TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Tylko „tak” oznacza zgodę! Nazywam się Miliard/ One Billion Rising Poland 2019

 

Wiele krajów zmieniło swoje prawo dotyczące przemocy seksualnej, uznając że  seks bez wyraźnej zgody jest gwałtem. To bardzo ważne zmiany. W Polsce cały czas to kobieta/ dziewczyna musi udowodnić, że powiedziała wystarczająco głośno i wyraźnie „nie”, aby udowodnić winę gwałciciela. A jeśli spała, albo ktoś jej wrzucił pigułkę gwałtu? Jak mogła to zrobić?

Dlatego w 2019 roku tematem wiodącym akcji w Polsce jest kwestia zgody na kontakty intymne.

Wszystkie mamy prawo do kontaktów intymnych bez przemocy!

Tylko „tak” oznacza zgodę . Seks bez gody to gwałt. To musi się stać oczywiste.

#tylkoTak #NieZnaczyNie #NazywamSięMiliard #OneBillionRisingPoland

Akcja w 2019 roku odbywa się pod Honorowym Patronatem Rzecznika Praw Obywatelskich

Czym jest owa „zgoda” znakomicie wyjaśnia poniższy filmik

Chcesz przyłączyć się do akcji w 2019? Napisz do [email protected]  (w tytule maila koniecznie wpisz „OBR 2019”).

Wykonanie materiałów graficznych  oraz merytorycznych na tegoroczną  akcję było możliwe dzięki wsparciu instytucjonalnemu Fundacji im. S. Batorego. Dziękujemy! 

[REKRUTACJA] Bezpłatne szkolenie dla nauczycielek i nauczycieli w ramach projektu Play it for Change

Celem projektu Play it for Change / Graj w zmianę jest podniesienie wiedzy, świadomości i uwrażliwienie dziewcząt i chłopców na temat przemocy ze względu na płeć. Działania mają zachęcić młodych ludzi do krytycznego myślenia i wzmacnianie ich zdolności do zapobiegania i zwalczania przemocy ze względu na płeć. Służyć temu będą, przygotowane w ramach projektu, materiały audiowizualne i muzyczne, ponieważ to właśnie media w dużej mierze powielają i umacniają stereotypy związane z płcią.

Projekt zaczął sie od przeprowadzenia badań ankietowych oraz przy pomocy grup fokusowych. Badałyśmy postawy i zachowania nastolatek i nastolatków w wieku 12-18 lat na temat równości płci i przemocy ze względu na płeć oraz zgromadziłyśmy dane na temat wpływu stereotypów płci w mediach audiowizualnych i muzyce na poglądy młodych ludzi. Przeprowadzone został także badania i ocena potrzeb nauczycieli i nauczycielek pracujących z młodzieżą nad przeciwdziałaniem przemocy ze względu na płeć. By przeczytać raport -> kliknij tutaj

 

Czas na kolejny etap – warsztaty dla nauczycielek i nauczycieli!

Na szkoleniu zostaną przedstawione następujące zagadnienia:

  • Stereotypy płciowe, różnica między płcią biologiczną, a kulturową, stereotypy płciowe w muzyce
  • Czy w przemyśle muzycznym panuje równość płci?
  • Przeciwdziałanie przemocy ze względu na płeć przy użyciu środków audiowizualnych
  • Jak uwzględnić perspektywę równości płci w codziennej pracy nauczycielskiej?
  • Case studies
  • Jak przeprowadzić interwencję w klasie

Po szkoleniu przeprowadzone zostaną zajęcia „master class”. Będą one polegać na spotkaniach Waszych uczniów i uczennic z ekspertkami (piosenkarkami/piosenkarzami lub zespołem), na których wspólnie stworzą swoją piosenkę lub klip!

Kto może się zgłosić na szkolenie? Grupa minimum 3 osób uczących w określonej szkole /placówce edukacyjnej w Warszawie lub okolicach, która ma pod swoją opieką uczennice /uczniów mieszczących się w przedziale wiekowym 12 -17. Będziemy potrzebowały zgody na udział szkoły /placówki edukacyjnej wyrażonego przez dyrektora / dyrektorkę instytucji.

Warsztaty planowane są na 16 lutego (sobota) oraz 2 marca (sobota) 2019 roku.

Warsztaty będą odbywac się w Warszawie, dokładne miejsce podamy bliżej terminu. Są bezpłatne.

Aby zapisać się na szkolenie lub dopytać  o szczegóły zapraszamy do kontaktu z koordynatorką  projektu Natalią Skoczylas poprzez e-mail: [email protected]

Rekrutacja trwa do 20 stycznia 2019r. Uwaga! Rekrutacja przedłużona do 31 stycznia 2019r.

 

 

 

Strona główna projektu: http://playitforchange.org/

 

 

Nie zmuszajcie dzieci do uścisków i pocałunków. Nawet w święta

consent for kids

Tekst: Joanna Piotrowska*

Od jakiegoś czasu prowadzę warsztaty dla rodziców pt. „Nie rób dziecku tego, co tobie niemiłe”, poruszając w nich kwestię granic psychicznych i fizycznych u dzieci i zgody na ich przekraczanie. Większość osób uczestniczących przyznaje, że nie zwracały na te kwestie uwagi, choć sami mają przykre doświadczenia z przekraczania ich granic w dzieciństwie. Zwykle na wyobraźnię działa przywołanie historii z ich przeszłości, gdy sami byli zmuszani do przytulenia się do jakiejś nielubianego wujka czy zbyt wyperfumowanej cioci. Mimika ich twarzy nie pozostawia wątpliwości, że nie były to przyjemne momenty. Tymczasem, gdy chodzi o swoje dzieci, zapominają o tych uczuciach i w imię tradycji (?), dobrego wychowania (?) powtarzają ten schemat i zmuszają dzieci do pocałunków i uścisków.

Dlatego szalenie mnie ucieszyły opublikowane właśnie artykuły „Przypomnienie: Nie jesteś nikomu winna uścisków i pocałunków. Nawet w święta”, który ukazał się na amerykańskiej stronie Girls Scouts oraz „Nie zmuszaj swoich dzieci do uścisków i całowania krewnych podczas świąt” z opiniami pediatrów na ten temat.

W obu artykułach podkreśla się, że dzieci mają granice, tak samo jak dorośli. I podobnie jak dorośli – jednym znajomym z radością rzuciłyby się na szyję, a z innymi chciałyby przywitać się jedynie uściskiem ręki. A czasem nawet i to nie. Dlaczego zatem dzieciom nie tylko odbieramy prawo do ich granic, ale wręcz je łamiemy, zmuszając je do pocałunków czy uścisków? Warto wiedzieć, że w ten sposób uczymy je, że ich granice nie są  dla nas ważne.

„Święta i rodzinne spotkania to czas pysznego jedzenia, słodkich tradycji, zabawnych historii i dużo miłości. Ale może być również czasem, gdy twoja córka otrzyma błędny przekaz na temat zgody i okazywania fizycznej sympatii, nawet jeśli nie jesteś tego świadoma/y – czytamy na stronie Girls Scouts.

Czy kiedykolwiek nalegałaś/nalegałeś: Wujek właśnie przyszedł – idź go uściskać! lub Ciocia dała ci taką śliczną zabawkę, daj jej buziaka, bo martwiłaś/łeś się, że twoje dziecko nie umie samo właściwie podziękować?

Warto zastanowić się, czy mówiąc dziewczynce, że jest zobowiązana do uścisków tylko dlatego, że kogoś długo nie widziało albo dlatego, że krewny dał jej prezent, nie przygotowujemy gruntu pod utwierdzenie dziewczynki w przekonaniu, że także w późniejszym życiu będzie zobowiązana do okazania fizycznego uczucia innej osobie, gdy ta kupi jej obiad lub zrobi coś innego, pozornie miłego dla niej.

– Koncepcja zgody może wydawać się bardzo dorosła i nie dotyczyć dzieci – mówi dr Andrea Bastiani Archibald, psycholożka rozwojowa w Girl Scouts. – Ale ustalania fizycznych granic uczymy się od najmłodszych lat i oczekujemy, że będą szanowane przez całe życie. Ma to wpływ na to, jak dziecko myśli o sobie i swoim ciele, gdy dorasta. Niestety, wiemy też, że niektórzy dorośli wykorzystują dzieci i  uczenie córki od najmłodszych lat tego, że to ona decyduje do kogo chce się przytulić, może pomóc jej zrozumieć jej prawa, wiedzieć, kiedy jej granice są przekraczane i kiedy zwrócić się o pomoc.”

W artykule rodzice dostają także wskazówki, co mogą zrobić, by nie naruszać granic swoich dzieci.

„Daj swojej córce przestrzeń do decydowania, kiedy i jak chce okazywać uczucia. Oczywiście, wiele dzieci może naturalnie chcieć przytulić i pocałować członków rodziny, przyjaciół i sąsiadów i to jest piękne, ale jeśli twoja córka jest małomówna, zamknięta w sobie, pozwól jej wybrać, co chce zrobić. Oczywiście, to nie daje jej prawa do bycia niegrzeczną! Istnieje wiele innych sposobów okazania wdzięczności i miłości, które nie wymagają kontaktu fizycznego. Może powiedzieć, jak bardzo za kimś tęskniła lub podziękować  uśmiechem, przybiciem piątki lub nawet pocałunkiem w powietrze. To  tylko kilka sposobów na wyrażenie siebie i ważne jest, aby dziewczynka wiedziała, że ​​może wybrać to, co dla niej jest najbardziej komfortowe.”

Pediatrzy także podkreślają, że zmuszanie dzieci do uścisków i pocałunków dorosłych, odbiera dziecku  możliwość decydowania o swoim ciele i wysyła wiadomość, że także inni mają prawo oczekiwać od nich takich zachowań.

„Dr Jack Levine, członek komitetu wykonawczego ds. pediatrii rozwojowej i behawioralnej w American Academy of Pediatrics mówi, że to, w jaki sposób rodzice będą uczyć okazywania szacunku lub miłości dorosłym, może mieć trwały wpływ na dziecko. Jeśli zmusisz dzieci do przytulania lub całowania kogoś, kogo mogą nie znać zbyt dobrze, to przekazujesz im komunikat, że nie mają one wpływu na decyzję, komu i jak okazywać swoje uczucia, co w przyszłości może prowadzić do przekonania, że ich myśli i uczucia nie mają znaczenia – czytamy w artykule „Nie zmuszaj swoich dzieci do uścisków i całowania krewnych podczas świąt”.

Lekarze podkreślają w nim, że powinniśmy rozumieć, iż dzieci mają indywidualne różnice, jeśli chodzi o granice, tak samo jak dorośli i że niektóre z nich potrzebują więcej czasu, by się oswoić z innymi ludźmi. Niektóre dzieci nie czują się komfortowo i pewnie w rozmowach, inne w przytulaniu. Podobnie jak my – dorośli.  „Dzieci powinny  rozwijać się we własnym tempie i potrzebują wsparcia i miłości swoich opiekunów, aby potem mieć do nich zaufanie. Istnieje wiele innych sposobów, dzięki którym dzieci mogą okazywać szacunek swoim krewnym” – podkreślają lekarze.

Także i tu pojawiły się porady, co można w takiej sytuacji zrobić.

„Ważne, aby rodzice porozmawiali o tym ze swoim dzieckiem, przygotowali je, na przykład odgrywając z nimi rolę, a następnie zapytać dziecko o zdanie i dać im możliwość wyrażenia własnych uczuć na temat tego, jak chcą okazywać szacunek swoim bliskim.”

Warto też zapytać dziecko, czy chce się przytulić, czy pocałować wujka czy ciocię. Jeśli obawiamy się, że odmowa dziecka, sprawi przykrość rodzinie, porozmawiajmy z dzieckiem o tym wcześniej. Zapytajmy po prostu, z kim i jak lubi się witać. I znajdźmy wspólnie z dzieckiem najlepsze i dla niego komfortowe zachowanie.

