TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Dunja Mijatović – pierwsza kobieta na stanowisku Komisarza Rady Europy ds. Praw Człowieka

Od dziś Dunja Mijatović, obywatelka Bośni i Hercegowiny, pełni funkcję Komisarza Rady Europy ds. Praw Człowieka. Została wybrana w styczniu zeszłego roku przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy. Jest pierwszą kobietą, która objęła to stanowisko, po Nilsie Muižnieksie (2012-2018), Thomasie Hammarbergu (2006-2012) i Álvaro Gil-Roblesie (1999-2006).

„Zamierzam kontynuować działania moich poprzedników i utrzymać zdolność tej instytucji do szybkiego i skutecznego reagowania w celu ochrony praw człowieka. Zgadzam się, że prawa człowieka są uniwersalne i że żaden kraj nie zwolniony z ich przestrzegania.

Jeśli chodzi o priorytety, moja wizja jest prosta. Krótko mówiąc jest to wdrożenie. Normy, rezolucje, traktaty są po to, aby nam przyświecały. Tak, potrzebujemy woli politycznej, aby zapewnić ich realizację. Ale nie jest to sprawa wyłącznie dla rządów. W ich wdrażanie musimy zaangażować nasze społeczeństwa  i włączyć wszystkich w dialog na temat praw człowieka. Jest sprawą najwyższej wagi, byśmy osiągnęli ponowne zaangażowanie i potwierdzenie przestrzegania praw człowieka wobec wszystkich oraz przywrócili zaufanie dla ich znaczenia dla dobra każdego człowieka.

Oczekuję współpracy z rządami, organami krajowymi, organizacjami międzynarodowymi, obrońcami praw człowieka, dziennikarzami, organizacjami pozarządowymi i instytucjami  praw człowieka ” – powiedziała nowa Komisarz obejmując oficjalnie stanowisko.

Źródło: strona www Rady Europy

 

Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka zaniepokojone kurczeniem się przestrzeni obywatelskiej oraz rosnącą retoryką ekstremistyczną

Po dwóch wizytach w Polsce, w grudniu i lutym, Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka wzywa rząd polski do prowadzenia konstruktywnego dialogu z organizacjami zajmującymi się kwestiami praw człowieka i praworządności, oraz do przywrócenia systemu mechanizmów kontroli koniecznych w funkcjonującej demokracji.

Birgit Van Hout, Przedstawicielka Regionalna Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka w Brukseli powiedziała, że „silne i aktywne społeczeństwo obywatelskie, które angażuje się w sprawy publiczne, mówi prawdę władzy, niezależnie od tego jak jest ona niewygodna, i stara się chronić prawa wszystkich ludzi, szczególnie tych najbardziej bezbronnych, jest podstawowym elementem zdrowej i stabilnej demokracji.” Tymczasem „przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego w Polsce czują się bezbronni”.

Przedstawiciele organizacji pozarządowych zajmujących się wolnością wypowiedzi podkreślili podczas spotkania w Warszawie, że ostatnie zmiany legislacyjne doprowadziły do ​​narastającej ingerencji rządu w treści nadawane przez media publiczne, zmniejszając różnorodność przekazu, naruszając interes publiczny oraz zwiększając ryzyko autocenzury.

Wiele osób w kraju wyraziło zaniepokojenie faktem, że reformy Trybunału Konstytucyjnego i sądownictwa utorowały drogę interpretacji Konstytucji oraz prawa krajowego, przyczyniając się do braku pewności prawnej i poważnie osłabiając mechanizmy kontroli. Planowane reformy – dotyczące Sądu Najwyższego, Prokuratury i Krajowej Rady Sądowniczej – wejdą w życie 3 kwietnia 2018 r.

„Po wprowadzeniu w życie reform, z praktycznego punktu widzenia będzie to poważnym naruszeniem podziału władzy w Polsce” – powiedziała Pani Van Hout.

Ponadto obrońcy praw kobiet opisali wyraźne niepowodzenia ostatnich kilku lat, na przykład: przerwanie lub zmniejszenie finansowania dla organizacji zajmujących się prawami kobiet, oraz próby dalszego ograniczenia praw seksualnych i reprodukcyjnych w kraju, który ma już jedno z najsurowszych praw dotyczących aborcji w Europie. Zauważyli oni, że, pomimo demonstracji kobiet w listopadzie 2016 r. i zmuszenia rządu do porzucenia planu zaostrzenia ustawy aborcyjnej, nie nastąpiła żadna zmiana polityki rządu, ale raczej zmiana strategii, ze stopniowymi ograniczeniami praw seksualnych i rozrodczych.

Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka zachęca Komisję Europejską i państwa członkowskie Unii Europejskiej do dalszego angażowania się w sytuację praw człowieka w Polsce.

Całość relacji: www.europe.ohchr.org

 

Szirin Ebadi – laureatka Pokojowej Nagrody Nobla – w Polsce

Amnesty International zaprasza na wyjątkowe spotkanie z Szirin Ebadi 4 października o godz. 20:00 w Zachęcie w Warszawie, które poprowadzi Sylwia Chutnik.

Amnesty International patronuje także książce Szirin Ebadi „Kiedy będziemy wolne: moja walka o prawa człowieka”. Szirin Ebadi to irańska prawniczka, działaczka praw człowieka, pierwsza kobieta, która była w Iranie sędzią oraz laureatka Pokojowej Nagrody Nobla w 2003 r.

Książka Szirin Ebadi określana jest jako raport działaczki praw człowieka w Iranie, ale również jako pamiętnik kobiety, zapis jej osobistych doświadczeń z kraju, w którym kobiety muszą wykazać się nadzwyczajną odwagą, by walczyć o swoje prawa. Ebadi relacjonuje masowe aresztowania, publiczne egzekucje i tortury na opozycjonistach. W migawkach z codziennego życia w Teheranie pisze zarówno o randkujących młodych Irankach, jak i policji moralnej, która decyduje o losie kobiety aresztowanej za wystający spod chusty kosmyk włosów.

Podczas spotkania z Szirin Ebadi porozmawiamy o prawach kobiet, o feministkach, matkach i córkach, o pracy prawników, sędziów – stojących po stronie praw człowieka i stających do nierównej walki z państwem policyjnym kontrolowanym przez ekstremistów.

 

Relacja z wizyty w siedzibie organizacji LICADHO | Projekt „Żywe Historie”

Autorki tekstu: Agnieszka i Ewelina z Żywe Historie

Agnieszka i Ewelina w podróży po świecie realizują projekt „Żywe Historie”, któremu matronuje Fundacja Feminoteka. Opowiada on o spotkaniach z kobietami z rożnych zakątków Ziemi. Dziewczyny skupiają się na poznaniu historii kobiet, próbie zrozumienia różnic oraz podobieństw, a przede wszystkim relacji dziennikarskich z odwiedzanych krajów. Kolejną część relacji poświęciły organizacji LICADHO, zajmującej się prawami człowieka.

żywe historie

Na świecie jest wiele organizacji walczących o prawa ludzi. W ramach naszego projektu postanowiłyśmy odwiedzić jedną z nich w Kambodży, w jednym z najbardziej straumatyzowanych krajów południowo-wschodniej Azji. Organizacja LICADHO działa od 1992 roku. Główny oddział znajduje się w stolicy Phnom Penh a pozostałe działają w 13 różnych prowincjach na terenie całego kraju. Organizacja posiada 4 programy monitoringowe. Pierwszy dotyczy kobiet i dzieci oraz przemocy domowej, która jest wobec nich stosowana, drugi dotyczy opieki medycznej i socjalnej, trzeci jest monitoringiem nad 18 różnymi więzieniami na terenie Kambodży zaś ostatni jest działem prawniczym dotyczącym pomocy osobom pokrzywdzonym w podjęciu prawnych kroków do roszczenia o swoje prawa przed sądem.

Nasze spotkanie głównie opierało się na temacie kobiet, które z punktu widzenia naszego projektu są najważniejsze. Chciałyśmy się dowiedzieć z jakim problemami się borykają i jakie mają trudności. Szczerze, chyba nie byłyśmy przygotowane na taką ilość traumatycznych wydarzeń jakie spotyka je w codziennym życiu. Patrząc na historię Kambodży i najkrwawszy dla niej okres czyli politykę Czerwonych Khmerów i rządy Pol Pota można było to przypuszczać. W tym okresie Kambodża ma za sobą zamknięcie wszystkich szpitali, banków i zdefraudowanie pieniędzy, oraz zdelegalizowano religii. W tym czasie zmuszono ludzi do pracy w kolektywach gospodarstw rolnych, który de facto były obozami pracy przymusowej. Polityka terroru poprowadzona przez Pol Pota spowodowała do śmierci 20-25% populacji Kambodży co oznacza, że liczba ofiar Czerwonych Khmerów jest w proporcji do liczby ludności wyższa niż w jakimkolwiek kraju na świecie.

Od początku kobiety nie miały prawa głosu, a tym czasie historii Kambodży tym bardziej. Były zmuszane do zamążpójścia w bardzo młodym wieku i  wykorzystywane seksualnie od najmłodszych lat. Gdy którakolwiek była z nich w ciąży musiała oddać dziecko zaraz po urodzeniu, nie pozwalano się jej zająć niemowlęciem. Starsze dzieci również pracowały w obozach. Bardzo duża część nie dożywała wieku nastoletniego z powodu wyczerpania oraz braku odpowiedniej diety.

Ten okres odcisnął mocne piętno na Khmerkach, które mimo iż minęło od tego czasu pod 40lat nie chcą i nie potrafią nadal walczyć o swoje prawa. Niestety podobnie jak w innych krajach azjatyckich kobiety w większości nie pracują, dlatego nie są w stanie same o siebie zadbać oraz o swoje dzieci. Patriarchalny podział w małżeństwach to dość ładnie ujęty świat bliskich związków kobiet i mężczyzn w Kambodży. Każda z nich oprócz opieki nad dziećmi i pracy ma jeszcze słuchać swojego męża oraz spełniać jego potrzeby. Strach przed wypowiadaniem swojego zdania jest dość silny, a przede wszystkim towarzyszy kobietom z najbiedniejszych części tego kraju. Z powodu okresu w którym rządziła polityka Czerwonych Khmerów cała część inteligencji khmerskiej została zabita, co dla tego kraju oznaczało jedno: diametralne cofnięcie się w rozwoju. Nadal w umysłach niektórych tamten okres wydaje się należącym do nienajgorszych. Część społeczeństwa utożsamiała się z rządami Pol Pota oraz jego dyktaturą.

