TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Dekameron w TV. Wywiad z Hanną Samson.

dom_wzajemnych_rozkoszy

Dom wzajemnych rozkoszy

Autorka: Hanna Samson

Czarna Owca, 2014

 

Co sprawia, że tak chętnie podglądamy życie innych ludzi? Dlaczego przestaliśmy myśleć o tym co ważne i zaczęliśmy żyć medialną fikcją?

Zapraszam do lektury rozmowy z Hanną Samson, na temat jej najnowszej książki „Dom wzajemnych rozkoszy”.

 

1. „Skończmy z tą pruderią na pokaz i skoro miliony Polaków oglądają pornografię, a drugie tyle się do tego nie przyznaje, to przestańmy owijać penisa w bawełnę i wyjdźmy śmiało naprzeciw oglądalności”. To fragment Pani książki „Dom wzajemnych rozkoszy”. Czy rzeczywiście jest tak, że w mediach najlepiej sprzedaje się seks?

Myślę, że tak i to nie tylko w mediach. Cała nasza kultura jest przesiąknięta pomysłem korzystania z kobiecego ciała jako czegoś uatrakcyjniającego produkt, który chcemy sprzedać. Wiele reklam jest opartych na różnych skojarzeniach seksualnych.

Niedawno oglądałam program Kuby Wojewódzkiego, z udziałem pana Halamy. Właściwie każde skojarzenie, każdy dowcip był związany z seksem. Początkowe żarty pana Halamy były szczytem mizoginii i protekcjonalnego stosunku do kobiet, aż byłam zaskoczona, że to jeszcze możliwe, żeby nie wiedzieć w tym nic niestosownego. Ostatnio widziałam również w telewizji program, który mną wstrząsnął – „Mali giganci”. To talent show, gdzie dzieci występują, a dorośli oceniają. Nie będę komentować całego programu, który jest nowym, zadziwiającym wykwitem naszej kultury, choć z pewnością warto by przeanalizować jego psychologiczne skutki zarówno dla dzieci, które w nim występują, jak i dla tych, które go oglądają. Tam również niektóre rozmówki prowadzone przez jury z małymi uczestnikami miały seksualny podtekst, takie ulotne żarciki rzucane przez dorosłych nad głowami dzieci, z których dorośli się śmieją, a dzieci nie bardzo wiedzą, ale już przeczuwają, o co chodzi.

 

2. Twórcom programu w Pani książce zależy na jak najbardziej pikantnych historiach. Jednak największe zainteresowanie widzów wzbudza historia Zofii-Marii, kobiety w średnim wieku, która odchodzi od męża alkoholika i dopiero będąc kobietą dojrzałą odkrywa swoją seksualność. Dlaczego to właśnie jej losy budzą takie poruszenie?

Pewnie wiele kobiet może się w jej historii odnaleźć. Mój zamysł, który mam nadzieję, udało mi się zrealizować, był taki, że te historie są prawdziwe, wyrastają z własnego doświadczenia uczestniczek i uczestników, mówią o tym, co ludzie naprawdę przeżyli, co zdarza się w relacjach międzyludzkich. Nawet jeśli zostały przeze mnie wymyślone, to na podstawie wielu rozmów z ludźmi, poznania ich życia. W Domu Wzajemnych Rozkoszy ta prawda zderza się boleśnie z oczekiwaniami telewizji, dla której ważne są słupki oglądalności. A nasza wiedza o świecie w coraz większym stopniu pochodzi z mediów, nasze doświadczenie przestaje mieć znaczenie nawet dla nas samych, nie służy nam do weryfikacji obrazu medialnego.

 

3. Wątek kryminalny w „Domu wzajemnych rozkoszy” odsłania medialne mechanizmy. Wszyscy mamy świadomość tego, że media to krzywe zwierciadło rzeczywistości. Nie wydaje się Pani, że mimo to wiele osób chętnie przyjmuje narzucany przez środki masowego przekazu, określony odbiór świata? Że ten świat medialny spotykany na każdy kroku, nie pozastawia miejsce na własne zdanie, krytycyzm?

Właśnie o tym mówię. Zarówno „Dom wzajemnych rozkoszy”, jak i książka „Flesz” są wyrazem mojego niepokoju, który przeżywam od dawna. Dostosowujemy swoje życia do medialnego obrazu, który tak naprawdę jest oderwany od naszego realnego doświadczenia. Nawet media społecznościowe pokazują nam obraz świata, który niekoniecznie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, ale to właśnie tym żyjemy. Moja powieść jest próbą zwrócenia na to uwagi. Wspominałam o programie dla dzieci. Pozwalamy im myśleć, że najfajniejsze, co się może wydarzyć, to wystąpienie w telewizji i wygranie jakiejś konkurencji. Nie zostawiamy wiele miejsca na szukanie własnych dróg. Brakuje myślenia o tym, dokąd zmierzamy, jak chcemy, żeby wyglądał świat.

 

4. Myśli Pani, że można to jakoś zmienić?

Próbuję (śmiech). Wiele lat temu przeczytałam przypowieść o ptaszku, który próbował ugasić pożar lasu. Latał do odległego jeziora, nabierał kropelkę wody do dzióbka i wypuszczał ją na płomienie. Powtarzał to wielokrotnie, aż ktoś go zapytał: „Ptaszku, po co to robisz? Kropelkami nie ugasisz pożaru.”. Ptaszek na to: „Nic więcej nie mogę zrobić”. Więc jestem takim ptaszkiem, ale nie czuję się osamotniona w tym, co robię. Jest wielu ludzi, którzy widzą, że odpuściliśmy sobie myślenie o tym, co jest ważne. Pozwoliliśmy, żeby to pieniądze decydowały o wszystkim, a nie my. Jeżeli ptaszków będzie coraz więcej, w którymś momencie staną się realną siłą. Książka kończy się wyjściem ludzi na ulicę i ja rzeczywiście myślę, że kiedyś powiemy „dość” i dokonamy rewolucji.

 

5. W Pani książce widzowie reality show tracąc kontakt z realnym światem, biorą urlopy, by móc śledzić losy uczestników „Domu wzajemnych rozkoszy”. Kiedyś ogromną popularnością cieszył się program „Big Brother”, teraz jest to „Warsaw Shore”. Skąd w nas taka chęć na podglądanie prywatnego życie innych ludzi? Życia wykreowanego przez media, obdartego z intymności i przepełnionego seksem?

Lubimy podglądać, jesteśmy ciekawi, co się dzieje u innych i dobrze, że obchodzimy siebie nawzajem. Jak sąsiadka zostawi otwarte okno na parterze, to przechodząc obok pewnie sporo ludzi zerka. A jeśli wokół tego jest wytworzona aura, że to coś nadzwyczajnego, to podglądanie staje się jeszcze bardziej atrakcyjne. „Big Brother” był sprzedawany jako przekraczanie granic i tak jest też w moim Dekameronie. To okazja, żeby zobaczyć, co robią inni, zwykli ludzie, w sytuacjach, do których zwykle nie mamy dostępu. Ty mógłbyś/mogłabyś być na ich miejscu, a jednocześnie ty możesz ich oceniać, siedząc bezpiecznie w fotelu. Jesteś jurorem/jurorką. Problem w tym, że ci ludzie wiedzą, że są podglądani, i robią to, co myślą, że chcemy zobaczyć. A my, patrząc na to, upewniamy się w tym, że tak właśnie wygląda świat.

 

6. Od fenomenu „Big Brothera” minęło wiele lat, a jednak wciąż tysiące ludzi ogląda tego typu programy.

W tych programach nie byłoby nic złego, gdyby nie to, że obniżają poprzeczkę. Jeśli widzimy, że „zwykłym ludziom” chodzi tylko o seks i pieniądze, to nie inspiruje to nas do szukania czegoś więcej. Weźmy badania przeprowadzone w ramach teorii norm społecznych, które pokazują, jak działa domniemana norma. Na przykład studentów, którzy bardzo dużo pili, pytano, ile piją ich rówieśnicy. Większość zakładała, że tyle samo. Kiedy dowiedzieli się, że średnia spożywania alkoholu jest dużo niższa, ograniczyli picie. Przekonanie, że inni uważają lub zachowują się tak jak my, zwalnia nas z krytycyzmu wobec siebie i świata.

 

7. To znaczy, że tak bardzo chcemy dostosować się do reszty społeczeństwa? Gdzie tu jest miejsce na indywidualizm?

Jest w nas potrzeba konformizmu, a kierunki, w których podążamy, podsuwają nam media. Ale właśnie w „Domu wzajemnych rozkoszy” chciałam pokazać, że ludzie są różnorodni. Moi bohaterowie nie są superatrakcyjni, nie są dobrani pod względem walorów zewnętrznych czy wewnętrznych. A kiedy w telewizji włączamy jakiś program, jest ogromna szansa, że zobaczymy młodą, dobrze ubraną kobietę, a jeszcze bardziej prawdopodobne, że będzie to mężczyzna młody albo w średnim wieku, w garniturze, który coś do nas mówi. Obowiązuje jeden wzorzec.

 

8. Skąd taka przewrotna, ironiczna dedykacja: w hołdzie Wolnemu Rynkowi?

Mam poczucie, że my rzeczywiście składamy hołd wolnemu rynkowi, uznając, że nie potrzebuje naszego rozumu, świadomości i sam może zarządzać naszym życiem. A ta książka jest właśnie o tym, że warto, żebyśmy też mieli coś do powiedzenia.

 

Rozmawiała Izabela Gałecka

 

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Czy w ogóle może istnieć feminista? – wywiad z Głosami Przeciw Przemocy

O fajnych  facetach feministach, o Sieci Mężczyzn (realizowanej we wspólnym projekcie Feminoteki ,,Kobiety i mężczyźni, chłopcy i dziewczęta RAZEM przeciw stereotypom płciowym”), o filmach i modelach męskości. Z Głosami Przeciw Przemocy rozmawia Magda Wielgołaska, wolontariuszka Feminoteki.

Magda: Żyjemy w kraju, w którym ciągle jeszcze postrach budzi takie słowo jak: feministka. Słowo, które cały czas jest traktowane mocno stereotypowo i bardzo ciężko jest odmitologizować jego znaczenie, a tu nagle pojawia się nowe pojęcie: feminista. Kto to taki ten feminista, czy w ogóle istnieje i czy wy sami określacie siebie takim mianem?

Sergio: Można zadać to pytanie inaczej, czy w ogóle może istnieć feminista? Jackson Katz, amerykański edukator antyprzemocowy, autor książki „Paradoks Macho” twierdzi, że feminizm jest ruchem kobiecym i mężczyźni mogą sympatyzować z nimi, czy też współdziałać, ale nie możemy przejąć tego ruchu i traktować go paternalistycznie, czyli w taki sposób, że teraz my przychodzimy i my, jako rycerze, będziemy feministami i to taki nasz akt odwagi. Ja sam siebie nazywam działaczem antyseksistowskim, żeby podkreślić, że problemem jest seksizm wśród mężczyzn, a nie kwestia tego, że na przykład brakuje mężczyzn w ruchu feministycznym. To jest kwestia podejścia do tego czy mamy prawo do przejmowania ruchu, albo zajmowania takiego widocznego miejsca w tym ruchu.

OBR_Glosy_w_czapkach

Łukasz: Też mam kłopot ze słowem „feminista”. Jest trochę tak, jak mówił Sergio, że jak facet powie, że jest feministą, to od razu jest wielka sprawa. Zaczynają się wywiady,  są zapraszania do telewizji i tak dalej, a  przecież to kobiety już wcześniej działały przez bardzo długi czas, ale  to się staje niewidoczne. Kobiety wykonały jakąś mrówczą pracę i oczywiście ona jest doceniana, ale gdy pojawia się kilku facetów, którzy będą robić to samo, nazywają siebie feministami działającymi na rzecz kobiet, to  nagle w społeczeństwie robi się wielki szum. Tutaj widzę zagrożenie związane ze słowem „feminista” i z takim łatwym przejęciem dorobku i tego co robiły do tej pory organizacje kobiece i feministyczne. A jakbym miał powiedzieć komuś, albo kogoś zdiagnozować czy jest feministą, to chodzi generalnie o działanie na rzecz kobiet i na rzecz równości ogólnie – można powiedzieć, że to jest feminizm.

Krzysztof: Ja się czuję feministą. Nie mam takiej perspektywy, że mężczyźni mogą przejąć ten ruch i że stanowią dla niego jakieś zagrożenie. Ja się czuję feministą i uważam, że tutaj chodzi przede wszystkim o konkretne wartości, których na co dzień brakuje w życiu społecznym i medialnym. Chciałbym, żeby te wartości feministyczne przestały być stygmatyzowane, to jest taka pierwsza myśl, która mi towarzyszy, a druga to taka, że to jest element tej samej opresji, w której żyję jako osoba homoseksulana, jako gej. Myślę, że to są elementy tej samej układanki, te same wartości i ta sama sprawa, więc tak – ja się czuję feministą.