„Bo jeśli my – dorośli – dziś będziemy łamać granice naszych dzieci także przez zmuszanie do niechcianych uścisków i pocałunków, to w przyszłości dziecko nie będzie miało pewności, że gdy ktoś naruszy ich granice, otrzymają od nas wsparcie i zrozumienie i, jeśli przytrafi im się coś złego, zwróci się o pomoc do dorosłych” – ostrzegają specjaliści.

A przecież większość rodziców chce, aby ich dzieci zwierzyły się im ze swoich problemów.

Niestety, jeśli masz córkę, istnieje realna możliwość, że jednym z takich problemów może być molestowanie seksualne lub przemoc. Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Harvarda wykazało, że 87% dziewcząt doświadczyło molestowania seksualnego, a prawie co trzecia kobieta doświadczyła jakiejś formy przemocy na tle seksualnym. Bycie ofiarą przemocy seksualnej lub molestowania jest jednym z największych problemów, z jakimi nastolatka może się zmagać i może być jednym z najtrudniejszych problemów, o których rozmawiają.

Nawet jeśli rodzic i dziecko mają bliskie i pełne zaufania relacje, nastolatki mogą mieć powody, by ich nie ujawniać. Jednym z nich może być właśnie fakt, że w przeszłości my sami naruszaliśmy ich granice, dając tym samym sygnał, że nie stoimy po ich stronie.

*Joanna Piotrowska, pedagożka, andragożka, ternerka i ekspertka przeciwprzemocowa, trenerka WenDo – metody samoobrony i asertywności dla kobiet i dziewcząt. Założycielka i prezeska fundacji Feminoteka.

Źródło: girlscouts.com, psychologytoday.comwww.wbur.org

Grafika pochodzi z filmiku „Consent for Kids”

 

Pomóż nam wydać książkę „Gwałt w małżeństwie”!

O gwałcie w małżeństwie czy w bliskich relacjach w Polsce mówi się mało albo wręcz wcale. Praktycznie nie ma badań  i analiz tego zjawiska, zwłaszcza z perspektywy feministycznej. Prowadząc pomoc i wsparcie kobietom doświadczającym przemocy wciąż spotykamy się z kobietami, które były lub są przekonane, że seks w małżeństwie to ich obowiązek, że mąż ma prawo do seksu bez względu na to, czy i żona ma na to ochotę. Stąd nasza inicjatywa, by wydać książkę poświęcona temu problemowi.

Zdecydowałyśmy więc wydać  amerykańską publikację

pt. „Gwałt w małżeństwie” autorstwa Diany E. H. Russell.

Książka po raz pierwszy ukazała się w Stanach Zjednoczonych w latach 80., a  drugie, uzupełnione wydanie w 90. Może się wydawać, że od tego czasu wiele się zmieniło i że jesteśmy już w innym miejscu, jeśli chodzi o tę problematykę. Niestety, tak nie jest. Książka z naszego, polskiego punktu widzenia jest jak najbardziej aktualna. Wartość jej polega także na tym, że pokazuje początki walki kobiet o to, by gwałt w małżeński, czy raczej, jak pisze autorka „zgwałcenie żony”, było postrzegane jako przestępstwo i karane. Prezentuje też wyniki pierwszego badania przeprowadzonego w USA na temat tego zjawiska.

Susan Brownmiller, znana feministyczna dziennikarka, autorka wielu znakomitych publikacji poświęconych m.in. gwałtom, prawom kobiet, feminizmowi tak pisała o książce Russell:

„To przełomowy wkład w literaturę na temat przemocy na tle seksualnym i przemocy w rodzinie.”

Inna recenzentka podkreślała:

Russell wykonała wspaniałe badanie, które dostarcza kompleksowych i niezaprzeczalnych ustaleń na temat tematu, o którym nikt wcześniej nawet nie szeptał. . . . Klasyczne dzieło.”.

Mamy nadzieję, że w Polsce publikacja także przyczyni się do, jakże koniecznej, zmiany w postrzeganiu i podejściu do gwałtu w małżeństwie i bliskich relacjach. Będziemy wdzięczne za dołożenie cegiełki do tej zmiany!

Na co potrzebujemy pieniędzy?

Kupiłyśmy prawa autorskie, książka jest przetłumaczona. W tej chwili trwa jej pierwsza redakcja merytoryczna. Ale książka potrzebuje jeszcze:

  • kilku (co najmniej trzech) wnikliwych redakcji (koszt ok. 6.000 zł),
  • wyjaśnienia amerykańskiego kontekstu, (koszt ok. 1000 zł), DOSTAŁYŚMY 1000 zł!!!
  • wprowadzenia do polskiego wydania – będzie zwierała informacje o gwałcie w małżeństwie z polskiej perspektywy (ok. 1000 zł),
  • korekta językowa i techniczna – wiadomo, niezbędna, (ok. 2000 zł)  zapłacone!!!
  • do tego projekt graficzny (2000 zł), skład (2000 zł) i druk (500 egz. to ok. 5.000 zł)

Łącznie potrzebujemy jeszcze

ok. 20.000 zł. 

ok. 17.000 zł (stan na  sierpień 2019)

Premierę książki przewidujemy na wrzesień 2019 roku.

Nie robimy klasycznej zbiórki crowdfundingowej. Wierzymy, że bez specjalnych nagród jesteście w stanie nam pomóc. Jednak, oczywiście, hojnym osobom chcemy podziękować.

Jeśli wpłacisz:

  • 1000 zł – staniesz się współwydawcą/ współwydawczynią publikacji – Twoje imię i nazwisko (oczywiście, jeśli się zgodzisz), zostanie wydrukowane na stronie redakcyjnej publikacji. Poza tym otrzymasz egzemplarz książki i nasz kalendarz.
  • 100 zł i więcej, otrzymasz książkę w prezencie.
  • 50 zł – otrzymasz specjalne podziękowania
  • mniej niż 50 zł – zostaniesz wymieniona/ wymieniony w podziękowaniach na naszej stronie www, jeśli wyrazisz na to zgodę.

Na bieżąco będziemy informować o postępach w zbiórce.

Możesz też wpłacić darowiznę

  • przelewem na nasze konto ING BSK S.A. nr 68 1050 1038 1000 0022 9768 3522
    Koniecznie dopisz „darowizna na wydanie książki”, podaj też swój e-mail, byśmy mogły się z Tobą skontaktować (UWAGA! Taką darowiznę możesz sobie odliczyć od podatku przy rocznym rozliczeniu!).
Jeśli masz jakieś pytania – pisz do Joanny  Piotrowskiej [email protected]

Zachęcamy też gorąco, do regularnego wspierania naszej działalności poprzez ustawienie stałego polecenie zapłaty.

Kwota może być niewielka, a dla nas i dla kobiet, którym pomagamy, ma ogromne znaczenie. Wszystkie wpłacone nam pieniądze przeznaczamy na przeciwprzemocowe działania.

Nr konta  ING BSK S.A. 50 1050 1038 1000 0022 9768 3167

DZIĘKUJEMY!

Zespół Feminoteki

Zdjęcie wykorzystane do zbiórki, otrzymałyśmy nieodpłatnie od Rape Crisis Centre Scotland

Żądamy zaprzestania przemocy na tle seksualnym w Parlamencie Europejskim! #metooEU

Członkinie Parlamentu Europejskiego przyłączyły się do kampanii #MeToo przeciwko molestowaniu seksualnemu. Stwierdziły, że postawy i prawo muszą się zmienić na całym kontynencie, aby zwalczyć  „powszechny problem”.

W debacie pojawiły się zarzuty, że władze Brukseli nie robią wystarczająco dużo, aby zająć się problemem nękania, napaści i gwałtu w swoich własnych instytucjach. Terry Reintke, eurodeputowana Partii Zielonych z Niemiec, powiedziała:

– Też byłam molestowana seksualnie, podobnie jak miliony innych kobiet w Unii Europejskiej i uważam, że nadszedł czas, aby powiedzieć, że to nie my powinnyśmy się wstydzić, lecz sprawcy. Molestowanie seksualne jest tak powszechnym problemem w całej UE i będziemy potrzebować zmian legislacyjnych, by zwalczyć ten problem.

I wezwała do opracowania jasnej dyrektywy UE zawierającej „konkretne środki”, by walczyć z molestowaniem seksualnym.

Holenderka Sophie in’t Veld z klubu liberałów powiedziała:

– Seksistowskie dowcipy nie są zabawne. One są po prostu seksistowskie. A seksizm nie jest nieszkodliwy, bo osłabia bariery przed molestowaniem, a nawet przemocą. Czas, by kobiety traktować z szacunkiem – dodała europosłanka.

PE rozpoczęła kampanię przeciwko tej praktyce w zeszłym roku, wydając instrukcje dla osób, które doświadczyły molestowania seksualnego. Jednak  władze parlamentarne zostały skrytykowane za to, że nie zrobiły wystarczająco dużo, po tym, jak strona internetowa Politico Europe po wezwaniu do składania zeznań, zebrała w ciągu jednego tygodnia ponad 30 zarzutów przypadków domniemanego nękania, napaści, a nawet gwałtów.

Dlatego Terry Reintke wraz z organizacją feministyczną Period.Brussels rozpoczęła kampanię #metooEU. W ramach tej kampanii domagają się:

✔ Stworzenia atmosfery zero tolerancji dla przemocy w każdej formie: seksualnej, fizycznej, czy psychicznej.
Odpowiedzialności sprawcy: rozszerzenia i egzekwowania w pełni dostępnych kar i sankcji.
✔ Stworzenia jednego centralnego biura skarg dla wszystkich instytucji UE, do którego można byłoby zgłaszać przypadki molestowania.
✔ Zapewnienie dostępu do niezależnego komitetu zajmującego się sprawami molestowania w Parlamencie Europejskim, w którym nie będą zasiadać posłowie do PE.
✔ Ofiary potrzebują specjalnego statusu: ofiary i osoby zgłaszające przypadki znęcania się muszą mieć całkowitą pewność co do ich anonimowości i dyskrecji w zakresie swoich żądań.
✔ Wsparcia psychologicznego dla ofiar: każda z instytucji powinna mieć centralne biuro z lekarzami, pracownikami opieki społecznej i adwokatami.
✔ Obowiązkowych szkoleń dotyczących przemocy seksualnej i mobbingu oraz rosnącej siły patriarchatu.
Szkoleń dla pracowników dotyczących rozpoznania molestowania seksualnego oraz przysługujących im praw.
✔ Żądamy od Komisji Europejskie, by ostatecznie zatwierdziła dyrektywę przeciwko przemocy wobec kobiet. Jak na razie nie było wystarczającej woli politycznej, żeby zamknąć tą kwestię. Wszystkie kobiety w Europie zasługują na lepszą ochronę przed molestowaniem seksualnym i napaściami.

Siła nigdy nie powinna być wykorzystywana w ten sposób. W ramach tej kampanii, stajemy razem z tymi wszystkimi kobietami, które zabrały głos w tej sprawie. Wszystkie zgłaszane przypadki molestowania powinny zostać zbadane!

Proszę, wesprzyjcie nas swoim podpisem!

Petycję możesz podpisać TU

Źródło: Independent

 

 

„Po co kobietom pieniądze?” według Dzień Dobry TVN a przemoc ekonomiczna wobec kobiet

Tekst: Natalia Skoczylas

We wtorkowym (22/10/2018) wydaniu programu śniadaniowego „Dzień dobry TVN” na żółtym pasku sygnalizującym myśl przewodnią programu pojawiło się zdanie „Po co kobietom pieniądze?” Powyżej możemy zobaczyć napis „Kobiece DNA”, co mogłoby stanowić temat jeszcze innego artykułu o dyskryminacji ze względu na płeć. Zostając przy pieniądzach – czy takie pytanie padłoby w kontekście mężczyzn? Odpowiem od razu – nigdy.

Trywializujące kwestie kobiet i pieniędzy stwierdzenie (zapewne nieprzemyślane i wynikające bardziej z ignorancji niż świadomie złej woli) dotyka nie tylko zagadnienia dyskryminacji ze względu na płeć, ale także praw pracowniczych, możliwości wyboru, zależności finansowej. Podaje w wątpliwość zdolność do decydowania o swoich wydatkach połowy ludzkości, ale także utrwala przekonanie, że w ogóle jest się nad czym zastanawiać.