Organizacja Licadho w swoim programie dotyczącym dzieci i kobiet pomaga przede wszystkim tym, które zgłoszą się do nich bezpośrednio bądź telefonicznie. Zdarza się tak, że interesują się przypadkami, które są poruszane przez radio bądź telewizję i sami interweniują. Najwięcej zgłoszeń dotyczy przede wszystkim gwałtu bądź przemocy domowej na kobietach bądź ich dzieciach. W raportach z którymi miałyśmy okazję się zapoznać można przeczytać, że w latach pomiędzy 2012 a 2014 rokiem Licadho zanotowało 225 wobec kobiet powyżej 18 roku życia oraz 537 poniżej. Liczby te przerażają mocniej, gdy okazuje się, że większość napaści była wobec dzieci pomiędzy 12-17 rokiem życia. Część z tych sytuacji miała miejsce na ulicy przez napaść na przypadkowe kobiety, jednak najczęściej nadużycia zdarzają w domu przez małżonków bądź kogoś z rodziny albo sąsiadów z okolicznych wiosek, miejscowości. Przez to, że Kambodża ma dość małe społeczności i ściśle ze sobą powiązane, a dodatkowo kraj ten nie należy do najbogatszy kobiety odczuwają dużą presję związaną z niezgłaszaniem przypadków nadużycia wobec nich bądź wobec ich dzieci. Wiąże się to dla nich z silnym stresem, ale również wykluczeniem na które nie mogą sobie pozwolić ze względu na częsty brak środków do życia. Często kobiety zdane są tylko i wyłącznie na mężczyznę gdyż same nie pracują tylko prowadzą dom. Z drugiej strony wiele jest sytuacji kiedy kobiety mają w sobie wystarczającą odwagę, aby zgłosić to co dzieje się u niej w domu rodzinnym, ale obecna polityka oraz prawo w Kambodży jej nie sprzyja. Co to oznacza? Oczywiście korupcję, która jest obecna wśród policjantów piszących raporty przy zgłaszaniu przemocy domowej, a co gorsza dotyczy również sądów. Policja zakrywa się niechęcią wtrącania do spraw rodzinnych. Sprawa w sądzie najczęściej ma możliwość wygrana tylko i wyłącznie jeśli sędzia otrzyma wystarczającą ilość łapówki. Konsekwencją takiej polityki państwa jest fakt, że odpowiedzialni za swoje przestępstwa mężczyźni nie są karani. Pętla się zamyka, gdyż czują się bezkarni. Zdarzają się również przypadki, kiedy kobiety są zmuszane do zamążpójścia mężczyzny, który je zgwałcił. Takich przypadków wciąż nie jest wiele ale zdarzają się. Brzmi to bardzo irracjonalnie, ale aby rodzina aby stracić pozycji oraz honoru w społeczeństwie, w którym mieszkają dopuszcza a wręcz często sama aranżuje takie sytuacje.

Trauma to wciąż dalekie do zrozumienia pojęcie dla Khmerów. Jeśli można powiedzieć o aktualnym stanie młodego społeczeństwa to wszystko zmienia się w dobrym kierunku. Coraz więcej osób kończy studia, a świadomość tego co wydarzyło się całkiem niedawno jest większa. Jednak będzie musiało minąć jeszcze trochę czasu, aby Khmerki były odważne i nauczyły się walczyć o siebie. Wciąż istnieje przeświadczenie, że mężczyzna jest jedynym, który może zapewnić byt oraz kulturowe wciąż nie do przyjęcia jest bycie samotną bądź rozwiedzioną kobietą. Niestety oprócz samej kultury, prawo oraz korupcja to rzeczy, których zmiana może potrwać dłużej niż sam sposób myślenia.

Dzień po aresztowaniu liderki ruchu feministycznego w Malezji dziesiątki tysięcy protestują przeciwko korupcji

Dzień po aresztowaniu liderki ruchu feministycznego w Malezji dziesiątki tysięcy protestują przeciwko korupcji

Źródło tekstu i zdjęć: NY Times – WITW

W środę setki kobiet w żółtych koszulkach przemaszerowało pod budynkiem parlamentarnym w Kuala Lumpur domagając się uwolnienia Marii Chin Abdullah, czołowej działaczki feministycznej i na rzecz ochrony praw człowieka. Chin, sześćdziesięcioletnia przewodnicząca prodemokratycznej grupy aktywistów Bersih 2.0, została aresztowana w ostatni piątek, dzień przed wielką demonstracją przeciwko korupcji, organizowaną właśnie przez Bersih. Chin choruje na nadciśnienie oraz zapalenie kości i stawów, mimo to podobno jest przetrzymywana w jednoosobowej celi pozbawionej okien – Joint Action Group for Gender Equity porównuje takie traktowanie do tortur.

Co najmniej 10 innych aktywistów aresztowanych wraz z Chin zostało już zwolnionych z aresztu, Chin jednak nadal pozostaje w zamknięciu na mocy SOSMA (Security Offenses Special Measures Act), czyli antyterrorystycznego prawa, które upoważnia rząd do przetrzymywania podejrzanych aż do 28 dni z rozprawą sądową. Jak donosi All Women’s Action Society, feministyczna organizacja, którą Chin pomagała założyć w 1985, po raz pierwszy użyto SOMSA w celu zatrzymania aktywistki działającej na rzecz ochrony praw człowieka.

Pomimo aresztowania Chin, w sobotę w Kuala Lumpur kilkadziesiąt tysięcy Malezyjczyków ubrało żółte ubrania w akcie protestu przeciwko domniemanemu dopuszczaniu się korupcji przez premiera Malezji, Najiba Razaka. Według The Wall Street Journal, Najib miałby zdefraudować około 700 milionów dolarów. Każdej nocy setki zbierają się na czuwaniu przy świecach, które Bersih postanowiło organizować aż do uwolnienia Chin – wśród czuwających pojawia się również były premier Malezji, Mahathir Mohamad.

„Moja matka to bardzo silna osoba”- mówi Aziman Yunus, jeden z trzech synów Chin. „Jeżeli podejmiecie próbę złamania jej, czeka was klęska”.

 

Tłumaczenie i opracowanie: Wojciech Karaś
Korekta: Klaudia Głowacz

Irańska obrończyni praw człowieka skazana na 16 lat więzienia

Autor: Thomas Erdbrink 

Źródło tekstu i zdjęć: The New York Times

 

 

Irańska obrończyni praw człowieka skazana na 16 lat więzienia

“Sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyrok dla Narges Mohammadi, jednej z najbardziej prominentnych działaczek na rzecz kobiet w Iranie.“ poinformował w oświadczeniu po rozprawie prawnik kobiety. 44-letnia aktywistka i obrończyni praw człowieka, przez ostatnie 15 lat, w związku ze swoją działalnością wielokrotnie już doświadczała sporów z twardogłowymi i  przebywała w areszcie..
Jednak jej aresztowanie w 2015 roku i wyrok w 2016 był ciężkim ciosem dla nielicznej irańskiej społeczności walczącej o prawa kobiet.

„Narges nie popełniła żadnego przestępstwa. Wykonuje tylko swoje obowiązki jako działaczka społeczna i obywatelka”, powiedziała Nasrin Sotudeh, prawniczka i znana aktywistka, która również odsiadywała wyrok w więzieniu, ale uzyskała wcześniejsze zwolnienie w 2013 roku.

Dla Sotoudeh, Nagres to praworządna obywatelka, który broni ofiar ataków kwasami, i która głosowała w wyborach parlamentarnych w 2015 roku, podczas swojego pobytu w areszcie. „Każdy dzień kiedy Narges jest za kratkami jest jednym dniem za długo” mówi Sotudeh.
Obrońca Mohammadi, Massoud Behzadi, oświadczył: “Oczekuję, że odsiedzi jedynie 10 z 16 lat. Jeśli Narges wyrazi zgodę wniesiemy skargę do Sądu Najwyższego.”

Wyrok na działaczkę zapadł w czasie, w którym rząd irański stara się przywrócić stosunki polityczne i gospodarcze z Zachodem. W styczniu, po wprowadzeniu umowy jądrowej, niektóre z sankcji gospodarczych wobec Iranu zostały zniesione.

Pierwotny wyrok został wydany przez Abolghassem Salavati, twardogłowego, który stoi na czele Sądu Rewolucyjnego, zajmującego się zazwyczaj sprawami z udziałem działaczy i Irańczyków z podwójną narodowością, których status Iranu nie uznaje.

Salavati uznał działaczkę za winną „gromadzeniu informacji i spiskowaniu w celu popełnienia przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu narodowemu” i skazał ją na pięć lat więzienia. Dodał rok za „propagandę przeciwko państwu” i 10 lat za „tworzenie i zarządzanie nielegalną grupą.” Mohammadi prowadziła Legham, organizację wzywającą do zniesienia kary śmierci.
W maju Mohammadi, która miała problemy zdrowotne, napisała list z więzienia Evin do PEN Club, opisując w jaki sposób była przetrzymywana z 25 innymi „więźniarkami politycznymi”, których łączny wyrok więzienny wynosi 177 lat pozbawienia wolności. Powiedziała, że „ból i cierpienie jakiego doznają w Evin jest nie do wytrzymania” oraz że długie okresy izolatce były najgorsze. Nazwała je „psychologicznymi torturami”.
W czerwcu, Mohammadi ogłosiła strajk głodowy, po tym jak zakazano jej wykonywania połączeń telefonicznych z dziećmi znajdującymi się we Francji, gdzie żyją ze swoim ojcem, także działaczem. Po intensywnej kampanii w social mediach, ograniczenia zostały złagodzone i Mohammadi wstrzymała głodówkę.

