TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Kobieta zgwałcona 43 000 razy obecnie podróżuje po świecie pomagając ofiarom niewolnictwa seksualnego

Autorka tekstu: Nicole Morley
Źródło tekstu i zdjęcia: Metro

Kobieta, która została zgwałcona 43 000 razy, obecnie podróżuje po świecie by pomóc innym ofiarom handlu ludźmi

W wieku 12 lat, Karla Jacinto została odciągnięta od swojej dysfunkcyjnej rodziny przez handlarza ludźmi, który oferował jej pieniądze, prezenty oraz obietnice lepszego życia. Jacinto mówi, że przed ukończeniem 16 lat została zgwałcona ponad 43 000 razy i była zmuszana do kontaktów seksualnych z 30 mężczyznami dziennie.

Teraz 24-latka walczy przeciwko meksykańskiemu kryzysowi handlu ludźmi poprzez podnoszenie świadomości o tym jak pracują kryminaliści, aby potencjalne ofiary mogły rozpoznać znaki w ich zachowaniu. W ramach swojego zaciekłego aktywizmu, Jacinto spotkała się nawet z papieżem Franciszkiem w Watykanie, aby przedyskutować niewolnictwo seksualne oraz handel ludźmi.

Wspominając swoje wstrząsające doświadczenie, powiedziała CNN: “Bili mnie kijami, bili mnie kablami, bili mnie łańcuchami. Byli tam ludzie, którzy śmiali się ze mnie, bo płakałam. Musiałam zamykać oczy, by nie patrzeć na to co mi robili.”

Karle Jacinto uratowano w ramach operacji anty-niewolniczej w Meksyku, gdzie według Międzynarodowej Organizacji do Spraw Migracji, około 20 000 kobiet to ofiary handlu ludźmi. Według organizacji End Slavery Now, ponad 20 milionów ludzi na świecie jest ofiarami współczesnego niewolnictwa, z czego ponad 4.5 miliona osób to ofiary niewolnictwa seksualnego.

Tłumaczenie: Natalia Cymerman

Akademia Feministyczna: Patriarchat i kapitalizm. Kto nam to zrobił? | Relacja

Autorka relacji: Kinga Letkiewicz

engels-5

Dziesiątego stycznia w siedzibie Fundacji Feminoteka odbyło się kolejne wydarzenie w ramach Akademii Feministycznej: Patriarchat i kapitalizm. Kto nam to zrobił?. Spotkanie poprowadziły Maja Szmidt i Anna Dzierzgowska. Wydarzenie zgromadziło liczną grupę bardzo zaangażowanych uczestniczek i uczestników.

Punktem wyjściowym do wykładu był tekst Fryderyka Engelsa Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa, a zwłaszcza rozdział drugi, mówiący o zmianie struktury i modeli rodziny w przestrzeni historycznej. Jak przyznały prowadzące, mimo że tekstowi Engelsa można zarzucić pewną dozę konserwatyzmu i założenie istnienia jedynie heteronormy, to musimy pamiętać, że każdy z nas jest wytworem swoich czasów i kultury. Po kilku tysiącach lat patriarchatu, Engels dostrzegł brak kobiet oraz ich praw w przestrzeni publicznej, i przełamał sposób myślenia uznawany w jego czasach za jedyną, niepodważalną formę.

Już na samym początku spotkania prowadzące spytały publiczność z czym kojarzy im się patriarchat. Po początkowej ciszy i pojedynczych wypowiedziach takich jak: podporządkowanie – porządek społeczny, władza – relacja władzy, już śmielej zaczęły padać skojarzenia: wyzysk, kapitał, nierówność, agresja, dominacja, maskulinizm, własność, władza, ojcostwo. Nietrudno zauważyć, że patriarchat kojarzy się głównie z opresją, ale uczestnicy i uczestniczki spotkania nie zapomnieli/miały także o jego związkach z kapitalizmem.

Anna i Maja zaakcentowały podział na patriarchat i turbopatriarchat, czyli spotęgowaną postać patriarchatu. Mimo że zaczątkiem dyskusji był tekst Engelsa, udostępniony uczestniczkom i uczestnikom wydarzenia do wcześniejszego zapoznania się, prowadzące prezentowały oblicza patriarchatu i turbopatriarchatu na podstawie materiałów wizualnych. Pozornie niezwiązane z feminizmem zdjęcia, ryciny i obrazy, bardzo wiele mówią o pozycji i roli społecznej kobiety oraz wyobrażeniu o niej. Zobaczyliśmy/łyśmy obrazy przedstawiające wyidealizowany obraz burżuazyjnego świata, skontrastowany ze zdjęciami przedstawiającymi brutalną rzeczywistość dzieci pracujących w fabrykach. Wyświetlone zostały akty przedstawiające uległą, bierną, idealną kobietę prezentowaną jako obiekt. Zobaczyłyśmy/liśmy także całkiem współczesne, bo pochodzące z XX i XXI wieku reklamy uprzedmiotawiające kobiety. Na samym końcu prowadzące pokazały zdjęcie przedstawiające grupę polskich polityków. To z pozoru niewinne zdjęcie, dokumentacja spotkania politycznego, pokazało rolę, nawet współcześnie przypisywaną kobietom w polityce – odsuwane są na bok, w cień, posiadają mniejszą moc sprawczą.

Podczas spotkania zastanawialiśmy/łyśmy się, dlaczego pojawienie się  kapitalizmu jest nierozerwalnie związane z walką przeciw kobietom. Zanalizowaliśmy/łyśmy wpływ jaki na pozycję kobiety miał podział życia na sferę publiczną i prywatną.

Zorganizowane przez Maję Szmidt i Annę Dzierzgowską spotkanie było niezmiernie ciekawe. Prowadzące w przejrzysty i interesujący sposób przedstawiły swoje spojrzenie na patriarchat i sytuację kobiet. Podobnie jak organizatorki, mam nadzieję, że to spotkanie stanie się zaczątkiem większego projektu, na który z niecierpliwością czekam.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

„Tancerka” – pokochać ból… | Recenzja filmu

Autorka recenzji: Izabela Pazoła

plakat B2.cdr

„Tancerka” – pokochać ból… 

Film to portret Loïe Fuller (1862-1928), zapomnianej współcześnie tancerki, która na stałe zapisała się w historii tańca, i która wprowadziła do niego nowe elementy. Jej przedstawienia stanowiły dopracowany show. Dzięki światłu, lustrom, tworzyła prawdziwe arcydzieła. Ulubienica artystów francuskiej Belle Epoque. Regularnie występowała na scenie słynnego kabaretu Folies Bergères u schyłku XIX w. Od innych tancerek Fuller odróżniała się tym, że jej występy były kolorowym widowiskiem, precyzyjnie przez nią zaplanowanym z wykorzystaniem wielokolorowego oświetlenia elektrycznego, nieskończonej ilości jedwabnych tkanin i bambusowych prętów, które przymocowywała sobie do ramion. Dzięki takim zabiegom mogła zmieniać się na scenie w efektowne motyle czy egzotyczne kwiaty, co inspirowało paryską bohemę: malarzy, poetów, rzeźbiarzy, choreografów i filmowców, m.in. Toulouse-Lautreca, Rodina, Stéphane’a Mallarmé oraz braci Lumière. Stworzyła nowy gatunek – taniec serpentynowy.

To portret kobiety walczącej z różnymi przeciwnościami losu, a przede wszystkim z bólem, nieznośnym wręcz paraliżującym, mimo to na scenie dającej z siebie wszystko, dążącej bezustannie do perfekcji. Loïe Fuller – Amerykanka, jedna z tych kobiet, które w początkach XX wieku zrewolucjonizowały sztukę tańca.

Dopiero spotkanie z młodziutką, niezwykle uzdolnioną Isadorą Duncan doprowadziło do upadku gwiazdy… choć fakty przedstawione z filmie nie do końca mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Rywalizacja Duncan i Fuller ma w filmie charakter nie tylko erotyczny, czy romantyczny. Kontrastują tu zarówno charaktery postaci, jak i style tańca. Neurotyczna Loïe tańczy (w tej roli Soko, francuska piosenkarka), ukrywając swoje ciało w fałdach materiału i refleksach światła; taniec wyniosłej Isadory (Lily-Rose Melody Depp) jest zaś cielesny cielesnością antycznych posągów. Młoda Depp ze swoją filigranową buzią rozpieszczonej porcelanowej laleczki doskonale pasuje do roli kusicielki, znakomicie przeciwstawia się surowości Soko. Reżyserka celowo opowiada o tej relacji w niedopowiedzeniach, starając się chwycić aurę nienazywalnego uczucia.

Jest to debiut fabularny Stéphanie Di Giusto. Moc debiutu francuskiej reżyserki tkwi w niedopowiedzeniach. Na niespełna dwugodzinny seans przypada wielogodzinna rekonstrukcja fabuły w umyśle widza. Relacje między postaciami nakreślone są niemal imresjonistycznie. Bez większego trudu można je zrozumieć. Podobnie rzecz ma się z fabułą między kolejnymi punktami zwrotnymi akcji.

Film zaciekawia na poziomie wizualnym, zachwyca wysublimowaną oszczędnością kadrów. Niczym paryscy moderniści Di Giusto bawi się oświetleniem, wykorzystuje nowatorskie osiągnięcia przełomu XVIII i XIX wieku oraz dostrzega estetyczną wartość w różnicach faktur, ciężkościach, konfrontowaniu wnętrz i otwartych przestrzeni. Ogromne wrażenie robi również taniec głównej bohaterki. Bez problemu można wczuć się w widownię tamtych czasów i zrozumieć, dlaczego Fuller nie schodziła z afiszy Folies Bergère.

Najbardziej interesującym elementem filmu są zdjęcia Benoîta Debiego. Wszystkie emocje, począwszy od wielkiej wrażliwości, przez pasję, determinację, aż po wyniszczającą zazdrość, które wypływają z ekranu, mają swoje źródło właśnie w kadrach belgijskiego twórcy. Dopełnione odpowiednią grą świateł i solidną, muzyczną oprawą, tworzą wizualny raj dla oka, w którym można się zatracić.

„Tancerka” to film o kobiecie, która tak naprawdę tancerką nie była. To film o artystce, która właściwie z niczego zrobiła intrygującą sztukę, zachwycającą ludzi na całym świecie pomimo upływu lat. To film o bólu. To jeden z tych zwykłych-niezwykłych obrazów, które oprócz tego, że mówią o sztuce, same w sobie są magnetycznym doświadczeniem artystycznym.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

Tegan i Sara zakładają fundację LGBTQ dla kobiet

Autorka tekstu: Anna Cafolla
Źródło tekstu i zdjęcia: Dazed

Tegan i Sara zakładają fundację LGBTQ dla kobiet
Organizacja zobowiązuje się do „walczenia o ekonomiczną sprawiedliwość, zdrowie i przedstawicielstwo”

tegan i sara

 

Tegan i Sara stanowią duet, który wykorzystał swoją muzyczną platformę, by stać się głosem wołającym o społeczną sprawiedliwość. Teraz dziewczyny założyły fundację LGBTQ, Tegan and Sara Foundation, działającą na rzecz kobiet i dziewczyn.

Bliźniaczki zaczęły pracować nad fundacją podczas trasy promującej ich najnowszy album, Love You to Death. Według treści listu opublikowanego wczoraj na ich stronie, muzyczki spotkały się z aktywistami, badaczami, prawodawcami i organizacjami charytatywnymi LGBTQ w celu uformowania organizacji.

– Dowiedziałyśmy się, że brak federalnego finansowania dla usług LGBTQ, ograniczone szkolenia dla lekarzy o potrzebach ich pacjentów LGBTQ  i dotkliwa dyskryminacja w miejscu pracy, nieporównywalnie częściej dotyka kobiet – możemy przeczytać w liście, którego autorki wskazują na nierówności odczuwane przez kobiety o kolorach skóry innych niż biały, a także odłamy transseksualistek i lesbijek – Przede wszystkim zrozumiałyśmy, że kobiety i dziewczyny LGBTQ w przeważającej mierze czują się odrzucone i pozostawione samym sobie.

Inspirując się Audre LordeProject, GLAAD i LGBT Centra, Tegan and Sara Foundation „będzie walczyć o ekonomiczną sprawiedliwość, zdrowie i przedstawicielstwo kobiet i dziewczyn LGBTQ”. Kierując się wartościami „feministycznymi, rasowej, społecznej i  płciowej sprawiedliwości”, fundacja będzie stawiała czoła „represyjnemu ustawodawstwu nadchodzącej administracji Trumpa”.

Przeczytaj cały list list Tegan and Sara tu i wesprzyj fundację Tegan and Sara Foundation.

 

Tłumaczenie: Wojtek Karaś
Korekta: Klaudia Głowacz

Kobiety wygumkowane z historii – recenzja książki „Kobiety Solidarności” Marty Dzido

Kobiety wygumkowane z historii – recenzja książki „Kobiety Solidarności” Marty Dzido

Autorka recenzji: Izabela Pazoła
Źródło obrazka: Świat Książki

 

90090139 kobiety solidarnosci.indd

Historia jest pisana przez zwycięzców– twierdził Churchill, i to stwierdzenie nic a nic nie straciło na aktualności. Na początku, zanim powstała książka był film, który autorka, Marta Dzido, nakręciła wspólnie z Piotrem Śliwowskim. Podczas montażu dokumentu zebrano jednak tyle materiałów, że narodził się pomysł na książkę, która obecnie doskonale uzupełnia się z filmem tworząc ciekawą kreację roli, jaką w początku istnienia „Solidarności” pełniły kobiety.

Kiedy w sierpniową sobotę 1980 roku zadowoleni z podwyżki płac robotnicy zakończyli strajk i chcieli wyjść ze Stoczni Gdańskiej, to kobiety: Alina Pienkowska i Anna Walentynowicz zamknęły bramy, tym samym rozpoczynając strajk solidarnościowy. To one odważyły się przeszkodzić, to kobiety walczyły za Polskę – nie przestały, mimo szykan i wielu kłód rzucanych im pod nogi w czasach aresztowań i internowań.