Kuba: Jeżeli feminista nie oznacza rycerstwa, to ja się poczuwam jak najbardziej do określenia siebie feministą. To zależy oczywiście od tego, co rozumiemy przez to wszystko, bo ja się poczuwam do poglądów, które być może są właśnie poglądami feministycznymi, ale „feminista” nie jest dla mnie jednoznacznym określeniem, bo mamy też różne odłamy i rodzaje feminizmu.

Stworzyliście grupę Głosy Przeciw Przemocy. Wasza strona na facebooku cieszy się bardzo dużym powodzeniem i to jest trochę to o czym już mówiliście, że pojawia się grupa facetów i jest wielkie WOW! Jak odbieracie taki szybki sukces i popularność waszej akcji?

Sergio: Tak, to jest właśnie to, o czym mówiliśmy wcześniej, że jest w Polsce kilkadziesiąt dużych organizacji kobiecych, natomiast kiedy nagle pojawia się organizacja męska, która mówi, że nie podoba im się przemoc wobec kobiet, to od razu robi się duże zamieszanie. Jest to takie wyjście z normy. Z jednej strony jesteśmy zdrajcami, tak? No bo nie solidaryzujemy się z facetami, których »złe żony« zabierają im dzieci i składają doniesienia na policję – oczywiście zawsze nieprawdziwe, a z drugiej strony społecznie jesteśmy odbierani jakbyśmy dokonali jakiegoś niesamowitego przewrotu, chociaż tak naprawdę nie mamy takiego dorobku wielkiego jak duże, czy mniejsze organizacje kobiece, które istnieją w Polsce od jakichś dwudziestu lat i ciężko pracują.

Powiedzcie mi skąd się wzięły Głosy Przeciw Przemocy, co było inspiracją do tego żebyście zaczęli razem działać? Znam podobne incjatywy. Podobne działania mają miejsce na przykład w Serbii, gdzie grupy edukatorów pracują z młodymi chłopcami nad odczarowaniem mitu faceta postępującego według kodeksu macho. Czym jest Wasz projekt i z czego się urodził?

998530_262283883910047_1286199571_n

 

Łukasz: Serbski projekt poznaliśmy, kiedy Głosy już istniały, a korzenie naszej grupy są takie, że ja myślałem o tym, że brakuje działaczy facetów, którzy działaliby antyprzemocowo, antyseksistowsko i  w Feminotece rozmawiałem z Aśką Piotrowską i ona właśnie powiedziała, że to byłoby fajne, gdyby powstała taka grupa. Okazało się, że równolegle taki pomysł miał też Sergio.

Sergio: Tak, to wszystko zbiegło się z tym, że do Polski przyjechał ze Szwecji Tomas Wetterberg, przedstawiciel organizacji mężczyzn działających na rzecz równości. Opowiadał o tym, jak jakieś dwadzieścia lat temu organizacja mężczyzn powstawała w Szwecji i oni zauważyli takie dwa zjawiska. To było za czasów wojny w Jugosławii, czyli pojawiła się cała kwestia zbrodni wojennych dokonywanych również na kobietach. Te dwa zjawiska to były gwałty wojenne, a druga to  fala turystyki seksualnej, która szła ze Szwecji do Azji Południowe. Mężczyźni stwierdzili, że trzeba coś z tym zrobić. Wystosowali apel w szwedzkiej prasie i okazało się, że bardzo wielu mężczyzn było zainteresowanych tym, żeby się przyłączyć. Opowiadał też, że oni właśnie pracują z młodzieżą i robią zajęcia na temat niewidocznych i domyślnych męskich wzorców. Na przykład to, że jeśli cię pobiją w szatni, to absolutnie nie możesz pokazać, że to ciebie w ogóle dotknęło i nikomu o tym nie mówić. Trzeba przecież być twardzielem i się nie popłakać, a najlepiej to znaleźć kogoś słabszego, żeby się nad nim poznęcać i w taki sposób odzyskać swoje poczucie własnej wartości. Więc to też była dla mnie taka inspiracja, właśnie fakt, że takie rzeczy się dzieją w Szwecji. Taką dużą inspiracją dla mnie była też trylogia Stiega Larssona, który też pokazał takie inne wzorce społeczne, niż takie nasze historyczne jak na przykład »Potop«.

Łukasz: Powiem szczerze, że to nie była moja inspiracja (śmiech). Ani te książki, ani też wizyta tego Szweda. Dopiero później się o tym dowiedziałem, ale robiłem coś wspólnie z Feminoteką i Aśka wspomniała mi o tym, że jest taki koleś jak Sergio właśnie i że on jest zainteresowany działaniami mężczyzn przeciwko stereotypom, że jest zaangażowany i zrobiliśmy otwarte spotkanie. Przyszło dosyć dużo facetów, około trzydziestu osób, ale teraz zostało nas siedmiu czy ośmiu.

Myślicie, że w Polsce jest właśnie teraz przestrzeń na to, żeby mężczyźni chcieli się angażować i outować jako działacze na rzecz równouprawnienia kobiet, żeby chcieli się przyłączać do waszej akcji?

IMG_20150301_134617-660x495

Sergio: Mnie się wydaje, że bardzo fajna i przyszłościowa jest akcja Sieci Mężczyzn. Moje przekonanie było takie, że damy ogłoszenie na stronie Feminoteki i jak zbierzemy no, może dziesięć osób to będzie wow, to będzie sukces, jeżeli uda nam się pokryć wszystkie regiony: północ, południe, wschód i zachód Polski, a mnie zadziwiło, że naprawdę zgłosiło się… ile? Z sześdziesiąt – siedemdziesiąt osób?

Łukasz: No realnie sześćdziesiąt osób.

Sergio: Tak i to były osoby, które już gdzieś działają i siedzą sobie w różnych środowiskach lokalnych i brakowało tylko czegoś takiego, żeby powiedzieć: „Zróbmy coś razem!”

Wydaje mi się, że ważne jest takie odpowiadanie na ten dominujący dyskurs, który dla mnie jest uosabiany w postaci Rafała Ziemkiewicza rzucającego na tweeterze, że „kto nie wykorzystał pijanej kobiety niech rzuci kamieniem”. W przestrzeni społecznej to jest teraz takie zupełnie oczywiste, że opowiada się kawały na temat gwałtów i oczywiście wszyscy powinni się śmiać, a kiedy ktoś się nie śmieje i protestuje jest niezrozumiany. Dlatego właśnie wydaje mi się, że bardzo ważne jest, by dotrzeć do młodych mężczyzn, gdzie jest duża szansa na to, żeby pokazać, że są inne wzorce. Kultura masowa nam pokazuje te wzorce z amerykańskiego kina akcji, gdzie po prostu facet strzela z pędzącego samochodu, zabija dwadzieścia osób, w międzyczasie ginie jego dziewczyna, ale pod koniec filmu jest happy end, ponieważ znajduje sobie nową kobietę i to wszystko w ciągu stu dwudziestu minut filmu. Wydaje mi się, że warto byłoby pokazać przede wszystkim to, że da się wypracować inne modele męskości i że w takim innym modelu męskości da się mówić o własnych emocjach i to o takich emocjach, które są w tradycyjnym modelu męskości wstydliwe. Mówię tu na przykład o słabości, o depresji i o tym, że to wcale nie jest choroba kobieca, mówię tu też o tym, że nie trzeba być zawsze „brać się w garsć”, że mężczyzna ma prawo się bać wielu rzeczy i nie musi być cały czas ukryty za maską twardziela.

Czyli chcecie odczarować mit faceta twardziela, ale czy macie już zaplanowane jakieś konkretne działania na rzecz takich zmian? Jak chcecie to wprowadzać w Polską rzeczywistość?

Łukasz : Jesteśmy grupą nieformalną i to wszystko co robimy, robimy trochę po godzinach. Na razie to, co jest takie stałe, to jest właśnie projekt z Feminoteką, ta Sieć Mężczyzn, oprócz tego jesteśmy partnerem w projekcie z fundacją »Phan Bde”  – projekt nazywa się „Scena dla twardziela”, Będzie tworzony spektakl w oparciu o teatr-forum, taki teatr społeczny, zaangażowany i tam pracować nad stereotypami dotyczącymi męskości i kobiecości. Oprócz tego mamy bardzo dużo różnych pomysłów i powoli staramy się wdrażać w życie. Mamy też na przykład plan na przegląd filmów, takie męskie kino, ale takie trochę przewrotne.

Kuba: Chcemy pokazywać filmy, które będą dekonstruowały ten klasyczny model męskości.

Sergio: Kiedy oglądamy sobie dzisiaj na przykład „Ojca chrzestnego”, wystarczy nabrać odrobinę dystansu, żeby się zorientować, że to jest jakaś straszna karykatura męskości na takim poziomie mocno samobójczym. Taki obraz mężczyzny, który musi zabijać innych mężczyzn i uczestniczyć w walce zbrojnej w podziemiu przestępczym żeby być uznanym przez innych mężczyzn.

Łukasz: Chodzi nam o to, żeby te filmy były pretekstem do dyskusji. Mamy tego „Ojca chrzestnego” i może faceci sobie pomyślą: „O kurde, fajnie. Już dawno nie widziałem. Pójdę sobie na Ojca chrzestnego”, a tu nagle dyskusja o tym, że takie wzorce wcale nie są fajne i nie ma się czym jarać. Tak więc w najbliższej przyszłości chcemy rozpocząć projekt filmowy. Mamy też pomysł na stworzenie broszury z tekstami antyseksistowskimi, na nowo definiującymi męskość. Mamy jeszcze jeden projekt z Pełnomocniczką Rządu do spraw równego traktowania – zapoczątkowaliśmy go na 16 Dni Działań Przeciwko Przemocy wobec Kobiet. Grzesiu Wrona, prawnik,  wypisuje różne case’y dotyczące przemocy, chcemy stworzyć stronę internetową, na której będą opisane różne rodzaje przemocy i różne case studies w ramach odmian przemocy no i żeby tam były praktyczne informacje: gdzie można się zgłaszać, jakiej pomocy szukać, jak reagować, jakie się ma prawa itd.

Przed Wami bardzo duża przestrzeń do działania i na pewno bardzo wiele pracy na polu zwalczania stereotypów dotyczących męskości. Jak czujecie się stojąc na początku tej drogi?

Krzysztof: Co do tej przestrzeni, to ja sam przyszedłem tutaj głównie dlatego, żeby zobaczyć, czy ta przestrzeń w ogóle istnieje. Co w ogóle tutaj można zrobić? Wiedziałem, że coś trzeba zrobić, ale było jeszcze pytanie: co da się zrobić? Obalanie patriarchatu to super sprawa i w ogóle, ale od czego zacząć?! (śmiech)

Łukasz: Trzeba młotki kupić (śmiech).

Sergio: Mnie się podoba taka idea – jeśli używamy takiego określenia jak „obalanie patriarchatu” to, żeby to robić od dołu, a nie od góry. Zdarza się takie podejście: „Wow, zróbmy kampanię telewizyjną. Zrobimy fajny spot, znajdziemy sponsorów, którzy nam dadzą pół miliona złotych i będziemy to puszczać przez pół roku”, a wydaje mi się, że strasznie ważne jest to, żeby wykorzystać ludzi z różnych miejscowości i środowisk , kobiety i mężczyzn, którzy jakoś się nie zgadzają na ten obowiązujący model społeczny i mają w sobie to przekonanie, że coś jest nie tak.

Interesuje mnie, jak inni mężczyźni, których znacie, reagują na wasze poglądy i działania. Czy zostało wam chociaż raz zarzucone, że wyłamujecie się z tak zwanej męskiej solidarności? Czy raczej odczuwacie wsparcie ze strony mężczyzn, którzy może czują respekt w związku z tym, że w końcu ktoś się wyłamuje i mówi wyraźne STOP i to w jakiś sposób budzi ich do działania w tych wszystkich przestrzeniach, o których rozmawiamy.

Łukasz: Ja sam się nie spotkałem z jakimś hejtem w naszą stronę, że plujemy w swoje gniazdo czy coś w tym stylu – zupełnie nie. Natomiast wsparcie jak najbardziej tak. Od facetów też, ale najbardziej od kobiet jednak i od dziewczyn działających w środowisku feministycznym – mamy bardzo duże wsparcie i bardzo nas dopingują, więc to daje dużo fajnej energii do działania i może my nie jesteśmy też jacyś super ustrukturyzowani i zorganizowani, ale mam poczucie, że krok po kroczku wypracowujemy naszą formułę na to, jak będziemy działać i cały czas się to krystalizuje i właśnie dzięki temu wsparciu, które mamy ze środowiska i spoza środowiska – to nam się chce po prostu to wszystko robić.