(Źródło zdjęcia- tutaj)

Dlaczego jest to tak szkodliwe?

Żyjemy w świecie, w którym nadal kobiety zarabiają mniej od mężczyzn oraz w którym zawody tzw. „sfeminizowane” cieszą się mniejszym prestiżem społecznym jak również zwykle są niżej opłacane, a państwo raczej po kawałku odbiera im prawa pracownicze, niż godnie wynagradza za wykonaną pracę (np. pielęgniarki, nauczycielki). Nie minęło jeszcze 50 lat odkąd w niektórych europejskich krajach kobiety mogą zaciągać zobowiązania finansowe bez zgody formalnie bliskiego mężczyzny. To kobiety najczęściej opiekują się chorymi członkami i członkiniami rodziny i wychowują dzieci, ponosząc z tego tytułu także określone koszty.[1]  To kobiety najczęściej zajmują się codziennymi zakupami spożywczymi i innymi wydatkami, jak również wykonują prace domowe, co potwierdzają nowe badania CBOS.

https://www.facebook.com/fundacja.cbos/photos/a.522217761169544/1978002142257758/?type=3&theater

W związku z powyższym kobiety są nie tylko grupą niedocenianą (delikatnie mówiąc), ale także szczególnie narażoną na problemy finansowe. Pytanie „po co kobietom pieniądze”, to policzek i brak szacunku wobec wszystkich kobiet niezależnie od ich statusu materialnego, gdyż nie tylko stawia pod znakiem zapytania ich decyzyjność co do dysponowania pieniędzmi (kto nie zna żartów z „irracjonalnych” wydatków kobiet?), ale także może utrwalać przekonania, że dostęp kobiet do pieniędzy powinien być w jakiś sposób kontrolowany, co prowadzi prosto do przemocy ekonomicznej.

Przemoc ekonomiczna

Zachowania należące do spektrum przemocy ekonomicznej:

  • okradanie,
  • zabieranie pieniędzy,
  • nie łożenie na utrzymanie,
  • wydzielanie środków czystości,
  • uniemożliwianie podjęcia pracy zarobkowej,
  • niezaspokajanie podstawowych, materialnych potrzeb rodziny (także brak alimentacji),
  • szantażowanie, zaciąganie długów i kredytów bez zgody współmałżonka,
  • zmuszanie do pożyczek,
  • uniemożliwianie korzystania z pomieszczeń niezbędnych do zaspakajania potrzeb (kuchnia, łazienka).

Możliwe skutki doświadczenia przemocy ekonomicznej:

  • całkowita zależność finansowa od part­nera/rki,
  • chroniczny stres,
  • PTSD,
  • zniszczenie poczucia własnej wartości,
  • znalezienie się bez środków do życia,
  • bezdomność.

Zgodnie z raportem ekspertek z Instytutu Spraw Publicznych na przemoc ekonomiczną składają się trzy elementy: kontrola, zdolność do korzystania z zasobów oraz zagrożenie dla ekonomicznej niezależności. Wyniki badań ankietowych zleconych przez Instytut w 2014 roku [2] wskazują bezpośrednio, że 11 % ankietowanych doświadczyło zabierania im pieniędzy, a 20 % zna kogoś, kto tego doświadczył/a. Konieczności proszenia o pieniądze w związku doświadczyło 16% osób ankietowanych, a 26 % zna kogoś, kto miał/a taką sytuację. Z kolei 8% ankietowanych doświadczyło, a 22 % zna kogoś, kto doświadczył pogorszenia sytuacji finansowej rodziny poprzez zaciąganie długów.[3] Badanie potwierdza, że przemocy doświadczają głównie kobiety, jako osoby, które nadal sprawują bezpośrednią opiekę nad dziećmi i z różnych względów rzadziej pracują.

Ponadto w Polsce należnych alimentów nie otrzymuje ok 1 milion dzieci[4]. Zależność finansowa i nagłe pozostanie bez środków na zapewnienie podstawowych potrzeb życiowych, pozostaje jednym z głównych powodów trudności osób krzywdzonych z podjęciem decyzji o odejściu od sprawców przemocy. (Więcej informacji ISP na temat przemocy ekonomicznej wraz z infografikami KLIKNIJ TUTAJ).

Jedną z najbardziej ekstremalnych konsekwencji przemocy ekonomicznej jest bezdomność. Organizacja Women’s Aid [5] w raporcie z 2018 r. sprawdziła sytuację 264 kobiet poszukujących miejsca do zamieszkania i oczekujących na miejsce w schronisku dla osób, które doświadczają przemocy w rodzinie w Anglii. 45,8 % badanych zatrzymywało się u różnych znajomych i członków oraz członkiń rodziny, 9,8 % osób w miejscach interwencji kryzysowych a 11,7 % ankietowanych nie miało gdzie mieszkać (korzystały z miejsc noclegowni do 24h oraz spały w samochodzie). Tylko 4,6 % mogło skorzystać z hotelu lub innej płatnej formy tymczasowego pobytu.

[1] Nieodpłatna praca kobiet – różowa strefa gospodarki, Feminoteka, Warszawa 2012

[2] Badania zostały wykonane przez TNS Polska i współfinansowane przez Fundację im. Heinricha Boella w Warszawie

[3] Chełstowska A., Druciarek M., Niżyńska A., Przemoc ekonomiczna w związkach. Diagnoza zjawiska i dyskusja o przeciwdziałaniu, Instytut Spraw Publicznych, Warszawa 2015

[4] A. Chełstowska, Alimenty na dzieci – diagnoza polskiego systemu i przegląd praktyk zagranicznych, Instytut Spraw Publicznych, Warszawa 2016

[5]  C. Miles, K. Smith, Nowhere to Turn report, Women’s Aid Federation of England 2018

#MeToo: Alarmujący poziom przemocy wobec kobiet w parlamentach w Europie

Nowe badanie przeprowadzone przez Unię Międzyparlamentarną (IPU) i Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy (PACE) pokazuje, że akty seksizmu, wykorzystywania i przemocy wobec kobiet są powszechnym zjawiskiem w parlamentach w całej Europie.

Badanie opierało się na dobrowolnych wywiadach przeprowadzonych z 123 kobietami z 45 krajów europejskich. 81 kobiet było parlamentarzystkami, a 42 z nich stanowiło jego personel. Choć badanie oparte jest na wywiadach z ograniczoną grupą parlamentarzystek i pracowniczek, to zgromadzone i przeanalizowane dane pokazują jednak, że seksizm, nadużycia władzy i przemoc wobec kobiet istnieją w parlamentach wszystkich państwach członkowskich Rady Europy.

Z badania wynika, że:

  • 85,2 % parlamentarzystek biorących udział w badaniu stwierdziło, że doświadczyło przemocy psychicznej w trakcie swojej kadencji,
  • 46,9 % otrzymywało groźby śmierci lub groźby gwałtu lub bicia,
  • 58,2% doświadczyło seksistowskich komentarzy w sieciach społecznościowych,
  • 67,9 % było celem komentarzy dotyczących ich wyglądu fizycznego lub stereotypów związanych z płcią,
  • 24,7 % doświadczyło przemocy seksualnej,
  • 14,8 % doświadczyło przemocy fizycznej.

Z badania wynika, że przemocy psychicznej i molestowania seksualnego najczęściej doświadczały kobiet poniżej 40. roku życia częściej. Natomiast posłanki zaangażowane w działania na rzecz kobiet i przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet częściej były wybierane jako cel nienawistnych ataków w mediach społecznościowych.

Ruch #MeToo i stale rosnące media koncentrują się na przemocy wobec kobiet zachęciła więcej kobiet, w tym polityczek, aby wypowiadać się i zgłaszać akty przemocy, prześladowania i seksistowskich komentarzy. Jednak wyniki badania pokazują, że wiele tych niedopuszczalnych działań przeciwko kobietom w parlamentach wciąż nie są zgłaszane.

Tylko 23,5 procent parlamentarzystek i 6 procent kobiet będących członkami personelu parlamentarnego, które były molestowane seksualnie, zgłosiło incydent. Kilka respondentek wyraziło ubolewanie, że w ich parlamencie nie ma regulaminów umożliwiających zgłaszanie przypadków nękania lub przemocy.

Zjawisko seksizmu, prześladowania i przemocy wobec kobiet w parlamentach europejskich jest odzwierciedleniem przemocy stosowanej wobec kobiet w krajach europejskich, gdzie cały szereg politycznych tradycji i praktyk – wywodzących się z kultury, która nadal jest w dużej mierze patriarchalna i zdominowana przez mężczyzn – są na porządku dziennym. Mimo to wydaje się, że w środowisku politycznym i parlamentarnym dochodzi do połączenia czynników ryzyka, które powodują seksizm i przemoc wobec kobiet na tak dużą skalę i tak często.

Badacze i badaczki podkreślają, że seksizm, nękanie i przemoc wobec parlamentarzystek i kobiecego personelu parlamentarnego może szkodzić im fizycznie i emocjonalnie oraz wpływać na ich zdrowie, a czasem także na zdolność do wykonywania pracy.

Według badania 57,7 procent parlamentarzystek, które zostały poddane przemocy fizycznej, seksualnej lub psychologicznej, podkreśliło, że były załamane tym, co się stało. Inne czuły się upokorzone, rozgniewane, zasmucone lub zdezorientowane. Kilka respondentek stwierdziło, że przemoc lub szykan wywołały w nich niepokój, problemy ze zdrowiem lub zaburzenia snu.

Inicjatorki/rzy badania wskazują, że jednym ze sposobów rozwiązania problemu jest zapewnienie równej reprezentacji kobiet i mężczyzn w parlamentach oraz solidarność parlamentarzystek. Ponad 90 procent ankietowanych parlamentarzystek uważało, że większa liczba kobiet aktywnych w parlamencie zapewniłoby im możliwość zmiany atmosfery w pracy, stopniowo modyfikując zachowanie i sposób myślenia kolegów i zapewniając, że kobiety są w stanie wypełniać swój mandat i służyć swoim wyborcom swobodnie i bezpiecznie. Podkreśla się jednak, że parytet płci w instytucjach politycznych nie jest gwarancją zlikwidowania zjawiska zastraszania i molestowania seksualnego. Konieczne są zmiany także w innych obszarach, w tym wprowadzenia regulacji umożliwiających zgłaszanie aktów przemocy i zapobieganie im.

Źródło:   Parliamentary Assembly of the Council of Europe (PACE) 

Bezpłatne warsztaty WenDo dla mieszkanek Warszawy

SIERPIEŃ Z WENDO!

Zapraszamy pełnoletnie mieszkanki  Warszawy na bezpłatne warsztaty samoobrony i asertywności dla kobiet WenDo, które odbędą się w ramach projektu „To nie Twoja wina! Stop przemocy wobec kobiet” współfinansowanego ze środków Miasta Stołecznego Warszawy. Warsztat przewidziany jest przede wszystkim dla kobiet, które doświadczyły lub doświadczają jakiegokolwiek rodzaju przemocy (psychicznej, fizycznej, seksualnej, ekonomicznej) lub są na nią narażone.

Terminy warsztatów:

10 – 11.08 (Centrum Aktywności Międzypokoleniowej „Nowolipie”, ul. Nowolipie 25B)

24 – 25.08 (Centrum Aktywności Międzypokoleniowej „Nowolipie”, ul. Nowolipie 25B) BRAK MIEJSC

Wszystkie warsztaty odbywać się będą w godz. 11.00 – 17.00 (po 6 godzin każdego dnia), w soboty i niedziele.

Zgłoszenia – wypełniony formularz prosimy przesłać pod adres [email protected]. W tytule maila prosimy podać wybrany termin warsztatów.

