TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Miniewicz: Przemoc w Polsce? Panie, jaka przemoc!

Przemoc w Polsce? Panie, jaka przemoc!

Ewa Miniewicz

Od czasu morderstwa ciężarnej Polki w Berlinie z zaciekawieniem obserwuję polski internet. Odwiedzam różne strony, czytam artykuły, raporty, jednak najczęściej moją uwagę przyciągają komentarze.

Pomijając fakt, że Polak zna się na wszystkim, jest ekspertem od integracji mniejszości, socjologiem, kulturoznawcą, religioznawcą, politologiem oraz prawnikiem, można odnieść wrażenie, że cierpimy jako naród na pewien rodzaj schizofrenii. Otóż, nie możemy się zdecydować, czy bronimy kobiet, czy jednak życzymy im gwałtu, koniecznie ze strony bliżej nieokreślonych „ciapaków” i „brudasów”. Jak internet długi i szeroki, wszędzie pojawiają się artykuły dotyczące jakiegoś gwałtu we Francji, Szwecji czy Holandii. Tam właśnie, „zniewieścieli mężczyźni” doprowadzają do upadku chrześcijaństwa oraz zachodniej kultury, nie potrafią bronić swoich kobiet przed islamskim najeźdźcą, feministki bronią biednych uchodźców i propagują cywilizację śmierci, ideologia gender wypacza rodzinę, a wszystkim z ukrycia sterują Żydzi. Wszystko to podlane sosem nienawiści i niewiedzy.

tworzywo suka prowokowałaBoze, na co czekasz pisze:

to obrzezane schizofreniczne swinie i pasozyty ktore sprowadzily terrorystow i zmusily Chrzescijan do ich zywienia, zamordowaly Polke i zniszczyly europe
nie ma gorszej formy zycia w gakaktyce od talmudycznych schizofrenicznych pasozytow.

Wtóruje mu baba:

Neesweek to pismidlo szmatlawiec ktore zamieszcza tylko to co jest mu na raczke.A kto tym kieruje , Lis ktory jest antypolskim pisarzyna .A ta Polka ktora siedziala z arabem ,bo przeciez slubu nie miala ,doswiadczyla co to znacza islamisci . To nie jakis psychol ja zabil to wyznawca islamu .a ona byla ta niewierna no i tak to sie skonczylo.

Łukasz Oczkowski:

A w Polsce są takie debilki które jeszcze ich bronią! I stawiają pożądanych obywateli przed sądem za znieważenie ich!!!! Każdy muzułmanin przebywającyw europie powinien być wykastrowany i problemu by nie było!

Grace Wierzbicki:

masz na mysli ta debilke markelowa? ona powinna byc w obozie dla uchodzcow i ona powinna zaspakajac tych prymitywow

Na zakończenie cel – nie pal ujawnia wstrząsającą prawdę o środowiskach lewicowych:

Lewicowcy, zgrywajacy „dobrych wujków” i miłośników „praw człowieka”, grają te swoje rólki, gdyż mają swój CEL. A ten jest polityczno-religijny.

To wszystko są komentarze z publicznych for. Z Facebooka, z )netu, z forum Newsweeka. Ludzie piszący to, uważają że zbawiają świat i szerzą świętą prawdę. Na wszystko jest gotowa odpowiedź, muzułmanie to zwierzęta, trzeba ich zabić, zajebać najlepiej, trzeba użyć przekleństwa, żeby podkreślić swoją wściekłość i nienawiść. Angela Merkel? A niech ją zgwałcą, w końcu ich zaprosiła. Polka zamordowana w Berlinie? Sama się prosiła. Komentarzy takich jak te są setki tysięcy. Z drugiej strony możemy też poczytać bardzo ciekawe opinie na temat brutalnego gwałtu na nastolatce w Elblągu. Dopiero tutaj doskonale widać, jaki naprawdę jest stosunek Polaków do przemocy seksualnej.

Lol pisze:

17to latka wsiada do auta z 47 latkiem? Żal mi jej, ale gdyby tylko była mądrzejsza

Ktos napisał dodaje:

jakby to sie stmojej żonie, to bym jej nigdy nie wybaczył…,ze wsiadła z poznanym ledwo poznanym mężczyzno i pojechała z nim na domek. Krótko..rozwód

Komentarz na temat gwałtu na tłumaczce z Elbląga, lukasz pisze:

Będę solidaryzował się z facetami i podzielam stanowisko Sądu ( Przewodniczącą składu jest kobieta ) , gdyż kobiety często zachowują się prowokująco a potem zrzucają całą winne na facetów. Obserwując młodzież to dziewczyny od 14 – 17 lat są bardziej wulgarne, agresywne i zepsute ( pala i piją ) a chłopacy także nie świętoszki lecz mniej aroganccy , szczególnie w miejscach publicznych ( tramwaje. autobusy , galerie ) .

Znalezienie tego wszystkiego zajęło mi około dziesięciu minut. Jak to świadczy o nas, o Polakach?

Kobiety ubierają się prowokująco, a siedemnastolatki wsiadają do samochodu z pięćdziesięciolatkami. Po prostu są jakieś głupie, te kobiety. Chodzą porozbierane, wsiadają z gachami do jakichś samochodów na co one liczyły? Że będzie miło i szampan? Hehehehhee. Jak suka nie da, to pies nie weźmie, panie. Śmieszne, nie? Żarty z gwałtu, obmacywanie, napastowanie, obleśne dowcipy – to wszystko jest w Polsce uznawane za śmieszne. Ciągle się słyszy z ust polityków, że to przesada, jakie gwizdanie, jakie macanie, przecież to komplementy i zaloty. Kto się czubi ten się lubi he. A w ogóle z tej posłanki to jest niezła dupa hehe. He. O kultowym już dzisiaj „zawsze się troszeczkę gwałci” nawet nie będę wspominać, bo koń jaki jest, każdy widzi.

Statystyki są alarmujące, ale kolejne rządy zdają się tego nie dostrzegać. Politycy prawicy podkreślają, że w Polsce problemu nie ma, nie potrzeba profilaktyki. Zwracają za to uwagę na zachód, gdzie rzekomo panoszy się zagrożenie multi-kulti, brudasy ze wschodu i inni uchodźcy. To oni gwałcą, to oni niosą przemoc, a bezpłciowe rządy zachodnie pod płaszczykiem tolerancji dla islamu na to pozwalają. Kobiety padające ich ofiarami same się o to proszą. Bo mogła sobie znaleźć uczciwego Polaka, a nie za jakimś Arabem poleciała, polską krew rozwadniać. W Polsce się przecież szanuje kobiety. Na rękach nosi. W Polsce nie ma gwałtów. A jak już jakieś są, to na pewno są oszukane, bo się dziewczyna zdenerwowała na chłopaka, że ją zostawił i z zemsty naskarżyła. Albo jej się nagle w trakcie odwidziało, a on biedny co miał robić? Zostawić? No, proszę sobie nie żartować. Albo poszli na piwo. Albo wracała sama do domu. Albo zaprosiła do siebie kolegę, komputer miał jej naprawić, to czego się spodziewała, że za darmo?

Jak to świadczy o Polakach? Źle. Bardzo źle. Tutaj nie chodzi o żadną obronę kobiet. Nie chodzi o żadne dobro ofiary, o żadną obronę chrześcijańskich wartości. Tutaj chodzi przede wszystkim o usprawiedliwianie siebie i o możliwość odwrócenia uwagi od swojego własnego podwórka. Łatwiej jest udostępnić tekst o gwałcie we Francji i powiedzieć, że u nich to dzicz i islamska zaraza, niż udostępnić artykuł o zgwałconej w Elblągu tłumaczce i przyznać się, że w Polsce wcale nie jest tak idealnie. Łatwiej jest wylewać tony gnoju na muzułmanów we Francji i podpierać się faktami ze strony kurwamać.pl, niż zwrócić uwagę na problem przemocy seksualnej w Polsce. Albo domowej. Bo o tym, że co roku u nas w kraju 150 kobiet zostaje zamordowanych w wyniku przemocy domowej nie mówi się wcale. Łatwiej jest wreszcie pisać o bohaterstwie, z jakim się będzie bronić polskich kobiet, gdy czas nadejdzie, niż powiedzieć do kolegi, że gwałt to nie jest temat do żartów albo że się nie łapie kobiet za piersi w barze.

Proponuję, żeby Polacy i Polki najpierw zwrócili swe bystre oczy na siebie i na swój kraj. Żeby dostrzegli problemy, z którymi się borykamy u nas. Nie trzeba wcale zwracać wzroku ku zachodowi, żeby się spotkać z przemocą seksualną, przemocą domową i mizoginią. Mamy tu u siebie wszystkiego pod dostatkiem. Żeby doradzać i krytykować innych, najpierw powinno się zrobić porządek na swoim podwórku. Mam nadzieję, że w Polsce kiedyś do tego dojdzie.

„Dwadzieścia minut” vs dwadzieścia lat Brocka Turnera

„Dwadzieścia minut” vs dwadzieścia lat Brocka Turnera

Tekst:  Agnieszka Kozakoszczak

W ciągu kilku ostatnich tygodni w mediach społecznościowych i w internetowych portalach  informacyjnych pojawiło się wiele artykułów dotyczących Brocka Turnera, studenta Uniwersytetu Stanforda, który zgwałcił młodą kobietę  (jej imię i nazwisko z uzasadnionych powodów nie pojawia się w mediach). Zdarzenie to miało miejsce na terenie kampusu. Oburzenie wielu osób wzbudził nie tylko sam gwałt, ale także to, co wydarzyło się później:

  •  poruszająca przemowa kobiety, wygłoszona na sali sądowej i opublikowana przez wiele mediów (przemowa dostępna w języku angielskim m.in. tutaj, w języku polskim m.in. tutaj);
  • bardzo niski wymiar kary dla sprawcy gwałtu zasądzony przez sędziego Aarona Persky’ego (sześć miesięcy, z których tylko trzy Brock Turner ma spędzić w więzieniu),
  • argumentowanie na rzecz niskiego wyroku (przez Brocka Turnera i jego ojca), a następnie uzasadnienie niskiego wymiaru kary przez sędziego – Aarona Persky’ego m.in. brakiem wcześniejszych konfliktów z prawem oraz osiągnięciami sportowymi gwałciciela (dającymi nadzieję na udział w igrzyskach olimpijskich w przyszłości);
  • brak uznania winy i przyjęcia odpowiedzialności przez Brocka Turnera za czyn, którego się dopuścił; w przytaczanych w mediach wypowiedziach tłumaczy on, że jego błąd  polegał na wypiciu alkoholu i działaniu pod jego wpływem; nie odnosi się do faktu, że zgwałcił inną osobę i nie przeprasza za to (informacje w języku angielskim dostępne m.in. tutaj).
  • skupienie uwagi sprawcy gwałtu, jego ojca, a także wymiaru sprawiedliwości (sędziego) na krzywdzie i cierpieniu, jakich doznał sprawca – Brock Turner, przy jednoczesnym pomijaniu cierpienia, jakiego  doznała kobieta,  którą skrzywdził oraz wpływu gwałtu na jej życie.

Wiele przekazów medialnych dotyczących zgwałcenia, którego dopuścił się Brock Turner, procesu sądowego w tej sprawie oraz następstw tego zdarzenia, ma wydźwięk jednoznacznie krytyczny zarówno wobec zachowania sprawcy jak i argumentacji jego ojca, a także decyzji sędziego. Jednocześnie język stosowany w tych przekazach, szczególnie w odniesieniu do Brocka Turnera i studentki, która doświadczyła gwałtu, wzmacnia postrzeganie Brocka Turnera jako „ofiary sytuacji” (procesu sądowego) oraz buduje jego wizerunek jako kogoś, komu „powinęła się noga”, a nie kogoś, kto w okrutny sposób skrzywdził inną osobę i jednocześnie złamał prawo. Sformułowania używane w przekazach medialnych, umacniają sposób postrzegania kobiety, która doświadczyła gwałtu jako biernej i  w mniejszym stopniu zasługującej na ochronę, na jaką (według Brocka Turnera, jego ojca oraz sędziego Aarona Persky’ego) zasługuje Brock Turner. Analiza języka używanego w mediach do opisu Brocka Turnera, kobiety, którą skrzywdził, sytuacji gwałtu oraz jej następstw prawnych, odsłania nierównowagę sił, krzywdę i niesprawiedliwość, na jakich opiera się i które często niepostrzeżenie wzmacnia narracja stosowana do opisu tych wydarzeń. Ta nierównowaga sił, krzywda i niesprawiedliwość wobec pokrzywdzonej kobiety, wywołały również silną i zdecydowaną reakcję wielu osób (relacja w języku angielskim dostępna m.in tutaj) i instytucji (relacja w języku angielskim dostępna m.in tutaj).

W wielu artykułach oraz w informacjach publikowanych w mediach społecznościowych, imię i nazwisko Brocka Turnera poprzedzone jest sformułowaniem „former Stanford swimmer” („były członek reprezentacji pływackiej Uniwersytetu Stanforda”), nadającym mu wydźwięk chlubnego przydomka (jak „Kazimierz Wielki” albo „Jerzy V Wspaniały”). W odniesieniu do kobiety używane jest najczęściej określenie „unconscious” („nieprzytomna”), a często w tym samym zdaniu pojawia się także sformułowanie „behind a dumpster” („za śmietnikiem”). Taki sposób opisu sytuacji, za którą całkowitą odpowiedzialność ponosi Brock Turnera, tworzy fałszywe i niesprawiedliwe wyobrażenie o statusie społecznym i godności osób, które brały w niej udział: podkreśla prestiż Brocka Turnera oraz umniejsza pozycję  kobiety, którą zgwałcił.

