TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

OECD: Mniej niż jedna na 20 dziewcząt bierze pod uwagę karierę zawodową związaną z naukami ścisłymi, technologią, inżynierią i matematyką

Według najnowszego badania Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów (PISA) przeprowadzonego w ramach  Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) niechęć dziewcząt do nauk ścisłych wynika nie tyle z „wrodzonych różnic”, ale ze stereotypów płci wpojonych przez społeczeństwo, szkołę i rodzinę.

Zdaniem sekretarza generalnego OECD Angela Gurri, różnice miedzy chłopcami  i dziewczętami wynikają bardziej z ich odmiennego podejścia do nauki, zachowania w szkole czy sposobu spędzania wolnego czasu. Co więcej, wiążą się też z poziomem przekonania co do własnych możliwości jako uczennic/uczniów.

Jak wynika z raportu 6 na 10 uczniów z niskimi wynikami w czytaniu, matematyce i przedmiotach ścisłych to chłopcy. Jednocześnie jest o wiele bardziej prawdopodobne, by w przyszłości to mężczyźni a nie kobiety studiowali przedmioty wymagające znajomości tych zagadnień. Według OECD mniej niż jedna na 20 dziewcząt bierze pod uwagę karierę zawodową związaną z naukami ścisłymi, technologią, inżynierią i matematyką. 

Dodatkowo, we wszystkich badanych krajach rodzice oczekiwali, że ich synowie, a nie córki, znajdą pracę w dziedzinach związanych z nowoczesnymi technologiami, naukami ścisłymi lub inżynierią, nawet jeśli i synowie, i córki posiadają podobne możliwości opanowania tych przedmiotów.

 

Cały raport można znaleźć na stronie OECD: www.oecd.org/pisa/keyfindings/pisa-2012-results-gender.htm

Źródło: PAP

Informację przygotowała i opracowała Karolina – wolontariuszka Feminoteki.

loga

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Indyjskie kobiety

Ponad 90% nastolatek żyjących w Indiach jest niedożywionych. Efektem takiego stanu rzeczy jest wszechobecna anemia. Równie tragicznie przedstawia się obraz zdrowia indyjskich matek. Według najnowszych badań przeprowadzonych przez „National Academy of Sciences” stan ich zdrowia jest znacznie gorszy niż chociażby kobiet, zamieszkujących najbiedniejsze kraje świata jak Somalia czy Zimbabwe. 

 

Analiza spisu ludności, przeprowadzona przez Diane Coffey z Princeton University, ujawniła, iż 42% indyjskich matek cierpi na niedowagę, gdzie w Afryce Subsaharyjskiej ta liczba to „zaledwie” 16,5%. Dalsze badania wykazały, iż kobieta w zaawansowanej ciąży mieszkająca w Indiach waży mniej niż kobieta z Czarnej Afryki na początku swojej ciąży. Należy pamiętać, iż Czarna Afryka to najbiedniejszy region świata. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest dyskryminacja kobiet w rożnych dziedzinach życia od edukacji poprzez pracę do pozycji w domu. „W Indiach świeżo poślubiona kobieta spada na najniższy poziom domowej hierarchii (…). Od kobiet natomiast, które zaszły w ciążę oczekuje się, ze będą „siedziały cicho”, ciężko pracowały i mało jadły” – podaje D. Coffey.

Cały artykuł dostępny w New York Times, 3 marca 2015.

Informację przygotowała i opracowała Karolina Domeracka – wolontariuszka Feminoteki.

Relacja powstała w ramach programu wolontariackiego Feminoteki

superfemka 1 procent

„Wilkołacze sny”, reż. Jonas Alexander Arnby | Recenzja

06 STARTER PLAKAT B1Wilkołacze sny / Når dyrene drømmer

reż. Jonas Alexander Arnby

Dania, 2014

 

„Når dyrene drømmer”, czyli „Kiedy zwierzęta śnią” (polski tytuł „Wilkołacze sny” jest chyba trochę zbyt dosłowny i na pewno mniej romantyczny..) duński, ni to horror ni to fantasy, będzie miał swoją polską premierę 6 marca br. Jest to historia nastoletniej Marie, mieszkanki niewielkiej mieściny położonej na wyspie, gdzie wszyscy się znają i osądzają, która doświadcza dziwnych, niezrozumiałych symptomów.. Jest inna. Inna, co oznacza niebezpieczna. Można by uznać to za stygmatyzujące, gdyby nie była to prawda.

Film utrzymany jest w klaustrofobicznym klimacie. Mimo otwartych, pięknych przestrzeni, potęgowanych rzadką zabudową portowego miasta, atmosfera cały czas jest gęsta i ciężka. Bohaterka jest samotniczką, jedynaczką z niejasną (z początku) sytuacją rodzinną, rozpoczyna nową pracę, z jej brutalnymi zasadami i sąsiadami, jako współpracownikami. Nastrój budują świetne zdjęcia Nielsa Thastum (za „Wilkołacze sny” dostał nagrodę na Konkursie Debiutów Operatorskich Camerimage) oraz niezwykła, surowa uroda Marie.

„Wilkołacze sny” to film bardzo nierówny, kiczowaty (tytuł mówi sam za siebie), ale jednak z wieloma świetnymi ujęciami, okraszonymi duszną muzyką i niezłą grą aktorską (w roli ojca Marie – starszy z braci Mikkelsenów, Lars). Jak przystało na kino skandynawskie minimalistyczny, na początku można by pomyśleć, że szykuje się dramat obyczajowy o smutnej outsiderce bez przyszłości, która jak większość mieszkańców wioski będzie zarabiała krojeniem ryb. Ale nie. Okrucieństwo za okrucieństwo. Nie pasuje Wam coś?! No to zobaczycie.

Oglądając, szukałam jakiegoś zaskoczenia, jednak nie doczekałam się. Fabuła jest oparta na dawno utartym schemacie poszukiwaniu prawdy o sobie i przemiany w dziwadło. Dialogów nie ma wiele i mogłoby być jeszcze mniej, zwłaszcza w scenie na imprezie, tekst, którego Marie użyłaby poderwać chłopaka, zapisał mi się w świadomości tak głęboko, że już chyba stamtąd nie zniknie. Myślę, że „Wilkołacze sny” mogłyby zyskać na dodaniu jakiegoś pogłębiającego fabułę wątku.

Masz ochotę obejrzeć świetne technicznie, fantasmagoryczne kino? Sięgnij po „Når dyrene drømmer”.

 

Natalia Skoczylas – Studentka prawa na Uniwersytecie Warszawskim, pisze pracę magisterską z zakresu kryminologii. 

/wolontariat Feminoteki/

 

„The beauty myth” – „Mit urody” w roku 2015 | Recenzja

651973Mit urody

 

Autorka: Naomi Wolf

Czarna Owca, 2014

 

Interesuję się szeroko pojętym wizerunkiem kobiet, czyli głównie tym, jak kobiety są odbierane przez swój wygląd. Ciekawi mnie, jak społeczeństwo wpływa na to, że kobiety chcą wyglądać akurat tak, jak wyglądają. Właśnie zaczęłam czytać książkę Naomi Wolf „The beauty myth” – klasyczną pozycję literatury feministycznej z początku 90. Na dzień dzisiejszy jeszcze nie skończyłam czytać książki, ale zdążyłam już przeczytać wstęp napisany do niej przez Naomi Wolf po ponad dziesięciu latach od jej wydania. I do tego wstępu chciałabym się odnieść w tym wpisie.