Wywiad przeprowadziła Magda Wielgołaska – działaczka feministyczna i lesbijska na stałe związana z trójmiejską organizacją Tolerado, wolontariuszka Feminoteki.

banernorweskie_batory

 

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

 

Feminizm to postawa, którą można przyjąć niezależna od płci – wywiad z Renatą Kin

O tym, co feministycznego dzieje się w Poznaniu, o ruchu LGBTQ i awanturze o gender. Z Renatą Kin aktywistką poznańską rozmawia Karolina Domeracka, wolontariuszka Feminoteki.

 

11082734_10203838457141731_1907740178_n

Karolina: Jakbyś dokonała małej retrospekcji, to jakie różnice dostrzegasz w pierwszym Marszu Równości i w tym z 2014 roku?

Renata: Pamiętajmy o tym, że pierwszy Marsz Równości w Poznaniu przeszedł zaledwie 200 metrów, kiedy zatrzymała go policja i kontrmanifestacja. Drugi Marsz Równości w 2005 roku został zakazany przez ówcześnie zasiadającego na stanowisku Prezydenta Miasta Poznania Ryszarda Grobelnego. To był moment, kiedy przez Polskę przetoczyła się fala protestów środowisk LGBTQ. Tu widzę zasadniczą różnicę – w zmianie klimatu społecznego i politycznego wokół marszu. Niestety, postulaty właściwie się nie zmieniają. Wciąż walczymy o to samo – solidarność społeczną, tolerancję, związki partnerskie, o adopcji dzieci nawet nie marząc, idziemy przeciw faszyzmowi, dyskryminacji przestrzennej osób z niepełnosprawnością oraz wiele więcej.

Czy możesz powiedzieć coś więcej o Dniach Równości i Tolerancji?

To wspaniała inicjatywa działaczek poznańskich na rzecz przeciwdziałania szeroko rozumianej dyskryminacji, która wraz z Marszem organizowana była od 2004 roku z okazji Międzynarodowego Dnia Równości i Tolerancji. Dni założyła Martyna, Gaja, Sandra i wiele więcej wspaniałych osób, które prężnie działały w Poznaniu. Poruszyły tym do działania naszą poznańską społeczność LGBTQ, ale nie tylko. Dni z założenia były miejscem wydarzeń dla osób, których dotykają różne formy dyskryminacji, nie tylko ze względu na orientację seksualną. Coroczne warsztaty, debaty, projekcje filmów i imprezy towarzyszące już wpisały się w krajobraz Poznania. Myślę jednak, że pewnego dnia zostaną one zastąpione nowymi inicjatywami, co jest dobre, bo świadczy o dynamice ruchu społecznego.

Myślisz, ze w Polsce możliwa jest tolerancja, czy jednak Polak zawsze musi mieć wroga?

Oczywiście, że jest możliwa. Chciałabym tylko zaznaczyć, że nie uważam tolerancji za stan, który może się dokonać. Kto jest pod płaszczem tolerancji, to się nieustannie zmienia. Nie można raz osiągnąć stanu powszechnej tolerancji i spocząć na laurach. Szybko okaże się, że przed ludźmi otwierają się kolejne pola nietolerancji i praca zaczyna się od nowa. Teraz mamy wielką debatę o gender. A jutro?

Praktycznie pod każdym z newsów o Marszach pojawiają się ‘hejty’. W wielu krajach wprowadza się prawo pozwalające walczyć z tym zjawiskiem. Myślisz, ze któregoś dnia i my do tego dojdziemy?

Tak, długa jednak droga przed nami. Mam nadzieję, że wraz ze zmianą pokoleniową przyjdą również zmiany dotyczące sytuacji prawnej. Młodzi ludzie, których to dotyczy, mogliby zacząć stawiać państwu pewna wymagania. Chociaż przeżywamy aktualnie w Polsce wiosnę nastrojów konserwatywnych i radykalno-narodowych, również wśród młodzieży, mam jednak (może zbyt optymistyczne) poczucie, że pozytywne zmiany prawne również nastąpią.

Jaki kraj według Ciebie jest najbardziej tolerancyjny? 

Myślę, że nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. W każdym kraju granice tolerancji przesuwają się zależnie od kontekstu kulturowego, czasu historycznego i społeczności, o której myślimy. Dodatkowym aspektem jest różnica między tolerancją jako pewną atmosferą społeczną, a tolerancją, która wyrażana jest w legislacji danego państwa. Spójrzmy na Węgry, gdzie klimat społeczny nie jest tolerancyjny dla np. homoseksualistek/ów przy jednoczesnym uznaniu prawnym związków partnerskich. Oczywiście im bardziej prawo danego kraju strzeże wolności swoich obywatelek/li, tym sytuacja powinna być lepsza.

1463149_607535245970940_808496037_n

Jak rozumiesz samo pojęcie feminizmu?

W dwojaki sposób. Z jednej strony jako postawę życiową, która nie pozwala na dyskryminację ze względu na płeć. Niekoniecznie łączę jednak feminizm z walką o prawa osób LGBTQ. Chociaż często tak jest, to sam przykład początków ruchu feministycznego w Polsce po transformacji ustrojowej pokazuje, że nie musi tak być. Lesbijki nie były w nim wówczas mile widziane. Uważam też, że postawa feministyczna wymaga pewnego zaangażowania w zmianę. Niekoniecznie chodzi mi od razu o aktywizm. Bardziej o brak bierności i jasne postawienie swojego zdania w sytuacjach trudnych dla kobiet. Z drugiej strony, feminizm widzę jako zbiór idei, teorii, dorobek intelektualny i polityczny kobiet, które walczyły o równouprawnienie płci oraz zdemontowanie patriarchalnych struktur społecznych i kulturowych.

Czy bycie feministką w Polsce jest łatwe?

Nie jest łatwe. Po prostu na co dzień przechodzi się nieustanne małe i większe frustracje. Ale ogrom wsparcia, jaki otrzymuje od innych dziewczyn, kobiet, partnerek/ów, jak i rosnąca w siłę i rozwijająca się w Polsce społeczność kobiet zaangażowanych publicznie, dają dużego kopa energii. Pamiętajmy też, że przecież działamy na rzecz naszego lepszego jutra, więc nie ma co narzekać.

Czy mężczyzna może być feministą?

Oczywiście, że tak. Feminizm to postawa, którą można przyjąć niezależna od płci.

Awantura o gender, co o tym sądzisz?

A mogę jednym słowem? Nieunikniona.

Co Cie najbardziej ‘wkurza’ w dzisiejszej Polsce?

Awantura o gender. Tak naprawdę chciałabym, żebyśmy byli już po tej debacie społecznej, którą Niemcy czy Anglia przeszli 25 – 30 lat temu. Chociaż przynajmniej, żeby jej jakość się poprawiała. Rozumiem, że wraz z feministycznymi i równościowymi zmianami, niektórym ludziom świat wali się na głowę, ale poziom rozmowy bywa zatrważający. Przede wszystkim mam poczucie, że cała debata kręci się wokół światopoglądów, a nie konkretnych rozwiązań, badań, danych, problemów. Wkurza mnie to, że jeszcze sporo czasu zajmie nam porozumienie się.

A z czego jesteś dumna, co Cię cieszy?

Z Marszu Równości, z Parady, z MANIF, z wszystkich fajnych inicjatyw, tych większych i tych mniejszych, których działaczki i działacze walczą o zamiany na lepsze. Kawał niekończącej się roboty. Ale to właśnie dzięki nim mogę teraz być wyoutowaną lesbijką, no oczywiście ma to w Polsce znaczenie, ale i tak mogę czuć się względnie bezpieczna z moją partnerką. To jest powód do dumy i radości.

Renata Kin – absolwentka MISHiS w Poznaniu i Gender Studies w Warszawie. W 2011 związała się z Dniami Równości i Tolerancji w Poznaniu, organizowała i wspierała Marsze Równości. Otwarcie dyskutuje o seksualności i prawach osób LGBTQ. Angażuje się naukowo i ma nadzieję, że przyczyni się do większej otwartości swojego uniwersytetu na tematykę queer, LGBTQ studies czy w ogóle studiów nad seksualnością.

Karolina Domeracka – absolwentka politologii i marketingu politycznego na WSNHiD w Poznaniu. Manager marketingu, ale przede wszystkim mama niespełna rocznego maluszka. W wolnym czasie biega i…. koniec wolnego czasu

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Ostatnie pożegnanie z Bette Davies | recenzja filmu „W hołdzie Bette Davies” | 15. Tydzień Kina Hiszpańskiego

W hołdzie Bette Davies

W hołdzie Bette Davies / El último adiós de Bette Davis

Reżyseria: Pedro González Bermúdez

Hiszpania, 2014

 

Film dokumentalny „W hołdzie Bette Davies” opowiada, w przybliżeniu, ostatni tydzień jej życia. Trzy dni poprzedzające jej śmierć Davies spędziła w amerykańskim szpitalu w Paryżu, wcześniej natomiast pojawiła się na Międzynarodowym Festiwalu Filmowy w San Sebastián (1989 rok), aby odebrać nagrodę Donostii. Wokół festiwalu właśnie koncentruje się cała narracja dokumentu.

Reżyser filmu, Pedro González Bermúdez, postarał się, aby jego dzieło było obrazem rzetelnym. Zebrał całą ekipę ludzi, którzy pracowali przy tym, aby Davies czuła się na festiwalu dobrze. Po pierwsze dlatego, że była już starszą, schorowaną panią, a po drugie – ponieważ była gwiazdą z prawdziwego zdarzenia, uwielbianą przez Hiszpanów. Wymagań nie miała wiele, jednak wszystko musiało działać jak w zegarku, gdyż, jeżeli cokolwiek poszłoby nie tak, gwiazda odmówiłaby dalszej współpracy. Dlatego też, na przykład, na jej przyjazd kazano opróżnić hotel, tak żeby nikt nie zauważył jak Davies zawożona jest do swojego pokoju na wózku inwalidzkim, bo w swoim stanie mogła przejść jedynie kilka kroków. Nad tym aby czuła się dobrze pracował cały sztab ludzi, a praca do łatwych nie należała. Szybko bowiem okazało się, że to nie Bette Davies przyjeżdża na festiwal odebrać nagrodę, ale cały festiwal zorganizowany jest dlatego, że przyjeżdża Bette Davies. To odwrócenie ról uświadomiło wszystkim, którzy mieli okazję ją spotkać, że mają do czynienia z artystką wielkiego formatu, niezależną kobietą, która sama reżyseruję rzeczywistość wokół siebie. A, że reżyserowała film kostiumowy osadzony w realiach lat 40., w którym sama grała główną rolę, ani przez sekundę nie mogła znaleźć się na drugim planie. Dlatego nawet, gdy siedziała zamknięta w hotelowym pokoju, całe miasto zastanawiało się co w tej chwili robi.

Słuchając wypowiedzi burmistrza miasta, organizatorów festiwalu, kierowcy Davies, jej makijażystki, dziennikarzy, fotografów i osobistej asystentki dowiadujemy się, że była postacią niezwykle silną i charyzmatyczną, o nieco złośliwym, ironicznym poczuciu humor, co, nie oszukujmy się, żadnym wielkim odkryciem nie jest. Ciekawiej byłoby, gdyby twórcy filmu skoncentrowali się bardziej na tym, na ile postać Davies przyczyniła się do walki o kobiecą emancypację. Niewątpliwie mogła ona być i poniekąd była ikoną raczkującego feminizmu – całą swoją postawą mówiła patriarchatowi nie. Świadczą o tym takie fakty jak to, że pozwała studio filmowe, dla którego pracowała, ponieważ zaczęto przydzielać jej role w produkcjach drugiego sortu. W latach 40. była najlepiej zarabiającą kobietą w Stanach Zjednoczonych, jako pierwsza kobieta w historii została przewodniczącą Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, czy odebrała nagrodę Donostii. Ponadto paliła papierosy, co w filmie zauważono i skomentowano stwierdzeniem, że dla niej była to „deklaracja kobiecej wolności”. Przy tym wszystkim nie należy jednak zapominać, że była gwiazdą, która „promieniała, gdy znajdywała się w świetle kamer” i niewątpliwie z chęcią wchodziła w rolę osoby ważniejszej, niż ktokolwiek w jej otoczeniu, co z założeniami współczesnego feminizmu już nieco się rozmija. Autorzy filmu skoncentrowali się jednak głównie na Davies, jako celebrytce, nie pozwalając sobie na odrobinę krytyki, co sprawiło, że „W hołdzie Bette Davies” jest obrazem jednowymiarowym.