W internetowych przekazach medialnych wysoki status społeczny i prestiż Brocka Turnera jest akcentowany zarówno poprzez przywołanie nazwy uczelni (Uniwersytetu Stanforda) jak i poprzez informację o jego członkostwie w uniwersyteckiej reprezentacji pływackiej. Jednocześnie  w odniesieniu do kobiety, którą zgwałcił,  nie jest akcentowana afiliacja uniwersytecka, chociaż, oprócz płci, bycie studentką i przebywanie w takiej roli na terenie kampusu było kluczową okolicznością (lecz oczywiście nie przyczyną) gwałtu, którego dopuścił się Brock Turner. On nie jest opisywany jako „pijany gwałciciel za śmietnikiem”, chociaż zgwałcenie (pod wpływem alkoholu – co jest kwestią trzeciorzędną) jest jego najistotniejszą charakterystyką mającą znacznie w tej sytuacji. Wielokrotnie przytaczane sformułowanie „za śmietnikiem” tworzy negatywne pole semantyczne i wydaje się bardziej wpływać na wizerunek kobiety i podważać jej godność, niż gwałciciela (chociaż dla stwierdzenia niedopuszczalności i karygodności zachowania, jakiego dopuścił się Brock Turner nie ma oczywiście znaczenia, czy miało ono miejsce za śmietnikiem, czy w czystej pościeli).

W wielu przekazach medialnych kobieta (w odniesieniu do której po pewnym czasie zaczęto używać imienia i nazwiska „Emily Doe”) nie jest opisywana jako osoba potencjalnie aktywna i decyzyjna, która została pozbawiona możliwości wyrażenia swojej woli i która nie wyraziła(by) zgody na kontakt fizyczny, lecz jako osoba nieprzytomna. Jednocześnie Brock Turner nie jest opisywany jako ktoś, kto dokonał aktu agresji, drastycznie naruszając granice fizyczne, psychiczne i emocjonalne drugiej osoby. Nie jest też podkreślane, że nie zapytał jej o zgodę na kontakt fizyczny (w tym seksualny), chociaż był to jego obowiązek. De facto jego obowiązkiem było, widząc, w jakim stanie jest kobieta, w ogóle nie dopuścić do jakiegokolwiek kontaktu o charakterze seksualnym, gdyż nie mogła ona wyrazić na to świadomej zgody.

Szokująco niski wymiaru kary zasądzonej dla Brocka Turnera przez sędziego Aarona Persky’ego uzasadniany jest brakiem wiedzy prawnej sędziego (lub braku umiejętności jej właściwego zastosowania), seksizmem oraz ignorancją wobec konsekwencji gwałtu dla kobiety, którą skrzywdził Brock Turner. W mediach pojawiają się także sugestie, że znaczenie mógł mieć również fakt, iż że sędzia Aaron Persky sam jest absolwentem Uniwersytetu Stanforda i byłym kapitanem drużyny sportowej na tej uczelni. Być może uzasadnienie skandalicznie niskiego wyroku wyraża jego przekonanie, że popełnienie przestępstwa zgwałcenia nie powinno uniemożliwić absolwentowi Uniwersytetu Stanforda łączącemu karierę sportową i akademicką, osiągnięcia w przyszłości sukcesu zawodowego i wysokiej pozycji społecznej.

W wielu artykułach cytowana jest wypowiedź ojca Brocka Turnera, który argumentował, że jego syn nie powinien trafić do więzienia za „dwadzieścia minut działania” („20 minutes of action”); (relacja w języku angielskim dostępna m.in tutaj)

Przeciwstawienie domniemanego krótkiego czasu wyrządzania krzywdy (i popełniania przestępstwa), potencjalnie dużemu wymiarowi kary więzienia, ma na celu umniejszenie znaczenia gwałtu a także odwrócenie uwagi wszystkich osób od ciężaru konsekwencji, jakich doświadcza kobieta. W miejsce empatii wobec osoby skrzywdzonej ma wzbudzić empatię wobec osoby, która wyrządziła krzywdę.

Należy jednak pamiętać, że było to „dwadzieścia minut” poprzedzone dwudziestoma latami, w trakcie których Brock Turner nabrał fałszywego i dramatycznego w skutkach przekonania, iż gwałt nie polega na nadużyciu swojej pozycji, przewagi i siły oraz nie jest przede wszystkim aktem przemocy, lecz jest wynikiem spożycia zbyt dużej ilości alkoholu. Było to „dwadzieścia minut” poprzedzone dwudziestoma latami, w trakcie których Brock Turner nie nauczył się, na czym polega szacunek wobec dziewcząt. W efekcie  nie zrozumiał charakteru i konsekwencji swojego czynu, a zamiast podjąć próbę zadośćuczynienia osobie, którą skrzywdził, podjął próbę przeniesienia na nią ciężaru odpowiedzialności za przemoc, której się dopuścił.

Na podstawie przytaczanych w mediach wypowiedzi Brocka Turnera można przypuszczać, że wciąż nie pojmuje on znaczenia i konsekwencji tego, co zrobił. Właśnie dlatego nie powinien znajdować się na wolności. Uważając, że jego błąd polegał na wypiciu alkoholu oraz podkreślając drastyczne konsekwencje aktu przemocy, której się dopuścił, przede wszystkim w odniesieniu do swojego cierpienia psychicznego i swojej sytuacji osobistej, naukowej, sportowej i zawodowej (a nie cierpienia i sytuacji osoby, którą skrzywdził) Brock Turner pokazuje, że nie ma podstaw, aby przypuszczać, że w przyszłości nie będzie stwarzać zagrożenia dla kobiet i dziewcząt oraz że jest gotowy, aby samodzielnie funkcjonować w społeczeństwie i powstrzymać się od stosowania przemocy seksualnej.

Osobista odpowiedzialność Brocka Turnera jest bezdyskusyjna. Nie można  jednak pominąć szerszego kontekstu społecznego, w którym chłopcy i mężczyźni mają przyzwolenie na stosowanie przemocy i przekraczanie granic fizycznych i psychicznych, zarówno w relacjach pomiędzy sobą, jak i w relacjach z kobietami i dziewczynkami. Normy społeczne w ten sposób kształtujące chłopców i mężczyzn oraz przyzwolenie na tego typu zachowania o różnym charakterze i stopniu natężenia nazywane są „kulturą gwałtu”. Więcej o charakterystyce i przejawach „kultury gwałtu” można przeczytać m.in. tutaj  (w języku angielskim) oraz w książce autorstwa Zofii Nawrockiej pt. „Gwałt. Głos kobiet wobec społecznego tabu”, wyd.: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2013 (w języku polskim). Książka jest dostępna w księgarni internetowej Feminoteki

***

Z inicjatywy Michele Landis Dauber, profesorki na Wydziale Prawa Uniwersytetu Stanforda, toczy się kampania mająca na celu odwołanie sędziego Aarona Persky’ego, który wymierzył Brockowi Turnerowi karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności (z czego w więzieniu ma on spędzić tylko trzy miesiące). Jest to kara niższa, niż przewidziana w prawie, nieuwzględniająca w żaden sposób bezpieczeństwa innych kobiet, które mogą zostać potencjalnie skrzywdzone przez Brocka Tunera. Nie uwzględnia ona również cierpienia kobiety, która została skrzywdzona, a następnie zmuszona do uczestnictwa w rozprawie sądowej, zamiast otrzymać wsparcie, szacunek i spokój oraz poparcie ze strony „wymiaru sprawiedliwości” a także próbę zadośćuczynienia – ze strony sprawcy przestępstwa, którego doświadczyła.

USA Swimming w oficjalnym oświadczeniu ogłosiło, że Brok Turner nie może ponownie zostać jego członkiem, co skutkuje m.in. zamknięciem możliwości udziału w igrzyskach olimpijskich w przyszłości (informacja w języku angielskim).

Agnieszka Kozakoszczak – z wykształcenia polonistka. Zajmuje się tematyką równego traktowania i przeciwdziałania dyskryminacji w edukacji. Członkini Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej. Pracuje w Fundacji na rzecz Różnorodności Społecznej.

Fotografka pokazuje, co miały na sobie studentki, gdy zostały zgwałcone

Fotografka pokazuje, co miały na sobie studentki, gdy zostały zgwałcone

Autorka: Priscilla Frank

Źródło tekstu i zdjęć: Huffington Post

Fotografka Katherine Cambareri swoimi pracami  chce zwrócić uwagę na to, z jaką łatwością ludzie potrafią obwiniać osoby pokrzywdzone przestępstwem. Na te obraźliwe pytania, które stały się tak zwyczajne, że aż przezroczyste.

5720e6471900002d0056c5b2

Gdy kobieta doświadcza przemocy seksualnej jej samostanowienie, jej ciało, jej autonomia zostają naruszone. Jednak w dalszym ciągu, raz za razem, wszyscy, którzy powinni być tego świadomi, przyjaciele, rodzina, władze uczelni, reagują na ten ohydny czyn łączący przemoc fizyczną i psychiczną w znany sposób, pytając: „A co miałaś na sobie?”

W swoim projekcie dyplomowym na Arcadia University, fotografka Katherine Cambareri zdecydowała się stawić czoła łatwości, z jaką ludzie potrafią obwiniać osoby pokrzywdzone przestępstwem. „Latem przeczytałam książkę „Missoula” Jona Krakauera, która naprawdę mnie wkurzyła tym, jak niesprawiedliwie są prowadzone sprawy związane z przemocą seksualną” – tłumaczy artystka. „Ta książka otworzyła mi oczy na obwinianie ofiar, na pytania, które są im zadawane, na przykład czy piły alkohol lub co miały na sobie podczas zdarzenia.

5720e6462200002900254aa8

Takie pytania służą bardziej ochronie sprawcy niż poszkodowanej” – kontynuuje. „Uważam, że to idiotyczne, że osoby, które doświadczyły napaści, są obwiniane zanim w ogóle zdołają przedstawić swoja wersję zdarzeń. Chciałam zrobić coś, by udowodnić, jak niepotrzebne są te wszystkie pytania”.

By stworzyć swój cykl zdjęć Cambareri za pośrednictwem Facebooka odnalazła osoby, które przeżyły napaść seksualną i zwróciła się do nich z prośbą, by odważnie podzieliły się informacjami o sytuacjach, w których doświadczyły agresji seksualnej. Na prośbę odpowiedziały jedynie kobiety – studentki koledżu, zawężając w ten sposób zakres projektu. Następnie Cambareri poprosiła kobiety o możliwość zrobienia zdjęć ubraniom, które miały na sobie podczas zdarzenia przemocy seksualnej.

5720e646160000e40031cd4e

Na liście sfotografowanych ubrań znalazły się na przykład: biały T-shirt z dekoltem w V, szare spodnie dresowe, białe conversy czy kwiecista koszulka na ramiączkach. Nieco upiornie umieszczone na czarnym tle, lekko pogniecione ciuchy, cicho krzyczą o niesprawiedliwości będącej doświadczeniem około 23% studentek na amerykańskich uniwersytetach, którą nie tylko muszą to znosić, ale czasami są też z niej rozliczane.

„Społeczeństwo zakłada, że osoby pokrzywdzone w czasie napaści o charakterze seksualnym miały na sobie wyzywające ubrania” – mówi fotografka. Jednak jej zdjęcia pokazują, że to nie tylko błędne założenie, ale krzywdzące lekceważenie faktu, że winnym jest zawsze sprawca a nigdy ofiara czynu.

5720e6461900002d0056c5b0

W całym procesie tworzenia projektu, autorka najbardziej obawiała się, czy nie prosi o zbyt wiele, powracając do bolesnych doświadczeń kobiet. Ale okazało się, że projekt spotkał się z pozytywnym oddźwiękiem,  a osoby, które zgodziły się ją bezinteresownie wesprzeć, uczyniły projekt bezcennym.

„Czuję jakby z każdą z osób, które wzięły udział w projekcie, łączyła mnie wyjątkowa więź, ponieważ aby to zrobić, musiały zaufać mi i ujawnić, że doświadczyły przemocy seksualnej” tłumaczyła Cambareri w wywiadzie dla Break the Cycle. „Zaufały mi, że wykorzystam ich ubrania w dobry sposób. Każda kobieta, która wzięła udział była w jakimś stopniu moją znajomą, co pokazuje ogromną skalę zjawiska. To sprawiło, że uświadomiłam sobie, jak wiele jeszcze musimy zrobić w obszarze prewencji, by przestać kierować się stereotypami i wspierać krzywdzące przekonania na temat przemocy seksualnej“.

5720e6471900002d0056c5b1

Cambareri ma nadzieję kontynuować swój projekt po ukończeniu studiów i stara się włączyć do niego również mężczyzn. Póki co, pragnie, by jej praca była widoczna, przyswojona i zrozumiana, nawet jeśli to trudne.

„Naprawdę chciałabym, by ludzie czuli się niekomfortowo patrząc na te zdjęcia” – dodaje. „Chcę, by pomyśleli chwilę o obwinianiu ofiar oraz o tym, że pytanie, Co miałaś na sobie? nie jest uzasadnione, bo osoby pokrzywdzone nie proszą, by ktoś je skrzywdził. Przemoc seksualna ma miejsce, gdy jedna osoba decyduje się napaść na drugą i jest to jedyny powód.”

„Mam nadzieję, że oglądający będą w stanie zamienić się miejscami i wyobrazić sobie samych siebie w ubraniach, które sfotografowałam” podsumowuje fotografka. „To ważne, by ludzie zdobyli się na spojrzenie z innej perspektywy i skończyli ze stereotypami.”

5720e646160000e40031cd515720e646160000e40031cd505720e646160000e40031cd4f5720e6472200003600254aaa5720e6472200002900254aa9

 

Tłumaczenie: Natalia Skoczylas

 

Bielsko-Biała: Demonstracja „Stop wyrokom w zawieszeniu za przemoc wobec kobiet!”

W związku z czwartkowym wyrokiem Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej, który zasądził sprawcom zbiorowego gwałtu wyroki w zawieszeniu, Fundacja Pozytywnych Zmian planuje akcję protestacyjną pod budynkiem sądu.

Ten wyrok jest naszym zdaniem absolutnie nieadekwatny do popełnionego czynu. Tak niski wyrok w zawieszeniu NIE JEST ŻADNĄ KARĄ!