Było ich w ruchu tyle samo, co i mężczyzn, 50%. Jednakże z biegiem czasu, to mężczyźni stawali się ojcami sukcesu „Solidarności”, pełnili funkcje przywódcze, a one niknęły w ich cieniu. W roku 1981 na I Zjeździe Solidarności kobiety stanowiły już tylko 7% delegatów[1]. Rolę kobiet umniejszano, a je same wręcz spychano w publiczną niepamięć. Dlaczego? Czyż nie walczyły o prawa pracownicze tak samo jak mężczyźni? Co spowodowało, że zapomniano o nich, wręcz starannie wygumkowano…? A jeśli już wspomniano, czy pokazywano – to jako te, które dzielnie wspomagały bohaterskich działaczy „Solidarności” robiąc im kanapki. To, że na równi z nimi strajkowały, a potem były internowane, siedziały w więzieniu – to nie znaczyło nic w obliczu historii, którą przecież piszą zwycięzcy. Części z nich w wyniku tej walki odebrano dzieci, przekazując je do domów dziecka, część w wyniku ciężkich warunków poroniła ciąże. To o nich jest ta książka, o kobietach walczących mimo wszystko i na przekór.

Marta Dzido przedstawia te, do których udało się jej dotrzeć w trakcie zbierania materiałów do filmu. Część z nich nadal jest aktywna i działa społecznie (Barbara Labuda, Henryka Krzywonos-Strycharska, Jadwiga Staniszkis), część natomiast w wyniku szykan, jakich doznała w trakcie stanu wojennego a także tuż po nim – zdecydowała się na emigrację i już nigdy nie wróciła na stałe do Polski (Ewa Ossowska).

Jedną z najważniejszych bohaterek książki jest Ewa Ossowska, która choć w pewnym momencie stała się sekretarką przywódcy strajku, Lecha Wałęsy, to dziś jest przez wielu zapomniana nawet z imienia. Kobiety bowiem – w narracjach swoich kolegów – wydają się jedynie tłem dla walecznych mężczyzn, żonami wiernie czekającymi na internowanych. Nie mają prawa do bycia bohaterkami, zapomina się o nich, wymazując je z powszechnej pamięci.

Książka „Kobiety Solidarności” została rzetelnie napisana przez autorkę, skrupulatnie opisując zryw solidarnościowy z 1980 roku widziany z perspektywy kobiet. Dzido szczegółowo opisała wiele faktów z tamtego okresu i dotarła do mnóstwa kobiet, które zostały wymazane z kart historii, a brały czynny i aktywny udział w dziejących się wtedy wydarzeniach przywracając na nowo pamięć o nich wszystkich. Solidarność jest kobietą i nic nie jest już w stanie tego zmienić.


[1] Marta Dzido, „Kobiety Solidarności”, Warszawa: Świat Książki 2016, s. 88.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

Relacja z Trzecich Dni Antywięziennych organizowanych przez Anarchistyczny Czarny Krzyż

Relacja z Trzecich Dni Antywięziennych organizowanych przez Anarchistyczny Czarny Krzyż

Autorka tekstu i zdjęć: Dorota Zoltaniecka

3775

W ostatni weekend października, Anarchistyczny Czarny Krzyż zorganizował po raz trzeci Dni Antywięzienne na warszawskiej Syrenie. Spotkania dotyczyły problematyki więziennej, między innymi hierarchii, prawa czy systemu penitencjarnego jako takiego. Oprócz tego odbyły się benefitowe koncerty i festiwal filmów więziennych.

W niedzielę, ostatni dzień Dni Antywięziennych, efekty swojej pracy prezentowała Katja – artystka współprowadziła w ośrodkach dla kobiet i mężczyzn warsztaty na temat feminizmu, w formie dyskusji poprzedzonej wykładem. Ze względu na długość nagranej dyskusji, to co mogliśmy zobaczyć podczas prezentacji było jedynie krótkim fragmentem materiału, z którego jednak można wyciągnąć pewne wnioski. Pomysł równości płciowej w środowiskach więziennych do złudzenia przypomina ten statystyczny, spoza środowisk lewicowo-wolnościowych. Zarówno osadzeni, jak i figura systemu – pedagog nadzorująca warsztaty, o kobietach wypowiadają się tak samo. Głęboko zinternalizowany seksizm, nie pozwalający na dostrzeganie problemów, które przez patriarchat nie zostały nazwane problemami, składa się na wizję świata, w której kobiety pilnują się nawzajem żeby pozostać w wyznaczonych przez społeczeństwo ryzach. Komenderowanie osadzonymi zostało przedstawione jako oznaka równości płci, z zupełnym pominięciem kwestii hierarchii systemowej. Takie zrozumienie feminizmu nie tylko omija jego element męski, ale w tej formie opinii wygłaszanej przez figurę aparatu władzy, nadaje fałszywy ton oficjalnemu podejściu. Rozmowa w placówce dla kobiet przebiegła zgoła inaczej. Głos przewodni opowiadał się za współmiernym podziałem pracy między płciami i  zdyskredytowaniem krzywdzących stereotypów. Na głos przewodni składały się opinie nie więcej niż dwóch wypowiadających się więźniarek.

3775

Podczas trwania Dni można było również oglądać prace zrobione podczas warsztatów plastycznych w kobiecym areszcie śledczym. Ich efektem były komiksy i ilustracje codziennego życia w zakładzie. Autorka projektu, Beata Sosnowska, mówi:

„Komiks znajduje się na marginesie sztuki. Może z tego powodu jest tak wygodnym narzędziem do opowiadania niewygodnych, trudnych, nie dających łatwych odpowiedzi historii. Nie onieśmiela swoją formą tych, które chcą opowiedzieć o sobie używając jego języka. Komiks daje wolność. Zdecydowałam się na przeprowadzenie warsztatów komiksowych z więźniarkami, głównie ze względu na własną bezradność wobec tematu winy i kary, jej zasadności. Nigdy nie stałam za kratą korytarza więziennego, nie doświadczałam dwudziestoczterogodzinnego zamknięcia w celi. Byłam z zewnątrz. Poprosiłam dziewczyny, żeby w formie rysunków, mniej lub bardziej nawiązujących do formuły komiksu, opowiedziały o swoim więziennym życiu, o czym marzą, jakie mają plany na przyszłość. Z warsztatu na warsztat okazywało się, że jego temat staje się coraz mniej istotny. Ważny stawał się fakt, że w nieestetyczną rzeczywistość więzienia przemycone zostały kolory, brokat, wstążki, śmiech i godność. Pochylone nad kartką i pochłonięte tym, co rysują, więźniarki odzyskiwały swoją intymną przestrzeń.”

 

Korekta: Klaudia Głowacz

Kobietobójstwo – zabijanie kobiet dlatego, że są kobietami. Indywidualna zbrodnia zabójstwa czy zbrodnia współuczestnictwa państwa?

Kobietobójstwo – zabijanie kobiet dlatego, że są kobietami. Indywidualna zbrodnia zabójstwa czy zbrodnia współuczestnictwa państwa?

Źródło tekstu: Miloš Urošević, Kosana Beker, FEMICID. UBISTVO ŽENA ZATO ŠTO SU ŽENE. Individualni zločin ubistva ili zločin saučesništva države?, „Molotov”, marzec 2015, s. 9 – 13.

Źródło obrazów: Rubinowy Smok, Mity, Polityka Globalna

 

palenie-czarownic

Długa jest historia męskiej przemocy wobec kobiet; jest tak stara jak i sama cywilizacja. Przykładów tej przemocy jest niezmiernie wiele, na przykład grecki bóg Zeus, który porywa i gwałci fenicjańską księżniczkę Europę, której imię staje się nazwą naszego kontynentu.

Długa jest historia niekaralności męskiej przemocy wobec kobiet. Jest tak stara jak systemy prawne – zarówno te alternatywne jak i instytucjonalne. Przykładów tej niekaralności jest niezmiernie dużo, na przykład grecki bohater Ajas, który gwałci trojańską księżniczkę Kasandrę i nie jest ukarany.

Długa jest historia mrocznego średniowiecza, tak długa jak i krwawa, tak krwawa jak i mroczna.

 

CZAROWNICE

 

Największym ludobójstwem w spisanej do dziś historii jest to przeprowadzone na kobietach, które zostały oskarżone o bycie czarownicami. Był to jeden z najstraszniejszych ataków na ciało; na ciała kobiet, tylko dlatego, że albo były uzdrowicielkami, nieposłusznymi męskim autorytetom albo dlatego, że odważyły się żyć same. Polowanie na czarownice było terroryzmem zorganizowanym przez państwo. Jak mówi Silvia Federici: Polowanie na czarownice było pierwszym wspólnym terenem w polityce nowych europejskich państw narodowych, pierwszym przykładem europejskiego ujednolicenia po rozłamie spowodowanym reformacją[1]. Polowanie na czarownice było wojną wytoczoną kobietom i nie ma zapisów świadczących o zorganizowanym sprzeciwie mężczyzn wobec tych prześladowań. Kobiety były tymi, które umierały same, ale umierały publicznie. Zabijanie czarownic było jeszcze jedną z męskich fantazji, było spektaklem.

Oficjalna rzeź czarownic została zapoczątkowana bulą papieską, którą 9 grudnia 1484 roku wydał papież Innocenty VIII. Dwa lata później, w 1486 roku, inkwizytor kościoła katolickiego, Henrich Kramer pisze i publikuje traktat Malleus Maleficarum (Młot na czarownice), zawierający wskazówki dotyczące męczenia kobiet. Rozpoczęło się polowanie na czarownice, które swoje apogeum osiągnęło między 1580 a 1630 rokiem. Kobiety były zabijane dlatego, że swoją wiedzą, którą kościół postrzegał jako moc, sprzeciwiały się męskim autorytetom. Ceną płaconą za opór zawsze była śmierć.

W rzezi, którą organizował kościół we współpracy z państwami mężczyzn (gdyż kobiety nie były w tym czasie obywatelkami), w ciągu trzystu lat w Niemczech, Hiszpanii, Włoszech, Francji, Holandii, Szwajcarii, Anglii, Walii, Irlandii, Szkocji i Ameryce zabito 9 (słownie dziewięć) milionów kobiet. Andrea Dworkin powiedziała: Zostały zabite w imię Boga Ojca i jego jedynego syna, Jezusa Chrystusa[2].

Seksualny sadyzm, któremu oskarżone kobiety były poddawane podczas tortur, odkrywa największą w historii mizoginię, której nie można wytłumaczyć wagą jednej konkretnej zbrodni. Oskarżone były rozbierane do naga, następnie w całości golono ich ciała, włączając w to ich waginy, które przebijano długimi igłami. Często były też gwałcone. Ich kończyny były okaleczane, piersi wyrywane, były stawiane na stołki wykonane z rozżarzonego żelaza, ich kości były łamane. Stracenie było ważnym wydarzeniem publicznym, w którym musieli uczestniczyć wszyscy członkowie wspólnoty. Czy to rewolta, którą prowadziły kobiety?[3], pytała wiele lat później Adrienne Rich.

Polityczny kontekstem zabójstwa była mizoginia, którą Rich definiowała jako zinstytucjonalizowaną nienawiść i niechęć wobec kobiet. Przemocy, którą mężczyźni kierowali przeciwko kobietom nie możemy i nie mamy prawa odbierać wymiaru płciowego. Kobiety były celem, i były prześladowane jako kobiety. Dla ludności były one mądrymi kobietami, które pomagały innym, najczęściej za pomocą ziół leczniczych, a swą wiedzę przenosiły z pokolenia na pokolenie. Dla władzy kościelnej i państwowej, były czarownicami, które zawierzyły się diabłu aby otrzymać nadprzyrodzone moce.

blog_ro_5095609_7911837_tr_383_251020094

Polowanie na czarownice było walką polityczną klasy mężczyzn przeciwko klasie kobiet. Polowanie na czarownice było możliwe dlatego, że jak mówi Barbara Ehrenreich, Czarownica stanowiła trzykrotne zagrożenie dla kościoła: była kobietą i się tego nie wstydziła. Zdawała się być częścią zorganizowanego podziemia wiejskich kobiet. Była uzdrowicielką, jej praktyki wynikały z badań empirycznych. Mimo represywnego fatalizmu chrześcijaństwa dawała nadzieję na zmianę tego świata[4].

Wiele lat później, w 1970 roku, Robin Morgan przypominając sobie czarownice, pisała: Czarownicami od zawsze były kobiety, które nie bały się być odważnymi, agresywnymi, inteligentnymi, niekonformistycznymi, ciekawymi świata, niezależnymi, wyzwolonymi seksualnie, rewolucyjnymi… Czarownica mieszka i śmieje się w każdej kobiecie. Ty jesteś czarownicą, tylko dlatego, że jesteś kobietą, niespokojną, gniewną, radosną i nieśmiertelną[5].

[…]

 

Zabójstwa kobiet z powodu oskarżenia o czary[6]

Oskarżenia o czary i wróżenie nie ustały się wraz z końcem polowania na czarownice. Zabójstwa kobiet, które są oskarżone o czary, zdarzają się również współcześnie w krajach Afryki, Azji i na wyspach Pacyfiku, a przemoc wobec nich [kobiet – przyp. tłum.] obejmuje brutalne morderstwa, okaleczenia, porwania oraz znikanie kobiet i dziewczynek. W wielu krajach, w których kobiety oskarża się o czary są one często poddawane egzorcyzmom, publicznej chłoście i innym typom maltretowania. Mimo że to głównie młodsze kobiety są narażone na bycie oskarżonymi o czary, w niektórych rejonach Afryki to właśnie starsze kobiety są bardziej zagrożone z powodu swojej ekonomicznej zależności od drugich lub z powodu praw własności, w których są posiadaniu, a które to młodsi członkowie rodziny chcą odziedziczyć. Badania z 1955 roku z Zimbabwe pokazały, że większość z 42 zabitych kobiet w wieku ponad 50 lat wcześniej była oskarżana o czary.