Od strony formalnej film niestety rozczarowuje. Reżyser zdecydował się stworzenie klasycznego dokumentu – przeplatają się w nim materiały archiwalne z wypowiedziami osób biorących udział w organizacji festiwalu w San Sebastian. Filmowi nie można zarzucić nudy, jednak taka forma nieco zawodzi w czasach, gdy twórczość dokumentalna została doskonale rozwinięta przez reżyserów takich jak Michael Glawogger (reżyser „Śmierci człowieka pracy”), czy Erik Gandini i Johan Söderberg („Nadprodukcja. Terror konsumpcji”) już dekadę temu. Ponadto dosyć banalnym rozwiązaniem wydaje się wplecenie w akcję ujęć przedstawiających wydarzenia opisane w filmie przy pomocy tekturowych makiet, mających prawdopodobnie symbolizować kruchość ludzkiej egzystencji.

Ciekawym spostrzeżeniem i poniekąd posumowaniem tego, kim była Bette Davies, padającym na końcu filmu jest natomiast stwierdzenie jednego z organizatorów festiwalu, że sam już nie pamięta, czy wydarzenia, w których brał udział były rzeczywiste, czy powtarza wciąż tę samą bajkę. Bajkę o odległych czasach, które dawno minęły i nigdy nie wrócą. Czy równie dobrze, mogły się one w ogóle nie wydarzyć? Ta myśl, zupełnie sprzeczna z postawą życiową Davies, która reżyserowała całe swoje życie i była świadoma wszystkiego co dzieje się z nią i wokół niej, sugeruje, że być może najważniejsze w życiu to mieć nad sobą kontrolę i być pewnym tego, kim się jest. Może to jest właśnie klucz do robienia rzeczy wielkich? O to można by spytać samą Davies, jednak, jak sugeruje oryginalny tytuł filmu „Ostatnie pożegnanie z Bette Davies”, nasza szansa na to bezpowrotnie minęła.

Recenzję napisała Bibi Żbikowska

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Otwarta rana | recenzja filmu „Kwiaty” | 15. Tydzień Kina Hiszpańskiego

kwiaty loreakKwiaty / Loreak

Reżyseria: Jon Garaño, Jose Mari Goenaga

Hiszpania, 2014

 

Każdy lubi dostawać kwiaty – tak się powszechnie uważa. Powszechnie uważa się również, że dawanie kwiatów to dawanie ciepła, miłości, dobra. Czy rzeczywiście tak jest? A może to tylko zwykły akt performatywny mający nas samych przedstawić w jakimś, upragnionym przez siebie świetle? Albo jest tylko pretekstem do tego, żeby przerzucać odpowiedzialność za swoje porażki życiowe na innych? To niektóre z pytań postawionych w filmie „Kwiaty” Jose Mari Goenagi i Jona Garaño.

Jedna z głównych bohaterek obrazu – Ane (Nagore Aramburu) w pierwszych minutach filmu dowiaduje się od lekarza, że ma menopauzę. Myśl o przekwitaniu w tak młodym wieku przeraża ją, tym bardziej, że nie sprawia wrażenie osoby szczęśliwej. Ma monotonną pracę w biurowym zapleczu na budowie, a jej mąż zdaje się nie być nią specjalnie zainteresowany. Tym bardziej cieszy się, gdy pewnego dnia kurier przynosi jej do domu bukiet kwiatów. Nie ma na nim bilecika, więc Ane nie wie od kogo ten prezent. W kolejny czwartek znów dostaje bukiet, potem kolejny i kolejny. Ane odżywa marząc o tym, kim może być jej „tajemniczy wielbiciel”.

Druga bohaterka filmu – Lourdes (Itziar Ituño) jest żoną Beñata (Josean Bengoetxea) – kolegi z pracy Ane. Ich małżeństwo wydaje się być względnie szczęśliwie, o ile tylko pominiemy fakt, że matka Beñata jest tym typem świekry, który lubi wtrącać się we wszystko, co zrobi jej synowa. Losy trójki kobiet połączą się w dość niespodziewany sposób, gdy Beñat zginie w wypadku samochodowym.
Jedna z głównych bohaterek obrazu – Ane (Nagore Aramburu) w pierwszych minutach filmu dowiaduje się od lekarza, że ma menopauzę. Myśl o przekwitaniu w tak młodym wieku przeraża ją, tym bardziej, że nie sprawia wrażenie osoby szczęśliwej. Ma monotonną pracę w biurowym zapleczu na budowie, a jej mąż zdaje się nie być nią specjalnie zainteresowany. Tym bardziej cieszy się, gdy pewnego dnia kurier przynosi jej do domu bukiet kwiatów. Nie ma na nim bilecika, więc Ane nie wie od kogo ten prezent. W kolejny czwartek znów dostaje bukiet, potem kolejny i kolejny. Ane odżywa marząc o tym, kim może być jej „tajemniczy wielbiciel”.Każdy lubi dostawać kwiaty – tak się powszechnie uważa. Powszechnie uważa się również, że dawanie kwiatów to dawanie ciepła, miłości, dobra. Czy rzeczywiście tak jest? A może to tylko zwykły akt performatywny mający nas samych przedstawić w jakimś, upragnionym przez siebie świetle? Albo jest tylko pretekstem do tego, żeby przerzucać odpowiedzialność za swoje porażki życiowe na innych? To niektóre z pytań postawionych w filmie „Kwiaty” Jose Mari Goenagi i Jona Garaño.

Po śmierci mężczyzny, jego matka Tere (Itziar Aizpuru) przywozi na miejsce wypadku kwiaty, bo twierdzi, że ludzie nie umierają, dopóki się o nich pamięta. Ane zaczyna je tam zostawiać, bo orientuje się, że jej tajemniczym wielbicielem był właśnie Beñat i zaczyna żyć marzeniami o wielkiej, niespełnionej miłości, zamiast naprawić relacje z mężem. Lourdes odcina się od rodziny i kwiatów nie zostawia wcale. Gdy jednak dowiaduje się, że w miejscu katastrofy ktoś wciąż je przynosi, zaczyna podejrzewać, że mąż miał kochankę i staje się zazdrosna.

Motyw zazdrości jest w filmie przedstawiony w ciekawy sposób – pozwalają sobie na nie osoby, które właściwie nie mają ku niej podstaw. Po pierwsze – mąż Ane, który nad żonę woli telewizor nie może znieść myśli o tajemniczym wielbicielu. Po drugie – Lourdes, która po śmierci Beñata spotyka nową miłość, ale nie może przestać być zazdrosna o domniemaną kochankę zmarłego męża.

W warstwie formalnej film uzupełnia się z przekazem w bardzo subtelny, ale sugestywny sposób. Minimalistyczne zdjęcia, sterylne kadry i oszczędna, tajemnicza narracja przywodzą nieco na myśl thriller, na który może jest w „Kwiatach” miejsce, ale tylko w umysłach bohaterów. Intryga, którą śledzimy jest mianowicie wytworem wyobraźni bohaterek, co doskonale pokazuje jak łatwo nam przestać oceniać rzeczywistość na podstawie czynów, a zacząć na podstawie wymyślonych przez siebie sytuacji. To pierwsze założenie obrazu dopełnia drugie – że, jako ludzie, bardzo chętnie i łatwo popadamy w pułapkę mitomanii, stając się dzięki wydarzeniom, które nie miały miejsca kimś innym, niż w rzeczywistości jesteśmy – atrakcyjniejszym, kochającym, lub wręcz przeciwnie – zranionym, zasługującym na litość całego otoczenia.

Film otwiera ujęcie pięknego bukietu różowych lilii i ujęcia arcydzieł sztuki kwiaciarskiej będą nam już towarzyszyć do jego końca. Żywe kolory i wysmakowane, ascetyczne kadry być może mają być tylko efektem artystycznym. Ale może właśnie przypomnieniem – jak słodka jest pokusa, żeby poddać się swoim słabościom.

Ciekawa jest scena, w której Ane rozmawia z kolegą o pielęgnacji bukietów, które dostaje. Kolega mówi jej, że końcówki łodyżek trzeba podcinać. Są one otwartą raną, więc kwiaty będą dobrze chłonąć przez nie wodę i stać dłużej. A gdy tylko się zagoją, trzeba je będzie podciąć ponownie. Takimi kwiatami o otwartych ranach są właśnie bohaterki filmu przeżywające wyimaginowane wydarzenia, tylko dlatego, że boją się zacząć żyć naprawdę. Powraca więc znany motyw księżniczki, która czeka na rycerzu na białym koniu, motyw kobiety tak zapętlonej w miłości do syna, że pielęgnuje go nawet, gdy ten już jest martwy i w końcu motyw kobiety, która z początku zobojętniała na śmierć męża, zaczyna rozgrzebywać przeszłość dlatego, że nie potrafi cieszyć się swoim obecnym związkiem. A wszystkie one muszą wyzwolić się od swojego wyobrażenia o Beñacie.

Plusem filmu jest wprowadzenie motywu menopauzy w dość subtelny sposób i poprzez grę wizualno-znaczeniową – kwitnące kwiaty dla przekwitającej kobiety. Minusem – ukazanie Beñata jako uwikłanego w intrygi kobiece nieszczęśliwego mężczyznę, który jedyne, co może w życiu zrobić, aby zostać usłyszanym to umrzeć, co wzmacnia nieco stereotyp o tym, że emocjonalność jest sferą zarezerwowaną dla kobiet. Tak, czy inaczej, film jest wyważoną i ciekawą estetycznie lekcją pokory w kwestii przeżywania tego, co nie miało miejsca i tego, jak łatwo zapomnieć o ludziach, którzy naprawdę nas otaczają.

Recenzję napisała Bibi Żbikowska

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

IRAN | Kobiece ciało pod kontrolą

iranW Iranie rozważane jest wprowadzenie regulacji ograniczających prawa kobiet do korzystania z antykoncepcji. Dodatkowo kobiety mają być zmuszane do urodzenia jednego bądź dwójki dzieci pod rygorem niedopuszczenia ich na irański rynek pracy. Wprowadzane zmiany, zdaniem władz, istotnie wpłyną na wzrost demograficzny ludności, który obecnie notuje tendencje spadkowe.

„Proponowane zmiany, są jawną dyskryminacją, oznaczają też cofnięcie praw kobiet do minionych wieków. Władze promują niebezpieczną kulturę w której kobiety obdzierane są ze swoich podstawowych praw i sprowadzane do maszynek produkujących dzieci….” – podsumowuje Hassiba Hadj Sahraoui, deputy director Amnesty International dla Środkowego Wschodu i Północnej Afryki. Kobiety pozbawione prawa do antykoncepcji będą podejmowały się ryzykownych zabiegów aborcyjnych, które mogą zagrażać ich życiu. Jak podaje WHO niekontrolowane, nielegalne aborcje są jedną z głównych przyczyn śmierci wśród przyszłych matek. W 2008 roku, „dzikie” aborcje doprowadziły do śmierci 47 000 kobiet, a 5 milionów do niepełnosprawności .

(KD)

Źródło: www.amnestyusa.org

Zdjecie: BEHROUZ MEHRI/AFP/Getty Images

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

„Złota klatka” reż. Diego Quemada-Diez | Recenzja

złota klatka_ plakatZłota klatka

Reżyseria: Diego Quemada-Diez

W rolach głównych: Brandon Lopez, Rodolfo Dominguez, Karen Martinez, Carlos Chajon

Hiszpania, Meksyk, Gwatemala, 2013

Polska premiera: 20 marca 2015 r.

 

Ameryka Łacińska nie należy do regionów znajdujących się w centrum naszych zainteresowań.  Tymczasem, dzieje się tam jedna z największych humanitarnych tragedii – porównywalna, a w zasadzie przewyższająca rozmiarami tragedię związaną z destabilizacją Bliskiego Wschodu i ekspansją Państwa Islamskiego. Dziesiątki czy setki tysięcy osób pozbawionych perspektyw (nie sposób dokładnie oszacować skali tego zjawiska) traci życie starając się dotrzeć do kraju postrzeganego jako oaza wolności i dobrobytu. Ich sytuację bezwzględnie wykorzystują handlarze ludźmi, wymuszający okupy od członków ich rodzin, zmuszający młode kobiety do prostytucji, a mężczyzn – do ciężkiej pracy fizycznej. Czasami, kiedy uznają porwanych ludzi za bezużytecznych – zwyczajnie ich mordują. Jednocześnie imigranci muszą uważać na meksykańską policję – która zresztą funkcjonuje w swoistej patologicznej symbiozie ze światkiem przestępczym. Na końcu łańcucha pozostają coyotes – przemytnicy, u których grupa tych którym się najbardziej na tej drodze poszczęściło powierza swoje ostatnie oszczędności w zamian za zobowiązanie do przerzucenia przez pilnie strzeżoną granicę – niekoniecznie z gwarancją sukcesu, i niekoniecznie w najbardziej bezpiecznym miejscu. Przekroczenie granicy otwiera nowy rozdział dramatu, który rzadko kończy się prawdziwym happy endem. Świat pozostaje ślepy na tę tragedię, w Polsce o skali problemu wiedzą może czytelnicy reportaży Artura Domosławskiego i nieliczna grupa znawców regionu.