Jest informacją dla ofiar gwałtu, że w naszym kraju gwałt, nawet zbiorowy i brutalny, nie jest przestępswem za które ktoś zostanie ukarany. Dla sprawców takich czynów jest informacją, że mogą czuć się bezkarni. Nie grożą im żadne poważne konsekwencje. Mogą spokojnie pokazywać nam wszystkim środkowy palec, jak uczynił to jeden ze sprawców gwałtu do przedstawicieli mediów.

To niestety nie jest odosobniony przypadek.
Przemoc wobec kobiet, w tym seksualna, jest w Polsce bagatelizowana. Sprawy są umarzane lub są orzekane wyroki „w zawieszeniu”.

W raporcie Fundacji Pozytywnych Zmian z monitoringu rozpraw sądów dotyczących przemocy wobec najbliższych wykazano m.in., że wyroki wydawane „w zawieszeniu” nie chronią osób doświadczających przemocy. A stanowią ok. 90% wszystkich zasądzanych wyroków!

MAMY DOŚĆ! NIE ZGADZAMY SIĘ NA TAKIE WYROKI I TAKĄ „SPRAWIEDLIWOŚĆ”!

Dość pobłażania sprawcom, ale także dość pobłażania instytucjom, które mają obowiązek nas chronić!

Spotkajmy się pod Sądem Okręgowym w Bielsku-Białej 27 kwietnia o 12:00 i wyraźmy swój zdecydowany sprzeciw!

Szczegóły czwartkowego wyroku

Wydarzenie na Facebooku

Fundacja Feminoteka wspiera protest i aktywnie przyłącza się do akcji. Będziemy na miejscu, pod sądem w Bielsku-Białej

Kesha: Wolność za kłamstwo. „Nigdy nie zostałam zgwałcona”

Źródło tekstu i zdjęć: Instagram

 

Piosenkarka Kesha, 3 kwietnia napisała na swoim Instagramie:

„Zatem zaoferowano mi wolność JEŚLI skłamię. Musiałabym publicznie przeprosić i powiedzieć, że nigdy nie zostałam zgwałcona. WŁAŚNIE TO dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Nigdy nie będę ukrywać PRAWDY. Wolałabym pozwolić, żeby prawda zniszczyła moją karierę niż kiedykolwiek ponownie skłamać dla potwora.”

6adf22ac-2db4-42f3-af82-6b26bad28907.jpg_resized_

Tłumaczenie: Julia Maciocha

Dwie argentyńskie turystki zamordowane w Ekwadorze. Internet kipi od seksistowskich komentarzy

Autorka: Ola Gocławska

María José Coni miała dwadzieścia dwa lata, Marina Menegazzo ― 21. Marzyły o tym, żeby wyjechać z rodzinnej Mendozy i przemierzyć z plecakami Amerykę Łacińską.

„Zagonione: pomóż nam w poszukiwaniach. Ostatni raz widziane 22 lutego” 1 zdjęcie: BBC Mundo.

22 lutego ogłoszono zaginięcie dziewcząt. Tego samego dnia przyjaciele Mariny Menegazzo, i Maríi José Coni, rozpoczęły kampanię w mediach społecznościowych, prosząc o pomoc w poszukiwaniach. Sześć dni później, prezydent Ekwadoru Rafael Correa wsparł na twitterze apel Belén Menegazzo, siostry Mariny:

(Tweet Belén Menegazzo): Moja siostra i jej przyjaciółka zaginęły w ostatni poniedziałek, 22, w Montañicie w Ekwadorze. Proszę udostępniajcie!

(Tweet prezydenta): Bądź silna Belén! Nasza policja zajmuje się sprawą. Wyrazy wsparcia dla twoich rodziców i rodziców Marii José. Cały Ekwador jest z Wami. Źródło

24 godziny później, minister spraw wewnętrznych Ekwadoru, José Serrano, potwierdził na twitterze informację, że ciała kobiet odnaleziono ze znamionami obrażeń głowy. 29 lutego, Serrano poprowadził konferencję prasową, w której ujawnił szczegóły zbrodni oraz aresztowania dwóch podejrzanych: Alberto Segundo Mina Ponce przyznał sie do zabójstwa Maríi José Coni, zaś Aurelio Eduardo Rodríguez do zamordowania Mariny Menegazzo. Zgodnie z zeznaniami podejrzanych, próbowali oni wykorzystać seksualnie Marinę i Marię, a gdy te zaczęły protestować, zostały śmiertelnie ranione przez napastników.

W wyniku protestu rodzin i mediów argentyńskich wobec niejasności w dochodzeniu, prezydent Ekwadoru zezwolił na wysłanie na miejsce zdarzenia śledczych argentyńskich.  Zarówno w Argentynie, jak i w całej Ameryce Łacińskiej, śmierć dziewcząt stała się kroplą, która przepełniła czarę goryczy i uruchomiła ożywioną debatę.

 

#Yoviajosola

Niedługo po ujawnieniu okoliczności zabójstwa, argentyński portal Infobae nakręcił serię wywiadów, w których zniechęcano do podróży po Ekwadorze, szczególnie kobiety. W odpowiedzi na to w mediach społecznościowych powstała seria komentarzy pod hashtagiem #Montañitanotienelaculpa („Montañita nie jest winna”), takich jak tweet Stefanii Garcíi, w którym użytkowniczka pisze: „Kto idzie do domu z nieznajomymi, szczególnie, jeśli wyglądają tak, jak tamci? #Montañita #Montañitaniejestwinna”:

Na fali tego typu komentarzy, środowiska aktywistek i aktywistów równościowych, rozpoczęły kampanię przeciwko obwinianiu kobiet-podróżniczek za przemoc, której doświadczają, szczególnie w krajach Ameryki Łacińskiej. Znakiem ich protestu jest hashtag #Yoviajosola („podróżuję sama”).

„22 lutego w ekwadorskiej miejscowości Montañita zaginęły dwie podróżniczki. Kilka dni później znaleziono ciała. Jedna z nich miała ślady uderzeń w głowę, druga rany kłute” – czytamy w filmiku udostępnionym w sieci m.in. przez meksykański kolektyw artystyczny Las hijas de violencia („Córki przemocy”), czy niezależny portal informacyjny Plumas atómicas („Pióra atomowe”). „Morderstwo wywołało głosy oburzenia w mediach społecznościowych, takie jak list otwarty „Wczoraj mnie zabili”, Paragwajki Guadalupe Acosta”.

„Wczoraj mnie zabili” – pisze Acosta. „Nie zgodziłam się, żeby mnie dotykali, więc rozbili mi czaszkę. Ugodzili mnie nożem i pozwolili, żebym się wykrwawiła. Ale gorsze od śmierci okazało się upokorzenie, które przyszło potem. (…) Jak byłaś ubrana? Dlaczego byłaś sama? Czemu kobieta podróżowała sama? (…) Być kobietą – to nie powinno nas w żaden sposób ograniczać”.

W swoich komentarzach internauci i internautki podkreślają, że żadna z zamordowanych dziewczyn nie podróżowała sama – jedna towarzyszyła drugiej. Zamiast kwestionować miejsce albo sposób przemieszczania się, musimy kwestionować masowe zabójstwa kobiet.

W 2015 roku na portalu International Women’s Travel Center opublikowano listę najbardziej niebezpiecznych krajów dla kobiet-turystek:

http://www.internationalwomenstravelcenter.com/479/

„Nikt nie spyta gdzie jest ten, który odebrał mi prawo do marzeń”

Wiele latynoamerykańskich dziennikarek wyraziło solidarność z Marią José, Mariną oraz ich rodzinami. Felietonistka Catalina Ruiz Navarro w kolumbijskim dzienniku El Espectador ostro skrytykowała reakcję niektórych mediów na zabójstwo podróżniczek:

„Pytali – pisze Ruiz – czy aby nie wybrały się na imprezę w Montañicie, tym zagłębiu zepsucia. Czy przypadkiem nie lubiły tańczyć? Bez wątpienia to one sprowokowały morderstwo. Co więcej, chęć poznania świata jest sama w sobie zachętą dla morderców!”

Jak pisze Vanessa Veselka, podróżniczka i pisarka, w eseju Green Screen: The Lack of Female Road Narratives and Why it Matters, kreowanie atmosfery strachu, która miałaby odstraszyć kobiecą ciekawość świata, odkrywczość i chęć pokonywania własnych granic, wiążą się także z przedstawianiem kobiet-indywidualistek w różnego typu tekstach kultury jako potencjalnych ofiar.

– W trakcie moich podróży – pisze Veselka – spotkałam się z tysiącami reakcji na to, co robię z moim życiem, ale prawie żadna z nich nie dopuszczała możliwości odkrywania, zachwytu, powołania. Fatum – tak. Powołanie – w żadnym wypadku. Miałam albo „dużo szczęścia, że jestem żywa”, albo byłam tak bezdennie głupia, że „zasługiwałam na śmierć.”

Opowieści o współczesnych Odyseuszach-odkrywcach i cierpliwych, skazanych na czekanie Penelopach otwierają specyficzny „horyzont oczekiwań”: przemoc wobec kobiet staje się prawdopodobna lub wręcz przewidywalna. Realna przemoc nakręca spiralę komentarzy i obojętność wobec zbrodni. Jedynym sposobem, aby przerwać błędne koło jest sprzeciw.

Autorka: Ola Gocławska

Źródła:

BBC

International Women’s Travel Center

Cuarto Poder Salta

The American Reader

Global Voices

Salon

Korekta: Anna Hoss

Jako pierwsza na świecie Gwatemala wtrąca do więzienia żołnierzy za stosowanie gwałtu jako broni

Autorka: Miquel-Caitlyn Gabbidon 

Źródło: Global Citizen 

4 marca 2016 r.

14135683605_a5650500d5_z.jpg__1500x670_q85_crop_subsampling-2

Sąd Najwyższy w Gwatemali orzekł, że byli członkowie armii winni są zbrodni przeciw ludzkości, popelnionych w trakcie wojny domowej. Zarzuty obejmowały gwałt, niewolnictwo seksualne oraz morderstwa indiańskich kobiet i dziewcząt. To pierwszy sąd państwowy, który uznaje gwałt za broń stosowaną w wojnie.

Wojna domowa w Gwatemali trwała od 1960 do 1996 roku. Konflikt zbrojny rozgrywał się między rządem a lewicowymi grupami partyzanckimi, popieranymi przez Indian – majańskich chłopów, którzy stanowią większość populacji wśród biednych mieszkańców gwatemalskich wsi.

Żołnierze, którzy zostali uznani za winnych, to członkowie oddziałów rządowych z placówki Sepur Zarco, którzy wykonywali rozkazy swoich zwierzchników. Polegały na mordowaniu mężów miejscowych kobiet oraz porywaniu wdów, aby wyzyskiwać je jako seksualne niewolnice w jednostce.

W tym przypadku gwałt oraz wykorzystywanie seksualne nie są tylko „skutkami ubocznymi” wojny, ale celowo wdrażaną strategią wojenną.

Strategiczne zastosowanie gwałtu nie jest rzeczą nową. Ale proceder ten zaczęto dokumentować od niedawna. Od konfliktów w Bośni po wojny domowe w Rwandzie, kobiety i dziewczęta były ofiarami gwałtu, więzienia, tortur i egzekucji.

W poprzednich wiekach, przestępstwa seksualne popełniane przez żołnierzy, postrzegano jako oportunistyczne poszukiwanie korzyści poprzez „gwałty i rozboje”, nie uważano ich jednak za część strategii. Jednakże w czasach nowoczesnych (ale i wcześniej) gwałt stosuje się jako część wojennej taktyki.

Gwałt określany jest przez psychologów i psycholożki jako jedno z najbardziej ingerujących w ludzką psychikę traumatycznych wydarzeń.

Niezależne media wyjaśniają przypadek Gwatemali ― gwatemalskie Plaza Publica pisze:

Żołnierze, posłuszni rozkazom, pozbawili kobiety mężów w sierpniu 1982 roku. „Owdowiałe” i „pozostawione samym sobie” kobiety zmuszono, aby przeprowadziły się do obozu w Sepur Zarco, gdzie — według ich zeznań — były wielokrotnie gwałcone oraz zmuszane do gotowania i prania mundurów wojskowych przez pół roku.

Jesteśmy świadkami wielkiego kroku w stronę globalnej sprawiedliwości.  To pierwszy proces, w którym sąd państwowy uznał gwałt jako broń wojenną i zbrodnię przeciw ludzkości. Wyrok ten jest wyrokiem historycznym, zarówno z punktu widzenia Gwatemali, jak i całego świata.

W wielu krajach zawieszenie działania prawa w czasie konfliktu zbrojnego, na długi czas uniemożliwia rozpatrywanie spraw o gwałt. W innych  kobiety czują się zbyt zagrożone stygmatyzacją, żeby składać zeznania.

Fakt, iż sprawa ta trafiła do sądu i zakończyła się uznaniem winy oprawców, jest historycznym przełomem.

Werdykt podany został do wiadomości publicznej, jednak w trosce o ochronę tożsamości ofiar, pojawiły się one na przesłuchaniach ubrane w stroje zasłaniające całe ciało z wyjątkiem oczu.  Proces można było obejrzeć on-line, co przydało sprawie rozgłosu, zarówno w kraju jak i na całym świecie.

Znane i szanowane aktywistki okazały swoje wsparcie, poprzez umieszczanie tweetów na bieżąco w trakcie trwania całego procesu.

Podczas ogłaszania wyroku, który skazywał przestępców na karę 210 lat więzienia, sędzia Jazmin Barrios określiła brutalną przemoc, której skazani dopuścili się wobec indiańskich kobiet jako nieludzką.

To wielki krok dla rządu Gwatemali – krok, który odbije się echem w wielu krajach świata. Państwowy sąd, poprzez przyjęcie międzynarodowych norm w procesie dotyczącym zbrodni przeciw ludzkości, stał się prekursorem globalnej rewolucji w systemie sprawiedliwości.

