TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

EL*C. Wiedeń 2017 | Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!

W Wiedniu podczas EL*C spotkało się kilka Polek: m.in. Agnieszka Frankowska / Agnieszka Małgowska / Izabela Morska / Monika  Rak / Joanna Semeniuk / Magdalena Świder / Magdalena Wielgołaska / Anna Zawadzka / Ewa Dziedzic. To dla wielu z nas była niespodzianka. Większość polskich uczestniczek opisze swoje wrażenia, doświadczenia. Ciekawe jesteśmy, w których punktach się posprzeczamy, w których miniemy, w których będziemy mówić wspólnym głosem. Sukcesywnie będziemy publikować te wypowiedzi w cyklu Lesbijska Inspira.

GŁOS DRUGI. Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!

O konferencji EL*C dowiedziałam się właściwie przypadkiem. Usłyszałam o niej podczas jednej z debat MNW, która dotyczyła kobiet nieheteronormatywnych i mimo że nie zostałyśmy o tym nawet powiadomione, choć działamy na rzecz kobiet nieheteronormatywnych od ponad 8 lat jako Damski Tandem Twórczy – poszłam na to spotkanie. Nie mogło zabraknąć naszego głosu. A ten głos mówi o polskich lesbijkach, ich herstorii, docenia i opisuje wszelkie lesbijskie artaktywności.

Niełatwo jest ciągle upominać się o swoje miejsce – zwłaszcza na spotkaniach, organizowanych przez  wydawałoby się sojusznicze organizacje LGBTQ+, które choćby ze względu na głoszone przez siebie hasła równościowe, powinny wspierać działania lesbijek. A tak niestety nie jest. Ale cóż, niszowe, offowe działania mają za mało masteringowego blasku, za mało są uniwersalne i nie pachną wielkim światem… I jakże się mylą ci, którzy tak myślą, bo wystarczy pojechać na lesbijską konferencję do Wiednia, by zobaczyć, że ten – tak lansowany w Polsce sznyt – jakoś nie ma wziecia wśród lesbijek na świecie. A z pewnością nie jest to jedyny możliwy sposób uwidocznienia kobiet nieheronormatywnych.

Miałyśmy jako Tandem plan, żeby do Wiednia pojechać ze spektaklem Gertruda Stein & Alicja B.Toklas i Wiele Wiele Kobiet i filmem dokumentalnym L.Poetki. Obie propozycje zostały zaakceptowane przez organizatorki. Co istotne, w fazie akceptacji nasze propozycje nie podlegały ocenie, nikt nie oczekiwał ode mnie zapisu spektaklu, czy pokazania całego filmu. Kuratorka Maja Radosavljević przyjęła film i spektakl z otwartymi rękami, wiedziała, jak ważny jest każdy lesbijski głos. Nie sadzę, by selekcji w ogóle nie było. Bo z pewnością propozycji było więcej niż te, które zostały zaprezentowane ostateczne. Bardzo sobie cenię takie podejście, same stosujemy ten system, gdy organizujemy wydarzania z udziałem artystek-lesbijek w Polsce. Wolimy się przyglądać i pokazywać działania innych kobiet nieheteronormatywnych niż je punktować.

Paradoksalnie same się przeselekcjonawałyśmy. Na wiedeńską konferencję ostatecznie wybrałyśmy – ze względów technicznych – jedynie film, przygotowanie spektaklu na miejscu wymagałoby czasu. A chciałyśmy po prostu w konferencji uczestniczyć, poczuć jej atmosferę, zdobyć wiedzę i nowe doświadczenie.

L.Pplakat-L.png-feminoteka (1)oetki na lesbijskiej konferencji to zrealizowane pragnienie, które podczas pracy nad filmem, było zwykłą mrzonką, bo taki byt jak EL*C  na mapie europejskich wydarzeń jeszcze nie istniał. A dla mnie szczególnie ważne było pokazanie tego filmu kobietom nieheteronormatywnym. W Polsce to się średnio udaje, ale na europejskiej konferencji się udało.

Na projekcję przyszło sporo widzek. To przyjemne i wcale nie oczywiste, bo nie wszystkie filmy i ich autorki miały to szczęście. Z powodu natłoku propozycji, jeden z filmów Lesbian Avengers Eat Fire Too, który opiszę później, został pokazany w przerwie obiadowej. Trudno się dziwić, że oblegane były stoły z jedzeniem, a nie sala projekcyjna. To nierówna walka. Nota bene, wciąż trzeba pamiętać, ile czynników, czasem banalnych, może wpływać na percepcję. Naprawdę wielka wielka szkoda, bo film – moim zadaniem – jest wyjątkowo ważny. L.Poetki naprawdę miały szczęście, że zostały pokazane w czasie tzw. kinowym, czyli wieczorem, już po kolacji.

Jednak bez względu na ilość widzek/widzów każdy pokaz jest dla mnie ważny, dlatego zawsze zostaję na projekcji filmu schowana w kąt, żeby obserwować reakcje publiczności. Jak zwykle był śmiech, były łzy i emocje. I moje poczucie, że ta przecież na wskroś polska historia może być bliska Austriaczkom, Belgijkom, Amerykankom, Rosjankom. Że łączy nas po prostu jedno wspólne doświadczenie – bycie kobietą-lesbijką. I co najważniejsze – na widowni znalazły się Polki, które przyjechały na konferencję i dopiero tu w Wiedniu miały okazję zobaczyć L.Poetki. Izabela Morska, której fragment wiersza posłużył jako motto filmu, Magdalena Świder, panelistka, reprezentująca na konferencji fundację Pro Diversity, Joanna Semeniuk, penelistka. działaczka GALA LGBT firmy ING i współtwórczyni Women@Workplace Pride oraz Anna Sutt, Polka mieszkająca w Wiedniu i współpracująca z tamtejszymi organizacjami.

Z rozmów po projekcji wynikało, że film porusza, że kamera jest tak blisko bohaterek, że właściwie jesteśmy w ich intymnej przestrzeni. I że trzeba go pokazywać… i  dlatego 3.11.2017 na ogólnoświatowej Konferencji ILGA w Warszawie L.Poetki pokażą się ponownie. Każdy pokaz to budujące doświadczenie – dla mnie, dla samych bohaterek poetek, które miały odwagę pokazać się w filmie, zwłaszcza dwie z nich, które do czasu realizacji dokumentu nie były wyautowane. Ich udział w tym projekcie to akt odwagi. Czyż nie warto byłoby to docenić? Jak? Przychodząc na film.

L.Poetki, kolaż, fot. Monika Rak

doc_project_alt_logoCykl pokazów zaczynał znakomity Lesbian Avengers Eat Fire Too (Lesbijskie wojowniczki też połykają ogień) Kelly Cogswell, rejestracja działań amerykańskich lesbijek z początku lat 90-tych XX wieku. Film pozwolił w pełni przyjrzeć się metodom, jakie wcieliły w życie lesbijki zza oceanu, sprzeciwiając się odwiecznemu zarzutowi niewidzialności w przestrzeni. Impulsem do działania była nieprzypadkowa śmierć kilku lesbijek i gejów. A działaniem – różnorodne performance’y w przestrzeni publicznej, a popularność tej akcji przyniosło grupowe połykanie ognia. Stąd tytuł dokumentu.

Trudno streścić ten pełen zaangażowania, aktywizującej energii film, wszystkie akcje, które zostały zarejestrowane kamerami wielu kobiet w kilku miastach USA. Muszę jednak wspomnieć o jednym performansie, szczególnie mi bliskim, bo związanym z Gertrudą Stein i Alicją B. Toklas. Dziewczyny z Lesbian Avengers do znanego pomnika Gertrudy Stein, który stoi w parku Bryanta w Nowym Yorku, dostawiły figurę Alicji B. Toklas, traktując równorzędnie wkład tych obu kobiet w literaturę. Temu „właściwemu” odsłonięciu pomnika towarzyszyło czytanie tekstów autorki Czułych guziczków. Niezwykle emocjonalnie działają na mnie te wspólne kulturowe klisze lesbijskie. To, że lesbijki z różnych części świata odczytują je w podobny sposób, budzi moje poczucie wspólnoty, sięgające dużo dalej niż językowe znaczenia.

Myślę, że ten film powinien się stać obowiązkową filmową pozycją, budzącego się, niezależnego ruchu lesbijskiego w Polsce. Smuci mnie, że historia sprzed ponad ćwierćwiecza jest wciąż aktualna, że Manifest, który napisałyśmy w ramach projektu Lesbijska Inspira, to wynik dokładnie takiego samego gniewu i niezgody na pomijanie, jakie czuły lesbijki początku lat 90. w Ameryce. Im udało się zewrzeć szyki i przez czas jakiś dawać o sobie znać światu. Nam też to musi się w końcu udać. Już widać ruchy tektoniczne polskich lesbijek. Oby nastąpiło trzęsienie ziemi.

P21-We-are-1-1030x690Nie mniej znaczący był kolejny film dokumentalnego cyklu tej konferencji We are Here (Jesteśmyw reżyserii Shi Tou i Jing Zhao, który w Europie rozpowszechnia Marie Vermeiren, reżyserka i organizatorką kobiecych wydarzeń kulturalnych kobiet, członkini Festiwalu Filmów dla Kobiet ELLES TOURNENT w Brukseli oraz Marie-Francoise Ebel, tłumaczka, działaczka NGO. Film chińskich twórczyń opowiada o IV Światowej Konferencji w sprawie Kobiet pod egidą ONZ , która odbyła się w Pekinie w dniach 4-15 września 1995. Konferencja podjęła problem nierówności między płciami w kontekście praw człowieka m.in. praw lesbijek i tu pojawiły się głosy sprzeciwu, slyszane m. in. z Watykanu. Ale – co najważniejsze – spotkało się 300 lesbijek z całego świata. Powstał pierwszy lesbijski namiot NGO-sowy przy Forum ONZ. Lesbijskie działaczki mówiły w nim bez ogródek, że prawa lesbijek są prawami człowieka. Po raz pierwszy lesbianizm został  tak wyeksponowany przy globalnym wydarzeniu. Na marginesie warto przypomnieć, że na tej oenzetowskiej konferencji były również polskie lesbijki m.in. Roma Cieśla. Kiedyś opowiadała mi o tym wydarzeniu z emocjami. Cieszy mnie i bawi, że polski wątek wyskakuje jak królica z kapelusza w światowych opowieściach o lesbijkach.

le-bal-des-chattes-sauvages-katzenball-french-editionWieczór filmowy kończyła projekcja filmu Katzenball  Veroniki Minder, szwajcarskiej reżyserki, kuratorki sztuki. Jednej z głównych inicjatorek wielu festiwali i retrospekcji, jak na przykład Frauen Film Tage Schweiz (festiwalu filmów kobiecych, zwanego później NouVelles), Queersicht (festiwal filmu gejowsko-lesbijskiego i Zauberlaterne Berno (festiwalu filmów dla dzieci). Film Minder otrzymał  w 2005 roku nagroda Tedy, przyznawaną corocznie na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie.

A sam film to opowieść o Szwajcarii ostatnich 70 lat widzianej oczami pięciu dojrzałych kobiet – lesbijek. Mowa w nim o poszukiwaniu tożsamości, o walce politycznej i… balach maskowych, bogato dokumentowana znanymi Szwajcarkom obrazami filmowymi i telewizyjnymi. Dla mnie to przykład herstorii lesbijek-seniorek, której tak brakuje w polskiej lesopowieści.

Wszystkie te dokumenty to lekcja lesbijskiej herstorii, wielonarodowej, wielopokoleniowej. Niestety powszechnie nieznanej. Takie filmy to po prostu skarb. Oglądanie ich przypomniało mi uczucie, jakie towarzyszyło mi podczas projekcji dokumentu o brytyjskich sufrażystkach Sufrażystki. Ani służące ani prostytutki. Olśnienie, poczucie ciągłości, zrozumienie procesów.

Dlatego – mimo że oglądam lesbijskie filmy fabularne, seriale pełne różnorodnych wątków, motywów – najchętniej wracam do dokumentów. Tych lesbijskich dokumentów znam naprawdę niewiele. A przecież to one najwierniej odzwierciedlają nasz świat, budują naszą lesbijską dumę, dają nam możliwość osadzenia się w historii. Dlaczego jest ich tak mało? A może jest ich dużo, tylko nie są na tyle dostępne, żebym mogła po nie sięgnąć. A trzeba po nie sięgać, dlatego nie mogę nie wymienić polskich filmów dokumentalnych lub jakkolwiek z polską związanych, które w pełni poświęcone są lesbijkom: Lesteśmy Magdy Wystub (film zrealizowany przez Niemkę polskiego pochodzenia), Moje dwie polskie miłości Tali Tiller (film zrealizowany przez Niemkę o żydowskich i polskich korzeniach), Mniejszość w mniejszości Martyny Jader, Lesbork Dominiki Kaliny.

To niestety wszystko. A jestem przekonana, że herstorii do opowiedzenia jest więcej i niemało jest też bohaterek, na które czeka miejsce przed kamerą. Wiem z własnego doświadczenia, że podstawą takiego film jest zaufanie dziewczyn stających przed kamerą do tych, które ją trzymają. Buduje się ono o wiele szybciej, kiedy po obu stronach są kobiety z tym samym doświadczeniem – bycia lesbijką.

Dlatego z Wiednia, z lesbijskiej konferencji, przywożę to, co już wiem od dawna, ale teraz nabrało to mocy. Lesbijki do kamer – opowiedzcie o sobie, zapisujcie swoje doświadczenie filmowo. Nie słuchajcie, jakie te filmy być powinny, o czym i w jaki sposób zrobione. Nawet jeśli mówią, że to pycha robić filmy o sobie, że to towarzystwo wzajemnej adoracji – niech tak będzie. Wreszcie zajmijcie się sobą. Nigdy nie przestanę nawoływać do tego, choć wiem, jak trudno taki film zrobić, jak trudno go dystrybuować, ale to już inna historia.

Korekta: Maja Korzeniewska

—————————————————————

Monika Rak (2/2 Damskiego Tandemu Twórczego)
lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.
Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

—————————————————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

EL*C. Wieden 2017
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka FrankowskaPL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.

EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni. 

———————————————

I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

EL*C. Wiedeń 2017 | Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.

W Wiedniu podczas EL*C spotkało się kilka Polek: m.in. Agnieszka Frankowska / Agnieszka Małgowska / Izabela Morska / Monika  Rak / Joanna Semeniuk / Magdalena Świder / Magdalena Wielgołaska / Anna Zawadzka oraz jedna z organizatorek wydarzenia Ewa Dziedzic. To dla wielu z nas była niespodzianka. Większość polskich uczestniczek opisze swoje wrażenia, doświadczenia. Ciekawe jesteśmy, w których punktach się zgodzimy, w których miniemy, w których będziemy mówić wspólnym głosem. Sukcesywnie będziemy publikować te wypowiedzi w cyklu Lesbijska Inspira.

GŁOS PIERWSZY: Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.

6-8 października w Wiedniu odbyła się konferencja gromadząca lesbijki z całego świata. Jechałam z Agnieszką Frankowską oraz Damskim Tandemem Twórczym na to wydarzenie z poczuciem, że reprezentujemy jedno z państw, w których sytuacja kobiet nieheteronormatywnych jest najsłabsza. Lesbijki nie mają w Polsce własnych struktur, nasz głos rozmywa się i niknie w przekazie ukierunkowanym na problemy osób LGBT+. Widzialność kulturowo przypisana mężczyznom dodatkowo utrudnia sytuację, w której bardziej dominujący i wyraźny jest głos nieheteroseksualnych mężczyzn. Jechałyśmy po narzędzia, po wymianę doświadczeń, po realne rozwiązania, które mogłybyśmy wdrożyć w Polsce, by skutecznie pozbyć się tematu niewidzialności.

Z czym wracamy? Faktycznie nastąpiła wymiana podczas paneli dyskusyjnych, artystycznych aktywności, ważnych rozmów, warsztatów. Jednak dominujące jest poczucie, że Polska niewiele różni się od innych krajów, w których lesbijki walczą od lat o to samo. Niezależnie od rozwiązań, jakie zostały wprowadzone dla zrównania praw osób LGBT w wielu zachodnich państwach – kobiety nieheteronormatywne stają przed tymi samymi wyzwaniami, na czele z niewidzialnością w mediach, kulturze, pracy. Kongres stał się przyczynkiem do tego, żeby w końcu zebrać siły, doświadczenie i zająć na stałe miejsce w przestrzeni publicznej.

Nasze kulturowe uwarunkowania budowane na patriarchalnych fundamentach zepchnęły kobietę do roli opiekunki, tej która poświęca siebie dla innych, często zapominając o sobie. W trakcie rozmów panelowych wielokrotnie rozmawiałyśmy o tym, że ten schemat musimy przełamać przede wszystkim najpierw w sobie. Musimy wreszcie skupić się na sobie. Wielokrotnie odnosiłyśmy się do określeń, które “maglujemy” nieustająco również na naszym polskim podwórku, kiedy mówimy o potrzebie organizowania lesbijskich wydarzeń. Słyszymy wtedy, że jesteśmy separatystkami, że się oddzielamy, że jest to niepotrzebne, że jesteśmy egoistkami, że nie zależy nam na wspólnej sprawie, że rozbijamy środowisko. Nie zgadzam się na taką narrację. Jak się okazało nie tylko ja. W pierwszej kolejności musimy wiedzieć kim jesteśmy i czego potrzebujemy, a w następnej – co możemy z siebie dać. Tymczasem nasz aktywizm zaczynamy od zupełnie innej strony. Najpierw dajemy z siebie wszystko, rozdajemy czas i energię, żeby w którymś momencie zorientować się, że już nie mamy siły, a nasz własny głos jest nieobecny, nieuwzględniany, niesłyszalny.

elc

W trakcie konferencji miałyśmy okazję spotkać się i rozmawiać o naszej tożsamości, jej określaniu i przeżywaniu. Dzieliłyśmy się doświadczeniami z całego świata. Szczególnie interesujące były panele: “Działania lesbijskie – przykłady z całego świata”, “Genderowe role w naszych społecznościach i w przestrzeni publicznej”. Na panelu: “Przezwyciężanie siły patriarchalnych wzorców w relacjach lesbijskich” bardzo mocno uświadomiłyśmy sobie, że pomimo lat aktywistycznych działań, wszystkie jesteśmy narażone na automatyczne czerpanie z patriarchalnych wzorców wdrukowanych w nasze osobowości. Rozbijanie tych schematów, a nie tylko świadomość, że one istnieją i wciąż działają, to krok do dużych zmian.

Dziewczyny! Kobiety! Lesbijki! Nasz głos jest ważny. Nasza tożsamość psychoseksualna jest ważna. Domaganie się swojego miejsca to nasze prawo!

Dużą część rozmów kongresowych zajęły rozważania o tym, jaką nomenklaturę należy stosować – żywo dyskutowałyśmy o tym na panelu “Lesbijska (nie)widzialność i odzyskiwanie przestrzeni.” Jakich słów używać, żeby żadna z kobiet nie czuła się wykluczona? W końcu kobieta nieheteronormatywna to nie tylko lesbijka. Tak jak w przypadku naszej rodzimej Strefy Les*, organizatorki kongresu zdecydowały się na używanie gwiazdki, która może pomieścić wszystkie inne określenia. Wiele z nas, w tym ja, bardzo wyraźnie poczuło, że nie możemy rozdrabniać się i poświęcać czasu na poprawność językową i rozbudowane ciągi słów określające nieheteronormatywność, bo to właśnie ten zabieg sprawia, że nasz przekaz staje się niewyraźny. Dlatego osobiście postuluję – dajmy sobie przyzwolenie na przynajmniej chwilową radykalizację, na lesbijski egoizm. Egoizm i separatyzm, który na dłuższą metę będzie bardzo ważnym wkładem w scalanie całego środowiska osób nieheteronormatywnych. Tak samo kobiety biseksualne i te określające siebie jeszcze inaczej – zachęcam Was do takiego samego rodzaju egoizmu. Dajmy sobie szansę osadzić się w swojej tożsamości, nie starajmy się być za wszelką cenę grzeczne i poprawne, bo właśnie w taki sposób osłabiamy swoją moc.