Inne badania pokazują, że w Ganie wiele biednych, często starszych kobiet, które zostały oskarżone o bycie czarownicami zostało zamordowanych przez krewnych płci męskiej lub też padło ofiarą przemocy fizycznej, ekonomicznej i seksualnej. Kobiety, które w Ganie oskarża się o czary, często przemocą wysyła się do tzw. obozów dla czarownic, a wiele wdów pada ofiarą przemocy materialnej – włączając w to ewikcje i stratę majątku. W Indiach oskarżenia o czary często używa się po to, aby odebrać kobiecie prawa rodzinne, podczas gdy w Nepalu starsze kobiety, wdowy, biedne kobiety i kobiety z najniższych kast nie mają prawa do dziedziczenia. W Papui-Nowej Gwinei zgłoszono około 500 przypadków tortur i zabójstw kobiet oskarżonych o czary, a liczba tego rodzaju doniesień ciągle rośnie. Kobiety oskarżone o czary są zrzucane ze skał, torturowane, palone i chowane żywcem. Ofiarami tych zbrodni są głównie wdowy, starsze kobiety nieposiadające potomstwa ani rodziny, ale również kobiety urodzone w związkach pozamałżeńskich. Według statystyk policyjnych kobiety są sześć razy częściej niż mężczyźni oskarżane o czary, a sprawcami zbrodni wobec nich są prawie wyłącznie mężczyźni, którzy są społecznie bądź biologicznie związani z ofiarami. Badania pokazują, że w Republice Południowej Afryki prawo przewiduje łagodną karę jeśli morderca jest mężem bądź krewnym zabitej kobiety, podczas gdy w Zambii  przeciętna kara za umyślne zabójstwo kobiety wynosi od roku do dwóch lat pozbawienia wolności.

 

Zabójstwa honorowe[7]

Zabójstwa honorowe w wielu regionach świata charakteryzują się wysokim stopniem niekaralności.(…)
Tego typu morderstwa w dużej mierze nie są zgłaszane ani udokumentowane. Wedle szacunków około 5000 kobiet rocznie zostaje zabitych z powodu honoru przez męskich członków ich rodzin. Te zabójstwa przybierają róże formy – od bezpośredniego zabójstwa, przez kamieniowanie, wymuszone samobójstwa kobiet i dziewczynek po publicznym osądzie ich zachowań, po polewania kwasem, i tym podobne. Kobiety są najczęściej oskarżane o zdradę, przedmałżeńskie stosunki seksualne, powodem jest też samodzielny wybór partnera, edukacji, pracy zawodowej, sposobu ubioru, zachowania bądź kontakty z mężczyznami, z którymi nie są spokrewnione. Zbrodnie przeciw honorowi są związane także z innymi typami przemocy domowej, a ich sprawcami są zazwyczaj męscy członkowie rodziny. Ich celem jest kontrola kobiecej seksualności i ograniczenie swobody przemieszczania się. Kara ma zazwyczaj wymiar kolektywny, zważając na to, że cała rodzina uważa, że cześć kobiety została splamiona prawdziwym lub domniemanym zachowaniem. Często ma też charakter publiczny, po to aby mieć wpływ na zachowanie innych kobiet we wspólnocie.

 

Zabójstwa kobiet w kontekście konfliktów zbrojnych[8]

Podczas konfliktów zbrojnych kobiety są narażone na różnego rodzaju przemoc: fizyczną, seksualną i psychiczną, włączając w to również zabójstwa. Przemoc wobec kobiet jest często wykorzystywana jako broń mającą na celu ukaranie i dehumanizację dziewczynek i kobiet, tak aby zaszkodzić społecznościom do których przynależą. Kobiety i dziewczynki są ofiarami operacji ukierunkowanych na ludność cywilną, ale są też ofiarami tortur, gwałtów i innych typów maltretowania z powodu uczestnictwa w ruchach oporu, aktywnego zaangażowania w walki obronne, jak i również z powodu przynależności do społeczności posądzonych o współpracę z nieprzyjacielem. Nierówność ze względu na płeć o wiele wyraźniej dochodzi do głosu w czasie konfliktów i sytuacji kryzysowych. Raport specjalny dotyczący pozycji obrońców praw człowieka ukazał, że obrończynie praw człowieka, które sprzeciwiają się opresyjnym reżimom są bardziej narażone na przemoc i inne naruszenia prawa. W sprawozdaniu z Kolumbii, wskazano na przykłady zabójstw kilku obrończyń praw człowieka. Morderstwa te były pełne przemocy i zawierały w sobie tortury seksualne. Obrończynie praw człowieka w Afganistanie są regularnie nachodzone i zastraszane. Niektóre aktywne politycznie kobiety zostały zabite, a ich mordercy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności prawnej.

[…]

 

Kobietobójstwo w Serbii


Kobietobójstwo jest obecne również w Serbii. Ten poważny problem społeczny w ostatnim czasie stał się odrobinę bardziej zauważalny, dzięki pionierskiej pracy organizacji Autonomicznego Centrum Kobiecego[9], Sieci kobiet przeciwko przemocy[10], oraz pojedynczych badaczy takich jak dr Zorica Mršević[11] i dr Slađana Jovanović[12].

Według publikacji Mapirane praznine[13], dane dotyczące ofiar w Serbii uwzględniające ilość, płeć i wiek ofiar zapisuje się dopiero od 2007 roku, przy czym dane, które zbiera Urząd Statystyczny nie dają odpowiedzi na pytanie ile kobiet zostało zabitych przez swoich krewnych, w szczególności przez aktualnych lub byłych partnerów (dane zbiera się z dwóch źródeł  – statystyki zmarłych i statystyki procesów), brakuje więc danych o (nie)istnieniu rodzinnych/emocjonalnych związków między zabitą kobietą i sprawcą zabójstwa. Trzeba mieć na uwadze, że takich danych nie można znaleźć w ogólnodostępnych danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ale można je uzyskać na wniosek o dostęp do informacji znaczenia publicznego. Istnieje więcej czynów karalnych, które mogą skutkować zabójstwem kobiet, tak więc nawet tak zdobytych informacji nie można uważać za kompletne i przestawiające prawdziwy obraz dotyczący liczby zabitych kobiet w Serbii.

Prawo wyróżnia kilka rodzajów zabójstwa[14], więc także zabójstwo kobiety może być zakwalifikowane jako jeden z wielu czynów karalnych, w zależności od okoliczności zdarzenia. Dodatkowo, skutek śmiertelny może nastąpić jako rezultat popełnienia innego czynu zabronionego.(…)

Przeprowadzone niedawno badanie[15] dotyczące zabójstwa kobiet będących w relacji partnerskiej ze sprawcą pokazało, że w ani jednym z 14 przypadków, który były przedmiotem badania, oskarżenie nie jest zdefiniowane jako zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem[16]. To badanie pokazuje, że istnieje automatyzm w przypadku zasądzania okoliczności łagodzących (skrucha, rodzicielstwo, przyznanie się do winy), podczas gdy okoliczności zaostrzających wymiar kary takich jak: prześladowanie ofiary i wcześniejsza przemoc nie uwzględnia się wystarczająco często.

violence-against-women

Raport Sieci kobiet przeciwko przemocy o kobietobójstwie w kontekście partnerskim/rodzinnym

 

[…]

Pochodzące z ostatnich pięciu lat dane dotyczące ilości serbskich kobiet, które zostały zabite przez mężczyzn z którymi pozostawały w relacji rodzinnej lub partnerskiej, przedstawiają się następująco: w 2010 roku – 26, w 2011 – 29, w 2012 -43, w 2014 -27.

Niektóre z faktów powiązanych z zabójstwami kobiet pochodzących z raportu Sieci kobiet przeciwko przemocy z 2014 roku:

  • 1 na 4 z poszkodowanych zwróciła się o pomoc i wsparcie do odpowiedzialnych instytucji zanim została zabita
  • 1/3 zabójstw kobiet została spowodowana za pomocą broni palnej, a w każdym trzecim wypadku przemoc była zgłoszona do odpowiedzialnych instytucji zanim kobieta została zabita
  • około 40% sprawców po zabójstwie popełniło samobójstwo
  • ponad 50% kobiet żyło w związku ze sprawcą
  • ~40% kobiet zostało zabitych przez małżonka

 

Posłowie

Istnieje jedna wojna. Istnieje jedna wojna, która trwa bardzo długo, za długo. Istnieje jedna wojna, która nigdy nie została oficjalnie wypowiedziana. Istnieje wojna, w której nie istnieją dwie strony. Istnieje wojna, w której mężczyźni codziennie zabijają kobiety.

Na magnitudzie seksistowskiego terroryzmu kobietobójstwo jest ekstremalną manifestacją istniejących form przemocy wobec kobiet. Przemoc wobec kobiet była instytucjonalizowana przez istniejące struktury rodzinne, ramy społeczne i ekonomiczne, tradycje kulturalne i religijne. Przemoc wobec kobiet jest metodologią patriarchatu, a kobietobójstwo jest wierzchołkiem tej góry.

 

 


 

[1]    S. Federici, Kaliban i veštica, Burevesnik, Beograd 2013.
[2]    A. Dworkin, Remembering the Witches, New York, 1976.
[3]    A. Rich, O tajnama, lažima i šutnji, Zagreb 2003.
[4]    Barbara Ehrenreich, Witches, Midwives, and Nurses: A History of Women Healers, 1972.
[5]    Robin Morgan, Sisterhood is Powerful, New York, 1970.
[6]    Tematski izvještaj Specijalne izvestteljke za nasilje nad ženama o rodno zasnovanim ubistvima žena (2012)[7]    Ibid.
[8]    Ibid
[9]    Autonomski žeski centar, http://www.womenngo.org.rs/
[10]    Mreža žene protiv nasilja, koalicja specjalistycznych kobiecych organizacji pozarządowych które oferują indywidualne wsparcie kobietom i zmieniają kontekst społeczny chcąc zmniejszyć przemoc wobec kobiet w Serbii, http://www.zeneprotivnasilja.net/
[11]    Doradca naukowy w instytucie nauk społecznych i profesorka Uniwersytetu europejskich nauk prawnych i studiów politycznych w Nowym Sadzie.
[12]    Profesorka na uniwersytecie prawniczym: Univerziteta Union.
[13]    Mapirane praznine: nezacisni nadzor nad sprovođenjem Zaključnih komentara i preporuka UN Komiteta za eliminaciju diskriminacije žena Republici Srbiji, Autonomni ženski centar, Beograd, 2009.
[14]    Krivnički zakon, Službeni glasnik RS br. br. 85/2005, 88/2005 -ispr, 107/2005 -ispr, 72/2009, 111/2009, 121/2012 104/2013 i 108/2014
[15]    Slađana Jovanović, Analiza usklađenosti zakonodavnog i strateškog okvira Republike Srbije są Konvencijom Saveta Evrope o sprečavanju i borbi protiv nasilja nad ženama i nasilja u porodici – osnovna studija, Autonomni ženski centar, Beograd, 2014.
[16]    Ubistvo člana porodice iz čl. 144. st. 10. Krivičnog zakonika.

 

 

Tłumaczenie i opracowanie: Kinga Letkiewicz
Korekta: Klaudia Głowacz

 

 

 

Obraz kobiety we współczesnym polskim Kościele Rzymskokatolickim | Tekst Kingi Letkiewicz

Obraz kobiety we współczesnym polskim Kościele Rzymskokatolickim na podstawie artykułów z Katolickiej Agencji Informacyjnej, oraz wypowiedzi duchownych Kościoła Katolickiego

Autorka tekstu: Kinga Letkiewicz

Źródło zdjęcia: Shutterstock

kobieta kościół

 

W obliczu toczących się obecnie dyskusji dotyczących praw reprodukcyjnych kobiet, w których pojawiają się skrajnie radykalne opinie dotyczące aborcji i płodu, przypomniałam sobie o trwających całkiem niedawno debatach dotyczących płci społeczno-kulturowej. Pojawiające się w mediach głównego nurtu wypowiedzi mówiące o ideologii gender i (jakby inaczej!) kulturze śmierci (sic!) oraz silny sprzeciw Kościoła wobec ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zwalczaniu i przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, budziły we mnie wtedy silne emocje. Miałam nieszczęście uczestniczyć w wykładzie na Poznańskim Uniwersytecie Ekonomicznym, gdzie protestujący oraz całkiem przypadkowe osoby,  zostały brutalnie spacyfikowane i wobec których zostały użyte paralizatory. Kilkoro moich znajomych zostało zatrzymanych, innym odmówiono prawa do udziału w prelekcji, a mnie samej i mojej przyjaciółce Rektor groził wydaleniem z Uniwersytetu, którego nawet nie byłyśmy studentkami.

Był to czas pełen emocji i niezrozumienia, jednak nie spodziewałam się wtedy, że zaledwie dwa lata później będę musiała protestować przeciwko zaostrzeniu kompromisu aborcyjnego, odbieraniu kobietom podstawowych praw, w tym prawa do głosu i decydowania o własnym ciele. Nie myślałam też, że tak wiele kobiet i mężczyzn wyjdzie na ulice wyrazić swój sprzeciw. Zrodzi się solidarność i wielki potencjał do walki o prawa kobiet, że będę zarazem wściekła, ale i wzruszona tak wielkim ruchem społecznym.

Dwa lata temu zmotywowana innym dyskursem i problemem, jednak jakże podobnym do dzisiejszych dysput politycznych, przeczytałam setki artykułów z prasy katolickiej, który ukazał dość przerażający (choć wcale nie zaskakujący) wizerunek kobiety. Mimo że od napisania tej pracy minęło wiele czasu, a kontekst dyskursu dotyczącego ideologi gender stracił na sile i aktualności, myślę, że wnioski pozostają wciąż zbliżone, a przekaz pozostaje ten sam, mimo że ubrany w inne słowa.

