TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

LESBIJSKA INSPIRA I Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami

Magda Wielgołaska: Rozmowy w Lesbijskiej Inspirze często zaczynam od pytania o identyfikację tożsamościową. Jak siebie określacie? Jaki jest Wasz stosunek do słowa lesbijka? Używacie go do opisania siebie? Jak czujecie to słowo oraz jego miejsce i znaczenie w Waszym życiu?

Natalia R.: Proces identyfikacji w naszym przypadku przebiegał dosyć burzliwie. Można powiedzieć, że obie w jakiś sposób dorastałyśmy do określenia swojej tożsamości słowem lesbijka. Obie początkowo budowałyśmy relacje z mężczyznami, tak jak nakazywały zasady wdrukowane w polskie, katolickie społeczeństwo. Myślę, że do dwudziestego roku życia słowo lesbijka nawet nie przeszło mi przez myśl w odniesieniu do siebie samej. W głowie miałam sport i facetów, ale moje doświadczenia z nimi były różne. Na początku zawsze było ok, ale po czasie zaczynało mi czegoś brakować: zrozumienia, zaangażowania, szacunku czy chemii. Próbowałam przez kilka ładnych lat znaleźć tego odpowiedniego faceta. Z jednym byłam nawet zaręczona, miałam ustaloną datę ślubu. Jednak zawsze było jakieś ALE, jakiś niedosyt. Teraz z perspektywy czasu uważam, że chyba podświadomość w ten sposób dawała mi znak, że to nie jest droga dla mnie.

Zawsze uważałam, że warto przełamywać pewne stereotypy i żyć w zgodzie ze sobą, ponieważ tylko to pozwala czuć się naprawdę szczęśliwym człowiekiem. Od momentu, kiedy sama sobie pozwoliłam pójść za tym kim jestem czuję, że wszystko układa się tak jak powinno. Postanowiłam bardziej otworzyć się na ludzi, nie tylko na jedną płeć. Byłam hetero, byłam bi, a teraz śmiało mogę określić się mianem lesbijki i muszę Ci powiedzieć, że tak czuję się najlepiej. [śmiech].

Natalia S. “Majkel”: Słowo lesbijka po raz pierwszy pojawiło się w moim życiu, kiedy koleżanka wyznała mi w sekrecie, że jest w związku z inną dziewczyną. Miałam jakieś siedemnaście lat i nie pomyślałabym wtedy, że kiedykolwiek zacznę utożsamiać się z tym określeniem. Obracałam się w środowisku tancerzy. Miałam wielu kolegów gejów, ale nie znałam żadnej lesbijki.

Szukałam szczęścia w ramionach facetów, ale nigdy nie byłam w pełni usatysfakcjonowana. Zawsze czegoś brakowało. Przełomowy moment nastąpił, kiedy zakochałam się w najlepszej przyjaciółce. To był dla mnie niesamowicie ciężki okres. Nie mogłam się z tym pogodzić, próbowałam to wypierać, wmawiałam sobie, że tylko mi się wydaje. Po pewnym czasie odpuściłam, bo walka z samą sobą była cholernie wyniszczająca. Zaakceptowałam fakt, że pokochałam inną kobietę, choć niestety bez wzajemności. Po długim czasie zaczęłam umawiać się na randki zarówno z mężczyznami, jak i kobietami.

Próbowałam wsłuchać się w siebie i zrozumieć, czego tak naprawdę potrzebuję. Teraz wiem, że zarówno fizycznie jak i mentalnie, lepiej czuję się z kobietami. Mając na swoim koncie sporo różnych doświadczeń i eksperymentów, przyszedł czas, kiedy otwarcie zaczęłam nazywać siebie lesbijką. To była długa droga, ale wiesz co? Dziś z dumą mówię o tym, kim jestem!

MW: Prowadzicie kanał Zuch Dziewuchy na YouTube, dzielicie się doświadczeniem bycia w nieheteronormatywnej relacji. Opowiedzcie, proszę, o swojej misji i celach. Czym jest dla was ten kanał, o czym opowiadacie?

NR: Na pomysł utworzenia kanału wpadłyśmy bardzo spontanicznie, podczas jednej z luźnych rozmów w samochodzie. Zgodnie stwierdziłyśmy, że jest wiele kanałów na YouTube prowadzonych przez gejów. Nie znalazłyśmy jednak żadnego kanału, którego autorkami byłyby polskie lesbijki. Postanowiłyśmy spróbować zapełnić tę lukę.

Mimo że z miesiąca na miesiąc nasze grono odbiorców, które nazywamy Zuch Ekipą,  powiększa się, to patrząc na to, jak liczna jest społeczność LGBTQ+ w Polsce, nadal wie o nas zaledwie garstka. Nasz kanał jest lifestyle’owy i kierowany tak naprawdę do wszystkich. Dla nas pełni rolę pewnego rodzaju pamiętnika. Za jego pomocą chcemy inspirować innych, pokazywać, że jeśli się chce, to można. Motywujemy, zwiedzamy, odwiedzamy, wygłupiamy się, opowiadamy o sobie, poruszamy tęczowe tematy i łamiemy schematy. Wyszedł mi rym życia. [śmiech]

NS: Spotkałyśmy się z wieloma pozytywnymi komentarzami. Widać, że jest zapotrzebowanie na taki kanał, co nas niezmiernie cieszy. Słowa typu: “dzięki wam nie wstydzę się, że jestem lesbijką” czy “jesteście dla mnie wielką inspiracją” są dla nas bezcenne i motywują nas do dalszego prowadzenia kanału.
Oczywiście zetknęłyśmy się także z hejtem, aczkolwiek w żaden sposób nie podcina nam to skrzydeł, ponieważ zdajemy sobie sprawę, jak wiele zamkniętych i nietolerancyjnych osób żyje w Polsce.

Udzielamy się także na Facebooku czy Instagramie, gdzie codziennie dzielimy się swoim życiem i co pewien czas organizujemy konkursy, aby bardziej zintegrować się z gronem naszych odbiorców.

MW: Poza tym, że chcecie trafić do tęczowej społeczności, w szczególności do nieheteronormatywnych kobiet, Wasz kanał mogą oglądać osoby, które są hetero, które zastanawiają się, jakie są te lesbijki. To szansa na rozbicie schematów. Macie informację zwrotną od osób spoza środowiska LGBTQ+?

NS: Tak, wiemy że trafiamy również do osób heteronormatywnych. Może dzięki temu zobaczą, że jesteśmy takimi samymi ludźmi, mającymi takie same marzenia, potrzeby, zainteresowania jak każdy inny człowiek, niezależnie od tego z kim zasypiamy wieczorem w łóżku.

NR: Jesteśmy mniejszością, ale stanowimy fragment całości, jaką jest społeczeństwo. Wyróżniamy się tylko tym, że jesteśmy lesbijkami. Ta cecha i rozmyślanie o niej nie powinno determinować całego naszego życia. Mamy normalne życie i chcemy tej normalności. Tę normalność pokazujemy na naszym kanale i widzimy, że to trafia do ludzi. Nawet w małej miejscowości, z której pochodzę, ludzie bardzo pozytywnie zaczęli do tego podchodzić. Na początku było to dla nich nowe, ale teraz sama jestem w szoku, że nawet osoby, których osobiście nie znam, przyjaźnie się ze mną witają na ulicy. Oswoili się, co dla mnie jest cudowną zmianą o 180 stopni. Wcześniej miałam wiele lęków i obaw, ponieważ pracowałam w urzędzie i bardzo dużo osób mnie kojarzyło w mojej gminie – Krokowa. W tym momencie, kiedy odbywają się jakieś festyny, czy wydarzenia dla dzieci, to jesteśmy w kontakcie z panią sołtys i innymi osobami, które są otwarte na propozycje działań z naszej strony. Nie ma takiej reakcji, że ktoś nie wypuści dziecka na wydarzenie, na którym są lesbijki.

NS: Tak samo jak ludzi heteronormatywnych nie można wrzucić do jednego worka, tak samo nie można tego zrobić z lesbijkami. Staramy się walczyć ze stereotypami, które dzielą społeczeństwo i mogą sprawić, że zanim poznamy osobę i zobaczymy, jaka jest na co dzień, zbudujemy mur obronny, przez który nie będziemy w stanie zobaczyć, że kobieta będąca w relacji z inną kobietą albo ktoś reprezentujący inną rasę czy kulturę może być wartościową osobą, z którą możemy mieć wiele wspólnego.

MW: Prowadząc taki kanał dokonujecie coming outu na szeroką skalę. Jakie jest Wasze podejście do outowania się?

NR: Zgodnie uważamy, że nie jest to żadną koniecznością. To indywidualna sprawa każdej osoby. Jeśli ktoś czuje potrzebę ujawnienia się, to powinien to zrobić, jeśli wygodnie mu/jej żyć w ukryciu, to również wybór, który należy uszanować.

NS: W przypadku naszych coming outów ciężko ustalić jakiś jeden, konkretny moment, w którym się wyoutowałyśmy. Jednak większość osób zapewne dowiedziała się o nas w chwili, gdy ruszyłyśmy z kanałem na YouTubie. Jeśli chodzi o rodziców, to żadne poważne rozmowy na ten temat nie miały miejsca. Wszystko wyszło bardzo naturalnie. Nasze mamy miały jedynie obawy co do opowiadania o naszym życiu publicznie. Szanują wszystkie nasze decyzje i nas wspierają.
Jaką rolę odegrał coming out w naszym przypadku? Cóż… na pewno skończyły się męczące pytania odnośnie męża, ślubu i dzieci. [śmiech].

MW: Zakładając kanał wypełniłyście lukę – tak jak wspomniałyście wcześniej, takich propozycji, jak kanał przedstawiający życie pary polskich lesbijek nie było. Jednak również wy, jak wiele innych aktywnie działających lesbijek, zmagacie się z przebiciem szklanego sufitu.

NR: Przeczytałam zarówno Lesbijski Manifest, jak i poprzednie wywiady Lesbijskiej Inspiry i powiem jedno: zgadzam się z tym, że istnieje duży problem z przebiciem się w społeczeństwie. O gejach przeczytasz wszędzie, ale lesbijki? Cisza. Pamiętam, jak przed założeniem kanału, robiłyśmy research w poszukiwaniu lesbijskich blogów i vlogów. Kilka dni poszukiwań zaowocowało zaledwie garstką bardzo okrojonych informacji. Z kolei znalezienie gejowskich nie stanowiło żadnego problemu. Nawet wpisując hashtag #polskalesbijka czy #polishlesbian znajdziemy zaledwie garstkę osób, więc może dobrym pomysłem jest wymyślenie hashtagu, pod którym wspólnie będziemy mogły działać.

Kilka razy podsyłałyśmy informacje o nas i naszym kanale na branżowe strony i cisza. Jedynie Queer.pl wypuścił jeden artykuł, który bardzo szybko przysłoniły inne materiały. Od tamtego czasu trzy razy wspomnieli o nas w zestawieniu polskich youtuberów LGBTQ+ i to właściwie tyle. Myślałam, że branżowe portale podłapią temat. Okazało się, że nie.

NS: Mamy sporo pomysłów, żeby robić coś dla naszej społeczności, ale nie widzę większego zainteresowania takimi akcjami ze strony samych lesbijek. Chociaż tak – jak teraz myślę – to takie zamknięte koło: mam gotowy pomysł i próbuję go wypromować za pomocą queer.pl, Repliki, Kobiety-Kobietom – nie mam odzewu albo odzew jest słaby. To skutkuje małym zainteresowaniem i pojawia się myśl: “po co to robić?”.

NR: To jest mur. Tak samo jest z naszym kanałem. Od osób, które do nas trafiają, mamy wiadomości, że na to czekali, że super, że są z nami, że oglądają, to wszystko nas niesamowicie cieszy i dodaje nam skrzydeł, ale wiadomość o naszych działaniach się nie rozprzestrzenia. Myślę, że byłoby świetnie, gdyby wspierały się osoby, które prowadzą blogi czy vlogi. Nie jesteśmy dla siebie konkurencją, jesteśmy w sieci z tych samych powodów, walczymy o widzialność osób LGBTQ+ i powinniśmy się wzajemnie wspierać i promować, bo jeśli my tego nie zrobimy, to nie mamy co liczyć na to, że inni, zupełnie obcy ludzie dla nas to zrobią.

NS: Mądra ta moja kobieta. Podpisuję się pod wszystkim, co powiedziała.[śmiech]. Dodam tylko, że przykładem takiego działania wspierającego było zaproszenie od Jakuba i Dawida do udziału w nagraniu wspólnego teledysku. Niestety byłyśmy w tym czasie w Kanadzie i nie byłyśmy w stanie dotrzeć, ale przy kolejnej okazji z pewnością skorzystamy.

MW: Sama zastanawiałam się nad tym przepływem informacji o wydarzeniach lesbijskich* w polskich mediach społecznościowych. Najczęściej informujemy siebie za pośrednictwem Facebooka. Istnieją grupy, na które możemy wrzucić informację o wydarzeniu, możemy wysłać zaproszenie, jednak mam poczucie, że w jakiś sposób rozesłanie zaproszenia dalej albo kliknięcie, że weźmie się w nim udział wiąże się w jakiś sposób z ujawnianiem się. Działam w Stowarzyszeniu Sistrum prowadzimy teraz cykl spotkań pt. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* w Stole Powszechnym w Teatrze Powszechnym i to jaka będzie frekwencja stoi zawsze pod znakiem zapytania. Zazwyczaj osób jest więcej niż to, co pokazuje FB, to jest odwrotne do tendencji, w której więcej osób oznacza swój udział, a później nie przychodzi. Dostawałyśmy również wiadomości od różnych osób, że wspierają nasze działania, ale nie chcą zalajkować albo kliknąć, że wezmą udział w wydarzeniu, żeby ktoś niepowołany tego nie zobaczył i nie odkrył ich tożsamości psychosekualnej. Czy myślicie, że ten lęk przed ujawnieniem może być jedną z przyczyn, przez którą informacja nie dociera dalej?

NR: Myślę, że to może mieć duże znaczenie. Moje własne doświadczenie jest podobne. Zanim sama przed sobą się przyznałam kim jestem, poszukiwałam treści dotyczących kobiecej nieheteronormatywności. Wchodziłam na różne strony, ale starałam się nie zostawiać po sobie śladów w postaci lajków albo komentarzy, żeby nikt nie zauważył, że taka tematyka mnie interesuje i żebym nie została z nią w jakiś sposób powiązana. Bałam się, że ktoś takiego rodzaju aktywność zobaczy i będę się musiała zmierzyć z ludzkimi osądami. Pochodzę z małej miejscowości, gdzie społeczność w moim odczuciu bardzo szybko mogłaby to wykorzystać przeciwko mnie. Dlatego rozumiem tego typu lęk. To jest strach przed opinią innych ludzi. Polacy mają naturę, która lubi karmić się sensacją, plotką. Konsekwencje tego mogą mieć realne odbicie w życiu rodzinnym, w pracy, mogą doprowadzić do niebezpiecznych sytuacji. Jesteśmy tak wychowywani_ne, żeby przejmować się opinią społeczeństwa i w pewien sposób siebie chronić i chronić swoich bliskich.

NS: Też mam poczucie, że niewidoczność lesbijek powiązana jest z naszą polską mentalnością. Poza granicami Polski również jest tak, że działania gejów są bardziej zauważalne, jednak lesbijki również są widoczne. Kiedy mieszkałyśmy w Kanadzie, ta dysproporcja była dla nas praktycznie nieodczuwalna, było więcej równowagi w tym jak geje i lesbijki uczestniczyli, i jak byli traktowani w społeczności LGBTQ+. Teraz mieszkamy w Trójmieście i z tej perspektywy mamy poczucie, że Warszawa jest takim miastem w Polsce, w którym jest możliwość rozwoju dla środowiska lesbijskiego. Mam poczucie, że Trójmiasto jest jeszcze z tyłu. Chciałabym, żeby odbywało się tutaj więcej typowo kobiecych imprez. Pracowałam w HAHu przez prawie rok za barem. W tamtym czasie były tam może dwie imprezy kobiece.

MW: Użyłaś określenia “środowisko lesbijskie”. Czy Waszym zdaniem obecnie istnieje? Jeśli tak, to jak byście je opisały, jakie jest? A jeśli nie, to jakie mogłoby być?

NS: Zastanawiamy się nad tym cały czas, czy środowisko lesbijskie w Polsce istnieje? Kiedy mówimy o środowisku LGBTQ+, to teoretycznie mówimy o wszystkich i wszystkich wkluczamy, jednak kiedy przyjrzeć się temu dokładniej, to co faktycznie jest widoczne i zauważane, to są treści dotyczące raczej męskiej nieheteronormatywności. My patrzymy z perspektywy blogosfery, bo nasza działalność to videoblog. Zobacz, ile istnieje kanałów gejowskich. Mam takie poczucie, że geje mają potrzebę mówienia o sobie głośno, a kobiety nieheteronormatywne mniej chcą wychodzić ze swoją orientacją do ludzi.

NR: Ja bardziej przychylałabym się ku temu, że tego środowiska nie ma. Bardzo ciężko jest zainicjować działanie, w które zaangażowało by się więcej dziewczyn. Nie czuję takiej woli zebrania się razem. Myślę nie tylko o takich okolicznościach jak panel, prelekcja, wykład albo inne wydarzenie społeczno-kulturalne, ale biorę pod uwagę też takie wydarzenia, jak siatkówka na plaży, spotkania integracyjne, posiadówki. Dzieje się to oczywiście w małych grupkach znajomych, ale brakuje mi jakiejś szerszej integracji.

Co do działalności artystycznej i dziewczyn, które próbują się przebić, to jestem przekonana, że takich osób jest bardzo dużo. Jednak często zastanawiamy się, co trzeba by zrobić, żeby nastąpiła na tyle silna eksplozja, która rozbije ten szklany sufit i treści tworzone przez kobiety nieheteronormatywne również zaczną być dla ludzi interesujące i zwyczajnie widzialne.

Mamy takie poczucie, że my kobiety, same siebie nawzajem nie promujemy. Kobieca solidarność dopiero się w Polsce rodzi. Uczymy się, czym jest siostrzeństwo i wspieranie siebie. Męska solidarność i braterstwo to są kwestie oswojone już dawno. Najprostszą formą takiego wsparcia i przekazywania informacji jest poczta pantoflowa, zwłaszcza w dobie mediów społecznościowych.

Kobiet nieheteronormatywnych jest dużo. Wystarczy, że wzajemnie będziemy się informować, puszczać informację dalej, zapraszać na wydarzenie na FB. Myślę, że takiego typu wsparcie mogłoby sprawić, że do osób zainteresowanych dotarłyby treści, które są dla nich ciekawe i ważne. To mogłaby być efektywna forma promocji w tym naszym świecie kobiet nieheteronormatywnych.

MW: Mam takie poczucie, że cały czas zmagamy się z podstawowymi barierami patriarchatu. Przez pryzmat schematów kulturowych: mężczyzna to jest ten, który wychodzi do świata, eksponuje swoje umiejętności, przekonania, potrzeby, a kobieta operuje w przestrzeni domu, w świecie zamkniętym i wewnętrznym. Jesteśmy na początku drogi. Sytuacja polityczna i powrót do takiego myślenia może jedynie utrudnić proces zmiany.

NR: Tak, dodatkowo cały czas realizuje się ten schemat wpisany w wychowanie dziewczynek, że kobieta jest bardziej odpowiedzialna emocjonalnie. To ona ma zaopiekować się rodziną, ona ma sprawić, że mama, ciocia, mąż, synek będą czuć się dobrze. W związku z tym te wszystkie osoby na około muszą się również dobrze czuć w kwestii ujawnienia, bądź nieujawnienia przez kobietę nieheteronormatywną jej orientacji. Bo przecież takie ujawnienie się jest dla kogoś raniące, czyli taka dziewczyna od razu jest egoistką, wzbudzane są wyrzuty sumienia. Kiedy wystartowałyśmy z naszym kanałem, moja mama nie rozumiała, dlaczego to robimy, powiedziała wtedy, że to jest przecież nasze prywatne życie i pytała, czemu chcemy się z tymi intymnymi kwestiami obnosić. Uczuliła mnie też, że pomysł na takie działanie nie tylko nas dotyczy. Moja rodzina miała poczucie, że zostanie obnażone również ich życie. Rozumiem, że zwłaszcza na kobiety nakładana jest ogromna presja i odpowiedzialność właśnie za to, jak będą się czuć inni. Dla niektórych osób, to może być nie do udźwignięcia.

NS: Przy tym wszystkim dwie dziewczyny idące za rękę po ulicy traktowane są przychylniej niż dwóch chłopaków, ale paradoksalnie ta agresja czy niechęć, z którą się spotykają mężczyźni nieheteronormatywni może ich właśnie motywować do reakcji. Jeśli dziewczyny trzymające się za rękę na ulicy nie wzbudzają sensacji, nie są traktowane poważnie, są w jakiś sposób niewidzialne, to może w nich samych nie rodzi się siła, energia, żeby się postawić, skoro nie ma komu albo czemu. To jest dla mnie trudne, że nie jesteśmy traktowane poważnie. Oczywiście sama ta sytuacja może rodzić tego wkurwa potrzebnego do eksplozji i zmiany sytuacji, ale mam niestety poczucie, że dla wielu dziewczyn to jest również wygodna sytuacja i wpychająca jeszcze bardziej w te przysłowiowe lesbijskie bańki.

MW: Myślę, że cały czas dominuje odbiór osób nieheteronormatywnych przez filtr seksualny. Wiele osób powtarza mi, że Freud nie żyje, jednak cały czas poważnie traktowane są takie relacje, w których występuje osoba z penisem, kulturowo reprezentującym siłę. Kiedy penisa nie ma, nie ma zagrożenia, nie ma dominacji, nie ma seksu, nie ma nic – to sytuacja lesbijek. Ewentualnie jest zgadywanie, która w parze przyjmuje rolę osoby z penisem, a która osoby bez. Kiedy są dwa penisy jest intryga, który z nich dominuje, to budzi społeczne zainteresowanie. Marzy mi się świat, w którym będzie można na szeroką skalę społeczną myśleć na poziomie innym niż genitalny, ale obecna sytuacja, mam wrażenie, bardzo mocno się na tym opiera. Nie ma penisa? Nuda.

NR: Też to tak widzimy. Cały czas, nawet jeśli próbujemy świadomie odchodzić od schematów, to rola dominatora, przywódcy, króla jest rolą typowo męską. Ta męska widoczność jest oczywista. Bardzo to powielamy, nawet nieświadomie. Polacy na swój sposób uwielbiają kontrowersje, inność, osoby w jakiś sposób odstające od normy. Dlaczego? Ponieważ jest co komentować, jest kogo krytykować, jest na co narzekać.

NS: Te same schematy realizują się w społeczności LGBTQ+. Niby jesteśmy razem, niby walczymy o takie same prawa, a między nami jest przepaść. Pogłębiana brakiem wsparcia. Widzialność lesbijek jest w moim odczuciu odpowiedzialnością wspólną społeczności LGBTQ+, tak samo jak widzialność innych osób niż tylko geje. Skoro deklarujemy, że działamy ramię w ramię, to chciałabym, żeby to wychodziło poza poziom deklaracji. Jeśli ktoś jest w naszej społeczności w lepszej sytuacji, to nic się nie zmieni, jeśli te osoby nie będą promowały osób z grup społecznie niewidzialnych. Może tutaj jest też korzeń problemu lesbijek. To nie tylko one/my muszą przestawić myślenie. Dotyczy to wszystkich.

MW: Czyli cały czas mówimy o potrzebie wspierania się zarówno w środowisku LGBTQ+, jak i w gronie kobiet nieheteronormatywnych. Co jest potrzebne do tego, żeby w końcu coś “zaskoczyło” i zaczęło się działać?

NS: Myślę, że potrzebna jest przestrzeń, w której kobiety poczują, że stanowią jakąś większą grupę. Przestrzeń, w której poczują/poczujemy się bezpiecznie, żeby bez obaw mówić o sobie, żeby dzielić się tym co tworzymy. Taka przestrzeń, w której nie będziemy siebie oceniać, tylko rozmawiać, przyglądać się naszym doświadczeniom. Właśnie taką przestrzeń staramy się stworzyć prowadząc kanał na YouTube. Zależy nam na tym, żeby to nie było jednostronne. Nie tylko wpuszczamy filmik do sieci, ale też staramy się budować relację i wzbudzać interakcję, zapraszamy do konkursów, piszemy z osobami prywatnie. Czujemy dzięki temu utożsamianie się. Bez interakcji stoimy w miejscu. To może wymagać od lesbijek wysiłku, żeby do tej interakcji ciągle pobudzać inne osoby, ale chyba na teraz nie mamy pomysłu na inny sposób do zwiększenia widzialności lesbijek. To znowu jest przymus ogromnej pracy nałożony na kobiety. Jest trochę tak jak z kobietami w wojsku albo kobietami, które są inżynierami na budowie. Ciągle muszą pracować więcej i bardziej niż mężczyźni, muszą się wykazać i może wtedy ktoś je zauważy. Nie jest to sprawiedliwe, bo często twoje zaangażowanie i praca może nie zostać zauważone wcale, tak jak to się dzieje z lesbijskimi artystkami w Polsce. Stąd istnieje ogromna potrzeba wsparcia, kobiecej solidarności i wsparcia całego środowiska LGBTQ+. Nie chodzi mi też o takie masowe comingouty i deklaracje, tylko tutaj chodzi naprawdę o podstawy, o jakąkolwiek odpowiedź. Kiedy coś robisz, działasz publicznie, chcesz mieć poczucie, że masz dla kogo to robić, a mamy dla kogo. Lesbijek jest dużo. Interakcja jest kluczem.

NR: Fajnie byłoby po prostu poczuć, że jest nas więcej, że to nie tylko mała grupka znajomych, że jest więcej osób, kobiet nieheteronormatywnych, które mają podobne doświadczenie, podobne wyzwania przed sobą. To jest po prostu motywujące, daje siłę, poczucie, że jest dla kogo działać, że jest skąd dostać wsparcie i zrozumienie. Mamy w Trójmieście Tolerado, które organizuje spotkania i prelekcje, ale chodzi mi też o takie spotkania, na których niekoniecznie cały czas kręcimy się wokół tematu naszej tożsamości psychoseksualnej. Chciałabym się dowiedzieć, jakie są inne lesbijki, niekoniecznie rozmawiając o samym lesbijstwie. To mogłoby otworzyć przestrzeń również dla tych osób, które nie są gotowe same ze sobą zmierzyć się z tym tematem. Każda osoba ma swoje pasje: jedna robi zdjęcia, druga jest malarką, a trzecia podróżuje. Myślę, że takie osoby, które wstydzą się tego, kim są, mogłyby mieć duże wsparcie w zobaczeniu, że lesbijka jest takim człowiekiem jak każdy inny człowiek, że to nie musi być coś, co zdominuje jej życie. Nie trzeba z nami rozmawiać tylko o aktywizowaniu się i robieniu rewolucji, ale można też o życiu, o filmach, o tym że podróżujemy, a może gdzieś możemy wybrać się razem. Czytając komentarze albo wiadomości, które dostajemy, widzimy, że właśnie to jest potrzebne. Ważne dla naszych odbiorczyń/ców jest to, że pokazujemy, że nasza relacja jest po prostu normalna. Idziemy w te same miejsca i robimy te same rzeczy co przeciętny Kowalski/przeciętna Kowalska i robimy to samo co chłopak z dziewczyną. Ta integracja lesbijek w środowisko jest też potrzebna dlatego, żeby osoby podejmujące trudne dla siebie kroki miały wsparcie. Jesteś sobą, pozwól się poznać innym taką, jaką jesteś. Nie chcesz się outować przed rodziną? Nie musisz, ale możesz poznać inne osoby, podobne do siebie. Może one dadzą ci poczucie, że nie jesteś sama, że nie jesteś dziwna i że Twoje życie może być dobre z takim zestawem cech jakie masz.

Innym kobietom nieheteronormatywnym, chciałybyśmy powiedzieć, że nie muszą się bać. Wiem, że to jest łatwo powiedzieć, ale sama przez to przeszłam i doświadczyłam tego, że strach ma wielkie oczy. Środowisko lesbijskie jest nam potrzebne do tego, żeby móc wesprzeć osobę, która ten strach przeżywa.

Korekta: Maja Korzeniewska

LINKI
Kanał Zuch Dziewuch na YouTube
Strona Zuch Dziewuch na FB
Instagram Zuch Dziewuch

————————————————–

Natalia R. – lesbijka/ podróżniczka / aktywistka / fotografka / specjalistka ds.grafiki / vlogerka / współzałożycielka kanału Zuch Dziewuchy.

Natalia S. “Majkel” – lesbijka / podróżniczka / tancerka i choreografka / barmanka / absolwentka AWFiS w Gdańsku / vlogerka / współzałożycielka kanału Zuch Dziewuchy.

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

——————————————————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
 ,
I.   Manifest
1.   ManifestInstant
2.   Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry

3.   Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
.

II. Rozmowy wokół manifestu

1.    Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.    Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.    Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.    Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.    Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.    Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.    Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.    Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.    Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10.  Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla

23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką

27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi

2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
.

IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
 .
V.  EL*C. Wieden 2017
1. Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2. Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4. Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.….
.
                                                                                                                   ————————————-————
,
Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

LESBIJSKA INSPIRA I Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz

wokół-manifesty10

Agnieszka Małgowska: Na stronie O’LESS Festiwalu obok Twoich prac można przeczytać komentarz: Interesuje mnie współpraca z organizacją, która działa, aby wspierać lesbijki i promuje ich twórczość i inne typy działalności. Sztuka gejowska jest już bardzo rozbuchana, głównie to oni robią wystawy. Lesbijki są w cieniu. To było trzy lata temu. Nadal tak myślisz?

Magdalena Tchórz: Trochę się zmieniło. Coś się poprawia, ale dalej myślę, że więcej powinno się mówić o lesbijkach w sztuce, ciągle widzę, że promowani są geje.  

AM: Malujesz, rysujesz, a lesbijki w Twojej twórczości to nie marginalny temat. Myślisz, że będziesz go kontynuować?

MT: Staram się, choć ostatnio mam na to mniej czasu. Zajmuję się teraz grafiką komputerową, muszę po prostu zarabiać na życie.

AM: Pytam, bo moim zdaniem tworzenie sztuki lesbijskiej wymaga wytrwałości. Jesteś młodą osobą. Zdarza się, że artystki traktują sztukę jako narzędzie terapeutyczne, przepracowują sprawę i porzucają temat lesbijstwa.

MT: Lesbijski temat jest stały w mojej twórczości, jest dla mnie bardzo ważny. W mojej rodzinie nigdy nie mogłam mówić na ten temat szczerze, napięcie wynikające z tego tłumienia znalazło ujście w sztuce. Dzięki sztuce mogłam wreszcie mówić o swojej orientacji i dzięki moim profesorom, którzy zachęcali mnie, bym w swym malarstwie skupiła się na lesbijskim wątku.

AM: Przypomnijmy. Studiowałaś w Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Ta uczelnia jest otwarta na nienormatywne tematy?

MT: Akademia jest podzielona. Jest grupa liberalna i konserwatywna. Ja poznałam otwartych wykładowców, bez nich nie miałabym tyle odwagi, by mówić tak bezpośrednio. Zaczęło się od tego, że Wojtek Kubiak, asystent na zajęciach rysunku, domyślił się po moich szkicach, że jestem lesbijką i delikatnie mnie zachęcał, bym więcej mówiła o swej prywatności.

AM: Zatrzymałabym się tu na chwilę. To znaczy, że wcześniej nie podkreślałaś swojej orientacji?

MT: Bałam się głośno o tym mówić, choć nigdy tego nie ukrywałam, jednak się nie wychylałam. Tak na trzecim roku studiów coś się zmieniło. To był proces, który zamknęła moja praca magisterska: “Szkice związku dwóch kobiet”. Opisałam w niej artystycznie codzienność życia z moją ówczesną partnerką.

AM: Rozumiem, że swoje preferencje odkryłaś wcześniej?

MT: Od dziecka wiedziałam, że jestem lesbijką. Chociaż może nie do końca świadomie. To było instynktowne. Już kiedy miałam dziesięć lat zafascynowała mnie starsza koleżanka, miała trzynaście lat. Nigdy nie byłam z mężczyzną, takie relacje mnie nie interesowały, od zawsze pociągały mnie dziewczyny. To było dla mnie całkowicie naturalne. Nie udało się tego stłumić ani ukryć, mimo że pochodzę z małej miejscowości i na dodatek z ultrakatolickiej rodziny.

AM: A jak poradziła sobie z tym Twoja ultrakatolicka rodzina?