Jestem lesbijką, ale nie zapominam o swoich siostrach, które określają siebie w inny sposób – tych niehetero i heteronormatywnych. Potrzebuję tej wewnętrznej, mocy – lesbijskiej tożsamości, żeby móc podzielić się nią z innymi lesbijkami i stworzyć wspólnotę, która będzie miała siłę przebić szklany sufit.  Tak – geje mają łatwiej i geje mają inaczej. Nie udawajmy, że tak nie jest. Tworzymy jedną społeczność osób nieheteronormatywnych, ale nie jesteśmy tacy sami/takie same.

panel

W trakcie konferencji opowiadała o tym między innymi Kelly J. Cogswell – jedna z aktywistek działających w latach dziewięćdziesiątych w grupie Lesbian Avengers, której w latach 90. udało się zjednoczyć tysiące lesbijek walczących o widzialność. Kobiety z Lesbian Avengeres miały wtedy wrażenie, że w końcu coś się zmieni, że sytuacja lesbijek ulegnie poprawie, że w końcu lesbijski głos będzie miał znaczenie. Jak jest? Tę walkę musimy rozpoczynać ciągle na nowo. Dekada po dekadzie zaczynamy od zera. Takie wydarzenia jak European Lesbian* Conference, która będzie wydarzeniem cyklicznym, organizowane są po to, żebyśmy wypracowały narzędzia, rozbroiły patriarchalne schematy zakorzenione w naszych głowach, sercach i poczuciu własnej wartości. To jest i będzie trudny proces, ponieważ to każda z nas musi sięgnąć po swoją odwagę i wejść w proces ze sobą, żeby później móc ramię w ramię stanąć ze swoimi siostrami w walce po prawdziwą równość, a nie tylko tę deklarowaną i poprawną, głoszoną w sposób populistyczny.

W konferencji wzięło udział około dziesięciu Polek. Jednak żadna z nas nie została tam wysłana z ramienia dużej organizacji LGBTowskiej. Co to oznacza? Od miesięcy wiadomo, że kongres jest. Rozmawialiśmy o tym w naszym środowisku. Tymczasem Polska przygotowuje się na duży zjazd organizacji ILGA – to ważne wydarzenie, owszem. Ale czy lesbijska konferencja nie jest równie ważna? Zwłaszcza, że przez kilka ostatnich miesięcy tak żywo powracają rozmowy o niewidzialności lesbijek? Reprezentowanie polskich lesbijek w takich wydarzeniach jest w moim odczuciu szczególnie istotne.

W spotkaniu wzięły udział dziewczyny organizujące inicjatywy oddolne – Lesbijska Inspira, Strefa Les*, Kobiety-Kobietom, Kobieta Nieheteronormatywna, A Kultura LGBTQ+ nie poczeka!, Damski Tandem Twórczy, Pro Diversity, Fundacja “Na przód”, obecna była również Izabela Morska – jedna z kluczowych postaci dla polskiej kultury lesbijskiej. Część z nas skorzystała ze stypendium od organizatorek kongresu, część uzyskała dofinansowanie z Fundacji Heinricha Bolla. Koszty udziału w tego typu spotkaniach i ich dostępność to oddzielny duży temat, którym na pewno zajmiemy się w ramach Lesbijskiej Inspiry.

I jeszcze jedna refleksja, dla nas zaskakująca. Konferencja uświadomiła nam, że nasz Manifest  – wydawałoby się – spóźniony wobec europejskich dokonań Sióstr-Lesbijek, jest jednak aktualny nie tylko w Polsce, że kobiety nieheteronormatywne na całym świecie mogą się w nim odnaleźć i pod nim podpisać.

Kobieto Nieheteronormatywna, jeśli się boisz i myślisz, że “się nie nadajesz” do tego, żeby aktywnie działać, to skontaktuj się z nami. Nie jesteś sama. Projekt Lesbijska Inspira powstał po to, żebyśmy dawały sobie wsparcie i przestrzeń. Razem zawalczmy o nowe normy – Lesbijki istnieją i są wszędzie! Jak głosił napis na jednym z naszych transparentów podczas wiedeńskiego Marszu Lesbijek*.

lesben uberall

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni / prowadzi stronę Strefa Les* na FB/ współpracuje z projektem A kultura LGBTQ+ nie poczeka.

Korekta: Maja Korzeniewska

———————————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

EL*C. Wieden 2017
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6. Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu

EL*C. Kijów 2019
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.

———————————————

I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

——————————————————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

LESBIJSKA INSPIRA | Manifest. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry. Rozmowa między Damskim Tandemem Twórczym, Agnieszką Frankowską, Magdaleną Wielgołaską

MAnifest.zrozmowa.Baner (1)

Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry, czyli o tym, kto i jak wkłada nam czapkę-niewidkę.
Rozmawiają: Agnieszka Frankowska, Agnieszka Małgowska, Monika Rak, Magdalena Wielgołaska.

Małe sygnały mówią coś ważnego, są śladami dotknięcia mocno strzeżonych granic i zakazów kulturowych. Natknęłyśmy się na jakiś niewidzialny, ale realny drut kolczasty. Trzeba sobie zaufać: jeśli źle się czuję, to znaczy, że jestem źle traktowana.”

[Kobiecy desant na patriarchalną agorę. Ewa Graczyk]

Magda Wielgołaska: Temat niewidoczności lesbijek to dyżurny temat od bardzo dawna. Nieheteronormatywne artystki, aktywistki wciąż zastanawiają się, jak przebić niewidzialny mur. Kiedy wspominamy o istnieniu tego muru, o dziwo, poruszamy niewygodny temat. Jakiś czas temu w magazynie Replika nr 68. został opublikowany wywiad Dlaczego lesbijek nie ma w życiu publicznym. W rozmowie prowadzonej przez Mariusza Kurca wzięły udział Mirosława Makuchowska, Aleksandra Muzińska, Julia Maciocha i Marta Konarzewska. Z założenia rozmowa miała być ukłonem w kierunku lesbijek, jednak – poza ogromnym zainteresowaniem – wywołał też burzę. Impulsem do ostrej dyskusji stał się post-riposta, który na swoim wallu na facebooku umieściła Agnieszka Frankowska 

Ta dyskusja po raz kolejny uświadomiła nam – lesbijkom zaangażowanym w działania na rzecz osób LGBTQ+, w lesbijską kulturę – jak niewiele zmieniło się w powszechnej świadomości, jak mocno tkwimy w szponach mizoginii i mainstreamu. Dla mnie osobiście był to szok. Zrodziły się pytania: Dlaczego lesbijska kultura i aktywizm nadal spychane są w cień? Czy niezależnie od nakładu energii, czasu, pracy mamy zostać na uboczu ze względu na kulturową pozycję kobiet w naszym kraju? Dotarło do mnie, że ciągnące się rozmowy o niewidoczności, to wciskanie nas w tę niewidoczność. A temat pojawia się i chowa, i już jesteśmy do tego przyzwyczajone. Skoro wiadomo, że to temat dyżurny, czemu nic się nie zmienia?

Agnieszka Frankowska: To może zacznę, bo to ja wsadziłam kij w mrowisko. Chyba to przyniosło pewne efekty. Bo w kolejnym numerze Repliki 69 ukazało się więcej treści dotyczących lesbijek. Bardzo nas to cieszy. Przypuszczamy, że to między innymi wynik naszych wcześniejszych dyskusji z redaktorami gazety. Mamy nadzieję, że ten trend się utrzyma i na łamach pisma pojawi się również więcej opisujących swój świat lesbijek-redaktorek. Przywołany przeze mnie numer pisma jest jaskółką, która wiosny nie czyni – będziemy się przyglądały rozwojowi sytuacji. Będziemy czujne. A w tej rozmowie chciałabym wypowiedzieć się w szerszym kontekście widoczności/niewidoczności lesbijek – ten kontekst niestety istnieje od lat i nie zmieni się z dnia na dzień.

Wracając do wywiadu, o którym, Magdo, wspomniałaś. Po jego przeczytaniu od razu chciałam zareagować, pisząc z Wami list otwarty do redakcji Repliki, ale ta forma okazała się zbyt ograniczona i powierzchowna. Od tego czasu dostałyśmy wiele wiadomości od kobiet, które opowiadały o swoich doświadczeniach, potrzebach, żalach. Nie wszystkie nasze rozmówczynie chciały wypowiadać się publicznie, podczas tej gorącej facebookowej debaty. Proces okazał się dłuższy niż zakładałyśmy i o wiele bardziej złożony niż się spodziewałyśmy. Nadal sytuacja jest dynamiczna. Dlatego dopiero teraz ukazuje się nasza rozmowa, choć od publikacji w Replice minęły już prawie dwa miesiące. Uświadomiłyśmy sobie, że otworzyła się puszka Pandory. Bo burza wokół Repliki to tylko symptom. Dlatego nie chciałyśmy działać w pośpiechu. Wszystko dojrzewało, zmieniało się, aż w końcu narodził się pomysł nie tylko tej rozmowy, ale całego cyklu, w którym chcemy przyjrzeć się przyczynom sytuacji, w której nie można pozbyć się stereotypu niewidoczności. Robię to, bo zależy mi bardzo, żeby dziewczyny nie “łykały” tego negatywnego stereotypu, który podcina skrzydła. Niestety wiele z nas przyjmuje te sugestie i przyznaje im rację bytu: że lesbijka jest leniwa, sama sobie winna, leży na kanapie i śmierdzi.

Agnieszka Małgowska: Śmierdzi od nieróbstwa,  oczywiście. Od dłuższego czasu obserwuję i uczestniczę w “walce” lesbijek o widzialność. Paradoksalnie przede wszystkim w społeczności LGBTQ+. Trzeba zaznaczyć, bo to ważne, że niektóre z nas chcą być w ukryciu, to te namawia się do outu, ciągnie za uszy, wywołuje do tablicy, czasem obraża za “skrytkowanie”. A niektóre z nas działają i – wydawało się – że w to działanie wpisana jest widoczność. Jednak – jak się okazało – było to błędnym założeniem. Bo te z nas, które chcą być widoczne, tworzą, działają, nie są widziane przez społeczność. Jakbyśmy miały na sobie czapkę niewidkę. Tylko ja jej sobie sama na głowę nie nakładam.

Monika Rak: To mnie wkurza. Ktoś mi zakłada niewidkę i mówi, że mnie nie ma. Jeszcze ma pretensję, że z tym nie walczę. Mam dosyć traktowania nas jako osób mniej zdolnych, mniej odpowiedzialnych, mniej samodzielnych, które trzeba kontrolować i wskazywać im drogę. Trudno uwierzyć, że można jeszcze tak myśleć, ale podczas dyskusji wokół artykułu, lesbijki nasłuchały się inwektyw od naturalnych sojuszników, tych, którzy – jak zakładałyśmy – mają świadomość feministyczną i antydyskryminacyjną. Dużo w ich słowach pogardy, lekceważenia i jakiegoś niejasnego dla mnie lęku o swoją pozycję. A wszystko dlatego że upominamy się o nasze miejsce, o głos dla nas wszystkich, również tych mniej majętnych, mniej wykształconych i nie z Warszawy. Takie doświadczenie też jest ważne i powinno być częścią lesbijskiej herstorii. Pamiętacie, jak w internetowej akcji fotograficznej – rok czy dwa lata temu, w której dziewczyny miały przysyłać zdjęcia z codziennego życia – wśród lansiarskich fotek znalazło się zdjęcie dwóch dziewczyn, żyjących w bardzo skromnych warunkach, poza wielką aglomeracją. Co się zdarzyło? Oczywiście hejt, z którego dowiedziałyśmy się, że takie lesbijki nie powinny pokazywać się światu. Przyniosły wstyd społeczności. Ta historia jest symptomatyczna. Wniosek: trzeba bronić pięknego obrazka, żeby mainstream nas zaakceptował.

AM: Teraz uderzamy w nasz ulubiony tandemowy bębenek. Mainstream wyznaczył reguły i większość się temu poddała w przekonaniu, że życie według tych reguł nas nobilituje. Ale nie wszyscy/wszystkie tak myślimy. Wbrew pozorom mainstream nie pokazuje szerokiej perspektywy, to sztuczny kanał, który oferuje widzenia zawężone, tyle tylko, że jest nazywany uniwersalnym. Natomiast to wszystko, co jest poza nim, to właściwy ocean doświadczeń, możliwości. Czerpmy z tego. Nie ograniczajmy się do kanalizowania i filtrowania. Gdyby fani mainstreamu przeczytali No logo Naomi Klein, wiedzieliby, że mainstream posiłkuje się offem, zwykle kradnąc jego pomysły, by sprzedać efekt jego poszukiwań, często – wynik życiowego doświadczenia – w kolorowym papierku. Dlaczego mało kto chce zobaczyć, że przestrzeń kultury LGBTQ+ to bezcenny teren eksperymentu, który pokazuje naszą odmienność, oryginalność, nie tylko wyrażoną przez wielobarwność strojów, pióra i różnorodność preferencji seksualnych. Z moich wieloletniej obserwacji wynika, że kultura lesbijska jest w dużym stopniu poza tym głównym nurtem i nie dlatego, że jest zła, czy jest jej mało. Często z zupełnie innych powodów. Częściowo dlatego, że szuka innych rozwiązań i nowego języka, częściowo dlatego, że nie chce podlegać uniwersalnym normom i ocenom, częściowo z braku siły, by walczyć z systemem. Nie rozumiejąc tego mówi się, że kultura kobiet nieheteronormatywnych jest niegodna uwagi, a tym samym nie przebija się z powodów tzw. „jakościowych”, co jest wyjątkowo niefajnym, nieweryfikowalnym argumentem. To wynik niezrozumienia jej specyfiki.

MW: Cały czas mówimy tak naprawdę o silnych patriarchalnych wdrukach, które pokutują nawet w środowisku osób, które – zdawałoby się – są uwrażliwione na krzywdzące schematy. Sztuczny kanał, o którym mówiłaś, Agnieszko, faktycznie ma wartki nurt, jest silny, zmiata czasami to, co jest na jego drodze, a jest autentyczne, czasem nazbyt ulotne, czasem niedostosowane, na tyle niepewne siebie, że nie wytrzymuje ostrej oceny przyrównującej do szablonów. Mamy DOŚĆ tych patriarchalnych mechanizmów, ale otwierając tę dyskusję, zaznaczam w naszym wspólnym imieniu, że nie walczymy, nie wypowiadamy wojny. Jasno mówimy, że nie chcemy wchodzić w przemocowy język konkurowania. To nie jest walka o podium. Nie ma podium, jest przestrzeń, w której jest miejsce dla nas wszystkich. Czy chęć zmiany stanu rzeczy, w którym część osób nadal jest wykluczana, jest wszczynaniem wojny? Dla mnie to nie starcie, a wspólne wejście w ważny proces. Procesy są trudne, procesy to zmiany. Nie oszukujmy się – niewiele osób to lubi i niewiele osób chce porzucić nawet na chwilę swoją strefę komfortu. Ja myślę, że jako środowisko zrobiliśmy jeszcze za mało i zatrzymaliśmy się w pewnym momencie, który uznaliśmy za wystarczający. Mam poczucie, że cały czas ten patriarchalny styl działania trzyma nas za gardła. Kobiety nadal wpisywane są w model uległości i część lesbijek również ten model realizuje – z niewiedzy, ze strachu, z potrzeby przynależenia do wspólnoty? Pokutuje wzorzec grzecznej dziewczynki, która – gdy będzie grzeczna – to zasłuży na dopuszczenie do głosu, ale czy to nadal będzie jej głos, skoro musi odciąć wszystkie te treści, które są niewygodne dla reszty dbającej o pozorny ład? Nawet kosztem tego, że ten ład oparty jest na tym, z czym podobno wspólnie się zmagamy? Zarzuca nam się, że jesteśmy za bardzo emocjonalne. A właśnie chciałabym, żeby na emocje każdego/każdej z nas było miejsce. Żebyśmy nie musieli stosować emocjonalnej autocenzury.

AM: Taki emocjonalny manifest to głos sprzeciwu wobec zawłaszczania wspólnego miejsca, który nazywany bywa brakiem dystansu i afektacją. A przecież ten głos mógłby być głosem uzupełniającym, wzbogacającym obraz społeczności lesbijskiej i nie tylko lesbijskiej, a został potraktowany jako rebelia, pieniactwo. Nawet jeśli jest to głos mniejszości, nawet jeśli wybrzmiał wewnątrz lesbijskiej grupy, tym bardziej taki głos powinien być uwzględniony. Ale część społeczności reaguje tak – jawnie na FB i pokątnie na zamkniętych forach dyskusyjnych – jakby została zbojkotowana mityczna jedność, a to przecież tylko odmienny głos. Tymczasem mam wrażenie, że słyszę jakże znane: „Świętości nie szargać, bo trza, by święte były…”. Ktoś nawet pogroził nam palcem, żebyśmy nie były radykalne. Nie wiem, co nas może spotkać za “nieposłuszeństwo”. (śmiech). Nie ma wyjścia, trzeba opowiedzieć o naszym doświadczeniu, nadwyrężając złudną jedność, bo nigdy nie wydostaniemy się z bańki, w którą zostałyśmy wciśnięte.

AF: W ostatnim czasie – jak już mówiłam – odezwało się do nas sporo kobiet, które chciałyby przekuć tę bańkę. Na początek zareagowały ściśle w związku z moją kontrą na wywiad w Replice, w której domagałam się otwarcia redakcji na lesbijskie tematy. Tak naprawdę to tylko pretekst do szerszej rozmowy. Ale warto wspomnieć konkretnie na co skarżyły się dziewczyny. Pisały o swoich próbach przebijania się do Repliki, o braku reakcji na propozycje albo autorytarne korekty nadesłanych tekstów, na odbieranie im prawa do osobistej perspektywy, niepotwierdzonej przez autorytety, albo na pokazywanie dziewczyn jedynie jako jednostek bez grupowego kontekstu. Mówiły o pomijaniu polskich artystek i ważnych lesbijskich wydarzeń, na presję autowania wszystkich uczestniczek promowanych projektów. To tylko część zarzutów, które w uproszczeniu sprowadzają się do stwierdzenia, że ciągle lesbijki pozostają w petenckiej pozycji. To schemat powtarzający się w organizacjach i projektach.

AM: Mam świadomość, że niektóre braki, o których mówisz, to wynik niewiedzy na temat aktywności kobiet nieheteronormatywnych, czasem przeoczenia, ale to przede wszystkim brak zainteresowania działaniami, których nie pokazuje się w TV czy w gazetach głównego nurtu. A jaki tego skutek? Niestety poważny. Czytelnicy/czytelniczki otrzymują fałszywy obraz lesbijek i środowiska, w którym działają głównie mężczyźni i oni są skuteczni, bo widoczni w mediach.

MW: Nie zgodzę się, że wiedza o lesbijskich aktywnościach jest niedostępna. Tworzymy jedno środowisko osób LGBTQ+, wypracowaliśmy sobie, może nieidealne, ale jednak, kanały komunikacji: fora, listy mailingowe itd. Za pomocą tych narzędzi informujemy siebie wzajemnie o tym, co robimy, wzajemnie siebie zapraszamy. Cały czas zadziwia mnie jedno – na wydarzenia organizowane przez gejów albo przez duże organizacje – przychodzą wszyscy i geje, i lesbijki, i reprezentanci/reprezentantki innych literek z tęczowego alfabetu. Jednak kiedy te lesbijki – dokładnie te same, które wsparły obecnością wydarzenie bardziej popularne – same coś organizują, to zazwyczaj nie mogą liczyć na wzajemność. To szczególnie bolesna dla mnie tendencja, której przyglądam się uważnie od 2010 roku. Efekt ten sam: lesbijki są niewidoczne, bo nie ma chętnych, by je zobaczyć. Bardzo chciałabym, żeby taka bariera przestała istnieć. Żebyśmy jako środowisko czuli/czuły wzajemną odpowiedzialność i wspierali siebie wzajemnie. Jakiś czas temu zapytałam znajomych gejów, bliskie mi osoby, dlaczego sami, jako osoby aktywne w środowisku i mające możliwości, nie włączają w swoje działania tego, co robią lesbijki. Odpowiedź była krótka: lesbijskie treści ich nie interesują, a jeśli się już gdzieś pojawiają, nawet w śladowych ilościach, to w ich odczuciu jest ich za dużo. Nawet jeśli tak jest, że coś nas nie interesuje, to marzy mi się podejście, w którym kierujemy się tym, żeby każda część składowa naszej społeczności była doreprezentowana. Mnie niekoniecznie fascynuje gejowska sztuka, ale to, co mogę zrobić, to choćby udostępnić informację na swoim wallu na FB. To już jest jakaś forma wsparcia.