Otóż, we wspomnianym wstępie do książki Wolf pisze, że przez 10 lat zdążyło się dużo zmienić. Na okładkach magazynów nie pojawiają się już tylko i wyłącznie białe kobiety przed 25. rokiem życia. Często są to również kobiety w mniej więcej średnim wieku (jak się dobrze zastanowić, to nawet ?kobiety po siedemdziesiątce znajdą teraz swój odpowiednik, np. w osobie Jane Fondy reklamującej L’Oreal)lub kobiety czarnoskóre. Większość nastolatek nie chce już powiększać sobie biustu. Co więcej, dziś kobiety, które ochoczo decydują się na takie zabiegi są traktowane trochę z góry i uważane za raczej mało inteligentne. A zaburzenia odżywiania są szeroko dyskutowane w przeróżnych kontekstach. Często szkodliwych, np. powstają strony internetowe, na których zrzeszają się kobiety będące „za anoreksją”. Następnie Wolf wspomina o tym, że obecnie jest wiele mitów urody. W związku z tym można powiedzieć, że prawie każda kobieta znajdzie coś dla siebie. Tylko czy to faktycznie coś zmienia?

Obecnie silne środki odchudzające nie są już powszechnie reklamowane (przynajmniej w USA). Teraz nastała moda na bycie ‘fit’. W Polsce jest obecnie mnóstwo znanych trenerek, propagujących zdrowy styl życia. Oczywiście dbanie o zdrowie jest ważne, każdy chce być zdrowy i żyć jak najdłużej. Popularność wielu programów trenerskich sprowadza się jednak w efekcie do tego samego, o czym pisze Wolf. Czyli do urynkowienia wyglądu kobiet. Wszystkie kobiety mają mieć podobne sylwetki, kupować te same programy trenerskie lub zwiększać liczbę kliknięć w banery reklamowe na blogach popularnych trenerek. Wolf wspomina również o tym, że wygląd kobiet ulega coraz większej seksualizacji. Pornografia tak bardzo przeniknęła do mody, że czasem aż trudno jest odróżnić zdjęcie pornograficzne od modowego. Coraz młodsze dziewczynki są stylizowane na seksowne kobiety.

Wniosek z tego jest taki, że kobiety wciąż nie mają kontroli nad swoimi ciałami. I to zarówno w kwestiach związanych z wyglądem, jak i tych związanych chociażby ze zdrowiem reprodukcyjnym. Wydaje mi się, że czasem niektóre dziewczyny zbyt bezrefleksyjnie podchodzą do chwilowych mód. Chcą być ‘fit’, katują się dietami lub inwestują mnóstwo czasu i pieniędzy w produkty, bez których, według nich nie będą piękne. Z drugiej strony ciężko je za to winić, skoro tak wielka machina te mody napędza. I czerpie z nich ogromne zyski finansowe.

Ewa Krzeszewska – studentka socjologii, wolontariuszka Feminoteki, autorka bloga printandblue.blogspot.com

/wolontariat Feminoteki/

Widzę ogromne zmiany – wywiad z Dorotą Chałat

Zegar odlicza minuty do kolejnej Manify, a właściwie do Manif, bo na szczęście będzie ich wiele w różnych miastach Polski. W ferworze przygotowań z Dorotą Chałat, prezeską Stowarzyszenia Era Kobiet, regionalną pełnomocniczką Kongresu Kobiet, feministką i aktywistką lokalną rozmawia Julia Maciocha.

Julia: Druga Manifa Koszalińska przejdzie ulicami naszego miasta w najbliższą sobotę. Tematem przewodnim ma być dyskryminacja ekonomiczna. Co było Twoją inspiracją?

dorota chałat

Dorota: Pomysł zrodził się przy okazji pierwszej Manify w Szczecinie, organizowanej przez moją koleżankę Magdalenę Kasznię.  Już wtedy zamarzyłam, aby zaproponować koszaliniankom i koszalinianom taką formę manifestacji  i obchodzenia święta Dnia Kobiet. Cztery lata myślałam o tym jak ją zorganizować, od czego zacząć, którędy przejść. Dosłownie nie opuszczała moich myśli 🙂

Uważasz, że forma Manify ma szansę trafić z niesionym przez nią przekazem do mieszkańców Koszalina?

Zapewne fakt, że jestem radną i pełnomocniczką regionalną Kongresu Kobiet ułatwia mi dotarcie do szerszego grona mieszkańców. Mnie osobiście uwiodła ta forma zaprezentowania swoich poglądów. Manifa nikogo nie obraża, nie rani, ale jest silnie zaangażowana i aktywna. Porusza ważne tematy w sposób otwarty i szczery. Można nie zgadzać się z niektórymi jej postulatami, ale należy docenić odwagę uczestniczek i uczestników – to, że wychodzą na ulicę głośno mówić o tematach często skrywanych w czterech ścianach.

Skoro można się nie zgadzać to po co właściwie nam ta Manifa?

8 Marca to Dzień Kobiet. Zawsze uważałam, że nie ma lepszego dnia, aby zamanifestować kobiece uczucia, pragnienia, dążenia czy żądania, w każdej możliwej formie.

Zawsze zachęcam ludzi do takich działań. Na całym świecie manifestacje są sygnałem dla władzy, że potrzeba zmian. Niestety, w Polsce nierówności pomiędzy kobietami i mężczyznami są bardzo widocznie. Prawa Polek często są nieprzestrzegane lub ignorowane. Chociażby prawo do prawidłowego leczenia, rodzenia bez bólu, czy prawo do godnego życia, bez strachu jak nakarmić i ubrać dzieci za najniższą krajową. W większości przypadków kobiety wciąż dostają niższe wynagrodzenie niż mężczyźni wykonujący tę samą pracę na tym samym stanowisku, a prawie 80% ojców nie płaci zasądzonych alimentów.

Czy Twoim zdaniem w perspektywie głośnego ostatnio artykułu Wysokich Obcasów Extra i szalejącego stereotypu feministki jako krzyczącej, głośnej wojowniczki, Manifa bardziej nie szkodzi kobietom niż pomaga? Czy nie powiela tego stereotypu?

Zapewne w pewnej grupie odbiorców może się tak zdarzyć. Jednak mam nadzieję, że przekaz Manify dochodzi do grona koszalinianek, którym nie jest obcy los bezrobotnej, samotnej matki wychowującej dzieci i niejednokrotnie również doświadczającej przemocy. Mam nadzieję, że dociera też do kobiet szczęśliwych, realizujących swoje plany i marzenia. Chciałabym aby dla jednych i dla drugich Manifa była inspiracją.

Musimy pamiętać, że stereotypizuje się nie tylko feministki, ale również osoby  z niepełnosprawnością, doświadczone biedą, czy cierpiące na otyłość, a także wiele innych. Mi osobiście ten stereotyp nie przeszkadza, choć staram się pokazywać inny wzorzec feministki – krzyczącej, bo zaangażowanej  – konkretnej i działającej właśnie tu, lokalnie na rzecz usunięcia tych nierówności. Prosty przekaz hasłowy bywa najlepszą formą.