Fakt, że gwałt w dalszym ciągu używany jest jako oręż wojenny jest niezaprzeczalną tragedią, jednak ten wyrok stanowi przełom w drodze do zakończenia tego typu tortur oraz do sięgania po sprawiedliwość dla ofiar.

Tłumaczenie: Ola Gocławska
Korekta: Anna Hoss
Zdjęcia: Flickr — Tori Rector

Lady Gaga przeciwko gwałtom i molestowaniu seksualnemu podczas gali Oscarów

Lady Gaga na 88. Gali Oskarów zaśpiewała piosenkę „Til It Happens to You” z dokumentalnego filmu „The Hunting Ground” opowiadającego o pladze gwałtów i molestowań na amerykańskich kampusach uniwersyteckich.

Emocjonalne wykonanie Gaga dedykowała innej artystce, Keshy, w której sprawie 19 lutego w Nowym Jorku zapadł niekorzystny wyrok sądowy. Kesha wniosła sprawę do sądu, aby ten zezwolił jej zerwać kontrakt z Sony i producentem o pseudonimie Dr. Luke, którego w 2014 r. oskarżyła o gwałt i molestowanie seksualne. Wiele gwiazd wyraziło solidarność z Keshą, wyrażając poparcie dla jej żądania o zwolnienie jej z obowiązku współpracy z człowiekiem, którego artystka się boi.

Podczas występu na scenie towarzyszyły artystce osoby, które doświadczyły przemocy. Na ich rękach widniały takie napisy jak „nie jest to Twoja wina”, „wierzę Ci”, „to mi się przydarzyło,” „przeżyłam”.


Źródło: fanpage Hollaback! Polska

Gwałty na Kampusie w Montanie: Co przypadek małego miasta może powiedzieć nam o molestowaniu seksualnym, kulturze gwałtu i powszechności fałszywych oskarżeń?

Autorka tekstu: Amanda Marcotte (tekst oryginalny)

Tłumaczenie: Bibi Żbikowska

 

Gwałty na Kampusie w Montanie: Co przypadek małego miasta może powiedzieć nam o molestowaniu seksualnym, kulturze gwałtu i powszechności fałszywych oskarżeń?

John Krakauer wydał swoją ostatnią książkę, Missoula: Gwałt i Wymiar Sprawiedliwości w Miasteczku Akademickim w kwietniu 2015 roku, gdzieś w trakcie trwającego kilka lat odrodzenia zainteresowania tematem gwałtu dokonywanego przez osoby bliskie ofierze, i wysiłków, by zredukować tego typu incydenty, szczególnie na kampusach uniwersyteckich.

Książka bada ten problem na przykładzie jednego z miast w stanie Montana, typowego miasteczka uniwersyteckiego, które zmaga się z podobnym problemem.

Przeprowadziłem wywiad z Krakaurem niedługo przed tym, jak jego książka ukazała się w druku. Próbowałem znaleźć odpowiedź na pytania dotyczące powszechnego występowania gwałtu, debat, w których dochodzi do fałszywych oskarżeń i tego, jak można naprawić problem kultury gwałtu. Poniższy tekst jest zredagowaną wersją naszej rozmowy.

Molestowanie seksualne, szczególnie wśród nastolatków i dwudziestolatków jest, niestety, bardzo często popełnianą zbrodnią w tym kraju. Dlaczego więc do swoich badań wybrał pan akurat Missoulę? To przecież tylko małe miasteczko w Montanie.

To prawda. Mimo to, jest to jednocześnie drugie pod względem wielkości miasteczko w tym stanie. Napisałem właśnie o nim z kilku powodów. Po pierwsze, pewna młoda kobieta, która była mi bardzo bliska, została zgwałcona i przez wiele lat zmagała się z traumą, a jej życie wywróciło się do góry nogami.

Zacząłem badać ten temat i różne przypadki gwałtów. Konkretniej — było to około trzydziestu przypadków w całym kraju, a jeden z nich miał miejsce się właśnie w Missouli. To tylko zbieg okoliczności, że zainteresowałem się właśnie tą sprawą, czyli sprawą Allison Huguet, na tyle, by zbudować wokół niej całą książkę. A gdy już padło na Missoulę, pomyślałem, że to dobry pomysł, ponieważ jest ona miejscem reprezentatywnym. Nie wyróżnia się niczym; problemy tego miasta może są trochę mniejsze, niż w innych miastach w kraju. Może są szybciej i lepiej rozwiązywane, ale — moim zdaniem — wciąż pozostają bulwersujące. Missoula dość dokładnie pokazuje problemy dręczące nasz kraj.

Uniwersytet w Montanie mieści się w stanie Missoula, i to właśnie tam padły pierwsze oskarżenia, które zapoczątkowały krajową dyskusję na temat molestowania seksualnego. Czy czytałeś raport Departamentu Sprawiedliwości, dotyczący sytuacji tego uniwersytetu, i zawierający proponowane zmiany? Jeżeli tak, co o nim myślisz?

Wiele spraw gwałtów w Montanie potraktowano bardziej profesjonalnie, niż w innych szkołach. Ale to wciąż przerażające. A wskazówki odnośnie naprawy tej sytuacji… minęło sporo czasu od kiedy je czytałem, ale nie sądzę, aby miały one wiele zmienić.

Dużo lepszy jest projekt ustawy, który senator Kirsten Gillibrand próbuje przeforsować do senatu. Ma ona wprowadzić zarządzenie na poziomie ogólnokrajowym. Dopóki to się nie stanie, Uniwersytet w Montanie może dokonywać tylu korzystnych zmian, ile sobie tylko zażyczy, ale zmiany w jednej szkole nie zmienią sytuacji w całej kraju.

Jeżeli będziemy działać tylko w poszczególnych szkołach, w skali kraju nic się nie zmieni. Wiesz, wkurzają mnie argumenty typu: „To jest zbyt ciężka zbrodnia. Uniwersytety nie powinny zajmować się takimi sprawami, powinny przekazać je w ręce policji.” Bo organy wymierzania sprawiedliwości w dużej mierze opierają się na dowodach, więc często nie będą w stanie zająć się tym problemem w odpowiedni sposób. A same uniwersytety, zgodnie z dziewiątą poprawką ustawy o szkolnictwie wyższym z 1972 roku, są zobligowane, żeby zająć się sprawą.

To mi wygląda na pozorny wybór. Wiele spraw opisanych w twojej książce pokazuje, że ofiary często zwracały się zarówno do służb porządkowych, jak i do władz uniwersyteckich.

To prawda. Poza tym tylko niewielki procent spraw trafia ostatecznie do sądu, co dzieje się z powodów, o których pisałem w swojej książce. Te przypadki, o których mówię, może z wyjątkiem sprawy Jordan Johnson, były w większości rozpatrywane przez władze uniwersyteckie, ale nie dlatego, że uniwersytety dysponują doskonałymi narzędziami, które do tego służą, ale dlatego, że dziekan tej uczelni, Charles Couture, bardzo poświęcił się tej sprawie. Niestety dziekan ten przeszedł już na emeryturę. Jeżeli system polega na jednej tylko osobie, np. dobrym, lub złym dziekanie, to znaczy, że nie jest to dobry system. Dlatego uważam, że ustawa Gillibrand jest bardzo ważna.

Jak myślisz, dlaczego jest tak ciężko? Nawet w XXI wieku, kiedy staramy się traktować tego typu zbrodnię zupełnie poważnie, ofiarom przemocy seksualnej ciężko jest walczyć o sprawiedliwość, lub o to, by przynajmniej usunięto napastnika ze szkoły.

Istnieje bardzo głęboko zakorzenione przekonanie w świecie zdominowanym przez mężczyzn, że kobiety kłamią na temat gwałtów. Nie, że są kłamliwe z natury, ale że na temat gwałtów kłamią nagminnie.

Fałszywe oskarżenia o gwałt występują równie często, co fałszywe oskarżenia o jakąkolwiek inną zbrodnię. W przypadku gwałtów działamy jednak zupełnie inaczej. Wierzymy osobie, która mówi, że jej wieża została skradziona, ale osobie, która mówi, że została zgwałcona już nie.

Bardzo martwią mnie te fałszywe oskarżenia. To straszne, że zdarza się, że do więzień trafiają ludzie, którzy zostali fałszywie oskarżeni o gwałt i są w nich osoby, które nie powinny się tam znaleźć, ale liczba osób, które niesłusznie zamknięto za gwałt jest znikoma w porównaniu z liczbą kobiet, które doświadczyły gwałtu i których gwałcicieli nie zatrzymano. Problem mężczyzn niesłusznie oskarżonych o gwałt ma o wiele mniejszą skalę, niż problem pozostających na wolności gwałcicieli. Ta sytuacja nie ulega zmianie od bardzo dawna i ciągle od nowa spotykam się z fałszywymi oskarżeniami – ludzie zdają się tego w ogóle nie rozumieć.

W książce napisałeś, i wydało mi się to interesujące, że te dwa cele – zredukowanie liczby gwałtów i upewnienie się, aby nikt nie został osądzony niesłusznie – chociaż się różnią, wcale się nie wykluczają.

Zgadzam się. Jeżeli prowadzisz dokładne śledztwo, dowiesz się, co się stało. Cel jest więc w obu przypadkach taki sam, nie chodzi o to, żeby zrobić albo jedno, albo drugie. Próbujesz dojść do prawdy. A nie jest to łatwe, zarówno w przypadku gwałtów, jak i w przypadku jakiejkolwiek innej zbrodni.

Zaczynasz od wysłuchania ofiary. Nie zadajesz pytań typu „W co byłaś ubrana?”, ani „Czy masz chłopaka?”. Po prostu słuchasz uważnie wszystkiego, co ofiara sama ma do powiedzenia, ponieważ stopień traumy ma wpływ na pamięć.

Zostało naukowo dowiedzione, że trauma wpływa na to, jak ofiara opowie swoją historię, więc twoją pracą, jako obrońcy, dziennikarza, czy kogokolwiek innego jest po prostu pozwolić jej mówić i swobodnie przytaczać to, co zapamiętały i czuły. Dopiero, gdy się pozbiera te informacje, można próbować je potwierdzić. Z mojego doświadczenia wynika, że ten tryb pracy działa najlepiej. Policjanci i detektywi, z którymi rozmawiałem, gdy raz usłyszą o tej metodzie prowadzenia śledztwa, zawsze dostrzegają błędy w starej metodzie i są wdzięczni za zachęcanie ich do zmiany.

Twoja książka niewątpliwie do lekkich lektur nie należy, ale fragment, na którym budujesz całość – historia Allison Huguet, dał mi wiele nadziei. Wspominasz, że Allison od pierwszej sekundy nazywa gwałtem to, co jej się przydarzyło. Czy to dlatego, że kobiety są w tej kwestii po prostu bystrzejsze?

Myślę, że są coraz bystrzejsze. Gdy badasz stare sprawy gwałtów zauważasz, że kobiety nigdy nie mówią: „Zostałam zgwałcona”, jak Allison. Mówią: „O mój Boże, zostałam zgwałcona? Czy to naprawdę był gwałt?” Ich pierwszą reakcją jest zwątpienie, i nie wiem, jak możemy to zmienić. I to może wcale nie być reakcja kulturowa, tylko psychologiczna, opierająca się na chemii. Ciężko jest przyznać: „Właśnie zostałam zgwałcona!”. Więc poddajesz to w wątpliwość.

Oczywiście to działa na niekorzyść ofiary. Gdy tylko udaje się ona do wydziału sprawiedliwości, lub kogokolwiek, kto ją przesłuchuje, oni powiedzą, „Zaraz, zaraz, pani nawet nie wie, czy została pani zgwałcona? Jak w takim razie mamy wnieść oskarżenie?” Tymczasem dane psychologiczne pokazują, że kobiety reagują właśnie w ten sposób najczęściej.

Nie wiem kiedy to się zaczęło zmieniać. Być może, gdy byłem jeszcze w college’u, w latach 70., ale z pewnością wiele zmieniło się także w ciągu ostatnich pięciu, czy dziesięciu lat. Coraz więcej kobiet mówi: „Cholera, nie mam się czego wstydzić! To ten drań, który mnie zgwałcił powinien się wstydzić. Zrobię użytek ze swojego nazwiska i powiem o tym na głos.”

Gdy pisałem swoją książkę, na początku założyłem, że kobiety, które w niej wystąpią będą chciały używać pseudonimów. W każdym przypadku, łącznie z Allison próbowałem namówić je, by nie używały swoich własnych nazwisk, a one za każdym razem przychodziły do mnie i mówiły: „Nie, proszę użyć mojego prawdziwego nazwiska”. Jestem z nich teraz dumny, ale nie chciałem tej odpowiedzialności. Więc ja mówiłem „nie”, a one mówiły „tak”. I to jest dowód na to, że coś zaczęło się zmieniać, i że to jest potrzebne.

Milczenie i alkohol są główną bronią, którą sprawcy używają, by wymigać się od odpowiedzialności za gwałt. Żadne tam noże i żadna broń. Milczenie i alkohol. I to milczenie jest czymś, przeciwko czemu tylko kobiety mogą coś zrobić, oczywiście o ile są gotowe ponieść jego cenę.