MT:
 Moja rodzina mnie zna, wychowywali mnie, więc się domyślili. Jakoś to przeżyli, wszyscy wiedzą o co chodzi, ale to taka tajemnica poliszynela. Wiedzą i nie chcą mówić o tym otwarcie. Mam wrażenie, że katolicy nie umieją rozmawiać, rozmowa jest albo powierzchowna, albo niewygodne sprawy są zamiatane pod dywan. Lepiej żeby “pewne sprawy” nie ujrzały światła dziennego. Niestety wiara monoteistyczna wciąga jak narkotyk. Człowiek przywiązuje się w takim stopniu do wartości i zasad danej religii, że staje się jej niewolnikiem. Wszelkie próby odwodzenia go od tego myślenia traktuje jako zagrożenie dla swojej wiary, a na próby jakiegokolwiek zaprzeczenia dogmatom religijnym reaguje strachem i złością.

AM: Naprawdę wszyscy z Twojej rodziny myślą tak tradycyjnie?

MT: Nie wszyscy. Mój chrzestny, który zmarł w styczniu zeszłego roku, był pierwszą osobą w rodzinie, która szczerze o mojej orientacji ze mną porozmawiała. Zadedykowałam mu moją pracę dyplomową. Tak jak ja był introwertykiem i człowiekiem nieśmiałym, jednak dla niego nie było tematów tabu. Mogłam z nim porozmawiać o prawach kobiet, homoseksualizmie, hipokryzji w kościele, rodzimowierstwie słowiańskim. Był bardzo skromnym, dobrym, wrażliwym i wspierającym człowiekiem. Bardzo mi go brakuje.

AM: Rozmawialiście o rodzimowierstwie słowiańskim? 

MT: Tak, tym się ostatnio fascynuję. Nie odnalazłam się w katolicyzmie. Od zawsze idea Boga Ojca do mnie nie przemawiała, choć nie mam traumatycznych doświadczeń z własnym ojcem, jak pewnie niektórzy mogą podejrzewać. To człowiek o wielkim sercu, do niczego mnie nie zmuszał. Ale ja wiarę katolicką pamiętam jako ciągłe przerażenie, poczucie winy. Buntowałem się przeciwko temu, potem odcięłam się, w końcu odkryłam rodzimowierstwo słowiańskie.

AM: A dlaczego właśnie taka droga? Zmaganie się z religią to charakterystyczny element tożsamości części polskich kobiet nieheteronormatywnych. Katolicyzm nas naznacza. Niektóre dziewczyny usiłują się w nim odnaleźć , jak członkinie Wiary i Tęczy, inne odcinają się od religii w ogóle, jeszcze inne zmieniają wiarę, niektóre szukają swojego miejsca poza wielkimi systemami, zwykle odwołując się do boginicznych kultów.

MT: Jestem feministką i w religii słowiańskiej skupiam się właśnie na boginiach. Poza tym bliska jest mi ziemia naszych praprzodków, a ziemia kojarzona jest z kobietą, utożsamiana z Matką. Tym sposobem łączę dwie motywacje.

AM: Feminizm, rodzimowierstwo i orientacja niehetero to spory bagaż nienormatywności. Z takim bagażem zwykle trudno znaleźć sobie miejsce w świecie. Jak poradziłaś sobie w Krakowie, gdy już jawnie zaczęłaś mówić o tym, że jesteś lesbijką? Czy szukałaś kontaktu z organizacjami krakowskimi: z Kulturą dla Tolerancji czy Queerowym Majem, które skupiają się na sztuce?

MT: Po przyjeździe do Krakowa szukałam towarzyskich relacji, przyjaźni, ale nie znalazłam. Dopóki studiowałam miałam dobrych znajomych, potem – jak to zwykle bywa – każdy poszedł w swoją stronę. A krakowskie środowisko LGBTQ? Mam poczucie, że jest bardzo zgraną grupą, przez to hermetyczną. Raczej przestrzenią queerową, a ja jestem lesbijska, więc nie udało mi się tam zadomowić. Być może też dlatego, że mam poglądy tak zwanego środka. Nie jestem ani na prawo, ani na lewo. W sumie unikam polityki, co dziś jest źle widziane. Mam więc problemy z osobami prawicowymi, do pewnego momentu się zgadzamy, potem ściana. Podobnie z lewakami, którzy zakładają, że osoby LGBTQ+ są lewackie. Ale to stereotyp. W Krakowie – moim zdaniem – jest lewacko, a wyrażało się to przede wszystkim przez prouchodźcze poglądy. A mnie dziwi zainteresowanie islamem, religią szczególnie patriarchalną, w której nie ma miejsca ani dla kobiet, ani dla osób homoseksualnych. Rozumiem pomoc, ale za tym idą też inne sprawy. Dla mnie najważniejsze są kobiety, wszystko, w czym widzę zagrożenie dla kobiet, budzi mój niepokój. Nie mogę uwolnić się od tego myślenia.

AM: Uważasz, że eliminują Cię ze świata branżowego poglądy polityczne?

MT: Dokładnie tak. Z tych powodów czuję się całkowicie oddzielnie. Poza tym jestem osobowością introwertyczną, osobą “wysoko wrażliwą” –  jak klasyfikuje mnie Elaine Aron, a potocznie zwaną “przewrażliwioną” i trudno mi się przebićA tu trzeba przepychać się łokciami. Myślę też, że nie pasuję do profilu krakowskiego środowiska, które ceni sobie mainstream. A ja – szczerze powiedziawszy – trochę brzydzę się mainstreamem. W głównym nurcie dominuje to, co jest wymuskane, idealne jak na Instragramie. Nie chcę takiej rzeczywistości, takiego myślenia, to nie ma nic wspólnego ze światem, w którym żyjemy. W sztuce cenię naturalność. Nie chcę przesady, która moim zdaniem cechuje gejowską kulturę.

AM: To pogląd często powtarzany przez kobiety nieheteronormatywne. Co z tym robić?

MT: Warto to przekodować albo wręcz stworzyć odrębny świat, żeby na nich nie polegać, nie zależeć od nich, nie oglądać się na ich rozwiązania. 

AM: Rozumiem, że skłaniasz się ku separatyzmowi. A chyba potrzebujemy też grup i osób wspierających. A jeśli tak, kto to może być?

MT: Tak, wybieram separatyzm, a we współpracy stawiać powinnyśmy na feministki. Wiem, że od dawna są rozbieżności, wiem, że wśród feministek są lesbijki, jedne się ujawniają, inne nie, ale to one wskazują nam drogę. Na krakowskiej uczelni Iwona Demko, wykładowczyni i artystka znana z tworzenia wagin, wywalczyła w zeszłym roku rocznicowy artykuł poświęcony Zofii Baltarowicz, pierwszej studentce krakowskiej ASP. Wydaje się to niewielką sprawą, ale okazało się, że odbyła się poważna bitwa. Takie działania są potrzebne, trzeba walczyć na każdym kroku. A robią to na różne sposoby właśnie feministki.

AM: Zgadzam się, że do feministek nam najbliżej. Zdaje się, że Czarny Protest wiele zmienił! Nas na przykład wspiera Feminoteka, która udostępniła stronę na regularne publikowanie rozmów Lesbijskiej Inspiry. Bez cenzury, najmniejszej nawet sugestii. Działamy od kilku miesięcy. Czasem tylko tyle wystarczy. Nie musimy się zgadzać we wszystkim. Fajnie się wspierać.

MT: Dlatego chodzę na Manify i Marsze Równości. Udzielam się, kiedy i jak mogę. Staram się zasilać wszelkie wolnościowe marsze, nawet jeśli jest nas jeszcze wciąż mało, to widzę sens takich protestów. Wiem, że każda osoba jest ważna, także moja. Zwłaszcza w mniejszych miastach.

AM: Kraków nie jest mały, a wyjechałaś z niego. Właśnie się przeniosłaś na Pomorze. Dlaczego?

MT: Na wyjazd złożyło się kilka spraw. Bezpośrednim powodem była utrata pracy. Ale czułam się w Krakowie ciągle jak przyjezdna, jak mówiłam, nie pasowałam do środowiska, nie zadomowiłam się. Poza tym już od jakiegoś czasu myślałyśmy, z moją partnerką, żeby wyjechać na Pomorze. Moja dziewczyna ma tam rodzinę, przez którą zostałam bardzo dobrze przyjęta. Mam świetny kontakt z “teściową”, opiekuje się nami, pomaga w szukaniu pracy i mieszkania. Jest moją drugą mamą.

AM: Dużo powodów by się przenieść. I jak jest na Pomorzu?

MT: Dopiero się przeprowadziłyśmy. Urządzamy się. A potem chciałabym coś robić dla lesbijek, między innymi wystawy.

AM: Może warto zapukać do Stowarzyszenia Tolerado, przy którym działa grupa dla kobiet nieheteronormatywnych. Sporo tam aktywnych dziewczyn.

MT: Na pewno spróbuję.

AM: A czego oczekujesz od lesbijskiej przestrzeni?

MT: Chciałabym, żeby dziewczyny odważnie mówiły kim są. Chciałabym swoją sztuką pokazać, że nie wstydzę zajmować się lesbijską tematyką, nie ukrywam jej za alegoriami. Chciałabym, żeby żyło się normalnie. Uważam, że lesbijki cenią sobie codzienność, a do tego potrzebna jest uregulowana sytuacja prawna. Dlatego jestem za związkami partnerskimi. Potrzebne jest to nam i polskiemu społeczeństwu, a zdarza mi się słyszeć, że sprawa LGBTQ to sprawa marginalna, że nie ma po co zajmować się marginesem. Ale właśnie trzeba się tym zajmować, podejmować temat na wszelkie sposoby.

AM: Jesteś więc zwolenniczką autowania?

MT: Tak. Smutno mi było, gdy czytałam wywiad z Anonimową Lesbijką w Waszym cyklu. Choć wiem, że bywa różnie, ale trzeba stawiać opór, być gotową na wyzwiska, na oskarżenia o grzech czy chorobę. Ludzie bywają chamscy, ale temu nie można ulegać. Dawajmy przykład swoim życiem.

AM: Wojowniczo. A spotkało Cię coś złego w życiu w związku z Twoją orientacją?

MT: Mam chyba szczęście. Nie spotkało mnie nic groźnego od obcych. Jestem też ostrożna. Od rodziny – jak mówiłam – uniki, pouczenia, że to niezgodne z bożym planem, że to zboczenie. Dostałam też w życiu sporo wsparcia, choć więcej od osób hetero niż społeczności LGBTQ+.

AM: Manifest Lesbijskiej Inspiry, który jest impulsem do naszej rozmowy, był właśnie reakcją na pomijanie i brak wsparcia dla lesbijek przez znaczną część społeczności LGBTQ+. Co myślisz o takim głosie?

MT: Myślę, że zawsze trzeba się sprzeciwiać, kiedy następują przekłamania, gdy jakaś część społeczności zasłania inną, jeśli nie można inaczej.

AM: W dziewczynach siła! Działajmy! Dziękuję za rozmowę. I czekamy na wystawy.

Korekta: Maja Korzeniewska

————————————–

Magdalena Tchórz (ur. 1989) – absolwentka wydziału malarstwa krakowskiej ASP, dyplom z malarstwa. Interesuje ją kobieta – jako obszar działań artystycznych i badań teoretycznych – wraz z jej uczuciami, umysłem, tożsamością, seksualnością i cielesnością. Od roku pracuje jako graficzka komputerowa. Jako rodzimowierczyni pasjonuje się pierwotnymi mocami kobiecymi, astrologią, naturą.

Agnieszka Małgowska (1/2 Damskiego Tandemu Twórczego)
lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzysta
Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat) / A Kultura LGBTQ+ Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

———————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.   Manifest
1.    ManifestInstant
2.    Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.    Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
.
II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
 .
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
.

IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
 .
                                                                           ————————————-————
 .
Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

9. LGBT Film Festival 2018 | Matronat Feminoteki

9LGBTFF_18_plakat_WWW29. LGBT Film Festival 2018

Po raz 9. zapraszamy w podróż dookoła filmowego świata.

Przybliżymy najciekawsze produkcje kinematograficzne, tak fabularne, jak i dokumentalne, które rzadko goszcząc w mainstreamowych salach kinowych, pokazują nam rzeczywistość, której jesteśmy nieodłączną częścią.

Festiwal otworzy włoski film „Kto uratuje róże? („Chi salvera’ le rose?”), reż. Cesare Furesi. Tytuł otrzymał 3 nominacje do Italian Golden Globe. W głównych rolach znakomici włoscy aktorzy Carlo Delle Piane i Lando Buzzanca.

Pierwszy raz w historii festiwalu zostanie zaprezentowany tak bogaty zestaw filmów krótkometrażowych, ponad 30 produkcji z najdalszych zakątków świata, w tym kilka polskich, które powstały m.in. w Warszawskiej Szkole Filmowej.

Swoje polskie premiery będą miały również filmy dokumentalne: „Sidney i przyjaciele”, „Polyland” czy nominowany do Queer Palm na Festiwalu w Cannes (2017) film „Coby”.

W czasie festiwalu odbędą się liczne spotkania panelowe i dyskusje. Porozmawiamy m.in. o „leku na HIV”, czyli PrEP, o tożsamości osób queerowych, transgenderowych i transseksualnych. Poruszymy temat aseksualności.

Festiwal jako jeden z nielicznych w Polsce odbywa się w 8 miastach.

Warszawa, 20 – 27 kwietnia, Kinoteka

Poznań, 20 – 26 kwietnia, Kino Muza

Łódź, 20 – 26 kwietnia, Kino Bodo

Katowice, 20 – 29 kwietnia, Kino Kosmos

Wrocław, 20 – 22 kwietnia, Kino Nowe Horyzonty

Lublin, 23 kwietnia – 14 maja, Chatka Żaka

Gdańsk, 27 kwietnia – 3 maja, Klub Żak

Łódź, 5 – 20 maja, Kino Przytulne

Kraków, 7 – 10 maja, Kino Pod Baranami

 

www.LGBTfestival.pl

 

 

REPERTUAR

 

GAY SHORTS I 79 min

To, co myślę (Ce que je pense)

„Wielka udręka naszego istnienia pochodzi stąd, że jesteśmy wiecznie samotni i wszystkie nasze wysiłki, wszystkie nasze czyny zmierzają tylko do tego, by od tej samotności uciec.” („Samotność” Guy de Maupassant)

reż: Kevin Capelle, Thomas Devouge, scen: Kevin Capelle, obs: Kevin Capelle, muz: Hadrien Bonardo, Francja 2017, 4′

Świt (Dawn)

David wraca po wojnie do domu i przekonuje się, że po śmierci jego ojca wiele się zmieniło. Wychowany w konserwatywnym, religijnym domu musi jakoś poradzić sobie z odkrytym właśnie faktem, że jego młodszy brat James jest gejem. W ciągu jednej nocy David staje przed dylematem: porzucić zasady religii, które wpajano mu od dziecka czy stracić kolejnego członka rodziny.

reż: Joseph Longo, scen: Joseph Longo, Carlotta Harlan, obs: Barbara Sukowa, Hannah Arendt, Nicholas Goldreich, Brandon Burtis, USA 2016, 22′

Dylan Dylan

Przybrany syn Yanisa i Hugo, zmarł kilka miesięcy temu. Mężczyźni nadal nie mogą pogodzić się z tragedią i próbują zrozumieć swoje wzajemne uczucia.

reż, scen: Sylvain Coisne, zdj: Simon Filliot, muz: Simon Meuret, obs: Vincent Marie, Matthieu Dahan, Francja 2017, 17′

Horyzont zdarzeń (Event Horizon)

Gabriel dowiaduje się, że jest zakażony wirusem HIV. Decyduje się powiedzieć o tym wszystkim najbliższym.

reż, scen: Gil Baroni, obs: Gabriel Comicholi, Arline Luiza Kreia, Dani Costa, Juliana Davanso, Maicon Santini, Brazylia 2016, 15′

Nagrody: FEPEC Award – Best Reflection Film na IV Recifest – Film Festival of Sexual and Gender Diversity (Brazil, 2016)

Powtórne narodziny (Rebirth)

Film skupia się na transformacji artysty/artystki w każdym jego/jej ruchu. Na początku rozrywa zasłonę, za którą rytualnie ukryło jego/ją społeczeństwo. Z każdym krokiem skutecznie przecina pępowinę, za każdym razem tworząc dla siebie nową formę. Artystka/artystka wciąż na nowo stwarza siebie i swoją tożsamość.

reż, scen: Zehra Gokcimen, Gokce Oraloglu, zdj: Nusret Emre Bilgin, Turcja 2017, 4′

Rick

Niesłyszący Rick jest gejem i aktorem filmów porno. Ten krótki film dokumentalny opowiada o losach młodego mężczyzny, który przezwycięża swoją niepełnosprawność oraz własne psychiczne i fizyczne słabości, odnajdując prawdziwą wolność ciała i umysłu na planie filmów dla dorosłych.

reż: Jan-Peter Horstmann, zdj: Manuel David Schamberger, muz: Anna Kühlein, Niemcy 2017, 17′

 

GAY SHORTS II 80 min

Zostań na noc (Sova över)

Dwudziestoletni Emil i Adam są bliskimi przyjaciółmi. Pewnego wieczoru po powrocie z kina Emil zostaje u Adama na noc. Emil widzi w Adamie kogoś więcej niż tylko przyjaciela. Jego uczucie zostaje poddane próbie, kiedy mężczyźni są zmuszeni dzielić ze sobą łóżko.

reż, scen: Jimi Vall Peterson, zdj: Sara Svärdsén, obs: Hjalmar Hardestam, Simon Eriksson, Szwecja 2018, 9′

Obowiązek (The Commitment)

Robert i Ethan są parą i pragną adoptować razem dziecko. Kiedy spotykają Azjatkę w ciąży, czeka na nich pewna niespodzianka, która zaważy na losach ich związku.

reż, scen: Albert M. Chan, zdj: Andrew Nalband, muz: Ryan Leach, obs: Albert M. Chan, Jason Lane Fenton, Mary Niederkorn, Kerri Patterson, Kanada/USA, 20′

Ślub (The Marriage)

Zbliża się najważniejszy dzień w życiu Suso i Ricarda: po kilku latach bycia razem wreszcie wezmą ślub. Ich najbliżsi są uradowani zbliżającą się ceremonią. Jedynie Adela, babka Suso, została zaproszona na uroczysty obiad, ale nie wie, że okazją do spotkania jest świętowanie małżeństwa jej wnuka.

reż: Victor Quintero, Sergio Rey, scen: Sergio Rey, zdj: Pablo Colado, obs: Selica Torcal, Ruben Bernal, Juan Caballero, Resu Morales, Reme Gomez, Miriam Diaz-Aroca, Hiszpania 2017, 26′

Dwie ryby (Two Fish)

Max właśnie zerwał z dziewczyną. Gorący, letni dzień spędza na opuszczonym basenie akademickim. Jego najlepszy przyjaciel Taylor, który niedawno wrócił z Europy, postanawia się przyłączyć. Pod wpływem chwili ich przyjaźń zaczyna przeradzać się w coś innego.

reż, scen: Antoine Dupont-Guerra, zdj: Cristina Guzmán, muz: Laurent Duparc, obs: Aurelio de Anda Jr., Jeremy Howard, USA 2017, 11′

Zmienny (Versátil)

Alex i Hugo są ze sobą dopiero od pół roku. W pewien piątkowy wieczór w mieszkaniu Alexa mężczyźni rozmawiają o swoich rolach w łóżku. Z początku błahe pogaduszki zamieniają się w poważną dyskusję o ich związku i jego przyszłości.

reż, scen: Carlos Ocho, obs: Christian Escudero, Eudald Font, Hiszpania 2017, 14′

 

LESBIAN SHORTS 110 min

Odwiedziny ciotki Elfi (Besuch von Tante Elfi)

Sonja i jej dziewczyna Michi dopiero co zamieszkały razem, a Michi już zdążyła zaprosić w odwiedziny swoją bogatą ciotkę, od której chce wyciągnąć trochę pieniędzy. Oczywiście to Sonja musi zająć się starszą panią po jej przyjeździe. Kobiety nie mogą się jednak ze sobą dogadać i wybucha między nimi poważna kłótnia, podczas której Elfi mdleje. Sonja wpada w panikę i prosi o pomoc swoją przyjaciółkę, Katrin. Katrin rozproszona faktem, że wyglądająca na martwą Elfi przypomina aktorkę Catherine Deneuve, wpędza Sonję w kłopoty: obie niechcący zatrzaskują się na klatce schodowej. W mieszkaniu zostaje tylko omdlała ciotka i głodny kot…

reż, scen: Moana Bauer, muz: Giovanni Berg, obs: Karin Thaler, Isabel Kott, Sina Wilke, James Newton, Teresa Rizos, Niemcy 2017, 23′

Café Desvelado

Na kilka dni przed opuszczeniem kraju Pia organizuje swoją imprezę pożegnalną. Jej partnerka Nina nie chce się jednak żegnać i planuje ich związek na odległość. Przed nimi długa noc przy kolejnych filiżankach kawy i rozmowach o przyszłości ich związku.

reż, scen: Pamela Castillo, zdj: Lucía Silva, muz: Bruno Espinoza, obs: Fiorella Pennano, Camila Ferrer, Peru 2017, 9′

Taniec z dziewicą (Dance with a Maiden)

Nolwandle jest tancerką. Jej niezwykle wierząca, homofoniczna rodzina zamyka ją w pokoju jako przygotowanie do nadchodzącej religijnej inicjacji. Co noc dziewczyna wymyka się z domu, żeby móc wziąć udział w próbach do nowego przedstawienia u boku swojej tanecznej partnerki a zarazem kochanki. Kiedy już nie może dalej uciekać, prosi ukochaną, żeby ta zgodnie z tradycją została jej rytualną „dziewicą” i wraz z nią nie opuszczała pokoju przez siedem dni.

reż, scen: Thishiwe Ziqubu, obs: Zikhona Bali, Mandisa Nduna, Nolwazi Shange, Simo Magwaza, RPA 2017, 24′

Mai

Carmeta, Mari i Pilar to trzy staruszki, które mieszkają w małym miasteczku na zachodzie Katalonii. Codziennie spotykają się na swojej ławeczce, żeby poplotkować. Niespodziewane pojawienie się w okolicy pary młodych dziewcząt staje się ich ulubionym tematem rozmów.

Stare przyjaciółki dyskutują o pochodzeniu, wieku i stylu życia nieznajomych młodych kobiet. Wkrótce temat rozmów obudzi w nich pewne zapomniane uczucia z przeszłości.

reż, scen: Marta González, zdj: Cristóbal Franco, muz: Daniel Ruiz, obs: Aida Flix, Aida Qui, Maria Pijuan, Olga Masot, Marisol Lavin, Franses de Dios, Hiszpania 2017, 8′

Niegrzeczna Amelia Jane (Naughty Amelia Jane)

W tej satyrze na konwencje społeczne śledzimy losy dwóch kobiet pochodzących z różnych środowisk: potężnego, związanego z polityką klanu i małej, konserwatywnej rodziny. Obie spotykają się z pojęciem „odpowiedniego zachowania”. Poznając przeszłość kobiet, można wywnioskować, że kiedyś miały ze sobą romans.

reż, scen: Risheeta Agrawal, zdj: Deep Metkar, muz: Sanidhya Bohra, obs: Fohzan Khamsehpour, Maellika Hani Eberhard, Eva Stepankova, Vera Karolina Simova, Indie/Czechy 2017, 12′

Lato (Summer)

Film opowiada historię dwóch nastolatek spędzających wakacje na obozie dla dzieci ortodoksyjnych Żydów. Dziewczyny chcą zachować czystość i wstrzemięźliwość, ale odkrycie pewnej zakazanej książki niespodziewanie pomaga im odkryć własną seksualność, na co nie są jednak gotowe.

reż, scen: Pearl Gluck, zdj: Lauretta Prevost, muz: Lisa Gutkin, obs: Juliet Brett, Emmy James, Thea Mccartan, USA 2017, 18′

Tres

Aktorka Manuela zrobi wszystko, żeby tylko zdobyć upragnioną rolę…

reż, scen: Fabia Castro, zdj: Daniel Ocanto, muz: Ombligo Band, obs: Fabia Castro, Marian Arahuetes, Paula Foncea, Hiszpania 2017, 4′

Drapnięcie (Zarpazo)

Mar i Xara spotykają się w górach z dala od cywilizacji. Są gotowe na zawsze ukryć się przed światem.

reż, scen: Nerea Castro Andreu, zdj:  Eva Diaz, muz: Alberto Torre, obs: Valeria Alonso, Marta Nieto, Hiszpania 2016, 15′

 

TRANS SHORTS 50 min

Mathias

Mathias, kiedyś Magda, nie chce, żeby koledzy z pracy dowiedzieli się o jego przeszłości. Nowa posada to kolejny etap w życiu bohatera. Chociaż wie, że przemiana była dobrą decyzją, wciąż pojawiają się związane z nią problemy, także w relacji z jego długoletnią partnerką, Marie.

reż: Clara Stern, scen: Clara Stern, Johannes Höß, Austria 2017, 30′

Zatopiona śliwka (Sunken Plum)

Mieszkająca w dużym mieście transpłciowa Chinka pracuje w nocnym klubie. Kiedy dowiaduje się od kuzyna o śmieci matki, jako jedyny „syn” czuje się zobowiązana wrócić do swojego domu daleko w górach. Nawet jeśli będzie musiała ukryć swoje prawdziwe „ja” przed rodziną i przyjaciółmi…

reż, scen: Roberto F. Canuto, Xu Xiaoxi, zdj: Guo Yong, muz: Andrea Centazzo, obs: Gu Xiang, Yu Yinmeng, Tian Peng, Hiszpania/Chiny 2017, 20′

 

POLISH SHORTS 108 min

Dziewczyny (Girls)

Portret pary – Ani i Edie, których wspólną pasją jest drag king. Bohaterki w czasie wolnym przebierają się za mężczyzn i organizują występy sceniczne. Obserwujemy ich codzienne życie i przygotowania do kolejnych występów, w których oswajają stereotypową i opresyjną męskość. Jest to historia dziewczyn, które podejmują trud budowania relacji i realizowania się w konserwatywnym kraju.

reż, scen: Anastazja Dąbrowska, zdj: Agnieszka Kokowska, muz: Robert Kobryń, Polska 2017, 19′

Kinky

Klawesyn jest instrumentem, w którym najważniejszy jest dotyk. Dotyk jest sposobem komunikacji. Zanim człowiek nauczy się porozumiewać werbalnie, szuka dotyku, pożąda go.

Film jest krótką historią z życia Olgi – klawesynistki, która eksploruje swoją cielesność.

reż, scen: Tadeusz Chudy, zdj: Bynar, Project Pitchfork, muz: Tadeusz Chudy, Polska 2017, 25′

Marzenie (The Dream)

Czyjeś marzenia są czyimiś lękami…

Spotkanie dwóch mężczyzn bez zobowiązań często wyzwala nadmierne oczekiwania i nieuświadomione obawy.

reż, scen: Wojciech Olchowski, zdj: Wojciech Olchowski, muz: “Departing Myself” – Zoe.LeelA, “Blessed Are” – Pearl Taylor’s Grandbaby, obs: Jarno Pimperi, Mara Jelinko, Synes Elischka, Finlandia/Polska 2017, 11′

Ofiarowanie (The Offering)

Nim młody ksiądz zacznie nauczać innych o miłości, sam musi zrozumieć czym miłość jest dla niego.

reż, scen, zdj: Konrad Bloch, muz: Sylwester Bugajak, obs: Mikołaj Dróżdż, Michał Chruściel, Sławomir Głazek, Polska 2016, 14′

Pogarda (Disdain)

Historia skomplikowanej relacji dwóch kobiet. Niefortunny wypadek nieodwracalnie zmienia dynamikę ich związku. Historia miłości, ubezwłasnowolnienia i psychologicznej manipulacji.

reż, scen: Magdalena Korpas, Jo Malher, zdj: Filippo Mazzarino, Grzegorz Wierzchowski, muz: Marcin Korpas, obs: Magdalena Korpas, Mouna Mouna, 2017, 4′

Skazani na Glam (Glam-guilty)

Historie kilku chłopaków warszawskiej społeczności LGBT, ukazanych na tle nocnego życia stolicy. Po zmroku tylko w jednym klubie mogą czuć się w pełni swobodnie – co czyni go miejscem, od którego zdaje się nie być ucieczki.

reż, zdj: Lulu Zubczyńska, Polska 2015, 23′

Zamiast (Instead)

Młody chłopak sprzedaje swoje ciało na ulicach Warszawy. Nigdy nie wie czego jego klienci będą chcieli w zamian.

reż, scen: Bartosz Brzeziński, zdj: Egor Efimov, obs: Maria Pakulnis, Kamil Studnicki, Mateusz Łapka, Daniel Chryc, Joanna Derengowska, Polska 2015, 12′

 

LUDZKI JAK JA (As Human As I Am)

Nepal – walka aktywistów LGBT o uznanie „trzeciej płci”.

Malawi – przywódcy religijni muszą stanąć twarzą w twarz z osobami, których nienawidzą i potępiają.

Fidżi – nauczyciel jednej ze szkół uczy tolerancji i akceptacji osób homoseksualnych.

Na całym świecie mniejszości seksualne są narażone na wiele form dyskryminacji. Film dokumentuje historie i strategie walk środowisk LGBT z Nepalu, Malawi i Fidżi o równouprawnienie, bezpieczeństwo oraz akceptację. O życie bez strachu i wykluczenia.

reż: Alice McDowell, Irlandia 2017, 30′

 

ASEKSUALNOŚĆ (Asexual)

Dokument o tym, co znaczy identyfikować się jako osoba aseksualna. Twórcy nie chcą dokładnie opisywać ani upraszczać pojęcia aseksualności we współczesnym świecie, ale ukazać szeroki wachlarz definicji i mnogość światów tych, którzy identyfikują się jako aseksualni. Przytoczone doświadczenia ludzi wahają się od romantyzmu do szarych sfer, od przykładów, jak aseksualność wpływa na intymne kontakty aż do piętnowania i prześladowania osób aseksualnych nawet przez środowisko LGBT.

reż, scen: Oli Isaac Smith, zdj: Stephen Vandingenen, dźwięk: Carolin Anspach, UK 2017, 20′

 

UKRYCI W SITOWIU (A moment in the Reeds)

Studiujący za granicą Fin Leevi wraca na wakacje w rodzinne strony, aby pomóc ojcu w remoncie domku nad jeziorem. Tareq jest uchodźcą z Syrii, który został zatrudniony do pomocy przy renowacji. Podczas pracy, pod nieobecność ojca Leeviego między mężczyznami pojawia się erotyczna fascynacja, zaczynają odkrywać siebie nawzajem. Jako jeden z pierwszych queerowych filmów nakręconych w Finlandii, intymny dramat „Ukryci w sitowiu” oddaje głos nie tylko seksualnej, ale także etnicznej mniejszości, opowiadając o potrzebie wolności, akceptacji i posiadania miejsca, które można nazwać „domem”.

reż, scen: Mikko Makela, zdj: Iikka Salminen, muz: Sebastian Kauderer, Luke Richards, obs: Janne Puustinen, Boodi Kabbani, Mika Melender, Virpi Rautsiala, Finlandia/UK 2017, 107′

Oficjalna Selekcja BFI London Film Festival 2017

 

COBY

Chociaż większość swojego życia spędził w żeńskim ciele, Coby od zawsze czuł się mężczyzną. W wieku 23 lat postanowił poddać się tranzycji. Fizyczna metamorfoza wpłynęła nie tylko na niego, ale i na jego najbliższych. Za namową brata, Coby zgodził się pokazać cały proces w filmie. Jego historia to zapis rodzinnych relacji w obliczu wielkich, życiowych zmian.

Czuły i poruszający dokument o niezwykłej sile rodzinnych więzi.

reż: Christian Sonderegger, zdj: Georgi Lazarevski, obs: Jacob Hunt, Sara Mound, Ellen Richards-Hunt, Willard Hunt, Andrew Hunt, Francja/USA 2017, 78′

Film nominowany m.in. do Queer Palm na Festiwalu w Cannes (2017)

 

KOCHANKOWIE CZUJĄ BLUESA (Even Lovers Get The Blues)

Ana sypia z Hugo, Dalhia z Graciano, Léo z Louisem, a Artur z każdym z nich. Liczne imprezy, zdrady i skandale pchają młodych bohaterów do odkrywania własnych pragnień, fantazji i korzystania z pełni życia. Film pokazuje miłość i seksualność pozbawionych złudzeń, ale pełnych pasji młodych ludzi.

reż, scen: Laurent Micheli, zdj: Olivier Boonjing, Tristan Galand, obs: Marie Denys, Tristan Schotte, Adriana Da Fonseca, Gabriel Da Costa, Séverine Porzio, Arnaud Bronsart, Belgia 2016, 95′

Film otrzymał wiele międzynarodowych nagród, m.in. za najlepszy film – TLVFest w Tel Avivie 2017.