 

Od niedawna szansę na “dotknięcie” problemu mają polscy widzowie – 20 marca do polskich kin wszedł film “Złota klatka”, ukazujący historię trojga (a własciwie czworga – ale skład zmienia się w trakcie podróży) nastolatków podejmujących próbę przejścia przez szlak przy którym bledną przygody pionierów Dzikiego Zachodu. Reżyser, Diego Quemada, dołożył starań aby obraz odwzorowywał w sposób wręcz ascetyczny rzeczywistość trudów tej podróży. W sposób dyskretny nakreśla istnienie problemów społecznych trapiących społeczeństwa Ameryki Łacińskiej. Sara, jedyna dziewczyna z grupy, ukrywa swoją kobiecość pod czapką bejsbolową, skrywającą ostrzyżone “na chłopięco” włosy i grubo obwiniętym wokól klatki piersiowej bandażem – zdaje sobie sprawę, że jako kobieta jest o wiele bardziej narazona na doświadczanie przemocy niz jej koledzy.Konflikt między Juanem i Chaukiem można odczytywać w kontekście poczucia zagrożenia, jakie poczuł Juan kiedy międy jego dziewczyną a nowoprzybyłym chłopcem zaczęły rozwijac się przyjazne relacje. Konflikt ten nie jest jednak pozbawiony poczucia rasistowskiej wyższości białego chłopca nad Indianinem.

 

Świat przedstawiony w filmie jednocześnie fascynuje (pięknem przyrody, zupełnie odmienną od tej znanej nam architekturą, widokiem linii kolejowych ciągnących się wzdłuż lasów tropikalnych) oraz przeraża (swoją bewzwzględnością, utratą kontroli jednostki nad własnym losem, totalnym uzależnieniem od łaski i niełaski lokalnych watażków – oraz generalnym przekonaniu jakiego nie sposób nie odnieść po obejrzeniu filmu – że w tym świecie w ogóle nie warto nikomu ufać).

 

Jakkolwiek by to nie brzmiało – jedną z najważniejszych zalet filmu, poza przekonującym aktorstwem w wykonaniu młodych debiutantów, jest brak happy endu. Kiedy pojawia się najbardziej tragiczny moment, nie widać nadciągającej kawalerii Stanów Zjednoczonych. Amerykańskie siły obronne pojawiają się za to wtedy, kiedy mamy nadzieję, że nic złego już się nie wydarzy – i brutalnie niszczą nasze złudzenia. Pod tym względem jest to zdrowa odtrutka dla osób, które obejrzały zbyt dużo hollywoodzkich produkcji. Ten brutalny realizm sprawia, że aspekt edukacyjny filmu należy ocenić wysoko – również w kontekście debaty nad kontrolą imigracji która w Europie zmierza w tym samym kierunku jak w Stanach Zjednoczonych.

 

Recenzję napisał Michał Żakowski, student polityki społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje przy projekcie HejtStop, zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Projekt: Polska. Wolontariusz Fundacji Feminoteka.

 

 

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

„Była sobie dziewczynka” reż. M.Monheim | Recenzja

byla sobie dziewczynka

Była sobie dziewczynka

reż. M.Monheim,

Niemcy 2014, 105 min.

Premiera 27.03.2015

 

Nikt nie mówił, że dojrzewanie jest przyjemnością – zwariowani rodzice, denerwujący młodszy brat, pryszcze i zidiociali rówieśnicy. Czy może być coś gorszego w życiu? Dla niespełna 16-letniej klasowej dziwaczki Charleen jest to nieudana próba samobójcza. Zbuntowana dziewczyna nie mogąc dłużej dźwigać problemów całego świata na własnych nastoletnich ramionach, w przypływie melancholii, postanawia odebrać sobie życie. Do wanny wypełnionej wodą wrzuca suszarkę….

Porażka Charleen pociąga za sobą ciąg niespodziewanych zdarzeń. Na swojej drodze spotyka niewidzianego od lat ojca, zrzędliwą pracownicę pomocy społecznej, zwariowanego terapeutę samemu wymagającego leczenia psychiatrycznego oraz Linusa – szkolnego nieudacznika. Przed oczami zafascynowanej śmiercią nastolatki, praktykantki w zakładzie pogrzebowym, fanki Kurta Cobaina i Jima Hendriksa pojawia się nowy świat. Świat uczuć, w którym jest miejsce dla wielowymiarowej miłości: tej szalonej młodzieńczej, rodzicielskiej, siostrzanej, przyjacielskiej, ale i homoseksualnej.

Sam reżyser komentuje swoje dzieło w następujący sposób: „Moje życie stało się bardziej intensywne, pojawiło się w nim więcej miłości i świadomości odkąd uznałem śmierć za jego część. Właśnie to próbuje przekazać nam Charleen, że śmiertelność jest powodem, przez który cud nadania życia jest tak wspaniały. Dostrzeganie piękna skrywającego się w koncepcji skończoności daje mi nadzieję, a właśnie to chciałem uczynić moim filmem, sprawić radość i dać nadzieję innym.”

„Była sobie dziewczynka” to ciepły rodzinny film, który mierzy się z „poważnymi” tematami z humorem i nadzieją. Stanowi zabawny i poruszający apel o radości życia, nawet jeśli czasem wszystko układa się nie po naszej myśli!

Warto wybrać się na niego z dojrzewającymi dziećmi lub rodzeństwem.

/KU/

Film został dotychczas pokazany i uhonorowany na kilku międzynarodowych festiwalach:

2014 – Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Rio de Janerio
2014 – Międzynarodowy Festiwal Filmowy Hof, Nominacja do nagrody: Nowy Niemiecki Talent Filmowy – Mark Monheim
2014 – Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Gijón, Nagroda za Najlepszy film pełnometrażowy w sekcji „Enfants Terribles”
2014 – Nagroda Bavarian Films, Najlepsza początkująca aktorka – Jasna Fritzi Bauer

 

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

 

 

Cztery kobiety kierują Międzynarodowym Trybunałem Karnym

MTK
Nowa Prezydentka MTK, Sędzia Silvia Fernández de Gurmendi (Argentyna)

To co się stało kilkanaście dni temu, przeszło w światowych mediach bez większego echa. Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) stał się pierwszym międzynarodowym sądem w całości kierowanym przez kobiety.

We wtorek 11 marca, zaledwie kilka dni po Międzynarodowym Dniu Kobiet, sędziowie MTK spośród swojego grona wybrali na stanowisko prezydentki pochodzącą z Argentyny sędzinę Silvię Fernández de Gurmendi. W pracy wspomagać ją będą dwie wiceprezydentki: Kenijka Joyce Aluoch oraz Japonka Kuniko Ozaki. Dodatkowo, od 2012 r. urząd Prokuratora Generalnego zajmuje Fatou Bensouda z Gambii – co oznacza, że wszystkie najważniejsze organy w MTK są w tym momencie kierowane przez kobiety.

Do tej pory panie przewodniczyły międzynarodowym sądom i trybunałom kilkakrotnie m.in w latach 1997-1999 Gabrielle Kirk McDonald zajmowała czołową pozycję w Międzynarodowym Trybunale Karnym dla byłej Jugosławii, w latach 1999-2003 Navi Pillay w Międzynarodym Trybunale Karnym ds. Zbrodni w Rwandzie oraz w latach 2006-2009 Dame Rosalyn Higgins w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości Jednak nigdy nie było takiej ilości kobiet na tak ważnych stanowiskach.

Skład nowego Prezydium może świadczyć o zmianach w postrzeganiu pozycji kobiety w międzynarodowym wymiarze sprawiedliwości oraz być zapowiedzią uwrażliwienia MTK na sprawy kobiece w szczególności zagadnienia kobiet w konfliktach zbrojnych.

MTK z siedzibą w Hadze jest niezależnym, stałym międzynarodowym organem sądowym, posiadającym jurysdykcję nad osobami fizycznymi, które dopuściły się najpoważniejszych zbrodni o charakterze międzynarodowym: ludobójstwa, zbrodni przeciwko ludzkości, zbrodni wojennych oraz zbrodni agresji.  Trybunał działa na podstawie Statutu, sporządzonego w Rzymie 17 lipca 1998 r., który wszedł w życie dnia 1 lipca 2002 r. Stronami Statutu Rzymskiego MTK są obecnie 122 państwa. Nadal stronami Statutu Rzymskiego nie są np. Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny czy Indie.

 

Artykuł powstał na postawie wpisu z bloga IntLawGrrls – http://ilg2.org

Autorka: KU

 

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Aborcja po hiszpańsku | Planowana nowa ustawa

ciazaHiszpania planuje wprowadzenie ustawy, która ograniczy prawo młodych dziewczyn do samodzielnego podejmowania decyzji o aborcji. Obecnie ciężarne 16-17-latki, wystarczy, iż poinformują swoich rodziców bądź opiekunów prawnych o zamiarze aborcji by jej dokonać. Nowe przepisy, wprowadzają wymóg pisemnej zgody rodziców, bądź opiekunów na przerwanie ciąży. Zgoda będzie wymagana nawet w przypadkach, jeżeli może to narazić ciężarną nastolatkę na przemoc lub znęcanie ze strony opiekunów. Przeciwko wprowadzeniu nowego prawa wystąpiło ponad 20 ugrupowań walczących o prawa człowieka w tym m.in. Human Rights Watch. Projekt nowej ustawy jest obecnie w kongresie. (KD)

Źródło: www.hrw.org

Zdjęcie:  radiojura.com

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

WARSZAWA | 25.03 | Cykl warsztatów jogi dla kobiet „Tam, gdzie mieszka spokój”

warsztaty Feminoteka2

Tam, gdzie mieszka spokój

Zapraszam do projektu skierowanego głównie do kobiet doświadczających przemocy w związku lub tych, które wyszły z takich związków (dotyczy związków zarówno małżeńskich jak i partnerskich i szeroko rozumianej przemocy – fizycznej, psychicznej, ekonomicznej), zapraszamy też wszystkie kobiety zainteresowane zajęciami

Co uzyskasz?

  • Spotkanie w grupie kobiet, które doświadczały przemocy w związku (w tym prowadząca),
  • pracę w grupie, ze skupieniem na sobie,
  • odszukanie pozytywów w życiu,
  • sensu w działaniu,
  • wzmocnienie i rozciągnięcie ciała,
  • umiejętność korzystania z oddechu w chwilach zagrożenia,
  • umiejętność relaksowania się,
  • umiejętność wyciszania się poprzez wizualizacje

Wyciszenie, skupienie, relaks na wielu poziomach
Znajdziesz chwilę własnego błogiego spokoju

Jak wyglądają zajęcia?
PRACA Z CIAŁEM – ćwiczenia jogi – ćwiczenia są dostosowane do poziomu w grupie, zatem każda z Was będzie mogła poćwiczyć bez względu na stopień zaawansowania i wcześniejszego kontaktu z joga
PRACA Z ODDECHEM – ćwiczenia oddechowe pomagające opanować strach, opanować umysł, uspokoić się
PRACA W RELAKSIE Z WIZUALIZACJAMI – relaksacja przy wyciszającej muzyce, pomoże w wyciszeniu

Całość spięta jednym tematem wiodącym, tematyka będzie dobierana w zależności od zapotrzebowania grupy – na pierwsze spotkanie proponuje temat – UWAŻNOŚĆ CZYLI BYCIE TU I TERAZ
zabierzcie ze sobą kocyk, poduszkę do siedzenia

czas trwania 1 h
zajęcia są bezpłatne 

Kiedy?
Od 25 marca – cykl 5 spotkań w każdą środę o godz. 11:15 w siedzibie Feminoteki (Mokotowska 29A, Warszawa)

wydarzenie na Facebooku https://www.facebook.com/events/390177684497231/

Basia Poniatowska
telefon 783 226 221
www.facebook/com/barponia

Kilka słów o prowadzącej

Jestem trenerką jogi i instruktorką relaksacji. Jestem też twórczynią autorskiego programu radzenia ze stresem metodą relaksacji połączonej z ćwiczeniami typu joga i wizualizacją.