18 kwietnia organizujesz w Koszalinie już 3 Regionalny Kongres Kobiet. Działasz w Koszalinie aktywnie od wielu lat, zorganizowałaś masę fantastycznych wydarzeń, wyczuwasz w naszej społeczności następujące zmiany? A może coś już się zmieniło?

manifa koszalin

Widzę ogromne zmiany. Szczególnie w świadomości kobiet, które stają się coraz bardziej aktywne. W Koszalińskiej Radzie Miasta mamy już 9 kobiet w 25 osobowej radzie.  W  Radach Osiedla, czy Uniwersytecie III Wieku, większość stanowią kobiety.  Akcje takie jak One Bilion Rising, którego również jestem koordynatorką, po raz trzeci skupiają coraz więcej ludzi. Cieszy mnie, że wiele ludzi zaczyna interesować się tym, co się dzieje wokół nich. Stają się bardziej empatyczni, zauważają przemoc i reagują na nią.

Kolejny kongres to mniejszy stres? Co chciałabyś dzięki niemu osiągnąć?

Z pewnością kolejne kongresy są bardziej przemyślane, a same przygotowania postępują spokojniej.  Dążę do przekazania jak największej inspiracji do działania innym kobietom.  Chciałabym zachęcić je do aktywności  w każdej sferze, która je interesuje, tak, aby miały możliwość realizowania się pomimo obowiązków rodzicielskich czy zawodowych.

Byłam świadkiem niewątpliwego sukcesu jakim stał się One Bilion Rising w naszym mieście. Myślę, że takie imprezy mogą stać się motorem do działania, inspirować i aktywizować mieszkańców, ale czy Koszalin jest miastem otwartym na feminizm?

To trudne pytanie. Poruszam się w kręgu kobiet i mężczyzn uznających prawa kobiet i propagujących równościowy model życia, dlatego  mogę powiedzieć, że Koszalin jest otwarty na takie działania. Jednak nie przeprowadzono w naszym mieście żadnych badań, które mogłyby poprzeć moją opinie.

W  budżecie  i w strategii Koszalina w ogóle nie uwzględnia się potrzeb kobiet. Dwukrotnie składałam do pana prezydenta postulaty Kongresu Kobiet w Koszalinie, niestety, do tej pory nie zainteresował się nimi. Pomimo zaproszeń nie pojawił się na żadnym Kongresie.  Może ten czas jeszcze nie nadszedł.  Ciągle mam nadzieję  i wierzę, że w koszalińskim urzędzie powstanie stanowisko pełnomocnika ds. równego traktowania.

Na takich wydarzeniach jak OBR czy Manifa w Warszawie wszystko „dzieję się samo”, a jak jest w mniejszych miastach? Trudniej czy łatwiej zaktywizować lokalną społeczność?

Nie wiem czy gdziekolwiek coś dzieje się samo. Wszystko wymaga aktywności i zaangażowania chociaż jednej osoby. W Koszalinie OBR odbyło się po raz trzeci. Dwukrotnie tańczyłyśmy w niewielkiej grupie, ale w tym roku było nas dużo więcej. Postanowiłam zaangażować tancerzy ZUMBA Koszalin, a ich obecność zwiększyła atrakcyjność wydarzenia. To świadczy o tym, że można do akcji poruszającej tematy takie jak przemoc, zaangażować inne grupy. Nasza instruktorka obiecała, że będzie nas uczyć układu do końca życia i właśnie dla takich deklaracji warto działać i organizować te wszystkie wydarzenia.  Przede mną II Koszalińska Manifa, mam nadzieję, że i tu uda nam się pobić zeszłoroczny sukces.

Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć dużo siły i radości w kolejnych działaniach. Myślisz, że kiedyś porzucisz rolę aktywistki?

Trudno powiedzieć. W życiu działaczki jest dużo wzlotów, ale zdarzają się upadki, a skrzydła są podcinane. Znając siebie, wbrew wszystkim przeciwnościom, będę aktywnie wspierać wszelkie działania prorównościowe do końca życia.

Dziękuję za poświęcony czas i z niecierpliwością czekam na zdjęcia z Manify!

II Koszalińska Manifa ” MANIFA GŁOSEM KOBIET” odbędzie się 7. marca w sobotę  o 12:00. Szczegóły pod linkiem.

Dorota Róża Chałat – pełnomocniczka Regionalna Kongresu Kobiet. W-ce Prezes Fundacji Edukacja- Równość- Aktywność- Dialog ERA DIALOGU, między innymi propagującej debaty oksfordzkie w Koszalinie. Absolwenta Uniwersytetu Gdańskiego wydział Zarzadzania . Radna  w Radzie  Miejskiej  w Koszalinie. Koordynatorka akcji One Bilion Rising w okręgu koszalińskim , organizatorka koszalińskiej Manify i Regionalengo Kongresu Kobiet . Ukończyła XVIII Szkołę Liderów Społeczeństwa Obywatelskiego.

Julia Maciocha – studentka Hodowli i Ochrony Zwierząt Dzikich, feministka, wolontariuszka. Koordynatorka II Regionalnego Kongresu Kobiet w Koszalinie, miłośniczka książek i podróży, uzależniona od uśmiechu i działań prokobiecych.

Wywiad powstał w ramach programu wolontariackiego Feminoteki.

superfemka 1 procent

Christine Lagarde twierdzi, że „spisek” przeciwko kobietom czyni świat uboższym

Dyrektorka zarządzająca Międzynarodowego Funduszu Walutowego podkreśla, że nadal zbyt dużo państw ogranicza prawa kobiet na rynku pracy. 

lagarde

Państwa w celu zwiększenia podaży pracy i przyspieszenia rozwoju gospodarczego powinny usunąć przepisy, które uniemożliwiają kobietom podjęcie pracy zarobkowej, twierdzi dyrektorka zarządzająca MFW Christine Lagarde.

„W zbyt wielu krajach istnieją przepisy prawne ograniczające aktywność zawodową kobiet” napisała na swoim blogu Lagarde. „W świecie, w którym stale dążymy do wzrostu gospodarczego, przydatna może stać się każda kobieta, jeśli tylko będzie miała równe szanse a nie codziennie mierzyła się ze spiskiem.”

Lagarde – pierwsza kobieta na czele Międzynarodowego Funduszu Walutowego – zabiega o wzmocnienie roli kobiet w gospodarce światowej, twierdząc, że może to doprowadzić do szybszego rozwoju ekonomicznego poszczególnych krajów. Według najnowszych danych zrównanie wskaźnika zatrudnienia kobiet i mężczyzn poskutkuje wzrostem gospodarczym – o 5% w Stanach Zjednoczonych czy o 34% w Egipcie.

W obliczu globalnego spowolnienia gospodarczego, powyższe argumenty stają się wyjątkowo przekonujące, w szczególności w krajach o szybko starzejących się społeczeństwach, takich jak Japonia, gdzie wskaźnik aktywności zawodowej kobiet pozostaje poniżej średniej OECD.

MFW musi jednak postępować bardzo delikatnie w tej materii, tak aby unikać jawnej krytyki systemów prawnych swoich 188 państw, w tym Mali i Jemenu, które znalazły się na dole rankingu równości płci. „Rekomendując zasadę równych szans nie krytykujemy ogólnie przyjętych norm kulturowych i religijnych” bronią się analitycy pracujący nad najnowszym raportem.

Z badania opublikowanego przez MFW wynika, że pomimo postępów, prawie 90% krajów członkowskich ma przynajmniej po jednym przepisie prawnym dyskryminującym ze względu na płeć, a aż 28 krajów posiada ich 10 lub więcej. Są to ograniczenia dotyczące przede wszytskim praw własności lub przepisy zakazujące kobietom wykonywania jakiejkolwiek pracy lub określonych zawodów.

