TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Paryż ruszył z kampanią przeciwko molestowaniu seksualnemu w transporcie publicznym

W ślad za zamianami prawnymi, mającymi na celu lepszą ochronę kobiet przed molestowaniem seksualnym w miejscach publicznych, polegającą na karaniu sprawców mandatami (o czym niedawno pisałyśmy  w artykule „Francja: mandaty za molestowanie seksualne w miejscach publicznych”) realizuje kolejne założenia akcji rządu francuskiego pt. „Zero tolerancji dla molestowania seksualnego”. Właśnie ruszyła kampania społeczna przeciwko molestowaniu seksualnemu, która ma „dodać  odwagi kobietom”, by ujawniały i zgłaszały ataki, a także przekonać świadków, aby w tym pomogli, co przyczyni się do ukarania „drapieżców”.

W transporcie publicznym można zobaczyć plakaty przedstawiające kobiety trzymające się drążków autobusowych, otoczone bestiami, takimi jak niedźwiedź, rekin czy wilk. Drapieżniki symbolizują mężczyzn, którzy ich dręczą.

„Nie bagatelizujmy molestowania seksualnego. Ofiary i świadkowie podnieście alarm!” – głosi hasło towarzyszące plakatowi.

Pasażerowie mogą zadzwonić pod specjalny numer 3117 czynny cała dobę lub skorzystać ze specjalnej aplikacji na telefon, która umożliwia zlokalizowanie zdarzenia lub też wysłać sms-a i zgłosić molestowanie seksualne.

Ponadto poza francuską stolicą (w Seine-Saint-Denis i Melun w Seine-et-Marne) uruchomiony zostanie pilotażowy system umożliwiający pasażerom opuszczanie autobusów między przystankami.

Z badań wynika, że około 87% kobiet korzystających z transportu publicznego we Francji padło ofiarą seksistowskiego zachowania lub molestowania seksualnego, a w niektórych przypadkach gwałtu.  W przeprowadzonej ankiecie 6 na 10 kobiet obawiało się, że zostaną zaatakowane. Około 43 procent poważnych ataków na kobiety miały miejsce w rejonie Paryża w środkach transportu publicznego.

molestowanie seksualne Francja

Źródło: The Telegraph

Opracowała: Joanna Piotrowska

Francja: mandaty za molestowanie seksualne w miejscach publicznych

Francja wprowadzi nowe przepisy, mające na celu zwalczanie molestowania i wykorzystywania seksualnego w miejscach publicznych. Przygotowywana ustawa przewiduje karanie mandatami na miejscu wydarzenia.

Kary za nękanie na ulicy  wahać się będą od 90 do 750 EUR (400-3000 PLN). Grzywna ta może być  wyższa w przypadku recydywistów bądź też innych obciążających okoliczności.

– Wysokość kary ma z jednej strony odstraszać potencjalnych sprawców, a z drugiej chodziło nam o to, by sprawca mógł zapłacić mandat na miejscu, dzięki czemu prawo będzie skuteczne  – tłumaczy Marlene Schiappa, ministerka ds. Równości.

Karane będą m.in, takie zachowania jak gwizdanie, nieprzyzwoite uwagi lub agresywne wymuszanie podania numeru telefonu, poniżające lub upokarzające komentarze czy też agresywne i obraźliwe zachowanie seksualne lub seksistowskie wobec innej osoby osoby w miejscu publicznym.

Schiappa nie zgadza się z zarzutami, że takie zapisy zabiją flirt.  – Jest dokładnie odwrotnie. Chcemy zachować flirt, rycerstwo i l’amour a la francaise, ale przy założeniu, że najważniejsza jest zgoda. – Między dorosłymi osobami, które wyrażają zgodę, wszystko jest dozwolone – możemy uwodzić, rozmawiać, ale jeśli ktoś powie „nie”, to oznacza ono „nie” i koniec – dodaje ministerka.