MR: Na razie dostajemy pouczenia. W tym duchu była wyliczanka rozpoczynająca replikański wywiad. Dowiedziałyśmy się, iluż to gejów wyautowało się w mainstreamie, jakże geje wystrzelili, a lesbijki nadal nic. Jakbym wróciła do szkoły, w której nauczyciel/nauczycieka motywuje, podsuwając przykłady prymusów. Dla mnie absolutna protekcjonalna wpadka. Pomysł nieuwzględniający odmienności doświadczeń, sytuacji czy potrzeb kobiet, etc. Poraziło mnie przekonanie o tym, że istnieje tylko jedna właściwa droga dla lesbijek. Dowiedziałyśmy się też, że to mężczyźni aktywizują lesbijki. Szczególnie do autowania. Niebywałe. Przy okazji pamiętajmy, bardzo chcę to podkreślić, że nie musimy zgadzać się na presję autowania, która nie jest głównym celem egzystencji osoby nieheteronormatywnej. U lesbijek, kobiet biseksualnych to proces złożony i związany – jak mówi Alicja Długołęcka – z równie nieoczywistą i skomplikowaną seksualnością. Nie można go traktować identycznie jak u gejów. Jeśli jednak tego chcemy, to konieczne jest realne wsparcie, tworzenie dobrego klimatu w środowisku, np. pokazywanie różnych możliwości widoczności, a nie obowiązek ogłaszania swojej orientacji w Dzień Dobry w TVN czy w Gazecie Wyborczej.

AM: Rozumiem, że niektórym trudno uwierzyć, że droga, którą przeszli geje, nie musi być drogą kobiet nieheteronormatywnych, nie jest jedynym możliwym rozwiązaniem. Jednak taka narracja dominuje w środowisku LGBTQ+. To utrwala ten nieszczęsny stereotyp niewidoczności. Tymczasem warto byłoby podkreślić charakter działania kobiet, które jest często inicjujące, kolektywne, niszowe. Dlatego do starego hasła KPH Niech nas zobaczą, warto byłoby dodać hasło Fundacji Przestrzeń Kobiet Spoza centrum widać lepiej. Jak dotąd nieoświetlane są znaczne części aktywności, właśnie te nie mieszczące się w centrum. Choć wydaje się, że zadaniem dziennikarskim i archiwistycznym mediów środowiskowych, jest informowanie o wszelkich aktywnościach, a nie ich selekcjonowanie. Wiedział to Ryszard Kisiel, kiedy zakładał swoje pismo w latach 80. W ostatniej rozmowie, którą przeprowadziłyśmy z nim do AAAKulturalnika w ramach projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka! jasno to powiedział. Dlaczego dzisiejsze media społecznościowe LGBTQ+ nie pamiętają o tej zasadzie?

AF: Dodam jeszcze, że kobiety nieheteronormatywne tworzą wiele projektów skupionych na sprawach kobiet. Takie były – są: UFA, Fundacja Autonomia, Stowarzyszenie Kobiet Konsola, Fundacja Przestrzeń Kobiet i ostatnio ruch związany z  Czarnym Protestem… i mnóstwo indywidualnych – zwykle artystycznych, antydyskryminacyjnych, równościowych inicjatyw. Nie zapominajmy o świetnych czasopismach feministyczno-lesbijskich: Pełnym głosem, Zadra, Furia pierwsza, Furia, FEMKA. Ale niektóre projekty inicjowane przez lesbijki stanowią grunt niejednego wspólnego lgbtowskiego działania, które czasem nawet trafiają do głównego nurtu. Wystarczy to zobaczyć. Pierwszą redaktorką naczelną Repliki była lesbijka i tworzyła ją przez cztery lata, Lepiej późno niż wcale – audycję radiową TOK FM – przez lata prowadziła Katarzyna Szustow, poznańskie Marsze Równości organizowały od lat lesbijki, Lambdę, Miłość nie Wyklucza, Wiarę i Tęczę budowały lesbijki. To wszystko robota dziewczyn. A mogłabym długo wymieniać, wspomnę jeszcze tylko trzy, dla mnie osobiście ważne inicjatywy: OLA – Archiwum, Porozumienie Lesbijek (LBT) i Kabaret Barbie Girls. Nie ma społeczności LGBTQ+ bez kobiet nieheteronormatywnych.

MR: Cudowna lista. A propos pism feministyczno-lesbijskich, które wymieniłaś. Zawsze się nas do nich odsyła, gdy dopominamy się o przestrzeń w magazynach lgbtowskich. Ewentualnie proponuje się zrobienie kolejnego stricte lesbijskiego. Wiadomo, że te pisma raczej nie trafiają do dużej liczby odbiorców/odbiorczyń, więc sytuacja pozostaje bez zmian. Ale jak już cokolwiek zrobimy, to słyszymy, że to niszowe i że w sumie zostańmy w tej niszy, bo ją lubimy. A bywa jeszcze ciekawiej. Jak zaczynamy się wzajemnie wspierać, robić np. o sobie filmy, to okazuje się, że to towarzystwo wzajemnej adoracji. Bo znaczenie ma rzecz zrobiona przez kogoś z zewnątrz. Inaczej słyszymy, że to separatyzm. Jeżeli lesbijka nie może opowiadać o swoim świecie, bo nazwana jest separatystką, to kto ma o nim opowiadać?

MW: Musimy mieć świadomość, że społeczność LGBTQ+ nie żyje w oderwaniu od świata, który wnosi w naszą przestrzeń standardowe przekonanie, że istnieje pewien porządek i nie należy go psuć. Większość uznała, że tak jest – więc tak musi być. Trzeba się dostosować i tyle. Jeśli nie chcesz się dostosować do normy, marsz do oślej ławki, bo psujesz dobrą atmosferę.

MR: To właśnie ciekawe, jaka to atmosfera? Co ją tworzy? Wspomniane już przez ciebie, Magda, ciche “pamiętaj, bądź grzeczna”, może wtedy cię uwzględnimy w naszych planach. Może cię rozreklamujemy, może zaprosimy do projektu lub do koalicji, sypniemy groszem? Dla mnie – artystki, feministki, członkinie społeczności LGBTQ+, – jest to nie do przyjęcia. To formatowanie jest trochę jak zaćma, która pozwala zobaczyć merkantylny i skupiony na prostej atrakcyjności cel, który przywiązuje ludzi do pewnych rozwiązań, które znowu zdają się jedyne. To jest pewna właściwość naszego umysłu, że jak czegoś nie znamy, to tego nie widzimy. Podobno, gdy Kolumb przypłynął do Ameryki, Indianie nie widzieli statków, ponieważ w ich umysłach, w ich języku nie było obrazów i słów pozwalających im zobaczyć te statki, które były czymś całkowicie nowym i nie mieściły się w ich systemie rzeczywistości. Czyż z podobnym fenomenem nie mamy do czynienia w przypadku widzialnej lesbijki i kultury lesbijskiej?

AF: Dla mnie ta wizja świata to coś jeszcze – wdrukowywane w nas myślenie neoliberalne, które owładnęło również częścią społeczności LGBTQ+. Wiele organizacji LGBTQ+ zawarło pakt z neoliberalizmem. I to ma swoje konsekwencje. Organizacje pozarządowe działają jak przedsiębiorstwa, które zasadzają się na konkurencji, pieniądzach, zasięgach, opłacalności, wykluczeniu słabszych ekonomicznie. To jest nie tylko strategia nowego pokolenia aktywistek/ów LGBTQ+, niestety cierpi na to także Kongres Kobiet. Ten ostatni, owszem, podejmuje tematykę LGBTQ+, ale bardziej mówi się tam o ruchach emancypacyjnych całego środowiska, o ogólnych prawach do równości, a główną postacią środowiska jest Robert Biedroń, którego zresztą bardzo szanuję. Częściej podczas IX Kongresu Kobiet przywoływana była figura geja, a słowa “lesbijka” nie usłyszałam ani razu, w feministycznym i politycznym kontekście. Przypominam, że Anka Zet przez lata dopominała się o panel lesbijski w głównym programie. Trwało to 7 lat. Skąd ten sojusz KK ze środowiskiem LGBTQ+, wielokrotne akcentowanie, że nadzieję dla wyjścia demokracji z kryzysu, pokładamy właśnie w ruchu emancypacyjnym mniejszości psychoseksualnych? Myślę, że podstawą tego sojuszu jest neoliberalny populizm. Siła większości jest po neoliberalnej stronie, więc zmiana potrzebna wszystkim kobietom nieheteronormatywnym nie dokonuje się. Marzy mi się Centrum Lesbijek na Kongresie Kobiet, bo to lesbijki powinny być tu w centrum zainteresowania, a nie ogólnie środowisko LGBTQ+. Proponuję tu panele w obszarze tematów: lesbianizm vs feminizm, lesstoria/archiwum lesbijskie, lesbijska kultura, aktywistki lesbijskie/lesbian empowerment, lesbijski a macierzyństwo… Lesbijki od początku aktywnie działają na rzecz równości kobiet i nic z tego nie mają, w kluczowych momentach są nadal nieuznawane przez inne kobiety, solidarność tu nie działa. Dla mnie to jest wyzysk potencjału lesbijek – zupełnie podobnie, jak mężczyźni wykorzystywali i wykorzystują kobiety, dla zbijania własnego kapitału społecznego, politycznego – to właśnie ma tu miejsce. Niesamowite jest dla mnie, jak wiele treści powtarzamy po feministkach, ale w lesbijskim kontekście. Gdyby w feministycznych tekstach zamienić słowo “kobieta” na “lesbijka”, a po drugiej stronie do słowa “mężczyzna” dodać: gej, kobieta heteroseksualna lub nieheteronormatywna, ale o patriarchalnym umocowaniu to, mamy historię lesbijskiej opresji. Nasuwa się pytanie, czy i dlaczego lesbijka jest naprawdę, aż tak niebezpieczna – jest zagrożeniem dla mężczyzn, gejów, kobiet i o zgrozo, dla samych lesbijek – że ruguje się ją skutecznie ze społecznej przestrzeni, nie zauważa, nie docenia, wypycha na margines, a następnie oskarża o niewidoczność? – Niestety wykluczenia sprawnie się tu mnożą i piętrzą! Jako lesbijska aktywistka, feministka czuję się zdradzona, czuję się ofiarą tego lęku przed lesbijkami, które mogą “wszystko” zepsuć! Parafrazując Kazimierę Szczukę, zadam jeszcze jedno, złożone pytanie: zatem co mam robić ja, człowiek pochodzenia lesbijskiego, żeby mój głos był uznany, żebym była uznana w swojej indywidualności, ale również we wspólnotowości, czy mam nieustannie zapominać o swoich lesbijskich potrzebach w imię wspólnej sprawy? – Jakiekolwiek domaganie się tego uznania jest niezmiennie odbierane jako przesadne. Domagam się uparcie sprawiedliwego traktowania wszystkich lesbijek, a nie tylko tych z kręgu względnego prestiżu! Nie chcę już czekać, nie mam już na to czasu – nie chcę być już dłużej zakładniczką przeszłości i przyszłości!

AM: Ale wciąż jesteś, w całym tym systemie istnieje wiele sposobów, by oczekiwana zmiana się nie dokonała. Dzieje się to przez drobne, praktycznie niedostrzegalne akty, które można odczuwać jako mobbing. Niby nic się nie zdarza, trudno to udowodnić, fuckupy zawsze można uzasadnić tzw. czynnikami zewnętrznymi, tylko jakoś to wszystko dotyczy lesbijek. To bywa naprawdę dotkliwe i nie pozwala wydostać się z zaklętego kręgu, o którym mówiła Agnieszka. Czy to hipokryzja, czy wspomniany przez Monikę indiański syndrom?

MR: Czynniki zewnętrzne to moje ulubione wymówki. To, co nam czasem nie pozwala zorganizować wydarzenia, to niemoc organizacyjna NGO’sów, ludzkie ograniczenia, brak miejsc, pieniędzy na projekty, konflikty personalne, czasem sztampowa poprawność polityczna, zwykłe niedogadanie, nieporozumienia, mało lesbijskich zgłoszeń etc. Coraz częściej jest też tak, że musisz wyprodukować, zaproponować, zorganizować – często w obcym mieście – swoje wydarzenie, zapłacić za podróż, zaprezentować, posprzątać etc. Jak nie chcesz, nie możesz tego zrobić, nie ma cię – jesteś niewidoczna. I to ty jesteś za to odpowiedzialna, bo nie podołałaś. Inni umieli. Co mogę zrobić, kiedy słyszę takie argumenty? Nic. Nikt nie jest winny, stało się. A efekt? Nie ma lesbijskiego wydarzenia. Co jest pod spodem? Dla mnie to brak przede wszystkim motywacji, by lesbijskie propozycje pokazywać. Nie ma też wewnętrznej środowiskowej zinternalizowanej parytetowości w środowisku LGBTQ+, o czym mówiła Agnieszka Frankowska. Lesbijskie propozycje są to są, nie ma to nie ma, wciąż się słyszy, że powinny być, ale nie ma determinacji, żeby ich szukać lub je porządnie promować.

AM: Utrwalony sposób widzenia sprawia też, że mamy wydarzenia uznane za ważne i uznane za nieważne. Ale jakie jest kryterium? Nie wiadomo. Od 20 lat zadaje sobie to pytanie. Marzę o tym, by przestać je zadawać. Ale się nie da, bo znowu ostatnio na jednym z forów dyskusyjnych pojawiła się sugestia, żeby selekcjonować informację, bo forum miało być miejscem na ważne informacje. Ale jakie to te ważne? Informacje o poczynaniach polityków, skandalach społecznych, aktach homofobii? Oczywiście, bez dyskusji. Ale po co promować jakieś lesbijskie rysowniczki? Niech znajdą sobie do tego odpowiedniejsze miejsce. Tu jest istota rzeczy. “My tu załatwiamy ważne sprawy, znacie stawkę”. Właśnie dlatego że znamy, nie możemy pozwolić, by nas cenzurowano. I spychano na margines w imię “wyższych celów”.  Szczęśliwie, tym razem dobrze się skończyło, nie doszło do podziału, a tym groziło dzielenie informacji na ważne i mniej ważne. Jeśli jednak dochodzi do podziału, to lesbijskie tematy znajdują w worku z tymi nieuniwersalnymi i lądują w grupie specjalistycznej. To znowu ogranicza naszą widoczność.

AF: Jest jeszcze jeden sposób uniewidaczniania. Syndrom “etatowej lesbijki”. Zwykle jest to jedna, dosłownie jedna lesbijka, która ma mówić za nas wszystkie. Najgorzej, że często to jest ta sama lesbijka. W różnym czasie to inna osoba, ale zasada pozostaje. Podkreślam tylko, że nie jest to atak osobowy, a opis stanu rzeczy. Taka sytuacja to oczywiste przekłamanie, bo nie ma lesbijki, która ma pełną wiedzę na każdy temat i może prezentować wszystkie perspektywy. Tę etatowość wykorzystuje zarówno mainstream jak i nasza społeczność. To zwyczajnie ogranicza liczbę lesbijek w przestrzeni publicznej.

MR: Te etatowe lesbijki czasem też rezygnują, bo są obciążone odpowiedzialnością za nas wszystkie, “obrywają” też za nas wszystkie. Kiedyś Roma Cieśla, jedna z pierwszych aktywistek po 89 roku, powiedziała, że wycofała się z aktywności w przestrzeni publicznej, bo miała dość permanentnej krytyki. Zawsze ktoś jest niezadowolony. Zwykle dlatego że to, co zrobiłaś nie uwzględnia wszystkich, albo nie przypomina tego, co znamy z telewizji, co robi świat za duże pieniądze. Jeśli film, to od razu oscarowy, jak książka to na miarę nagrody Nike, jak teatr to Narodowy. Reszta nic niewarta.

AF: Jak już mówimy o wycofywaniu się lesbijek, to jeszcze jedna kwestia… Dotyczy kobiet nieheteronormatywnych, które chcą jednak działać w grupach LGBTQ+ i zgadzają się z mainstreamową strategią. Te lesbijki też nie mają łatwo, najchętniej działają w obszarze związanym z tęczowymi rodzinami, bo tam mogą działać po swojemu, w kobiecej energii, bo tam kobieta – paradoksalnie również lesbijka – “naturalnie” pasuje z kulturowego rozdania. Ten obszar jest niestety sfeminizowany i tym samym zagarnięty przez lesbijki – w każdym razie można to tak ocenić – zresztą ze szkodą dla społeczności w szerszym znaczeniu, bo i geje i lesbijki na tym tracą. Powiedziałabym, że lesbijki często zadowalają się tym obszarem, choć niektóre interesuje tylko temat tęczowych rodzin i wówczas to jest ok. Zasadniczy problem pojawia się, gdy lesbijki chcą być liderkami społeczności – są oczywiście chwalebne wyjątki, ale  zazwyczaj pojawia się zagrożenie dla gejowskiej agory. Te dziewczyny się często wycofują, przegrywając walkę i jest to dla nich traumatyczne doświadczenie, o którym często nie mają siły rozmawiać. Pisze o tym Ewa Graczyk w tekście, który tu przywołujemy i który był naszą inspiracją. Profesorka, ale i rewolucjonistka Ewa Graczyk głosi również hasło, w herstorycznym kontekście: “Chcemy całego życia!”  i ja – jako lesbijka się pod nim podpisuję!

MW: Nie do końca zgadzam się z tym, co mówisz, Agnieszko, w związku z tematem Tęczowych Rodzin, ale to dobrze (śmiech). Oznacza to, że nie jesteśmy jednorodne i jest w naszej rozmowie przestrzeń na różne perspektywy i tego samego chciałabym dla lesbijek w środowisku LGBTQ+. Temat dostępności, podziału ról i kobiece liderowanie w organizacjach to temat na oddzielną rozmowę. Zwłaszcza że ostatnio zaczynają wybrzmiewać pomysły liderowania i programowania wszelkich działań kobiet nieheteronormatywnych. W Lepiej późno niż wcale, audycji wzmacniającej tezę wywiadu replikańskiego, właśnie to usłyszałam. Co o tym myśleć? Z jednej strony koncentracja sił, a z drugiej strony takie podejście grozi zagarnięciem i modelowaniem postaw. Wszystko zależy od tego, kto chce liderować i jak się za to weźmie.

AM: Dla mnie ta wypowiedź jest niepokojąca. To strategia systemowa, która – spodziewam się – wykluczy kobiety, które nie pasują do „ustalonej koncepcji”. Możemy spodziewać się pomocy odpowiednich facylitatorów. Oni już nam wszystkim odpowiednio w głowach poukładają. To zawsze pachnie asymilacją. A mnie interesuje integracja. Przyglądanie się i budowanie z tego, co jest. A nie budowanie wizerunku według schematu. Już drżę.

MR: Powoli podsumowując naszą rozmowę, myślę, że te przykłady, które przywoływałyśmy, można by potraktować jako incydenty, zwykłe kłopoty projektowe, ale są ich setki. Na dodatek powtarzają się. Każda z nas spotkała się z nimi wielokrotnie. A że w znacznym stopniu działamy pojedynczo, to systematyczne ich stosowanie eliminuje osoby mniej odporne. W końcu na polu zostaną dostosowani/dostosowane, podłączone pod organizacje. Reszta odpadnie. To naprawdę nie wygląda na przypadek, to ukryte mechanizmy, które generują poważne straty, które dają znowu efekt niewidoczności lesbijek.