 

PIERDOL SIĘ, JESSICO BLAIR (Fuck You Jessica Blair)

Karni czuje się odłączona: od świata, od swojego kraju, języka, a nawet własnego ciała. Wszystko do czasu, kiedy spotyka Jessikę, która sama potrzebuje odłączenia od swojego życia w „amerykańskim śnie”.

reż i scen: Karni Haneman, zdj: Mathias Zagoni, muz: Hilly Boimel, obs: Jessy Danner, Orr Sigoli, Guy German, Karni Haneman, Maya Maron, Izrael 2017, 81′

Sydney Indie Film Festival 2017 – nagroda za reżyserię, Karni Haneman

 

KRWAWE-cienie (BLOODY-shadows)

XIX wieczny epicki poemat o uczennicy Instytutu Smolnego w Petersburgu oraz Wilhelmie II – ostatnim cesarzu Niemiec, homoseksualiście. Polowania były dla niego najweselszym, odprężającym punktem życia. Wielokrotnie polował u księcia Radziwiłła w okolicach Nieświeża. Tymczasem jej dorosłe życie to pasmo ciąż, porodów i lekarstw. Film pokazuje los młodej kobiety w nieoczywistych kontekstach, jest oparty na faktach i utrzymany w opiumiczno – poetyckim klimacie (wszystkie leki w XIX wieku były na bazie opium). Zdjęcia miały miejsce w St.Petersburgu, Wilnie, Świecianach; a Warszawa, Sztokholm i Gothenburg 'robią’ za XIX wieczne Kresy Wschodnie.

reż, scen: Małga Kubiak, zdj: Małga Kubiak, Mats Lundell, muz: Ars Sonor, obs: Caroline Lopatynsky, Thomas Goersch, Piotr Olszowski, Marta Konarzewska, Marcin Przepierowski, Dominika Biernat, Miro Kamiński, Marta Dobosz, Johan Hamrin, Katarzyna Jaśkiewicz, Andrzej Słodkowski i inni, Polska 2018, 280′

Film w oryginalnej wersji językowej: polskiej, francuskiej, angielskiej, rosyjskiej, litewskiej, estońskiej, szwedzkiej, niemieckiej.

Work in Progress. Film prezentowany w 2 częściach. Część I – 140 min. Część II – 140 min.

 

KTO URATUJE RÓŻE? (Chi salverà le rose?)

Film przedstawia nietypową relację pomiędzy dwoma mężczyznami w podeszłym wieku, w głównych rolach znakomici włoscy aktorzy Carlo Delle Piane i Lando Buzzanca.

Giulio (Carlo Delle Piane) jest starszym, eleganckim panem, który porzucił karierę prawniczą, by zarabiać na życie grając w pokera. Swój wolny czas poświęca przyjacielowi Claudio (Lando Buzzanca).

Kiedy Claudio zapada na ciężką chorobę, Giulio przestaje grywać w pokera, co szybko odbija się na finansach w ich domu. Musi zwolnić ogrodnika, później kucharza, by w końcu sprzedać część mebli. Całą sytuację rozgrywa jednak w iście pokerowym stylu – blefuje i gra tak, aby chory Claudio nie domyślił się, że coś jest nie tak.

“Kto uratuje róże?” – to sentymentalna komedia z brawurowymi rolami i typowym włoskim humorem.

reż: Cesare Furesi, scen: Cesare Furesi, Guido Furesi, Paola Mammini, zdj: Giuseppe Pignone, muz: Marcello Peghin, obs: Carlo Delle Piane, Caterina Murino, Lando Buzzanca, Antonio Careddu, Philippe Leroy, Guenda Goria, Massimiliano Buzzanca, Eleonora Vallone, Włochy 2017, 103′

Film otrzymał nominacje do Italian Golden Globe 2017: (nagrody udzielane przez Zrzeszenie Zagranicznych Krytyków we Włoszech) za najlepszy debiut, najlepszy aktor (Carlo Delle Piane), najlepsza muzyka.

 

POWIETRZE (Luft)

Kiedy Manja spotyka buntowniczkę o imieniu Louk, ściganą przez łowców z lasu, od razu się w niej zakochuje. Louk wyznaje jedną zasadę: żyć bez kłamstwa, bez ograniczeń, bez strachu. Manja bez wahania rusza za kobietą. Kiedy jednak odkrywa, że idealizm Louk wynika z głębokiej pustki po stracie matki, pomaga jej pożegnać się z bolesną przeszłością i sama uczy się tego samego. „Powietrze” to filmowy poemat o niespętanej miłości i czystości serca.

reż: Anatol Schuster, scen: Anatol Schuster, Britta Schwem, zdj: Julian Krubasik, muz: Henrik Ajax, obs: Anna Brodskaja-Bomke, Peter Cieslinski, Jakob D’Aprile, Lara Feith, Mélanie Fouché, Paula Hüttisch, Marija Kandic, Matthias Neukirch, Franziska Rieck, Melanie Straub, Niemcy 2017, 91′

 

MOJA NATURA (My Nature)

Czterdziestoletni Simone urodził się jako kobieta. Porzucił swoją pracę na etat w rodzinnym mieście na południu Włoch, żeby żyć w zgodzie z naturą w idyllicznej Umbrii. Jego podróż pozwala mu lepiej poznać i zrozumieć siebie, żeby spełnić własne marzenia, ale także dostrzec rolę swojej przeszłości. Dzięki nowym przyjaźniom i doświadczeniom Simone uczy się wreszcie kochać siebie po wielu latach czystej nienawiści do własnego „ja”.

reż: Massimiliano Ferraina, Gianluca Loffredo, scen: Massimiliano Ferraina, Simone Di Giacomantonio, muz: Pasquale Valle, Dimitris Sideris, obs: Simone Di Giacomantonio, Federica Gueli, Ingo Sohn, Fabio Baccigalupi, Lonia Scalera, Otello Boco, Lorraine Taylor, Davide Tolu, Włochy 2016, 75′

 

MY WONDERFUL WEST BERLIN

Tematem dokumentu jest życie gejów w zachodniej części stolicy Niemiec pomiędzy końcem II wojny światowej a upadkiem muru berlińskiego. O swoich doświadczeniach mówią działacze polityczni, właściciele nocnych klubów i ich stali bywalcy, muzycy, artyści i DJ-e. Z ich opowieści wyłania się obraz Berlina w jego najciekawszym, bardzo dynamicznym okresie rozwoju.

reż, scen: Jochen Hick, zdj: Alexander Gheorghiu, Niemcy 2017, 97′

Film nominowany do nagrody Teddy, Berlinale 2017

 

POLYLAND

Głos trzech silnych kobiet pochodzących z trzech różnych środowisk.

Kobiety sportretowane w Polyland urodziły się w Polsce i mieszkają we Wrocławiu. Ania, Miriam i Elmelda chcą być usłyszane NIE jako „te inne”, ale jako reprezentantki polskiego społeczeństwa. Film pokazuje ich trud życia, pracę, aż do momentu nagłej zmiany w polskiej scenie politycznej.

Skupia się na przedstawieniu niuansów bycia czarnoskórym/czarnoskórą, muzułmaninem/muzułmanką, członkiem i członkinią społeczności LGBT.

reż: Dáša Raimanová, prod: Dáša Raimanová, Zofia Brom, Polska/UK 2017, 71′

POLSKA PREMIERA

 

PrEP 2017 (PrEP 17 – The coming of age of PrEP)

W 2015 roku reżyser Nicholas Feustel nakręcił dokument o PROUD PrEP w Anglii. Film wyświetlano przy okazji różnych wydarzeń medialnych w Wielkiej Brytanii, zwracając uwagę na potrzebę mówienia i uczenia o PrEP-ie, czyli o profilaktyce przedekspozycyjnej polegającej na przyjmowaniu leków, które mogą uchronić przed zakażeniem wirusem HIV.

W styczniu 2017 roku Feustel wrócił do Londynu, żeby opowiedzieć o dalszych losach PrEP-u. Dokument „PrEP 2017” skupia się na historiach kilkudziesięciu aktywistów profilaktyki przedekspozycyjnej, obecnych i dawnych pacjentach, lekarzach i producentach leków. Nakręcony na zamówienie organizacji PrEPster pokazuje, jak szybko wspomniany rodzaj profilaktyki mającej uchronić przed wirusem HIV stał się dostępny dla tysięcy osób pomimo problemów ze strony opieki zdrowotnej.

reż: Nicholas Feustel, UK 2017, 36’

 

SIDNEY I PRZYJACIELE (Sidney & Friends)

Hermafrodyta Sindey dorasta na kenijskiej wsi. Nie lubi nosić spódnic ani wykonywać prac tradycyjnie przypisanych dziewczynom, zamiast tego chce wypasać bydło i grać w piłkę nożną.  Dorastając zauważa, że coraz bardziej wyróżnia się na tle innych młodych ludzi. Jej własna rodzina patrzy na nią coraz mniej przychylnie, wierząc, że Sindey została opętana przez demona, który chce zrobić z kobiety mężczyznę. Niechęć przeradza się w czystą nienawiść i Sindey musi uciekać do Nairobi w obawie o własne życie. Tułając się od slumsów do slumsów, publicznie poniżana i bita, traci nadzieję. Na swojej trudnej drodze spotyka grupę transpłciowych osób, z którymi się zaprzyjaźnia, razem zaczynają walczyć z dyskryminacją. Odkrywają wspólnie radość życia, miłość i własną wartość.

Pełnometrażowy dokument „Sindey i przyjaciele” to wzruszająca opowieść o nadziejach, marzeniach i codzienności grupy hermafrodycznych i transpłciowych osób walczących o przetrwanie na marginesie kenijskiego społeczeństwa.

reż: Tristan Aitchison, zdj: Tristan Aitchison, muz: Paul Terry, obs: Michael Daviot, Awuor Onyango, Charles Ouda, UK 2018, 75′

Oficjalna Selekcja BFI London Film Festival 2018, POLSKA PREMIERA

 

TEENAGE KICKS

Młody Miklós Varga planuje uciec z domu wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Danem. Niestety dochodzi do wypadku, w którym ginie jego starszy brat. Tylko on wie dokładnie, jak doszło do tej tragedii. Poczucie winy odmienia jego podejście do życia.

reż, scen: Craig Boreham, zdj: Bonnie Elliott, muz: David Barber, obs: Miles Szanto, Daniel Webber, Anni Finsterer, Shari Sebbens, Charlotte Best, Lech Mackiewicz, Australia 2016, 98′

5 nominacji do międzynarodowych nagród filmowych

LESBIJSKA INSPIRA I Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską.

unnamed

Monika Rak: Jesteś z Lublina. Nie znam zbyt wielu dziewczyn nieheteroseksualnych, które żyją poza wielkimi miastami. Te, które znam, porzuciły swoje rodzinne strony i przyjechały do Warszawy. Stolica osobom daje homoseksualnym większą wolność.  Interesuje mnie, jak żyje się lesbijce w Lublinie, kiedyś i dzisiaj.

Małgorzata Szatkowska: Od liceum wiem, że jestem lesbijką, czyli od lat 80. żyję ze świadomością kim jestem. I powiem Ci, że czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Większość moich znajomych to osoby hetero. Dopiero jakieś osiem lat temu poznałam parę lesbijek, młodszych ode mnie. To wszystko. W Lublinie lesbijki gdzieś się pochowały.

MR: Jak się z tym czujesz?

MSz: Czuję samotność. Mam przyjaciół, mam rodzinę, jestem ukochaną ciocią, ale brakuje mi lesbijskiego środowiska. Chciałabym czasem wyjść gdzieś i pogadać o naszych lesbijskich, zwykłych sprawach, a nie mam z kim.

MR: A co dla Ciebie znaczy lesbijskie środowisko? W ogłoszeniach, przykładowo na Kobiety Kobietom, czytam: poznam panią spoza środowiska. Ta niechęć może być wynikiem skojarzenia środowiska z aktywistkami z NGOsów lub z ciasnym kręgiem towarzyskim, w którym wszyscy się znają, rodzą się zależności, miłości, konflikty…  Powiedz, jak Ty rozumiesz samo pojęcie?

MSz: Nigdy się specjalnie nie zastanawiałam nad znaczeniem tego słowa. Dla mnie środowisko to po prostu grupa lesbijek, które się znają, spotykają, spędzają ze sobą czas. Taka bezpieczna grupa kobiet. Dlatego nigdy nie myślałam o tym negatywnie. Choć jak się cofnę pamięcią, to kiedyś usłyszałam, jak dziewczyny mówiły źle o środowisku. Kilka lat temu, podczas otwarcia jakiegoś klubu w Lublinie, usłyszałam, że chodzą tam potaranione dziewczyny ze środowiska.

MR: Potaranione? Co to znaczy?

MSz: Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem dlaczego, ale u nas tak mówi się o ludziach odstających od normy – cokolwiek nazywamy normą, wystarczy, że modny jest kolor czarny a ja nałożę żółty i już jest potaranione. Nie lubię nastawiać się negatywnie do ludzi. Z automatu stałam się obserwatorem opisanej sytuacji. Wtedy chyba odczułam też różnicę lat między mną a resztą towarzystwa. Średnia wieku 16-20. Faktycznie wyglądało to jak jedna wielka speluna, a młode dziewczyny patrzyły na nas jak na natrętów. Poza tym wszyscy ściśnięci na jakimś niewielkim kawałku przestrzeni. Chmura dymu, muzyka taka, że oddechu nie słychać. Wytrzymałam chyba z dziesięć minut i zaraz z moją partnerką uciekłyśmy. Ale przy okazji poznałyśmy parę dziewczyn, o której wspomniałam wcześniej.

MR: Właśnie, knajpa. To raczej pytanie retoryczne, ale zapytam: czy są jakieś knajpy branżowe w Lublinie?

MSz: Kiedyś była knajpa dla gejów, dawno temu. Teraz nie wiem, nie jestem imprezowiczką, więc może dlatego nic do mnie nie dociera. Ale chyba nie ma. To się nie zmienia.

MR: A  w ogóle widzisz jakieś zmiany? Jaka jest różnica między tym, co działo się w Lublinie w latach 90. i co dzieje się teraz?

MSz: Widzę zmiany, ale niewielkie. Na przykład na tegorocznej Manifie dostrzegam, że zaczynają się ujawniać młode lesbijki, w nich widzę odwagę. Ale znowu jestem oddzielnie, czuje się jedyną starszą lesbijką. To moje odizolowanie się powtarza. Może gdybym zaczęła szukać intensywniej, może coś by się zmieniło, ale nie wiem nawet, jak się do tego zabrać. Trudno żebym chodziła z banerem: Szukam lesbijek 50+.

MR: A może byłby to fajny prowakacyjny performens?  I skuteczny. [śmiech]

MSz: To nie dla mnie. Myślę, że tym młodym lesbijkom zaangażowanym społecznie jest łatwiej, działają w grupie. Mogą razem się pokazać, wyjść na ulice. Ale w sumie mam wrażenie, że w Lublinie czas się zatrzymał. To zatrzymanie dotyczy – tak samo – aktywności  lesbijek, jak i stosunku do osób homoseksualnych. Ludzie nie chcą słyszeć, że jestem lesbijką, choć się domyślają, wolą, żeby to zostało tajemnicą. Przykład z moją koleżanką z pracy. Znamy się 26 lat, a dopiero w zeszłym roku – jakoś bezwiednie – jasno powiedziałam, że jestem lesbijką. Właściwie żadnej reakcji. Domyślała się, nie spodziewała się tylko, że usłyszy to ode mnie. Ale nie wiem, jak byłoby z innymi, którzy wolą wiedzieć „po cichu”.

MR: Większą łatwość w przyjmowaniu tej informacji ma młode pokolenie. Ale brakuje łączności między pokoleniem oswojonym z innością a pokoleniem 50+. Byłoby fajnie wzajemnie się wspierać. To chyba jednak utopia. Od zawsze dzielimy się na grupy…

MSz: Ale to raczej zwyczajnie ludzka tendencja gromadzenia się wokół jakiś podobieństw, chociażby klucza wiekowego. Robimy to odruchowo. W sumie rzadko umiemy wyjść poza ten schemat. Ja, jako zwierzę towarzyskie, umiem to pokonać, w relacjach z osobami hetero to robię, ale nie z lesbijkami, bo ich –  jak mówiłam – nie spotykam. Z małym wyjątkiem. Moja pierwsza partnerka była o 15 lat starsza, na początku naszej relacji dobiegała pięćdziesiątki.

MR: W lesbijskim ekosystemie, w którym żyję, te różnice wieku nie mają znaczenia. Naprawdę jest różnorodnie. Spotykam dziewczyny od nastolatek po kobiety 60+, choć tych ostatnich jest niewiele. Te wiekowe różnice w owianym złą sławą środowisku nie stanowią problemu. Ale z tego co obserwuję, to rzeczywiście lesbijki gromadzą się według różnych kluczy: wiek, dzieci, status ekonomiczny i zamykają w wąskich grupach. Wciąż najchętniej ukrywamy się dwójkami w domach. Różnice na chwilę znikają na imprezach kobiecych.

MSz: Też tak to widzę. Z moją ostatnią partnerką wolałyśmy spędzać czas razem, bywało, że wychodziłyśmy do naszych hetero znajomych, akceptujących nas jako parę, a poza tym gdzie miałyśmy chodzić? Nie było miejsca, nie było znajomych lesbijek. Nic dziwnego, że w domu było najlepiej. W sumie to chyba same się odcinałyśmy. Nie wiem, czy to odcięcie nie wynika z lęku przed rozpadem związku, bo każda może spotkać inną osobę.

MR: Uważasz, że w mniejszych miejscowościach, w których tak trudno jest kogoś spotkać, lepiej nie narażać związku na pokusy?

MSz: Tak właśnie podejrzewam. Ale to ukrywanie się po domach jest wykorzystywane przeciwko nam: utrwala przekonanie o izolacji lesbijek, a z czasem jest to nam narzucane. Mam nawet wrażenie, że to pretekst, by ukryć fakt, że jesteśmy nudne.[śmiech]. To trzeba zasłonić. Nasze zamiłowanie do zwykłego życia i zwykłej kultury skazuje nas na niewidzialność.

MR: Kwadratura koła. Co powinno się zdarzyć, żeby to zmienić? Jeśli to w ogóle da się zmienić. Myślisz, że musimy wchodzić w układy z innymi literami akronimu LGBTQ+, by szukać sojuszników?

MSZ: Zawsze mówiono, że w „kupie siła”. Dlatego bądźmy częścią LGBTQ+, ale niech to L będzie faktycznie na pierwszym miejscu. Powinnyśmy zostać razem, tylko nie pozwólmy się spychać na najdalszy plan. Trzeba też komunikować się ze światem hetero. Chciałabym mieć łatwy dostęp do lesbijskiego świata, ale tak nasiąkłam hetero światem, że nie umiałabym żyć poza nim. Faceci to moi świetni kumple, na których mogę liczyć. A lesbijski świat potrzebny jest mi towarzysko, kiedy czuję się samotna.

MR: A myślisz, że takie manifesty, jak manifest Lesbijskiej Inspiry, mogą coś zmienić  w widoczności lesbijek?

MSz: Szczerze mówiąc, wszystkie manifesty, które dotyczą kobiet, wywołują nienawiść. Polska jest bardzo nietolerancyjnym krajem, w sprawie kobiet jest wiele do zrobienia, nie mówiąc już o lesbijkach. Dlatego uważam, że najpierw trzeba zacząć od kultury, od wewnętrznych przekazów, delikatnie.

MR: A jednak dzięki manifestowi Lesbijskiej Inspiry przeprowadzamy teraz tę rozmowę. Odezwałaś się do nas. Dlaczego?

MSz: Pomyślałam, że skoro ktoś tak jawnie mówi o sprawach lesbijskich, to ja też mogę to zrobić. Niektóre z nas potrzebują zachęty, inspiracji właśnie, by walczyć o swoje prawa. Ja na pewno tego potrzebuję. Za sprawą manifestu każda z nas może wykrzyczeć, co ją boli. A gdy jesteś w grupie – jak już mówiłam – masz większą moc. Nie możemy żyć, jako lesbijki, ciągle na marginesie. Nie możemy się chować, udawać, że jest inaczej niż jest. Tak zwanych „normalnych” to drażni, nie lubią odmienności. Często spotykam się z reakcją: po co o tym mówić?, po co podkreślać inność? Wiedzą, że gdzieś tam jesteśmy, ale nasze problemy to nasza sprawa i lepiej tego nie pokazywać.

MR: Bardzo dobrze to się sprawdza. Zostało uwewnętrznione przez lesbijki, nawet nie widzą tego, co jest. Gdy jakiś czas temu rozmawiałyśmy, sama stwierdziłaś, że w kulturze lesbijskiej kompletnie nic się nie dzieje. A czy wiesz na przykład, że to właśnie w Lublinie miało miejsce bezprecedensowe lesbijskie wydarzenie w ramach Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Konfrontacje 2015?  W cyklu Klauzula przyzwoitości  wystąpiła po raz pierwszy w Polsce m.in. słynna amerykańska grupa Split Britches. To naprawdę było coś. Pisałyśmy o tym jako Tandem w Teatraliach.

MSz: Nie wiem o tym. A po tej rozmowie, w której ze mną polemizowałaś, podkreślając, że kultura jest, tylko informacje są mało rozpowszechnione, zaczęłam uważniej przeszukiwać internet i znalazłam sporo lesbijskich propozycji. Uświadomiłam sobie, że to ja utknęłam w przekonaniu, że nic się nie dzieje. Cieszy mnie, że jest inaczej. Oczywiście to co widzę, to wciąż za mało.

MR: A czego Ci najbardziej brakuje?

MSz: Dla mnie za mało jest lesbijskiej literatury. Ale ostatnio została wydana pierwsza część Trylogii różanej „Na jej rozkazy”. Tu pozdrawiam autorki Angi i An [przyp. A.M. Chaudière, Angelina Caligo] – cudowne dziewczyny. Myślę, że powoli mamy szansę przebicia się i wejścia na rynek, i może to uświadomi ludziom, że jesteśmy i będziemy, czy tego chcą czy nie. Chciałabym też, by nieheteroseksualne kobiety 40+ i 50+ bardziej się ujawniały. Szukam rówieśniczek. Realnych koleżanek. Relacje za pośrednictwem ogłoszeń w internecie u mnie się nie sprawdziły. Ale kiedy to się stanie? Kiedy Lublin do tego dojrzeje?

MR: Wracamy do punktu wyjścia naszej rozmowy.

MSz: Niestety. Trudno tu się żyje. Ale to jest moje miasto, moja rodzina, żyje tu od trzech pokoleń. Nie chcę wyjeżdżać, ale denerwuje mnie, że to ciemnogród, że tu wszystko idzie wolniej, wolniej do ludzi docierają postępowe poglądy. A przecież Lublin to miasto uniwersyteckie.

MR: Przypomnijmy, że mieści się tu nie tylko KUL (Katolicki Uniwersytet Lubelski im. Jana Pawła II), który stoi na straży tradycyjnych wartości, ale także Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, któremu patronuje postępowa w swoich czasach naukowczyni.

MSz: Niestety edukacja uniwersytecka nie wpływa na świadomość, stwierdzam to po latach pracy na uczelni. Teraz, z powodów politycznych, jest jeszcze gorzej. Trzeba upominać się o oczywiste sprawy, dlatego ostatnio uciekam w pracę.

MR: Nie tylko uciekłaś w pracę, uciekłaś też od katolicyzmu. Przeszłaś na judaizm. Powiedz, czy u Ciebie ta zmiana wyznania wynika z odrzucenia katolickich wartości czy też ma coś wspólnego z Twoją orientacją seksualną?

MSz: Nie ma związku. Od zawsze czułam, że nie pasuję do katolicyzmu. Miałam ciągle na pieńku z księżmi. Dokonałam zmiany, ale prawdę powiedziawszy, mam problem z wiarą, za dużo w życiu przeszłam, żeby w pełni uwierzyć. A wybrałam judaizm, bo bardziej odpowiadają mi wytyczne tej religii. Jak pewnie wiesz – to wyznanie również nie jest przychylne homoseksualizmowi – choć mimo wszystko Żydzi są bardziej tolerancyjni. W Izraelu dozwolone są przecież związki partnerskie. A poza tym bardziej podoba mi się żydowskie podejście do życia. Jest rozsądne i pozytywne, co przejawia się, między innymi, w religii. Musiałam się odciąć od katolickiej mentalności, zwłaszcza teraz, gdy katolicy przejmują państwo.

MR: Nie kończymy zbyt optymistycznie, ale – jak mówiłaś – nie udawajmy, że jest lepiej niż jest. Mam nadzieję, że niedługo spotkamy się na wydarzeniu lesbijskim w  Lublinie. Bardzo dziękuję za rozmowę.

Korekta: Maja Korzeniewska

———————————

Małgorzata Szatkowska (ur. 1968) urodziła się i mieszka w Lublinie, mentalnie ma 25 lat i wie, że to się nie zmieni. Pracuje na Politechnice Lubelskiej, w tym roku ma nadzieję obronić doktorat.

Monika Rak. (2/2 Damskiego Tandemu Twórczego)
lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.   Manifest
1.    Manifest. Instant 
2.    Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.    Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
.
II. Rozmowy wokół manifestu
1.    Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką

27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
V.  EL*C. Wieden 2017
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2. Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4. Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 
.
VI. EL*C. Kijów 2019
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni
.
BONUS

         ————————————-————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

KONKURS! Do wygrania „Monologi waginy” Eve Ensler

konkursmonologiWydawnictwo Poradnia K właśnie wznowiło „Monologi waginy” Eve Ensler – kultowy zbiór bezpruderyjnych i szczerych tekstów o seksualności i traumatycznych przejściach kobiet. To głos w obronie kobiet, przeciwko przemocy we wszelkich postaciach; takie przesłanie potrzebne jest w Polsce akurat teraz, kiedy ich prawa są zagrożone i trzeba o tym głośno mówić. To wydanie jest wzbogacone o dodatkowe 6 historii kobiet.

UWAGA! Mamy dla Was konkurs, do wygrania 3 egzemplarze „Monologów waginy”

Aby wziąć w nim udział:

  • odpowiedz na pytanie, jaką taneczną antyprzemocową akcję społeczną zainicjowała Eve Ensler?
  • wyślij odpowiedź na maila [email protected]
  • w tytule maila: konkurs monologi waginy

Na odpowiedzi czekamy do czwartku 5 kwietnia, do godziny 17:00. Odezwiemy się do wylosowanych 3 osób.

Nagroda dla książek sensacyjnych wolnych od przemocy seksualnej wobec kobiet

Nagroda „Staunch Book” została powołana po to, by uhonorować powieści sensacyjne, w których „żadna kobieta nie jest bita, prześladowana, wykorzystywana seksualnie, gwałcona lub mordowana”.

Nagroda została utworzona przez autorkę i scenarzystkę Bridget Lawless. Zgłoszenia można wysyłać do 15 lipca, krótka lista nominowanych zostanie ogłoszona w październiku, a laureat/ka zostanie ogłoszona 25 listopada w  Międzynarodowym Dniu Przeciwdziałania Przemocy wobec Kobiet. Lawless, pomysłodawczyni i fundatorka nagrody pieniężnnej w wysokości 2 tysięcy funtów, dołączy do jury;  zasiądzie w nim także Doon Mackichan, aktorka i pisarka, autorka dokumentu BBC Radio 4 na temat przemocy wobec kobiet w telewizji (Body Count Rising).

„Czas na coś bardziej oryginalnego” – pisze Lawless na stronie internetowej Staunch Book Prize. „Ponieważ przemoc wobec kobiet w literaturze osiąga niedorzeczne maksimum, nagroda ma zachęcić pisarzy książek sensacyjnych do trzymania nas w napięciu bez uciekania się do starych klisz – w szczególności przedstawiania postaci kobiecych, które są napastowane seksualnie (nawet jeśli są  „niezbędne do spisku”) lub zlikwidowane (nawet jeśli w genialny sposób).”

Lawless postanowiła ufundować nagrodę po obejrzeniu zbyt wielu filmów przedstawiających gwałt jako element fabuły podczas zeszłorocznych Baftas. Choć Lawless ma prawo do głosowania na filmy podczas konkursu, ale w tym roku wstrzymała się, tłumacząc na łamach Guardiana, że nie miała pewności, czy filmy te były wolne od oskarżeń o wykorzystywanie seksualne aktorek, które przetoczyły się przez Hollywood w związku z oskarżeniami wobec producenta Harveya Weinsteina.

„Pomyślałam, że mogę zrobić jedną małą rzecz i że zacznę od książek. (…) Jest zbyt wiele książek, w których kobiety są gwałcone lub mordowane tylko po to, by śledczy lub główny bohater mógł pochwalić się swoimi umiejętnościami. Chodzi mi o pisarzy wymyślających historie, które nie muszą opierać się na przemocy seksualnej. Czy nie ma innych historii?” – pyta fundatorka nagrody.

Nagroda promować będzie powieści sensacyjne (thrillery) – kryminalne, psychologiczne, komedie i inne publikowane tradycyjnie, samodzielnie i jeszcze nie opublikowane, w których żadna kobieta nie jest „bita, prześladowana, wyzyskiwana seksualnie, gwałcona lub mordowana.

„Z pewnością nie tylko ja mam coraz bardziej dość fikcyjnych obrazów przemocy wobec kobiet, które dzieją się w książkach, filmach i telewizji. Takie przedstawienia kobiet normalizują to, co dzieje się z kobietami w prawdziwym świecie. Ale wiem, że są pisarze tworzący ekscytującą i skomplikowaną historię, nie wykorzystując kobiet „- pisze Lawless  na stronie internetowej nagrody.

Lawless przyznaje, że nie wszystkie powieści sensacyjne pokazujące zbrodnie przeciwko kobietom są nieuzasadnione lub wyzyskujące. „Oczywiście są dobre thrillery, które zajmują się tym tematem, ale nie dla nich jest ta nagroda” – powiedziała. „To, w jaki sposób postrzegamy kobiety przedstawiane i traktowane w powieściach, rozprzestrzenia się na cały świat. Ta bitwa jest daleka od wygranej, ale zdecydowanie nadciąga zmiana. Ludzie mają tego dość. Oto moja alternatywa. „

Źródło: The Guardian i strona Staunch Book Prize

LESBIJSKA INSPIRA I Kto ma prawo do słowa “lesbijka”?

wokoł manifestu 8

MAMY DOŚĆ emocjonalnego dystansu wobec jawnych i niejawnych nadużyć wobec praw równościowych.
Na emocje każdej/ każdego z nas musi być miejsce.
[Fragment Manifestu Lesbijskiej Inspiry]

Magda Wielgołaska: Pierwszy raz zaczęłyśmy rozmowę o Twojej perspektywie na kobiecą nieheteronormatywność kilka miesięcy temu. Wtedy nie byłaś jeszcze gotowa na udzielenie wywiadu. Co się zmieniło? Dlaczego właśnie teraz chcesz się podzielić swoim doświadczeniem z innymi?

Magda: Zdecydowałam się na rozmowę z Tobą dlatego, że chcę w jakiś sposób pozbyć się rzeczy, które mnie męczą. Doszłam do takiego etapu, że chyba jestem na to gotowa. Nie chcę tej rozmowy potraktować jak kosza na śmieci, ale myślę, że pozwoli mi ona opowiedzieć o paru ważnych dla mnie sprawach i uporządkować je.

MW: Co masz na myśli?