Zmiany te mają we Francji wysokie poparcie społeczne. Przeprowadzony  sondaż pokazał, że aż 92% osób we Francji uważa te rozwiązania za słuszne.

Projekt ustawy zostanie przedyskutowany w parlamencie w ciągu najbliższych kilku miesięcy.

Mandaty za molestowanie seksualne w miejscach publicznych to tylko jedno z kilku rozwiązań wprowadzanych w ramach akcji rządu francuskiego „Zero tolerancji dla molestowania seksualnego”. Zostanie także uruchomiona specjalna linia telefoniczna czynna 24 godziny na dobę,  ustawa zmieni także wiek na 15 lat, w którym osoba małoletnia jest uznawana za zdolną do wyrażenia zgody na stosunek seksualny z osobą dorosłą w ​​wieku powyżej 18 roku żcyia. Nowe prawo zapewni także osobom, które zostały zgwałcone jako dzieci, więcej czasu na złożenie skargi – termin ten wydłużono o dodatkowe 10 lat. Ustawa zwiększy także  sankcje wobec cyberprzemocy i molestowaniu seksualnemu w sieci, zwłaszcza w przypadkach grupowych ataków wobec jednej osoby.

Źródło: The Week, The Guardian

Francuzki namawiane do opuszczenia pracy na znak protestu przeciwko nierównym płacom

Na znak protestu przeciwko nierównym płacom Francuzki są zachęcane do opuszczenia pracy Autorka tekstu: Kim Willsher
Źródło tekstu i zdjęć:
 The Guardian

We Francji trwa kampania rówościowa, w której kobiety zachęcane są do zaprzestania pracy do końca roku (wzięcie 38 dni urlopu), by w ten sposób zwrócić uwagę na problem różnicy płac ze względu na płeć.

3775Kobiety są zachęcane do opuszczenia pracy w poniedziałek o 16:34, żeby protestować przeciwko temu, że płaci im się mniej niż mężczyznom na tych samych stanowiskach.

Aktywistki z grupy Les Glorieuses, działające na rzecz praw kobiet sugerują, że rozpoczęcie strajku trwającego do końca roku, pomoże naświetlić globalny problem nierówności płac, który według ekspertów nie zniknie aż do roku 2186.

 

„Od godziny 16:34 (z siedmioma sekundami) 7 listopada kobiety będą pracować do końca roku za darmo. Gdyby ich płaca była identyczna z płacą mężczyzny, mogłyby przestać pracować 7 listopada o godzinie 16:34”, tak donosi Les Glorieuses.

Najat Belkacem, ministra edukacji, wcześniej ministra ds. Równouprawnienia Kobiet, poparła strajk. Na swoim koncie na Twitterze napisała: „Walka o równą płacę dotyczy całego społeczeństwa. Nie możemy czekać do 2186.”

Laurence Rossignol, obecna ministra ds. Równouprawnienia Kobiet, entuzjastycznie przyjęła tę inicjatywę i powiedziała, że nie ma nic przeciwko temu, by kobiety pracujące w jej gabinecie, wzięły udział w strajku i od 7 listopada nie pracowały. Na łamach Le Parisien stwierdziła: „Kiedy protestują kobiety, staje się widoczne to, co wcześniej było niewidoczne… Popieram je.”

Organizacja „Osez le Féminisme” („Odważ się być feministką”) również popiera ruch i zażądała, żeby francuskie firmy ponosiły kary finansowe w razie nieprzestrzegania prawa o równych płacach.

We Francji mieszka prawie 13.8 milionów pracujących kobiet, co stanowi 48% całego rynku pracy. Jednak według sprawozdań Eurostatu (za rok 2014) mężczyźni zarabiają aż 15.1% więcej.

W skali całej Europy płace kobiet są aż o 16.1% niższe niż mężczyzn na tych samych stanowiskach. Według danych opublikowanych na stronie Equal Pay Portal, średnia różnica w płacach w zależności od płci zmalała z 19.3% (w 2015 roku) do 18.1% w kwietniu tego roku.