Dwa lata temu, przedstawiciele polskiego Kościoła rzymskokatolickiego jak i środowiska z nimi związane, w sposób krytyczny odnosiły się do tak zwanej ideologii gender. Organizowane były konferencje naukowe (sic!) dotyczące ideologii gender i zagrożeń, jakie zdaniem prezentujących niesie ona dla człowieka, rodziny, społeczeństwa. W mediach co chwilę odbywały się debaty publiczne, w których udział brali księża, prawicowi politycy i dziennikarze oraz naukowcy zajmujący się dziedziną gender studies. Na stronie Katolickiej Agencji Informacyjnej, w gazetach związanych z Kościołem Katolickim, takich jak Gość NiedzielnyNiedzielaDroga itp., znaleźć można było wiele artykułów odnoszących się do tej tematyki, a w okresie świąt Bożego Narodzenia został wystosowany list duszpasterski traktujący o zagrożeniach jakie niesie za sobą gender.

Przeciwnicy tak zwanej ideologii gender inaczej nazywanej również genderyzmem, zdawali się nie rozumieć, lub z premedytacją przeinaczać, znaczenia pojęcia gender, jak i również programów równościowych i zapobiegających przemocy ze względu na płeć. Głównymi zarzutami, wysuwanymi przez przedstawicieli Kościoła Katolickiego, które można odnaleźć w artykułach, publikacjach jak i liście duszpasterskim z 29 grudnia 2013 roku jest jej głęboko destrukcyjny charakter zarówno wobec osoby, jak i relacji międzyludzkich, a więc całego życia społecznego[1]. W wypowiedziach uzasadniających tę opinię odnaleźć można niespójności. Z jednej strony wyczytać można, że ideologia gender odrywa człowieka od tego, co jest dla niego najbardziej fundamentalne, a więc od płci biologicznej, cielesności, która określa zarówno płeć człowieka jak i wynikające z niej role społeczne, stawiając pryzmat płci kulturowej nad płcią biologiczną. Z drugiej zaś strony przedstawiane są zarzuty, iż genderyści ograniczają człowieka jedynie do seksualności i jego pierwotnych popędów.

Główne zagrożenie, jakie Kościół Katolicki widzi w genderyzmie to przedefiniowanie tradycyjnej roli rodziny, gdzie każdy odgrywa swoją rolę ze względu a płeć,  jak i zakwestionowanie hetero-normatywności jako jedynej naturalnej i normalnej normy (!). Gender oskarża się również o seksualizację dzieci, nie definiując dokładnie co to pojęcie oznacza, jednak związane jest ono z silnym sprzeciwem wobec edukacji seksualnej w szkołach. Wielu z  wypowiadających się uważa, że wedle tej lewackiej, neomarksistowskiej ideologii człowiek wielokrotnie w życiu wedle swoich upodobań może zmieniać zarówno płeć jak i orientację seksualną, co prowadzi do zaburzeń w jego tożsamości.

Być może obawy Kościoła Katolickiego wobec gender studies jak i programów równościowych i zapobiegających przemocy ze względu na płeć, zgodnych z zasadami gender mainstearming, wynikają z zakwestionowania w nich jedynej akceptowalnej prze Kościół Katolicki postaci człowieka – heteroseksualnej osoby, wchodzącej w tradycyjnie pojmowany związek małżeński, nastawiony docelowo na prokreację. Jednakże dziwi wymierzona wtedy w Polsce nagonka kierowana przeciwko osobom zajmującym się gender studies, których dorobki naukowe były wyśmiewane i kwestionowane, których oskarżano o faszyzm i neomarksizm. Przecież Kościół Katolicki sam narzuca odmienne role kulturowe kobiecie i mężczyźnie, podkreślając jednocześnie ich odmienność, a ich funkcje społeczne określa poprzez pryzmat uwarunkowań biologicznych.

Wobec polskiego Kościoła Rzymskokatolickiego wielokrotnie wysuwane były oskarżenia o dyskryminację kobiet, zwłaszcza po jego sprzeciwie wobec ratyfikacji Konwencji Rady Europy przeciwko przemocy wobec kobiet. W swoim oficjalnym stanowisku Kościół Katolicki zaprzecza tym zarzutom. W wypowiedziach potwierdzających brak dyskryminacji kobiet w Kościele wielokrotnie cytowany jest fragment listu Jana Pawła II – Wyznanie win Kościoła z 12 marca 2000 r., w którym mówił: Módlmy się za wszystkich, których ludzka godność zastała zraniona, a prawa podeptane; módlmy się za kobiety tak często poniżane i dyskryminowane i uznajmy, że istnieją formy biernego przyzwolenia, za które winę ponosili również chrześcijanie[2]. Często przywołuje się również postać Jezusa Chrystusa, który obronił nierządnicę przed ukamienowaniem, dla którego to kobiety były niezwykle bliskie – to przecież kobiety stały pod krzyżem i to kobiety jako pierwsze dowiedziały się o jego zmartwychwstaniu. Podkreśla się znaczącą rolę, jaką kobiety odgrywały w pierwotnych strukturach Kościoła. Mimo że większość duchownych sprzeciwia się dyskryminacji kobiet, jednocześnie bardzo często wskazuje na odmienne role kobiet i mężczyzn w społeczeństwie. Księża podkreślają, że kobieta i mężczyzna są różni ze względu na swoją płeć biologiczną, jak i wolę Boga, posiadają odmienne powołania,  jednak ta odmienność nie jest wartościująca.

W określaniu roli kobiety w Kościele Katolickim, a jednocześnie w domyśle w całym społeczeństwie, bardzo często wykorzystywana jest opozycja dwóch najbardziej rozpoznawalnych postaci przedstawionych w Biblii. Przeciwstawiony jest tutaj wizerunek Ewy – matki narodów, grzesznicy, kobiety nieposłusznej i Maryi – matki, dziewicy, kobiety pokornej, posłusznej, bez grzechu. Nie bez znaczenia wydają się słowa Boga skierowane wobec Ewy, wskutek popełnienia przez nią grzechu pierworodnego: W bólach będziesz rodziła dzieci, mimo to ku mężowi twemu pociągać cię będą pragnienia twoje, on zaś będzie panował nad tobą[3]. W bólach będziesz rodziła dzieci, mimo to ku mężowi twemu pociągać cię będą pragnienia twoje, on zaś będzie panował nad tobą[4]. Najbardziej rozpowszechniona interpretacja tego fragmentu zakłada istnienie kobiety, jako pomocy dla mężczyzny i określenie jej podstawowej roli jako matki, co wydaje się nie bez znaczenia wobec definiowania jej pozycji we współczesnym dyskursie prowadzonym przez ojców Kościoła Katolickiego. Co znamienne, o pozycji kobiety, jej roli w życiu społecznym i prywatnym w przemożnej większości wypadków wypowiadają się duchowni katoliccy, którzy są mężczyznami.

Postacią biblijną nieustannie stawianą za wzór kobiet katolickich jest Maryja, matka Jezusa, która łączy w sobie dwa ideały kobiecości: dziewictwo i macierzyństwo. Główną rolą kobiety, jaką promuje Kościół Katolicki jest rola matki. W macierzyństwie przejawia się geniusz kobiety. Warto zwrócić uwagę, że nie chodzi tu jedynie o macierzyństwo czysto fizyczne. Wedle dyskursu Kościoła Katolickiego mężczyźni są stworzeni do świata rzeczy, natomiast kobiety do więzi, wartości i dialogu. Macierzyństwo nie objawia się jedynie poprzez czysto fizyczny akt urodzenia dziecka, do którego z punktu widzenia biologii faktycznie zdolna jest jedynie osoba posiadająca żeńskie cechy płciowe, ale również do wychowywania potomstwa, nauki szacunku, budowania więzi, przekazywania wartości, ochrony ogniska domowego. Nieustanne podkreślanie roli kobiety jako matki i ukazywanie jej wyższości nad mężczyznami, zarówno w sprawie umiejętności społecznych jak i moralności duchowej może dziwić, zważając na fakt, iż chrześcijański Bóg jest Bogiem Ojcem, a funkcje duchownych w Kościele Rzymskoatolickim sprawować mogą jedynie mężczyźni. Dyskredytuje to pozostałe funkcje społeczne wykonywane przez kobiety, ale również umniejsza wartości samych mężczyzn, którzy według tych opinii, bez pomocy kobiety nie byliby w stanie sprawnie funkcjonować w społeczeństwie, skupiając się jedynie na przedmiotach materialnych. Dodatkowo takie postrzeganie pozycji i odpowiedzialności kobiety – a mianowicie zawsze w kategoriach matki, żony, córki –  przerzuca na nie całą odpowiedzialność za wychowywanie dzieci, jak i sprawne funkcjonowanie rodziny. Rola ojca rzadko kiedy jest podkreślana, zdaje się on niejako wykluczony ze sfery kontaktów międzyludzkich, a jego funkcja w wychowywani potomstwa i kształtowaniu zdrowych relacji rodzinnych jest zmarginalizowana, lub całkowicie pominięta. Co więcej, mimo że współcześnie praca zawodowa kobiet oficjalnie nie jest dyskredytowana, często podkreśla się, że zmusza ona kobietę do pracy na dwóch polach – zawodowym i domowym. Można z tego wywnioskować, że praca domowa jest odpowiedzialnością jedynie kobiet. W artykułach zamieszczonych przez KAI możemy wyczytać wypowiedzi, wartościujące naturalne powołanie kobiety – a więc macierzyństwo ponad pracę zawodową: Praca zawodowa kobiet nie stoi w sprzeczności z chrześcijańskim pojmowaniem ich roli w społeczeństwie, pod warunkiem, że nie utrudnia ona kobiecie realizowania jej naturalnego powołania[5].

Przedstawiciele Kościoła Katolickiego deklarują równouprawnienie i brak jakiejkolwiek dyskryminacji ze względu na płeć, mimo to w artykułach prasowych, kazaniach, listach duszpasterskich, ale również w  samych strukturach Kościoła Katolickiego dostrzec można znaczną marginalizację wpływu kobiety na funkcjonowanie tej instytucji. Być może najdobitniejszym tego przykładem jest postać chrześcijańskiego Boga. Zgodnie z naukami Kościoła kobieta nie jest pełna bez mężczyzny, a mężczyzna bez kobiety, stają się oni jednością, a zarazem tworem bardziej zbliżonym do ideału poprzez zawarcie sakramentu małżeństwa i stworzenie rodziny. (Zastanawiającym w tym kontekście wydaje się celibat księży, zakonników i zakonnic). Bóg jest idealny, ponieważ nie jest on ani kobietą, ani mężczyzną. Zawiera w sobie zarówno pierwiastek kobiecy – i związane z nim cechy, jak i pierwiastek męski. Mimo to Bóg chrześcijański zawsze przedstawiany jest jako postać męska. Bóg Ojciec, Nasz Pan, Zbawiciel, a  do jego opisów zawsze używane są części mowy zarezerwowane dla rodzaju męskiego. Być może wynika to z wysoce patriarchalnych struktur Kościoła Katolickiego lub też z niedopuszczenia kobiet do opisywania ich wyobrażenia Boga. Za każdym razem, gdy któraś niepokorna feministka odważy się powiedzieć, że Bóg jest kobietą lub zakwestionować jego przedstawienie jako istoty typowo męskiej, oskarżana jest o obrazoburstwo i herezję. Skoro więc Bóg jest mężczyzną, jego syn –  Jezus Chrystus jest mężczyzną, apostołowie byli mężczyznami, biskupi, kardynałowie, papieże i księża są mężczyznami, trudno mówić o strukturach przyjaznych kobiecie. Wartościują one mężczyznę jako jedynego powołanego przez Boga do kapłaństwa (co niejednokrotnie możemy przeczytać w wypowiedziach księży, mimo niektórych hipotez, że w pierwotnych strukturach Kościoła kobiety mogły zajmować wysokie pozycje), tworzy to z Kościoła Katolickiego głęboko patriarchalną instytucję.

Stanowisko Kościoła wobec aborcji – czyli zabójstwa życia nienarodzonego – również uderza w kobiety. W dyskursie prasy katolickiej odnaleźć można stwierdzenia, że Kościół od zawsze był po stronie kobiet, gdyż od samych swoich początków sprzeciwiał się aborcji (sic!).  Prawdą jest, że w społeczeństwach, w których aborcji dokonywało się lub dokonuje jedynie na płodach płci żeńskiej lub stosuje się aborcję postnatalną, sprzeciw Kościoła wobec zabójstwa pomagał kobietom pryzmującym chrześcijaństwo w uratowaniu życia oczekiwanego potomstwa. O ile silny sprzeciw wobec aborcji jest jak najbardziej spójny z naukami Kościoła, o tyle fałszywym stwierdzeniem jest, że chroni on kobiety, gdyż chroni on w istocie dzieci nienarodzone. Zakaz aborcji proponowany przez Kościół i wprowadzony pod jego wpływem do legislacji polskiej, godzi w kobiety, które z różnych przyczyn nie chcą bądź nie mogą posiadać potomstwa. Skupia się on na pozycji, godności, odczuwaniu, człowieczeństwie płodu (sic!), nie zaś na samej kobiecie. Zmusza on kobiety do  rodzenia dzieci ignorując możliwe traumy i oferując w zamian nikłe wsparcie.