Źródło: The Guardian

Tłumaczenie: KU

/wolontariat Feminoteki/

Papua – Nowa Gwinea przeciwko kobietom

Papua – Nowa Gwinea jednym z najniebezpieczniejszych krajów dla kobiet, zgodnie z niedawno opublikowanym raportem Human Rights Watch. 

papua

„Kobiety w Papui – Nowej Gwinei doświadczają przemocy w każdym aspekcie swojego życia” mówi Elaine Pearson, Dyrektor, Human Rights Watch, Australia. „Rzeczywistość dla większości z tych kobiet to perspektywa gwałtu bądź fizycznej agresji, przy praktycznie zerowej ochronie ze strony państwa”. Jakby tego było mało, kobiety bardzo często padają ofiarami oskarżeń o uprawianie magii. W wyniku takich oskarżeń, w kwietniu 2014 roku, w prowincji Madang ,sześć osób w tym dwójka dzieci została zabita. Zabójstwa dopuścił się tłum blisko 500 mężczyzn. Na to wszystko nakłada się fala przemocy domowej. Wprawdzie jeszcze w 2013 roku, rząd uznał przemoc domową za czyn karalny, niemniej zaledwie kilku oprawców zostało skazanych. (KD)

Źródło: www.hrw.org, zdjecie: podroze.onet.pl

Informację przygotowała i opracowała wolontariuszka Feminoteki Karolina Domeracka.

Relacja powstała w ramach programu wolontariackiego Feminoteki 

superfemka 1 procent

Znika szklany sufit?

 

Jedna z największych firm doradczych na świecie – Deloitte – wybrała na stanowisko prezesa kobietę – Cathy Engelbert będzie pełnić tę funkcję od 11 marca, co firma ogłosiła w komunikacie. Nie tylko pierwszy raz w historii Deloitte, ale też pierwszy raz historii firm z „wielkiej czwórki” kobieta obejmie tak wysokie stanowisko. Wśród komentarzy tej decyzji pojawiły się głosy, że „wybierając kobietę na tak kluczowe i eksponowane stanowisko, Deloitte wskazuje, że wśród największych firm doradczych jest liderem w nowym podejściu do przywództwa. Postrzeganie kompetencji przywódczych kobiet wyraźnie ewoluuje, a ich potencjał rośnie. Światu potrzebni są liderzy z umiejętnościami przewodzenia zmianom oraz firmy, które promują kulturę wsparcia różnorodności” (Iwona Georgijew, Partner w Deloitte, Liderka Klubu SheXO).

Zmianę podejścia do wizerunku kobiety-lidera, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, zdają się pokazywać także opublikowane w styczniu wyniki badania Pew Research Centre dotyczące kobiet i przywództwa. Z jednej strony wskazują na tendencję zyskiwania coraz większego znaczenia przez kobiecy punkt widzenia w biznesie, z drugiej jednak potwierdzają występowanie zjawiska „szklanego sufitu”. Coraz większa część Amerykanów zdaje się być świadoma istnienia czynników, które blokują karierę wielu kobiet, aż 43 proc. badanych stwierdziło, że od kobiet oczekuje się po prostu więcej. Kobietom przypisano także inny niż mężczyznom styl zarządzania – oparty w dużo większym stopniu na takich cechach jak uczciwość i chęć wspierania pracowników (rola mentora).

Inne amerykańskie badania – przeprowadzone przez Michelle J. Budig – uwidoczniły z kolei nadal istniejącą silną stereotypizację płci w kontekście posiadania dziecka – matki (także przyszłe) zostały przez pracodawców ocenione jako mniej skoncentrowane na pracy, a przez to mniej wiarygodne, podczas gdy dla mężczyzn uzyskanie statusu ojca oznaczało przypisanie im cech liderskich związanych z podniesieniem poziomu odpowiedzialności.

Choć wygląda na to, że do pełnego wprowadzenia w życie idei równości płci potrzeba jeszcze dużo czasu, to warto odnotować fakt, że kobiety powoli stanowią coraz większą grupę wśród zajmujących najwyższe stanowiska w biznesie. Jeszcze 10 lat temu wśród CEO przedsiębiorstw z rankingu Fortune 500 nie było ani jednej kobiety, obecnie jest ich 26.

 

Opierając się na danych OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) „The Economist” stworzył kilka lat temu ranking państw według kryterium równości płci na rynku pracy, tj. czynników sprzyjających karierze obu płci, porównując pięć czynników: liczbę kobiet i mężczyzn po studiach wyższych, aktywność kobiet na rynku pracy, różnice w zarobkach kobiet i mężczyzn, udziału kobiet na wyższych stanowiskach oraz koszty opieki nad dziećmi w stosunku do średniej płacy. Państwem, które w rankingu osiągnęło najwyższą notę, była Nowa Zelandia. W poszczególnych kategoriach: Finlandia okazała się numerem 1, jeżeli chodzi o obecność kobiet na studiach, Szwecję oceniono jako najlepsze miejsce dla aktywnych zawodowo kobiet, a Hiszpania miała najniższe rozwarstwienie zarobkowe. Polska w tym rankingu znalazła się na 9. miejscu, wyprzedzając takie kraje jak Francja, Austria, czy Niemcy.

Czy możemy być więc dumni z sytuacji kobiet na rynku pracy w Polsce? Absolutnie nie! Mówiąc o zjawisku „szklanego sufitu”, czy nierówności płci na rynku pracy dotykamy kilku różnych zjawisk – na przykład zróżnicowania wynagrodzeń, czy relacji wskaźnika wykształcenia do średniego wynagrodzenia. Prosta analiza luki płacowej, tj. odjęcie średniej zarobków Polek od średniej zarobków Polaków daje obecnie różnicę ok. 10%. Jednak uzupełnienie jej o dodatkowe czynniki takie jak choćby wyższy poziom wyedukowania kobiet w Polsce i zróżnicowanie w zakresie rodzajów zatrudnienia podejmowanych przez kobiety i mężczyzn, to poziom dysproporcji zarobkowych między Polkami a Polakami wzrasta do 20%.

Innym wskaźnikiem może być udział kobiet w radach nadzorczych i zarządach spółek giełdowych (zgodnie z regulacjami Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie S.A. spółki powinny publikować informacje o udziale kobiet i mężczyzn w organach). Okazuje się, że wśród spółek giełdowych 7 proc. ma prezeski – i ten odsetek w zasadzie nie zmienił się od 2010 r. Z kolei liczba kobiet zasiadających w zarządach spółek wynosi obecnie około 16 proc., zaś w radach nadzorczych około 12 proc. – dodać jednak należy, że od kilku lat odsetki te systematycznie maleją.

Tekst: Anna Kocjan

/wolontariat Feminoteki/

Równy dostęp kobiet do edukacji coraz bardziej zagrożony

ohchr_logo

Według najnowszego raportu ONZ, w ostatnich pięciu latach na całym świecie  dramatycznie wzrosła liczba ataków na placówki kształcące dziewczynki, dziewczęta i młode kobiety – od podstawówek po uczelnie.  

 

Raport opublikowany na stronie Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka (OHCHR)zwraca uwagę na stały i znaczący wzrost ataków na uczennice, rodziców oraz osoby wspierające równy dostęp kobiet do edukacji w ponad 70 krajach. Tylko w samym 2012 r. odnotowano ponad 3600 takich przypadków.

Według autorek/-ów raportu napadając na szkoły, napastnicy ujawniają nie tylko słabość lokalnych władz czy uniwersalnego systemu praw człowieka, ale przede wszystkim wysyłają w świat dyskryminujące sygnały o podrzędnym statusie i roli społeczno-kulturowej dziewcząt i kobiet.