Otrzymywałem wiadomości od kobiet, które mówiły: „Ty wiesz, że to, co one robią jest ważne i je podziwiasz, ale one wciąż będą musiały za to zapłacić, a i tak nikt im nie uwierzy, zostaną ofiarami ostracyzmu społecznego i slut-shamingu.” I to wszystko prawda. Trzeba ponieść tę cenę, ale właśnie to, że ją ponoszą, czyni je tak odważnymi.

korekta: Anna Hoss

Dość milczenia. Przemoc seksualna wobec kobiet i problem gwałtu w Polsce


doscmilczenia„Dość milczenia. Przemoc seksualna wobec kobiet i problem gwałtu w Polsce”

Praca zbiorowa pod redakcją Joanny Piotrowskiej i Aliny Synakiewicz

Fundacja Feminoteka, Warszawa 2011

Postanowiłyśmy przyjrzeć się bliżej temu tematowi, ponieważ z naszych wieloletnich doświadczeń, działań antyprzemocowych i równościowych oraz analiz inicjatyw rządowych w sprawie przeciwdziałania przemocy ze względu na płeć wynika, że kwestiami przemocy seksualnej w naszym kraju niemal nikt nie zaprząta sobie głowy. To nadal temat tabu, zepchnięty na margines, zamieciony pod dywan. Większość inicjatyw podejmowanych przez rząd, które w niniejszej publikacji szczegółowo omawia Zofia Nawrocka, ma charakter działań pozorowanych. Ani nie przyczyniają się one do zmniejszenia skali przemocy seksualnej, ani nie poprawiają sytuacji kobiet po gwałtach, pozwalają jedynie wykazać w dokumentach oficjalnych, jak wiele działań podejmuje rząd w tym zakresie. Statystki są niepełne i nie przedstawiają faktycznej skali tego zjawiska, o czym pisze Olga Borkowska, a działania instytucji, takich jak policja, służba zdrowia czy pomoc społeczna – niewystarczające. Zbyt często bowiem powielają traumę kobiet, które zgłaszają się do nich z prośbą o pomoc, zaś postępowanie karne – jak pisze Małgorzata Łojkowska – „nadal tylko w niewielkim stopniu uwzględnia potrzeby osób pokrzywdzonych, nadając pierwszoplanowe znaczenie prawom oskarżonego […], a ofiary przestępstw seksualnych nadal nie uzyskują w postępowaniu karnym wystarczającej ochrony”. Prawniczka zwraca też uwagę na zależność między sposobem traktowania ofiar przemocy seksualnej przez wymiar sprawiedliwości a (nie)ponoszeniem odpowiedzialności karnej przez sprawców. Im częściej ofiary są traktowane przez organy ścigania i wymiar sprawiedliwości poniżająco, tym rzadziej zawiadamiają one o popełnieniu przestępstwa. Oznacza to, że więcej sprawców przemocy seksualnej bezkarnie chodzi na wolności i dopuszcza się kolejnych gwałtów.(…)
(…) Kolejny problem to media, które zamiast edukować społeczeństwo i zmieniać jego postawy, reprodukują stereotypy na temat gwałtów i przemocy seksualnej. Pisze o tym Agnieszka Kaim, która zanalizowała doniesienia medialne na ten temat w dwóch najbardziej opiniotwórczych polskich dziennikach, a mianowicie w „Gazecie Wyborczej” i „Rzeczypospolitej”.
(ze Wstępu)

SPIS TREŚCI
1. Wstęp – Joanna Piotrowska, Alina Synakiewicz
2. Skala przestępstwa zgwałcenia w Polsce – Olga Borkowska
3. Przestępstwo zgwałcenia w świetle prawa i z perspektywy osób poszkodowanych – Monika Płatek
4. Przemoc seksualna w Polsce – działania rządu – Zofia Nawrocka
5. Polskie media wobec przemocy seksualnej – Agnieszka Kaim
6. Gwałt na randce. Przemoc wobec dziewcząt w grupie rówieśniczej – Joanna Piotrowska, Alina Synakiewicz
7. Chcę o tym zapomnieć – psychologiczne konsekwencje gwałtu – Agnieszka Czapczyńska
8. Pomiędzy wiedzą a stereotypem. Instytucje publiczne i organizacje pomocowe wobec problemu gwałtu.
Raport z badań – Magda Grabowska
9. Sytuacja ofiar przemocy seksualnej w postępowaniu karnym – Małgorzata Łojkowska
10. Mężczyźni przeciwko męskiej przemocy seksualnej wobec kobiet – Jacek Fenderson
11. Dobre praktyki – Kamila Raczyńska
12. „Mam ogromną niezgodę na to, żeby o gwałcie nie mówić” – podsumowujące publikację wypowiedzi kobiet, które doświadczyły gwałtu
13. Przydatne telefony i strony internetowe
14. Autorki i autorzy

POBIERZ (plik pdf)

Próby układu tanecznego do akcji One Billion Rising/Nazywam się Miliard 2016

wydarzenie

 

Fundacja Feminoteka serdecznie zaprasza na próby układu tanecznego do akcji One Billion Rising/Nazywam się Miliard 2016.

Zapraszamy
21.01 (czwartek) godz. 18.00,
26.01 (wtorek) godz. 18.00,
3.02 (środa) godz. 16.30,
6.02 (sobota) o godz. 14.00
do fundacji Feminoteka – ul. Mokotowska 29a (wejście od ul. Marszałkowskiej 34/50 do samego końca w podwórzu).

W piątek 12 lutego zapraszamy na próbę generalną (miejsce podamy wkrótce).

Sama akcja odbędzie się 14 lutego (wkrótce więcej informacji).

 

Co to jest One Billion Rising?
Na całym świecie kobiety – i mężczyźni – po raz czwarty przygotowują się, by 14 lutego zatańczyć i zaprotestować przeciwko przemocy wobec kobiet. Do akcji włączyło się już 200 krajów. Polska akcja nosi nazwę NAZYWAM SIĘ MILIARD.

Tegoroczna akcja w Polsce poświęcona jest molestowaniu seksualnemu kobiet i dziewczyn.

Szacuje się, że w Polsce przemocy fizycznej i seksualnej doświadcza od 700 tysięcy do miliona kobiet. To niemal tyle, ile wynosi ludności całego województwa opolskiego. W tym dwieście pięćdziesiąt tysięcy to gwałty, czyli łączna liczba mniejszości niemieckiej, białoruskiej, ukraińskiej i romskiej w Polsce!

Większość kobiet, które doświadczyły gwałtów nie zgłasza tego faktu na komisariatach ani w żadnych innych instytucjach, bo boją się ponownej traumy wzmocnionej przez nieufnych urzędników i funkcjonariuszy państwa, którzy podważają wiarygodność ofiary. Mamy dość milczenia kobiet, które nie mówią nikomu, że były gwałcone, że doświadczyły przemocy; nie szukają pomocy, ponieważ boją się i wstydzą, ponieważ wmawia im się, że to ich wina lub że zrobiły coś, czym sobie „zasłużyły” na przemoc.

Dlatego 14 lutego 2016 roku po raz czwarty miliard kobiet powstanie, aby raz na zawsze skończyć z przemocą wobec kobiet i dziewcząt!

 

O akcji:

Akcję zapoczątkowała w 2011 roku Eve Ensler, amerykańska autorka słynnych „Monologów waginy”, działaczka feministyczna i antyprzemocowa. Po fali gwałtów w USA w 2011 roku napisała:

Mam dość mówienia o gwałcie pięknymi słówkami. To trwało zbyt długo; byłyśmy zbyt wyrozumiałe. To nasza kolej, by GWAŁTOWNIE domagać się uwagi, w każdej szkole, w parku, w radiu, w telewizji, domu, biurze, fabryce, obozie dla uchodźców, bazie wojskowej, szatni, nocnym klubie, alejce, sali sądowej, ONZ. Ludzie muszą – raz na zawsze – zdać sobie sprawę z tego, jak to jest, gdy twoje ciało przestaje być twoje, gdy twój świat rozpada się jak domek z kart, a psychika zostaje rozdarta na strzępy. Musimy połączyć się we wspólnym buncie i pasji, by zmienić sposób myślenia o gwałcie… Żyjemy na planecie, na której około miliarda kobiet padło ofiarą gwałtu. MILIARD KOBIET!

I zapowiedziała akcję „Powstanie Ofiar Gwałtu – ONE BILLION RISING” na Walentynki 2013 roku.

Od tamtej pory akcja zatacza coraz większe kręgi, przyłącza się do niej coraz więcej osób. Także w Polsce!

PRZYŁĄCZ SIĘ I TY DO ŚWIATOWEJ REWOLUCJI PRZECIWKO PRZEMOCY WOBEC KOBIET!

Więcej informacji TUTAJ

Kultura gwałtu w Niemczech nie jest zjawiskiem importowanym.

Kultura gwałtu w Niemczech nie jest zjawiskiem importowanym

Stefanie Lohaus i Anne Wizorek

8 stycznia 2016

Artykuł pierwotnie opublikowany na VICE Germany

Od czasu sylwestrowego wieczoru, w niemieckich mediach twa szeroka dyskusja na temat napaści wokół dworca w Kolonii, w kontekście rzekomo importowanej do Niemiec kultury gwałtu. Sprawcy przemocy, według relacji świadków ,,wyglądali na Arabów lub mieszkańców Afryki Północnej.” Jedno jest pewne – nie byli to biali mężczyźni.

Fakt, że nasze społeczeństwo i jego instytucje nie są w stanie chronić osób narażonych na przemoc, ani identyfikować sprawców, nie oznacza w żaden sposób, że wcześniej w Niemczech nie zdarzały się napaści o charakterze seksualnym. W rzeczywistości kultura gwałtu jest w Niemczech głęboko zakorzeniona w podświadomości zbiorowej.

Przemoc seksualna, a nawet gwałty, mają miejsce każdego roku przy okazji masowych imprez, takich jak np. Oktoberfest. ,,Samotna wyprawa do toalety jest jak droga przez mękę: na odcinku kilkunastu metrów, możesz być pewna, że przynajmniej trzykrotnie znajdziesz się w objęciach pijanego nieznajomego, zostaniesz dwukrotnie klepnięta po pupie, ktoś zajrzy ci pod sukienkę, ktoś specjalnie wyleje ci piwo ze dekolt”, mówiły Karoline Beisel i Beate Wild w roku 2011, w Süddeutsche Zeitung. Każdego roku podczas Oktoberfestu zgłaszanych jest około 10 gwałtów. Szacowana liczba niezgłoszonych przypadków to 200.

Badanie z 2004 roku, dotyczące warunków życia, bezpieczeństwa i zdrowia kobiet w Niemczech wykazało, że 13% niemieckich kobiet doświadcza przemocy seksualnej. Skandal polega na tym, że jedynie 8% tych kobiet składa skargę na policji. Jeśli uwzględnimy skargi zbiorowe, liczba ta spada do zaledwie 5%. Co oznacza, że aż 95% kobiet w Niemczech padających ofiarami przemocy seksualnej nie zgłasza tego faktu policji.

Zgodnie z niemieckim prawem, aby ktoś został skazany za przestępstwo seksualne, ofiara musi dowieść, że przeciwstawiała się przemocy.

A jednak media wiąż rozpisują się o fałszywych oskarżeniach, nawet jeśli zdarzają się one niezwykle rzadko. W zależności od sposobu zbierania danych statystycznych i kraju, fałszywe oskarżenia o przemoc seksualną stanowią o 1 do 9% wszystkich zgłoszonych przypadków – w Niemczech, jest to od 3 do 5%.

Wynika to z tego, że według niemieckiego prawa, zachowanie ofiary jest niezwykle istotne w przypadku przemocy seksualnej. Aby doprowadzić do skazania sprawcy, to ofiara musi dowieść, że sprzeciwiała się przemocy. Ten całkowicie absurdalny wymóg bazuje na kilku mitach, dotyczących zjawiska przemocy seksualnej. Dlatego zdarza się, że jeśli przerażona ofiara znieruchomieje – co jest częstą i naturalną reakcją na przemoc – zapada decyzja uniewinniająca sprawcę. Proszę sobie wyobrazić, że ciężar dowodu w sprawie o kradzież, spoczywałby na okradzionym, który musiałby dowieść, że bronił się adekwatnie: ,,Przykro mi proszę pani, ale nie trzymała pani torebki wystarczająco mocno, sama jest pani sobie winna.”

W tym wszystkim kolor skóry czy religia sprawcy jest bez znaczenia. Po tym, co zdarzyło się w Kolonii, zobaczymy, czy przypadki przemocy seksualnej będą badane w toku śledztwa tak samo dociekliwie, jak przypadki kradzieży, które miały miejsce w tym samym czasie. Jak dotąd, według Zeit Online, 90 kobiet złożyło skargi, w tym 75% zgłaszało przemoc seksualną. W dwóch przypadkach zgłoszono gwałt.

Wszystko, co dotąd wiemy o przypadkach masowych napaści na kobiety w wieczór sylwestrowy

Nikt nie zaprzecza, że osoby pochodzenia imigranckiego i muzułmanie także popełniają przestępstwa seksualne. Jednak twierdzenie, że wynika to z ich kultury, która “programuje” ich do popełniania takich czynów, przy jednoczesnym minimalizowaniu i usprawiedliwianiu podobnych czynów popełnianych przez białych Niemców, pozostaje rasistowską demagogią.

To, co najjaśniej pokazała debata wokół wydarzeń w Kolonii, to fakt, że Niemcy wciąż mają problem z seksizmem i z rasizmem. Oba są głęboko zakorzenione w świadomości, i nie zostały „importowane”. Na nas, jako społeczeństwie, spoczywa odpowiedzialność dążenia do kultury opartej na obopólnej zgodzie i poszanowaniu granic. I to w odniesieniu do wszystkich ludzi, ponieważ każdy akt przemocy seksualnej to o jeden za dużo – niezależnie od tego, gdzie się wydarzył i kto w nim uczestniczył.

tłumaczenie: Ewa Świtlak

korekta: Anna Hoss

14-letnia córka indyjskiej polityczki popełniła samobójstwo

Indian activists participate in a rally organised by "The Red Brigade - Bring Bangalore Back" to protest against the recent incidents of sexual abuse, molestation and rapes against women in Bangalore on July 20, 2014. The protestors demanded police take action against sexual offenders, child sexual abuse and rapists after several cases of sexual violence against women were registered in Bangalore in the last few days. AFP PHOTO/Manjunath Kiran        (Photo credit should read Manjunath Kiran/AFP/Getty Images)

14-letnia dziewczyna popełniła samobójstwo po tym jak została zgwałcona przez krewnych rywala politycznego jej matki, która wygrała lokalne wybory. W ubiegłą środę dwóch mężczyzn w nocy porwało dziewczynę z domu i zgwałciło ją na pobliskim polu. Dziewczyna, jej matka i rodzina zgłosili przestępstwo na policję, która nie chciała zająć się sprawą i odesłała ich do domu tylko z ustnymi zapewnieniami. Dziewczyna powiesiła się tego samego dnia. Matka dziewczynki była kandydatką w wyborach do miejscowego samorządu w dzielnicy Mirzapur w północno-wschodnich Indiach. W samych północnych Indiach tylko w tym miesiącu odnotowano kilka przypadków przemocy w związku z odbywającymi się wyborami. Dopiero tragedia zmusiła policję do aresztowania dwóch mężczyzn odpowiedzialnych za gwałt.