Ukończyłam Podyplomowe Studia relaksacji i jogi na warszawskim AWF. Moja wieloletnia praktyka jogi pogłębiana była licznymi warsztatami rozwojowymi, pogłębianiem wiedzy z zakresu relaksu, technik wyciszenia, pracy z oddechem, nauką tańca afrykańskiego i tańca brzucha. Moją wiedzę pogłębiam stale na warsztatach, kursach. Uczestniczyłam w Międzynarodowym sympozjum Świadomości Ciała, które odbyło się w 2014 roku we Wrocławiu. Joga stała się moją droga życia.
Moja wieloletnia praktyka jogi pogłębiana była licznymi warsztatami rozwojowymi, wiedzą z zakresu relaksu, technik wyciszenia, pracy z oddechem, nauką tańca afrykańskiego i tańca brzucha. Joga stała się moją drogą życia. Prowadzę sesje relaksacyjne i zajęcia jogi.
Stworzyłam autorski program radzenia sobie ze stresem metodą relaksacji połączonej z ćwiczeniami typu joga i wizualizacja. Realizuję autorskie warsztaty dla kobiet Teraz-Ja!, łącząc taniec afrykański, elementy jogi, relaks z procesem coachingowym. Łączy w swojej praktyce doświadczenia wyniesionego z tańców afrykańskich.
Prowadzę sesje relaksacyjne i zajęcia jogi. Łączę w swojej praktyce doświadczenia wyniesionego z praktyki jogi, technik relaksacyjnych, pracy ze świadomością ciała związanej z ruchem.
Największą satysfakcję mam z indywidualnego prowadzenia osób z problemami z kręgosłupem, ponieważ ćwiczenia jogi wpływają na całe ciało poprawiając znacznie postawę a także wspomagają w rehabilitacji osób z dysfunkcjami.
Jestem w drodze do pełnego szczęścia. Liczne przeszkody, które daje mi życie powodują kolejny rozwój. Moj naturalny optymizm potrzebuje przekazać innym i zarazić nim. Moją pasją jest joga i relaksacja i dawanie jej innym. Pragnę by moje doświadczenie w tej materii przekazywać innym i sprawiać im radość. lubię wywoływać uśmiech i błogość na twarzach po zmęczonym dniu. lubię rozwiązywać ludzkie problemy, dawać szczęście.

 

banernorweskie_batoryRozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Kobiety jako dobro wspólne kapitalizmu | Relacja ze spotkania w ramach Akademii Feministycznej

czarowniceSilvia Federici – autorka książki “Kaliban i czarownica” – to przedstawicielka nurtu feminizmu związanego z autonomizmem – ruchem wyrosłym z operaizmu (od wł. operaio – robotnik), nurtu lewicy krytycznego wobec związków zawodowych i partii politycznych, nawołującego do oddolnego zrzeszania robotników w ramach nieformalnych struktur. Znana jest również z zaangażowania w międzynarodową kampanię “Wages for Housework” – której głównym przesłaniem był postulat dostrzeżenia nieodpłatnej pracy domowej kobiet oraz należytego jej wynagrodzenia w formie materialnej.

 

W swojej najbardziej znanej książce (niewydanej dotąd w języku polskim – dostępnej natomiast w wersji angielskiej) podejmuje problem rozwoju kapitalizmu i wpływu przemian społecznych w tzw. epoce przejściowej (pomiędzy “klasycznym” feudalizmem, a wytworzeniem “klasycznego” kapitalizmu) na położenie kobiet. Jak możemy wywnioskować ze średniowiecznych ilustracji, w epoce feudalizmu wśród chłopów podział pracy w polu rozłożony był po równo między mężczyzn i kobiety. Już w epoce kapitalizmu widać było jednak wyraźne rozróżnienie między sferą produkcji – zdominowaną przez mężczyzn – i reprodukcji, na którą składały się nieodpłatne zadania wykonywane przez siedzące cały dzień w domu kobiety. Jak do tego doszło?

 

Federici nie daje na to pytanie komplementarnej odpowiedzi. Pomaga nam jednak odnaleźć tropy które mogą nas przybliżyć do zrozumienia tego procesu. W okresie średniowiecza mieliśmy do czynienia ze wzrostem świadomości klasy chłopskiej – czego wyrazem były chłopskie bunty – których antyfeudalny wymiar najsilniej zaznaczył się w okresie wojny chłopskiej, które objęły szereg państw niemieckich w latach 1524-1526. Silna mobilizacja chłopów zagrażała interesom wyższych klas. Najskuteczniejsza metodą na ich osłabienie było sprowokowanie podziału, który odciągnie uwagę chłopów od konfliktów między interesami poszczególnych stanów. Drogą do tego celu miało być umocnienie podziałów między płciami – do czego prowadziło spopularyzowanie legend o czarownicach i zaangażowanie Inkwizycji w tropienie czarownic oraz ich pokazowe egzekucje.

 

Obraz czarownicy, spopularyzowany choćby w dziele “Młot na czarownice”, odwoływał się do tradycyjnych ludowych strachów. Czarownice posiadły tajemnicze moce, co było możliwe dzięki konszachtom z diabłem. Ich nienawiść do dzieci i niezależność dodatkowo uderzały we wspólnotowe wartości. Bardzo ważnym elementem wizerunku czarownicy było też swobodne podejście do dysponowania swoim ciałem – co miało służyć jako swoisty anty-wzorzec i wezwanie do szczególnego kontrolowania kobiecej seksualności.

 

calibanNie bez powodu polowania na czarownice nasiliły się u schyłku średniowiecza, a ich szczyt przypadł na XVI wiek – dobę rozkwitu kontr-reformacji. Nie bez przyczyny najwięcej procesów o czary miało miejsce na obszarze Świętego Cesarstwa Rzymskiego – obszaru najsilniej targanego działaniami skierowanymi bądź przeciw katolikom (tam gdzie rządzili protestanci), bądź przeciw protestantom (tam gdzie władze sprawowali katolicy). W dobie społecznych niepokojów, w których warstwy chłopskie znajdowały się na uboczu rozgrywek elit, ważne było zbudowanie konstruktu wspólnego wroga. Polowania na czarownice stanowiły idealne narzędzie odciągnięcia uwagi ludu od jego najbardziej istotnych problemów, wynikających z systemowego ekonomicznego upośledzenia.

 

Jedną z najbardziej istotnych tez Federici jest założenie, iż w okresie przemian modelu ekonomicznego najmocniejszej kontroli poddawana jest sfera kobiecej seksualności. Polowania na czarownice zbiegły się nie tylko z okresem kontr-reformacji, ale również – a w ujęciu Federici: przede wszystkim – z okresem przejściowym między feudalizmem, cechującym się zanikiem poszczególnych jego elementów, a wykształcaniem norm kapitalistycznych. Jak zauważyła jedna z prelegentek, obraz czarownicy pokrywa się z obrazem jaki środowiska antyfeministyczne kreują wobec feministek. Czarownice nienawidziły dzieci i je zabijały – feministki popierają zabijanie nienarodzonych dzieci. Czarownice swobodnie dysponowały swoimi ciałami, dążyły do samodzielności. Jednocześnie, w wyobraźni człowieka epoki kontr-reformacji nie mieściła się wizja kobiety działającej samodzielnie – dlatego czarownice oskarżane były o współżycie z diabłem. Dzisiaj. kiedy wizje piekła nie oddziałują tak silnie na masową wyobraźnię, przeciwnicy feminizmu zaadaptowali zwrot “femi-nazistki” – zestawiając w ten sposób feminizm z jednym z najbardziej zbrodniczych systemów w historii.

Samo polowanie na czarownice nie jest też rozdziałem zamkniętym. Przykładowo, w Ghanie istnieją ośrodki dla kobiet oskarżanych o czary. Mają one służyć ich ochronie przed samosądem lokalnej społeczności. Trafiają do niego z reguły starsze kobiety, za którymi podążają jednak młodsze – powiązane z nimi rodzinnie, rezygnujące z edukacji czy pracy na rzecz opieki nad kobietą oskarżaną o kontakty z nieczystymi mocami. Do jakiego stopnia zjawisko to stanowi element ludowej tradycji, a do jakiego stopnia można go uznać za zjawisko związane z przechodzeniem od gospodarki kolonialnej do nieznanej jeszcze formy relacji gospodarczych?

Przy okazji lektury tez Federici, nasuwa się również nieuchronnie pytanie o polską ustawę antyaborcyjną. Została ona uchwalona w okresie przejścia od gospodarki centralnie sterowanej do gospodarki rynkowej. Kwestie praw reprodukcyjnych kobiet do dziś stanowią wątek mocno obecny w polskiej debacie publicznej. Czy w ocenie tego problemu nie należałoby uwzględnić uwarunkowań ekonomicznych – jednocześnie obalając popularny argument mówiący o tym, że sfera praw reprodukcyjnych i “poważne” sprawy ekonomiczne to zupełnie odrębne dziedziny – i mówienie o pierwszych jest jedynie “tematem zastępczym”? Czy nie powinniśmy problemu transformacji ustrojowej, zagadnień ekonomicznych i tzw.spraw światopoglądowych traktować łącznie?
Z takimi pytaniami, miejmy nadzieję, zmierzymy się w debacie publicznej po publikacji polskiego tłumaczenia książki “Kaliban i czarownica”. Jak pokazało spotkanie w siedzibie Fundacji Feminoteka – jest o czym dyskutować, i niewątpliwie jest to perspektywa odmienna od tego co do tej pory spotykaliśmy w polskim dyskursie publicznym.

Relację napisał Michał Żakowski, student polityki społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje przy projekcie HejtStop, zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Projekt: Polska. Wolontariusz Fundacji Feminoteka.

Zapraszamy do obejrzenia filmu nagranego w trakcie spotkania

 banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Rozmowa na zakręcie | Nowa oferta w ramach Telefonu Interwencji Kryzysowej

telefonblue

 

„Rozmowa na zakręcie”

Przydarzyło Ci się coś niedobrego, a może zwyczajnie wiesz, że „jest źle”, ale nie bardzo rozumiesz dlaczego, o co właściwie chodzi, albo jak z tego „wyjść”? Praca, kłopoty z bliskimi, a może nie śpisz i nie jesz, choć nic takiego przecież się nie dzieje? Czujesz się nieco bezradnie, zagubiona, nie wiesz co i jak dalej? Tu możesz porozmawiać, usłyszeć własne myśli, wypowiedzieć obawy, być zrozumianą, może dostać wskazówkę jak postawić najbliższy krok.

Wszystkie osoby, które potrzebują „dobrej rozmowy na zakręcie” zapraszamy do kontaktu z nami. Tu możesz porozmawiać, usłyszeć własne myśli, wypowiedzieć obawy, być zrozumianą, może dostać wskazówkę jak postawić najbliższy krok.

W czwartki Twoją „dobrą rozmówczynią” o wszystkim, co dla Ciebie ważne, będzie Joanna Czarnocka-Tworzyńska– matka, ekspertka rynku pracy, psycholożka, dietetyczka-amatorka z wieloletnim stażem wychodzenia z problemów zdrowotnych.

Zapraszamy osoby mogące pojawić się na rozmowie w siedzibie Feminoteki, w Warszawie, osobiście. Prosimy o wcześniejsze telefoniczne umawianie spotkań, nasz numer telefonu to niezmiennie 731 731 551. Czynny we wtorki, środy i czwartki w godzinach 13-19.

 

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Wanda Jakubowska. Od nowa | recenzja książki

jakubowska_okladkaWanda Jakubowska. Od nowa

Autorka: Monika Talarczyk-Gubała

Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2015

 

 

Postać Wandy Jakubowskiej i historia polskiego filmu nigdy nie były mi dobrze znane. Nie jest to zbyt popularny temat w kręgach młodych ludzi, przez co podeszłam do tej lektury z wielkim entuzjazmem.  Książka w doskonały sposób przedstawia cały przebieg kariery pani Jakubowskiej, ze szczególnym opisem filmów powstałych po II Wojnie Światowej i pobycie bohaterki w Oświęcimiu. Autorka, mimo trudności w uzyskaniu niektórych materiałów (film „Nad Niemniem” zaginął), potrafi ukazać atmosferę pracy na planie i z prawdziwym oddaniem śledzi dla nas historię tej niezwykłej kobiety. Książka opisuje też czynniki i otoczenie, które wywarły ogromny wpływ na kształt wybieranych tematów i wyglądu poszczegolnych filmów. Wanda Jakubowska mimo licznych przeciwności była silną i zdecydowaną kobietą, która, chcąc realizować swoją pasję, musiała czasami stoczyć bój z kolegami i Cenzurą o swój przekaz. Tworzyła w czasach, w których filmowcy w wielu kwestiach musieli iść na kompromisy i godzić się na ciągłe zmiany ostatecznego kształtu produkcji. Jest to kobieta, o której zdecydowanie powinno się mówić i oddać jej należyte miejsce w historii polskiego kina. To ona przetarła Polkom szlaki w tym zawodzie i wychowała kolejne pokolenia filmowców.  Nie pozwólmy o niej zapomnieć i pokazujmy ludziom, że mamy wybitne kobiety w naszej historii.