Protest ma naśladować podobną inicjatywę w Islandii, gdzie 24 października kobiety o godzinie 14:38 wyszły z pracy na ulicę, by sprzeciwić się 14% różnicy w płacach w tym kraju.

„To mocny znak i dołączamy do protestu” stwierdziło Les Glorieuses. „Ta różnica w płacach kryje też inne nierówności. Kobiety wykonują mnóstwo zadań nieodpłatnych, takich jak obowiązki domowe.”

Les Glorieuses zachęca wszystkie Francuzki do wzięcia udziału w strajku w poniedziałek. „Reprezentujemy prawie połowę całego rynku pracy i aż 52% całej populacji. Nie chcemy czekać do 2186 roku na równe płace. Nie chcemy czekać 170 lat na równość.”

Na stronie Les Glorieuses na Facebooku pojawiły się pomysły i wezwania do generalnego strajku w całym kraju z demonstracjami pod Place de la République w centralnym Paryżu, w Lyonie czy Nantes. Aktywistki nawoływały też do okazywania solidarności na mediach społecznościowych.

Rebecca Amsellem (28) jedna z fundatorek Les Glorieuses wypowiedziała się dla Le Parisien: „Nie jesteśmy grupą, czy też partią polityczną. Chciałam jedynie zwiększyć świadomość w mediach społecznościowych przywołując strajk na Islandii. Nigdy nie pomyślałabym, że odniesie to taki sukces.”

Tłumaczenie: Julia Pałejko

Korekta: Klaudia Głowacz

Francuskie Muzułmanki: zakaz noszenia chust to usprawiedliwienie dla dyskryminacji

WISSOUS, Francja – Gdy pewnego dnia Malek Layouni zabrała swojego 9-letniego syna do parku rozrywki pod Paryżem, nie myślała wtedy o swoim muzułmańskim wyznaniu, ani chuście na jej głowie. Ale, jak się potem okazało, dla innych było to bardzo ważne.

Autorka: SUZANNE DALEY I ALISSA J. RUBIN

Data:26.05.2015

Źródło: New York Times

Ochroniarze zagrodzili jej drogę, gdy kierowała się na teren nadmuchiwanych zabawek na tymczasowej plaży. Jako argument podali regulamin, który zabrania wnoszenia na jego teren symboli religijnych. A to oznacza zakaz wstępu dla kobiet, które noszą chusty na głowach.

Pani Layouni nadal rumienieje ze wstydu, gdy przypomni sobie jak na oczach swoich przyjaciół i sąsiadów odmówiono jej wejścia oraz, że nie potrafiła odpowiedzieć swojemu synowi na pytanie: „Co zrobiliśmy nie tak?”.

Ponad 10 lat od wprowadzenia we Francji pierwszego prawa zakazującego noszenia burek w szkołach publicznych, nakrycia głowy muzułmańskich kobiet, od kolorowych jedwabnych chustek po czarne czadory, stały się najsilniejszymi punktami zapalnymi w trudnych relacjach między rosnącą populacją muzułmańską a resztą społeczeństwa.

Politycy głównego nurtu stale próbują wprowadzić nowe sposoby na odebranie kobietom w burkach dostępu do pracy, edukacji i życia społecznego. Często tłumaczą, że robią to dla dobra porządku publicznego oraz w imieniu laïcité, co jest francuskim terminem na separację kościoła od państwa.

Jednak krytyczne opinie mówią, że bardziej niż do promowania świeckiego państwa, zakaz noszenia burek przyczynia się do coraz szybszego wzrostu fali dyskryminacji przeciwko Muzułmanom w ogóle, a kobietom w burkach w szczególności.