MW: Pozbądźmy się awanturnic, będzie spokój, poprawi się osławiona „dobra” atmosfera. Czy myślicie więc, że w ogóle możliwe jest porozumienie? Według mnie konieczne jest wzajemne zrozumienie, jednak musielibyśmy razem działać bardzo progresywnie, odrzucając populistyczne metody działania. Tutaj potrzebna jest wspólna, głęboka analiza sytuacji. Głębokie przemiany i procesy, które niejednokrotnie będę się działy na poziomie indywidualnym u niektórych osób, a to jest wyjątkowo trudne. Dopóki nie rozbroimy patriarchalnej bomby, to nic się nie zmieni. Mam wrażenie, że dopóki ktoś/ktosia się nie zgłosi na samobójczą misję, to porozumienie nie będzie miało szansy powodzenia. Mam poczucie, że uwagę osób zanurzonych w mainstreamie i aspirujących do niego, można przyciągnąć tylko w sposób radykalny. Taki, który na chwilę odwróci uwagę od zasięgów, ścianek, lajków i tęczowych cukierków. Moja niezgoda na taki stan rzeczy jest większa niż strach przed tym, jak zareaguje tęczowe środowisko. Tak bardzo zależy mi na zmianie, że ostracyzm wydaje się być małym dyskomfortem. Ale może się mylę?

AM: Niestety Ewa Graczyk w tekście Kobiecy desant na patriarchalna agorę, który nam wszystkim wiele uświadomił, jasno mówi, że się nie mylisz i nic nam się nie wydaje. Zapowiada się trudna robota na lata. Dialog nie jest wcale łatwy, bo porozumienie musi być naprawdę równościowe. Trudno jednak mówić o dialogu, gdy każda niezgoda na status quo oznacza hejt. Trudno uwierzyć w dobre intencje, kiedy widziałyśmy, ile za zachętami do współpracy kryje się agresji i pogardy. Bo jak inaczej interpretować opinie o lesbijskach jako ofiarach “uczepionych” gejów, roszczeniowych, nieodpowiedzialnych, niezdolnych lub leniwych. Czy taka opinia potwierdza chęć poprawy komunikacji? Dla mnie nie. Rozumiem emocje wynikające z sytuacji, ale to coś więcej, to przekonanie o naszej nędznej kondycji. Ja jestem ostrożna, bardzo chętnie dialog, a nie jego pozory, które mają nas zaprowadzić do założonego – bez nas – celu. Ty, Agnieszko, od razu w ripoście zapraszałaś do dialogu, proponując parytety w Replice i co się stało?

AF: Moja propozycja parytetów czy kwot pojawiła się jako reakcja na postulowaną niewidzialność. Wydawało mi się, że to oczywiste, że geje rozumieją tę potrzebę, deklarują się też feministycznie. Ale moja propozycja potraktowana została jako dowód niesamodzielności, zagrożenie dla jakości gazety, zamach na wolność słowa i rozwiązanie systemowe, które jest dyktaturą. Parytet to oczywiście wielkie utrudnienie, ale wtedy geje musieliby szukać z nami kontaktu, dopytywać o projekty, wydarzenia, twórczynie – wówczas byłby dialog. Teraz go nie ma. Jeśli już – to incydentalny, pozorny.

Chciałabym, żeby media, które mówią, że nas reprezentują, były bardziej przystępne. Żeby współpraca z nimi była zdrowa, żeby nie musiała opierać się na wyrzekaniu się siebie w imię dopasowywania. Chciałabym, żeby taki magazyn, jak Replika, oficjalnie wystosował na swoich łamach ogłoszenie zapraszające dziewczyny do współpracy. Niestety, obecnie sytuacja jest wyjątkowo trudna, ponieważ przy poczuciu braku szacunku, ciężko się przemóc, żeby rozmawiać z kimś, kto nie traktuje cię równościowo. Bez zniesienia tej bariery dobra współpraca nie jest możliwa. Bez szacunku nie da się skutecznie porozumieć. Ale jesteśmy otwarte na rozmowę.

AM: Dlatego chcemy rozpocząć cykl wywiadów i innych tekstów, w których chcemy przyjrzeć się przyczynom sytuacji, w której nie można pozbyć się stereotypu niewidoczności lesbijek. Nie udało nam się poruszyć wszystkich wątków, o wielu po prostu nie wiemy. Będziemy się dowiadywać: jak można zmienić rzeczywistość, gdzie jest nasze miejsce? Chcemy mówić o lesbijskiej aktywności, uwzględniając wszystkie jej aspekty, te jawne i te ukryte. Rozciągamy naszą uwagę między konspirą a inspirą. Będziemy pytać, rozważać, planować.

MW: Tak więc z czapek niewidek, których mamy dużo, szyjemy żagle i wypływamy na ocean doświadczeń kobiet nieheteronormatywnych. Zapraszamy do dialogu, również osoby mające odmienną płeć i zdanie niż my. Porozmawiajmy. Otwieramy kolejną przestrzeń na głos kobiet nieheteronormatywnych. Imienny i anonimowy.

AF: Przypomnijmy, że takich miejsc dla kobiet nieheteronormatywnych jest już sporo w necie. To materiały archiwalne i nowości z naszego świata. Na fan page O’LESS Festiwalu informacje o polskiej sztuce lesbijskiej, na Stefie Les* o kulturze, polityce, społeczności, na A kultura LGBTQ+ nie poczeka! archiwa kulturalne, na Kobiety Kobietom i Kobieta Nieheteretonnormatywna można znaleźć wszystkie aktualności. Zaglądajcie!

MR: I jeszcze ja dorzucę coś od siebie – kobiety, dziewczyny to jest miejsce na dialog – nikt cię tu nie będzie cenzurował ani kazał ci się autować – ważny jest Twój kobiecy nieheteronormatywny głos. Dasz go też w swojej sprawie! Czego my nie powiedziałyśmy, powiedz Ty. Tylko tak może drgnąć mur. Brzmi to jak manifest? Ale przecież taki miałyśmy cel – dziewczyny, czyż nie?

lesbijska konspira-manifest-big

LESBIJSKA INSPIRA. MANIFEST.

Dlaczego lesbijska kultura i aktywizm spychane są w cień? Czy niezależnie od nakładów energii, czasu i pracy mamy zostać na uboczu ze względu na kulturową pozycję kobiet w naszym kraju?  Dlaczego mówi się o nas – lesbijkach, że jesteśmy leniwe, same sobie winne, że nie wstajemy z kanapy? Dlaczego te, które chcą być widoczne, tworzą i działają – nie są widziane przez tęczową społeczność? A skoro nie widzą nas potencjalni sprzymierzeńcy, to w jaki sposób mają nas dostrzec osoby spoza tęczowego środowiska?

MAMY DOŚĆ nazywania głosu niezgody – rebelią i sprzeniewierzeniem się ładowi społeczności LGBTQ+. Otwierając dyskusję o sytuacji kobiet nieheteronormatywnych, nie wypowiadamy wojny, a przypominamy o uznanych wspólnie prawach równościowych. Nie chcemy wchodzić w przemocowy język konkurowania. Oczekujemy rozmowy. To nie jest walka o podium. Nie ma podium, jest przestrzeń, w której jest miejsce dla nas wszystkich.

MAMY DOŚĆ patriarchalnych mechanizmów. Część lesbijek ten wzorzec realizuje – z niewiedzy, ze strachu, z potrzeby przynależenia do wspólnoty, a może z wyboru? My tego nie wybieramy. Nie jesteśmy grzecznymi dziewczynkami, które – gdy pozostaną grzeczne – zasłużą na dopuszczenie do głosu. Ale czy to nadal będzie nasz głos, skoro zmuszone jesteśmy odciąć wszystkie treści, niewygodne dla reszty dbającej o pozorny ład.

MAMY DOSYĆ traktowania lesbijek jako osób mniej zdolnych, mniej odpowiedzialnych, mniej samodzielnych, które trzeba kontrolować i ktorym trzeba wskazywać rozwiązania. Nie damy się programować ani formatować. Droga, którą przeszli geje, nie musi być drogą lesbijek. Podkreślamy, że charakter działania kobiet jest często inicjujący, kolektywny, niszowy, incydentalny. Nie zmniejsza to wartości, jaką ze sobą niesie.

MAMY DOŚĆ słuchania, że jedynie mainstream daje możliwość zaistnienia w świadomości społecznej. Mainstream nie pokazuje szerokiej perspektywy, to sztuczny kanał, który oferuje widzenie zawężone, tyle tylko, że to widzenie nazywane jest uniwersalnym. Doceńmy przestrzeń kultury LGBTQ+. To bezcenny teren eksperymentu, który pokazuje naszą odmienność, oryginalność, nie tylko wyrażoną przez wielobarwność strojów i różnorodność preferencji seksualnych. Kultura kobiet nieheteronormatywnych rozwija się w znacznej części poza głównym nurtem i nie dlatego, że jest zła, czy jest jej mało. Częściowo dlatego, że szuka innych rozwiązań i nowego języka, częściowo dlatego, że nie chce podlegać uniwersalnym normom i ocenom, częściowo z braku siły, by walczyć z patriarchalnym systemem.

MAMY DOŚĆ wmawiania nam, że wybawieniem dla wszystkich kobiet nieheteronormatywnych jest neoliberalizm. Chcemy wybierać swoje rozwiązania, zachować swoją odrębność i na równych prawach współtworzyć rzeczywistość polityczno-społeczno-kulturalną. Chcemy opowiadać o niej swoimi słowami. Jesteśmy dumne ze swojej odmienności, kolorytu i doświadczeń – dają nam to siłę. Integracja tak – asymilacja nie.

MAMY DOŚĆ emocjonalnego dystansu wobec jawnych i niejawnych nadużyć wobec praw równościowych. Na emocje każdej/ każdego z nas musi być miejsce.

MAMY DOŚĆ traktowania naszych żądań parytetu jako dowodu niesamodzielności, jako zagrożenie dla jakości, zamach na wolność słowa i rozwiązanie systemowe, które jest dyktaturą. Parytet to najprostszy mechanizm równościowy, który zmusza do uwzględniania, choćby z wysiłkiem, praw kobiet nieheteronormatywnych.

MAMY DOŚĆ selekcjonowania informacji. Zadaniem dziennikarskim i archiwistycznym mediów środowiskowych LGBTQ+ jest informowanie o wszelkich aktywnościach kobiet nieheteronormatywnych na zasadach równościowych.

MAMY DOŚĆ presji autowania. Chcemy autować się wtedy, kiedy czujemy się bezpieczne i kiedy czujemy, że to jest nam potrzebne. Ale możemy też się nie autować. Nawet kiedy wypowiadamy się anonimowo, nasz głos ma wagę, bo poparty jest naszym doświadczeniem.    

Korekta: Maja Korzeniewska

—————————————————————

Damski Tandem Twórczy.  (Agnieszka Małgowska & Monika Rak)
Działa od 2009 roku. Współtworzy_ł projekty: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014-2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2016) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów, od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (opery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, watki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Stowarzyszenie Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (od 2017).

Agnieszka Małgowska – lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka
Monika Rak – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

Agnieszka Frankowska – urodzona 8 marca; lesbijka / feministka / aktywistka / spółdzielczyni / poetka / osoba z niepełnosprawnością / przez lata zaangażowana w działania poznańskiego Stowarzyszeniu Kobiet Konsola / współorganizatorka pierwszego Marszu Równości w Poznaniu (2004) oraz jego kolejnych edycji / założycielka poznańskiej Wyspy Kobiet (2011 – 2013) / obecnie członkini Partii Razem.

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni / założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

——————————————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.   Manifest
1.   ManifestInstant. 
2.   Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry.
3.   Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu
1.  Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota.
2.  Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.  Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo

4Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.  Potrzebne są niehetero bohaterki. 
Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.  Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus.
7. 
Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.  Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik
9.  Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13. Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15. Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
V.  EL*C. Wieden 2017
1.  Magdalena WielgołaskaOdzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2. Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4. Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie. 
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.

.
VI. EL*C. Kijów 2019
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.
.
BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

—————————————–

Aktualne wiadomości na temat projektu znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!
.

loga_les

————————————————————————

Warszawa 26.08 | Warsztaty dla par kobieco-kobiecych

warsztaty.dla.parKK

Warsztaty dla par kobieco-kobiecych (26 sierpnia 2017, g. 10.00-17.00)

Feminoteka i Grupa Q zaprasza do udziału w warsztatach dla par kobieco-kobiecych.

Warsztaty mają na celu pomoc parom w:

– zrozumieniu potrzeb i emocji bliskiej osoby oraz własnych potrzeb i emocji w relacji,

– budowaniu otwartej, skutecznej komunikacji w związku,

– przeciwdziałaniu nudzie i rutynie,

– pracy nad przezwyciężeniem kryzysu, nad rozwiązaniem konfliktów,

– budowaniu harmonijnej relacji, opartej na zaufaniu i zrozumieniu.

Podczas warsztatów będziemy szukać odpowiedzi na pytania:

  • Co jest dla nas najważniejsze w związku?
  • Co każda z nas ceni najbardziej w naszych relacjach?
  • W jakim kierunku razem zmierzamy?
  • Jakie są nasze potrzeby?
  • Jak o nie dbamy?
  • Jakie są nasze wspólne wartości?
  • Jak możemy usprawnić naszą komunikację?
  • Jak możemy pokonać kryzys?

Warsztaty składają się z 2 części:

  1. Część ogólna- wiedzowo-warsztatowa – dla wszystkich chętnych par – 8 godzin warsztatowych (ograniczona liczna miejsc!)
  2. Opcjonalna część indywidualna dla każdej z par – 1,5 godzinne spotkanie konsultacyjno-warsztatowe z psycholożką mające na celu pogłębienie kompetencji do pracy nad specyficznymi wyzwaniami w związku. Spotkanie odbędzie się w wybranym przez parę terminie.

Warsztaty są bezpłatne.

Miejsce: Fundacja Feminoteka, ul. Mokotowska 29a (wejście od ul. Marszałkowskiej 34/50 do samego końca w podwórzu)

Warsztaty oraz konsultacje prowadzi Justyna Bułdys, psycholożka, trenerka, coach z 14-letnim doświadczeniem w pracy warsztatowej, indywidualnej oraz z parami. W latach 2012-2017 pracowała jako psycholożka, trenerka i coach w Lambdzie – Warszawa. Pisze i koordynuje projekty dla kobiet nieheteronormatywnych.

 

Zgłoszenia na warsztaty pod adresem [email protected] do 24.08.

Turniej tenisowy LGBT – Chillli Tennis Open już w sierpniu 2017!

chilli_tenisStowarzyszenie Klub Sportowy Chillli zaprasza na siódmą już edycję pierwszego w Polsce turnieju tenisowego LGBT – Chillli Tennis Open, którego jest organizatorem:

3 sierpnia, czwartek – rejestracja,

4 sierpnia, piątek, pierwszy dzień na kortach,

5 sierpnia, sobota, drugi dzień na kortach; po rozgrywkach zapraszamy na imprezę:

CLUB HAH KATOWICE  

6 sierpnia, niedziela. ostatni, najważniejszy dzień rozgrywek. Finały.

 

Bieżące informacje znajdziecie na Facebooku oraz stronie: chillli.pl

REJESTRACJA – > GLTA 

***

Stowarzyszenie „Klub Sportowy Chillli” organizuje zawody, turnieje oraz integracyjne wyjazdy, które mają na celu rozwijanie pasji sportowych. Upowszechnianie, promocja kultury fizycznej, budowanie motywacji poprzez sport u osób dyskryminowanych ze względu na orientację seksualną – to główny cel stowarzyszenia. Czynne uprawianie sportu pomaga budować pewność siebie u osób LGBT oraz przyczynia się do lepszego odnalezienia się w świecie, gdzie często można doznać nieprzyjemności związanych z wykluczeniem i brakiem tolerancji. Swoim działaniem Chillli udowadnia, że poprzez sport i zdrową rywalizację można żyć w przyjaźni z osobami o innych orientacjach seksualnych. Sprawia, że nikt, niezależnie od wyznawanej wiary, koloru skóry czy orientacji seksualnej, nie będzie czuć się odrzucony.
Stowarzyszenie prowadzi sekcje: siatkówki, tańca towarzyskiego, tenisa, oraz zajęcia pływackie. Cyklicznie organizuje również spływy kajakowe, które cieszą się ogromną popularnością.
Chillli prowadzi też grupę wsparcia, która, w razie potrzeby, m.in. pomaga dotrzeć do terapeutów. Przeciwdziała również formie dyskryminacji, którą jest wykluczenie ze względu na status materialny – dofinansowuje udział w turniejach sportowych, składkach na wynajem sal itp. osobom, które bez tej pomocy pozbawione byłyby możliwości treningów, a co za tym idzie – wykluczone podwójnie.
Kluczowe przedsięwzięcie to organizowany przez nas już po raz siódmy Międzynarodowy turniej Chillli Tennis Open (CTO). CTO należy do cyklu turniejów rozgrywanych w ramach Międzynarodowej Organizacji Tenisa GLTA, zrzeszającej miłośników tego sportu wśród osób społeczności LGBT na całym świecie. Impreza ta co roku dostarcza ogromnych emocji tak samo na kortach, jak i na trybunach, a nam pozwala wymienić doświadczenia z zakresu organizacji i działań podobnych stowarzyszeń z całego świata. W tegorocznej edycji turnieju swój udział potwierdzili zawodnicy- amatorzy z Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Belgii, Holandii, Włoch, Indonezji, Irlandii, Szwajcarii i USA oraz oczywiście Polski.

III Trójmiejski Marsz Równości i Trójmiejskie Dni Równości

Zapraszamy na III Trójmiejski Marsz Równości – 27 maja 2017, godzina 15:00 oraz Trójmiejskie Dni Równości, które rozpoczynają się 20 maja.

nagłowek

W tym roku idziemy pod hasłem: „Miłość! Nie wojna”. Organizatorem jest Stowarzyszenie na Rzecz Osób LGBT Tolerado.

W tym roku idziemy pod hasłem „Miłość! Nie wojna”. Społeczeństwo polskie jest w ostatnim czasie wyjątkowo podzielone. Zapomnijmy na chwilę o politycznych sporach. Skupmy się wokół jednej wartości wspólnej nam wszystkim – miłości. Niech w tym jednym dniu nie dzieli nas wiara, poglądy, marzenia, idźmy wspólnie pod hasłem miłości. Każdy człowiek ma prawo kochać i być kochanym – bez względu na pochodzenie etniczne, rasę, religię czy orientację seksualną. Miłość! Nie wojna.

Marsz jest częścią Trójmiejskich Dni Równości trwających 20 do 28 maja. W programie żywa biblioteka, pokazy filmów, koncerty, przedstawienie teatralne, wielki piknik oraz spotkania i debaty.  Wśród gości m.in. Ewa Hołuszko, jedna z liderek Solidarności i pochodzący z Trójmiasta były dostojnik watykański ksiądz Krzysztof Charamsa.

Co więcej w tym roku Trójmiejskie Dni Równości połączone będą z konferencją Europejskiego Forum Chrześcijańskich Grup LGBT zrzeszającego wierzące osoby LGBT z całej Europy. Wśród nich również pastorzy i pastorki o orientacji homoseksualnej. Przedstawiciele Euroforum wezmą udział w sobotniej debacie przed Marszem. Następnie dwustu zagranicznych gości z całej Europy dołączy do Marszu Równości. W niedzielę planowana jest także ekumeniczna msza.

Marsz organizujemy z myślą zarówno o osobach LGBT, jak i  przedstawicielach heteroseksualnej większości, którym bliskie są idee społeczeństwa równego, w którym prawa człowieka będą w pełni respektowane. Dla osób LGBT jest to szansa, by przynajmniej raz w roku w ten sposób pokazać, że także są obywatelami tego kraju, ale mimo wszystko są pomijani przez prawo. Związki partnerskie lub małżeństwa zostały przyjęte w większości krajów europejskich, także o korzeniach katolickich – w Irlandii, Włoszech czy Hiszpanii. Nie ma powodu, aby prawo nie chroniło miłości dwojga ludzi tej samej płci także w Polsce.