 

 

Tłumaczenie i opracowanie: Karolina Ufa

Korekta: Klaudia Głowacz

Kobiety gotowe objąć przywództwo ONZ

Kobiety gotowe objąć przywództwo w ONZ

Autorka: RACHEL VOGELSTEIN

Źródło: Europe Newsweek

 

Kiedy oczy świata zwrócone są w stronę USA i odbywających się tam prawyborów, uwagę dyplomatów zaprząta inne głosowanie. W grudniu ruszają bowiem w siedzibie ONZ w Nowym Jorku wybory na stanowisko Sekretarza Generalnego. Sam proces wyborów charakteryzuje się brakiem transparentności i niejasnością zasad, co w przeszłości utrąciło wiele kobiecych kandydatur. Końcowa lista osób ubiegających się o fotel Sekretarza zostanie przedstawiona w marcu i wciągu kolejnych miesięcy po intensywnych negocjacjach za zamkniętymi drzwiami, Rada Bezpieczeństwa ma przedstawić Zgromadzeniu Generalnemu swoje rekomendacje. Nowy Sekretarz Generalny ma objąć stanowisko po Ban Ki-moon pod koniec 2016 roku. Jednocześnie urzędnicy na stanowiskach kierowniczych, a także wielu wpływowych aktorów spoza samej organizacji wzywa do większej przejrzystości i równości płci w ramach ONZ.logo_onz

W grudniu w liście do przedstawicieli państw członkowskich, obecna przewodnicząca Rady Bezpieczeństwa -Samantha Power oraz przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego – Mogens Lykketoft , wezwali do „zapewnieniarównych szans kobietom i mężczyznom w dostępie do wyższych stanowisk” or zachęcali do „przedstawienia zarówno kobiecych jak i męskich kandydatur”. Wiele państw członkowskich odpowiedziało na powyższe wezwanie. W mediach krążą już nazwiska kilku światowych liderek, m.in. Ellen Johnson-Sirleaf prezydentki Liberii, Michelle Bachelet prezydentki Chile, Mary Robinson byłej prezydentki Irlandii, a nawet kanclerz Angeli Merkel. Jest jednak wielce prawdopodobne, że stanowisko przywódcy Narodów Zjednoczonych obejmie mniej znana osoba. Co więcej, może ona pochodzić z Europy Wschodniej, z tego względu, że jako jedyny z regionów nigdy nie był reprezentowany na tak wysokim stanowisku w ONZ.

Jedną z nich może być Irina Bokova — bułgarska polityczka, która od 2009 r. zajmuje stanowisko Dyrektorki Generalnej UNESCO. Wykształcona na Harvardzie, uważana jest za ,,czarnego konia” wyborów. Specjalizuje się w prawach człowieka, dialogu międzykulturowym oraz sprawach kobiet. Jednak trwające zawirowania wokół uznania przez UNESCO Autonomii Palestyńskiej mogą wpłynąć na jej szanse nominacji.

Kolejną potencjalną Sekretarką Generalną może zostać Kristalina Georgieva, która prowadzi aktywną, ale dyskretną kampanię. Jako przedstawicielka obecnie rządzącej partii premiera Borissowa Boyko, prawdopodobnie otrzyma poparcie rządu Bułgarii. Nadal pozostaje niejasnym, czy nominacja jednej z Bułgarek skutecznie wyeliminuje kandydaturę drugiej. Georgieva — ekonomistka i była wiceprezeska Banku Światowego, zajmowała do tej pory kilka stanowisk w Komisji Europejskiej, i zyskała reputację zdolnej zarządczyni o humanitarnych poglądach, a nie bezdusznej technokratki.

Jeśli wewnętrzne rozgrywki w tzw. bułgarskich prawyborach utrącą zarówno nominacje Bokovej i Georgievej, wówczas na czoło może wysunąć się chorwacka minister spraw zagranicznych Vesna Pusić. Z wykształcenia socjolożka, specjalizuje się w teorii demokracji przemysłowej oraz socjologii polityki. Jej kariera w krajowej polityce jest równie imponująca. Była członkinią – założycielką chorwackiej Partii Ludowej i nadzorowała przystąpienia tego kraju do UE.

W przypadku, gdyby Rada Bezpieczeństwa nie wyraziła rekomendacji dla wschodnioeuropejskich kandydatek, stanowisko Sekretarki Generalnej mogłaby objąć polityczka z grupy Ameryki Łacińskiej i Karaibów, lub osoba z bogatym doświadczeniem w międzynarodowych instytucjach.

Jedną z nich jest Christiana Figueres, która z powodzeniem przewodniczyła historycznemu porozumieniuw sprawie zmian klimatu w Paryżu, jako Sekretarka Wykonawcza Ramowej Konwencji ONZ w sprawie Zmian Klimatu.

Wśród innych kandydatek wymienia się Rebecę Grynspan – ekonomistkę i byłą wiceprezydentkę Kostaryki,Alicię Bárcena Ibarra – Sekretarkę Wykonawczą Europejskiej Komisji Gospodarczej dla Ameryki Łacińskiej i Karaibów, lub byłą premier Nowej Zelandii Helenę Clark, która pełni obecnie funkcję Szefowej Programu ONZ ds. Rozwoju.

Można oczekiwać, że w związku z dużą ilością wysoko wykwalifikowanych kandydatek, oraz rosnącą presjąmiędzynarodową, ONZ nominuje na stanowisko Sekretarki Generalnej po raz pierwszy kobietę. W czasie znaczących dyplomatycznych, humanitarnych i rozwojowych wyzwań, taka zmiana może pomóc rozwiązać najbardziej palące problemy świata.

Wskazuje się, że przywództwo kobiet przynosi pozytywne efekty w procesie rozwiązywania konfliktów. Badania pokazują również, że organizacje reprezentujące różnorodne punkty widzenia są bardziej skuteczne i podejmują lepsze decyzje. I — być może najważniejsze — posiadając kobietę na czele ONZ, wysyłamy ​​silny sygnał do świata o zaangażowaniu instytucji i międzynarodowych państw członkowskich w sprawy płci.

Tłumaczenie i opracowanie: Karolina Ufa

Korekta: Anna Hoss

 

Ekspertki ONZ o prawach kobiet w USA: „To szokujące”

 images (2)Trzy zagraniczne ekspertki, wśród nich Polka – prof. Eleonora Zielińska, jako przedstawicielki ONZ, sprawdziły stan wdrażania polityki równości płci w Stanach Zjednoczonych. Wnioski są szokujące. Wynika z nich, że USA pozostaje znacząco w tyle, jeśli chodzi o respektowanie praw kobiet.

Delegacja specjalistek z Polski, Wielkiej Brytanii oraz Kostaryki z zakresu praw człowieka spędziła 10 dni grudnia podróżując po Stanach Zjednoczonych, by przygotować raport na temat przestrzegania praw kobiet na świecie. Trzy ekspertki, które przewodniczą grupie roboczej ONZ zajmującej się badaniem zjawiska dyskryminacji kobiet, odwiedziły Alabamę, Texas oraz Oregon, gdzie oceniały zakres działania państwowych polityk i postaw społecznych wobec problem, zarówno w szkołach, opiece medycznej jak i w więzieniach.

Delegatki były skonsternowane brakiem praktycznego zastosowania polityki równości płci w USA. Uznały, że Stany poważnie się ociągają z wdrażaniem międzynarodowych standardów praw człowieka na wielu polach, między innymi jeśli chodzi o różnice w wynagrodzeniu (23%), urlop macierzyński, osiągalna finansowo opiekę nad dzieckiem oraz traktowanie migrantek przebywających w aresztach.

Według słów ekspertek podczas piątkowej rozmowy z dziennikarzami, najbardziej wymownym punktem podróży była wizyta w klinice aborcyjnej w Alabamie i doświadczenie wrogości społecznej wobec tematyki praw reprodukcyjnych kobiet.

„Szykanowano nas. Dwóch mężczyzn, uznających siebie za reprezentację społeczności, czekało na nas, by nas obrazić” – powiedziała Frances Raday, delegatka z Wielkiej Brytanii. Mężczyźni wielokrotnie krzyczeli w ich kierunku: „Mordujecie dzieci!”, gdy tylko pojawiały się w okolicy kliniki, nawet kiedy Raday zwracała im uwagę, że nie są już w wieku, w którym zachodzi się w ciążę.

„To rodzaj terroryzmu,” dodała prof. Eleonora Zielińska, delegatka z  Polski. „Dla nas to było szokujące.”

W większości europejskich państw, wyjaśnia, aborcja jest wykonywana przez lekarzy pierwszego kontaktu, w publicznych szpitalach oferujących kompleksową opiekę medyczną, więc przeciwnicy nie czekają pod budynkiem na kobiety, by im ubliżać.

Podczas wizyty, ekspertki odkryły zjawisko „brakujących praw”, porównując sytuację kobiet w innych częściach pobraneświata. Na przykład, Stany są jednym z trzech państw na świecie, które nie gwarantują kobietom płatnego urlopu macierzyńskiego. Organizacja Narodów Zjednoczonych informuje, że zazwyczaj państwa zapewniają przynajmniej 14 tygodni płatnego urlopu rodzicielskiego. Niektóre państwa idą dalej – prawo na Islandii gwarantuje pięć miesięcy płatnego urlopu dla każdego z rodziców oraz dodatkowe dwa miesiące do podziału.

„Poziom braku poczucia bezpieczeństwa w miejscu pracy w przypadku ciąży, porodu oraz połogu jest negatywnie zaskakujący” – mówi Raday. – „To nie do pomyślenia, zwłaszcza w jednym z najbogatszych społeczeństw na świecie.”

Poważne wątpliwości delegatek wzbudził także temat przemocy wobec kobiet, szczególnie w kontekście przemocy z użyciem broni palnej. Prawdopodobieństwo zamordowania kobiety przy użyciu broni palnej w Stanach Zjednoczonych jest 11 razy większe niż w innych państwach generujących tak wysoki dochód narodowy, a większość z tych zabójstw jest dokonanych przez partnera kobiety. Mimo, że członkowie administracji Obamy mówili wiele o walce z przemocą wobec kobiet, ich wysiłki zostały ukrócone przez niezdolność Kongresu do przeforsowania nowych restrykcji federalnych dotyczących dostępu do broni.

