TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Rekrutacja zamknięta | Feminoteka zaprasza na jogę pomocną w radzeniu sobie z traumą i stresem. Zajęcia online

Jeśli doświadczyłaś przemocy i w związku ze stresem wywołanym przemocą masz m.in.  takie objawy jak:  wysoki poziom niepokoju, labilność emocjonalną (zalewające uczucia), stały, podwyższony stan czujności, trudne do zatrzymania, negatywne myśli, powracające obrazy przeżytych doświadczeń,  zaburzenia snu, proponujemy ci udział w warsztatach jogi specjalnie przygotowanych dla kobiet po doświadczeniu traumy.

Wiele kobiet, które doświadczyły przemocy, latami boryka się z psychicznymi konsekwencjami tego zjawiska, wynikającymi z długotrwałego stresu, co utrudnia lub wręcz uniemożliwia im normalne i satysfakcjonujące życie. Proponowany przez nas warsztat jogi prowadzony przez psycholożkę z wieloletnią praktyką, jest pomocą w poradzeniu sobie ze skutkami przeżytej traumy.

Z perspektywy jogi, konsekwencje psychologiczne nierozwiązanej traumy są  nie tyle problemem psychologicznym, co symptomem zaburzenia działania układu nerwowego. Poprzez stosowną praktykę można wspomóc proces samoregulacji ciała i tym samym zniwelować cierpienie.

Trauma jest w pewnym sensie stałą częścią życia. Wypadki, straty, przemoc towarzyszą ludzkiej egzystencji niezależnie od stopnia rozwoju cywilizacji. Nasze ciała i umysły posiadają wszystkie możliwe mechanizmy powrotu do równowagi i dobrostanu, potrzebujemy tylko pozwolić im zadziałać.

Joga jest starożytną techniką pracy z ciałem dysponującą takimi narzędziami jak praktyka oddechowa (pranajama), praktyka układania ciała w określonych pozycjach (asany), praktyka stymulowania przepływu energii w ciele poprzez naciskanie punktów akupresurowych (mudry),   angażowanie umysłu (medytacja), praca z dźwiękiem(mantra). Użycie ich we właściwy sposób  pomaga ciału w powrocie do swojego naturalnego rytmu i odzyskaniu utraconej równowagi. Zajęcia są prowadzone w nurcie Jogi Kundalini.

Celem praktyki jogi dla osób po traumie jest pozytywna zmiana wynikająca z przekroczenia trudnego doświadczenia, w wyniku której osiągamy wyższy niż dotychczas poziom funkcjonowania, zdolności adaptacyjnych, rozumienia samej siebie. Z badań porównujących skuteczność jogi w pracy z osobami po doświadczeniu traumy i terapii w nurcie behawioralno-poznawczym (CBT) wynika podobna lub wyższa skuteczność jogi w porównaniu z terapią. Osoby zainteresowane szczegółami dotyczącymi tej praktyki zapraszamy do tekstu Agnieszki Czapczyńskiej  Joga dla osób po doświadczeniu traumy.

UWAGA BRAK MIEJSC

Szczegóły dotyczące uczestnictwa w zajęciach:

  • Zajęcia będą odbywały się we wtorki w godzinach 10.00-11.30 w następujących terminach: 30 marca, 6, 13, 20, 27 kwietnia, 4, 11, 18, 25 maja
  • Zgłoszenia do 28 marca 2021 lub do wyczerpania miejsc
  • Do wszystkich osób odezwiemy się po zakończeniu rekrutacji
  • Warunki uczestnictwa: konieczna jest rejestracja przez formularz, udział w całym cyklu (maksymalnie dwie nieobecności), obsługa programu zoom
  • Zajęcia wyłącznie dla kobiet
  • Osoby prowadzące: Agnieszka Czapczyńska (psychoterapeutka, trenerka Jogi Kundalini), Jola Gawęda (trenerka Wendo)

Liczba miejsc ograniczona. Zajęcia są BEZPŁATNE.

Warsztat odbywa się w ramach projektu “To nie Twoja wina! Stop przemocy wobec kobiet” współfinansowanego przez Urząd Miasta st. Warszawy

LOGO_warszawa_miasto

BRAK MIEJSC|Feminoteka zaprasza na jogę pomocną w radzeniu sobie z traumą i stresem. Zajęcia online

Jeśli doświadczyłaś przemocy i w związku ze stresem wywołanym przemocą masz m.in.  takie objawy jak:  wysoki poziom niepokoju, labilność emocjonalną (zalewające uczucia), stały, podwyższony stan czujności, trudne do zatrzymania, negatywne myśli, powracające obrazy przeżytych doświadczeń,  zaburzenia snu, proponujemy ci udział w warsztatach jogi specjalnie przygotowanych dla kobiet po doświadczeniu traumy.

Wiele kobiet, które doświadczyły przemocy, latami boryka się z psychicznymi konsekwencjami tego zjawiska, wynikającymi z długotrwałego stresu, co utrudnia lub wręcz uniemożliwia im normalne i satysfakcjonujące życie. Proponowany przez nas warsztat jogi prowadzony przez psycholożkę z wieloletnią praktyką, jest pomocą w poradzeniu sobie ze skutkami przeżytej traumy.

Z perspektywy jogi, konsekwencje psychologiczne nierozwiązanej traumy są  nie tyle problemem psychologicznym, co symptomem zaburzenia działania układu nerwowego. Poprzez stosowną praktykę można wspomóc proces samoregulacji ciała i tym samym zniwelować cierpienie.

Trauma jest w pewnym sensie stałą częścią życia. Wypadki, straty, przemoc towarzyszą ludzkiej egzystencji niezależnie od stopnia rozwoju cywilizacji. Nasze ciała i umysły posiadają wszystkie możliwe mechanizmy powrotu do równowagi i dobrostanu, potrzebujemy tylko pozwolić im zadziałać.

Joga jest starożytną techniką pracy z ciałem dysponującą takimi narzędziami jak praktyka oddechowa (pranajama), praktyka układania ciała w określonych pozycjach (asany), praktyka stymulowania przepływu energii w ciele poprzez naciskanie punktów akupresurowych (mudry),   angażowanie umysłu (medytacja), praca z dźwiękiem(mantra). Użycie ich we właściwy sposób  pomaga ciału w powrocie do swojego naturalnego rytmu i odzyskaniu utraconej równowagi. Zajęcia są prowadzone w nurcie Jogi Kundalini.

Celem praktyki jogi dla osób po traumie jest pozytywna zmiana wynikająca z przekroczenia trudnego doświadczenia, w wyniku której osiągamy wyższy niż dotychczas poziom funkcjonowania, zdolności adaptacyjnych, rozumienia samej siebie. Z badań porównujących skuteczność jogi w pracy z osobami po doświadczeniu traumy i terapii w nurcie behawioralno-poznawczym (CBT) wynika podobna lub wyższa skuteczność jogi w porównaniu z terapią. Osoby zainteresowane szczegółami dotyczącymi tej praktyki zapraszamy do tekstu Agnieszki Czapczyńskiej  Joga dla osób po doświadczeniu traumy.

Szczegóły dotyczące uczestnictwa w zajęciach:

  • zajęcia będą odbywały się we wtorki w godzinach 10.00-11.30 w następujących terminach: 12.01 / 19.01 / 26.01 / 2.02 / 9.02 / 16.02 / 23.02 / 2.03 / 9.03 / 16.03.2021Zgłoszenia do 11.01.2021
  • Do wszystkich osób odezwiemy się po zakończeniu rekrutacji
  • Warunki uczestnictwa: konieczna jest rejestracja przez formularz, udział w całym cyklu (maksymalnie dwie nieobecności), obsługa programu zoom
  • Zajęcia wyłącznie dla kobiet
  • Osoby prowadzące: Agnieszka Czapczyńska (psychoterapeutka, trenerka Jogi Kundalini), Jola Gawęda (trenerka Wendo)

Liczba miejsc ograniczona. Zajęcia są BEZPŁATNE.

Warsztat odbywa się w ramach projektu “To nie Twoja wina! Stop przemocy wobec kobiet” współfinansowanego przez Urząd Miasta st. Warszawy

LOGO_warszawa_miasto

BRAK MIEJSC Feminoteka zaprasza na zajęcia online z jogi dla kobiet po doświadczeniu traumy lub jogi – wsparcia w wychodzeniu z depresji | październik 2020

Jeśli doświadczyłaś przemocy i w związku ze stresem wywołanym przemocą masz m.in.  takie objawy jak:  wysoki poziom niepokoju, labilność emocjonalną (zalewające uczucia), stały, podwyższony stan czujności, trudne do zatrzymania, negatywne myśli, powracające obrazy przeżytych doświadczeń,  zaburzenia snu, proponujemy ci udział w warsztatach jogi specjalnie przygotowanych dla kobiet po doświadczeniu traumy.

Wiele kobiet, które doświadczyły przemocy, latami boryka się z psychicznymi konsekwencjami tego zjawiska, wynikającymi z długotrwałego stresu, co utrudnia lub wręcz uniemożliwia im normalne i satysfakcjonujące życie. Proponowany przez nas warsztat jogi prowadzony przez psycholożkę z wieloletnią praktyką, jest pomocą w poradzeniu sobie ze skutkami przeżytej traumy.

Z perspektywy jogi, konsekwencje psychologiczne nierozwiązanej traumy są  nie tyle problemem psychologicznym, co symptomem zaburzenia działania układu nerwowego. Poprzez stosowną praktykę można wspomóc proces samoregulacji ciała i tym samym zniwelować cierpienie.

Trauma jest w pewnym sensie stałą częścią życia. Wypadki, straty, przemoc towarzyszą ludzkiej egzystencji niezależnie od stopnia rozwoju cywilizacji. Nasze ciała i umysły posiadają wszystkie możliwe mechanizmy powrotu do równowagi i dobrostanu, potrzebujemy tylko pozwolić im zadziałać.

Joga jest starożytną techniką pracy z ciałem dysponującą takimi narzędziami jak praktyka oddechowa (pranajama), praktyka układania ciała w określonych pozycjach (asany), praktyka stymulowania przepływu energii w ciele poprzez naciskanie punktów akupresurowych (mudry),   angażowanie umysłu (medytacja), praca z dźwiękiem(mantra). Użycie ich we właściwy sposób  pomaga ciału w powrocie do swojego naturalnego rytmu i odzyskaniu utraconej równowagi. Zajęcia są prowadzone w nurcie Jogi Kundalini.

Celem praktyki jogi dla osób po traumie jest pozytywna zmiana wynikająca z przekroczenia trudnego doświadczenia, w wyniku której osiągamy wyższy niż dotychczas poziom funkcjonowania, zdolności adaptacyjnych, rozumienia samej siebie. Z badań porównujących skuteczność jogi w pracy z osobami po doświadczeniu traumy i terapii w nurcie behawioralno-poznawczym (CBT) wynika podobna lub wyższa skuteczność jogi w porównaniu z terapią. Osoby zainteresowane szczegółami dotyczącymi tej praktyki zapraszamy do tekstu Agnieszki Czapczyńskiej  Joga dla osób po doświadczeniu traumy.

Szczegóły dotyczące uczestnictwa w zajęciach:

Proponujemy dwa profile zajęć z jogi – 

  • BRAK MIEJSC! joga 1 (po doświadczeniu traumy): zajęcia będą odbywały się w piątki w godzinach 18.30-20.00 w następujących terminach: październik: 9.10, 16.10, 23.10, 30.10 listopad: 6.11, 13.11, 20.11, 27.11 grudzień: 4.12, 11.12. Zgłoszenia do 5.10
  • BRAK MIEJSC! joga 2 (wsparcie w wychodzeniu z depresji): zajęcia będą odbywały się we wtorki w godzinach 10.00-11.30 w następujących terminach: październik: 20.10, 27.10 listopad: 3.11, 10.11, 17.11, 24.11 grudzień: 1.12, 8.12, 15.12, 22.12. Zgłoszenia do 15.10
  • Do wszystkich osób odezwiemy się po zakończeniu rekrutacji
  • Warunki uczestnictwa: konieczna jest rejestracja przez formularz, udział w całym cyklu (maksymalnie dwie nieobecności), obsługa programu zoom
  • Zajęcia wyłącznie dla kobiet
  • Osoby prowadzące: Agnieszka Czapczyńska (psychoterapeutka, trenerka Jogi Kundalini), Jola Gawęda (trenerka Wendo)

 

Liczba miejsc ograniczona. Zajęcia są BEZPŁATNE.

 

Warsztat odbywa się w ramach projektu “To nie Twoja wina! Stop przemocy wobec kobiet”

współfinansowanego przez Urząd Miasta st. Warszawy

LOGO_warszawa_miasto

Czy mnie się wydaje, czy tu jest bardzo gorąco? Nie bój się menopauzy | fragment

Czy mnie się wydaje, czy tu jest bardzo gorąco? Nie bój się menopauzy
Autorki: Charo Izquierdo, Laura Ruiz de Galarreta
Przekład z języka hiszpańskiego: Katarzyna Górska

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Marginesy prezentujemy fragment wstępu do książki –  przewodniczki po menopauzie:

W badaniach poziomu szczęśliwości mówi się o szczęściu hedonistycznym, które jest uczuciem krótkotrwałym, kapryśnym; szczęściu subiektywnym, niezależnym od codziennych wydarzeń, lecz od tego, jak dana osoba ocenia własne życie; i w końcu o szczęściu eudajmonistycznym, w przypadku którego szczęśliwość uznaje się za pełnię związaną nie z przyjemnością, lecz z poczuciem sensu, wyznaczaniem sobie celów, misją, dla której warto żyć.

Klucz do szczęścia? Poznasz go podczas czytania naszej książki. Chcemy, by dzięki niej menopauza przestała być słowem wypowiadanym szeptem albo w ogóle pomijanym i żebyś zrozumiała, iż nic złego się z tobą nie dzieje, że nie postarzejesz się w ciągu jednej nocy, że nie jesteś histeryczką, nawet jeśli niektórzy cię o to oskarżają, pogardzając twoją dojrzałością.

Chcemy też, żebyś wiedziała, jakie są objawy menopauzy i z czego wynikają, bo tylko w ten sposób będziesz mogła zrozumieć samą siebie i pomóc w tym innym. Bądź świadoma, że czeka cię nowe życie, które, owszem, czasem może być wyzwaniem, ale za to otworzy przed tobą bramy do niepowtarzalnego okresu dojrzałości i bogactwa przeżyć.