Kontakt: Marta Magott 883 129 426, Nikodem Mrożek 530 809 319

Strona internetowa:, www.facebook.com/toleradostowarzyszenie

 

Program Trójmiejskich Dni Równości

20.05| sobota

13:00 | początek pod Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia” | Gdańsk | Jaskółcza 1
Spacer trasą: „Ryk tęczowego lwa” – miejsca związane z kulturą LGBT z komentarzem Ryszarda Kisiela, niezwykłego gawędziarza i znawcy wszelki sekretów trójmiejskich gejów i lesbijek

16:00 – 23:00 | Galeria Guntera Grassa | Gdańsk | ul. Szeroka 34/35
Żywa Biblioteka: Niepowtarzalna okazja, by porozmawiać z osobami z grup dyskryminowanych i wykluczonych. Przyjdź i poznaj ich historie.

22.05 | poniedziałek

18:00 | Świetlica Krytyki Politycznej w Trójmieście | Gdańsk | ul. Nowe Ogrody 35, II p.
Pokaz filmu „L.Poetki”, który opowiada o poezji pisanej przez kobiety nieheteroseksualne. W czasie spotkania wspólnie z twórczyniami filmu Moniką Rak i Agnieszką Małgowską będziemy rozmawiali na temat specyfiki poezji lesbijskiej. Spotkanie poprowadzi prof. filologii polskiej Ewa Graczyk.

23.05 | wtorek

18:00 | Sopoteka | Sopot | ul. Tadeusza Kościuszki 14
Spotkanie z byłym watykańskim dostojnikiem księdzem Krzysztofem Charamsą wokół jego najnowszej książki „Kamień węgielny. Mój bunt przeciw hipokryzji Kościoła”. Spotkanie poprowadzi Marta Abramowicz, autorka bestselleru „Zakonnice odchodzą po cichu”.

24.05 | środa

18:00 | Świetlica Krytyki Politycznej w Trójmieście | Gdańsk |ul. Nowe Ogrody 35, IIp.
Pokaz filmu „Paris is burning” opowiadającego o początkach kultury Drag Queen. Po filmie zapraszamy do dyskusji o szerokim znaczeniu Drag z Bartoszem Górskim, dr Anną Kłonkowską oraz Katarzyną Dułak.

25.05 | czwartek

18:00 | Teatr BOTO| Sopot  | Bohaterów Monte Cassino 54B
Przedstawienie teatralne pod tytułem „Moje życie królicze” autorstwa i w reżyserii Miry Izaeli Morskiej. Sztuka opowiada o zwyczajnym życiu pary lesbijek, które w zabawny sposób ukazują swoje postrzeganie świata. W rolach głównych Adrianna Kucner, Daria Marzec i Dagmara Broniecka. Na wydarzenie obowiązują wcześniejsze zapisy.

26.05 | piątek 19.00 |  Europejskie Centrum Solidarności | Gdańsk | pl. Solidarności 1
Pokaz filmu dokumentalnego „Ciągle wierzę” o Ewie Hołuszko, wcześniej Marku Hołuszko, współtwórcy Solidarności, delegacie na I Zjazd, a w czasie stanu wojennego – działaczu konspiracji. Po projekcji rozmowa z bohaterką filmu, którą poprowadzi redaktor Marcin Dzierżanowski.

21.00 | Red Light Pub | Gdańsk | ul. Piwna 28/31
Before Party. Impreza w czasie której wystąpią DJ Asq oraz Julita Zielińska

27.05 | sobota

12.00 |  Europejskie Centrum Solidarności | Gdańsk | pl. Solidarności 1
Międzynarodowa debata: „Mówią, że to nie jest miłość, że tylko tak się zdaje nam… Kościoły chrześcijańskie a osoby LGBT”. Jak to się stało, że w Kościołach protestanckich są pastorzy-geje i kobiety-pastorki? A biskupka Sztokholmu wychowuje syna razem ze swoją żoną? Co takiego się stało, że w krajach protestanckich akceptacja dla osób homoseksualnych jest najwyższa w Europie? W dyskusji udział wezmą: Wielie Elhorst, pastor Kościoła protestanckiego w Holandii, oficjalny duszpasterz społeczności LGBT w Amsterdamie, Irene Schwyn, pastorka Kościoła reformowanego w Szwajcarii oraz Paweł Dobrowolski, jeden z pomysłodawców i twórców kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju” mówiącej o potrzebie szacunku pomiędzy katolikami a osobami LGBT. Prowadzenie: Marta Abramowicz, autorka książki „Zakonnice odchodzą po cichu”

13.00 | Gdańsk | Plac zebrań ludowych
Plenerowy piknik w czasie którego będzie można skorzystać z bogatej oferty punktów gastronomicznych, odwiedzić miasteczko organizacji pozarządowych, pobawić się przy muzyce a także wziąć udział w jednej z wielu innych atrakcji!

15.00 | Gdańsk | Plac zebrań ludowych
III Trójmiejski Marsz Równości

22:00 | HaH Sopot | Sopot| ul. Mamuszki 21
Wielki After z show przygotowanym przez Drugą M.

 

Na wszystkie wydarzenia z wyjątkiem Imprezy After WSTĘP WOLNY.

Na czwartkowy pokaz teatralny będą obowiązywały wcześniejsze zapisy.

Tegan i Sara zakładają fundację LGBTQ dla kobiet

Autorka tekstu: Anna Cafolla
Źródło tekstu i zdjęcia: Dazed

Tegan i Sara zakładają fundację LGBTQ dla kobiet
Organizacja zobowiązuje się do „walczenia o ekonomiczną sprawiedliwość, zdrowie i przedstawicielstwo”

tegan i sara

 

Tegan i Sara stanowią duet, który wykorzystał swoją muzyczną platformę, by stać się głosem wołającym o społeczną sprawiedliwość. Teraz dziewczyny założyły fundację LGBTQ, Tegan and Sara Foundation, działającą na rzecz kobiet i dziewczyn.

Bliźniaczki zaczęły pracować nad fundacją podczas trasy promującej ich najnowszy album, Love You to Death. Według treści listu opublikowanego wczoraj na ich stronie, muzyczki spotkały się z aktywistami, badaczami, prawodawcami i organizacjami charytatywnymi LGBTQ w celu uformowania organizacji.

– Dowiedziałyśmy się, że brak federalnego finansowania dla usług LGBTQ, ograniczone szkolenia dla lekarzy o potrzebach ich pacjentów LGBTQ  i dotkliwa dyskryminacja w miejscu pracy, nieporównywalnie częściej dotyka kobiet – możemy przeczytać w liście, którego autorki wskazują na nierówności odczuwane przez kobiety o kolorach skóry innych niż biały, a także odłamy transseksualistek i lesbijek – Przede wszystkim zrozumiałyśmy, że kobiety i dziewczyny LGBTQ w przeważającej mierze czują się odrzucone i pozostawione samym sobie.

Inspirując się Audre LordeProject, GLAAD i LGBT Centra, Tegan and Sara Foundation „będzie walczyć o ekonomiczną sprawiedliwość, zdrowie i przedstawicielstwo kobiet i dziewczyn LGBTQ”. Kierując się wartościami „feministycznymi, rasowej, społecznej i  płciowej sprawiedliwości”, fundacja będzie stawiała czoła „represyjnemu ustawodawstwu nadchodzącej administracji Trumpa”.

Przeczytaj cały list list Tegan and Sara tu i wesprzyj fundację Tegan and Sara Foundation.

 

Tłumaczenie: Wojtek Karaś
Korekta: Klaudia Głowacz

Niech Święta w tym roku obejmą również osoby LGBTIQ

Źródło tekstu i zdjęć: Vox Feminae

tekst 2

Stowarzyszenie Zagreb Pride, Lesbijska organizacja Rijeka Lori i Trans Aid Hrvatska, na konferencji prasowej 16 grudnia przedstawiły kampanię Sve što želimo za blagdane je ljubav svima (Wszystko czego chcemy na święta to miłości dla wszystkich). Na platformie internetowej Sretno.eu można stworzyć samemu lub wybrać gotowe wzory spersonalizowanych pocztówek świątecznych.

Wedle zasady uczynione dobro powraca przedstawiciele/lki społeczności LGBTIQ w Chorwacji zdecydowali/ły się na Święta –  czas miłości i pokoju – zaproponować wszystkim ludziom dobrej woli przekaźnik dobrych życzeń, akceptacji i szczęścia.

Pracę platformy zaprezentował Marko Jurčić, koordynator programowy Zagreb Pridea, wysyłając pierwszą świąteczną pocztówkę z dobrymi życzeniami ministerce demografii, rodziny, młodzieży i polityki socjalnej, Nadi Murganić, proponując przy tym:

Wbrew smutnym statystykom, które mówią o braku akceptacji, wykluczeniu i wyobcowaniu. Brzydkim wiadomościom, które nas śledzą i groźbą odebrania należnych nam praw, zdecydowaliśmy się walczyć przeciwnymi uczuciami – miłością i dobrymi życzeniami. Wszystko, czego nam potrzeba do stworzenia odrobinę lepszego świata to trochę więcej miłości. Podzielcie się nią z innymi, nie ubędzie Wam jej, pomóżcie nam uczynić Święta piękniejszymi, pocztówka po pocztówce.

Impulsem do stworzenia kampanii Sretno.eu właśnie w czasie Świąt – czasie, w którym wspólnota ta czuje się szczególnie osamotniona i wyobcowana – były bezpośrednie traumatyczne doświadczenia osób LGBTIQ w Chorwacji.

W Chorwacji wiele osób odmiennej [od uznanej za normatywną] orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej wciąż jeszcze nie doświadcza wystarczającego  zrozumienia w swoich rodzinach. Badanie[1] pokazuje, że 53% ojców i 36% matek osób LGBTIQ nie zna orientacji seksualnej swojego dziecka.

Kampanię promują wideo spoty, pokazujące trzy rodziny, których członkami są również osoby LGBTIQ, które na Święta życzą wszystkim miłości, prosząc jednocześnie, żeby rodzina kochała ich takimi, jacy są.

Kampania ma na celu zmniejszenie homo/bi/transfobii w chorwackim społeczeństwie i rodzinach, a przeprowadzona jest w ramach europejskiego projektu Szanuj prawa człowieka – buduj włączające społeczeństwo.

Po świętach platforma przerodzi się w skarbnicę różnego rodzaju pocztówek, począwszy od tych na Walentynki czy urodziny, kończąc na tych gratulujących zarejestrowanego związku lub narodzin dziecka –  podsumował Jurčić.

 


 

[1] Istraživanje o nasilju, diskriminaciji i zločinu iz mržnje protiv LGBTIQ osoba u Republici Hrvatskoj, N=690, proveli Zagreb Pride, LORI, Domino i Queer Split, 2013. godine.

 

Tłumaczenie: Kinga Letkiewicz
Korekta: Klaudia Głowacz

Masowe demonstracje w Meksyku przeciwko małżeństwom jednopłciowym

Masowe demonstracje w Meksyku przeciwko małżeństwom jednopłciowym

Źródło tekstu i zdjęcia: queer.de

demo-fuer-alle-mexiko-600

Dziesiątki tysięcy protestujących zareagowało na apel konserwatywnych, religijnych grup przeciwko równouprawnieniu par homoseksualnych. Przeciwnicy homoseksualizmu na całym świecie jednoczą się pod wspólnymi hasłami.

Około 300 tysięcy ludzi wzięło udział w manifestacjach i demonstracjach w Meksyku przeciwko planowanemu przez rząd zezwoleniu na małżeństwa gejów i lesbijek. Do akcji protestacyjnych w wielu miastach wzywał Narodowy Front na rzecz Rodziny, związek stworzony przez konserwatywne, religijne grupy.

Według raportów agencji, w demonstracjach, między innymi w Meksyku, Ciudad Juárez, Puebla i Veracruz, wzięli udział nie tylko katolicy, ale także wyznawcy innych religii, tacy jak metodyści i mormoni. Na plakatach widniały napisy: „Tata + Mama = Szczęśliwa Rodzina”.

Wielu demonstrujących miało przy sobie różowe i jasnoniebieskie balony. Również logo Narodowego Frontu na Rzecz Rodziny – przekreślony obrazek trzymającej się za ręce rodziny homoseksualnej z trójką dzieci – budzi skojarzenia z ruchem „Manif pour tous” we Francji lub z „Demo für alle” w Niemczech [przyp. tłum. ruch społeczny, który narodził się w roku 2012 we Francji jako forma sprzeciwu wobec małżeństw jednopłciowych].

24 września w stolicy Meksyku ma odbyć się kolejna wielka demonstracja przeciwko zgodzie na małżeństwa jednopłciowe.

Zakaz małżeństw dla par homoseksualnych jest wykroczeniem przeciwko konstytucji

Prezydent Meksyku, Peña Nieto zapowiedział w maju zainicjowanie zmiany w konstytucji, w celu zezwolenia na małżeństwa gejów i lesbijek. Obecnie sytuacja w kraju przypomina szycie metodą patchwork’u: osiem krajów związkowych uprawomocniło małżeństwa jednopłciowe, automatycznie lub poprzez wyrok sądowy, inne uznają związki partnerskie jako pełnoprawne lub z częściowymi ograniczeniami, podczas gdy w dwóch innych krajach związkowych nie zostały one jeszcze prawnie uznane. Jednocześnie już w zeszłym roku zakaz małżeństw homoseksualnych został uznany przez Sąd Najwyższy w Meksyku za nieprzestrzeganie zagwarantowanej w konstytucji zasady równego traktowania.

Do najbardziej zagorzałych przeciwników pełnego równouprawnienia w Meksyku należy kościół katolicki. W minionym miesiącu kardynał Norberto Rivera Carrera, katolicki arcybiskup miasta Meksyk, tłumaczył, że zezwolenie na jednopłciowe małżeństwa doprowadzi do „duchowego oraz cielesnego spustoszenia”.

Mimo bezkompromisowej postawy kościoła katolickiego, do którego należy większość Meksykanów, powołując się na wyniki ankiet przeprowadzonych wśród społeczeństwa, aż dwie trzecie uprawionych do głosowania opowiada się za małżeństwami dla wszystkich. (cw)

 

Tłumaczenie i opracowanie: Małgorzata Szozda

Korekta: Klaudia Głowacz

Na Filipinach wybrano pierwszą transpłciową posłankę!

Źródło tekstu i zdjęcia: CNN

Autor: Robert Sawatzky

 

Filipińczycy dokonali historycznego kroku, wybierając do Izby Reprezentantów pierwszą transpłciową posłankę.

Bez tytułu

Według danych pochodzących z 99% zatwierdzonych protokołów wyborczych z obwodów głosowania w regionie Bataan, Kandydatka Partii Liberalnej Geraldine Roman zdobyła 62% głosów, deklasując pozostałych kandydatów i kandydatki.

Wydarzenie jest krokiem milowym w życiu filipińskiej społeczności LGBT. W zdominowanym przez katolików kraju geje, lesbijki i osoby transpłciowe są nadal publicznie atakowane przez polityków i osoby publiczne.

Na początku tego roku, ośmiokrotny mistrz świata boksu, Manny Pacquiao, wywołał ogólnoświatowe potępienie i oburzenie twierdząc, że osoby homoseksualne są „gorsze niż zwierzęta”. W czasie późniejszej kampanii do Senatu wycofał się jednak z tych słów i przeprosił za zniewagę. Wiele grup, które w tamtym czasie publicznie potępiały słowa Pacquiao, dziś okazuje radość ze zwycięstwa Geraldine Roman. Wśród nich jest partia polityczna zrzeszająca osoby LGBT – LADLAD, która podkreśliła znaczenie wydarzenia.

 49-letnia Geraldine Roman od ponad 20 lat żyje jako kobieta i ma partnera. Nie wstydząca się walczyć o prawa społeczności LGBT polityczka, niemniej jednak bagatelizuje zjawisko rozczarowania wśród wyborców dotychczasową sceną polityczną i ich „potrzebę świeżej krwi”, które przyczyniły się do wysokiego wyniku. Jak twierdzi, jej popularność ma więcej do czynienia z programem wyborczym niż płcią.

Geraldine jako córka znanych działaczy politycznych przejęła fotel w parlamencie po swojej matce i obiecała kontynuować rodzinną tradycję służby publicznej.

 

Tłumaczenie: Karolina Ufa

Korekta: Klaudia Głowacz

Kraków 23-28 maja: 7. LGBT Film Festival, Kino Pod Baranami

 

W dniach 23-28 maja w Kinie Pod Baranami odbędzie się krakowska odsłona 7. LGBT Film Festival, największego w Polsce święta kina lesbijek, gejów, osób biseksualnych i trans. W programie znalazło się 5 filmów pełnometrażowych, w tym laureat berlińskiej nagrody Teddy – Kocur, głośny dokument Oriented oraz wybór 12 izraelskich krótkich metraży.

LGBT_Kocur
LGBT Film Festival prezentuje najnowsze i najlepiej przyjęte tytuły na międzynarodowych festiwalach filmowych. W repertuarze znalazły się produkcje różnorodne pod względem tematycznym i formalnym – ze szczególnym uwzględnieniem kinematografii Izraela – które prowokowały do dyskusji widzów na całym świecie. Podczas krakowskiej edycji wydarzenia zostanie zaprezentowany austriacki dramat Kocur, który triumfował na tegorocznym Berlinale, gdzie został uhonorowany nagrodą Teddy (przyznawaną od 1987 roku filmom o tematyce LGBT); dostrzeżony na Los Angeles Film Festival 2015 izraelsko-brytyjski dokument Oriented, opowiadający historię trzech palestyńskich przyjaciół odkrywających swoją tożsamość narodową i seksualną w Tel Awiwie podczas konfliktu izraelsko-palestyńskiego w 2014 roku; czy turecki film Jesteśmy gotowi? w reżyserii Çağana Irmaka, wielokrotnie nagradzanego twórcy filmowego i telewizyjnego. Program uzupełni wybór 12 krótkich metraży z Izraela, przyglądających się sytuacji mniejszości seksualnych w tym kraju z wielu perspektyw.
Wszystkie filmy zostaną prezentowane w wersji oryginalnej z polskimi i angielskimi napisami.

LGBT_Oriented

Marsz Równości w Trójmieście już 21 maja!

„Jesteśmy rodziną”

 

21 maja o godz. 15:00, Targ Węglowy.

Idziemy pod hasłem: Jesteśmy rodziną. Organizatorem jest Stowarzyszenie na Rzecz Osób LGBT Tolerado.

 

16

 

Marsz jest częścią Trójmiejskich Dni Równości trwających przez 10 dni od 14 do 24 maja. W programie żywa biblioteka, wystawy, pokazy filmów, koncerty, a także międzynarodowa debata o polityce równości z udziałem m.inwiceprezydenta Gdańska Piotra Kowalczuka i burmistrzyni Bergen Marte Mjøs Persen.

 

Zapraszamy na Dni Równości. Zapraszamy na Marsz Równości 21 maja!

www.marsz3miasto.plwww.facebook.com/toleradostowarzyszenie

 

W pierwszym Trójmiejskim Marszu Równości, który odbył się 30 maja 2015 r. wzięło udział ponad 2 tys. osób (zgodnie z danymi policji). Był to największy tego typu marsz zorganizowany w Polsce poza Warszawą. Na czele marszu szli m.in. prezydent Słupska Robert Biedroń, ówczesna wicemarszałkini Sejmu Wanda Nowicka oraz ambasador Szwecji Steffan Herrstrom wraz z małżonką. W Dniach Równości wziął udział m.in. wiceprezydent Piotr Kowalczuk jako gość w dyskusji dotyczącej tęczowych rodzin w Polsce i w Europie.

Tak samo jak w zeszłym roku, tak w i tym hasło marszu to: Jesteśmy rodziną. Powtarzamy je, bo jest ono szczególnie ważne, gdy nowa władza powtarza, że rodzinę tworzy tylko kobieta i mężczyzna. Jesteśmy rodziną, bo kochamy najbliższe nam osoby, z którymi dzielimy życie. Mówimy o nich: mój chłopak, moja partnerka, a po latach mój mąż, moja żona. Jesteśmy rodziną, bo mamy dzieci, które razem wychowujemy. Jesteśmy rodziną, bo mamy matki, ojców, babcie, dziadków, braci, siostry, bliskich przyjaciół.

Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej w art. 18. stanowi, że rodzina znajduje się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Dlatego każdy z nas powinien mieć prawo do ochrony swojego partnera i partnerki poprzez zawarcie związku partnerskiego. Dlatego nasze dzieci powinny mieć zagwarantowane bezpieczeństwo, a to może odbyć się tylko poprzez uznanie praw rodzicielskich tych osób, które są ojcami lub matkami swoich dzieci, ale obecnie są dla nich według prawa osobami obcymi.

II Trójmiejski Marsz Równości ma o tym przypomnieć. Ma przypomnieć o tym, że walczyliśmy o wolność i demokrację, o bycie członkiem Unii Europejskiej, o poszanowanie godności każdego człowieka – także tego, który nie jest akurat przy władzy.

 

Kontakt: Rzeczniczka medialna – Marta Abramowicz 603 371 950, [email protected]

LIST DO PREMIER BEATY SZYDŁO Z PROŚBĄ O PODJĘCIE DZIAŁAŃ NA RZECZ PRZECIWSTAWIENIA SIĘ FALI NIENAWIŚCI

Zachęcamy organizacje do podpisania apelu przygotowanego przez Fundację im. S. Batorego do premier Beaty Szydło.

LIST DO PREMIER BEATY SZYDŁO Z PROŚBĄ O PODJĘCIE DZIAŁAŃ NA RZECZ PRZECIWSTAWIENIA SIĘ FALI NIENAWIŚCI

W ciągu ostatnich tygodni kilkakrotnie doszło do aktów fizycznej i słownej agresji wobec cudzoziemców, osób o innym kolorze skóry, a także wobec działaczy i działaczek organizacji pozarządowych promujących wartości społeczeństwa otwartego. Obiektem nienawistnych ataków stały się Lambda, Kampania Przeciw Homofobii, Fundacja Klamra, inicjatywa HejtStop, Amnesty International. Gwałtownie postępuje eskalacja agresji. Od obelg, szkalowania, gróźb karalnych i nawoływań do przemocy napastnicy przechodzą do czynów. Dochodzi do napaści na siedziby organizacji, próby wtargnięcia do biur, niszczenia mienia.

Jeśli chcecie okazać solidarność z naszymi koleżankami i kolegami, którzy stali się obiektem nienawistnych ataków,podpiszcie apel do premier Beaty Szydło, w którym zwracamy się o podjęcie zdecydowanych działań w obronie naszych koleżanek i kolegów. Nie zostawiajmy ich samych. Postawmy wspólnie tamę nienawiści i agresji.

Podpisy pod apelem WYŁĄCZNIE organizacji pozarządowych zbieramy do wtorku 8 marca godzina 15.00. 

Podpisy można składać tu: Fundacja im. S. Batorego

TREŚĆ LISTU:

Sz. P.

Beata Szydło

Prezes Rady Ministrów

Szanowna Pani Premier,

My, niżej podpisani przedstawiciele organizacji pozarządowych zwracamy się do Pani Premier o stanowcze potępienie powtarzających się ataków nienawiści i przemocy wobec osób i organizacji pozarządowych działających na rzecz obrony praw człowieka, równych praw i tolerancji oraz podjęcie konkretnych kroków w kierunku przeciwdziałania narastającej fali agresji i nienawiści wobec innych.

W ciągu ostatnich tygodni kilkakrotnie doszło do aktów fizycznej i słownej agresji wobec osób o odmiennym kolorze skóry a także wobec działaczy i działaczek organizacji pozarządowych promujących wartości społeczeństwa otwartego. Obiektem nienawistnych ataków w przestrzeni publicznej i w Internecie stały się takie organizacje jak Lambda, Kampania Przeciw Homofobii, Fundacja Klamra, inicjatywa HejtStop, Amnesty International. Gwałtownie postępuje eskalacja agresji. Od obelg, szkalowania, gróźb karalnych i nawoływań do przemocy napastnicy przechodzą do czynów. Dochodzi do napaści na siedziby organizacji, prób wtargnięcia do biur, niszczenia mienia.

Jesteśmy przekonani, że powtarzające się ostatnio ataki to wynik biernej postawy władz wobec coraz częstszej obecności przejawów rasizmu, ksenofobii, homofobii i nienawiści w debacie publicznej. Brak zdecydowanej reakcji na seanse nienawiści podczas publicznych zgromadzeń, na których łamane jest prawo i wzywa się do ataków na mniejszości; nienawiść i pogarda cechująca publiczne wypowiedzi przedstawicieli władzy i partii parlamentarnych tworzą klimat, w którym sprawcy ataków czują milczące przyzwolenie dla swoich działań.

W tym kontekście niepokoi nas likwidacja biura Pełnomocnika ds. Równego Traktowania przez kierowany przez Panią rząd oraz odmowa nowopowołanego Pełnomocnika Rządu ds. Społeczeństwa Obywatelskiego i Równego Traktowania zaangażowania się w obronę atakowanych organizacji. Zapewnienie bezpieczeństwa, spokoju społecznego oraz eliminacja agresji z życia publicznego to zadania władz publicznych: rządu i podległych mu służb.

Oczekujemy od Pani Premier i kierowanego przez Panią rządu publicznego potępienia aktów nienawiści i agresji wobec osób i organizacji występujących w obronie praw obywatelskich i sprzeciwiających się szerzeniu nienawiści oraz podjęcia działań, które postawią tamę fali agresji i nienawiści wobec innych. Bez zdecydowanych działań ze strony władz dzisiejsze groźby i ataki na siedziby organizacji, jutro mogą przerodzić się w przemoc fizyczną wobec konkretnych osób. Może dojść do tragedii. Zróbmy wszystko, żeby tego uniknąć.

X Festiwal Równe Prawa do Równości – program

Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z programem X Festiwalu Równe Prawa do Miłości, który odbędzie się w dniach 12-21 lutego w Warszawie. Tegoroczną edycję festiwalu otwierają wydarzenia takie jak pokaz premierowy filmu ,,Skala szarości”, pierwszy w Polsce konwent youtuberów i youtuberek LGBTQ | #youreact | oraz Drag Queer Festiwal. Więcej informacji możecie znaleźć na fanpejdżu Festiwalu, lub na stronie zmiloscidorownosci.pl/.

 

Program X FRPdM

VI Festiwal Tęczowych Rodzin w Trójmieście | Kampania społeczna ,,Jesteśmy rodziną. Podaj dalej!”

PrintJuż w ten weekend 20-22 listopada rozpocznie się w Trójmieście VI Festiwal Tęczowych Rodzin i ruszy pierwsza w Polsce kampania społeczna na rzecz tęczowych rodzin pod hasłem: Jesteśmy rodziną.

Podaj dalej!

 

|Jesteśmy rodziną. Podaj dalej!|

Kampania społeczna na rzecz tęczowych rodzin.

 

W Polsce przynajmniej 50 tysięcy dzieci jest wychowywanych w tęczowych rodzinach. Chłopcy i dziewczynki, którzy mają mamę i mamę lub tatę i tatę, nie chcą, żeby ktoś się z nich śmiał. Chcą mieć kolegów i koleżanki, którzy staną za nimi i powiedzą: Jesteśmy przyjaciółmi. Możesz na mnie liczyć. Chcą mieć babcie i dziadków, ciocie i wujków, kuzynów i kuzynki, którzy staną za nimi i powiedzą: Jesteśmy rodziną. Możesz na mnie liczyć.

Tylko jedna czwarta Polaków1 uważa, że dwie mamy i dziecko to rodzina. Zmieńmy to.

Jesteśmy przyjaciółmi. Jesteśmy rodziną.

Tęczowerodziny.org.

 

Podaj dalej!

Kampania rusza 22 listopada 2015. Głównym kanałem przekazu jest Internet – mediaportale internetowe oraz media społecznościowe (Facebook, YouTube itp.).

Inauguracja: 22 listopada, Sopot, Klub Atelier, godzina 12.30 – podczas pikniku dla tęczowych rodzin organizowanego w ramach Festiwalu Tęczowych Rodzin.

W ramach kampanii przygotowane zostały:

  •  Piosenka i wideoklip (teledysk).

Śpiewa Julita Zielińska, wideoklip zrealizowany przez Stowarzyszenie Korkoro.

W rolach głównych Florian Staniewski, Agnieszka Sprawka, Julia Graczyk.

Teledysk opowiada historię Magdy i Laury, dwóch dziewczyn z Trójmiasta, które zakochały się w sobie i zdecydowały razem tworzyć rodzinę. Mają 10-miesięcznego synka, Antosia. Rodzina Magdy nie akceptuje tej sytuacji i chce ją zmusić do zostawienia Laury i Antosia. W jej obronie staje dziadek.

  • Fotografie i spoty…

… przedstawiające znajomych i przyjaciół osób LGBT, heteroseksualne pary z dziećmi i bez dzieci, wyrażające swoje poparcie dla tęczowych rodzin.

  •  Rysunki dzieci z tęczowych rodzin…

…przedstawiające ich rodziny

  •  Strona internetowa: teczowerodziny.org

Pierwsza tego typu strona zawiera odpowiedzi na najczęściej stawiane pytania dotyczące wychowania dzieci przez rodziców tej samej płci. Umożliwia też nawiązanie kontaktu rodzinom z różnych części Polski.

 

 

|Tłum tęczowych rodzin w Trójmieście|

 

W Dzień Praw Dziecka, 20 listopada, rozpocznie się VI Festiwal Tęczowych Rodzin. Podczas Festiwalu ruszy kampania społeczna: Jesteśmy rodziną. Podaj dalej! Otwarte dla wszystkich wydarzenia będą trwały cały weekend 20-22 listopada.

W Polsce w tęczowych rodzinach wychowuje się 50 tysięcy dzieci. Ich rodzicami są osoby nieheteroseksualne lub transpłciowe. Podczas Festiwalu chcemy stworzyć miejsce, gdzie dzieci gejów i lesbijek będą czuły się bezpiecznie i swobodnie. Gdzie będą mogły pobawić się ze swoimi rówieśnikami – tymi, które mają mamę i mamę i tymi, które mają mamę i tatę. Dlatego na wydarzenia zapraszamy wszystkie rodziny – tęczowe, patchworkowe i tradycyjne, po to abyśmy mogli wspólnie się poznać, rozmawiać, pobawić. Na Festiwal przyjadą rodziny z całej Polski – z Olsztyna, Warszawy, Łodzi, Wrocławia i wielu innych miast. Zapraszamy trójmiejskie rodziny z dziećmi i bez, aby przyszły na Festiwal.

Najważniejsze wydarzenia to:

  • inauguracja ogólnopolskiej kampanii społecznej na rzecz tęczowego rodzicielstwa pt. „Jesteśmy rodziną. Podaj dalej!”
  • premiera wideoklipu przedstawiającego historię dwóch dziewczyn, które decydują się na dziecko
  • wykład prof. PAN Joanny Mizielińskiej „Rodziny z wyboru w Polsce”
  • projekcja filmu „Gayby baby” z dyskusją, w której udział weźmie m.in. sołtyska Grzebieniska, Marzena Frąckowiak ze swoją partnerką i ich córką
  • piknik rodzinny z zabawami dla dzieci i czytaniem tęczowych bajek
  • warsztaty rozwojowe i koncert

 

 

Program Festiwalu:

 

 

20.11.2015, PIĄTEK

17:00 Rodziny z wyboru w Polsce – wykład prof. PAN dr hab. Joanny Mizielińskiej i Agaty Stasińskiej oraz dyskusja z udziałem dr Katarzyny Bojarskiej na temat życia rodzinnego osób nieheteroseksualnych.

Prowadząca: Marta Abramowicz.

Uniwersytet Gdański, Wydział Nauk Społecznych,

Gdańsk, ul. Bażyńskiego 4, audytorium S 203.

 

21.11.2015 SOBOTA

10:00-14:00 Warsztaty rozwojowe: dla tęczowych rodzin; dla młodzieży; dla rodziców osób LGBT.

Gdańsk, ul. Miszewskiego 17.

16:00 Projekcja filmu Gayby baby oraz dyskusja z udziałem: sołtyski Grzebieniska Marzeny Frąckowiak wraz z partnerką Dorotą Walicką oraz trzynastoletnią córką Asią, a także badaczek tematu tęczowych rodzin: Ewy Slezkin oraz Moniki Puszyk. Dyskusję poprowadzi dr Anna Strzałkowska.

Gdańsk | Europejskie Centrum Solidarności, pl. Solidarności 1.

 

22.11.2015 NIEDZIELA

Sopot, Klub Atelier, al. Mamuszki 2

12:00-16:00 Tęczowy piknik rodzinny.

12:30 Inauguracja kampanii społecznej Jesteśmy rodziną. Podaj dalej! oraz premiera wideoklipu zrealizowanego przez Stowarzyszenie Edukacyjno-Teatralne Korkoro.

16:30 Koncert Julity Zielińskiej – autorki i wykonawczyni piosenki Jesteśmy rodziną.

 

 

Więcej informacji: www.tolerado.org

1534427_921722324536781_2337348250614468902_n-1TOLERADO_320px

Prośba homoseksualnych turystów o przetłumaczenie homofobicznego listu spotyka się z poruszającą reakcją mieszkańców

Wzruszające wideo pokazuje parę gejów proszących o przetłumaczenie listu zawierającego homofobiczne wskazówki dotyczące dotarcia do hostelu.

Po dotarciu do Madrytu i zrobieniu rezerwacji w hostelu młoda para Amerykanów szuka pomocy, ponieważ „nie mówią po hiszpańsku”. Wskazówki, które otrzymali – jak mężczyźni tłumaczą przechodniom – są w tym właśnie języku, wiec para prosi o ich przetłumaczenie.

Screenshot-2015-10-03-at-11.00.11 (1)

Okazuje się jednak, że list, który otrzymali Amerykanie od właściciela hostelu, jest pełen gróźb o charakterze homofobicznym. Wielu mieszkańców Madrytu ma problem z wypowiedzeniem, jaka jest prawdziwa treść listu.

Zawiera on groźbę, że „przywali im w te pie*dolone twarze”, jeśli ktoś zobaczy, że para całuje się, trzyma się za ręce lub okazuje sobie uczucia w hostelu.

„Lepiej, żebyście poszli do innego hostelu, ten nie jest zbyt dobry” doradziła dziewczyna niebędąca w stanie powiedzieć, co tak naprawdę znajduje się w liście.

„Idźcie z tym na policję, mogą zamknąć mu interes” powiedział mężczyzna.

W ciągu kilku poruszających minut większość tłumaczących uznała, że nie jest możliwe, aby przekazać nieświadomej parze, co jest napisane w liście. Wielu z nich było bliskich płaczu.

Wideo, będące pomysłem hiszpańskiej Krajowej Federacji Lesbijek, Gejów, Transseksualistów i Biseksualistów, jest częścią kampanii nawołującej do zgłaszania gróźb, obelg i ataków o charakterze homofibicznym.

W tym miesiącu Hiszpania świętowała z okazji pierwszego ślubu policjantów będących równocześnie osobami homoseksualnymi. Mimo że Hiszpania była jednym z pierwszych krajów, które zalegalizowały równe małżeństwa, był to pierwszy ślub oficerów policji tej samej płci.

Zródło: www.pinknews.co.uk/ 

Link do filmu: www.youtube.com

Tłumaczenie:  Agnieszka Wojtczyk- wolontariuszka Feminoteki.

 

 

 

 

„Dhee”, czyli pierwszy komiks LGBT w Bangladeszu!

W tym miesiącu w Dhace miał premierę pierwszy w historii Bangladeszu komiks opowiadający o życiu osób homoseksualnych. Wydana przez grupę lokalnych działaczy LGBT, zwanych Chłopcami z Bangladeszu, książka prezentuje historię młodej lesbijki odkrywającej swoją seksualność.

Celem przyświecającym twórcom i wydawcom publikacji była chęć podniesienia świadomości  społeczeństwa nt. trudnej sytuacji osób homoseksualnej żyjących w konserwatywnym muzułmańskim Bangladeszu.

dhee

„Tworząc Dhee chcieliśmy wpłynąć na sposób postrzegania osób LGBT w naszym kraju. Każdy z nas powinien mieć swobodę wyboru kogo kocha” – powiedział na konferencji prasowej Mehnaz Khan, jeden z czterech treści twórców komiksu.

Choć w Bangladeszu homoseksualizm nadal jest przestępstwem podlegającym karze dożywotniego więzienia to ruch na rzecz równouprawnienia osób LGBT staje się coraz bardziej widoczny.  Mimo sprzeciwów części społeczeństwa od ubiegłego roku na półkach księgarskich można znaleźć specjalnie wydawany magazyn dla gejów i lesbijek.

„Dhee” w języku bengalskim oznacza intelekt i mądrość.

***

Źródło: Al-Jazeera

opr. KU – wolontariuszka Feminoteki

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Popieramy ustawę o uzgodnieniu płci!

12049038_10153168495840665_2004625724_nZapraszamy Was do uważnego przeczytania wywiadu Magdy Wielgołaskiej z wiceprezeską fundacji Trans-Fuzja, Lalką Podobińską. Ten wywiad to jednocześnie apel do naszych czytelniczek i czytelników do aktywnego przyłączenia się do wsparcia ustawy o uzgodnieniu płci. Zostało nam niewiele czasu na to, żeby prezydent Andrzej Duda złożył podpis pod ustawą.

 

Magda Wielgołaska: Jesteśmy właśnie po spotkaniu organizacji LGBT z Rzecznikiem Praw Obywatelskich – Adamem Bodnarem. Jednym z palących w tym momencie problemów jest kwestia ustawy o uzgodnieniu płci. Na jakim etapie jest teraz ustawa?

Lalka Podobińska: Ustawa przeszła przez Sejm i jest uchwalona. To pierwsza ustawa w Polsce dotycząca społeczności LGBT, która przeszła przez Sejm. Jak wiemy, wszystkie inne ustawy do tej pory albo były odrzucane, albo na jakimś etapie zatrzymywały się. Ta ostatecznie została podpisana przez posłów i w tej chwili czeka na podpis prezydenta.

 

M.W.: Ile czasu pozostało do tego, żeby prezydent złożył swój podpis pod ustawą?

L.P.: Prezydent ma 21 dni na podpisanie ustawy. Niezwykle ważne jest to, że tak naprawdę zostało już bardzo niewiele czasu i nasze działania są w tym momencie wzmożone. Ustawa została uchwalona przez Sejm dziesiątego września.

 

M.W.: Jakie kroki do tej pory zostały podjęte, żeby przyspieszyć proces ostatecznego podpisania ustawy?

L.P.: To co do tej pory zrobiliśmy, to Posłanka Grodzka napisała list do prezydenta z prośbą o spotkanie, na którym pojawi się z Ewą Hołuszko i  obie będą chciały wyjaśnić ewentualne wątpliwości, które prezydent może mieć i które mogą niestety skutkować tym, że ustawa nie uzyska jego poparcia. W mediach pojawiły się nieprawdziwe i krzywdzące informacje dotyczące treści i znaczenia ustawy. Posłanka Grodzka chciałaby przy pomocy Ewy Hołuszko dokonać koniecznego sprostowania. Prezydent do tej pory nie odpowiedział pozytywnie na propozycje spotkania. Rozumiemy, że to jest dla niego taki czas, w którym dużo podróżuje i jest zajęty. W przyszłym tygodniu planujemy wysłać do prezydenta list otwarty, który przekażemy mediom. W liście wyjaśnimy wątpliwości, które mogą powstawać w wyniku szumu medialnego, list oczywiście będzie również apelem o podpisanie się pod ustawą.

 

M.W.: Rzecznik Praw Obywatelskich podkreślił jak niezwykle istotna jest rola przekazu medialnego i fakt,że aktywizacja osób mających wpływ na szeroko pojętą opinię publiczną jest w takiej sytuacji jednym z najskuteczniejszych narzędzi. Na spotkaniu, po którym jesteśmy, padły głosy, że najlepszym remedium na złe zaklęcie rzucone na ustawę jest szukanie wsparcia u osób rozpoznawalnych zarówno po prawej i po lewej stronie. Takich osób, które ustawę i jej istotność rozumieją i mogłyby zmienić w jakimkolwiek stopniu opinie społeczną, a także być może mieć wpływ na zdanie prezydenta.