Źródło: Independent

Tłumaczenie: Julia Maciocha

To tylko dziewczynkarz

Nie sposób nie frustrować się, czytając historię seryjnego gwałciciela z Trójmiasta. Niełatwo zrozumieć wyrozumiałość policji, traktującej postępowania dotyczące jednego z najpoważniejszych przestępstw tak jakby chodziło o kradzież batonika. W istocie jednak wydaje się ona być częścią głębszego problemu. Problemu, przez który tego typu tragedie nie tylko będą się wydarzać, ale często nie doczekają się należytego ukarania.

Sprawę znamy z artykułu i jego zapowiedzi – warto zapoznać się z oboma tekstami. Dlaczego człowiek znany organom ścigania mógł tak długo praktykować tak paskudną działalność? Dlaczego trzeba było samobójstwa niewinnej dziewczyny, aby ktokolwiek zwrócił uwagę na kolejny już zgłoszony incydent?

Można mówić o układach, o państwie istniejącym teoretycznie, o porażce gimnazjów – wszystkie te teorie przewijają się w pojawiających się tu i ówdzie komentarzach. To wszystko są proste wyjaśnienia, z których nic jednak nie wynika. Podstawowym problemem wydaje się tutaj pewien rodzaj mentalności, przebijający się również w postawach ukazanych w materiale przedstawicieli policji. Z braku ładniejszej polskiej nazwy, wypada tutaj użyć terminu slut-shaming – przyczyn gwałtu upatruje się nie w postawie gwałciciela, lecz w zachowaniu czy ubiorze ofiary. Jeżeli nawet osoby stosujące tę retorykę podkreślają, że nie zależy im na zdejmowaniu winy ze sprawcy czynu – w istocie stosowana przez nich logika prowadzi do zdjęcia uwagi z osoby, która jest winna zaistnienia czynu. O ile bowiem możemy wyróżnić kilkanaście rodzajów gwałtów, wszystkie łączy jedno – wynikają one z niecnych intencji gwałciciela.

W tej sprawie mamy do czynienia z paroma wątkami, które są mieszane ze szkodą dla rozsądnej dyskusji. Po pierwsze – istnieje problem prostytucji nieletnich osób (głównie dziewczyn). Nie dysponujemy dokładnymi informacjami o okolicznościach każdego z tych przestępstw. Wiemy, że przynajmniej część ofiar weszła w kontakt z gwałcicielem podczas poszukiwania pracy niezwiązanej ze świadczeniem usług seksualnych, ale w jakiś sposób ocierającej się o “usługi towarzyskie”. Nie chcę tutaj oceniać ich wyborów. Przemysł czerpania zysków z kobiecej nagości jest moralnie naganny.

Podstawowym problemem jest jednak postawa osób, które za striptiz czy inne podobne rozrywki płacą. Dla młodej dziewczyny jest to często jedyna szansa na zarobienie w krótkim czasie przyzwoitych pieniędzy. Z oczywistych względów na wejście do tego biznesu bardziej narażone są dziewczyny z uboższych rodzin. Praca ta wiąże się z wieloma upokorzeniami, w tym z większą podatnością na przemoc seksualną – Jackson Katz odwołał się w “Paradoksie Macho” do sytuacji, w której sprawcy gwałtu wybrali swoją ofiarę d l a t e g o, że była striptizerką, co w ich oczach czyniło ją osobą, którą “nie żal” zgwałcić. Zło przemysłu wykorzystującego kobiecą nagość nie polega na samym epatowaniu nią – nie byłoby w nim niczego złego gdyby funkcjonował on, jak w przypadku tzw. chippendalesów, w atmosferze szacunku dla osoby wykonującej tego rodzaju uslugi i gdyby zawsze był to dla takiej osoby świadomy wybór, wynikający z pasji czy z wolnego wyboru, nie z konieczności zarabiania w jakikolwiek sposób (niezwykle trudno jest bowiem z tą branżą, zwłaszcza przy jej powiązaniach z gangsterskim półświatkiem, zerwać).

Można, oczywiście, skupiać się na obwinianiu dziewczyn wybierających tę ścieżkę. Szczególnie łatwo jest to robić osobom, które dostały od życia szansę rozwijania swoich pasji, i nie musiały nawet rozważać takich ścieżek kariery. Zbyt wiele jest jednak miejsc, z których – jak śpiewał Grabaż, “chłopaki zwykle idą do pierdla, dziewczyny na autostrady”. Pewnie, że szukanie pracy w takich miejscach jest problemem. Pewnie, że lepiej by było, gdyby osoby im bliskie w porę je zatrzymały. Podstawowym mechanizmem napędzającym ten biznes są jednak osoby zgłaszające popyt na tego typu usługi. I w tym kontekście należy również rozpatrywać zbrodnie popełniane przez te osoby.

Ze skupiania się na zachowaniu ofiar wynikają też konkretne konsekwencje. Dlaczego jedno z postępowań zostało umorzone ze względu na “wyzywający strój’ i “skłonność do zmyślania’ stwierdzonej u jednej z ofiar? Czy ktoś skupiał się na zachowaniu sprawcy i na jego skłonności do agresji seksualnej? Dlaczego w sprawie samobójstwa wątek gwałtu został niemalże zamieciony pod dywan, bo ofiara została uznana za galeriankę?

Problem prostytuowania się za słynne już dżinsy jest podobny do problemu z przemysłem erotyki – utrzymuje go przy życiu podłość mężczyzn korzystających z usług nieletnich dziewczyn. Poza tym, nawet jeżeli nastolatka uprawia taki styl życia, nie daje to nikomu prawa do przekroczenia stawianych przez nią granic. Tym bardziej przyzwoitego człowieka dosłownie mdli, kiedy czyta wypowiedź mecenasa gwałciciela, mówiącego o tym iż jego klient jest jedynie “dziewczynkarzem”, obficie przy tym korzystając z argumentacji z gatunku slut-shaming.

Ta sprawa nie musiała zakończyć się samobójstwem nastolatki. Ta sprawa nie musiała rozciągać się poza pierwszy stwierdzony incydent, który przy należytych staraniach ze strony służb powinien zakończyć się stanowczym ukaraniem sprawcy. W tej tragedii jak w kalejdoskopie przewijają się wszystkie problemy związane z brakiem rzetelnej edukacji na temat problematyki gwałtu. Niestety, do osób najmniej świadomych istoty tego zjawiska należą policjanci. Ile podobnych tragedii ma miejsce w całym kraju? Ile kobiet nie zgłosiło gwaltu obwiając się, że będą musiały tłumaczyć się z każdego kawałka materiału, jak na sobie miały, z każdej kropli alkoholu i z każdego spojrzenia rzuconego w czyimś kierunku? Ilu mężczyzn, uniesionych – podobnie jak ojciec niewinnej dziewczyny – gniewem siedzi w więzieniu za napaść na prawdziwego lub domniemanego sprawcę gwałtu? Ilu tym tragediom można było zapobiec, gdybyśmy traktowali gwałt tak, jak powinniśmy go traktować – jako jedno z najcięższych przestępstw?

***

autor – Michał Żakowski

Angelina Jolie: bojownicy Islamskiego Państwa wykorzystują gwałt jako „broń polityczną”

_85436324_6d115762-bcb7-43d9-8c0c-aab04a9cdb46Bojownicy Islamskiego Państwa wykorzystują gwałt jako broń do terroryzowania i niszczenia społeczności, ostrzegała Angelina Jolie.

„Oni narzucają go jako kwestię polityczną… ponadto , co widzieliśmy wcześniej,” mówiła specjalna wysłanniczka ONZ w komisji Izby Lordów na temat przemocy seksualnej na wojnie.

Były minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii William Hague powiedział komisji, że stosowanie gwałtu na wojnie powinno być „wstydem dla wszystkich mężczyzn”, ale mówił też, że możliwe jest walczenie z tym problem.

Ta para prowadzi kampanię, aby zakończyć stosowanie gwałtu w strefach wojny.

„Sprzedana za 40 $”

W ubiegłym roku odbył się w Londynie globalny szczyt z udziałem przedstawicieli z ponad 100 krajów, mający na celu podniesienie świadomości i znalezienie rozwiązania problemu. Pani Jolie, która jest również aktorką, pojawiła się przed nowo utworzoną komisją do spraw przemocy seksualnej w konfliktach podczas jej pierwszej sesji. Podzieliła się wstrząsającymi historiami dziewcząt, które poznała w strefach wojennych, które opowiadały o tym, że ​​były wielokrotnie gwałcone i sprzedawane za jedyne $ 40 (£ 26). Nie często zdarza się, że gwiazda filmowa Hollywood zdobi swą osobą zakurzone stare pokoje w Izbie Lordów, instytucji, w której przeciętny wiek członka to 70 lat. Zatem dla nikogo nie były zaskoczeniem kolejki i tłum mediów zabunkrowany w korytarzu na zewnątrz pomieszczenia, w którym Angelina Jolie się stawiła.

Jolie dała przekonujący, wymowny i poruszający wkład podczas sesji, która trwała ponad godzinę. Uznała, że może używać swojej globalnej rozpoznawalności do podniesienia świadomości w tej kwestii. Sztuka i sława mają swoje granice, powiedziała uczestnikom i dziennikarzom, „polityka musi się zmienić”.

Zapytana, co jest przyczyną problemu, Jolie odpowiedziała: „Myślę, że najważniejsze to zrozumieć co nią nie jest. To nie jest seksualne, to pełne przemocy, brutalne terroryzowanie bronią.”

_75424768_017609852-2

Niestety to jest wszędzie, w i poza konfliktem, w każdym kraju, w zasadzie. Nie mogę wymienić żadnego, gdzie nie ma tego problemu.” Powiedziała, że ​​tak zwane Państwo Islamskie, wyraźnie mówi do swoich wojowników: „Chcemy żebyś gwałcił.” Oni mówią: „Powinieneś to robić, to jest droga do budowania społeczeństwa .”

Aktorka powiedziała, że ta grupa wie, jak bardzo jest to skuteczna broń i że są one (gwałty) używane jako główny środek ich terroru. Sposób niszczenia społeczności i rodzin. Jolie pochwaliła pracę ludzi w terenie, opisując ich jako swoich „bohaterów” i dodała: „Przepisy prawne trzeba zmienić, trzeba zmienić politykę, rządy i przywódcy muszą podejść do tego problemu razem. Wtedy możliwa jest realna zmiana”

Pan Hague, który stał się MP w tym roku, że przestępstwa seksualne, które zostały popełnione podczas konfliktów, czynią pokój i pojednanie trudniejsze do osiągnięcia i tworzą większe strumienie uchodźców z obszarów konfliktowych. Dlatego zwalczanie tego problemu musi stanowić kluczowy element każdej skutecznej polityki zagranicznej, a nie być po prostu „dodane” jako składnik pomniejszej wagi, przekonywał.

„Pytania zapierające dech w piersiach”

Dodał: „Często byłem pytany, dlaczego to mężczyzna prowadzi dyskusje na ten temat. Dostaniecie odpowiedź: Te zbrodnie są popełniane prawie wyłącznie przez mężczyzn – i to się działo i dzieje przez wiele lat, i jest to niekwestionowana hańba dla wszystkich mężczyzn”. „Przywódcy światowi mają do odegrania kluczową rolę w rozwiązywaniu tego problemu.”

 

 

Źródło: BBC.com
Tłumaczenie: Izabela Pazoła, wolontariuszka Feminoteki

 

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Z Włoch do Finlandii przeciwko masowym gwałtom Relacja ze spotkania z Johnem Mpalizą

Konflikt w Demokratycznej Republice Konga nazwany został „cichym ludobójstwem”. Od lat nie ustaje terror zbrojnych grup, stosujących taktykę terroru wobec ludności cywilnej. Na porządku dziennym są zbiorowe gwałty i okaleczanie ciał kobiet. Odbywa się to przy obojętności ze strony społeczeństw europejskich, które mają realną możliwość wpłynięcia na zmianę tej sytuacji.

John Mpaliza, pochodzący z Demokratycznej Republiki Konga programista i obywatel włoski postawił sobie za cel uświadomienie mieszkańców Europy o tym, jak wiele zależy od ich postawy. Podczas marszu do Helsinek trafił do Warszawy, gdzie przeprowadził dwa spotkania – pierwsze z nich w siedzibie Feminoteki.

11885400_10156047492390226_3489017142680215451_n

Aby przyczynić się do zmiany sytuacji, nie musimy czynić heroicznych starań. Przyczyna tragedii tych ludzi znajduje się wszędzie wokół nas – w domach, miejscach pracy, szkołach, a nawet w naszych kieszeniach. Działania prowadzone w Demokratycznej Republice Konga dotyczą bowiem dostępu do koltanu – surowca używanego w produkcji telefonów, komputerów i innych sprzętów elektronicznych. Szacuje się, że 80% koltanu wykorzystywanego w produkcji sprzętu elektronicznego pochodzi z Demokratycznej Republiki Konga. Zarabiają na tym przede wszystkim zbrojne bandy, kontrolujące nielegalną sprzedaż tych zasobów. Państwa europejskie nie sprawdzają, skąd pochodzi koltan w sprzedawanych na ich terenie produktach. Dlatego też korporacjom opłaca się sprowadzać koltan z tego regionu po relatywnie niewielkich kosztach. Pozamaterialne koszty wydobywania tych surowców są jednak dramatyczne. Armie kontrolujące tereny, na których można wydobywać koltan powiększają swój stan przez porywanie dzieci w wieku czterech, pięciu lat. Odbiera się im dzieciństwo i tożsamość, tworząc z nich bezwzględnych morderców. Część z nich zostaje niewolnikami, pracując przy wydobyciu koltanu. Kontrolując źródła pochodzenia koltanu i ograniczając popyt na koltan pochodzący z Demokratycznej Republiki Konga, odbierzemy osobom odpowiedzialnym za ten proceder źródło zarobków. Dodatkowo, pomóc może wspieranie recyklingu – zużyte akcesoria elektroniczne nie powinny powracać na dzikie wysypiska w Afryce, ale powinny być w jak największym stopniu wykorzystywane do produkcji nowego sprzętu.