„Biorąc pod uwagę skalę przemocy domowej, niektóre ze stanów wdrożyły kontrolną politykę dotyczącą broni, poprzez odmowę prawa posiadania broni palnej sprawcom” – mówi Raday. „Ale to powinna być jednolita polityka narodowa, a nie tylko poszczególnych stanów.”

Inne rekomendacje ekspertek dotyczą przeprowadzenia reformy finansowej, która umożliwiłaby dostęp do stanowisk większej liczby kobiet, ponieważ jednostki organizacyjne odpowiedzialne za pozyskiwania funduszy dla kandydatów/ek politycznych są zdominowane przez mężczyzn. Sugerują również podwyższenie minimalnego wynagrodzenia, ponieważ istniejąca dysproporcja istotnie wpływa na sytuację materialną kobiet oraz wprowadzenie federalnego prawa, które zatrzymałoby potok kolejnych restrykcji ograniczających dostępność legalnego przeprowadzenia aborcji i zamykanie klinik na południu USA.

„Wolność religijna nie usprawiedliwia dyskryminacji kobiet, ani ograniczania ich praw do możliwie najlepszej opieki medycznej” – mówi Raday.

Być może największym zaskoczeniem dla delegatek była konstatacja, że spotkane kobiety zdają się nie wiedzieć, co tracą w sytuacji, gdy ich prawa nie są przestrzegane.

„Wiele osób w USA naprawdę wierzy, że prawa kobiet są tam znacząco bardziej respektowane niż wszędzie indziej na świecie” – mówi brytyjska ekspertka. – „Mówią: Udowodnij to! Jak to inni ludzie mają płatny urlop macierzyński?”

Specjalistki ONZ podsumowały swoją wizytę podczas spotkania z Białym Domem i wieloma rządowymi agencjami, włącznie z Departamentem Pracy, Departamentem Sprawiedliwości oraz Departamentem Zdrowia i Usług Publicznych, podczas którego przedłożyły powyższe rekomendacje. Ekspertki planują przedstawić pełny raport Radzie Praw Czlowieka przy ONZ w czerwcu 2016.

Źródło: Huffington Post

Tłumaczenie: Natalia Skoczylas

Amnesty International: Manifest „Moje ciało a prawa człowieka”

Prawa seksualne i reprodukcyjne są prawami człowieka. Przysługują każdemu i każdej z nas, a ich źródłem jest poszanowanie godności osoby ludzkiej. Jeśli zgadzasz się z tym stwierdzeniem, podpisz Manifest Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych, który zostanie przekazany polskim władzom.

Chcemy żeby nasze prawa były przestrzegane i chronione!

Każdy człowiek ma prawo:

  • do informacji i edukacji o życiu seksualnym i reprodukcji.
  • decydowania o życiu rodzinnym.
  • wyboru partnera lub partnerki.
  • do opieki zdrowotnej związanej z życiem seksualnym i reprodukcją.
  • do życia wolnego od przemocy seksualnej.

Prawa seksualne są one nierozerwalnie związane z prawem do zdrowia, do życia, do wolności od dyskryminacji, wolności od okrutnego, nieludzkiego i poniżającego traktowania i prawo do prywatności.

Państwa mają obowiązek zagwarantować nam możliwość korzystania tych praw. Mają także obowiązek wprowadzać mechanizmy uniemożliwiające innym osobom czy instytucjom ich naruszanie.

PODPISZ PETYCJĘ!

AKADEMIA PRAW KOBIET: Dlaczego przemoc wobec kobiet jest naruszeniem praw człowieka

Fundacja Feminoteka serdecznie zaprasza na  Akademię Praw Kobiet i  wykład dr Katarzyny Sękowskiej-Kozłowskiej „Dlaczego przemoc wobec kobiet jest naruszeniem praw człowieka”.

W ramach wykładu dowiemy się, jak prawa kobiet, w tym kwestie dotyczące przemocy wobec kobiet, trafiły do prawa międzynarodowego, komu to zawdzięczamy, kiedy to się wydarzyło i dlaczego tak późno. W trakcie wykładu poznamy konkretne przypadki reakcji międzynarodowych instytucji na przemoc wobec kobiet.

4 lutego 2015, godz. 18.00, fundacja Feminoteka, ul. Mokotowska 29a

KatarzyKSekowska-Kozlowskana Sękowska-Kozłowska – doktor nauk prawnych, adiunktka w Poznańskim Centrum Praw Człowieka Instytutu Nauk Prawnych PAN, wykładowczyni Gender Studies UAM. Główne zainteresowania badawcze: ochrona praw człowieka w ramach ONZ, przeciwdziałanie dyskryminacji ze szczególnym uwzględnieniem dyskryminacji ze względu na płeć. Autorka monografii Komitet ONZ ds. Likwidacji Dyskryminacji Kobiet – ustrój, kompetencje, funkcjonowanie (Toruń 2011) oraz licznych artykułów z dziedziny praw człowieka.

AKADEMIA PRAW KOBIET

To cykl spotkań, debat i warsztatów realizowanych w ramach projektu „To nie Twoja wina! Stop przemocy wobec kobiet”, który jest prowadzony przez fundację Feminoteka od marca 2014 roku. W ramach Akademii zapraszamy na warsztaty WenDo (samoobrona i asertywność dla kobiet i dziewcząt), warsztaty prawne dla kobiet i pracownic/pracowników instytucji pomocowych, debaty na temat ważnych problemów (prawnych, psychologicznych, społecznych) dotyczących przemocy wobec kobiet i dziewcząt w Polsce.

wydarzenie na Facebooku

superfemka 1 procentAkademia Praw Kobiet organizowana jest w ramach projektu „To nie Twoja wina! Stop przemocy wobec kobiet” realizowany w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.

norweskieloga200

500 miejsc w całej Polsce lub Twój komputer: Marton Pisania Listów Amnesty International

Maraton

Każda i każdy może napisać list. Można to zrobić w domu, na spotkaniu z przyjaciółmi albo w jednym z naszych miejsc maratonowych – w szkołach, kawiarniach, bibliotekach, biurach. W tym roku będziemy pisać w ponad 500 miejscach w całej Polsce (zobacz gdzie). 

Fundacja MaMa, Fundacja Feminoteka oraz Głosy Przeciw Przemocy zapraszają do wzięcia udziału w Maratonie Pisania Listów Amnesty International. Termin: 14 grudnia (niedziela), między 11:00 a 19:00. Miejsce: ul. Wilcza 27 B, Warszawa.

Kogo bronimy w tym roku? Ukraiński reżyser aresztowany przez rosyjskie służby, chińska aktywistka uwięziona za pokojowe protesty, kobiety z RPA walczące o dostęp do opieki zdrowotnej… Poznaj historie bohaterów i bohaterek i napisz dla nich list!

Dowiedz się więcej

 

Filmy o kobietach podczas 14. Festiwalu Watch Docs

Do 14 grudnia trwa   14.  Międzynarodowy Festiwal Filmowy WATCH DOCS. Prawa Człowieka w Filmie – jeden z największych na świecie festiwali filmowych poświęconych prawom człowieka.  Podczas festiwalu  będzie można zobaczyć kilka znakomitych filmów poświęconych prawom kobiet lub niezwykłym kobietom. Zapraszamy!

68157_10153384772257565_6010266589795218878_n

 

„KRÓLOWA”

19 ’ , 2013 Argentyna reżyser: Manuel Abramovich / zdjęcia:Manuel Abramovich, Juan Renau / montaż: Iara Rodriguez Vilardebó / produkcja: Salomón Cine

PROJEKCJA: 9.12, godz. 17.00, CSW Laboatorium.

„Twoje serce jest oblane czekoladą” – ten slogan grupy Orfeusza współzawodniczącej w karnawałowych paradach dobrze opisuje sytuację małej Memi, bohaterki znakomitego filmu Manuela Abramowicza. Memi odniosła już sukcesy w zawodach tenisowych, czy teraz zostanie królową karnawału, spełniając marzenie matki? I jaki jest ciężar takiej korony?

„CICHA INKWIZYCJA”

65 ’ , 2014 Nikaragua, USA reżyser: Holen Sabrina Kahn & Alessandra Zeka / zdjęcia: Alessandra Zeka / montaż: Holen Sabrina Kahn / produkcja: Adrenaline Films / www.quietinquisition.com/

PROJEKCJA: 9.12., godz. 20.30, CSW Laboratorium

Ceną za pragmatyczny sojusz sandinistów i episkopatu Nikaragui, który pomógł Danielowi Ortedze utrzymać się przy władzy, jest bezwzględnie surowe prawo antyaborcyjne. Nie uczyniono wyjątków ani dla ciąży z gwałtów, ani dla aborcji terapeutycznych, ratujących życie kobiet. Doktor Carla Cerrato, niegdyś entuzjastka socjalistycznej rewolucji, nie może pogodzić się z cynizmem jej dnia dzisiejszego. Przede wszystkim jednak – z bezsensowną śmiercią kolejnych ofiar nieludzkiej ustawy. Podobnie jak inni lekarze, musi dokonywać trudnych wyborów między wskazaniami medycznych procedur, a zakazami prawa. Codziennie widzi swoich kolegów z kliniki, którzy ze strachu pozwalają umrzeć proszącym ich o ratunek kobietom, albo ryzykują procesami, wypełniając przysięgę Hipokratesa.

„WERKA”

46 ’ , 2014 Polska reżyser: Paweł Łoziński / zdjęcia: Paweł Łoziński, Wojciech Staroń / montaż: Dorota Wardęszkiewicz / produkcja: Łoziński Production

PROJEKCJA: 10.12, godz. 17.00, CSW Laboratorium

Paweł Łoziński nosił się z zamiarem zrobienia filmu o robotnicach w fabryce zapałek. Wprawdzie ten przywodzący na myśl świetną tradycję polskiej szkoły dokumentu temat będzie w Werce szczątkowo obecny, ale to nie on znajdzie się tu w centrum uwagi. Ważniejsza bowiem od tego, co robi w pracy bohaterka filmu, okaże się jej fascynująca relacja z małą Werką. Relacja pełna autentycznego kontaktu, choć tyle zwykłych dróg komunikacji jest przed nimi zamkniętych. Pięknie, filmowymi środkami opowiedziana historia o wielkich życiowych wyborach, poświęceniu i … szczęściu.