L.P.: Tak, to byłoby bardzo dobre gdybyśmy mogli w tej sytuacji liczyć na organizacje i media niekoniecznie wyłącznie lewicowe. Na spotkaniu padła propozycja, żeby szukać wsparcia w takich miejscach jak na przykład wydawnictwo Znak. Zależy nam bardzo na tym, żeby pojawiły się opinie z różnych środowisk, między innymi opinie od osób znanych, celebrytów i celebrytek, którzy wypowiedzieliby się za tą ustawą. Doskonale wszyscy wiemy jak duży wpływ mają takie wypowiedzi na społeczeństwo, jak bardzo potrafią zmienić sposób myślenia, jak skłaniają do refleksji. Byłoby cudownie, gdyby nie tylko organizacje LGBT poparły nasz apel – apel środowiska osób transpłciowych, dla których ta ustawa jest niezwykle ważna.

M.W.: To jest apel niecierpiący zwłoki, działanie jest potrzebne teraz.

L.P.: To jest potrzebne jak najszybciej. Ja sama nie tracę nadziei i wierzę, że wspólnymi siłami uda nam się doprowadzić do podpisania ustawy i zmiany na lepsze w życiu ogromnej liczby ludzi.

 

To co możemy zrobić w tym momencie to głośne i stanowcze poparcie ustawy. Jeśli jeszcze nie wiesz co dokładnie się w niej znajduje, to poświęć chwilę na zapoznanie się z jej treścią, którą znajdziesz tutaj: http://orka.sejm.gov.pl/opinie7.nsf/nazwa/1469_u/$file/1469_u.pdf

Opowiedz o tej kwestii innym, udostępnij informacje na swoim profilu na portalu społecznościowym. Działajmy razem, póki jeszcze mamy czas.

 

Lalka Podobińska – doktor nauk farmaceutycznych. Od wielu lat jest zaangażowana w działania i kampanie społeczne związane ze środowiskiem LGBT. Jest współzałożycielką i wiceprezeską fundacji Trans-Fuzja. Sprawuje także funkcję dyrektorki biura poselskiego Anny Grodzkiej.

Magda Wielgołaska – aktywistka lesbijska i feministyczna związana z trójmiejską organizacją LGBT – Tolerado, wolontariuszka Feminoteki, koordynatorka projektu lgbtinthegame.com .

XX Konfrontacje Teatralne – Klauzula przyzwoitości

20-konfro-newsletter

W 1990 roku National Endowment for the Arts (NEA) – amerykańska agencja rządowa założona w roku 1965 w celu wspierania sztuki i kultury – odmówiła czwórce artystów wypłacenia przyznanych wcześniej grantów pod pretekstem, że ich projekty propagują nieprzyzwoite treści. Podstawą tej decyzji była przyjęta przez Kongres „klauzula przyzwoitości” zobowiązująca NEA do brania pod uwagę nie tylko względy artystyczne, lecz także obyczajowe. Za „nieprzyzwoite” w tym wypadku uznano to, co feministyczne i queerowe. Holly Hughes, Karen Finley, John Fleck i Tim Miller nie otrzymali dofinansowania na projekty, które wcześniej zostały pozytywnie ocenione przez ekspertów NEA. Artyści odwołali się od tej decyzji i wygrali proces w sądzie okręgowym, ale Sąd Najwyższy utrzymał klauzulę przyzwoitości w mocy. Sytuacja z 1990 roku miała dalekie konsekwencje dla amerykańskiej sztuki: od tego czasu, pod naciskiem Kongresu, NEA zrezygnowała z przyznawania dotacji indywidualnym twórcom.

 

Holly-Hughes

Holly Hughes, jedna z bohaterek sprawy “Czwórki z NEA”, będzie w Lublinie gościem Konfrontacji. Nowojorska performerka, profesor Uniwersytetu w Michigan, ikona amerykańskiego ruchu feministycznego i queerowego, pokaże performans “Clit Notes”, który powstał w odpowiedzi na wydarzenia wokół NEA.

Holly Hughes wspólnie z Lois Weaver i Peggy Shaw zakładała w latach 80. legendarną Women’s One World (WOW) Café, kooperatywę artystek w nowojorskiej East Village, stała się jednym z centrów sztuki awangardowej – to w WOW Café debiutowały najważniejsze twórczynie teatru eksperymentalnego, kobiecego undergroundu i queerowego performansu.

What Tammy Need To Know... (3)

 

 

 

Lois Weaver i Peggy Shaw z kolei tworzą wybitny kolektyw Split Britches – legendarną, najbardziej znaną na świecie lesbijską grupę teatralną, która zasłynęła m.in. “Belle Reprieve”: spektaklem opartym na “Tramwaju zwanym pożądaniem” Tennessee Williamsa, przepisanym na relacje między kobietami. W Lublinie pokażą dwa solowe spektakle.

Dołączy do nich Penny Arcade, jedna z gwiazd Andy’ego Warhola, znakomita performerka i aktywistka, która do prezentowanego w Lublinie spektaklu zaangażuje lubelskich wykonawców.

 
1. BDFW Penny flag

Po raz pierwszy pokażemy w Polsce nie znaną tutaj nowojorską awangardę teatru i performansu. Emancypacyjna walka podjęta przez Holly Hughes, Split Britches czy Penny Arcade na zawsze zmieniła kształt współczesnej sztuki, a także stworzyła warunki i możliwości dla takich twórców, jak doskonale przyjęta w zeszłym roku Martha Graham Cracker. Podejmiemy rozmowę z najważniejszymi postaciami queerowego i feministycznego performansu amerykańskiego nt obecnej społecznej, politycznej, ale również ekonomicznej sytuacji sztuki. Dotkniemy awangardy, by zrozumieć współczesność.

 

 

Bo przecież cenzura nie zniknęła wraz z 1989 rokiem – to mit. Znamy ją dzisiaj bardzo dobrze. Klauzula przyzwoitości działa wszędzie, zmienia się tylko poczucie tego, co jest przyzwoite a co nie jest. Nasze ciała, pragnienia, pomysły, wiek, płeć kulturowa, rasa i wolność są nieustannie poddawane presji kościołów, instytucji albo polityków.

Toczące się obecnie w Polsce wojny kulturowe wokół polityki, praw kobiet, problematyki gender, nierówności ekonomicznych, społecznej solidarności, religii, wojny i płci są najlepszym tego dowodem. Prezentacja nowojorskiej awangardy jest także bezpośrednim nawiązaniem do tożsamości Konfrontacji – festiwalu wywodzącego się z teatru alternatywnego, awangardowego, politycznego.

Kuratorka projektu: dr Joanna Krakowska, absolwentka filologii angielskiej Uniwersytetu Warszawskiego, adiunkt w Instytucie Sztuki PAN, zastępczyni redaktora naczelnego miesięcznika „Dialog”, historyk teatru współczesnego, eseistka, felietonistka, tłumaczka, redaktorka. Jest współautorką zbioru esejów Soc i sex. Diagnozy teatralne i nieteatralne (2009), nagrodzonego w konkursie Fundacji Kultury, oraz redaktorką książek Teatr drugiego obiegu (2000), Aktor teoretyczny (2002), Teatr. Rekonstrukcje (2004). Autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Nike książki Mikołajska. Teatr i PRL (2011), stypendystka Fulbrighta w Nowym Jorku w roku akademickim 2013-2014.
20-konfro-newsletter

Zbrodnia doskonała. Wywiad z Urszulą Antoniak

Magda Wielgołaska: Twój film Strefa Nagości wszedł niedawno do polskich kin. 
Mówi się,  że jest to jeden z najlepszych lesbijskich filmów jakie do tej pory powstały. 
Czy to faktycznie jest film lesbijski?


Urszula Antoniak: Czy to jest film lesbijski? Dla niektórych tak, dla innych nie jest. Czy dla mnie 
samej to jest film lesbijski? Bohaterki mają po piętnaście lat, więc uważałabym z taką łatką, bo w 
tym wieku młody człowiek jeszcze odkrywa i uczy się siebie i zupełnie nie wiadomo w jaką 
stronę to wszystko pójdzie. Można podejrzewać, ale to jest jeszcze cały czas taki proces 
eksperymentowania z samym sobą. Ja generalnie unikam świata łatek i szufladek. Sama jestem 
biseksualna i żyję w Amsterdamie, w związku z tym takie szufladkowanie nie działa na mnie tak jak 
mogłoby działać, gdybym mieszała w Polsce. 
Jeśli ktoś identyfikuje się jako lesbijka i odnajduje się w moim filmie, to bardzo mnie to cieszy. 
Natomiast martwi mnie podejście niektórych recenzentów, mężczyzn, którzy oczekiwali od 
tego filmu, żeby to był film o seksie lesbijskim. Chodziło mi zupełnie o coś innego niż to co na 
przykład można było zobaczyć w Życiu Adeli. Chciałam właśnie uchwycić ten ulotny erotyzm, który 
jest pomiędzy tymi dwiema młodymi dziewczynami.

M.W.: Z jakim jeszcze odbiorem Strefy Nagości spotkałaś się w Polsce?

U.A.: Już wcześniej wysłałam jednemu z polskich krytyków swój film i dostałam odpowiedź zwrotną 
taką, że jego zdaniem ten film nie daje widzowi spełnienia. Kiedy przeczytałam recenzję napisaną 
właśnie przez tego krytyka, znalazłam tam na zakończeniu takie zdanie, że porwałam się na za 
wysokie progi.
Jestem od dwudziestu lat w Holandii i nikt mi nigdy nie powiedział, że coś jest dla mnie za 
wysoko. Nie ma czegoś takiego w komunikacji między ludźmi, że ktoś ci powie: 
"Nie próbuj, bo to jest dla ciebie nieosiągalne". Ludzie tak tam nie myślą. Mówienie czegoś takiego to 
jest tak, jakby ktoś ci powiedział: nie miej aspiracji. Przecież aspiracja polega właśnie na tym, 
że rzucasz się na coś co jest powyżej ciebie. Czy to się uda, czy nie uda - to nie jest istotne. 
Niektóre filmy są dla mnie najważniejsze dlatego właśnie, że widać w nich to, że ktoś  rzucił się na 
głęboką wodę, że stworzył coś zupełnie poza schematami. Ja właśnie chcę zobaczyć ten proces, 
który przeszedł twórca. 
Nie jest dla mnie ważne czy doszedł do celu czy nie, ale to jak było po drodze. Czytając takie 
recenzje uświadamiam sobie, że gdybym została w Polsce, to nie zrobiłabym takiego 
filmu jak Nic osobistego, nie byłabym w Locarno, nie byłabym w Cannes z Code Blue. 
Gdybym miała taki niewspierający przekaz na temat tego co robię, to w Polsce nie mogłabym się 
rozwijać. 
Mam wrażenie, że problem z polskimi filmami jest taki, że ich twórcy są właśnie zanurzeni 
w takiej niewspierającej rzeczywistości ugruntowanej w zbiorowej strefie komfortu i ich filmy 
są czasami wyprane z aspiracji. Jest bardzo mało filmów, które się wybijają, które są śmiałe.
Poza tym w Polsce padły takie stwierdzenia pod kątem Strefy nagości, że nie wzbudza erotyzmu, 
że nie podnieca. Myślę, że może być film erotyczny, a może być film o erotyzmie. 
Może być właśnie taki film o erotyzmie, który jest zupełnie mózgowy i nie prowadzący do reakcji w 
ciele. Możesz się zastanawiać nad erotyzmem, jego dynamiką, ale wcale nie musisz się faktycznie 
podniecać.
Jeśli to jest w zamiarze film o erotyzmie, film o uwodzeniu - to uwodzenie jest takim procesem, 
który zachodzi przede wszystkim w mózgu. Z jednej strony mamy uczucia, a z drugiej strony 
mamy właśnie mózg -  erotyzm jest gdzieś pomiędzy. Wacha się pomiędzy tymi dwiema 
przestrzeniami. Zastanawiamy się: „Czy spojrzała na mnie czy nie spojrzała, czy spojrzy jeszcze raz 
albo jak 
zareaguje kiedy będę jej się bardziej przyglądać”. Najgorzej na mnie wpływają takie recenzje, 
które doszukują się tego co ktoś chciał zobaczyć, a tego w filmie nie ma i powstaje jakiś zarzut, 
który ja odbieram jako brak szacunku do mnie jako twórczyni filmu. 
Idź na film i zobacz to co w nim jest, to co on Ci oferuje.  
Nie projektuj na niego swoich oczekiwań.

M.W: Współczesny odbiorca to konsument traktujący film i wiążące się z nim emocje 
jak produkt? Nie jest w stanie poczuć wielowarstwowości w przekazie? Nie wchodzi 
w sensualność?

U.A.: Sensualność, to jest właśnie to co mnie najbardziej w filmie fascynuje. Staram się być w 
moich filmach sensualna. W każdym filmie chcę przełamać taką barierę przyzwyczajenia do schematu, 
że ludzie idą do kina i chcą dostać emocje jako produkt. Chcą wzruszyć się, popłakać, wyjść.  
Uwielbiam taki sposób robienia filmów, że odbiorca czuje teksturę, smak, zapach, ale też przeżywa 
takie emocje, które rozbudzają w nim pytania i procesy, które wyniesie poza salę kinową. 
Code Blue był dla mnie filmem takim właśnie mocno sensualnym, bo dotyczył kwestii śmierci. 
Śmierć jest sensualna. Jest często przeżyciem ubranym w takie rzeczy jak smród, bród, lepkość. 
Kiedy ludzie myślą o tym, że coś jest sensualne, to przychodzą im do głowy najczęściej jakieś włosy 
powiewające na wietrze albo przejrzysta bluzka. 
To też, ale jest całe spektrum zupełnie nieestetycznych odczuć, na których doświadczenie 
warto sobie pozwolić, żeby przeżywać życie całościowo, takim jakim jest, a nie 
poszukiwać tylko tych wysoce estetycznych elementów wyrwanych z kontekstu. 
Znam dwie takie reżyserki, które robią świetne kino pod kątem właśnie takiego 
prawdziwego odczuwania. Pierwsza to jest Lucrecia Martel , a drugą jest Claire Denis. 
Ich filmy są zbudowane właśnie w taki sposób, że niemal czujesz zapach i teksturę i to 
niekoniecznie daje ci uczucia. Dla mnie odczucia i uczucia to są dwie różne rzeczy.

M.W.:Twój film ma nietypową narrację. Czy od początku planowałaś nakręcić film bez słów?

U.A.: W tym filmie miały być dialogi, ale mieliśmy stanowczo za mało czasu, 
żeby nad nimi pracować. Kiedy dostałam już materiał i zaczął się proces montażowy, 
to co teraz można zobaczyć na ekranie, to są te sceny, które dla mnie były najbardziej autentyczne. 
Z tych właśnie najbardziej prawdziwych dla mnie kawałków ułożył się film.
Początkowo miałam zupełnie inny zamysł, chciałam wprowadzić ze swoimi aktorkami trochę 
improwizacji, rozluźnić je na tyle, żeby zobaczyć jak one swobodnie ze sobą rozmawiają. 
Planowałam wpuścić do tego filmu więcej powietrza. 

M.W.:Nawet jeśli film stwarza taką atmosferę, że wszystko dzieje się na wciągniętym i 
zatrzymanym oddechu, to w zasadzie taki stan oddaje właśnie atmosferę zakochania. 
Twój film oddaję to uczucie zakochania także poprzez niechronologiczny układ scen. 
Naturalny upływ czasu nie dotyczy zakochanych?

U.A.: Dla zakochanych czas się zatrzymuje. Kiedy ja przywołuję sobie wspomnienia związane ze 
stanem zakochania, to jest tak, że człowiek funkcjonuje wtedy w takim bezczasie. 
W tym samym momencie kogoś kocham i jednocześnie wybiegam myślą w przód. 
Analizuję, wracam i porównuję to z tym co już przeżyłam wcześniej. 
Dodatkowo włączam jeszcze myślenie życzeniowe, że fajnie byłoby gdyby... . 
Moim zdaniem taki sposób narracji to jest nowoczesny realizm – tak bym to nazwała. 
Gdybym tutaj ustawiła kamerę i nagrywała to jak my sobie rozmawiamy, to dla mnie coś takiego 
nie 
jest realizmem. To jest rejestracja pewnej sytuacji, ale to nie ma nic wspólnego z realizmem. 
Realizm dla mnie to jest obraz tego co się dzieje w naszych umysłach. 
W każdym danym momencie każda z nas funkcjonuje w kilku różnych pasmach. 
Te pasma to jest czas teraźniejszy, to są nasze wspomnienia, to jest 
nasze wybieganie myślą naprzód, to jest też to co w życiu przeczytałyśmy, to co wiemy, 
to co nam się odłożyło w zwojach mózgowych, to są nasze sny, to jest rzeczywistość 
naszych uczuć, czyli to czy jesteśmy w związku, czy jesteśmy samotne. 
To wszystko dzieje się i przenika jednocześnie i to jest dla mnie 
prawdziwy realizm – próba uchwycenia tych procesów. 
To jest realizm umysłu i my w taki właśnie sposób funkcjonujemy.
Realizm, który jest wprowadzany na potrzeby filmu ma najczęściej taką budowę, 
że bohater ma pewne motywacje i według swoich motywacji działa. 
Ja się wtedy pytam... jakie motywacje?! Jestem przekonana, że często ludzie 
działają instynktownie i impulsywnie i bardzo często nie wiedzą czemu coś robią, a ich działanie 
to jest właśnie wynikowa tych przeróżnych rzeczywistości, które przeżywamy 
w danym momencie na bazie naszych doświadczeń. Splot tych wszystkich rzeczy, 
które w nas się dzieją skutkuje czasami imperatywem, który 
popycha nas do działań, których być może wcale w danym momencie nie kontrolujemy, 
albo nie zdajemy sobie sprawy z tego co nami kierowało. 
Czasami próbujemy coś analizować, ale bywa, że nie potrafimy dojść do tego, dlaczego zachowaliśmy się 
tak, a nie inaczej. 

M.W.: To bardzo ciekawe co mówisz o tej wielopasmowości. Oglądając Strefę Nagości 
miałam odczucie, że widz wchodzi w jakiegoś rodzaju grę. Mamy dwie bohaterki, których 
historie próbujemy podejrzeć, ale każdy widz wchodzi do tego jeszcze ze swoim własnym 
doświadczeniem. Widz staje się kawałkiem spektaklu. Uczestniczy.

U.A.: To o czym mówisz, to jest najlepszy widz jaki się może zdarzyć. Standardowy widz jest 
wkurwiony. Jest zły na to, że nie dostaje historii, że nie rozumie, a przecież powinien.
Mam wrażenie, że kiedy ludzie przychodzą do kina to najczęściej chcą mieć taką narrację, 
żeby mogli wszystko rozumieć i podążać za historią. Widz chce wszystko rozumieć. 
Jest taki rodzaj typowej hollywoodzkiej narracji trzyaktowej. 
Dostajemy wprowadzenie, poznajemy bohatera. Lubimy go albo nie lubimy. 
Najczęściej lubimy, więc za nim idziemy. 
Kiedy już za nim idziemy to zdarza mu się szereg logicznie następujących po sobie zdarzeń.
Rozumiemy jego reakcje, bo już wcześniej poznaliśmy jego motywacje. 
Wiem o co chodzi – odhaczam, dobra – idę dalej. Oczywiście 
istnieje jakiś konkretny cel, w kierunku którego bohater podąża. 
Osiąga ten cel albo nie. Na końcu jest jakaś wielka epifania albo tragedia. 
Ok. Zrozumiałam wszystko i idę do domu.
Kiedy pojawia się taka narracja, która w zasadzie jest brakiem narracji, 
ale można ją porównać do pewnego rodzaju struktury muzycznej, to standardowy widz 
bardzo często nie przyjmuje czegoś 
takiego do siebie. Ja biorę obrazy i traktuję je jako pewne motywy muzyczne 
i zaczynam nimi żonglować i robić z nich muzykę. Niektóre efekty są celowo wzmacniane, 
niektóre osłabiane, niektóre łączą się z innymi motywami, powracają, zapętlają się. 
Wtedy widz zaczyna się zastanawiać za czym podążać? 
W takich konstrukcjach 
nie ma możliwości podążania i potrzeba podążania może ustąpić 
potrzebie oddania się temu co się dzieje na ekranie. 
Kiedy słuchasz muzyki, to czy starasz się rozumieć związki przyczynowo skutkowe?