W konflikcie w Demokratycznej Republice Konga szczególnie dramatycznie przedstawia się sytuacja kobiet. Zbiorowy gwałt stanowi narzędzie gorsze od bomb – w przypadku zniszczenia wioski jej mieszkańcy umierają, natomiast kiedy na mieszkankach i mieszkańcach wioski dokonany zostanie zbiorowy gwałt, miejsce to opustoszeje. W ten  sposób przedstawiciele zbrojnych band tworzą sobie nowe przyczółki. Gwałty na kobietach w Demokratycznej Republice Konga cechują się szczególnym okrucieństwem. Przedstawiciele oddziałów paramilitarnych nie oszczędzają małych dziewczynek i kobiet w zaawansowanym wieku. Ofiarom gwałtów wycinane są narządy wewnętrzne. Po kraju jeżdżą ginekolodzy starający się pomagać jak największej liczbie osób, które doświadczyły tej tragedii. Najbardziej znanym jest Denis Mukwege – laureat Nagrody Sacharowa w 2014 r., dwukrotny kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla., założyciel szpitala specjalizującego się w leczeniu ofiar zbiorowych gwałtów.

Aktualnie prowadzone działania państw europejskich przyczyniają się jedynie do pogorszenia sytuacji. Oddziały „błękitnych hełmów” nie powstrzymują działalności zbrojnych band, dodatkowo generują nowe problemy – udowodnione zostało, praktykowane przez żołnierzy ONZ na masową skalę, wykorzystywanie seksualne nieletnich. Energia wkładana w utrzymanie tych sił powinna zostać przeznaczona na kontrolowanie źródeł pochodzenia koltanu oraz we wspieranie działań poprawiających sytuację kobiet w Demokratycznej Republice Konga. Do tego namawiał John Mpaliza.

Postępy jego marszu do Helsinek możemy śledzić na jego stronie.

***

autor relacji – Michał Żakowski – student polityki społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Zajmuje się na co dzień projektem HejtStop, zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Projekt: Polska. Wolontariusz fundacji Feminoteka
logo batoryRozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG

Mężczyźni w sidłach patriarchatu / Przemysław Górecki

Patriarchat jest podstawową ramą modalną rzeczywistości społecznej, w której funkcjonują kobiety. Taka bezdyskusyjna teza nie budzi już oporu, nie jest źródłem polemiki, lecz punktem wyjścia każdej uświadomionej kulturowo refleksji. Jako struktura opresywna w stosunku do kobiet, patriarchalny układ sił jest oczywistą niesprawiedliwością, której efekty dostrzegane są nawet przez osoby sceptyczne wcielaniu w życie idei równościowych.

przemyslaw-goreckiPodmiotem patriarchalnego ucisku jest niesłusznie uprzywilejowany hegemon: mężczyzna; co jednak, jeśli przedmiotem okazuje się nie kobieta, a… inny mężczyzna? Oto kamyk rzucony na gładką taflę dyskursu mężczyzn usprawiedliwiających istniejącą nierówność w układzie sił „odwiecznym” porządkiem płci i, jednocześnie, kij wetknięty w mrowisko dyskusji kobiet oskarżających, zgodnie z prawami odpowiedzialności zbiorowej, wszystkich mężczyzn za reprodukowanie systemu represyjnych relacji.

Patriarchat usidlający mężczyzn to pojęcie umowne, określające problem rozumiany szerzej, niż przejawy męskiej dominacji i uciskający wpływ patriarchalnej dywidendy. To także wszelkie przejawy dyskryminacji mężczyzn w świecie specyficznie „andronormatywnym”, kulturowa presja związana z pożądanymi i wymaganymi wzorcami męskości, sztywność semantyczna samego terminu „męskość”, wpływ mizoandrii na komfortowe funkcjonowanie w społeczeństwie, konieczność konfrontacji ze stereotypami dotyczącymi mężczyzn czy choćby identyfikacji w ramach grupy, do której nie czuje się przynależności. Cała ta rozbudowana sieć problemów traktowana jest nawet przez środowiskowe, równościowe czy „proemancypacyjne” media jako fakt antropologiczny znajdujący się wciąż na marginesie rozważań o konflikcie na linii męsko-kobiecej. Wrażliwość genderowa mediów głównego nurtu, co nie zaskakuje, nie pozwala w ogóle na dostrzeżenie zjawiska. W pierwszej dekadzie XXI wieku termin „homofobia” wszedł do potocznego słownika publicystycznego, samo zjawisko zostało oswojone i przyjęte jako fakt, do którego należy się odnieść. Z „heteronormatywnością” wciąż jeszcze są pewne problemy, jednak zaczyna funkcjonować już jako swego rodzaju odpowiednik „patriarchatu” w sferze psychoseksualności. Co zaś z gotowością na nowe (choć stare jak płeć) zjawisko, które nie doczekało się nawet nośnej nazwy?

Raewyn Connell poświęciła wnikliwe studia zagadnieniom męskości, w obrębie których dokładnie opisała ich rodzaje. Z kilku grup najistotniejsze w kontekście problemu są tzw. męskości marginalizowane, do których zaliczają się wszyscy wykluczeni lub definiujący swoją męskość na sposób indywidualny. Powstają zawsze na marginesie męskości hegemonicznej, która jest mocą sprawczą patriarchatu i podstawowym podmiotem patriarchalnej dywidendy, z której (nawet nieświadomie!) korzystają wszyscy mężczyźni. Czy ci marginalizowani również? Mężczyzna-feminista jest trochę „antymężczyzną”, tak samo jak mężczyzna-homoseksualista czy mężczyzna-kastrat, wszyscy oni stanowią ów margines, na który wypychani są przez uosabiającego siłę i dominację hegemona. To właśnie oni zazwyczaj cierpią z powodu swojej podrzędnej pozycji, podporządkowania, szowinizmu, uprzedzenia i w konsekwencji dyskryminacji. Sami skazują się na usidlenie i pozycję wyrzutków, owych niechcianych odpadów patriarchatu, ponieważ nie spełniają podstawowych warunków bycia jego świadomą częścią: są pozbawieni oręża (może być nim karabin, może penis) nie uczestniczą w procesie prokreacji, podważają fallogocentryzm codziennej komunikacji, praktykują i postulują równouprawnienie relacji społecznych.

Poza sferą dyskursu naukowego kwestia męskości marginalizowanych niestety nie funkcjonuje. A przecież studia nad męskościami są tak ważnym i płodnym naukowo, społecznie i politycznie narzędziem analizy socjologicznej współczesności! Jarzmo patriarchatu prowadzi do realnych problemów i prawdziwych dramatów chłopców i mężczyzn pod każdą szerokością geograficzną.

W poświęconej zjawisku gwałtu książce Gwałt. Głos kobiet wobec społecznego tabu można przeczytać o makrostrategii trywializacji przemocy seksualnej: „polega [z kolei] na pomniejszaniu wagi problemu przemocy seksualnej, opisywaniu tego tematu w tonie humorystycznym”[1]. Mowa jest oczywiście o gwałcie „domyślnym”, a więc przejawie męskiej przemocy ukierunkowanej na kobiety. Kultura gwałtu jest tak dobrze zadomowiona w codzienności, że skandaliczne kamuflowanie dramatu próbami retorycznego usprawiedliwienia, wytłumaczenia i racjonalizacji przemocy seksualnej nie budzą powszechnego oporu, sprawiając niekiedy wrażenie tematu, który trzeba oswoić śmiechem – bo, przecież, jakoś trzeba sobie z nieznośnym poczuciem bycia policzonym w szeregi męskiej, brutalnej społeczności, poradzić. Wystarczy więc wyobrazić sobie, jak bardzo owo „pomniejszanie wagi problemu przemocy seksualnej” jest znaturalizowaną i oczywistą praktyką w przypadku gwałtów na mężczyznach, by dostrzec w nerwowym chichocie znamiona płaczu przez łzy. Problem molestowania oraz przemocy fizycznej i seksualnej na mężczyznach został przez media zwulgaryzowany i sprowadzony do prostackich „humorystycznych” replik na pamiętne hasło kampanii społecznej „Bo zupa była za słona”: „Bo nie miała orgazmu”. Wizerunek mężczyzny z podbitym okiem to dowód jego słabości i poddania się dominacji kobiety, najpewniej feministki. W konsekwencji, współczucie jest tu co najmniej równie „niemęskie” a próby poważnego podejścia do problemu stratą czasu w obliczu „prawdziwych problemów”. Zamiast godzić się z przegraną, warto spróbować przenieść punkt ciężkości na przemoc męsko-męską. I ta poddawana jest zazwyczaj rozmaitym klasyfikacjom unikającym uznania grupy wyjściowej „mężczyźni” za siłę sprawczą przemocy. To przemoc w stosunku do dzieci (gdy sprawcą jest ojciec), uczniów (nauczyciel), imigrantów („rdzenny” mieszkaniec), więźniów, żołnierzy czy podopiecznych domu poprawczego. Taka nazewnicza elastyczność pozwala ukryć patriarchalną wyższość i szowinizm jako podstawowe źródło nadużyć. Zgwałcony mężczyzna to tabu – informuje jeden z nagłówków nielicznych artykułów poświęconych kwestii gwałtów na mężczyznach. Co symptomatyczne, niemal wszystkie z nich precyzują, że teksty dotyczą „gwałtów heteroseksualnych”. Pomijając kwestię nierzetelności i nienaukowości (jaki związek ma orientacja psychoseksualna z homoerotycznym charakterem czynności seksualnej?), takie stereotypizujące pojęcie utrwala tylko kulturę gwałtu w jeszcze jednym kontekście – jako przyzwolenie na seksualne uprzedmiotowienie mężczyzn. Niewielka stosunkowo ilość przypadków w materiale dowodowym statystyk nie usprawiedliwia lekceważenia kwestii. Nie można jednak również czynić zbyt prostych analogii między mężczyzną a kobietą jako obiektem seksualnym i seksualnym podmiotem. W tej relacji nie istnieje zwyczajna, równościowa zależność odpowiedniości i nie będzie istnieć dopóty, dopóki w niepamięć odejdą wszystkie ślady wielowiekowych zbrodni patriarchalnego ucisku. Uprzedmiotowienie kobiety w pornografii jest aktem, który budzi sprzeciw i moralne obrzydzenie, ponieważ odsyła do najgorszych, niewolniczych skojarzeń, nasuwa skojarzenia z wyzyskiem i odwiecznym uprzedmiotawianiem kobiecego podmiotu przez mężczyznę-zdobywcę. Podobne uprzedmiotowienie mężczyzny traktowane jest jako – w zależności od homoerotycznego lub heteroerotycznego charakteru – apologia wyzwolenia i wolności gejowskiej seksualności dokonywana w duchu emancypacyjnej demonstracji siły i partnerskiej równości płci lub wyraz sadomasochistycznej rozkoszy będącej świadomym paktem zawieranym przez mężczyznę i kobietę – i przy okazji jeszcze niechybną, zasłużoną spłatę długu za nieustające wykorzystywanie kobiet. To z pewnością argumenty i kwestie wymagające gruntownego przemyślenia i rozsądnych polemik. Warto jednak te ramy argumentacyjne przyłożyć do zjawiska molestowania seksualnego i gwałtu. Czyż nie pasują do nich idealnie? Gdy, idąc dalej, wejść do klubu gejowskiego, problem staje się nierozwiązywalny. Molestowanie seksualne i gwałt stają się, cytując Michała Witkowskiego, „pojęciami z Polityki i Wprosta”, w żadnym wypadku zaś nie kategoriami opisującymi rzeczywistość. Dzieje się tak tylko dlatego, że tożsamość płciowa sprawcy i ofiary czynu jest jednakowa. To nie podmiot przestępstwa, lecz jego ofiara jest istotna: w przypadku, gdy jest nią kobieta, całość zaczyna funkcjonować w ramach powszechnej narracji ciemiężyciela i wykorzystanej. Podczas, gdy podsumowaniem prawno-obyczajowych dyskusji toczących się obecnie wokół problemu gwałtu na kobietach jest hasło „Tak znaczy tak” kładące nacisk na całkowicie dobrowolną i świadomą zgodę na zbliżenie, w przypadku gwałtu na mężczyznach dyskusja nie wyszła jeszcze nawet z podstawowego punktu „Nie znaczy nie”: „nie” nie istnieje, bo przecież mężczyzna zawsze chce „tak”! Dlaczego chwyt za pośladki, nakłonienie do seksu w darkroomie czy wszechobecne „żarciki rozładowujące napięcie seksualne” mogą spotkać się, w najgorszym wypadku, z pogardliwym i wyniosłym prychnięciem jeśli są skierowane do bywalców klubu gejowskiego, skoro takie same formy molestowania skierowane do bywalczyń klubów „straightowskich” z łatwością uznawane są za naganne przejawy kultury gwałtu? W końcu gej i kobieta to ten sam Inny[2]

Molestowanie seksualne to tylko jedna z problematycznych kwestii, które uwidaczniają się przy próbie „maskulinizacji” feministycznej troski o ofiary patriarchatu. Równie powszechną udręką jest wszechobecny seksizm jako punkt wyjścia strategii marketingowej. Seksualne uprzedmiotowienie kobiety w komercyjnych wizerunkach są wciąż jeszcze boleśnie rozpowszechnioną (rzekomą) dźwignią handlu. Eksponujące biust kobiet reklamujące myjnię samochodową czy przetwory spożywcze budzą większy opór, niż umięśniony polski hydraulik w naznaczonej seksualnością pozie (dlaczego nie półnagi?!) – dzieje się tak głównie z powodu niezmiernie rzadkich przypadków funkcjonalizowania męskiego ciała w przestrzeni publicznej w stosunku do przeraźliwej powszechności ciała kobiecego traktowanego jako estetyczny element kampanii reklamowych. Takie wykorzystywanie kobiet jest jednak niechlubnym medalem, który ma swoją drugą, wciąż zbyt rzadko dostrzeganą stronę: jest obraźliwym także dla mężczyzn sygnałem, że wystarczą niewymagające seksualne komunikaty, by zachęcić ich do jakiejkolwiek opcji. W prostym przełożeniu, punktem wyjścia dla takiego mechanizmu jest uznanie, że dla każdego mężczyzny najlepszym „wabikiem” jest kobiece ciało. Każde podejmowane na zasadzie analogii próby zbicia interesu na kobiecym „elektoracie” kończyły się kpiną i humorystycznym napiętnowaniem – wystarczy wspomnieć niechlubny przypadek reklamy „Siedzę na koniu…”. „Komercyjna” odsłona męskiej cielesności jest niemal zawsze równie doskonała, co obiegowa medialna cielesność kobieca – kult dużego biustu i młodości zastępuje apoteoza umięśnionej sylwetki i wiecznej seksualnej gotowości, której symbolem najlepiej, by była nieustająca erekcja. Wszak mężczyzna to wieczny zdobywca, a ilość jego zdobyczy musi być imponująca – nigdy hańbiąca.