Kościół Katolicki jest instytucją głęboko patriarchalną i zmaskulinizowaną, w której swoje miejsce znajdą jedynie kobiety pełniące rolę małżonki, matki, zakonnicy lub dziewicy. W przemożnej większości odpowiedzialność za przemoc i dyskryminację wobec kobiet przerzuca on na nie same, gdyż nieodpowiednio wybrały partnera lub źle wychowały swoich synów, nie przekazując im wartości takich jak szacunek wobec innych kobiet. Ze struktur tej instytucji wykluczane są kobiety, które przejawiają poglądy feministyczne, które posiadają orientację inną niż heteroseksualną, pracownice seksualne bądź te, które prowadzą rozwiązły tryb życia. Kobiety, które dokonały aborcji, te które karierę zawodową przedkładają ponad wartości rodzinne, które studiują lub wykładają gender studies, wreszcie kobiety, które stosują antykoncepcję. Można zatem uznać, że ze struktur Kościoła wykluczane są wszystkie kobiety, które nie spełniają wymogów roli.

 


[1] D. Żuberek, Kloch u Kraśki: Gender ma przykryć pedofilię w Kościele? To nieprawdopodobnie niemądre, 31.12.2013, http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15204722,Kloch_u_Kraski__Gender_ma_przykryc_pedofilie_w_Kosciele_.html#TRrelSST [dostęp 22.01.2014]
[2]  Boniecki: Kościół broni przemocy wobec kobiet? Absurd,18.07.2012, http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,12147269,Boniecki__Kosciol_broni_przemocy_wobec_kobiet__Absurd.html [dostęp 22.01.2014]
[3] Biblia Warszawska, 1975, Moj 1,1
[4] Przywrócić kobiecie właściwe jej miejsce, KAI, 07.03.2011, Źródło: http://kosciol.wiara.pl/doc/745674.Przywrocic-kobiecie-wlasciwe-jej-miejsce  [dostęp: 22.01.2014]
[5] Przywrócić kobiecie właściwe jej miejsce, KAI, 07.03.2011

Kinga Letkiewicz – filolożka, absolenstka filologii chorwackiej. Feministka i weganka. Interesuje się prawami zwierząt, kulturą południowej słowiańszczyzny i literaturą. W wolnym czasie lubi piec ciasta i spacerować z psem Stasiem.

Korekta: Klaudia Głowacz

Aborcja domowa. Podsumowanie spotkania organizowanego przez Porozumienie Kobiet 8 Marca

Aborcja domowa. Podsumowanie spotkania organizowanego przez Porozumienie Kobiet 8 Marca

Autor tekstu: Michał Żakowski

Źródło zdjęcie: Facebook

aborcja

Przerywanie ciąży jest w Polsce zabronione. Wiele osób chce wierzyć, że oznacza to, iż takie zabiegi nie są wykonywane. Doskonale zdajemy sobie jednak sprawę, że na ścieżce legislacyjnej możemy utrudnić warunki dostępu do bezpiecznych metod przerywania ciąży, nie zmieniamy jednak milionów indywidualnych sytuacji powodujących, że ciąża nie zawsze jest chciana i są kobiety potrzebujące skorzystania z tego – jak zwróciły uwagę panelistki – jednego z najbardziej popularnych w skali świata, ginekologicznego zabiegu.
Pomaganiem kobietom, które chcą skorzystać z prawa wyboru, zajmują się organizacje Women Help Women oraz Kobiety w Sieci. Z ich przedstawicielkami, oraz z prawniczką Karoliną Więckiewicz, specjalizującą się m.in. w kwestiach praw reprodukcyjnych, rozmawiała Natalia Broniarczyk z Porozumienia Kobiet 8 Marca.
Aborcja farmakologiczna jest jedną z metod przerywania ciąży. Uznaje się, że jest najbardziej bezpieczna do 10 tygodnia ciąży. W określonych przypadkach może być zastosowana do okolic 20 tygodnia, jednak po przekroczeniu 10 tygodnia wzrasta ryzyko powikłań, dlatego warto skorzystać ze wsparcia i konsultacji, oferowanych chociażby przez Kobiety w Sieci. Jest to metoda, w której stosowaniu można pomagać – w przeciwieństwie do podziemnej aborcji chirurgicznej wykonywanej na terenie Polski – bez naruszania obowiązujących przepisów. Wiele osób, szczególnie nastawionych ideologicznie przeciwko prawu do wyboru, będzie z pewnością podważać sens takiej interpretacji, jednak pomoc w sprowadzaniu środków wywołujących poronienie nie jest przestępstwem. Ich posiadanie na własny użytek jest w Polsce dozwolone, natomiast celem Kobiet w Sieci i Women Help Women nie jest nakłanianie do przerywania ciąży, lecz wskazanie wszystkich dostępnych środków i pośrednictwo w ich nabyciu w ilości dozwolonej przez polskie prawo.
Warto przy tym pamiętać, że objawy poronienia wywołanego przez pigułkę nie różnią się od objawów poronienia naturalnego. Bywa, że działa to na niekorzyść kobiet – kiedy w krajach przyjmujących przepisy podobne do tych, jakie znajdowały się w propozycji Ordo Iuris, kobiety trafiają do więzienia za to, że ich ciąża nie zakończyła się urodzeniem żywego dziecka. Dopóki nie ma takich przepisów, w razie ewentualnych komplikacji nie sposób dowieść, że kobieta używała pigułki – wyjątkiem są sytuacje (do tej pory zdarzyło się to jeden raz), kiedy osoba wiedząca o stosowaniu przez kobietę pigułek złoży na nią donos.
Women Help Women pomaga w sprowadzeniu mifepristone lub misoprostolu. W zamian oczekuje darowizny, aczkolwiek kobiety znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej mogą, po przedstawieniu sytuacji, uzyskać je nieodpłatnie. Wcześniej mogą skonsultować swoją sytuację, dowiedzieć się, jakie są metody wyjścia z sytuacji.
Aborcja farmakologiczna trwa dwa dni, wskazane jest wtedy pozostanie w domu, ze względu na obfite krwawienie. Wskazane jest spożycie dużej ilości płynów. W kolejnych dniach krwawienie może trwać, nie jest jednak większe od tego, jakie występuje podczas miesiączki.
Potencjalnym zagrożeniem może być zatrzymanie przesyłki przez urząd celny. Jest to problem zauważalny w województwie wielkopolskim, pomorskim, dolnośląskim, świętokrzyskim czy małopolskim. W okolicach tegorocznej Manify, której hasło brzmiało „Aborcja w obronie życia”, dochodziło do zatrzymywania paczek w Warszawie. W przypadku gdy paczka zostanie zatrzymana, należy się od takiej decyzji odwołać oraz zgłosić ten fakt do Kobiet w Sieci. W przypadku występowania tego typu problemów wysyła się kolejną paczkę, która trafia do zaufanego adresu w sąsiednim województwie.
Szczegółowe informacje można uzyskać za pośrednictwem strony Women Help Women.
Jest to adres, o którym powinna pamiętać każda kobieta. W sytuacji ograniczania możliwości korzystania z praw reprodukcyjnych ważna jest wiedza o tym, że w razie potrzeby istnieją organizacje mogące udzielić realnego wsparcia. Osoby wierzące w możliwość kontrolowania rozrodczości kobiet powinny również zapoznać się z tematem i przemyśleć, czy ich postawa nie jest myśleniem życzeniowym, w praktyce skutkującym jedynie w utrudnianiu życia tym kobietom, które nie są w pełni świadome tego, jakimi narzędziami mogą posłużyć się w celu wyegzekwowania należnych im praw.
Nawet jeżeli uważamy, że temat aborcji nigdy nie będzie nas dotyczyć – niezależnie czy nie możemy zajść w ciążę z przyczyn naturalnych, czy też żyjemy w głębokim przekonaniu, że nigdy nie zdecydujemy się na usunięcie ciąży – warto znać organizację, która może pomóc naszym partnerkom, przyjaciółkom, koleżankom. Aborcja jest bowiem czymś zwyczajnym, elementem życia wielu przeciętnych kobiet. Jeżeli jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, możemy sami zapytać, porozmawiać z działaczkami Women Help Women czy jednej z wielu licznych organizacji wspierających prawo wyboru. Nasza percepcja na pewno szybko się zmieni.

 

 

 

Korekta: Klaudia Głowacz

Siła kobiecości tkwi w różnorodności – oto jedna z pierwszych dosadnie przeprowadzonych kampanii odzieżowych, stawiająca znak równości pomiędzy pojęciem „dama”, a wszystkimi kobietami

Siła kobiecości tkwi w różnorodności – oto jedna z pierwszych dosadnie przeprowadzonych kampanii odzieżowych, stawiająca znak równości pomiędzy pojęciem 'dama’, a wszystkimi kobietami.

Autorka tekstu: Pola Broda

Źródło zdjęć: Cosmopolitan

graham

Mass media oraz pozwalające im sukcesywnie funkcjonować agencje (np. marketingowe, PR-owe) znów okazują się być niezastąpioną potęgą socjalnego rażenia. Nieprzerwanie powielane wzorce osobowe, normy behawioralne oraz standardy estetyki wizualnej, zostają poddane przez marki odzieżowe próbie nowatorskiego zreformowania. Niedawno firma Nike stanęła naprzeciw oczekiwaniom konsumentek, publikując kampanię o uprawiających jogę kobietach, których waga znacznie odróżnia się od tej przyjętej przez obecnie prosperujące na rynku agencje modelek za właściwą. Po gigancie w zakresie mody sportowej przyszedł czas na szwedzką chlubę – H&M, która w ramach kluczowych punktów koncept-planu umieściła także zabieganie o równe traktowanie kobiet.

Kampania nakręcona na potrzeby promowania kolekcji jesień-zima 2016/17 ma za zadanie spełniać właśnie to założenie. W projekcie wzięły udział nie tylko rozpoznawalne postacie świata mody, takie jak: amerykańska modelka i aktorka, osiągająca szczyt popularności w latach 70-tych – Lauren Hutton, wykraczająca poza kulturowe schematy genderowe modelka – Hari Nef, czy Pernille Teisbaek – stylistka, którą cechuje wyzwolony sposób noszenia się i formułowanie własnych reguł gustowności, a także Fatima Pinto –  kobieta trudniąca się na co dzień sportem. Poza przełamaniem nieewoluujących konwencji towarzyskich, marka stawia sobie za zadanie przekonać klientki do swobody i brawury w eksponowaniu bycia sobą, udowadniając, że komputerowo wygenerowane piękno, dotychczas lansowane przez medialne autorytety, nie jest godne aprobowania. Poprzez hasło, którym opatrzona została nowa kolekcja („There are a million ways to be a lady.”) marka zachęca do dobrowolnej interpretacji pojęcia „dama”, a w zasadzie uzmysławia swoim klientkom, że niezależnie od tego ile ważą, w jakim znajdują się przedziale wiekowym, czy są chłopczycami ze zgolonymi włosami ubranymi w garnitur, czy ich ciało pokrywa wyrazista muskulatura, czy zaniechały stosowania depilacji, czy w komunikacji miejskiej wybierają spoczynek w rozkroku zamiast ten niezwykle zdyscyplinowany, charakteryzujący się kontrolowaniem przylegających do siebie nóg, i czy spożywane przez nie posiłki można określić jako zdrowe – wszystkie przedstawicielki płci żeńskiej zasługują na miano damy, a różnokierunkowe osobowości nigdy wcześniej nie były tak jednoznacznie docenione przez – do tej pory – konserwatywne środki masowego przekazu.

Wreszcie nie tylko prywatne jednostki oraz środowiska feministyczne zaczynają dostrzegać niezbędność oraz wartość publicznego ukazywania prawdziwego „ja” w wydaniu kobiecym, a także definiowania poszczególnych zachowań i praktykowanych tendencji wizualnych jako unikatowe piękno, niepodlegające negatywnej ocenie. Na dowód tego inna, mniej znana marka, szyjąca bieliznę – Aerie, zdecydowała się ostatnio, po raz drugi, na wydanie kampanii, którą promuje fotografie pozbawione retuszu. Podjęła także współpracę z modelkami o niejednorodnym typie urody i szerokiej gamie noszonych rozmiarów, dowodząc, że kompleksy na tle wizualnym stopniowo zaczynają się przedawniać. Coraz więcej powstaje również kampanii, w których uczestniczą modelki nazywane „plus size”, do których należy między innymi Ashley Graham, prezentujące wszystkie odsłony piękna.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