 

„UKRAINA TO NIE BURDEL”

78 ’ , 2013 Australia, Ukraina reżyser: Kitty Green / zdjęcia:Michael Latham / montaż: Kitty Green / produkcja: Noise & Light /www.ukraineisnotabrothel.com/
PROJEKCJE:
10.12, godz. 17.45, Kino Muranów, sala Zbyszek
12.12., godz. 17.00, Kino Antropos
Najgłośniejsza chyba obecnie na świecie praktyka performerska w ruchu feministycznym narodziła się w kraju, który z pewnością ojczyzną feminizmu nie jest. Wręcz przeciwnie – z jednej strony patriarchat na Ukrainie trzyma się mocno, z drugiej – na Zachodzie pokutuje jej wizerunek jako raju dla sex turystów i poszukiwaczy młodych żon. Prowokacyjne akcje Femenu wyrastają  właśnie ze sprzeciwu wobec tej rzeczywistości. Ale jak w tak niesprzyjających warunkach w ogóle doszło do powstania grupy i jak udało się jej osiągnąć mistrzostwo w kontrolowaniu medialnego przekazu? W swoim błyskotliwym pełnometrażowym debiucie Kitty Green ukazuje zaskakującą, paradoksalną historię Femenu bez upiększeń. Jednak tę godną najlepszej dokumentalistyki szczerość osiąga dzięki  prawdziwej, opartej na zaufaniu więzi z dziewczynami z Femenu, przekonaniu o ich  wielkich możliwościach i znaczeniu ich misji. Kitty towarzyszy swoim bohaterkom nawet w tak ryzykownych i trudnych momentach, jak ich protest w Mińsku.
„SOLIDARNOŚĆ WEDŁUG KOBIET”
113 ’ , 2014 Polska reżyser: Marta Dzido & Piotr Śliwowski / zdjęcia:Magdalena Mosiewicz, Michał Wiśniowski, Piotr Śliwowski / montaż: Marta Dzido, Piotr Śliwowski / produkcja: Emotikonfilm Piotr Śliwowski
PROJEKCJE:
10.12, godz. 20.30, kino Antropos (po projekcji spotkanie z reżyserami oraz bohaterkami filmu)
13.12, godz. 17.00, kino Muranów, sala Gerard
To one zamknęły bramy, rozpoczynając solidarnościowy strajk, kiedy w sierpniową sobotę 1980 roku zadowoleni z podwyżki robotnicy zakończyli protest i chcieli wyjść ze Stoczni Gdańskiej. Gdyby nie inicjatywa kilku zdeterminowanych kobiet, być może nie byłoby  w naszej historii Sierpnia 80. W stanie wojennym, kiedy mężczyzn pozamykano w więzieniach, to kobiety przejęły ich role. Nie zależało im na byciu we władzach Związku, nie dbały o to, by pełnić określone funkcje. Najważniejsza była praca i jej efekt. Kiedy 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm, przytłaczająca większość kobiet Solidarności zniknęła z politycznego horyzontu. Dały o sobie zapomnieć, kiedy ich koledzy obejmowali najważniejsze stanowiska we władzach wolnej Polski. Przejmujący dokument  Marty Dzido i Piotra Śliwowskiego, w którym nie brakuje suspensu, tajemnicy ani tempa, upomina się o zapomniane bohaterki, umożliwiając nam spojrzenie na ostatnie trzydzieści parę lat historii Polski z nowej perspektywy.
„DZIECI 404” 
70 ’ , 2014 Rosja reżyser: Pavel Loparev & Askold Kurov / zdjęcia:Pavel Loparev, Askold Kurov / montaż: Lena Rem, Pavel Loparev, Askold Kurov / produkcja: Pavel Loparev, Askold Kurov
PROJEKCJE: 
11.12, godz. 18.15, kino Muranów, sala Gerard
13.12, godz. 16.30 CSW Laboratorium
W kraju, w którym z homofobii uczyniono element państwowotwórczy, bohaterowie filmu Łopariewa i Kurowa oficjalnie nie istnieją. Są tylko zdeprawowani dorośli, parający się „promocją wśród nieletnich nietradycyjnych stosunków seksualnych”, od 2013 r. zakazaną przez prawo. Nic więc dziwnego, że przy wprowadzaniu zakazu „homoseksualnej propagandy” nastolatków o niehetroseksualnych orientacjach nikt o zdanie nie pytał. Jak żyją w państwie, które karać chce wspierających ich psychologów, nauczycieli, a nawet rodziców? Internetowy projekt „Dzieci 404” (od „błąd 404 – strony nie znaleziono”) zbiera i udostępnia ich świadectwa. Ten ciemny, wstrząsający obraz dyskryminacji i wykluczenia rozjaśniają błyski wielkiego ludzkiego serca i odwagi – dwóch bezdomnych nastolatków przygarnie prosta kobieta ze wsi, a założycielka „Dzieci 404” nadal prowadzić będzie swoją grupę wsparcia, choć musiała już za to stanąć przed sądem.
„TECZKA”
128 ’ , 2014 Chiny reżyser: Zhu Rikun / zdjęcia: Zhu Rikun, Wang Wo / montaż: Xu Xin / produkcja: Huangniutian Film Group, Fanhall Films
PROJEKCJA: 14.12, godz. 20.30, kino Antropos
W naszym kraju, gdzie teczki byłej bezpieki wciąż budzą wielkie emocje, nowy film Zhu Rikuna (w programie ubiegłorocznego WATCH DOCS znalazło się jego „Przesłuchanie”) może być nie lada gratką. Przynosi wgląd w zawartość jednej z „teczek” z innego socjalistycznego raju – Chińskiej Republiki Ludowej. Przyznać trzeba, że nie będzie to „prawda” ubecka, tylko zwykła partyjno-państwowa – poznamy osobowe dossier lojalnego obywatela i pracownika państwowych instytucji. Oser, słynna tybetańska pisarka i blogerka – bo o niej tu mowa – w pierwszej, ascetycznej formalnie części filmu czyta kolejne dokumenty, odsłaniając przed nami fascynującą, utkaną z mnóstwa informacji i ocen, narrację systemu o „człowieku trzech cnót”. No, może trochę egzaltowanym, ale to wybaczalne, jak sama komentuje. W 2003 roku Oser publikuje „Zapiski tybetańskie” i… wypada z systemu. Teczka urywa się nagle, a film Zhu Rikuna zmienia styl – podąża teraz za Oser z Pekinu do Lhasy, gdzie każdy jej krok śledzić będą agenci. Przed naszymi oczami rozwinie się zupełnie inna historia – mówiącej własnym głosem, niezależnie myślącej kobiety, która odsłania światu dramatyczną prawdę o samospaleniach Tybetańczyków – jak ktoś o niej powiedział, „poetki, która zapomniała się bać”.

Szczegóły na temat biletów

WARSZAWA: 14. Międzynarodowy Festiwal Filmowy WATCH DOCS. Prawa Człowieka w Filmie (5 – 14 grudnia)

68157_10153384772257565_6010266589795218878_n14. Międzynarodowy Festiwal Filmowy WATCH DOCS. Prawa Człowieka w Filmie – jeden z największych na świecie festiwali filmowych poświęconych prawom człowieka – odbędzie się w Warszawie, w dniach 5 – 14 grudnia 2014. 

PROGRAM FESTIWALU:

RETROSPEKTYWA TWÓRCZOŚCI JOE BERLINGERA Joe Berliner to jeden z najwybitniejszy amerykańskich dokumentalistów, który zasłyną takimi filmami, jak „Paradise Lost 3” czy „Brother’s Keeper”. Festiwal otworzy znakomity dokument Berlingera „Whitey: United States of America v. James J. Bulger”

KONKURS W konkursie o nagrodę WATCH DOCS zobaczymy dwanaście wybitnych dokumentów dotyczących szeroko pojętych praw człowieka. Wśród nich m.in. nagrodzony na Sundance „Powrót do Homs” czy odsłaniający kulisy historii słynnej grupy ukraińskich feministycznych performerek – „Ukraina to nie Burdel. Historia Femenu”.

CHCĘ ZOBACZYĆ Przegląd najciekawszych dokumentów sezonu opowiadających o wydarzeniach, postaciach i tematach znajdujących się w centrum uwagi obrońców praw człowieka.

DYSKRETNY UROK PROPAGANDY Panorama dokumentów podejmujących temat różnych form indoktrynacji.

NOWE FILMY POLSKIE Zestaw najciekawszych polskich dokumentów społecznych.

NA KRÓTKO Sekcja filmów krótkometrażowych, w której jak zwykle znajdzie się miejsce na różne gatunkowo formy filmowe.

EUROPA – DRUGA OJCZYZNA? Retrospektywa przygotowana we współpracy z Bergen International Film Festival poświęcona europejskiej różnorodności kulturowej.

SYRIA – KRONIKI KATASTROFY Przegląd filmów o rozgrywającym się obecnie dramacie Syrii.

UKRAINA 2014 Oprócz filmów o Majdanie widzowie będą mieli unikalną szansę zapoznać się z wybranymi materiałami z dokumentów, które są jeszcze w fazie produkcji, a opowiadają o sytuacji na wschodzie kraju.

Festiwalowe projekcje będą się odbywać w następujących lokalizacjach:
– Kino Muranów
– Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski i KINO LAB
– Państwowe Muzeum Etnograficzne – Kino Antropos

Wstęp na wszystkie pokazy oraz wydarzenia towarzyszące jest BEZPŁATNY

www.watchdocs.pl

https://www.facebook.com/events/667879889976382/

Znajdźcie mi nie-seksistę! Czyli o trwałości dyskryminacji

Znajdźcie mi nie-seksistę! Czyli o trwałości dyskryminacji

Tekst: Małgorzata Anna Maciejewska

Dlaczego kobiety wciąż są dyskryminowane, chociaż walka o równouprawnienie trwa już tak długo? Dlaczego nadal praktycznie nie ma ich na szczytach władzy? Nie tylko w polityce czy biznesie, ale także wśród naukowych czy kulturowych autorytetów im wyżej, tym mniej kobiet – dlaczego niezliczone analizy opisujące mechanizmy szklanego sufitu niewiele tu zmieniły? Podobnie rzecz ma się z innymi płaszczyznami dyskryminacji: chociaż niewolnictwo zniesiono półtora wieku temu, Afroamerykanie pozostają na dnie drabiny społecznej. Świetnie mają się też uprzedzenia klasowe czy homofobia.