W popularnej opowieści o złych i nieprawdziwych wzorcach wizerunku kobiety i ich szkodliwym wpływie na zdrowie psychiczne dziewczynek czasem tylko można znaleźć będącą wypełnieniem kronikarskiego obowiązku wzmiankę, że problem dotyczy w bardzo niewielkim stopniu także chłopców. Co jednak z tym „niewielkim stopniem”, zwykle bardzo wrażliwym, który poszukując wiedzy o anoreksji,  bulimii czy depresji trafia na informację zwrotną, według której to typowo „kobiecy” problem, znajduje rady ściśle powiązane ze specyfiką „kobiecej” biologii i fizjologii i zyskuje dojmujące poczucie bycia błędem statystycznym?[3] Chce się powiedzieć: witaj w świecie kobiet, w rzeczywistości, w której my – kobiety – najliczniejsze błędy statystyczne – dostajemy komunikaty pisane w formie męskoosobowej, jesteśmy „pracownikami”, „nauczycielami”, „pacjentami” a wiedzę o seksualności czerpać musimy z męskocentrycznych poradników informujących, że kobieca przyjemność jest tylko rzadkim produktem ubocznym mechanizmu dostarczania rozkoszy mężczyźnie. Zdecydowanie lepiej byłoby jednak, gdyby dążność do równości skupiała się równocześnie na niwelowaniu fallogocentryzmu i „odkobiecaniu” problemów, z którymi identyfikować mogą się także mężczyźni, wszak każde z tych działań to równie stanowcze sprzeciwianie się płciowym stereotypom.

Ten krótki paramanifest jest wymierzony przeciwko szeroko rozumianej marginalizacji problemów mężczyzn jako potencjalnych lub bardzo realnych ofiar patriarchatu. Patriarchatu, który jest bronią obosieczną – przykre jest jednak to, że w tym przypadku giną od niej ci, którzy nią nie władają.

[1] Zofia Nawrocka, Gwałt. Głos kobiet wobec społecznego tabu, Warszawa 2013, s. 71.

[2] Jacek Kochanowski udowadnia, że gej nie jest mężczyzną: „Geje nie posiadają żadnej płci. Żadnej z nich nie mogą bowiem zrealizować w sobie w sposób konsekwentny, skończony, ostateczny i zgodny z normą”. (Gender. Konteksty, red. M. Radkiewicz, Kraków 2004, s. 110).

[3] Lub bohaterem literackim – warto dostrzegać te rzadkie przejawy, gdy literatura problematyzuje temat męskiej depresji (np. Kobieta i mężczyźni Manueli Gretkowskiej).

 

***

Przemysław Górecki – Absolwent podyplomowych studiów gender studies w IBL PAN, student Instytutu Filologii Polskiej UAM. Członek redakcji „Pro Arte Online”, „Biuletynu Polonistycznego” IBL PAN i czasopisma społeczno-kulturalnego „Replika”, związany m.in. z Krytyką Polityczną i Kampanią Przeciw Homofobii.

logo batory

 

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG

Wprowadzona została Procedura postępowania policji z osobą, która doświadczyła przemocy seksualnej

W 2013 roku Feminoteka przygotowała procedury postępowania z osobami, które doświadczyły przemocy seksualnej dla policji i służb medycznych. Przekazałyśmy je Pełnomocniczce Rządu ds. Równego Traktowania, która monitorowała i pilnowała procesu konsultacji z udziałem przedstawicieli administracji publicznej, w tym również Policji i Prokuratury Generalnej oraz ekspertów reprezentujących sektor społeczny.

23 lipca Policja przyjęła i zaczyna wdrażać Procedurę. Bardzo się z tego cieszymy, ponieważ celem procedury jest ochrona osób, które doświadczyły przemocy seksualnej. W procedurze zwracamy uwagę na prawa osób pokrzywdzonych, na to, by unikać stereotypowych, krzywdzących pytań – komentarzy dotyczących zdarzenia, wyglądu czy zachowania osoby pokrzywdzonej, a także osądzania i oceniania sytuacji.  Jakiej dodatkowej pomocy należy udzielić osobie pokrzywdzonej – wsparcie psychologiczne, prawne, medyczne.

W Procedurze piszemy także o tym, jak zabezpieczać dowody, by można było skazać sprawcę, ponieważ do tej pory wiele spraw o gwałt było umarzanych tylko dlatego, że dowody zostały źle zabezpieczone.

Mamy nadzieję, że Procedura nie będzie tylko kolejnym dokumentem, ale że realnie przyczyni się do poprawy sytuacji osób, które doświadczyły przemocy seksualnej.

Stop gwałtom – relacja z akcji w Elblągu

Ponad sto kobiet i mężczyzn z całej Polski spotkało się we wtorek w Elblągu, żeby zaprotestować przeciwko zbyt łagodnemu traktowaniu gwałcicieli przez polski wymiar sprawiedliwości.

11012542_1081277321884221_446285088675160866_n— Akcją w Elblągu wyrażamy swoje głębokie oburzenie dla sposobu, w jaki wszelkie instytucje, które zobowiązane są do pomocy i wsparcia dla osoby pokrzywdzonej potraktowały panią Aleksandrę — mówiła Joanna Piotrowska, prezeska Fundacji Feminoteka. — Rocznie od 80 do 150 tysięcy kobiet doświadcza w Polsce różnych form przemocy seksualnej, ale na policję zgłasza się niewiele ponad dwa tysiące. Dlaczego? Kobiety wstydzą się i boją się reakcji wszystkich instytucji zobowiązanych do udzielenia im pomocy. Policjanci, prokuratorzy i sędziowie kierują się w takich sprawach stereotypami i przerzucają winę i odpowiedzialność ze sprawcy na ofiarę.

Odczytałyśmy obszerny list skierowany do prokuratury, policji i dyrekcji elbląskiego szpitala, którego sygnatariuszkami są przedstawicielki 21 organizacji zrzeszonych w Antyprzemocowej Sieci Kobiet, a pod którym podpisało się prawie 50 grup i organizacji społecznych z całego kraju oraz ponad 5000 indywidualnych osób. Treść listu można przeczytać tutaj. Po manifestacji petycja została złożona we właściwych instytucjach.

Na manifestacji była również obecna Pani Aleksandra, która za namową rodziny zdecydowała pozostać w tłumie zgromadzonych. Jej list odczytała Magdalena Dyderska z wrocławskiej Fundacji na Rzecz Równości. – Jestem ogromnie wdzięczna za to całe wsparcie. Naprawdę tego potrzebuję. Gdybym mogła to przytuliłabym każdą z uczestniczek tej akcji. Po prostu dziękuję.

11053149_1081287451883208_5212091705401392392_n– Przyjechałem tu, bo jestem oburzony. Chciałem zamanifestować swój sprzeciw przeciw zbyt niskim wyrokom kary i moje wielkie niezadowolenie z takich sytuacji w Polsce – mówił Lesław Cyrzik, jeden z uczestników manifestacji.Gwałty nie są incydentami.

Średnia kara za gwałt ze szczególnym okrucieństwem jest w Polsce najniższa i wynosi 3,3 lat. W krajach Europy Zachodniej za popełnienie takiego czynu otrzymuje się karę minimum 7 lat pozbawienia wolności.
— To jest paradoks, bo polskie prawo w tej kwestii jest bardzo dobre. W lipcu wyjdą wytyczne dla policji ws. ochrony ofiar gwałtów, takie procedury wejdą także do służb medycznych — wylicza Joanna Piotrowska. — Zostało także zmienione prawo karne jeśli chodzi o gwałt, natomiast ono nie jest realizowane. Cały czas problem jaki mamy, to problem z tym, co mają w głowach policjanci, prokuratorzy i sędziowie… Wszyscy, którzy stykają się z ofiarami gwałtów.

11693956_1081277185217568_1711872312837185953_n11046712_1081287465216540_4621884708709110877_o 11262147_1081287461883207_7528783821591707545_n 11695763_1081287475216539_6531809372023444124_n 11745864_1081287691883184_5644306779857397715_n

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Akcja została zorganizowana dzięki realizacji projektów „To nie twoja wina! Stop przemocy wobec kobiet” oraz „Antyprzemocowa Sieć Kobiet” w ramach Programu „Obywatele dla Demokracji” przy wsparciu finansowym Funduszy EOG.

banernorweskie_batory

Stop gwałtom! – akcja w Elblągu i list protestacyjny

Antyprzemocowa Sieć Kobiet, której Feminoteka jest koordynatorką zaprasza na akację w Elblągu. Akcją wyrazimy swoje głębokie oburzenie dla sposobu, w jaki wszelkie instytucje, które zobowiązane są do pomocy i wsparcia dla osoby pokrzywdzonej potraktowały p. Aleksandrę, brutalnie zgwałconą przez dwóch ratowników medycznych podczas wyjazdu służbowego, na którym p. Aleksandra była tłumaczką.

Protestujemy przeciwko braku odpowiedniej pomocy dla kobiet, które doświadczyły gwałtu, przeciwko powielaniu ze strony przedstawicielek i przedstawicieli instytucji stereotypów przerzucających winę ze sprawcy na ofiarę i domagamy się natychmiastowych działań.

Chcemy, by kobiety, które doświadczają przemocy, w tym przemocy seksualnej, nie bały się i nie wstydziły zgłaszać tego faktu, by instytucje odpowiedzialne za pomoc i wsparcie faktycznie ich udzielały. To nie alkohol czy spódniczka gwałci, tylko gwałciciel!

Dołączajcie do wydarzenia, podpisujcie petycję, przyjedźcie do Elbląga! To ważne, by było nas dużo, by pani Aleksandra i inne pokrzywdzone kobiety dowiedziały się, że im pomożemy, a także by przedstawiciele i przedstawicielki instytucji i wymiaru sprawiedliwości zobaczyli, że mamy już dość takiego traktowania i domagamy się natychmiastowych zmian!

O sprawie można przeczytać tu: http://wyborcza.pl/duzyformat/1,145322,18218183,Elblag_gwaltu_nie_widzi.html?utm_source=SARE&utm_medium=email&utm_campaign=test+Duży+Format

W akcji swój udział zapowiedziała pani Aleksandra.

14 lipca 2015, godz. 14.00, Brama Targowa, Elbląg

Nie możesz przyjechać?
– podpisz list protestacyjny na http://www.petycjeonline.com/stop_gwatom. Podpisy zbieramy do 13.07, by wręczyć list odpowiednim instytucjom podczas akcji w Elblągu.

wesprzyj naszą akcję finansowo, byśmy mogły zapewnić zwroty kosztów podróży i ewentualne noclegi jak największej grupie!
Zależy nam na tym, by jak najwięcej osób z całej Polski przyjechało do Elbląga, by pokazać, że jest nas wiele/ wielu, którzy oburzeni są tą sprawą i wyrazić poparcie i . Nie chcemy, by finanse stanowiły jakąś barierę. Dzięki funduszom norweskim, z których fundacja Feminoteka realizuje dwa antyprzemocowe projekty: „To nie twoja wina. Stop przemocy wobec kobiet” oraz „Antyprzemocowa Sieć Kobiet”, możemy zwrócić koszty podróży najbardziej potrzebującym osobom, ale na pewno nie starczy dla wszystkich.

Wpłać dowolną kwotą na konto Fundacji Feminoteka ING BSK 68 1050 1038 1000 0022 9768 3522 z dopiskiem „darowizna na akcję w Elblągu”.

Darowiznę możesz sobie odliczyć od dochodu przy rozliczeniu rocznym!

Jeśli nie wydamy całej zebranej kwoty– przeznaczymy je na inne antyprzemocowe działania realizowane przez Feminotekę (m.in. telefon interwencyjny dla kobiet doświadczających przemocy, bezpłatne porady prawne i psychologiczne, grupy wsparcia, kolejne akcje antyprzemocowe – m.in. One Bilion Rising/ Nazywam się Miliard, warsztaty WenDo z samoobrony i asertywności dla kobiet i dziewcząt).

 

Akcja wspólfinansowana w ramach projektu „To nie twoja wina!. Stop przemocy wobec kobiet” oraz „Antyprzemocowa Sieć Kobiet” w ramach programu Obywatele dla Demokracji finansowanego ze środków EOG.

banernorweskie_batory