„O matko! Umrę…” – czyli rak widziany z innej perspektywy | Recenzja filmu

„O matko! Umrę…” – czyli rak widziany z innej perspektywy

Autorka recenzji: Izabela Pazoła

Źródło grafiki: Filmweb

 

omatkoumre_600xautoTo film, który stosunkowo niedawno zagościł na ekranach polskich kin. Debiutancki, pełnometrażowy film belgijskiego reżysera Xaviera Serona, to studium relacji paranoicznej, wyczerpującej, a nawet makabrycznej pomiędzy głównymi bohaterami. Na nasze szczęście sam Seron z tym hor-rendum nie przesadził, bo zamiast tworzyć obraz patetyczny, sięgnął po konwencję czarnej komedii.
Czym jest rak? Czy ta choroba przenoszona jest drogą płciową, czy też pojawia się z powietrza, a może przekazujemy ją sobie przez dotyk? Główny bohater, to 37-letni hipochondryk Michel (Jean-Jacques Rausin). Jest niespełnionym aktorem, którego życie zawisło w próżni. Pracuje w sklepie z AGD ze swoim jedynym przyjacielem, prawdopodobnie Polakiem – Darkiem (Serge Riaboukine). W wolnym czasie jego życie toczy się wokół dwóch silnych kobiet, które owinęły go sobie wokół małego palca, których życzenia spełnia bez ociągania i marudzenia. Pierwszą z nich jest matka, Monique, która wykorzystując swoją chorobę nowotworową, manipuluje synem, wywołując w nim poczucie winy. Jest ona monolitem przytłaczającym wszystko inne, dominuje. Michel związany jest z nią niewidzialną pępowiną, co budzi u niego sprzeczne odczucia. Z jednej strony marzy o uniezależnieniu się, ale z drugiej – jest niezdolny do porzucenia rodzicielki, tym bardziej że ta jest umierająca. Umiera na raka piersi. Drugim bokiem tego swoistego trójkąta jest Aurelie, jego dziewczyna, chimeryczna malarka pragnąca sławy i miłości. Każda z nich chce zawładnąć życiem Michela, który sam próbuje walczyć ze swoimi chorymi lękami… Wierzy bowiem, że od matki wraz z życiem otrzymał też śmierć, a nawet raka. Wiara w to napędza jego ekscentryczne zachowanie, wkręca go w coraz bardziej paranoidalną rzeczywistość. Wszystko to dzieje się po to, aby przybliżyć widzom poważne tematy związane z naturą człowieka bez popadania w moralizatorskie czy akademickie tony. Debiut Xaviera Serona to czarna komedia, z naciskiem na kolor black…
Powyższa historia stanowi jedynie ramy filmu. Wyznacza punkty odniesienia, definiuje siły, które determinują zachowania głównego bohatera. Reżysera bardziej interesuje życie psychiczne Michela i to, jak radzi sobie z agresywnymi pragnieniami i toksyczną zależnością. Więź z matką pozbawia go psychicznej powłoki ochronnej, która w normalnych warunkach stanowi barierę przed destrukcyjną świadomością faktu, że każdy dzień życia jest dniem, w którym ktoś umiera. Reżyser stara się to pokazać, stąd w filmie pojawiają się abstrakcyjne sceny. Z samą fabułą mają one niewiele wspólnego, ale stanowią symboliczną reprezentację stanu ducha bohatera, jego apatii, bierności, zamykania się w kloszu, który pozwala mu się łudzić chwilami wytchnienia.
Jeszcze istotniejszą funkcję pełni w tym obrazie komizm. Sceny takie jak wizytacja w remontowanym domu starców, piknik na radioaktywnej plaży, czy badanie piersi u lekarza z towarzyszeniem szkieletu są esencją tego, czym dobra czarna komedia powinna być. Co jednak istotne, choć każda z tych scen jest zabawna, to zarazem pełno w nich mroku – wnosi go świadomość ulotności ludzkiej egzystencji i bliskości końca.
Przeplot symboli religijnych, strachu przed śmiercią, czarnego humoru z żywą muzyką barokową, prowadzi do niejednoznacznej percepcji filmu. To odważne i nieszablonowe podejście do odwiecznych tematów. Ciekawe stylistycznie wybory głównego bohatera sprawiają, że stajemy się zwolennikami tego obrazu i śmiejemy się w głos.
Seron lawiruje między humorem, dramatem a makabreską. Nie tylko nie boi się wyrazistych kontrastów – to na nich opiera swoją opowieść. Zamiłowanie do kontrastów u reżysera wzięło się z chęci nawiązania do baroku. Spoglądając na obrazy mistrzów z tamtego okresu, zauważymy w nich wyraźną opozycję między jasnością a mrokiem. Dominował światłocień, kontrasty barw, nieregularność form, a w samej tematyce dzieł często powtarzał się motyw śmierci i przemijania.
Film jest wyraźnie barokowy w swym odbiorze. Reżyser się z tym nie kryje, a wręcz umieszcza w swoim dziele wiele tropów, które mają dać wprawnemu obserwatorowi znać, z czym ma do czynienia. W „O matko! Umrę…” są liczne odwołania do ikonografii barokowej, pojawia się reinterpretacja obrazu „Kobieta z brodą” José de Ribery czy „Cudu laktacyjnego św. Bernarda” Alonso Caro, jest też muzyka Bacha, Purcella i Händela. Belgijski twórca nie boi się sięgać po oryginalne rozwiązania, manipulować konwencją, na zmianę bawić i wygrzebywać na wierzch lęki egzystencjalne. Tworzy to film charyzmatyczny, na swój sposób magiczny i bardzo wyrazisty, wymagający wiele od widza, ale dający sporo w zamian.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

Porozmawiajmy o równym traktowaniu, czyli o sytuacji matek na rynku pracy | Relacja z konferencji pt. ,,Godzenie ról rodzinnych i zawodowych. Równe traktowanie rodziców na rynku prac”.

Porozmawiajmy o równym traktowaniu, czyli o sytuacji matek na rynku pracy

Autorka: Katarzyna Stokłosa

Źródło grafiki: Marta Frej
6 października, w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich odbyła się konferencja pt. ,,Godzenie ról rodzinnych i zawodowych. Równe traktowanie rodziców na rynku prac”.

marta frej

Skąd ta tematyka? RPO realizuje, jako niezależny organ ds. równego traktowania, badania socjologiczno – prawne mające na celu wykrycie przypadków nierównego traktowania. Kobieta zwalniana zaraz po powrocie z urlopu macierzyńskiego, ojciec, któremu sugeruje się aby nie brał tzw. tacierzyńskiego, bo to obowiązki zarezerwowane dla kobiet. To sprawy, nad którymi pochyla się rzecznik, a owocem tego zainteresowania była czwartkowa konferencja.
Dlaczego kobiety decydują (albo decyduje się za nie) o pozostaniu w domu? Na czwartkowej konferencji podano trzy podstawowe powody:

  • ekonomiczne;
  • związane ze stereotypami;
  • jest to zgodna decyzja obojga rodziców.

O ile trzeci punkt nie budzi wątpliwości, to dwa pierwsze nasuwają poważne obawy. Z problemami ekonomicznymi boryka się wiele polskich rodzin. W bieżącym roku weszła w życie reforma szkolnictwa, która statuuje rozpoczęcie procesu edukacji od lat siedmiu, nie od sześciu jak było poprzednio. W przedszkolach zostały dzieci sześcioletnie, a zabrakło miejsca dla trzyletnich. Na prywatne przedszkola nie każdy rodzic może sobie pozwolić. Tak samo jak na opiekę niani, a i dziadkowie nie zawsze mogą zająć się swoim wnukiem lub wnuczką. Stereotypem jest, że w takiej sytuacji kobieta powinna zostać w domu. Niestety, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach i wsiach, opieka nad dzieckiem uchodzi za zachowanie niemęskie i zarezerwowane dla kobiet. W dyskusji padły hasła (zresztą całkowicie słuszne), że w wychowaniu dziecka niezbędna jest rola ojca, który na równi z matką zajmuje istotne miejsce w rozwoju dziecka.
Aby ojciec mógł zając się dzieckiem niezbędny jest urlop wychowawczy. W tym miejscu warto przytoczyć przypadek Islandii, który to rozkłada urlop opiekuńczy na trzy miesiące w którym obligatoryjnie dzieckiem zajmuje się matka, potem kolejne trzy miesiące ojciec, a dwa ostatnie pozostają do dyspozycji rodziców. Polskie prawo nie stwierdza, kto powinien opiekować się dzieckiem w pierwszych miesiącach jego życia. Czy warto podążać za przykładem Islandii? Jest to kwestia do debaty.
Innym ważnym problemem jest powrót kobiet na rynek pracy. Kobieta wracając do pracy, często nie może odnaleźć się w nowej sytuacji, jej dawne miejsce pracy jest obsadzone, a ona nie dostaje poważnych, rozwijających zadań, bo pracuje zaledwie na pół etatu albo inną, niepełną formę zatrudnienia. Jest to problem, który wymaga rozwiązania. Kobiety – matki są świetnie zorganizowanymi pracownicami, wykonującymi prace zdalnie, na równi z innymi pracownikami i pracowniczkami. Poruszono również problem nierówności w kwestii zarobków. Często zdarza się, że kobiety pracujące na tych samych stanowiskach co mężczyźni zarabiają o wiele mniej.
Gościem specjalnym Konferencji był Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, pan Bartosz Marczuk. Opowiadał on o roli 500+; pogram ten ułatwia kobietom powrót na rynek pracy, bowiem przyznawane pieniądze mogą zostać przeznaczone na stałą opiekę nad dzieckiem w postaci niani, prywatnego żłobka czy przedszkola. Argument ten wywołał merytoryczną i ciekawą dyskusję, bowiem padły głosy, że kobiety zarabiające najmniej wolą zostać w domu i spełniać kryterium finansowe, które umożliwia otrzymywanie 500 zł na najstarsze z dzieci. Bez względu na argumenty pozostaje to osobista decyzja kobiety.
Na konferencji padło wiele idealistycznych założeń pozwalających zwalczać dyskryminację na rynku pracy. Konkludując, należy jeszcze raz zdefiniować rolę kobiety jako matki, dla której dobro i wychowanie dziecka jest najważniejsze i pracownicy chcącej rozwijać się, podejmować zadania, a przede wszystkim mieć równe szanse na rynku pracy.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

Recenzja filmu „Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham” w reżyserii Pawła Łozińskiego

Recenzja filmu „Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham” w reżyserii Pawła Łozińskiego

Autor tekstu: Michał Żakowski

Źródło zdjęcia: Filmweb

 

nawet nie wiesz

 

 

Psychoterapia to temat tabu. “Idź na terapię” zdarza się nam mówić wtedy, gdy uznajemy czyjeś słowa lub działania za niedorzeczne. Czym rzeczywiście jest psychoterapia, jak wygląda jej przebieg i kto z niej korzysta? Możemy się temu przyjrzeć dzięki nowemu filmowi Pawła Łozińskiego.

W trakcie godzinnego seansu obserwujemy zmagania matki i córki z własną przeszłością. Pierwszy raz od lat mają okazję szczerze porozmawiać o tym, dlaczego nie mogą się ze sobą dogadać. Obserwujemy, jak trudno przychodzi im zebranie myśli. Każda z nich ma czas na swój monolog. Gdyby próbowały nawiązać bezpośredni dialog, skończyłoby się na wypominaniu krzywd i zaprzeczaniu zarzutom drugiej osoby.

Rozmowa jest możliwa dzięki obecności psychoterapeuty. Stefan de Barbaro, jeden z najlepszych polskich specjalistów w tej dziedzinie, pełni dwie funkcje. Do niego kierowane są słowa, które matka chce powiedzieć córce, a córka matce. Jest on również moderatorem. Poprzez swoje pytania skłania do refleksji nad własnymi słowami, do poszukiwania nowych wątków.

Kamera skupia się na twarzach trzech osób uczestniczących w sesji. Na twarzy psychoterapeuty widzimy skupienie, ale i ciekawość. Można dostrzec, że jest to osoba, która potrafiła wypracować optymalne podejście, między pełnym angażowaniem się w emocje uczestniczek sesji, a całkowitym dystansem i obojętnością. Na twarzach kobiet obserwujemy stres, niepokój, ból wynikający z odtwarzania tego, co siedzi od dawna w ich sercach.

Obejrzenie tego filmu będzie dla każdego indywidualnym przeżyciem. W życiu każdego z nas są osoby, często naprawdę bliskie, z którymi powinniśmy porozmawiać o wspólnych doświadczeniach. Brakuje nam jednak czasu, nie chcemy rozbudzać konfliktów, nie wiemy, czy będziemy potrafili wyrazić nasze uczucia. Widzimy, że nie jesteśmy jedyni.

Dla samego reżysera stworzenie filmu miało wartość terapeutyczną. Stanowi on nawiązanie do jednej z jego poprzednich produkcji, “Ojciec i syn”, w której podjął próbę dialogu ze swoim ojcem, również reżyserem, Marcelem Łozińskim. Ostatecznie obaj panowie zmontowali własne wersje dokumentu, a różnice były na tyle głębokie, że doprowadziły do konfliktu.

Oglądając „Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham”, możemy zastanowić się, czy jest osoba, której chcielibyśmy coś powiedzieć, ale nie mamy jak. Widzimy, jak taka sesja będzie wyglądać. Dzięki doskonałej grze aktorek widzimy, jak możemy wyglądać sami.

 

 

Tytuł filmu – Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham
Reżyseria – Paweł Łoziński
Czas trwania – 76 minut

 

 

Korekta: Klaudia Głowacz

Gender – z czym to się je? Książkowe Koło Dyskusyjne o Carole Pateman

kontrakt_plciGDZIE? W siedzibie Fundacji Feminoteka, przy ul. Mokotowskiej 29a (wejście od ul. Marszałkowskiej 34/50 do samego końca w podwórzu)

KIEDY? 4 października, godz. 18.00. Zapraszamy na kolejne spotkanie genderowego koła czytelników i czytelniczek. Tym razem na warsztat bierzemy angielską pisarkę Carole Pateman!

Fragmenty „Kontraktu płci” posłużą nam do analizy krytycznej tego, jak postrzegane były związki kobiet na przestrzeni wieków. Pateman podważa bowiem w swojej książce kluczowe założenia teorii społecznej i politycznej, przedstawiając je z punktu widzenia relacji płci. Śledząc tworzenie się społeczeństwa obywatelskiego poprzez zawieranie kontraktów społecznych, dochodzi do wniosku, że kryje się za tym inny kontrakt polegający na podporzadkowaniu kobiet mężczyznom, że za „kontraktem społecznym”, kryje się „kontrakt płci” oparty na głębokiej nierówności, a przy tym tak oczywisty, że wręcz niezauważalny.. Pateman na nowo definiuje fundamentalne problemy polityczne dotyczące wolności jednostki, wspólnoty i podporządkowania. Zapraszamy do dyskusji!

Dla pobudzenia inspiracji przewidziałyśmy angielskie przekąski, w postaci herbatki i czegoś „na ząb”.

Do zobaczenia i przeczytania!

wydarzenie na facebooku

https://www.facebook.com/events/197217030695050/

Miniewicz: Przemoc w Polsce? Panie, jaka przemoc!

Przemoc w Polsce? Panie, jaka przemoc!

Ewa Miniewicz

Od czasu morderstwa ciężarnej Polki w Berlinie z zaciekawieniem obserwuję polski internet. Odwiedzam różne strony, czytam artykuły, raporty, jednak najczęściej moją uwagę przyciągają komentarze.

