TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Chciałam zostać panią inżynier, a kręcę cyckami. Rozmowa z Madame Mėduse


Agnieszka Małgowska: Zacznę od Twojego pseudonimu. Meduza to parzydełkowiec czy postać mityczna?

Madame Mėduse: Mityczna postać. Przez lata – w czasie gdy uczyłam się burleski – miałam dredy. Stąd pseudonim. Meduzę powiązałam ze sobą wizualnie, a nie historią czy symboliką.

AM: Ale symbolika postaci i tak się odezwała. Wiesz, że obie postacie są groźne. Parzydełko jest drapieżnikiem, a Meduza była agresywna. Madame Mėduse to dzika i silna dziewczyna.

MM: Ja jestem grzeczną dziewczynką. [śmiech]

Monika Rak: Na scenie tego nie widać. [śmiech]

MM: Na scenie się zmieniam. Zmieniłam też jakiś czas temu swój pseudonim, przedtem byłam Mademoiselle Mėduse. To było w czasie, gdy rozkręcałam z Betty Q i Panią Misią naszą knajpę. Pomyślałam sobie, że wyszłam za mąż za klub i już nie jestem panienką. [śmiech] Jestem już Madame.

AM: Byłam przekonana, że Madame Q powstało z połączenia Twojego i Betty Q pseudonimu.

MM: Nie. Ale razem wymyśliłyśmy nazwę i może intuicyjnie tak wyszło.

AM: Wiem, że tworząc klub połączyłyście swoje specjalności: Betty Q – burleska, Ty – bar. Ale teraz to się jakoś wymieszało.

MM: Pomysł wyszedł od Betty Q, która jeździła po europejskich klubach i od dawna chciała coś stworzyć swojego. Kiedy dowiedziała się, że jestem doświadczoną barmanką – a chodziłam wtedy do Betty na zajęcia – zaproponowała mi współpracę. Zaczęłyśmy razem działać. Dzięki temu bardzo się rozwinęłam barmańsko. Przez lata miałam co weekend okazję, żeby coś nowego przygotować. Mam już około 100 performerskich drinków i innych wymyślonych po drodze.

MR: Performerskie drinki, bardzo lubię ten pomysł.

AM: Ale Ty, odkąd otworzyłyście klub, rozwinęłaś się też performersko. Skąd się wzięło Twoje zainteresowanie burleską?

MM: Zaczęło się od filmu Burleska. Obejrzałam ten film i zrobił na mnie wrażenie. Nie znałam wtedy nawet pojęcia burleski. Dziś już wiem, że to raczej był kabaret ze stereotypowo pięknymi dziewczynami.

MR: Film pokazuje tylko jedną stronę burleski – glamour.

MM: Tak, ale innego wzorca nie miałam. Jednak na tyle mnie zainteresowała forma, że zaczęłam szukać materiałów na YouTubie i znalazłam dużo filmików performerek_ów amerykańskich i europejskich. Zobaczyłam, że zajmują się burleską nie tylko dziewczyny z normatywnymi ciałami, że jest to przestrzeń dla wszystkich. Zaś burleska dzieli się na klasyczną i neoburleskę, która może być “pojechana” i korzystać z różnych środków artystycznych. A że nigdy nie byłam normatywna, coraz bardziej mnie to wciągało. W końcu trafiłam na zajęcia do Pin Up Candy, a później do Betty Q.

MR: Od początku myślałaś, żeby występować?

MM: Raczej nie, interesowała mnie sama forma wyrazu. Dopiero gdy poszłam na zajęcia burleskowe, pomyślałam o występach. Ale zawsze chciałam rozwijać się tanecznie. To miało być rozwojowe zajęcie w trakcie studiów.

MR: Z ciekawości, co studiowałaś?

MM: Inżynierię materiałową, chciałam zostać panią inżynier i tworzyć ekomateriały. Nie wyszło, ale za to teraz kręcę cyckami.

MR: Ciągle to jest eko. [śmiech]

AM: Jak wyglądają zajęcia z burleski? Ciekawi mnie, jako reżyserkę, jak się przygotowuje do takiego pokazu? Na co kładzie się nacisk?

MM: Poszłam do Pin Up Candy, bo tworzyła się właśnie grupa, a ja miałam ciśnienie, żeby jak najszybciej zacząć. Uczyłyśmy się pin-upowego pozowania, jak robić pasties (nasutniki), jak poruszać się na scenie. W czasie zajęć zaczęłyśmy przygotowania do występu grupowego na Rewii Burleski.

MR: Po jakim czasie wystąpiłyście?

MM: Po dwóch miesiącach zrobiłyśmy numer i wystąpiłyśmy w burleskowym show na żywo, z publicznością. Chciałyśmy pokazać, co da się zrobić w krótkim czasie na zajęciach.

MR: I zmierzyć ze sceniczną rzeczywistością.

MM: Tak. Jak na początek występ był w porządku. Ale to był pin-upowy, trochę głupiutki, burleskowy numer. Dziś, po wielu doświadczeniach, obejrzeniu wielu performerek, patrzę na to krytycznie.

AM: Co stało się dalej?

MM: Miałam półroczną przerwę, po czym poszłam na warsztaty do Betty Q. To już były zajęcia pogłębione. Zaczynało się od zaprezentowania historii burleski – kiedyś i teraz. Były spotkania poświęcone poszczególnym burleskowym rekwizytom. Pracowałyśmy z wachlarzami, rękawiczkami, boa, balonikami, krzesłem itd.

MR: Fetyszowe przedmioty burleski. Trzeba poznać historię, żeby używać ich świadomie?

MM: Tak. To nas osadzało w pełnym kontekście. Skupiałyśmy się też na stylach muzycznych: jazzie, broadway’u, latino. Zobaczyłyśmy, że burleska daje wiele możliwości.

AM: To od czego zaczęłaś? Jakim numerem debiutowałaś?

MM: Masz na myśli debiut solowy. Uważam, że mam dwa debiuty: grupowy, pin-upowy, o którym mówiłam i solowy – barmański z balonami, który zresztą zrobiłam raz. Potem go zmodyfikowałam, ale nadal bohaterką była Krwawa Mary. Do tego drinka pasowała piosenka z musicalu South Pacyfic o wiedźmince czy szamance.

AM: Znowu dzika kobieta. [śmiech] Co było impulsem, by przygotować ten numer?

MM: Poczułam, że muszę wystąpić na scenie! Właśnie rozstałam się z chłopakiem, który nie był zadowolony z tego, że chcę występować. Chciałam pokazać mu w ten sposób środkowy palec. [śmiech]

MR: Ciekawy wątek. Dlaczego chłopak stawiał opór?

MM: Bo to jest przecież rozbieranie i pokazywanie cycków. Jak inni mogą na mnie patrzeć?

AM: Poczucie własności.

MM: Już samo chodzenie na zajęcia nie podobało się mojemu chłopakowi. Mówiłam, że chcę występować, gdy byłam jeszcze stage kitten – osobą, która przygotowuje scenę do pokazów.

AM: Czym był ten debiut: aktem desperacji czy emancypacji?

MM: Emancypacji. Choć mój były nie był na tym show, ale ja wszystkim mówiłam o tym, po co to robię.

MR: Wrócę jeszcze do balonów. Dlaczego balony? Betty ma podobny numer.

MM: Moim zdaniem to najłatwiejszy kostium dla początkującej performerki_a. Wiele dziewczyn wykorzystuje balony w numerach burleskowych. Można nadać im różny sens. Niewiele kosztują i są łatwo dostępne.

MR: Dają spore możliwości. Są lekkie, zajmują dużo miejsca, falują. Można je kontrastować.

MM: I kontrastowałam, na przykład traperami w brokacie. Traperami, bo to były najwygodniejsze buty, jakie miałam. W ogóle stworzyłam ten numer z rzeczy, które znałam – drinki i trapery. Czułam się z tym bezpiecznie. Ale przyznam, że nadanie im sensu było wyzwaniem. Wymyśliłam, że będą pomidorami, choć to się chyba nie przebiło ze sceny.

MR: Napełniłaś je helem? Tak się pięknie unoszą.

MM: Nie, to kwestia mocowania. Mamy specjalne pasy. Nawet temu zagadnieniu poświęcony jest cały kurs.

AM: A gdzie był występ balonowy?

MM: W klubie Dzika Strona Wisły.

AM: No cóż… [śmiech]

MR: Twoim znakiem rozpoznawczym jest nienormatywne, duże ciało. Dla wielu widzek_ów pojawienie się na scenie takiej dziewczyny to akt odwagi, przekroczenie granic.

MM: Wręcz manifest. Gdy wychodziłam na scenę po raz pierwszy, to w ogóle o tym nie myślałam. Widziałam takie ciała na scenie, więc zakodowałam sobie w głowie, że to jest ok. Bardziej bałam się, że zrobię jakiś błąd na scenie – potknę się, rozleję sok, że muzyka zawiedzie. Publiczność wydawała się życzliwa. Ten luz wynikał też z tego, co mówiła nam Betty, żeby się nie przejmować. Przygotowała nas do tego, pokazywała występy dziewczyn o ciałach większych nawet od mojego i starszych. Byłam oswojona z różnością, wielkością. Podczas debiutu nie było specjalnie problemu.

MR: Dobrze to słyszeć. Gdy Cię zobaczyłam w praskim klubie Chmury – razem występowałyśmy na beneficie Parady Równości – byłam pod wrażeniem. I do dziś jestem admiratorką Twoich burleskowych performansów. Napisałam nawet wiersz.

MM: Dziękuję! Ale co dziwne, teraz zaczynam mieć problemy z odbiorem mojego ciała.

AM: Teraz? Po latach performowania?

MM: Tak. To wynika z mojego życia prywatnego i tego, że oglądam dużo występów w Madame Q. Jednak w większości to ciała normatywne i widzę, jak ludzie reagują. Jednak bardziej entuzjastycznie. Ale może to siedzi tylko w mojej głowie…

AM: My to widzimy w naszym Drag King Show, największy szał wywołuje normatywna cieleśnie seksualność. Normatywne klisze i kody kulturowe są głęboko zakorzenione, nawet wśród tęczowej społeczności. Trudno to zrównoważyć czymkolwiek innym.

MR: Potrzeba więcej takich nienormatywnych dziewczyn jak Ty na scenie, by zaczęło coś się zmieniać.

MM: Jest ich trochę, choć raczej na świecie. Pamiętam, że jeszcze przed swoim debiutem widziałam na scenie performerkę Pandę Cottę, moją koleżankę z zajęć. Ludzie ją pokochali.

AM: Nic o niej nie słychać. Szkoda, bo potrzebne są performerki działające systematycznie i konsekwentnie. Tu trzeba wytrwałości.

MM: Czasem występ dla dziewczyn po kursie u Betty to forma sprawdzenia się – występują raz i okazuje się, że ich to nie jara. Nie wiążą z tym przyszłości, traktują jak przygodę. Tego nie można przewidzieć. Mnie to zajarało i poszłam dalej.

MR: Wróciłabym jeszcze do reakcji publiczności na nienormatywne ciało performerki. Usłyszałam kiedyś, że Twój występ uraża uczucia estetyczne. Widziałam miny mówiące: jak ona śmie wyjść na scenę. Jak sobie radzisz
z takimi komentarzami?

MM: Przypomina mi się pewna historia. Siedział kiedyś w pierwszym rzędzie wpatrzony we mnie facet, próbował wchodzić w interakcję. Okazało się, że ten koleś skomentował afirmującego posta o mnie, z odrazą pytając, jak komuś może podobać się takie ciało. To oczywiście łagodna wersja tego komentarza, który widziało wiele osób. W sieci mnie obraził, pewnie po to, żeby pokazać się światu jako “esteta”, a na występ przyszedł i się ślinił.

AM: Meduza, straszna Gorgona, potworzyca, pod wzrokiem której mięknie patriarchalny widz. [śmiech] Nowa interpretacja mitu.

MR: Niektórzy muszą doświadczyć szoku, żeby się otrząsnąć. W przekonaniu części normatywnych mężczyzn taki gust deklasuje.

MM: Nie zawsze o to chodzi. Była u nas atrakcyjna performerka z Meksyku, Violetta Poison. Dla mnie normatywna fizycznie artystka. A ja słyszałam, jak jakiś gość komentował wielkość jej piersi, twierdził, że z tak małym biustem nie powinna wychodzić na scenę. Publiczność musiała to słyszeć, bo mówił donośnie. Byłam w szoku, że można się tak zachowywać. Postanowiłam, że jako współwłaścicielka muszę z nim porozmawiać. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale uznałam, że choć to mój klient, muszę wyrazić swoją dezaprobatę.

MR: Trzeba to robić, bo nagle się okaże, że taki gość, tylko z tego powodu, że jest klientem, może robić wszystko. Takie nienormatywne miejsca jak Madame Q edukują.

MM: W pewnym sensie stworzyłyśmy swoją magiczną, bezpieczną bańkę. Ale im bardziej jesteśmy popularne, tym częściej przychodzą do nas osoby, które są trochę z innego środowiska, więc rzeczywiście musimy pilnować charakteru miejsca. Zależy nam, by wszyscy czuli się u nas dobrze.

AM: Zdarza się, że ktoś przekracza granice fizyczne? Czy ludzie mylą Madame Q z klubem go-go?

MM: Czasami niestety się to zdarza, ale szybko im uświadamiamy, że nie jest to w porządku. Co nie znaczy, że nie można świadomie i kulturalnie pewnych granic przesuwać. Ja na przykład zrobiłam numer pokazujący, że burleska ma wiele wspólnego ze striptizem.

MR: Rozbierasz się do rosołu?

MM: Nie.[śmiech] Zostaję w cielistych majtkach. W trakcie robię lap dance i wtedy ludzie mnie dotykają, ale na razie to byli znajomi. Jeszcze tego nie sprawdziłam z nieznajomymi, ale przyznam, że lap dance, czyli taniec na kolanach, dopuszcza dotykanie. A może się zagalopowałam? Mam jednak poczucie, że nasza scena pozwala na taki bliski kontakt.

AM: Może miejsce, które masz oswojone, Cię ośmiela? To Twój artystyczny dom.

MM: Prawda. Znam scenę na pamięć. Nie przeszkadza mi nic – wpadki techniczne, za mocne czy za słabe reakcje publiczności…

MR: A czego w tych reakcjach nie lubisz? Dla mnie cisza jest najgorsza.

MM: Też jej nie lubię. Nauczyłam się stosować różne triki, żeby podkręcić atmosferę. Choć za tym nie przepadam, wolę spontaniczną reakcję publiczności.

MR: Na szczęście podkręcanie jest wpisane w konwencję burleski. Na takich występach musi być entuzjazm. Pomagają w tym też drinki.

MM: Drinki się przydają, zwłaszcza gdy na występ ktosia_ś przychodzi po raz pierwszy. Z tego co widzę, siedemdziesiąt procent gościń_i to nowe osoby, pierwszy raz na burlesce albo pierwszy raz u nas. Potrzebują więcej czasu, żeby się wyluzować. A przyznam, że najgorzej reagują pary hetero, które siedzą sztywno na występach, nic do siebie nie mówią w przerwach, pewnie się boją okazać emocje i zainteresowanie performansem, bo co sobie pomyśli druga osoba. Strach się bać!

AM: Widzisz wyraźne różnice między publicznością queerową a hetero?

MM: Tak. Zajmuję się czasem światłem na pokazach, więc mogę obserwować salę. Publiczność queerowa czuje się u nas swobodnie, okazuje emocje. Heterycy bawią się gorzej, może właśnie dlatego, że to dla nich nowa sytuacja, nie czują, że jest to ich miejsce.

MR: Pracujesz w miejscu, gdzie tradycyjna męskość jest rzadkością.

MM: To prawda. [śmiech] Mało chłopaków hetero zajmuje się burleską, ale bywa u nas Russell Bruner, który łączy elementy cyrkowe z burleską.

AM: Nie pytałam jeszcze, jaki masz właściwie stosunek do queerowości?

MM: Szukam jeszcze, niczego nie rozstrzygnęłam. Do niedawna myślałam, że jestem hetero i tyle. Ale moje pierwsze kontakty fizyczne były z dziewczynami, potem się rozmyło i zaczęłam spotykać się z chłopakami. Gdy zaczęłam występować i obserwować performerki_ów, przyszła refleksja na ten temat. Zorientowałam się, że lubię męskie kobiety i kobiecych mężczyzn. Znalazłam na to określenie – skolioseksualizm.

MR: Tego określenia jeszcze nie znam. Nienormatywność wciąga w swoją orbitę coraz więcej tematów.

AM: W performatyce to także widać. Myślę na przykład o Twoim numerze z krową. To połączenia rozrywki z tematem zaangażowanym – weganizmem.

MM: Jestem wegetarianką od sześciu lat. Mój ojciec i dziadek byli myśliwymi, na ścianach mojego domu wisiały poroża. W takim świecie się wychowałam. Zawsze jedliśmy mięso, ojciec polował, zwłaszcza gdy była bieda. Ponoć dziczyzna jest najzdrowsza, więc niby wszystko ok. Ale gdy przypominam sobie zdjęcie z polowania mojego ojca, na którym są niezliczone trupy bażantów ułożone jeden obok drugiego w zbiorowy grób, to już nie jest w porządku. Dopiero zaczęłam sobie to uświadamiać, gdy poszłam na studia i zmierzyłam się z innymi światopoglądami.

AM: Był w tym myśleniu przełomowy moment?

MM: Tak, w czasie wakacji kilka lat temu zrozumiałam, że moje złe fizyczne samopoczucie może właśnie wynikać z tego, że jem mięso i przeszłam na weganizm. Potem zaczęłam pracować w knajpie wegańskiej.

AM: To zaczęłaś hardcorowo.

MM: Nawet przez chwilę byłam naziweganką, wszystkim zaglądałam do talerzy i mówiłam, jak mają żyć. A przecież sama przez większość życia jadłam mięso. Teraz odpuściłam, mam świadomość, że takie zmiany nie są proste. Możemy próbować, czasem się udaje, czasem nie. Ja też potknęłam się na tej drodze wiele razy i jestem teraz wegetarianką, ale staram się dążyć do weganizmu.

AM: Dlaczego włączyłaś ten temat do burleski?

MM: Nie pamiętam impulsu, który to zainicjował, ale na pewno pociągało mnie to, że nikt tego wcześniej nie zrobił. To było kuszące, choć numer jest niekomfortowy kostiumowo i ruchowo. Nie robię go na przykład w lecie, bo w tych foliach pocę się niemiłosiernie. [śmiech]

AM: Jakie są reakcje publiczności na numer, gdy erotyczna zabawa zamienia się w narzędzie walki o prawa zwierząt?

MM: Reakcje są różne. Nawet niektóre osoby pracujące w Madame Q go nie lubią, ale kiedyś usłyszałam od dziewczyny na koloniach burleskowych, że tylko z powodu tego numeru zainteresowała się burleską.

AM: To dobry moment, by zadać zasadnicze pytanie: po co wychodzisz na scenę?

MM: Jeszcze tego nie rozkminiłam. Wiem jedno – to jedyne miejsce i czas, w którym czuję się fantastycznie. Mogę zrobić wszystko. Wyglądam zajebiście, robię niesamowite rzeczy. Nie ma chochlików w głowie burzących to samopoczucie. Jakbym się rodziła i dostawała zastrzyk adrenaliny. Wchodzę na wysokie obroty, czuję radość, widzę reakcję ludzi. Lubię też kontakt z publicznością, nie boję się tego. Cokolwiek się stanie, bawię się tym.

MR: Odrywa Cię to od rzeczywistości?

MM: Tak i dopiero potem myślę, co się zdarzyło.

AM: A myślałaś, żeby zagrać w czymś dłuższym?

MM: Nie wiem, czy dałabym radę. Przede wszystkim lubię się rozbierać. Rozbieram się nawet w domu. Wracam na przykład z pracy i gdy ściągam ciuchy, włączam sobie do tego muzykę. Na scenie czerpię szczególną przyjemność z rozbierania i chcę z tym dalej eksperymentować. Dlatego zrobiłam – jak już mówiłam – numer ze striptizem.

AM: A striptiz nie jest elementem performansu burleski?

MM: To nie takie oczywiste. Długo performerki burleski dystansowały się od striptizerek. Chciały w ten sposób trafić do szerszej publiczności i znormalizować burleskę jako sztukę. Ja zaryzykowałam, bo – jak mówiłam – czuję się bezpiecznie na scenie Madame Q.

AM: A jak Ci się występuje w innych miejscach?

MM: Poza Madame Q prowadzę czasem show benefitowe dla Parady Równości. Tworzę wtedy własną formułę, nie muszę dopasować się do reguł opartych na konkretnym skrypcie. Czuję się wtedy swobodnie. Ale i tak występuję w miejscach, które zawsze mam jakoś oswojone. Występowałam w warszawskich klubach: Pogłosie, Chmurach, Dzikiej Stronie Wisły, także w skłocie Przychodnia. Ostatnio doszłam do wniosku, że chciałabym więcej pokazywać się w nowych miejscach. Chcę poznawać sceny, obyczaje, środowiska. Inni się rozwijają, a ja tkwię w jednym miejscu.

AM: Uważasz, że rozwój polega na przemieszczaniu się i ciągłej konfrontacji z tym co nowe? Podróż to obowiązująca norma rozwoju?

MM: Super, że o tym mówisz. To podróżowanie już tak spowszedniało… Pamiętam, jak po maturze ze znajomymi, na rowerach ruszyliśmy do Rumuni. Czułam się wtedy jak zdobywczyni świata, bo wjechałam na starym rowerze, który mi się rozpadł, na Trasę Transfogarską. Byłam w szoku, że udało mi się to zrobić, choć ostatnie kilka metrum przeszłam ciągnąc za sobą rower i płacząc ze zmęczenia. Teraz na Instagramie wszyscy wrzucają foty z wypraw, licytując się, kto więcej. Nie ma w tym nic niesamowitego.

MR: To moda działająca jak przymus społeczny.

AM: Na koniec chcę jeszcze porozmawiać o kostiumach. Burleska to przecież wizerunek w najprostszym znaczeniu. Trzeba pamiętać, ile wymaga pieniędzy i wysiłku.

MM: Moje pomysły, jak na razie, powstają w taki sposób, że zanim zacznę wymyślać numer, mam już jakiś rekwizyt lub element kostiumu. Na przykład do numeru z jednorożcem miałam róg i ogonek, który był przygotowany na jakąś imprezę Halloween, a spódnicę dostałam od Betty, z jakiegoś starego numeru. To mi się jakoś skleiło. Moja przyjaciółka połączyła tego jednorożca z grzybami i można było zrobić numer psychodeliczny. Brakowało jeszcze bielizny i wtedy z pomocą przyszła Betty, która często ratuje mnie w takich sytuacjach.

AM: Same szyjecie bieliznę? To raczej trudne.

MM: Wtedy miałam jakieś majtki, które Betty ozdobiła. Uszyła mi też stanik i majtki z jeansu, z odzysku, do mojego rockowego numeru.

AM: Pamiętam, że Betty Q w rozmowie dla AAAkulturalnika mówiła, że jest dumna z uprzęży, którą wspólnie uszyłyście.

MM: Została użyta do numeru z krową. Jest z gumki. Świetnie się przy tym bawiłyśmy. Innym razem szyłyśmy część kostiumu w garderobie Madame Q, gdy na sali trwała potańcówka swingowa. Staramy się być twórcze, by zminimalizować koszty.

AM: Czy masz kostium, który wymagał poważniejszej inwestycji?

MM: Ten striptizerski, w którym chciałam pokazać, że performerka burleski różni się się od striptizerki też tym, że striptizerka zarabia.

MR: A drag king od drag queen, że ta ostatnia zarabia. [śmiech]

MM: Uważam, że to jest bardzo niesprawiedliwe. Nie rozumiem, jak można być w społeczności tęczowej deklarującej różnorodność i jej nie pokazywać.

MR: Wystarczy, że drag queenki są różne. [śmiech]

MM: Jako Madame Q staramy się dbać, aby pokazywać różnorodność i troszczyć o każdą artystkę i artystę tak samo dobrze.

MR: Ciągle mało u Was drag kingów, ale to też niełatwe, gdy jest ich kilku w Polsce, a Madame Q działając regularnie, poszukuje – jak myślę – wciąż nowych performerek_ów.

AM: To ważne, gwarantujecie godne warunki pracy, nie ma bałaganu i przypadkowości.

MM: To jest też efekt tego, że jesteśmy performerkami, wiemy, czego artystki_ści potrzebują, żeby dobrze się czuły_li.

AM: Wróćmy do kosztów numeru striptizerskiego?

MM: Same buty kosztowały 200 PLN, musiały być wygodne i dobrej jakości. Miałam szczęście, że super neonowy kostium kupiłam za grosze. Długa sukienka cekinowa też mnie kosztowała, choć kupiłam ją na Allegro.

MR: Wszystko się świeci, a glamour kosztuje.

AM: Czy zanim wystąpisz, pokazujesz to ktosi?

MM: Tak, zawsze ktosia wie, jak to wygląda: Betty albo moja przyjaciółka albo osoby pracujące w Madame Q. Choć ja działam raczej spontanicznie, dużo improwizuję i trudno zobaczyć cały numer. Numer tworzy się ostatecznie już na
scenie. Potem niektóre rzeczy z tych improwizacji wprowadzam na stałe do performansu.

AM: Numer rozwija się w trakcie pokazów. A słyszysz czasem krytyczne uwagi?

MM: Numer striptizowy budził wątpliwości u Betty, nie była przekonana, ale po pokazie usłyszałam, że to numer festiwalowy. Usłyszeć taką opinię od Betty, którą uważam za moją nauczycielkę i mamę burleskową, to wyjątkowe. Ważne dla mnie.

AM: To dowód Twojej artystycznej emancypacji. Ty już robisz, co chcesz, a Betty uznaje Twój wybór i docenia. Piękna wolnościowa relacja kobiet artystek. Pozazdrościć.

MR: Nauczycielka ma już koleżankę sceniczną.

AM: Wspaniała pointa! Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

MM: Dziękuję.

 *********

Madame Mėduse (1993)
Miała zostać panią inżynier, ale wciągnął ją świat warszawskiej gastronomii i burleski. Jednorożec polskiej burleski – na scenie od 4 lat. Szalona barmanka. Od 6 lat stoi za barem w warszawskich klubach (Parking Bar, Hydrozagadka,
Chmury, Rejs). Współzałożycielka Fundacji Home of Burlesque i klubu burleskowego / koktajlbaru Madame Q w Warszawie. Wiecznie spóźniona szefowa baru i petarda na scenie! Podobno nie bierze jeńców. Brała udział
w projekcie Naked Girls Reading, w spektaklu Na czarno. Burleska stała się dla niej drogą do pokochania swojego ciała. Jest idealnym dowodem na to, że każde ciało jest warte sceny.

Instagram Madame Meduse
Facebook Madame Mėduse
Madame Q 

***

Damski Tandem Twórczy
Działa od 2009, stworzył cykle: literacki Żywe radio, performatywny Maryjan i Krystina, filmowy Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną / czytanie dramatu Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak / spektakle: Orlando. Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele wiele Kobiet, SharmTrio plus. Drag King Show. Retroseksualni / dokument L.Poetki / O’LESS Festiwal (2012-2014) / cykl debat i audycji Kobieta Nieheteronormatywna / projekt archiwistyczny A kultura LGBTQ+ nie poczeka / współzałożycielki Stowarzyszenia Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

Agnieszka Małgowska – lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Monika Rak – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / drag king / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

 *********

DO POCZYTANIA
A Kultura LGBTQ- nie poczeka!

I.
AAAKulturalnik. Sistrum rozmawia o L*Kulturze.
1. Komiksy dojrzały już dawno temu. Czas by dojrzeli też czytelnicy. Wspomnienie o Bostońskich małżeństwach. Rozmowa z Sylwią Kaźmierczak
2. Próbowałam łączyć wodę z ogniem, teraz zaczynam czuć siebie. Rozmowa z Agnieszką Olszewską-Kaczmarek
3. Tkwimy w zero-jedynkowym myśleniuRozmowa z Anną Adamczyk
4. Jestem psychofanką minimalizmu. Rozmowa z Alicją Migdą AIMO
5. Lubię wydobywać queerowość z postaci popkultury. Rozmowa z Weroniką F. Justyńską vel DK Vera Cruz
6. Cudowne Lata to nasza prz_szłość. Rozmowa z Anną Włodarczyk i Aminą Dargham
7. Jesteśmy parą dziwaczek. Di Libe brent wi a nase Szmate. Rozmowa z Mają Pompą.
8. Burleska zawsze była feministyczna suwersywna i emancypacyjna. Rozmowa z Betty Q.
9.  Chciałam zostać panią inżynier, a kręcę cyckami. Rozmowa z performerką burleski Madame Mėduse

lI.
AAAKulturalnik. Teatr lesbijski w Polsce.
1. Rozmowa o spektaklu. Amy Conroy. Alicja & Alicja. Lesbijki w kolorze nude.
2. Rozmowa o spektaklu. Szelest. Laboratorium Ma(g)daleny Anny. Teatr Forum.
Takie szekspirowskie marzenie, żeby teatr zmieniał świata.
3. Rozmowa z Jolantą Janiczak. Mam dość oglądania bohatera maczo, który kolonizuje świat. Wokół spektaklu
O mężnym Pietrku i sierotce Marysi. Bajka dla dorosłych.
4. Rozmowa z kolektywem CZARNE SZMATY (Martą Jalowską, Karoliną Maciejaszek, Magdą Staroszczyk)
Razem znaczymy więcej niż każda osobno.
5. Rozmowa o spektaklu. Przebudzenie na podstawie Bachantek Eurypidesa w reżyserii Marty Malinowskiej.
Szkoda tych nagich dziewczęcych ciał.
6. Rozmowa o spektaklu. Bachantki w reżyserii Mai Kleczewskiej. Waginalny głos.
7. Rozmowa o dramacie. 33 SZTUKA Moniki Rak. Lesbijskie menage a trois.

EL*C. Wiedeń 2017 I Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu

W Wiedniu podczas EL*C spotkało się kilka Polek: m.in. Agnieszka Frankowska / Agnieszka Małgowska / Izabela Morska / Monika  Rak / Joanna Semeniuk / Magdalena Świder / Magdalena Wielgołaska / Anna Zawadzka oraz jedna z organizatorek wydarzenia Ewa Dziedzic. To dla wielu z nas była niespodzianka. Większość polskich uczestniczek opisze swoje wrażenia, doświadczenia. Ciekawe jesteśmy, w których punktach się zgodzimy, w których miniemy, w których będziemy mówić wspólnym głosem. Sukcesywnie będziemy publikować te wypowiedzi w cyklu Lesbijska Inspira.

GŁOS SZÓSTY: Agnieszka Frankowska, PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.

W Wiedniu, w centrum Europy spotkało się jedenaście Polek, lesbijek, kobiet nieheteronormatywnych. Odnalazłyśmy się wśród setek innych uczestniczek z całego świata, w bezpiecznym miejscu, wyjęte z polskiego kontekstu. Paradoksalnie, dopiero w tych warunkach zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać, odnajdywać się we wspólnocie doświadczeń, wspierać się i doceniać. Może to być odebrane jako smutny fakt, że dopiero wyjazd do Wiednia pozwolił nam na przyjrzenie się sobie z uważnością i zrozumieniem oraz zaowocował zintegrowaniem działań. Ale dla mnie to spotkanie było potwierdzeniem myśli, że wystarczy tylko stworzyć dogodne warunki, by lesbijki się ze sobą dogadały. Trudno się nie dogadać, gdy tak wiele nas łączy, gdzie przy odrobinie dobrej woli, różnice stają się nieistotne i schodzą na dalszy plan.

Mój udział w Pierwszej Europejskiej Konferencji Lesbijek* zbiegł się z fermentem wokół (nie)widoczności lesbijek w Polsce. – Myślę tu przede wszystkim o projekcie Lesbijska Inspira. O Manifeście i o procesie dochodzenia do niego, którego byłam jedną z dumnych prowodyrek, wspólnie z Moniką Rak, Agnieszką Małgowską i Magdaleną Wielgołaską.

To ekscytujące uczucie, gdy zdajesz sobie sprawę, że jesteś częścią większego ruchu, że istnieje jakaś myślowa fala, która w tym samym momencie zalewa większość lesbijskich aktywistek i pcha do zmiany. Pcha do działania separatystycznego, które ma za zadanie przyjrzeć się obecnej kondycji lesbijki i umocnić lesbijską tożsamość.

Lesbijska tożsamość ostatnio doświadcza znaczącego rozmycia, co związane jest, między innymi z mnożeniem się – z rozróżnianiem kolejnych tożsamości, tzw. tożsamości plus. Prawdopodobnie organizatorki EL*C również pochyliły się nad tym aspektem, ustalając nazwę wiedeńskiego wydarzenia. Gwiazdka przy słowie lesbijka symbolizuje wkluczanie tych osób, które nie do końca identyfikują się z lesbijkami, ale mieszczą się w pojęciu kobieta nieheteronormatywna. Ten zabieg, moim zdaniem dobrze obrazuje lesbijską postawę, czyli ciągłą otwartość na innych i branie ich pod uwagę w naszych działaniach. Przytoczona postawa była również dyskutowana podczas wielu konferencyjnych paneli. Okazuje się, że w takim podejściu, które ma mocne ukorzenienie w heteronormie, tkwi ogromne zagrożenie dla emancypacji lesbijek. W trakcie kuluarowej rozmowy z jedną z organizatorek Konferencji (Polką na stałe mieszkającą i działająca w Wiedniu, Ewą Dziedzic), dowiedziałam się, że inicjacja tego spotkania pod taką, a nie inną nazwą, była bardzo hamowana przez duże organizacje LGBT+. Z mojej punktu widzenia żałuję, że ta sytuacja nie była szerzej ujawniona, bo w dalszej perspektywie idea porażki jest bardzo budująca dla grup czy organizacji. Wielkie organizacje obawiają się takich osobnych ruchów na rzecz poszczególnych grup, w tym przypadku na rzecz lesbijek, bo ich zdaniem, takie działania mocno osłabiają walkę o wspólne prawa, zakłócają panujący ład. Co prawda podczas konferencji nie było osobnego tematu poświęconego ruchom separatystycznym w lesstory oraz „tu i teraz”, ale temat przewijał się na każdym kroku. Na każdym kroku było słychać głos: zajmijmy się sobą, zajmijmy się literką L! I teraz my, jako Lesbijska Inspira nawołujemy do tego samego w polskiej rzeczywistości – robiłyśmy to już wcześniej, ale teraz nasz głos jest wzmocniony i jeszcze bardziej radykalny. A dołącza do nas coraz więcej lesbijek i być może zaowocuje to, już niebawem, powstawaniem lesbijskich grup i organizacji. Co symptomatyczne, żadna z nas – Polek, nie została wysłana na EL*C przez dużą, polską organizację LGBT+.

I tak ponad 500 lesbijek z całego świata, szczególnie z Europy Środkowej i Wschodniej uczestniczyło w tym znamiennym i wyczekiwanym wydarzeniu, by akcentować obecność lesbijek w wielu obszarach codziennego życia. A przede wszystkim uprawomocnić istnienie figury lesbijki w społeczeństwie, polityce, kulturze, duchowości, rozrywce, nauce… Uderzyła mnie niesamowita różnorodność uczestniczek. – Tylu lesbijek w jednym miejscu jeszcze nigdy nie widziałam! Wśród nas były osoby o różnym kolorze skóry, starsze, z niepełnosprawnością, translesbijki i tak mogłabym mnożyć odmienności, ale łączyła nas wspólna sprawa – działanie na rzecz lesbijek i potrzeba wspólnoty. I również dlatego znalazłam się w tym miejscu. Po wielu latach mojej obecności na lesbijskiej scenie w Polsce, że pozwolę sobie tak to ująć, dopadł mnie ogromny kryzys aktywistyczny – wypalenie, zwątpienie w słuszność podejmowanych działań. Tyle lat starań i żadnej namacalnej zmiany, jeśli chodzi o sytuację lesbijek w Polsce. Wiele rzeczy udało mi się zmienić na polu równouprawnienia kobiet czy wyrównywania szans osób z niepełnosprawnościami, a w przypadku lesbijek miałam poczucie, że kręcę się w kółko, że ciągle wracam do punktu wyjścia. Dojmującym doznaniem było spostrzeżenie, że nie jestem w tym co czuję osamotniona. Moje polskie doświadczenia pokrywały się z doświadczeniami setek lesbijek* uczestniczących w Konferencji. Mimo różnic kulturowych, politycznych czy ekonomicznych, wszystkie miałyśmy podobne przejścia, opowiadałyśmy tak samo brzmiące historie o wykluczeniu społecznym i niestety też w polu działań organizacji LGBTowskich.

Przez te kilka konferencyjnych dni, najbardziej dla mnie cenna okazała się międzypokoleniowa wymiana doświadczeń aktywistycznych. Podczas panelu o starzeniu się lesbijek, gdzie była mowa o tym, jak ważne jest, by seniorki lesbijki mogły mieć odpowiednią opiekę w zakresie bytowym i medycznym, spotkałam się tu z Izabelą Morską (Filipiak). Usłyszałyśmy o dobrych praktykach w Czechach, gdzie w ramach dofinansowania projektowego, powstał dom spokojnej starości dla lesbijek, jeśli można to tak nazwać. A największym problemem tego przedsięwzięcia okazało się dotarcie do pokolenia lesbijek, które potrzebuje już takiego wsparcia – do kobiet od lat samotnych, bez wsparcia rodziny i środowiska LGBT+, potrójnie wykluczonych. Rozmawiałyśmy o tym, że w Polsce, w tej sprawie nic znaczącego jeszcze się nie dzieje (poza jedną czy dwoma próbami dotarcia do nich, np. w ramach projektu Lambdy), że jest to efekt dyskryminacji ze względu na wiek również w naszym środowisku, co skutkuje tym, że osoby starsze i ich potrzeby są zupełnie niezauważane. Niezmiernie budujące było doznanie, że lesbijska historia ma swoją ciągłość, że jest się do czego odnieść i z czego czerpać. Musimy budować lesbijskie archiwa – odzyskiwać lesbijskie bohaterki i przestrzenie, w każdym wymiarze naszego życia. Jak to zrobić? – Nie oglądać się na innych, nie czekać i zakładać lesbijskie organizacje, których celem będzie upełnomocnianie, przydanie władzy kobietom nieheteronormatywnym. W tej chwili, na gruncie polskim, takie archiwa nie istnieją. Owszem, są podejmowane bardzo cenne starania w tym temacie przez Damski Tandem Twórczy, czyli Monikę Rak i Agnieszkę Małgowską, ale to ciągle zbyt mało. Proces angażowania lesbijek w podejmowanie decyzji we własnym interesie może być długi i żmudny. Tym bardziej, że lesbijki często są grupą mocno wykluczoną ekonomicznie. Wierzę, że wzięcie odpowiedzialności za działania na rzecz lesbijek w lesbijskie ręce, ostatecznie bardzo się opłaci całemu polskiemu środowisku LGBT+. Decyzyjność lesbijek przełoży się na wzmocnienie lesbijskiej autonomii, co pozwoli również na poprawę relacji z innymi „literkami” tworzącymi naszą mniejszościową społeczność. Silna lesbijka, to lesbijka świadoma swojej tożsamości – mająca poczucie przynależności! Takie podejście do sprawy zapewne poprawi wydajność wspólnych działań w obrębie emancypacji lesbijek, gejów, osób bi, trans i innych.