M: Myślę o takim długotrwałym procesie dochodzenia do siebie samej. Mam poczucie, że dość długo błądziłam we mgle. Dosyć późno zaczęłam dotykać tematu swojej tożsamości psychoseksualnej, późno zaczęłam się tym interesować. Wydaje mi się to teraz dosyć śmieszne, bo gdyby ktoś mnie zapytał pod koniec liceum czy na początku studiów – kto mi się podoba, od razu wiedziałabym, co odpowiedzieć – że podobają mi się kobiety. Dopiero, kiedy zaczęłam wchodzić i angażować się w relacje z mężczyznami, ta sfera mojego życia stała się istotna i zaczęłam ją badać. Te relacje damsko-męskie nie wychodziły mi tak, jak oczekiwałam. Dużo czasu zajęło mi odpowiedzenie sobie samej na pytanie dlaczego tak jest. To był dla mnie pierwszy etap. Miałam taki moment, kiedy wyoutowałam się jako osoba zainteresowana kobietami, a później weszłam w długi związek z facetem. To był bardzo niedobry związek. Miałam ogromny problem tożsamościowy. Nie potrafiłam wtedy myśleć o sobie albo mówić jako o osobie biseksualnej. Czułam jeszcze mocniej, że jestem kobietą, która woli kobiety. Mój ówczesny partner doskonale o tym wiedział i w jakiś sposób był z tego dumny, że jest z kobietą, która właściwie nie jest zainteresowana mężczyznami. Ja ogromnie się męczyłam. Męczyłam się po pierwsze dlatego, że ta relacja była destruktywna i emocjonalnie bardzo skomplikowana, a po drugie nie potrafiłam sama sobie wyjaśnić, co się we mnie dzieje i czemu mam taki problem, że jestem w takim miejscu w życiu, w jakim jestem. Wielokrotnie imputowano mi, że mam problem z zaakceptowaniem tego, że jestem biseksualna. Bardzo chciałam się wtedy tak określić, bo czułam, że nie mogę dać ukochanemu tego, co bym chciała. Ale to nie byłaby prawda o mnie. W pewnym momencie zaczęłam nawet żartem nazywać to “nieheteroseksualnym związkiem”. Przynajmniej jedna osoba była w nim niehetero.

Doszłam w końcu do wniosku, że musi być coś pomiędzy byciem les i byciem bi. I stało się dla mnie bardzo ważne, żeby to coś pomiędzy znaleźć. Przez większą część mojego życia otaczałam się głównie mężczyznami. Dlatego przyznanie się przed sobą samą do swojej tożsamości było trudne. Unikałam kobiet. Ale ciągle szukałam odpowiedzi na pytanie kim jestem. Szukałam na forach lesbijskich, byłam na nich aktywna. Tam spotkałam się z bardzo negatywną reakcją. Z protekcjonalnym i lekceważącym stosunkiem do takich osób jak ja. Słyszałam, że próbuję siebie sama oszukiwać, że w zasadzie dla tych dziewczyn wszystko jest jasne. Próbowałam się też jakoś dopasować do tego obrazu, który tam dostawałam. Chciałam się poczuć normalna.

MW: Normalna według norm określanych przez lesbijki aktywne na forach?

M: Tak. Czułam silną presję. Poczucie, że to środowisko jest paradoksalnie bardzo zamknięte na inność. Na nienormatywność. Nie tyle na heteronormatywność, co w ogóle na nienormatywność inną niż ukute przekonania na temat tego, kto może, a kto nie może określać siebie jako lesbijka. Albo jesteś normatywna w ten sposób albo w inny, ale musimy ci znaleźć nazwę, która sprawi, że będziesz rozkodowana, tak żeby można było cię wsadzić do odpowiedniej szufladki.

MW: Myślę, że jest w nas taki odruch pierwotny. Nazywanie to oswajanie. Daje poczucie bezpieczeństwa. Jeśli coś nie ma etykietki, to nie wiemy, czy nam zagraża czy nie. Niekoniecznie chcemy z tym nienazwanym eksperymentować, doświadczać tego. Kiedy na to coś uda nam się nalepić odpowiednią etykietę, czujemy spokój. To z jednej strony mechanizm obronny: to jest lesbijka, to jest muzułmanin, a sąsiad spod trójki jest kibicem Legii, a z drugiej strony coś, co ogranicza. Dlatego cieszę się, że opowiadasz o swoim doświadczeniu, bo bez zrozumienia mechanizmu szufladkowania nie zwalczymy stereotypów i nie poznamy osoby, jej potrzeb, motywacji. Jednak trudno mi zaakceptować, że wśród lesbijek są tak silne mechanizmy wykluczania.

M: Cały czas szukałam, nie rozumiałam, czemu spotykam się z takim odrzuceniem. Chciałam znaleźć jakąś etykietkę, która byłaby do przyjęcia dla tych innych i dla mnie. Jedna sprawa to nazywanie innych, którzy są na około nas. Druga, przeciwnie – to pytanie, jak ci inni nas postrzegają, nie jesteśmy od tego wolni. Dla lesbijek to może być taka strategia obronna. Na przykład osoby heteroseksualne często uważają, że lesbijka to kobieta, która “nie spotkała odpowiedniego mężczyzny”. Więc kiedy dziewczyna określająca się jako lesbijka ma doświadczenia z facetami, to robi innym lesbijkom zły PR, potwierdza ten stereotyp. Trzeba wtedy bronić jednej wersji definicji słowa lesbijka. Czyli lesbijka to jest kobieta, która jest zainteresowana wyłącznie kobietami, nigdy nie spała z facetem i nawet na faceta nie spojrzała. Istnieje jakiś abstrakcyjny twór – twierdza, którą ja nazywam wieżą z kości słoniowej. Trzeba spełnić bardzo ścisłe kryteria, żeby dostąpić zaszczytu zamieszkania w niej. Inaczej możemy dopuścić dywersantów, ludzi, którym się “coś wydaje”, ale nie należy tego traktować poważnie. Twoje życie i wybory są więc poddawane jakiemuś testowi – przez lesbijki, które – w swojej ocenie – te kryteria spełniają.

Ja nie spełniałam – tak mi się wydawało. Oprócz jakichś tam relacji romantycznych, zawsze lepiej dogadywałam się z mężczyznami, miałam wspólny język, podobne poglądy. Dlatego właśnie w relacjach z facetami próbowałam siebie odnaleźć. Byłam poza tym takim dobrym kumplem i czułam się w tej roli bezpiecznie. Kiedy zaczęłam odkrywać, że coś nie gra, to musiałam wyjść z tego swojego bezpiecznego miejsca do kobiet, których się boję. Kiedy powiedziałam o sobie swojej mamie, to pierwszą jej reakcją było pełne niedowierzania: “Przecież ty nie lubisz kobiet!”. Dokładnie ten paradoks, z którego zdawałam sobie sprawę. Więc to był dla mnie bardzo trudny moment – opuszczenie strefy komfortu.

MW: Możesz opowiedzieć, dlaczego nie lubiłaś kobiet?

M: To się działo na poziomie podświadomości. Myślę, że długo nie akceptowałam siebie jako kobiety. Do momentu, w którym odkryłam, że lubię kobiety.

MW: Czyli ta niechęć do kobiet i kobiecości była takim wyparciem swojej nieheteronormatywnej tożsamości?

M: Ciężko mi to tak jednoznacznie stwierdzić, ale głównie nie akceptowałam swojej cielesności. Kiedy zorientowałam się, że podobają mi się inne kobiece ciała, to zaczęła znikać niechęć do mojej fizyczności, pojawiła się radość. Myślę, że podświadomie nie akceptowałam oczekiwania, że powinnam się podobać mężczyznom, chociaż tego chciałam, jak większość heterodziewczyn. Nie mogłam pogodzić się z wymogiem, żeby starać się dla mężczyzn, żeby dbać o siebie tak, żeby im się podobać. Miałam też kłopot z zaakceptowaniem faktu, że inne dziewczyny to robią. Ubierałam się raczej w stylu przezroczystym, nie-kobiecym. Poza tym miałam też doświadczenia negatywne z kobietami, jakieś zawiedzione przyjaźnie, które z perspektywy czasu okazały się nieszczęśliwymi zakochaniami. Byłam strasznie emocjonalnie roztrzęsiona. A później, kiedy zaczęłam szukać dla siebie miejsca i określenia, to również spotkałam się z odrzuceniem. Więc to bardzo podważyło moją pewność siebie i to, czego właściwie chcę. Uwierzyłam, że jest we mnie jakieś wyparcie, powróciła niewiara w to, że jestem w stanie zbudować coś z kobietą. Nie miałam jeszcze takiej prawdziwej związkowej relacji z kobietą – nie mam argumentu, kiedy prawdziwe lesbijki prowadzą analizę przypadku, bo może mi się tylko wydawało – sama zaczęłam bagatelizować tę kwestię. Był moment, gdy zaczęłam się sama sabotować – może jednak byłoby mi łatwiej z facetem, skoro kobiety są tak negatywnie nastawione. Dziś wiem, że gdybym miała teraz albo w przyszłości wchodzić w relację z kimś, to zdecydowanie w grę wchodziłyby tylko kobiety. Nie wyobrażam sobie teraz, że choćby platonicznie, zakochuję się w mężczyźnie, a działo się tak, gdy jeszcze nie byłam świadoma swoich autentycznych potrzeb. Miałam moment w życiu, kiedy byłam na rozdrożu i zaangażowałam się w relację z wyjątkowym facetem, ale teraz wiem, że już nie powtórzyłabym tego.

MW: Przyznam szczerze, że po naszych wcześniejszych rozmowach byłam przekonana, że będziemy mówić o biseksualności. Jednak widzę, że rozmawiamy raczej o “wpychaniu” w biseksualność. Widzę tu dyskryminację podwójną. Po pierwsze odmawiano Ci prawa do określania siebie słowem lesbijka, skoro nie spełniasz pewnych wymagań, a z drugiej strony to jest dyskryminowanie dziewczyn/kobiet, które świadomie określają siebie jako biseksualne. Sama też konsekwentnie unikasz słowa lesbijka, chociaż mówisz, że jeśli relacja i zaangażowanie to tylko z kobietą.

M: To jest chyba tak, że powoli dojrzewam do tego, żeby móc używać tego słowa w stosunku do siebie. Byłam pouczana, że nie mogę siebie określać tym słowem. Prawdziwa lesbijka przecież brzydzi się myślą o dotknięciu faceta. Mnie to nie kręci, ale się tego nie brzydzę, nawet przez jakiś czas byłam ciekawa. Faktycznie w kontakcie z dziewczynami, na tych lesbijskich forach – poczułam, że odebrano mi prawo do używania słowa lesbijka i że powinnam siebie określać inaczej. Na takim forum przeczytałam kiedyś komentarz, że skoro jestem w stanie zainteresować się facetem, ale nie chcę niczego więcej, to znaczy, że mam zaburzenia, że coś jest ze mną nie tak. Jakaś psychoza. W końcu w potocznym wyobrażeniu osoby homo też są zaburzone, więc skąd w nas taka łatwość do stawiania podobnej diagnozy?

MW: To się działo w przestrzeni wirtualnej, a czy miałaś jakiś kontakt z lesbijkami w realnym świecie?

M: Tak, co ciekawe, część tych lesbijek, które poznałam w realu, miało podobne doświadczenia, choć niekoniecznie na forum. Dziwiły się tylko, że tak na poważnie wzięłam do siebie to co przeczytałam. A gdzie miałam szukać odpowiedzi? Brakuje nam tej wspólnej – naprawdę wspólnej – przestrzeni. Przestrzeni w której każdy i każda może poczuć się bezpiecznie.

MW: To niesamowite i trochę przerażające. Temat tożsamości psychoseksualnej jest delikatny. Znaczna część kobiet nieheteronormatywnych szuka odpowiedzi na swoje pytania w internecie. To, o czym mówimy, dzieje się na jednym portalu lesbijskim. Nowa osoba wchodzi na takie forum z ogromną ciekawością, jest w procesie poznawania siebie i nagle dostaje cios prosto w serce. Tak jak Ty opowiadasz – to ma realne przełożenie na życie.

M: Tak, wydaje mi się, że ja i nie tylko ja, dotyczy to może i innych kobiet – jesteśmy bardzo podatne na sugestie, że coś robimy źle. Co ciekawe, nie miałam problemów w odniesieniu do mojej tożsamości w rodzinie, ani wśród znajomych. To jest bardzo otwarte i humanistyczne środowisko. Okazanie homofobii byłoby w bardzo złym tonie. W zasadzie, dyskryminacja ze względu na orientację, choć specyficzna, spotkała mnie w życiu tylko ze strony lesbijek. Czy to nie jest zadziwiające? Na poziomie deklaratywnym byłam znacznie dalej niż na poziomie emocjonalnym – mogłam o tej kwestii swobodnie rozmawiać, ale nie wchodziłam w wewnętrzny proces. Myślę, że to jest odwrotność tego, co przechodzi wiele osób. W pewnym momencie przestałam jednak nazywać siebie lesbijką. Bałam się. Używałam raczej skali Kinsey’a albo innych wybiegów. Bez problemu mogłam też powiedzieć, że zdecydowanie wolę kobiety. Jednak słowo lesbijka nigdy nie padało. Ostatnio ktoś zapytał: “Ale ty jesteś lesbijką?”. Mimo, że kontekst był oczywisty, zawahałam się. Po prostu nie wiedziałam, czy mogę powiedzieć “tak”. Nie dałam sobie takiego prawa, bo byłam z facetami i w dodatku nie odrzucam tych doświadczeń, choć części z perspektywy czasu żałuję. One są fragmentami mojej historii życia. Prościej jest mi powiedzieć, że jestem osobą homoseksualną. Mogę też zastosować manewr, że jestem biromantyczna, czyli mogę obdarzyć uczuciem osoby reprezentujące obie płcie, co jakoś usprawiedliwia moje wcześniejsze relacje z facetami. Nie chcę ciągle się szarpać, walczyć z czyimiś wyobrażeniami.

MW: Uderzające jest dla mnie słowo walka. Czy to znaczy, że czujesz, że przegrałaś walkę o możliwość korzystania z określania lesbijka?! Przecież to my same decydujemy, jak chcemy siebie nazwać. Nazywam siebie lesbijką, mimo że miałam w życiu więcej relacji z facetami niż z kobietami. Co więcej, uważam siebie za stuprocentową lesbijkę. Samo lesbijstwo jest dla mnie czymś więcej niż to z kim sypiam. To wybór sposobu komunikowania się w związku – komunikacja odrzucająca patriarchalne wdruki, w której nie ma konkurowania i dominacji, gdzie ważne są emocje i słabości. Lesbijstwo to dla mnie celebracja kobiecości i mimo moich wcześniejszych doświadczeń – nikt nie może mi odebrać tego, że uważam się za lesbijkę i tak siebie opisuję. I w dodatku nie wiem, co będzie dalej. Nie jestem w stanie podpisać zaświadczenia, że za dziesięć lat nie będę mieć męża i dzieci. To jest tak indywidualne i osobiste, że jakoś bardzo smutne wydaje mi się, że ktoś jest tak radykalny i oceniający, że blokuje innym dostęp do nazwania swojej tożsamości. “Nienazwane nie istnieje” – dlatego tak bardzo szukamy w sobie określeń na to kim i gdzie jesteśmy. Odbieranie prawa do określania siebie, w jakiś konkretny sposób, to dla mnie przemoc.

M: Jakoś sobie z tym poradziłam. Zidentyfikowałam źródło moich problemów z facetami. Wiem, że mnie nie interesują i wiem dlaczego. Wiem czego chcę i nie mam z tym więcej problemu. Ale długo było tak, że w odniesieniu do komunikatów, które dostawałam od tych prawdziwych lesbijek miałam w sobie lęk, że może w którymś momencie spodoba mi się jakiś facet. Wręcz taki obsesyjny lęk. To był rodzaj projekcji komunikatów od tych dziewczyn, że w każdej chwili może mi się zmienić. Teraz tego nie mam. Odcięłam to grubą kreską. Dzisiaj już wiem, że nie ma znaczenia, czy ktoś mi pozwala czy nie określać się w dany sposób.

MW: Obserwuję taki trend, w którym coraz więcej kobiet nieheteronormatywnych unika słowa lesbijka. W moim odczuciu to jest niebezpieczne i jest przeszkodą w tworzeniu czegoś takiego jak społeczność lesbijska. Kiedy zamiast słowa lesbijka pojawia się tysiąc innych określeń, ciężko nam się zjednoczyć i stworzyć miejsce, w którym się spotkamy i poznamy. Bardzo spodobało mi się to, że na Europejskiej Lesbijskiej* Konferencji w Wiedniu stawiano na to nacisk, na potrzebę konsolidacji sił, a gwiazdka postawiona przy słowie lesbijka była odniesieniem do wszelkich odcieni kobiecej nieheteronormatywności. Ta gwiazda to nie nowość, pojawiała się już wcześniej na przykład w polskiej Strefie Les*, jednak na wiedeńskiej konferencji bardzo głęboko weszłyśmy w temat, uświadomiłyśmy sobie, co ta gwiazdka właściwie oznacza i dlaczego jest taka ważna, dlatego też gwiazdkę mamy w nazwie naszego nowego, lesbijskiego stowarzyszenia: Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*. Jeśli mamy się zjednoczyć, to musimy mieć coś co zapobiegnie rozproszeniu. Słowo lesbijka jest dla mnie właśnie czymś takim. Jest dla mnie bardzo ważne kulturotwórczo. Nie odmawiam nikomu możliwości wykuwania i stosowania innych określeń, jednak widzę tutaj taki silny patriarchalny schemat wymierzony w kobiety. Jeśli mówimy o wydarzeniu dla kobiet nieheteronormatywnych, to wymaga się od nas, żeby wymienić w opisie albo nazwie kobiety bi, queer, panseksualne, poliamoryczne, trans… lista robi się kosmicznie długa, jeśli zaczniemy się troszczyć o wszystkich. A taka mnogość sprawia, że rozmywają się ważne kwestie. Od nas, kobiet, wymaga się, żeby o wszystkich pamiętać. W końcu zajęte opiekowaniem się całym światem zapominamy o sobie. Lesbijka z gwiazdką jest dla mnie symbolem, który nie pozwala na rozmycie kwestii kobiet nieheteronormatywnych.

Kiedy mówisz o lesbijkach z wieży z kości słoniowej mam poczucie, że one odmawiając dostępu do słowa lesbijka sabotują – prawdopodobnie nieświadomie – konsolidowanie i poszerzanie środowiska, w którym mogłybyśmy wspólnie zrobić wiele dobrego.

M: Rzeczywiście może mieć to znaczenie. Pewnie jest więcej takich dziewczyn jak ja, które usłyszały, że nie są lesbijkami, bo żeby nimi być, najlepiej, żeby nawet nie przyjaźniły się z facetami. Dla mnie to jest absurdalne. Jeśli dziewczyna hetero w jakichś okolicznościach: na imprezie, po pijaku, dla zabawy pocałuje się z drugą dziewczyną, to jest to w porządku. Jeśli w takich samych okolicznościach lesbijka pocałuje się z facetem, to od razu wiadomo, że ona nie jest homo, tylko bi. Mam takie poczucie, że kobiecie homoseksualnej dużo łatwiej coś odebrać. Prawo do czegoś. To dla mnie kompletna dysproporcja. Jest takie ładne określenie jak “bi-curious”, którego raczej używa się dla osób hetero, które są ciekawe, jak byłoby z osobą tej samej płci, ale raczej nie powtórzyłyby takiego doświadczenia. Osoby hetero mają do tego prawo. A lesbijki to blokują. Prawdziwa lesbijka musi od początku wiedzieć, kim jest  – od urodzenia.

MW: No i znowu sytuacja, w której seksualność kobieca jest represjonowana i to przez inne kobiety.

M: To jest bardzo silne przeniesienie schematów. Zaczęłam się przyjaźnić z lesbijkami stosunkowo późno. Kiedy przeprowadziłam się do Poznania, to nagle pojawiło się wokół mnie dużo lesbijek, co było dla mnie fantastycznym, wyzwalającym doświadczeniem. Wtedy też otworzyłam się na kobiety, bo zobaczyłam, że są takie kobiety, z którymi mogę się porozumieć i wszystko między nami dobrze działa. Zobaczyłam, że nie jestem sama w swoich doświadczeniach, że te dziewczyny też spotykały się z podobnymi próbami odebrania praw do słowa lesbijka. Wszelkie ich wcześniejsze kontakty z facetami były traktowane, również przez osoby bliskie, jako zaprzeczenie tego, że są lesbijkami.

Dla niektórych dziewczyn to jest naturalny element szukania siebie, a dla innych jest to traumatyczne. Z jednej strony mówi się, że walczymy ze stereotypizowaniem osób bi, a z drugiej strony staje się to takim biczem na kobiety, które mają inne doświadczenia niż czysto lesbijskie, tak zwane Gold Star. Co też jest właśnie nie fair wobec osób bi. Nagle się okazuje, że to jest taka grupa, do której wrzuca się wszystkich. Ponadto, jak facet lubi innych facetów, to od razu wiadomo, że jest gejem. A jak dziewczyna – zwłaszcza postrzegana jako atrakcyjna – powie, że lubi kobiety to zapewne pierwsze pytanie, które usłyszy będzie brzmiało: “jesteś bi?”. Bo przecież “wszystkie kobiety są bi”, co za bzdura!.

Jest też duży spór pod tytułem: płynność – niepłynność. Zasugerowanie, że orientacja jest płynna od razu stwarza zagrożenie, że inni będą nam imputować, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zostać hetero.

MW: Faktycznie, nigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób, że to radykalizowanie lesbijskie i nie tylko, może być sposobem obrony przed głosami mówiącymi o możliwości wyleczenia z homoseksualności.

M: Dokładnie o tym mówię. Jeśli lesbijka może wejść w relację z facetem i na przykład zostać w niej do końca życia, to może oznaczać, że ktoś może wysunąć taki argument przeciwko innym lesbijkom – “Zobacz, ona mówiła tak samo, a teraz jest z facetem”. Ta ona staje się zagrożeniem dla naszej prawdziwej lesbijskiej tożsamości. Wydaje się, że już teraz nie jesteśmy traktowane poważnie, a jeśli dopuścić akceptację płynności, to kto w ogóle będzie nas traktował serio?! Rozumiem taki system obronny, jednak myślę, że strach przed taką argumentacją robi bardzo dużo złego i sprawia, że środowisko LGBT+ dopuszcza wewnętrzną dyskryminację jako formę zabezpieczenia tożsamości.

Na szczęście, jak mówiłam, w pewnym momencie udało mi się spotkać dziewczyny, z którymi zbudowałam poczucie przynależności. Dobrze dogaduję się też z facetami hetero, ale to z lesbijkami najwięcej mnie łączy. Mamy podobne doświadczenia i kłopoty dnia codziennego.

MW: Trochę czuję się zagubiona, więc dopytam. Czy Ty chciałabyś się nazwać lesbijką?

M: Przechodzę teraz fazę przejściową. Oswajam się na nowo z tym słowem, w jakiś sposób je odzyskuję dla siebie. Pozbywam się tych negatywnych doświadczeń zakazu korzystania z niego. To nie jest walka na śmierć i życie o to słowo. Tak jak rozmawiałyśmy – rzeczy mogą się zmieniać. Nie jest to coś, co spędza mi sen z powiek albo coś, co jest najważniejsze, ale jest ważne. Jeśli jesteś w danym momencie szczęśliwa i dobrze się ze sobą czujesz, to w zasadzie co więcej potrzeba? Grunt, żeby znaleźć określenie, z jakim czujesz się swobodnie. Rozumiem też sens walki o słowo lesbijka w kontekście tworzenia wspólnoty albo kultury.

MW: A z jakim słowem czujesz się dzisiaj komfortowo?

M: Lubię słowo lesba, bo ono jest łatwiejsze do przełknięcia. Oczywiście brzmi inaczej, kiedy sama lesbijka go używa, tak jak geje używają słowa pedał w sposób, który nie ma na celu obrażenia kogokolwiek. Niemniej, to rodzaj wycofania się. Kiedy zetknęłam się ze Stowarzyszeniem Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*, to bardzo spodobała mi się ta gwiazdka. To był dla mnie taki moment oddechu: “O Boże, to w ogóle da się jakąś gwiazdkę postawić, jakieś zastrzeżenie małym druczkiem?”. Jakoś wcześniej chyba powracało to założenie, z którym się nigdy nie zgadzałam, że definicja jest obiektywna, oparta na jakichś solidnych, z góry narzuconych podstawach. Tak jakbyśmy to my nie miały prawa głosu. A to przecież pojęcie ze sfery relacji międzyludzkich, nie tylko seksualnych, a więc poniekąd socjologiczne. A w socjologii, o ile mi wiadomo, pojęcia prawie nigdy nie są jednoznaczne. Są funkcjonalne. Określanie się jako bi pełni funkcję sygnału, że jestem potencjalnie zainteresowana kobietami i mężczyznami. A ja w ogóle nie jestem zainteresowana mężczyznami, więc po co mam taki sygnał wysyłać?
Myślę, że w zasadzie mogę teraz szczerze powiedzieć o sobie, że jestem biromantyczną, ale lesbijką.

MW: Dziękuję Ci za tę rozmowę i podzielenie się doświadczeniem. Cieszę się, że taki głos wybrzmiał i nie ukrywam, że chętnie przeprowadziłabym rozmowę z prawdziwą lesbijką, żeby poznać perspektywę takiej osoby.

M: Również dziękuję i mam nadzieję, że ta rozmowa trafi do dziewczyn, które zmagają się z tym, czego ja doświadczyłam, a także właśnie do tych prawdziwych lesbijek. Chciałabym, żebyśmy wszystkie były na siebie bardziej uważne i żebyśmy się wzajemnie wspierały i dawały sobie możliwość bycia sobą bez oceniania. Wszystkie mamy prawo do słowa lesbijka i każda z nas zdecyduje sama, czy go używać czy nie.

Korekta: Maja Korzeniewska

                                                                          ———————————————

Magda Próchnik  (ur.1992) – wilk w owczej skórze/ ścisłowiec w przebraniu humanisty/ studentka/ filozofka/ filolożka klasyczna / miłośniczka kultury greckiej/ hobbystka nauk ścisłych.

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka!/ współzałżycielka Stowarzyszeniem Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

———————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.   Manifest
1.    Manifest. Instant
2.   RozmowaOd lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.   Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
 .

II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11 Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12. Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana

13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmieRozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką

27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
 .
V.  EL*C. Wieden 2017
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 
.
.
         ————————————-————
Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

„Monologi waginy” wracają po 20 latach

monologiwaginyPamiętam jak pod koniec, zdaje się, lat 90. działaczki feministyczne, moje koleżanki, nie czekając na polskie wydanie książki, tłumaczyły na własną rękę fragmenty „Monologów waginy”, by potem odczytywać je na rozmaitych spotkaniach i konferencjach. Zanim książka wyszła, w naszym środowisku była już kultowa. A gdy już się pojawiła, stała się obowiązkową pozycją na feministycznych półkach. 

Poradnia K właśnie wznawia „Monologi waginy” Eve Ensler – kultowy zbiór bezpruderyjnych i szczerych tekstów o seksualności i traumatycznych przejściach kobiet. To głos w obronie kobiet, przeciwko przemocy we wszelkich postaciach; takie  przesłanie potrzebne jest w Polsce akurat teraz, kiedy ich prawa są zagrożone i trzeba o tym głośno mówić – czytamy  w materiale informacyjnym wydawnictwa.

Nie sposób się nie zgodzić.

„Monologi waginy”, najpierw jako monodram, odniosły ogromny sukces na Broadwayu i zostały określone przez „New York Times” „prawdopodobnie najważniejszym zaangażowanym politycznie tekstem teatralnym ostatniej dekady”. Książka została przyjęta  równie entuzjastycznie i przetłumaczono ją na kilkadziesiąt języków. Po raz pierwszy ukazała się w Polsce w 2003 roku. Obecne jubileuszowe wydanie na dwudziestolecie poszerzone jest o sześć nowych historii.

Sama autorka wciąż niezłomnie działa na rzecz kobiet, starając się na różne sposoby nagłośnić kwestie przemocy wobec kobiet, a zwłaszcza przemocy seksualnej. Sukces „Monologów” stał się początkiem globalnego ruchu V-Day przeciwko przemocy wobec kobiet, a potem z tego ruchu wyrosła kolejna inicjatywa Eve Ensler ogólnoświatowa – akcja One Billion Rising (w Polsce Nazywam się Miliard).

Po fali gwałtów w USA w 2011 roku Eve Ensler napisała:
Mam dość mówienia o gwałcie pięknymi słówkami. To trwało zbyt długo; byłyśmy zbyt wyrozumiałe. To nasza kolej, by GWAŁTOWNIE domagać się uwagi, w każdej szkole, w parku, w radiu, w telewizji, domu, biurze, fabryce, obozie dla uchodźców, bazie wojskowej, szatni, nocnym klubie, alejce, sali sądowej, ONZ. Ludzie muszą – raz na zawsze – zdać sobie sprawę z tego, jak to jest, gdy twoje ciało przestaje być twoje, gdy twój świat rozpada się jak domek z kart, a psychika zostaje rozdarta na strzępy. Musimy połączyć się we wspólnym buncie i pasji, by zmienić sposób myślenia o gwałcie… 
Żyjemy na planecie, na której w ciągu swojego życia około miliarda kobiet padnie lub padło ofiarą gwałtu. MILIARD KOBIET! I zapowiedziała akcję „Powstanie Ofiar Gwałtu – ONE BILLION RISING” na Walentynki 2013 roku.

To protest przeciwko przemocy w formie tańca. Co roku w Walentynki, 14 lutego, cały świat tańczy i protestuje przeciwko różnym formom przemocy wobec kobiet, nagłaśnia problem i domaga się zmian. Od samego początku także w Polsce.

„Każdego roku w Stanach zgwałconych zostaje pięćset tysięcy kobiet. Sto milionów kobiet na całym świecie obrzezano. Lista zdaje się nie mieć końca. Wypowiadam na głos słowo wagina, bo chcę, żeby te okropieństwa się skończyły. A wiem, że nie skończą się, dopóki w pełni nie przyjmiemy do wiadomości, że nadal się zdarzają. A jedynym sposobem, żeby to osiągnąć, jest pozwolić kobietom mówić – bez strachu, bez obawy przed karą czy zemstą” – Eve Ensler (fragmenty książki)

Mam nadzieję, że „Monologi waginy” wydane po raz kolejny po 20 latach dadzą, tak jak wcześniejszym pokoleniom feministek, impuls do działań i dodadzą odwagi, by mówić – bez strachu i przyczynią się do radykalnej zmiany sytuacji kobiet.

Książka do kupienia TU

Tekst: Joanna Piotrowska

 

„SIOSTRY” – projekcja filmu i dyskusja | 16 marca (piątek)

16 marca o godz 17.00 Stowarzyszenie Aktywne Kobiety zaprasza na projekcję dokumentalnego filmu Siostry wraz ze spotkaniem z twórczyniami projektu. Centrum Wielokulturowe w Warszawie – ul. Jagiellońska 54.
SIOSTRY to dokument o niezwykłej sile kobiet na całym świecie. To historia życia trzech afgańskich sióstr – Gaisu, Zohry i Parastu – ich marzeniach i walce o wolność.

Poprzez historię trzech sióstr odkrywamy ciemną i jasną stronę życia kobiet w Afganistanie. Tradycyjna mentalność zabrania im pracować, kształcić się, wychodzić z domu bez męża lub krewnego, korzystać z rozrywek, a nawet chodzić do lekarza. Jednakże mają one swoje strategie oporu i walczą o niezależność.

Przeżyją Państwo niezwykłą podróż wgłąb kobiecego świata Afganek oglądanego okiem Polek, działaczek ze Stowarzyszenia Aktywne Kobiety. W 2016 roku wyruszyły one do Afganistanu, by w imię solidarności wesprzeć swoje siostry. Film pokazuje, jak dzięki naszemu wsparciu kobiety budują swoją niezależność, jak wzmacniają swój głos, jak zyskują dostęp do edukacji, władzy i wiedzy, a tym samym kształtują swoją nową rolę w społeczeństwie.

Czas trwania filmu: 42 minuty
Po filmie zapraszamy do dyskusji z udziałem reżyserki Justyny Tafel i producentki Moniki Sobańskiej, którą poprowadzi Natalia Gebert z Inicjatywy Dom Otwarty.

Wydarzeniu towarzyszyć będzie inauguracja zbiórki charytatywnej kosmetyków i środków czystości dla uchodźczyń prowadzonej przez Dom Otwarty.

Więcej o filmie i jego bohaterkach przeczytają Państwo na stronie: http://aktywnekobiety.org.pl/film-dokumentalny-siostry/

Wstęp wolny!

__________________________________________________

Realizatorem filmu i projektu jest Stowarzyszenie Aktywne Kobiety z Sosnowca, organizacja pozarządowa typu non-profit. Od 12 lat zajmuje się wzmacnianiem głosu kobiet w Polsce i na świecie, edukacją liderek, aktywizacją kobiet do udziału w życiu publicznym i przeciwdziałaniem dyskryminacji kobiet w różnych dziedzinach życia. Ma na swoim koncie kilkadziesiąt projektów edukacyjnych i społecznych, w tym społeczne kampanie medialne, akcje publiczne, festiwale i przeglądy filmów o tematyce kobiecej. Stowarzyszenie Aktywne Kobiety tworzą aktywistki, działaczki społeczne, trenerki edukacji kobiet, ekspertki równouprawnienia kobiet, polityczki, socjolożki.