Pomijając fakt, że Polak zna się na wszystkim, jest ekspertem od integracji mniejszości, socjologiem, kulturoznawcą, religioznawcą, politologiem oraz prawnikiem, można odnieść wrażenie, że cierpimy jako naród na pewien rodzaj schizofrenii. Otóż, nie możemy się zdecydować, czy bronimy kobiet, czy jednak życzymy im gwałtu, koniecznie ze strony bliżej nieokreślonych „ciapaków” i „brudasów”. Jak internet długi i szeroki, wszędzie pojawiają się artykuły dotyczące jakiegoś gwałtu we Francji, Szwecji czy Holandii. Tam właśnie, „zniewieścieli mężczyźni” doprowadzają do upadku chrześcijaństwa oraz zachodniej kultury, nie potrafią bronić swoich kobiet przed islamskim najeźdźcą, feministki bronią biednych uchodźców i propagują cywilizację śmierci, ideologia gender wypacza rodzinę, a wszystkim z ukrycia sterują Żydzi. Wszystko to podlane sosem nienawiści i niewiedzy.

tworzywo suka prowokowałaBoze, na co czekasz pisze:

to obrzezane schizofreniczne swinie i pasozyty ktore sprowadzily terrorystow i zmusily Chrzescijan do ich zywienia, zamordowaly Polke i zniszczyly europe
nie ma gorszej formy zycia w gakaktyce od talmudycznych schizofrenicznych pasozytow.

Wtóruje mu baba:

Neesweek to pismidlo szmatlawiec ktore zamieszcza tylko to co jest mu na raczke.A kto tym kieruje , Lis ktory jest antypolskim pisarzyna .A ta Polka ktora siedziala z arabem ,bo przeciez slubu nie miala ,doswiadczyla co to znacza islamisci . To nie jakis psychol ja zabil to wyznawca islamu .a ona byla ta niewierna no i tak to sie skonczylo.

Łukasz Oczkowski:

A w Polsce są takie debilki które jeszcze ich bronią! I stawiają pożądanych obywateli przed sądem za znieważenie ich!!!! Każdy muzułmanin przebywającyw europie powinien być wykastrowany i problemu by nie było!

Grace Wierzbicki:

masz na mysli ta debilke markelowa? ona powinna byc w obozie dla uchodzcow i ona powinna zaspakajac tych prymitywow

Na zakończenie cel – nie pal ujawnia wstrząsającą prawdę o środowiskach lewicowych:

Lewicowcy, zgrywajacy „dobrych wujków” i miłośników „praw człowieka”, grają te swoje rólki, gdyż mają swój CEL. A ten jest polityczno-religijny.

To wszystko są komentarze z publicznych for. Z Facebooka, z )netu, z forum Newsweeka. Ludzie piszący to, uważają że zbawiają świat i szerzą świętą prawdę. Na wszystko jest gotowa odpowiedź, muzułmanie to zwierzęta, trzeba ich zabić, zajebać najlepiej, trzeba użyć przekleństwa, żeby podkreślić swoją wściekłość i nienawiść. Angela Merkel? A niech ją zgwałcą, w końcu ich zaprosiła. Polka zamordowana w Berlinie? Sama się prosiła. Komentarzy takich jak te są setki tysięcy. Z drugiej strony możemy też poczytać bardzo ciekawe opinie na temat brutalnego gwałtu na nastolatce w Elblągu. Dopiero tutaj doskonale widać, jaki naprawdę jest stosunek Polaków do przemocy seksualnej.

Lol pisze:

17to latka wsiada do auta z 47 latkiem? Żal mi jej, ale gdyby tylko była mądrzejsza

Ktos napisał dodaje:

jakby to sie stmojej żonie, to bym jej nigdy nie wybaczył…,ze wsiadła z poznanym ledwo poznanym mężczyzno i pojechała z nim na domek. Krótko..rozwód

Komentarz na temat gwałtu na tłumaczce z Elbląga, lukasz pisze:

Będę solidaryzował się z facetami i podzielam stanowisko Sądu ( Przewodniczącą składu jest kobieta ) , gdyż kobiety często zachowują się prowokująco a potem zrzucają całą winne na facetów. Obserwując młodzież to dziewczyny od 14 – 17 lat są bardziej wulgarne, agresywne i zepsute ( pala i piją ) a chłopacy także nie świętoszki lecz mniej aroganccy , szczególnie w miejscach publicznych ( tramwaje. autobusy , galerie ) .

Znalezienie tego wszystkiego zajęło mi około dziesięciu minut. Jak to świadczy o nas, o Polakach?

Kobiety ubierają się prowokująco, a siedemnastolatki wsiadają do samochodu z pięćdziesięciolatkami. Po prostu są jakieś głupie, te kobiety. Chodzą porozbierane, wsiadają z gachami do jakichś samochodów na co one liczyły? Że będzie miło i szampan? Hehehehhee. Jak suka nie da, to pies nie weźmie, panie. Śmieszne, nie? Żarty z gwałtu, obmacywanie, napastowanie, obleśne dowcipy – to wszystko jest w Polsce uznawane za śmieszne. Ciągle się słyszy z ust polityków, że to przesada, jakie gwizdanie, jakie macanie, przecież to komplementy i zaloty. Kto się czubi ten się lubi he. A w ogóle z tej posłanki to jest niezła dupa hehe. He. O kultowym już dzisiaj „zawsze się troszeczkę gwałci” nawet nie będę wspominać, bo koń jaki jest, każdy widzi.

Statystyki są alarmujące, ale kolejne rządy zdają się tego nie dostrzegać. Politycy prawicy podkreślają, że w Polsce problemu nie ma, nie potrzeba profilaktyki. Zwracają za to uwagę na zachód, gdzie rzekomo panoszy się zagrożenie multi-kulti, brudasy ze wschodu i inni uchodźcy. To oni gwałcą, to oni niosą przemoc, a bezpłciowe rządy zachodnie pod płaszczykiem tolerancji dla islamu na to pozwalają. Kobiety padające ich ofiarami same się o to proszą. Bo mogła sobie znaleźć uczciwego Polaka, a nie za jakimś Arabem poleciała, polską krew rozwadniać. W Polsce się przecież szanuje kobiety. Na rękach nosi. W Polsce nie ma gwałtów. A jak już jakieś są, to na pewno są oszukane, bo się dziewczyna zdenerwowała na chłopaka, że ją zostawił i z zemsty naskarżyła. Albo jej się nagle w trakcie odwidziało, a on biedny co miał robić? Zostawić? No, proszę sobie nie żartować. Albo poszli na piwo. Albo wracała sama do domu. Albo zaprosiła do siebie kolegę, komputer miał jej naprawić, to czego się spodziewała, że za darmo?

Jak to świadczy o Polakach? Źle. Bardzo źle. Tutaj nie chodzi o żadną obronę kobiet. Nie chodzi o żadne dobro ofiary, o żadną obronę chrześcijańskich wartości. Tutaj chodzi przede wszystkim o usprawiedliwianie siebie i o możliwość odwrócenia uwagi od swojego własnego podwórka. Łatwiej jest udostępnić tekst o gwałcie we Francji i powiedzieć, że u nich to dzicz i islamska zaraza, niż udostępnić artykuł o zgwałconej w Elblągu tłumaczce i przyznać się, że w Polsce wcale nie jest tak idealnie. Łatwiej jest wylewać tony gnoju na muzułmanów we Francji i podpierać się faktami ze strony kurwamać.pl, niż zwrócić uwagę na problem przemocy seksualnej w Polsce. Albo domowej. Bo o tym, że co roku u nas w kraju 150 kobiet zostaje zamordowanych w wyniku przemocy domowej nie mówi się wcale. Łatwiej jest wreszcie pisać o bohaterstwie, z jakim się będzie bronić polskich kobiet, gdy czas nadejdzie, niż powiedzieć do kolegi, że gwałt to nie jest temat do żartów albo że się nie łapie kobiet za piersi w barze.

Proponuję, żeby Polacy i Polki najpierw zwrócili swe bystre oczy na siebie i na swój kraj. Żeby dostrzegli problemy, z którymi się borykamy u nas. Nie trzeba wcale zwracać wzroku ku zachodowi, żeby się spotkać z przemocą seksualną, przemocą domową i mizoginią. Mamy tu u siebie wszystkiego pod dostatkiem. Żeby doradzać i krytykować innych, najpierw powinno się zrobić porządek na swoim podwórku. Mam nadzieję, że w Polsce kiedyś do tego dojdzie.

Gender – z czym to się je? Książkowe Koło Dyskusyjne o Colette

ColetteZapraszamy na kolejne spotkanie genderowego koła czytelników i czytelniczek. Tym razem na warsztat bierzemy beletrystykę, i to nie byle jaką – chodzi o Sidonie-Gabrielle Colette!
Fragmenty cyklu o Klaudynie oraz z książki „Czyste, nieczyste” posłużą nam do rozmowy o tym, jak zmysłowość (i jej kulturowe uwarunkowania) przedstawiana jest w literaturze.

GDZIE? W siedzibie Fundacji Feminoteka, przy ul. Mokotowskiej 29a (wejście od ul. Marszałkowskiej 34/50 do samego końca w podwórzu)
KIEDY? 6 września, godz. 18.

Zainteresowane osoby prosimy o wysłanie maila na adres:
gender.kolodyskusyjne@gmail.com. W odpowiedzi otrzymacie mailem fragmenty tekstów do przeczytania. Jeśli ktos/ia zdecyduje się odwiedzić nas spontanicznie – nie ma problemu! W Feminotece będzie na Was czekało kilka wydrukowanych kopii tekstów.

Dla pobudzenia inspiracji przewidziałyśmy francuskie przekąski.

Do zobaczenia i przeczytania!

wydarzenie na Facebooku

Miniewicz: Rozważania na temat aborcji

Rozważania na temat aborcji – felieton Ewy Miniewicz

Autorka: Ewa Miniewicz

Źródło obrazka: www.aborcja.edu.pl

aborcja

Kiedy zaczynałam czytać „Ginekologów” Jurgena Thorwalda, nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak aktualne będzie przesłanie tej książki. Autor opisując dzieje ginekologii, opowiada zarazem dzieje piekła kobiet. Łamanie spojenia łonowego przy cesarskim cięciu, palenie na stosie za podanie środka łagodzącego ból przy porodzie czy wycinanie łechtaczki, to tylko niektóre z setek praktyk przeprowadzanych na kobietach. Mając w pamięci niedawne przypadki związane z użyciem kleszczy czy wyciskaniem dziecka z brzucha matki łokciem, trudno mi uwierzyć, że żyję w XXI wieku, a nie w pomroce dziejów opisywanych przez Thorwalda, ale to temat na osobny artykuł. To co jest najistotniejsze dzisiaj, w tej właśnie chwili, to prawo do aborcji. Prawo które jest i tak ograniczone, może zostać nam kompletnie odebrane w imię walki o tzw. „życie nienarodzone.” W myśl projektu obywatelskiego fundacji Pro, Prawo do Życia, płód, będzie lepiej chroniony niż kobieta, od której de facto zależy życie tego płodu. Nieludzkie, potworne prawo zmuszające kobiety do porodów za wszelką cenę. Prawo, w myśl którego kobieta po poronieniu mogłaby być skazana na karę więzienia, bo niedostatecznie uważała w ciąży. Prawo zmuszające rodziców do obserwowania agonii ciężko chorego dziecka. To wszystko w imię katolicyzmu i obrony nienarodzonego życia.

Gdyby została przegłosowana, ta ustawa nie tylko kompromitowałaby nas w oczach krajów zachodnich, ale również cofałaby Polskę w rozwoju społecznym do połowy XIX wieku. Wtedy restrykcyjne ustawy aborcyjne obowiązywały w całej Europie oraz Stanach Zjednoczonych. W Wielkiej Brytanii, za dokonanie aborcji groziło więzienie o zaostrzonym rygorze z dożywociem włącznie. Aborcja była całkowicie zakazana, również w przypadku gwałtu oraz zagrożenia życia matki. Był rok 1861. Mało tego, wraz z wejściem ustawy w życie, niektórzy mieli pomysły zakazania rutynowych badań ginekologicznych – aby nie dopuścić do wdania się śmiertelnych infekcji. Kuriozalne jest to, że ten zapis podtrzymywano jeszcze 150 lat po wprowadzeniu aseptyki. Oczywiste jest to, że za restrykcyjnym prawem stało nauczanie kościołów chrześcijańskich. Od setek lat stały one obok państw, sącząc w nie swoje nauczanie. Nic dziwnego, że w końcu w kodeksach prawa świeckiego znalazło się miejsce dla świętej prokreacji. Tym, co zmieniło oblicze brytyjskiego prawa aborcyjnego jest sprawa Milly Brown.

Milly Brown była czternastoletnią dziewczynką, brutalnie i zbiorowo zgwałconą przez brytyjskich gwardzistów. Dziecko trafiło na komisariat, pod opiekę jednej z pierwszych londyńskich policjantek – inspektor Lillian Wyles. Zawiozła ona dziewczynkę na obdukcję, podczas której lekarz stwierdził obrażenia pochwy oraz duże ilości spermy. Kilka tygodniu później okazało się, że Milly jest w ciąży. Postawiło to dziewczynkę pod ścianą. Jej rodzice, traktując aborcję jak coś nieczystego, doszli do wniosku, że innej drogi nie ma. Zaczęła się tułaczka po lekarzach. Jeden twierdził, że aborcja spowoduje u Milly chorobę psychiczną. Inny z kolei uważał, że może nosić pod sercem premiera, którego Anglii nie wolno odebrać. Dopiero na samym końcu rodzice Milly dowiedzieli się o dr Joan Malleson. To właśnie ona skierowała Milly do doktora Alecka Bourne’a. Aleck Bourne był znanym i świetnym lekarzem ginekologiem, również zaangażowanym w ruch na rzecz zniesienia prawa antyaborcyjnego. Doktor Bourne zgodził się na wykonanie zabiegu aborcji, chciał również przed procedurą sprawdzić, jakie może mieć następstwa. Przez cały okres pobytu w szpitalu Milly była bardzo pogodna. Tak pogodna, że Bourne nawet rozważał przecenienie skutków psychicznych gwałtu. Jednak gdy chciał przeprowadzić badanie rozmazu z pochwy, Milly dostała niekontrolowanych spazmów. To ostatecznie przekonało Bourne’a, że trzeba przeprowadzić aborcję. Było to wydarzenie bez precedensu, ponieważ w całej Europie ani Stanach Zjednoczonych nie znalazł się lekarz, który otwarcie złamałby obowiązujące antyaborcyjne przepisy. Jak można się domyślać, Aleck Bourne został oskarżony o dzieciobójstwo, lecz po głośnym procesie został uniewinniony. Był to rok 1938. To wydarzenie walnie przyczyniło się do liberalizacji brytyjskich przepisów aborcyjnych w latach szesćdziesiątych.