Zakaz, mówią niektórzy krytycy, jest także kolejnym powodem dla Islamistów do podżegania  negatywnych nastrojów między Muzułmanami i niemuzułmańskimi społeczeństwami zachodnimi.

Jak dotąd Francja ustanowiła dwa prawa, jedno w 2004 zakazujące noszenia burek w szkołach podstawowych i średnich oraz drugie, uchwalone w 2011, zakazujące nakryć, które zasłaniają całą twarz, które co ciekawe są noszone tylko przez znikomą część francuskiej populacji.

Jednak muzułmanki we Francji, które noszą różne okrycia głowy, od szali, które są luźno zawiązane po brodą po ciasno dopasowane czepki, trochę na kształt tych, które noszą zakonnice, i które zasłaniają każdy kosmyk włosów, mówią, że ciągłe dyskusje o zakazie noszenia chust, sprawiły, że stały się celem przemocy ludzi na ulicach, którzy potrafią na nie napluć lub popychać, jeśli mają na sobie chustę.

W niektórych miastach, matkom, które noszą szale na głowie zabroniono odbierać dzieci ze szkoły lub pomagać jako opiekunka podczas szkolnych wycieczek. Nawet jedna z większych sieci sklepów dyskontowych została oskarżona o uporczywe śledzenie klientek w chustach.

Niektóre kobiety były agresywnie atakowane. Całkiem niedawno, w Toulouse, ciężarna kobieta, której włosy zakrywał szal, trafiła do szpitala po tym jak została pobita przez młodego mężczyznę, który nazwał ją „brudną Muzułmanką”.

Statystyki przygotowane przez Narodowy Instytut do Walki z Islamofobią, który jest organem nadzorującym, pokazują, że w ciągu ostatnich dwóch lat kobiety to 80% ofiar anty-muzułmańskich aktów przemocy.

To co jest najbardziej okropne w takich sytuacjach to fakt, że mają one miejsce w biały dzień i przy totalnej obojętności świadków,” powiedział Abdallah Zekri, prezydent Instytutu.

Francja, gdzie Muzułmanie stanowią około 8% populacji, już od dłuższego czasu wyraża swoje niezadowolenie z powodu Muzułmanek, które zakrywają swoje głowy, co jest standardem w świecie muzułmańskim i jest zgodne z Koranem, który uczy skromności.

Niestety na przestrzeni kilku ostatnich lat, liderzy francuskiej polityki i opinii publicznej coraz bardziej skupiają się na zakazie noszenia burek. Są motywowani przez wiele różnych czynników, między innymi przez rosnącą w siłę skrajną prawicę, która otwarcie potępia nazwane przez siebie zjawisko Islamizacji Francji oraz obecną rzeczywistość, w której dwa największe ataki w całej Francji były dziełem francuskich muzułmańskich ekstremistów, między innymi styczniowa strzelanina w siedzibie satyrycznego czasopisma Charlie Hebdo.

Najważniejsi politycy prawicy, łącznie z byłym prezydentem Nicolasem Sarkozy, chcą aby kobiety noszące burki miały zakaz wstępu na uniwersytety. Inni członkowie partii Sarkozy’ego chcieliby aby kobietom, które zakrywają swoje twarze zostały postawione zarzuty przestępstwa. Po lewej stronie sceny politycznej, mała partia forsuje prawo, które zakazuje kobietom w burkach podejmowania pracy w publicznych centrach opieki.

Nawet w socjalistycznym rządzie prezydenta François Hollande, Pascale Boistard, młodsza ministra od praw kobiet, powiedziała, że „nie jest pewna czy uniwersytety to odpowiednie miejsce do noszenia burek.”

Nils Muiznieks, komisarz ds. praw człowieka w Radzie Europy, który potwierdził w swoim raporcie z 2014 roku, że wysoka liczba ataków na kobiety w burkach to sprawa szczególnej wagi, krytykuje, jak to nazwał „zbytnie zaabsorbowanie kraju” ubiorem Muzułmanek.