W dokumenice przywołano m.in.:

– zabójstwo ponad 130 dzieci dokonane przez talibów w pakistańskiej szkole w Peszawarze w grudniu 2014 r.;

– uprowadzenie przez Boko Haram 200 uczennic z Chibok w kwietniu 2014 r.;

– liczne przypadki otruć i oblewania kwasem uczennic w Afganistanie latach 2012 – 2014;

– usuwanie dziewcząt ze szkół i zmuszanie ich do szybkiego „zamążpójścia” dokonywane przez bojowników Al-Shabaab w Somalii w 2010 r.;

 

– porwanie i gwałt na dziewczynach ze szkoły chrześcijańskiej w Indiach w lipcu  2013 r.

 

Dodatkowo, przypadki przemocy seksualnej wobec nauczycieli i dziewcząt w placówkach oświatowych a także w czasie ich podróży do lub ze szkoły odnotowano w Demokratycznej Republice Konga, Salwadorze, Indonezji, Iraku, Mali, Myanmarze, Syrii oraz na Haiti i Filipinach.

Cały raport można przeczytać na stronie: www.ohchr.org/Documents/HRBodies/CEDAW/Report_attacks_on_girls_Feb2015.pdf

 

Źródło: OHCHR

Tekst: KU

/wolontariat Feminoteki/

„50 twarzy Greya”, czyli o tym jak (nie) wygląda BDSM

grey2

Do polskich kin weszła właśnie ekranizacja powieści „50 twarzy Greya” autorstwa E.L.James. Film zobaczyło już ponad 800 tys. osób, co pobiło rekord oglądalności w pierwszych dniach projekcji (do tej pory pierwszy na liście był „Shrek 3”). Dla wielu osób może on być źródłem wiedzy na temat kobiecej i męskiej seksualności. Ten fakt niepokoi badaczy tematu, którzy zauważają, że „50 twarzy Greya” bardzo zniekształca obraz tego, czym jest BDSM.

„BDSM to rodzaj pewnej seksualności, to znaczy, niektórzy ludzie w ten sposób uprawiają seks, w ten sposób żyją. Nie chodzi o to, że wszyscy mamy takie fantazje, to opiera się na pewnej umowie, zgodzie pewnych osób, na pewnej równości, na pewnym układzie. Natomiast tutaj zostało to zmieszane z tym, że kobiety mają takie fantazje, że tak naprawdę chodzi im o to, żeby zakochał się w nich ten bogaty facet i w pewnym momencie tracą tę kontrolę, jest złapana w tę pułapkę” – skomentowała Marta Konarzewska. Razem z prof. Zbigniewem Lew-Starowiczem rozmawiali o ekranizacji powieści „50 twarzy Greya” w programie „Tak Jest”.

http://www.tvn24.pl/tak-jest,39,m/fenomen-piecdziesieciu-twarzy-greya,517255.html

 

Autorka: Bibi Żbikowska

/wolontariat Feminoteki/

Samba, reż. Olivier Nakache, Eric Toledano | recenzja

samba-e1411464242122Nowy film Nakache i Toledano rodzi przede wszystkim pytania o granice.

Granice pojmowane bardzo wieloaspektowo.

Czy ktokolwiek ma prawo powiedzieć mi gdzie jest moje miejsce?

Czy kolor skóry, pochodzenie, płeć może odciąć drogę od osobistej decyzji o tym gdzie i jak chcemy żyć?

To także pytania o granice wytrzymałości, sprawiedliwości, prawa, odwagi, przyjaźni i miłości.

Z tego filmu nie da się wyjść tak po prostu i bez refleksji.

Fantastyczna gra Omara Sy (Samba), znanego polskiej widowni z filmu „Nietykalni”, jeszcze raz łapie za serce i zatrzymuje w codziennym pędzie krzycząc: „Zatrzymaj się! Pomyśl i poczuj!”. Zderzeniem z żywiołowym Sambą jest Alice (Charlotte Gainsbourg) wypalona korporacyjnym stylem życia kobieta, która postanawia zaangażować się w wolontaryjne działania na rzecz uchodźców. Jej postać również mobilizuje do zadania sobie pytań typu: jak pomagamy i po co pomagamy? Czy nasza chęć pomocy to faktycznie czyste pragnienie niesienia rozwiązań i wsparcia dla innych? Czy to może sposób na samodowartościowanie, albo wołanie o pomoc dla siebie samego?

Film warto zobaczyć i wpuścić gdzieś głęboko do środka, do serca i głowy – przetrawić i porozmawiać o nim. Z kimś albo sam na sam ze sobą. Na pewno będzie to jeszcze jedna bardzo wartościowa cegiełka do poznania nowych przestrzeni swoich własnych poglądów, a także kawałka świata, w którym żyjemy.

 

Wszystkie te obrazy, pytania i refleksje cudownie osnute muzyką, której twórcą jest niezastąpiony Ludovico Einaudi.

 

Reżyser: Olivier Nakache, Eric Toledano
Występują: Omar Sy, Charlotte Gainsbourg, Tahar Rahim, Izïa Higelin
Kraj produkcji: Francja
Rok produkcji: 2014
Data premiery: 20 lutego 2015
Język oryginalny: francuski
Gatunek: komediodramat
Czas trwania: 120 min.

 

Recenzja: Magda Wielgołaska

/wolontariat Feminoteki/

Prawa kobiet na czerwonym dywanie?

Jako komentarz do niedzielnej gali Oscarowej hiszpańskie El Mundo podsumowuje sytuację kobiet w show-businessie i skupia się na głosach sprzeciwu, które dały się słyszeć w trakcie uroczystości.

screenshot-vine.co 2015-02-23 12-39-56

Kobiety amerykańskiego kina  zrzeszają się pod wspólnym hashtagiem #askhermore i wymagają, żeby zadawane im pytania dotyczyły czegoś więcej, niż makijaż i sukienki. Patricia Arquette, zdobywczyni Oscara dla najlepszej aktorki drugoplanowej za rolę w „Boyhood”, zrobiła użytek ze swoich pięciu minut sławy, żeby wygłosić przemówienie na temat równości płci. „Już czas, żeby wszyscy podatnicy w Stanach Zjednoczonych zażądali równych płac w swoim kraju…” (i reszcie świata – należałoby dodać).

W tegorocznym starciu, o Oscary ubiegały się 44 aktorki. Według statystyk przeprowadzonych przez Uniwersytet w San Diego, tylko 12% ról głównych bohaterów w najbardziej kasowych filmach 2014 roku przypadło kobietom. Zdaniem badaczy tegoroczne role powtórzyły wiele stereotypów i w dalszym ciągu dyskryminowały aktorki ze względu na wiek. Jeśli chodzi o udział kobiet w produkcji amerykańskich hitów, średnia oscyluje w okolicach 17%.

Zainteresowanie El Mundo kwestią różnicy płac wśród amerykańskich aktorek wpisuje się w sytuację rynkową samej Hiszpanii. 16 lutego opublikowano wyniki raportu ogłoszonego przez syndykat UGT (Powszechny Związek Robotników: Unión General de Trabajadores), według którego różnica hiszpańskich płac między mężczyznami i kobietami (na niekorzyść tych ostatnich) wynosi 24%. Jest to najgorszy wynik od pięciu lat.

Meryl Streep i Jennifer Lopez wyrażają poparcie dla Arquette w sprawie równych płac dla kobiet.