UWAGA!
Warsztat jest BEZPŁATNY. Ale bardzo prosimy o poważne potraktowanie zgłoszenia. Zależy nam bowiem na tym, by jak największa grupa mogła skorzystać z tej oferty. Zgłoszeń zazwyczaj jest dużo, ale na sam warsztat przychodzi mniej kobiet. Nie mamy wtedy już możliwości zawiadomienia kobiet będących na liście rezerwowej! 

Podczas WenDo uczymy:
– jak poczuć swoją siłę i podnieść poczucie wartości,
– ochrony własnych granic fizycznych i psychicznych (zabawy, psychodramy),
– najprostszych technik samoobrony (ciosy, kopnięcia, uwolnienia),
– pracy z głosem, ciałem i postawą (zabawy, ćwiczenia),
– pracy z ciałem i postawą,
– komunikacji bez przemocy,
– jak rozpoznać zagrażające sytuacje i jak reagować,
– jak uniknąć przemocy psychicznej jak i fizycznej.

Czym jest WenDo?
WenDo to metoda przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i dziewcząt. Uczy jak w każdej sytuacji: w miejscu publicznym, na ulicy, w pracy, w domu – przestać czuć się bezradną i bezbronną. Uczy także, jak reagować na przemoc. Wzmacnia poczucie pewności siebie i poczucie własnej wartości. Pomaga rozwiązywać konflikty, przełamywać stereotypy i obawy, poczucie winy i wstyd.
WenDo wielkie znaczenie przywiązuje do asertywności. Wyraża się to przekonaniem, że nikt nie ma prawa naruszać naszych granic.
Aby trenować WenDo nie potrzeba siły ani nadzwyczajnej sprawności.  Są skuteczne dla kobiet w każdym wieku, bez względu na to, jaką mają siłę.
WenDo nie jest sztuką walki. Podczas zajęć nie uczymy, jak się bić, lecz jak nie dopuścić do agresji, a w razie zagrożenia, jak się skutecznie bronić.
WenDo nie jest terapią. Podczas zajęć uczymy asertywności, ochrony własnych granic. Pracujemy z doświadczeniami przemocy i rozmawiamy o nich. Jeśli uczestniczka tego potrzebuje, radzimy, gdzie może otrzymać pomoc terapeutyczną.

Warsztat odbywa się w ramach projektu „To nie Twoja wina! Stop przemocy wobec kobiet” współfinansowanego przez M.st. Warszawa. 

Wpływ napaści na tle seksualnym na zdrowie kobiet. Wyniki badań

JAMA International Medicine opublikowało badanie potwierdzające trwały wpływ napaści na tle seksualnym i prześladowania na zdrowie psychiczne i fizyczne kobiet.

W ramach swoich badań naukowcy przeprowadzili ankietę wśród 304 kobiet (wszystkich niepalących) w wieku od 40 do 60 lat, z których 19 procent zgłosiło przypadki seksualnego nękania w miejscu pracy, a 22 procent z nich zgłosiło przypadki napaści na tle seksualnym.

Już poprzednie badania potwierdzały związek między molestowaniem seksualnym a napaścią seksualną z niskimi wynikami zdrowotnymi u kobiet, jednak wiele z tych badań opierało się m.in. na samoopisie zdrowia danej osoby i innych ograniczeniach. W tym badaniu to badaczki i badacze ocenili jednak zdrowie uczestniczek (mierząc ciśnienie krwi, omawiając leki i historię medyczną itp.), co pozwoliło lepiej zrozumieć  ten związek.

Autorki/rzy badania stwierdzili, że zarówno molestowanie seksualne w miejscu pracy, jak i napaść na tle seksualnym mają trwały, negatywny wpływ na zdrowie kobiet. Kobiety, które zgłosiły, że doświadczyły molestowania seksualnego w miejscu pracy, miały znacznie wyższe ciśnienie krwi i znacznie niższą jakość snu niż kobiety bez doświadczenia molestowania. Pierwsza grupa była również bardziej narażona na nadciśnienie. Kobiety, które zgłosiły, że doświadczyły napaści na tle seksualnym, częściej cierpią na depresję i / lub lęki niż te, które go nie doświadczyły, a także mają niższą jakość snu.

Autorki/rzy badania podkreślają, że ich grupa badawcza jest reprezentatywna, ponieważ wybierając na przykład kobiety niepalące, wyeliminowali czynnik, który może wzmocnić negatywne skutki zdrowotne. Ponadto kobiety, które zgłosiły się do badania na ochotnika, by dzielić się swoimi trudnymi doświadczeniami,  należały prawdopodobnie do najlepiej wyedukowanych, najlepiej wspieranych osób, które doświadczyły przemocy na tle seksualnym. Jeśli kobieta o z wyższym wykształceniem, żona, pochodząca z wyższej klasy średniej doświadcza wyżej wymienionych objawów urazów po napadzie, można sobie tylko wyobrazić, jakie skutki, psychiczne i fizyczne, mogą się pojawiać u kobiet dysponujących mniejszymi zasobami.

Niewiele cech wyróżniało kobiety, które były molestowane seksualnie, a tymi, które były napastowane seksualnie, z wyjątkiem tego, że kobiety, które były molestowane seksualnie, były lepiej wykształcone, ale bardziej obciążone finansowo. Warto zauważyć, że młodsze kobiety  lub znajdujące się w bardziej niepewnej sytuacji związanej z zatrudnieniem, są bardziej narażone na molestowanie, a kobiety z problemami finansowymi, ze względu na brak bezpieczeństwa finansowego, mogą pozostawać w pracy, mimo przemocowych doświadczeń.

Źródło: JAMA International Medicine, The Cut

Nadia Murad i Denis Mukwege, walczący z przemocą seksualną jako taktyką wojenną, laureatami Pokojowej Nagrody Nobla

Pokojową Nagrodę Nobla otrzymali wspólnie „za wysiłki, aby położyć kres przemocy seksualnej jako taktykę wojenną i konfliktów zbrojnych” na całym świecie.

Nadia Murad, działaczka społeczna, pochodzi z wioski Kaudż koło Sindżaru w północnym Iraku, którą latem 2014 r. zaatakowało tzw. Państwo Islamskie (ISIS). Jest jedną z około 3000 dziewcząt i kobiet jezydek, które padły ofiarą gwałtu i innych nadużyć ze strony żołnierzy. Nadużycia były systematyczne i stanowiły część strategii militarnej. Służyły jako broń w walce z jezydami i innymi mniejszościami religijnymi. Murad ostatecznie uciekła do Niemiec, gdzie towarzyszy jej rodzeństwo. Zajęła się nagłaśnianiem tragedii jezydów. W 2016 roku, w wieku zaledwie 23 lat, została mianowana pierwszym ambasadorem dobrej woli ONZ ds. Godności Osób, które przeżyły handel ludźmi.

Denis Mukwege to kongijski ginekolog, który bezpłatnie pomaga kobietom okaleczonym podczas gwałtów, które są stałą taktyką wojenną w tym pogrążonym w chaosie regionie. Dr Mukwege i jego personel leczyli tysiące pacjentek, które padły ofiarą tych ataków. Wielokrotnie potępiał bezkarność gwałcicieli za masowe gwałty i krytykował kongijski rząd i inne kraje za to, że nie zrobiły wystarczająco dużo, aby powstrzymać stosowanie przemocy seksualnej wobec kobiet jako taktyki i broni wojennej.

Źródło: TimesNow, Gazeta Wyborcza, The Guardian

Christine Blasey Ford, wierzymy Ci

Wczoraj, 27 września 2018, przed komisją sądownictwa Senatu USA odbyło się przesłuchanie kandydata na sędziego Sądu Najwyższego Bretta Kavanaugh oraz profesorki Christine Blasey Ford – kobiety, która ponad 30 lat temu doświadczyła przemocy seksualnej z jego strony i zdecydowała się o tym opowiedzieć. Świadectwo Christine Ford, zarówno jak Anity Hill w 1991 roku, to przełomowy moment w rozmowie na temat przemocy seksualnej.

Uwaga! Tekst zawiera odniesienia do przemocy seksualnej!

Zgromadzenie trwało 9 godzin [kliknij tutaj, by przeczytać relację Guardiana] i rozpoczęło się od oświadczenia Christine Ford, która stwierdziła, że jest przerażona, ale uważa, że ma obywatelski obowiązek, by zabrać głos w tej sytuacji. Powiedziała, że w latach 80’, kiedy oboje z Kavanaugh byli w liceum, podczas imprezy zaatakował ją, próbował rozebrać i zatkał dłonią usta, usiłował zgwałcić. W trakcie czterech godzin przesłuchania, pytań ze strony senatorek i senatorów oraz prokuratorki zatrudnionej przez Partię Republikańską, profesorka opowiedziała szczegółowo o samym zdarzeniu i o tym, jak wielkie miało ono wpływ na jej całe życie. Stwierdziła, że jest przekonana w 100%, że człowiekiem, który ją skrzywdził jest Brett Kavanaugh, bo bardzo dobrze to pamięta. Po czterech godzinach głos zabrał sędzia Kavanaugh, który zaprzeczył zeznaniom Christine Ford.

Przesłuchanie Christine Blasey Ford i Bretta Kavanaugh gorzko, lecz dokładnie odwzorowuje to, co dzieje się na salach sądowych, posterunkach policji na całym świecie. Podczas podanego w amerykański sposób, jako wielkie szoł, przesłuchanie, oglądane i komentowane na żywo, pozwoliło zobaczyć chyba wszystkie stereotypy dotyczące gwałtu lub usiłowania gwałtu, a także słowa, reakcje, z jakimi spotykają się osoby, które decydują się ujawnić doświadczenie przemocy seksualnej. Właśnie tak to zazwyczaj wygląda, tylko mniej osób to widzi i słyszy. Było i obwinianie ofiary, i próby zdyskredytowania jej świadectwa, ponieważ nie zgłosiła sprawy wcześniej, i to, że była na imprezie. Pojawiła się też typowa narracja z drugiej strony – domniemany sprawca to mąż, sędzia, nauczyciel i dobry uczeń, więc „niemożliwe”, by dopuścił się takiego czynu.

W oczy bardzo rzuca się sposób zachowania Ford i Kavanaugh, także pod kątem społecznych oczekiwań, co do zachowania kobiet i mężczyzn. Profesorka jest uprzejma i precyzyjna, a sędzia agresywny i zaczepny. Kavanaugh na przesłuchaniu to uosobienie „toksycznej męskości” oraz przywileju. Wielokrotnie podkreślany jest jego status i osiągnięcia.

Nieustannie w ciągu tych dziewięciu godzin przesłuchania, a także w wielu debatach medialnych, pojawia się pytanie, dlaczego nie zgłosiła tego wcześniej? Czy teraz szuka swojego momentu sławy? Powiedzmy to kolejny (pewnie nie ostatni) raz jasno i wyraźnie:  kobiety, które zgłaszają, że doświadczyły przemocy seksualnej ze strony konkretnej osoby (tzw. „callout”) niczego na tym nie zyskują, a wręcz narażają się na poważne konsekwencje. Negatywne skutki pojawiają się w różnych obszarach: towarzyskim, zawodowym i rodzinnym. Także w tym przypadku i to na ogromną skalę. Prof. Ford otrzymuje groźby, w tym życzenia śmierci i, dla własnego bezpieczeństwa, była zmuszona przenieść się razem z rodziną w inne miejsce. Jest nękana wirtualnie, a jej historia jest przedmiotem publicznych żartów. Obcy ludzie czują się upoważnieni do wydawania okrutnych sądów i dyskredytowania jej wiarygodności.

Przesłuchania w sprawie pokazują też, w jaki sposób media traktują problem przemocy seksualnej i przemocy ze względu na płeć. Wystarczy spojrzeć na wpływowe polskie medium – dla TVN24 cała sprawa to „kłopoty nominata Trumpa”.