Kulminacyjnym momentem dla mnie, podczas Pierwszej Europejskiej Konferencji Lesbijek*, była projekcja filmu dokumentalnego „L.Poetki” autorstwa Moniki Rak, który został doskonale przyjęty. To dzięki temu dokumentowi znalazłam się pośrednio w Wiedniu, jako jego – jedna z trzech bohaterek. Podczas tego seansu spotkały się prawie wszystkie Polki, które paradoksalnie nie miały szansy zobaczyć filmu w Polsce, gdzie moim zdaniem jest on mocno niedoceniony. Wśród widzek była między innymi Magda Świder, która na co dzień działa w KPH, a do Wiednia została wysłana z ramienia fundacji ProDiversity, działającej na rzecz osób LGBTQ w zatrudnieniu, by wygłosić prezentację o lesbijkach na rynku pracy w Polsce. Przytoczę odczucia Magdy po obejrzeniu „L.Poetek”, którymi podzieliła się w ramach cyklu Lesbijska Inspira, publikowanym na stronie Feminoteki: „Doświadczyłam sztuki jako formy dotykającej czegoś bardzo głęboko, ale przede wszystkim ogromnie wartościowej przez swój walor edukacyjny – mogłam zobaczyć i poczuć, jak wygląda codzienność lesbijek w Polsce. Mogłam wyjść z myślenia o problemie podwójnego wykluczenia, które znam z badań i poznać historie konkretnych, żywych kobiet. (…) Zobaczyłam, jak ważne jest uwzględnianie różnych form aktywizmu – łączenie pracy rzeczniczej na poziomie systemowym, z pracą budującą kulturę LGBTQ (niekoniecznie razem!), dokumentującą historię ruchu.” Dzięki interwencji Magdy Świder film „L.Poetki” jest szansa, że film pojawi się na dorocznej Konferencji ILGA EUROPE, która odbędzie się w Warszawie.

Przybyłam do Wiednia, jako jedna z reprezentantek polskich lesbijek – po lesbijską moc, po inspirację, której często brakuje mi w moim kraju i nie zawiodłam się! Poczułam, jak rodzi się nowa energia do działania – podejmowania kolejnych wyzwań, wbrew niesprzyjającym czasom „dobrej zmiany”. Otrzymałam pakiet dobrych praktyk, narzędzia do efektywniejszej walki o prawa lesbijek w Polsce i poczucie, jak wiele razem możemy zdziałać, dzięki dobremu sieciowaniu i wymianie doświadczeń. Niestety dotarło do mnie również, jak wiele jest do zrobienia i że jednego lesbijkiego życia może nie wystarczyć, by móc cieszyć się z efektów transformacji. Skąd ta dość przygnębiająca refleksja? – Spotkałam starsze lesbijki, rozżalone, które zaryzykowały wiele, starając się walczyć ramię w ramię z feministkami i gejami o wspólną sprawę. Dlaczego rozżalone? – Niestety, zostały one wypchnięte z dużych organizacji, których niejednokrotnie były współzałożycielkami. Pozostawione same sobie, często schorowane i bez środków do życia, a ktoś inny zbił kapitał na ich poświęceniu sprawie. Niestety w Polsce obserwuję podobne zjawiska i praktyki. Może brzmi to absurdalnie, gdy pomyśleć, że dzieje się to w społeczności, która z założenia powinna dbać o najsłabsze ogniwo, której miarą działania powinna być kondycja tych wielokrotnie wykluczonych. Analogicznie podobny los spotkał kobiety „Solidarności”, więc historia doskonale zna te mechanizmy dyskryminacji. Pytanie, co zrobić, by kolejne pokolenia nie poddały się łamaniu przez koło historii? Tylko świadomość może nas uratować przed powtórką z historii! Dlatego ośmielam się tu umieścić ten wniosek – przestrogę, która dla wielu może zabrzmieć jak frazes. Uważam jednak, że w kontekście lesbijskim powinno wybrzmieć, jak wiele zależy od tego, czy uczymy się na błędach. Podczas podsumowania Konferencji zostałyśmy zaproszone do zgłaszania tematów, których zabrakło lub były niedoreprezentowane. Tutaj powtarzały się głosy, że zbyt mało było o ksenofobii czy ruchach nacjonalistycznych w „płonącej” Europie, jak to mocno określiła jedna z uczestniczek. Podobne odczucia pojawiły się w mojej rozmowie z kolejną Polką, Anną Zawadzką, która trafiła na EL*C dzięki Fundacji „Naprzód”. W grupie Lesbijskiej Ispiry mówiłyśmy również o tym, że niektórym z nas brakowało inkluzywności ze względu na język. – Niestety Konferencja toczyła się prawie wyłącznie w języku angielskim, prawdopodobnie ze względów ekonomicznych nie było tłumaczenia. – Pomijając tu jedynie wyjątki potwierdzające regułę, chociażby performance „Otwarty mikrofon/slam poetycki”, gdzie Monika Rak wyrecytowała jeden z moich wierszy po polsku. Dzięki aktorskiemu warsztatowi zrobiła to tak, że większość odbiorczyń na szczęście odczuła, że chodzi tu o erotyk, a ja – mimo wszystko, odczułam pełne porozumienie.

„Bądźmy właścicielkami własnego życia!” Podobnych haseł podczas EL*C usłyszałam wiele. Zostały one wykrzyczane na Marszu Lesbijek, który przeszedł ulicami Wiednia. Nigdy nie zapomnę tego rozpierającego uczucia dumy, gdy maszerowałam z innymi lesbami w samym centrum Europy. Uczucia, że jestem we właściwym miejscu i czasie, że tak oto tworzymy lesbijską historię i nikt, ani nic nas nie zatrzyma! To było pełne poczucie dumy z tego kim jestem i co robię. Jako organizatorka lokalnych Marszy Równości w Poznaniu, życzę sobie zorganizować lesbijski marsz, który przejdzie ulicami mojego miasta i zaśpiewać na swojską nutę: „Wszystkie kobiety w sercu są lesbijkami, włączając nasze matki!” Czy to marzenie jest z tych do spełnienia? – Ufam, że tak! Siostry, pokażmy naszą siłę i zróbmy to razem, bo lesbijki są wszędzie, polskie lesbijki są wszędzie!

________________

Dziękuję Monice Rak i Agnieszce Małgowskiej, twórczyniom filmu dokumentalnego L.Poetki, którego jestem jedną z bohaterek. To dzięki ich lesbijskiej determinacji dopuściłam myśl, że mogę być uczestniczką Pierwszej Europejskiej Konferencji Lesbijek* i tak się stało. Dodam, że „L.Poetki” brały udział w przeglądzie lesbijskich filmów i zostały bardzo dobrze odebrane – zrozumiane, co tylko potwierdza tezę o wspólnocie lesbijskich doświadczeń, gdziekolwiek lesbijki są, żyją, działają. Dziękuję Magdalenie Wielgołaskiej za wsparcie podczas całego wyjazdu, co dla mnie, jako osoby z niepełnosprawnością, miało ogromne znaczenie. Bez dofinansowania mojego udziału w tym wydarzeniu przez Fundację im. Heinricha Bölla, moja podróż do Wiednia nie doszłaby do skutku – również bardzo dziękuję.

Korekta: Maja Korzeniewska

_____________________

Agnieszka Frankowska – urodzona 8 marca; lesbijka / feministka / aktywistka / spółdzielczyni / poetka / osoba z niepełnosprawnością / przez lata zaangażowana w działania poznańskiego Stowarzyszenia Kobiet Konsola / współorganizatorka pierwszego Marszu Równości w Poznaniu (2004) oraz jego kolejnych edycji / założycielka poznańskiej Wyspy Kobiet (2011 – 2013) / obecnie członkini Partii Razem.

——————————-

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6. Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.

EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni. 

———————————————

I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3.
Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

——————————————————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

EL*C. KIJÓW 2019 | Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.

Druga Europejska Konferencja Lesbijek* odbywała się w hotelu Turist w Kijowie. W dużym, ponad 20 piętrowym budynku, pamiętającym czasy komunistyczne. Nie była to jedyna konferencja w tym czasie w hotelu. W korytarzach mijałyśmy się na przykład z uczestniczkami_nikami konferencji Ambasady Błogosławionego Królestwa Bożego dla Wszystkich Narodów.

Ten religijny wątek wewnątrz hotelu był kontynuowany przed budynkiem. Naszym debatom, przez cały czas trwania konferencji, towarzyszyły protesty prawosławnych Ukrainek_ńców przeciw EL*C jako źródłu sodomii. W obronie wartości chrześcijańskich łopotał Chrystus na chorągwi i pokrzykiwał pop z krzyżem. A nad  nami czuwała umundurowana i uzbrojona policja. Wyglądało grożnie, ale tak nie było.

Od samego początku było więc performatywnie, choć nie po taki performens przyjechałam do  Kijowa. Ale wszyscy – z każdej strony barykady – świadomie lub nie – znamy moc performatywności. Jako reprezentantka Stowarzyszenia Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* pojechałam, by m.in. mówić o możliwościach performensu lesbijskiego*.

Jechałam też do Kijowa, podobnie jak dwa lata temu do Wiednia, z myślą o nowych doświadczeniach artystycznych. Z nadzieją spotkania artystek tworzących na Wschodzie i w środkowej Azji – konferencja została poszerzona również o tę część świata. Chciałam zobaczyć czy i jak lesbijki przetwarzają swoje doświadczenia na sztukę, a w kijowskim programie EL*C 2019 nie brakowało wydarzeń artystycznych. Nie wiedziałam jednak, jakie będzie ich miejsce w całej konferencyjnej propozycji.

Już w czwartek – jeszcze przed oficjalnym piątkowym otwarciem – okazało się, że artystyczny wątek konferencji nie jest dodatkiem do spotkania lesbijek*, które będą debatować przede wszystkim o sytuacji polityczno-społecznej. Obok znaczącego politycznie panelu o Lesbijkach i ruchu anty-genderowym na Ukrainie” odbyło się równie znaczące politycznie oficjalne przywitanie wszystkich srtystek uczestniczących w konferencji. Tego nie było w Wiedniu, tam twórczynie musiały się szukać, m.in. dlatego, że różnych propozycji i samych artystek było znacznie więcej. W Austrii gubiłyśmy się w tłumie, tempo i liczba wydarzeń sprawiła, że nie mogłyśmy uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach. Tu wszystkie się poznałyśmy i zostałyśmy przedstawione innym uczestniczkom.

Opiekunką naszej niedużej grupy artystycznej była oczywiście artystka: Joelle Sambi Nzeba, mieszkająca w Brukseli poetka, slamerka, dyrektorka organizacji Solola Bien.SEM NAGAS
Przedstawiła samą siebie jako: pisarkę, czarownicę, robiącą ziny anarchistkę, myślicielkę, artystkę cyfrową, szwaczkę, uzdrowicielkę, matkę, organizatorkę. Semi pokazała kilka swoich prac na wystawie. Dominują na nich motywy boginiczne i waginalne, kojarzące się na pierwszy rzut oka z pracami Iwony Demko oraz kosmiczne kolaże z arabskimi motywami.

Semi zorganizowała warsztaty zinowe. Nie byłoy konkretnego tematu zina, który miał być efektem tego spotkania. Jednak uczestniczki starały się ucieleśnić lesbijską geniuszę – główne hasło konferencji: let’s bring lesbian genius to the world. (Sprowadźmy lesbijską geniuszę na świat / Pokażemy światu lesbijską geniuszę.) Kolektywne – a jakże – dzieło zawisło na konferencyjnej wystawie.

YERA MORENO SAINZ-EZQUERRA I MELANI PENNA TOSSO 
Feministki, artystki wizualne i badaczki z Hiszpanii zajmujące się ruchowymi kodami lesbijek*. Tandem zgłębia niewerbalny język kobiet nieheteronormatywnych. Za pomocą fotoperformensu wprowadziły nas w świat mini gestów: pocierania kolan, chwytania się za płatek ucha, gładzenia palcami brody czy składania dłoni w modlitewnym geście. Każdy z tych znaków niósł informacje dotycząca rodzaju zainteresowania, jakie rodzi się pomiędzy kobietami nieheteronormatywnymi. Warsztat Yery i Melani był żywo przyjęty przez uczestniczki, a potem ochoczo wprowadzany w życie w trakcie wieczornych zabaw w klubie.

DASHA CHE
Osoba artystyczna, która w swojej twórczości zwraca się do środowiska queerowego i trans, szukając nowych przestrzeni dla ciał nienormatywnych. Jest artystką_stą performensu, która_y chce zaangażować widzów w tematy płci, rasy, przywilejów, dostępu, narodowości.

Uczestniczyłam w warsztatach Dasha Che. Spotkałyśmy_liśmy się w 20-osobowej, wielojęzycznej grupie kobiet i osób. Zaczęłyśmy_liśmy od prostych ćwiczeń fizycznych i oddechowych, angażujących poszczególne partie ciała, tak aby doprowadzić ciało do swobodnego, pozbawionego oceny tańca. Ćwiczenia, które zostały potem omówione przez grupę, dążyły do dobrego poczucia się we własnym ciele i wzajemnej akceptacji. Po 1,5 godzinie widać było, jak wiele pracy potrzeba, aby spełnić założenia Dash Che, ale też – jak ważny krok został w tym kierunku uczyniony. Praca z ciałem jest najlepszą formą poznania się. Ruch zastępuję wielojęzyczny szum informacyjny – staje się nowym językiem, którego słownik nosimy cały czas ze sobą, w ciele. Po tym warsztacie czuło się pozawerbalną bliskość, jaka buduje się podczas pracy teatralnej. Co jako aktorka znam doskonale.

ESTELLE PRUDENT
Autorka wystawy „LITTLE SH * ET”. To przedstawicielka widocznego na tej konferencji nurtu czarnego queeru. Estella jest francuską artystką multimedialną zajmująca się tematyką queer, historią czarnych kobiet, kolonializmem. Tworzy mocne w swoim wyrazie czarno-białe fotografie i duże czarne plakaty z hasłami, jak: “To niemożliwe żeby być czarną i homoseksualną”. Czarna tożsamość była widoczna zarówno w przestrzeni dyskusji, jak i sztuki, i niosła za sobą niespożyte zasoby energii i chęci do zmian.

MONIKA RAK & Sistrum 
Do grona konferencyjnych artystek dołączyłam jako 1/2 Damskiego Tandemu Twórczego, w którym skupiam się na tworzeniu (teatr, film) i opisywaniu polskiej sztuki lesbijskiej*  oraz członkini Stowarzyszenia Sistrum, które stawia na kulturę lesbijską*. Na konferencji zaproponowałam warsztat poświęcony performensowi lesbijskiemu*. Pierwsza – teoretyczna część – pokazywała lesbijskie* działania w Polsce w przestrzeni zarówno wirtualnej, jak i realnej. Opowiadałam o akcjach ulicznych (Pozdrowienia z Lesbos Czarnych Szmat), dragkingowaniu, ślubach performatywnych (Podróż Liliany Piskorskiej i Martyny Tokarskiej), happeningach Anki Zet.
Druga część była działaniem performatywnym, którego zapis zostanie pokazany w Dniu Widzialności Lesbijek 26 kwietnia 2019 r.
Warsztat wzbudził wiele emocji w uczestniczkach, mam nadzieję, że przełoży się na ich działania. Już teraz wiem, że część uczestniczek planuje niektóre pomysły, o których mówiłam, wprowadzić w życie. Bardzo zachęcam, bo performens jest żywym narzędziem mogącym w twórczy sposób opowiedzieć o ważnych problemach dotyczących lesbijskiej* społeczności.

  

Okazało się, że wśród uczestniczek konferencji „ukrywały się” jeszcze inne artystki. Nie wiem, ile takich dziewczyn nie znalazło się w oficjalnych materiałach, ja miałam okazję poznać jedną z nich – Julię Datchenko, pochodzącą z Ukrainy. Julia wykonuje tradycyjne, wielkoformatowe wycinanki ludowe z motywami kobiecymi i lesbijskimi. Jak sama mówiła, nigdy nie miała zamiaru w sztuce zajmować się relacjami między kobietami, ale tak jej jakoś samo wyszło.

W Kijowie nie było pokazów filmów, perfomensów ani slamu, tego co zaproponowały lesbijki w Wiedniu, ale za to kwitło życie imprezowo-barowe, które też potraktowałam performatywnie. W zaproponowanych warunkach nie mogłam zresztą inaczej.

Odbyły się dwie imprezy. Pierwsza była desantem nieheteroseksualnych kobiet i osób na hotelowy Klub dla Dżentelmenów. Początkowo byłam zaskoczona wyborem miejsca, w którego centrum wyznaczały dwa stanowiskami do tańca na rurze. Czułam się nieswojo, ale po 2-3 godzinach przestrzeń tętniła nowym życiem. Nastąpiło czasowe przejęcie. Rodziły się spontaniczne, gromko oklaskiwane performensy. Cieszę się, że miejsce zostało nieheteronormatywnie naznaczone.
Druga impreza wymagała już akcji zorganizowanej. Wreszcie jako grupa opuściłyśmy_liśmy hotel. W trzech grupach – jak na nocnej trochę zakaznaej wycieczce – zostałyśmy zawiezione do kijowskiego klubu Dom. Przywitały nas 3 sale: z barem, z miejscami do siedzenia i salą do tańca. Wszystkie piwnicy. Taka stara lesbijska tradycja undergrundowej kultury barowej lesbijek*.
Lesbijską tradycję podtrzymywała też kolejka do toalety, która jak zawsze była miejscem żywych dyskusji i – oczywiście – podrywu, który podgrzewała „czarnymi” rytmami Joell w roli d-jki.

Program konferencji w Kijowie był skromniejszy niż w Wiedniu, przyjechało na nią też mniej uczestniczek. Było nas 350, podczas gdy dwa lata wcześniej spotkało się ok. 500 kobiet nieheteronormatywnych. Wpłynęła na to sytuacja polityczna na Ukrainie, wojna w Donbasie i trudności organizacyjne. Podróż na Ukrainę nie jest wyskokiem do innego unijnego kraju, gdzie wystarczy dowód osobisty. Jadąc na Ukrainę trzeba mieć paszport.

To, co zasadniczo odróżniało konferencję wiedeńską od tegorocznej, było ograniczenie przestrzeni, w której się poruszałyśmy. Byłyśmy zamknięte w hotelu, otoczone policją i prawosławnymi konserwatystami. Wszystkie panele i warsztaty odbywały się w tym samym miejscu. W Wiedniu wędrowałyśmy między miejscami wydarzeń a hotelami. Całe miasto było nasze, o zlocie lesbijek* informowały plakaty rozwieszona na ulicach. Pamiętam też marsz lesbijek* z transparentami po centrum austriackiej stolicy. W Kijowie to było niemożliwie, Sugerowano nawet, żeby nie chodzić po mieście z lesbijskimi przypinkami.

Ale to zamknięcie, w moim przekonaniu, dobrze wpłynęło na relację między uczestniczkami konferencji. Taka sytuacja przyniosła nieoczekiwane efekty. Skupienie się na propozycjach, bliższe emocjonalne kontakty sprawiły, że przyjeżdżam z Kijowa z licznymi znajomościami, z nadziejami na współpracę, z obietnicami wywiadów do Lesbijskiej Inspiry. I filmem z warsztatu, który jest nie tylko fajnym wspomnieniem, ale też konkretnym efektem wspólnej międzynarodowej aktywności artaktywności.

Korekta: Maja Korzeniewska

————————————-

Monika Rak (2/2 Damskiego Tandemu Twórczego)
lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

————————————-

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.

EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni. 

———————————————

I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmieRozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson

.,..
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
v.
BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

,

EL*C. Wiedeń 2017 I Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie

W Wiedniu podczas EL*C spotkało się kilka Polek: m.in. Agnieszka Frankowska / Agnieszka Małgowska / Izabela Morska / Monika  Rak / Joanna Semeniuk / Magdalena Świder / Magdalena Wielgołaska / Anna Zawadzka / Ewa Dziedzic. To dla wielu z nas była niespodzianka. Większość polskich uczestniczek opisze swoje wrażenia, doświadczenia. Ciekawe jesteśmy, w których punktach się posprzeczamy, w których miniemy, w których będziemy mówić wspólnym głosem. Sukcesywnie będziemy publikować te wypowiedzi w cyklu Lesbijska Inspira.

GŁOS PIĄTY. Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.

Na Konferencję EL*C pojechałam z ramienia holenderskiej fundacji Workplace Pride, w której zajmuję się wzmacnianiem kobiet LBTQ i ich wspólnot w miejscu pracy. Do Holandii wyjechałam na studiach, potem przez 3 lata pracowałam w archiwum ruchu kobiecego Atria w Amsterdamie, a przez kolejne 9 lat w banku ING, gdzie oprócz codziennej pracy w zarządzaniu danymi jestem jedną z liderek pracowniczej sieci LGBT. Na EL*C współorganizowałam warsztat o sytuacji lesbijek w miejscu pracy.

Różnorodność i siła ruchu, zbyt wolny postęp

Tak jak inne uczestniczki tej Konferencji poczułam niesamowitą siłę płynącą z samego faktu przebywania razem. Emocjonalnie było to jak podłączenie do ogromnego generatora, jak powrót do wymarzonego domu. Mimo że jestem zaangażowana w ruch LGBTQ od ponad dekady, nigdy nie byłam na lesbijskiej konferencji o takiej skali. Ruch lesbijski nie jest jakimś nowym fenomenem i nie jest specjalnością Europy Zachodniej czy USA.

Konferencja zaczęła się od przywołania herstorii ruchu z lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Tej opowieści słuchało 500 aktywistek z 45 krajów, w trakcie Konferencji wybrzmiewały silne głosy z Bałkanów, Europy Środkowej i Wschodniej, Skandynawii oraz spoza Europy: Kazachstanu, Brazylii, Nigerii.  Zaskakuje ogromne zróżnicowanie tematów, jakimi zajmują się kobiety: media, opieka zdrowotna, sport, starość, przemoc, rodzina, zbieranie danych, polityka, prawo, religia, migracja, praca, seks, ekonomia itd.

Różnorodność tożsamości psychoseksualnych była podnoszona wielokrotnie, nie wszystkie bowiem uczestniczki identyfikują się ze słowem lesbijka czy ze słowem kobieta. Osobiście ucieszyłam się z decyzji organizatorek, by używać słowa lesbijka* z gwiazdką, która symbolizuje (tymczasowe) podłączenie pod ten termin innych tożsamości, jak bi czy queer. Tak niewiele jest przestrzeni, gdzie słowo lesbijka jest na sztandarze: odczarowywane i noszone z dumą, a stworzenie tej przestrzeni było jednym z celów tej Konferencji.

Organizatorki zadbały, na ile mogły, aby zasponsorować przyjazd kobiet, które mają ograniczone środki, tak aby konferencja nie stała się skupiskiem klasy średniej. Niestety nie było funduszy na symultaniczne tłumaczenia, więc z Konferencji były wykluczone kobiety nie mówiące po angielsku. Brak funduszy nie dziwi – na Konferencji przywołano dane pokazujące, że z 424 milionów dolarów przeznaczonych przez rządy, organizacje międzynarodowe i dobroczynne na sprawy LGBTQ w latach 2013-2014, tylko 2% trafiło do kobiet LBQ (raport tutaj).

Więc oprócz fali pozytywnych emocji, poczułam też wielką frustrację i smutek – jak to jest możliwe, że pomimo tak ogromnej pracy wykonanej przez rzesze mądrych, silnych kobiet od lat 70., tak niewiele się zmienia?

Starsze aktywistki mówiły z goryczą: słyszę te same problemy, o których mówiłyśmy 20, 30, 40 lat temu… wciąż nie mamy pełni praw, jesteśmy niewidoczne, nie mamy politycznej reprezentacji, nie mamy funduszy.

Inne przypominały, że postęp jednak jest: w wielu krajach mamy prawo do legalnych związków, w niektórych do uznania naszych dzieci, są premierki i polityczki lesbijki, są prawa antydyskryminacyjne.

Owszem, postęp jest, ale zdecydowanie zbyt wolny. W tym tempie za 30 lat też będę zdecydowanie zgorzkniałą aktywistką. Konferencja zakończyła się nawoływaniem do skupienia się na dokumentowaniu sytuacji lesbijek przez badania i dane, przebijaniu się do mediów, aby przedstawiały prawdziwe lesbijki i ich życie, i na lobbowaniu rządów i międzynarodowych struktur, takich jak ONZ. Na Konferencji zostały przedstawione dwa zupełnie nowe raporty: jeden o dyskryminacji i zdrowiu wydany przez organizatorki EL*C, drugi o celach ruchu LBQ, zebrany przez fundacje Astrea i Mama Cash.

Herstoria

Dr. Katherine O’Donnell, organizatorka akademickiej konferencji Lesbian Lives, która od 23 lat odbywa się w Brighton, powiedziała, że jednym z głównych narzędzi opresji jest zabronienie pewnej grupie myślenia o sobie jako o części historii, jako o spadkobierczyniach_cach tradycji, jako o twórcach społeczności i kultury, która rodzi trwałe dziedzictwo.

Miernikiem trudności, z jaką przychodzi nam przechowywanie naszego dziedzictwa i herstorii, jest niska wiedza o przeszłości ruchu wśród samych aktywistek. Kiedy rok temu kobiety zebrane na konferencji ILGA Europe na Cyprze snuły plany o lesbijskiej konferencji, zaczęły ją nazywać pierwszą europejską lesbijską konferencją, nie wiedziały bowiem o żadnych poprzednich. Gdy zaczęły ją ogłaszać, jedna ze starszych aktywistek Evien Tjabbes sprzeciwiła się tej nazwie, przytaczając bogatą herstorię lesbijskich konferencji w Europie. Nagranie jej prezentacji znajdziecie tutaj.

Evien opowiadała, jak w latach 70. i 80. dziewczyny organizowały się pisząc listy i utrzymywały sekretariat ruchu, który koordynował komunikację. Co ciekawe, w 1980 roku aktywistki zebrane na kobiecym zgrupowaniu podczas mieszanej, a raczej głównie gejowskiej międzynarodowej konferencji, zdecydowały, że potrzebują własnej. Dokładnie tak, jak miało to miejsce w roku 2016 na konferencji ILGA Europe.

Kobietom udało się zorganizować Pierwszą Lesbijską Konferencję w 1981 roku w Amsterdamie. Było na niej 80 kobiet z 14 krajów. Następna konferencja odbyła się w Turynie, już z 200 uczestniczkami. Kolejne były w Lichtaart, w Belgii (1982), Paryżu (1983). Sekretariat, nazwany International Lesbian Information Service, zorganizował w sumie 8 konferencji, wydawał też biuletyn.

Jak ta herstoria jest przechowywana? W Holandii jest archiwum LGBT IHLIA, które odziedziczyło lesbijskie kolekcje zakładane po 1981 roku, w różnych holenderskich miastach. Istnieje też osobne archiwum ruchu feministycznego Atria, przechowujące nawet najstarsze pamflety pierwszych holenderskich sufrażystek. Oprócz archiwizacji, instytuty te zabierają głos w debacie publicznej i współpracują z podobnymi instytucjami na świecie. Dyrektorka IHLIA Lonneke van den Hoonaard przemawiając na EL*C podkreślała, że często trudno jest grupie lub organizacji stać się archiwum spełniającym wszystkie oficjalne wymogi, ale jeśli to nie jest możliwe, należy starać się przechowywać herstorie ruchu najlepiej jak potrafimy – zdjęcia, magazyny, wywiady, spisane wspomnienia, filmy. Nie traćmy naszego dziedzictwa. Jak powiedziała Evien: jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.

Separatyzm

Już na EL*C z rozmów plenarnych i w kuluarach jasno wynikało, że hasło zadbajmy o siebie to temat przewodni tej konferencji, tak jak napisała w relacji z EL*C Magdalena Wielgołaska. Temat separatyzmu wypłynął sam, organicznie, jest bowiem sposobem, by odpowiedzieć sobie na pytania: kim jesteśmy? i czego chcemy?. Musimy się odseparować, musimy mieć gdzieś tylko swoją przestrzeń, aby wrócić do szerszej społeczności znając na te pytania odpowiedź. Separatyzm jest w porządki, nie bójmy się go, nie przepraszajmy. Lesbijki zwykle walczą o sprawy innych, ale nie o nasze własne interesy wynikające z tożsamości. Nie łudźmy się, że ktoś stworzy dla nas lepszy świat i jeszcze jakimś cudem na naszych warunkach.

Polityka

Podczas warsztatu o lesbijkach w polityce wytworzyła się dyskusja pomiędzy zwolenniczkami skupiania się na sprawach unikalnychdla lesbijek a zwolenniczkami angażowania się w inne walki, ale pod lesbijskim sztandarem, np. lesbijki przeciwko neonazizmowi, lesbijki dla sprawiedliwości społecznej itd. Powracały głosy, iż tak naprawdę nigdy nie będziemy wolne bez sprawiedliwości społecznej, bez obalenia patriarchatu, bo przecież oprócz bycia lesbijką jesteśmy też kobietami i przynależymy do klasy społecznej, rasy etc.

Aktywistki z krajów nordyckich i Holandii przypomniały, że ruch LGBT nie zawsze stoi po dobrej stronie. W ostatnich latach obserwujemy zjawisko homonacjonalizmu, czyli używania praw gejów i lesbijek do siania islamofobii (dyskurs w stylu imigranci nie szanują naszych gejów i naszych kobiet). Niestety wiele gejów i lesbijek podpisało się pod tym antyimigranckim ruchem (np. osoby LGBT, które głosowały na skrajną prawicę Marine Le Pen we Francji i Geerta Wildersa w Holandii).

Ruch tęczowych rodzin

Podczas Konferencji wiedeńskiej dowiedziałam się też o bardzo ciekawym rozłamie w ruchu lesbijskim we Włoszech, dotyczącym surogatek. W zeszłym roku, podczas dyskusji wokół wprowadzenia związków partnerskich dla osób tej samej płci, włoski ruch LGBTQ dyskutował o tym, czy mają walczyć o prawa gejów do legalizacji surogacji. Cześć lesbijek opowiedziała się stanowczo przeciwko, wysuwając argumenty o wykorzystywaniu ciała kobiety i twierdząc, że surogacja nigdy nie jest wolnym wyborem, lecz jest spowodowana na przykład złą sytuacją ekonomiczną. Inne postulowały legalizację surogacji, aby uregulować rynek i broniły prawa kobiet do zarządzania własnym ciałem. Ponieważ reprezentantki obu obozów były na sali, dało mi to wyobrażenie o temperaturze tego sporu.

Drugi zaskakujący fakt dotyczący ruchu tęczowych rodzin to to, że wiele lesbijek związanych z tym ruchem, który tradycyjnie był zdominowany przez kobiety, czuje się teraz spychana na drugi plan przez gejowskie rodziny z dziećmi. Gejowski baby boom jest właśnie efektem dostępności surogacji i zagranicznej adopcji (oczywiście względnej dostępności, bo na to stać tylko bogatych gejów). Usłyszałam od aktywistek z Niemiec, Austrii i Szwajcarii o ich frustracji, zbudowały krajowy i europejski ruch tęczowych rodzin, a teraz, gdy mężczyźni coraz częściej mają dzieci, zaczynają wieść prym w tych organizacjach, ich rodziny są też chętniej wychwytywane przez media. Tutaj, tak jak w innych sprawach, wspierajmy się i zawalczmy o swoje miejsce.

Korekta: Maja Korzeniewska

———————

Joanna Semeniuk
Liderka pracowniczej sieci LGBT w banku ING i inicjatorka projektu zrównania świadczeń pracowniczych dla tęczowych rodzin w całej korporacji (więcej tutaj) / Współzałożycielka programu Women@WorkplacePride / Razem z żoną i dwójką dzieci mieszka w Amsterdamie.

Linki do innych nagrań z konferencji:

https://youtu.be/9vtv1agJAOg
https://youtu.be/2Y2BuAUiv1U
https://youtu.be/SoviYqTvxH8
https://youtu.be/kz97HMQCQzM
https://youtu.be/JTzcOOoHFPU

———————-

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.

EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni. 

———————————————

I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

BONUS. Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

LESBIJSKA INSPIRA | Polityczne znaczy wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

Agnieszka Małgowska: Tomaszu, wiesz, że zaczynasz wątek męskoosobowy w naszym cyklu? W tym wątku świadomie i „tendencyjnie” będziemy rozmawiać z osobami, które czują się mężczyznami i sympatyzują z lesbijkami*. Co Ty na to?

Tomasz Gromadka: Miło mi i cieszę się na rozmowę z Twoją osobą.

AM: O „osobie” pewnie jeszcze porozmawiamy, ale zacznę od pytania dla mnie zasadniczego. Co zdecydowało, że Sistrum i Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* znalazły się w Stole Powszechnym?

TG: To stało się nagle, po prostu. Pamiętam, że Monika Rak, która przychodzi na “Pisanie co wtorek” do Stołu Powszechnego, zaproponowała mi Wasze wydarzenie. Zgodziłem się i od razu pomyślałem, że warto byłoby zrobić cały cykl.

AM: Lubimy cykle.[śmiech]

TG: Zauważyłem. Pamiętam, że natychmiast zaproponowałyście mi plan na pół roku, to mnie z jednej strony ucieszyło, że jest pomysł, z drugiej strony przestraszyło, że to jest aż tak rozbudowane. W końcu poczułem bezpieczeństwo, że sprawa jest ogarnięta, że to wynika z Waszej dłuższej pracy, a nie jest przypadkowe, improwizowane. Podobało mi się, że jest to artystyczna i wieloaspektowa propozycja kultury lesbijskiej.

AM: Systematyczne działanie ukorzenia tę kulturę.

TG: U nas cykle wynikają z myślenia o miejscu, jakim jest Stół Powszechny, któremu potrzebne są regularne wydarzenia. To pozwala zgromadzić grono ludzi wokół naszych aktywności. Możliwa jest też większa praca polityczna: ludzie wiedzą, że u nas odbywają się kreatywne i społeczne wydarzenia. Wieść się niesie i utrwala.

AM: To powód pijarowy. A były inne?

TG: Słyszałem też o niedofaworyzowaniu kultury lesbijskiej w społeczności LGBTQ i że faceckość jest bardziej mainsteamowa, a kobiecość spychana. Dlatego taka propozycja wydawała się ciekawa. Stół Powszechny nie robił wcześniej niczego tęczowego. Wiszą u nas flagi. Ale flaga to według mnie za mało. Ważne, żeby za emblematem stały konkretne działania.

AM: Ciekawe, że lesbijki z gwiazdką mają reprezentować tęczową flagę. [śmiech] To dopiero “dobra” zmiana.

TG: Dodam jeszcze, że znalazłyście się tu, bo po prostu przyszłyście z inicjatywą, a przestrzeń jest otwarta. Ale muszę podkreślić, że dokonujemy jednak wyboru. Dużo osób do nas przychodzi z propozycjami, ale nie decydujemy się na każde działanie. W Stół zaangażowanych jest kilka osób, ale gdy mam do wyboru warsztaty taneczne albo lesbijskie warsztaty taneczne, to wybieram to drugie. Przyznaję, że faworyzuję rzeczy, które są jawnie zaangażowane politycznie. Oczywiście, każda propozycja jest obgadywana w naszej, różnorodnej światopoglądowo grupie.

AM: Jak rozumiesz zaangażowanie polityczne?

TG: Polityczne znaczy wspólne. To świadome działania na rzecz poszerzenia wspólnoty o osoby marginalizowane. Działania takie jak Wasze: teraz robimy kulturę lesbijską, to jest artystka lesbijska, to jest film lesbijski, a to jest miejsce, gdzie lesbijki mogą przyjść i poczuć się bezpiecznie. To jest poszerzanie tego, co wspólne, wyjście poza heteronormatywność, homofaceckonormatywność. Oczywiście ta nasza polityczność w Stole jest konkretna: lewicowa, czasem liberalna, na pewno nie prawicowa czy neoliberalna. A propozycja Sistrum wydawała mi się od początku lewicowa.

AM: Padło to okropne słowo „lewicowość”. [śmiech] Tak kojarzysz kulturę lesbijską*?

TG: Raczej tak kojarzę Was, co chyba przeniosłem na całość zjawiska.

AM: O nas można tak myśleć, ale nie o heterogenicznej społeczności lesbijskiej*. Dopiero by się działo.

TG: Prawda, mnie też społeczność LGBT kojarzy się z liberalizmem.

AM: Twoja sympatia do kultury lesbijskiej* to wynik świadomości politycznej czy to konsekwencja bliższych relacji z tęczowym światem?

TG: Jestem zaznajomiony z tym światem przez ludzi. Ale nie zawsze tak było. Jako młody człowiek byłem bardzo konserwatywny, choć nie wydaje mi się, że byłem homofobem. Przede wszystkim nie akceptowałem siebie, miałem ogromne problemy z uznaniem siły kobiet i byłem zaciekłym antykomunistą. Dopiero od 2012 roku, gdy zacząłem współtworzyć Fundację Strefa Wolnosłowa i robić spektakle wielokulturowe, zacząłem się zmieniać. Do projektów przychodzili różni ludzie, także osoby nieheteroseksulane, choć poznawałem głównie gejów. Jeśli dziewczyny – to przede wszystkim biseksualne. Poprzez relacje poznawałem nowy świat. To była praca, która doprowadziła mnie do lewicy. Przeszedłem drogę od elementów patriarchalnej męskości, przez jej całkowite wyparcie, po akceptację siebie jako faceta.

AM: Ciekawe, miałam wrażenie, że jesteś organicznie nieheteronormatywny. Czyli można przejść taką transformację. [śmiech] Podejrzewam, że teraz jesteś postrzegany jako mężczyzna metroseksualny, a nawet gej.

TG: Tak, to się często zdarza, [śmiech] ale gejem nie bywam. Jestem heteroseksualny. No może czasem podobają mi się nieliczni faceci. Nie jestem też zaangażowany w kulturę LGBT, chodzę tylko na Paradę Równości, choć to wesołe, liberalne wydarzenie.

AM: Tęczowy wesoły liberalizm. [śmiech] Lewicowość nie jest wesoła?

TG: Nie pamiętam wesołej lewackiej manifestacji, a często chodzę na manifestacje. Tam bardziej rządzi wkurw. To nie zabawa, to walka.

AM: Na ostatniej Paradzie wreszcie widziałam hasło: “Precz z kapitalizmem” niesione tuż obok kolorowej platformy Google. Ale nadal było wesoło.

TG: Na Paradzie bardzo widać afiliację kapitalizmu. To problem, który dostrzegam w partii Biedronia. Wiosna jest niby lewicowa, choć bardziej na wzór zachodniej socjaldemokacji, są więc postulaty socjalne i równościowe, jednak to partia raczej liberalna.

AM: Skoro tak myślisz, to dlaczego chodzisz na tę wesołą i kapitalistyczną Paradę?

TG: Chodzę trochę z rozpędu, bo dużo manifestuję. Ale wydaje mi się, że warszawska Parada różni się od marszów organizowanych w mniejszych miastach w Polsce. Tam czasem trzeba iść na zderzenie i różne rzeczy mogą się zdarzyć. To już nie jest takie radosne. Z tym się identyfikuję, choć nie uczestniczyłem w wyjazdowych paradach.

AM: Powiedziałeś, że nie jesteś zaangażowany w kulturę LGBT, a ja widziałam spektakl na podstawie Twojego tekstu Robo i Osobo. Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie, jak pokazałeś relację między bohaterkami. Dwie kobiety we wzajemnym akcie tworzenia. Widzę to lesbijsko*. Miałeś takie założenie?

TG: Napisałem tekst, który reżyserowała Agata Dyczko. Wiele zrodziło się podczas pracy reżyserki i aktorek. Tekst był adaptowany i cięty, zmienił się w wyniku procesu zbiorowego. Dwie postacie tytułowe nie zostały napisane jako kobiety, ale są tworzone przez kobiety. Agata wybrała dwie aktorki, choć postaci mogli tworzyć chłopcy, ale dziewczyny były ciekawsze.

AM: Dlaczego?

TG: To miał był posthumanistyczny, antykapitalistyczny romans science fiction. Gdy jest mężczyzna i kobieta to jest klisza. Kiedy są dwie kobiety, jest mniej standardowo.

AM: Z powodu homoerotyzmu?

TG: Kobiecego homoerotyzmu. Takich opowieści jest ciągle mniej. Jak pomyślę, to w kinie znam właściwie same gejowskie historie. Nie przypominam sobie żadnego hollywoodzkiego filmu lesbijskiego, który zdobył 10 Oskarów. [śmiech] O czarnoskórym geju jest film oskarowy, a o relacji lesbijskiej nie ma.

AM: Czyli przysłużyłeś się mimowolnie lesbijskiej* sprawie, nie tylko udostępniając miejsce w Stole Powszechnym, także artystycznie.

TG: Nawet tego nie wiedziałem, ale masz rację. Gdy powiedziałaś o tej lesbijskiej perspektywie, to widzę, że rzeczywiście w spektaklu jest dużo kobiecej bliskości: w tańcu, dotykaniu, w mówieniu. Tekst tę bliskość podbija, bo jest czasem jak wyznanie miłości. Ale to nie jest wymuskane, relacja jest skomplikowana, nawet przemocowa.