M.W.: Współczesna kultura i mass media upraszczają i spłycają poziom, na którym 
przeżywamy różnego rodzaju treści?

U.A.: Oczywiście. Dla mnie to jest bardzo, bardzo smutne. 
Jest przecież coś takiego jak prawda i dochodzenie do prawdy. 
Prawda to nie jest informacja, którą wezmę z internetu, łyknę,  
wykorzystam w danym momencie i zapomnę. 
Dochodzenie do prawdy jest procesem. Mam poczucie, że w wielu osobach 
i tym samym w wielu widzach nie ma chęci do poniesienia wysiłku, 
żeby do czegoś dojść. Tu nawet nie chodzi o to, żeby coś dogłębnie zrozumieć, 
tylko otworzyć się na innego typu narrację, na innego typu doświadczenia.

M.W.: Nie bez powodu filmy, książki i te twory kultury, które stawiają 
na wchodzenie w procesy, cały czas są w niszy. Kiedy coś skłania 
cię do myślenia i otwiera chociaż trochę, to czujesz, 
że będziesz musiała wejść gdzieś głębiej w siebie, a później prawdopodobnie 
jeszcze głębiej. Rozwój to jest machina, którą ciężko zatrzymać kiedy już 
się rozpędzi, a  przy tym wymaga dużego zaangażowania. 
To odstrasza już na samym początku. 

U.A.: Tak, to wszystko jest teraz niesamowicie poddane konsumpcji. 
Jakiś czas temu prowadziłam wykład w jednej z warszawskich szkół wyższych. 
Przestraszyłam się. Podawałam nazwiska i tytuły książek, które moim 
zdaniem są podstawowe dla ludzi studiujących kulturoznawstwo. Roland Barthes, Georges Bataille itd 
Widziałam, że niektórzy po prostu nie wiedzieli o czym mówię. To mnie 
uderzyło, że ludzie przychodzą i chcą dostać proste komunikaty. 
Bardzo chciałam porozmawiać o tych książkach i zachęcić 
chociażby do przeczytania Fragmentów dyskursu miłosnego, 
bo to jest piękna i wartościowa książka. Spotkałam się na tym wydarzeniu nie 
z osobami, z którymi mogłabym wejść w dialog, a które potrafiły 
artykułować zarzuty wobec mojej pracy. Na przykład ktoś wstał i powiedział, 
że mój film wcale nie jest nowatorski. Zaskoczyło mnie takie nastawienie. 
Na szczęście nie chciałam robić nowatorskiego filmu, takich powstało już wiele, 
większości zapewne osoby obecne na tym wykładzie nie widziały.

M.W.: Jaki w takim razie chciałaś zrobić film?

U.A.: Chciałam zrobić taki film, który opowiadałby o uwodzeniu jako o zbrodni doskonałej. 
Coś w formie podobnej do thrillera. Kiedy ktoś zaczyna uwodzić drugą osobę, to w swojej 
głowie planuje zbrodnię doskonałą. Cały czas kombinuje. Zastanawia się nad każdym swoim 
ruchem i posunięciem. Planuje, wycofuje się z działań, które są nieefektywne. 
Próbuje przewidzieć konsekwencje kolejnych ruchów. 
Cały czas jest kombinatoryka. Pomyślałam sobie, że ciekawie byłoby prześledzić co się 
dzieje w umyśle piętnastolatki, która jest zafiksowana na punkcie innej dziewczyny. 
Nie chodzi jej o to, żeby mieć seks, tylko o to żeby doprowadzić tę drugą do takiego momentu 
kiedy będzie już gotowa na wszystko. Nawet w  skrypcie miałam to napisane, że wtedy jej powie, 
że nie 
może z nią tego zrobić, bo za bardzo ją szanuje. Czyli doprowadzi ją do momentu gotowości i 
ją odrzuci, żeby ją tak naprawdę poniżyć. To o co tak naprawdę chodzi w uwodzeniu, 
to jest to żeby ta druga osoba była sama gotowa do tego, żeby nam się oddać. 
To co jest na przykład w Niebezpiecznych związkach, to nie jest uwodzenie. 
To jest gonitwa. To jest polowanie na biedną kobietę, która zostaje zagoniona 
w sytuację bez wyjścia. 
Natomiast uwieść kogoś takiego jak arabska dziewczyna, kogoś niedostępnego, 
nieosiągalnego to jest zupełnie inna historia.

M.W.: Czemu wybrałaś tak młode postacie i do tego z tak różnych kultur?

U.A.: To, że one są z tak różnych kultur, to po prostu musiało tak być. 
To jest dla mnie film o uwodzeniu się dwóch kultur. Kultury zachodniej, 
która nie ma już żadnych ograniczeń poza kilkoma tabu, które się ostały jak 
pedofilia i kazirodztwo, a tak poza tym to wszystko jest możliwe i na 
wyciągnięcie ręki. Z drugiej strony jest kultura arabska, gdzie cały czas funkcjonuje 
dużo zakazów, nakazów. Jest taka teoria i to Bataille chyba powiedział, że
 właśnie te zakazy to jest coś co w ogóle umożliwia erotykę. 
Gdyby nie było zakazów, nie byłoby tego napięcia, prób obchodzenia tych zakazów, gry 
wokół nich. Bardzo mnie interesowało jak te dwie kultury mogą się uwodzić występując 
pod postacią dwóch młodych dziewczyn. 
Jedna z nich jest zupełnie wyzwolona, a ta druga żyje w świecie ostrych norm. 
Bardzo chciałam sprawdzić z czego można zbudować napięcie. Czy to 
jest tak, że kultura zachodnia uwodzi kulturę arabską, czy może wręcz odwrotnie. 

M.W.: Bohaterka ukształtowana przez kulturę przesyconą zakazami i nakazami 
 jest pokazana w filmie bardzo boginistycznie. Niektóre ujęcia są wręcz maryjne.

U.A.: Tak, ona rzeczywiście jest taką boginią. Jest w filmie takie jedno frontalne ujęcie, 
które wprost nawiązuje do tego motywu. Ta postać faktycznie jest przedstawiona jako 
bogini kobiecości. Ona jest tą kobiecością tak naprawdę. 
Ta druga dziewczyna faktycznie w realu jest takim tom-boyem, daleko 
jej do takiej schematycznej kobiecości, mimo że uważam, że jest piękna, ma fantastycznie 
androgeniczną twarz. Ta Arabka jest takim pięknem, którego nie możesz zrozumieć, nie możesz 
nim zawładnąć, bo w momencie kiedy nią zawładniesz, to piękno zniknie. 

M.W.: W filmie dużą rolę grają również przestrzenie w jakich obie dziewczyny 
funkcjonują – podkreślają przepaść kulturową pomiędzy nimi?

U.A.: Tak, dom Holenderki jest pełen marmurów, bibelotów, jest wyrazem setek lat 
kolonializmu i nagromadzenia kulturowego. Z drugiej strony muzułmanie 
mieszkają bardzo skromnie. Przed kręceniem filmu poszliśmy w gości do takiego domu. 
Chciałam zobaczyć jak kobiety tam żyją, jakie mają kosmetyki i taką przestrzeń osobistą. 
Nie miały nic. Nie ma perfum, nie ma kremików na dzień i na noc, fluidów. 
Jest jeden krem i jeden szampon dla całej rodziny. 
Jeżeli były jakieś bibeloty to takie jak zabawki dodawane do zestawów dla dzieci 
w McDonaldzie, ale mam takie odczucie, że dla nich to są tylko rzeczy.

M.W.: Dla współczesnego człowieka, zanurzonego w świecie konsumpcji, to przypomina 
życie pustelnicze.

U.A.: Taka kobieta odcięta od konsumpcji jest zanurzona w innych przestrzeniach. 
Ona jest w rodzinie, ona jest w jedzeniu. Tam nie ma albumów ze zdjęciami, oni 
bardzo często nie robią sobie zdjęć. Ten brak przywiązania do materialnego świata to 
jest coś co mnie bardzo urzeka i coś co udało mi się pokazać w filmie Nic osobistego. 
Po co rzeczy? Jakie rzeczy? Masz to co nosisz na plecach i idziesz w świat.

M.W.: Czym różni się odbiór Twojego filmu w Polsce i Holandii?

U.A.: Różnice w percepcji są bardzo duże. W Holandii to jest film polityczny. 
Erotyzm i dwie uwodzące się, młode dziewczyny -  to już mają ogarnięte. 
To nikogo tam nie szokuje, ale to że jedna z tych dziewczyn jest Arabką... 
to jest na serio wielka sprawa. W Holandii jest ogromnie silne lobby muzułmańskie, 
które szczególnie zwraca uwagę na to jak muzułmanie są przedstawiani w przekazie 
medialnym. Mój film nie wchodzi w wymogi dyskursu, który teraz jest 
prowadzony w Holandii. To co dla mnie jest w Holandii niesamowicie ciekawe, 
to, że ta mniejszość religijna ma tak ogromną siłę, między innymi dlatego, że muzułmanie 
są bardziej wyraziści niż Holendrzy. Są jacyś. Holendrzy przy bardzo rozbudowanej 
poprawności politycznej zatracili wszystko co mogłoby ich odróżniać od innych.
 Zatracili jakąś tożsamość narodu. Kiedy chcesz mieć holenderskie obywatelstwo 
i idziesz na kursy integracyjne to dostajesz taką dawkę tego czym są wartości 
holenderskie. To są bardzo ważne rzeczy i postawy, ale tak naprawdę takie rzeczy 
jak liberalizm, równouprawnienie kobiet to nie jest holenderski wynalazek. Nie ma 
czegoś co mogłoby ich wyróżniać. Natomiast imigranci przywożą ze sobą swoje 
tożsamości narodowe, które sprawiają, że są wyraźni.

M.W.: Mieszkasz w Holandii już 20 lat, masz tamtejsze obywatelstwo. 
Jak definiujesz swoją tożsamość? Nazywasz siebie Polką, czy Holenderką?

U.A.: Ja się czuję przede wszystkim emigrantką, bo tak też się na mnie patrzy. 
Ogromna część tego kim się czujesz to jest to jak jesteś postrzegana. 
Ja się mogę czuć Holenderką, tylko że Holendrzy nie czują, że ja nią jestem. 
Ja się definiuję jako emigrantka. To jest bardzo ciekawe co się dzieje w głowie 
emigranta. To jest naprawdę ciekawy proces myślowy, bo ja mówię na co dzień po 
holendersku, myślę i piszę po angielsku, rozmawiam z moją mamą po polsku, ale 
w moich snach moja mama mówi do mnie po angielsku. Ciekawe jest też to jaką 
tożsamość przypisują mi tamtejsze media. 
Kiedy wróciłam z Locarno mówiono o mnie: holenderska reżyserka pochodzenia 
polskiego, a ostatnio kiedy w Holandii jest taki trudny czas dla kina artystycznego, 
to mówią: ta Polka, która mieszka w Holandii. W takiej sytuacji czuję, 
że Holandia uwiodła mnie tym, że pozwoliła mi uwierzyć, że kiedy spełnię wszystkie wymogi, 
które stawia - to będę przyjęta jak u siebie. Skończyłam tam przecież szkołę, 
mam obywatelstwo, znam język, ale nigdy w oczach Holendrów nie będę tak 
naprawdę jedną z nich. Oczywiście są takie osoby jak moi znajomi. Kiedy 
wrastasz w jakąś grupę, to po 10 latach dla nich nie ma znaczenia kim jesteś, 
bo i tak jesteś jedną z nich, ale społecznie nadal jesteś obca. 

M.W.: Obie pochodzimy z Częstochowy. Młodość, którą tam spędziłaś 
miała jakiś wpływ na twoją karierę, na twój sposób postrzegania świata?

U.A.: W Częstochowie miałam takie jedno doświadczenie, które być może 
uczyniło mnie pisarką. Jako siedemnastolatka poszłam się wyspowiadać na 
Jasną Górę. Poszłam do konfesjonału i opowiedziałam historię zupełnie zmyśloną. 
Powiedziałam księdzu historię, w której doprowadziłam do czyjejś śmierci. 
Nie dostałam rozgrzeszenia. Kiedy teraz patrzę w tył i myślę o tym obcym facecie 
schowanym za kratką - zastanawiam się czy on sobie zdaje sprawę jaki może 
mieć wpływ na ludzkie życie, kiedy odmówi komuś absolucji. 
To co wtedy zrobiłam, to chwilę później poszłam do drugiego konfesjonału i opowiedziałam 
tę samą historię, ale opowiedziałam ją troszkę inaczej. Opowiedziałam to w taki 
sposób, że moja funkcja w doprowadzeniu do śmierci była bardziej bierna 
niż aktywna i dostałam rozgrzeszenie. Odkryłam wtedy jak potężną siłą jest 
narracja. Wszystko jest zależne od słów jakich użyję, od tego jak ja coś przedstawię. 
Moje słowa mogą kształtować rzeczywistość. Częstochowa to też ten obezwładniający 
katolicyzm, trochę jakby przerośnięty i nabrzmiały. Nie da się, dorastając w tym mieście, 
jakoś uciec przed tą kwestią. Kwestia grzechu to jest coś niesamowicie ciekawego, 
bo to jest właściwie sposób, w jaki sama sobie opowiadasz pewne historie i zdarzenia. 
Tak naprawdę tutaj jest ogromna moc sprawcza, bo najpierw sami musimy przez swoje 
filtry przepuścić swoje działania i nazwać coś grzechem, a coś bardzo podobnego już nie 
będzie podpadało pod taką kategorię.  W tym procesie spowiadania się, ja wybieram sposób 
przekazu, a ta jednoosobowa komisja schowana za kratką decyduje w tym momencie 
o moim życiu wiecznym. Dostanę rozgrzeszenie czy nie. O to chodzi w pisaniu. To jest 
kwestia tego jak przedstawisz daną historię i jak zareagują na nią odbiorcy.

M.W.: Gdybyś była zupełnie zanurzona w katolicyzmie, a historia 
przez ciebie przytoczona byłaby prawdziwa, to takie zdarzenie mogłoby 
cię zniszczyć.

U.A.: Gdybym była zanurzona, to przede wszystkim powiedziałabym prawdę, a gdybym 
nie dostała rozgrzeszenia, to chyba bym się pocięła. Nie wiem czy pamiętasz, że w tej 
kaplicy maryjnej na Jasnej Górze jest taki Chrystus - taki life size Jesus. Kiedy chodziłam 
tam modlić się jako czternastolatka i patrzyłam na tego niesamowitego faceta, na jego 
napięte ścięgna i piękne ciało, bardzo efektownie podświetlone, to miałam jakieś 
quasi-erotyczne marzenia. Ta figura jest prawie żywa. To wszystko było właśnie takie 
mocno sensualne. 

M.W.: Ciekawe zderzenie strefy sacrum i profanum. To dobra metafora 
takiej wypaczonej polskiej seksualności i nałożonych na nią tabu. Musimy 
powściągać swoje żądze modląc się i tłumacząc przed nagim facetem wiszącym 
na krzyżu. 

U.A.: Teraz właśnie przygotowuję nowy film: Polski Żigolo. To jestfilm o Polsce widzianej 
od lat siedemdziesiątych do czasów współczesnych, widzianych przez pryzmat bohatera 
– mężczyzny, który zawsze był żigolakiem. Zawsze nosił w sobie taką uaktywnioną 
wewnętrzną kobietę, która chciała zaspakajać inne kobiety. Jego wewnętrzna kobieta 
wiedziała czego te kobiety chcą. To będzie film o polskiej, męskiej seksualności. 
Główny bohater  jest rozpięty pomiędzy figurami Matki Polki i Maryją Panną. 
Nie zdajemy sobie czasami sprawy jak te dwie figury kształtują również naszą seksualność. 
Wyobraź sobie takiego nastolatka, który modli się przed obrazem najświętszej 
Marii Panny. Przecież kobieta na tym obrazie to jest czternastolatka karmiąca piersią.

M.W.: Widzisz wyraźną różnicę pomiędzy kształtem seksualnej świadomości 
Holendrów i Polaków?

U.A.: Mam takie odczucie, że w Holandii panuje przekonanie, że prawdziwie seksualna 
kobieta, piękna i pociągająca, to jest świadoma siebie kobieta po trzydziestce. 
W Polsce dzieje się coś zupełnie innego. Kult maryjny doprowadza moim zdaniem do tego, 
że pociągające są młodsze kobiety, że faceci zafiksowują się na niewinności. 
Mężczyźni czują się dobrze mając przy sobie dziewczynę, która jest bardzo młoda. 
To jest dla nich esencja kobiecości. Myślę sobie, że to absolutnie nie jest 
kobiecość... to jest dziewczęcość, jeszcze nie w pełni ukształtowana kobiecość. 

M.W.: Świadoma, spełniona, samostanowiąca o sobie kobieta - to może 
być dla wielu mężczyzn wyzwanie godzące w sedno patriarchalnej 
hierarchiczności, w której nie ma miejsca na partnerstwo. Mam poczucie, 
że to się już teraz zmienia, ale to całkiem ciekawe, że właśnie takie kobiety 
jak te trzydziestoletnie Holenderki, które opisujesz, to w naszym kraju główne 
przedstawicielki grupy zwanej... singlami. Nie ma dla nich odpowiednich 
partnerów?

U.A.: Mam wrażenie, że współczesnemu facetowi ciężko się w tym odnaleźć. 
Mężczyźni nie potrafią znaleźć w tym modelu definicji męskości. Wcześniej facet 
zarabiał, utrzymywał dom, był głową rodziny i żywicielem, ojcem, patriarchą, autorytetem. 
Teraz tego nie ma i mamy taki moment przełomowy, kiedy mężczyźni próbują się odnaleźć 
w nowych okolicznościach. Taki moment, w którym mogą jakby oswoić i dopuścić do głosu 
swoją wewnętrzną kobietę, która przez wieki była tłumiona. Dla mnie właśnie żigolak, 

to jest ktoś taki, kto nosi w sobie kobietę i ona jest w nim bardzo aktywna. 
Ta wewnętrzna kobieta jest trochę jak struna w instrumencie i ta struna rezonuje w 
momencie kiedy spotyka inne kobiety. Przygotowując się do Polskiego Żigolaka czytałam 
książkę Żelazny Jan Roberta Bly'a. To jest właśnie książka, która pokazuje takiemu 
schematycznemu facetowi jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości  i jak porozumieć się 
z taką świadomą siebie, trzydziestoparoletnią kobietą. Taka kobieta dużo potrafi dać 
i mężczyźni też mają dużo do zaoferowania. Sama miałam cudownego męża, który był 
fantastycznym człowiekiem, miłością mojego życia i partnerem. Był takim człowiekiem – 
jak to Indianie mówią tak zwanym two-souls person. Dzisiaj partnerstwo jest konieczne. 
Wierzę, że mężczyźni już zaczynają to rozumieć, a jeśli nie, to prędzej czy 
później będą musieli zrozumieć i przejść zmiany.
------
Urszula Antoniak -  Reżyserka i scenarzystka filmowa. Emigrantka. 
Od dwudziestu lat mieszka w 
Holandii. Urodziła się w Częstochowie. Jest absolwentką Wydziału Radia i Telewizji 
im. Krzysztofa 
Kieślowskiego Uniwersytetu Śląskiego i holenderskiej akademii filmowej 
Nederlandse Film en Televisie Academie (NFTA) w Amsterdamie. 
Wielokrotnie nagradzana za swoją twórczość.

Filmografia: 

/ 1993: Vaarwel (film krótkometrażowy)

/ 2004: Bijlmer Odyssey (film TV)

/ 2006: Nederlands voor beginners film TV)

/ 2009: Nic Osobistego

/ 2011: Code Blue

/ 2014: Strefa Nagości.

Magda Wielgołaska – działaczka feministyczna i lesbijska na stałe

związana ze Stowarzyszeniem na rzecz Osób LGBT -Tolerado. Wolontariuszka Feminoteki.

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.