 

Tekst: Natalia Skoczylas

Obrazek wyróżniający: LINK

Warsztat dla lekarzy i lekarek – procedury postępowania z kobietami z doświadczeniem gwałtu

Procedury dla służb medycznych postępowania z osobami pokrzywdzonymi przestępstwami  seksualnymi, zgodne z wytycznymi WHO i ONZ, zostały  przygotowane przez Feminotekę w 2015 roku w odpowiedzi na informacje  uzyskane od kobiet po doświadczeniu przemocy seksualnej i wskazujące na  braki w postępowaniu służb medycznych (nieprzeprowadzanie niezbędnych  badań, niezabezpieczanie próbek itp.). Procedury te, niestety, utknęły na etapie  uzgodnień międzyresortowych i nigdy nie zostały podpisane.

Jak pokazuje doświadczenie Feminoteki, do  której zgłaszają się kobiety z doświadczeniem gwałtu, ich  upowszechnienie wśród lekarek i lekarzy jest konieczne. Nie trzeba do tego zaakceptowanych wytycznych – lekarki i lekarze mogą je stosować, by odpowiednio zebrać materiały niezbędne dla policji czy prokuratury i by  jak najlepiej, z jak największą wrażliwością podchodzić do kobiet  pokrzywdzonych tym jednym z najbardziej traumatycznych przestępstw.

Dlatego serdecznie zapraszamy lekarki i lekarzy, które/rzy chciałyby dowiedzieć się, jak postępować w sytuacji, gdy do gabinetu przyjdzie kobieta, która doświadczyła gwałtu.

Feminoteka zaprasza na 3-godzinne szkolenia dotyczące procedur postępowania z kobietami po doświadczeniu przemocy seksualnej, skierowane do lekarek i lekarzy z Warszawy (projekt jest współfinansowany przez Urząd Miasta st. Warszawy).

Warsztaty prowadzić będzie Joanna Piotrowska, trenerka i ekspertka antyprzemocowa, współtwórczyni procedur postępowania z osobami  doświadczeniem przemocy seksualnej dla policji i służb medycznych.

Terminy: października

3.10.2018 (środa) w godz. 17.00-20.00

lub

6.10.2018 (sobota) w godz. 10.00-13.00.

Warsztaty są BEZPŁATNE.

Kontakt w sprawie zgłoszeń: Monika Milewska,  [email protected]

Warsztaty organizowane w ramach projektu fundacji Feminoteka „To nie Twoja wina! Stop przemocy wobec kobiet” współfinansowanego przez Urząd Miasta st. Warszawy

Egipt: Muzyką w stereotypy płciowe

W czerwcu 2015 r. trzy młode kobiety, które spotkały się na warsztatach twórczego pisania zorganizowanych przez egipską organizację NAZRA ds. feministycznych studiów, założyły pierwszą feministyczną undergarndową kapelę w Egipcie – Bnt Al-Masarwa. „Al-Masarwa”, ich pierwszy album, wyprodukowany przez NAZRA i Studio Badrum w Aleksandrii, składał się z sześciu piosenek, w których poruszały problem swoich doświadczeń z przemocą ze względu na płeć, a także negatywne zwyczaje i tradycje dotykające egipskie kobiety. Album to efekt warsztatów z twórczego pisania NAZRA, w którym osiem kobiet analizowało sposób prezentacji kobiet w piosenkach i filmie z feministycznej perspektywy.

– Podczas nagrywania naszego pierwszego albumu  poczułyśmy, że chcemy kontynuować działalność w zespole. postanowiłyśmy, by jego nazwa pochodziła od tytułu albumu – mówi Esraa Saleh, współzałożycielka, autorka tekstów i piosenkarka.

– „Al-Masarwa” to sposób, w jaki mieszkańcy innych krajów arabskich określają Egipcjanki, więc pomyślałyśmy, że nazwa Bnt Al-Masarwa niesie za sobą przesłanie, że reprezentujemy wszystkie egipskie dziewczęta i kobiety, bez żadnych stereotypów czy podziałów – dodaje Saleh.

Młode kobiety chcą tworzyć muzykę w języku arabskim, w oparciu o rzeczywiste doświadczenia kobiet i dziewcząt niezależnie od pochodzenia, tożsamości i doświadczeń. Poprzez swoją muzykę próbują pomóc kobietom z różnych środowisk wyrazić kobiecość we współczesnym Egipcie. Wyjaśniają, że ich idea wykracza poza śpiew, ponieważ kobiety w całym Egipcie borykają się z różnymi formami ucisku w wyniku kultury, obyczajów, wierzeń religijnych i innych form opresji.

– W naszym społeczeństwie jest wiele środowisk kobiecych, o których nikt nie mówi, jak na przykład kobiety z Górnego Egiptu, kobiety zadłużone i rozwiedzione, dziewczęta, które są molestowane na ulicach i napotykają ograniczenia narzucone przez kulturę. Takie tematy wymagają uwagi i muszą być podkreślone – mówi Saleh.

Poprzez piosenki zamierzają ujawniać, w jaki sposób patriarchalny system kontroluje każdy najdrobniejszy element życia egipskich kobiet.

– Uważam muzykę za medium, dzięki któremu można nagłośnić sytuację i doświadczenia kobiet, a także podkreślić presję, jaka jest wywierana na mężczyznach, aby podążali za stereotypowymi wzorcami męskości. Cała działalność artystyczna w Egipcie, od kina przez literaturę po muzykę, pomaga utrwalać patriarchalną mentalność; w związku z tym bardzo potrzebujemy różnych głosów w produkcji muzycznej, reprezentujące wzorce silnych i niezależnych kobiet – mówi Samir.

Pozostałe dwie członkinie uważają, że zespół przyczynił się do ukształtowania ich feministycznej tożsamości.

– Odkąd byłam młoda, kochałam muzykę; teraz jestem zdeterminowana, aby wykorzystać ją jako narzędzie do szerzenia wiedzy na temat problemów, z którymi kobiety borykają się na co dzień. Muzyka może interpretować miłość, gniew, determinację i bierność. Zespół ten dał mi możliwość przeniesienia mojej pasji do muzyki i powiązania mnie z ludźmi takimi jak ja; ludźmi, którzy chcieliby zobaczyć problemy społeczne  nie tylko dzięki teorii i książkom, ale poprzez muzykę – mówi Samir Mariam, główna kompozytorka i wokalistka zespołu.

– Zdajemy sobie sprawę, że historia zawsze jest udokumentowana przez najbardziej uprzywilejowanych i tych, którzy mają władzę. Dlatego historie kobiet zazwyczaj są pomijane lub prezentowane w sposób, który wspiera role mężczyzn. Muzyka to język, którym zdecydowałyśmy się zmienić ten status i udokumentować nasze historie z naszej perspektywy. Był to punkt wejścia do mojego zainteresowania feminizmem, że chciałbym, by był to nurt pojawiający się  na każdym etapie produkcji muzycznej – mówi Marina, która jest odpowiedzialna za produkcję muzyczną.

Saleh mówi, że grupa kobiet pomogła jej zakwestionować to, czego nauczyła się i zrozumiała o sobie i swoim społeczeństwie od dzieciństwa.

– Zaczęłam identyfikować się jako feministka dopiero po założeniu zespołu. Wcześniej wiedziałem, że jestem kobietą, która nie miała pełnych praw, ale nigdy nie rozumiałam, dlaczego. Myślałam, że tak jest w mojej rodzinie, dopóki nie zrozumiałam, że dyskryminacja kobiet jest zjawiskiem ogólnoświatowym, wynikającym z głęboko zakorzenionego systemu patriarchalnego. Dla mnie feminizm jest niezwykle osobisty; to sposób na życie – mówi Saleh.

Po wydaniu pierwszego albumu grupa zdecydowała się przedstawić publiczności jako „niezależny zespół feministyczny”. Bnt Al-Masarwa nanosi ostatnie poprawki na swój drugi album, który ma zostać wydany pod koniec miesiąca. Główne motywy 10-utworowego albumu, Mazghouna (stara nazwa wioski w gubernatorstwie Minya w Górnym Egipcie), to przemoc w rodzinie, okaleczanie żeńskich narządów płciowych (FGM), a także małżeństwa dzieci i przymusowe małżeństwa.

Zespół planuje wydać utwory na licencji Creative Commons, ponieważ uważają, że częścią ich społecznej odpowiedzialności jest udostępnienie ich utworów publicznie, bezpłatnie i dostępnych do ponownego wykorzystania. To samo podejście dotyczy ich koncertów.

– Wszystkie nasze koncerty były bezpłatne. Nie chcemy, aby pieniądze stanowiły barierę dla ludzi, którzy chcą posłuchać naszej muzyki – mówi Marina.

Produkcja Mazghouna był częścią projektu „Bnt Al-Masarwa w Górnym Egipcie” finansowanego przez British Council, dotyczącym problemu przemocy ze względu na płeć. W projekcie zastosowano podejście partycypacyjne, prowadząc warsztaty z 34 kobietami z różnych regionów na temat różnych form dyskryminacji, przemocy i ucisku, z jakimi spotykają się w codziennym życiu.

– Byłyśmy bardzo świadome naszych przywilejów, jako grupy kobiet żyjących w Kairze, w porównaniu do innych kobiet żyjących poza stolicą. Należymy do klasy średniej, mamy dostęp do zasobów i usług, w tym do edukacji, ale są też inne kobiety i dziewczyny, które żyją w odmiennej rzeczywistości. Chciałyśmy, aby mogły mówić  o sobie i tłumaczyły swoją rzeczywistość własnymi słowami – mówi Marina.

Młode kobiety podróżowały do ​​Minya, Assiut i Asuanu w Górnym Egipcie, aby udokumentować kobiece historie i ich doświadczenia, ponieważ uważają, że wszystkie projekty zaniedbują ten ważny obszar w Egipcie i koncentrują się jedynie na stolicy.  Historie kobiet posłużyły do opracowania na ich podstawie piosenek, podczas warsztatów z mieszkankami Minya i zostały publicznie zaśpiewane.

– W piosenkach używałyśmy slangu i wiele terminologii, aby reprezentować różne obszary kraju, od Górnego do Dolnego Egiptu, i to zbliżyło nas do ludzi – mówi Saleh.

Po warsztatach grupa młodych kobiet z Minya, zainspirowana współpracą z Bnt Al-Masrwy, napisała kilka własnych piosenek, które mają nadzieję zaśpiewać pewnego dnia.

– Wcześniej czy później zostaniemy właścicielkami firmy produkcyjnej, wtedy będziemy wspierać wszystkie młode dziewczyny, które pasjonują się muzyką. Potrzebujemy więcej kobiet, aby przekształcić przemysł muzyczny w Egipcie; Mam nadzieję, że jako zespół zapewnimy tę możliwość młodym kobietom, ponieważ mamy świadomość, że mają one mniejsze szanse w porównaniu z  mężczyznami, aby wzmocnić swoje umiejętności – mówi Marina.

Źródło: www.egypttoday.com

Miasto, w którym mizoginia jest nielegalna

W kwietniu 2016 roku policja Nottinghamshire, jako pierwsza w Wielkiej Brytanii, uznała mizoginię za przestępstwo z nienawiści. Dziś znamy już wyniki badań dotyczące efektów wprowadzonej zmiany.

– Mizoginia i przestępstwa przeciwko kobietom nadal są „bardzo rozpowszechnione” – mówią naukowcy dwa lata po tym, jak policja w Nottinghamshire zaczęła traktować je jako przestępstwa z nienawiści. Badacze uniwersyteccy byli zszokowani zasięgiem i charakterem incydentów.

Przykładem mogą być poniższe dane – napaści na tle seksualnym  doświadczyło 24,7% respondentek, z nieprzyzwoitymi komentarzami spotkało się 25,9%, obmacywanie – 46,2%, wykonywanie niechcianych zdjęć telefonami komórkowymi – 17,3%, fotografowanie pod spódnicą nieświadomej tego kobiety (upskirtying) – 6,8%, cyberprzemoc – 21,7%, śledzenie w drodze do domu – 25,2%, gwizdanie – 62,9%, komentarze z wyraźnym podtekstem seksualnym – 54,3%, zachowanie agresywne / zastraszające – 51,8% i niechciane propozycje seksualne – 48,9%.