Współfinansowanie: Komisja Europejska – film został zrealizowany w ramach międzynarodowego projektu „Młode kobiety na rzecz zmiany społecznej” Erasmus +.

Napisz opowiadanie z żeńską bohaterką, pisz dla równości kobiet!

Do 15 kwietnia można wysłać swoje opowiadanie z żeńską bohaterką na Sweek (międzynarodowa platforma do czytania, pisania i dzielenia się historiami). 10 najlepszych opowiadań w danym języku, zostanie wydanych za pośrednictwem Wydawnictwa Sweek w formie książki, a finaliści otrzymają darmową kopię e-booka. Opowiadanie zwycięzcy/ zwyciężczyni zostanie opublikowane na stronie Fundacji Feminoteka.

Oprócz tego będziesz w stanie bezpośrednio przyczynić się do inicjatywy, ponieważ przekazujemy co najmniej 1,00 € za każdy sprzedany egzemplarz (e-book i oprawa miękka) jednej z globalnych organizacji wspierających kobiety. Finaliści będą mogli wybrać jedną darowiznę na rzecz organizacji non-profit (FeminotekaMalala FundUN Women lub Mama Cash).

Możesz pisać o każdym temacie, o ile twoja historia spełnia dwie zasady:
1) bohaterką jest kobieta,
2) historia ma mniej niż 5000 słów. Proza i poezja. Fikcja i literatura faktu.

Chcemy zachęcić cię do krytycznego myślenia o roli kobiet w naszym społeczeństwie, lub możesz po prostu napisać historię, która popiera kobiety. Aby poprowadzić Cię we właściwym kierunku, możesz na przykład napisać:

  • Nierówność społeczna
  • Stereotypowy podział pracy domowej
  • Przemoc wobec kobiet i wykorzystanie seksualne
  • Dyskryminacja w miejscu pracy
  • Wizerunek kobiet stworzony przez media
  • Co to znaczy być kobietą

To są tylko przykłady, temat jest dowolny! A może superwoman, która zmieni świat?

JAK DOŁĄCZYĆ
Krok 1: Pobierz aplikację Sweek lub skorzystaj ze strony internetowej:
Witryna: https://sweek.com/
Aplikacja na Androida: http://bit.ly/SweekforAndroid
Aplikacja na iOS: http://bit.ly/SweekforiOS

Krok 2: Utwórz konto lub zaloguj się

Krok 3: Prześlij swoją historię, przechodząc do “Moje opowiadania” i “Rozpocznij nową historię”

Krok 4: Opublikuj swoją historię za pomocą tagu #JejHistoria w sekcji Etykiety w Szczegółach opowieści

REGULAMIN
– Mamy jury w języku polskim, angielskim, holenderskim, niemieckim, hiszpańskim, portugalskim, tureckim i hindi, ale oczywiście możesz pisać w dowolnym języku.
– Historie powinny zawsze być pełne szacunku dla wszystkich, bez względu na płeć, religię, orientację seksualną i rasę.
– Twoja historia i twoje zachowanie powinny spełniać wytyczne społeczności Sweek. Obowiązuje zakaz spamowania i brak szacunku w komentarzach.
– Aby wziąć udział, musisz mieć co najmniej 13 lat. Młodsi uczestnicy potrzebują zgody rodziców
– Nie ma ograniczeń gatunkowych. Proza i poezja. Fikcja i literatura faktu.
– Historia nie może zawierać więcej niż 5000 słów
– Historia nie musi być ekskluzywna, co oznacza, że ​​możesz ją opublikować na innym portalu. Oczywiście, historia powinna należeć do ciebie. Plagiat będzie sprawdzany i karany.
– Historie, które zostały już opublikowane na Sweek (przed rozpoczęciem konkursu) mogą również dołączyć do konkursu, wystarczy dodać tag #JejHistoria
– Organizacje, do których przekażemy dochód mogą ulec zmianie
– Jeśli nie chcesz, aby Twoja historia była umieszczona w publikacji książki, po prostu daj nam znać kiedy zostaniesz finalistą! Autorzy, których opowiadania będą opublikowane w książce otrzymają bezpłatny egzemplarz, ale nie otrzymają żadnych opłat licencyjnych za sprzedane egzemplarze.
– Możesz napisać i opublikować wiele historii
– Jury przeczyta historie przesłane między 28 lutego a 15 kwietnia 23:59 CET. Po upływie terminu nie możesz już modyfikować niczego w swojej historii.
– Wyniki zostaną ogłoszone 24 maja.

Z niecierpliwością czekamy na czytanie Jej Historii!

Więcej informacji na Sweek

KRAKÓW: Mistrzynie życia duchowego. Buddyzm, Sri Lanka, rewolucja – pokaz filmu i spotkanie z reżyserką

Mistrzynie życia duchowegoKino Pod Baranami w Krakowie zaprasza we wtorek, 13 marca godz. 20.15 na specjalny pokaz filmu dokumentalnego Mistrzynie życia duchowego. Buddyzm, Sri Lanka, rewolucja. Film jest świadectwem odradzania się tradycji wyświęcania kobiet na mniszki buddyjskie. Po seansie odbędzie się spotkanie z reżyserką, Małgorzatą Dobrowolską.

Zaraz po osiągnięciu oświecenia, Buddha powiedział: Nie odejdę, dopóki nie ustanowię czterech filarów społeczności: bhikkhów (mnichów), bhikkhunī (mniszek), osób świeckich – kobiet i mężczyzn. W tradycji theravādy, jednej z trzech głównych współczesnych szkół buddyjskich, żeński zakon dotarł jedynie na Sri Lankę i nigdy nie dorównywał wielkością zgromadzeniu mnichów. W XI wieku – na skutek wojen i słabego wsparcia społecznego – linia ordynacji kobiet została przerwana. Dyskusja na ten temat wzbudza wśród wiernych ogromne emocje, podobnie jak temat święceń kapłańskich dla kobiet w religii katolickiej. Obecnie, po ponad tysiącletniej przerwie, kobiety odzyskują prawo, aby być mniszkami.

Bohaterki prezentowanego w Kinie Pod Baranami filmu Mistrzynie życia duchowego to prawdziwe pionierki, które musiały dokonać wyboru pomiędzy akceptacją swojej społeczności i kulturowymi normami, a życiem zgodnie z tym, co uznają za prawdziwe przesłanie nauk Buddy. Reżyserce udało się uchwycić ich codzienne życie, zaangażowanie w przywrócenie kobiecej ordynacji oraz wyzwania, z którymi muszą się mierzyć. W filmie opowiadają swoją historię pełnym głosem. Ich relacje uzupełniane są wypowiedziami profesor Ellen Possman z uniwersytetu Baldwin Wallace, która przybliża bardziej skomplikowane zagadnienia związane z wyświęcaniem kobiet.

Po seansie odbędzie się dyskusja z udziałem reżyserki filmu, Małgorzaty Dobrowolskiej.

BILETY:

20 zł (normalny)
15 zł (ulgowy)

O FILMIE:

MISTRZYNIE ŻYCIA DUCHOWEGO. BUDDYZM, SRI LANKA, REWOLUCJA

reż. Małgorzata Dobrowolska, Polska 2017, 68’

MFF Praw Człowieka w Nepalu 2018: oficjalna selekcja

AFC Global Fest 2017: najlepszy film w Międzynarodowym Konkursie Filmów Dokumentalnych

Film Mistrzynie życia duchowego. Buddyzm, Sri Lanka, rewolucja opowiada historię kobiet, które w imię wprowadzenia w życie nauk Buddy, ale wbrew oficjalnemu stanowisku Sanghi mnichów, przyjęły pełne święcenia na bhikkhunī – mniszki buddyjskie w tradycji theravādy. Bohaterki filmu to pierwsze we współczesnej historii w pełni wyświęcone mniszki.

Bhikkhunī Kusuma w swoim świeckim życiu miała męża i szóstkę dzieci i prowadziła szeroko zakrojone badania naukowe dla przywrócenia ordynacji kobiet. Jako pierwsza po tysiącletniej przerwie stała się w pełni wyświęconą mniszką w tradycji theravādy 8 grudnia 1996 roku. Stając na czele dziesięciu kobiet, które przyjęły święcenia, wywołała prawdziwą burzę. Ze względów bezpieczeństwa mniszki przez 2 lata mieszkały w Indiach, czekając aż kontrowersje ucichną. Bhikkhunī Dhammananda współorganizuje międzynarodową ordynację w klasztorze na Sri Lance, gdzie przebywają kobiety nie mające możliwości przyjęcia święceń. W swojej pracy skupia się przede wszystkim na rzetelnej edukacji i wspieraniu młodych mniszek. W najtrudniejszej sytuacji jest pochodząca z Bangladeszu Bhikkhunī Gautami, która jest dyskryminowana podwójnie: jako buddystka w muzułmańskim kraju oraz jako kobieta mniszka w społeczności buddyjskiej. Mimo to, od dwudziestu lat niestrudzenie kroczy obraną drogą.

O REŻYSERCE:

Małgorzata Dobrowolska – absolwentka psychologii oraz technik multimedialnych. Podróżuje po świecie, żeby udokumentować sytuację kobiet w głównych religiach świata oraz w nurtach duchowych poza nimi. Głęboko wierzy, że kluczem do osiągnięcia pokoju na świecie jest przywrócenie równowagi pomiędzy kobiecą i męską energią oraz zmiana na poziomie duchowym.

 

KINO POD BARANAMI

Rynek Główny 27
31-010 Kraków

12 423 07 68

www.kinopodbaranami.pl

 

LESBIJSKA INSPIRA I Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.

unnamed

Agnieszka Małgowska: Słyszałaś, że mówi się o nas – lesbijkach, że jesteśmy leniwe, że leżymy na kanapie, że same jesteśmy winne naszej sytuacji?

Anna Adamczyk: Coś słyszałam. Dajmy sobie z tym spokój. Takie “mądrości” całkowicie wypieram, za bardzo mnie wkurzają.

AM: Czyli to mamy z głowy. Co rozumiesz pod hasłem lesbijska kultura? Czy w ogóle istnieje? A jeśli tak, to jak sobie radzi?

AA: Jeśli potraktujemy kulturę lesbijską szeroko, to leskultura istnieje. W mojej definicji kultury lesbijskiej mieści się także życie towarzyskie. Chyba w ostatnim czasie największa zmiana nastąpiła w tej sferze – imprez kobiecych jest sporo. Zachwyciło mnie, jak dziewczyny sobie radzą z regularnym organizowaniem eventów dla lesbijek. Mówię na przykładzie warszawskim. Odkąd pamiętam, wiemy o tym wszystkie, knajpy czy kluby tylko dla lesbijek mają problem, żeby się utrzymać. Dziewczyny nie kwapią się do życia towarzyskiego w knajpach. Kawiarnie okazywały się nierentowne, dlatego nawet w stolicy nie ma miejsca tylko dla dziewczyn. Ale parę lat temu pojawił się w pomysł, żeby organizować cykliczne kobiece imprezy wykorzystując różne lokale: gejowskie, friendly. To zaspokoiło potrzeby towarzyskie lesbijek, przełamało myślenie, że nic nie da się zrobić bez stałego miejsca. Dzięki temu lesbijskie imprezy to stały punkt na lesbijskiej mapie kultury.

AM: To prawada. Ta idea sprawdza się od 2012 roku. Tak działają/działały inicjatywy  L.Kultura, Twin Heart, L.Vibes, Shane, Disco lat 70.80.90.

AA: To też pokazuje, że lesbijki mogą znaleźć swój sposób działania, dzięki elastyczności rynku, wsłuchiwaniu się w potrzeby kobiet i zrozumieniu ich funkcjonowania. Nie trzeba więc iść ścieżkami wydeptanymi przez gejów, którzy mają stałe imprezowe miejsca, jak Hah, Fantom, Touch, jeszcze do niedawna Blok Bar.

AM: A propos wydeptanych ścieżek. Zdaniem większości społeczności LGBTQ+ mainstream to jedyna możliwa droga, stawka w grze o równouprawnienie. Czy faktycznie to jedyne rozwiązanie dla lesbijek?

AA: Naszą lesbijską siłą – dającą równowagę – była Anna Laszuk. Bardzo jej brakuje. To ona wprowadzała konsekwentnie, w stonowany i kulturalny sposób lesbijki do mainstreamu. Była rozpoznawalna, stale obecna w mediach, a zwłaszcza w radio. Wokół Ani Laszuk można byłoby budować siłę równoważną do siły Roberta Biedronia. Dopóki takiej lesbijki nie ma, nie możemy realizować polityki nakierowanej na mainstream. Ale też myślę, że nie ma co czekać na polską Ellen de Generes, to jak czekanie na Godota, to może się nie zdarzyć, a blokuje energię, rozleniwia i wbija nas w poczucie winy. Szkoda czasu, trzeba działać. Szukajmy więc alternatywnych dróg.

AM: Jakie widzisz możliwości? Gdzie mogłyby się odnaleźć lesbijki, żeby nie tkwić w skostniałej rzeczywistości i nie tracić energii i swojej odmienności?

AA: Myślę, że powinnyśmy skoncentrować się na internecie. Dzięki sieci wiadomości docierają najszerzej, choć wiem, że net nie jest dostępny dla każdej osoby, to ma siłę nieporównywalną z innymi mediami. To też miejsce dla dziewczyn niewyautowanych, można się przecież ukryć pod nikami. Jak na razie net odkrywa romantyczną stronę mocy – lesbijki najchętniej skupiają się wokół portali w sprawach randkowych. Tak działają dziś Kobiety Kobietom. Potrzebny jest więc nowy, świadomie i systematycznie prowadzony portal o szerokim zakresie lesbijkich tematów.

AM: A może warto rozpocząć współpracę z portalem Kobiety Kobietom?

AA: Raczej nie, to prywatna inicjatywa. Ktoś ma wizję i nie mogę w to ingerować. Choć warto też pamiętać, że sporo inicjatyw LGBTQ+ nie jest prywatna, możemy mieć na nie wpływ, mamy prawo kwestionować sposób ich działania. Ale sama wiesz, że niektóre struktury się zastały i trudno je ruszyć. Nie wierzę w żadne przeformatowanie już ustalonych układów, które mają uwewnętrznione patriarchalne myślenie. Tak jest z Repliką, która choć deklaruje, że reprezentuje całą społeczność LGBTQ+, jest najbardziej utrwaloną perspektywą gejowską, opartą  na sile KPH i Roberta Biedronia. Czasem nie ma co się dogadywać! Po prostu nie da rady, a z niezgody rodzi się nowy pomysł.

AM: Z takiej niezgody powstała Lesbijska Inspira.

AA: Dokładnie. Dlatego dziś jestem za tym, żeby stworzyć coś zupełnie nowego. Jak mówiłam – brakuje porządnego portalu i jestem gotowa tym się zająć. Trzeba zrobić risercz: jaki to miałby być portal, czy portal-zin, czy portal-glamour? Na co uda się zdobyć środki i ile osób zdołamy zachęcić do pracy?

AM:  Zatem pofantazjujmy. Jak wyobrażasz sobie taki portal?

AA: To portal, na którym można by znaleźć wszystkie nowości o lesbijskich zdarzeniach z Polski i świata – z obszaru ekonomicznego, prawnego, obywatelskiego, na którym byłyby rzetelne teksty publicystycznie i analizy wydarzeń kultury “wysokiej” i offowej. Powinien być dział prawny z pytaniami do redakcji, choć to formuła zagubiona, może warto ją odświeżyć, po prostu może być przydatna. Potrzebna jest też część plotkarsko-towarzyska.

AM: Skoro wybierasz portal, to oznacza, że pisma papierowe nie mają już racji bytu?

AA: Ależ skąd. Wiem jednak, jaka to robota i jakie finanse. Myślę o papierowej gazecie. Na początek – moim zdaniem – wystarczyłby zin podrzucany na imprezy babskie. Dlaczego zin? Bo może być fajny wizualnie i tani, lesbijki nie lubią wydawać pieniędzy – to wiedza powszechna. Stąd problem z lesbijskimi knajpami, jak już mówiłam. Ale taka knajpa też by się przydała.

AM: A jednak. A nie wystarczy Ci kąt w pismach, posty na portalach LGBTQ+, babskie imprezy ?

AA: Chcę czegoś lesbijskiego, tylko dla nas. To nie musi być nic wielkiego, przynajmniej na początek. Na portalach nie chcę się przebijać przez inne informacje, na wydarzeniach nie chcę rozmawiać o sprawach homoseksualności na przykładach gejów. Nie chcę wspierać mężczyzn, zapominając o sobie, choć poświęcenie mamy, jako kobiety, zaprogramowane chyba genetyczne [śmiech]. Dla mnie socjobiolożki to jest genialne, że ten problem wypływa właśnie tu. Ponieważ – moim zdaniem – bardziej wykształconych feministycznie i queerowo kobiet niż lesbijki nie ma, a i tak łapią się na ten schemat. Dalej zapominają o sobie, wykonują ciężką pracę u podstaw, by potem reprezentatywny gej mówił o walce dla całej społeczności LGBTQ+.

AM: Gdybyśmy zadbały o naszą feministyczno-lesbijską przeszłość, może byłoby inaczej. Byłoby się do czego odwoływać, czułybyśmy siłę naszych „aktywistycznych babek i matek”. Tymczasem kobiety często zaprzepaszczają pracę archiwistyczną poprzedniczek.

AA: Mamy problem z przekazywaniem sobie wiedzy. Feministyczno-lesbijskie archiwa materialne, np. Ośki czy Ola archiwum pojawiają się i znikają. A takie archiwum to konieczność. Ale najlepiej, żeby było wirtualne, by móc je potem przekazywać, żeby nie rozproszyło się. Nawet jeśli „zamkną” nam internet, wszystko zostanie na dyskach. Będzie zebrane. Lesbijska część archiwów musi w końcu powstać, bo ginie wśród zbiorów LGBTQ+ , choć te też są zaniedbane, przypadkowe, rozproszone.

AM: Czy dobrze rozumiem, że trzeba zaryzykować i oddzielić literę L od reszty liter akronimu LGBTQ+?

AA: Tak, ale tu nie chodzi o foch. Tu chodzi o realny wpływ na kształt przekazu, na treść, na proces. Róbmy po swojemu, po prostu róbmy. Jestem absolutnie przekonana, że jako ludzie żyjemy po to, by prokreować. Mówię o tym w sensie materialnym, biologicznym, duchowym, kulturowym. Lesbijki, pora na prokreację!

AM: A niech to!

AA: Mocne, ale gdyby pomyśleć, to od dawna lesbijki prokreują. Wiele dzisiejszych inicjatyw wzięło swój początek z lesbijskiej aktywności. Wspomnianą Replikę  czy Lambdę zainicjowały dziewczyny. A w przestrzeni internetowej zaczęło się od Pollesu.

AM:  Powiesz coś o tym?

AA: To był 1994/1995. Jeszcze nie było żadnych portali stricte lesbijskich, ale był komunikator mIrc, na którym spotykały się lesbijki, można było się tu dostać dzięki zaproszeniu, był zabezpieczający bot. Dla pewności zmieniałyśmy nazwy tego komunikatora, uciekałyśmy w ten sposób przed stalkerami-facetami. Z tego komunikatora powstał pierwszy niewielki portal Polles, nie przetrwał zbyt długo. Ale zrodziły się z tego Kobiety Kobietom i Inna Strona – dziś Queer.pl.

AM: … czyli najbardziej popularne tęczowe portale.

AA:  Wśród babskich jest jeszcze Bezz.pl, który pełni funkcję platformy dla kobiet. Działa podobnie jak FB. To miejsce, gdzie spotykają się młode dziewczyny, hipsterki, które gromadzi – jak się wydaje – miłośniczki imprez Twin Heart. Ale to część kultury widoczna w necie dla wszystkich, jest też niewidoczna. Lesbijki mają swój alternatywny świat. W sieci są grupy zamknięte, bardziej i mniej tajne, gdzie tworzą się różne lesbijskie społeczności, zwykle dość wąskie. Często lokalne, związane z jakimś miastem. Choć zdarzają się ogólnopolskie, jak Lesboss. Grupy mają różny charakter, większość jest towarzyskich, bez jakiegoś profilu, ale są też skupione  wokół jakiejś sprawy, np. wspólnych wypadów do filharmonii czy pasji rowerowej.

AM: Jest grupa, która gromadzi dziewczyny wokół kultury – dyskutuje o lesbijskich książkach i filmach. Pamiętam jeszcze kobiecą grupę czytelniczą.

AA: No właśnie, takich grup jest dużo i są różne. Z racji mego socjologicznego wykształcenia, to bardzo ciekawe zjawisko, należę do większości tych grup. Na pewno nie wiem o wielu, z pewnością ten underground jest dużo większy. W tych zamkniętych przestrzeniach internetowych dziewczyny czują się bezpiecznie, poznają się. Oczywiście to ma swoją specyfikę, czasem niebezpieczną. Rodzą się napięcia, są aspiracje, by do jakiejś grupy należeć, z tego wynikaja konflikty. W końcu trzeba do czegoś pretendować. Moim zdaniem to podziemie zagarnia lesbijską energię, utrwala konwencję tajności działań kobiet niehetero.

AM: A z czego ta tajność – Twoim zdaniem – wynika?

AA: Z kilku powodów. Z lęku niewyautowanych kobiet, z braku systematycznych działań w przestrzeni publicznej, z odwiecznej kobiecej potrzeby budowania stronnictw. Ale te tajne grupy budowane są też z lęku przed hejtem i homofobią, bo jawność – szczególnie dziś – nie jest bezpieczna.

AM: Być może z tych powodów sytuacja jest niezmienna. Podziemie nie zniknie, bo ma swoje umocowanie.

AA: Bez wątpienia te grupy są potrzebne, ale nie muszą stanowić istoty lesbijskiej aktywności. Mają też jeszcze jedno znaczenie. Takie serfowanie po grupach może wynikać z potrzeby zidentyfikowania się z ideą czy grupą. To socjologicznie zbadane zjawisko. Sama biegałam po nich właśnie dlatego, że szukałam swego miejsca, ale z żadną się ostatecznie nie identyfikuję.

AM: A wiesz dlaczego? Czego Ci w nich brakuje?

AA: Potrzebuję tego, o czym mówiłam na początku – nowości i pełnej informacji o lesbijskiej kulturze. Wymiany intelektualnej. Nie muszę doładowywać się tam emocjonalnie. Nie mam traumy do przepracowania, choć pochodzę  z małego miasta. Szczęśliwie byłam odporna na małomiasteczkową homofobię. Zawsze byłam jawna, w szkole byłam przewodniczącą klasy. Nie straciłam pracy z tego powodu, bez problemu przeszłam ciążę, jako mama-lesbijka. Miałam sensowną ginekolożkę, która wiedziała, że mam partnerkę, pokazywałam się w telewizji w związku z moim lesbijskim macierzyństwem. Od początku wiedziałam, że nie chcę nikogo oszukiwać, z szacunku do siebie i innych. Nie mam ochoty na kombinowanie z końcówkami, opowiadając o osobie, z którą żyję, nie mam siły na budowanie heteropersony na użytek współpracowników. To pożera mnóstwo energii. Ukrywanie się to za duże koszty. A jeśli można, to warto wykreować swój świat. Na to postawiłam. Oczywiście byłam w dobrej finansowej sytuacji, to faktycznie wiele ułatwia. Moja perspektywa nie jest więc ani dramatyczna, ani martyrologiczna.

AM: Każda lesbijska historia jest na wagę złota. Ta dramatyczna i ta sielankowa. Także ta pozytywistyczna i heroiczna, tak widzę zrealizowanie pomysłów, o których mówiłaś: archiwum i portal. To zadanie dla superbohaterki – Wonder Women albo Atomic Blondie – w kraju, który staje się coraz bardziej homofobiczny i nacjonalistyczny!

AA: Ale tak naprawdę, to chciałabym dożyć czasów, kiedy kultura lesbijska będzie dumna z siebie, kiedy będziemy widzieć wartość w tym, kim jesteśmy, co wytworzyłyśmy, co udało nam się osiągnąć.

AM: Wszystkim nam tego życzymy. Dziękuję za rozmowę.

Korekta: Maja Korzeniewska

                                                                            ————————————–

Anna Adamczyk aka Anna Arendt
(ur. 1975) – socjolożka, mama. W latach 1993-2014 zaangażowana w sektor organizacji pozarządowych jako autorka i koordynatorka projektów społecznych. Ze słowem pisanym związana niemal od zawsze. Autorka książki Życie rodzinne świstaka wydanej w 2008 roku.

Agnieszka Małgowska (1/2 Damskiego Tandemu Twórczego)
lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka
Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

—————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka.

I.    Manifest
1.    Manifest. Instant
2.    Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.    Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   
Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus

7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską

10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana

13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15. Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19   Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik

20.  Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak

.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

V.  EL*C. Wieden 2017
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2. Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4. Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie. 
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 

————————————-——

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

Radka Denemarkova w Polsce! 2 marca w Domu Spotkań z Historią, Warszawa

549043-352x500Z okazji 100-lecia niepodległości Polski i Czech Mazowiecki Instytut Kultury, wraz z Czeskim Centrum w Warszawie, Instytutem Polskim w Pradze, Biblioteką Václava Havla i Domem Spotkań z Historią, organizują dni kultury i literatury polsko-czeskiej w Warszawie i Pradze.

W spotkaniu Jednostka wobec historii wezmą udział czeska pisarka RADKA DENEMARKOVA i tłumaczka OLGA CZERNIKOW, rozmowę poprowadzi KAROLINA SULEJ. Fragmenty książki „Przyczynek do historii radości” Radki Denemarkovej przeczyta DOROTA LANDOWSKA.

Feminoteka objęła matronatem „Przyczynek do historii radości”.  Książka dotyczy przemocy wobec kobiet i wobec słabszych, a autorka znana jest ze swojego zaangażowania w sprawy społeczne.
Adam Kraszewski: Psychologiczny kryminał, a jednocześnie quasi feministyczny manifest o tym, że zbrodni gwałtu zapominać nie można. Tylko ofiara ma prawo wybaczyć, mówi nam Radka Denemarkova w swoim Przyczynku do historii radości, nam więc pozostaje się tylko milcząco z nią zgodzić.
Michał Nogaś o książce: książka z jaskółką nie tylko na okładce to wielowątkowa, czasem literacka, czasem eseistyczna, opowieść o wojnie ciał silniejszych i cięższych z ciałami słabszymi i lżejszymi. To opowieść o gwałcie zadawanym kobietom i cierpieniu doświadczanym przez ludzi od drugich.

Serdecznie zapraszamy, wstęp wolny!

Dom Spotkań z Historią, ul. Karowa 20, Warszawa

2 marca 2018, godz. 18:00

 

Informacje o spotkaniu:
https://www.facebook.com/events/568771306833675/
https://www.facebook.com/mazowieckiinstytutkultury/videos/1663641733674364/?id=100003559118004

 

LESBIJSKA INSPIRA. MANIFEST. MANIFESTO OF POLISH LESBIANS. LESBIAN INSPIRA.

lesbijska konspira-manifest-big

LESBIJSKA INSPIRA. MANIFEST.

Dlaczego lesbijska kultura i aktywizm spychane są w cień? Czy niezależnie od nakładów energii, czasu i pracy mamy zostać na uboczu ze względu na kulturową pozycję kobiet w naszym kraju?  Dlaczego mówi się o nas – lesbijkach, że jesteśmy leniwe, same sobie winne, że nie wstajemy z kanapy? Dlaczego te, które chcą być widoczne, tworzą i działają – nie są widziane przez tęczową społeczność? A skoro nie widzą nas potencjalni sprzymierzeńcy, to w jaki sposób mają nas dostrzec osoby spoza tęczowego środowiska?

MAMY DOŚĆ nazywania głosu niezgody – rebelią i sprzeniewierzeniem się ładowi społeczności LGBTQ+. Otwierając dyskusję o sytuacji kobiet nieheteronormatywnych, nie wypowiadamy wojny, a przypominamy o uznanych wspólnie prawach równościowych. Nie chcemy wchodzić w przemocowy język konkurowania. Oczekujemy rozmowy. To nie jest walka o podium. Nie ma podium, jest przestrzeń, w której jest miejsce dla nas wszystkich.

MAMY DOŚĆ patriarchalnych mechanizmów. Część lesbijek ten wzorzec realizuje – z niewiedzy, ze strachu, z potrzeby przynależenia do wspólnoty, a może z wyboru? My tego nie wybieramy. Nie jesteśmy grzecznymi dziewczynkami, które – gdy pozostaną grzeczne – zasłużą na dopuszczenie do głosu. Ale czy to nadal będzie nasz głos, skoro zmuszone jesteśmy odciąć wszystkie treści, niewygodne dla reszty dbającej o pozorny ład.

MAMY DOSYĆ traktowania lesbijek jako osób mniej zdolnych, mniej odpowiedzialnych, mniej samodzielnych, które trzeba kontrolować i ktorym trzeba wskazywać rozwiązania. Nie damy się programować ani formatować. Droga, którą przeszli geje, nie musi być drogą lesbijek. Podkreślamy, że charakter działania kobiet jest często inicjujący, kolektywny, niszowy, incydentalny. Nie zmniejsza to wartości, jaką ze sobą niesie.

MAMY DOŚĆ słuchania, że jedynie mainstream daje możliwość zaistnienia w świadomości społecznej. Mainstream nie pokazuje szerokiej perspektywy, to sztuczny kanał, który oferuje widzenie zawężone, tyle tylko, że to widzenie nazywane jest uniwersalnym. Doceńmy przestrzeń kultury LGBTQ+. To bezcenny teren eksperymentu, który pokazuje naszą odmienność, oryginalność, nie tylko wyrażoną przez wielobarwność strojów i różnorodność preferencji seksualnych. Kultura kobiet nieheteronormatywnych rozwija się w znacznej części poza głównym nurtem i nie dlatego, że jest zła, czy jest jej mało. Częściowo dlatego, że szuka innych rozwiązań i nowego języka, częściowo dlatego, że nie chce podlegać uniwersalnym normom i ocenom, częściowo z braku siły, by walczyć z patriarchalnym systemem.

MAMY DOŚĆ wmawiania nam, że wybawieniem dla wszystkich kobiet nieheteronormatywnych jest neoliberalizm. Chcemy wybierać swoje rozwiązania, zachować swoją odrębność i na równych prawach współtworzyć rzeczywistość polityczno-społeczno-kulturalną. Chcemy opowiadać o niej swoimi słowami. Jesteśmy dumne ze swojej odmienności, kolorytu i doświadczeń – dają nam to siłę. Integracja tak – asymilacja nie.

MAMY DOŚĆ emocjonalnego dystansu wobec jawnych i niejawnych nadużyć wobec praw równościowych. Na emocje każdej/ każdego z nas musi być miejsce.

MAMY DOŚĆ traktowania naszych żądań parytetu jako dowodu niesamodzielności, jako zagrożenie dla jakości, zamach na wolność słowa i rozwiązanie systemowe, które jest dyktaturą. Parytet to najprostszy mechanizm równościowy, który zmusza do uwzględniania, choćby z wysiłkiem, praw kobiet nieheteronormatywnych.

MAMY DOŚĆ selekcjonowania informacji. Zadaniem dziennikarskim i archiwistycznym mediów środowiskowych LGBTQ+ jest informowanie o wszelkich aktywnościach kobiet nieheteronormatywnych na zasadach równościowych.

MAMY DOŚĆ presji autowania. Chcemy autować się wtedy, kiedy czujemy się bezpieczne i kiedy czujemy, że to jest nam potrzebne. Ale możemy też się nie autować. Nawet kiedy wypowiadamy się anonimowo, nasz głos ma wagę, bo poparty jest naszym doświadczeniem.

Chcemy całego życia 

—————————————————

Damski Tandem Twórczy.  (Agnieszka Małgowska & Monika Rak)
Działa od 2009 roku. Współtworzy_ł projekty: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014-2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2016) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów, od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (opery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, watki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Stowarzyszenie Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (od 2017).

Agnieszka Małgowska – lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Monika Rak – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

Agnieszka Frankowska – urodzona 8 marca; lesbijka / feministka / aktywistka / spółdzielczyni / poetka / osoba z niepełnosprawnością / przez lata zaangażowana w działania poznańskiego Stowarzyszeniu Kobiet Konsola / współorganizatorka pierwszego Marszu Równości w Poznaniu (2004) oraz jego kolejnych edycji / założycielka poznańskiej Wyspy Kobiet (2011 – 2013) / obecnie członkini Partii Razem.

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka.