Będę starała się pokazać, że trwałość dyskryminacji wypływa ze złudzenia, że istnieją ludzie od niej wolni. Mój tekst idzie zatem pod prąd typowych analiz podejmujących tę problematykę, które często opierają się na założeniu, że pod mechanizmy dyskryminacji nie podpadają ich autorzy, ale jedynie jacyś „oni”: niedojrzali, agresywni i zamknięci na to, co inne. W ten sposób pewni ludzie (zwykle wywodzący się z klas niższych) zostają naznaczeni piętnem uprzedzonych, inni zaś przyjmują rolę światłych edukatorów z definicji niemających nic wspólnego z dyskryminacją. Otóż nie, w patriarchalnym systemie nie istnieją nie-seksiści. I paradoksalnie właśnie to twierdzenie jest konieczne, by móc z seksizmem walczyć, bo uprzedzenia są najtrwalsze i najbardziej zjadliwe właśnie tam, gdzie „z definicji” nie ma prawa ich być.

Jakiś czas temu Kindze Dunin zadano pytanie: dlaczego w KP nie ma felietonów kobiet? Wywołana do odpowiedzi autorka proponuje ironiczne odpowiedzi typu: kobiety są głupsze, felietony pisują jedynie kobiety brzydkie i niezaspokojone seksualnie, a takie nie mogą przecież mieć nic ciekawego do powiedzenia, albo też kobiety nie są wystarczająco ekshibicjonistyczne i zajmują się nieznaczącymi drobiazgami. Ale nawet znana z bezkompromisowości „wojująca feministka” nie odpowie wprost: bo ich, drodzy koledzy, nie publikujecie. Bo zwyczajnie je odrzucacie lub ignorujecie.

Dlaczego równa ochrona nie chroni?

Jak to się zatem dzieje, że dobrzy i oświeceni dyskryminują? Reva Siegel zapytała swoich studentów, czy niewolnictwo jest złe – tak, oczywiście.1 Czy w takim razie autorzy amerykańskiej konstytucji, która je sankcjonowała, byli złymi ludźmi godnymi potępienia, a nie miejsca w narodowym panteonie? Ależ skąd! To po prostu były inne czasy, wtedy to było normalne. Czy może zatem pewne współczesne praktyki zostaną ocenione przez potomnych podobnie jak my obecnie oceniamy niewolnictwo? Czy przypadkiem w naszej codziennej „normalności” nie mają miejsca podobne niesprawiedliwości? Analizując w swoim eseju przemiany w amerykańskim systemie prawnym Siegel pokazuje, jak to się dzieje, że zapisana w konstytucji równa ochrona pozostaje wyłącznie na papierze. Walki o równość prowadzą bowiem jedynie do podważenia pewnego typu uzasadnień dla nierówności, a w odpowiedzi system prawny ewoluuje tak, aby móc owe nierówności podtrzymać w sposób nieodwołujący się do potępionych zasad. Jak mówią: wiele się musi zmienić, żeby wszystko zostało po staremu.

Jak wyglądało to w przypadku praw kobiet? Do połowy XIX wieku małżeństwo było prawnie definiowane jako hierarchiczna relacja, w której mąż miał nieograniczone niczym prawo do osoby żony, jej pracy i wniesionej w posagu własności. Kobieta nie miała prawa bez zgody męża zawierać wiążących prawnie umów, ani też wnosić spraw do sądu – mógł to tylko w jej imieniu zrobić mąż. Dzięki działalności aktywistek w drugiej połowie XIX wieku legislatury stanowe zaczęły stopniowo przyznawać kobietom prawo do zachowania kontroli nad swoją własnością i zarobkami, a także do posiadania osobowości prawnej. Hierarchiczny dyskurs, w którym żona była poddaną i służącą swego męża, został potępiony, a zamiast tego uznano, że małżeństwo jest relacją opartą na miłości i równości. Jednak świeżo uzyskana możliwość wnoszenia spraw do sądu została natychmiast w praktyce ograniczona, chociaż nie zostało to explicite sformułowane w ustawie. Sądy „były jednomyślne co do tego, że mąż nie miał już zwyczajowego prawa do wymierzania żonie kar cielesnych, ale te same sądy były jednakowo przekonane, że prawo nie może sankcjonować sytuacji, w której żona ciągałaby męża po sądach w sprawach dotyczących przemocy domowej.” Przy czym doktryna wyłączenia małżeńskich sporów z interwencji sądowych uzasadniana była właśnie poprzez odwołanie się do jego definicji jako opartego na miłości związku dwóch dusz: wyciąganie na widok publiczny jakichkolwiek niesnasek byłoby przecież wchodzeniem z butami w tę wzniosłą, uświęconą sferę!

Podobnie rzecz się miała z prawami czarnoskórych. Niewolnictwo zniesiono i wszystkim obywatelom zostały przyznane równe prawa oraz możliwość zawierania umów. Czy jednak małżeństwo aby na pewno jest umową, a zatem czarni mogą żenić się z białymi? Czy równe prawa mają pociągać za sobą możliwość jeżdżenia tymi samymi autobusami, mieszkania w tych samych dzielnicach i korzystania z tych samych restauracji? Początkowo niektóre sądy uznały, że owszem, traktując dosłownie zapisaną w ustawie równość. Siegel pokazuje, w jaki sposób stopniowo zbudowano prawniczy front przeciwko takim interpretacjom kładąc podwaliny pod system segregacji społecznej, której podstawą było hasło „równi, ale oddzielni”. Argumentowano, że zapisana w ustawie równość dotyczyć ma tylko praw obywatelskich, od których pieczołowicie oddzielono prawa „społeczne”. W słynnej sprawie Plessy v. Ferguson Sąd Najwyższy zaprzeczył jakoby „prawne oddzielenie dwóch ras naznaczało rasę kolorową piętnem niższości”, chociaż w tej samej opinii uznawano, że „mieszanie się ras” jest nieakceptowalną formą „społecznej równości”, która nie może zostać prawnie nakazana. „Jeśli obie rasy mają wchodzić w kontakty na płaszczyźnie społecznej równości, to musi to być rezultatem naturalnego powinowactwa, wzajemnego uznania swoich zasług oraz dobrowolnej zgody obywateli.” A zatem, konkludował Sąd, segregacja jest jak najbardziej zgodna z konstytucją.

Współcześnie błędy przeszłości zostały odrzucone, a doktryna „podwyższonego nadzoru” (heightened scrutiny) zobowiązuje sędziów do uważnego sprawdzania, czy wprowadzane ustawy nikogo nie dyskryminują. Pięknie? Nie do końca. Bowiem zgodnie z przyjętą obecnie interpretacją oznacza to wyłącznie badanie tego, czy sformułowania ustaw są neutralne pod względem płci, rasy lub orientacji seksualnej. Jeśli zaś neutralnie sformułowane ustawy mają niekorzystne efekty dla pewnych grup, to muszą one wykazać, że dyskryminacja została w nich celowo założona przez ustawodawcę, a nie jest jedynie efektem ubocznym. Obowiązująca w innych sferach prawa zasada przewidywalnego skutku tutaj zostaje podważona i za konstytucyjny uznaje się na przykład zapis dający weteranom preferencje przy zatrudnianiu w urzędach, co w praktyce wyklucza z nich kobiety. Wprawdzie efekt ten jest nietrudny do przewidzenia, ale tylko świadoma intencja ustawodawcy mogłaby sprawić, że byłoby to sprzeczne z zasadą równości. Aby taką sprzeczność wykazać, konieczne byłoby zatem uzyskanie dowodów takiego właśnie złośliwego stanu umysłu prawodawców!

Zatem w praktyce, konkluduje Siegel, konstytucja zezwala państwu na działania, które utrwalają, a nawet pogłębiają, społeczne nierówności, o ile tylko sformułowane są one w języku neutralnym pod względem płci, rasy czy orientacji seksualnej. Obecnie jednak poprawność polityczna sprawia, że otwarte odwoływanie się do dyskryminujących zasad właściwie nie ma już miejsca. Rasizm, seksizm czy homofobia przyjmują zawoalowane formy – ale tego zgodnie z obowiązującą interpretacją zasada równej ochrony nie obejmuje. Jedyne regulacje prawne otwarcie odwołujące się do zakazanych kategorii to akcje afirmatywne i właśnie na nie kieruje się krytyczna uwaga sądów. Przy czym w tym przypadku, o dziwo, nie liczy się cel, jakim jest walka o równość, ale sam fakt klasyfikowania obywateli na podstawie zakazanych kategorii. Cóż, wydaje się, że akurat walka z dyskryminacją nie może się obyć bez dzielenia ludzi na dyskryminowanych i uprzywilejowanych.

Reva Siegel zwraca uwagę, że źródła tego obłudnego sposobu myślenia tkwią w walce z segregacją rasową, która wbrew pozorom okazała się dużo trudniejsza na „nie-rasistowskiej” północy. Podczas gdy na południu prawny zakaz segregacji doprowadził do integracji w szkołach, okazało się, że na północy wiele z nich wciąż było wyłącznie czarnych lub białych. Na segregację, która nie miała podstaw instytucjonalnych, ale opierała się jedynie na powszechnym przekonaniu o gorszości czarnych oraz na ich niższym statusie ekonomicznym, nie było łatwego lekarstwa. Tym bardziej, że chroniąc rasistowski porządek społeczny sądy wprowadziły rozróżnienie na segregację de jure i de facto. Stwierdzono, że tylko ta pierwsza: celowa, instytucjonalna segregacja łamie prawo. Nie może ono jednak nic poradzić na wpływ „naturalnych” czynników takich jak miejsce zamieszkania czy różnice w poziomie szkolnych kompetencji na to, jaka rasa przeważa w danej szkole.