 

Źródło: Elmundo , Vine i Expansion  

Informację przygotowała i opracowała wolontariuszka Feminoteki: Ola Gocławska – doktorantka UW, iberystka, aktualny zakres badań: gender i tożsamość w literaturze krajów hiszpańskojęzycznych

Relacja powstała w ramach programu wolontariackiego Feminoteki.

superfemka 1 procent

Żłobki na uczelniach

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej ogłosiło nową edycję programu „Maluch”.

slodkie-dziecko-

„Maluch” to resortowy program rozwoju instytucji opieki nad dziećmi w wieku do lat 3. Tegoroczna edycja przynosi bardzo ciekawą zmianę, a mianowicie moduł „Maluch na uczelni”. W praktyce oznacza to, iż ministerstwo przekazuje 11 mln zł na utworzenie żłobków oraz dofinansowanie już istniejących punktów opieki, mieszczących się przy uczelniach. Opieką objęte zostaną dzieci studentek i studentów, doktorantek i doktorantów oraz osób zatrudnionych przez uczelnię.

Zdjecie: zszywka.pl

 

Informację przygotowała i opracowała wolontariuszka Feminoteki – Karolina Domeracka.

Relacja powstała w ramach programu wolontariackiego Feminoteki.

superfemka 1 procent

„50 Twarzy Greya”, a raczej „50 Twarzy Propagowania Przemocy Na Tle Seksualnym W Najbardziej Oczekiwanej Premierze Roku” | Recenzja

greeyyy                Czternastego lutego, w (O, ironio!) święto zakochanych, wszedł do kin na całym świecie film „50 Twarzy Greya”, oparty na fabule książki z 2011 roku, o tym samym tytule, autorstwa E.L. James. Jak to bywa z literaturą- każdy ma co do niej inne upodobania. Jednak jest powód dla którego „50 Twarzy Greya” jest lekturą po prostu złą, obiektywnie nieodpowiednią, zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn.

Zaledwie rok po opublikowaniu „50 Twarzy Greya” każda kobieta w średnim wieku nosiła tę książkę pod pachą, wyciągała w metrze, w tramwaju, w autobusie. Tą charakterystyczną okładkę widziałam wszędzie. Teraz, gdy do kina wchodzi ekranizacja tego bestselleru, plakaty przedstawiające mężczyznę, czule pieszczącego dziewczynę ze związanymi rękami, są porozwieszane prawdopodobnie na całym świecie, biorąc pod uwagę (niezasłużony) sukces tej książki.

Oczywiste jest, że docelowym odbiorcą „50 Twarzy Greya” były i wciąż są osoby fantazjujące o przygodzie, jaka spotkała główną bohaterkę powieści, Anę. Cóż to za przygoda? Multikino pisze „Studentka literatury Anastasia Steele poznaje przystojnego, tajemniczego milionera Christiana Greya. Początkowe zauroczenie przemienia się w gorący, perwersyjny romans, który na zawsze zmieni życie Anastasii. Najbardziej oczekiwana premiera roku.”. Nie wątpię, że jest to „najbardziej oczekiwana premiera roku”, ale czy związek Any i Christiana można nazwać „gorącym, perwersyjnym romansem”?!

Oto cytat, który mówi wystarczająco o fabule książki:

 

„– Boli? – pyta, nachylając się nade mną.

– Trochę – przyznaję.

– Lubię, jak cię boli. – Oczy mu płoną. – To mi przypomina, gdzie byłem, ja i tylko ja.”

 

Problem tkwi w tym, że opowieść ta jest naprawdę niepozorna. Ana ciągle jęczy z bólu, opisuje swoje cierpienie, swój lęk przed Christianem, jednocześnie Grey podoba jej się do tego stopnia, że zostaje przy nim i przyjmuje swój ból, jakby była to nagroda. Z tego powodu czytelnik wręcz nie zauważa, że bohaterka jest, bądź co bądź, ofiarą przemocy.

Teraz zastanówmy się na chwilę, jak wyglądałaby taka sytuacja w prawdziwym życiu. Wyobraźmy sobie rzeczywistą partnerkę potencjalnego Christiana Greya. Nie taką, jaką wypromowała pornografia BDSM, tylko kobietę z krwi i kości. Nie jest ona szczęściarą, której udało się zdobyć seksualne zaspokojenie, poprzez wręcz wyjęty ze snu, „lekko perwersyjny” związek z przystojnym nieznajomym. Jest ona po prostu ofiarą przemocy seksualnej. Wielu ludzi o tym fantazjuje, jednak mało kto naprawdę rozumie, jaki wiąże się z tym ból. Ból, który nie jestem niczym wysublimowanym. Ból, który jest po prostu bólem.

„50 Twarzy Greya” nie tylko bagatelizuje problem agresji we współżyciu seksualnym, ta książka wręcz to gloryfikuje. Doprowadziła do tego, że teraz każda kobieta chce mieć swojego Christiana Greya, który będzie ją na zmianę bił i pieścił, upokarzał.  Jest to o tyle niebezpieczne, o ile agresja, jakiej dopuszczał się Grey jest koszmarem, z którym zmagają się kobiety na całym świecie. Koszmarem, a nie spełnieniem seksualnych fantazji.

Z tych względów apeluję do wszystkich, mających na uwadze problem, jakim jest przemoc na tle seksualnym, nie idźcie do kina na „50 Twarzy Greya”. Nie kupujcie książki „50 Twarzy Greya”. Nie wspomagajcie sukcesu taniej, źle napisanej powiastki, której fabuła tworzy fantazję wokół cierpienia innych. Nie ulegajmy ładnej ramce, w jaką oprawiona jest przemoc seksualna. Przemoc, która od wydania książki stała się ohydnym marzeniem milionów ludzi na całym świecie. Są o wiele lepsze książki niż ta i o wiele ciekawsze filmy, na które można wybrać się z partnerem, niekoniecznie promujące kulturę, której fundamentem jest znęcanie się nad kobietami.

 

Tekst: Marta Zysko

/wolontariat Feminoteki/

 

„Viviane chce się rozwieść” | recenzja

plakat_vivianechcesierozwiesc

“Viviane chce się rozwieść” jest mimo oszczędności formy filmem, który jest bardziej wstrząsający od wielu filmów nakręconych z dużym rozmachem. Skromna sala sądowa i poczekalnia przed nią jest sceną, na której rozgrywa się dramat kobiety. W Izraelu, gdzie judaizm jest nierozłącznym elementem życia, rozwodu małżeństwa religijnego udziela sąd rabiniczny, jedynie kiedy zgodę na niego wyraża mąż. Bohaterka filmu od wielu lat stara się o rozwód i nie może go uzyskać, ponieważ jej mąż wykorzystuje swoje prawo do sprzeciwu, lekceważąc całkowicie wolę żony. Jest to szokujący obraz nierówności w czasach, kiedy wydawać nam się może że już bardzo wiele zostało zrobione dla równości płci i na rzecz praw kobiet.