Korekta: Maja Korzeniewska

——————————————

MANIFESTO OF POLISH LESBIANS. Lesbian Inspira

The Lesbian Inspira Manifesto is the separatist voice of Polish lesbians* who continue to claim their place, even among the LGBTQ+ community. Lesbians* want to maintain their separateness and become part of a larger whole.
The world of non-heterosexual women is a world of very diverse personality types, which is a huge potential, but at the same time the diversity of needs creates divisions. That’s why we decided to use asterisk with the word “lesbian”. An asterisk is a way to accom-modate all the terms used by people who feel women.

It is also a way to find one place for very different perspectives. The series of interviews supplementing the Manifesto are conversations with non-heteronormative women who share their point of view, their definitions and feelings of identity, problems and expectations

 ***

Why lesbian culture and activism are thrown into the shadows? Regard­less of the energy, time and work that we do to get out of this shadow – are we supposed to stay behind because of the cultural position of wom­en in our country? Why does the LGBT+ society say that we are lazy, that we ourselves are guilty of our situation, that we do not get up from the couches? Why are these lesbians who want to be visible, they create and act – are not seen by the LGBT+ community? And since our potential allies do not see us, how can people from outside of our community notice us at all?

ENOUGH! We do not agree for the fact that our voice is considered as an unnecessary rebellion and embarrassment to the LGBTQ + community. By opening the discussion about the situation of lesbians, we do not declare war. We only remind you of real equality. We do not want to enter the violent language of competition. We want dialogue. This is not a fight for the podium. There is no podium, there is a space in which there is room for all of us.

ENOUGH! We do not agree on the patriarchal mechanisms. Some lesbians act according to these patterns – because of ignorance, lack of awareness, fear, the need to belong to a community, or maybe they choose it them­selves? We personally do not choose such a way of life. We do not want to be forced into the role of good girls anymore. For being a good girl, they promise us a permission to speak. But after censoring what really matters to us, will it still be our own voice?

ENOUGH! We do not agree to treat lesbians as less talented, less respon­sible, less self-reliant, who must be controlled and who must have always someone to show them what solutions are appropriate for them/us. We do not agree to be programmed and formatted. The way that gay men go does not have to be lesbian way. We emphasize that the nature of the ac­tions that women take is often initiating, collective, niche, incidental. And that does not mean that this kind of activism is less significant.

ENOUGH! We disagree to emphasize that only mainstream gives the op­portunity to exist in the social consciousness. Mainstream does not show a broad perspective. This is an artificial channel that offers narrow vision, except that this vision is called universal. We should all appreciate the whole LGBT+ cultural space. This is an invaluable area of experiment that shows our originality, not only expressed by the multicolored outfits and variety of sexual preferences. Lesbian culture develops to a large extent outside the mainstream and not because it is bad or it has too little con­tent. Partly because it’s looking for other solutions and a new language, partly because it does not want to be subject to universal norms and evaluations, partly because of the lack of strength to fight the patriarchal system.

ENOUGH! We do not agree to instruct us that neoliberalism is the solu­tion for all non-heteronormative women. We want to choose our own so­lutions, preserve our distinctness and, on equal terms, contribute to the political, social and cultural reality. We want to talk about our reality with our own words. We are proud of our diversity and experience – it gives us strength. Integration – yes. Assimilation – no.

ENOUGH! We do not agree with the emotional distance to explicit and implicit abuses against the concept of equality. We do not agree to taunt our emotions. We all have the right to our emotions.

ENOUGH! We disagree with the way our requests for parity are treated: as proof of our lack of independence, as a threat to quality, a coup for freedom of speech, and a systemic solution that is a dictatorship. Parity is the simplest equality mechanism that allows lesbians rights to be respect­ed. Equalization requires our common effort.

ENOUGH! We do not agree to the selection of information. The task of journalists and archivists of our LGBTQ + community media is to inform, on an equal basis, about all forms of non-heteronormative women’s activ­ism.

ENOUGH! We do not agree to the pressure of going out of the closet. We want to reveal when we feel safe and when we feel that we need it. But each of us has the right not to do it. Even when we speak anonymous­ly, our voice is important because it is supported by our experience.

We want our whole life

 —————————–

 

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota.
2.  Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.  Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus.
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik|
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10.  Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.   Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21. Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

V.  EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena WielgołaskaOdzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.

VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.
.
BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

—————————————–

Aktualne wiadomości na temat projektu znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!
 

LESBIJSKA INSPIRA I Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus

unnamed

Magda Wielgołaska: Rozmawiając w przestrzeni, którą tworzymy dla lesbijek z gwiazdką, czyli dla kobiet nieheteronormatywnych, chciałabym wiedzieć, jak czujecie się ze słowem lesbijka?

Anna Ninus: Nie znam innego słowa, jakim mogłabym się określić, więc mówiąc o sobie mówię, że jestem lesbijką. Kiedy byłam młodsza i zastanawiałam się, jak “to” się nazywa – “to”, że lubię dziewczyny, znalazłam słowo lesbijka. To było naprawdę wiele lat temu. Jestem do tego słowa przywiązana, jest ze mną już kilkanaście lat.

Zandra Ra Ninus: Bardzo lubię to słowo, podoba mi się samo jego brzmienie i dla mnie osobiście nie ma negatywnych konotacji, w przeciwieństwie do takich słów, jak angielskie queer czy fairy, słowo lesbijka – moim zdaniem – jest wolne od tego typu naleciałości i nie mam z nim zupełnie problemu, i jak najbardziej go używam.

MW: Pociągnijmy jeszcze kwestię tożsamości. Kiedy dwie kobiety, Polki, lesbijki spotykają się, to interesuje mnie zderzenie różnych doświadczeń, wynikających z tego, w jakim kraju i w jakiej kulturze żyjemy. Jak to wyglądało u Was? Miałyście podobne do siebie doświadczenia? Czy może było to zderzenie dwóch obcych sobie światów?

AN: Obie byłyśmy na bardzo różnych etapach w życiu. Totalnie. Prowadziłyśmy odmienny styl życia, ale jeśli chodzi o tożsamość, nie tylko seksualną, byłyśmy podobnie dojrzałe.

ZN: Jedyne, co nas różniło, to kwestia coming outu. Ja swój coming out zrobiłam w wieku 21 lat, w jedyny znany mi sposób, czyli mocno. Ogoliłam głowę na zero, pojechałam do rodzinnego miasta i wszystkim powiedziałam, że jestem lesbijką. Pomyślałam, że skoro uświadomiłam sobie coś tak przełomowego i to tak późno, to cała moja tożsamość była dotąd kłamstwem i muszę ją wyzerować, i zbudować na nowo. Myślę, że moi rodzice przyjęli to jako przejściową fazę, tak jak przyjmowali moje wybryki, kiedy byłam młodsza. Dlatego wiadomość, że planuję ślub ich zszokowała, ale ponieważ nigdy nie byliśmy blisko – aktualnie ze sobą nie rozmawiamy – to ten fakt nie stanowi dużego dyskomfortu w codziennym życiu. Oczywiście, jest mi przykro, kiedy przygotowuję się do ślubu, wiedząc, że moich rodziców tam nie będzie, ale dostali zaproszenie i podjęli decyzję, a ja muszę to uszanować, tak jak oni szanują moją i nie próbują na siłę mnie zmieniać ani w jakiś sposób przekupić. Rodzina Ani nie wiedziała, a raczej wypierała fakt, że Ania jest lesbijką.

AN: Powiedziałam, że jestem w związku z kobietą i – co jest bardzo ważne – zależy mi na tym, żeby ten związek był traktowany poważnie, na równi ze związkiem mojej heteroseksualnej siostry. Wcześniej może nie byłam na tyle dojrzała, żeby zawalczyć o poważne traktowanie mnie i moich związków przez moją rodzinę. Natomiast poczułam, że tego potrzebuję. Moja rodzina nie potrafi zaakceptować mojej orientacji, nasz kontakt jest chłodny i bardzo sporadyczny. Poza rodziną, moje coming outy, w żadnym środowisku nie były i nie są jakieś spektakularne. Wiedziałam, że jestem lesbijką, chyba od przedszkola, choć oczywiście jeszcze wtedy nie umiałam tego nazwać. W szkole, później na studiach, teraz w pracy nigdy nie ogłaszałam, że jestem osobą homoseksualną. Po prostu w momencie, kiedy ludzie nawiązują ze sobą bliższe relacje, zaczynają opowiadać o swoim życiu prywatnym, planach na weekend, czy urlopach robię to samo. Opowiadam, że planuję ślub z partnerką, że idziemy na wernisaż, czy że ostatnio pokłóciłyśmy się o niepozmywane naczynia. Dzięki temu ludzie widzą we mnie normalną koleżankę zza biurka obok, która prowadzi ciekawe i szczęśliwe życie u boku kobiety. Na przestrzeni lat zauważyłam, że taka postawa sprawia, że osoby o homofobicznych zapędach na chwilę się zatrzymują i bardzo często radykalnie zmieniają swoje nastawienie. Jednak znajomi i rodzina to dwie różne kwestie. Kiedy z Zandrą zaczęło się robić poważnie, to wiedziałam, że chcę, żeby moi rodzice i moja siostra wiedzieli, co się dzieje w moim życiu i żeby patrzyli na tę relację jak na coś wartościowego i prawdziwego. Coś czego już nie zamiatamy pod dywan.

MW: Zrobiło się na tyle poważnie, że w walentynki bierzecie ślub poza granicami Polski. W dniu publikacji tego wywiadu będziecie już w Danii, a od stania się żonami będą Was dzieliły chwile.

ZN: Tak. W momencie, kiedy zrozumiałyśmy w jakim kierunku postępuje “dobra zmiana”, decyzja o ślubie była naturalna i oczywista. Nie chcemy tu zostać i być częścią społeczeństwa, które jest wykluczające i odziera z podstawowych praw. Jesteśmy dyskryminowane na wielu płaszczyznach, nie tylko jako lesbijki, ale przede wszystkim jako kobiety. W ciągu ostatnich 2 lat sytuacja każdej kobiety w tym kraju zmieniła się diametralnie, poprzez odebranie nam szczątkowych praw o decydowaniu o swoim życiu i zdrowiu. W momencie, kiedy za państwowe pieniądze nagradzana jest organizacja zajmująca się „leczeniem homoseksualizmu”, nie pozostaje nam nic innego jak emigracja.

AN: Oczywiście ślub wzięłybyśmy tak czy inaczej, pewnie gdyby nie polityczna atmosfera, to uzbierałybyśmy w spokoju pieniądze na nasz wymarzony ślub z weselem i podróż poślubną do ciepłych krajów. Ale chcemy zrobić to jak najszybciej, bo realnym staje się zagrożenie, że po cichu, tylnymi drzwiami, wprowadzone zostaną kolejne ustawy ograniczające naszą wolność i odzierające nas z godności. Fakt, że dwie osoby kochające się, prowadzące wspólne gospodarstwo domowe i posiadające wspólne życie intymne w świetle prawa są dla siebie nikim jest uwłaczające i niegodne. Świadomość, że ślub cywilny może wziąć dowolna para ludzi o odmiennej płci, których nie łączy żadna z wyżej wymienionych więzi, że mogą to zrobić za jedyne 106 zł w każdym Urzędzie Stanu Cywilnego w całej Polsce jest dyskryminacją. Stąd narodziła się w nas potrzeba głośnego mówienia o tym, że istnieją pary jednopłciowe, które wbrew misternie konstruowanej przez hetero świat mitologii homoseksualizmu, chcą być ze sobą w stałym, monogamicznym i sformalizowanym związku, i że są sposoby, żeby do tego doprowadzić, ale to wymaga dużo więcej wysiłku niż w przypadku pary heteroseksualnej.

Poza kwestiami politycznymi i społecznymi, wiedziałyśmy po prostu, że chcemy ze sobą być. Zaczęłyśmy planować wspólne życie i wspólną rodzinę, i w sposób naturalny czułyśmy, że to jest po prostu kolejny etap dla naszego związku. Co ciekawe, odezwało się we mnie takie konserwatywne podejście. [śmiech] Tworzę związek, były zaręczyny, to naturalnym krokiem w związku jest po prostu ślub.

ZN: Nie wypada żyć bez ślubu. [śmiech]

AN: Trochę tak. Czy nie wypada? Inni ludzie mnie nie obchodzą, ale przeszedł mi przez głowę taki proces: to jest Ta osoba – zaręczyny – ślub. Jesteśmy parą, a pary tak robią, więc dlaczego my miałybyśmy się nie pobrać?

MW: Ta prywatna decyzja urosła do rangi działania aktywistycznego. Stała się w jakiś sposób kwestią publiczną. Założyłyście bloga Ninusy, na którym dzielicie się swoimi doświadczeniami i procesem, przez który przechodzicie. Jak odnajdujecie się w tym, że zwyczajnie ludzie na Was patrzą w tak intymnym i ważnym momencie jak zawarcie związku małżeńskiego?

ZN: Uważam, że jeśli jesteś kobietą nieheteronormatywną, to absolutnie każde Twoje działanie nie jest prywatne a polityczne, tak jak powiedziała to Carol Hirsh – feministka drugiej fali. Po prostu nie ma takiej możliwości, żeby coś co robimy, nie stanowiło dla ludzi z zewnątrz deklaracji. W momencie, kiedy para hetero decyduje się wziąć ślub, czy porusza się po przestrzeni publicznej i okazuje sobe uczucia, to nikt nie zwraca na to uwagi. Natomiast kiedy dwie kobiety pocałują się w miejscu publicznym i dwie kobiety mówią o tym, że chcą wziąć ślub, to ludzie robią z tego wielkie halo. I właśnie przez to, że to wywołuje reakcje i nie jest czymś na porządku dziennym, należy o tym mówić. My postanowiłyśmy dotrzeć do jak najszerszego grona po to właśnie, żeby ta kwestia przestała być polityczna, żeby to, co robimy, przestało być traktowane jako deklaracja, jako prowokacja albo cokolwiek innego, nad czym trzeba zwoływać całe konsylium i naradzać się i oceniać, i nad tym dyskutować. Chcemy być tak samo traktowane jak każda inna para, ale żeby do tego doszło, to ludzie muszą sobie zdawać sprawę z tego, że takie pary, jak nasza, istnieją. Dlatego robimy szum…

AN: …żeby potem było ciszej. Żeby było normalnie. Co prowadzi nas do konkluzji, że coming out jest cholernie ważny. Właśnie dlatego, że kiedy jesteś osobą LGBT+ to, co prywatne, staje się polityczne, a jedyne, co można zrobić, żeby przestało takie być, to do znudzenia powtarzać, że tu jesteśmy. Nie dajmy się marginalizować, pomijać i wtłaczać w heteromatrixa. Tylko dlatego, że tak już jest, nie znaczy, że tak być musi. Nie staniemy się normą i oczywistością, nie będziemy szanowanymi członkami społeczeństwa, jeśli nie podejmiemy wysiłku uświadamiania społeczeństwu, że jest ono bardziej różnorodne niż mogłoby się wydawać. I że ta różnorodność jest ok.

ZN: Szczególnie ważne jest dla nas mówienie o tym, że żyjemy w kraju, gdzie konstytucyjnie określone małżeństwo jest niedostępne dla części obywateli/elek, co oznacza jawną dyskryminację części społeczeństwa. Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy, że pary jednopłciowe nie mają możliwości zalegalizowania swojego związku – nasi heteroseksualni znajomi byli zaskoczeni, że musimy wyjechać, aby wziąć ślub. Część ludzi sądzi, że ślub cywilny dostępny jest dla każdego, część ludzi myślała, że związki partnerskie mamy już dawno. Dla uświadomienia tych ludzi, a także dla pokazania, że bycie w takim związku oznacza czasem brak wsparcia ze strony najbliższych i konsekwencją tego jest między innymi brak materialnej stabilizacji, oraz dla pokazania, że jak się bardzo czegoś chce, to można – zorganizowałyśmy zbiórkę. Dzięki kontrowersjom, jakie wokół niej narosły, pojawiła się dyskusja, pojawiły się hejty, ale pojawiły się też wyjątkowe osoby i niesamowite doświadczenia, jak wzięcie udziału w nagraniu teledysku LGBTQ. Właśnie na bazie tego doświadczenia dotarło do nas, jak świetnie niektóre pary gejowskie prosperują w social mediach i jak niewiele w tym świecie jest par lesbijskich. Uznałyśmy, że nasz ślub i związane z nim emocje oraz przygotowania, to świetny punkt wyjścia do prowadzenia bloga. Blog powstał miesiąc temu i już stał się pretekstem do nowych projektów i nowych znajomości. Okazało się, że pary lesbijskie mają się całkiem dobrze, ale nadal jest ich mało i robią wokół siebie zdecydowanie mniej szumu niż pary gejowskie.

MN: Mówisz, że zauważyłyście to, jak dobrze w świecie mediów społecznościowych radzą sobie geje. W Manifeście Lesbijskiej Inspiry zastanawiamy się m.in. nad tym, czy droga, jaką idą geje – faktycznie dużo bardziej widoczni medialnie – jest również drogą dla lesbijek? Dlaczego lesbijki mają tak radykalnie inną sytuację? Czy to może kwestia tego, że po prostu cały czas nasze społeczeństwo jest jakoś fallocentrycznie ukierunkowane i czego by kobiety nieheteronormatywne nie zrobiły, czy kobiety w ogóle, to nadal będą mniej widoczne? Jak się przez to przebić?

ZN: Myślę, że Frueud już nie żyje i większość jego koncepcji również. [śmiech] Ale faktem jest, że kiedy dostałyśmy zaproszenie od Jakuba i Dawida, to nie do końca zdawałyśmy sobie sprawę, o co tak naprawdę chodzi. Po prostu jacyś obcy ludzie zaproponowali nam wspólne nagranie teledysku i nagle okazało się, że ci wszyscy ludzie, których tam spotkałyśmy, są w jakiś sposób rozpoznawalni. My oczywiście ich nie znałyśmy, [śmiech] nie wiedziałyśmy nawet, kim są Jakub i Dawid. Okazało się, że są pary, które są po ślubie, że są różne rodzaje ślubów. Była tam para gejów, która zawarła pierwszy ślub humanistyczny w Polsce, była para, która zawarła ślub zagranicą, inna para, która ma wszystko notarialnie uporządkowane i mają status niemalże równy małżeństwu na tyle, na ile to można zrobić w naszym kraju. I dodatkowo każda z tych par prowadzi jakąś działalność w mediach społecznościowych i są rozpoznawalni. A my przyjechałyśmy jako para, która tak naprawdę po prostu ogłosiła zbiórkę w internecie, bo chciała pokazać, że nie jest traktowana tak jak heteroseksualne pary i że potrzebujemy 2000 zł na ślub, za który inni zapłacą 100 zł. Z tego powodu tam się znalazłyśmy. Nie miałyśmy żadnego zaplecza, nie kręciłyśmy relacji z tego wydarzenia.

AN: No tak, tylko że wszyscy mężczyźni, którzy tam byli i którzy są mocno aktywni na Facebooku, czy na Instagramie albo mają swoje kanały na YouTube, oni zaczęli x czasu temu i mam wrażenie, że wszyscy geje świata zaczęli x czasu temu, a lesbijki nie. Na przykład ja, jako aktywna lesbijka, która chce coś zrobić dla naszej społeczności, obudziłam się parę miesięcy temu i może ogólnie lesbijki obudziły się trochę później.

ZN: Geje mają zbudowaną całą sieć, swoją przestrzeń. Mówię tu na przykład o blogosferze – faktycznie istnieje blogosfera gejowska.

AN: Mam poczucie, że wiele lesbijek dopiero zaczyna budować tę przestrzeń.

ZN: Nie wiedziałyśmy o nikim poza Trzyczęściowym Garniturem, kto reprezentowałby lesbijki w blogosferze. Na dzień dzisiejszy poznałyśmy jeszcze ze dwie, trzy pary, ale to jest nieporównywalnie mało w stosunku do gejowskiej kultury. Sama badam obecność lesbijek w sztuce i kulturze, ponieważ piszę o tym pracę magisterską. Nawet jeśli ta kultura i sztuka istnieje, to jest totalnie niewidzialna.

MW: Kwestię niewidzialności, braku dostępu do kultury lesbijskiej i braku zainteresowania próbujemy właśnie przełamać w Lesbijskiej Inspirze, a przede wszystkim w Stowarzyszeniu Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*. Z zainteresowaniem przysłuchuję się takim wypowiedziom jak Wasze. Są we mnie różne emocje, kiedy słyszę, że lesbijek nie ma, a wiem, że jednak są i tworzą, tylko z jakichś powodów to istnienie nie jest uznawane za fakt. Natomiast cieszy mnie, że te ostatnie miesiące są czasem buntu i coraz więcej dziewczyn, kobiet nie ma w sobie zgody na wpychanie w niewidzialność i decyduje się na konkretne działania. Staramy się odzyskiwać siostrzeństwo i kobiecą solidarność – “zamordowane” przez patriarchalne schematy. Coś takiego jak “kobieca solidarność” nie istnieje nawet w naszych umysłach, natomiast mamy “męską solidarność”, “siostrzeństwo” jest obco brzmiącym słowem, natomiast “braterstwo” jest na porządku dziennym. Dla mnie ta solidarność i siostrzeństwo to podstawowe narzędzia do odzyskania swego miejsca, siła, która może rozbić szklany sufit i w końcu zacząć po prostu istnieć w świadomości społecznej. Jesteście osobami, które właśnie zdecydowały się podbijać widzialność lesbijek, a pretekstem do tego stał się Wasz ślub.

ZN: Zastanawiam się, czy ta kwestia niewidoczności wynika z tego, że kobiety w ogóle mają trudniej. Jako lesbijka spotykam się z podwójną dyskryminacją, z jednej strony jako kobieta już mam przed sobą więcej przeszkód niż mężczyzna, żyję w kulturze patriarchalnej i mimo tego, że gej też nie ma prostej sytuacji, to jednak jest mężczyzną i pewne rzeczy dużo łatwiej mu przychodzą albo inaczej: są mu po prostu dane. Kobieta, która doświadcza dyskryminacji na wielu poziomach przez to, jaką ma płeć i dodatkowo jeszcze jest lesbijką, może się zwyczajnie bać i nie chcieć się wychylać i w związku z tym może nie radzić sobie tak dobrze ze swoją seksualnością/tożsamością jak mężczyźni. Myślę, że trzeba zacząć od budowania bezpiecznej przestrzeni i kultury kobiet nieheteronormatywnych.

AN: Zgadzam się. Bycie kobietą na co dzień nie jest łatwe. Chociażby w pracy. To faktycznie jest walka o równość pomiędzy kobietami i mężczyznami. Walka, która pochłania tyle energii, że nie mamy sił jeszcze dodatkowo na tworzenie kultury lesbijskiej, codzienność nas po prostu wyczerpuje.

ZN: Kobiety wciąż muszą udowadniać, że są wystarczająco dobre, że – tak jak powiedziała Ania – mogą nie mieć siły do udowadniania czegoś jeszcze. Zużywamy energię na to, żeby udowadniać swoją wartość. Mężczyźni/geje nie muszą tego robić w takim zakresie jak kobiety, mierzące się z nierównościami płci. To w naturalny sposób stwarza im szerszą przestrzeń do działania i rozwoju. My jesteśmy tak zmęczone, że nie mamy siły, żeby udowodnić, że możemy zrobić coś równie dobrego, lepszego albo po prostu innego.

MW: Co Waszym zdaniem mogą zrobić lesbijki, żeby zmienić swoją sytuację?

AN: Skoro ktoś już coś wymyślił i to działa, to generalnie można skorzystać z tej drogi, którą już przeszli geje. Dla mnie to jest zupełnie normalne. W każdej dziedzinie się tak robi, więc ja myślę, że w ogóle nie ma sensu odcinać się od tego, co już osiągnęli geje i zupełnie z tego nie korzystać. Tylko, żeby to, co powstanie, mogło przetrwać i żeby było naprawdę silne i wyjątkowe, to lesbijki muszą się zastanowić nad swoimi postulatami i tematami, które chciałybyśmy pokazywać, ale korzystając z rozwiązań, które już są wymyślone i sprawne.

ZN: A ja uważam zupełnie odwrotnie. [śmiech]

MW: Zawsze mnie to cieszy, kiedy występuje różnica zdań, to nadaje dynamiki w rozmowie, zamieniam się w słuch.

ZN: Uważam, że celem kobiet nie powinno być granie w grę, którą wymyślili mężczyźni. Grę w zdobywanie władzy na zasadach patriarchalnych i grę w zachowywanie się jak mężczyźni w celu zdobycia władzy. Tak samo myślę, że lesbijki nie powinny iść śladami gejów, bo prawda jest taka, że lesbijki nie mają żadnych wspólnych interesów z gejami. Kobieta, która kocha kobietę i kultura lesbijska, która jest ukierunkowana na kobiety i na kobiecość, nie ma nic wspólnego z kulturą męską. Całe piękno bycia lesbijką polega na tym, że nie trzeba mieć do czynienia z tą męską kulturą.

AN: Ale czemu nie realizować sprawnego schematu?

ZN: Ten schemat wypracowali mężczyźni. Patriarchat jest systemem skonstruowanym przez mężczyzn i dla mężczyzn. Kobiety powinny iść w kierunku systemu, w którym wszyscy naprawdę są równi, a kultura kobieca czy lesbijska mają swój własny charakter, mogą być niezależne. Widzę konieczność stworzenia zupełnie nowego systemu w oderwaniu od patriarchalnego, takiego systemu, w którym kobiety się odnajdą i w którym będą czuły się dobrze. Teraz wkładamy wysiłek, by wpasować się system.

MW: Jak odnajdujecie się w tęczowej rzeczywistości, którą teraz mamy? Mam poczucie, że lesbijska rewolucja się rozkręca, ale zanim rozszaleje się tornado, jeszcze trochę pożyjemy w takich układach, jakie mamy. Pytam o zawieranie znajomości, przyjaźni, uczestnictwo w życiu środowiska LGBTQ+.

ZN: Tak naprawdę żyłyśmy do tej pory otoczone raczej osobami hetero. Od niedawna przyjaźnimy się z parą gejów i jest to pierwsze takie doświadczenie przyjaźni damsko-męskiej, jakie mamy i jest naprawdę super. Co do relacji z lesbijkami, to mamy takie doświadczenie, że to jest środowisko bardzo hermetyczne, i jednak brakuje tego siostrzeństwa, o którym mówiłaś. Brakuje poczucia więzi, które pozwoliłoby się bardziej otworzyć i wspólnie działać. Geje doświadczają męskiej solidarności i braterstwa i z nich korzystają. Mam też doświadczenie, że kobiety heteroseksualne są bardziej otwarte niż lesbijki, które znam. Już to powiedziałam wcześniej, ale powtórzę – mam wrażenie, że większość lesbijek się boi.

MW: A te, które się nie boją – same – bez integracji środowiska daleko nie zajadą. Nie mówię o coming oucie, chociaż samo przyjście na wydarzenie lesbijskie może dla kogoś być takim aktem ujawnienia, mówię raczej o tym, że byłoby świetnie poczuć, że dziewczyny chcą budować sieć relacji i wzajemnie siebie wzmacniać i po prostu wnosić wkład, nawet niewielki.

ZN: Znamy właśnie takie przypadki życia w zaprzeczeniu, dziewczyny boją się siebie same określić, określić kim są. Budują wokół siebie heterofasadę i udają kogoś, kim nie są, do tego stopnia, że same przed sobą nie dokonają coming outu, więc jak tu mówić o budowaniu więzi i relacji, o budowaniu kultury lesbijskiej, kiedy część dziewczyn jest na początku trudnego procesu samoakceptacji. To jest problem, który widzę. Więc jeśli chodzi o budowanie relacji z ludźmi, którzy mają podobny do nas światopogląd i sposób działania, to łatwiej nam takich znajomych znaleźć wśród osób hetero. Nie jest też tak, że unikamy innych lesbijek, po prostu nie poznajemy takich, które pewne procesy miałyby już za sobą.

AN: Czasami poznajemy takie lesbijki, ale faktycznie znamy takich mało.

ZN: Jesteśmy otwarte na takie znajomości, tylko – jak mówiłam – większość naszych znajomych to osoby hetero o otwartych głowach.

MW: To dlaczego potrzebujecie kultury lesbijkiej? Mówicie o jakiejś tęsknocie za brakiem siostrzeństwa, Zandra mówi o konieczności szukania nowych dróg wychodzących poza ramy patriarchatu. Ale po co to wszystko?

ZN: Czuję, że my jesteśmy kawałkiem tej kultury. Same tworzymy, więc potrzebujemy też odbiorców/odbiorczyń. To, że założyłyśmy bloga, jest takim głosem o potrzebie kultury lesbijskiej. Poza blogiem tworzymy, obie zajmujemy się różnego rodzaju działalnością artystyczną i dobrze byłoby spotkać inne artystki. Wiem, że one istnieją, ale mogę je policzyć na palcach, jeśli mówimy o Polsce. Fajnie byłoby mieć wspólną przestrzeń twórczą, żeby już nie być taką samotną wyspą i jednostką, która coś tworzy w kontekście swojej tożsamości psychoseksualnej i ma poczucie, że jest w takiej twórczości sama. Chciałabym, żeby udało się stworzyć większą platformę, na której będziemy się mogły dzielić. Tak jak powiedziałam, nam samym są potrzebni odbiorcy/odbiorczynie i jednocześnie też chcę być odbiorczynią. Chcę słuchać, chcę chłonąć. Chcemy więcej! Potrzebujemy czuć i wiedzieć, że są inne lesbijki. Nie chcę już kalek z mainstreamu i przerabiania tego na lesbijskie albo na kobiece. Chcę czegoś naszego.

AN: Im więcej do wyboru, tym lepiej. Istnieje już bogata kultura gejowska, która dla mnie osobiście jest interesująca, ale chciałabym czerpać z kultury lesbijskiej, której jestem ciekawa, bo mnie dotyczy bezpośrednio. Zgadzam się, że potrzebujemy kultury lesbijskiej. Potrzebuję kultury lesbijskiej po to, żeby mieć miejsce, w którym będę się czuć zupełnie dobrze. Teraz mam trochę miejsc i przestrzeni, w których czuję się ok, ale czegoś mi brakuje. Uważam, że taka lesbijsko-feministyczna przestrzeń mogłaby być miejscem, w którym każda kobieta mogłaby się odnaleźć.

MW: Mam nadzieję, że takie miejsce i taka przestrzeń właśnie się rodzi, że w kobietach nieheteronormatywnych zaczyna budzić się potrzeba wspólnoty i siostrzeństwa, że uda nam się wspólnie stworzyć i wypracować takie metody działania, komunikowania i wspierania się, które pozwolą na wydeptanie własnych ścieżek. Wy niedługo wchodzicie na nową dla siebie drogę – małżeńską, więc na zakończenie rozmowy chcę Wam życzyć szczęścia i miłości. Naszymi lesbijskimi kanałami będziemy dawać znać, co słychać na Waszym blogu.

ZN: My również dziękujemy.

AN: I zapraszamy do śledzenia naszego bloga /  Instagrama / Facebooka i naszych działań, którymi chcemy włączyć się w budowanie przestrzeni dla lesbijek.

Korekta: Maja Korzeniewska

————————————-

Anna Ninus – urodzona w Halloween/ bankowiec/ artystka/ lesbijka/ współzałożycielka bloga www.ninus.pl

Zandra Ra Ninus – artystka / lesbijka/ radykalna feministka/ studentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku/ współzałożycielka bloga www.ninus.pl

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka!/ współinicjatorka Stowarzyszenia SISTRUM. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

——————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka.

I.    Manifest
1.    Manifest. Instant
2.    Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.   Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.
   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską

10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana

13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15. Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik

19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmieRozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak

.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

————————————-————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

LESBIJSKA INSPIRA I Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz

wokół-manifesty5_bartosiewicz

Agnieszka Małgowska: Wiemy, że obcujesz z kulturą powszechną i poszukujesz wątków lesbijskich oraz kobiecych
w światowej kulturze, widzimy Cię na każdym niemal lesbijskim wydarzeniu. I piszesz o kulturze na swoim blogu  ArtaktywnieInteresuje mnie spojrzenie na kwestię lesbijską osoby, która zanurzona jest w kulturze.

Monika Rak: A my spotykamy się raz w tygodniu na wspólnym pisaniu w Stole Powszechnym. Wiem, że też tłumaczysz teksty niehetronormatywne z języka angielskiego. Nie tylko więc oceniasz kulturę, także ją tworzysz. Czy z tego powodu jesteś bardziej wyrozumiała dla innych twórczyń/twórców, które/których opisujesz jako krytyczka?