“To tylko je eksponuje i stygmatyzuje,” powiedział.

Wielu francuskich urzędników broni tego zakazu. Według nich zakaz zasłaniania twarzy jest potrzebny ze względów bezpieczeństwa, dodają także, że w Belgii istnieje podobne prawo, a Holandia rozważa wprowadzenie takiego u siebie. Argumentują, że zakaz noszenia burek w szkołach, który był wynikiem incydentu, gdy 3 uczennice publicznej szkoły zostały odesłane do domu, ponieważ nie chciały zdjąć szali, które okrywały ich głowy, jest w interesie laïcité. Dodają, że jarmułki, duże krzyże oraz inne ostentacyjne symbole religijne także zostały zakazane.

Koncepcja laïcité powstała jeszcze podczas Francuskiej Rewolucji i miała na celu zmniejszenie wpływu Kościoła Rzymskokatolickiego na sprawy państwa.

Niedawno, eksperci stwierdzili, że ten konflikt stał się wezwaniem dla prawicy, która przyjęła nakrycia głowy Muzułmanek jako swoją broń w walce o francuską tradycję, którą, w opinii wielu, chce zniszczyć rosnąca w siłę muzułmańska społeczność.

Mimo, że Francja coraz silniej opowiada się za restrykcjami odnoście religijnych nakryć głowy, to najnowsze prawo zakazujące także zasłaniania twarzy, okazało się bardzo problematyczne. Niektórzy kwestionują praktyczne podstawy tego przepisu, bo tylko bardzo mały ułamek francuskich muzułman stosuje takie zakrycia – nie więcej niż 2 tys., a możliwe nawet, że tylko 500, z czego część to konwertyci.

Trzy lata od kiedy ten zakaz wszedł w życie, nałożono około 1 tys. grzywn, które sięgają nawet 150 euro. Wydaję się, że jest kilka kobiet, które nawet lubią podjudzać policję. Jedna z nich ponad 80 razy otrzymała karę pieniężną. Część kobiet płaci sama. Część korzysta z funduszu założonego przez zamożnego algierskiego biznesmena specjalnie na potrzeby opłacania wszelkich mandatów tego typu.

Tymczasem, badacze informują, że część Francuzek, których wiara zobowiązuje je do całkowitego zakrycia ciała, ze strachu nie wychodzą z domu, boją się wyjść na ulicę.

“To jest najgorszy z możliwych scenariuszy,” mówi Naima Bouteldja, która opracowała dwa raporty w tej sprawie dla organizacji non profit Fundacja Otwarte Społeczeństwo, która działa na rzecz praw człowieka. „To prawo nie ratuje kobiet, ono je więzi.”

Wielu muzułmańskich Francuzów drwi z tych zakazów mówiąc, że bogate turystki z Bliskiego Wschodu w pełnych zakryciach twarzy i torbach z luksusowych sklepów w rękach, jakoś mogą przechadzać się po Champs-Élysées lub spędzać wakacje na Côte d’Azur bez żadnych problemów z policją.

Uważają także, że ciągłe debatowanie na temat zakrywania głowy przez kobiety sprawiło, że wielu ludzi już nie wie co jest legalne, a co nie.

W Méru, na północ od Paryża, od 18 miesięcy matki, które noszą burki nie mogą być opiekunkami podczas szkolnych wycieczek. Nie mogą także pomagać w wakacyjnych imprezach dla dzieci, które często połączone są z chrześcijańskimi świętami.

Ouassila Arab, 34-letnia matka, która dostała zakaz udziału w takich wydarzeniach, powiedziała, że pierwsza kobieta, która dostała zakaz wejścia na teren szkoły pracowała przy organizacji bożenarodzeniowego przyjęcia. Sprawa obecnie znajduje się w sądzie.