Chcemy również, byś zrozumiała, że musisz zadbać o siebie i o to, co jesz, oraz że hasło „jesteśmy tym, co jemy” wcale nie jest pustym frazesem, a nawet więcej – będziemy tym, co zjedliśmy; że wysiłek fizyczny, w każdej postaci, to gwarantowany klucz do sukcesu pod warunkiem, iż stanie się on częścią twojej codziennej rutyny; że twoje ciało się zmienia, i to bardzo, między innymi dlatego, że zmieniają się proporcje i rozmieszczenie tłuszczu i mięśni. Niedawno pewna nasza znajoma – do tego lekarka, bardzo skrupulatna – wyznała, że od wielu lat waży się na wadze wskazującej nie tylko liczbę kilogramów, ale również skład ciała, i że chociaż jej waga się nie zmienia – dwa kilogramy więcej, dwa mniej – to jej mięśnie ustąpiły miejsca tłuszczykowi. Podobnie jest w naszym i twoim przypadku. Czyżbyś nie miała chudych nóg, płaskich pośladków i wałeczków na brzuchu? To właśnie ten przemieszczający się z miejsca na miejsce tłuszcz.

Na pewno powiesz, że masz już dosyć słuchania, jakie życie jest piękne; zobaczysz jednak, że i ty doczekasz się w końcu swojej chwili chwały. Dbanie o siebie to gest czułości wobec nas samych – możemy kochać innych dopiero wtedy, kiedy kochamy same siebie, zadbać o innych, dopiero kiedy dbamy o siebie. Teraz, kiedy twoje dzieci są już dorosłe, będzie ci łatwiej. Zwłaszcza jeśli przeszłaś na emeryturę, ale jesteś osobą aktywną i lubisz być zajęta, mieć obowiązki, nawet gdy nie wiąże się to z pracą zarobkową. Jeśli nie masz dzieci lub rodziny, też powinno być ci łatwiej wygospodarować czas dla siebie, na ćwiczenia, podróże, przyjemności życia – nie tylko te wielkie, ale i te, które długo wydają się nam bez znaczenia, a które zaczynamy doceniać z wiekiem.

Tak to wygląda. Menopauza. Powtórz razem z nami, ale niech nie brzmi to szyderczo, staroświecko czy wstydliwie. Bo jest to coś, co spotka cię na pewno, co czeka tuż za rogiem. Jesteś kobietą. Koniec kropka. Nie unikniesz tego, więc lepiej nie myśl o tym jak o kryzysie, tylko szansie, nawet jeśli brzmi to jak slogan z kursu zarządzania biznesem. Tak naprawdę jest to slogan z lekcji życia.

W chwili, w której przestaniesz się buntować i trochę odpuścisz, nie będzie to już uciążliwym ciężarem, tylko częścią egzystencji, która pomoże ci wyzbyć się strachu i niepokoju i poczuć się lepiej.

Nas same spotkała – czy też spotyka – większość rzeczy, o których ci opowiemy. Podobnie jak nasze przyjaciółki, znajome, wszystkie kobiety w wieku „przekwitania”, które mają wrażenie, że „już dawno zwiędły”. Nie jesteśmy lekarkami. Jesteśmy dwiema dziennikarkami, które pragną się uczyć, dociekać i przekazywać swoją wiedzę innym. Radą służyli nam najwięksi specjaliści, sekundujący powstaniu tej wypełniającej rynkową niszę książki. Nie będzie to rozprawa naukowa dla neofitów. To, co trzymasz w rękach, to świadectwo wielu kobiet, i to właśnie na podstawie ich doświadczeń, a także dzięki pomocy ekspertów, powstała książka skierowana do tych z was, które pewnego dnia wstały z łóżka zlane potem; tych, które wstydzą się wyciągnąć na spotkaniu wachlarz dla ochłodzenia rozpalonej twarzy; tych, które miewają palpitacje serca w najmniej spodziewanych momentach; tych, które uwielbiają swoich partnerów, ale podejrzewają, że libido opuściło je na zawsze; tych, które się zakochały, ale nie potrafią osiągnąć zadowolenia z pożycia intymnego; tych, które kiedyś miały figury do pozazdroszczenia i nagle musiały zmienić rozmiar ubrań na większy…

Zostało ci pewnie jeszcze wiele lat życia. W połowie 2015 roku na świecie żyło ponad 53 stulatków. W gronie tym było tylko 2 mężczyzn, co oznacza, że pozostałe 51 osób to kobiety. W Hiszpanii oczekiwana długość życia wynosi dla nas 85,7 roku, a dla nich 80,2. W społeczeństwach rozwiniętych oczekiwana długość życia dla mężczyzny w wieku 80 lat wynosi 7 lat, podczas gdy dla kobiety w tym samym wieku – 11. Halo, mówimy o 10 procentach życia. Musimy o nie walczyć!

Dlatego właśnie wejście w okres przekwitania czy menopauzy nie powinno cię niepokoić. Nasza znajoma, której opowiedziałyśmy o tej książce, wyznała nam, że kiedyś spotkała doktora Fustera na lotnisku w Nowym Jorku. Była godzina piąta po południu czasu lokalnego. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Nasza znajoma widziała doktora na konferencji, w której brała tego dnia udział, a ponieważ nie należała do nieśmiałych, pozdrowiła go, jakby znali się od dawna, i zapytała: „Co słychać, Valentin? Jedzie pan na Gwiazdkę do domu?”. Doktor podobno spojrzał na nią zdziwiony i odpowiedział: „Nie. Lecę do Madrytu na wykład. A wieczorem wracam do Nowego Jorku”. Ups! Nasza znajoma do dziś nie może w to uwierzyć. Mówimy o mężczyźnie, który miał wtedy 71 lat. Ale to jeszcze nie koniec opowieści. Kardiolog zdradził jej, co jest kluczem do sukcesu – godzina ćwiczeń dziennie. On sam był żywym przykładem skuteczności tej metody. Zapamiętajmy to sobie.

Profesor Pedro Nueno, który nie ma wątpliwości, że coraz więcej osób będzie dożywało stu lat, mówi o potrzebie „zagospodarowania trzeciego wieku”, uważa, że ograniczanie swojej aktywności do wychodzenia na spacery z siatką na zakupy nie przynosi żadnych korzyści ani z punktu widzenia jednostki, ani społeczeństwa.

Nie będziemy się teraz w to zagłębiać, ale sama policz. Jeżeli właśnie przechodzisz lub już przeszłaś menopauzę, na pewno jesteś w przedziale wiekowym 45–55 lat. Możliwe, że została ci jeszcze połowa życia. Dobrze przeczytałaś. Powiedz to głośno. Powtórz. Wyryj to sobie w pamięci i zacznij liczyć dni inaczej. Jesteś na początku nowego życia.

Nie trzeba się bać menopauzy. Powinno się raczej – znając i kontrolując jej efekty – powitać ją i ugościć. Nam pomogło w tym własne doświadczenie, a także zbieranie informacji i pisanie tej książki. Ty również możesz się tego nauczyć.

***

Książkę Czy mnie się wydaje, czy tu jest bardzo gorąco? Nie bój się menopauzy kupicie na stronie wydawnictwa Marginesy (https://goo.gl/tS5ZEx) i wielu księgarniach stacjonarnych i internetowych.

#sexedpl Rozmowy Anji Rubik o dojrzewaniu, miłości i seksie – o książce opowiada Barbara Ewa Baran, opiekunka merytoryczna projektu

Tekst: Barbara Ewa Baran

Zdjęcia: Karolina Jackowska

Książka #SEXEDPL to kontynuacja kampanii edukacyjnej rozpoczętej ponad rok temu przez supermodelkę Anję Rubik. Opublikowano wówczas 14 spotów, w których znane osoby mówiły o jakimś aspekcie dojrzewania. Duże zainteresowanie spotami skłoniło Anję do kontynuowania kampanii. Efektem kilkumiesięcznej pracy jest tym razem książka #SEXEDPL wydana przez Grupę Wydawniczą Foksal. Podstawą książki są rozmowy z osobami, które na co dzień pracują z młodymi osobami w różnych obszarach zdrowia seksualnego. Poruszane wątki ułożyłyśmy w 18 rozdziałów dla nastolatków i jeden pisany z myślą o ułatwieniu komunikacji dorosłych opiekunów i opiekunek z młodą osobą.

Hubert Sobecki opowiada o kwestiach związanych z płcią i orientacją psychoseksualną, mówi jak wspierać osoby LGBTQIAP+, jak bronić siebie i kogoś. Ginekolożka Moniki Łukasiewicz i urolog Piotr Świniarski przedstawiają biologiczne aspekty dorastania i dbania o własne ciało. O tym jak zaprzyjaźnić się ze swoim ciałem i zrozumieć jego sygnały mówi Alicja Długołęcka. Alicja porusza też temat często pomijany – seksualność osób z niepełnosprawnościami. Z rozmowy z Agatą Loewe można dowiedzieć się więcej o emocjach i uczuciach towarzyszących seksualności i czemu warto czerpać przyjemność z tej sfery. To jak czuje się dojrzewająca dziewczyna i chłopak tłumaczy Michał Pozdał. Dokładnie również opisuje jak przygotować się do pierwszego razu.

Natalia Skoczylas z Feminoteki mówi o zgodzie – temacie szczególnie ważnym w kontekście trwającej akcji #metoo. Tłumaczy jak pytać czy ktoś ma na coś ochotę, jak mówić, że czegoś się chce lub nie. W kolejnej części porusza kwestie molestowania i wylicza co zrobić gdy doświadczy się gwałtu. O ciąży i antykoncepcji opowiada Natasza Blek. Natasza mówi też o aborcji i aktualnych ograniczeniach prawnych – to kolejny temat, którego zazwyczaj nie porusza się z nastolatkami, choć dotyczy również nich. Infekcjami przenoszonymi drogą płciową, leczeniem i sposobami ochrony przed nimi zajęła się Joanna Skonieczna. Kwestie unikania wirusa HIV i życia z nim pokazuje Maciej Nazarewicz. Niestandardowym tematem w tego typu publikacjach jest rozdział Kamili Ferenc; Kamila mówi jakie prawa ma osoba kilkunastoletnia w domu, w szkole, w ośrodkach zdrowia i co może zrobić gdy są łamane. O szansach i bezpieczeństwie odnośnie dorastania w sieci mówią same nastolatki z grupy Mamy Głos. W ostatnim rozdziale Aleksandra Józefowska zwraca się do dorosłych i radzi jak wspierać młodych ludzi. Całość zakończona jest spisem adresów, telefonów i linków gdzie można szukać pomocy lub więcej się dowiedzieć.

Część kwestii pojawia się w kilku rozdziałach. W wielu miejscach przypominamy nie tylko o wzorcowych w tego typu publikacjach prawie do zdrowia i bezpieczeństwa, a również do odkrywania przyjemności seksualnej z ciała i relacji z innymi osobami. W książce młodym osobom są przede wszystkim przedstawia się fakty i daje im się pozytywne wsparcie. Nie wybiera za nich, nie straszy, daje wiedzę i kompetencje do samostanowienia.
 Tematem, do którego wracamy najczęściej jest świadoma zgoda. Istotne jest to, że mówimy o niej nie tylko w kontekście empowermentowego zachęcania do mówienia czego się chce. Częściej przypominane jest w książce, że każda i każdy musi upewnić się na co zgadza się druga strona – to wzięcie odpowiedzialności za własne działania wobec kogoś jest perspektywą, której często brakuje w aktualnych kampaniach antyprzemocowych.


Tworząc książkę zależało nam, aby najbardziej aktualna wiedza była podana w przystępny sposób. Dlatego mówimy bardzo wprost; używany przez nas język nie jest ani infantylny, ani medyczny. Po prostu swobodnie mówimy o ważnych sprawach. Dopracować tekst i sprawić, że jest zrozumiały dla młodych ludzi, pomogły informacje zwrotne od młodzieży, które były zbierane w trakcie prac nad książką. Dzięki temu, oraz zaproszeniu aktywistek z Mamy Głos, materiał jest nie tylko dla młodych osób, ale również i przez nie współtworzony.
 Poza treścią, na uwagę zasługuje też oprawa graficzna. Piękne zdjęcia zrobione przez Zuzę Krajewską pokazują ponad 70 różnorodnych młodych osób, widać różne ciała, ubiory, pary również jednopłciowe, cellulit, włosy pod pachami i ogoloną skórę, aparaty na zębach. Dodatkowo Kiciputek narysowała zabawne komiksy odnoszące się do tematów z książki.
 Ogromną zaletą jest cena książki – detaliczna wynosi 19,99 zł, a w najtańszych miejscach można ją dostać już za ok. 11 zł, to mniej niż za bilet do kina. Organizacje i grupy pracujące z młodzieżą mogą dostać tę książkę za darmo. Wystarczy wypełnić zgłoszenie -> wypełnij tutaj

Książka #SEXEDPL, w przeciwieństwie do szkolnych podręczników do Wychowania do Życia w Rodzinie, zdecydowanie wpisuje się w zalecany aktualnie przez WHO nurt kompleksowo prowadzonej edukacji seksualnej. Jest dostępna, pełna praktycznych informacji, a do tego chętnie się po nią sięga.

(Hubert Sobecki, Natalia Skoczylas, Michał Pozdał, Anja Rubik i Zuza Krajewska na konferencji otwierającej Pop up Szkołę #sexedpl utworzoną na kilka dni z okazji premiery książki, 19/09/2018)

Wpływ napaści na tle seksualnym na zdrowie kobiet. Wyniki badań

JAMA International Medicine opublikowało badanie potwierdzające trwały wpływ napaści na tle seksualnym i prześladowania na zdrowie psychiczne i fizyczne kobiet.

W ramach swoich badań naukowcy przeprowadzili ankietę wśród 304 kobiet (wszystkich niepalących) w wieku od 40 do 60 lat, z których 19 procent zgłosiło przypadki seksualnego nękania w miejscu pracy, a 22 procent z nich zgłosiło przypadki napaści na tle seksualnym.

Już poprzednie badania potwierdzały związek między molestowaniem seksualnym a napaścią seksualną z niskimi wynikami zdrowotnymi u kobiet, jednak wiele z tych badań opierało się m.in. na samoopisie zdrowia danej osoby i innych ograniczeniach. W tym badaniu to badaczki i badacze ocenili jednak zdrowie uczestniczek (mierząc ciśnienie krwi, omawiając leki i historię medyczną itp.), co pozwoliło lepiej zrozumieć  ten związek.

Autorki/rzy badania stwierdzili, że zarówno molestowanie seksualne w miejscu pracy, jak i napaść na tle seksualnym mają trwały, negatywny wpływ na zdrowie kobiet. Kobiety, które zgłosiły, że doświadczyły molestowania seksualnego w miejscu pracy, miały znacznie wyższe ciśnienie krwi i znacznie niższą jakość snu niż kobiety bez doświadczenia molestowania. Pierwsza grupa była również bardziej narażona na nadciśnienie. Kobiety, które zgłosiły, że doświadczyły napaści na tle seksualnym, częściej cierpią na depresję i / lub lęki niż te, które go nie doświadczyły, a także mają niższą jakość snu.