Ale jednocześnie okazało się, że wprowadzona polityka już zmienia tę sytuację.

Mizoginia jako przestępstwo z nienawiści jest zdefiniowana jako „incydenty przeciwko kobietom, które są motywowane przez stosunek mężczyzn do kobiet i obejmują zachowania mężczyzn wobec kobiet tylko dlatego, że są kobietami”. Pożądliwe spojrzenia, obmacywanie, prześladowanie, robienie niechcianych zdjęć, komentarze z podtekstem seksualnym, niechciane „zaloty” i nadużycia w Internecie należą do tych sytuacji, które mogą zostać zgłoszone policji.

– Po pierwszych sześciu miesiącach od wprowadzenia zmian, odnotowano 100-procentowy poziom zadowolenia ofiar, które zgłosiły się na policję – mówi Martha Jephcott, która prowadziła kampanię na rzecz wprowadzenia tej polityki w Nottinghamshire.

Zadowolenie ofiar przestępstw z nienawiści ogółem jest zazwyczaj niskie – zazwyczaj tylko około połowa jest zadowolona z reakcji policji.

–  Odkąd miasto dało wyraźny sygnał, że mizoginiczne zachowania nie są akceptowane kobiety czują się bezpieczniej, wiedząc, że jeśli coś by się wydarzyło, mogą liczyć  na zrozumienie i odrobinę zadośćuczynienia – wyjaśnia Helen Voce, dyrektorka naczelna Centrum dla Kobiet w Nottingham.

Centrum Kobiet wraz z naukowcami z Nottingham Trent University i University of Nottingham na początku 2018 r rozpoczęło duże badanie, mające na celu ocenę wpływu wprowadzonej polityki i zidentyfikowanie obszarów, w których trzeba wprowadzić zmiany. Pełne wyniki oceny zostaną opublikowane w maju, ale te wstępne pokazują, że kobiety chętniej zgłaszają mizoginistyczne incydenty.

– Większość ludzi o tym słyszało i mówią, że to dobry pomysł – dodaje Voce. – W przytłaczającej większości ​​ludzie chcą, aby kontynuować tę politykę.

Jackson zapewnia, że policja Nottinghamshire nie planuje jej zarzucić.

Odkąd prawo zostało wprowadzone w życie, odnotowano 167 doniesień o mizoginii. Spośród nich 68 potraktowano jako zbrodnie z nienawiści, w tym przestępstwa publiczne, nękanie i napaści, a 99 potraktowano jako zdarzenia, którego źródłem była mizoginia, takie jak zastraszające zachowanie, niestosowne seksualne komentarze i obelgi słowne. Zgłoszenia doprowadziły do ​​czterech aresztowań i jednego oskarżenia.

Te liczby sugerują jednak, że dziesiątki zdarzeń prawdopodobnie nie są zgłaszane, ponieważ prawdziwa skala problemu, podobnie jak i w przypadku innych form przemocy znienawiści, nie znajduje w nich odzwierciedlenia. Około 90% kobiet w Wielkiej Brytanii doświadcza nękania na ulicy zanim ukończyły 17 rok życia, prawie ¾ nastolatków w wieku od 16 do 18 lat mówi, że słyszy przezwiska z podtekstem seksualnym kierowane do dziewcząt w szkole codziennie, a 85% kobiet w wieku od 18 do 24 lat zgłasza, że spotkała się z niechcianymi uwagami pod swoim adresem w miejscach publicznych. Badanie Nottingham Citizens z 2014 r. przeprowadzone właśnie w tym mieście wykazało, że 38% kobiet, które zgłaszają przestępstwa z nienawiści, wyraźnie powiązało je z płcią. Mężczyźni takich doświadczeń nie mieli.

Melanie Onn, posłanka Partii Pracy, na początku marca przeprowadziła debatę parlamentarną, której celem było dodanie mizoginii do pięciu centralnie monitorowanych obszarów przestępstw z nienawiści – rasy, religii, orientacji seksualnej, niepełnosprawności i tożsamości transpłciowej. Jak powiedziała formalne monitorowanie tego rodzaju zdarzeń w całym kraju „będzie sprzyjało zapobieganiu przemocy wobec kobiet, wesprze wczesną interwencję przeciwko incydentom niższego stopnia i spowoduje, że kobiety będą miały większe zaufanie, żeby zgłaszać tego typu zachowania, które, zbyt często, stały się chlebem powszednim w ich życiu”.

Voce wierzy, że ​​ wprowadzenie tej polityki na szczebel ogólnokrajowy będzie przede wszystkim skutecznie zniechęcać ludzi popełniających mizoginiczne przestępstwa, twierdzi także, że podniesienie rangi problemu pomogłoby w prowadzeniu działań profilaktycznych w szkołach na temat związków i relacji międzyludzkich nie opartych na przemocy i nienawiści.

Jephcott zgadza się z nią i oczekuje, że zobowiązanie na szczeblu rządowym pomoże rozwiązać również problem zaniżonych zgłoszeń. – Dzięki polityce obowiązującej na szczeblu krajowym, kobiety w całym kraju mogłyby mieć taki sam dostęp do wymiaru sprawiedliwości  – mówi.

Policja w Nottinghamshire mówi, że jest zbyt wcześnie, aby stwierdzić, czy ich praca doprowadziła do zmniejszenia mizoginii, ponieważ jest to „tylko jeden element  w długoterminowej zmianie postaw”, ale przedłożyli raport Radzie Naczelnej Policji i oczekują na informację zwrotną, czy ich propozycja zostanie wdrożona na obszarze całego kraju. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych twierdzi, że jest także zainteresowane wynikami tej pracy, ale już ma „solidne przepisy, które mogą być stosowane w celu ochrony kobiet przed szeregiem przestępstw”.

Autorka: Emily Goddard, 20 marca 2018 r.

Tłumaczenie: Karolina Zielińska

Źródło: www.vice.com

Zdjęcie: Hossam el-Hamalawy, Flickr

Zanzibar: Jak sprawić, by kobiety zaufały policji? Powołać specjalne stanowiska ds. równości płci

Jak sprawić, by kobieta zgłosiła policji, że została zaatakowana lub wykorzystana, jeśli nie ufa policji?

„[Niektórzy policjanci] nie rozumieją, czym jest gwałt lub uważają, że jeśli jest to problem kobiety, to ich to nie obchodzi” – mówi Jamila Juma, dyrektorka  Stowarzyszenia Kobiet Prawników Zanzibaru (ZAFELA), które pomogła założyć w 2003 r. , aby zapewnić bezpłatną pomoc prawną kobietom i dzieciom.  „Kobiety napotykają wiele przeszkód, by móc założyć sprawę, a system nie jest dla nich przyjacielem” – mówi Juma.

Zgadza się z nią policja. „Przemoc ze względu na płeć na Zanzibarze jest powszechna, ale kobiety nie zgłaszają tych problemów” – mówi Mauwa Saleh, policjantka od 25 lat. „W przeszłości było bardzo mało zgłaszanych przypadków, ponieważ ofiary bały się informować policję o gwałtach, nie było specjalnych procedur postępowania ani nie miały zapewnionej  prywatności.”

Dziś ponad 400 posterunków policji w Tanzanii ma równościową policję  (Police Gender) i specjalne stanowisko ds. dzieci (Children’s Desk). Dyżurują przy nich wyspecjalizowani, specjalnie przeszkoleni śledczy, którzy zajmują się „przestępstwami o charakterze seksualnym”, takimi jak gwałt, napaść na tle seksualnym i przemoc domowa.

Inicjatywa powołania na policji specjalnych stanowisk ds. równości płci została zainicjowana w 2009 roku przez Tanzańską Policyjną Sieć Kobiet (TPFNet), stowarzyszenie zawodowe utworzone w 2007 roku, którego celem jest poprawa sposobu, w jaki policja odnosi się do kobiet w społeczeństwie. Jej celem jest powołanie takich stanowisk na każdym posterunku policji i przeszkolenie tysięcy funkcjonariuszy policji, szczególnie kobiet.

Stanowiska ds. równości płci mają na celu zapewnienie ofiarom przemocy ze względu na płeć zarówno szczególnego traktowania, jak i prywatności. Ale dla Jumy prawdziwy wpływ powołania tych stanowisk, to zmiana kulturowa. Juma, a także osiem innych osób, z którymi przeprowadzono wywiady, powiedziała, że ​​stanowiska ds. równości płci odgrywają ważną rolę w budowaniu zaufania między policją a tanzańskimi kobietami, wytyczając drogę sprawiedliwości, której wcześniej nie było.

Statystyki pokazują, że takie stanowiska są niezwykle potrzebne, ponieważ prawie połowa tanzańskich kobiet poniżej 50. roku życia twierdzi, że została zaatakowana fizycznie lub seksualnie. Jedna trzecia dziewcząt w wieku poniżej 18. roku życia doświadcza przemocy seksualnej, wynika z badania Ministerstwa Zdrowia przeprowadzonego w 13 376 gospodarstwach domowych w całym kraju w latach 2015-2016. Według danych zebranych przez Tanzania Media Women’s Association (TAMWA) na Zanzibarze wskaźniki przemocy seksualnej rosną, podobnie jak wskaźniki wykorzystywania seksualnego dzieci.

Ale kobiety i dziewczęta z Zanzibaru, które zgłaszają te zbrodnie na policję, często spotykają się z niechęcią, lekceważeniem, korupcją, pogardą, niewiarą, a nawet przemocą – wynika z wywiadów przeprowadzonych z prawnikami, policjantami, badaczami, działaczami społecznymi, przywódcami wsi, doradcami i personelem grup pozarządowych.

Pomimo tego, że napaści na tle seksualnym na Zanzibarze są zjawiskiem powszechnym, odsetek zgłoszeń przestępstw na policję był w przeszłości niski. Na Zanzibarze, podobnie jak na całym świecie, przemoc seksualna jest najczęściej popełniana przez osoby, z którymi ofiary mają osobisty związek. Kobiety w małżeństwie najprawdopodobniej doświadczają przemocy ze strony partnera lub byłego partnera, natomiast dla dziewcząt, które nie są w związku małżeńskim, sprawcami są sąsiedzi, wujowie, kuzyni, ojcowie, a nawet dziadkowie.

„Mówienie o gwałcie to tabu” – mówi Issa. „Ludzie nie są gotowi rozmawiać o tym, ale kiedy się zdecydują,  system obwinia ofiarę. System obwinia kobiety”.

Poza tym policja nie traktowała poważnie napadów na tle seksualnym. Niektórzy oficerowie-mężczyźni wierzyli, że mężczyźni mają prawo robić to, co chcą wobec kobiet w ich rodzinie i / lub, że ofiara była winna – bo była nie tak ubrana, bo coś powiedziała, bo miała wcześniej kontakty seksualne.

Stanowiska ds. równości płci są jednym ze sposobów, by zachęcać kobiety do zgłaszania przypadków gwałtów i innych form przemocy na tle seksualnym. Starają się przekonać kobiety, zapewniając im dyskrecję i bezapieczeństwo. Policyjne posterunki zazwyczaj nie mają do tego odpowiednich warunków – kobiety musiały zeznawać na recepcji, gdzie mogłaby zostać rozpoznana i jej skargę mogliby słyszeć inni.

Tanzański plan działania na lata 2017-2022 dotyczący przemocy wobec kobiet i dzieci zakłada ograniczenie przemocy ze względu na płeć o połowę do 2022 r. W ramach tego planu rząd zamierza powołać 600 stanowisk ds. równości płci w całym kraju, w tym 37 w Zanzibarze i uzupełnić istniejące biura o większe udogodnienia i więcej osób.

Jak dotąd wdrażanie i wyniki programu nie były imponującee. W 2016 r. spośród 417 stanowisk ds. płci w Tanzanii zaledwie 30 spełniało wymagania „standardowej procedury operacyjnej”. Co oznacza, że ​​znajdowały się one w obszarze, który był prywatny i oddzielony od głównego posterunku. Zbyt wiele posterunków policji nie ma pieniędzy na stworzenie takiej infrastruktury. Niedofinansowanie to ciągłe wyzwanie.