“Francja nie miała nic przeciwko nam, gdy nas potrzebowali,” powiedziała pani Arab, która wychowała się w Méru, i której ojciec przyjechał tutaj z Algierii aby pomóc budować drogi. „Teraz nie są już tacy chętni.”

Pani Arab mówi, że zaczęła zakrywać swoje włosy, gdy jako 20latka stawała się coraz bardziej wierząca. Ale tak jak wiele innych zakrytych kobiet, mówi że przyszło jej zapłacić za tę decyzję. Miała duże trudności w znalezieniu pracy, a teraz dojeżdża godzinę do Paryża, gdzie pracuje jako sekretarka w założonej przez muzułmanów firmie budowlanej.

Zakryte kobiety – tak jak każdy inny, kto nosi widoczne symbole religijnej przynależności – mają oficjalny zakaz pracy w publicznym sektorze z powodu pierwotnego prawa laïcité. Jednak budzi to poważne zastrzeżenia, bo jak się okazuje zakaz ten ma bardzo destrukcyjny wpływ na Muzułmanki.

W ostatnią niedzielę, grupa młodych Muzułmanek uczęszczających na comiesięczne spotkania religijno-moralne, spotkała się w mieszkaniu w Montreuil na przedmieściach Paryża, aby przedyskutować sprawę zakrywania głowy i ciała. Prywatnie wszystkie noszą burki, ale zdecydowana większość mówi, że czują, że jest to w ich obowiązku ściągać je w miejscu pracy, niektóre przebierają się w samochodach.

Na spotkaniu były także kobiety, które pracują w finansach, marketingu, a także jedna farmaceutka, optyczka i dietetyczka. Wiele z nich mówi, że starało się znaleźć pracę w burkach, ale pracodawcy byli niechętni, gdy zobaczyli je na żywo.

33-letnia inżynierka z innej dzielnicy przedmieścia Paryża powiedziała, że przez lata nie miała odwagi aby zakryć włosy w miejscu pracy, ale wreszcie po 10 latach zdecydowała się to zrobić pracując w dużej firmie budowlanej.

Okazało się to “bardzo, bardzo trudne,” powiedziała.

Jej szef wspierał ją, ale podkreślał, że powinna nosić „ładne” i „kolorowe” chusty, które nie będą zasłaniały jej szyi. Niektórzy spośród współpracowników przestali z nią rozmawiać. Kilkoro poszło do jej szefa, aby powiedzieć, że nie powinna „reprezentować firmy”.

“Jestem przekonana, że chcą abym wyleciała,” mówi.

W obronie zakazu zakrywania się na tymczasowej plaży, Richard Trinquier, mer Wissous, powiedział w sądzie, że w ten sposób stara się chronić francuską zasadę świeckości.

Francuskie gazety informują, że mer, który jest członkiem centroprawicowej partii Sarkozy’ego U.M.P., powiedział, że wzrost obecności symboli religijnych w życiu publicznym stał się “przeszkodą dla życia społecznego.” Trinquier odmówił wywiadu.

Sędzia w sprawie z Wissous, nie zgodził się z tym stwierdzeniem i plaża została otwarta dla Pani Layouni. Jednak te wydarzenia wpłynęły na nią bardzo negatywnie, ponieważ podzieliły jej przyjaciół na tych, którzy ją wspierają i na tych, którzy są przeciwko.

“Mój mąż powiedział, że straciłam moją wewnętrzną pozytywną energię,” powiedziała pani Layouni wzdychając. W następstwie wyroku sądu, małżeństwo, które posiadało herbaciarnię w Wissous, spostrzegło, że ich biznes zaczął podupadać. Ostatecznie zamknęli herbaciarnię w tym roku i przenieśli się do sąsiedniego miasta.

Badania w Paryżu przeprowadziły Aya Kordy i Laure Fourquet.

Źródło: The New York Times

Tekst tłumaczyła: Agata Skowrońska, wolontariuszka Feminoteki.

logo batory

 

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.