Autorki/rzy badania podkreślają, że ich grupa badawcza jest reprezentatywna, ponieważ wybierając na przykład kobiety niepalące, wyeliminowali czynnik, który może wzmocnić negatywne skutki zdrowotne. Ponadto kobiety, które zgłosiły się do badania na ochotnika, by dzielić się swoimi trudnymi doświadczeniami,  należały prawdopodobnie do najlepiej wyedukowanych, najlepiej wspieranych osób, które doświadczyły przemocy na tle seksualnym. Jeśli kobieta o z wyższym wykształceniem, żona, pochodząca z wyższej klasy średniej doświadcza wyżej wymienionych objawów urazów po napadzie, można sobie tylko wyobrazić, jakie skutki, psychiczne i fizyczne, mogą się pojawiać u kobiet dysponujących mniejszymi zasobami.

Niewiele cech wyróżniało kobiety, które były molestowane seksualnie, a tymi, które były napastowane seksualnie, z wyjątkiem tego, że kobiety, które były molestowane seksualnie, były lepiej wykształcone, ale bardziej obciążone finansowo. Warto zauważyć, że młodsze kobiety  lub znajdujące się w bardziej niepewnej sytuacji związanej z zatrudnieniem, są bardziej narażone na molestowanie, a kobiety z problemami finansowymi, ze względu na brak bezpieczeństwa finansowego, mogą pozostawać w pracy, mimo przemocowych doświadczeń.

Źródło: JAMA International Medicine, The Cut

Nie jesteśmy szalone – jesteśmy cykliczne. O tym jak zaprzyjaźnić się z miesiączką. Z Dobrawą Borkałą rozmawia Magda Wielgołaska.

Ksiezycowa mandala (1)

Magda Wielgołaska: Na stronie promującej zbiórkę funduszy na projekt, który współtworzysz z Samią – LUNARIUM – Księżycowy Workbook LUNA, umieściłyście cytat Eriki Irusty: “Nie jestem szalona – jestem cykliczna”. To proste zdanie mną wstrząsnęło. Pomyślałam sobie o tym, ile wysiłku kobiety muszą wkładać w to, żeby odzyskać prawdziwe znaczenie czasu miesiączki, jak również tego czasu przed i po niej, żeby same ją mogły zrozumieć i opowiedzieć o tym innym osobom. Powiedz, proszę, jak było w Twoim przypadku? Jak zaczęła się Twoja praca z tematem naturalnych, kobiecych cykli? W tym pytaniu chciałabym sięgnąć również do tego, jak temat menstruacji i kobiecej cykliczności funkcjonował w Twojej rodzinie i otoczeniu, i jak wyglądał Twój proces docierania do momentu, w którym jesteś teraz?

Dobrawa Borkała: Dzisiaj, przed naszą rozmową, spędziłam trochę czasu z moją mamą, rozmawiając o30715063_10155312317271881_8026179057332781056_n moim dzieciństwie, wieku nastoletnim i o menstruacji, która była tematem między nami zawsze obecnym. Wychowywałam się jako jedyna córka samodzielnej matki. W związku z tym nie było między nami żadnych tematów tabu. Byłyśmy bardzo blisko, zwłaszcza w okresie mojego wczesnego dzieciństwa. Dzisiaj mama przypomniała mi, że zawsze bardzo chciałam być dorosła i że marzyłam o tym, żeby szybciej dojrzeć. Podobno już w wieku przedszkolnym zakładałam sobie podpaski, mając nadzieję, że ten okres i ta dojrzałość do mnie przyjdzie. [śmiech] Zupełnie zapomniałam, że tak było. I faktycznie moje samodzielne życie przyszło dość szybko, w wieku piętnastu lat wyprowadziłam się z domu. Temat miesiączki był obecny w moim życiu również z tego względu, że moja mama ma dwie siostry i wszystkie trzy dość silnie i intensywnie reagują na okres. Wtedy to nie było jeszcze nazywane PMSem, ale napięcie, które odczuwały przed i wybuchowość wobec swoich dzieci i innych osób przebywających w otoczeniu była zauważana. Tak więc zawsze mieliśmy sygnał i w związku z tym dystans, kiedy padało hasło: mama ma okres. Wtedy nie brałam tak bardzo do siebie różnych jej zachowań. Dla mnie to był zawsze bardzo naturalny temat.

MW: A jak było, kiedy Twój okres już przyszedł?

DB: W tym czasie, kiedy zaczęłam miesiączkować, wokół mojej rodziny pojawiło się więcej mężczyzn, także w życiu mojej mamy i nie czułam się komfortowo. Miałam poczucie wstydu i nie do końca miałam poczucie przestrzeni na przeżywanie tej zmiany w moim ciele. Chociaż z mamą miałyśmy rytuał: zabrała mnie do fryzjera i miałam w końcu wyprostowane włosy, co było zawsze moim marzeniem. Na poziomie relacji z moją mamą było to ładne wydarzenie, mimo braku mojego oswojenia z miesiączką. Niedawno również przypomniałam sobie, że – nie wiem ile miesięcy po, ale niewiele po tej pierwszej miesiączce –  zaczęły się u mnie problemy z odżywianiem. Miałam bardzo głęboki epizod anorektyczny i tak naprawdę niedługo po wejściu w czas dojrzewania przestałam miesiączkować na jakiś czas. Nie umiałam objąć tej upragnionej kobiecości, która przyszła w swojej pełni. Miałam chęć skontrolowania sytuacji poprzez ograniczenie jedzenia. Przeżyłam awersję do swojego ciała i to poczucie towarzyszyło mi przez wiele lat młodości. Całkiem niedawno przypomniałam sobie o tym czasie i zaczęłam o tym myśleć. Na dziś jest to dla mnie temat może nie domknięty, ale w miarę przerobiony.

MW: Myślę, że to, co mówisz, jest bardzo ważne, w tego typu doświadczeniu może się przejrzeć wiele kobiet. Najpierw wyczekiwana dorosłość, a kiedy już się pojawia, następuje kompletne odrzucenie własnego ciała.

DB: Dlatego też zdecydowałam się o tym wspomnieć w tej rozmowie. Wydaje mi się, że to jest częsta reakcja wśród nastolatek, że nie wiedzą do końca jak zareagować, jak się dalej rozwijać i jak się odnaleźć. Ciało zmienia się bardzo szybko i intensywnie, i te zmiany czasami zupełnie nie odpowiadają wymogom społecznym na temat form, które “powinnyśmy” mieć i tego jak “powinnyśmy” wyglądać. Wydaje mi się, że zaburzenia odżywiania są dosyć częste właśnie z tego powodu. Jest to odpowiedź na społeczne, dosyć abstrakcyjne punkty odniesienia. Również niedawno sobie przypomniałam, że mając trzynaście lat namalowałam ogromny obraz, chyba największy w moim życiu – oprócz murali, które w więzieniu z osadzonymi tam kobietami malowałam prowadząc artterapię. Ten obraz przedstawiał mnie pomiędzy pełnią a nowiem księżyca – rozwartą. Różne rzeczy do mnie teraz wracają w związku z tym tematem. Obserwowanie księżyca towarzyszyło mi od początku moich poszukiwań i chęci rozwoju duchowego. To były takie moje samodzielne poszukiwania. Zawsze interesowało mnie, jak ciało dostrzega czas. Postrzeganie w rytmie okołodobowym jest w miarę wbudowane w nasze komórki, natomiast w rytmie zewnętrznym wiele zależy od otoczenia i punktów odniesienia, do których się dostrajamy i które pozwalają nam ten upływ czasu ocenić, wiele zależy również od naszej pamięci. Cykl księżyca jest bardzo zbliżony w długości do naszych kobiecych cykli. Zaczęłam to zauważać, kiedy miałam mniej więcej piętnaście lat, że jest pełnia i mam okres, jest nów i mam okres, i jak to się zmienia. Wtedy były to bardziej punktowe obserwacje niż pogłębiona, świadoma praca. Po prostu zauważałam zmiany zachodzące w księżycu i mój okres, jako że jest bardzo bolesny i zmienia dynamikę mojego funkcjonowania – trudno było od tego uciec i nie zgłębiać go. Powiem szczerze, że sama jestem czasami zaskoczona moimi intuicjami, które miałam jako mała dziewczynka i dopiero później zrozumiałam głębsze poziomy różnych moich decyzji, takich jak ta, kiedy w wieku dziesięciu lat po prostu przestałam jeść mięso z dnia na dzień – bez żadnych przesłanek. Spędzałam wtedy kilka miesięcy w roku u rodziny na wsi, gdzie była kultura jedzenia mięsa, gdzie były kury i świnki. Dużo też w tamtym czasie czytałam, szczególnie literatury przeznaczonej dla dorosłych i wydaje mi się, że w tych książkach mogło być dużo inspiracji.

MW: Jak dzisiaj, jako dorosła kobieta widzisz miesiączkę? Po co nam jest ten okres w sensie psychicznym i duchowym?

DB: Mam przede wszystkim odczucie, że jest to proces czyszczenia organizmu. W kontekście psychiki czyszczenie ze wszystkich napięć, ale też fizyczne oczyszczanie z toksyn, które się zgromadziły. Toksyn, które wyprodukowałyśmy stresując się nadmiernie i nie równoważąc tego na bieżąco. W zależności od tego, jak dany miesiąc przebiegał, tak PMS trochę to odzwierciedla. Jeśli więc na przykład wiemy, że było więcej napięć, to powstaje przestrzeń na to, żeby wszystko się wyładowało. Dużą rolę oczywiście odgrywają skoki i falowanie hormonów, które bardzo silnie oddziaływują na nasz organizm w sensie psychofizycznym.

To również czas, który dobrze przeznaczyć na pobycie samej ze sobą, zwolnić tempo, zostawić – na ile to możliwe – zobowiązania, zadania i zadbać o przestrzeń, w której będziemy mogły pobyć w spokoju. Szczególnie, jeśli intensywnie działamy w ciągu miesiąca albo jesteśmy matkami. Miesiączka to czas dla mnie i staram się tak zorganizować swoje działania, żeby w tych dniach nie podejmować ważnych przedsięwzięć. Nasze ciało w trakcie menstruacji jest bardzo wrażliwe i odbiera bodźce z zewnątrz z większą siłą. To również czas, kiedy przepływ między lewą a prawą półkulą jest mocniejszy, mamy więc większe połączenie z intuicją, możemy otworzyć się na ciekawe wglądy, zadać sobie pytania dotyczące działań, które podejmiemy w rozpoczynającym się cyklu. W dawnych kulturach Ameryki Północnej, ale też bliskowschodniej istniały takie miejsca jak Czerwone Namioty, Moon lodge, w których kobiety przeżywały kolektywnie swoją miesiączkę. Odchodziły w tym czasie od swoich codziennych zobowiązań, dawały sobie czas na regenerację w towarzystwie innych kobiet, często również celebrowały ten moment. Dobrze wiedziały i czuły, że to czas, w którym pozwolenie sobie na odpoczynek przyczyni się do wzrostu sił witalnych w następnych tygodniach cyklu.

MW: Mam poczucie, że o tym aspekcie czyszczenia, odpoczynku, regeneracji mało mówimy na co dzień. Częściej pojawia się kontekst cierpienia, jako kary za grzech pierwotny Ewy. [śmiech] A tymczasem to jest bardzo potrzebny czas. Tylko czy w naszym zabieganym świecie jest w ogóle przestrzeń na to, żeby w pełni wykorzystać potencjał menstruacji?

 DB: Mam takie doświadczenie, że w zależn3ości od tego jaką przestrzeń dla siebie sama przygotuję, to sam okres może być przyjemnym procesem lub mniej przyjemnym. Zauważyłam, że jeśli mam taki moment, w którym mogę sobie pozwolić na większe odcięcie i celebrowanie siebie, to wtedy ten PMS jest łagodniejszy – mimo że wciąż jest dosyć intensywny i też czasami tracę cierpliwość do siebie samej, chociaż wiem, że to minie i staram się o tym pamiętać. Jeśli mogę sobie trochę więcej łagodności okazać i nie wymagać od siebie cały czas super efektywności, rozdrażnienie maleje. Kiedy sobie przygotowuję taką przestrzeń, kiedy mogę się przyglądać temu, co chciałabym i jak chciałabym robić, co nie zawsze jest możliwe, to naprawdę mam wrażenie, że czerpię z tego czasu przed okresem i z samego okresu. Wtedy ten czas przynosi mi dużo rozluźnienia, mimo tego, że dzieje się to przy dużym bólu i napięciu, ale też czasami mam takie wrażenie, że żeby coś się uwolniło, najpierw konieczna jest pewnego rodzaju dezintegracja. To, o co pytasz, to jest sprawa nad którą się zastanawiam – jak w takiej dużej przestrzeni społecznej, nie odbierając kobietom równości międzypłciowej – dać przestrzeń na przeżywanie całego cyklu, w całej jego dynamice? To jest dosyć trudne. Mieszkałam przez wiele lat we Francji i tam ruch feministyczny trochę wypiera otwarte mówienie o okresie i konsekwencjach fizjologicznych i emocjonalnych. Istnieje obawa, że zostanie to wykorzystane jako argument przeciw kobietom. Myślę, że należy przełamać schematy i nie patrzeć na kobiecą menstruację jako na coś niewygodnego, ale jak na zjawisko, które po prostu jest. Jest po coś, czemuś służy i warto byłoby zrobić dla niego miejsce. Gdyby dać przestrzeń i zrozumieć jak kobieca energia faluje, łatwo zauważymy, że w pewnych momentach cyklu faktycznie bywamy osłabione, jednak w innych możemy uzyskiwać niezwykłą efektywność. Zmiana całego systemu pracy jaki znamy, sprzyjająca tym naturalnym fazom, mogłaby przynieść korzyść całemu społeczeństwu.

MW: Świat, w którym żyjemy, jest przystosowany do cykli mężczyzn?

DB: Tak, w dużej mierze. Żyjemy w świecie, gdzie cykle są okołodobowe, chociaż różnie to obecnie wygląda, są przeciążone aktywnością i przestymulowane. Istnieją teorie, że właśnie całe nasze społeczeństwo jest na poziomie diety, godzin pracy i wymiaru czasu, w jakim działamy, przystosowane do organizmów męskich, które nie menstruują. Chociaż oczywiście mężczyźni też swoje cykle przechodzą. Pozwolenie sobie na łagodność i wyrozumiałość wobec siebie, nie tylko kobietom, bardzo by sprzyjało. To nie jest postulat tylko dla kobiet i dla naszych różnych momentów w cyklu, ale także ogólnie dla człowieka jako takiego, bo ta dynamika zmienia się w każdym i fajnie byłoby po prostu siebie poznawać i umieć postępować ze sobą z większym szacunkiem.