Dostępne badania Narodowego Biura Statystyki Tanzanii pokazują, że stanowiska ds. równości mają pozytywny wpływ. Liczba zgłoszonych przestępstw na tle przemocy ze względu na płeć w Tanzanii wzrosła z 23 012 przypadków w 2015 r. do 31 863 w 2016 r., co stanowi wzrost o 39 procent.

To pozytywny znak, ponieważ ten wzrost oznacza, że więcej osób chce złożyć raport na policji. Stanowiska ds. równości płci poprawiły proces zgłaszania przestępstw na tle seksualnym na Zanzibarze także poprzez utworzenie specjalnej grupy policjantek/ów, które/rzy czują się sojusznikami w sprawie.

Źródło: www.npr.org

Akcja Nazywam się Miliard/One Billion Rising Poland na Pol’ and’ Rock Festiwal!

Fundacja Feminoteka po raz kolejny pojawi się na Pol’and’ Rock! 

Tym razem zamiast na stoisko zapraszamy Was… do tańca!

Przyjeżdżamy podzielić się akcją Nazywam się Miliard/One Bilion Rising. Nazywam się Miliard to żywioł, to zew wolności, to uwolnienie ciała w najpiękniejszej formie protestu – w tańcu.

Protestujemy przeciwko przemocy wobec kobiet i dziewcząt. Co roku, 14 lutego tańczy cały świat (w zeszłym roku ponad 200 krajów, a w Polsce 100 małych i dużych miejscowości).

Zapraszamy na próby codziennie (od czwartku do soboty) od godz. 9:00 do 10.00 w namiocie Akademii Sztuk Najpiękniejszych, by 4.08. 2018 wspólnie zatańczyć pod dużą sceną (czekamy jeszcze na potwierdzenie godziny).

Zaczniemy od krótkiej rozgrzewki do muzyki Girl Power, później pokażemy wam kroki – układ jest mega prosty – nauczenie zajmuje pół godziny.

Jeśli masz jakieś pytania dotyczące działań antyprzemocowych, molestowania seksualnego, potrzebujesz rady – przyjdź, porozmawiaj z nami! Twoje pytania są ważne, a my jesteśmy dla Ciebie!

Dlaczego taniec?
Taneczny happening to bardzo skuteczny sposób zwrócenia uwagi na problem przemocy wobec kobiet. Jest to akcja bardzo medialna i spektakularna. Dzięki temu w bardzo prostej formie można przebić się z ważnym przekazem. Taniec – w kontekście przemocy wobec kobiet- ma ogromna siłę. W tańcu silnie doświadczamy naszych ciał, możemy poczuć, że są nasze. To my je kontrolujemy i z tego doświadczenia możemy czerpać siłę do tego, żeby przeciwstawić się naruszaniu naszych granic. (Basia Sinica, OBR Poznań)

Co jeśli nie jestem gotowa, żeby zatańczyć publicznie?
Przyjdź i tak! Poczuj tę fantastyczną atmosferę siostrzeństwa, bezpieczeństwa, determinacji i wspólnej radości. Nie musisz tańczyć, żeby być częścią wspólnoty, która przeciwstawia się przemocy.

Jakie są postulaty?
W tym roku hasłem przewodnim jest przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet na szczeblach lokalnych. Więcej możecie przeczytać na naszej stronie http://feminoteka.pl/one-billion-rising-nazywam-sie-miliard-2018/

 

USA: Molestowanie seksualne kobiet: klimat, kultura i konsekwencje w naukach humanistycznych, inżynierii i medycynie – wyniki badań

Każdego roku społeczność akademicka traci kreatywne, energiczne, dobrze wykształcone kobiety, kobiety, które mogłyby wynaleźć lepsze szczepionki, tworzyć innowacyjne materiały, wynajdować inteligentniejsze technologie i sprawić, że świat, w którym żyjemy, będzie lepszym miejscem. Jednak opuszczają miejsca pracy, ponieważ spotykają się tam z przyzwoleniem na dyskryminację ze względu na płeć i molestowanie seksualne – to jedna  z refleksji towarzysząca raportowi „Molestowanie seksualne kobiet: klimat, kultura i konsekwencje w naukach humanistycznych, inżynierii i medycynie” opracowanego przez organizację the National Academies of Sciences, Engineering, and Medicine.

Z badania przeprowadzonego na 36 kampusach wynika, że zachowania poniżające kobiety, sprawiające że czują się jakby „nie pasowały” do tego środowiska, w tym seksistowskie komentarze i poniżające dowcipy dotknęły  od 17% do 50% studentek nauk humanistycznych (licencjackich i magisterskich), medycyny i inżynierii.  „Zdecydowana większość sytuacji molestowania seksualnego, które występują, to seksistowska wrogość i prostackie zachowania. Literatura potwierdza, że ​​te codzienne doświadczenia mogą mieć tak samo złe lub gorsze konsekwencje osobiste i zawodowe, jak niechciane zaczepki o podtekście seksualnym” –  mówi Kate Clancy, antropolożka z University of Illinois w Urbanie, jedna z autorek raportu.

„Od dawna zajmujemy się tym problemem. I nie odnotowaliśmy postępów” –  mówi Paula Johnson, kardiolożka, prezeska Wellesley College w Massachusetts i współprzewodnicząca komisji, która napisała raport. „Sam system prawny jest po prostu niewystraczający, aby rozwiązać ten problem”. Autorki i autorzy rekomendują, aby uczelnie korzystały z komisji doradczych, by m.in. wprowadzały alternatywne, mniej formalne sposoby zgłaszania skarg przez potencjalne ofiary, jeśli nie chcą rozpoczynać oficjalnego śledztwa.

Badanie pokazało, że w środowisku akademickim często istnieje przyzwolenie i swoista tolerancja dla molestowania seksualnego. Dziesięciolecia niepowodzeń w ograniczaniu molestowania seksualnego, pomimo istniejącego prawa, które czynią je nielegalnym, podkreślają potrzebę zmiany w kulturze – możemy przeczytać w raporcie.

W ciągu trzydziestu lat częstość występowania molestowania seksualnego w różnych branżach utrzymywała się na stałym poziomie, ale obecnie więcej kobiet pracuje w środowisku akademickim, a także w dziedzinie nauk ścisłych, inżynierii i medycyny (jako studentki i wykładowczynie), a więc więcej kobiet doświadcza molestowania seksualnego.  W raporcie dokonano przeglądu badań na temat tego, w jakim stopniu kobiety w dziedzinie nauk humanistycznych, inżynierii i medycyny są ofiarami molestowania seksualnego i analizują istniejące informacje na temat skali molestowania seksualnego w środowisku akademickim, które negatywnie wpływa na rekrutację, awans kobiet prowadzących karierę naukową. Określa również i analizuje polityki, strategie i praktyki, które odniosły największy sukces w zapobieganiu i zwalczaniu molestowania seksualnego

Opracowano na podstawie artykułów: sciencemag.orgnationalacademies.org
Cały raport: www.nap.edu
Tłumaczenie: Karolina Zielińska

Koszty przemocy domowej są szokujące, lecz wciąż lekceważone

Masowe strzelaniny w USA, skłoniły organy ścigania i media do poszukiwania wzorców. Oto jeden z nich, który pojawił się w wyniku analiz: niepokojąca liczba sprawców takich tragedii została wcześniej oskarżona o przemoc domową.

Everytown for Gun Safety, grupa rzeczników zajmujących się kontrolą broni palnej, poddała analizie dane FBI dotyczące masowych strzelanin w latach 2009-2016 i odkryła, że ​​w 54% przypadków wśród ofiar strzelanin byli obecni lub eksmałżonkowie, partner lub inny członek rodziny, a 16% napastników z lat 2009-2015 było wcześniej oskarżonych o przemoc domową.

Nie każdy sprawca przemocy domowej popełniania bardziej poważne przestępstwa. Ale kolejny raz związek ten ujawnia, jak społeczeństwo lekceważy skalę i skutki przemocy domowej. Dlatego zaplanowano szerokie badanie, które pozwoli określić skalę problemu i pozwoli na przygotowanie najlepszych rozwiązań, które pozwolą go zmniejszyć.

Istnieje olbrzymia liczba badań pokazujących trwałe skutki, jakie przemoc w rodzinie pozostawia na ofiarach – osoby, które doświadczyły przemocy częściej niż ofiary innych przestępstw, są narażone na problemy ze zdrowiem psychicznym oraz przewlekłe choroby. Centra Kontroli Chorób i Prewencji szacują, że w Stanach Zjednoczonych około 1 na 4 kobiety i 1 na 7 mężczyzn doświadczyło w swoim życiu poważnej przemocy fizycznej od partnera – uderzenie pięścią lub twardym przedmiotem, pobicie lub uderzanie o coś.

Z badań przeprowadzonych dla Kopenhaskiego Centrum Porozumienia przez Jamesa Fearona z Uniwersytetu w Standford oraz Anke Hoeffler z Uniwersytetu w Oxfordzie wynika, że w ciągu roku około 300 milionów kobiet w wieku od 15 do 64 lat jest ofiarą ataku ze strony swojego partnera. Co dziewiąta kobieta na świecie. Każdego roku.

Wyniki te zostały opracowane na podstawie ankiet, w której kobiety z całego świata były pytane, czy zostały zaatakowane w ciągu ostatniego roku.

Dla porównania, w 2015 roku z powodu terroryzmu zginęło mniej niż 1000 osób w krajach zachodnich i około 30.000 na całym świecie. Według Fearona i Hoeffler, całkowite koszty wynikające z konfliktów, takich jak śmierć z powodu wojen i terroryzmu, koszty związane z uchodźcami i straty gospodarcze, stanowi rocznie około 0,2% globalnego produktu krajowego brutto. Przemoc w bliskich związkach kosztuje świat około 25 razy więcej: około 5,2 procent globalnego PKB. Na każdą śmierć w wyniku wojny czy konfliktu, przypada  dziewięć osób, które zostają zamordowane w wyniku przemoc w związkach.

Koszty dla społeczeństwa są ogromne – i wciąż słabo rozumiane. W badaniu z 2010 r. ekonomiści obliczyli, że średni koszt pojedynczej napaści na tle seksualnym w Stanach Zjednoczonych wyniósł 240,776 dolarów – to koszt ponoszonego bólu i cierpienia ofiary, rachunków za usługi medyczne, utrata wydajności, kosztów systemu sądowego i utraty produktywności ze strony osadzonego w więzieniu sprawcy. Jedna napaść z użyciem broni kosztuje społeczeństwo około 107,020 dolarów, z czego 95,023 dolarów to koszt ponoszego bólu i cierpienia ofiary, a do tego dochodzi brzemię zwiększonego ryzyka zabójstwa.

W oparciu o tę niższą wartość, całkowity koszt przemocy domowej wynosi około 460 miliardów dolarów rocznie (dla Stanów Zjednoczonych biorąc pod uwagę 5 milionów przypadków). Innymi słowy, gdybyśmy mogli znaleźć sposób, by zmniejszyć skalę przemocy w bliskich związkach o połowę, kraj byłby bogatszy o co najmniej 230 miliardów dolarów rocznie. To prawie 10 razy więcej niż całoroczny budżet Departamentu Sprawiedliwości.

Koszty w skali globalnej są również ogromne. Stosując tę ​​samą metodologię, Fearon i Hoeffler obliczyli, że roczny koszt związany z przemocą domową na świecie wynosi 4,3 bilona dolarów. Gdybyśmy mogli zmniejszyć skalę przemocy o połowę, korzyści byłyby 15-krotnie większe niż 142 miliardy dolarów, które świat wydaje każdego roku na globalne programy pomocowe.

Jednakże stosunkowo niewiele wiemy o tym, jak powstrzymać przemoc i znęcanie się. Wiele kampanii opiera się na przekazie potępiających przemoc. Mogły one przyczynić się do zwrócenia naszej uwagi na tę kwestię, jednak promowanie strachu i wstydu nie wpływa na zmianę zachowania prześladowców.

