TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Na lato: Przeczytajcie „Maresi”, bo warto. „Kirke”, niestety, nie

Dwie powieści, dwie bohaterki w świecie magii i kobiecej mocy. Jednak te dwie książki są jak dwie różne strony księżyca.

Recenzuje: Joanna Piotrowska

Madeline Miller „Kirke”, tłumaczenie: Paweł Korombel, Wydawnictwo Albatros

Ta książka powinna zaczynać się tam, gdzie się kończy. Taki smutny wniosek mam po lekturze „Kirke” Madeline Miller. Dopiero w dwóch ostatnich rozdziałach akcja przyspiesza, nabiera rumieńców, bohaterka nareszcie zaciekawia, a nie irytuje.

Dziś sam fakt, że świat z mitologii czy baśni pokazywany jest z perspektywy kobiety już nie wystarcza. Takich książek pojawiło się już trochę i w dodatku bardzo dobrych, choćby wspomnieć dwie –  Margaret Atwood i jej „Penepoliadę”, w której mitologiczny świat obserwujemy okiem Penelopy, czy tajemniczą i wielowarstwową „Annę Inn z grobowców świata” Olgi Tokarczuk.  „Kirke” mogłaby do nich dołączyć, jednak przez swą schematyczność i banalność, szansy tej nie wykorzystuje. Przemiana Kirke z zahukanego brzydkiego kaczątka w pięknego, silnego łabędzia jest niewiarygodna, rozmywa się w nieznośnym, szkolnym podaniu mitów, słabej akcji, kiepskich dialogach. W każdej scenie, w której Kirke spotyka jakiegoś przedstawiciela czy przedstawicielkę znanych nam z mitologii greckiej,  dostajemy streszczenie, w dodatku kiepskie, mitów greckich. I tak, gdy Kirke spotyka Odyseusza z jego ust dowiemy się w wielkim skrócie „o co cho” w Iliadzie, a także w Odysei, gdy Kirke wyrusza pomóc siostrze w urodzeniu Minotaura, dostaniemy krótki opis kim był potwór, gdzie został umieszczony, kto zbudował labirynt i kim był Dedal itd. itp. Plus tych streszczeń może być taki, że młode osoby, które do tej pory nie znały greckiej mitologii lub się przed nią wzdrygały, czegoś się z powieści dowiedzą, choć ja osobiście polecam oryginał.

 

Marii Turtschaninoff  „Maresi. Kroniki Czerwonego Klasztoru”, tłumaczenie: Patrycja Włóczyk, Wydawnictwo Młody Book

Miller – autorka „Kirke” –  jest niemal rówieśniczką Marii Turtschaninoff, fińskiej pisarki, autorki „Kronik Czerwonego Klasztoru”. Ukazał się właśnie „Naondel” – drugi z trzech zapowiadanych tomów i jestem go bardzo ciekawa, ponieważ pierwszą część „Maresi” czytało mi się świetnie.

Czerwony Klasztor to miejsce na wyspie rządzone i prowadzone przez kobiety i gdzie mogą trafić jedynie dziewczyny i tu zdobywać wiedzę i niezależność, odkrywać swoje talenty i płynącą z nich siłę. Na wyspę przypływają dziewczynki i dziewczyny wykluczone, z biednych rodzin, doświadczające przemocy. Na wyspie Meos mogą się spełnić ich marzenia o prawie do edukacji, samodecydowania, niezależności, bo na wyspie żyją, uczą i pracują wyznawczynie Wielkiej Boginii i młode adeptki od nich pobierają nauki z szacunkiem dla innych i natury. To powieść, w której pobrzmiewają echa pisarstwa Ursuli Le Guin, czy Margaret Atwood. Jest w powieści i kobieca przyjaźń i solidarność, niełatwa czy wręcz tragiczna przeszłość wielu z nich, i wspólna walka przeciwko męskiej brutalności i niesprawiedliwości.

Autentyczna, poruszająca i nie tylko dla młodych, do których jest kierowana. Mnie wciągnęła i już ostrzę sobie zęby na drugi tom. I Was zachęcam. A jak przeczytacie, podsuńcie swoim młodszym Siostrom, bo warto.

 

Udostępnij

Ostatnie wpisy

Nie obwiniaj! Wspieraj

Dlaczego się tak ubrałaś? Dlaczego wracałaś sama? Dlaczego piłaś alkohol? Dlaczego nikomu nie powiedziałaś? Czemu się nie broniłaś? Chcesz mu zniszczyć życie? Te pytania to