MW: Wyobrażam sobie taki świat idealny, w którym każda osoba działa w zgodzie ze sobą i zna swoje cykle, jednak póki co kwestia menstruacji jest czymś wstydliwym. Dziewczyny wstydzą się chociażby tego, że ktoś zobaczy, że kupują podpaski.

DB: Jest też taki komunikat dotyczący okresu, który w dużej mierze płynie z reklam, aby niwelować jakiekolwiek oznaki tego, że okres się ma. Trzeba zrobić wszystko, żeby krew była ukryta. Mamy społecznie zakodowany ogromny wstyd przed krwią menstruacyjną. Dzisiaj rozmawiałam też z moją mamą o jej pierwszym okresie, w czasach kiedy nie było podpasek. Opowiadała mi, jak to było, kiedy używano waty albo ligniny i że to było dla niej bardzo krępujące, że czuła się nie tylko niehigienicznie, ale też pozbawiona godności. Cały czas się bała, że ta krew wyjdzie na jaw, a nie było na to zupełnie przyzwolenia. Teraz, pomimo nadal istniejącego tabu, mamy ten komfort, że są i kubeczki menstruacyjne, i tampony, i podpaski, i jeszcze inne rozwiązania, z których możemy coś dla siebie wybrać.

Kubeczek menstruacyjny jest czymś stosunkowo nowym. Jest przede wszystkim ekologiczny. Nie produkujemy śmieci, które nie są biodegradowalne. Kubeczek daje nam okazję do zobaczenia w ogóle tej menstruacyjnej krwi takiej jaka jest i ile jej jest. Moim zdaniem jest to ogromny krok, którego kobieta doświadcza indywidualnie, sama ze sobą i jest to swego rodzaju przełamanie tabu miesięcznej krwi. Zauważ, że w reklamach podpasek nie pokazuje się krwi tylko niebieski płyn. W tym roku wypuszczono pierwszą reklamę, chyba w Anglii, gdzie w końcu zamiast koloru niebieskiego pojawił się czerwony. Jeśli powoli w naszej kulturze będziemy znosić to tabu, wstyd na poziomie indywidualnym również będzie malał.

MW: Mądrość przodkiń mówi też o tym, że powinnyśmy móc stworzyć sobie takie warunki, żeby nie korzystać z rzeczy blokujących swobodny przepływ krwi.

DB: Mamy taką intencję w projekcie Lunarium, żeby w przyszłości pomyśleć o ubraniach zaprojektowanych specjalnie na okres, w których można pozwolić temu okresowi przepływać, ale też tak, żeby te produkty były do wyprania, do wielokrotnego użytku. Coś takiego, co pozwoliłoby również komfortowo funkcjonować w czasie okresu. To miałby być taki ubiór, który wspiera i towarzyszy w każdym okresie.

MW: Bardzo mi się ten pomysł podoba. Mam nadzieję, że kiedyś zostanie zrealizowany. Wróćmy jeszcze do księżyca. Jak widzisz połączenia pomiędzy księżycem, a kobiecym cyklem menstruacyjnym?

DB: Mam takie dwa tropy myślowe. Po pierwsze – chociaż to są dane naukowe jeszcze nie do końca potwierdzone – istnieje tutaj polemika pomiędzy archeologami, ale jest coś takiego jak odnalezione w Afryce kości Szango. Podejrzewa się, że były zalążkiem matematyki i kalendarza. Prawdopodobnie wykorzystywano je właśnie do liczenia upływu czasu w oparciu o fazy księżyca i markowały one również czas kobiecej menstruacji. Tę umiejętność liczenia można w takim wypadku przypisać kobietom, które obserwują własny cykl, ale też istotne jest, że pomiar czasu był prowadzony na podstawie właśnie księżyca. Idea miesiąca wywodzi się od faz księżyca. To było najłatwiejsze do obserwowania, oprócz cyklu słońca – zjawisko naturalne pomagające obserwować jak mija czas. Tak więc księżyc zawsze miał bardzo mocne połączenie z cyklicznością. Przypuszcza się, że w plemionach łowieckich, mężczyźni wychodzili na polowania w czasie pełni, prowadzeni światłem księżyca, w tym czasie kobiety przeżywały swoją menstruację, a po powrocie mężczyzn – w okolicach nowiu był czas na owulację. Co pozwalało spełniać sprawnie reprodukcyjną funkcję w plemieniu. Światło księżyca miało bardzo duży wpływ na organizację pracy organizmu i nadal ma. Bardzo często kobiece okresy się synchronizują, to jest dość łatwo zauważyć w różnych grupach: w firmach, w większości wsi – miesiączki wystepują w podobnym czasie, co też jest bardzo fajne, że można wtedy siebie wspierać i rozumieć w takim stanie. I też warto, żeby coraz więcej osób nie doświadczających menstruacji, czyli głównie mężczyzn – rozumiało, co kobiety przechodzą. Wracając do połączenia z księżycem, część kobiet nie do końca widzi tę swoją korelację z księżycem, okres występuje w innych momentach niż pełnia, ale to po prostu oznacza, że ta osoba ma trochę inny przebieg cyklu – księżyc pozwala mierzyć czas i orientować się w jakim momencie cyklu osobistego jesteśmy, jest punktem odniesienia, kiedy przechodzi przez różne fazy, a później już chodzi o to, żeby te kolejne fazy odnaleźć w sobie, nazywając nowiem swój okres, a pełnią czas owulacji. Wydaje mi się, że to jest bardziej intuicyjne, żeby obserwować fazy księżyca niż używać gregoriańskiego kalendarza, który mamy jako terminarz do wszystkich spotkań. Liczenie dni cyklu, za pomocą kalendarza księżycowego, pozwala skupić się na wnętrzu. Fazy, przez które przechodzi księżyc – wzrastanie, a potem chowanie się – to też droga, którą przechodzimy my. Menstruacja, jeśli ją wykorzystamy jako moment skupienia się na sobie i wejścia trochę do wewnątrz, przyjrzenia się temu, co się wydarzyło w ciągu tego miesiąca: o co zadbałyśmy, o co nie zadbałyśmy, może nam podpowiedzieć, co dla siebie zrobić, żeby było nam łatwiej funkcjonować. W różnych obszarach – fizycznym, zawodowym, emocjonalnym. Drugim aspektem jest to, jak sam księżyc wpływa na ludzi – takie podejście astrologiczne jest ciekawe, można w nim zobaczyć interesujące rzeczy, ale do tego każdy ma już indywidualne podejście.

MW: Mówisz o liczeniu z pomocą księżyca tego, w jakim momencie cyklu jesteśmy. Dla osoby nieznającej cykli księżyca, może być to trudne – jednak razem z Samią przygotowałyście narzędzie, które pozwala prowadzić taki księżycowy kalendarz.

DB: Tak, ja w naszym projekcie zajmuję się kwestią kalendarzową i pomiaru czasu, też tym, jak na poziomie poznawczym w naszym ciele tworzy się percepcja czasu. My, jako ludzie, mówimy o swoim zegarze biologicznym, ale tak naprawdę nie mamy wbudowanego kalendarza ani zegara, oprócz rozpoznawania pewnych interwałów czasowych albo dostrajania się do światła w rytmie okołodobowym – w związku z tym musimy sobie trochę pomagać. Moonmandala jest właśnie zaproszeniem do takiej większej uważności, która na początku jest uzewnętrzniona, w oparciu o moonmandalę, która przedstawia wszystkie fazy księżyca i mieści w sobie przestrzeń na opisywanie na niej – w zależności od fazy księżyca – swojego moment okresu czy cyklu. Więcej o moonmandali dowiecie się na naszej stronie.

MW: Jak pracować z moonmandalą? Co możemy na niej zapisywać, oznaczać? Jak Twoim zdaniem robić to w sposób, który przyniesie nam jak najwięcej korzyści z księżycowych obserwacji?

DB: Można na niej zapisywać, jak się w danym dniu czuję, jakich emocji doświadczam, jakie są w ciele symptomy. Można również szkicować, rysować. Celem jest to, żeby nauczyć się, w których momentach naszego cyklu, jakie reakcje zazwyczaj się pojawiają. Bez oczekiwania, że za każdym razem będą takie same, ale tak żeby móc później bardziej ten swój świat wewnętrzny na to przygotować. Jeśli wiesz, że zazwyczaj pięć dni przed okresem wszystko cię wkurza i nie umiesz się spokojnie komunikować, to jak już się zauważy taką rytmikę, można trochę dopasować to, co się będzie wtedy robiło albo czego będzie się od siebie wymagało do danego momentu cyklu. Można notować wszystkie aspekty, które wydają nam się ważne. Dla każdej osoby będzie to co innego. Chodzi o zapisywanie fizycznych, emocjonalnych, ale też myślowych tropów. Można zapisywać wszystko, również daty, pogodę, w jakim otoczeniu akurat przebywamy.

MW: Żeby móc zaobserwować rytmikę, o której mówisz, potrzebna jest długofalowa praca z księżycem.

DB: Tak, dlatego chcemy też stworzyć woorkbook.

MW: Zaczęłam niedawno wypełniać swoją pierwszą moonmandalę i bardzo podoba mi się dowolność, na jaką ona pozwala. To może być dziennik, jak i wyzwanie artystyczne, tak jak mówisz. Zwłaszcza, że jest to forma krótkiej wypowiedzi, jeśli chodzi o ilość miejsca na zapiski na moonmandali przy każdej z faz księżyca.

DB: Tak, to są ograniczone miejsca na notatki, jednak w samym workbooku, będą też miejsca na pogłębienie tych obserwacji, na przykład na wypisanie przy poszczególnych fazach księżyca tego, co się zauważyło we własnym ciele w danej fazie księżyca. Chodzi właśnie o rozpoznanie w sobie, kiedy mamy własny czas pełni i nowiu, kiedy mamy więcej energii, a kiedy zaczynamy się chować do środka.

MW: To wchodzenie do środka jest dla mnie bardzo istotną kwestią. Wchodząc do środka spotykamy swoją wewnętrzną Dziką Kobietę, tutaj chciałabym odejść od standardowego znaczenia słowa “dzika”, które bardzo negatywnie jest kojarzone. Chodzi mi o taki nasz stan, który jest pełnią nas samych w odcięciu od wszystkich narzucanych nam schematów. Cieszy mnie, że coraz więcej kobiet dociera do swojej wewnętrznej mocy i mądrości, że zaczynamy wychodzić z myślenia unormowanego patriarchalnymi schematami, jednak cały czas jest to bardzo trudne doświadczenie. Nie jest to też nic nowego, że Dzika Kobieta nie ma łatwo, ciągnie się to przez wieki historii ludzkości, wystarczy wspomnieć procesy czarownic.

DB: Długo się zastanawiałam nad postacią czarIMG_5883ownicy. Co reprezentowała i dlaczego spotykała się z tak olbrzymim okrucieństwem. Nie mogłam tego pojąć. To mnie przeraziło i do teraz szukam sposobu na to, jak o tym myśleć. Pewne jest, że istnieje strach przed siłą, która wyzwala się z dojrzałości kobiecej, z pełni kobiecej. Od dawna w zachodniej kulturze ta siła była wyjątkowo mocno zwalczana, wyciszana, ujarzmiana. W wielu innych kulturach wygląda czy wyglądało to zupełnie inaczej. Przykładowo w buddyzmie tybetańskim – mam taką piękną książkę, która sprawiła mi dużą przyjemność  Women of wisdom”, gdzie jest opisane, jak te kobiece postacie są celebrowane, jak wchodzi się z nimi w duchową relację. Mówię tutaj o poziomie archetypicznym. W rzeczywistości to co mogą mnisi, a co mogą mniszki, kto jakie pełni role jest obszarem do wyrównania.

Jednak czas polowania na czarownice jest w naszej kobiecej historii szczególnie znaczący. Faktem jest, że owe polowania miały miejsce, kiedy zaczęły powstawać pierwsze uniwersytety w Europie. Dotychczas to kobiety były znachorkami, zielarkami, przyjmowały porody, wiedziały, których roślin użyć przy konkretnych chorobach. Nie była to wiedza zdobyta z książek, tylko przekazywana ustnie z pokolenia na pokolenie. Myślę, że to również był powód, dla którego skazywano kobiety na śmierć. Miały ogromną wiedzę, która mogła stanowić zagrożenie, ponieważ często nie wynikała z rozumowego pojmowania rzeczywistości, a z intuicji, przeczuć i trwała dzięki przekazowi od innych “wtajemniczonych”. Do dzisiaj nie znamy w 100% działania niektórych roślin leczniczych, jednak wiele badań potwierdza, co ludzie wiedzieli w średniowieczu czy wcześniej. Wiedźma to w końcu ta, która wie. A skąd wie? W dużym stopniu z przeczuć, które wypływają z jej źródła.

MW: Myślę, że w naszej kulturze ogromną rolę odegrał kościół katolicki i tendencja do tego, żeby myślenie i seksualność każdej osoby dopasowane były do zbioru zasad, które często są wbrew naturze człowieka, a szczególnie kobiety. Kiedy istnieje lista zasad, których nieprzestrzeganie grozi wiecznym potępieniem, za pomocą narzędzia, jakim jest strach – kobiety są wyrwane z tego naturalnego cyklu. Nie ma miejsca na refleksję i krytyczne myślenie, to są czynności zakazane. Mam wrażenie, że to zrobiło nam ogromną krzywdę, której skutki jeszcze długo będziemy odczuwać jako społeczeństwo. Dlatego tak ważne, dla mnie osobiście, jest powracanie do siebie, szczególnie poprzez relację z czymś, co nam tak intymnie towarzyszy jak miesiączka.

DB: Dla systemów, które chcą narzucać swoje idee czy podporządkowywać sobie ludzi, ten archetyp dzikiej kobiety, którą cechuje głównie emanacja wolności – jest nie do zaakceptowania. Ja widzę Dziką Kobietę jako wysłanniczkę Matki Ziemi, jako orędowniczkę relacji z naturą, którą wszyscy jesteśmy i którą mamy w sobie, ale w imię kultury staramy się ją w jakiś sposób podporządkować. To oczywiście nie jest przypisane tylko fizjologii kobiecej. Pierwiastek kobiecy i męski jest we wszystkich organizmach, we wszystkich ludziach i raczej chodzi o to, żeby nauczyć się je równoważyć i łączyć. Ja przyłapałam się ostatnio na tym, że boję się używać słowa “kobieca”, bo mam wrażenie, że to od razu jest przypisywane kobiecie, takiej jaką kreuje mainstream, użycie tego słowa w stosunku do mężczyzny jest odbierane jako obraźliwe. Osobiście ze swoją dziką kobietą dopiero się łączę, nie jestem połączona na stałe. To są tylko momenty. Mam wrażenie, że to jest bardziej zakres odczuwania, a nie opisywania. To jest coś, co mieszka w trzewiach, przebudza się i pojawia w odpowiedzi na różne bodźce, również można to zaobserwować badając swój cykl menstruacyjny. Jeśli nauczymy się słuchać tego wewnętrznego głosu, to z czasem będzie nas bardzo dobrze prowadził.