 

Film „Viviane chce się rozwieść” pokazuje jak głęboko zakorzenione jest przekonanie, że kobieta nie jest człowiekiem równoprawnym mężczyźnie. Wielokrotnie podczas rozprawy podkreślana jest podrzędna pozycja Viviane. Odmawia jej się prawa do kontrolowania własnego życia, wypowiadania się, a nawet wyjścia do kawiarni w towarzystwie adwokata. Przez większą część filmu ciężko zorientować się co właściwie jest nie tak z małżeństwem Viviane. Życie małżeńskie jest objęte kulturowym tabu. Sąd, małżonkowie, świadkowie i obrońcy robią wszystko, żeby nie wypowiedzieć na głos, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami domostwa. Sędziowie zadają absurdalne pytania i uznają, że skoro żona nie jest bita, ma zapewnione utrzymanie, a mąż chce ją przyjąć z powrotem, to jej obowiązkiem jest do męża wrócić. Dopiero kiedy wszyscy są na skraju wyczerpania padają konkretne pytania i odpowiedzi. Widzowie dowiadują się min., że Vivane miała 15 lat, kiedy się zaręczyła i wyszła za mąż, bo „takie jest życie”. Jej dramat polega na tym, że kiedy w końcu ma siłę i odwagę walczyć o swoje życie, nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ i tak w świetle prawa jest całkowicie zależna od woli męża.

 

„Viviane chce się rozwieść” jest filmem ważnym, ponieważ przypomina widzom, że jest o co walczyć, a prawa którymi cieszymy się w naszym kraju takie jak np. świeckie sądownictwo i rozwody, nie są nam dane a wywalczone. Kobiety na całym świecie są ofiarami przemocy ze względu na płeć. Nie tylko fizycznej czy ekonomicznej, ale też psychicznej i instytucjonalnej. Izrael nie jest krajem trzeciego świata, nie możemy zepchnąć tego problemu poza granice naszego kręgu kulturowego. On jest i trzeba o nim pamiętać.

 

„Viviane chce się rozwieść”

Reżyseria: Ronit Elkabetz, Shlomi Elkabetz

Scenariusz: Ronit Elkabetz, Shlomi Elkabetz

Produkcja: Francja, Niemcy, Izrael

Premiera: 20 lutego 2015 (Polska) 16 maja 2014 (świat)

Autorka tekstu: Aleksandra Kołeczek

wolontariuszka Feminoteki, absolwentka Gender Mainstreamingu IBL PAN, aktywistka.

Masowy gwałt w Darfurze

Opublikowano właśnie raport Human Rights Watch o sytuacji w Sudanie.

darfur01_large

Zgodnie z dokumentem, 30 października 2014 roku, w mieście Tabit, w ciągu 36 godzin, sudańska armia dopuściła się gwałtu na co najmniej 221 kobietach i dziewczynkach. Jak podaje Daniel Bekele, dyrektor Polskiego oddziału Human Rights Watch – poszkodowane kobiety i dziewczynki nawet w wieku 11 lat nie otrzymały pomocy lekarskiej i nadal pozostają bez ochrony. Władze prowadzą politykę zastraszania osób, które starają się udzielić pomocy ofiarom gwałtu.

Masowy gwałt uznany został za zbrodnię przeciwko ludzkości , a także część, zakrojonych na szeroką skalę, ataków na bezbronną ludność cywilną. (KD)

Raport dostępny pod: http://www.hrw.org/node/132709/section/1

Źródło: www.hrw.org; zdjęcie: //ocfordarfur.wordpress.com

 

Informację przygotowała i opracowała wolontariuszka Feminoteki – Karolina Domeracka.

Relacja powstała w ramach programu wolontariackiego Feminoteki.

superfemka 1 procent

Modelka age+ w polskiej kampanii BOHOBOCO

Najnowsza kampania polskiej marki BOHOBOCO (tworzonej przez duet polskich projektantów – Kamila Owczarka i Michała Gilberta Lacha) łamie stereotyp młodej kobiety promującej nowoczesne ubrania. Obok top modelki Magdaleny Jasek na zdjęciach pojawia się osiemdziesięcioletnia aktorka z Teatru Studio w Warszawie – Helena Norowicz.  BOHOBOCO przekonuje: „Współczesna moda zaciera granice wieku”. Polacy poszli za przykładem francuskich marek Celine oraz Saint Laurent, które na swoich zdjęciach pokazały pisarkę Joan Didion oraz piosenkarkę Joni Mitchell. Odważne, piękne zdjęcia spotkały się z bardzo pozytywnym odbiorem osób obserwujących rynek mody.

 bohoboco

Zdjęcie: facebook.com/BOHOBOCO

Źródła: http://natemat.pl/133877,staruszka-modelka-w-kampanii-polskiej-marki-bohoboco-piekne

http://kmag.pl/artykul/nowa-olsniewajaca-kampania-bohoboco/

 

Tekst: Klaudia Lewandowska

/wolontariat Feminoteki/

 

Testy na dziewictwo

Licealistki z indonezyjskiego miasta Jember, aby ukończyć szkołę muszą przejść tzw. test dziewictwa.

 

Test ma uchronić licealistki przed ‘pokusą‘ uprawiania seksu przedmałżeńskiego, a także przed ewentualną prostytucją. Sprawę testów tłumaczy indonezyjski minister prawa i bezpieczeństwa Tedjo Edhi, który podkreśla, że takie testy obowiązują już od dawna przy rekrutacji kobiet do wojska, także nie są one czymś specjalnie zaskakującym, czy też nowym. WHO stanowczo wypowiedziała się przeciwko testom dziewictwa, zwanym również ‘testami dwóch palców’, podkreślając, iż nie mają one żadnych naukowych podstaw i zdecydowanie indonezyjski rząd powinien wypowiedzieć się przeciwko takim praktykom, godzącym w kobiety. Warto może nadmienić, iż żadne tego typu testy nie są praktykowane w stosunku do chłopców/mężczyzn.

Źródło: www.hrw.org; zdjęcie: www.hrw.org/© Reuters 2015

 

Informację przygotowała i opracowała wolontariuszka Feminoteki – Karolina Domeracka.

Relacja powstała w ramach programu wolontariackiego Feminoteki.

superfemka 1 procent

Relacja z Akademii Praw Kobiet: Prof. Ewa Łętowska „Sprawa kobieca w konstytucji RP”

Jedenastego lutego odbyło się w Feminotece spotkanie z profestor doktor habilitowaną nauk prawnych, Ewą Łętowską. Prof. Łętowska jest byłą rzeczniczką praw obywatelskich (1988-1992), sędzią Naczelnego Sądu Administracyjnego (1999-2002) i Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011) oraz autorką wielu książek, artykułów, esejów i felietonów na temat prawa.  
Tematem wykładu była sprawa kobieca w Konstytucji RP. Prof. Łętowska wytłumaczyła zebranym, dlaczego dyskryminowane w polskim społeczeństwie kobiety znajdują się w trudnej sytuacji. Będąc przeciwnikiem konwencji antyprzemocowej, można z łatwością powołać się na artykuł 33. Konstytucji RP, mówiący o równości płci na wszystkich płaszczyznach. Konstytucja jest najważniejszym dokumentem prawnym w Polsce. Skoro taki zapis się w niej znajduje, to dyskryminacja na tle płciowym oficjalnie nie istnieje lub też jest usilnie zwalczana. Dlaczego w takim razie seksizm jest problemem, z którym wciąż borykają się Polki? Dzieje się to, ponieważ można narzucić czterdziestu milionom osób to samo prawo, ale nie można nauczyć ich odczytywać go w ten sam sposób.