Zatem dyskryminacja, która przejawia się wyłącznie w praktyce kryjąc się za deklaracjami równości jest dużo bardziej zjadliwa i trudniejsza do zwalczenia. Osobiście z najgorszymi aktami dyskryminacji spotkałam się właśnie ze strony osób mających usta pełne feminizmu. Co gorsza, wskazanie, że dyskryminują, budziło nieporównanie większą wściekłość i agresję, ponieważ burzyło ich dobre mniemanie o sobie i wyższość wobec prymitywnego „ciemnego ludu”, do którego edukowania rościli sobie przecież pretensje.

Reva Siegel pisze, że współczesny dyskurs akcji afirmatywnych opiera się na założeniu, że dyskryminacja jest wyłącznie kwestią minionych niesprawiedliwości, które sprawiają, że kobiety i rozmaite mniejszości mają mniejsze szanse. Na pewno w jakimś stopniu jest to prawda, ale autorka podkreśla, że mechanizmy wykluczania nie są bynajmniej sprawą przeszłości, dlatego konieczne jest zwrócenie uwagi na to, jak obecnie działające rozwiązania prawne podtrzymują nierówności. I to nie na płaszczyźnie niepoznawalnych intencji ustawodawców, ale przewidywalnych skutków stanowionego przez nich prawa. Natomiast wracając do braku felietonistek: problem nie leży tylko w kwestiach wychowania, które mówi kobietom, że ich głos się nie liczy, ale przede wszystkim w tym, jak piszące kobiety są obecnie traktowane przez redaktorów, którzy, tak się dziwnie składa, wciąż w przeważającej większości są płci męskiej. W konkretnym, jednostkowym przypadku trudno oczywiście udowodnić, że zastosowano niesprawiedliwe, zawyżone kryteria oceny, ale w szerszej skali widać wyraźnie, że kobiety są w mniejszości wśród piszących, a także w rozmaitych, nawet „postępowych”, redakcjach. Bo to przecież po prostu widać, że tekst podpisany kobiecym nazwiskiem jest gorszy.

To po prostu widać!

Psychologowie społeczni wykazywali to wielokrotnie: stereotypy są okularami, przez które patrzymy na świat i dostrzeżenie faktów, które mogłyby im zaprzeczyć, jest często praktycznie niemożliwe.2 Stereotypy ukierunkowują naszą uwagę sprawiając, że z morza bodźców i informacji wyłowimy właśnie te zgodne z nimi, resztę pomijając. Jednak nawet jeśli uda nam się w ogóle zauważyć fakt niezgodny ze stereotypem, prawdopodobnie wkrótce o nim zapomnimy: łatwiej bowiem zapamiętujemy to, co jest zgodne z naszymi schematami myślowymi. Gdyby pomimo wszystko jakiś zaprzeczający stereotypom fakt utrwalił się w naszej pamięci, to i tak ma niewielkie szanse wygrać dostęp do naszej świadomości z tymi, które go potwierdzają, gdyż to one pierwsze przychodzą nam na myśl. Mechanizmy te działają zwłaszcza wtedy, gdy jesteśmy zmęczeni, albo gdy mamy zbyt wiele bodźców do intelektualnej obróbki: wykraczanie poza automatycznie aktywowane schematy myślowe wymaga bowiem świadomej intencji oraz sporo wysiłku, na co nie zawsze mamy siły lub chęć.

Stereotypy umacniane są także przez mechanizmy atrybucji: pozytywna niezgodna ze stereotypem cecha czy osiągnięcie zostaną przypisane warunkom zewnętrznym, podczas gdy odpowiedzialność za wszelkie negatywne fakty zostanie umieszczona wewnątrz jednostki potwierdzając w ten sposób stereotyp. Jeśli zatem kobieta pisze znakomite teksty, to nie wynika stąd bynajmniej, że jest świetną publicystką – bo takie zwyczajnie nie istnieją. Znaczy to po prostu, że się jej ten raz, dwa, albo i piętnaście – udało. Jeśli kobieta od wielu lat bezwypadkowo prowadzi samochód, nie oznacza to, że jest dobrą kierowczynią. Jeśli jednak popełni błąd za kierownicą, to z pewnością będzie to wynikać z jej płci (a nie na przykład ze zmęczenia czy złych warunków atmosferycznych) i będzie stanowiło dowód na to, że kobietom nie powinno się dawać prawa jazdy. Możesz całym swoim życiem zadawać kłam stereotypom, ale nikt tego po prostu nie zauważy. A jeśli będzie musiał, to przypisze to fuksowi albo sprzyjającym warunkom zewnętrznym. Jeśli natomiast choć raz popełnisz błąd wpisując się w stereotyp, fakt ten przesłoni wszystko inne i na wieki wryje się w świadomość twojego otoczenia.

Stereotypy to także nierówne kryteria oceny oraz interpretacji społecznej rzeczywistości. W pewnym badaniu białym mieszkańcom Kalifornii pokazywano sfilmowane scenki, wszystkie według identycznego scenariusza: dwóch mężczyzn dyskutowało, a gdy dyskusja stawała się coraz bardziej gorąca, w pewnym momencie jeden z nich popychał drugiego. Badani mieli zaklasyfikować owo popchnięcie: czy był to żart, przesadne dramatyzowanie, czy może zachowanie agresywne, a nawet przemoc? Odpowiedzi różniły się znacząco w zależności od rasy aktorów. Jeśli popychającym był czarny, większość badanych interpretowała to jako agresję lub przemoc, a ta ostatnia odpowiedź padała jeszcze częściej, gdy popychany był biały. Jeśli zaś to biały odgrywał rolę popychającego, zwykle oceniano to jako nadmierną emocjonalność lub żart. Ponadto badani uznawali, że przyczyną krewkiego gestu białych była sytuacja, w przypadku czarnych przypisując go wewnętrznej dyspozycji do agresywnych zachowań.

Na tej samej zasadzie oczywiste jest, że jeśli w pewnej grupie ludzi mężczyzna chce zmusić wszystkich do przestrzegania dodatkowych wymogów nieujętych w regulaminie, to nie ma to nic wspólnego z narzucaniem innym swojej woli. Jeśli natomiast kilka dni później w tej samej grupie kobieta zaproponuje pod głosowanie poprawkę do owego regulaminu, to zostanie uznana za autorytarną i agresywną. Historia brzmi wręcz groteskowo głupio? Owszem, ale to się proszę państwa naprawdę zdarzyło. Oczywiście w towarzystwie, w którym idee feministyczne są wszystkim bardzo bliskie.

Ale selektywność społecznej uwagi oraz nierówne kryteria oceny to nie wszystko. Grupy dyskryminowane spotykają się bowiem z traktowaniem, które działa jak samospełniająca się przepowiednia wywołując zgodne ze stereotypem zachowanie. W pewnym eksperymencie zbadano najpierw, w jaki sposób biali uczestnicy przeprowadzający fikcyjne „rozmowy kwalifikacyjne” odnosili się do potencjalnych „kandydatów” w zależności od ich rasy. Stwierdzono, że przepytując czarną osobę, zachowywali oni większy fizyczny dystans, unikali kontaktu wzrokowego i robili więcej błędów językowych, a cała rozmowa trwała prawie o jedną trzecią krócej, niż gdy „kandydatem” był biały. Na tej podstawie zdefiniowano dwa style przeprowadzania takich rozmów, które potem zostały zastosowane na innej grupie badanych „kandydatów” – tym razem wyłącznie białych. Okazało się, że ci, z którymi rozmawiano na sposób zwykle stosowany wobec czarnych, wypadli gorzej, byli bardziej zdenerwowani i robili więcej błędów językowych. W ten sposób społeczeństwo zmusza czarnych, żeby sami „udowadniali”, że są głupsi i nie nadają się do odpowiedzialnych i dobrze wynagradzanych prac.

Zwróćmy uwagę, że zaobserwowane różnice w stylu przeprowadzania rozmów kwalifikacyjnych to subtelne detale niemożliwe do zmierzenia poza sterylnym środowiskiem eksperymentu i w większości przypadków pozostające poza świadomością tych, którzy w ten sposób dyskryminują. Podobne mechanizmy stoją też u podstaw problemu nikłej liczby kobiet w redakcjach czy panelowych dyskusjach. Ton głosu, spojrzenie, niedosłyszenie lub przerwanie wypowiedzi mogą składać się na spójny wzorzec niosący wyraźny przekaz: „nie jesteś kimś, kto może mieć coś ważnego do powiedzenia”.

Kto na tym zyskuje i czy aby na pewno

Taki stan rzeczy nie jest jednak wyłącznie kwestią jednostkowych mechanizmów kognitywnych czy intelektualnego lenistwa sprawiającego, że widzimy to, co zawsze widzieliśmy i interpretujemy to zgodnie z utartymi kliszami. Reva Siegel tak wyjaśnia opisany przez siebie mechanizm ewoluowania form dyskryminacji w pozornym pochodzie ku równości: „Zakładając, że to, co jest stawką w takich walkach, ma pewną wartość, jest wysoce nieprawdopodobne, aby ład prawny wyłaniający się po reformach redystrybuował materialne i prestiżowe „dobra” w sposób, który byłby wyraźnie niekorzystny dla beneficjentów poprzedniego, zakwestionowanego reżimu.” Podstawą dla systemów dominacji jest zatem przede wszystkim to, że ci, którzy są w nich na górze, mają dzięki temu uprzywilejowany dostęp do władzy, podziwu i pieniędzy.

Ale każdy kij ma dwa końce. Jeśli kryteria stosowane w ocenie tekstów kobiet są zawyżone, oznacza to – z drugiej strony – że te dla mężczyzn są ulgowe. Jak więc można cieszyć się potokiem „lajków”, jeśli gdzieś z tyłu głowy czai się świadomość, że przynajmniej część z nich zawdzięczamy nie intelektowi, a… przyrodzeniu? Wiadomo, że dominujący są źli, dlatego trzeba od tego faktu permanentnie uciekać – zwłaszcza we współczesnej kulturze przesiąkniętej liberalnymi, równościowymi deklaracjami. Jak pokazują badacze analizujący współczesne sposoby językowego przejawiania się rasizmu,3 narzędzi do podtrzymywania i usprawiedliwiania istniejących nierówności dostarczają właśnie owe liberalne tezy – podobnie jak definiowanie małżeństwa jako opartego na miłości może de facto zalegalizować przemoc domową. Twierdzenia, że nikogo nie można do niczego zmuszać i wszyscy powinni być traktowani jednakowo, uzasadniają status quo w pełnym sprzeczności dyskursie, w którym na pierwszy plan wysuwa się pragnienie, by nie uchodzić za rasistę. Jeśli jednak rasizmu już nie ma, a zostały tylko „naturalne” różnice, to po co takie pragnienie? I po co „nie uchodzić”?

Świadomość, że jesteśmy beneficjentami dyskryminacji budzi poczucie winy, a próba zagłuszenia go prowadzi tylko do tym większych niesprawiedliwości. Jak pisze psychoanalityk Neil Altman:

Twierdzę, że wiele haniebnych momentów w amerykańskiej historii można rozumieć w terminach unikania poczucia winy. Na przykład na amerykańskim południu gwałtowny opór wobec ruchu praw obywatelskich może być rozumiany w terminach przytłaczającego poczucia winy wobec ludzkich krzywd wyrządzonych przez niewolnictwo i jego następstwa, które zostałoby wyzwolone, gdyby przyznać, że Afroamerykanie są ludzkimi istotami posiadającymi te same prawa, co Amerykanie europejskiego pochodzenia. Wzrastająca coraz bardziej marginalizacja biednych w naszym społeczeństwie może zostać ujęta jako usiłowania ze strony wielu Amerykanów z klasy średniej, aby usunąć ich cierpienie z naszego pola widzenia w celu uniknięcia poczucia winy.4

Ucieczka od poczucia winy sprawia ponadto, że dominujący tracą kontakt z rzeczywistością, jak wykazywał w 1962 roku afroamerykański pisarz, James Baldwin:

Amerykański Murzyn ma tę wielką przewagę, że nigdy nie wierzył w tę kolekcję mitów, której czepiają się kurczowo biali Amerykanie: że ich przodkowie byli wszyscy kochającymi wolność bohaterami, że urodzili się w najwspanialszym kraju, jaki kiedykolwiek istniał, albo że Amerykanie są niezwyciężeni w boju a mądrzy podczas pokoju, że Amerykanie zawsze honorowo obchodzili się z Meksykanami, Indianami i wszystkimi innymi sąsiadami i ludami im podporządkowanymi, że amerykańscy mężczyźni są najbardziej na świecie bezpośredni i męscy, zaś amerykańskie kobiety są czyste. Murzyni dużo lepiej znają białych Amerykanów; można prawie powiedzieć, że tak naprawdę wiedzą o białych Amerykanach to, co rodzice – a przynajmniej matki – wiedzą o swoich dzieciach, i że bardzo często w ten właśnie sposób postrzegają białych Amerykanów. […] Naprawdę tendencja była taka by, na ile to możliwe, traktować białych ludzi jako nieco szalone ofiary swojego własnego prania mózgu.5

Czy kobiety podobnie patrzą na mężczyzn? Owszem, w wielu „babskich” rozmowach pojawiają się wątki pełne tego typu „wyrozumiałości”, rzadko jednak wyrażane są one publicznie, poza zamkniętym kręgiem przyjaciółek. Kwestia seksizmu wydaje się bowiem trudniejsza od innych uprzedzeń, ponieważ dyskryminujący nas „oni” nie są inną rasą, klasą czy wyraźnie od nas oddzieloną grupą społeczną. To nasi koledzy, przyjaciele, mężowie i kochankowie i nie chcemy przecież robić im przykrości. Mówienie o dyskryminacji wprowadza taką niemiłą atmosferę! Czy nie lepiej cieszyć się z ich osiągnięć – a przecież naprawdę się cieszymy! – a nie podkreślać, że nasze są wcale nie gorsze, chociaż spotykają się z mniejszym uznaniem, co potem zwykle przekłada się na niższą zapłatę?

Co zatem robić?

Niestety, z dyskryminacją nie da się walczyć tak, żeby nie było niemiło. Jeśli coś ma się realnie zmienić, to ci, którzy dotąd byli na górze, muszą po pierwsze pogodzić się z utratą dotychczasowych przywilejów. Jest to niewątpliwie niemiłe, ale przyznajmy, że dużo bardziej nieprzyjemnie jest musieć systematycznie mierzyć się z dyskryminacją. Po drugie zaś, nie da się uciec od nieprzyjemnego poczucia, że brało się udział, choćby tylko bierny i nieświadomy, w systemie dominacji. Że czerpało się z niego korzyści. Próba uniknięcia tej świadomości skończy się tylko kolejnym przekształceniem mechanizmów dyskryminacji. Jeśli jesteśmy w nich zanurzeni po uszy, jeśli kształtują one to, co jesteśmy w stanie zobaczyć i jak to interpretujemy, to jedynym ratunkiem jest ciągła czujność w sytuacjach, gdy mogą one mieć wpływ na to, jak traktujemy innych. Na przykład Neil Altman stwierdza, że na obecnym etapie historii nie da się uniknąć nieświadomego wpływu uprzedzeń na własne zachowanie – nawet jeśli się jest psychoanalitykiem, który poświęcił na ich badanie wiele lat.

Podkreślmy: nie chodzi o to, że nie jesteśmy w stanie w żadnym stopniu takich mechanizmów kontrolować i że kierują one nami jak robotami. Czasami taka kontrola jest możliwa, innym razem jesteśmy na to zbyt zmęczeni, albo też działają inne mechanizmy, które sprawiają, że nie do końca świadomie idziemy na przykład za seksistowskimi tendencjami w danej grupie. Nie jest łatwo zauważyć, jak społecznie konstruowana „normalność” kształtuje nasze sposoby postrzegania i myślenia: to przecież normalne, że to mężczyzna wymyśla ważne teorie, a nie kobieta; to normalne, że dostaje dużo większe uznanie (zarówno symboliczne jak i finansowe) za swoją pracę. Ale z całą pewnością kontrola nad wpływem stereotypów nie jest możliwa, gdy założymy, że nie jest w ogóle potrzebna. Koniecznym warunkiem przekroczenia systemu dominacji, który więzi obie strony i zmusza tych, co są na górze, do nieustannej ucieczki od poczucia winy, jest zatem przyjęcie do wiadomości tego faktu, że niesprawiedliwości mają miejsce. Dopóki kobiety nie będą zarabiały tyle samo za tę samą pracę, dopóki nie będzie ich około 50% na szczytach władzy i wśród różnorakich autorytetów, mężczyźni będą mieli powody do poczucia winy, że korzystają z niesprawiedliwych przywilejów. Ale rozwiązaniem nie jest zaprzeczanie temu, lecz starania, aby to zmienić – wychodzące właśnie z założenia, że potrzeba zmian jak najbardziej istnieje, także w naszym własnym otoczeniu.

Trzeba przy tym pamiętać, że bycie „na dole” bynajmniej nie jest szczepionką na uprzedzenia. I nie chodzi tylko o to, że geje mogą dyskryminować kobiety, a one z kolei mogą przejawiać uprzedzenia rasowe czy klasowe. Ponieważ ideologie wspierające systemy dominacji kształtują percepcję wszystkich, więc zdarza się na przykład, że także kobiety dyskryminują inne kobiety. Interioryzując narzucone im „gorsze” tożsamości – czarnym dzieciom białe lalki również wydają się „ładniejsze” – osoby dyskryminowane nie tylko nie wykazują solidarności z własną grupą, ale zabiwszy własne ambicje i potrzeby, tym gorliwiej „sprowadzają do parteru” te, które ośmielają się podważyć istniejące hierarchie.

Nie można też zasłaniać własnych uprzedzeń jakimiś cudzymi, wielokrotnie gorszymi. Reva Siegel zwraca uwagę, że demonizowanie starych, potępionych praktyk często służy ukryciu nowych wcieleń dyskryminacji, bo przecież źle to było a nie jest. W Polsce podobną funkcję rzadko spełnia przeszłość, a częściej inne kultury, ze szczególnym uwzględnieniem islamu, albo też „zacofana” wieś. Wprawdzie stosujący ten manewr zwykle o wsi wiedzą niewiele, ale na pewno musi tam być straszna ciemnota – nie to co u nas. Naznaczanie różnego rodzaju „faszystów” pozwala uzyskać status światłych obrońców pięknej różnorodności, ale jednocześnie uniemożliwia walkę z uprzedzeniami owych „oświeconych” – bo z definicji nie mogą one istnieć. Uzyskana w ten sposób satysfakcja moralna niewiele się zatem różni od samozadowolenia segregacjonistów, że jakże wspaniałomyślnie znieśli niewolnictwo.

I przede wszystkim: trzeba patrzeć na skutki naszych działań, a nie na ukryte (czasem także przed nami samymi) intencje. Jeśli w redakcjach czy w mądrych dyskusjach kobiet jest jak na lekarstwo, to znaczy po prostu, że nie miały równych szans się tam dostać. Bo nie chcecie chyba powiedzieć, że to dlatego, że są głupsze?

 

Małgorzata Anna Maciejewska

Filozofka i publicystka. Obroniła na UW doktorat z filozofii dotyczący roli tego, co inne w tworzeniu się naszej tożsamości. Publicystycznie feministka i antykapitalistka. Publikowała m.in. w Przekroju, na portalach Lewica.pl i NowePeryferie.pl

 

1 R. Siegel, Why Equal Protection No Longer Protects: The Evolving Forms of Status-Enforcing Action, Stanford Law Review, vol. 49, 1997, s. 1111-1148.

2 Por. np. M. Augoustinos, I. Walker, Social Cognition, SAGE Publications 1995.

 3 M. Wetherell, J. Potter, Mapping the Language of Racism: Discourse and the Legitimation of Exploitation, Columbia University Press 1993.

 4 N. Altman, The Analyst in the Inner City. Second Edition: Race, Class, and Culture Through a Psychoanalytic Lens, Routledge, New York and London 2010, s. 286.

 5 J. Baldwin, „The Fire Next Time”, w: J. Baldwin, Collected Essays, Library of America, New York 1998, s. 344.