Dodatkowo zwróćmy uwagę, jakie wzorce, archetypy kobiecości proponuje nam nasza zachodnia kultura i kościół katolicki. Mamy Dziewicę, niewinną kobiecość, trochę jeszcze naiwną, dopiero wkraczającą w dojrzałość. Mamy również Matkę, opiekunkę, kobietę, która głównie obdarowuje świat. Jest jeszcze Ladacznica – ona trochę kieruje naszą uwagę w stronę wspomnianej Dzikiej Kobiety, ale jednak ma wydźwięk niezbyt pozytywny. Jej seksualność jest przedstawiana jako coś niebezpiecznego. Tak więc obraz Dzikuski jest, ale niepełny. Ciężko jest znaleźć w naszej kulturze czwarty ważny dla kobiet archetyp: Wiedźmy, Baby Jagi, Kobiety Dojrzałej, która obrośnięta w życiowe doświadczenia może być nauczycielką, przewodniczką. Ją również przedstawia się jako groźną postać, myślę że dlatego, żeby zniechęcić do spotkania z nią. A spotkanie z taką Wiedźmą daje nam ogromny wgląd w siebie, ściąga maski i sprawia, że stajemy się autentyczne i jesteśmy połączone ze źródłem. W naszym cyklu menstruacyjnym przechodzimy przez wszystkie cztery archetypy, również jako kobiety, z punktu widzenia biologicznego doświadczamy tych czterech jakości.

MW: Myślę, że trudność bycia Dziką Kobietą polega na tym, że we współczesnym społeczeństwie nie ma na to przestrzeni. Inność jest skazana na banicję.

DB: Dlatego bardzo ważne jest dla mnie, żeby się łączyć w grupy kobiece, w Kobiece Kręgi, w organizacje kobiece i wspierać, tak żeby móc zaakceptować w sobie różne stany i różne podszepty intuicji. Co do samego słowa “dzika”, faktycznie jest ono traktowane bardzo pejoratywnie. Ostatnio przypomniały mi się słowa piosenki z Pocahontas: “Nie jestem głupią dzikuską”. A to jest bardzo ważna i piękna część nas i może być też bardzo piękną częścią kultury. Kultury bardziej ugruntowanej w swoim ciele i w akceptacji tego, co nasze ciało sobą wyraża.

Ciężar bycia Dziką Kobietą jest związany również ze wspomnianymi wcześniej czterema archetypami kobiecości. Nasze społeczeństwo, wyznaczając nam rolę, pozbawia możliwości pełnienia kilku ról jednocześnie. Taka sytuacja spotyka na przykład Matkę Polkę, która po wejściu w rolę Matki może tylko tęsknić za dzikością, za namiętnością, za seksualnym aspektem swojej kobiecości. Nie wypada być wtedy seksi. Niekoniecznie seksi dla całego świata, ale chociażby dla siebie i swojego partnera czy partnerki. Bardzo często pojawia się problem połączenia Matki i Dzikiej Kobiety. Chciałabym, żeby kobiety przekazywały sobie taką wiedzę. Często nie wiemy, co się w nas zmieni po porodzie, jakie wyzwania będą czekały, na te z nas, które urodzą. Dobrze, żeby mogły na nowo odnaleźć się jako kobieta i zintegrować w sobie różne cząstki. Piękną okazją do takiej głębszej wymiany są właśnie Kobiece Kręgi, których na szczęście jest coraz więcej! Czuję, że ta Dzika Kobieta woła nas teraz najbardziej, przez wieki była wyparta i zignorowana. To piękne móc ją odkrywać w sobie i obserwować ją też wśród innych kobiet.

MW: Porozmawiajmy w takim razie o powrocie do swojego ciała. Jak możemy się z nim skomunikować? Jak każda i każdy z nas może rozpocząć budowanie relacji z własnym ciałem?

DB: Dla mnie bardzo dobrym narzędziem jest oddech, który jest nieustannie praktykowany. Oddychamy cały czas i jest zawsze z nami. Łatwo jest nim operować i jak już nauczymy się zmieniać swoje schematy oddechowe, to ta skuteczność jest fenomenalna. Oddech faktycznie jest bezpośrednio połączony z naszym układem nerwowym, więc może wpływać na to jak reagujemy – czy bardziej się pobudzamy, czy relaksujemy. To, co dla mnie jest fascynujące i ostatnio odkrywam, to jak oddech zależy od momentu w cyklu i od poziomu hormonów. Tych badań jeszcze nie jest dużo i są głównie przeprowadzane wśród astmatyczek i astmatyków – osób nie stosujących żadnej hormonalnej terapii. Obserwacja oddechu w odniesieniu do naszego cyklu menstruacyjnego może być fajnym narzędziem i sposobem pomagania sobie. Na moonmandali możemy zapisywać, w których sferach ciała oddychamy, czy to jest oddech płytki czy głębszy. Niestety kobiety bardzo często nie oddychają głęboko, przeponowo. Oddychają dosyć płytko, co też nie pozwala przepracować emocji. Brzuch w wielu kulturach jest złożem energetycznym, energii chi, prany, ale też odpowiada za cały nasz metabolizm i również za trawienie emocji. Przez wszechobecne wciąganie brzucha, a wcześniej gorsety, oddech stał się bardzo ograniczony i płytki. W związku z tym, że oddycha się niepełnymi płucami, tlen nie jest dostarczany efektywnie do wszystkich komórek i w związku z tym maleje forma fizyczna, co jest odczuwalne przez zmęczenie, nadmierne stresowe reakcje. Przy płytkości oddechu, czy przy dużej hiperwentylacji łatwiej o ataki paniki, czy inne lękowe reakcje wobec sytuacji, które nas spotykają. Powiem Ci szczerze, że moje życie całkowicie się zmieniło, od kiedy zaczęłam pracować z oddechem. Według badań, o których wspomniałam, ten oddech jest dużo głębszy, kiedy osiągamy ten pik progesteronu i estrogenu, czyli od siódmego do dwudziestego pierwszego dnia cyklu, a dużo płytszy w czasie owulacji, zdarzają się wręcz takie zadyszki.

MW: Czyli pierwszym krokiem do odzyskania kontaktu z ciałem może być nauczenie się oddychania przeponą?

DB: Tak, wydaje mi się, że to jest podstawa. Oddychanie przeponowo i przez nos, kiedy oddychamy przez nos jakość powietrza jest lepsza, jest filtrowane, ogrzewane, dodatkowo to są rejony połączone ze sferami odpowiedzialnymi za pamięć. Poza oddechem pomocne są obserwacje tego wszystkiego, co się dzieje z ciałem, jak możemy o nie po prostu zadbać. Pierwszym krokiem jest podejść do swojego ciała jako do sprzymierzeńca, takiego wehikułu, dzięki któremu się żyje i doświadcza świata. Powolutku możemy się nauczyć, jakie nasze ciało ma potrzeby. To jest poza oddechem taki punkt startu. Moja droga była taka, że przez lata oczekiwałam od siebie wydajności i wysokiej efektywności: jak najmniej spać, jak najwięcej pracować, jak najlepiej wyglądać, jak najlepszy mieć metabolizm. To działo się na zasadzie zewnętrznych oczekiwań, bez zauważania, w jakim ciele żyję i dzięki czemu ono żyje, co ono może i czego potrzebuje. To jest kwestia zmiany myślenia, które bardzo pomaga w tym, żeby z ciałem się połączyć. Na naszej grupie na FB Kobiece Lunarium, powoli staramy się dzielić tym jak ze sobą pracować, chociaż nic nie zastąpi własnej praktyki, sam na sam ze swoim ciałem. Część osób będących na naszej grupie jest też na grupie Dobre Ciało, gdzie prowadząca stronę pracuje z mięśniami dna miednicy i to jest jedna ze skuteczniejszych form pracy z ciałem w perspektywie miesiączki. Praca z miednicą, z otwieraniem bioder jest świetnym sposobem na rozluźnienie różnych napięć, które przed czy w czasie wokół miesiączki mogą się kumulować. Nasz planowany Workbook LUNA jest również odpowiedzią na potrzebę wejścia w kontakt z ciałem. Chciałybyśmy, żeby ułatwiał kobietom nawiązanie tego połączenia.

MW: Zdecydowałyście się na akcję crowdfundingową, żeby zrealizować swoje plany.

Ksiezycowa mandala (2)
DB: Tak, nie wiedziałyśmy jednak, że będzie to tak duże wyzwanie. Samo zainteresowanie jest ogromne. Mamy bardzo duży odzew w związku z tą relacją pomiędzy kobiecą menstruacją a księżycem. Dużo kobiet zaczęło zauważać tę relację. Jednak skłonienie do wsparcia finansowego produktu, który jeszcze nie istnieje, którego nie można namacalnie zobaczyć, jest trudne. Dzielimy się na naszej stronie internetowej fragmentami workbooka, z których można korzystać już teraz.  Również na grupie na FB staramy się dzielić różnymi wątkami i naszą wiedzą, ale fajnie byłoby stworzyć ten workbook jako fizycznie istniejącą rzecz, żeby więcej osób mogło zacząć przygodę z regularnym badaniem swojego cyklu. Stąd mamy taki apel i prośbę, żeby wspierać naszą kampanię jako projekt, który sam w sobie wspiera kobiety i nie tylko, w tym, żeby poprawić jakość swojego życia, poczucie własnej wartości, poprzez rozpoznanie naturalnych zjawisk cyklicznie pojawiających się w ciele. Samodzielne wydanie książki nie jest najtańsze, a też nie chcemy robić rzeczy byle jakich, bo jednak przeznaczane są na to drzewa, które poświęcają swoje życie. Staramy się zaprojektować jak najlepeszy produkt. Czuję odpowiedzialność za wytwarzane rzeczy w tym świecie, który jest już przeładowany przedmiotami. Wiem, że kwota, którą zbieramy robi wrażenie ogromnej dla wielu kobiet. Ale zależy nam na tym, żeby ten workbook mógł trafić do jak największej liczby osób. Fundusze zostaną przeznaczone na wydanie workbooka. Zależy nam na podzieleniu się swoim doświadczeniem i złamaniu schematów narzuconych miesiączkowaniu. Workbook LUNA to zaproszenie do większej samoobserwacji. Zależy nam na tym, żeby jak najwięcej osób zobaczyło, jak badanie swojego cyklu zmienia życie.

MW: Myślę, że taki pamiętnik obserwacji własnego ciała w odniesieniu do faz księżyca, jaki proponujecie, byłby pięknym prezentem dla nastolatek wchodzących w czas dojrzewania. Jak niesamowicie mogłaby się rozwijać świadomość takiej osoby, która od początku wyrabia w sobie nawyk obserwacji ciała i uczy się komunikacji z nim.

DB: To jest jedna z naszych intencji, żeby przygotować nie tylko woorkbooki, ale też książeczki albo komiksy dla dziewczynek, które dopiero wchodzą w ten cykl, tak żeby mogły się w nim odnaleźć. Kontaktują się z nami również kobiety, które mają córki w wieku nastoletnim. Mówią, że pomimo dobrych relacji, jakie mają z córkami – wstyd nie znika. Więc staramy się tworzyć takie narzędzia, które nie będą bezpośrednią rozmową, a wprowadzą w temat. Nawet jeśli się ma najlepszą relację i bardzo otwartą, bez tematów tabu z rodzicami, to myślę, że to jest taka zmiana, którą potrzebujemy jako nastolatki oswoić same ze sobą, a dopiero później możemy z nią wyjść do dorosłych. Wydaje mi się, że to jest bardzo indywidualne, głębokie przeżycie, w którym musimy się odnaleźć wobec siebie, w tej nowej sytuacji.

MW: Zniesienie tabu, jakie ciąży na menstruacji, byłoby bardzo pomocne, mogłoby doprowadzić do ogromnych zmian.

DB: Mamy realny wpływ na to, co robimy oddolnie. Wydaje mi się, że warto działać tam, gdzie się potrafi i gdzie można znaleźć odzew i to już jest ważne. Cudownie by było, gdyby to miało miejsce również na szerszej, społecznej płaszczyźnie. Na całym świecie można spotkać kobiety zajmujące się tym tematem, ja w pewnym momencie znalazlam Erikę Irustę, którą cytowałaś na początku, a która nosi miano pedagożki menstruacyjnej i robi ogromną pracę u podstaw. Mam nadzieję, że takich pedagożek będzie coraz więcej i że część z nas odkryje taką umiejętność w sobie. Jeśli większość kobiet, przechodzących menstruację, otworzy się na ten temat i zechce go poznać z innej strony niż ta powiązana wyłącznie z poczuciem wstydu i cierpienia, wtedy może nastąpić realna zmiana. Patrzę na całe społeczeństwo i myślę, że mężczyźni również muszą się otworzyć na ten temat, ponieważ oni bardzo często czują się zagubieni wobec różnych, naturalnych stanów kobiet. To jest ważna sprawa dla nas wszystkich, bez wyjątku. Niezależnie od tego czy menstruujemy czy nie.

MW: Bardzo dziękuję za rozmowę i zapraszam wszystkie osoby, które chciałyby się przyczynić do zmiany myślenia o miesiączce, do wsparcia projektu.

TUTAJ znajdziesz swoją moonmandalę

———————————————-

Projekt Lunarium tworzą:

30726809_10155312459556881_1266245492317093888_n

Dobrawa – artystka/ psycholożka / autorka alfabetu oddechowego, za pomocą którego dokumentuje tradycje i techniki oddechowe / rozwija Symfonie Oddechową / inicjuje projekty, które pomagają jej pogłębiać doznawanie, jak i postrzeganie rzeczywistości / obserwuje jak rytm oddechu oraz cykle księżyca oddziałują na wewnętrzne odczuwanie czasu oraz emocji / uwielbia pływać w oceanie i obserwować podwodne formy życia.

 

 

30712593_10155776914691633_8117042238690689024_n

Samia – kobieta / córka / kochanka / mama / podróżniczka – podróżuje głównie po świecie wewnętrznym / cykl menstruacyjny jest dla niej okazją do doświadczania w sobie różnych kobiecych aspektów / prowadzi niezależne badania nt. doświadczenia pierwszej miesiączki (ankieta, którą można wypełnić) / kocha ocean, rośliny i wulkany / obecnie najwięcej uczy się bezpośrednio od Natury / o Księżycu, kobiecości, ziołach i różnych fascynacjach pisze tu: www.mamaloona.pl

 

—————————————————

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni / założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka! / współzałożycielka Stowarzyszenia Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

 

List kobiet ze spektrum autyzmu do dziewczyn |Przeciw przemocy

prodesteZ okazji Dnia Kobiet ukazał się list kobiet w spektrum autyzmu dotyczący przemocy i nadużyć, których doświadczają w bliskich relacjach. List jest akcją dorosłych kobiet w spektrum autyzmu skierowaną do młodych dziewczyn w spektrum. To pierwsza inicjatywa w Polsce poruszająca temat przemocy doświadczanej przez autystyczne dziewczyny i kobiety. Są one bardziej narażone na przemoc, w tym seksualną i nadużycia od neurotypowych, m.in. ze względu na trudności w interpretowaniu ludzkich intencji i silniejszy lęk przed odrzuceniem.

„Żyjemy już trochę na tym świecie. Jesteśmy w spektrum autyzmu – ale mamy też swoje osobowości, charaktery, powody do radości i smutku. Wiele nas łączy – ale widzimy też oczywiste różnice. Część z nas biologicznie jest kobietami, lecz nie identyfikuje się jednoznacznie z płcią. Niektóre są w stałych związkach (z kobietami lub mężczyznami), inne żyją samodzielnie. Bywa, że wychowujemy dzieci – swoje i/lub naszych partnerów czy partnerek. Mamy różne pasje i zainteresowania. Pracujemy lub nie – zależnie od możliwości. Część z nas uważa się za osoby niepełnosprawne, część nie zgadza się z takim postrzeganiem siebie. Są wśród nas także osoby niepełnosprawne z autyzmem, których niepełnosprawność wynika z innych czynników. Mamy problemy ruchowe, ze wzrokiem, słuchem, intelektem… Jesteśmy bardzo różne.

Wszystkie wiele przeżyłyśmy.

Z okazji Dnia Kobiet nie mamy dla Ciebie bukietu kwiatków, perfum ani czekoladek. Chcemy za to podzielić się naszymi doświadczeniami, które zebrałyśmy dla Was w tym liście… Jeżeli weźmiecie je pod uwagę, być może unikniecie w życiu wielu trudności, które my musiałyśmy pokonać, by żyć.”

Zapraszamy do lektury całości: https://prodeste.pl/list-kobiet-ze-spektrum-do-dziewczyn/

List przysłała nam Dziewczyna w spektrum

Jak walczyć o prawa człowieka na forum międzynarodowym?

Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny zaprasza na konferencję”Jak organizacje pozarządowe mogą wzmacniać i monitorować standardy praw człowieka, w tym zdrowia reprodukcyjnego?”

Konferencja odbędzie się w siedzibie Federacji, ulica Sapieżyńska 10A, 00-215 Warszawa, Polska w godz. 11.00-16.00

Celem konferencji jest zainspirowanie NGO-sów do angażowania się w działalność międzynarodową. 

Federacja gorąco zaprasza do dyskusji bazującej na wiedzy i doświadczeniach ekspertów i ekspertek oraz różnych organizacji. Wraz z zaproszonymi gośćmi zdefiniujemy mocne i słabe strony takich mechanizmów jak Powszechny Przegląd Okresowy, procedura z Konwencji w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet, skarga indywidualna do Komitetu Praw Człowieka. Porozmawiamy o prawie unijnym, wyrokach ETS oraz rzecznictwie i monitorowaniu realizacji zaleceń organów traktatowych w działalności RPO.

Potwierdzenie udziału na adres [email protected]

Udziału w panelach wezmą:
– Zuzanna Rudzińska-Bluszcz – Główna Koordynatorka ds. Strategicznych Postępowań Sądowych w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich
dr Aleksandra Szczerba-Zawada – prawniczka specjalizująca się w przeciwdziałaniu dyskryminacji w prawie UE, członkini stowarzyszeń naukowych (PECSA, PSPE oraz PTSE)
Anna Hernandez-Połczyńska – asystentka naukowa w Instytucie Nauk Prawnych PAN, doktorantka w Katedrze Prawa Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji UAM
Kamila Ferenc – prawniczka, koordynatorka Zespołu Prawnego Federacji
dr Krzysztof Śmiszek – członek zarząd Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego i zespołu eksperckiego Krajowego Punktu Kontaktowego Agencji Praw Podstawowych UE
dr Katarzyna Sękowska-Kozłowska – prawniczka specjalizująca się w międzynarodowym systemie ochrony praw człowieka, adiunktka w Instytucie Nauk Prawnych PAN
Aleksandra Solik – członkini Stowarzyszenia KARAT, koordynatorka Koalicji na rzecz CEDAW

Tablica magnetyczna ero.edu | Edukacja seksualna

eroedu (6)

Edukacja seksualna w naszym kraju nadal stanowi temat dość egzotyczny i nie do końca ogólnodostępny. Jedną z przyczyn tego zjawiska jest niewystarczająca ilość pomocy naukowych, które swoim wyglądem zachęcałyby do nauki i nie stygmatyzowałyby podstawowych procesów, jakie zachodzą w naszych ciałach. To właśnie te czynniki przyczyniły się do podjęcia próby rozwiązania problemu, jakim jest niedostateczna ilość pomocy naukowych w tym obszarze. Próbę tę podjęła Dominika Spytek, studentka Wzornictwa UP.

– Po licznych konsultacjach z grupami edukatorów seksualnych w całej eroedu (5)Polsce, postanowiłam wykonać interaktywną tablicę magnetyczną, za pomocą której wiedza przekazywana byłaby w sposób przyjazny, a czasem nawet zabawny. Najważniejszym założeniem było jednak stworzenie alternatywy dla suchych i płaskich rysunków informacyjnych zamieszczanych w książkach o podobnej tematyce.

 

Michalina Wisłocka i jej legendarna „Sztuka kochania”, a konkretniej słowa: „(…) dzieci uczą się o jajeczkowaniu, plemnikach i ciąży, i nawet eroedu (4)mają dobre stopnie, a równocześnie w ogóle nie próbują przymierzyć tej wiedzy do siebie. Traktują naukę o człowieku i rozmnażaniu nieomalże jak naukę o kraterach na Księżycu, która nie ma nic wspólnego z ich dniem powszednim.” stanowiły podstawę do stworzenia projektu interaktywnej tablicy magnetycznej.

 

ero.edu, bo tak nazwany został projekt, zawiera podstawowe informacje z zakresu edukacji seksualnej. Dzięki jego elementom nie eroedu (3)tylko poznasz nazwy, ale również zobaczysz na własne oczy, jak kształtują się i zachodzą procesy wewnątrz Twojego ciała. Zestaw składa się z dwóch rozkładanych tablic i ponumerowanych magnesów. Dołączona jest także instrukcja opisująca wszystkie interaktywne częsci zestawu oraz procesy, z jakimi się one wiążą.

 

– Obecnie projekt wysyłany jest na konkursy, był także eksponowany na wystawie Wzornictwa UP „blisko, bliżej” organizowanej w ramach krakowskiego festiwalu Wydział Sztuki W Mieście 5.0 w Cricotece. Z nadzieją wyczekuję jednak momentu, w którym na horyzoncie pojawi się eroedu (2)możliwość wdrożenia go do produkcji, wtedy zestaw ten mógłby spokojnie znajdować się w każdym otwartym na rozmowy domu.

 

Wszystkich zainteresowanych odsyłamy do portfolio autorki:

 https://www.behane.net/charlierokoko

 

 

eroedu (1)

 

 

Co przyczynia się do wzrastającej fali depresji wśród nastolatek?

Co przyczynia się do wzrastającej fali depresji wśród nastolatek?

Źródło tekstu i fotografii: NY Times

 

Nowe badania sugerują, że w ciągu ostatniej dekady nastąpił znaczny wzrost depresji wśród nastolatków i młodych dorosłych, w szczególności wśród nastoletnich dziewcząt, i wiele z nich nie otrzymuje leczenia. „Chociaż ostatnio federalny oddział specjalny zalecał badania przesiewowe w kierunku depresji u młodzieży od 12 do 18 roku życia, ich wyniki są dalekie od uniwersalnych”, powiedział dr Mark Olfson, profesor psychiatrii na Uniwersytecie Columbia Medical Center i współautor pracy badawczej opublikowanej w czasopiśmie Pediatrics. „Nowe badania wskazują, że większość młodzieży z depresją nie jest leczona oraz podkreśla potrzebę zwrócenia większej uwagi na ten stan rzeczy.” Patrząc na dane z Krajowych Badań dotyczących Zażywania Narkotyków i Zdrowia, na około 172 495 młodzieży (12-17 lat) oraz 178 755 młodych dorosłych (18-25 lat), badacze odkryli, powszechne występowanie dużych epizodów depresyjnych corocznie wśród dziewcząt wzrosło z 13 procent w 2005 roku do 17 procent w 2014 roku, podczas gdy ta sama liczba u chłopców wzrosła z zaledwie 4 procent do około 6 procent.

Chociaż Olfson powiedział, że nie udało mu się ustalić dokładnej przyczyny tej zmiany, stawia hipotezę, że ważną rolę może odgrywać cyberprzemoc, która została powiązana z depresją i o wiele częściej dotyka dziewczęta. Badanie z 2014 roku sugeruje również, że dziewczyny stają w obliczu większego stresu interpersonalnego (walcząc ze znajomymi lub rodziną), który może prowadzić do depresyjnych nastrojów. W artykule wstępnym towarzyszącym nowemu badaniu, autorzy twierdzą, że badanie i leczenie depresji u młodzieży powinny stać się priorytetem w Stanach Zjednoczonych. „Przyczyny stojące za wzrostem depresji młodzieńczej powinny zostać zbadane naukowo”, napisali. „Kolejny problem z coraz większą nieleczoną depresją u młodzieży, dotyczy każdego z nas w momencie, gdy samobójstwo jest obecnie drugą najczęstszą przyczyną śmierci u młodzieży w wieku od 15 do 19 lat”, dodając, że „depresja jest sporym i rosnącym, śmiertelnym zagrożeniem dla naszej populacji młodzieży w Stanach Zjednoczonych.”

Tłumaczenie: Zofia Kasprzyk
Korekta: Klaudia Głowacz

Jak bezdomne kobiety radzą sobie z miesiączkami

Jak bezdomne kobiety radzą sobie z miesiączkami

Autorka tekstu: Janet Upadhye
Źródło tekstu i zdjęcia: Bustle
Źródło filmiku: YouTube – Bustle

Każdego dnia wiele bezdomnych osób znajduje się w dramatycznej sytuacji. Jeśli jesteś kobietą (lub osobą trans*, kimkolwiek kto menstruuje), która żyje na ulicy, okres to więcej niż utrudnienie – to kwestia komfortu, czystości i godności. Najnowszy minidokument Bustle porusza problem bezdomności i miesiączkowania (dostępny do obejrzenia poniżej).

W USA 50 000 kobiet żyje na ulicach, z ograniczonym dostępem do podpasek i tamponów, bez stałego dostępu do prysznica czy kąpieli. Zmuszone są do poszukiwania kreatywnych rozwiązań, by utrzymać czystość podczas okresu. Niektóre są zmuszone uciekać się do kradzieży podpasek czy tamponów. Inne czekają na pomoc z zewnątrz. Wiele z nich używa skarpet, ręczników papierowych, plastikowych torebek, papieru toaletowego, bawełnianych wacików czy ubrania zamiast brakujących produktów higienicznych.

Dwudziestosiedmioletnia Kailah Willcuts jest bezdomna od ponad ośmiu lat, przyznaje, że okres to jedna z najtrudniejszych rzeczy, z jakimi musi się mierzyć. „To okropne i upokarzające” – wyznaje. – „Nie wspominając już o tej plamie na spodniach. Mam tylko te ubrania, które mam na sobie, więc staję półnaga, zakrwawiona, wiesz, próbując wyprać ubranie.”

Willcuts myje się w publicznych toaletach w nowojorskich parkach, by poradzić sobie z bólami miesiączkowymi, próbuje zdobyć butelkę i gorącą wodę ze Starbucksa. Nauczyła się robić prowizoryczne tampony z podpasek, bo tampony są trudniejsze do zdobycia, a ułatwiają utrzymanie czystości. Zakrwawione skarpetki pierze w zlewach publicznych toalet, np. w restauracjach.

bezdomne kobiety

Nowy Jork został ostatnio pierwszym miastem w kraju, które prawnie wymaga od publicznych szkół, więzień i schronisk dla bezdomnych zapewnienia darmowych podpasek i tamponów.

„Nie powinnaś musieć wybierać między podpaską a posiłkiem” – mówi Julissa Ferreras-Copeland, nowojorska radna, której biuro prowadziło starania o wprowadzenie tego prawa.

Jednak wiele kobiet żyjących na ulicach, twierdzi, że schroniska dla bezdomnych są niebezpieczne i wolą trzymać się od nich z daleka – nawet jeśli to oznacza wydanie pieniędzy, które uda im się zdobyć, na tampony.

Dla kobiet takich jak Willcuts, poczucie czystości to ciągłe wyzwanie, które co miesiąc urasta do rangi „sytuacji kryzysowej”, jak nazywa to Ferreras-Copeland, gdyż używanie prowizorycznych produktów lub niewłaściwe korzystanie z tamponów, powoduje problemy zdrowotne. Ferreras-Copeland ma nadzieję, że wprowadzona ustawa pomoże rozpocząć otwartą dyskusję o miesiączkowaniu.

„Tu chodzi o godność i zrozumienie przez kobiety, że nie ma w tym procesie nic złego. Kiedy pozbędziemy się tabu otaczający ten temat, wtedy prawdziwie umocnimy kobiety.”

By dowiedzieć się więcej o pomocy kobietom w potrzebie w USA, odwiedź stronę Distributing Dignity.


Aby pomóc bezdomnym kobietom w Warszawie, weź udział w zbiórce środków higienicznych organizowanej przez Feminotekę.

 

Tłumaczenie: Małgorzata Żurowska

Korekta: Klaudia Głowacz

 

„7 sposobów na bolesne miesiączki, czyli jak przemienić ból w przyjemność” | Recenzja książki

Recenzja książki „7 sposobów na bolesne miesiączki, czyli jak przemienić ból w przyjemność”
Autorki książki: Natalia Miłuńska, Voca Ilnicka
Autorka recenzji: Martyna Wilk

 

sposob_na_bolesne_miesiaczkiOstatnie, o czym jest ta książka, to miesiączkowanie.

„7 sposobów na bolesne miesiączki, czyli jak przemienić ból w przyjemność” miało rozkodować jedno z kluczowych tabu współczesnej polskiej kultury – fakt, że kobiety miesiączkują i cierpią z tego powodu. I owszem, książka uczy, jak sprawić, by ból związany z krwawieniem zniknął.

Nie uciekając ani od problemów zdrowotnych powodujących bolesne miesiączkowanie, ani od znaczenia diety dla zdrowia kobiety i jej samopoczucia w trakcie menstruacji, autorki książki zabierają czytelnika w świat, który musi wydać się obcy wychowanemu w naszej kulturze paradoksu człowiekowi: hedonistycznemu w stosunku do świata, lecz pełnemu wyuczonego wstydu do intymności względem samego siebie. Ale narracja książki sprawia, że to, co niezrozumiałe, bo nieznane, okazuje się instynktownie bliskie – nie na poziomie myśli i przekonań, lecz emocji. I to emocje właśnie okazują się bardziej logiczne niż doświadczenie przekazywane w surowej wiedzy.

Książka uwypukla prostą tezę: kobiety w polskiej kulturze cierpią fizycznie i psychicznie podczas menstruacji, bo względem innych powinny zachowywać się tak, jakby miesiączka nie istniała, a same przed sobą mają udawać, że krwawienie jest nieistotne. Autorki z łatwością pokazują kuriozalność tej rzeczywistości – robią to, stawiając naszą tradycję na tle przekonań i obyczajów innych kultur, dla których krwawienie kobiety jest wielkim, otwarcie wyrażanym szczęściem nie tylko dla niej samej, lecz także dla całej społeczności.

Jak zatem zamienić polską opowieść o pieluszkach noszonych przez mamę raz w miesiącu w święto czerwonego namiotu? Dlaczego PRL nauczył kobiety wsłuchiwać się w swoje ciało? Czemu uciekamy przed bólem, zamiast zrozumieć, że to właśnie on podpowiada, jak wyzdrowieć? Dlaczego warto uczyć się chodzić po schodach tak, by czuć swoje stopy? Jak zrozumieć, że kobieta nadaje się do wszystkiego w życiu prywatnym i społecznym właśnie dzięki temu, że jest w cyklu? Czemu odzyskujemy sprawczość wtedy, gdy przestajemy kontrolować? Jak zamienić ból miesiączkowy w niezawodne narzędzie samopoznania? Dlaczego czułość i dzikość są tym samym? Jak kobieca mądrość rozbija opozycję między kulturą a naturą? Kto boi się kobiecej niestałości, zamiast z jej cyklicznej zmienności czerpać wiedzę o człowieku i świecie? Kto komu wmawia, że uczuciowość jest brakiem logiki? Kto powtarza, że ból miesiączkowy to wymysł przewrażliwionych kobiet, dlatego mają obowiązek go znosić? Jak długo można udawać, że ciało jest mniej ważne niż rozum? Ile razy trzeba przeżyć swoją pierwszą miesiączkę, by wreszcie przeżyć ją z radością? „7 sposobów…” odpowiada nie tylko na te pytania.

Wielką zaletą książki są przedstawione w niej rzeczywiste i intymne doświadczenia bardzo wielu kobiet, a także refleksje autorek wynikające z ich wieloletniej pracy z kobietami, przede wszystkim nad zrozumieniem swojej cielesności i seksualności. Nieocenionym atutem publikacji jest także jej kobiecy sznyt: naturalnie i skutecznie łączy pragmatyczną wiedzę medyczną z tym, co mistyczne. Czy jednak znajdzie zrozumienie w kulturze, która tak często wstydzi się cielesności wyrażonej pięknym, bo taktownym, językiem i wrażliwości nieprzysłoniętej cynizmem?

 

 


Korekta: Klaudia Głowacz

Aborcja domowa. Podsumowanie spotkania organizowanego przez Porozumienie Kobiet 8 Marca

Aborcja domowa. Podsumowanie spotkania organizowanego przez Porozumienie Kobiet 8 Marca

Autor tekstu: Michał Żakowski

Źródło zdjęcie: Facebook

aborcja

Przerywanie ciąży jest w Polsce zabronione. Wiele osób chce wierzyć, że oznacza to, iż takie zabiegi nie są wykonywane. Doskonale zdajemy sobie jednak sprawę, że na ścieżce legislacyjnej możemy utrudnić warunki dostępu do bezpiecznych metod przerywania ciąży, nie zmieniamy jednak milionów indywidualnych sytuacji powodujących, że ciąża nie zawsze jest chciana i są kobiety potrzebujące skorzystania z tego – jak zwróciły uwagę panelistki – jednego z najbardziej popularnych w skali świata, ginekologicznego zabiegu.
Pomaganiem kobietom, które chcą skorzystać z prawa wyboru, zajmują się organizacje Women Help Women oraz Kobiety w Sieci. Z ich przedstawicielkami, oraz z prawniczką Karoliną Więckiewicz, specjalizującą się m.in. w kwestiach praw reprodukcyjnych, rozmawiała Natalia Broniarczyk z Porozumienia Kobiet 8 Marca.
Aborcja farmakologiczna jest jedną z metod przerywania ciąży. Uznaje się, że jest najbardziej bezpieczna do 10 tygodnia ciąży. W określonych przypadkach może być zastosowana do okolic 20 tygodnia, jednak po przekroczeniu 10 tygodnia wzrasta ryzyko powikłań, dlatego warto skorzystać ze wsparcia i konsultacji, oferowanych chociażby przez Kobiety w Sieci. Jest to metoda, w której stosowaniu można pomagać – w przeciwieństwie do podziemnej aborcji chirurgicznej wykonywanej na terenie Polski – bez naruszania obowiązujących przepisów. Wiele osób, szczególnie nastawionych ideologicznie przeciwko prawu do wyboru, będzie z pewnością podważać sens takiej interpretacji, jednak pomoc w sprowadzaniu środków wywołujących poronienie nie jest przestępstwem. Ich posiadanie na własny użytek jest w Polsce dozwolone, natomiast celem Kobiet w Sieci i Women Help Women nie jest nakłanianie do przerywania ciąży, lecz wskazanie wszystkich dostępnych środków i pośrednictwo w ich nabyciu w ilości dozwolonej przez polskie prawo.
Warto przy tym pamiętać, że objawy poronienia wywołanego przez pigułkę nie różnią się od objawów poronienia naturalnego. Bywa, że działa to na niekorzyść kobiet – kiedy w krajach przyjmujących przepisy podobne do tych, jakie znajdowały się w propozycji Ordo Iuris, kobiety trafiają do więzienia za to, że ich ciąża nie zakończyła się urodzeniem żywego dziecka. Dopóki nie ma takich przepisów, w razie ewentualnych komplikacji nie sposób dowieść, że kobieta używała pigułki – wyjątkiem są sytuacje (do tej pory zdarzyło się to jeden raz), kiedy osoba wiedząca o stosowaniu przez kobietę pigułek złoży na nią donos.
Women Help Women pomaga w sprowadzeniu mifepristone lub misoprostolu. W zamian oczekuje darowizny, aczkolwiek kobiety znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej mogą, po przedstawieniu sytuacji, uzyskać je nieodpłatnie. Wcześniej mogą skonsultować swoją sytuację, dowiedzieć się, jakie są metody wyjścia z sytuacji.
Aborcja farmakologiczna trwa dwa dni, wskazane jest wtedy pozostanie w domu, ze względu na obfite krwawienie. Wskazane jest spożycie dużej ilości płynów. W kolejnych dniach krwawienie może trwać, nie jest jednak większe od tego, jakie występuje podczas miesiączki.
Potencjalnym zagrożeniem może być zatrzymanie przesyłki przez urząd celny. Jest to problem zauważalny w województwie wielkopolskim, pomorskim, dolnośląskim, świętokrzyskim czy małopolskim. W okolicach tegorocznej Manify, której hasło brzmiało „Aborcja w obronie życia”, dochodziło do zatrzymywania paczek w Warszawie. W przypadku gdy paczka zostanie zatrzymana, należy się od takiej decyzji odwołać oraz zgłosić ten fakt do Kobiet w Sieci. W przypadku występowania tego typu problemów wysyła się kolejną paczkę, która trafia do zaufanego adresu w sąsiednim województwie.
Szczegółowe informacje można uzyskać za pośrednictwem strony Women Help Women.
Jest to adres, o którym powinna pamiętać każda kobieta. W sytuacji ograniczania możliwości korzystania z praw reprodukcyjnych ważna jest wiedza o tym, że w razie potrzeby istnieją organizacje mogące udzielić realnego wsparcia. Osoby wierzące w możliwość kontrolowania rozrodczości kobiet powinny również zapoznać się z tematem i przemyśleć, czy ich postawa nie jest myśleniem życzeniowym, w praktyce skutkującym jedynie w utrudnianiu życia tym kobietom, które nie są w pełni świadome tego, jakimi narzędziami mogą posłużyć się w celu wyegzekwowania należnych im praw.
Nawet jeżeli uważamy, że temat aborcji nigdy nie będzie nas dotyczyć – niezależnie czy nie możemy zajść w ciążę z przyczyn naturalnych, czy też żyjemy w głębokim przekonaniu, że nigdy nie zdecydujemy się na usunięcie ciąży – warto znać organizację, która może pomóc naszym partnerkom, przyjaciółkom, koleżankom. Aborcja jest bowiem czymś zwyczajnym, elementem życia wielu przeciętnych kobiet. Jeżeli jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, możemy sami zapytać, porozmawiać z działaczkami Women Help Women czy jednej z wielu licznych organizacji wspierających prawo wyboru. Nasza percepcja na pewno szybko się zmieni.

 

 

 

Korekta: Klaudia Głowacz

Stereotypy płciowe utrudniają rozpoznawalność autyzmu u kobiet i dziewcząt

Stereotypy płciowe utrudniają rozpoznawalność autyzmu u kobiet i dziewcząt

Autor tekstu: Matthew Rozsa

Źródło tekstu i zdjęcia: Quartz

 

W sierpniu, National Autistic Society wezwało lekarzy do zmiany sposobu diagnozowania kobiet i dziewcząt z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (ASD). Odkąd po raz pierwszy termin autyzmu został stworzony przez Hansa Aspergera w 1944 roku, ostał się on głównie w odniesieniu do mężczyzn i chłopców. W rezultacie, kobiety z tym zaburzeniem mogą nie zostać zdiagnozowane, nawet gdy społeczeństwo staje się coraz bardziej świadome istnienia autyzmu.

Wiem to z pierwszej ręki. Jako ktoś, kto był zdiagnozowany na ASD jako dziecko i pisał o nim intensywnie, mogę stwierdzić, że większość ludzi u których spotkałem się z oficjalną diagnozą stanowili mężczyźni, podobnie jak ja.

„Sądzę, że na moje doświadczenia, jako osoby z autyzmem, zdecydowanie miały wpływ moja płeć i rasa”- mówi Morenike Giwa Onaiwu z Autism Women’s Network. „Wiele cech, które posiadam, które są wyraźnie autystyczne, były przypisane mojej rasie i płci. W rezultacie nie tylko byłam pozbawiona wsparcia, które byłoby pomocne, ale byłam też źle rozumiana, a czasami także źle traktowana.”

Trudno powiedzieć z przekonaniem, czy ASD stało się bardziej rozpowszechnione w ostatnich latach czy diagnozy po prostu stają się coraz częstsze, ale tak czy inaczej liczba udokumentowanych przypadków znacząco wzrosła. Według amerykańskiego Centers for Disease Control, w przybliżeniu 1 na 68 dzieci w tym kraju zostało zdiagnozowane na ASD; mężczyźni są 4.5 raza częściej diagnozowani niż kobiety. Szacuje się, że w sumie około 3,5 miliona Amerykanów żyje z jakimś rodzajem diagnozy ASD.

Doświadczenia Onaiwu zostały potwierdzone przez kilka innych kobiet, z którymi również rozmawiałem. Podczas gdy autyzm u mężczyzn, tak jak u mnie, często jest rozpoznawany na początku, kobiety zgłaszają, że ich objawy są odrzucane, czasami przez wiele lat, ze względu na stereotypy dotyczące ich płci i rasy.

„Społeczna niezręczność? Oczywiście nie; najwyraźniej jestem po prostu niegrzeczna – tak jak te wszystkie stereotypy dotyczące „impertynenckich” czarnych kobiet, kręcących kółka głowami i szyjami, kiedy odpowiadają na coś z ripostą” – mówi Onaiwu – „Brak kontaktu wzrokowego? Podobno jestem „nieśmiałą dziewczyną” lub „gram trudną do zdobycia” albo że jestem „cwana”. A może jestem po prostu potulna i pełna respektu, bo jestem Afrykanką i bezpośredni kontakt wzrokowy może stanowić faux pas. Zmysłowe przeciążenie, a może załamanie? Nie, bardziej jak agresja lub bycie królową dramatu. Cokolwiek, ale w rzeczywistości, to bycie osobą z autyzmem, reagującą autystycznie, której zdarzyło się być czarną kobietą.”

Według Sharon daVanport, która identyfikuje się jako osoba autystyczna i jest przewodniczącą Autism Women’s Network, te typy oczekiwań dotyczących płci mogą być bardzo trudne do namierzenia. Na przykład, „ośmioletni chłopiec może mieć intensywne zainteresowanie zbierania map”, co prowadzi jego rodziców do zmartwień, że jego pragnienie, by pozostawać w domu nieustannie, to sygnał, że coś może być nie tak. „W kontraście do tego, młoda dziewczyna, która spędza godziny na poszukiwaniach dotyczących jej intensywnego zainteresowania czymś będą rozpatrywane w kategorii bycia spokojną, uprzejmą, kobiecą, łącznie ze wszystkimi innymi płciowymi etykietami, które społeczeństwo przypisuje dziewczętom zanim się jeszcze urodzą”- powiedziała.

Nie tylko dzieci mogą ucierpieć w wyniku tego rodzaju ignorancji. Gdy rozmawiałem z Kaylą Schierbecker, transpłciową autystyczną kobietą i studentką robiącą licencjat, wyjaśniła mi, że aspekty jej osobowości jeszcze bardziej utrudniły jej bycie akceptowaną jako kobieta. To, jak sądzi, było spowodowane częściowo sposobem w jaki jej autyzm się prezentował. „Niektóre z moich hiper-męskich cech będą barierą do przejścia”- mówi. „Mam obsesję na punkcie rzeczy, które stereotypowo uważane są za męskie zainteresowania: technologia, wojsko, sport.”

Carolyn Mallon jest pielęgniarką, u której terapeuta i neuropsycholog zdiagnozowali ASD. „Objawy, kryteria diagnostyczne są rozpoznawane po prostu na podstawie badań, które zostały przeprowadzone tylko na mężczyznach” – wyjaśnia, co z kolei czyni trudniejszym dla niektórych lekarzy, by zrozumieć, w jak różny sposób ASD może się prezentować u pacjentek takich jak ona.

Problem nie zaczyna i nie kończy się diagnozą. Rzeczywiście może być tak, że mężczyźni z autyzmem korzystają z przywileju płci – w sposób, w jaki społeczeństwo reaguje na ich zaburzenie.