ewa łętowskaNiech przykładem będzie sędzia X, który umorzył sprawę gwałtu, bo poszkodowana Y była nietrzeźwa. Sędzia X znał treść artykułu 33., jednak wychowano go w duchu tradycji, więc interpretuje ten zapis na swój sposób. Nie ma nawet pojęcia, że w tej sytuacji dochodzi do dyskryminacji na tle płciowym. Niestety, jest to powszechny sposób myślenia.
Jako przykład subiektywności różnych zapisów prawnych prof. Łętowska podała sprawę z zeszłego roku, gdy grupa policjantów, lekarzy i biznesmenów z Podlasia wykorzystała seksualnie kilka dziewcząt z domu dziecka. Dziewczyny były niepełnoletnie, jednak ze względu na swoją sytuację finansową, godziły się na seks, biorąc za to pieniądze. Dlatego sprawa została złagodzona, kiedy przecież stosunek z dzieckiem jest wyraźnie niedozwolony i surowo karany.
To, co byłoby potrzebne, jeśli chodzi o sytuacje kobiet, to konwencja o konkretnym programie. Powinna ona wprowadzać mechanizmy kontrolujące przestrzeganie prawa, mające na względzie różne punkty widzenia, programy edukacyjne, zapobiegające sytuacjom dyskryminacji na tle płciowym a priori, zalecenia dla sędziów etc. Dlatego konwencja antyprzemocowa ma tak wielkie znaczenie- zakłada konkretny program i daje do zrozumienia, że pozornie klarowny artykuł 33. nie będzie mógł być więcej reinterpretowany. Często popełnianym w polityce błędem, jak mówi prof. Łętowska, jest właśnie zmienianie konkretnego prawa, jeśli okazuje się nieudolne- często tym, czego brakuje jest akt programowy, a nie kolejny wadliwy akt prawny.
Prof. Łętowska przyznała, że czytała argumenty różnych polityków, o tym dlaczego konwencja miałaby być niekonstytucjonalna. Powiedziała, że z punktu widzenia osoby zawodowo zajmującej się prawem, ani jeden z nich nie wydawał się jej sensowny. Wytłumaczyła, że konwencja antyprzemocowa (w tym momencie czekająca na zatwierdzenie przez prezydenta) jest aktem prawnym, który rzeczywiście mógłby dużo zmienić i znacznie poprawić sytuacje Polek. Dlatego miejmy nadzieję, że zostanie ratyfikowana i wejdzie w życie jak najszybciej.

 

Relację napisała Marta Zyśko – wolontariuszka Feminoteki.

Relacja powstała w ramach programu wolontariackiego Feminoteki.

screenshot-feminoteka.pl 2015-02-18 12-04-18

 

Niezależnie od tego, kim miałaby być bohaterka, bardzo mnie jej historia dotyka | „Najgorszego człowieka na świecie” recenzuje Natalia Skoczylas

najgorszy-czlowiek-na-swiecie-b-iext27631258Najgorszy człowiek na świecie
Autorka: Małgorzata Halber
Znak, 2015

 

recenzuje: Natalia Skoczylas

 

Picie szkodliwe. Nawrót. Nie wolno mi. Głód alkoholowy. Lecz się tym, czym się zatrułaś. Przepraszam. Impreza. Wódka. Picie ryzykowne. Jeden na drogę. Terapia. Piwo bezalkoholowe. Alkoholizm. Boję się.

„Myliło mi się to, co czuję, z tym, co myślałam, że czuję. To, co czuję, zastępowałam słowami i zdaniami na temat tego, co myślę. Myliło mi się najprawdopodobniej całe życie(..)”

Czytając, odrywam się od tego, że wiem z mediów, że jest to swoisty coming out Małgorzaty Halber, nie próbuję dopasować do Krystyny tego, co wiem o autorce. Nie dziwi mnie, że bohaterką jest wykształcona, młoda kobieta ze stolicy. Też nią jestem, jeżdżę nocnymi autobusami i widzę, co się dzieje, chyba przestałam się tym przejmować, przecież też bywałam po tej drugiej, rozmazanej, nietrzeźwej stronie. Niezależnie od tego, kim miałaby być bohaterka, bardzo mnie jej historia dotyka.

„Zaczynam być przeterapeutyzowana.

Każde moje zdanie, nawet niewypowiedziane, tylko takie w głowie, jest podejrzane.

Jestem uwikłana w praktykę podejrzeń.

Bo skoro mówię, że nie lubię swoich kolegów z terapii, to znaczy, że mam nawrót. Bo kiedy nie mogę wstać z łóżka i wszystko mnie boli, cały świat mnie boli, to znaczy, że uciekam w depresję(..)”

 

W całej swojej przemądrzałości zastanawiam się czy osoby, które nie mają doświadczenia poddawania się pokusie kompulsywnej utraty kontroli nad sobą, ćwiczeń na terapii czy toksycznych relacji wyłuskają z „Najgorszego człowieka na świecie” coś więcej niż: aha, smutek, smutek, strach, wstyd, ironia, hahaha, smutek, strach, niepokój. Chyba jednak tak, bo książka jest napisana bardzo przystępnym, familiarnym językiem, bohaterka często używa znienawidzoną (czyżby?) przez siebie ironię, głównie w stosunku do siebie i swoich problemów. Niby z tak poważnych spraw nie ma co robić sobie żartów, ale jeśli żyje się z nimi od 14 roku życia? Trzeba jakoś żyć. Dużą wartością jest opisanie odczuć w stosunku do terapii i tego jak podstawowe zasady terapii grupowej, gdy zaczyna się je stosować zmieniają punkt widzenia. Wierzę we wszystko, co czuje Krystyna, nawet, gdy fabuła jest poszarpana i chaotyczna i podejrzewam nieco autokreacji, to emocje pozostają autentyczne i bolesne.

To książka o walce. O tym, że walka może być każdy dzień, pójście na pocztę, zmuszenie się do wyjścia z mieszkania, zrobienie obiadu. O tym, że własną walkę można traktować i z patosem i ją oswajać, że ta walka dla niektórych to już część osobowości i możliwe, że nigdy ich nie opuści. Czy jest to nadużywanie alkoholu, czy:

 „(..) Kobiety spalone na solarium, które spędzają w nim codziennie pół godziny, a wieczorem już wydaje im się, że są bledsze.

Nastolatek, który musi zagrać jeszcze jedną turę Heroesów.

Emerytka, która musi zobaczyć nowy odcinek „M jak miłość”.

Trzydziestolatek gromadzący na podwórku cegły, deski i stare akwaria, bo mogą się do czegoś przydać.

Śliczna studentka filologii tnąca się skalpelem po udach(..)”

 

I myślę, że właściwie jeszcze o tym.. Czemu nie? „Po co mi ta ostrość?” Skoro życie boli, a potem się umiera?

Cieszę się, że Małgorzata Halber napisała „Najgorszego człowieka na świecie”, bo nadal, mimo coming outów znanych osób, takich jak Maria Peszek czy Justyna Kowalczyk, problemy natury psychologicznej są w Polsce traktowane, jako coś niewygodnego. Ale „Ja nie mogę udawać, bo kiedyś szłam ulicą i myślałam o stygmacie(..)”

Nie traktuję tej książki, jako opowieści o problemie społecznym, jakim jest alkoholizm. Nie uderzajmy się wszyscy w piersi. Naprawdę, nie wszyscy mamy problem. I nie piszę tego, by stygmatyzować bohaterkę i wytykać ją palcami. Przeciwnie. To jest bardzo delikatna historia. Osobista i tragiczna. Nie zawłaszczajmy sobie tego.

„Z boku to wygląda zupełnie inaczej niż dla kogoś, kto jest w tym w środku i dla kogo jedyne życie toczy się, kiedy w końcu może się nie kontrolować(..)”

 

Natalia Skoczylas: Studentka prawa, wolontariuszka Feminoteki