Książka nie jest  łatwa w odbiorze, wiele w niej faktów i szczegółów. Lista nazwisk przewijających się w biografii jest ogromna i czasami łatwo się pogubić – szczególnie, gdy panie zmieniały nazwiska po ślubach. Stanowczo nie polecam czytać jej w pośpiechu w metrze, czy w autobusie. Książka w pełni zasługuje na ciszę, skupienie i refleksję czytelnika. Tylko wtedy jesteśmy w stanie wyciągnąć z niej piękno i przyjemność.

Na koniec coś dla tych, którzy oceniają książkę po okładce. To wydanie cenię za prostotę i świetną oprawę wizualną. Jako osoba zwracająca uwagę na szczegóły jestem zachwycona użytym do druku papierem oraz zdjęciami z planów filmowych. Chodźby tylko za to można już ją polecić.

Wszystkim więc życzę miłej lektury

 

Tekst: Justyna Chruściel

 

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Kobiety też mogą robić muzykę! O blogu Female Pressure

female pressureKobiety też mogą robić muzykę!

Świat muzyki, tak samo jak i cała reszta świata, przez lata był zarezerwowany dla mężczyzn. Na szczęście przyszły ruchy emancypacyjne i feminizm, i szybko okazało się, że kobiety w niczym nie ustępują mężczyznom. Mimo tego, iż możliwości mamy w dzisiejszych czasach o wiele większe, niż kiedyś, wciąż jeszcze stykamy się z dyskryminacją na polu artystycznym (wystarczy przejść się do pierwszego lepszego sklepu muzycznego, żeby zobaczyć jakie zdanie mają o nas sprzedawcy płci męskiej). Dlatego ważne jest, abyśmy wciąż walczyły o to, aby artystki postrzegać, jak artystki, a nie „dziewczyny, które się bawią w muzykę”.

Taki cel obrał sobie blog Female Pressure, który zainspirowany został wypowiedzią Björk w wywiadzie udzielonym portalowi Pitchfork w styczniu tego roku. Powiedziała w nim: „80% mojej muzyki na moich albumach tworzę sama… 20% to moment, w którym do procesu twórczego dołącza orkiestra, czy wszystkie inne dodatki i to jest ta część, która jest najchętniej dokumentowana przez media. To jest ta strona, którą widzą ludzie. Gdy spotkałam M.I.A., która mi się na to skarżyła, powiedziałam jej: ‘Po prostu sfotografuj się przy mikserze i ludzie wtedy powiedzą: Ach, OK.! To taka dziewczyna z instrumentami, tak jak np. mężczyzna z gitarą’”. Właśnie te słowa zmotywowały autorów bloga do działania. Na Female Pressure umieszczane są zdjęcia kobiet podczas pracy nad swoją muzyką, razem z nazwami ich projektów i linkami do stron, na których można ich posłuchać. Jest ich całe mnóstwo! Sprawdźcie same/i!

http://femalepressure.tumblr.com/

 

Autorka: Bibi Żbikowska

banernorweskie_batoryRozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Relacja z Wrocławskiej Manify: Strajk kobiet! Teraz!

Kilkaset osób wzięło udział w ostatni weekend we wrocławskiej Manifie. Uczestnicy i uczestniczki marszu zorganizowanego przez „Inicjatywę 8 marca” przechodząc przez centrum Wrocławia zwrócić chcieli uwagę na codzienne problemy większości kobiet. Dominowały postulaty ekonomiczne, nie zabrakło jednak również haseł dotyczących praw reprodukcyjnych, klerykalizacji życia publicznego i praw mniejszości seksualnych.

Relacjonuje: Tomasz Chabinka

manifa wrocWyzwaniem ruchu kobiecego jest znalezienie sposobu walki, który, wyzwalając kobiety z domu, pozwoli im z jednej strony uniknąć podwójnej niewoli, a z drugiej zapobiegnie dalszej kapitalistycznej kontroli i dyscyplinie. (…) Tu zaczyna się nasza walka –  fragment tekstu Mariarosy Della Costy „Women and the subversion of the community”, który został zamieszczony w biuletynie wrocławskiej Manify rozdawanym podczas marszu.Przewodnim hasłem marszu był „Strajk kobiet! Teraz!”.

W wydanym z okazji demonstracji biuletynie organizatorzy i organizatorki podkreślali jak bardzo niezauważana i niedoceniana jest praca kobiet – także, a może przede wszystkim, ta wykonywana w domu. Kobiety poświęcają na prace domowe średnio 49 godzin tygodniowo, zaś wartość nieodpłatnej pracy tego typu oszacować można na aż 30% Produktu Krajowego Brutto.

Tradycyjnie już krytyki ze strony uczestników i uczestniczek Manify nie udało się uniknąć włodarzom miasta. W trakcie demonstracji podkreślono antykobiecość polityki prowadzonej przez władze Wrocławia: pieniądze wydawane na stadiony, zamiast na przedszkola i żłobki; spychanie kobiet pracujących dla Urzędu Miejskiego i zależnych od niego spółek na umowy śmieciowe. Krytykowano brak dialogu urzędników z mieszkańcami, czego symbolem jest obecnie konflikt wokół przyszłości kamiennicy na kultowej Wyspie Słodowej. Mieszkańcy chcieliby by powstało tam centrum kultury, władze liczą na udaną prywatyzację tego miejsca.
manifawroczdjMimo wyraźnego priorytetu dla spraw ekonomicznych i lokalnych uczestnicy i uczestniczki nie mogli – i nie chcieli – uciec od tematów obecnych na marszach w innych miastach. Domagano się respektowania praw reprodukcyjnych kobiet oraz prawa osób z mniejszości seksualnych do legalizacji ich związków. Część demonstrantów maszerowała zresztą pomachując tęczowymi flagami.

Demonstracja zakończyła się występem Warszawskiego Teatru Rewolucyjnego. Spektakl – adaptacja sztuki „Ten który mówi tak, ten który mówi nie” Bertolda Brechta – opowiadał o przełamywaniu szkodliwych społecznie postaw narzucanych przez tradycję i instytucje władzy. Po Manifie na jej uczestników i uczestniczki czekała ciepła wegańska zupa przygotowana przez kolektyw Food Not Bombs.

Manifie towarzyszyła zorganizowana przez Narodowe Odrodzenie Polski i Młodzież Wszechpolską kontrdemonstracja, w której wzięło udział kilkadziesiąt osób – głównie młodych mężczyzn. Jej uczestnicy domagali się całkowitego zakazu aborcji i protestowali przeciwko kandydaturze Anny Grodzkiej na urząd Prezydent RP.

Wieczorem w Kinie Nowe Horyzonty odbył się towarzyszący marszowi i zorganizowany przez Stowarzyszenie Dolnośląski Kongres Kobiet, Krytykę Polityczną i Inicjatywę 8 Marca pokaz filmu „Solidarność według kobiet”. Po seansie odbyła się poprowadzona przez Natalię Sawkę i Katarzynę Lubiniecką dyskusja z udziałem Marty Dzido, Piotra Śliwowskiego – twórców filmu, Ewy Osssowskiej – jednej z bohaterek filmu, Władysława Frasyniuka oraz dolnośląskich opozycjonistek – m.in. Ireny Brojek i Elżbiety Kwiatkowskiej-Wyrwisz.

Zdjęcie pochodzi z mmwroclaw.pl

 

superfemka 1 procent

Firma przeprasza za seksistowskie koszulki

 

koszulki

Indonezyjska firma specjalizująca się w produkcji ubrań sportowych wypuściła na rynek koszulkę, która doprowadziła media społecznościowe do wrzenia. Na metce, wspomnianej koszulki, przy instrukcji prania, widnieje napis: „Daj tą koszulkę kobiecie. To jej robota.” Po fali krytyki, producent, opublikował przeprosiny, następującej treści: „Informacja na metce jest prosta, zamiast wyprać koszulkę w nieodpowiedni sposób, najbezpieczniej przekazać ją kobiecie, która zapewne zrobi to lepiej (…). Nie było żadną intencją firmy, by poniżyć kobiety. Wręcz przeciwnie, chcemy powiedzieć mężczyznom by uczyli się od kobiet, jak prawidłowo dbać o odzież (…).” Przeprosiny ukazały się 8 marca w Międzynarodowy Dzień Kobiet. (KD)

 

Źródło: www.bbc.com

Zdjęcie: www.bbc.com/AFP

 

loga

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

„Gloria” – Stary człowiek i może | recenzja filmu Sebastiána Lelio

gloria„Gloria” jest zdecydowanie filmem godnym polecenia. W przeciwieństwie większości hollywoodzkich produkcji,  skupia się na życiu ludzi po 50-tce i pokazuje je w bardzo realistyczny sposób. Wbrew pozorom nie jest to życie nudne, ani stateczne. Gloria jest po rozwodzie i prowadzi bardzo aktywny tryb życia. Pracuje, chodzi na tańce, uprawia sporty i seks. Dwójka jej dzieci już nie potrzebuje opieki, więc ma dużo czasu dla siebie.  Jest silną i niezależną kobietą z dużym bagażem życiowym. Nie liczy na wiele, ale kiedy na dyskotece spotyka Rodolfo, odżywa w niej nadzieja na miłość. Ta historia miłosna jest prawdziwa do bólu. Pokazuje jak trudno zbudować nowy związek, kiedy ma się zobowiązania wobec byłych partnerów i dzieci z poprzednich związków. Kiedy wszyscy spotykają się przy wspólnym stole, atmosfera jest dla niektórych nie do zniesienia.

W „Glorii” nie ma tematów tabu. Sceny seksu są bardzo odważne. Widzimy stare ciało w całej okazałości, pokazywane bez wstydu i zażenowania. Jest to sposób na przełamanie dominującego w kulturze masowej kultu młodości, dzięki któremu oglądamy w mediach tylko kobiety gładkie i jędrne, podczas gdy większość z nas wygląda inaczej. „Gloria” odzwierciedla, następującą również w naszym kraju, społeczną zmianę polegającą z jednej strony na starzeniu się społeczeństwa, a z drugiej na poprawie jakości życia. Ludzie dojrzali, a zwłaszcza kobiety, które żyją dłużej i coraz lepiej czują się w przestrzeni publicznej, będą z pewnością coraz bardziej obecne w kulturze, zajmując w niej należne im miejsce.

Bardzo ważną rolę w „Glorii” odgrywa muzyka. Ścieżkę dźwiękową tworzą zarówno utwory bardzo taneczne jak i liryczne ballady. Pięknie przetłumaczone teksty opowiadają o tęsknocie za wielką miłością i o rozczarowaniach, które ta przynosi. Bohaterka śpiewa razem z wykonawcami, muzyka jest dla niej zarówno źródłem inspiracji jak i pocieszenia. Piosenka finałowa, której bohaterką też jest Gloria, na długo pozostaje w pamięci i sprawia, że chcemy tańczyć i cieszyć się życiem mimo wszystko, tak jak bohaterka filmu.

Reżyseria: Sebastián Lelio
Scenariusz: Sebastián Lelio, Gonzalo Maza
Występują:  Paulina García, Sergio Hernández
Kraj produkcji: Chile, Hiszpania, 2013
Czas trwania: 110 minut
Premiera: 13 marca 2015
Dystrybucja: Art-House

tekst: Aleksandra Kołeczek, wolontariuszka Feminoteki, absolwentka Gender Mainstreamingu IBL PAN, aktywistka

 

logo wolontariat feminoteka.pl

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Jak rap może zmieniać życie? O warsztatach Stowarzyszenia Praktyków Kultury

Jak rap może zmieniać życie?

 

Mam takie miejsce, w którym dużo gram w skojarzenia i tworzę. Ono kojarzy mi się ze spontanicznością i otwartością. Tutaj czuję się bezpiecznie z każdym moim pomysłem.

To warsztaty organizowanie przez Stowarzyszenie Praktyków Kultury. Zanim tam przyszłam, przeczytałam opis:

 

Jak napisać dobry tekst? Co to jest punchline, flow i freestyle? Skąd się bierze charyzma i jak obchodzić się z mikrofonem?

Girls rap to warsztat przeznaczony dla dziewczyn, które chcą spróbować swoich sił w rapowaniu.

Za darmo i bez ograniczeń wiekowych.

 

Szybko okazało się, że dla mnie to coś więcej, niż warsztat. Życie samo pisze scenariusze do zarapowania. Mam motywację, żeby opisać to, co mi się przytrafia i pokazać dziewczynom.