Anna Bartosiewicz: Jest we mnie dużo krytykantki. Mam stosunkowo niewielką tolerancję na to, co inni tworzą. Może dlatego, że szukam silnych wrażeń estetycznych. To jest dla mnie bardzo ważny aspekt twórczości, a z drugiej strony istotne też są dla mnie wątki społeczne czy polityczne, zwłaszcza te, które dotykają nas tu i teraz, w konkretnej sytuacji i miejscu.

AM: Co znaczą dla Ciebie silne wrażenia estetyczne?

AB: Jestem niewolnicą słowa i jeżeli ograniczymy się do sfery pisania, to szukam tekstów, które są naszprycowane poetyckim językiem, nafaszerowane metaforami, wielopłaszczyznowe. Natomiast jeśli chodzi o wydarzenia kulturalne, to wydaje mi się, że te lesbijskie są ważne, ponieważ stanowią pewien punkt zaczepienia dla dziewczyn niehetero. Stwarzają przestrzeń, w której możemy poczuć się dobrze i komfortowo. W moim idealnym świecie wszystkie dziewczyny niehetero byłyby wyautowane i żyłyby, nie zastanawiając się nad tym, co inni myślą na ich temat.

AM: Myślę o polskiej lesbijskiej przestrzeni kultury jako o tymczasowym inkubatorze, któremu trzeba się przyglądać, a potem krytykować, inaczej “nic nie rośnie”, a ciekawi mnie, co wykiełkuje. Ale zaryzykuję i zapytam, gdybyś chciała użyć swych narzędzi krytycznych, to co byś powiedziała o polskiej kulturze lesbijskiej?

AB: Kultura lesbijska w Polsce wydaje mi się dość szczątkowa. Dobrym przykładem jest poezja lesbijska. W dalszym ciągu trudno jest wymienić dziewczyny, które tworzą otwarcie poezję lesbijską albo w których twórczości można znaleźć wątki lesbijskie. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku zespołów muzycznych, w których występują same dziewczyny, takich jak Same Sukia wcześniej Zdrada Pałki czy Mass KotkiCzęsto są to pojedyncze przypadki, wysepki rozrzucone w różnych częściach Polski. Nasza kultura lesbijska przypomina trochę kulturę obwoźną. Artystki lesbijskie przemieszczają się z miejsca na miejsce, ale trudno jest im zakorzenić się w świadomości zbiorowej. Przegapiłyśmy w Polsce moment, jaki zdarzył się  na zachodzie, czas, kiedy kultura lesbijska rozwinęła się na tyle, że w księgarniach pojawiły się półki z działami gay & lesbian. W Polsce jedynym miejscem, w którym widziałam takie półki, był Massolit w Krakowie – paradoksalnie – księgarnia anglojęzyczna.

AM: Przegapiłyśmy? Być może jest to dopiero przyszłość, bo nie było warunków, by tak się stało? Czy może jednak jesteśmy odpowiedzialne/ odpowiedzialni za to? Ale kto?

AB: Osobiście wierzę w ogromną moc wyjścia z szafy. Z różnych względów polskie dziewczyny niechętnie się ujawniają w pracy czy w mediach. A jednak, żeby lesbijska twórczość mogła się ugruntować, potrzebne są „bohaterki”, czyli dziewczyny, które będziemy potrafiły wymienić bez zastanowienia, które staną się widoczne i pozostaną sobą. Wiele dziewczyn żyje w przeświadczeniu, że jeżeli się ujawnią, to stanie im się krzywda. Robią rachunek zysków i strat, a potem wychodzą z założenia, że lepiej pozostać w szafie. Tymczasem nasze życie prywatne funkcjonuje równolegle z publicznym i jedno determinuje drugie. Ponieważ w Polsce brakuje dziewczyn jawnie niehetero, trudno jest wyjść ze sztuką niehetero: literaturą, filmem, teatrem czy muzyką do szerszego grona odbiorców.

MR: Uważasz, że żeby ujawnianie się miało znaczenie, musi pojawić się w mainstreamie? To jest ta jawność?

AB: W każdej sferze, mainstream jest tutaj jedną z możliwych alternatyw. Nie każdy chce funkcjonować w głównym nurcie. Nie każdy ma potrzebę, żeby być pisarzem czy pisarką i sprzedawać książki w dużych nakładach. Jednocześnie myślę, że potrzebujemy pracy wręcz terapeutycznej, żeby dziewczyny miały większą akceptację dla samych siebie. Dobry przykład stanowią tęczowe rodziny. Znam kobiety, które mają dzieci, świadomie zdecydowały się na ich urodzenie będąc w związku jednopłciowym, ale nie nazywają tego wprost w przedszkolu czy na wywiadówce. Gdyby funkcjonowały w sposób nieskrępowany w głównym obiegu, pociągnęłyby za sobą, jak magnez, inne dziewczyny. Podobnie, gdyby artystki niehetero nie ukrywały się ze swoją twórczością, prawdopodobnie ich reprezentacja wzmocniłaby się, miałaby razem większą siłę przebicia, a w rezultacie innym kobietom łatwiej byłoby dotrzeć do tęczowych prac. To wszystko się zazębia.

AM: Mówisz, że potrzebują bohaterek, ale te bohaterki są, tylko mało kto o nich nie wie. Problem nie leży w tym, że się nie autujemy, raczej nas nie chcą zobaczyć takimi, jakimi jesteśmy. Najpierw trzeba dziewczyn wysłuchać. Nie muszą się ujawniać, by opowiedzieć, co je blokuje, jaką mają ekspresję. Jak to się stanie, wtedy może będziemy wszystkie mogły coś z tym zrobić.

AB: Powinnyśmy stworzyć przestrzeń dla wszystkich dziewczyn tak, żebyśmy usłyszały, czego się boją i dlaczego się boją. Zdecydowanie należy poszerzyć strefę komfortu kobiet nieheteronormatywnych.

Większość dziewczyn niehetero, które poznałam w ciągu ostatnich dwudziestu lat, tylko częściowo się ujawniła: na studiach, w gronie najbliższych osób, w pracy, w wybranym środowisku. Ich coming out kończy się, kiedy trzeba pójść na wywiadówkę czy do korporacji, w której na jednym piętrze pracuje 100 osób. Tymczasem wyjście z szafy jest procesem trwającym całe życie. Nie da się powiedzieć: jestem ujawniona, koniec i kropka, bo kiedyś powiedziałam komuś o sobie i jest już po wszystkim. Albo jesteśmy otwarte albo nie. To wnioski z moich osobistych doświadczeń. Dziewczyny, które ukrywają swoją orientację, zatajają ważny wycinek swojego życia. Zazwyczaj robią to świadomie. Podczas rozmów z kolegami w pracy naumyślnie nie mówią wszystkiego na swój temat. Ktoś powie: pojechałam z mężem na urlop, ale one tylko pojechały, a ta druga strona z jakiegoś powodu nie drąży tematu. W ten sposób powstaje blokada, która przenosi się później na inne sfery, na przykład na strefę artystycznej ekspresji. Dlatego wiele lesbijek tworzy do szuflady albo pod pseudonimem.

MR: Zatem Twoim zdaniem nieautowanie sprawia, że mają problem także z artystyczną ekspresją?

AB: To nie jest jedyna przyczyna, ale bardzo ważny czynnik. Często szukałam artefaktów kultury lesbijskiej, literatury czy filmów, poza granicami naszego kraju, a to dlatego, że nie mogłam ich znaleźć w Polsce. Wydaje mi się, że wyautowanej artystce niehetero łatwiej jest zaistnieć w mainstreamie z twórczością lesbijską niż tym dziewczynom, które nie podpisują się pod swoimi pracami.

AM: Tak, tylko myślę o innym procesie. Z naszego doświadczenia wynika, że można pokazać swoją twórczość pod pseudonimem, oswoić się z sytuacją i być może w końcu się wyautować. Gdyby była możliwa systematyczna obecność sztuki lesbijskiej w przestrzeni publicznej, sytuacja zmieniłaby się.

MR:  Coming out nie jest warunkiem tworzenia, wiele artystek/artystów hetero tworzy po pseudonimami. Ale jest za to presja, by autować się za wszelką cenę. Ale skoro postulujesz coming out, to –  jak myślisz – co dawałoby dziewczynom odwagę, by się autować? Ty ją miałaś. My dajemy Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*. A co Ty byś im zaproponowała?

AB: Świetnie, że dajecie taką przestrzeń i aktywizujecie dziewczyny. Mogą po prostu wymienić się swoimi doświadczeniami, powiedzieć, co myślą i zostać usłyszane. Przykładowo, hasło wywoławcze pierwszego spotkania Sistrum w Stole Powszechnym – Jak wygląda lesbijka* – wydawało mi się proste, a jednak jeden kamyczek pociągnął za sobą lawinę dyskusji. Widać, że istnieje duża potrzeba rozmowy.

A tak przy okazji stereotypów, o których rozmawiałyśmy po performansach. Często, gdy wyjeżdżam za granicę, odwiedzam kluby LBGT+, żeby poznać różnice, które pomagają przełamywać stereotypy. W zeszłym roku ciekawym doświadczeniem była dla mnie Parada Równości w Atenach, gdzie prawie w ogóle nie widziałam kobiet z krótkimi włosami. Niemal wszystkie miały bujne, rozpuszczone włosy do pasa. [śmiech]

A wracając do działań wspierających autowanie: ważne są inicjatywy lokalne w małych miejscowościach. To mogłyby być zajęcia w szkołach. Odczuwam gigantyczny brak oswajania dzieci ze społecznością LGBTQ+. Nasza perspektywa powinna zostać uwzględniona w podstawie programowej na każdym etapie edukacji. Można zacząć od zorganizowania zajęć w prywatnych, bardziej postępowych szkołach i przedszkolach, edukować dzieciaki przez zabawę, gry zespołowe, interaktywne plansze, bajki itd. Warto też aktywizować dziewczyny w firmach, korporacjach, chociażby tworząc w nich przedstawicielstwa osób LGBT+, bo jednak więcej możemy zdziałać w grupie.

AM: A Ty, jako dziennikarka w redakcjach, w których pracujesz, co możesz zrobić? Poza blogiem, który jest Twoją własnością i możesz publikować, co chcesz. Nie chcemy, żebyś poczuła się rozliczana, jesteśmy tylko ciekawe.

AB: Rozumiem. Na co dzień pracuję w serwisie, który nie zajmuje się tematyką społeczną, w związku z czym moje artykuły nie są związane z prawami mniejszości psychoseksualnych. Natomiast zdarza mi się świadomie wybierać na bloga tematy, które mają potencjał emancypacyjny i są ważne dla osób nieheteronormatywnych.

AM:  Wiem, że pisałaś do Czasu Kultury. Czy tam udało się coś nieheteronormatywnego przemycić? Nota bene, najbliższy numer Czasu Kultury będzie bardzo lgbtowski.

AB: Pisuję o sztuce najnowszej na czaskultury.pl i nie pomijam w swoich tekstach wątków nieheteronormatywnych, natomiast nie pisałam nigdy o konkretnej wystawie LGBT+. Być może wynika to stąd, że piszemy o tym, co dzieje się w Polsce, gdzie rzadko organizowane są wystawy o tematyce LGBT+. Taką inicjatywą była np. Ars Homo Erotica, po której Piotr Piotrowski musiał pożegnać się ze stanowiskiem dyrektora w Muzeum Narodowym w Warszawie.

MR: A Ty chcesz pisać o wydarzeniach, które są w instytucjonalnych przestrzeniach?

AB: Piszę o różnych inicjatywach. Gdy czuję, że coś jest świetne, mam dużą potrzebę, żeby to opisać, ale też staram się nie wywierać na siebie presji, żeby pisać o wszystkim, tak aby zachować przyjemność z pisania. Nie chcę robić czegoś z poczucia obowiązku. To, o czym piszę na bloga, stanowi mój subiektywny wybór. Kieruję się głównie jakością prac, które opisuję oraz wrażeniami estetycznymi. Jednocześnie nie omijam tematu LGBT+, pisałam o gejowskich spektaklach, granych w Teatrze Druga Strefa czy w Teatrze Polonia.

AM:  Mówisz o swobodzie osoby, która przyjemność czyni warunkiem działania. Czasem potrzebny jest wysiłek, który nie koniecznie wiąże się z przyjemnością. Jeśli dużo dziewczyn ma taką perspektywę, to trudno oczekiwać szybkich zmian.

MR: A gdyby była taka możliwość, że byłyby pieniądze, że mogłabyś pisać na podsyłane tematy na temat sztuk plastycznych, to wtedy zmieniłaby się perspektywa? Byłabyś gotowa zrobić np cykl portretów lesbjskich artystek

AB: Gdybym dostała takie zlecenie, na pewno bym się ucieszyła. Przez pół roku pisałam dla portalu W stronę kobiet. Codziennie poruszałam tematy związane z kulturą lesbijską i wydarzeniami, które interesują dziewczyny niehetero. Kiedy mam możliwość, żeby złapać więcej oddechu i wygospodarować trochę wolnego czasu, nadal staram się robić rzeczy pożyteczne dla osób LGBT+. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy mają poczucie misji. Jeżeli pytacie, czy ja je mam – odpowiem, że tak.

AM: A nie brakuje Ci pisma dla kobiet nieheteronormatywnych?

AB: W trakcie studiów miesiąc w miesiąc robiłam gruntowną prasówkę i poświęcałam wiele godzin na czytanie pism o kulturze. Brakowało mi wówczas prasy lesbijskiej. W tej chwili czytam głównie artykuły w internecie, więc jeżeli czegoś mi brakuje, to internetowego magazynu tworzonego przez dziewczyny niehetero dla dziewczyn niehetero.

MR: Gdy pytam dziewczyn, jakie to miałoby być pismo, słyszę – popowe z plotkami, ciekawostkami itd…

AB: Widziałabym prędzej pismo w stylu Dwutygodnika albo Szumu. Zresztą, gdyby to było pismo internetowe, można byłoby włączyć do niego videoarty, shorty oraz inne formy wizualne. Interesują mnie też pisma ciekawe graficznie, np. ziny. Łatwiej jest je tworzyć, ponieważ robi się je z nieco innej perspektywy – mniej roszczeniowej, a za to bardziej altruistycznej i bezkompromisowej, czyli nie “dajcie”, ale “mam coś do powiedzenia – i to powiem”.

MR: Myślę sobie też, że zin jest formą bardzo lesbijską. Jak w literaturze  obsadzona w Polsce jest poezja, to graficznie znakiem undergroundowym stał się zin.

AB: Polecam toaletę na queerowej farmie Kopacze Diggers . Została wyposażona w bogatą kolekcję lesbijskich zinów.

AM: A nie chciałoby Ci się zrobić jakiejś krótkiej relacji z tej toalety? [śmiech]. Zdjęcia i jakiś opis. To jest dopiero nisza.

MR: Queerowa farma mogłaby mieć duże zyski, bo dziewczyny jeździłyby oglądać toalety.

AB: A lokatorzy mogliby pobierać opłaty za wejście do toalety. [śmiech]

MR: Z nadzieją na taką wycieczkę chcemy podziękować Ci za rozmowę. I do zobaczenia na lesbijskich, i nie tylko, wydarzeniach kulturalnych.

——————————————

* LESBIJSKIE POSTSCRIPTUM Z GWIAZDKĄ

AB: Kiedy mówię o sobie, wolę używać określenia niehetero, definicja lesbijki jest zbyt wąska, zakłada lesbijski wariant życia osób hetero wraz z powielaniem schematów z ich związków. Czasem używam w stosunku do siebie skrótu myślowego i mówię o sobie, że jestem lesbijką, ale myślę, że lesbijka nie jest homoseksualnym odpowiednikiem kobiety hetero. To określenie jest ważne, ponieważ działa jak taran w życiu codziennym i trzeba go używać, żeby wywalczyć sobie jakiekolwiek prawa: do adopcji, dziedziczenia, małżeństw, związków partnerskich. W kontekście zaspokajania codziennych potrzeb rzeczywiście zdaje egzamin, ale jeżeli zagłębimy się w temacie, to wyraz lesbijka jest niebezpieczny, ponieważ mimo wszystko wymusza na kobiecie zamknięcie się w określonej ramie. Określenie to może być dyskryminujące dla kobiet transgender, które wchodzą w relacje z innymi kobietami. Istotniejsze od tego, jak się nazwiesz, jest to, jak się czujesz i jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość: z kim oraz na jakich zasadach.

To wszystko pozostaje niejednoznaczne, a lesbijka może pociągnąć za sobą pewien hejt. Od razu nasuwa się pytanie, kto jest, a kto nie jest prawdziwą lesbijką? Jeśli dziewczyna miała chłopaka czy można nazwać ją prawdziwą lesbijką, czy trzeba ją nazywać osobą biseksualną? A może ona nie lubi tak o sobie mówić, bo nie czuje się biseksualna? Tymczasem dziewczyna niehetero przestaje być odbiciem heteryckich wzorców, które niekoniecznie są dobre, sprawiedliwe i feministyczne. Wiele dziewczyn kalkuje wzorce z heteronormatywnego świata we własnych związkach damsko-damskich, a to bywa krzywdzące. Słowo lesbijka nie jest wystarczająco pojemne, żeby pomieścić wszystkie dziewczyny niehetero. Wyklucza doświadczenia, które też są ważne i nas konstytuują. To taka refleksja na koniec.

AM: Bardzo ważna refleksja. Tylko to, o czym mówisz, z jednej strony daje możliwości, z drugiej blokuje. Podejrzewam, że jakaś część dziewczyn z lęku przed zarzutem ekskluzywności słowa lesbijka milczy, np. artystycznie. Geje nie mają jakoś z tym problemu. A kobiety nieheteronormatywne ciągle zmagają się z wątpliwościami. Zróbmy coś, co jest nawet ograniczające, ale ze świadomością gwiazdki przy słowie lesbijka. W tej gwiazdce mieści się tyle tożsamości, orientacji… gwiazdka otwiera przestrzeń dla wszystkich.

MR: Niech sobie będzie ta lesbijka oldschoolowa, ale nie obrażajmy jej ciągle, nie mówmy, że zawężająca i wykluczająca…

AB: Podoba mi się słowo oldschoolowa. [śmiech] Definicja jest potrzebna na tym etapie, na jakim się znajdujemy. Dopóki nie jesteśmy widoczne, nasze partnerki pozostają anonimowe, a my musimy odpowiadać na elementarne pytania na temat swoich związków czy preferencji. Na tym etapie w pełni się z Wami zgadzam, ale z szerszej perspektywy uważam, że ta definicja jest zbyt kanciasta.

Korekta: Maja Korzeniewska

———————————————-

Anna Bartosiewicz (ur. 1984) – dziennikarka, krytyczka sztuki, autorka bloga Artaktywnie. Prywatnie amatorka azjatyckiej wege kuchni i wypraw rowerowych.

Damski Tandem Twórczy.  (Agnieszka Małgowska & Monika Rak)
Działa od 2009 roku. Współtworzy_ł projekty: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014-2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2016) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów, od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (opery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, watki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Stowarzyszenie Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (od 2017).

Agnieszka Małgowska – lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Monika Rak – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

———————-—————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka.
,
I.   Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa IOd lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry.
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej.

.
II. Rozmowy wokół manifestu

1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo

4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12. Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką.Rozmowa ocenzurowana

13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość.Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studiesRozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką .
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak

.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

V.  EL*C. Wieden 2017.
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 

 .

 ———–———————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

Frida Kahlo & Diego Rivera. Polski kontekst – recenzja wystawy

20180118_122525 Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst

Wystawa dzieł Fridy Kahlo i Diego Rivery z kolekcji Jacquesa i Natashy Gelmanów, a także prac z kolekcji prywatnych i muzeów w Meksyku, Niemczech i Polsce.

 

Frida Kahlo to jedna z najsłynniejszych artystek na świecie, ikona Meksyku. Jej najdroższy obraz sprzedany został za 8 milionów dolarów, a film, w którym rolę Fridy zagrała Salma Hayek stał się światowym hitem. Kahlo pozostawiła po sobie ponad 200 prac. W większości są to niewielkie obrazy przedstawiające artystkę w kolorowych strojach ludowych z regionu Oaxaca. Jeden z tych obrazów trafił w 1939 roku na wystawę malarstwa w paryskim Luwrze, było to zarazem wielkie wyróżnienie zarówno dla niej jak, i dla meksykańskiej sztuki. Frida była bowiem pierwszą artystką z Meksyku prezentującą swoje malarstwo w paryskiej galerii. Kariera  dzieł artystki na dobre rozpoczęła się dopiero po jej śmierci, dziś wystawy jej malarstwa można zobaczyć w największych galeriach sztuki na świecie, m.in. w londyńskiej Tate czy nowojorskim Musem of Modern Art.

W Poznaniu czynna jest wystawa „Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst”, która przybliża nam tą niezwykle fascynującą postać. Dotychczas wystawę odwiedziło ponad 100 tys. osób.

O wypadku Fridy wiedzą wszyscy, którzy pamiętają film. Trafiła z rozlicznymi złamaniami na długie miesiące do szpitala – co diametralnie zmieniło jej życie. Dotąd planująca karierę medyczną postanowiła poświęcić się malarstwu. Miała na to dużo czasu leżąc w szpitalu. Tak  zaczęła się jej kariera malarki – samouka. Liczne urazy, złamania, a także przebita macica na zawsze przekreśliły szanse Fridy na zostanie matką, skazały ją na niewysłowione cierpienie do końca życia. Ból ten, a także ten, powodowany trudnym związkiem z Riverą (m.in. licznymi zdradami męża,) widać wyraźnie w pracach artystki. Jej twórczość to samotność, nadzieje, oczekiwania, cierpienie.

Frid20180118_122324a Kahlo znana jest przede wszystkim ze swoich licznych autoportretów, na których widoczne są „ból i pasja″ wyrażone w intensywnej, jaskrawej meksykańskiej kolorystyce. Na wystawie można zobaczyć ikoniczne prace Fridy Kahlo, takie jak: „Autoportret z naszyjnikiem”, „Portret Diego Rivery” i „Autoportret MCMXLI” oraz słynne fotograficzne wizerunki artystki, wykonane m.in. przez Nickolasa Muraya w latach 30. i 40. W specjalnie zbudowanej przestrzeni kinowej wyświetlane są filmy dokumentalne, opowiadające o twórczości i życiu Fridy Kahlo oraz jej męża.

Malarstwo Fridy jest silne dzięki biologiczności właśnie, którą nie każdy twórca w sobie zawiera, a która potrafi świadomym widzem wstrząsnąć i wprawić w oniemienie. Jej obrazy krzyczą, wrzeszczą i rozpaczają. Ich realizm i brutalność zawsze jest czysty i prawdziwy, nigdy oszukany. Obrazy Fridy krzyczą i płaczą z bólu oraz rozpaczy nad tym, co ból potrafi odebrać, okradając człowieka z wpisanego weń człowieczeństwa, ale bohaterka tych obrazów jest delikatna, krucha i przez swój ból pokonana.

Na wystawie są sale prezentujące twórczość obojga. Fascynujące to przeżycie spędzić chwilę w towarzystwie dzieł stworzonych przez legendarnych artystów. Są też zdjęcia prezentujące Fridę emanującą dumną, zdobną w  kwieciste meksykańskie suknie, kwiaty i charyzmę kobiecością, – mimo nękających ją przecież chorób i bólu.  Jest siostrzeństwo i silna kobieca przyjaźń: Frida w otoczeniu bliskich jej kobiet, ale i nierzadkie momenty cierpienia, także i  u Diega po śmierci partnerki – te ostatnie uchwycone w całej swe intymności przez zaprzyjaźnioną z obojgiem Bernice Kolko (jej zdjęciom poświęcona oddzielną salę).

Sam Diego był pracoholikiem, jego obrazy zawsze były efektem długich procesów myślowych i intelektualnych, wystudiowane i skonstruowane. Wszystko na nich jest ważne i pełne symboli. Rivera to spełniony artysta, 14 lat studiował i zgłębiał arkana sztuki. Jego murale pokryły kilka tysięcy metrów kwadratowych powierzchni. Od swojej żony, Fridy, był starszy o 21 lat. Sympatyzował tak jak i Frida z komunistami, podziwiał Lwa Trockiego (który przez jakiś czas ukrywał się w ich domu).

Poznańska wystawa to 28 obrazów i rysunków autorstwa Kahlo oraz 10 prac Rivery ze zbiorów Natashy Gelman. W pierwszej sali widzowie mogą obejrzeć jeden z niewielu filmów, na których udało się uwiecznić oboje – Fridę i Riverę. Artyści na nagraniu witają Lwa Trockiego, który zbiegł do Meksyku i schronił się w ich domu.

W następnej sali widz dostaje główną część wystawy – wybór prac Rivery i Kahlo. Całość uzupełniają zdjęcia artystki wykonane przez Nickolasa Muraya w latach 30. i 40. Obok wisi fotografia Bernarda Silbersteina. Widać na niej, jak Frida maluje obraz, a za jej plecami stoi i śledzi jej ruchy Rivera. To zadziwiające oglądać, jak powstawał „Autoportret jako Tehuanka (Diego w moich myślach)”, który wisi tuż obok. Po drugiej stronie sali uwagę przykuwa autoportret „Frida z małpami”. Na środku sali wisi wielki obraz Rivery przedstawiający twórczynię pokazywanej kolekcji, Natashę Gelman. Khalo była zazdrosna o Riverę i sama także postanowiła namalować kolekcjonerkę. Efekt jest dość zabawny, o czym warto przekonać się samej.

Polski kontekst? O20180118_122344dnaleźć można go w zachodniej części Zamku. To zdjęcia Bernice Kolko, fotografki pochodzenia polskiego, która była przyjaciółką Fridy w ostatnich trzech latach życia artystki. Uwieczniła malarkę w sytuacjach niepozowanych, w naturalnym otoczeniu. Wstrząsające są zwłaszcza fotografie z 1954 r., kiedy Frida już nie jest tą pełną energii kobietą, którą widać na filmie z początku wystawy. Wyraźnie zmęczona chorobą, leży na szpitalnym łóżku. Na kolejnych widzimy Diego Riverę, niesie na barku trumnę z artystką w dniu jej pogrzebu.

Osobną salę poświęcono również pochodzącej z Polski Fanny Rabel. Malarka urodzona w Lublinie, której rodzice wyemigrowali w 1928 roku do Paryża. W 1940 studiująca wówczas w Szkole Malarstwa i Rzeźby La Esmeralda w Meksyku Rabel poznała Fridę, a ta stała się jej nauczycielką i mentorką. Rabel podkreślała w wywiadach, ze to Frida „otworzyła jej oczy” na tematykę kobiet, w swojej sztuce często poruszała tematy bardzo osobiste, związane z ciałem, takie jak menstruacja, poronienie czy aborcja. Na wystawie pokazano 37 jej prac.  Należała  ona do czwórki najbliższych uczniów Kahlo („Los Fridos”, była jedyna kobieta w tej grupie), a także współpracowała z Diego przy realizacji jego wielkoformatowych murali. Jej prace, przedstawiające codzienne życie Meksyku w latach 40-tych i 50.-tych dokumentują otoczenie, w jakim żyła i tworzyła Frida Kahlo.

Na wystawie w ZAMKU poznajemy także historię „Wystawy Sztuki Meksykańskiej” w Polsce w 1955 roku. Znalazły się wówczas na niej prace kluczowych XX-wiecznych artystów Meksyku, w tym obraz Fridy zatytułowany „La Mesa Herida” („Zraniony stół”) – największy obraz namalowany przez artystkę i ostatni raz widziany właśnie wtedy w Polsce.

Frida była, i nadal jest ogromną inspiracją nie tylko dla samych twórców i artystów, ale i kobiet z całego świata. Jej życie inspiruje wiele współczesnych kobiet, które starają się żyć bez ograniczeń i z poczuciem wolności – mimo ograniczających ich zewsząd reguł i schematów. Fascynowała i robi to nadal,  za przełamywanie konwenansów, ignorowanie obowiązujących norm społecznych, stworzenie własnego, oryginalnego stylu, ale przede wszystkim za jej prace, w których nie bała się poruszać tematyki aborcji, fizjologii, przemocy, erotyzmu, kobiecości, miłości fizycznej, gender. Jej obrazy, często szokujące, ukazywały ból, samotność i trudne życie kobiet. Zafascynowana tradycjami i sztuką Indian południowoamerykańskich, stworzyła swój własny, niepowtarzalny styl. Długie, szerokie spódnice maskowały defekty jej figury, kolorowa biżuteria i kwiaty we włosach przykuwały uwagę i odwracały uwagę od niedoskonałości. Dzięki wielobarwnym, oryginalnym strojom Frida stworzyła samą siebie – kobietę, malarkę, a nie tylko żonę Diego Rivery.

 

Iza Pazoła

 

 

 

Kultura Lesbijska* w Polsce, czyli przyszłość lesbijki z gwiazdką.

unnamed

Rozmawiają: Maja Korzeniewska, Agnieszka Małgowska, Monika Rak, Magdalena Wielgołaska.

Agnieszka Małgowska: W końcu zdecydowałyśmy się założyć stowarzyszenie. Nie było już wyjścia (śmiech). My, jako Damski Tandem Twórczy, czyli ja i Monika Rak, długo się przed tym broniłyśmy, ale ostatnio zdarzyło się trochę ważnych lesbijskich* rzeczy, które nas zmobilizowały.

Monika Rak: Z pewnością Lesbijska Inspira, którą współtworzymy. Dlatego o Sistrum mówimy w ramach tego projektu. Dla nas był to przełom, po 8 latach artaktywizmu przelała się czara. Odsyłamy oczywiście do Lesbijska Inspira. Manifest. Sistrum podpisuje się pod tym manifestem.

Magda Wielgołaska: To prawda. Rok 2017 był dla mnie rokiem lesbijek*. W polskim środowisku LGBT+ rozgorzały dyskusje na temat widoczności/niewidoczości działań kobiet nieheteronormatywnych, w Austrii odbyła się pierwsza Międzynarodowa Lesbijska* Konferencja EL*C, ulicami Wiednia przeszedł lesbijski* marsz, a w nas samych zrodziła się potrzeba sformalizowania działań i zaopiekowania się literką “L”, ze skrótu LGBTQ+. Po wielu burzliwych rozmowach, po odzewie, jaki dostałyśmy po publikacji cyklu Lesbijska Inspira, postanowiłyśmy założyć stowarzyszenie i lesteśmy! Stowarzyszenie Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* powstało 7 listopada, a 4 grudnia 2017 roku zostało formalnie zarejestrowane.

Maja Korzeniewska: A teraz dostajemy wiele pytań: co planujemy i czym się kierujemy? Już za chwilę pierwsze wydarzenie w Stole Powszechnym w Warszawie, rozpoczynające cykl spotkań Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*. Zapraszamy na spotkania, będziemy mogły_li się zobaczyć, oswoić. Pół roku z lesbijską* sztuką. Gromadzimy się wokół Stołu Powszechnego i przyglądamy się sobie, tematom, sytuacjom, ale też zbieramy wiedzę o wspólnych potrzebach, opinie i pomysły.

sistrum GWIAZDKA

MR: Jednak zacznijmy od pytania: dla kogo jest przestrzeń, o której mówimy? Na pewno bohaterką naszych działań będzie lesbijka… z gwiazdką.
Ta gwiazdka to zaproszenie, uwzględnienie szerszego spektrum kobiecości nieheteronormatywnej. Ale w centrum jest  LESBIJKA* – hasło wywoławcze.

MK: Tak jakoś wychodzi, że to “L” jest dla wielu niewidzialne, nieme…, a jak spojrzeć na akronim LGBTQQIAP2+ to przecież “L” jest pierwsze… to bardzo ciekawe, że pierwsze a znika.

MW:
Chcemy zaakcentować LESBIJKĘ*. Oczywiście narażając się na oskarżenia o separatyzm. Już nieraz podnosiły się głosy na temat lesbijskiego* separatyzmu, które są dla mnie osobiście zadziwiające. Wystarczy spojrzeć, na przykład na działania organizacji, która takiego separatyzmu dokonała wcześniej, żeby zająć się kwestią literki “T”, jak jest to ważne i potrzebne.

MK: Tak, tak wiem, powinnyśmy być otwarte, inkluzywne, o wszystkich dbać i wspierać… ale wbrew tym patriarchalnym powinnościom będziemy się zajmować sobą, przyglądać się sobie, swoim doświadczeniom, twórczości, spierać się i wspierać siostrzano. Zapraszamy wszystkie i wszystkich ciekawe_ych kultury lesbijskiej*, tematów “L” do poznawania tego fascynującego świata. Przestrzeń naszych działań nie jest zamknięta i niedostępna. Możesz być lesbijką*, heteryczką czy heterykiem, gejem, osobą bi, trans, queer i jak tylko się identyfikujesz czy jak nie chcesz się identyfikować – jeśli w jakiś sposób chcesz się odnieść do sfery reprezentowanej przez literkę “L”, to Sistrum jest przestrzenią, w której możesz to zrobić.