Patrząc na całą tę historię nie sposób nie odnieść się do Polski. Czy historia Agaty nie jest wierną kopią historii Milly, z tą jedną różnicą, że wydarzyła się w XXI wieku? Należałoby zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście chcemy kraju, w którym czternastoletnie dziewczynki zmuszane są do porodu za wszelką cenę? Czy chcemy żyć w kraju, który w obliczu traumy jaką jest gwałt zmusza kobietę do donoszenia ciąży? Wreszcie, czy chcemy żyć w kraju, który nie szanuje zdrowia i życia kobiet, stawiając ponad nimi dobro płodu? Niech każdy i każda z Was zastanowi się dobrze nad odpowiedzią, bo od tego zależy przyszłość praw reprodukcyjnych w naszym kraju. Oby była.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

W co ona się ubrała? | Felieton Estery Prugar

wcoonasieubrala3“Świetna aktorka, mądra kobieta, ale gustu nigdy nie miała…” – taki komentarz przeczytałam wczoraj pod artykułem na temat wystąpienia Meryl Streep podczas konferencji demokratów w USA. Kilka minut później Facebooka obiegł mem, na którym strój Agaty Dudy podczas uroczystości powitalnych papieża Franciszka, został zestawiony z uniformem stewardessy. Gdzieś pomiędzy zagraniczne artykuły dotyczące body-shamingu przeplatały się z publikacjami dotyczącymi strojów celebrytek.

 

wcoonasieubrala1Komentarza dotyczącego Meryl Streep szczerze się nie spodziewałam. W dyskusji, którą wywołał padło stwierdzenie, pod którym z całego serca się podpisuję – nie odważyłabym się oceniać gustu takiej postaci, jaką niewątpliwie jest aktorka. Przede wszystkim jednak, nie przyszłoby mi do głowy, żeby patrzeć na nią przez pryzmat tego, co ma na sobie – wydawało mi się, że jest jedną z tych – niestety – niewielu kobiet, która może założyć na siebie, co tylko zapragnie, a i tak nikt nie będzie wygłaszał na ten temat jakichkolwiek uwag. Nie ten poziom, nie ta ranga. A jednak… Jeśli chodzi o polską prezydentową, sprawa wygląda trochę inaczej, bo Agata Duda sama odebrała sobie prawo głosu, dlatego trudno komentować jej wypowiedzi. Może dlatego nie powinno dziwić, że ocenia się ją tylko na podstawie stroju. Tylko, czy to jest ocena? Tu nie ma rzetelnego komentarza, nie wypowiadają się projektanci mody, jest tylko pusty dowcip, wymyślony po linii najmniejszego oporu, przy użyciu zwykłego stereotypu, który umacnia w społeczeństwie przekonanie, że nie jest istotne to, co kobieta ma (lub nie ma) do powiedzenia, ale jak wygląda.

Jakiś czas temu zachodnie media żyły inną sprawą – komentarzem aktorki Maisie Williams, która na swoim Twitterze odpowiedziała na nagłówek informujący o tym, że podczas gali charytatywnej miała na sobie sukienkę, pod którą nie nosiła stanika. Gwiazda krótko ucięła sprawę, wstawiając na swój profil zdjęcie tytułu  i podpis: “Alternatywa: Aktorka “Gry o tron” pomaga zebrać tysiące podczas Summer Masquerade Ball dla NSPCC”. Dzisiaj na fanpage’u jednego z polskich magazynów dla kobiet przeczytałam kolejny dowcipny komentarz, dotyczący kolejnej aktorki – redaktorki w czarujący sposób sugerowały czytelniczkom i czytelnikom, że Blake Lively zdecydowanie lepiej się ubiera, niż gra.

wcoonasieubrala2Jednocześnie te same media coraz chętniej piszą o niezależnych kobietach, które robią kariery. Przekonują swoje odbiorczynie, że powinny być samodzielne, nie bać się przeszkód, nie zwracać uwagi na… hejt. Dokładnie ten sam, który chwilę później samodzielnie generują, choć często pod przykrywką zabawnych uwag i uroczych pytań retorycznych.

Kilka tygodni temu, pod wpływem mniej uroczych komentarzy dotyczących jej osoby, Jennifer Aniston opublikowała list otwarty, w którym sprzeciwia się medialnym spekulacjom dotyczących jej życia prywatnego. Aktorka pisała miedzy innymi o body-shamingu oraz “wymaganiach”, jakie społeczeństwo ma względem kobiet – małżeństwa, posiadania dzieci, wyglądu. Wyraźnie zaznaczyła, że decyzja o jej – i każdej innej kobiety –  życiu czy szczęściu należy tylko i wyłącznie do jednej osoby – do niej samej. Publikacja wywołała falę poparcia dla jej słów i przez dwa dni kobiece (i nie tyko) portale cytowały, polecały, zachęcały do promowania takiej postawy. Po raz kolejny okazało się, że feminizm jest modny – szkoda, że tylko na chwilę, do następnego razu.

 

Nie jest odkryciem, że aby móc coś zmienić, należy zacząć od siebie. Nie możemy walczyć z niesprawiedliwymi i krzywdzącymi ocenami, jeśli same pozwalamy sobie na drwiny. Nie uda nam się wygrać ze stereotypami, jeśli same będziemy je powielać. Nie możemy wymagać zmian społeczno-kulturowych, które zakodowały się w ludziach przez wieki, jeśli same ich z siebie nie wyplewimy. Kobieta nie przestanie być traktowana z pobłażliwością, jako ozdoba lub dodatek, jeżeli sama będzie w ten sposób traktować inne kobiety.

Momentami odnoszę smutne wrażenie, że to właśnie w nas – kobietach – musi zajść największa zmiana. Jeśli będziemy wewnętrznie skłócone, będziemy działać niekonsekwentnie i przeciwko sobie, nigdy nie uda nam się uwolnić od patriarchatu i jego konsekwencji. Najpierw musimy nauczyć się działać wspólnie i zrozumieć, że walczymy dokładnie o to samo – o własnej decyzji, gdzie i w jaki sposób szukamy swojego szczęścia. Bez względu a to, czy chcesz mieć dzieci, czy nie; czy chcesz legalizować swój związek, czy pasja i praca dają ci spełnienie, które innym daje rodzina; czy częściej nosisz spodnie, czy sukienki – pamiętaj, że cokolwiek wybierasz, to właśnie o to jest ta walka – o nasze wybory. Bez uwag i komentarzy. Bez względu na metkę przy ubraniu.

 

Estera Prugar

Gender – z czym to się je? Książkowe koło dyskusyjne

waginaKochane i kochani,
przyszło lato, czyli upał, wakacje i czas na czytanie albo… brak wakacji, a więc świetny pretekst do rozpoczęcia podróży czytelniczych.
Porozmawiajmy o tym, co czytamy, razem z wolontariuszkami Feminoteki Olą Gocławską i Izą Pazołą, przy okazji spotkań książkowego koła dyskusyjnego.

GDZIE? W siedzibie Fundacji Feminoteka, przy ul. Mokotowskiej 29a (wejście od ul. Marszałkowskiej 34/50 do samego końca w podwórzu)
KIEDY? 9 sierpnia, godz. 18

Tematykę proponujemy dość ogólną: chodzi o gender w literaturze i o to, jak rozumiemy płeć kulturową, jak się przejawia i w jakich opowieściach, oraz w jaki sposób przedstawianie płci wpływa na każdą i każdego z nas (czy wpływa?). Skąd biorą się gusta i guściki czytelnicze? Do jakiego stopnia (i czy w ogóle?) stanowisko ideowe lub
polityczne autorki/autora wiąże z formą danej książki? Jak widzicie, temat literatury i genderu rodzi mnóstwo fascynujących pytań.
Zapraszamy Was do nieformalnej dyskusji przy kawałku ciasta, do czytania, komentowania i wzajemnego inspirowania dalszych lektur!

Teksty podzieliłyśmy na bloki – do jednego tematu przyporządkowane będą:
1. książka teoretyczna, gdzie autorka albo autor wyjaśniają
jakąś myśl,
2. jedna lub dwie pozycje beletrystyczne/poetyckie, którenaszym zdaniem tę myśl ilustrują lub ustosunkowują się do niej, oraz
3. coś na ząb (postaramy się o wersje wegańskie przekąsek!).

Na pierwszy ogień proponujemy lekturę krytyczną fragmentów książki „Wagina: nowa biografia” Naomi Wolf. Pozycja dość kontrowersyjna – w sam raz, żeby zapoczątkować interesującą dyskusję! Mamy nadzieję pobudzić dialog, z którego każda i każdy z nas czegoś nowego się nauczy, tak, żeby na następne spotkania coraz więcej osób proponowało własne ulubione książki włączało się w planowanie naszej wspólnej listy lektur.

Zainteresowane osoby prosimy o wysłanie maila na adres:
[email protected].pl lub [email protected] . W odpowiedzi otrzymacie mailem fragmenty tekstów do przeczytania. Jeśli ktos/ia zdecyduje się odwiedzić nas spontanicznie – nie ma sprawy! W Feminotece będzie na Was czekało kilka wydrukowanych kopii tekstów.

Do zobaczenia i przeczytania –
Iza i Ola

 

Wydarzenie na facebooku

Jaka była Maria Czubaszek i jakie miała poglądy? Recenzja książki „Nienachalna z urody”

 

Nienachalna.z.urody

Jaka była Maria Czubaszek i jakie miała poglądy? Każdy z nas natknął się na jej teksty czy wypowiedzi. Niestety, najczęściej wyrwane z kontekstu, z falą hejtu i oburzenia. Jednak Pani Maria nigdy nie przejmowała się tym co myślą inni. Chciała żyć po swojemu i jej się to udało. Żyła szczerze i bardzo otwarcie. Nie bała się mówić o tym co myśli i taka właśnie jest jej książka. To zbiór przemyśleń na różne tematy, ale też kolekcją wspomnień o osobach, które znała. Pierwszą rzeczą, którą Pani Czubaszek wzięła na warsztat jest jej własny wygląd. Miała zdrowe podejście do swojej aparycji i podchodziła do niej z dużym poczuciem humoru, które jest mi całkiem bliskie.

„Jeśli mam być szczera, to wydaje mi się, że przyczyną mojego wyglądu, bardziej niż papierosy jest wiek. Ale gdyby jakaś organizacja społeczna chciała wykorzystać mnie do kampanii ostrzegającej przed zgubnymi skutkami palenia, to oczywiście mogę w niej wystąpić.”

Już po pierwszych akapitach śmiałam się, chociaż w komunikacji miejskiej nie zawsze wypada to robić. Dalej jest tylko ciekawiej. Książkę można podzielić na kilka grup tematycznych. Pierwszą z nich jest życie osobiste. Pani Maria nie próbowała ukrywać szczegółów. Przyznała się do ingerencji w swoje ciało i wyjawia powody dlaczego tak, a nie inaczej postąpiła. Opowiedziała szczerze o swoich związkach, podejściu do ludzi i dzieci. Nie jest to próba wybielania swojego wizerunku, złagodzenia podejścia czy wmawianie nam, że pewnych rzeczy nie powiedziała lub przejęzyczyła się. Inną grupą jest praca i ludzie, którzy ją otaczali. Jak udało jej się trafić na studia? Co robiła w pracy? W jaki sposób odniosła swój mniejszy i większy sukces? Następnie Satyryczka z właściwą sobie pasją i charakterem komentuje też naszą rzeczywistość, polityków i zmianę władz. Nie jest to tylko jej zdanie, ale też odbicie aktualnej sytuacji w kraju oraz próba zrozumienia tego co się dzieje. Wszystko otoczone wyszukanym humorem i dystansem do świata.

„Nie noszę kotylionów, nie obwieszam się flagami. Dowodem na to, że jestem patriotką, jest fakt, że płacę podatki. Owszem, zdarza się, że robię to w ostatniej możliwej chwili, ale fakt, że bez żadnego kombinowania oddaję fiskusowi swoje pieniądze, jest w moim przekonaniu naprawdę przejawem patriotyzmu.”

Podziwiam Marię Czubaszek za wybór i konsekwencję w podążaniu swoją ścieżką. Zazdroszczę odwagi w głoszeniu swoich poglądów i szczerych opiniach. Chciałabym mieć takie podejście do wszystkich spraw. Warto przeczytać jej książkę choćby dla samego spojrzenia z innej perspektywy. Dzięki niej można przemyśleć nasze zachowania i uświadomić sobie, że każdy ma swoje racje. Dla mnie czas spędzony z tą książką był czystą przyjemności i żałuję tylko, że nie będzie drugiej części. Nie będziemy mieć długo w naszej polskiej świadomości takiej postaci. Postarajmy się zatem trzymać jak najdłużej jej wspomnienie i rady: zachowajmy do życia dystans, nie przejmujmy się innymi, bo po śmierci i tak będzie nam już wszystko jedno.

 

Autorka: Justyna Chruściel – osoba marząca o lepszym świecie, aktywna uczestniczka życia Feminoteki

Korekta: Klaudia Głowacz