Niektóre zachowania, które przejawiają ludzie z różnym poziomem autyzmu przypominają to, jak zachowuje się wiele mężczyzn z patriarchalnych środowisk – wyjaśnia Esther Nelson, adiunktka z tytułem profesora na Virginia Commonwealth College. Nelson, która sądzi że objawy jej męża są spójne z diagnozą ASD, pisała o skrzyżowaniu między autyzmem a feminizmem, szczególnie jeśli chodzi o relacje. Na przykład Nelson zauważa, że mężczyźni, którzy wydają się „sztywni”, agresywni lub pozbawieni empatii, nie mogą wyróżniać się w tak mocny sposób jak kobiety sprawiające takie wrażenie. Nawet ludzie, którzy zdają sobie sprawę z autyzmu i są wykształceni, do pewnego stopnia są bardziej skłonni dać przyzwolenie swojemu małżonkowi na pewne negatywne zachowania.

Oczywiście „orędownicy” autystycznej społeczności (w tym ja) muszą być o wiele bardziej świadomi sposobów na jakie płeć formuje doświadczenia naszej społeczności. To musi się stać ze względów klinicznych, definitywnie – kobiety i dziewczęta są przez lata pozbawione potencjalnego leczenia i wsparcia. Jednocześnie naukowcy zaczynają rozumieć, że ASD dotyka dziewcząt inaczej niż chłopców, odsłaniając przy tym braki w naszym powszechnym rozumieniu ASD.

I na bardziej osobistym poziomie – mój aktywizm na rzecz autystycznej społeczności, której jestem częścią, nigdy nie będzie kompletny jeśli nie jest intersekcjonalny. W rzeczy samej, powiedziałbym, że to niemożliwe, aby być skutecznym „rzecznikiem” osób z autyzmem bez włączania perspektywy feministycznej. Gdy nie uwzględniamy jak role płciowe kształtują każdy aspekt naszego życia społecznego, w jaki sposób możemy skutecznie uchwycić doświadczenia kobiet, których neurologiczna typologia zaburza ich funkcjonowanie społeczne?

Przypominają mi się słowa kobiety, która napisała internetowy komiks o swoich doświadczeniach życia z ASD. Opisując jak inni ludzie piszą na temat osób z autyzmem w Internecie, zauważyła, że „historie, które czyta często opisują osoby nie mogące mówić za siebie. Te nieme ludzkie istoty są traktowane jako obiekty inspiracji i cierpienia – obiekty, a nie ludzie. „Proces humanizacji autystycznej społeczności jest trudny i trwa, ale musi zaczynać się od odwrotu od męskocentrycznej dyskusji.”

 

Tłumaczenie: Zofia Kasprzyk

Korekta: Klaudia Głowacz

Lżej na duszy (relacja z Grubych Warsztatów przeprowadzonych przez Feminotekę)

Być może istnieje taki stereotyp, że feministki nie mają problemów ze swoim ciałem. I chociaż, nawiązując do mema Marty Frej, przeczytanie wielu feministycznych książek, rzeczywiście pomaga zaakceptować siebie, to i w naszych szeregach problemy z akceptacją swojego wyglądu istnieją. Jeżeli czujecie, że odstawienie przekazu masowych mediów i lektura „Mitu urody” Wam nie wystarcza, koniecznie przejdźcie się na Grube Warsztaty.

14725276_10155333266599867_1029943141_o

Pierwsze odbyły się we środę, 12 października (ale już wiem, że będą powtórki) i myślę, że każda z uczestniczących w nich dziewczyn wyniosła coś dla siebie. Prowadzące nie są w tej kwestii nowicjuszkami, co dało się odczuć. Stworzyły atmosferę, w której nietrudno było się otworzyć i pochylić nad swoimi problemami. Przez trzy godziny wykonałyśmy parę ćwiczeń, pośmiałyśmy się i przeżyłyśmy chwile wzruszenia. Co najważniejsze, miałyśmy okazję przyjrzeć się sobie nawzajem i przeżyć katarktyczny moment, w którym zdajemy sobie sprawę, że nigdy nie oceniłybyśmy innych dziewczyn tak ostro, jak zdarza nam się oceniać siebie same. I zobaczyć, że to w „różnorodności” i „inności” tkwi nasze piękno. Oczywiście nie mam prawa wypowiadać się w imieniu innych uczestniczek, ale ja wyszłam z warsztatów czując się o wiele lżejsza (tak, świadomie używam gry słownej).

Trzymam kciuki za kolejne edycje warsztatów i za wszystkie dziewczyny, które deprecjonują swoją wartość i zaczynają dzień od wdrapania się na smutną panią wyrocznię, wagę. Jesteście piękne!

Autorka: Bibi Yamaneko 

 

Egipcjanki walczą przeciwko proponowanym testom na dziewictwo

Egipcjanki walczą przeciwko proponowanym testom na dziewictwo

Źródło tekstu i zdjęć: Motto

Autor tekstu: Hamza Hendawi / AP

Egyptian national flag blowing in the wind Cairo Egypt

Testy byłyby obowiązkowe dla kobiet starających się o przyjęcie na uczelnie wyższe.

(KAIR) – W niedzielę gazeta AL-Masry Al-Youm doniosła, że grupa walcząca o prawa kobiet wniosła oskarżenie przeciwko egipskiemu prawodawcy, który upomniał się o obowiązkowe testy na dziewictwo dla kobiet ubiegających się o przyjęcie na uczelnie wyższe.

W AL-Masry Al-Youm przytoczono wypowiedź Mayi Morsi, przewodniczącej sankcjonowanej przez rząd Krajowej Rady Kobiet (National Council for Women), mówiącą, że wniesiona skarga domaga się wydalenia z parlamentu Ilhami Agena oraz rozpoczęcie dochodzenia karnego w sprawie jego działań. Stwierdziła, że ma on szkodliwy wpływ na wizerunek obywatelek i obywateli Egiptu oraz samego kraju.

Agena wyznał w wywiadzie przeprowadzonym w zeszłym tygodniu, że testy na dziewictwo są potrzebne, żeby walczyć z rozpowszechnianiem nieformalnych małżeństw tzw. „gawaz orfy” zawieranych przez studentów. Takie małżeństwa, niemal nic nie kosztujące, stały się bardziej popularne w ostatnich latach ze względu na wysoki wskaźnik bezrobocia wśród młodych i niedostępność tanich mieszkań.

„Gawaz Orfy” jest często postrzegane jako sankcjonowana przez religię metoda na uprawianie seksu przedmałżeńskiego i należy do tematów tabu w Egipcie, państwie w większości konserwatywnym. Muzułmańscy duchowni wypowiadali się przeciwko tego typu małżeństwom.

Tak w Egipcie jak i w innych konserwatywnych państwach muzułmańskich kobiece dziewictwo postrzegane jest jako kwestia honoru rodziny i jego utrata może spowodować, że kobieta nigdy nie wyjdzie za mąż.

Armia miała rzekomo przeprowadzić testy dziewictwa na 19 kobietach aresztowanych po brutalnym rozbiciu protestu w Kairze na placu Tahrir w marcu 2011 roku. Miało to miejsce krótko po rezygnacji Prezydenta Hosiniego Mubaraka stojącego w obliczu powstania ludowego.

Trzy miesiące później Amnesty International przyznało, że ówczesne władze militarne postrzegały te testy jako metodę na chronienie się przed oskarżeniami armii o gwałty. Według organizacji wojsko zobowiązało się do nie przeprowadzania tego typu testów.

Komentarze Ageny na temat kobiet już wcześniej wzbudzały kontrowersje, w tym wypowiedzi, w których twierdził, że ubiory niektórych prawodawczyń nie są wystarczająco skromne.

W zeszłym miesiącu wywołał wrzawę mówiąc, że okaleczanie genitaliów kobiet (FGM) jest potrzebne by ograniczyć ich seksualność i przeciwważyć rzekomo powszechnej impotencji mężczyzn w Egipcie. Twierdził, że 64% Egipcjan cierpi na impotencję powołując się na zwiększoną sprzedaż Viagry.

„Jeśli kobiety nie będą poddawane zabiegowi obrzezania, staną się silne na podłożu seksualnym i spowoduje to wiele problemów”. Dodał też, że zaburzenie równowagi prowadzić będzie do rozwodów.

Jego komentarze na temat okaleczania genitaliów kobiet pociągnęły za sobą zaostrzenie przez egipski parlament kar grożących za dokonanie tego typu zabiegów: do 15 lat więzienia jeśli w jego skutek dziecko umrze i do 7 lat za samo wykonanie procedury.

Wielowiekowa praktyka, niesłusznie uważana za zmniejszającą libido poddawanej jej kobiety, w Egipcie została uznana za przestępstwo w 2008 roku. Mimo to wciąż jest szeroko praktykowana i szacuje się, że aż 90% Egipcjanek zostało poddanych przymusowym zabiegom tego typu.

 

 

Tłumaczenie: Julia Pałejko

Korekta: Klaudia Głowacz

Czarny Poniedziałek we Wrocławiu – Protest Młodych | Relacja

Czarny Poniedziałek we Wrocławiu – Protest Młodych

Autorka testu i zdjęć: Karolina Zwierzyńska

 

Poniedziałek, 10 rano. Dzień wolnplakaty, bo protest. Nie chce mi się wstawać, ale obiecałam sobie, że będę, że porobię zdjęcia. W końcu to Protest Młodych, a ja czuję się młodo. Jednak, jak się okazuje, protest był jeszcze młodszy, dużo młodszy niż się spodziewałam.

Organizatorką protestu była licealistka, szesnastoletnia Ania Niedziewicz z Autorskiego Liceum Artystycznego.
Początkowo wydarzenie miało odbyć się wyłącznie dla jej klasy, może jeszcze kilku osób ze szkoły. Niespodziewanie, dla samej organizatorki, wydarzenie rozrosło się na facebooku. Rozrosło się też w rzeczywistości.

Rozmawiałam z Anią przed i po proteście. Jak mało kto, była otwarta na wszystkich_tkie chcących_ce zamienić z nią kilka słów. Nie zachowywała się jak organizatorka, nie zarządzała ludźmi, nie chciała, by to wydarzenie było jej. „Ja wpadłam na pomysł, ale to nie znaczy, że jestem organizatorką. Organizatorem jest każdy, kto tu dzisiaj przyszedł” – powiedziała mi po proteście. O nowej ustawie mówiła, że „to nie dotyczy tylko kobiet po osiemnastce czy dwudziestce. To dotyczy wszystkich, nawet dziewięcioletnich dziewczynek”, a do dziewczyn w swoim wieku mówiła „żeby nie bały się, żeby protestowały, żeby walczyły o swoje”.
Ania nie zarejestrowała wydarzenia, nie wpadła na to, że będzie to potrzebne, więc uczestniczki
i uczestnicy nie mogli krzyczeć, przemawiać, skandować, co na samym początku oznajmił funkcjonariusz policji.
Nie stanowiło to jednak większego problemu. Różne osoby zaangażowały się w improwizowanie, w wymyślanie działań niestandardowych. Ludzie animowali się nawzajem.

Postanowiliśmy – my, bo ostatecznie ja też uczestniczyłam w wydarzeniu – zrobić milczący przemarsz dookoła wrocławskiego Rynku. W końcu było nas około 150 osób, zamiast 30. Nie był to główny protest, ale z pewnością dobre preludium, które zwróciło uwagę ludzi w pobliżu.

Milczący spacer nie trwał długo, zakończony został minutą ciszy, a potem gorącymi brawami, które rozbrzmiały wokół. Wśród nas były uczennice, nauczycielki, studentki, mamy. Ludzie, którym zależy na młodych. Nie musieliśmy_ałyśmy krzyczeć ani przemawiać. To, że tam byłyśmy i byliśmy stanowiło wystarczający komentarz.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

 

Prawie połowa Brytyjek nie wie gdzie ma pochwę!

Prawie połowa Brytyjek nie wie gdzie ma pochwę!

Źródło tekstu i zdjęcia: New York Times – Women in the World

Jak wskazuje organizacja charytatywna The Eve Appeal, prawie połowa Brytyjek nie potrafi wskazać i nazwać swoich narządów płciowych. Badanie przeprowadzone na tysiącu kobiet pokazało, że tylko połowa z nich potrafiła zlokalizować pochwę na medycznych wykresach żeńskich narządów rozrodczych, a mniej niż jedna trzecia prawidłowo oznaczyła sześć innych organów. Badane miały też problem z wymienieniem 5 typowych kobiecych chorób nowotworowych – raka szyjki macicy, jajników, macicy, pochwy, sromu – co siódma z nich nie była w stanie wskazać ani jednej. Najsłabszą znajomością kobiecej anatomii wykazały się panie w wieku powyżej 65 lat.

Co ciekawe, kiedy badane poproszono o nazwanie męskich narządów, aż 70 proc. z badanych prawidłowo wskazała penisa, napletek i jądra.

Działaczka organizacji charytatywnej The Eve Appeal, Tracie Miles wspomina: „Wiedza o ciele jest niezbędna od momentu, kiedy dziewczęta wkraczają w proces dojrzewania, poprzez ich pierwsze doświadczenia seksualne, macierzyństwo, aż do menopauzy. Brak podstawowej wiedzy i rozmów na temat anatomii jest bardzo niepokojąca. Jak możemy oczekiwać, że kobieta zwróci uwagę na nieoczekiwane zmiany w fizjonomii swojej pochwy lub sromu albo wykryje u siebie raka, jeśli nie jest świadoma swojego ciała?”

 

 

Tłumaczenie i opracowanie: Karolina Ufa

Korekta: Klaudia Głowacz

13-15 października: Warsztaty ,,MAMMA MIA – urodzić, nie zwariować, pozostać sobą”

Fundacja Feminoteka serdecznie poleca III Edycję warsztatów ,,MAMMA MIA!!! – urodzić, nie zwariować, pozostać sobą”, organizowanych przez Fundację STYK z Uniwersyteckim Centrum Zdrowia Matki i Noworodka.

14355580_573017139573082_7770594831792691972_n

Trzecia już edycja warsztatów odbędzie się w dniach 13-15 października br. na terenie Szpitala Pediatrycznego WUM.

Warsztaty skierowane są do kobiet w ciąży, planujących ciążę oraz mam. W czasie wydarzenia będą odbywały się warsztaty i spotkania ze specjalistami, które przybliżą psychologiczne i medyczne aspekty ciąży i rozwoju noworodków, czego się spodziewać, co jest normą i nie powinno budzić niepokoju, a jak radzić sobie i do kogo się zgłosić w kryzysowych sytuacjach.

Więcej informacji nt. wydarzenia tutaj:

https://www.facebook.com/events/1914934865403486/