Tutaj powstały „Legalne dysproporcje”, które wykonałam w duecie z koleżanką z warsztatów jako Libra&K.E.L. na beneficie na Manifę, który to kawałek można znaleźć tutaj:

Dzisiaj mam nowy tekst i w końcu z pomocą dziewczyn skreślam trzy słowa, które nie dają mi oddychać przy rapowaniu. Cała trzęsę się z emocji, tak jest do dla mnie osobiste. Oto one:

 

zatrute słowa

wiele słów jak silne ostrza wtapia się w Twoje myśli

strach jest taki plastyczny, że aż może się przyśnić

dajesz się kontrolować, on śledzi każdy ruch

cały dziennik prowadzisz, kiedy odpowiadasz mu

jest zazdrosny o każdą sekundę z innym człowiekiem

całkiem zwykłe spotkanie staje się nagle grzechem

zamachem na świat pełen złudnych wyobrażeń

on je bierze za prawdę, ale są tylko mirażem

nie wiesz, jak się uwolnić, chcesz mieć tylko święty spokój

jednak łatwo się pogrążyć w strefie agresji i mroku

odpowiadasz jak automat, każde słowo jest nie takie

Twoja godność jest dla niego nic nie znaczącym wrakiem

nie potrafisz postawić kropki w tej sytuacji

jesteś całkiem bezradna, a on ciągle szykuje nowe atrakcje

nie wiem, co Ci poradzić, mówię –to nie Twoja wina!

ja wiem, że przemoc nie wygląda tak jak w kinach…

 

szacunek jest bezwarunkowy

nie daj się kontrolować, wyrzuć złe słowa z głowy

masz prawo być wolna, jesteś córką tej planety

Twoje oswobodzenie będzie najlepszym odwetem

 

okłamujesz się, że on w końcu dorośnie

podczas gdy krzyczy przeciw Tobie coraz głośniej

zmiana Twojego myślenia będzie pierwszym krokiem

ku lepszemu, byś mogła z ulgą odetchnąć głęboko

przekonaj go, że nie można Ciebie złamać

pamiętaj, że w tym wszystkim nigdy nie będziesz sama

jego słowa są trucizną, która długo się uwalnia

obezwładnia ciało, zakłamuje realia

uwierz, to nie jest sytuacja bez wyjścia

choćby on groził, że Twój spokój to fikcja

on się nie zmieni, będzie sączył tę truciznę

na odległość kontrola i wyzwiska ironiczne

świadczą tylko o jego niezwykłej słabości

w takim zachowaniu nie ma śladu miłości

nie akceptuj zamachu na Twoje szczęście

podcinania skrzydeł i bajek o swojej potędze!

 

szacunek jest bezwarunkowy

nie daj się kontrolować, wyrzuć złe słowa z głowy

masz prawo być wolna, jesteś córką tej planety

Twoje oswobodzenie będzie najlepszym odwetem

 

rap1

Chcę się tym podzielić z całym światem, praktycznie zaraz po napisaniu wysyłam do Feminoteki. Dostaję propozycję, żeby napisać o warsztatach, dzielę się tym z dziewczynami na naszej grupie na Facebooku. O czym mogę napisać? Odpowiadają mi – o tym, że nie przejmujemy się komentarzami typu „płonie, a powinno być spłonął” oraz 50-letnimi „filozofami–tancerzami”.

To moje pozytywne wariatki. Żyjemy tym, czym oddycha akurat miasto. Tu się poznaje świetne kobiety, które mają wiele do powiedzenia!

 

Dzisiaj w trójkę zapisałyśmy skojarzenia dotyczące Manify i razem napisałyśmy tekst!

Zwracam goździk, dziękuję, nie przyjmę, przepraszam

ale jak to? Zły kolor? Nie podoba się pani?

nie, jest piękny, jednak nieodpowiedni

ósmy marca to dzień niezwykłej pamięci

nie żadne święto stworzone przez czerwonych

nie żadne święto kompleksów kobiecych

jest to święto upamiętniające wielkie poświęcenie

płci pięknej, słabej, naiwnej, a zarazem silnej

 

Zwracam goździk, zwracam rajstopy i życzenia

szczęścia, miłości, piękna i spełnienia

spełnić proszę moje inne marzenia

te o wolności kobiet, o ich wyjściu z cienia

o prawie do wyboru, o antykoncepcji

o ratyfikowaniu tej pieprzonej konwencji

o równości płci w domu, w szkole i pracy

tego niech ósmego marca życzą mi rodacy

 

Zwracam goździk, zamiast kwiatów chcę szacunku

święto kobiet raz do roku? Gdzie ja jestem, ratunku!

ósmy marca to dla mnie różowy tłum

to symbol buntu, kobiecy szum

Zwracam goździk, sam pocałuj się w rękę

przepuść siebie w drzwiach, nie pokazuj się więcej

żaden kwiat nie załatwi moich problemów

ty z Manifą przegrywasz zatem jeden-zero!

 

Zwracam goździk, zwracam rajstopy i życzenia

szczęścia, miłości, piękna i spełnienia

spełnić proszę moje inne marzenia

te o wolności kobiet, o ich wyjściu z cienia

o prawie do wyboru, o antykoncepcji

o ratyfikowaniu tej pieprzonej konwencji

o równości płci w domu, w szkole i pracy

tego niech ósmego marca życzą mi rodacy

 

Zwracam goździk, na święto kobiet mi wciskany

dżentelmeni całują po rękach piękne damy

lecz czy damy dają radę trzysta sześćdziesiąt cztery

pozostałe dni w roku znosić nierówności

do cholery, może pogadamy o płonących fabrykach

o prawach pracowniczych, kobiet też to dotyka

zawsze niższa pensja, zawsze wyższe wymagania

póki się nie zbuntujesz, nie masz nic do gadania

 

Zwracam goździk, zwracam rajstopy i życzenia

szczęścia, miłości, piękna i spełnienia

spełnić proszę moje inne marzenia

te o wolności kobiet, o ich wyjściu z cienia

o prawie do wyboru, o antykoncepcji

o ratyfikowaniu tej pieprzonej konwencji

o równości płci w domu, w szkole i pracy

tego niech ósmego marca życzą mi rodacy

 

rap2

Chcesz do nas dołączyć? Spotkania odbywają się nieregularnie, ale są magiczne. Napisz do nas: [email protected]

 

Tekst: Klaudia Lewandowska

 

 

 

loga

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.superfemka 1 procent

Ściganie gwałtu. Nowe prawo, stare problemy? Relacja ze spotkania w ramach Akademii Praw Kobiet

nicnieusprawiedliwiadressdNa początku 2014 r. weszła w życie nowelizacja Kodeksu Karnego, w myśl której gwałt ścigany jest z urzędu – a nie, jak wcześniej, na wniosek ofiary.

Poza zmianą trybu ścigania przestępstwa, ustanowione zostały również nowe procedury przyjmowania zawiadomień o gwałcie – jednostka prowadząca postępowanie zobowiązana jest przesłuchać ofiarę w specjalnym pomieszczeniu, a samo przesłuchanie ma być nagrywane. Dzięki temu możliwe jest ograniczenie konieczności ponownego przesłuchiwania ofiary, a zarazem ograniczanie traumy wywołanej koniecznością przywoływania przykrych doświadczeń. Dzięki temu możliwe jest również ograniczenie kontaktu ofiary ze sprawcą czynu. W czasie samego przesłuchania ofiara ma mieć zapewnione wsparcie psychologa, którym – w miarę możliwości – ma być osoba tej samej płci.

Artur Pietryka, adwokat w Okręgowej Izbie Adwokackiej w Warszawie, związany z Helsińską Fundacją Praw Człowieka przeprowadził – na zlecenie Pełnomocniczki Rządu ds. Równego Traktowania, Małgorzaty Fuszary – badania akt spraw dotyczących gwałtów, w celu weryfikacji wdrażania nowelizacji. W środę, 4 marca 2015 r., przedstawił wyniki swoich badań podczas spotkania z cyklu “Akademia Praw Kobiet” w siedzibie Fundacji Feminoteka.

Mecenas zwrócił uwagę na długi tryb uchwalania samej nowelizacji. Przyjęta przez Sejm (po uzględnieniu poprawek Senatu) w czerwcu 2013 r., została ratyfikowana przez Prezydenta miesiąc później. Proces przyjmowania nowelizacji trwał rok, w tym czasie dyskutowane były trzy projekty nowelizacji. Vacatio legis trwało pół roku. Jak wykazał w swoim raporcie mecenas Pietryka, proces wdrażania tych postanowień w życie jeszcze nie zakończył.

Jednym z głównych problemów jest brak przygotowania policjantów (którym często prokuratury zlecają prowadzenie postępowań) do prowadzenia przesłuchań. Nie wiedzą, jakie informacje należy zdobyć aby uniknąć konieczności powtórzenia przesłuchania. Nie wszystkie prokuratury (a tym bardziej posterunki policji) dysponują również niezbędną infrastrukturą – specjalnymi pomieszczeniami, wykorzystywanymi w przypadku przesłuchania ofiar gwałtów (ale również w innych rodzajach spraw – np. dotyczących przestępczości nieletnich). Policjantom brakuje również wiedzy o zmianach w przepisach – zdarzają się protokoły przesłuchań, do których dołączany jest wniosek ofiary o ściganie przestępstwa. Informacja o wnioskowym trybie ścigania znajduje się również w formularzach Niebieskiej Karty. Wytyczne Prokuratora Generalnego dotyczące ścigania gwałtów, uwzględniające przepisy nowelizacji, wydane zostały dopiero w kwietniu 2014 roku. W przypadku tej nowelizacji niewątpliwie została zaniechana konieczność właściwego przeszkolenia osób odpowiedzialnych za prowadzenie postępowań.

Od momentu wejścia w życie nowelizacji, 25% wniesionych spraw zakończyło się umorzeniem lub odmową wszczęcia postępowania. W badanych sprawach wykazane zostały następujące przyczyny odmowy:

  • wezwana na przesłuchanie (po złożeniu zawiadomienia przez inną osobę), ofiara nie potwierdziła popełnienia czynu przez sprawcę
  • wycofanie zeznań przez ofiarę lub brak dowodów zaistnienia przestępstwa
  • brak znamion czynu zabronionego

W przypadku umorzeń, wskazane zostały następujące przesłanki:

  • brak danych wskazujących na zaistnienie czynu zabronionego
  • ustalenie, że czynu nie popełniono
  • brak znamion czynu zabronionego
  • różnice w zeznaniach osoby składającej zawiadomienie w charakterze poszkodowanej
  • uznanie, że przedmiot zawiadomienia stanowi “wymysł” ofiary

Zdarzają się również naciski na to, aby ofiary przestępstw seksualnych wystosowywały cywilne pozwy o naruszeni nietykalności cielesnej. Tłumaczone jest to “brakiem interesu społecznego” w ściganiu sprawców tego rodzaju przestępstw w ramach przepisów Kodeksu karnego.

Interesujące są dwa rodzaje interpretacji przestępstw seksualnych w sprawach które były umarzane. W jednej sprawie prowadzący postępowanie uznał, że złapanie za pośladek mieści się w ramach “norm kulturowych i zasad współżycia społecznego”. W innej sprawie odniesiono się do wyroku Sądu Najwyższego z 1974 r., uznano, iż nie stanowi podstępu nakłanianie do picia alkoholu dorosłej kobiety, nawet jeżeli celem jest doprowadzenie jej do stosunku płciowego. Sprawy w których ofiara gwałtu znajdowała się pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających częściej kończą się brakiem ukarania sprawcy – przyczynia się do tego brak zainteresowania ze strony ofiary, która skłonna jest do obarczania siebie winą za zaistniałą sytuację. W związku z tym, powoływanie się na tego typu wyroki – dodatkowo zdejmujące ciężar winy ze sprawcy i przenoszące go na ofiarę (która “ma świadomość wpływu alkoholu na organizm”) należy ocenić jako szczególnie naganną praktykę, od której należy odejść.

W ściganiu przestępstwa gwałtu mamy do czynienia z dwoma rodzajami problemów – wynikających z niewłaściwej świadomości prawnej osób prowadzących postępowania oraz wynikających z niewłaściwego przygotowania infrastrukturalnego jednostek prowadzących postępowania dotyczące gwałtów. Warto zapoznać się z przygotowanym przez Artura Pietrykę raportem, w którym szczegółowo został zarysowany obraz sytuacji oraz rekomendacje dotyczące usprawnienia procedur.

 

autor relacji: Michał Żakowski

Student polityki społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje przy projekcie HejtStop, zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Projekt: Polska. Wolontariusz Fundacji Feminoteka

loga

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent