TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Bestie i ofiary. Książkę Anny Małyszko recenzuje Julita Maciocha

bestie-i-ofiary-anna-malyszkoBestie i ofiary. Przemoc wobec kobiet w filmie współczesnym

Autorka: Anna Małyszko

Katedra Wydawnictwo Naukowe, 2013

 

recenzuje: Julita Maciocha

 

Anna Małyszko w swojej książce „Bestie i ofiary” analizuje reprezentacje przemocy wobec kobiet we współczesnym filmie. Nie jest to bynajmniej książka filmoznawcza – film traktowany jest przez autorkę przede wszystkim jako nośnik społecznych przekonań i wyraz tendencji obecnych w społeczeństwie.

Wychodząc od problemu zdefiniowania przemocy jako takiej i starając się precyzyjnie dookreślić zjawisko, którym się zajmuje, autorka przywołuje różne koncepcje dotyczące genezy przemocy – rozważa czy jest ona częścią „ludzkiej natury” czy też jest zakorzeniona w kulturze. Głównie zajmuje się jednak kwestią przemocy wobec kobiet oraz niepewnym statusem jaki nadaje kobietom społeczeństwo, które lokuje je gdzieś między odrazą a apologią. Analizuje jak przez wieki konstruowana była obcość kobiety i jakie konsekwencje ów proces przyniósł w kontekście jej miejsca w strukturze społecznej. Zastanawia się jak wyjaśnić ambiwalencję dotyczącą  przemocy wobec kobiet. Ambiwalencję, której ślady odnaleźć można w powszechnie znanych powiedzeniach, które wyrosły przecież na gruncie tej samej kultury: z jednej strony „kobiety nie bije się nawet kwiatkiem” z drugiej „jak chłop baby nie bije, to w niej wątroba gnije”. Ta dwuznaczność sięga jednak dużo głębiej, jest zakorzeniona i obecna w mitologii, symbolach, normach, reprezentacjach kulturowych, a więc także i w filmie, jako wytworze kultury i medium społecznych przekonań.

Bardzo ważnym aspektem poruszanym w tej książce jest w moim odczuciu problem związany z epatowaniem przez kulturę popularną, a więc między innymi przez film okrucieństwem i scenami przemocy wobec kobiet. Jest to kwestia złożona, której nie da się wyjaśnić powszechnym argumentem, jakoby kultura popularna – swoisty znak naszych czasów, gdzie nie ma już żadnej świętości ani tabu – była odpowiedzialna za wzrost przemocy wobec kobiet i zobojętnienie wobec problemu. Autorka sugeruje ponadto, że przyjęcie takiego uproszczonego punktu widzenia mogłoby grozić częściowym zdjęciem odpowiedzialności i usprawiedliwieniem faktycznych sprawców przemocy. W tej dyskusji, która dotyka przecież moralnego wydźwięku przedstawiania przemocy wobec kobiet musi się znaleźć miejsce na argumenty wychodzące poza „sprawczość kultury popularnej”. Bo przemoc w różnych formach towarzyszyła człowiekowi od zarania dziejów, a przesunięcie rzeczywistej przemocy na jedynie wyobrażeniowy obszar sztuki może być traktowane jako forma kanalizacji napięć związanych z wszelkiego rodzaju jawnymi i niejawnymi tabu przemocy. Z drugiej strony oglądanie scen okrucieństwa wobec kobiet z perspektywy osoby trzeciej, przy zachowaniu bezpiecznego dystansu oswaja nas z tym co nieoswajalne. Obrazy wizualnie atrakcyjne, poprzez ujęcie ich w estetyczne kadry  spychają na dalszy plan przedstawione cierpienie. Pytanie o tę estetyzację przemocy pozostaje otwarte – jak przedstawić scenę gwałtu bez  propagowania okrutnego traktowania kobiet, bez zachęcania do naśladownictwa, ale z drugiej strony unikając trywializacji przemocy? Czy, zgodnie z tezą Winterbottoma – tylko niedające się oglądać, drastyczne przedstawienia przemocy są moralne? Czy należy ukazywać przemoc, taką jaka ona jest w rzeczywistości, bez estetyzacji – czyli odrażającą i szpetną? Czy nie wpływa to jednak na przesunięcie granicy wrażliwości o kilka stopni albo na pozytywne wzmocnienie zachowań agresywnych? Ten moralny dylemat jest dużym wyzwaniem zarówno dla twórców jak i widzów.

Autorka skłania się w swoich wnioskach ku poglądowi o kanalizującej roli sztuki,  odrzucając tezę o demoralizującym oddziaływaniu sztuki na każdego, kto się z nią zetknie. To co wydaje mi się jednak znacznie istotniejsze w tej książce od uzyskania jednoznacznej odpowiedzi na pytanie kto tu jest winny – to samo włączenie aspektu odpowiedzialności społecznej i wymiaru moralnego do dyskusji o przedstawieniach przemocy wobec kobiet w filmie. Zadawanie pytań o społeczną odpowiedzialność twórców, którzy mogą wpływać na utrwalanie kulturowych wzorców zachowań, ale również o odpowiedzialność widzów z ich ambiwalentną skłonnością do oglądania scen epatujących okrucieństwem.

Inną kwestią, która wybrzmiewa w książce Małyszko, a która osobiście wydaje mi się niezwykle ważna jest rola filmu w dyskursie publicznym. Ponieważ przemoc wobec kobiet jest nadal marginalizowana i wypierana ze społecznej świadomości, film może być medium wyrażającym sprzeciw, zaangażowanie oraz stanowić ważny głos w dyskusji. Kluczowe wydaje się jednak pytanie o kontekst i funkcje edukacyjne dzieła, intencje i świadomość twórcy.

Udostępnij

Ostatnie wpisy

Nie obwiniaj! Wspieraj

Dlaczego się tak ubrałaś? Dlaczego wracałaś sama? Dlaczego piłaś alkohol? Dlaczego nikomu nie powiedziałaś? Czemu się nie broniłaś? Chcesz mu zniszczyć życie? Te pytania to