TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

„Julieta” Almodovara – czyli gdzie leży wina?

Najnowszy film Almodovara zagościł na naszych ekranach od 2 września. Jest to wielki powrót mistrza do rzeczywistości, w której czuje się najlepiej: świata kobiet i namiętności. Siłą jego filmów jest przede wszystkim wiara w potęgę uczuć i miłości. Po paru gorszych latach mistrz wrócił do poziomu jak z:  „Wszystko o mojej matce”, „Przerwane objęcia” czy „Volver”.  Sama zaś „Julieta” była prezentowana m.in. w Konkursie Głównym festiwalu w Cannes.

Na fabułę składa się trzymająca w napięciu historia matki, poszukującej córki, która wiele lat temu zniknęła bez śladu. To opowieść o skrajnych uczuciach, jakie odczuwamy wobec najbliższych, i tajemnicach, które mamy przed nimi. Filmowa, luźna adaptacja opowiadań wyróżnionej literackim Noblem Alice Munro, z zbioru „Uciekinierka”.

juliette

Niezwykła już jest sama konstrukcja „Juliety”, która przypomina thriller, nie wiemy bowiem, czy uda się odnaleźć córkę. Reżyserowi udaje utrzymać się napięcie do ostatniej minuty opowieści. Historii przejmującej, traumatycznej, ale i pozostawiającej w widzu sporą dawkę nadziei. Piękne kolory słonecznej Hiszpanii i zmysłowa muzyka składają się na całość, która daje nam przeżyć wspólnie z reżyserem niezwykłą podróż o odkupieniu, odrodzeniu i poszukiwaniu szczęścia.

To także film o poczuciu winy, i zarażaniem się złym losem jak chorobą. Córka głównej bohaterki zniknęła, zatarła za sobą ślady – poszukując duchowość w tajemniczej grupie religijnej. Po latach i po przeżyciu samej tragedii, daje znać, że chciałaby powrócić, gdyż dopiero samej doświadczając traumy zrozumiała, jaką krzywdę wyrządziła swojej matce. Film powstawał w Hiszpanii. W rolach głównych grają m.in. Emma Suarez i Adriana Ugarte. Kobiety wcielają się w młodszą i starszą wersję tej samej osoby, tytułowej Juliety. Na ekranie śledzimy jej losy między 1985 a 2015 rokiem.

„Julietazaczyna się obrazem pofałdowanej sukienki przypominającej kształtem waginę. Tytułowa bohaterka (Emma Suarez) opuszcza Madryt. Jest już spakowana, ma wyjechać do Portugalii razem ze swoim partnerem (znany z „Porozmawiaj z nią” Dario Grandinetti) i nie patrzeć przez ramię. Ostatniego dnia przed wyjazdem, spotyka na ulicy dawną przyjaciółkę (miłość?) swojej córki, która informuje ją o spotkaniu z jej córką. Problem w tym, że jej córka zniknęła bez słowa kilkanaście lat temu, zamieniając życie bohaterki w koszmar.

Bohaterka nie zastanawia się dwa razy: rezygnuje z wyjazdu, przeprowadza się do kamienicy, w której wychowała córkę i zaczyna pisać list do niej, który szybko zamienia się w gruby zeszyt. Ciąg dalszy poznajemy w retrospekcjach: młoda Julieta ( w tej roli Adriana Ugarte) w nastroszonych włosach i glamrockowej kurtce, spotyka na swojej drodze żonatego mężczyznę. Rozmowa się klei, lecą iskry, biegają za oknem jelenie. Gdy pod pociąg rzuca się samobójca, wstrząśnięci bohaterowie uprawiają z tego wszystkiego seks w przedziale.

Film, który opowiada właściwie o całym dorosłym życiu Juliety,  jest zarazem kameralny i epicki, pełen inteligentnych skrótów i fabularnego „oddechu”. A kiedy widzimy, jak córka głównej bohaterki narzuca ręcznik na głowę Ugarte, spod którego po chwili wyłania się umęczona Suarez, wiemy, że wyobraźnia jest dla Aldomovara tożsama z warsztatem.

Ekstrawagancje reżysera ograniczają się tym razem do paru telenowelowych intryg m.in. nieśmiertelnego domu nad brzegiem morza oraz miłosnego trójkąta, w którym jedną z postaci jest umazana gliną, zmysłowa rzeźbiarka Ava, która umiera, tak jakby sama opatrzność wskazała jej karę za wcześniejsze grzechy. Julieta, to kobieta o dwóch twarzach i zarazem matka w dwóch momentach życia: w chwili, gdy trzeba wyleczyć się z młodzieńczej naiwności, oraz po latach, gdy okazuje się, że zbudowanie nowego życia kosztowało ją zbyt wiele.

Gdzie leży wina? Czy karą, za romans z żonatym mężczyzną było późniejsze zniknięcie córki z jej życia? Czy dziedziczymy grzechy naszych rodziców? O tym trzeba przekonać się samemu wybierając się do kina już we wrześniu.

 

Recenzja: Izabela Pazoła