AM: Relacje lesbijek nie są tylko waniliowe, jak stereotypowo się je widzi. Wybierając tę kobiecą niestandardowość nie bałeś się, że sztuka nie będzie uniwersalna?

TG: Uniwersalizm to dla mnie żadna kategoria. O uniwersalności mogę napisać we wniosku o grant, ale w sztuce w nią nie wierzę. Dla mnie ważne są konkrety: sytuacja, postać, emocja, myśl, które można trochę uogólnić, ale uniwersalizm, to scheda po patriarchalnej filozofii i teologii. Odbiera autentyczność, odcina od twórczyń_ców i bohaterek_ów.

AM: Słyszałeś po spektaklu jakieś głosy o kobiecej energii i homoseksualności?

TG: Nie, raczej, że to było antykapitalistyczne i przede wszystkim o miłości.

AM: Skoro o miłości, to tym bardziej herstoria powinna wydać się nieheteroseksualna.

TG: Ale mówiono właśnie o uniwersalizmie. Chyba widzowie nie chcieli tego zobaczyć, ja sam dopiero teraz się z tym zmierzyłem, gdy zwróciłaś mi na to uwagę. Też tego tekstu nie traktowałem jak lesbijski romans, ale czuję tę interpretację. To jest właśnie o tym.

AM: Niespodzianka. [śmiech] Dobrze, że przed tym nie uciekasz. Co zresztą byłoby dziwne, bo pojawiałeś się w tym przedstawieniu i używałeś żeńskich końcówek. W ogóle – jak zauważyłem – używasz wobec siebie żeńskiego rodzaju.

TG: Tak, wtedy to robiłem, teraz już nie. Przechodziłem wówczas proces terapeutyczny i odrzucałem w sobie faceta, teraz go zaakceptowałem i nie muszę się odcinać, wypierać. To było autoagresywne. W tym czasie napisałem tekst do Krytyki Politycznej, w którym postulowałem wyrzucenie rodzaju męskiego z języka. Ta publikacja wkurzyła ludzi, wyzywali mnie od pedałów, pisali, że to najgłupszy tekst w Dzienniku Opinii Krytyki Politycznej, że nawet jak na lewactwo to szczyt idiotyzmu.

AM: Oj, nawet performatywna antycypacja budzi tyle emocji.

TG: Tak, a to miała być prowokacja. W stosunku do siebie – jak mówiłem – używam już męskiej końcówki. Ale kiedy jest grupa, gdzie jest tyle samo kobiet co mężczyzn albo przewaga kobiet, stosuję czasem tylko żeńskie końcówki. Robię to również w relacji z moją dziewczyną, mówiąc o nas w rodzaju żeńskim.

AM: A do mnie zwróciłeś się na początku rozmowy per osoba. Ja za tym nie przepadam, ale to coraz bardziej popularne określenie omijające binarność, płciowość w języku. Użyłeś go w tytule spektaklu, a na co dzień też jest przydatne?

TG: Lubię to słowo. Często go używam.To neutralne określenie, ale używam go również w miłosnej relacji i wtedy nabiera życia. W niektórych osobach, z którymi pracuję, to słowo wywoływało śmiech i kpiny, ale to się zmienia.

AM: Masz lesbijski*/queerowy potencjał. [śmiech]

TG: Pewnie dlatego, że jest we mnie silny feministyczny paradygmat, który może – jak się okazało – mieć lesbijskie i queerowe wcielenie. Ten feminizm jest czasem aż za mocny.

AM: Za mocny?

TG: Często mam nadmierne poczucie winy. Jestem o trzy kroki przed własnym działaniem patriarchalnym, nawet przed myślą. To bywa autoagresywne.

AM: Skąd to poczucie winy? Symboliczna czkawka za męskie poczynania w historii?

TG: Nie wierzę w zbiorową odpowiedzialność. Mogę tylko odpowiadać za to, co robiłem ja, we własnych relacjach, związkach. Kiedyś napisałam wiersz na ten temat, który jest – dziś myślę – za bardzo czołobitny wobec kobiet. Napisałem także tekst w związku z akcją #metoo.

AM: I na koniec. Nam gościna w Stole Powszechnym się przysłużyła. A Tobie obecność Sistrum nie zaszkodziła?

TG: Nie ma żadnych negatywnych reakcji. Prócz ostatniego pohukiwania prawicowców z okazji wydarzenia o kulturze barowej lesbijek, ale w sumie to drobiazg. A Teatr Powszechny tym wydarzeniem się chwali.

AM: To znakomita puenta naszej rozmowy. Dziękuję i do zobaczenia na kolejnych wydarzeniach w Stole Powszechnym.

Korekta: Maja Korzeniewska

————————————-————

Tomasz Gromadka (ur. 1986) poeta, dramatopisarz, animator kultury, członek Fundacji Strefa WolnoSłowa, która organizuje warsztaty teatralne nastawione na dialog wielokulturowy, ustanawianie więzi międzyludzkich i krzewienie postaw antyrasistowskich. Działa w kolektywie Autonomiczna Przestrzeń Edukacyjna, oddolnej grupie edukatorów i edukatorek, realizujących bezpłatne zajęcia edukacyjne w wielu dziedzinach, a także w Stole Powszechnym, przestrzeni spotkań twórczych i kawiarni w Teatrze Powszechnym im. Zygmunta Hubnera w Warszawie. Prowadzi zajęcia pisarskie w szkołach, aresztach i skłotach. Jego sztuki “Deportacja” i “Strajk arabskich pielęgniarek” drukowane były w miesięczniku „Dialog”. Spektakle na podstawie tekstów Tomasza Gromadki wystawiane były m.in. w Warszawie, Poznaniu, Bolonii i Brukseli.

Agnieszka Małgowska (1/2 Damskiego Tandemu Twórczego)
lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka
Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

—————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
.
II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką 
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.   Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmowa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
V. EL*C. Wieden 2017
1.   Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie. 

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

 .
————————————-————
 .
Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!
.

Mam dość oglądania bohatera maczo, który kolonizuje świat. Rozmowa z Jolantą Janiczak

Fragment wywiadu AAAKulturalnika z cyklu SISTRUM rozmawia o L*kulturze.
Wokół spektaklu O mężnym Pietrku i sierotce Marysi. Bajka dla dorosłych. CZYTAJ CAŁY TEKST 
Z Jolantą Janiczak rozmawia Damski Tandem Twórczy (Agnieszka Małgowska & Monika Rak)

                                                                                                  *********

Agnieszka Małgowska: Cieszę się, że mamy okazję porozmawiać. Bardzo mi zależało, żeby O mężnym Pietrku i sierotce Marysi. Bajce dla dorosłych opowiedziała współautorka spektaklu, który wyreżyserował Wiktor Rubin. Wprawdzie jesteście od lat artystycznym duetem, ale z przedstawieniem od razu skojarzono przede wszystkim reżysera i małą burzę w tęczowej społeczności wywołał fakt, że spektakl zrobił mężczyzna. Jesteś więc naszym kołem ratunkowym. [śmiech]

Jolanta Janiczak: Tak, dziennikarze jakoś częściej zwracają się do reżysera, zakładając, że jest szefem przedsięwzięcia.

Monika Rak: No to mamy patriarchlny początek naszej rozmowy. [śmiech]

AM: To zacznijmy raz jeszcze. Znasz cykliczny skecz Barbie Girls Ze sztambucha Maryi Konopnickiej Agnieszki Weseli /Furji?

JJ: Nie, a gdzie to było pokazywane?

MR: W polskim nurcie offowym. Dyskretnie [śmiech], ale przez lata i konsekwentnie. Na szczęście jest do obejrzenia w necie.

JJ: To obejrzę.

AM: Zaczęłam od tego pytania, bo wątek relacji obu Marii artystycznie popularyzowała Agnieszka Weseli i nie możemy o niej nie wspomnieć. Do mainstreamu zaś ta lesstoria dotarła – zdaje się – dzięki Homobiografiom Krzysztofa Tomasika. Swoją drogą mam wrażenie, że Twój tekst to udramatyzowany szkic Tomasika. Nie spodziewam się jednak, że Twoja praca researcherska ograniczyła się do tej lektury.

JJ: Oczywiście, że nie. Przeczytałam wszystko o Konopnickej. Listy, biografie, na przykład Iwony Kienzler Rozwydrzoną bezbożnicę, Marii Szypowskiej Konopnicka, jakiej nie znamy, Leny Magnone Maria Konopnicka: lustra i symptomy, oraz liczne artykuły i trochę rzeczy w archiwum we Lwowie. Tyle jest dostępnych materiałów o Marii Konopnickiej. Podejrzewam, że Krzysztof Tomasik oparł się na podobnym materiale. Ale ja, jako pisarka, też mnóstwo rzeczy pozmyślałam, połączyłam samowolnie pewne fakty, skupiłam się na sprawach, które mnie nurtowały. Bardziej interesował mnie problem niż fakty historyczne.

AM: Co Cię więc nurtowało?

JJ: Cały czas zastanawiała mnie ucieczka Konopnickiej za granicę. Mam wrażenie, że wyjechała, bo wokół niej i Dulębianki zrobił się za duży szum. Znalazłam w jakiejś publikacji informację, że podczas obchodów pięćdziesięciolecia twórczości Elizy Orzeszkowej w trakcie odczytu Dulębianki, na którym była też Konopnicka, jedna z młodszych pisarek skomentowała fakt, że są parą, Konopnicka obraziła się i wyszła. Z lektur wynika, że miały ogromny problem z pokazywaniem się razem. Ten aspekt ich relacji nie został sproblematyzowany w Homobiografiach.

Z relacji Konopnickiej z Dulębianką pozostało bardzo mało wspomnień, śladów. W korespondencji, która się zachowała, bo resztę spaliła córka, są historie, z których można coś wysnuć o ich relacji. W jednym z listów do córek Konopnicka pisze na przykład, że przychodzi do niej Pietrek, czyta jej książkę, potem idzie do siebie. W drugim pisze, że śpią razem pod derką, bo jest bardzo zimno i nie da się inaczej. Bardzo jestem ciekawa, co było w tych listach, które Zofia Konopnicka zniszczyła.

AM: To jest właśnie historia polskich lesbijek. Ukryta, pełna dziur, niedomówień. Dlatego fantazmatyczna opowieść, jaką jest Twój tekst, trafia w dziesiątkę.

JJ: Pewnie dlatego nie mogłam znaleźć w polskiej historii świadectwa życia namiętnego, jawnego związku dwóch kobiet, wprost, bez niedomówień aluzji, przypuszczeń.

MR: A właściwie skąd pomysł, żeby zająć się wspólną biografią dwóch Marii? Wiem, że piszesz sceniczne biografie kobiet: Katarzyny Wielkiej, Joanny Szalonej, Gorgonowej, francuskich rewolucjonistek, czasem też mężczyzn. Ale skąd wątek lesbijski?

JJ: Mnie interesują głównie historie kobiet. Także relacje między kobietami: przyjaźnie, współpraca i związki miłosne. Od dawna szukałam pary kobiet, która by mnie zainspirowała i była mi emocjonalnie bliska. Męskie biografie nie powstawały najczęściej z mojej inicjatywy. Chyba że to osoby jak Towiański, Neron czy Michael Jackson, o płynnej tożsamości i seksualności. Poza tym ciekawi mnie psychoseksualna zmienność w czasie, w ogóle wszelka procesualność tych aspektów biografii, które wydają się lub uznawane są za niezmienne. Czy wiecie, że Demi Moore jest w relacji serbską projektantką mody?

AM/MR: Nie wiemy. [śmiech] Mamy słabą „orientację pudelkową”.

JJ: Sharon Stone mówi, że po 50-tce jest gotowa na związek z kobietą. Orientacja może ewoluować w ciągu życia, badając swoje potrzeby, swoją seksualność, możemy odkryć, że potrzebujemy czegoś innego niż nam się wydawało. Im bliżej jesteśmy swoich potrzeb, tym więcej mamy odwagi, żeby przed sobą ujawnić pewne rzeczy.

A wracając do pytania. Muszę zaznaczyć, że nie piszę stricte biografii. To są raczej teatralne eseje na wybrany temat. Na przykład w Carycy Katarzynie tematem była droga do kariery, która bezwzględnie zaprzęga ciało kobiety. Przez ciało do władzy. I nie oceniam tego negatywnie, tylko się przyglądam z różnych stron. W XVIII wieku nie było innego emancypacyjnego sposobu sięgnięcia po władzę. Katarzyna Wielka doszła do władzy poświęcając się fizycznie i psychicznie, wchodząc w upokarzające dworskie gry, a potem jawnie używała seksualności, już dla siebie samej.

AM: Ta droga i dziś się sprawdza.

JJ: Niestety, wciąż mamy w sobie duże pokłady patriarchalnych norm i standardów, i żeby je zdekonstruować czy zniszczyć, trzeba ogromnej świadomości, trzeba zmiany języka. Mimo pracy nad sobą, niemal codziennie, przyłapuję się na odruchach czy krytycznym patrzeniu na siebie, którego źródła tkwią w patriarchacie. Wychowanie, edukacja, normy kulturowe, pułapki, wpływy, których nawet nie jesteśmy świadome, a które próbują nas utrzymywać w poczuciu bezsilności. Potrzebujemy nowych mitów, opowieści, bo nadal rządzą mity hetero i macho. I to bez względu na kulturę czy wyznanie. Niedawno wróciłam z Izreala i tam patriarchat ma się świetnie, czuje się, że kobiety powinny znać swoje drugorzędne miejsce. Jak się w tym odnaleźć? Nie mówiąc już o pełnej widoczności czy przejęciu władzy. Nawet serbska premierka Ana Brnabić, która jest jawną lesbijką, sprawy kobiet i osób LGBTQ+ stawia na dalszym planie.

MR: Dlatego, mimo że takie myślenie jest passe, ja nadal twierdzę, że musimy jako kobiety trzymać się razem i tworzyć grupy.

JJ: Ja też myślę, że kobieta ma największe wsparcie w innej kobiecie. W moich różnych tekstach często bohaterka wyrywa inną kobietę ze świata patriarchalnego. Trudno czasem określić charakter tej relacji, najważniejsze, że dziewczyny się wspierają. To mnie prowadzi do lesbijskiego myślenia o kobietach. Tu widzę moc.

AM: Moje ulubione continuum lesbijskie. Stąd – rozumiem – Twój zamach na patriarchat. [śmiech] Sięgnięcie po Świętą Matkę Polkę/Narodową Poetkę to taki właśnie zamach! Czy zrobiłaś to celowo w stulecie odzyskania niepodległości, której nota bene pisarka nie doczekała, a Dulębianka już tak?

JJ: Ten pomysł przyszedł mi do głowy jakieś trzy lata temu, ale żaden teatr nie palił się do tej propozycji, więc nie pisałam. Dopiero Maciej Nowak, dyrektor poznańskiego Teatru Polskiego, tym się zainteresował. Więc ta rocznica po prostu się przytrafiła.

AM: Tak na marginesie. Nie piszesz niczego bez zamówienia?

JJ: Sama wymyślam tematy, sprawy, które mnie interesują i najczęściej wcześniej czy później trafiam na teatr, który podziela moje pasje i zainteresowania. Nie piszę w ogóle na zamówienie jako takie. Poza tekstami do teatru piszę różne notatki, obserwacje i część tego potem wykorzystuję przy tworzeniu tekstów do teatru.

AM: A sama historia. Jak na nią trafiłaś?

JJ: Na opowieść o Dulębiance i Konopnickiej trafiłam, badając zaplecze polskich emancypantek. Pierwsza była Narcyza Żmichowska, potem wpadła mi w oko Dulębianka, ona doprowadziła mnie do Konopnickiej. To było odkrycie, bo – jak mówiłem – od dawna szukałam lesbijskiej lovestory.

MR: Dlaczego szukałaś takiej historii ?

JJ: To mnie interesuje organicznie. Buntuję się, gdy oglądam filmy i nie widzę perspektywy kobiecej. Męskie historie nie wnoszą najczęściej nowej perspektywy. Mam dość oglądania bohatera maczo, który kolonizuje świat. Dlatego szukałam kobiecych historii, także lesbijskich. Jest wiele bohaterek, które czekają na wydobycie, jak Zofia Sadowska, lekarka w czasie okresu międzywojennego oskarżona o uwodzenie pacjentek, super ciekawą osobą była Paulina Kuczalska-Reinschmit i jej relacja z Józefą Bojanowską. Zastanawiam się też, dlaczego doświadczenie męskie w filmach Tajemnica Brokeback Mountain, Filadelfia, Moje własne Idaho się uniwersalizuje, a nie robi się tego w filmach z homoseksualnymi kobietami.

MR: Uniwersalizuje? Jak rozumiesz to słowo? Ja na pewno nie chcę „być uniwersalizowana” według heteronormatywnego wzorca.

JJ: Właśnie chodzi mi o tę pułapkę myślową. Problemem jest utożsamienie z męską historią jako historią człowieka. Nawet gejowska tak jest sprzedawana. Nie chodzi mi o taką uniwersalizację. Chodzi mi o danie równego prawa opowieściom mężczyzn i kobiet. Chcę, żeby bohaterka była podmiotowa. Mocna i wyrazista. Dla mnie podręcznikiem, który powinien trafić do szkół, bo dzięki niemu można zrozumieć złożoność tożsamości, ale mimo wszystko utożsamiać się z każdą i każdą wspierać, jest Siostra Outsiderka Audre Lorde.

AM: Dodałabym jeszcze, że potrzebne jest równe traktowanie sposobu opowiadania tych historii. Nie sam temat i bohaterka zmienia narrację, a w sposobie opowiadania tkwi ukryta władza patriarchatu.

JJ: Racja. Do dziś nikt nie ma odwagi opowiedzieć niepatriarchalnie biografii Marie Curie Skłodowskiej na przykład. Brakuje w Polsce reżyserek, które opowiadałyby o kobietach ryzykownym językiem filmowym, nie estetyzującym kobiety i nie zapędzających je w schematy wyciągnięte wprost z męskiego kina hetero. Nawet jeśli bohaterkami są dwie kobiety tworzące związek, to mam wrażenie, że albo są to aluzje i niedopowiedzenia albo patrzące oko jest nadal płci męskiej.

MP: Dlatego wciąż skazane jesteśmy na takie filmy jak Życie Adali, męska wizja „uniwersalnej” historii o lesbijkach.

JJ: Na dodatek to najbardziej popularny film o relacji kobiet. Co ciekawe, został zrobiony przez reżysera arabskiego pochodzenia. Widać tam męskie schematy, konstrukt fabularny. Owszem, są namiętne sceny erotyczne, ale gdy zna się jeszcze kontekst produkcyjny tego filmu, słynne już mobbingowanie aktorek, trudno oglądać ten film niewinnie. Jeszcze jedna rzecz rzuciła mi się w oczy, znacznie bardziej cieleśnie eksploatowana i pokazywana jest Adèle Exarchopoulos niż Léa Seydoux, która po prostu ma wyższą pozycję na rynku, podczas gdy Adèle Exarchopoulos była wtedy na początku kariery.

AM: Gdyby taki film zrobiła dziewczyna, z pewnością usłyszałaby tekst jak ten Zosi, bohaterki Twojego spektaklu, przykładowej strażniczki patriarchatu: Jaką wy tu moje drogie stworzyłyście strukturę, sytuację, zdarzenie? Sprowadzacie najwyższe poetyckie misteria duchowe do fizjologii. Zaraz się któraś gotowa tu załatwić.

JJ: Nie mogę już tego znieść, że to co kobiece traktowane jest jako cielesne, fizjologiczne, waginalne albo emocjonalne, histeryczne. Że najlepiej znaleźć dla twórczości, tak zwanej kobiecej, oddzielne kategorie. Mam wrażenie, że mówienie o czymś, że to literatura kobieca czy kino kobiece ma twórczość kobiet marginalizować. W Cannes na przykład, w głównym konkursie, zazwyczaj na dziesięciu mężczyzn jest jedna kobieta. I jedna selekcjonerka na kilku panów. Tak się tworzy kanony, wzorce i mainstream.

AM: Niestety, ale wróćmy do głównej historii. Cieszy mnie, że powstał ten spektakl, ale przyznam, że mam z Marią Konopnicką problem. Choć Konopnicka z Dulębianką u boku powiewa na sztandarze tęczowym jak prowokacja, trochę jak nieheteroseksualne trofeum, to de facto jest osobowością asymilacyjną, której słowo „lesbijka” czy nawet „emancypantka” pewnie stanęłoby w gardle.

JJ: Ale ja też mam z nią problem. Maria próbuje zadowolić gusta wszystkich. Jest jak pisarki, które wszelkimi sposobami w życiu i twórczości usiłują znaleźć się we “właściwym miejscu”. Maria podążała tą drogą: mąż, ośmioro dzieci. Ale jednocześnie romansowała w trakcie małżeństwa. Wydaje mi się, że także romansowała w czasie, gdy była z Dulębianką.

AM: Trzeba przyznać, że nie oszczędziłaś Konopnickiej. Zafundowałaś jej niełatwy-pośmiertny-publiczny proces transformacji, z którego wyłoniła się jako lesbijsko-feministyczna wojowniczka. Twoja Maria z Marią rzeczywistą ma raczej niewiele wspólnego. Jak Ci się dekonstruowało taką postać?

JJ: Na początku myślałam, że stworzę Konopnicką i Dulębianką już jako patronki ustawy o związkach partnerskich, które będą pomagać innym wyjść z szafy. Ale zobaczyłam, że to całkowita utopia. I nieprawda. Muszę pisać o tym, co wydaje mi się najbardziej prawdziwe i problematyczne w postaci. Nie mogę obciąć Konopnickiej-konserwatystki na rzecz Konopnickiej-ikony LGBT. Pisząc przyglądałam się obydwu możliwościom.

Przyglądałam się też lukom jej życiorysu, starałam się wyobrazić sobie, co Konopnicka chciała ukryć. A z tego, co o niej wyczytałam, wiele chciała ukryć. Miała wręcz obsesję na punkcie swojego wizerunku. Bardzo kontrolowała zarówno zdjęcia jak i teksty, które się o niej ukazywały. Zrobiła wszystko, żeby zatuszować skandal związany z kleptomańskimi skłonnościami jej córki Heleny, czy aferę miłosną z młodszym od siebie o ćwierć wieku Maksymilianem Gumbliwiczem. A Dulębianka bardzo jej w tym pomagała.

MR: Stworzylaś więc fantazmatyczne postacie, a potem musiałaś oddać ją aktorkom. Czy miałaś wpływ na wybór aktorek do głównych ról?

JJ: Miałam wpływ na wybór Agnieszki Kwietniewskiej, grającej Konopnicką. W sumie trochę też na wybór reszty, ale to już były_li aktorki_rzy nie z zewnątrz. W teatrze repertuarowym nie możemy za bardzo zapraszać ludzi z zewnątrz. Teatr repertuarowy ma pewne zasady. Ma swój zespół, jest przyzwyczajony do pewnego typu pracy. To ciekawe, że każdy zespół aktorski wymaga nieco innego sposobu pracy.

***********

CZYTAJ CAŁY TEKST
Mam dość oglądania bohatera maczo, który kolonizuje świat. Rozmowa z Jolantą Janiczak
Wokół spektaklu O mężnym Pietrku i sierotce Marysi. Bajka dla dorosłych.
AAAKulturalnik,  z cyklu SISTRUM rozmawia o L*Kulturze & O Teatrze Lesbijskim w Polsce.

***********

Jolanta Janiczak – absolwentka psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i aktorskiego Lart Studio, dramaturżka i dramatopisarka. Jest autorką kilkunastu dramatów. Od 2008 roku pracuje jako dramaturg z Wiktorem Rubinem, współtworząc oryginalny język teatralny. Ich wspólne spektakle są obecne na wszystkich ważnych festiwalach w Polsce. Na IV Międzynarodowym Festiwalu Boska Komedia w Krakowie (2011) otrzymała wyróżnienie za dramat JOANNA SZALONA; KRÓLOWA, który był także w finale Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej 2012.  W roku 2013 jej tekst CARYCA KATARZYNA znalazł się w finale Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. Laureatka Paszportu Polityki 2013 oraz laureatka programu stypendialnego ministra kultury i dziedzictwa narodowego Młoda Polska 2014, zdobywczyni Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej w 2016 roku za dramat SPRAWA GORGONOWEJ. Jej dramaty doczekały się licznych publikacji w kraju i zagranicą. Podejmowane przez nią tematy dotyczą przede wszystkim kobiet i ich miejsca w historii, relacji między ciałem i polityką. Jest jednym z najwyrazistszych i najradykalniejszych głosów feministycznych w kraju.

***********

DO POCZYTANIA
LESBIJSKA INSPIRA. Manifest i wywiady POCZYTAJ
AAAKulturalnik. Teatr lesbijski w Polsce. Cykl teatrologiczny  POCZYTAJ
AAAKulturalnik. Sistrium rozmawia o L*Kulturze POCZYTAJ

LESBIJSKA INSPIRA | Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi

Magdalena Wielgołaska: Na początku chcę Cię zapytać, w jaki sposób czujesz i opisujesz swoją tożsamość?

Anna Szlávi: Szczerze mówiąc – nie lubię żadnych etykietek. Właściwie przez całe moje świadome życie walczę z szufladkowaniem. Domyślam się, że wynika to z mojego mocnego poczucia bycia inną, a z nadawaniem etykietek i to, że żadna nigdy do mnie nie pasowała, wiążą się wspomnienia bardzo trudnych doświadczeń. W związku z tym, jako osoba dorosła, nadal nie mam zgody w sobie na jakiekolwiek szufladkowanie kogokolwiek. Rozumiem, że te etykietki pomagają nam okiełznać otaczający nas świat, ale doprowadziliśmy do tego, że z czegoś, co miało nam ułatwić życie, zamieniły się w coś, co raczej je utrudnia.

Co do kwestii mojej tożsamości psychoseksualnej, to jest ona płynna, elastyczna. W moim życiu tworzyłam relacje zarówno z mężczyznami jak i z kobietami, natomiast faktycznie przez ostatnie dziesięć lat dominowały relacje z kobietami. Myślę jednak, że używanie słowa “lesbijka” byłoby zbyt dużym uproszczeniem w opisie mojej tożsamości.

MW: A jaki jest Twój stosunek do tego słowa?

AS: Nie mam żadnych złych skojarzeń, mimo że społecznie to słowo jest bardzo obciążone w moim kraju. To, że nie nazywam siebie lesbijką – pomimo świadomego tworzenia relacji z kobietami – wynika wyłącznie z tego, o czym wspomniałam wcześniej. Po prostu żadna definicja nie jest czymś pod czym w stu procentach mogłabym się podpisać. Unikam też szufladkowania innych osób.

MW: Wiem już, że od zawsze byłaś świadoma, że jesteś inna. A jak to wpływało na Twoje relacje? Zawsze miałaś świadomość, że Twoja tożsamość jest płynna?

AS: W zasadzie dopiero na studiach pierwszy raz zakochałam się w dziewczynie. Zrodziła się między nami tak wielka fascynacja i głęboka bliskość, że w żaden sposób nie dało się tego zanegować. To się po prostu stało. W tamtym czasie byłam na Erasmusie we Włoszech, a w akademiku dzieliłam pokój z dwiema lesbijkami – pierwszymi, jakie świadomie poznałam. Wszystko było bardzo naturalne. W zasadzie najpierw dopadło nas to uczucie, a potem dopiero poznałam te etykietki, które przykleja się w podobnych sytuacjach. To, że miałam współlokatorki lesbijki, było świetne, bo miałam z kim rozmawiać o tym, co przeżywam. Intensywność tej relacji trochę nas pochłonęła i ostatecznie doprowadziła do końca związku. Później wróciłam na Węgry. Zaczęłam odkrywać węgierską scenę lesbijską, z której istnienia nie zdawałam sobie wcześniej sprawy. No i szczerze mówiąc, byłam bardzo niezadowolona z tego co odkryłam.

MW: Dlaczego?

AS: Nie istniała żadna wspólnota, dziewczyny nie były solidarne. Spędziłam też dwa semestry studiów w Stanach Zjednoczonych i tam miałam możliwość obserwowania prężnie działającego środowiska, zjednoczonej wspólnoty. Wtedy też poczułam, że mam gotowość do tego, żeby zacząć zmiany na Węgrzech.

I muszę jeszcze dodać, że choć sama nie przyklejam sobie etykietek, to faktycznie używam słowa „lesbijka” w sytuacjach, które są czymś w rodzaju świadomego aktu politycznego. Robię to, żeby wzmocnić głos marginalizowanej grupy i pokazać, że jestem jej częścią i ją wspieram. W takiej sytuacji bardziej chodzi mi o powiedzenie:
“my lesbijki”, “my kobiety nieheteronormatywne”, o pokazanie, że istnieje wspólnota, niż wskazanie na swoją indywidualną tożsamość. Nasze społeczeństwo niestety najczęściej nie myśli kategoriami innymi, niż te z szufladek, więc muszę świadomie używać języka, który jest rozumiany, a moje osobiste podejście do kwestii tożsamości może po prostu zostać niezrozumiane. Muszę odwoływać się do wspólnego, społecznego aparatu pojęciowego, w którym słowo
lesbijka ma – co prawda – konotacje negatywne, ale wiadomo o co chodzi, że jest to kobieta, która kocha kobietę – w dużym uproszczeniu.

MW: Jesteś jedną z założycielek węgierskiego, lesbijskiego magazynu qLit Magazine, w którym używacie jasnych pojęć i który jest węgierskim magazynem lesbijskim – rozumiem, że to właśnie element działania politycznego i umacniania grupy marginalizowanej.

AS: Dokładnie. Na Węgrzech słowo “lesbijka” ma bardzo negatywny wydźwięk. Używamy tego słowa jako parasola, który mieści w sobie całą kobiecą nieheteronormatywność. Na początku wymagało to od nas samych świadomego wysiłku, żeby utworzyć pozytywny kontent, który mam nadzieję, że zmienia i nadaje nowe znaczenie słowu “lesbijka” i zmienia myślenie ludzi. Odczarowujemy tym samym słowo na L.

Szczerze powiedziawszy nie znam na ten moment lepszego słowa, którym mogłyby się określać kobiety nieheteronormatywne. Jest jeszcze nasze słowo “buzi”, które jest raczej podobne do słowa “faggot” [ciota]. Ale jest to raczej słowo kontrowersyjne i ja osobiście za nim nie przepadam.

MW: Czy możesz powiedzieć trochę więcej o samym magazynie? Kto go tworzy, jakie są Wasze założenia?

AS: qLit Magazine powstał dwa lata temu, z intencją zbudowania środowiska kobiet nieheteronormatywnych. Rozpoczęłyśmy ten projekt we trzy przyjaciółki: Dorka, Eni i ja. Tak jak wcześniej powiedziałam, miałyśmy świadomość, że na Węgrzech nie istnieje coś takiego jak środowisko lesbijskie i postanowiłyśmy to zmienić, stworzyć coś, co będzie punktem wyjścia.

Zaczęłyśmy od magazynu internetowego, ale głównym założeniem stało się organizowanie wydarzeń, w czasie których kobiety mogą spotkać się na żywo, a nie tylko w przestrzeni wirtualnej. Treści, które zamieszczałyśmy w internecie były więc świadomie przygotowywanym podłożem do tego, żeby spotykać się i działać razem w realu. Po roku naszego działania, kiedy nasze publikacje i kampanie internetowe okazały się sukcesem, odpaliłyśmy też akcje pozainternetowe. Mamy regularne spotkania na zasadzie speed dating, quizów barowych, performatywnych improwizacji i raz w tygodniu spotykamy się, żeby pograć w ping-ponga. Z radością obserwujemy, że Węgierki w różnym wieku, te młodsze i te starsze, są przeszczęśliwe, że mają możliwość spotykania się, poznania i tworzenia wspólnoty, którą łączą różne aktywności. Każda znajdzie coś dla siebie. To jest również niesamowicie wzmacniające dla nas – założycielek magazynu, że udało się to, o czym marzyłyśmy na początku, czyli stworzenie takiej przestrzeni, w której kobiety czują się dobrze, swobodnie i chcą być częścią środowiska.

MW: Wasze doświadczenia to ciekawy przykład uaktywnienia kobiet nieheteronormatywnych. Szczególne kiedy sytuacja polityczna w Twoim kraju jest dynamiczna i trudna. Jaka jest przyszłość lesbijek* na Węgrzech?

AS: Ciężko mi przewidzieć, co przyniesie przyszłość dla nieheteronormatywnych Węgierek. Z jednej strony bardzo zauważalna jest rosnąca społeczna świadomość i akceptacja dla środowiska LGBTQ+ w ogóle. Ludzie zauważają naszą obecność w coraz większej liczbie obszarów życia społecznego i naprawdę spotykamy się z pozytywną zmianą. Z drugiej strony Węgry są krajem, w którym przepaść między płciami jest ogromna. Dyskryminacja jest chyba największa w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej. Słabo wypadamy również na arenie światowej. Póki co nic nie zapowiada zmian na lepsze w naszej sytuacji politycznej, ale z drugiej strony na ulice wylały się tłumy przeciwników Orbana. Te protesty przybierają różne formy, pojawia się także agresja. Ludzie mają dość. Zaczynają sobie uświadamiać, że elity polityczne mogą zrobić wszystko, co chcą. Dlatego tak ciężko przewidzieć, co spotka grupy marginalizowane.

MW: Bardzo dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że pozostaniemy w kontakcie, by wymieniać się swoimi doświadczeniami.

AS: Również bardzo dziękuję i mam taką nadzieję, trzymam kciuki za polskie środowisko kobiet niehetero.

Korekta: Maja Korzeniewska

—————————————–

Anna Szlávi: Lingwistka, której życie oscyluje w trójkącie: badania-nauczanie-tłumaczenia. Kiedy nie pracuje lub nie podróżuje – gra w piłkę nożną, uprawia wspinaczkę wysokogórską, jeździ na rowerze, biega lub poświęca czas innym aktywnościom fizycznym. Po powrocie z naukowego wyjazdu do Filadelfii ([gdzie tworzyła swoją pracę o relacji płci i dyskursów) na Węgry, rozpoczęła pierwszy w kraju LGBTowski projekt muralowy. Współzałożycielka węgierskiego, lesbijskiego magazynu qLit, organizatorka eventów zrzeszających środowisko kobiet nieheteronormatywnych. Magazyn gLIT

Magdalena Wielgołaska– aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / członkini Partii Zieloni/ administratorka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka!/ wspólzałożycielka Stowarzyszenia Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

————————————-

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota.
2.  Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.  Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus.
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik|
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10.  Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.   Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
V.  EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena WielgołaskaOdzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.
.
VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. 
L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. 
Lesbianizacja przestrzeni.
.
BONUS

Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

————————————

Aktualne wiadomości na temat projektu znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

LESBIJSKA INSPIRA. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej.

Agnieszka Małgowska: Dziś mija rok od publikacji pierwszego wywiadu naszego cyklu. Po ogłoszeniu Manifestu i publikacji rozmowy komentującej wydarzenia, które do tego Manifestu nas sprowokowały, wiedziałyśmy, że na tym nie może się skończyć. I po dwóch miesiącach zdecydowałyśmy, że spóbujemy robić wywiady z kobietami nieheteronormatywnymi. Zdecydowałymśmy i zrealizowałyśmy. Pierwszy wywiad został opublkowany 6 grudnia 2017.  Taki mikołajkowy prezent. [śmiech] Po roku z radością donosimy, że udało nam się przeprowadzić i opublikować 22 rozmowy. Chcemy pocelebrować tę małą rocznicę.

Magdalena Wielgołaska: Jestem wielką fanką celebrowania. Nie jest łatwo realizować przez rok projekt wolontariacki. Zawsze jest tyle okazji, żeby sobie odpuścić. Poza tym życie potrafi nieźle namieszać.

Monika Rak: Dość szybko życie popsuło szyki. W niedługim czasie zmienił się trochę skład Lesbijskiej Inspiry. Agnieszka Frankowska, współinicjatorka tego projektu, z różnych życiowych powodów musiała się wycofać, ale jeszcze udało jej się przygotować wywiad z swoją krajanką. Pozdrawiamy przy okazji, Agnieszkę. Projekt był kontynuowany, a chwilę potem wsparłaś projekt Ty, Maju.

Maja Korzeniewska: I bardzo się z tego cieszę. Pewnie zaczynałbym z Wami, ale był to czas, kiedy umierała moja matka po ciężkiej chorobie.

AM: Znowu życie. To wszystko składa się na sytuację aktywności lesbijskiej w Polsce. Bywa różnie. To, co dzieje się offline, może mieć zasadniczy wpływ na taki projekt. Dlatego też pokusimy się o małe podsumowanie, odsłonimy kulisy inspirowe, także podzielimy się naszymi wrażeniami i refleksjami.

Ja przez ten rok uświadomiłam sobie, że cykl okazał się pewnego rodzaju projektem socjologicznym, dzięki któremu zapisanych zostało kilka lesstorii, które ujrzały światło dzienne. Teraz wreszcie to, co kiedyś pozostawało w sferze prywatnej, stało się częścią publicznej debaty. Cieszy mnie to bardzo.

MR: Właśnie, niemal wszystko, co wybrzmiało w wywiadach, znamy z rozmów imprezowych, dyskusji sistrumowych, etc. Teraz to zostało zapisane. Można to też porównać z historiami bohaterek książki Anny Laszuk ”Dziewczyny, wyjdźcie z szafy!” Zobaczyć, co się zmieniło, co zostało po staremu. To może być interesujące…

MW: Myślę, że siłą wywiadów jest różnorodność. Nasze rozmówczynie były w różnym wieku, z różnych środowisk, z różnymi doświadczeniami i przekonaniami. Doświadczenia życia codziennego, mocne i trudne zmagania z rodziną, czy sobą samą uzupełniła perspektywa naukowa. Niektóre rozmowy są jak fotografie na dużym zbliżeniu, niektóre to foty panoramiczne.

AM: Chciałyśmy rozszerzyć granice wieku rozmówczyń inspirowych. Udało się połowicznie. Nasza najmłodsza rozmówczyni miała 14 lat. Najstarsza – 55 lat. Kobiety nieheteroseksualne 60+  nadal są poszukiwane. Te nieopowiedziane jeszcze historie budzą ciekawość od dawna. Być może nie uda się ich wyrwać z niepamięci i ta dziura w pamięci będzie znacząca. Jak na razie, wspominana książka Anny Laszuk, pozostaje publikacją, w której są portrety starszych kobiet kochających kobiety.

MK: Ostatnio ten skromny zbiór senioralnych lesbijskich opowieści wzbogaciła historia 90-letniej Krystyny, którą spisał Remigiusz Ryziński w „Dziwniejszej historii”.

MR: Niestety, muszę dodać, że wywiad z 55-latką został usunięty. Dostałam maila od syna bohaterki, który pod groźbą sądowych konsekwencji żądał usunięcia wywiadu. Jego zdaniem szkalował dobre imię rodziny. Po konsultacji z bohaterką, która nie miała pojęcia o tym, że wywoła swoim wywiadem taką reakcję, na jej prośbę usunęłyśmy rozmowę ze strony Feminoteki. Postanowiłyśmy jednak zamieścić krótki tekst redakcyjny informujący o sytuacji.

Dla nas było to potwierdzenie jednej z tez Lesbijskiej Inspiry, że kobiety łatwo się nie outują, bo mają wiele powodów, które je powstrzymują. Silna więź z rodziną, obawa przed wykluczeniem czy lęk przed sprawieniem kłopotu swoją orientacją, to częste powody siedzenia w szafie. Ciekawe, że nasza bohaterka zawsze żyła jawnie, a jej syn był świadomy orientacji matki. Jednak fakt, że jej nazwisko pojawiło się obok hasła: Lesbijska Inspira i zaistniało na popularnej witrynie Feminoteki, najwyraźniej zmieniło jego perspektywę.

MK: Dodajmy, że syn jest dorosłym człowiekiem. Dla mnie bolesne w tej sprawie był fakt, że partnerka – pełniąca funkcję drugiej matki – tym samym została wykreślona z tej historii. A także to, że syn pominął naszą rozmówczynię i bezpośrednio skontaktował się z nami.

MW: Ale w sumie zdarzyła się jedna taka sytuacja. Pamiętam, że gdy zaczynałyśmy cykl, nie miałyśmy pewności, ile rozmówczyń uda nam się namówić na wywiady. Na samym początku kobiety/dziewczyny bały się, że jeśli będą mówić to, co naprawdę myślą, narażą się rodzinie, będą mieć problemy w pracy. Albo powiedzą coś, co zepsuje osławioną “dobrą atmosferę” w środowisku LGBTQ+.

Dlatego też bardzo wdzięczna jestem osobom, które zdecydowały się na udzielenie wywiadów jako pierwsze, bo właśnie po tych wywiadach zrobiła się kolejka rozmówczyń. [śmiech] Kolejka, która   nadal jest i do której powiększenia zachęcamy.

Miałyśmy też takie sytuacje, że dwie osoby, które zapraszałyśmy do wywiadów na samym początku cyklu, odmówiły udziału w projekcie, a po kilku miesiącach, kiedy zobaczyły jakich kształtów nabrały nasze działania, zgodziły się na rozmowy. Świetnie, że zmieniły zdanie.

AM: To też chyba dowód na to, jak bardzo potrzebne są działania, które nas jednoczą. Jak się zarażamy wzajemnie – odwagą.

MR: Dla mnie zaskakująca była „rekrutacja” rozmówczyń. [śmiech] Czasem taka rozmowa to był przypadek. Choć może zrobiłam się uważniejsza. Byłam jak łowczyni, bo każde spotkanie z kobietą nieheteronormatywną mogło skończyć się propozycją wywiadu do Inspiry. Wystarczyło zapytać o zgodę. W sumie tylko jedna osoba mi odmówiła. Co ciekawe – kobieta przez nas upragniona. Seniorka 60+.

AM: Ale podkreślmy: dla nas naprawdę każda osoba była interesująca. Nie było żadnej selekcji, która jest okropnym, protekcjonalnym zwyczajem. Bo jak oceniać „atrakcyjność” doświadczenia? Szczególnie, gdy tak mała grupa dziewczyn/kobiet wypowiada się publicznie.

Naszym celem było przede wszystkim wsłuchiwanie się w opowieści naszych rozmówczyń. Nie było też żadnej cenzury wypowiedzi. Choć zdarzały się momenty, kiedy trudno nam było zgodzić się z interlokutorkami. [śmiech] Ale dzięki temu rzeczywistość nie została zafałszowana ani sformatowana.

MK: Dotyczy to też kwestii redakcji i korekty rozmów. Zależało nam na zachowaniu różnorodności i specyfiki językowej rozmówczyń, nie wygładzałyśmy rozmów. I ostatecznie o wszystkim decydowaly rozmówczynie. Warto podkreślić, że wywiady prowadzone były w formie rozmowy, wymiany myśli. Punktem wyjścia był Manifest, ale w którą stronę podążyła rozmowa zależało od rozmówczyń, od tego, co w danym momencie ich życia było ważne i jakimi doświadczeniami chcą się podzielić.

MW: Myślę, że dzięki tej luźnej formule rozmowy były dla mnie bardzo rozwijające. Wiele się nauczyłam i zweryfikowałam swoje przekonania, którymi żyję na co dzień. Na pewno zmieniłam swoje podejście do kwestii coming outu.

AM: Coming out zawsze wyskakuje znienacka. [śmiech] Musimy się z tym zmierzyć, bo temat okazał się lajtmotywem cyklu. Do dzieła!

MW: Pojawił się już w drugim wywiadzie. To była rozmowa z anonimową lesbijką, która opowiadała o swoim doświadczeniu coming outu jako czymś, czego świadomie nie chce i nie musi robić. W jej odczuciu nie jesteśmy, jako spoleczność, właściwie przygotowani na coming out, że istnieje presja coming outu i że traktujemy coming out jako rozwiązanie dla wszystkich. Tymczasem jesteśmy różne i różni, i pochodzimy z różnych środowisk. Bohaterka w swojej herstorii wzięła pod uwagę możliwości poznawcze rodziny i zdecydowała się nie outować. Jest szczęśliwa i żyje w zgodzie ze swoją decyzją. Twierdzi, że jej coming out to nie byłby tylko jej proces, ale także trudny proces dla całej rodziny, która nie jest na to gotowa.

Po publikacji zaczęło się. Przestałam się dziwić, że wywiadu udzieliła anonimowo, bo rozmowa okazała sią jedyną rozmową, która spotkała się z hejtem. Pojawiło się grono osób, które chciały “uleczyć” naszą rozmówczynię. Pokazać jej właściwą drogę, nawrócić. Zobaczyłam, że spora część środowiska ma ideologiczne podejście do sprawy. Albo coming out, albo żyjesz w kłamstwie. Czarne albo białe, nie ma miejsca na osobiste refleksje, potrzeby i możliwości. Jest szablon: wszyscy wychodzimy z szafy, a Ci co nie chcą, to po prostu się boją i trzeba ich nieustająco zachęcać i wyleczyć z “szafizmu”. Nie było   myślenia, że niektórzy świadomie i szczęśliwie w tej szafie mają prawo sobie żyć.

MK: I dlatego to jest temat, który ponownie warto przerobić w całej społeczności LGBTQ+. Coming out nie jest rozwiązaniem dla wszystkich i wszystkiego nie rozwiązuje, wbrew powszechnie panującemu mitowi.

AM: Mam wrażenie, że paradoksalnie zawieszenie przymusu autowania zwiększyła gotowość do rozmów zupełnie nieznanych nam dziewczyn. Dostawałyśmy też maile z prośbą o wsparcie w decyzji anty-comingoutowania. To było zaskakujące, ale uświadomiło mi, że osoby niewyautowane podlegają podwójnej presji. To może być paraliżujące. A czasem wystarczy porozmawiać.

MR: Znamy to z naszych działań artaktywistycznych. Teraz też jedna z rozmówczyń udzielała wywiadu anonimowo, a po autoryzacji zdecydowała się podpisać swój wywiad.

AM: Trzeba też powiedzieć, że zdarzyło się nam dwukrotnie, że bohaterki zgodziły się dać wywiad imiennie, ale po autoryzacji wycofały zgodę, ale nie wycofały wywiadu. W rozmowach padały czasem wyznania, które były dla nich zbyt intymne, delikatne. Tym bardziej jesteśmy im wdzięczne, że podzieliły się swoim doświadczeniem.

MK: Skupiłabym się więc na tym, co w tych wyznaniach lesbijek zwróciło Waszą uwagę. Co Was zaskoczyło? Zastanowiło? Dotknęło? Poruszyło? Wkurzyło?

MW: Poruszają mnie informacje zwrotne od czytelniczek, które w publikowanych wywiadach widziały odbicie własnej herstorii i dostawały odpowiedzi na pytania, które sobie zadawały, a nie wiedziały, gdzie uzyskać odpowiedź. Porusza mnie fakt, że gdy odkrywamy w sobie coś, co wydaje nam się “dziwne” albo “inne”, często mamy wrażenie, że tylko my tak mamy. Skoro nie słyszę o jakiejś kwestii w najbliższym kręgu znajomych albo w mediach, nie odnajduję tego w literaturze, to widocznie tylko ja mam problem.

MK: Tu warto podkreślić, że jeszcze wiele kobiet nie ma odwagi mówić o swoich doświadczeniach otwarcie. Tworzą swoje mikroświaty, ale w poczuciu, że to jednak nie jest tak do końca w porządku… Często dopiero tworząc udany związek kobiety* mają siłę, by wspólnie zawalczyć o siebie i zacząć działać na rzecz zmian. A wsparcie niekoniecznie znajdują w społeczności LGBTQ+, lecz w świecie osób otwartych na różnorodność, z feministycznym zacięciem – niezależnie od orientacji.

AM: Mała dygresja tandemowa. [śmiech] Zwróćcie uwagę, że trzykrotnie rozmówczyniami były tandemy. Dwie pary, które są aktywne lesbijsko* w internetowej przestrzeni –  Ninusy i Zuch Dziewuchy. Jeden duet matczyno-córczany. Jaką moc daje wsparcie choć jednej osoby!

MR: Mnie zawsze zaskakuje szczerość, z jaką rozmawiamy przy włączonym dyktafonie. Nie ma tematów tabu. Rozmawiamy jak przyjaciółki, choć niekiedy znałyśmy się wyłącznie z mediów społecznościowych, albo w ogóle się nie znałyśmy. Wspólne doświadczenie nas łączyło. My, jako wywiadowczynie, niczego nie podglądamy ciekawskim okiem przez heteroseksualną dziurkę od klucza. My jesteśmy stąd. I nasze rozmówczynie to czują.

MK: Świat naszych rozmówczyń okazał się niezwykle różnorodny. Można się przyjrzeć, jak żyją w Polsce lesbijki* AD 2018, z jakimi borykają się problemami. A to świat odważnych kobiet, mających wolę i siłę walczyć o siebie, żyć wbrew narzuconym normom. Konstruować swój świat na własnych zasadach, często ponosząc duże koszty i spotykając się z niezrozumieniem, także wewnątrz społeczności LGBTQ+.

AM: Mnie zdziwiło, że – jak mantra – powtarzała się w rozmowach potrzeba przestrzeni lesbijskiej*. Dziewczyny pragną bezpiecznego miejsca, w którym mogłybyśmy się spotykać, wymieniać doświadczeniami, tworzyć, pobawić. W czasach, kiedy otrzymanie stałych i niemałych środków na zmaterializowanie takiej potrzeby wydaje się niemożliwe, istnieją sposoby zastępcze. Często taką lesbijską przestrzenią są mieszkania prywatne, zaprzyjaźnione kawiarnie, miejsca prywatne, udostępniane małym grupom do działań twórczych. Ale każdej z nas, zarówno nam prowadzącym rozmowy, jak i rozmówczyniom – marzy się Lesbijki* Dom Kultury z prawdziwego zdarzenia. Bez problemu udźwignęłybyśmy prowadzenie takiej instytucji kultury.

MK: Potrzeba zaprzecza stereotypowi, że lesbijki tylko siedzą w domu z kotem. [śmiech]

AM: Niektóre jednak siedzą i dyktują “normy lesbijskości” na forach internetowych. Obok budzącego emocje tematu coming outu, który dotyczy całej tęczowej społeczności, jest temat  tzw. “czystości lesbijskiej”. To wraca jak bumerang.

MW: Był wywiad z dziewczyną, która poruszyła tę kwestię. Zebrałam osobiście “srogie baty”, na zamkniętym forum Kobiety Kobietom, jako osoba prowadząca ten wywiad. Również cały projekt został mocno skrytykowany, jako zaburzający pewne “dopuszczalne granice lesbijskości”. Pojawiło się oczywiście pytanie, kto tak naprawdę może używać słowa “lesbijka”? Czy tylko takie kobiety, które nigdy wcześniej nie miały relacji z facetami? Bohaterka zmierzyła się z tym, że przez takie osoby była wpychana w biseksualność (przy okazji dochodziło do stygmatyzacji biseksualności) i jakaś określona grupa kobiet uznawała, że akurat ona, mająca wcześniej relacje z mężczyznami, nie ma prawa do słowa “lesbijka”. W trakcie wywiadu dziewczyna dała sobie do tego prawo, a później rozkwitła. Natomiast my dostałyśmy wiadomość: “pozdrowienia dla was – hetero kurwy”. To mocne i …

AM: … absurdalne. Pamiętam, że musiałyśmy – prawdę powiedziawszy – zastanowić się nad logiką tego wpisu. [śmiech] Teraz to mnie bawi!

MR: Nie ma problemu, gdy się radykalnie identyfikujemy jako „złote lesbijki”, ale eliminowanie innych opcji psychoseksualnych tożsamości to dyskryminacja. Zresztą z naszego doświadczenia wynika, że te radykalne lesbijki nie są specjalnie zainteresowane działaniami, często są roszczeniowe. Sama jestem lesbijką w 100%, jeżeli można w procentach liczyć lesbijskość w lesbijskości [śmiech] i takich jak ja – esencjonalnych lesbijek –   bardzo mało spotykam w działaniu. Ale na imprezach już tak. [śmiech]

MW: To bardzo intrygujący mnie przypadek pokazujący pewnego rodzaju radykalizację i   homonormę, które prowadzi do tego, że tęczowy świat próbuje replikować świat heteronormatywny.

AM: Co w tym przypadku oznacza unifikujący, a dziś już nie uciekniemy przed różnorodnością. Zobaczcie jak w Lesbijskiej Inspirze zadomowiła się – zapożyczona od zeszłorocznej konferencji EL*C – włączająca gwiazdka. Naszymi rozmówczyniami były m.in. panseksualistka, oryginalnie nieheteroseksualna, transkobieta, biseksualistki, lesbijka bez heteroprzeszłości, lesbijska z heteroprzeszłością. Nie ma co się oszukiwać, odcieni tożsamości psychoseksualnych jest wiele i wciąż się pojawiają nowe. I nie są tylko konstruktami teoretycznymi. Ucieleśniły się.

MR: Nie wiem, czy nie powinnyśmy dorzucić gwiazdki do logo Lesbijskiej* Inspiry.

MK: To bardzo interesujący wątek. Dla mnie w ogóle ta potrzeba nazwania się, dookreślenia była bardzo ciekawa. Z jednej strony odchodzi się od starych etykietek – lesbijka zdaje się być passe [śmiech], z drugiej szuka się nowych, zmienia się, gdy w pełni nie oddają istoty. Z jednej – otwartość na płynność, z drugiej – chęć doprecyzowania.

AM: Nie da się tego uporządkować i okiełznać. To jeden z oczywistych wniosków z rozmów.

MR: Istotne jest także to, że Lesbijska Inspira nie pozostała projektem wewnątrz tęczowym. Już postarałyśmy się o to, żeby nie było o nas zbyt cicho! [śmiech] Przede wszystkim jednak myślę, że wiele zawdzięczamy faktowi, że gościmy na stronie Feminoteki. Poza tym było trochę okazji, by opowiedzieć o projekcie.

MW: Ja wspomnę Kobiece Utopie. Było to dla nas ważne wydarzenie. Wzięłyśmy udział w sesji pod znanym nam już tytułem: mniejszość w mniejszości. Na naszym panelu nie było szalonych tłumów, ale później okazało się, że o naszym projekcie mówiono w sześciu innych wystąpieniach na innych panelach, odnosząc się do Inspiry jako do źródła wiedzy o życiu współczesnych lesbijek mieszkających w Polsce. Celowo też piszemy w taki sposób, bo bohaterki naszych wywiadów to nie tylko osoby z polskim obywatelstwem. Rozmawiałyśmy z Ukrainką i Amerykanką. Cieszy, że jest zapotrzebowanie na takie treści i że przyciągają uwagę nie tylko kobiet nieheteronormatywnych szukających lustra dla własnych przeżyć, ale także innych osób, zwyczajnie zainteresowanych odmiennością lesbijskiego doświadczenia.

AM: Krakowska konferencja na 100-lecie uzyskania praw wyborczych przez kobiety w Polsce to było przyjemne doświadczenie, ale już X Kongres Kobiet w Łodzi wspominamy gorzej. Choć wszystkie panele Centrum LGBTQ+ dotyczyły kobiet nieheteronormatywnych, to unaoczniła się – po raz kolejny – różnica między neoliberalnymi, mainstreamowymi kobietami nieheteronormatywnymi a tzw. radykalnymi, czyli tymi, które otwarcie w publicznej przestrzeni zastanawiają się nad swoją orientacją/tożsamością.

MK: Bardziej szczegółowo pisałyście o tym  – wraz z innymi uczestniczkami – w relacji z Kongresu.

MR: Musiałyśmy to opisać, bo trzeba przyznać – było gorąco. Nawet wrzało. Konflikt poprzedzający Manifest Lesbijskiej Inspiry został nazwany „awanturą” albo „wojenką”. Nie było łatwo uświadomić sobie, że desant na patriarchalną agorę, który postulowała prof. Ewa Graczyk, mogą robić kobiety, ale kobiety nieheterormatywne już niekoniecznie. Na pewno desantu nie wolno robić na Kongresie Kobiet, gdzie wobec lesbijek* stosuje się patriarchalne kryteria. Lesbijkę trzeba wziąć w cudzysłów, jak to robi Renata Lis w swojej książce „Lesbos”. Albo sugerować, że lesbijki muszą pracować na 300% bez finansowego wsparcia, bo z pewnością za mało się starają, jak zasugerowała prof. Monika Płatek. Przyznam, że przyjęłam to wszystko ze zdziwieniem.

AM: I znowu, jak mówiłaś wcześniej w przypadku „złotych lesbijek”, nie chodzi o to, żebyśmy się wszystkie zgadzały, ale dyskryminowanie czy dyskredytowanie innych perspektyw, w tym przypadku przez bycie „ponad” to paternalizm.

MW: Ja dodam, że paradoks polega na tym, że ta „awantura” podbiła nasz lesbijski zbiorowy głos, stał się bardziej widoczny i buntowniczy.

AM: Bardziej widoczny, czy na pewno? Czy możemy uznać, że rok 2018 w Polsce był rokiem lesbijek*?

MR: Aż tak? [śmiech] Spróbujmy się zastanowić.

MW: Dla mnie ten rok był bardzo ciekawy z wielu względów. Mogłyśmy razem zaobserwować pewien zbiorowy proces, robiąc wywiady do Lesbijskiej Inspiry i do AAAkulturalnika w projekcie A Kultura LGBTQ+ nie poczeka!, tworząc wydarzenia w ramach projektu Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.  Nastąpiło jakieś usiostrzenienie. Miałyśmy kontakt z wieloma kobietami niehetero, które poczuły moc siostrzeństwa i otworzyły się. Albo opowiedziały o sobie głośno, albo zaczęły się rozwijać i bardziej eksplorować swoją tożsamość.

MK: W przypadku Inspiry mam nadzieję, że to dopiero początek. Pamiętacie, że na starcie miałyśmy obawy, że rozmowy szybko staną się powtarzalne? A w efekcie czekałam na każdy wywiad z ciekawością, czego nowego się dowiem, z czym się będę musiała zmierzyć, by zrozumieć odmienny punkt widzenia. Mam przeświadczenie, że świat kobiet nieheteronormatywnych dopiero zaczyna się otwierać.

MR: Powoli się rozkręcamy. Jeszcze przed nami Rok Lesbijek. Ale bardzo się cieszę, że coraz więcej kobiet rozumie potrzebę rozwoju swojej tożsamości, że zaczyna widzieć w tym wartość.

AM: Mam poczucie, że lesbijski był i rok 2017, i rok 2018 w Polsce. Rzućmy okiem na listę wydarzeń artystycznych. W mainstreamie i na offie. Wydana została książka Renaty Lis „Lesbos”, na ekrany wszedł film „Nina” Olgi Chajdas/Marty Konarzewskiej.  W teatrze mogłyśmy/możemy zobaczyć spektakl „O mężnym Pietrku i sierotce Marysi. Bajka dla dorosłych” Jolanty Janiczak/Wiktora Rubina, spektakl „Szelest” Laboratorium Ma(g)daleny Anny w formule Teatru Forum, „Gertruda Stein & Alicja B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet” Damskiego Tandemu Twórczego. Powstało stowarzyszenie Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* i dzięki współpracy ze Stołem Powszechnym kultura lesbijska jest na stałe obecna w przestrzeni publicznej. Wszystkie panele Centrum LGBTQ+ podczas Kongresu Kobiet dotyczyły kobiet nieheteronormatywnych. W cyklu tęczowych wywiadów w internetowej wersji Magazynu Vogue jest więcej dziewczyn. 45 tysięczną Paradę Równości poprowadziła dziewczyna, Julia Maciocha. Girls Power!!!!

MR: Chyba nigdy tak nie było.,.

MK: Dlatego nie zamykamy cyklu. Będziemy teraz rzadziej publikować wywiady, za to w trzech wątkach: kontynuujemy rozmowy z kobietami nieheteronormatywnymi mieszkającymi w Polsce, rozmowy z niehetero cudzoziemkami, które opowiedzą o życiu w innych krajach. A trzeci miniwątek to rozmowy z feministami.

MR: Ryzykowne! [śmiech] Ale mamy już upatrzonych chłopaków, których weźmiemy w ogień pytań. Spróbujemy uzupełnić nasz cykl także taką perspektywą. Z ostrożnością! [śmiech]

MK: Jesteśmy też otwarte na inne osoby, które zechcą się podzielić swoimi przemyśleniami, refleksjami o świecie lesbijek* – zapraszamy.

AM: Zatem do zobaczenia w 2019!

MW: Z Lesbijskim* Pozdrowieniem!

Korekta: Maja Korzeniewska

—————————–

Magdalena Wielgołaska  – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka  Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado  / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z  Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

Maja Korzeniewska  –  społecznica / kulturoznawczyni (UŁ) /filmoznawczyni / koordynatorka / imagistyczka projektów społeczno-kulturowych / barmanka /opiekunka Pimka-aktywisty.

Damski Tandem Twórczy (Agnieszka Małgowska & Monika Rak)
Działa od 2009 roku. Współtworzy_ł projekty: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

Agnieszka Małgowska –  lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Monika Rak  – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

————————————-

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Podsumowanie. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
.
II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką 
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.   Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmowa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

.
.V.  EL*C. Wieden 2017
1.  Magdalena WielgołaskaOdzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2. Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4. 
Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.
.
VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.
.
BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej
 
——————————-————
 
Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!
 

LESBIJSKA INSPIRA I Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana

Jeszcze wczoraj na stronie Feminoteki można było przeczytać dwunasty wywiad z cyklu „Rozmowy wokół manifestu” Lesbijskiej Inspiry.

Wywiad pt. „Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką” opublikowałyśmy w poniedziałek 21.04.2018 za zgodą i po autoryzacji Rozmówczyni, która podała swoje imię i nazwisko.

Po dwóch dniach (23.05.2018) wywiad usunęłyśmy na prośbę Rozmówczyni, która zdecydowała się na ten krok, po reakcji bliskiego członka rodziny na publikację. Pogodna i pozytywna opowieść Bohaterki rozmowy skończyła się ponuro i homofobicznie.

Wspomniany członek rodziny napisał do przeprowadzającej wywiad Moniki Rak mejla, wzywając ją do usunięcia tekstu pod groźbą procesu sądowego, w kolejnej wiadomości, strasząc policją.

W mejlu czytamy: „Wszelkie dewiacje opisane w w/w artykule są stekiem bzdór i szkalują dobre imię naszej rodziny” [pisownia oryginalna].

Podczas wnikliwej lektury wywiadu starałyśmy odnaleźć, na czym polega szkalowanie. Niestety, jedynym powodem może być tylko fakt, że Rozmówczyni mówi, że jest lesbijką.

Ze smutkiem usunęłyśmy wywiad. Nie chcemy bowiem wymuszać na Rozmówczyniach postawy heroicznej, szanujemy też Jej decyzję. Nie możemy jednak tego przemilczeć. Musimy zostawić ślad po tym zdarzeniu!

To pierwszy taki przypadek i bardzo znamienny. Przykład tego, co się może zdarzyć, gdy lesbijka, w każdym wieku, zdecyduje się na jawne i publiczne opowiedzenie swojej historii. Tak to bywa z lesbijskim autowaniem w Polsce.

Zespół LESBIJSKIEJ INSPIRY
Maja Korzeniewska
Agnieszka Małgowska
Monika Rak
Magdalena Wielgołaska

                                                                                                                            ————————————-————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka.
,
I.   Manifest
1.   Manifest. Instant
2.   Rozmowa IOd lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.   Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
.
II. Rozmowy wokół manifestu
1.    Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.    Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.    Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.    Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.    Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.    Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.    Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.    Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.    Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10.  Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13. Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak

III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová

IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

V.  EL*C. Wieden 2017 

1. Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2. Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4. Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.
.
IV. EL*C. Kijów 2019
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni. 
.
BONUS
 .
   .                                                                                                       ————————————-————
 .
 
Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

LESBIJSKA INSPIRA I Kto ma prawo do słowa “lesbijka”?

wokoł manifestu 8

MAMY DOŚĆ emocjonalnego dystansu wobec jawnych i niejawnych nadużyć wobec praw równościowych.
Na emocje każdej/ każdego z nas musi być miejsce.
[Fragment Manifestu Lesbijskiej Inspiry]

Magda Wielgołaska: Pierwszy raz zaczęłyśmy rozmowę o Twojej perspektywie na kobiecą nieheteronormatywność kilka miesięcy temu. Wtedy nie byłaś jeszcze gotowa na udzielenie wywiadu. Co się zmieniło? Dlaczego właśnie teraz chcesz się podzielić swoim doświadczeniem z innymi?

Magda: Zdecydowałam się na rozmowę z Tobą dlatego, że chcę w jakiś sposób pozbyć się rzeczy, które mnie męczą. Doszłam do takiego etapu, że chyba jestem na to gotowa. Nie chcę tej rozmowy potraktować jak kosza na śmieci, ale myślę, że pozwoli mi ona opowiedzieć o paru ważnych dla mnie sprawach i uporządkować je.

MW: Co masz na myśli?

M: Myślę o takim długotrwałym procesie dochodzenia do siebie samej. Mam poczucie, że dość długo błądziłam we mgle. Dosyć późno zaczęłam dotykać tematu swojej tożsamości psychoseksualnej, późno zaczęłam się tym interesować. Wydaje mi się to teraz dosyć śmieszne, bo gdyby ktoś mnie zapytał pod koniec liceum czy na początku studiów – kto mi się podoba, od razu wiedziałabym, co odpowiedzieć – że podobają mi się kobiety. Dopiero, kiedy zaczęłam wchodzić i angażować się w relacje z mężczyznami, ta sfera mojego życia stała się istotna i zaczęłam ją badać. Te relacje damsko-męskie nie wychodziły mi tak, jak oczekiwałam. Dużo czasu zajęło mi odpowiedzenie sobie samej na pytanie dlaczego tak jest. To był dla mnie pierwszy etap. Miałam taki moment, kiedy wyoutowałam się jako osoba zainteresowana kobietami, a później weszłam w długi związek z facetem. To był bardzo niedobry związek. Miałam ogromny problem tożsamościowy. Nie potrafiłam wtedy myśleć o sobie albo mówić jako o osobie biseksualnej. Czułam jeszcze mocniej, że jestem kobietą, która woli kobiety. Mój ówczesny partner doskonale o tym wiedział i w jakiś sposób był z tego dumny, że jest z kobietą, która właściwie nie jest zainteresowana mężczyznami. Ja ogromnie się męczyłam. Męczyłam się po pierwsze dlatego, że ta relacja była destruktywna i emocjonalnie bardzo skomplikowana, a po drugie nie potrafiłam sama sobie wyjaśnić, co się we mnie dzieje i czemu mam taki problem, że jestem w takim miejscu w życiu, w jakim jestem. Wielokrotnie imputowano mi, że mam problem z zaakceptowaniem tego, że jestem biseksualna. Bardzo chciałam się wtedy tak określić, bo czułam, że nie mogę dać ukochanemu tego, co bym chciała. Ale to nie byłaby prawda o mnie. W pewnym momencie zaczęłam nawet żartem nazywać to “nieheteroseksualnym związkiem”. Przynajmniej jedna osoba była w nim niehetero.

Doszłam w końcu do wniosku, że musi być coś pomiędzy byciem les i byciem bi. I stało się dla mnie bardzo ważne, żeby to coś pomiędzy znaleźć. Przez większą część mojego życia otaczałam się głównie mężczyznami. Dlatego przyznanie się przed sobą samą do swojej tożsamości było trudne. Unikałam kobiet. Ale ciągle szukałam odpowiedzi na pytanie kim jestem. Szukałam na forach lesbijskich, byłam na nich aktywna. Tam spotkałam się z bardzo negatywną reakcją. Z protekcjonalnym i lekceważącym stosunkiem do takich osób jak ja. Słyszałam, że próbuję siebie sama oszukiwać, że w zasadzie dla tych dziewczyn wszystko jest jasne. Próbowałam się też jakoś dopasować do tego obrazu, który tam dostawałam. Chciałam się poczuć normalna.

MW: Normalna według norm określanych przez lesbijki aktywne na forach?

M: Tak. Czułam silną presję. Poczucie, że to środowisko jest paradoksalnie bardzo zamknięte na inność. Na nienormatywność. Nie tyle na heteronormatywność, co w ogóle na nienormatywność inną niż ukute przekonania na temat tego, kto może, a kto nie może określać siebie jako lesbijka. Albo jesteś normatywna w ten sposób albo w inny, ale musimy ci znaleźć nazwę, która sprawi, że będziesz rozkodowana, tak żeby można było cię wsadzić do odpowiedniej szufladki.

MW: Myślę, że jest w nas taki odruch pierwotny. Nazywanie to oswajanie. Daje poczucie bezpieczeństwa. Jeśli coś nie ma etykietki, to nie wiemy, czy nam zagraża czy nie. Niekoniecznie chcemy z tym nienazwanym eksperymentować, doświadczać tego. Kiedy na to coś uda nam się nalepić odpowiednią etykietę, czujemy spokój. To z jednej strony mechanizm obronny: to jest lesbijka, to jest muzułmanin, a sąsiad spod trójki jest kibicem Legii, a z drugiej strony coś, co ogranicza. Dlatego cieszę się, że opowiadasz o swoim doświadczeniu, bo bez zrozumienia mechanizmu szufladkowania nie zwalczymy stereotypów i nie poznamy osoby, jej potrzeb, motywacji. Jednak trudno mi zaakceptować, że wśród lesbijek są tak silne mechanizmy wykluczania.

M: Cały czas szukałam, nie rozumiałam, czemu spotykam się z takim odrzuceniem. Chciałam znaleźć jakąś etykietkę, która byłaby do przyjęcia dla tych innych i dla mnie. Jedna sprawa to nazywanie innych, którzy są na około nas. Druga, przeciwnie – to pytanie, jak ci inni nas postrzegają, nie jesteśmy od tego wolni. Dla lesbijek to może być taka strategia obronna. Na przykład osoby heteroseksualne często uważają, że lesbijka to kobieta, która “nie spotkała odpowiedniego mężczyzny”. Więc kiedy dziewczyna określająca się jako lesbijka ma doświadczenia z facetami, to robi innym lesbijkom zły PR, potwierdza ten stereotyp. Trzeba wtedy bronić jednej wersji definicji słowa lesbijka. Czyli lesbijka to jest kobieta, która jest zainteresowana wyłącznie kobietami, nigdy nie spała z facetem i nawet na faceta nie spojrzała. Istnieje jakiś abstrakcyjny twór – twierdza, którą ja nazywam wieżą z kości słoniowej. Trzeba spełnić bardzo ścisłe kryteria, żeby dostąpić zaszczytu zamieszkania w niej. Inaczej możemy dopuścić dywersantów, ludzi, którym się “coś wydaje”, ale nie należy tego traktować poważnie. Twoje życie i wybory są więc poddawane jakiemuś testowi – przez lesbijki, które – w swojej ocenie – te kryteria spełniają.

Ja nie spełniałam – tak mi się wydawało. Oprócz jakichś tam relacji romantycznych, zawsze lepiej dogadywałam się z mężczyznami, miałam wspólny język, podobne poglądy. Dlatego właśnie w relacjach z facetami próbowałam siebie odnaleźć. Byłam poza tym takim dobrym kumplem i czułam się w tej roli bezpiecznie. Kiedy zaczęłam odkrywać, że coś nie gra, to musiałam wyjść z tego swojego bezpiecznego miejsca do kobiet, których się boję. Kiedy powiedziałam o sobie swojej mamie, to pierwszą jej reakcją było pełne niedowierzania: “Przecież ty nie lubisz kobiet!”. Dokładnie ten paradoks, z którego zdawałam sobie sprawę. Więc to był dla mnie bardzo trudny moment – opuszczenie strefy komfortu.

MW: Możesz opowiedzieć, dlaczego nie lubiłaś kobiet?

M: To się działo na poziomie podświadomości. Myślę, że długo nie akceptowałam siebie jako kobiety. Do momentu, w którym odkryłam, że lubię kobiety.

MW: Czyli ta niechęć do kobiet i kobiecości była takim wyparciem swojej nieheteronormatywnej tożsamości?

M: Ciężko mi to tak jednoznacznie stwierdzić, ale głównie nie akceptowałam swojej cielesności. Kiedy zorientowałam się, że podobają mi się inne kobiece ciała, to zaczęła znikać niechęć do mojej fizyczności, pojawiła się radość. Myślę, że podświadomie nie akceptowałam oczekiwania, że powinnam się podobać mężczyznom, chociaż tego chciałam, jak większość heterodziewczyn. Nie mogłam pogodzić się z wymogiem, żeby starać się dla mężczyzn, żeby dbać o siebie tak, żeby im się podobać. Miałam też kłopot z zaakceptowaniem faktu, że inne dziewczyny to robią. Ubierałam się raczej w stylu przezroczystym, nie-kobiecym. Poza tym miałam też doświadczenia negatywne z kobietami, jakieś zawiedzione przyjaźnie, które z perspektywy czasu okazały się nieszczęśliwymi zakochaniami. Byłam strasznie emocjonalnie roztrzęsiona. A później, kiedy zaczęłam szukać dla siebie miejsca i określenia, to również spotkałam się z odrzuceniem. Więc to bardzo podważyło moją pewność siebie i to, czego właściwie chcę. Uwierzyłam, że jest we mnie jakieś wyparcie, powróciła niewiara w to, że jestem w stanie zbudować coś z kobietą. Nie miałam jeszcze takiej prawdziwej związkowej relacji z kobietą – nie mam argumentu, kiedy prawdziwe lesbijki prowadzą analizę przypadku, bo może mi się tylko wydawało – sama zaczęłam bagatelizować tę kwestię. Był moment, gdy zaczęłam się sama sabotować – może jednak byłoby mi łatwiej z facetem, skoro kobiety są tak negatywnie nastawione. Dziś wiem, że gdybym miała teraz albo w przyszłości wchodzić w relację z kimś, to zdecydowanie w grę wchodziłyby tylko kobiety. Nie wyobrażam sobie teraz, że choćby platonicznie, zakochuję się w mężczyźnie, a działo się tak, gdy jeszcze nie byłam świadoma swoich autentycznych potrzeb. Miałam moment w życiu, kiedy byłam na rozdrożu i zaangażowałam się w relację z wyjątkowym facetem, ale teraz wiem, że już nie powtórzyłabym tego.

MW: Przyznam szczerze, że po naszych wcześniejszych rozmowach byłam przekonana, że będziemy mówić o biseksualności. Jednak widzę, że rozmawiamy raczej o “wpychaniu” w biseksualność. Widzę tu dyskryminację podwójną. Po pierwsze odmawiano Ci prawa do określania siebie słowem lesbijka, skoro nie spełniasz pewnych wymagań, a z drugiej strony to jest dyskryminowanie dziewczyn/kobiet, które świadomie określają siebie jako biseksualne. Sama też konsekwentnie unikasz słowa lesbijka, chociaż mówisz, że jeśli relacja i zaangażowanie to tylko z kobietą.

M: To jest chyba tak, że powoli dojrzewam do tego, żeby móc używać tego słowa w stosunku do siebie. Byłam pouczana, że nie mogę siebie określać tym słowem. Prawdziwa lesbijka przecież brzydzi się myślą o dotknięciu faceta. Mnie to nie kręci, ale się tego nie brzydzę, nawet przez jakiś czas byłam ciekawa. Faktycznie w kontakcie z dziewczynami, na tych lesbijskich forach – poczułam, że odebrano mi prawo do używania słowa lesbijka i że powinnam siebie określać inaczej. Na takim forum przeczytałam kiedyś komentarz, że skoro jestem w stanie zainteresować się facetem, ale nie chcę niczego więcej, to znaczy, że mam zaburzenia, że coś jest ze mną nie tak. Jakaś psychoza. W końcu w potocznym wyobrażeniu osoby homo też są zaburzone, więc skąd w nas taka łatwość do stawiania podobnej diagnozy?

MW: To się działo w przestrzeni wirtualnej, a czy miałaś jakiś kontakt z lesbijkami w realnym świecie?

M: Tak, co ciekawe, część tych lesbijek, które poznałam w realu, miało podobne doświadczenia, choć niekoniecznie na forum. Dziwiły się tylko, że tak na poważnie wzięłam do siebie to co przeczytałam. A gdzie miałam szukać odpowiedzi? Brakuje nam tej wspólnej – naprawdę wspólnej – przestrzeni. Przestrzeni w której każdy i każda może poczuć się bezpiecznie.

MW: To niesamowite i trochę przerażające. Temat tożsamości psychoseksualnej jest delikatny. Znaczna część kobiet nieheteronormatywnych szuka odpowiedzi na swoje pytania w internecie. To, o czym mówimy, dzieje się na jednym portalu lesbijskim. Nowa osoba wchodzi na takie forum z ogromną ciekawością, jest w procesie poznawania siebie i nagle dostaje cios prosto w serce. Tak jak Ty opowiadasz – to ma realne przełożenie na życie.

M: Tak, wydaje mi się, że ja i nie tylko ja, dotyczy to może i innych kobiet – jesteśmy bardzo podatne na sugestie, że coś robimy źle. Co ciekawe, nie miałam problemów w odniesieniu do mojej tożsamości w rodzinie, ani wśród znajomych. To jest bardzo otwarte i humanistyczne środowisko. Okazanie homofobii byłoby w bardzo złym tonie. W zasadzie, dyskryminacja ze względu na orientację, choć specyficzna, spotkała mnie w życiu tylko ze strony lesbijek. Czy to nie jest zadziwiające? Na poziomie deklaratywnym byłam znacznie dalej niż na poziomie emocjonalnym – mogłam o tej kwestii swobodnie rozmawiać, ale nie wchodziłam w wewnętrzny proces. Myślę, że to jest odwrotność tego, co przechodzi wiele osób. W pewnym momencie przestałam jednak nazywać siebie lesbijką. Bałam się. Używałam raczej skali Kinsey’a albo innych wybiegów. Bez problemu mogłam też powiedzieć, że zdecydowanie wolę kobiety. Jednak słowo lesbijka nigdy nie padało. Ostatnio ktoś zapytał: “Ale ty jesteś lesbijką?”. Mimo, że kontekst był oczywisty, zawahałam się. Po prostu nie wiedziałam, czy mogę powiedzieć “tak”. Nie dałam sobie takiego prawa, bo byłam z facetami i w dodatku nie odrzucam tych doświadczeń, choć części z perspektywy czasu żałuję. One są fragmentami mojej historii życia. Prościej jest mi powiedzieć, że jestem osobą homoseksualną. Mogę też zastosować manewr, że jestem biromantyczna, czyli mogę obdarzyć uczuciem osoby reprezentujące obie płcie, co jakoś usprawiedliwia moje wcześniejsze relacje z facetami. Nie chcę ciągle się szarpać, walczyć z czyimiś wyobrażeniami.

MW: Uderzające jest dla mnie słowo walka. Czy to znaczy, że czujesz, że przegrałaś walkę o możliwość korzystania z określania lesbijka?! Przecież to my same decydujemy, jak chcemy siebie nazwać. Nazywam siebie lesbijką, mimo że miałam w życiu więcej relacji z facetami niż z kobietami. Co więcej, uważam siebie za stuprocentową lesbijkę. Samo lesbijstwo jest dla mnie czymś więcej niż to z kim sypiam. To wybór sposobu komunikowania się w związku – komunikacja odrzucająca patriarchalne wdruki, w której nie ma konkurowania i dominacji, gdzie ważne są emocje i słabości. Lesbijstwo to dla mnie celebracja kobiecości i mimo moich wcześniejszych doświadczeń – nikt nie może mi odebrać tego, że uważam się za lesbijkę i tak siebie opisuję. I w dodatku nie wiem, co będzie dalej. Nie jestem w stanie podpisać zaświadczenia, że za dziesięć lat nie będę mieć męża i dzieci. To jest tak indywidualne i osobiste, że jakoś bardzo smutne wydaje mi się, że ktoś jest tak radykalny i oceniający, że blokuje innym dostęp do nazwania swojej tożsamości. “Nienazwane nie istnieje” – dlatego tak bardzo szukamy w sobie określeń na to kim i gdzie jesteśmy. Odbieranie prawa do określania siebie, w jakiś konkretny sposób, to dla mnie przemoc.

M: Jakoś sobie z tym poradziłam. Zidentyfikowałam źródło moich problemów z facetami. Wiem, że mnie nie interesują i wiem dlaczego. Wiem czego chcę i nie mam z tym więcej problemu. Ale długo było tak, że w odniesieniu do komunikatów, które dostawałam od tych prawdziwych lesbijek miałam w sobie lęk, że może w którymś momencie spodoba mi się jakiś facet. Wręcz taki obsesyjny lęk. To był rodzaj projekcji komunikatów od tych dziewczyn, że w każdej chwili może mi się zmienić. Teraz tego nie mam. Odcięłam to grubą kreską. Dzisiaj już wiem, że nie ma znaczenia, czy ktoś mi pozwala czy nie określać się w dany sposób.

MW: Obserwuję taki trend, w którym coraz więcej kobiet nieheteronormatywnych unika słowa lesbijka. W moim odczuciu to jest niebezpieczne i jest przeszkodą w tworzeniu czegoś takiego jak społeczność lesbijska. Kiedy zamiast słowa lesbijka pojawia się tysiąc innych określeń, ciężko nam się zjednoczyć i stworzyć miejsce, w którym się spotkamy i poznamy. Bardzo spodobało mi się to, że na Europejskiej Lesbijskiej* Konferencji w Wiedniu stawiano na to nacisk, na potrzebę konsolidacji sił, a gwiazdka postawiona przy słowie lesbijka była odniesieniem do wszelkich odcieni kobiecej nieheteronormatywności. Ta gwiazda to nie nowość, pojawiała się już wcześniej na przykład w polskiej Strefie Les*, jednak na wiedeńskiej konferencji bardzo głęboko weszłyśmy w temat, uświadomiłyśmy sobie, co ta gwiazdka właściwie oznacza i dlaczego jest taka ważna, dlatego też gwiazdkę mamy w nazwie naszego nowego, lesbijskiego stowarzyszenia: Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*. Jeśli mamy się zjednoczyć, to musimy mieć coś co zapobiegnie rozproszeniu. Słowo lesbijka jest dla mnie właśnie czymś takim. Jest dla mnie bardzo ważne kulturotwórczo. Nie odmawiam nikomu możliwości wykuwania i stosowania innych określeń, jednak widzę tutaj taki silny patriarchalny schemat wymierzony w kobiety. Jeśli mówimy o wydarzeniu dla kobiet nieheteronormatywnych, to wymaga się od nas, żeby wymienić w opisie albo nazwie kobiety bi, queer, panseksualne, poliamoryczne, trans… lista robi się kosmicznie długa, jeśli zaczniemy się troszczyć o wszystkich. A taka mnogość sprawia, że rozmywają się ważne kwestie. Od nas, kobiet, wymaga się, żeby o wszystkich pamiętać. W końcu zajęte opiekowaniem się całym światem zapominamy o sobie. Lesbijka z gwiazdką jest dla mnie symbolem, który nie pozwala na rozmycie kwestii kobiet nieheteronormatywnych.

Kiedy mówisz o lesbijkach z wieży z kości słoniowej mam poczucie, że one odmawiając dostępu do słowa lesbijka sabotują – prawdopodobnie nieświadomie – konsolidowanie i poszerzanie środowiska, w którym mogłybyśmy wspólnie zrobić wiele dobrego.

M: Rzeczywiście może mieć to znaczenie. Pewnie jest więcej takich dziewczyn jak ja, które usłyszały, że nie są lesbijkami, bo żeby nimi być, najlepiej, żeby nawet nie przyjaźniły się z facetami. Dla mnie to jest absurdalne. Jeśli dziewczyna hetero w jakichś okolicznościach: na imprezie, po pijaku, dla zabawy pocałuje się z drugą dziewczyną, to jest to w porządku. Jeśli w takich samych okolicznościach lesbijka pocałuje się z facetem, to od razu wiadomo, że ona nie jest homo, tylko bi. Mam takie poczucie, że kobiecie homoseksualnej dużo łatwiej coś odebrać. Prawo do czegoś. To dla mnie kompletna dysproporcja. Jest takie ładne określenie jak “bi-curious”, którego raczej używa się dla osób hetero, które są ciekawe, jak byłoby z osobą tej samej płci, ale raczej nie powtórzyłyby takiego doświadczenia. Osoby hetero mają do tego prawo. A lesbijki to blokują. Prawdziwa lesbijka musi od początku wiedzieć, kim jest  – od urodzenia.

MW: No i znowu sytuacja, w której seksualność kobieca jest represjonowana i to przez inne kobiety.

M: To jest bardzo silne przeniesienie schematów. Zaczęłam się przyjaźnić z lesbijkami stosunkowo późno. Kiedy przeprowadziłam się do Poznania, to nagle pojawiło się wokół mnie dużo lesbijek, co było dla mnie fantastycznym, wyzwalającym doświadczeniem. Wtedy też otworzyłam się na kobiety, bo zobaczyłam, że są takie kobiety, z którymi mogę się porozumieć i wszystko między nami dobrze działa. Zobaczyłam, że nie jestem sama w swoich doświadczeniach, że te dziewczyny też spotykały się z podobnymi próbami odebrania praw do słowa lesbijka. Wszelkie ich wcześniejsze kontakty z facetami były traktowane, również przez osoby bliskie, jako zaprzeczenie tego, że są lesbijkami.

Dla niektórych dziewczyn to jest naturalny element szukania siebie, a dla innych jest to traumatyczne. Z jednej strony mówi się, że walczymy ze stereotypizowaniem osób bi, a z drugiej strony staje się to takim biczem na kobiety, które mają inne doświadczenia niż czysto lesbijskie, tak zwane Gold Star. Co też jest właśnie nie fair wobec osób bi. Nagle się okazuje, że to jest taka grupa, do której wrzuca się wszystkich. Ponadto, jak facet lubi innych facetów, to od razu wiadomo, że jest gejem. A jak dziewczyna – zwłaszcza postrzegana jako atrakcyjna – powie, że lubi kobiety to zapewne pierwsze pytanie, które usłyszy będzie brzmiało: “jesteś bi?”. Bo przecież “wszystkie kobiety są bi”, co za bzdura!.

Jest też duży spór pod tytułem: płynność – niepłynność. Zasugerowanie, że orientacja jest płynna od razu stwarza zagrożenie, że inni będą nam imputować, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zostać hetero.

MW: Faktycznie, nigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób, że to radykalizowanie lesbijskie i nie tylko, może być sposobem obrony przed głosami mówiącymi o możliwości wyleczenia z homoseksualności.

M: Dokładnie o tym mówię. Jeśli lesbijka może wejść w relację z facetem i na przykład zostać w niej do końca życia, to może oznaczać, że ktoś może wysunąć taki argument przeciwko innym lesbijkom – “Zobacz, ona mówiła tak samo, a teraz jest z facetem”. Ta ona staje się zagrożeniem dla naszej prawdziwej lesbijskiej tożsamości. Wydaje się, że już teraz nie jesteśmy traktowane poważnie, a jeśli dopuścić akceptację płynności, to kto w ogóle będzie nas traktował serio?! Rozumiem taki system obronny, jednak myślę, że strach przed taką argumentacją robi bardzo dużo złego i sprawia, że środowisko LGBT+ dopuszcza wewnętrzną dyskryminację jako formę zabezpieczenia tożsamości.

Na szczęście, jak mówiłam, w pewnym momencie udało mi się spotkać dziewczyny, z którymi zbudowałam poczucie przynależności. Dobrze dogaduję się też z facetami hetero, ale to z lesbijkami najwięcej mnie łączy. Mamy podobne doświadczenia i kłopoty dnia codziennego.

MW: Trochę czuję się zagubiona, więc dopytam. Czy Ty chciałabyś się nazwać lesbijką?

M: Przechodzę teraz fazę przejściową. Oswajam się na nowo z tym słowem, w jakiś sposób je odzyskuję dla siebie. Pozbywam się tych negatywnych doświadczeń zakazu korzystania z niego. To nie jest walka na śmierć i życie o to słowo. Tak jak rozmawiałyśmy – rzeczy mogą się zmieniać. Nie jest to coś, co spędza mi sen z powiek albo coś, co jest najważniejsze, ale jest ważne. Jeśli jesteś w danym momencie szczęśliwa i dobrze się ze sobą czujesz, to w zasadzie co więcej potrzeba? Grunt, żeby znaleźć określenie, z jakim czujesz się swobodnie. Rozumiem też sens walki o słowo lesbijka w kontekście tworzenia wspólnoty albo kultury.

MW: A z jakim słowem czujesz się dzisiaj komfortowo?

M: Lubię słowo lesba, bo ono jest łatwiejsze do przełknięcia. Oczywiście brzmi inaczej, kiedy sama lesbijka go używa, tak jak geje używają słowa pedał w sposób, który nie ma na celu obrażenia kogokolwiek. Niemniej, to rodzaj wycofania się. Kiedy zetknęłam się ze Stowarzyszeniem Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*, to bardzo spodobała mi się ta gwiazdka. To był dla mnie taki moment oddechu: “O Boże, to w ogóle da się jakąś gwiazdkę postawić, jakieś zastrzeżenie małym druczkiem?”. Jakoś wcześniej chyba powracało to założenie, z którym się nigdy nie zgadzałam, że definicja jest obiektywna, oparta na jakichś solidnych, z góry narzuconych podstawach. Tak jakbyśmy to my nie miały prawa głosu. A to przecież pojęcie ze sfery relacji międzyludzkich, nie tylko seksualnych, a więc poniekąd socjologiczne. A w socjologii, o ile mi wiadomo, pojęcia prawie nigdy nie są jednoznaczne. Są funkcjonalne. Określanie się jako bi pełni funkcję sygnału, że jestem potencjalnie zainteresowana kobietami i mężczyznami. A ja w ogóle nie jestem zainteresowana mężczyznami, więc po co mam taki sygnał wysyłać?
Myślę, że w zasadzie mogę teraz szczerze powiedzieć o sobie, że jestem biromantyczną, ale lesbijką.

MW: Dziękuję Ci za tę rozmowę i podzielenie się doświadczeniem. Cieszę się, że taki głos wybrzmiał i nie ukrywam, że chętnie przeprowadziłabym rozmowę z prawdziwą lesbijką, żeby poznać perspektywę takiej osoby.

M: Również dziękuję i mam nadzieję, że ta rozmowa trafi do dziewczyn, które zmagają się z tym, czego ja doświadczyłam, a także właśnie do tych prawdziwych lesbijek. Chciałabym, żebyśmy wszystkie były na siebie bardziej uważne i żebyśmy się wzajemnie wspierały i dawały sobie możliwość bycia sobą bez oceniania. Wszystkie mamy prawo do słowa lesbijka i każda z nas zdecyduje sama, czy go używać czy nie.

Korekta: Maja Korzeniewska

                                                                          ———————————————

Magda Próchnik  (ur.1992) – wilk w owczej skórze/ ścisłowiec w przebraniu humanisty/ studentka/ filozofka/ filolożka klasyczna / miłośniczka kultury greckiej/ hobbystka nauk ścisłych.

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka!/ współzałżycielka Stowarzyszeniem Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

———————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.   Manifest
1.    Manifest. Instant
2.   RozmowaOd lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.   Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
 .

II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11 Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12. Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana

13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmieRozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką

27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
 .
V.  EL*C. Wieden 2017
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 
.
.
         ————————————-————
Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

LESBIJSKA INSPIRA. MANIFEST. MANIFESTO OF POLISH LESBIANS. LESBIAN INSPIRA.

lesbijska konspira-manifest-big

LESBIJSKA INSPIRA. MANIFEST.

Dlaczego lesbijska kultura i aktywizm spychane są w cień? Czy niezależnie od nakładów energii, czasu i pracy mamy zostać na uboczu ze względu na kulturową pozycję kobiet w naszym kraju?  Dlaczego mówi się o nas – lesbijkach, że jesteśmy leniwe, same sobie winne, że nie wstajemy z kanapy? Dlaczego te, które chcą być widoczne, tworzą i działają – nie są widziane przez tęczową społeczność? A skoro nie widzą nas potencjalni sprzymierzeńcy, to w jaki sposób mają nas dostrzec osoby spoza tęczowego środowiska?

MAMY DOŚĆ nazywania głosu niezgody – rebelią i sprzeniewierzeniem się ładowi społeczności LGBTQ+. Otwierając dyskusję o sytuacji kobiet nieheteronormatywnych, nie wypowiadamy wojny, a przypominamy o uznanych wspólnie prawach równościowych. Nie chcemy wchodzić w przemocowy język konkurowania. Oczekujemy rozmowy. To nie jest walka o podium. Nie ma podium, jest przestrzeń, w której jest miejsce dla nas wszystkich.

MAMY DOŚĆ patriarchalnych mechanizmów. Część lesbijek ten wzorzec realizuje – z niewiedzy, ze strachu, z potrzeby przynależenia do wspólnoty, a może z wyboru? My tego nie wybieramy. Nie jesteśmy grzecznymi dziewczynkami, które – gdy pozostaną grzeczne – zasłużą na dopuszczenie do głosu. Ale czy to nadal będzie nasz głos, skoro zmuszone jesteśmy odciąć wszystkie treści, niewygodne dla reszty dbającej o pozorny ład.

MAMY DOSYĆ traktowania lesbijek jako osób mniej zdolnych, mniej odpowiedzialnych, mniej samodzielnych, które trzeba kontrolować i ktorym trzeba wskazywać rozwiązania. Nie damy się programować ani formatować. Droga, którą przeszli geje, nie musi być drogą lesbijek. Podkreślamy, że charakter działania kobiet jest często inicjujący, kolektywny, niszowy, incydentalny. Nie zmniejsza to wartości, jaką ze sobą niesie.

MAMY DOŚĆ słuchania, że jedynie mainstream daje możliwość zaistnienia w świadomości społecznej. Mainstream nie pokazuje szerokiej perspektywy, to sztuczny kanał, który oferuje widzenie zawężone, tyle tylko, że to widzenie nazywane jest uniwersalnym. Doceńmy przestrzeń kultury LGBTQ+. To bezcenny teren eksperymentu, który pokazuje naszą odmienność, oryginalność, nie tylko wyrażoną przez wielobarwność strojów i różnorodność preferencji seksualnych. Kultura kobiet nieheteronormatywnych rozwija się w znacznej części poza głównym nurtem i nie dlatego, że jest zła, czy jest jej mało. Częściowo dlatego, że szuka innych rozwiązań i nowego języka, częściowo dlatego, że nie chce podlegać uniwersalnym normom i ocenom, częściowo z braku siły, by walczyć z patriarchalnym systemem.

MAMY DOŚĆ wmawiania nam, że wybawieniem dla wszystkich kobiet nieheteronormatywnych jest neoliberalizm. Chcemy wybierać swoje rozwiązania, zachować swoją odrębność i na równych prawach współtworzyć rzeczywistość polityczno-społeczno-kulturalną. Chcemy opowiadać o niej swoimi słowami. Jesteśmy dumne ze swojej odmienności, kolorytu i doświadczeń – dają nam to siłę. Integracja tak – asymilacja nie.

MAMY DOŚĆ emocjonalnego dystansu wobec jawnych i niejawnych nadużyć wobec praw równościowych. Na emocje każdej/ każdego z nas musi być miejsce.

MAMY DOŚĆ traktowania naszych żądań parytetu jako dowodu niesamodzielności, jako zagrożenie dla jakości, zamach na wolność słowa i rozwiązanie systemowe, które jest dyktaturą. Parytet to najprostszy mechanizm równościowy, który zmusza do uwzględniania, choćby z wysiłkiem, praw kobiet nieheteronormatywnych.

MAMY DOŚĆ selekcjonowania informacji. Zadaniem dziennikarskim i archiwistycznym mediów środowiskowych LGBTQ+ jest informowanie o wszelkich aktywnościach kobiet nieheteronormatywnych na zasadach równościowych.

MAMY DOŚĆ presji autowania. Chcemy autować się wtedy, kiedy czujemy się bezpieczne i kiedy czujemy, że to jest nam potrzebne. Ale możemy też się nie autować. Nawet kiedy wypowiadamy się anonimowo, nasz głos ma wagę, bo poparty jest naszym doświadczeniem.

Chcemy całego życia 

—————————————————

Damski Tandem Twórczy.  (Agnieszka Małgowska & Monika Rak)
Działa od 2009 roku. Współtworzy_ł projekty: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014-2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2016) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów, od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (opery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, watki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Stowarzyszenie Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (od 2017).

Agnieszka Małgowska – lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Monika Rak – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

Agnieszka Frankowska – urodzona 8 marca; lesbijka / feministka / aktywistka / spółdzielczyni / poetka / osoba z niepełnosprawnością / przez lata zaangażowana w działania poznańskiego Stowarzyszeniu Kobiet Konsola / współorganizatorka pierwszego Marszu Równości w Poznaniu (2004) oraz jego kolejnych edycji / założycielka poznańskiej Wyspy Kobiet (2011 – 2013) / obecnie członkini Partii Razem.

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka.

Korekta: Maja Korzeniewska

——————————————

MANIFESTO OF POLISH LESBIANS. Lesbian Inspira

The Lesbian Inspira Manifesto is the separatist voice of Polish lesbians* who continue to claim their place, even among the LGBTQ+ community. Lesbians* want to maintain their separateness and become part of a larger whole.
The world of non-heterosexual women is a world of very diverse personality types, which is a huge potential, but at the same time the diversity of needs creates divisions. That’s why we decided to use asterisk with the word “lesbian”. An asterisk is a way to accom-modate all the terms used by people who feel women.

It is also a way to find one place for very different perspectives. The series of interviews supplementing the Manifesto are conversations with non-heteronormative women who share their point of view, their definitions and feelings of identity, problems and expectations

 ***

Why lesbian culture and activism are thrown into the shadows? Regard­less of the energy, time and work that we do to get out of this shadow – are we supposed to stay behind because of the cultural position of wom­en in our country? Why does the LGBT+ society say that we are lazy, that we ourselves are guilty of our situation, that we do not get up from the couches? Why are these lesbians who want to be visible, they create and act – are not seen by the LGBT+ community? And since our potential allies do not see us, how can people from outside of our community notice us at all?

ENOUGH! We do not agree for the fact that our voice is considered as an unnecessary rebellion and embarrassment to the LGBTQ + community. By opening the discussion about the situation of lesbians, we do not declare war. We only remind you of real equality. We do not want to enter the violent language of competition. We want dialogue. This is not a fight for the podium. There is no podium, there is a space in which there is room for all of us.

ENOUGH! We do not agree on the patriarchal mechanisms. Some lesbians act according to these patterns – because of ignorance, lack of awareness, fear, the need to belong to a community, or maybe they choose it them­selves? We personally do not choose such a way of life. We do not want to be forced into the role of good girls anymore. For being a good girl, they promise us a permission to speak. But after censoring what really matters to us, will it still be our own voice?

ENOUGH! We do not agree to treat lesbians as less talented, less respon­sible, less self-reliant, who must be controlled and who must have always someone to show them what solutions are appropriate for them/us. We do not agree to be programmed and formatted. The way that gay men go does not have to be lesbian way. We emphasize that the nature of the ac­tions that women take is often initiating, collective, niche, incidental. And that does not mean that this kind of activism is less significant.

ENOUGH! We disagree to emphasize that only mainstream gives the op­portunity to exist in the social consciousness. Mainstream does not show a broad perspective. This is an artificial channel that offers narrow vision, except that this vision is called universal. We should all appreciate the whole LGBT+ cultural space. This is an invaluable area of experiment that shows our originality, not only expressed by the multicolored outfits and variety of sexual preferences. Lesbian culture develops to a large extent outside the mainstream and not because it is bad or it has too little con­tent. Partly because it’s looking for other solutions and a new language, partly because it does not want to be subject to universal norms and evaluations, partly because of the lack of strength to fight the patriarchal system.

ENOUGH! We do not agree to instruct us that neoliberalism is the solu­tion for all non-heteronormative women. We want to choose our own so­lutions, preserve our distinctness and, on equal terms, contribute to the political, social and cultural reality. We want to talk about our reality with our own words. We are proud of our diversity and experience – it gives us strength. Integration – yes. Assimilation – no.

ENOUGH! We do not agree with the emotional distance to explicit and implicit abuses against the concept of equality. We do not agree to taunt our emotions. We all have the right to our emotions.

ENOUGH! We disagree with the way our requests for parity are treated: as proof of our lack of independence, as a threat to quality, a coup for freedom of speech, and a systemic solution that is a dictatorship. Parity is the simplest equality mechanism that allows lesbians rights to be respect­ed. Equalization requires our common effort.

ENOUGH! We do not agree to the selection of information. The task of journalists and archivists of our LGBTQ + community media is to inform, on an equal basis, about all forms of non-heteronormative women’s activ­ism.

ENOUGH! We do not agree to the pressure of going out of the closet. We want to reveal when we feel safe and when we feel that we need it. But each of us has the right not to do it. Even when we speak anonymous­ly, our voice is important because it is supported by our experience.

We want our whole life

 —————————–

 

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota.
2.  Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.  Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus.
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik|
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10.  Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.   Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21. Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

V.  EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena WielgołaskaOdzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.

VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.
.
BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

—————————————–

Aktualne wiadomości na temat projektu znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!
 

LESBIJSKA INSPIRA I Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus

unnamed

Magda Wielgołaska: Rozmawiając w przestrzeni, którą tworzymy dla lesbijek z gwiazdką, czyli dla kobiet nieheteronormatywnych, chciałabym wiedzieć, jak czujecie się ze słowem lesbijka?

Anna Ninus: Nie znam innego słowa, jakim mogłabym się określić, więc mówiąc o sobie mówię, że jestem lesbijką. Kiedy byłam młodsza i zastanawiałam się, jak “to” się nazywa – “to”, że lubię dziewczyny, znalazłam słowo lesbijka. To było naprawdę wiele lat temu. Jestem do tego słowa przywiązana, jest ze mną już kilkanaście lat.

Zandra Ra Ninus: Bardzo lubię to słowo, podoba mi się samo jego brzmienie i dla mnie osobiście nie ma negatywnych konotacji, w przeciwieństwie do takich słów, jak angielskie queer czy fairy, słowo lesbijka – moim zdaniem – jest wolne od tego typu naleciałości i nie mam z nim zupełnie problemu, i jak najbardziej go używam.

MW: Pociągnijmy jeszcze kwestię tożsamości. Kiedy dwie kobiety, Polki, lesbijki spotykają się, to interesuje mnie zderzenie różnych doświadczeń, wynikających z tego, w jakim kraju i w jakiej kulturze żyjemy. Jak to wyglądało u Was? Miałyście podobne do siebie doświadczenia? Czy może było to zderzenie dwóch obcych sobie światów?

AN: Obie byłyśmy na bardzo różnych etapach w życiu. Totalnie. Prowadziłyśmy odmienny styl życia, ale jeśli chodzi o tożsamość, nie tylko seksualną, byłyśmy podobnie dojrzałe.

ZN: Jedyne, co nas różniło, to kwestia coming outu. Ja swój coming out zrobiłam w wieku 21 lat, w jedyny znany mi sposób, czyli mocno. Ogoliłam głowę na zero, pojechałam do rodzinnego miasta i wszystkim powiedziałam, że jestem lesbijką. Pomyślałam, że skoro uświadomiłam sobie coś tak przełomowego i to tak późno, to cała moja tożsamość była dotąd kłamstwem i muszę ją wyzerować, i zbudować na nowo. Myślę, że moi rodzice przyjęli to jako przejściową fazę, tak jak przyjmowali moje wybryki, kiedy byłam młodsza. Dlatego wiadomość, że planuję ślub ich zszokowała, ale ponieważ nigdy nie byliśmy blisko – aktualnie ze sobą nie rozmawiamy – to ten fakt nie stanowi dużego dyskomfortu w codziennym życiu. Oczywiście, jest mi przykro, kiedy przygotowuję się do ślubu, wiedząc, że moich rodziców tam nie będzie, ale dostali zaproszenie i podjęli decyzję, a ja muszę to uszanować, tak jak oni szanują moją i nie próbują na siłę mnie zmieniać ani w jakiś sposób przekupić. Rodzina Ani nie wiedziała, a raczej wypierała fakt, że Ania jest lesbijką.

AN: Powiedziałam, że jestem w związku z kobietą i – co jest bardzo ważne – zależy mi na tym, żeby ten związek był traktowany poważnie, na równi ze związkiem mojej heteroseksualnej siostry. Wcześniej może nie byłam na tyle dojrzała, żeby zawalczyć o poważne traktowanie mnie i moich związków przez moją rodzinę. Natomiast poczułam, że tego potrzebuję. Moja rodzina nie potrafi zaakceptować mojej orientacji, nasz kontakt jest chłodny i bardzo sporadyczny. Poza rodziną, moje coming outy, w żadnym środowisku nie były i nie są jakieś spektakularne. Wiedziałam, że jestem lesbijką, chyba od przedszkola, choć oczywiście jeszcze wtedy nie umiałam tego nazwać. W szkole, później na studiach, teraz w pracy nigdy nie ogłaszałam, że jestem osobą homoseksualną. Po prostu w momencie, kiedy ludzie nawiązują ze sobą bliższe relacje, zaczynają opowiadać o swoim życiu prywatnym, planach na weekend, czy urlopach robię to samo. Opowiadam, że planuję ślub z partnerką, że idziemy na wernisaż, czy że ostatnio pokłóciłyśmy się o niepozmywane naczynia. Dzięki temu ludzie widzą we mnie normalną koleżankę zza biurka obok, która prowadzi ciekawe i szczęśliwe życie u boku kobiety. Na przestrzeni lat zauważyłam, że taka postawa sprawia, że osoby o homofobicznych zapędach na chwilę się zatrzymują i bardzo często radykalnie zmieniają swoje nastawienie. Jednak znajomi i rodzina to dwie różne kwestie. Kiedy z Zandrą zaczęło się robić poważnie, to wiedziałam, że chcę, żeby moi rodzice i moja siostra wiedzieli, co się dzieje w moim życiu i żeby patrzyli na tę relację jak na coś wartościowego i prawdziwego. Coś czego już nie zamiatamy pod dywan.

MW: Zrobiło się na tyle poważnie, że w walentynki bierzecie ślub poza granicami Polski. W dniu publikacji tego wywiadu będziecie już w Danii, a od stania się żonami będą Was dzieliły chwile.

ZN: Tak. W momencie, kiedy zrozumiałyśmy w jakim kierunku postępuje “dobra zmiana”, decyzja o ślubie była naturalna i oczywista. Nie chcemy tu zostać i być częścią społeczeństwa, które jest wykluczające i odziera z podstawowych praw. Jesteśmy dyskryminowane na wielu płaszczyznach, nie tylko jako lesbijki, ale przede wszystkim jako kobiety. W ciągu ostatnich 2 lat sytuacja każdej kobiety w tym kraju zmieniła się diametralnie, poprzez odebranie nam szczątkowych praw o decydowaniu o swoim życiu i zdrowiu. W momencie, kiedy za państwowe pieniądze nagradzana jest organizacja zajmująca się „leczeniem homoseksualizmu”, nie pozostaje nam nic innego jak emigracja.

AN: Oczywiście ślub wzięłybyśmy tak czy inaczej, pewnie gdyby nie polityczna atmosfera, to uzbierałybyśmy w spokoju pieniądze na nasz wymarzony ślub z weselem i podróż poślubną do ciepłych krajów. Ale chcemy zrobić to jak najszybciej, bo realnym staje się zagrożenie, że po cichu, tylnymi drzwiami, wprowadzone zostaną kolejne ustawy ograniczające naszą wolność i odzierające nas z godności. Fakt, że dwie osoby kochające się, prowadzące wspólne gospodarstwo domowe i posiadające wspólne życie intymne w świetle prawa są dla siebie nikim jest uwłaczające i niegodne. Świadomość, że ślub cywilny może wziąć dowolna para ludzi o odmiennej płci, których nie łączy żadna z wyżej wymienionych więzi, że mogą to zrobić za jedyne 106 zł w każdym Urzędzie Stanu Cywilnego w całej Polsce jest dyskryminacją. Stąd narodziła się w nas potrzeba głośnego mówienia o tym, że istnieją pary jednopłciowe, które wbrew misternie konstruowanej przez hetero świat mitologii homoseksualizmu, chcą być ze sobą w stałym, monogamicznym i sformalizowanym związku, i że są sposoby, żeby do tego doprowadzić, ale to wymaga dużo więcej wysiłku niż w przypadku pary heteroseksualnej.

Poza kwestiami politycznymi i społecznymi, wiedziałyśmy po prostu, że chcemy ze sobą być. Zaczęłyśmy planować wspólne życie i wspólną rodzinę, i w sposób naturalny czułyśmy, że to jest po prostu kolejny etap dla naszego związku. Co ciekawe, odezwało się we mnie takie konserwatywne podejście. [śmiech] Tworzę związek, były zaręczyny, to naturalnym krokiem w związku jest po prostu ślub.

ZN: Nie wypada żyć bez ślubu. [śmiech]

AN: Trochę tak. Czy nie wypada? Inni ludzie mnie nie obchodzą, ale przeszedł mi przez głowę taki proces: to jest Ta osoba – zaręczyny – ślub. Jesteśmy parą, a pary tak robią, więc dlaczego my miałybyśmy się nie pobrać?

MW: Ta prywatna decyzja urosła do rangi działania aktywistycznego. Stała się w jakiś sposób kwestią publiczną. Założyłyście bloga Ninusy, na którym dzielicie się swoimi doświadczeniami i procesem, przez który przechodzicie. Jak odnajdujecie się w tym, że zwyczajnie ludzie na Was patrzą w tak intymnym i ważnym momencie jak zawarcie związku małżeńskiego?

ZN: Uważam, że jeśli jesteś kobietą nieheteronormatywną, to absolutnie każde Twoje działanie nie jest prywatne a polityczne, tak jak powiedziała to Carol Hirsh – feministka drugiej fali. Po prostu nie ma takiej możliwości, żeby coś co robimy, nie stanowiło dla ludzi z zewnątrz deklaracji. W momencie, kiedy para hetero decyduje się wziąć ślub, czy porusza się po przestrzeni publicznej i okazuje sobe uczucia, to nikt nie zwraca na to uwagi. Natomiast kiedy dwie kobiety pocałują się w miejscu publicznym i dwie kobiety mówią o tym, że chcą wziąć ślub, to ludzie robią z tego wielkie halo. I właśnie przez to, że to wywołuje reakcje i nie jest czymś na porządku dziennym, należy o tym mówić. My postanowiłyśmy dotrzeć do jak najszerszego grona po to właśnie, żeby ta kwestia przestała być polityczna, żeby to, co robimy, przestało być traktowane jako deklaracja, jako prowokacja albo cokolwiek innego, nad czym trzeba zwoływać całe konsylium i naradzać się i oceniać, i nad tym dyskutować. Chcemy być tak samo traktowane jak każda inna para, ale żeby do tego doszło, to ludzie muszą sobie zdawać sprawę z tego, że takie pary, jak nasza, istnieją. Dlatego robimy szum…

AN: …żeby potem było ciszej. Żeby było normalnie. Co prowadzi nas do konkluzji, że coming out jest cholernie ważny. Właśnie dlatego, że kiedy jesteś osobą LGBT+ to, co prywatne, staje się polityczne, a jedyne, co można zrobić, żeby przestało takie być, to do znudzenia powtarzać, że tu jesteśmy. Nie dajmy się marginalizować, pomijać i wtłaczać w heteromatrixa. Tylko dlatego, że tak już jest, nie znaczy, że tak być musi. Nie staniemy się normą i oczywistością, nie będziemy szanowanymi członkami społeczeństwa, jeśli nie podejmiemy wysiłku uświadamiania społeczeństwu, że jest ono bardziej różnorodne niż mogłoby się wydawać. I że ta różnorodność jest ok.

ZN: Szczególnie ważne jest dla nas mówienie o tym, że żyjemy w kraju, gdzie konstytucyjnie określone małżeństwo jest niedostępne dla części obywateli/elek, co oznacza jawną dyskryminację części społeczeństwa. Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy, że pary jednopłciowe nie mają możliwości zalegalizowania swojego związku – nasi heteroseksualni znajomi byli zaskoczeni, że musimy wyjechać, aby wziąć ślub. Część ludzi sądzi, że ślub cywilny dostępny jest dla każdego, część ludzi myślała, że związki partnerskie mamy już dawno. Dla uświadomienia tych ludzi, a także dla pokazania, że bycie w takim związku oznacza czasem brak wsparcia ze strony najbliższych i konsekwencją tego jest między innymi brak materialnej stabilizacji, oraz dla pokazania, że jak się bardzo czegoś chce, to można – zorganizowałyśmy zbiórkę. Dzięki kontrowersjom, jakie wokół niej narosły, pojawiła się dyskusja, pojawiły się hejty, ale pojawiły się też wyjątkowe osoby i niesamowite doświadczenia, jak wzięcie udziału w nagraniu teledysku LGBTQ. Właśnie na bazie tego doświadczenia dotarło do nas, jak świetnie niektóre pary gejowskie prosperują w social mediach i jak niewiele w tym świecie jest par lesbijskich. Uznałyśmy, że nasz ślub i związane z nim emocje oraz przygotowania, to świetny punkt wyjścia do prowadzenia bloga. Blog powstał miesiąc temu i już stał się pretekstem do nowych projektów i nowych znajomości. Okazało się, że pary lesbijskie mają się całkiem dobrze, ale nadal jest ich mało i robią wokół siebie zdecydowanie mniej szumu niż pary gejowskie.

MN: Mówisz, że zauważyłyście to, jak dobrze w świecie mediów społecznościowych radzą sobie geje. W Manifeście Lesbijskiej Inspiry zastanawiamy się m.in. nad tym, czy droga, jaką idą geje – faktycznie dużo bardziej widoczni medialnie – jest również drogą dla lesbijek? Dlaczego lesbijki mają tak radykalnie inną sytuację? Czy to może kwestia tego, że po prostu cały czas nasze społeczeństwo jest jakoś fallocentrycznie ukierunkowane i czego by kobiety nieheteronormatywne nie zrobiły, czy kobiety w ogóle, to nadal będą mniej widoczne? Jak się przez to przebić?

ZN: Myślę, że Frueud już nie żyje i większość jego koncepcji również. [śmiech] Ale faktem jest, że kiedy dostałyśmy zaproszenie od Jakuba i Dawida, to nie do końca zdawałyśmy sobie sprawę, o co tak naprawdę chodzi. Po prostu jacyś obcy ludzie zaproponowali nam wspólne nagranie teledysku i nagle okazało się, że ci wszyscy ludzie, których tam spotkałyśmy, są w jakiś sposób rozpoznawalni. My oczywiście ich nie znałyśmy, [śmiech] nie wiedziałyśmy nawet, kim są Jakub i Dawid. Okazało się, że są pary, które są po ślubie, że są różne rodzaje ślubów. Była tam para gejów, która zawarła pierwszy ślub humanistyczny w Polsce, była para, która zawarła ślub zagranicą, inna para, która ma wszystko notarialnie uporządkowane i mają status niemalże równy małżeństwu na tyle, na ile to można zrobić w naszym kraju. I dodatkowo każda z tych par prowadzi jakąś działalność w mediach społecznościowych i są rozpoznawalni. A my przyjechałyśmy jako para, która tak naprawdę po prostu ogłosiła zbiórkę w internecie, bo chciała pokazać, że nie jest traktowana tak jak heteroseksualne pary i że potrzebujemy 2000 zł na ślub, za który inni zapłacą 100 zł. Z tego powodu tam się znalazłyśmy. Nie miałyśmy żadnego zaplecza, nie kręciłyśmy relacji z tego wydarzenia.

AN: No tak, tylko że wszyscy mężczyźni, którzy tam byli i którzy są mocno aktywni na Facebooku, czy na Instagramie albo mają swoje kanały na YouTube, oni zaczęli x czasu temu i mam wrażenie, że wszyscy geje świata zaczęli x czasu temu, a lesbijki nie. Na przykład ja, jako aktywna lesbijka, która chce coś zrobić dla naszej społeczności, obudziłam się parę miesięcy temu i może ogólnie lesbijki obudziły się trochę później.

ZN: Geje mają zbudowaną całą sieć, swoją przestrzeń. Mówię tu na przykład o blogosferze – faktycznie istnieje blogosfera gejowska.

AN: Mam poczucie, że wiele lesbijek dopiero zaczyna budować tę przestrzeń.

ZN: Nie wiedziałyśmy o nikim poza Trzyczęściowym Garniturem, kto reprezentowałby lesbijki w blogosferze. Na dzień dzisiejszy poznałyśmy jeszcze ze dwie, trzy pary, ale to jest nieporównywalnie mało w stosunku do gejowskiej kultury. Sama badam obecność lesbijek w sztuce i kulturze, ponieważ piszę o tym pracę magisterską. Nawet jeśli ta kultura i sztuka istnieje, to jest totalnie niewidzialna.

MW: Kwestię niewidzialności, braku dostępu do kultury lesbijskiej i braku zainteresowania próbujemy właśnie przełamać w Lesbijskiej Inspirze, a przede wszystkim w Stowarzyszeniu Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*. Z zainteresowaniem przysłuchuję się takim wypowiedziom jak Wasze. Są we mnie różne emocje, kiedy słyszę, że lesbijek nie ma, a wiem, że jednak są i tworzą, tylko z jakichś powodów to istnienie nie jest uznawane za fakt. Natomiast cieszy mnie, że te ostatnie miesiące są czasem buntu i coraz więcej dziewczyn, kobiet nie ma w sobie zgody na wpychanie w niewidzialność i decyduje się na konkretne działania. Staramy się odzyskiwać siostrzeństwo i kobiecą solidarność – “zamordowane” przez patriarchalne schematy. Coś takiego jak “kobieca solidarność” nie istnieje nawet w naszych umysłach, natomiast mamy “męską solidarność”, “siostrzeństwo” jest obco brzmiącym słowem, natomiast “braterstwo” jest na porządku dziennym. Dla mnie ta solidarność i siostrzeństwo to podstawowe narzędzia do odzyskania swego miejsca, siła, która może rozbić szklany sufit i w końcu zacząć po prostu istnieć w świadomości społecznej. Jesteście osobami, które właśnie zdecydowały się podbijać widzialność lesbijek, a pretekstem do tego stał się Wasz ślub.

ZN: Zastanawiam się, czy ta kwestia niewidoczności wynika z tego, że kobiety w ogóle mają trudniej. Jako lesbijka spotykam się z podwójną dyskryminacją, z jednej strony jako kobieta już mam przed sobą więcej przeszkód niż mężczyzna, żyję w kulturze patriarchalnej i mimo tego, że gej też nie ma prostej sytuacji, to jednak jest mężczyzną i pewne rzeczy dużo łatwiej mu przychodzą albo inaczej: są mu po prostu dane. Kobieta, która doświadcza dyskryminacji na wielu poziomach przez to, jaką ma płeć i dodatkowo jeszcze jest lesbijką, może się zwyczajnie bać i nie chcieć się wychylać i w związku z tym może nie radzić sobie tak dobrze ze swoją seksualnością/tożsamością jak mężczyźni. Myślę, że trzeba zacząć od budowania bezpiecznej przestrzeni i kultury kobiet nieheteronormatywnych.

AN: Zgadzam się. Bycie kobietą na co dzień nie jest łatwe. Chociażby w pracy. To faktycznie jest walka o równość pomiędzy kobietami i mężczyznami. Walka, która pochłania tyle energii, że nie mamy sił jeszcze dodatkowo na tworzenie kultury lesbijskiej, codzienność nas po prostu wyczerpuje.

ZN: Kobiety wciąż muszą udowadniać, że są wystarczająco dobre, że – tak jak powiedziała Ania – mogą nie mieć siły do udowadniania czegoś jeszcze. Zużywamy energię na to, żeby udowadniać swoją wartość. Mężczyźni/geje nie muszą tego robić w takim zakresie jak kobiety, mierzące się z nierównościami płci. To w naturalny sposób stwarza im szerszą przestrzeń do działania i rozwoju. My jesteśmy tak zmęczone, że nie mamy siły, żeby udowodnić, że możemy zrobić coś równie dobrego, lepszego albo po prostu innego.

MW: Co Waszym zdaniem mogą zrobić lesbijki, żeby zmienić swoją sytuację?

AN: Skoro ktoś już coś wymyślił i to działa, to generalnie można skorzystać z tej drogi, którą już przeszli geje. Dla mnie to jest zupełnie normalne. W każdej dziedzinie się tak robi, więc ja myślę, że w ogóle nie ma sensu odcinać się od tego, co już osiągnęli geje i zupełnie z tego nie korzystać. Tylko, żeby to, co powstanie, mogło przetrwać i żeby było naprawdę silne i wyjątkowe, to lesbijki muszą się zastanowić nad swoimi postulatami i tematami, które chciałybyśmy pokazywać, ale korzystając z rozwiązań, które już są wymyślone i sprawne.

ZN: A ja uważam zupełnie odwrotnie. [śmiech]

MW: Zawsze mnie to cieszy, kiedy występuje różnica zdań, to nadaje dynamiki w rozmowie, zamieniam się w słuch.

ZN: Uważam, że celem kobiet nie powinno być granie w grę, którą wymyślili mężczyźni. Grę w zdobywanie władzy na zasadach patriarchalnych i grę w zachowywanie się jak mężczyźni w celu zdobycia władzy. Tak samo myślę, że lesbijki nie powinny iść śladami gejów, bo prawda jest taka, że lesbijki nie mają żadnych wspólnych interesów z gejami. Kobieta, która kocha kobietę i kultura lesbijska, która jest ukierunkowana na kobiety i na kobiecość, nie ma nic wspólnego z kulturą męską. Całe piękno bycia lesbijką polega na tym, że nie trzeba mieć do czynienia z tą męską kulturą.

AN: Ale czemu nie realizować sprawnego schematu?

ZN: Ten schemat wypracowali mężczyźni. Patriarchat jest systemem skonstruowanym przez mężczyzn i dla mężczyzn. Kobiety powinny iść w kierunku systemu, w którym wszyscy naprawdę są równi, a kultura kobieca czy lesbijska mają swój własny charakter, mogą być niezależne. Widzę konieczność stworzenia zupełnie nowego systemu w oderwaniu od patriarchalnego, takiego systemu, w którym kobiety się odnajdą i w którym będą czuły się dobrze. Teraz wkładamy wysiłek, by wpasować się system.

MW: Jak odnajdujecie się w tęczowej rzeczywistości, którą teraz mamy? Mam poczucie, że lesbijska rewolucja się rozkręca, ale zanim rozszaleje się tornado, jeszcze trochę pożyjemy w takich układach, jakie mamy. Pytam o zawieranie znajomości, przyjaźni, uczestnictwo w życiu środowiska LGBTQ+.

ZN: Tak naprawdę żyłyśmy do tej pory otoczone raczej osobami hetero. Od niedawna przyjaźnimy się z parą gejów i jest to pierwsze takie doświadczenie przyjaźni damsko-męskiej, jakie mamy i jest naprawdę super. Co do relacji z lesbijkami, to mamy takie doświadczenie, że to jest środowisko bardzo hermetyczne, i jednak brakuje tego siostrzeństwa, o którym mówiłaś. Brakuje poczucia więzi, które pozwoliłoby się bardziej otworzyć i wspólnie działać. Geje doświadczają męskiej solidarności i braterstwa i z nich korzystają. Mam też doświadczenie, że kobiety heteroseksualne są bardziej otwarte niż lesbijki, które znam. Już to powiedziałam wcześniej, ale powtórzę – mam wrażenie, że większość lesbijek się boi.

MW: A te, które się nie boją – same – bez integracji środowiska daleko nie zajadą. Nie mówię o coming oucie, chociaż samo przyjście na wydarzenie lesbijskie może dla kogoś być takim aktem ujawnienia, mówię raczej o tym, że byłoby świetnie poczuć, że dziewczyny chcą budować sieć relacji i wzajemnie siebie wzmacniać i po prostu wnosić wkład, nawet niewielki.

ZN: Znamy właśnie takie przypadki życia w zaprzeczeniu, dziewczyny boją się siebie same określić, określić kim są. Budują wokół siebie heterofasadę i udają kogoś, kim nie są, do tego stopnia, że same przed sobą nie dokonają coming outu, więc jak tu mówić o budowaniu więzi i relacji, o budowaniu kultury lesbijskiej, kiedy część dziewczyn jest na początku trudnego procesu samoakceptacji. To jest problem, który widzę. Więc jeśli chodzi o budowanie relacji z ludźmi, którzy mają podobny do nas światopogląd i sposób działania, to łatwiej nam takich znajomych znaleźć wśród osób hetero. Nie jest też tak, że unikamy innych lesbijek, po prostu nie poznajemy takich, które pewne procesy miałyby już za sobą.

AN: Czasami poznajemy takie lesbijki, ale faktycznie znamy takich mało.

ZN: Jesteśmy otwarte na takie znajomości, tylko – jak mówiłam – większość naszych znajomych to osoby hetero o otwartych głowach.

MW: To dlaczego potrzebujecie kultury lesbijkiej? Mówicie o jakiejś tęsknocie za brakiem siostrzeństwa, Zandra mówi o konieczności szukania nowych dróg wychodzących poza ramy patriarchatu. Ale po co to wszystko?

ZN: Czuję, że my jesteśmy kawałkiem tej kultury. Same tworzymy, więc potrzebujemy też odbiorców/odbiorczyń. To, że założyłyśmy bloga, jest takim głosem o potrzebie kultury lesbijskiej. Poza blogiem tworzymy, obie zajmujemy się różnego rodzaju działalnością artystyczną i dobrze byłoby spotkać inne artystki. Wiem, że one istnieją, ale mogę je policzyć na palcach, jeśli mówimy o Polsce. Fajnie byłoby mieć wspólną przestrzeń twórczą, żeby już nie być taką samotną wyspą i jednostką, która coś tworzy w kontekście swojej tożsamości psychoseksualnej i ma poczucie, że jest w takiej twórczości sama. Chciałabym, żeby udało się stworzyć większą platformę, na której będziemy się mogły dzielić. Tak jak powiedziałam, nam samym są potrzebni odbiorcy/odbiorczynie i jednocześnie też chcę być odbiorczynią. Chcę słuchać, chcę chłonąć. Chcemy więcej! Potrzebujemy czuć i wiedzieć, że są inne lesbijki. Nie chcę już kalek z mainstreamu i przerabiania tego na lesbijskie albo na kobiece. Chcę czegoś naszego.

AN: Im więcej do wyboru, tym lepiej. Istnieje już bogata kultura gejowska, która dla mnie osobiście jest interesująca, ale chciałabym czerpać z kultury lesbijskiej, której jestem ciekawa, bo mnie dotyczy bezpośrednio. Zgadzam się, że potrzebujemy kultury lesbijskiej. Potrzebuję kultury lesbijskiej po to, żeby mieć miejsce, w którym będę się czuć zupełnie dobrze. Teraz mam trochę miejsc i przestrzeni, w których czuję się ok, ale czegoś mi brakuje. Uważam, że taka lesbijsko-feministyczna przestrzeń mogłaby być miejscem, w którym każda kobieta mogłaby się odnaleźć.

MW: Mam nadzieję, że takie miejsce i taka przestrzeń właśnie się rodzi, że w kobietach nieheteronormatywnych zaczyna budzić się potrzeba wspólnoty i siostrzeństwa, że uda nam się wspólnie stworzyć i wypracować takie metody działania, komunikowania i wspierania się, które pozwolą na wydeptanie własnych ścieżek. Wy niedługo wchodzicie na nową dla siebie drogę – małżeńską, więc na zakończenie rozmowy chcę Wam życzyć szczęścia i miłości. Naszymi lesbijskimi kanałami będziemy dawać znać, co słychać na Waszym blogu.

ZN: My również dziękujemy.

AN: I zapraszamy do śledzenia naszego bloga /  Instagrama / Facebooka i naszych działań, którymi chcemy włączyć się w budowanie przestrzeni dla lesbijek.

Korekta: Maja Korzeniewska

————————————-

Anna Ninus – urodzona w Halloween/ bankowiec/ artystka/ lesbijka/ współzałożycielka bloga www.ninus.pl

Zandra Ra Ninus – artystka / lesbijka/ radykalna feministka/ studentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku/ współzałożycielka bloga www.ninus.pl

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka!/ współinicjatorka Stowarzyszenia SISTRUM. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

——————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka.

I.    Manifest
1.    Manifest. Instant
2.    Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.   Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.
   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską

10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana

13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15. Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik

19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmieRozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak

.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

————————————-————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

LESBIJSKA INSPIRA I Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską

Agnieszka Frankowska: Dostałaś ode mnie listę pytań, które przygotowałam do wywiadu, w kontekście Manifestu Lesbijskiej Inspiry.  Zareagowałaś wówczas na to tak, że te pytania są dla Ciebie przekombinowane, wydumane… Chodzi o formę, tak?

Maria Kowalska: Tak, nie są wprost. Raczej na wyrost i dla mnie mocno przeintelektualizowane. Jestem zwolenniczką jasnych komunikatów, pytań i odpowiedzi. Czasem komplikowanie sobie relacji i życia zaczyna się od komplikowania języka, którym operujemy.

AF: Szczególnie jedno z pytań wytrąciło Cię mocno z równowagi, jeśli mogę tak powiedzieć. Zacytuję: Czy droga do głównego nurtu, którą przeszli geje, jest również drogą, którą powinny podążać lesbijki?

MK: Masz rację, wzburzyło mnie takie ujęcie tematu. Nie lubię porównywania „innych dróg”. Jaką drogę przeszedł gej? Skąd ja mam jako lesbijka to wiedzieć? Mam zupełnie inną drogę walki o siebie samą codziennie niż gej, czy nawet inna kobieta nieheteronormatywna, jak i ta hetero. Taka droga jest w dużym stopniu uzależniona od samoświadomości, samoakceptacji, środowiska… Ja miałam 12-13 lat, gdy już wiedziałam, co jest grane i w którą stronę ta moja seksualność idzie. Może przez jakiś czas będąc nastolatką, jeszcze powątpiewałam i zmuszałam się do „chodzenia” z chłopakiem, bo mnie o to prosili, ale do niczego nigdy między nami nie dochodziło. To dało mi ogromną samoświadomość mojej seksualności i bardzo szybko – niemalże jak trampolina – wybiło mnie z tego okropnego stereotypu, że skoro jestem dziewczynką to MUSZĘ mieć chłopaka, bo on się we mnie zakochał i nie mogę go ranić. Nauczyłam się szybko mówić NIE, JA TEGO NIE PRAGNĘ, nie było to łatwe, bo było mi ich żal, jak i pewnego rodzaju zawód, jaki sprawiałam mamie, całe szczęście wywęszyła szybko pismo nosem i chyba szybciej zrozumiała, kim jestem niż ja sama. Zupełnie inaczej to wygląda, jeśli ktoś się odkrywa, gdy, dajmy na to, ma 27 lat, chodzi tu o konstytucję jego tożsamości, czy seksualnej, czy płciowej. Dlatego drogi dochodzenia do siebie, do własnej emancypacji są różne i nie należy ich porównywać. Taki zabieg rodzi wiele nieporozumień, a zapewne nie prowadzi do zrozumienia. Każdy przecież czuje inaczej, każdemu co innego sprawia przyjemność i każdemu co innego daje szczęście na danym etapie życia.

AF: Jakie widzisz zagrożenia na drodze do autonomii literki L? Czy uważasz, że droga do emancypacji samych lesbijek ma wpływ na to, w jakim momencie znajduje się teraz całe środowisko LGBT+?

MK: Z perspektywy gejowskiej/męskiej bardzo często padają zarzuty, że lesbijki spoczywają na laurach, że działają niekonsekwentnie i mało robią wymiernych rzeczy. Nie bierze się w tej perspektywie pod uwagę podwójnego wykluczenia, któremu poddawana jest lesbijka, jako kobieta nieheteronormatywna. A to przecież totalny atom. Nie możemy tu liczyć na to, że literka G zrozumie, w czym jest problem. Jeśli ktoś nas/lesbijki na początku drogi krytykuje, to podcina nam tym samym skrzydła. Skutkuje to wycofaniem się lesbijek z widocznych aktywności. Ja nie uważam, że leżę na kanapie i nic nie robię i nie daję sobie narzucić takiej narracji. Jestem osobą bardzo aktywną. Działam, walczę o siebie, jako lesbijkę i jako kobietę w codziennym życiu, zdominowanym przez homofobię i seksizm. To jest absorbująca praca, bo trzeba niestety walczyć o to każdego dnia, by zadbać o stabilizację w związku, czy równowagę ekonomiczną. W naszym kraju wymaga to ode mnie o wiele więcej wysiłku. Żeby czuć, że żyję w pełni, żeby być zadowoloną z siebie prywatnie w związku oraz zawodowo, muszę o wiele bardziej się na tym skupić i poświęcić o wiele więcej czasu niż osoby heteroOsiągnięcie i utrzymanie dobrostanu dla lesbijki jest bardzo trudne w Polsce.

Warto w każdym razie mówić głośno o udziale lesbijek w emancypacji całego środowiska LGBT+. Zanim zaatakujemy i ocenimy to, rozmawiajmy, ale będąc na równej pozycji. Ja nie mam ochoty rozmawiać z ludźmi – i to nieważne z kim –  którzy nie szanują mojej tożsamości, mojej autonomii. Inaczej nasze światy nigdy się nie spotkają i zbitek liter LGBT+ będzie tylko sztuczną rzeczywistością, stworzoną na potrzeby zewnętrznego świata. Przy braku wewnętrznej solidarności zawsze będziemy względem siebie w opozycji i nic nie zdziałamy we wspólnej sprawie. Jednym tchem mówimy LGBT+, jesteśmy na jednej tęczy, dodajemy plusy. Stajemy się coraz bardziej różnorodni i pozornie otwarci na tę różnorodność. Dla mnie ta nasza wewnętrzna sytuacja staje się przez to coraz bardziej zagmatwana. Sami generujemy problemy wewnątrz  naszego środowiska. Paradoksalnie my jako lesbijki/kobiety jesteśmy pierwsze, w tym sensie, że literka L jest pierwsza, ale to tylko pozory pierwszeństwa. Niestety nie ma między nami nawet równości w tym układzie.

Czuję w swym DNA, że kobiety od zawsze starały się godzić wszystkich i jak ta „klasyczna matrona” dajemy po równo i zaszczepiamy miłość, ucząc empatii. Staramy się wszystkim – za przeproszeniem – zrobić dobrze, a i tak nas niewdzięczni kopną w dupę. Tak właśnie czują się matki, gdy ich zbuntowane dziecko odkrywa świat. Są porzucone, niedocenione, olane w potrzebie. Brak wsparcia nas lesbijek przez gejów, jest zdradą, brakiem lojalności, brakiem empatii. Całe szczęście mam kilku kumpli gejów, którzy są mega spoko i rozumiemy się wzajemnie i wiemy, jak jest nam ciężko w tym kraju… Traktujemy się na równi, bez zazdrości, bez wywyższania się i z braterską miłością. TAK POWINNO BYĆ W NASZYM ŚRODOWISKU, bym na serio czuła, że jednym tchem mogę powiedzieć LGBT+ i nie będzie mi się odbijać to czkawką. Teraz niestety rzygam tęczą.

AF: Nie da się ukryć braku „zgody'” w społeczności LGBTQ+. Czujesz potrzebę solidarności?

MK: Mam ogromną potrzebę solidarności. A brakuje tej solidarności wśród osób LGBT+ i bardzo mnie to irytuje. Często prywatne kwestie biorą tu górę. Ktoś się z kimś nie dogaduje i od razu rzutuje to na wspólne działania, na wspólną rzecz. Ciągle psioczymy, jedni na drugich, ciągle napadamy na siebie wzajemnie i podbijamy stereotypy. Potwierdzamy stereotyp agresywnych lesb, czy kłótliwych ciot.

Wszyscy na tym tracimy. Podobno jesteśmy mniejszością, mówię podobno, bo ja się nie uważam za mniejszość, a mimo to nie potrafimy działać razem. Bardzo często lesbijki, przez własne zadry w sercu, nie znoszą kobiet biseksualnych. Jest to dla mnie bardzo przykre. Ja jestem lesbijką, ale drażni mnie ta czysta nienawiść do kogoś, tylko i wyłącznie dlatego, że się różni ode mnie. Skoro my się wzajemnie wykluczamy, to nie możemy oczekiwać, że inni, w tym geje, będą nas wkluczać i akceptować. Zacznijmy od siebie, skupmy się na literze L i zróbmy porządek w lesbijskich szeregach. Zacznijmy się solidaryzować ze sobą, my lesbijki, a wtedy staniemy się wiarygodne. Staniemy się jedną siłą. Musimy się trzymać razem.

AF: Czym jest dla Ciebie stereotyp lesbijki i czy doświadczasz go na co dzień?

MK: Tak, doświadczam i jest to dla mnie bardzo bolesne doświadczenie. Stereotyp jest zawsze krzywdzący. Zaczynając od wyglądu. Osobie, która wygląda dość twardo, czyli męskiej lesbijce, od razu przypisuje się pewne cechy, co może być bardzo ograniczające i oczywiście fałszywe. Jak kto się czuje w swojej stylizacji, to jego sprawa i nie powinnyśmy włączać tu powierzchownej oceny. Dopiero bliższe poznanie takiej lesbijki może dać nam pogląd, jaką jest osobą, to oczywiste. Wewnętrznie taka twarda lesba może być bardzo delikatna. Niektórzy ludzie mają też to do siebie, że lubią się zmieniać. Na przestrzeni lat, a czasem miesięcy stajemy się raz bardziej męscy, raz bardziej kobiecy i sztywne określenia tożsamościowe do nas nie pasują. To zmienność również należy szanować i przyjmować ją w sobie, czy w innych. To bywa ciągłym procesem i może nigdy i nigdzie nie będziemy dobrze pasować, a nasze wybory tożsamościowe będą wyborami politycznymi, na potrzebę chwili. Ważne, żebyśmy były sobą i nie ulegały presji stereotypu. Przede wszystkim bądźmy sobą! Jeśli ktoś wygląda bardzo radykalnie, czasami słyszy się, że prowokuje swym wyglądem i szkodzi środowisku. Już przez to, że lesbijka nosi się tak, a nie inaczej bywa do niej przyczepiana łatka agresywnej lesby i to przez inne lesbijki, które nie życzą sobie, by taka osoba je reprezentowała. Dla mnie ważne, żeby reprezentowały nas osoby, które dążą do solidarności, dla których ważna jest nasza sprawa, a nie poklask i ego. Wygląd wówczas nie ma absolutnie żadnego znaczenia i nie powinien mieć. Ważne, by taka osoba była prawdziwa i spójna. By w jej sercu była chęć walki o dobro, a nie po prostu chęć walki dla samej walki poprzez nienawiść. To, że ktoś chce wyglądać agresywniej i tak się dobrze czuje, może być właśnie wynikiem złych doświadczeń. Przestańmy wśród siebie szukać kozłów ofiarnych i skończmy z tą wewnętrzną homofobią, bo wiele możemy na tym stracić. To jest pułapka, w którą same się pakujemy. Prawda zawsze się obroni i niczego nie udawajmy, bo to nam akceptacji większości nie zapewni. To jest błędne koło. Różnimy się między sobą jako środowisko i to jest właśnie doskonałe. Pięknie się uzupełniamy. Bukiet, składający się z samych róż, może wydawać się kiczowaty, oklepany… My LGBT+ jesteśmy właśnie jak radosny i kolorowy bukiet kwiatów i nie zaprzepaśćmy wartości, która wynikają z tej odmienności. Nie wbijajmy się w czyjeś wyobrażenia, bądźmy prawdziwe i szczere ze sobą. Taki mój apel: nie poddawajmy się ograniczeniom narzucanym nam z zewnątrz, ale i z wewnątrz. Idźmy w prawdę. Dajmy sobie szansę, bo tylko wtedy osiągniemy efekt, na którym nam zależy, czyli pełnię życia lesbijskiego! Walczmy rozsądnie o normalne dobre życie. na które zasługujemy. Rozmawiajmy ze sobą, nie wykluczajmy się i jednoczmy się przy literze L.

AF: Poznałyśmy się jakieś siedem lat temu na Wyspie Kobiet. Wyjaśnię czytającym, że Wyspa Kobiet to była poznańska inicjatywa. Bezpieczna przestrzeń społeczna, kulturalna i edukacyjna, w której spotykały się lesbijki. Co Cię wtedy przyciągnęło do Wyspy Kobiet? Co Ci ta przestrzeń dała?

MK: Tak, to prawda i bardzo dobrze wspominam ten czas. To była dla mnie bardzo ważna przestrzeń, w której spotykałam się z kobietami takimi jak ja. To był dla mnie czas intensywnej walki o siebie i dochodzenia do tego, kim jestem, jaka jest moja tożsamość, czego chcę od życia. W tym czasie nie działo się zbyt wiele dla lesbijek, mam na myśli tutaj również internet. Portali, stron dla lesbijek było niewiele. Trzeba było się trochę namęczyć, by znaleźć lesbijskie treści. Wejście w lesbijski świat było utrudnione i można było mieć wrażenie, że się jest samotną wyspą, a nie częścią społeczności. Społeczności, która ma własną kulturę, własne kody oraz podobne potrzeby. Nagle na Wyspie Kobiet miałam okazję porozmawiać z osobami, które były takie jak ja, które tworzyły lub chciały tworzyć relacje z kobietami. Nawet wcześniej się znałyśmy, czy mijałyśmy, ale bez pojęcia o sobie… Nie wiedziałyśmy, że wszystkie jesteśmy lesbijkami i to nas w znaczący sposób łączy. Miałam wtedy potrzebę wspólnoty i realizowałam ją właśnie na i dzięki Wyspie Kobiet. Na Wyspie następowała wymiana naszych doświadczeń. Przede wszystkim wszystko odbywało się to w zwykły sposób. Były to spotkania międzypokoleniowe. Dowiadywałam się, jak wyglądało życie lesbijek kiedyś, jak wygląda teraz i dzięki temu również czułam się dobrze w swojej skórze. Mogłam zauważyć i docenić lesbijską ciągłość, która dawała mi poczucie bezpieczeństwa, ale też poczucie mocy i wspomnianej już wspólnotowości. Może zabrzmi to górnolotnie, ale to miejsce, osoby tam spotykane dawały mi ogromne wsparcie, takie jakie dostaje się od bliskich, od rodziny. Na Wyspie spotykałam starsze Siostry, które mnie słuchały, które obserwowałam i które stanowiły dla mnie wzór do naśladowania, wskazywały drogę. To dzięki tym relacjom uświadamiałam sobie, że można inaczej, że można wyjść z heteronormy. W spotkaniach na Wyspie Kobiet odpowiadała mi również cykliczność. To nie były jednorazowe wydarzenia. Mogłam spokojnie i z wyprzedzeniem zaplanować uczestnictwo, wybrać coś dla siebie oraz przekazać informację dalej. To był taki krąg lesbijek, gdzie każda od siebie coś czerpała i tak tworzyłyśmy własną historię tu i teraz. Osobiście bardzo dużo dały mi te spotkania na Wyspie Kobiet. To właśnie tu otworzyłam się na naszą różnorodność. Wcześniej moje myślenie o lesbijskości było bardzo hermetyczne i obarczone homofobicznymi stereotypami. Doświadczenie siebie w tej przestrzeni było bardzo otwierające i rozwijające. Można było przyjść zapukać do tych lesbijskich drzwi i zostać przyjętą przez siostry lesbijki [śmiech]. To było niesamowite i ważne doświadczenie dla mnie.

Gdyby nie moja osobista, bardzo traumatyczna historia w tamtym momencie, z którą musiałam sama się zmierzyć. A mówię tutaj o dwóch latach walki z rakiem piersi, na skutek którego umarła moja mama, to pewnie zaangażowałabym się w tworzenie dalszego ciągu Wyspy Kobiet i działałybyśmy dalej. Niestety los bywa okrutny.

AF: Tak, niestety Wyspa Kobiet po przeszło roku intensywnego działania zatonęła, mówiąc obrazowo. Byłam główną przewodniczką po tej Wyspie. Ja się wypaliłam, musiałam się zająć również innymi sprawami. Niestety nie znalazłam wtedy osób, które byłyby gotowe zająć się ciągiem dalszym. Ale później odkryłam, że prowadzisz coś takiego jak lesbijski krąg w mediach społecznościowych. Mam tu na myśli grupę facebookową.

MK: Tak, jestem inicjatorką tej grupy. Ponad rok temu, razem z trzema koleżankami, do których zwróciłam się o wsparcie w tym działaniu, zostałyśmy adminkami tej grupy. Grupa ciągle istnieje. Nazywamy się LesBoss. Jesteśmy taką wyspą kobiet nieheteronormatywnych na facebooku. To, co się zdarzyło, dzięki tobie, Agnieszko – dzięki Wyspie Kobiet, bardzo na mnie wpłynęło i właśnie dlatego też powstała LesBoss. LesBoss pisana przez dwa „S”. Chcemy skupiać kobiety szefowe, które są szefowymi dla siebie samych. Mają swoje pasje i chcą się nimi dzielić. Chcemy, żeby to było miejsce dla kobiet dojrzałych, silnych i takich, które wiedzą czego chcą – wiedzą co dla nich dobre. Mam taką ambicję, żeby był to klub lesbijek, które sobą coś reprezentują i mogą być dla siebie wzajemnie wsparciem oraz inspiracją do działania, również do wspólnego działania. U podstaw członkostwa leży oczywiście lesbijstwo. Każda z adminek odpowiada tu za inną działkę. Ja za społeczno-polityczną. Chciałabym, żeby na grupie były poruszane ważne tematy, żeby toczyły się dyskusje, które wpływają pozytywnie na naszą społecznościową samoświadomość, jako społeczności. A co za tym idzie na wybory polityczne, tak by Polska była wreszcie miejscem dla lesbijek, żeby nie trzeba było stąd uciekać, by żyć w pełni.

AF: A bywa na LesBoss gorąco? Jak sobie radzicie z trudnymi tematami?

MK: Na LesBoss nie unikamy trudnych tematów. Czarny protest to również nasza sprawa. To, że jesteśmy lesbijkami, nie wyklucza nas z rodzicielstwa, a tym samym z koszmaru kobiet, jakim jest obecne prawo aborcyjne. Bardzo dużo było i jest kontrowersji wokół tego tematu. Zdarzały się tu wypowiedzi prowokacyjne, które dzieliły grupę i powodowały, że z pozycji adminki musiałam parę osób usunąć za obraźliwe i dyskryminujące głosy. Bardzo dużo czasu zajmowało moderowanie grupy wokół tego tematu i niestety dużo osób wówczas odpadło z grupy. Po tym doświadczeniu zdecydowałyśmy, że grupa stanie się grupą zamkniętą – elitarną. W tej chwili przyjęte członkinie mogą zapraszać inne lesbijki, co jest weryfikowane przez administratorki. Dzięki temu miejsce to jest bardziej bezpieczne i występuje mniejsze ryzyko, że ktoś się tu pod kogoś podszywa…

Do  grupy przyjmujemy wszystkie osoby, które identyfikują się jako kobiety nieheteronormatywne. Odnosimy się do siebie z szacunkiem i akceptujemy swoją odmienność . Zapraszamy również kobiety transseksualne, które nie mieszczą się w heteronormie pod względem orientacji psychoseksualnej. Grupa jest po to, żeby się wspierać, żeby afirmować swoją seksualność, swoją tożsamość. A przede wszystkim dzielimy się zainteresowaniami i rozmawiamy.

AF: O ile dobrze pamiętam, przez czas jakiś grupa była zawieszona?

MK: Niestety, przyznaję, był moment zwątpienia. Obecnie grupa została reaktywowana, drugą adminką tej grupy jest moja dziewczyna i zaczynamy prężnie działać. Znowu przy okazji LesBoss zauważyłam, jak bardzo naszemu środowisku szkodzi brak solidarności. Straciłam w pewnym momencie moc i nie miałam siły odpierać nienawistnych ataków, kierowanych pod adresem osób odbiegających od stereotypu lesbijki. Oczywiście dla mnie było jasne, że ten stereotyp jest zły i nie należy go podtrzymywać, a tym bardziej powielać. Ważne było i jest dla mnie to, żeby nasze postawy nikogo nie wykluczały, nikogo nie raniły. LesBoss jest schronieniem dla kobiet nieheteronormatywnych L, B oraz T. Jeżeli czujesz się Kobietą i szanujesz je, to jesteś z nami.

Dzięki tej grupie znowu bardziej dojrzałam. W pewnym momencie LesBoss jednak została zawieszona, bo tak jak wspomniałam, wypaliłam sie, a nie miałam pomocy już od nikogo, kto by to dalej poprowadził, kto by moderował, przypilnował, czy wszystko jest w porzadku. Tu mam podobne doświadczenie, jak ty z Wyspą Kobiet. Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej, że teraz głównym celem grupy będzie wymiana, a nie, jak to się mówi kolokwialnie, gównoburza. Dla mnie to wirtualne miejsce jest dobrym miejscem, by później realizować nasze cele w realu. Przy okazji grupy LesBoss zrobiłam krok w przód – krok w tył, ale się nie poddaję [śmiech]. To jest jak cha-cha, więc nie schodzę z parkietu. Tańczymy dalej. Ufam, że warto.

Nadal funkcjonuję w duchu lesbijskiej jedności, mimo przytoczonych negatywnych doświadczeń. Jeśli trzeba to pójdę na barykady, by egzekwować nasze prawa według jasnych zasad. I obiecuję, że będę w tym konsekwentna.

AF: Ostatnie moje pytanie dotyczy twojej drogi zawodowej. Dla kogo teraz pracujesz?

MK: Chętnie odpowiem. Moja droga zawodowa jest bardzo ciekawa, tak myślę. Zaczęło się bardzo szybko, bo zarabiałam już jako szesnastolatka. Pracowałam w szklarni przy pomidorach, w sklepach, w wypożyczalni kaset video, w kinie, za barem… Zahaczyłam również o dziennikarstwo. Marzy mi się pismo lesbijskie. Myślę, że jedno by mogło powstać. Chociaż jedno [śmiech]. By pokazywać w tym piśmie lesbijską solidarność. Przedstawiać lesbijki, których życiowa droga może być wzorem i inspiracją. Reklamować się, że LESTEŚMY, nie wstydzić się siebie i nie bać się prawdy o sobie. Wiem, że się tu powtarzam, ale to bardzo istotne wątki i dobrze, żeby wybrzmiały. Róbmy swoje, konfrontujmy się z rzeczywistością. Nie uciekajmy! Zadawajmy pytania, bo to podstawa efektywnej komunikacji.

A teraz jestem złotą rączką przede wszystkim dla kobiet [śmiech]. Już na samym początku studiów musiałam majsterkować we własnym mieszkaniu. Samodzielność w moim przypadku nastąpiła zbyt szybko przez to, że zostałam sierotą z mieszkaniem w spadku. Straciłam rodziców i musiałam radzić sobie sama. Pierwsza skrzynka z narzędziami, pierwsze prace elektryczne, stolarskie, hydrauliczne. Od tego się wszystko zaczęło. Od tej potrzeby samodzielności, którą życie na mnie wymusiło. Zaczęłam również radzić sobie sama w tej dziedzinie ze względu na skromne finanse. Później zaczęłam takie drobne prace naprawcze świadczyć najbliższej rodzinie: babci, cioci, przyjaciółce. Krąg odbiorców moich usług się powiększał. To wszystko sprawiło, że zostałam z doskoku, bo to jeszcze nie jest działalność gospodarcza, kobietą Złotą Rączką dla kobiet. To jest moja pasja i moja praca. Z tego obecnie żyję, wykonując w między czasie inne prace, które również są moją pasją jak fotografia oraz rysunek, ponieważ bardzo kręci mnie sztuka tatuażu i zamierzam się w tym rozwinąć.

Działam w obrębie Poznania. Staram się ze wszystkich sił wspierać te wszystkie kobiety, które potrzebują w tym zakresie wsparcia. Jestem dla nich pogotowiem w tym względzie. Uwielbiam ten moment, kiedy moja klientka się śmieje, kiedy wreszcie może odetchnąć z ulgą, bo coś zaczyna działać, tak jak należy.

AF: Rozumiem, że wśród swoich klientek masz lesbijki?

MK: Oczywiście. Swoje usługi złotorączkowe kieruję też do lesbijek. Jakkolwiek to brzmi. [śmiech]. Reklamując się nie ukrywam tego faktu. Muszę przyznać, że jest tu bardzo pozytywny odzew. Słyszę: całe szczęście przyszłaś gdyż... I tu najczęściej pada: miałam dwóch fachowców przed tobą, którzy powiedzieli, że tego się nie da zrobić; albo się da, ale trzeba dużo więcej zapłacić, by się dało. A ja przychodzę i widzę, że ktoś tu chciał Panią nieźle naciągnąć na dodatkowe koszty, żerując na jej nieświadomości i bezradności. Z reguły kobiety poddają się męskiej narracji w tym przypadku, bo przecież mężczyzna/fachowiec się zna. Niestety następny punkt w scenariuszu to, że fachowca, któremu Pani zapłaciła, nie może się go doczekać przez kolejny miesiąc, bo zaginął w drodze do sklepu. Takie sytuacje też się zdarzają. Oczywiście kobiety fachowczynie też mogą tak się zachować, ale ja takich nie znam. Często też przy okazji mojej pracy słyszę, jak bardzo kobiety są narażone ze strony fachowców na seksistowskie teksty. Kobieta, która jest sama w domu, autentycznie się boi. Zaprasza do siebie mężczyznę, który przeważnie jest silniejszy od niej i słyszy wulgarne komentarze pod jej adresem. Jednak widzę, że do mnie klientki mają zaufanie i w trakcie, gdy ja naprawiam zlew, to one ze spokojem szydełkują, czytają książkę, pracują, czy odpoczywają. Zdarza się tak, że wyjeżdżają i zostawiają mi klucze. Dlatego ogłaszam się wśród lesbijek, bo wiem, że je jeszcze bardziej dotykają seksistowskie teksty, typu: Pani ma tu tak ciepło, że mogłaby sobie biegać nago po mieszkaniu. Nagminne naruszanie sfery intymności. My kobiety dobrze to rozumiemy.

Zachęcam również kobiety, żeby radziły sobie samodzielnie w tej dziedzinie. Czasami takie prace są bardzo proste i nie wymagają narzędzi. Pokazuję, jak coś zrobić samej. Podrzucam linki z filmikami. I taka klientka sama działa i też jest mi wdzięczna. I też dzięki takiej postawie jestem polecana. Bardzo bym chciała, by w tej branży była jak największa konkurencja. Dla mnie rewelacja i oby było nas/kobiet złotych rączek,  jak najwięcej. Pracy dla nas nie zabraknie [śmiech]. Nawet kobiety, które mają mężów, synów nie mają często komu powierzyć naprawy kranu. Po prostu nie ma szans, by któryś z nich zadziałał, ruszył palcem. Ja nigdy nie miałam takiego ograniczenia w głowie, że czegoś nie mogę w tej sferze majsterkowania. Wokół mnie nie było mężczyzn, którzy wiedzieliby lepiej, jak coś zrobić. Nikt mi nie powiedział: Kochanie zostaw to prawdziwemu mężczyźnie.

Wychodzę z założenia, że ja mogę nie chcieć czegoś robić, bo jestem kobietą, lesbijką, ale jak chcę coś zrobić, to robię. Postawiłam na siebie i to jaka jestem. Lubię nieść pomoc, działać solidarnie i w tym się spełniam.

AF: Dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki za Twoje działania na każdej płaszczyźnie, o której rozmawiałyśmy. I niech lesbijska solidarność wreszcie się w nas obudzi!

Korekta: Maja Korzeniewska

———————-

Maria Kowalska – Marina, Maria, dla przyjaciół Mara, a nawet Marian / kobieta wielu imion jak i wielu pasji / dumna lesbijka / administratorka facebookowej grupy LesBoss / żyje i działa na terenie Poznania / kobieta Złota Rączka dla kobiet.

Agnieszka Frankowska – urodzona 8 marca; lesbijka / feministka / aktywistka / spółdzielczyni / poetka / osoba z niepełnosprawnością / przez lata zaangażowana w działania poznańskiego Stowarzyszeniu Kobiet Konsola / współorganizatorka pierwszego Marszu Równości w Poznaniu (2004) oraz jego kolejnych edycji / założycielka poznańskiej Wyspy Kobiet (2011 – 2013) / obecnie członkini Partii Razem / współinicjatorka projektu Lesbijska Inspira

——————————————–

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.   Manifest
1.   Manifest. Instant. 
2.   Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej 
.
II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   
Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
V.  EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 

VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komantarz Beaty Sosnowskiej

                                                                                                             ——————————-

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!
.
Kontakt: [email protected]

 

 

 

 

 

 

 

Kultura Lesbijska* w Polsce, czyli przyszłość lesbijki z gwiazdką.

unnamed

Rozmawiają: Maja Korzeniewska, Agnieszka Małgowska, Monika Rak, Magdalena Wielgołaska.

Agnieszka Małgowska: W końcu zdecydowałyśmy się założyć stowarzyszenie. Nie było już wyjścia (śmiech). My, jako Damski Tandem Twórczy, czyli ja i Monika Rak, długo się przed tym broniłyśmy, ale ostatnio zdarzyło się trochę ważnych lesbijskich* rzeczy, które nas zmobilizowały.

Monika Rak: Z pewnością Lesbijska Inspira, którą współtworzymy. Dlatego o Sistrum mówimy w ramach tego projektu. Dla nas był to przełom, po 8 latach artaktywizmu przelała się czara. Odsyłamy oczywiście do Lesbijska Inspira. Manifest. Sistrum podpisuje się pod tym manifestem.

Magda Wielgołaska: To prawda. Rok 2017 był dla mnie rokiem lesbijek*. W polskim środowisku LGBT+ rozgorzały dyskusje na temat widoczności/niewidoczości działań kobiet nieheteronormatywnych, w Austrii odbyła się pierwsza Międzynarodowa Lesbijska* Konferencja EL*C, ulicami Wiednia przeszedł lesbijski* marsz, a w nas samych zrodziła się potrzeba sformalizowania działań i zaopiekowania się literką “L”, ze skrótu LGBTQ+. Po wielu burzliwych rozmowach, po odzewie, jaki dostałyśmy po publikacji cyklu Lesbijska Inspira, postanowiłyśmy założyć stowarzyszenie i lesteśmy! Stowarzyszenie Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* powstało 7 listopada, a 4 grudnia 2017 roku zostało formalnie zarejestrowane.

Maja Korzeniewska: A teraz dostajemy wiele pytań: co planujemy i czym się kierujemy? Już za chwilę pierwsze wydarzenie w Stole Powszechnym w Warszawie, rozpoczynające cykl spotkań Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*. Zapraszamy na spotkania, będziemy mogły_li się zobaczyć, oswoić. Pół roku z lesbijską* sztuką. Gromadzimy się wokół Stołu Powszechnego i przyglądamy się sobie, tematom, sytuacjom, ale też zbieramy wiedzę o wspólnych potrzebach, opinie i pomysły.

sistrum GWIAZDKA

MR: Jednak zacznijmy od pytania: dla kogo jest przestrzeń, o której mówimy? Na pewno bohaterką naszych działań będzie lesbijka… z gwiazdką.
Ta gwiazdka to zaproszenie, uwzględnienie szerszego spektrum kobiecości nieheteronormatywnej. Ale w centrum jest  LESBIJKA* – hasło wywoławcze.

MK: Tak jakoś wychodzi, że to “L” jest dla wielu niewidzialne, nieme…, a jak spojrzeć na akronim LGBTQQIAP2+ to przecież “L” jest pierwsze… to bardzo ciekawe, że pierwsze a znika.

MW:
Chcemy zaakcentować LESBIJKĘ*. Oczywiście narażając się na oskarżenia o separatyzm. Już nieraz podnosiły się głosy na temat lesbijskiego* separatyzmu, które są dla mnie osobiście zadziwiające. Wystarczy spojrzeć, na przykład na działania organizacji, która takiego separatyzmu dokonała wcześniej, żeby zająć się kwestią literki “T”, jak jest to ważne i potrzebne.

MK: Tak, tak wiem, powinnyśmy być otwarte, inkluzywne, o wszystkich dbać i wspierać… ale wbrew tym patriarchalnym powinnościom będziemy się zajmować sobą, przyglądać się sobie, swoim doświadczeniom, twórczości, spierać się i wspierać siostrzano. Zapraszamy wszystkie i wszystkich ciekawe_ych kultury lesbijskiej*, tematów “L” do poznawania tego fascynującego świata. Przestrzeń naszych działań nie jest zamknięta i niedostępna. Możesz być lesbijką*, heteryczką czy heterykiem, gejem, osobą bi, trans, queer i jak tylko się identyfikujesz czy jak nie chcesz się identyfikować – jeśli w jakiś sposób chcesz się odnieść do sfery reprezentowanej przez literkę “L”, to Sistrum jest przestrzenią, w której możesz to zrobić.

Oczywiście nakłada się na “L” feministyczny problem niewidzialności kobiet w przestrzeni publicznej, ale w społeczności LGBTQQIAP2+ nie powinno mieć to miejsca, tej otwartej, równościowej, domagającej się swojego miejsca w społeczeństwie. Zatem przyjrzyjmy się wszyscy “L”, to bardzo ciekawy świat.

MW: Użyłaś słowa “siostrzano”. Samo siostrzeństwo jest dla nas kluczem do opowieści o naszym Stowarzyszeniu. Również sama nazwa nawiązuje do siostrzeństwa. “Sistrum” kojarzy się ze słowem sister – siostra. Tak właśnie chcemy budować naszą lesbijską* społeczność w Polsce – poprzez wspieranie się, wymianę doświadczeń, wspólny rozwój i przede wszystkim dawanie przestrzeni na ten rozwój.

Ale to nie wszystko. Historycznie “sistrum” to instrument muzyczny kojarzony z kultem starożytnych bogiń, natomiast współcześnie widzimy w nim symbol siostrzeństwa właśnie, kobiecej mocy, solidarności pomiędzy kobietami.
Sistrum to po prostu… grzechotka. Mała grzechotka może niewiele zdziałać, ale kiedy grzechotek są dziesiątki albo tysiące – moc rośnie. Tą lesbijską* grzechotką będziemy robić hałas.

sistrum.SOS

MR: Wiemy, że siostrzeństwo – zanim jeszcze dobrze osadziło się w kulturze – już jest deprecjonowane. My jednak Siostrzeństwo obok Skuteczności i Otwartości uczyniłyśmy wartościami, którymi chcemy się kierować współpracując ze sobą i z każdą osobą, która do nas dołączy.

MW: Wiemy też doskonale, jak trudno jest tworzyć grupę i w niej współpracować. Każda z nas ma inny temperament, spojrzenie na świat, baaardzo często się ze sobą nie zgadzamy (śmiech). Każda nowa osoba to kolejny charakter. To nas cieszy, pobudza i rozwija, ale też naraża na trudne sytuacje. A siostrzane podejście do siebie nawzajem pozwala przechodzić przez kryzysy. Zależy nam na kończeniu projektów i ciągłości działania.

 sistrum.WOORMK: Ale to nie jedyne wartości, które chcemy promować przez działania Stowarzyszenia. Wnoszenie wkładu. Odpowiedzialność. Odwaga. Refleksja. widzimy jako kluczowe cechy naszej aktywności.

AM: Ale punktem wyjścia dla Sistrum są działania artystyczne. Chcemy tworzyć i zachęcać do tworzenia kultury lesbijskiej*, którą rozumiemy jako historię_herstorię, dlatego interesuje nas archiwizowanie i sztukę, dlatego stawiamy na artystki. Ciekawią nas wszelkie formy twórczości, te oczywiste i nieoczywiste. Jej przejawy w przestrzeni publicznej i prywatnej.

Ja osobiście widzę siłę w sztuce lesbijskiej*. To wehikuł, dzięki któremu można opowiedzieć o świecie wielowymiarowo, uwzględniając jego złożoność. Sztuka pozwala nie bezpośrednio mówić o swoim doświadczeniu, zobaczyć różne perspektywy. Niezależnie, jak coś oceniamy, wartość ma sama opowieść. Ważny jest fakt, że kobiety nieheteroseksualne chcą coś zrobić, ważne jest to, dlaczego coś zrobiły i do czego zmierzają. Dzieło jest ostatnim etapem długiego procesu, nas interesuje właśnie ten proces.

MR: Zależy nam na przełamaniu pewnego rodzaju myślenia o tworzeniu, kojarzonego z “profesjonalizmem”. Dla jasności, nie mam nic przeciwko byciu profesjonalną_nym, jednak zanim człowiek dojdzie do pozycji ekspertki_a, ma prawo eksperymentować, może a nawet musi się mylić, poznać siebie i materię, z którą pracuje, swoich odbiorców i odbiorczynie. W tworzeniu, najciekawszą dla mnie formą jest praca studyjna, która pozwala w bezpiecznej atmosferze poszukiwać – taka ma być Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

MW: Tymczasem w naszej społeczności, choć to raczej tendencja powszechna, skupiamy się na ocenianiu siebie przez pryzmat narzędzi dostarczanych przez kulturę mainstreamową. Oceniamy coś jako złe, nie nadające się, niewystarczające albo dobre, godne uwagi.

MR: Moje ulubione kategoryczne zdanie: sztuka jest dobra albo zła. Nie jest to takie proste. Na pewno nie w patriarchalnym świecie, na pewno nie, jeśli dotyczy sztuki kobiet, w szczególności kobiet nieheteronormatywnych.

MW: Sistrum to odrzuca. Chcemy dać miejsce na rozwijanie umiejętności. Po prostu się przyglądamy i chcemy się dzielić wrażeniami. Lesbijski* Off w końcu ma swoją przestrzeń. Gromadzimy się wokół kultury i tak szukamy naszego języka.

AM: Ważne jest, żeby lesbijki* się wypowiadały. Ale równie istotne jest, by aktywność lesbijska* miała uczciwy oddźwięk. Potrzebny jest ferment wokół lesbijskiej* twórczości. To szansa, by kultura lesbijska* się rozwijała, a nie była przez hejt blokowana i umniejszana. Potrzebne jest jej rzetelne opisywanie, analizowanie i nie tylko w społecznym kontekście. To pogłębia lesbijską* aktywność.

Jak dotąd lesbijska* sztuka jest incydentalna i rozproszona. Być może to jej stałe cechy. Ale to tylko hipoteza. Co by się stało, gdyby miała systematyczne wsparcia finansowe? Czy dałoby to lesbijskiej* sztuce możliwość rozwoju? Myślimy, że tak. Będziemy starały się o dotacje, wierzymy, że ciągłość i systematyczność może wiele zmienić.

MR: W Przestrzeni Kultury Lesbijskiej* nie odwracamy się ani od  kultury wysokiej ani popularnej. To miejsce spotkania artystek uznanych, zajmujących się sztuką od lat i tych, które dopiero zaczynają lub chciałyby się po raz pierwszy wypowiedzieć, korzystając z narzędzi sztuki. Mieszanie…. to nasz cel.(śmiech). Mieszanie i eksperyment.

Mamy już  bank pomysłów artystycznych do zrealizowania – projektów wydawniczych, wystawienniczych, teatralnych, filmowych etc, ale na wszelkie inicjatywy jesteśmy otwarte. Będziemy wspierać wszelkie lesbijskie* inicjatywy. Zasada jest prosta – tworzymy projekt, którego finałem jest dzieło.

25395960_298811660629067_5789279408484134762_nMK: Dzieła, wokół których będziemy organizować spotkania, otwierając pole do szerszej dyskusji. Mamy nadzieję ożywiać społeczność. Celem/misją naszego Stowarzyszenia jest Wytwarzanie. Animowanie. Rozpowszechnianie. Archiwizowanie kultury lesbijskiej*.

Pierwsze litery tych czterech słów tworzą słowo: WARA. Dość mocne hasło, ale takie właśnie ma być. Wara od naszych ciał, wara od naszej twórczości, wara od naszej opowieści o osobistych doświadczeniach ludziom, którzy chcą je modelować i opowiadać naszą lesstorię za nas.

AM: Nie ma co ukrywać, nie możemy być ciągle miłe i nie możemy troszczyć się o cały świat, nie możemy się poświęcać dla dobrej atmosfery w społeczności, kiedy nasze własne potrzeby są spychane na dalszy plan. Trzeba mówić własnym głosem to, co chcemy i musimy powiedzieć. Poza tym sztuka ma wręcz obowiązek wierzgać. Lesbijska* również. Nie chcemy zapominać o prowokacyjnej roli sztuki.

MW: WARA o tym przypomina. Bo ma jeszcze jeden aspekt. Naszym celem nie jest eksponowanie seksualności, jako głównego wyznacznika lesbijskości*, ale wara to także część waginy. To kontra wobec fallocentrycznego świata, w jakim żyjemy. WARA wyszła na wierzch sama i wcale nie mamy zamiaru jej chować ze wstydem. Ona jest i my mówimy stanowcze NIE, wszystkim formom ograniczania opowieści o perspektywie, jaką mają lesbijki*.

AM: Jesteśmy bowiem przekonane, że kultura lesbijska* może wnieść do uniwersalnej kultury nowe treści. Może ją zasilać i przekształcać, tak jak od jakiegoś czasu robi to kobieca kultura i perspektywa feministyczna. Zapraszamy do współpracy. Piszcie na adres: [email protected],pl.

MW: Z Lesbijskimi* Pozdrowieniami (LP!). Do zobaczenia w realu i w sieci.  Zaglądajcie  na facebooka projektu. 

————————————-

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka! 

Maja Korzeniewska – społecznica / kulturoznawczyni (UŁ) /filmoznawczyni / koordynatorka / imagistyczka projektów społeczno-kulturowych / barmanka /opiekunka Pimka-aktywisty.

Damski Tandem Twórczy. 
Działa od 2009, stworzył cykle: literacki: Żywe radio, performatywny: Maryjan i Krystina, filmowy: Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną / czytanie dramatu Portret lesbijek we wnętrzu / spektakle: Orlando. Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele wiele Kobiet / dokument L.Poetki  / O’LESS Festiwal (2012-2014) / cykl debat i audycji Kobieta Nieheteronormatywna / projekt archiwistyczny A kultura LGBTQ+ nie poczeka.

Agnieszka Małgowska – lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Monika Rak – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

————————————-

LESBIJSKA INSPIRA. Inne teksty.
I.   Manifest.Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry,

II. Rozmowy wokół manifestu
1. Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota.
2. Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3
Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską 
5. Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6. Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus.
7. Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8. Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9. Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie.
 Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11. Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12. Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13. Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15. Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
 ,
III.  EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2. Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4. Agnieszka Małgowska
Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.

————————————-————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

Kontakt: [email protected]

 

 

LESBIJSKA INSPIRA I Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo

 

Lesbijska Inspira. Rozmowa 3

Agnieszka Małgowska: Jesteś młodą osobą. Masz 20 lat. A już jesteś  artystycznie aktywna i chętna do działania na rzecz lesbijek. Brakuje głosu takich osób jak Ty.

Angelina Caligo: Kiedy zorientowałam się, że jestem lesbijką i wszystko sobie poukładałam w głowie, doszłam do wniosku, że chciałabym jakoś pomóc środowisku, ale głównie kobietom homoseksualnym. Dlaczego? Bo jesteśmy spychane na margines. Chciałam pomagać tak, jak umiem, a że umiem pisać, to postanowiłam zadziałać – pisząc. Zaczęłam szukać dla siebie miejsca. Próbowałam dostać się, między innymi do Repliki. Miałam kilka pomysłów na teksty dla młodych lesbijek. Miał to być cykl felietonów, w których chciałam opowiedzieć o doświadczeniach licealistek czy studentek, dawać poczucie bezpieczeństwa, zachęcać do rozwoju. Wszystko w lekkiej formie. Tego nie ma w Polsce. Dostałam odpowiedź, że nie potrzebują tego typu tekstów.

AM: Nie pierwsza taka sytuacja. I co zrobiłaś?

AC: Wtedy postanowiłam radzić sobie sama. Na początek zebrałam wiersze, które pisałam od 15 roku życia i wydałam tomik wierszy Kobieciara. Niestety, znowu ani Replika, ani portal Queer.pl nie byli tym zainteresowani. Prócz drobnych notek nic. Trudno też było dobić się do portalu Kobiety Kobietom. Po jakimś czasie z moją partnerką, która też jest pisarką, napisaliśmy powieść Na jej rozkazy. Tu znowu były kłopoty z portalem Queer.pl , który patronował powieści. Nie doczekałam się promocji, ani obiecanego wydawnictwu wywiadu. A przecież wielokrotnie pisałam do nich, proponowałam, że może napiszemy artykuł o nas, bardziej prywatnie. Zero odpowiedzi.

Nie poddałam się i mimo tych doświadczeń nadal poszukiwałam sposobu, żeby się zaangażować we wspólną lesbijską sprawę. Ostatnio pojawiło się Stowarzyszenie SISTRUM. Przemówiły do mnie hasła: Wytwarzamy. Animujemy. Rozpowszechniamy. Archiwizujemy. A o to właśnie chodzi w myśleniu o wspieraniu lesbijskiej społeczności. Pomyślałam, że wreszcie mogłabym się do czegoś przydać. I już mam propozycję współpracy.

AM: Będziemy działać. A przy okazji chętnie porozmawiamy z Wami, autorkami, o powieści i wszystkim wokoło w oddzielnym wywiadzie do AAAKulturalnika, w ramach projektu A Kultura LGBTQ+ nie poczeka.

AC: Jasne, nie ma sprawy. Ale nie chcę ominąć tematu mojego związku z Anną. To właśnie spotkanie z Anną ostatecznie uświadomiło mi, że jestem lesbijką. Do tej pory zawsze mi się wydawało, że albo coś ze mną nie tak, albo coś nie tak z chłopakiem. Spotkałyśmy się, gdy miałam 17 lat, podczas konkursu literackiego. Poprosiłam ją o recenzję mojego tekstu. Zjechała go. I zaczęło się.

Przez dłuższy czas utwierdzałyśmy się w naszym uczuciu, w naszej więzi, zanim zdecydowałyśmy się na ostateczny krok. Wymyślałyśmy scenariusze na przyszłość. Ale w pewnym momencie przestałam wytrzymywać to oddalenie i tkwienie w beznadziejnych związkach. Żeby być razem, musiałyśmy z wieloma rzeczami się uporać. Rozstać się z partnerami. Obie byłyśmy w związkach.

Potem musiałyśmy się ujawnić. Przygotowałam się do tego, czytałam różne blogi, cokolwiek wpadło mi w ręce na temat lesbijek, szczególnie o tym, że trzeba się wyautować, by być szczęśliwą. Ufając temu zdecydowałam się ten krok. Anna zrobiła to samo – chciałam być fair.

AM: A kiedy zdecydowałaś się na coming out? Jeszcze przed pełnoletnością?

AC: Jakoś niedługo po moich 18 urodzinach. Usiadłam przed mamą i powiedziałam, że jestem lesbijką. To był bolesny moment. Naprawdę rozumiem, dlaczego dziewczyny mówią, że boją się tej chwili – autowania się przed rodzicami. Do tej pory byłaś córką, może niedoskonałą, ale “córką w normie”, a tu nagle jakbyś nią nigdy nie była. Powstaje mur. Przygotowywałam się, jak mówiłam, ale wiele rzeczy może zaskoczyć. Ja na przykład podczas pierwszej rozmowy usłyszałam od mamy coś, czego się nie spodziewałam, że teraz nie mogę mieć dzieci, nie mogę ich wychowywać, bo to będzie niekatolickie, nienormalne, nieludzkie. Choć powiedziałam mamie o sobie coś, co jest prawdą, co jest faktem, czego się nie da zmienić, zostało to podważone. Od coming outu w moim przypadku minęły już 3 lata, a ja jeszcze czuję ten mur.

AM: I nie wiadomo czy zniknie… A co działo się potem?

AC: Na początku było odcięcie emocjonalne, ale kiedy postanowiłam wyjechać na jakiś czas, tylko na wakacje, zaczęły się telefony od mamy, z szantażami, pewnie pod presją babci. Moi dziadkowie do dziś nie chcą słyszeć o Ani. Podczas tego wyjazdu, pewnej nocy w ogóle nie spałyśmy, bo ktoś dzwonił do drzwi przez godzinę. Nic nie mogłyśmy z tym zrobić. Potem rodzice poszli do psychologa, który powiedział, że to wina ojca, że jestem lesbijką. Swoja drogą, co to był za psycholog? To był najcięższy okres, połowy z tych rzeczy, które się wtedy zdarzyły, nawet nie pamiętam. Wypieram je. To był koszmar. Oczywiście miałam też wyrzuty sumienia, zwłaszcza wobec ojca, bo przedtem łączyły nas dobre relacje.

A my jeszcze piszemy “takie” książki. Ludzi razi czy wręcz odrzuca nasza seksualność, seksualność bliskich sobie kobiet. Przyznajemy się do takich fascynacji jak BDSM, piszemy o nich i publikujemy to w sieci. Chociaż robimy to pod pseudonimami, nadal słyszymy, że powinnyśmy zmienić tematykę.

AM:  Dużo jednocześnie przekraczacie.  Ponadto jeszcze spora różnica wieku między Wami – 10 lat. Ty, swą poważną tożsamościową decyzję podjęłaś  jako nastolatka. Niektórzy mogą myśleć o uwiedzeniu, nadużyciu.

AC: Tak było, w pewnym sensie. Słyszałyśmy od  znajomych mojej partnerki, że nasza relacja to nic poważnego, że jestem dziewczyną do łóżka i tyle. Dla nas to był szok. Ta cała sytuacja. Ja do dziś czasem się zastanawiam, czy to się naprawdę zdarzyło.

AM: A w szkole miałaś problemy?

AC: Miałam, choć mniejsze niż się spodziewałam. Oczywiście część znajomych się ode mnie odwróciła. Był też problem ze studniówką. Do tej pory żałuję, że nie zaprosiłam mojej partnerki na to wydarzenie. Moja wychowawczyni nie chciała o tym słyszeć. Omijała mnie, nie chciała mi dać kartki, na którą wpisywaliśmy osoby towarzyszące. Oczywiście moja mama też naciskała, żebym tego nie robiła. Więc w końcu w ogóle nie poszłam. Wolałam się z tym nie zmagać, a skupić na maturze, chciałam ją zdać jak najlepiej, dostać się na studia, które sobie upatrzyłam. Ale żałuję, że nie poszłam.

AM: Nie ma co się dziwić. To była trudna sytuacja. A Ty jesteś i tak odważna. To mnie zawsze zaskakuje i cieszy u młodych ludzi. Sama chciałabym być taka w twoim wieku.

AC: Ja zawsze miałam pod górkę, ale jestem też ambitna. Nie chciałam się poddać, musiałam działać. Z tego zmagania rodziła się odwaga. Ale jednak uczucie do Ani bardzo mnie zmieniło, przeniosło moją odwagę z netu do rzeczywistości. Otworzyłam się. Jeszcze trzy lata temu nie przyszłabym na spotkanie z Tobą. Przedtem byłam odważna tylko jako pisarka, nie miałam problemów z publikowaniem w Internecie swych tekstów, z udziałem w konkursach. Ale bardzo czasem mnie złości, że mimo wszystko nie ma pełnej jawności, że nie chcą nas widzieć, mimo że jesteśmy, że społeczeństwo nas odrzuca, że moja partnerka musi udawać moją siostrę, żeby móc ze mną być w szpitalu. Myślę, że w moim przypadku z miłości i gniewu rodzi się odwaga, by działać i coś zmieniać.

AM: Jednak mimo takich doświadczeń, rozumiem, że jesteś zadowolona, że się wyautowałaś. Uważasz, że to jest jedyne rozwiązanie?

AC: To rozwiązanie było dobre dla mnie. Ale wiele lesbijek, które znam, w różnym wieku ma problem z autowaniem. Mało, że jest im niełatwo, to wokoło słyszą, że powinny coś z tym zrobić. Mówią: jesteś lesbijką, to powiedz o tym! Widzę, że kobiety są wrażliwe, wiem, jakie to było trudne. W sumie moją partnerkę trochę przymusiłam do decyzji, czułam, że jak nie teraz to nigdy, więc też wywierałam presję, ale widziałam, jakie to dla niej było podłe doświadczenie. Nie każdy ma siłę to przejść. Kobiety boją się, nie czują się gotowe, nawet nie chcą wchodzić na portale LGBTQ+, bo tam same opisy coming outów, wychwalające zalety procesu, a przy okazji dramatyczne relacje wyautowania z wyrzuceniem z domu, zerwaniem relacji etc.  Czy młode osoby, nie ustawione w życiu, mogą się na to zdecydować? Niektóre dziewczyny nie wyobrażają sobie zerwania z domem. To może nie tylko odrzucać od coming outu, to też odrzuca od społeczności, która epatuje swą jawnością. Po co z nimi przebywać, jak będzie się namawianą albo szkalowaną za brak odwagi. Czy to nie pogłębia frustracji?

AM: Co więc można zaoferować takim młodym dziewczynom, które się boją, by je zachęcić do jawnego życia?

AC: Uważam, że młode lesbijki powinny przede wszystkim zadbać o swój rozwój osobisty. Skoro wiemy już, że jesteśmy lesbijkami, to powinnyśmy zastanowić się, co chcemy robić w życiu, by budować w sobie poczucie bezpieczeństwa, by bycie lesbijką nie było problemem. Uważam, że trzeba skupiać się na sobie. Uczyć się siebie samej i nowych rzeczy. Świadomie tworzyć przyszłość i swoją niezależność. Wszystko jedno jak, ale trzeba siebie budować. Najlepiej samodzielnie.

AM: Nie każdej z nas trafia się miłość, która daje poczucia bezpieczeństwa i czyni aktywnymi osobami, jak to zdarzyło się Tobie. Częściej jest tak, że spotykają się dwie dziewczyny i na swojej maleńkiej wysepce zamykają się aż do chwili, gdy się wszystko rozpada. We dwie zawsze raźniej, a w przypadku autowania twoja partnerka jest twoim wsparciem. Trudno zrobić to w pojedynkę: sama kontra cały świat.

AC: Potrzebna jest nam wspólna przestrzeń. Zaznaczam, że mówię o młodych lesbijkach, które przy okazji książki zgłaszają się do mnie niemal w każdej sprawie. Widzę, jak tego brakuje. To nie muszą koniecznie być knajpy. Przydałby się prosty magazyn, taka lesbijska kolorowa gazeta, jak się ubrać na randkę z dziewczyną, porady sercowe etc. Warto byłoby zainicjować taki projekt. Myślę ostatnio nad formułą takiego pisma, żeby dziewczyny naprawdę to czytały, czuły, że mają swoją kulturę.

AM: Jak rozumiesz kulturę lesbijską?

AC: Mnie interesuje popkultura. Myślę bardzo prosto o lesbijskich czasopismach, książkach, filmach. Myślę o kulturze, która jest odskocznią. Bez tych wszystkich lesbodramatów, grozy autowania. Chcę, żeby było lekko. To ma być jak poduszka bezpieczeństwa. Takie oswojenie świata lesbijskiego poza ścisłym gronem, w którym dobrze się czujemy. To wprowadzenie, by mówić o trudniejszych tematach.

AM: Musi być jednak obieg kultury. A tymczasem o to jest trudno. Mimo wieloletnich starań, aktywności lesbijek. Warto by to jakoś usprawnić.

AC: Właśnie. Jest jakiś mur w tej sprawie. Kiedy przeczytałam rozmowę Lesbijskiej Inspiry to poczułam ulgę, że nie mam urojeń. To niemożliwe przecież, że nas nie ma, przecież jesteśmy. Musi być coś, co nas blokuje. Może być tak, że nakładają nam tę czapkę-niewidkę. Jest mur. Tylko pytanie, jak go rozbić, skoro jest niewidzialny? Powszechne deklaracje społeczności zaprzeczają celowej wewnętrznej dyskryminacji, więc jak sobie z tym poradzić? Gdy coś jest widzialne, oczywiste, jawne, to można znaleźć sposób, by to pokonać. Ja na razie nie wiem, co z tym zrobić. Szukam odpowiedzi. W tej chwili jedynym rozwiązaniem wydaje mi się kultura. W niej widzę moc i w polskiej historii. To dzięki niej przetrwaliśmy zabory.

AM: To Ci dopiero przykład. Zwłaszcza, że teraz niełatwy politycznie czas…

AC: Niestety, ale jak inaczej, trzeba się do czegoś odwoływać. To nasza wspólna historia. To, co mnie jeszcze uderzyło w waszej rozmowie, to informacja, że temat lesbijski jest nieatrakcyjny. Ja tego doświadczam, wysyłając książki do wydawnictw. Ale widzę, że to nie tylko problem z heteroświatem czy wewnątrz tęczowego środowiska. Czasem nawet to problem dla samych lesbijek. Może ta wewnętrzna różnorodność zakłóca komunikację. Znam bardzo różne homoseksualistki. Katoliczki ortodoksyjne, które zabraniają innym dostępu do wiedzy religijnej, bo niektóre nie są do końca wierzące. Znam takie, które decydują się na samotne życie, bo w Polsce nie można spokojnie żyć w jednopłciowym związku. Znam lesbijki, które są tak zachowawcze, że nie uznają mnie za lesbijkę, bo wyglądam zbyt kobieco… ich zdaniem prawdziwe lesbijki to tylko lesbijki-tomboye.

AM: Rozumiem, że z twoich obserwacji wynika, że wewnątrz lesbijskiego świata jest dużo animozji, że wzajemnie się wykluczamy, kwestionujemy. Tworzymy małe grupki, ale nie ma wspólnego frontu.

AC: Nie ma, ale nie wiem, czy to przyczyna czy skutek tego niewidzialnego muru, za którym jesteśmy. Jestem za szukaniem wspólnego języka między lesbijkami, za wypracowaniem najszerszego kręgu odbiorców/odbiorczyń. Dobrze byłoby zrobić projekt, który gromadzi, jak najwięcej różnych lesbijek.

AM: Czy mam rozumieć, że interesują Cię separatystyczne lesbijskie działania, grupy?

AC: To jest rozwiązanie na jakiś czas. Jeśli ta grupa się zbuduje, będzie przekonująca, wzbudzi zainteresowanie, jest szansa na nowe fuzje. Wiele nadziei na współpracę, na przykład z gejami, padło. Szukam czegoś nowego. Jak na razie mam przede wszystkim refleksje, które nie przynoszą rozwiązań.

AM: Nie muszą. Dobrze, że szukamy, stawiamy sobie pytania. Może wspólnie na nie odpowiemy, działając. A teraz, bardzo dziękuję za rozmowę.

Korekta: Maja Korzeniewska

———————————-

Angelina Caligo (ur.1998) – przemądrzała życiowo gówniara, trochę pisarka, odrobinę felietonistka. Studiuje umiejętności miękkie. Autorka Kobieciary i współautorka Na jej rozkazy. Redaktorka na pół etatu, freelancerka w pociągu, łowca literackich talentów – całe życie. Z doskoku bloguje na Gorszym Sorcie i dba o prawa tęczowych kobiet, także w środowisku pisarskim. Opiekuje się domem i swoją kobietą, nie mówiąc już o mini zoo. Miłośniczka drogich lalek i egzotycznych zwierząt. (autobiogram)

Agnieszka Małgowska (1/2 Damskiego Tandemu Twórczego)
lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarystka

Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

Agnieszka Małgowska –  lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Monika Rak  – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

———————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

I.   Manifest
1.   Manifest. Instant. 
2.   Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa IIMinął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolnościRozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.  Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   
Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
V. EL*C. Wieden 2017

1.  Magdalena WielgołaskaOdzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4
.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 
.
VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

 ———————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

LESBIJSKA INSPIRA I Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką 

unnamed

“MAMY DOŚĆ presji autowania. Chcemy autować się wtedy, kiedy czujemy się bezpieczne i kiedy czujemy,
że to jest nam potrzebne. Ale możemy też się nie autować. Nawet kiedy wypowiadamy się anonimowo,
nasz głos ma wagę, bo poparty jest naszym doświadczeniem.”
                                                                                                                       [Fragment Manifestu Lesbijskiej Inspiry]

__________________________

Magda Wielgołaska: Zgodziłaś się ze mną porozmawiać pod warunkiem, że będzie to rozmowa anonimowa. Dlaczego nie chcesz podpisać się swoim imieniem i nazwiskiem?

Anonimowa Lesbijka: Nie jestem wyautowana. Prowadzę podwójne życie i dobrze mi z tym. Mam też dość nacisku na dokonywanie coming outów. Ostatnio poczułam, że ta presja jest naprawdę coraz większa. Przeczytałam wasz Manifest i ten punkt dotyczący coming outu przyniósł głębsze refleksje. Bardzo chciałabym się nimi podzielić, z nadzieją, że być może kogoś moje przemyślenia zwolnią z poczucia winy.

MW: Z poczucia winy?

AL: Tak, z takiego poczucia winy, które ciągnęło się za mną samą przez wiele lat. Zwłaszcza kiedy byłam młodsza. Niedawno skończyłam 40 lat i dotarło do mnie, że to poczucie winy jest sztucznym tworem. Nasz świat bardzo często bazuje na polaryzacjach. Są oni i my. Dobrzy – źli,  prawica – lewica, wierzący – niewierzący, czarni – biali, biedni – bogaci, kobiety – mężczyźni. No i w końcu są hetero i homo. Kiedy mówimy o coming oucie czuję presję, że ktoś każe mi wybierać jedną ze stron. Albo jesteś z nami albo przeciwko nam. Nie zgadzam się na to. Jestem kobietą, która wiele razy odebrała od życia lekcje i wie, co się dzieje, kiedy nie zadbasz o swoje potrzeby. Znam może niewiele lesbijek, ale trochę mam takich relacji i znam historie tych osób o doświadczaniu coming outu – i w większości przypadków mam poczucie, że te coming outy, do których były zachęcane – były na nich w jakiś sposób wymuszone. Coming out, to jest coś, co jest kreślone przed nami jako konieczność, jeżeli chcesz być “prawdziwą lesbijką”. Natomiast ja uważam, że my w większości nie jesteśmy na to gotowe. Często, w związku z brakiem przygotowania, ujawnianie prawdy o swojej tożsamości przebiega dramatycznie. W rodzinach następują rozłamy, kończą się przyjaźnie. Teraz rysuję tutaj taki czarny obraz, jednak mam poczucie, że środowisko osób LGBT bardzo mocno chce wszystko kolorować. Wszystko musi być różowe i pozytywne. Twój osobisty dramat utraty rodziny i przyjaciół po coming oucie również.

MW: Rozwiń tę myśl, co to znaczy, że nie jesteśmy gotowe i co to znaczy “być gotową/gotowym”?

AL: Po pierwsze, to nie poddawanie się szalonemu pędowi. Żyjemy w czasach, kiedy wszystko musi nastąpić szybko: kariera, relacja, rozwój osobisty. Idziesz na jeden warsztat weekendowy, inwestując tysiąc złotych i wychodzisz jako nowy człowiek, rozliczony ze swoją przeszłością. Bzdura. Trochę tak samo dzieje się w moim odczuciu w kwestii komunikacji w relacjach. Nie myślimy o tym, jakie będą konsekwencje.

Mam takie odczucie, że presję autowania wytwarzają dla naszej społeczności głównie osoby z dużych organizacji, mieszkające w dużych miastach, gdzie życie pędzi. Często są to osoby wykształcone.

Czy te osoby zastanawiają się, co dzieje się z ludźmi z małych miejscowości? Ja sama nie wyoutowałam się przed rodziną, ponieważ te więzi, które z nimi mam, są dla mnie zbyt cenne. Mam trochę takie podwójne życie, ale jestem w nim świadomie – nie duszę się, nie boję i nie mam wyrzutów sumienia. Moja rodzina nie zniosłaby informacji o moim lesbijstwie i tutaj staram się mieć dla nich zrozumienie.

MW: Mówiąc o gotowości do coming outu bierzesz pod uwagę nie tylko swoją gotowość, ale również ludzi, którzy Ciebie otaczają?

AL: Dokładnie. Nie jesteśmy sami na świecie. W moim odczuciu powinniśmy myśleć również o tej sieci powiązań, w której uczestniczymy z innymi ludźmi. Moja mama jest dobrą kobietą, jednak bardzo prostą, wierzącą. Jej światopogląd jest inny od mojego, a ja nie staram się jej przekonywać do tego w co wierzę i uważam za słuszne. Informacja o mojej tożsamości byłaby dla niej ciosem – być może takim, który zostawiłby ranę na całe życie. Myślę, że czasami jesteśmy tak skoncentrowani na sobie i tym, co jest dla nas najważniejsze, że zapominamy o tym, jak złożone są nasze relacje. Uważam, że coming out to powinien być proces, w którym powoli i długo przygotowujemy również swoich bliskich do zmiany, która będzie istotna. Jeśli środowisko LGBTQ+ ma ciśnienie na coming outy, to może niech położy nacisk raczej na przygotowanie ludzi. Wielokrotnie słyszę, że musimy się outować, bo to jest zaczyn pracy u podstaw. Ktoś ma przyjaciółkę, sąsiadkę, koleżankę z pracy lesbijkę i zaczyna zmieniać podejście. Zgadzam się, ale według mnie sensowna praca u podstaw zaczyna się jeszcze przed coming outem, kiedy rozpoznaję, jacy ludzie mnie otaczają, co oni myślą, co czują, jaki mają poziom wiedzy, jak się komunikujemy, jaki mają aparat poznawczy. To są wszystko bardzo złożone kwestie, kiedy tego nie widzimy, to możemy komuś zniszczyć życie. Ok, wyoutuję się i będę w pełni sobą, ale w czyimś sercu i sposobie odbierania świata będzie masakra. Jeśli przewiduję albo wiem, że tak się stanie – to wolę się nie outować.

MW: Czy w takiej sytuacji nie poświęcasz siebie? Masz zrozumienie dla innych i dokonujesz wyboru, żeby ich świat pozostał niezachwiany, tym samym odbierasz sobie możliwość umocowania siebie w swoim świecie.

AL: Nie wartościuję tego tak, że oni są ważniejsi ode mnie i ich światopoglądy, potrzeby, sposób myślenia górują nad moim. Biorę pewną odpowiedzialność. Jestem jedyną osobą wykształconą w moim domu, podróżuję po świecie, czytam książki. Nie mam się za niewiadomo kogo, jednak mam bardziej poszerzoną świadomość siebie i świata niż moja małomiasteczkowa rodzina, i wiem, ile mnie wysiłku kosztowało dotarcie do miejsca, w którym jestem i przełamanie wszystkich schematów i wierzeń, którymi byłam wykarmiona od małego. To wszystko, co otwierało moją głowę, następowało etapami i czasami było trudne i bolesne. To był bardzo długi proces. Weszłam na pewien poziom wiedzy o świecie i o sobie, i nie mogę nagle z tego poziomu zakomunikować czegoś, co w ogóle nie pasuje do poziomu moich rodziców, którzy ze względu na różne okoliczności, nie weszli na ścieżkę edukacji i rozwoju osobistego, duchowego. Oni tego po prostu nie zrozumieją, to przekroczy ich możliwości odbierania świata, to by było zwyczajnie nieuczciwie. Mam poczucie, że im bardziej człowiek jest świadomy, tym większą nosi odpowiedzialność, również albo zwłaszcza za te mniej świadome osoby. Znając reguły gry, których te osoby nie widzą, a poruszają się według nich – możemy w jakiś sposób albo dobrze te reguły wykorzystać albo źle. To jest ogromna odpowiedzialność, bo rozumienie schematów, w jakich działają ludzie, może doprowadzić do manipulacji.

MW: Przypomina mi się tutaj szkolne: “Bij się z kimś swojego rozmiaru”.

AL: Właśnie tak. Kiedy szanse są wyrównane, kiedy mamy podobne doświadczenia, podobne wykształcenie nasza rozmowa ma sens, możemy się spodziewać, że wyciągniemy jakieś wspólne wnioski, podzielimy się refleksją. W innym wypadku osoba może się poczuć zaatakowana, poniżona, co może prowadzić do agresji, nienawiści, chęci zemsty za zadany ból. Sytuacja coming outu jest bardzo złożona i ja nie wiem, czy zdajemy sobie sprawę, jako środowisko, co do tych aspektów, na które trzeba zwrócić uwagę.

MW: Nigdy nie patrzyłam na coming out z takiej perspektywy. Sama jestem wyoutowana i faktycznie poniesionym kosztem jest zerwanie wielu relacji, a także turbulencje dotyczące relacji z rodzicami, które teraz jakoś wracają na dobry tor, jednak cały czas myślę, że wolę ponieść wysoki koszt, ale w zamian móc być naprawdę sobą. Coming out w pewien sposób weryfikuje relacje. Masz rację, nie wszyscy są gotowi, dla niektórych to jest szok, dla innych cios. Ale w pewnym momencie otaczają mnie ludzie, którzy akceptują mnie taką, jaką jestem i to takich ludzi chcę mieć w swoim życiu.

AL: Ostatnio bardzo modne jest takie myślenie, że nie zawsze się opłaca, ale warto. Myślę, że w przypadku coming outów, potrzebna jest pewna zdrowa kalkulacja w odcięciu od emocji. Czy mi się to opłaca? Czy opłaca się rodzinie? Czy warto? Może się okazać, że i się nie opłaca i nie warto. Oczywiście ludzie są różni i niektórzy wybiorą taką drogę, w której nie będzie się opłacało, odetną się od rodziny albo ona od nich, znajdą sobie nowych bliskich ludzi i w ostatecznym rozrachunku będą mogli/ły powiedzieć, że było warto. To też jest ok, jeśli świadomie w coś takiego wchodzimy. Natomiast ja bym chciała powiedzieć jasno i wyraźnie, że osoby, które się nie outują i które mają podwójne życie – nie robią niczego złego i nie powinny mieć wyrzutów sumienia. Skończmy z myśleniem, że takie osoby, jak ja, żyją w kłamstwie. Prawd jest tyle, ile jest ludzi. Nie ma jednej prawdy i jednego kłamstwa. Moja prawda może być dla ciebie niespójna z Twoją, nie znaczy to, że żyję w kłamstwie, tylko inaczej niż Ty. Każdy i każda z nas decyduje o sobie. Ja nie mam wyrzutów sumienia z racji tego, że prowadzę podwójne życie. Nikogo nie krzywdzę. To jest mój sposób na życie i jest mi z tym dobrze. Natomiast obserwuję męczarnie moich nieheteronormatywnych znajomych, którzy bardziej przeżywają to, o czym rozmawiamy: presję outowania. Również jako niewyoutowana osoba jestem pełnoprawną członkinią naszej społeczności. Po prostu nie potrzebuję coming outu. Nie oznacza to, że się boję, że nie mam jaj – po prostu patrzę na to szerzej. Moi bliscy nie są na to gotowi, a ja nie mam środków, narzędzi, energii na to, żeby z nimi przeprowadzać proces, w wyniku którego dokonają w swoich umysłach poważnych przekroczeń i zmienią skostniały światopogląd.

MW: Nie ma w Tobie żadnego zgrzytu w związku z tym, że Twoi bliscy nie wiedzą, kim tak naprawdę jesteś?

AL: Bycie lesbijką nie jest dla mnie najważniejszą określającą mnie cechą. To jest jedna z moich cech. Ważniejsze jest dla mnie to, żeby ludzie wiedzieli, jakie mam podejście do kwestii, np. ekologii, zdrowia, zdrowego odżywiania się, niejedzenia mięsa. To i tak niekiedy są przełomowe rzeczy i kontrowersyjne dla mojej rodziny – zwłaszcza mój weganizm. Moja mama nie jest w stanie tego pojąć, ale to jest inny temat niż taki, który jakoś naruszyłby zasady społecznego ładu, w które ona wierzy i ma wdrukowane w głowie. Myślę, że każdy/każda z nas, posiadając wachlarz cech, wybiera te, które są dla niej/niego najważniejsze i w imię których chce dokonywać rewolucji, zmian, chce się rozwijać. Nie czuję się źle z tym, że nie mogę pojechać z moją partnerką do rodziców na święta. To są dla mnie zupełnie dwa oddzielne światy. Teraz akurat nie jestem w relacji, więc już zupełnie nie dotyczy mnie coś takiego. Nie planuję również mieć dzieci, więc wiesz… może gdybym musiała się zmierzyć z tematem, to pewnie bym to zrobiła, ale na ten moment nie ma we mnie żadnego wewnętrznego pragnienia. Akceptuję rzeczy i ludzi, jakimi są.

MW: Nawet wiedząc, że Twoja rodzina mogłaby nie zaakceptować Ciebie taką, jaką jesteś?

AL: To jest taka paradoksalna sytuacja. Wiele osób niehetero chciałoby, żeby rodzice i inni bliscy akceptowali ich/je, jakimi są. Ale czy my sami i same akceptujemy naszych rodziców i innych bliskich takimi jakimi są? Czy akceptujemy ojca pisowca, matkę prostą dewotkę, brata po zawodówce, dla którego sensem życia jest paczka kolegów, z którymi ogląda mecze i wyrwanie jakiejś laski, która urodzi mu trójkę dzieci? Akceptacja dotyczy wszystkich. Środowisko LGBT tak bardzo o nią zabiega i o niej uczy, ale czy ktoś uczy zaakceptować to skąd się wywodzimy i jacy są najbliżsi nam ludzie? Ja nie dokonuję coming outu również dlatego, że akceptuję moją rodzinę.

MW: Mówisz, że bycie lesbijką to jest jedna z wielu Twoich cech? To jest ważna cecha?

AL: Tak, ważna. Czuję się częścią społeczności, a może bardziej wspólnoty doświadczeń. Jednak cały czas brakuje mi takich głosów spoza głównego nurtu. Cały czas ten przekaz wydaje mi się taki jednolity, ciężko mi się zidentyfikować. Początkowo zastanawiałam się czy się do ciebie odezwać, ale tak bardzo chciałabym tutaj przeczytać głosy większej liczby dziewczyn, które są gdzieś również poza nawiasem tej naszej tęczowej społeczności. Chciałabym im powiedzieć, że razem możemy ten nawias przesunąć, objąć nim również siebie, bo nie musimy spełniać jakichś warunków, żeby być częścią tej społeczności. Mamy prawo do naszych, może niemodnych, przemyśleń i pomysłów na życie.

MW: Podoba mi się bardzo Twój apel, w zasadzie właśnie zrobiłaś moją robotę (śmiech), bo bardzo gorąco chciałabym zaprosić wszystkie kobiety nieheteronormatywne do tego, żeby dzieliły się z nami swoją perspektywą. Ta perspektywa może być różna. Możemy się ze sobą nie zgadzać, jednak szalenie ciekawe jest to, jak lesbijki odbierają polską rzeczywistość. W Lesbijskiej Inspirze w świadomy sposób odchodzimy od presji autowania się właśnie po to, żeby więcej takich osób jak ty, mogło się z nami i z innymi podzielić swoimi historiami, które są równie ważne jak te, które podpisane są imieniem i nazwiskiem. Dziękuję za rozmowę.

AL: Dzięki Magda, jakoś mi tak lekko po tym, co powiedziałam. Chyba sama sobie udzieliłam ostatecznego rozgrzeszenia ze swojego niewyoutowania.

————————————-————

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka! 

Korekta: Maja Korzeniewska

———————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

I.   Ma
nifest
1.Manifest.Instant. 
2.   Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.   Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
.
II. Rozmowy wokół manifestu
1.    Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.    Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3
.    Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12. Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15. Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
25.. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26..Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
V.  EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 

VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

————————————-————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

Kontakt: [email protected]

LESBIJSKA INSPIRA I Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota

wokół-manifesty1_myslak+sota

Monika Rak: Poznałyśmy się bliżej podczas manifestacji w obronie wolnych sądów w lipcu 2017 roku. Przychodziłyście same albo z córką. Wszystkie zgodnym chórem krzyczałyście: wolność-równość-demokracja i machałyście tęczowymi flagami.  A mówi się o nas – lesbijkach, że leżymy na kanapie, że się nie angażujemy…  

Małgorzata Myślak: To krzywdzące uogólnienie, ja staram się angażować, nie bezpośrednio w działania LGBTQ, ale nie ukrywam, kim jestem. Nie muszę o tym mówić na okrągło, jednak zapytana odpowiadam zgodnie z prawdą. Bierzemy udział z Magdą w badaniach związanych z tęczowymi rodzinami, z parami jednopłciowymi wychowującymi dzieci. Warto to robić, aby badania były rzetelne. Ale nie zawsze nas chciano. Zgłaszałyśmy się do pism, które szukały osób LGBT, ale nie dostawałyśmy odpowiedzi. Kilka razy były też u nas dziennikarki, które albo chciały albo przeprowadzały wywiady, ale w końcu te wywiady się nie ukazywały. Dziennikarki miały problem z tym, że nie mamy odpowiedniego statusu społecznego. Magda sprząta w biurach, a ja jestem z Domu Dziecka, żyję ze świadczenia pielęgnacyjnego, obie wychowujemy córkę. To chyba była dla nich słaba historia.

MR: Słaba? Wasz głos jest wyjątkowo ważny, takich głosów  właśnie brak. A przy okazji, jak się z tym czujesz, że ktoś tak Cię traktuje?

MM: Jest to po prostu dyskryminacja ze względu na status ekonomiczny. To nie moja wina, że tak mi się ułożyło w życiu. Robię, co mogę i tyle. Ja się tego nie wstydzę. To nie ja mam problem. Choć oczywiście boli mnie to, że ludzie postrzegają mnie przez pryzmat Domu Dziecka, osoby żyjącej na koszt państwa.

MR: Społeczność tęczowa z hasłami równościowymi na ustach miewa z tym problem. Klasowość ma się dobrze. Zawsze przypominam tę historię z dziewczynami, które pokazały swoje zdjęcia w jakiejś facebookowej akcji. Na fotach widać było, że żyją w skromnych warunkach. Hejt się polał. To było po prostu ohydne.

MM: Pamiętam, to było wtedy rzeczywiście paskudne. Jestem zdania, że powinniśmy ukazywać prawdę, nawet jeśli nie jest różowa. Mamy selekcjonować osoby biorące udział w tego typu akcjach i ukazywać tylko te o odpowiedniej ilości cyfr na koncie?

MS:  A ja nie chcę, by lesbijki pokazywano na tle odrapanych ścian, w kolejce do pośredniaka, nie chcę, żeby myślano stereotypowo, że lesbijka jest brzydka, bez wykształcenia i bez kasy, bo to potwierdza schemat, że geje to osoby dobrze wyglądające, wykształcone, z pozycją. To nas stawia w gorszym świetle. Dlaczego nie możemy pokazać tego samego?

MM: Ale nie wszyscy geje są tacy, jak mówisz, znamy przecież innych chłopaków. Mamy znajomego, który ma studia wyższe, ale pracuje jako ochroniarz, nie wygląda jak model. Tacy geje też są, dlaczego ich pomijać? Dlaczego mamy pokazywać, że jest inaczej, lepiej niż jest? Prawda jest, jaka jest.

MR: Właśnie, to nie dotyczy tylko lesbijek, także gejów, osób trans, które nie pasują do wyretuszowanego obrazka. Nasza społeczność jest tak samo różnorodna klasowo,  jak całe społeczeństwo.

MS: Jednak brak mi lesbijek, które coś osiągnęły. Wczoraj zastanawiałyśmy z Małgosią, dlaczego jest tyle miejsc dla gejów, a nie ma dla nas. Ja uważam, że za bardzo się zamykamy w domach. Jak dziewczyna znajdzie partnerkę to koniec. Dlatego uważam, że lesbijki mało się angażują. Wystarczy przypomnieć sobie początki prasy – Filo, Inaczej – wszystkie były gejowskie, dla lesbijek dwie kartki. Teraz też, w Replice większość tekstów jest o gejach, bilety rozdawane są na filmy o gejach. Dlaczego oni to potrafią, a my nie? Dlaczego lesbijki nie chcą się ujawniać? Trzeba pokazywać sukces, ale dziewczyny o tym nie mówią. To by nas zachęcało. Nie wiem, dlaczego tak jest. Nie wierzę, że nie ma wśród nas kilku osób, które mogłyby stworzyć na przykład klub lesbijski.

MR: Magda, poruszyłaś temat coming outu. Jest w społeczności presja autowania, zwłaszcza wobec lesbijek. Czy to jest rzeczywiście takie ważne? Czy musimy się autować?

MS: Ja jestem za autowaniem. Myślę, że gdyby było więcej znanych wyautowanych lesbijek – aktorek, dziennikarek, polityczek, to może do tego naszego zakołtunionego społeczeństwa dotarłoby, że fajne kobiety to nie tylko heteryczki, poddane mężczyznom. Trzeba zwalczyć stereotyp nieatrakacyjnej lesbijki. Czasem aż mnie kusi, żeby autować znane osoby na siłę, bo robią złą robotę.

MM: Na pewno nie może być presji autowania. Dziewczyny mogą być niegotowe, żeby nawet mówić o tym bliskim. Powinny to robić osoby, które chcą i mają potrzebę. Choć oczywiście dobrze jest, gdy publicznie, w mediach pisze się i mówi o lesbijkach, jest to nam potrzebne. Nie oceniam, jeśli ktoś tego nie robi. Czasem ludzie nie mają siły się buntować. Ja nie mogę inaczej, nie mogłabym sobie spojrzeć w twarz. Jak uświadomiłam sobie, że jestem lesbijką, to bardzo szybko się wyautowałam, bo mnie to dusiło. Nie umiałam udawać, ale rozumiem, że inne dziewczyny mają inny proces. To po prostu jest skomplikowane i zależy od sytuacji i osoby.

MR: Wydaje mi się, że jest wiele powodów braku takich autów. “Lesbijskość” lesbijki jest często poddawana w wątpliwość, gdy ta się autuje. To dodatkowe utrudnienie. Nazywa się to okresem przejściowym albo brakiem odpowiedniego partnera, żeby nie mówić dosadniej, albo wynikiem traumatycznego doświadczenia. Zwłaszcza te, tzw. lesbijki „kobiece”, nie wydają się wiarygodne. Mało, że musisz się wyspowiadać, to jeszcze masz to uzasadnić.

MM: Coś w tym jest, że zawsze ludzie mają powód, by kwestionować fakt, że lesbijka jest lesbijką. Ja bym dodała jeszcze jedną przyczynę – dziecko. Pytają mnie czasem, jak to możliwe, że jestem lesbijką, skoro mam dziecko, wypytują o byłego męża. Ludziom w głowie się nie mieści matka-lesbijka. Trudno jest myśleć inaczej niż im wmówiono. Dużo pracy przed nami.

MR: Mnóstwo. Oby było więcej takich matek-lesbijek jak Ty. Od razu będzie lepiej. Robisz pracę u podstaw, choć tego nie doceniasz. Muszę Ci przypomnieć, Małgosiu, co powiedziałaś, kiedy zapytałam cię, czy zgodzisz się na rozmowę. Powiedziałaś, że chyba się nie nadajesz, bo jesteś szarą matką-polką-lesbijką. To mnie uderzyło. A kto ma mówić jak nie Ty i Magda. Interesuje mnie Wasza nieaktywistyczna, nienaukowa perspektywa na problem lesbijstwa. Czy widzicie więc jakieś charakterystyczne cechy lesbijek, odróżniające je od pozostałych liter akronimu LGBTQ+? Czy czegoś innego potrzebujecie?

MM: Jest chyba tak, że lesbijki lubią dom, ale to zamykanie się w czterech ścianach nie zawsze oznacza separację czy ucieczkę. Czasem to konieczność, na przykład dla tych dziewczyn, które mają dzieci. Ja jestem matką, wiem, jakie są tego codzienne konsekwencje. Widzę czasem na FB, że są jakieś imprezy, dyskusje, spotkania, chciałabym na nie pójść, ale nie mam z kim zostawić dziecka. Mogłabym wziąć córkę ze sobą, ale to bez sensu, nie ma tam miejsca dla dzieciaków. Nikt tego nie przewiduje. No chyba, że na grupach dla rodziców LGBTQ. Tak było podczas spotkań grupy tęczowych rodzin YESteśMY. Tam były same dziewczyny, ale wtedy tematy krążą wokół dzieci, to oczywiście wsparcie, ale nie szeroki rozwój.

MS: Właśnie, mnie to nie odpowiada, takie zawężenie tematu do dzieci. Ja potrzebowałabym miejsca, gdzie spotykają się lesbijki, gdzie można pobyć, czasem zobaczyć film, gdzie byłaby biblioteka z branżowymi książkami i prasą ze świata.

MR: Taki lesbijski dom kultury. Mnie też się marzy, ale to nie lada wyzwanie, zwłaszcza finansowe.

MM: Wyobrażam sobie, ile przy organizacji takiego stałego miejsca dla lesbijek byłoby problemów. Skoro miałyśmy problem z lokalem na spotkania YESteśMY. Organizatorki grupy szukały dla nas stałego miejsca. Różne organizacje lgbtowskie wówczas się na nas wypięły. Dopiero Feminoteka udostępniła nam przestrzeń. Bardzo mnie to dziwi, że nikt nas nie chciał, przecież – z tego co wiem – nic więcej prócz sali nie potrzebowałyśmy.

MR: Wiecie, że takie miejsce tylko dla lesbijek „grozi” separatyzmem? Teraz sporo się o tym mówi. Co myślicie o tym, żebyśmy zajęły się same sobą?

MS: Jestem za. To jest nam potrzebne. Dlatego powtarzam, że brakuje miejsca tylko lesbijskiego. Lubię przebywać wśród kobiet. Dla mnie bycie lesbijką to najfajniejsza rzecz na świecie, nie ma nic lepszego. Wiem to od szkoły podstawowej.

MM: To jasne, że każda litera LGBTQ+ potrzebuje utorowania drogi tylko dla siebie, potrzebują tego nie tylko lesbijki, także osoby trans, biseksualne, aseksualne. Każda grupa potrzebuje czego innego, niektóre są dyskryminowane wewnątrz środowiska. Widzę w stosunku do siebie potrójną dyskryminację: ze względu na płeć, orientację i status materialny. Ale jednak uważam, że powinniśmy się trzymać razem. Taki wspólny przekaz ma szansę przebić się przez powszechne stereotypy. Dla przykładu, przypominam sobie, kiedy usłyszałam pierwszy raz słowo lesbijka. Było to w momencie, kiedy chciałam sobie zrobić kolczyk w jednym uchu, wtedy koleżanka powiedziała mi, żebym za nic w świecie nie przebijała prawego ucha, bo tak robią lesbijki. Takie ludzie mają wyobrażenia.

MR: Ja zaś usłyszałam kiedyś od mojej znajomej, która odkrywała w sobie „zamiłowanie” do swojej płci, że właśnie kupiła sobie szerokie spodnie, bo lesbijki noszą szerokie spodnie. Chyba trzeba stworzyć słownik absurdalnych znaków rozpoznawczych lesbijki wymyślonych przez heteryków_czki. To może być zadziwiająca lektura.

MM: Jeszcze wrócę do różnic między lesbijkami a resztą społeczności. Ja cały czas twierdzę, że to w jakiej sytuacji są lesbijki, wynika z tego, jaka jest pozycja kobiet. Ciągle coś takiego przynosi moja córka ze szkoły. Podłapuje uwagi nauczycielek, że jest chłopięco ubrana, że interesują ją samochody. Tłumaczę jej, że nie ma zabawek dla chłopców czy dziewczynek, są zabawki dla dzieci, nie ma ubrań damskich czy męskich, są ciuchy dla ludzi. Jest XXI wiek, a wciąż takie głupoty wkładają uczniom do głowy, wizerunek kobiety nadal kojarzony jest ze szminką i odkurzaczem. To mnie wkurza, zawsze byłam z narzuconą normą na bakier, już od podstawówki. Byłam osobą, która się nie dopasowywała – nietypowy wygląd, nietypowy światopogląd. Często dostaję za to po tyłku, ale tak już jest. Pamiętam, jak moja matka była wzywana do szkoły, bo chodziłam w krawacie. Znowu, jak byłam w Domu Dziecka, to mój wygląd był tak odstający, że podczas uroczystości zamykano mnie w pokoju, bo nie pasowałam do wizerunku ślicznej, uroczej sierotki. Tak jest do dziś, nie pasuję do świata jako feministka, lesbijka, matka wychowująca dziecko poza obowiązujaca normą.

MR: Małgosiu, dużo w Tobie buntu. Skąd ta niezgoda – chciałoby się powiedzieć – totalna?

MM: Miałam niełatwe dzieciństwo, byłam dyskryminowana, traktowana jako przykład “patologii” na wielu płaszczyznach. Ale ja nie czuję się winna, nie mam się czego wstydzić. Że jestem z Domu Dziecka? Że jestem niewierząca? Że jestem lesbijką? Że siedzę w domu i zajmuje się dzieckiem? Gdybym przejmowała się wszystkim, co zarzucają mi ludzie, chyba bym zwariowała. Musiałam walczyć o siebie. Po prostu nie potrafiłam inaczej. Zawsze stawałam okoniem. Jak byłam przez jakiś czas w ośrodku katolickim, kazali mi iść do kościoła, bo musiałam być pod opieką i z całą grupą, to stałam ostentacyjnie, nie siadałam, nie klękałam, chciałam pokazać, że nie chcę tu być, że ich wierzenia nie są moje. Buntuję się wobec każdej próby wciśnięcia mnie w ramy.

MR: Rozumiem, że z tego wynika też aktywność obywatelska. Ale dziewczyny, muszę zapytać: po co chodzicie na te demonstracje?

MM: To nadal sprawa buntu. Ja chodzę na różne demonstracje, w obronie sądów, uczestniczyłam w Czarnym Proteście, obowiązkowo jestem na Paradzie Równości. Mam wewnętrzną potrzebę wolności, nie lubię zakazów, zawsze, gdy jestem przymuszana do czegoś, sprzeciwiam się temu. To proste.

MS: A mnie szlag trafia, gdy inni narzucają mi swoją wolę. Dla mnie udział w tych demonstracjach, w obronie sądów, to kwestia demokracji, nie można jej nam odbierać. Każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie w przestrzeni publicznej, nawet skrajna prawica. Będę zawsze tego broniła. Walczę o równość dla wszystkich. Bo jeśli my, lesbijki, geje idziemy na Paradę Równości i żądamy tolerancji, to dlaczego mamy nie akceptować na przykład osoby religijnej, broniącej życia poczętego, choć drażnią mnie ”krwawe” banery pro-liferów w przestrzeni publicznej. A widzę, że wciąż któraś ze stron o tym zapomina. 

MM: Dla mnie to nie jest kwestia demokracji, nie utożsamiam z tym pojęciem. Jestem anarchistką. Ten system tak naprawdę krzywdzi nas wszystkich, oparty jest na wyzysku ekonomicznym, ale tej resztki wolności trzeba bronić, trzeba stawiać opór, choćby to było skazane na przegraną.

MR: Niesamowite, że tak się znacząco światopoglądowo różnicie. Choć widzę, że łączy Was buntownicza natura.

MM: To prawda. Czasem “drzemy koty”, gdy mamy bardzo odmienne zdanie na jakiś temat. Zaciekle dyskutujemy, ale się szanujemy i akceptujemy swoje różnice, a to chyba w związku jest najważniejsze.

MS: Tak, dajemy radę. Można żyć mimo takich różnic. Nasz związek jest w miarę możliwości partnerski, ale rzeczywiście cenimy sobie wolność. To nas trzyma.

MR: I na koniec rozmowy pytanie: czy macie jakieś lesbijskie marzenie?

MM: Ale pytanie. Chciałabym, żeby powstała organizacja tylko dla lesbijek, żeby było bezpieczne publiczne miejsce, w którym zawsze możemy się spotkać.

MS: Ja chciałabym żyć w lesbijskim odpowiedniku San Francisco.

MR: Bardzo Wam dziękuję, że zgodziłyście się na rozmowę. Życzę nam wszystkim, żebyśmy w najbliższej przyszłości spotkały się w jakimś San Francisco nad Wisłą.

Korekta: Maja Korzeniewska

—————————————–

Małgorzata Myślak (ur. 1991) – szara matka polka / lesbijka / feministka/ anarchistka / miłośniczka zwierząt / nałogowa spacerowiczka / aktualnie słuchaczka w LO dla dorosłych / marzy o tym, by zostać chirurgiem weterynaryjnym małych ssaków.

Magdalena Sota (ur. 1971) – marzy o podróży ”do gwiazd”, interesuje się medycyną, lotnictwem. Jej pasją są góry, bo w nich jest wszystko co kocha – wolność.

Monika Rak. (2/2 Damskiego Tandemu Twórczego)
lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

————————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.  Manifest
1.  Manifest. Instant
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. 
Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
.
II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką 
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.   Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmowa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20.
Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
,
V.  EL*C. Wieden 2017

1.   Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.
.
VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.
.
BONUS
Komiks.
Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

EL*C. Wiedeń 2017 | Agnieszka Małgowska. Peformensy, czyli witamy w Lesbolandii.

ELC. Performany

W Wiedniu podczas EL*C spotkało się kilka Polek: m.in. Agnieszka Frankowska / Agnieszka Małgowska / Izabela Morska / Monika  Rak / Joanna Semeniuk / Magdalena Świder / Magdalena Wielgołaska / Anna Zawadzka / Ewa Dziedzic. To dla wielu z nas była niespodzianka. Większość polskich uczestniczek opisze swoje wrażenia, doświadczenia. Ciekawe jesteśmy, w których punktach się posprzeczamy, w których miniemy, w których będziemy mówić wspólnym głosem. Sukcesywnie będziemy publikować te wypowiedzi w cyklu Lesbijska Inspira.


GŁOS CZWARTY. Agnieszka Małgowska. Peformensy, czyli witamy w Lesbolandii.

Od kilku lat wraz z Moniką Rak prowadzimy rozmowy w ramach cyklu O teatrze lesbijskim w Polsceomawiając każde polskie wydarzenie teatralne/performatywne, które choćby podejrzewamy o lesbijski* wątek. Niestety w Polsce nie mamy okazji oglądać performatywnych propozycji lesbijskich* artystek z Europy czy świata. Jedyną taką okazję miałyśmy podczas lubelskich teatralnych XX Konfrontacji w 2015 roku. Dlatego podróż do Wiednia na Europejską Konferencję Lesbijek * dawała szansę zobaczenia kilku zdarzeń performatywnych, tworzonych przez kobiety nieheteronormatywne. Program kulturalny EL*C proponował całkiem różnorodne – przede wszystkim formalnie – projekty. Widziałam więc monodramy, akcje happeningowe, recital, czytania tekstów i slam poetycki.

Jednak od początku niepokoił mnie fakt, że organizatorki skumulowały performensy w jedno piątkowe popołudnie, w układzie symultanicznym wraz z pokazami filmów. To sprawiło, że nie wszystko mogłam zobaczyć. To wprawdzie pewna właściwość dużych zdarzeń, ale zwyczajnie szkoda, że z tego powodu umknęły mi np. czytania dramatów. Znacznie bardziej problematyczna była dla mnie nonszalancja w wyborze miejsca prezentacji performensów. Co zobaczyłam? Niewielkie, małoobsadowe, otwarte formy ekspresji artystycznej, które w dużej przechodniej sali, niezaaranżowanej na potrzeby artystyczne, nie przebijają się do publiczności, która w większości jest przypadkowa, przepływowa. Widzki wpadają na chwilę, orientują się i znikają. Ale jak można zainteresować się performensem, w którym gubią się przekazy, nie buduje się klimat, bo wszystko „pożera” nieodpowiednia przestrzeń.

Od dawna obserwuję, że lessztuka wrzucana jest bezrefleksyjnie w każde – nawet najbardziej niedogodne – wnętrze, przez co wydaje się niedopracowana, przypadkowa. Być może ta przypadkowość jest cechą offowej lesbijskiej* twórczości, ale chciałabym zobaczyć też inny rodzaj prezentacji – po prostu skupiający na sobie uwagę, w pewnym sensie celebrujący swój proces przez osadzenie w specjalnie wybranych przestrzeniach. Bardzo mi tego brakuje, jednak mnie nie zniechęca.

unnamed

Moją performatywną wędrówkę na EL*C zaczęłam najbardziej zamkniętą artystycznie propozycją – klasycznym interaktywnym monodramem Welcame to LesbiaLand  (Witamy w Lesbolandii). Włoska artystka Paoli Cavallin rozpostarła przed nami futurystyczną wizję państwa lesbijek*. Mamy 2050 rok. Włochy są kontrolowane przez skorumpowany i seksistowski reżim. Watykan uznał homoseksualizm za nielegalny. Grupa włoskich uchodźczyń lesbijskich osiedliła się na małej wyspie Lesvos zarządzanej przez europejski rząd lesbijski. Widzki konferencji są nowymi uchodźczyniami, które przewodniczka Clara testuje, upewniając się, czy są „prawdziwymi” lesbijkami*, a potem oprowadza po wyspie, stworzonej na wzór wspólnot lesbijskich*. Oglądamy dzieła sztuki, w tym oczywiście posąg Safony, poznajemy architekturę – domy w kształcie piersi. Clara dzieli się też szczegółami ze swego życia, mówi o dylematach związkowych, o przerzucanym na siebie wzajemnie macierzyństwie, o rozstaniu etc. Historia opowiedziana jest w stylistyce comedii dell’arte, stąd wyraziste środki wyrazu, dowcipne teksty, wzmocnione temperamentem scenicznym aktorki. W mojej pamięci na zawsze zostanie scena walki z wojskami watykańskimi, w której najlepszą bronią z patriarchatem okazała się tarcza z namalowaną waginą. Nie zapomnę też konsternacji bohaterki, kiedy po drugiej stronie barykady nagle stanęły zakonnice. Tarcza traci swój obronny charakter, staje się erotyczną zachętą.

Jakże inny stylistycznie i energetycznie był koncert Fields of Tenison (Pola napięć) Marii i Gudrun Salamon. Artystki, Marię – skrzypaczkę i kompozytorkę oraz Gudrun – wokalistkę i autorkę tekstów, łączy nie tylko wspólne tworzenie sztuki, ale też długoletni związek. To kolejny przykład twórczego lesbijskiego* tandemu. Ich projekt Fields of Tenison –  jak podpowiada tytuł – to sieć napięć związanych z tożsamością, orientacją seksualną performerek w relacjach ze światem, ukrytych pod postacią waniliowej scenicznej opowieści, wyrażonej w postaci krótkich utworów muzycznych.

Lesbian Cruising by Klitters, fot Monika Rak

Ale w programie kulturalnym EL*C pojawiły się też stricte happeningowe działania. Pierwszym takim działaniem było Lesbian Cruising by Klitters, akcja zorganizowana na parkingu Brotfabrik, skrojona na wzór gejowskich, klubowych gier erotycznych. Zaczynała się w toaletach. Na drzwiach kabin wisiały kartki z prowokującymi do seksu grupowego pytaniami, na które swobodnie można było odpowiadać, korzystając z chwili intymnego odosobnienia. Już po pierwszym dniu  kartki były zapisane. Ale sama akcja, która miała zgromadzić performerki na parkingu, spaliła na panewce. Nawet zachęcające hasło, widniejące na betonie przed jedną z hal, nie sprowokowało dziewczyn. Wyzwanie podjęła zaledwie jedna para, gotową na performatywne publiczne pocałunki i kilka obserwatorek. Pomysł nie wywołał więc oddźwięku.

unnamedZnaczenie większe zainteresowanie wzbudziła otwarta formuła wydarzenia Wild Combinations Alice Frick with open mic poetry, gender fluid, clothing swap speed meeting dj set. W tym spontanicznym slamie poetyckim wzięły udział standuperki, wytrawne slamerki i osoby bez artystycznego doświadczenia. Wyszedł z tego kampowy kolaż wielojęzykowy, wielostylistyczny, w którym zmieszały się różne gatunki sceniczne. Zabrzmiały: piosenka ludowa, manifesty poetyckie, wiersze, wśród nich utwór Moulin Rouge A. E Frankowskiej, wyrecytowany po polsku. W tym performensie silne świadectwo dały czarnoskóre lesbijki*. W ich poezji przebijały buntownicze nuty walki z rasizmem, seksizmem, zmagania się z wykluczeniem krzyżowym. Ich wypowiedzi, również mocno politycznie zaangażowane, nadawały ton slamowi. Ten performens skwitowałabym po prostu: Girls power!

Jednak najbardziej spektakularnym performensem EL*C był Marsz lesbijek*. Głośny, energetyczny pochód ulicami Wiednia, w którym wzięło udział ok. 500 kobiet, niosących banery przygotowane podczas warsztatu Creative protest workshop (Warsztat twórczego protestowania), banary ogłaszające światu: Lesbians are eveywere, musiał zrobić wrażenie. Poprzedził go taneczny performance One billion Rising, który był lesbijskim* wsparciem międzynarodowej akcji przeciwko przemocy wobec kobiet. Spontaniczności przemarszu nie tonował kordon policji, ubrany w stroje bojowe, jak to bywa w Polsce. Towarzyszyło nam zaledwie kilkoro policjantów i policjantek na starcie marszu i na jego zakończeniu pod Katedrą Świętego Stefana. Nigdy nie czułam się tak bezpiecznie, maszerując ulicami z lesbijskimi* symbolami. Szłyśmy zatem przez miasto, budząc zainteresowanie turystów. Telefony przechodniów nie przestawały robić fotek. A my czułyśmy, że tym ekspresyjnym przemarszem lesbijki* – powtarzając za Ewą Graczyk – zrobiły desant na patriarchalną agorę.

Marsz Lesbijek, fot. Monika Rak

Propozycje artystek obejrzane podczas EL*C utwierdziły mnie w pewnym postanowieniu. Bo oto od jakiegoś czasu marzy mi się kolejna edycja O’LESS Festiwalu, tym razem poświęcona lesbijskiej* performatywności. Chyba nie da się tego uniknąć. I nie tylko dlatego że polskie artaktywności nie ustępują projektom europejskich artystek, także dlatego że lesbijskie* performensy przenoszą nas – choć na chwilę – do Lesbolandii. To jest jak zaklinanie rzeczywistości. Tego nam trzeba.

Korekta: Maja Korzeniewska

—————————————

Agnieszka Małgowska (½ Damski Tandem Twórczy)
lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

—————————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie. 

EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni. 

———————————————

I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmieRozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

————————————-——-

EL*C. Wiedeń 2017 | Magdalena Świder. Wokół tożsamości.

FEMINOTEKA-pażdziernik3

W Wiedniu podczas EL*C spotkało się kilka Polek: m.in. Agnieszka Frankowska / Agnieszka Małgowska / Izabela Morska / Monika  Rak / Joanna Semeniuk / Magdalena Świder / Magdalena Wielgołaska / Anna Zawadzka / Ewa Dziedzic. To dla wielu z nas była niespodzianka. Większość polskich uczestniczek opisze swoje wrażenia, doświadczenia. Ciekawe jesteśmy, w których punktach się posprzeczamy, w których miniemy, w których będziemy mówić wspólnym głosem. Sukcesywnie będziemy publikować te wypowiedzi w cyklu Lesbijska Inspira.
(fot.Panelistki sesji o sytuacji lesbijek w miejscu pracy)

GŁOS TRZECI. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.

Na rzecz środowiska LGBTQ działam od sześciu lat. Pracuję na co dzień w najbardziej chyba rozpoznawalnej organizacji – Kampanii Przeciw Homofobii. Byłam na wielu konferencjach, warsztatach, seminariach, jeździłam po całej Europie, rozmawiając o sytuacji osób nieheteronormatywnych. Jednak na European Lesbian* Conference byłam pierwszy raz. Pierwszy raz spędzałam kilka dni wśród tylu kobiet na raz w jednym miejscu, pierwszy raz byłam na wydarzeniu dedykowanym tylko lesbijkom. To, co mnie uderzyło przede wszystkim, to niesamowita wszechobecna kobieca energia. Obecność kobiet w różnym wieku, z różnych krajów (nie tylko europejskich), pochodzących z różnych środowisk, świadomych siebie, znających swoje prawa, dawała mi dużo siły i pewności siebie, oraz poczucie wspólnoty pomimo barier językowych, geograficznych czy ideologicznych. I to było piękne. I choćby z tego powodu było to dla mnie ogromne przeżycie.

Panelistki sesji o sytuacji lesbijek w miejscu pracy.Na konferencję udałam się z ramienia fundacji ProDiversity, działającej na rzecz osób LGBTQ w zatrudnieniu. Miałam wygłosić prezentację o lesbijkach na rynku pracy w Polsce. Długo się jednak zastanawiałam, czy jestem najodpowiedniejszą osobą do tego zadania. Nie jestem lesbijką. Jestem gdzieś między kategoriami, jestem queer. Czy mogę mówić zatem o doświadczeniach lesbijek, do lesbijek, nie będąc lesbijką? Pojawiło się przede mną bardzo ważne pytanie, na ile moje niedopasowanie względem tego, kim jestem, jest barierą w pracy na rzecz kobiet kochających kobiety? Kwestia tożsamości właśnie wydaje mi się być tu kluczowa.

Na konferencji szybko zobaczyłam, że nie muszę czuć się wyobcowana, bo to, co uwspólniało nasze doświadczenia, to bycie osobą nieheteronormatywną i bycie kobietą. Skupienie się na dyskryminacji krzyżowej, przyjrzenie się sytuacji osób cierpiących z powodu bycia poza heteronormą i bycia kobietą w społeczeństwie, omówienie doświadczenia seksizmu i mizoginii w samym ruchu LGBTQIA, było bardzo cenne. Budowanie tożsamości jest czynnikiem chroniącym przed dyskryminacją i przemocą, wzmacniającym i bardzo potrzebnym, więc ja jako aktywistka LGBTQ muszę być świadoma problemów związanych z podwójnym wykluczeniem, brać je pod uwagę w mojej pracy i starać się je zawsze uwzględniać – taką lekcję wyciągnęłam.

Dużą lekcją był też dla mnie pokaz filmu L.Poetki. Pracując na co dzień w KPH zajmuję się przestępstwami z nienawiści, działam rzeczniczo, pracuję z różnymi instytucjami (np. Policją), pracuję, żeby osiągnąć zmianę na poziomie systemowym. Taka praca jest trudna, żmudna, efektów szybko nie widać. Dlatego tak bardzo zaskoczyło mnie to, jaki piorunujący efekt wywarł na mnie ten film. Doświadczyłam sztuki jako formy dotykającej coś bardzo głęboko, ale przede wszystkim ogromnie wartościowej przez swój walor edukacyjny – mogłam zobaczyć i poczuć, jak wygląda codzienność lesbijek w Polsce. Mogłam wyjść z myślenia o problemie podwójnego wykluczenia, które znam z badań i poznać historie konkretnych, żywych kobiet. Film ten jako forma sztuki oddziałująca na emocje, która pokazuje indywidualne historie, buduje poczucie tożsamości, bardzo do mnie trafił. Zobaczyłam, jak ważne jest uwzględnianie różnych form aktywizmu – łączenie pracy rzeczniczej na poziomie systemowym, z pracą budującą kulturę LGBTQ (niekoniecznie razem!), dokumentującą historię ruchu. Zobaczyłam, że nie można wartościować działań, one muszą iść ze sobą w parze.

Zrozumiałam też, że nie trzeba wiele, żeby wspierać inicjatywy budujące kulturę lesbijską. Nie trzeba rezygnować z obranego kierunku, zmieniać strategii działania. Nie trzeba dużego wysiłku, żeby uwzględnić wielogłos. Wystarczy postarać się, żeby różne formy były współobecne. Bo może właśnie niewidoczność kultury lesbijskiej wynika z naszej (mam na myśli aktywistów_ki LGBTQ pracujących_e w mainstreamie) nieuważności, z zapatrzenia się jedynie na swoje poletko.

Owocem naszego spotkania na konferencji w Wiedniu, a jednocześnie przykładem uwzględniania wielogłosu będzie projekcja filmu „L.Poetki” na konferencji ILGA-Europe w Warszawie, tu w Polsce, początkiem listopada. Wystarczyło spotkać się poza granicami kraju, w sprzyjających warunkach, żeby małym kosztem móc się nawzajem wesprzeć i wzmocnić głos polskich lesbijek. Wszystkie osoby uczestniczące w konferencji ILGI zachęcam gorąco do przyjścia na pokaz filmu „L.Poetki”. Nie pożałujecie. A aktywistom i aktywistkom LGBTQIA życzę uważności na indywidualne potrzeby każdej grupy.

Korekta: Maja Korzeniewska

—————————————-

Magdalena Świder – absolwentka Warsaw International Studies in Psychology Uniwersytetu Warszawskiego, członkini zarządu Kampanii Przeciw Homofobii, trenerka, w swojej pracy koncentruje się na działaniach edukacyjnych mających na celu przeciwdziałanie przemocy wobec osób LGBTQ.

  —————————————–

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka FrankowskaPL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.

EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni. 

———————————————

I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik

9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami

12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

 

LESBIJSKA INSPIRA| Beata Sosnowska. Superprocenta.

Publikując Manifest Lesbijskiej Inspiry, zaprosiłyśmy kobiety nieheteronormatywne, aby wypowiadały się w sprawach dla nich ważnych.

Zaprosiłyśmy do dialogu. I oto pierwszy głos. Od razu niekonwencjonalnie. To głos niewerbalny. Autorką jest Beata Sosnowska, która ożywiła swoją bohaterkę Superprocentę, by odnieść się do tematu niewidoczności lesbijek* w Polsce.

Beata Sosnowska Procenta

Beata Sosnowska Procenta (2)

Beata Sosnowska Procenta (3)

Beata Sosnowska – artystka multimedialna, poetka, rysowniczka komiksowa, realizatorka filmów eksperymentalnych, graficzka. Autorka multimedialnego tomiku „W cieniu szumiących wind”, który powstawał w latach 2002-2007 przy współudziale 30 trójmiejskich artystów i realizatorów multimedialnych. Projekt był prezentowany w całości lub we fragmentach na następujących imprezach: Festiwal Polskiej Sztuki Wideo „Retransmisja” (Gdańsk 2004), Sopot Film Festiwal (Sopot 2005), Festiwal Sztuki Internetowej „Wyobraźnia ekranu” (Toruń 2005), Międzynarodowe Biennale Sztuki Multimedialnej WRO (Wrocław 2005), Euro Shorts Films (Warszawa 2006), podczas ogólnopolskiej konferencji naukowej „Terapia i Twórczość” organizowanej przez Nadbałtyckie Centrum Kultury (Gdańsk 2006), w CSW Łaźnia na festiwalu “In Out II” (Gdańsk 2007), w TVP Kultura (Warszawa 2008), na „Transvisualiach” Międzynarodowym Festiwalu Form Multimedialnych (Gdynia 2009) oraz na Manifestacjach Poetyckich w nowej siedzibie Krytyki Politycznej (Warszawa 2009). Jedna z realizacji „Ból trzeba przeboleć” zaistniała jako performens. W performensie wzięli udział trójmiejscy tancerze – Magdalena Jędra i Filip Szatarski. Kontynuacją projektu jest strona internetowa www.windyproject.pl

W latach 2005-2007 autorka i współrealizatorka filmów dokumentalnych i eksperymentalnych: „2137” (Festiwal Kina Offowego „Wydmy” 2005, TVP 2 program „Po godzinach” 2006, panel „Pokolenie JP II”, HA!Art 2006), „Koniec patriarchatu” (festiwal „The One Minutes” 2006), „…raz jeszcze” (festiwal filmów offowych Lemoniada,2007), „Modelarnia story” (Modelarnia 2007). Jest też autorką komiksów o tematyce lesbijskiej oraz społecznej. Jako członkini dziewczyńskiego kolektywu komiksowego Dream Team (www.comicdreamteam.com) wzięła udział w wystawach i w warsztatach prowadzonych i organizowanych przez kolektyw. Publikowała swoje ilustracje m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, Trzech Kolorach, Furii, Zielone Miasto. Współpracuje z organizacjami pozarządowymi i feministycznymi.

PORTFOLIO. Beata Sosnowska 

————————————————–

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
.
I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu
1.  Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota.
2.  Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo

4.  Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.  Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz

6.  Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus.
7.  
Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.  Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik|

9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni

24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmieRozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką

27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

V. EL*C. Wieden 2017
1.  Magdalena WielgołaskaOdzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2. Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4
Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii. 
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.

VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

———————————————–