Oczywiście nakłada się na “L” feministyczny problem niewidzialności kobiet w przestrzeni publicznej, ale w społeczności LGBTQQIAP2+ nie powinno mieć to miejsca, tej otwartej, równościowej, domagającej się swojego miejsca w społeczeństwie. Zatem przyjrzyjmy się wszyscy “L”, to bardzo ciekawy świat.

MW: Użyłaś słowa “siostrzano”. Samo siostrzeństwo jest dla nas kluczem do opowieści o naszym Stowarzyszeniu. Również sama nazwa nawiązuje do siostrzeństwa. “Sistrum” kojarzy się ze słowem sister – siostra. Tak właśnie chcemy budować naszą lesbijską* społeczność w Polsce – poprzez wspieranie się, wymianę doświadczeń, wspólny rozwój i przede wszystkim dawanie przestrzeni na ten rozwój.

Ale to nie wszystko. Historycznie “sistrum” to instrument muzyczny kojarzony z kultem starożytnych bogiń, natomiast współcześnie widzimy w nim symbol siostrzeństwa właśnie, kobiecej mocy, solidarności pomiędzy kobietami.
Sistrum to po prostu… grzechotka. Mała grzechotka może niewiele zdziałać, ale kiedy grzechotek są dziesiątki albo tysiące – moc rośnie. Tą lesbijską* grzechotką będziemy robić hałas.

sistrum.SOS

MR: Wiemy, że siostrzeństwo – zanim jeszcze dobrze osadziło się w kulturze – już jest deprecjonowane. My jednak Siostrzeństwo obok Skuteczności i Otwartości uczyniłyśmy wartościami, którymi chcemy się kierować współpracując ze sobą i z każdą osobą, która do nas dołączy.

MW: Wiemy też doskonale, jak trudno jest tworzyć grupę i w niej współpracować. Każda z nas ma inny temperament, spojrzenie na świat, baaardzo często się ze sobą nie zgadzamy (śmiech). Każda nowa osoba to kolejny charakter. To nas cieszy, pobudza i rozwija, ale też naraża na trudne sytuacje. A siostrzane podejście do siebie nawzajem pozwala przechodzić przez kryzysy. Zależy nam na kończeniu projektów i ciągłości działania.

 sistrum.WOORMK: Ale to nie jedyne wartości, które chcemy promować przez działania Stowarzyszenia. Wnoszenie wkładu. Odpowiedzialność. Odwaga. Refleksja. widzimy jako kluczowe cechy naszej aktywności.

AM: Ale punktem wyjścia dla Sistrum są działania artystyczne. Chcemy tworzyć i zachęcać do tworzenia kultury lesbijskiej*, którą rozumiemy jako historię_herstorię, dlatego interesuje nas archiwizowanie i sztukę, dlatego stawiamy na artystki. Ciekawią nas wszelkie formy twórczości, te oczywiste i nieoczywiste. Jej przejawy w przestrzeni publicznej i prywatnej.

Ja osobiście widzę siłę w sztuce lesbijskiej*. To wehikuł, dzięki któremu można opowiedzieć o świecie wielowymiarowo, uwzględniając jego złożoność. Sztuka pozwala nie bezpośrednio mówić o swoim doświadczeniu, zobaczyć różne perspektywy. Niezależnie, jak coś oceniamy, wartość ma sama opowieść. Ważny jest fakt, że kobiety nieheteroseksualne chcą coś zrobić, ważne jest to, dlaczego coś zrobiły i do czego zmierzają. Dzieło jest ostatnim etapem długiego procesu, nas interesuje właśnie ten proces.

MR: Zależy nam na przełamaniu pewnego rodzaju myślenia o tworzeniu, kojarzonego z “profesjonalizmem”. Dla jasności, nie mam nic przeciwko byciu profesjonalną_nym, jednak zanim człowiek dojdzie do pozycji ekspertki_a, ma prawo eksperymentować, może a nawet musi się mylić, poznać siebie i materię, z którą pracuje, swoich odbiorców i odbiorczynie. W tworzeniu, najciekawszą dla mnie formą jest praca studyjna, która pozwala w bezpiecznej atmosferze poszukiwać – taka ma być Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

MW: Tymczasem w naszej społeczności, choć to raczej tendencja powszechna, skupiamy się na ocenianiu siebie przez pryzmat narzędzi dostarczanych przez kulturę mainstreamową. Oceniamy coś jako złe, nie nadające się, niewystarczające albo dobre, godne uwagi.

MR: Moje ulubione kategoryczne zdanie: sztuka jest dobra albo zła. Nie jest to takie proste. Na pewno nie w patriarchalnym świecie, na pewno nie, jeśli dotyczy sztuki kobiet, w szczególności kobiet nieheteronormatywnych.

MW: Sistrum to odrzuca. Chcemy dać miejsce na rozwijanie umiejętności. Po prostu się przyglądamy i chcemy się dzielić wrażeniami. Lesbijski* Off w końcu ma swoją przestrzeń. Gromadzimy się wokół kultury i tak szukamy naszego języka.

AM: Ważne jest, żeby lesbijki* się wypowiadały. Ale równie istotne jest, by aktywność lesbijska* miała uczciwy oddźwięk. Potrzebny jest ferment wokół lesbijskiej* twórczości. To szansa, by kultura lesbijska* się rozwijała, a nie była przez hejt blokowana i umniejszana. Potrzebne jest jej rzetelne opisywanie, analizowanie i nie tylko w społecznym kontekście. To pogłębia lesbijską* aktywność.

Jak dotąd lesbijska* sztuka jest incydentalna i rozproszona. Być może to jej stałe cechy. Ale to tylko hipoteza. Co by się stało, gdyby miała systematyczne wsparcia finansowe? Czy dałoby to lesbijskiej* sztuce możliwość rozwoju? Myślimy, że tak. Będziemy starały się o dotacje, wierzymy, że ciągłość i systematyczność może wiele zmienić.

MR: W Przestrzeni Kultury Lesbijskiej* nie odwracamy się ani od  kultury wysokiej ani popularnej. To miejsce spotkania artystek uznanych, zajmujących się sztuką od lat i tych, które dopiero zaczynają lub chciałyby się po raz pierwszy wypowiedzieć, korzystając z narzędzi sztuki. Mieszanie…. to nasz cel.(śmiech). Mieszanie i eksperyment.

Mamy już  bank pomysłów artystycznych do zrealizowania – projektów wydawniczych, wystawienniczych, teatralnych, filmowych etc, ale na wszelkie inicjatywy jesteśmy otwarte. Będziemy wspierać wszelkie lesbijskie* inicjatywy. Zasada jest prosta – tworzymy projekt, którego finałem jest dzieło.

25395960_298811660629067_5789279408484134762_nMK: Dzieła, wokół których będziemy organizować spotkania, otwierając pole do szerszej dyskusji. Mamy nadzieję ożywiać społeczność. Celem/misją naszego Stowarzyszenia jest Wytwarzanie. Animowanie. Rozpowszechnianie. Archiwizowanie kultury lesbijskiej*.

Pierwsze litery tych czterech słów tworzą słowo: WARA. Dość mocne hasło, ale takie właśnie ma być. Wara od naszych ciał, wara od naszej twórczości, wara od naszej opowieści o osobistych doświadczeniach ludziom, którzy chcą je modelować i opowiadać naszą lesstorię za nas.

AM: Nie ma co ukrywać, nie możemy być ciągle miłe i nie możemy troszczyć się o cały świat, nie możemy się poświęcać dla dobrej atmosfery w społeczności, kiedy nasze własne potrzeby są spychane na dalszy plan. Trzeba mówić własnym głosem to, co chcemy i musimy powiedzieć. Poza tym sztuka ma wręcz obowiązek wierzgać. Lesbijska* również. Nie chcemy zapominać o prowokacyjnej roli sztuki.

MW: WARA o tym przypomina. Bo ma jeszcze jeden aspekt. Naszym celem nie jest eksponowanie seksualności, jako głównego wyznacznika lesbijskości*, ale wara to także część waginy. To kontra wobec fallocentrycznego świata, w jakim żyjemy. WARA wyszła na wierzch sama i wcale nie mamy zamiaru jej chować ze wstydem. Ona jest i my mówimy stanowcze NIE, wszystkim formom ograniczania opowieści o perspektywie, jaką mają lesbijki*.

AM: Jesteśmy bowiem przekonane, że kultura lesbijska* może wnieść do uniwersalnej kultury nowe treści. Może ją zasilać i przekształcać, tak jak od jakiegoś czasu robi to kobieca kultura i perspektywa feministyczna. Zapraszamy do współpracy. Piszcie na adres: [email protected],pl.

MW: Z Lesbijskimi* Pozdrowieniami (LP!). Do zobaczenia w realu i w sieci.  Zaglądajcie  na facebooka projektu. 

————————————-

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka! 

Maja Korzeniewska – społecznica / kulturoznawczyni (UŁ) /filmoznawczyni / koordynatorka / imagistyczka projektów społeczno-kulturowych / barmanka /opiekunka Pimka-aktywisty.

Damski Tandem Twórczy. 
Działa od 2009, stworzył cykle: literacki: Żywe radio, performatywny: Maryjan i Krystina, filmowy: Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną / czytanie dramatu Portret lesbijek we wnętrzu / spektakle: Orlando. Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele wiele Kobiet / dokument L.Poetki  / O’LESS Festiwal (2012-2014) / cykl debat i audycji Kobieta Nieheteronormatywna / projekt archiwistyczny A kultura LGBTQ+ nie poczeka.

Agnieszka Małgowska – lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Monika Rak – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

————————————-

LESBIJSKA INSPIRA. Inne teksty.
I.   Manifest.Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry,

II. Rozmowy wokół manifestu
1. Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota.
2. Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3
Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską 
5. Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6. Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus.
7. Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8. Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9. Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie.
 Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11. Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12. Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13. Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15. Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
 ,
III.  EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2. Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4. Agnieszka Małgowska
Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.

————————————-————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

Kontakt: [email protected]

 

 

LESBIJSKA INSPIRA I Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo

 

Lesbijska Inspira. Rozmowa 3

Agnieszka Małgowska: Jesteś młodą osobą. Masz 20 lat. A już jesteś  artystycznie aktywna i chętna do działania na rzecz lesbijek. Brakuje głosu takich osób jak Ty.

Angelina Caligo: Kiedy zorientowałam się, że jestem lesbijką i wszystko sobie poukładałam w głowie, doszłam do wniosku, że chciałabym jakoś pomóc środowisku, ale głównie kobietom homoseksualnym. Dlaczego? Bo jesteśmy spychane na margines. Chciałam pomagać tak, jak umiem, a że umiem pisać, to postanowiłam zadziałać – pisząc. Zaczęłam szukać dla siebie miejsca. Próbowałam dostać się, między innymi do Repliki. Miałam kilka pomysłów na teksty dla młodych lesbijek. Miał to być cykl felietonów, w których chciałam opowiedzieć o doświadczeniach licealistek czy studentek, dawać poczucie bezpieczeństwa, zachęcać do rozwoju. Wszystko w lekkiej formie. Tego nie ma w Polsce. Dostałam odpowiedź, że nie potrzebują tego typu tekstów.

AM: Nie pierwsza taka sytuacja. I co zrobiłaś?

AC: Wtedy postanowiłam radzić sobie sama. Na początek zebrałam wiersze, które pisałam od 15 roku życia i wydałam tomik wierszy Kobieciara. Niestety, znowu ani Replika, ani portal Queer.pl nie byli tym zainteresowani. Prócz drobnych notek nic. Trudno też było dobić się do portalu Kobiety Kobietom. Po jakimś czasie z moją partnerką, która też jest pisarką, napisaliśmy powieść Na jej rozkazy. Tu znowu były kłopoty z portalem Queer.pl , który patronował powieści. Nie doczekałam się promocji, ani obiecanego wydawnictwu wywiadu. A przecież wielokrotnie pisałam do nich, proponowałam, że może napiszemy artykuł o nas, bardziej prywatnie. Zero odpowiedzi.

Nie poddałam się i mimo tych doświadczeń nadal poszukiwałam sposobu, żeby się zaangażować we wspólną lesbijską sprawę. Ostatnio pojawiło się Stowarzyszenie SISTRUM. Przemówiły do mnie hasła: Wytwarzamy. Animujemy. Rozpowszechniamy. Archiwizujemy. A o to właśnie chodzi w myśleniu o wspieraniu lesbijskiej społeczności. Pomyślałam, że wreszcie mogłabym się do czegoś przydać. I już mam propozycję współpracy.

AM: Będziemy działać. A przy okazji chętnie porozmawiamy z Wami, autorkami, o powieści i wszystkim wokoło w oddzielnym wywiadzie do AAAKulturalnika, w ramach projektu A Kultura LGBTQ+ nie poczeka.

AC: Jasne, nie ma sprawy. Ale nie chcę ominąć tematu mojego związku z Anną. To właśnie spotkanie z Anną ostatecznie uświadomiło mi, że jestem lesbijką. Do tej pory zawsze mi się wydawało, że albo coś ze mną nie tak, albo coś nie tak z chłopakiem. Spotkałyśmy się, gdy miałam 17 lat, podczas konkursu literackiego. Poprosiłam ją o recenzję mojego tekstu. Zjechała go. I zaczęło się.

Przez dłuższy czas utwierdzałyśmy się w naszym uczuciu, w naszej więzi, zanim zdecydowałyśmy się na ostateczny krok. Wymyślałyśmy scenariusze na przyszłość. Ale w pewnym momencie przestałam wytrzymywać to oddalenie i tkwienie w beznadziejnych związkach. Żeby być razem, musiałyśmy z wieloma rzeczami się uporać. Rozstać się z partnerami. Obie byłyśmy w związkach.

Potem musiałyśmy się ujawnić. Przygotowałam się do tego, czytałam różne blogi, cokolwiek wpadło mi w ręce na temat lesbijek, szczególnie o tym, że trzeba się wyautować, by być szczęśliwą. Ufając temu zdecydowałam się ten krok. Anna zrobiła to samo – chciałam być fair.

AM: A kiedy zdecydowałaś się na coming out? Jeszcze przed pełnoletnością?

AC: Jakoś niedługo po moich 18 urodzinach. Usiadłam przed mamą i powiedziałam, że jestem lesbijką. To był bolesny moment. Naprawdę rozumiem, dlaczego dziewczyny mówią, że boją się tej chwili – autowania się przed rodzicami. Do tej pory byłaś córką, może niedoskonałą, ale “córką w normie”, a tu nagle jakbyś nią nigdy nie była. Powstaje mur. Przygotowywałam się, jak mówiłam, ale wiele rzeczy może zaskoczyć. Ja na przykład podczas pierwszej rozmowy usłyszałam od mamy coś, czego się nie spodziewałam, że teraz nie mogę mieć dzieci, nie mogę ich wychowywać, bo to będzie niekatolickie, nienormalne, nieludzkie. Choć powiedziałam mamie o sobie coś, co jest prawdą, co jest faktem, czego się nie da zmienić, zostało to podważone. Od coming outu w moim przypadku minęły już 3 lata, a ja jeszcze czuję ten mur.

AM: I nie wiadomo czy zniknie… A co działo się potem?

AC: Na początku było odcięcie emocjonalne, ale kiedy postanowiłam wyjechać na jakiś czas, tylko na wakacje, zaczęły się telefony od mamy, z szantażami, pewnie pod presją babci. Moi dziadkowie do dziś nie chcą słyszeć o Ani. Podczas tego wyjazdu, pewnej nocy w ogóle nie spałyśmy, bo ktoś dzwonił do drzwi przez godzinę. Nic nie mogłyśmy z tym zrobić. Potem rodzice poszli do psychologa, który powiedział, że to wina ojca, że jestem lesbijką. Swoja drogą, co to był za psycholog? To był najcięższy okres, połowy z tych rzeczy, które się wtedy zdarzyły, nawet nie pamiętam. Wypieram je. To był koszmar. Oczywiście miałam też wyrzuty sumienia, zwłaszcza wobec ojca, bo przedtem łączyły nas dobre relacje.

A my jeszcze piszemy “takie” książki. Ludzi razi czy wręcz odrzuca nasza seksualność, seksualność bliskich sobie kobiet. Przyznajemy się do takich fascynacji jak BDSM, piszemy o nich i publikujemy to w sieci. Chociaż robimy to pod pseudonimami, nadal słyszymy, że powinnyśmy zmienić tematykę.

AM:  Dużo jednocześnie przekraczacie.  Ponadto jeszcze spora różnica wieku między Wami – 10 lat. Ty, swą poważną tożsamościową decyzję podjęłaś  jako nastolatka. Niektórzy mogą myśleć o uwiedzeniu, nadużyciu.

AC: Tak było, w pewnym sensie. Słyszałyśmy od  znajomych mojej partnerki, że nasza relacja to nic poważnego, że jestem dziewczyną do łóżka i tyle. Dla nas to był szok. Ta cała sytuacja. Ja do dziś czasem się zastanawiam, czy to się naprawdę zdarzyło.

AM: A w szkole miałaś problemy?

AC: Miałam, choć mniejsze niż się spodziewałam. Oczywiście część znajomych się ode mnie odwróciła. Był też problem ze studniówką. Do tej pory żałuję, że nie zaprosiłam mojej partnerki na to wydarzenie. Moja wychowawczyni nie chciała o tym słyszeć. Omijała mnie, nie chciała mi dać kartki, na którą wpisywaliśmy osoby towarzyszące. Oczywiście moja mama też naciskała, żebym tego nie robiła. Więc w końcu w ogóle nie poszłam. Wolałam się z tym nie zmagać, a skupić na maturze, chciałam ją zdać jak najlepiej, dostać się na studia, które sobie upatrzyłam. Ale żałuję, że nie poszłam.

AM: Nie ma co się dziwić. To była trudna sytuacja. A Ty jesteś i tak odważna. To mnie zawsze zaskakuje i cieszy u młodych ludzi. Sama chciałabym być taka w twoim wieku.

AC: Ja zawsze miałam pod górkę, ale jestem też ambitna. Nie chciałam się poddać, musiałam działać. Z tego zmagania rodziła się odwaga. Ale jednak uczucie do Ani bardzo mnie zmieniło, przeniosło moją odwagę z netu do rzeczywistości. Otworzyłam się. Jeszcze trzy lata temu nie przyszłabym na spotkanie z Tobą. Przedtem byłam odważna tylko jako pisarka, nie miałam problemów z publikowaniem w Internecie swych tekstów, z udziałem w konkursach. Ale bardzo czasem mnie złości, że mimo wszystko nie ma pełnej jawności, że nie chcą nas widzieć, mimo że jesteśmy, że społeczeństwo nas odrzuca, że moja partnerka musi udawać moją siostrę, żeby móc ze mną być w szpitalu. Myślę, że w moim przypadku z miłości i gniewu rodzi się odwaga, by działać i coś zmieniać.

AM: Jednak mimo takich doświadczeń, rozumiem, że jesteś zadowolona, że się wyautowałaś. Uważasz, że to jest jedyne rozwiązanie?

AC: To rozwiązanie było dobre dla mnie. Ale wiele lesbijek, które znam, w różnym wieku ma problem z autowaniem. Mało, że jest im niełatwo, to wokoło słyszą, że powinny coś z tym zrobić. Mówią: jesteś lesbijką, to powiedz o tym! Widzę, że kobiety są wrażliwe, wiem, jakie to było trudne. W sumie moją partnerkę trochę przymusiłam do decyzji, czułam, że jak nie teraz to nigdy, więc też wywierałam presję, ale widziałam, jakie to dla niej było podłe doświadczenie. Nie każdy ma siłę to przejść. Kobiety boją się, nie czują się gotowe, nawet nie chcą wchodzić na portale LGBTQ+, bo tam same opisy coming outów, wychwalające zalety procesu, a przy okazji dramatyczne relacje wyautowania z wyrzuceniem z domu, zerwaniem relacji etc.  Czy młode osoby, nie ustawione w życiu, mogą się na to zdecydować? Niektóre dziewczyny nie wyobrażają sobie zerwania z domem. To może nie tylko odrzucać od coming outu, to też odrzuca od społeczności, która epatuje swą jawnością. Po co z nimi przebywać, jak będzie się namawianą albo szkalowaną za brak odwagi. Czy to nie pogłębia frustracji?

AM: Co więc można zaoferować takim młodym dziewczynom, które się boją, by je zachęcić do jawnego życia?

AC: Uważam, że młode lesbijki powinny przede wszystkim zadbać o swój rozwój osobisty. Skoro wiemy już, że jesteśmy lesbijkami, to powinnyśmy zastanowić się, co chcemy robić w życiu, by budować w sobie poczucie bezpieczeństwa, by bycie lesbijką nie było problemem. Uważam, że trzeba skupiać się na sobie. Uczyć się siebie samej i nowych rzeczy. Świadomie tworzyć przyszłość i swoją niezależność. Wszystko jedno jak, ale trzeba siebie budować. Najlepiej samodzielnie.

AM: Nie każdej z nas trafia się miłość, która daje poczucia bezpieczeństwa i czyni aktywnymi osobami, jak to zdarzyło się Tobie. Częściej jest tak, że spotykają się dwie dziewczyny i na swojej maleńkiej wysepce zamykają się aż do chwili, gdy się wszystko rozpada. We dwie zawsze raźniej, a w przypadku autowania twoja partnerka jest twoim wsparciem. Trudno zrobić to w pojedynkę: sama kontra cały świat.

AC: Potrzebna jest nam wspólna przestrzeń. Zaznaczam, że mówię o młodych lesbijkach, które przy okazji książki zgłaszają się do mnie niemal w każdej sprawie. Widzę, jak tego brakuje. To nie muszą koniecznie być knajpy. Przydałby się prosty magazyn, taka lesbijska kolorowa gazeta, jak się ubrać na randkę z dziewczyną, porady sercowe etc. Warto byłoby zainicjować taki projekt. Myślę ostatnio nad formułą takiego pisma, żeby dziewczyny naprawdę to czytały, czuły, że mają swoją kulturę.

AM: Jak rozumiesz kulturę lesbijską?

AC: Mnie interesuje popkultura. Myślę bardzo prosto o lesbijskich czasopismach, książkach, filmach. Myślę o kulturze, która jest odskocznią. Bez tych wszystkich lesbodramatów, grozy autowania. Chcę, żeby było lekko. To ma być jak poduszka bezpieczeństwa. Takie oswojenie świata lesbijskiego poza ścisłym gronem, w którym dobrze się czujemy. To wprowadzenie, by mówić o trudniejszych tematach.

AM: Musi być jednak obieg kultury. A tymczasem o to jest trudno. Mimo wieloletnich starań, aktywności lesbijek. Warto by to jakoś usprawnić.

AC: Właśnie. Jest jakiś mur w tej sprawie. Kiedy przeczytałam rozmowę Lesbijskiej Inspiry to poczułam ulgę, że nie mam urojeń. To niemożliwe przecież, że nas nie ma, przecież jesteśmy. Musi być coś, co nas blokuje. Może być tak, że nakładają nam tę czapkę-niewidkę. Jest mur. Tylko pytanie, jak go rozbić, skoro jest niewidzialny? Powszechne deklaracje społeczności zaprzeczają celowej wewnętrznej dyskryminacji, więc jak sobie z tym poradzić? Gdy coś jest widzialne, oczywiste, jawne, to można znaleźć sposób, by to pokonać. Ja na razie nie wiem, co z tym zrobić. Szukam odpowiedzi. W tej chwili jedynym rozwiązaniem wydaje mi się kultura. W niej widzę moc i w polskiej historii. To dzięki niej przetrwaliśmy zabory.

AM: To Ci dopiero przykład. Zwłaszcza, że teraz niełatwy politycznie czas…

AC: Niestety, ale jak inaczej, trzeba się do czegoś odwoływać. To nasza wspólna historia. To, co mnie jeszcze uderzyło w waszej rozmowie, to informacja, że temat lesbijski jest nieatrakcyjny. Ja tego doświadczam, wysyłając książki do wydawnictw. Ale widzę, że to nie tylko problem z heteroświatem czy wewnątrz tęczowego środowiska. Czasem nawet to problem dla samych lesbijek. Może ta wewnętrzna różnorodność zakłóca komunikację. Znam bardzo różne homoseksualistki. Katoliczki ortodoksyjne, które zabraniają innym dostępu do wiedzy religijnej, bo niektóre nie są do końca wierzące. Znam takie, które decydują się na samotne życie, bo w Polsce nie można spokojnie żyć w jednopłciowym związku. Znam lesbijki, które są tak zachowawcze, że nie uznają mnie za lesbijkę, bo wyglądam zbyt kobieco… ich zdaniem prawdziwe lesbijki to tylko lesbijki-tomboye.

AM: Rozumiem, że z twoich obserwacji wynika, że wewnątrz lesbijskiego świata jest dużo animozji, że wzajemnie się wykluczamy, kwestionujemy. Tworzymy małe grupki, ale nie ma wspólnego frontu.

AC: Nie ma, ale nie wiem, czy to przyczyna czy skutek tego niewidzialnego muru, za którym jesteśmy. Jestem za szukaniem wspólnego języka między lesbijkami, za wypracowaniem najszerszego kręgu odbiorców/odbiorczyń. Dobrze byłoby zrobić projekt, który gromadzi, jak najwięcej różnych lesbijek.

AM: Czy mam rozumieć, że interesują Cię separatystyczne lesbijskie działania, grupy?

AC: To jest rozwiązanie na jakiś czas. Jeśli ta grupa się zbuduje, będzie przekonująca, wzbudzi zainteresowanie, jest szansa na nowe fuzje. Wiele nadziei na współpracę, na przykład z gejami, padło. Szukam czegoś nowego. Jak na razie mam przede wszystkim refleksje, które nie przynoszą rozwiązań.

AM: Nie muszą. Dobrze, że szukamy, stawiamy sobie pytania. Może wspólnie na nie odpowiemy, działając. A teraz, bardzo dziękuję za rozmowę.

Korekta: Maja Korzeniewska

———————————-

Angelina Caligo (ur.1998) – przemądrzała życiowo gówniara, trochę pisarka, odrobinę felietonistka. Studiuje umiejętności miękkie. Autorka Kobieciary i współautorka Na jej rozkazy. Redaktorka na pół etatu, freelancerka w pociągu, łowca literackich talentów – całe życie. Z doskoku bloguje na Gorszym Sorcie i dba o prawa tęczowych kobiet, także w środowisku pisarskim. Opiekuje się domem i swoją kobietą, nie mówiąc już o mini zoo. Miłośniczka drogich lalek i egzotycznych zwierząt. (autobiogram)

Agnieszka Małgowska (1/2 Damskiego Tandemu Twórczego)
lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarystka

Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

Agnieszka Małgowska –  lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Monika Rak  – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

———————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

I.   Manifest
1.   Manifest. Instant. 
2.   Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa IIMinął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolnościRozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.  Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   
Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
V. EL*C. Wieden 2017

1.  Magdalena WielgołaskaOdzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4
.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 
.
VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

 ———————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

Fair Trade Film Festival – Kraków, Warszawa, Wrocław

Informacja prasowa, 6.11.2017

Fair Trade Film Festival

Kraków, Forum Przestrzenie, 14-15.11.2017
Warszawa, Kinoteka, 18-19.11.2017
Wrocław, Kino Nowe Horyzonty, 18-19.11.2017

Fair Trade Film Festival, wydarzenie, którego celem jest pokazanie jak idea Sprawiedliwego Handlu działa w praktyce, startuje w połowie listopada w 3 miastach Polski. W Krakowie, Warszawie i Wrocławiu będzie można obejrzeć krótkometrażowe reportaże dokumentalne pokazujące w jakich warunkach powstają produkty ze znakiem Fairtrade. Obrazy, które znalazły się w programie skupią się też na codzienności mieszkańców krajów globalnego Południa. Będzie można dowiedzieć się jaką rolę odrywają kobiety producentki Fairtrade, czym jest turystyka odpowiedzialna, a także jak działa ekonomia społeczna. W programie codziennie spotkanie z ekspertami. WSTĘP WOLNY bez konieczności rejestracji.

Program festiwalu podzielony jest na dwa duże bloki „Fairtrade jest ważny” oraz „W kierunku Sprawiedliwego Handlu”. Każdego dnia odbędzie się dyskusja z zaproszonymi ekspertami: twórcami filmowymi, działaczami organizacji pozarządowych zajmujących się odpowiedzialną konsumpcją oraz ekonomią społeczną.

Edson Maotchedwe_malawi_Fairtrade Matters-m

Kolejnym obrazem wartym uwagi jest film „Mamy głos: Producentki kakao z Wybrzeża Kości Słoniowej”, przejmujący zapis codziennych zmagań kobiet o godność i perspektywę poprawy swojego losu. W 2015 roku grupa 25 kobiet zajmujących się uprawą kakao w departamencie Daloa na Wybrzeżu Kości Słoniowej wzięła udział w projekcie filmowym. Uczestniczki samodzielnie napisały scenariusz, a następnie odegrały role w filmie, dzięki któremu mogły otwarcie opowiedzieć o swoich problemach i wyrazić swoje potrzeby. Wątek fabularny przeplatają sceny dokumentalne, w których kobiety szczerze opowiadają o swojej codzienności: nie mają prawa posiadać ziemi, a kakao, które zbiorą, sprzedają mężczyźni. Ich spłachetki ziemi są zaniedbane, ponieważ nie mają pieniędzy na inwestycje. Z drugiej strony coraz więcej kobiet bierze udział w zebraniach spółdzielni, a niektóre pełnią nawet ważne funkcje.

Blok „W kierunku Sprawiedliwego Handlu” poświęcony będzie krótkim filmom dokumentalnym i spotom o odpowiedzialnej konsumpcji, współpracy rozwojowej i ekonomii społecznej. W tym dniu polecamy m.in. film „Palestyna jest kobietą” fascynującą historię Palestynek, które mimo trudnej sytuacji postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i wykorzystują własną przedsiębiorczość do walki o godność w świecie pełnym agresji i uprzedzeń wobec kobiet. Życie w Palestynie jest naznaczone ogromnym ciężarem związanym z niekończącym się konfliktem z Izraelem. Wśród Palestyńczyków szerzą się depresja i stany lękowe, a agresywne zachowania dzieci i młodzieży stanowią nieodłączny element życia straumatyzowanego społeczeństwa. Zaskakujące jest, że w tak trudnych warunkach rozwija się ruch spółdzielczy, w którym prym wiodą kobiety. Innym tytułem wartym uwagi jest „Pionierzy recyklingu – spółdzielnia Coopamare” – historia zbieraczy złomu i makulatury zrzeszonych w spółdzielnię COOPAMARE. Bohaterowie filmu codziennie przemierzają ulice São Paulo w poszukiwaniu materiałów nadających się do recyklingu. „Pionierzy recyklingu” to opowieść o tym, jak wspólnymi siłami skutecznie walczyć o godność i poprawę losu, przy okazji robiąc coś dobrego dla otoczenia.

film festiwal obrazek

Szczegółowe programy dla poszczególnych miast znajdą Państwo na naszej stronie, przesyłam linki:

KRAKÓW http://www.fairtrade.org.pl/aktualnosc/fair-trade-film-festival-krakow

WARSZAWA http://www.fairtrade.org.pl/aktualnosc/fair-trade-film-festival-warszawa

Warszawskie wydarzenie na FB: kliknij tutaj

WROCŁAW http://www.fairtrade.org.pl/aktualnosc/fair-trade-film-festival-wroclaw

Organizatorem Festiwalu jest Fundacja „Koalicja Sprawiedliwego Handlu” – Fairtrade Polska.

Festiwal jest organizowany w ramach projektu „Social & Solidarity Economy as Development Approach for Sustainability (SSEDAS) in EYD 2015 and beyond)”. Edycja krakowska jest organizowana w ramach Open Eyes Festival, który jest wydarzeniem towarzyszącym Open Eyes Economy Summit 2017.

Fundacja „Koalicja Sprawiedliwego Handlu” – Fairtrade Polska to organizacja pożytku publicznego będąca wyłącznym przedstawicielem Fairtrade International w Polsce. Jest ogólnopolską organizacją, której początki to założona w 2009 roku nieformalna Koalicja Sprawiedliwego Handlu, utworzona m.in. przez Polską Akcję Humanitarną i Polską Zieloną Sieć.

Strona internetowa: http://www.fairtrade.org.pl/film-festival

Kontakt do mediów

Joanna Sawicka

M: [email protected]

T: 668-307-066