Badania prowadzona na razie na niewielką skalę wykazały obiecujące wyniki w niektórych obszarach: w Wielkiej Brytanii bary, których personel został przeszkolony do ograniczania spożycia alkoholu przez już pijanych klientów, zmniejszyły agresywne zachowania wykazywane przez stałych klientów  o 10% w porównaniu z barami, które nie przeprowadziły takiego szkolenia. W stanie Waszyngton inicjatywa, dzięki której funkcjonariusze służb socjalnych i pomocy społecznej wykazali się wczesną reakcją w domach objętych ryzykiem, okazała się przynosić społeczeństwu korzyści około 14 razy wyższe od kosztów programu.

Oczywistym jest, że cudowny środek nie istnieje. Właśnie dlatego podejmowane są kolejne badania, aby dowiedzieć się więcej – i ostatecznie rozpoznać jak najlepsze i skoteczne rozwiązania. Biorąc pod uwagę jej ogromne żniwo, przemoc domowa potrzebuje znacznie więcej światowych zasobów i uwagi.

Źródło: Washington Post
Autorzy: Bjorn Lomborg, Michelle A. Williams, 22 lutego 2018 r.

Tłumaczenie dla Feminoteki: Karolina Zielińska

Ilustracja pochodzi ze strony: www.invictaselfdefense.com

W Nowym Jorku powstaje schronisko dla osób z doświadczeniem przemocy domowej, w którym będą mogły przebywać także ich zwierzęta domowe

Schronisko nosi nazwę PALS (skrót od  People and Animals Living Safely – „Ludzie i zwierzęta żyją bezpiecznie”).  Będzie to pierwsze tego rodzaju schronisko dla ofiar przemocy domowej zaprojektowane tak, by mogły w nim mieszkać ze swoimi pupilami. PALS, budowany na Brooklynie, będzie mieć 30 mieszkań, w których osoby z doświadczeniem przemocy i ich zwierzęta znajdą schronienie i pomoc. Siedmiopiętrowy budynek, który ostatecznie pomieści do 1000 osób, zostanie otwarty jesienią 2018 roku.

Dlaczego to jest takie ważne? Ponieważ badania pokazują, że istnieje związek między przemocą domową a przemocą wobec zwierząt.  Badania przeprowadzone przez National Coalition Against Domestic Violence pokazały, że ponad 70% kobiet (posiadających zwierzęta towarzyszące) raportowało, że ich partner dręczył zwierzę (a nawet je zabijał), tak jak resztę rodziny. Ponadto niemal połowa ofiar przemocy domowej, które miały w domu zwierzęta, pozostawała w przemocowym związku, ponieważ nie chciała zostawić swoich pupili, obawiając się o ich bezpieczeństwo.

W publikacji Feminoteki „Akademia Praw Kobiet. O przemocy wobec kobiet. Wykłady”  Barbara Błońska w artykule „Przemoc wobec zwierząt jako sygnał przemocy wobec kobiet i dzieci” tak wyjaśniała to zjawisko:

„Zwierzęta towarzyszące funkcjonują na prawach członka rodziny. Wchodzą w relacje emocjonalne z ludźmi, więc wszystkie dysfunkcje i zaburzenia w rodzinie dotyczą również na przykład psa i kota. Wchodzimy z tymi zwierzętami w bardzo głębokie relacje, pozwalamy sobie na okazywanie im emocji. (…) I to jest jeden powód – zwierzęta są krzywdzone, bo są z nami blisko. Drugim jest fakt, że przemoc wobec zwierząt z reguły uchodzi bezkarnie, a więc sprawca mniej ryzykuje. Istnieje nikła szansa, że ktokolwiek się tym zainteresuje.Badania wykazały, że bardzo często dręczenie zwierzęcia jest narzędziem dręczenia kobiety lub dziecka, gdyż mają oni na przykład bliską relację z psem. Zwierzę jest tutaj traktowane jako narzędzie przemocy, na przykład w sytuacji zabicia ukochanego królika na oczach córki. Czasami jest to też po prostu zwykła zazdrość, typu zarzucał mi, że kota kocham bardziej od niego”.

Choć statystyki są niepokojące,  to jedynie około 3% schronisk dla ofiar przemocy w Stanach Zjednoczonych zezwala na pobyt zwierząt domowych. Stawia to osoby i rodziny doświadczające przemocy do dokonania prawie niemożliwego wyboru – czy porzucić pupila i poszukiwać bezpieczeństwa jedynie  dla siebie,  czy zostać  w przemocowym związku i narażać się na dalszą krzywdę, by chronić swojego pupila.

„Przemoc domowa dotyka każdego członka rodziny,  także zwierzęta domowe. PALS zapewnia osobom, które doświadczyły przemocy bezpiecznego schronienia, a ich zwierzętom bezpieczne miejsce do życia i leczenia nie oddzielając ich od siebie, to także wyeliminowanie niemożliwego wyboru: uciekać przed przemocą  czy chronić swojego zwierzaka. Ale chodzi tutaj także o wykorzystanie więzi między człowiekiem a zwierzęciem domowym, aby stworzyć warunki, które jeszcze bardziej sprzyjają uzdrawianiu i odnowie „- powiedział Nathaniel M. Fields, prezes i dyrektor generalny URI (Urban Resource Institute ) oraz Centrum przeciw Przemocy w Rodzinie.

O osoby z doświadczeniem przemocy zadba profesjonalna organizacja, zaś firma Purina zaoferowała pomoc dla zwierzaków, przekazując karmę, zabawki i inne niezbędne artykuły. Mieszkańcy otrzymają również bezpłatne, usługi weterynaryjne dla swoich pupili.

Źródło: parade.com,  Urban Resource Institute

Zdjęcie: Urban Resource Institute 

Marta Rawłuszko: Siostrom kończy się cierpliwość

Od Feminoteki: 

Tekst Marty Rawłuszko „Siostrom kończy się cierpliwość” jest naszym, feminotecznym zaproszeniem wszystkich chętnych osób do mądrej, merytorycznej debaty na temat przemocy seksualnej w Polsce, problemach, które ujawniły się w trakcie akcji #metoo #jateż, po tekście w Codzienniku Feministycznym „Papierowi feminiści”.

Wiele już w tej kwestii napisano, mamy na czym się oprzeć, by wprowadzić debatę na inne tory – szukania rozwiązań,  które, mamy nadzieję, przyczynią się do zmiany sytuacji kobiet i dziewczyn, które doświadczyły przemocy seksualnej, czy są na nią narażone, biorąc pod uwagę fakt, że wpływ na zmiany prawne mamy w tej chwili niewielkie albo żadne. Być może pozwoli wypracować zasady, mechanizmy, procedury, dzięki którym sprawcy przemocy seksualnej będą ponosili odpowiedzialność za swoje czyny, a kobiety, które doświadczyły przemocy seksualnej będą chronione, bo nasze prawo im tego nie zapewnia.

Zależy nam bardzo na głosach ekspertek/ów, przykładach dobrych praktyk z innych krajów, pomysłach, dyskusji w gronie osób, którym zależy na zmianie tej sytuacji. Chcemy, by polskie #metoo nie zostało zamrożone, nie utknęło w martwym punkcie, lecz stało się przyczynkiem do trwałej zmiany sytuacji kobiet doświadczających przemocy seksualnej.

Zapraszamy do zmierzenia się z odpowiedzią na pytania, które padają w artykułach Marty Rawłuszko i tekście, Elżbiety Korolczuk, z którą Rawłuszko polemizuje, ale też i inne, które, mamy nadzieję, pojawią się podzczas lektury.

  • Czy najlepszą drogą do sprawiedliwości i społecznej zmiany jest wskazywanie konkretnych osób jako sprawców, np. w mediach społecznościowych?
  • Czy istnieją rozwiązania, które sprawią, że głos ofiar zostanie usłyszany, ale one same będą chronione, a dyskusja nakierowana na problemy systemowe, nie na indywidualne historie?
  • A co z sytuacjami, których nie ujmują przepisy, ale są źródłem dyskomfortu lub wręcz cierpienia? Jak działać skutecznie?
  • Czy piętnowanie seksualnych nadużyć nie zostanie wykorzystane, by piętnować wolność seksualną?
  • W ramach amerykańskiego #metoo w sieci zaczął krążyć udostępniony dokument z imionami i nazwiskami mężczyzn z branży medialnej, na których warto uważać. Czy w rzeczywistości, w której żyjemy (powszechność przemocy, bezkarność sprawców, nieefektywne instytucje), nie jest to sensowne narzędzie? Czy takie listy nie powinny powstać w odniesieniu do wszystkich zakładów pracy? Szkół i uniwersytetów? Instytucji kultury? Polskiego parlamentu?
  • Co zrobić, jak sprawić, by kobiety, które doświadczyły przemocy seksualnej mogły dochodzić sprawiedliwości, w sytuacji, gdy instytucje wymiaru sprawiedliwości im tego nie gwarantują i zazwyczaj stoją po stronie sprawcy;
  • Czy publiczne wskazywanie sprawców jest skuteczne i co z zasadą „domniemania niewinności” w takich przypadkach – co to w praktyce oznacza dla kobiet, które przemocy seksualnej doświadczyły?
  • Jak powinniśmy reagować w mediach społecznościowych na ujawniane przypadki przemocy seksualnej, by nie przerzucać winy i odpowiedzialności ze sprawców na ofiary?
  •  Jakie zachowania w odpowiedzi na głosy kobiet mówiące o przemocy seksualnej uznajemy za właściwe.
  • Jak o takich sprawach powinny pisać media – oddawać głoś wszystkim stronom? jakich sformułowań używać? jakie pomocne informacje podawać?
  • Jak zbudować siec wsparcia i pomocy dla kobiet doznających przemocy seksualnej w obecnej sytuacji politycznej?

To, oczywiście, tylko część pytań, które możemy sobie postawić i próbować na nie odpowiedzieć. Wiele pytań w swoim tekście postawiła Elżbieta Korolczuk, wiele inspiracji może dostarczyć także tekst Marty Rawłuszko. Zachęcamy do lektury i pisania tekstów.

Teksty prosimy przysyłać na adres mailowy: [email protected], w tytule prosimy pisać: „debata – polskie #metoo”

Dziękujemy Marcie Rawłuszko, że zgodziła się, by jej tekst został u nas opublikowany i stał się punktem wyjścia do wspólnej dyskusji.

*************************************************************************************************************

Marta Rawłuszko*: Siostrom kończy się cierpliwość

Zacznijmy od podstaw.

Po pierwsze i przede wszystkim, zagrożenie molestowaniem seksualnym, napastowaniem czy gwałtem jest wpisane w cykl życia kobiety. Prawie każda dziewczynka, nastolatka czy dorosła kobieta w ciągu swojego życia doświadczy przemocy seksualnej ze strony jakiegoś mężczyzny.

Uwaga, poniżej znajdują się treści opisujące przemoc seksualną.

Wujek skomentuje rosnący biust, mocniej przyciśnie, sadzając sobie na kolanach. Nauczyciel rzuci: „do czego jest kobieta? kobieta jest do łóżka”. Kilku uczniów zamknie koleżankę w szkolnej toalecie, przytrzyma, podniesienie bluzkę i obmaca piersi. Współpracownik na służbowym wyjeździe wciśnie język w usta. Przełożony będzie gadać o seksie i rechotać się z seksistowskich żartów. Mąż wymusi stosunek, kilkanaście lub kilkadziesiąt razy na przestrzeni lat…

I co dalej?

Kobieta, która doświadczy przemocy seksualnej ze strony mężczyzny, najczęściej będzie go osobiście znała, a sprawca uniknie jakichkolwiek konsekwencji. Skutki przemocy poczuje wyłącznie ona – będzie przeżywać wstyd i lęk, doświadczy obniżonego poczucia własnej wartości, stanów depresyjnych, kłopotów ze snem i koncentracją. Odbije to się na wynikach w nauce i karierze zawodowej. Czasami przyczyni się do przerwania lub całkowitej rezygnacji z pracy. Zdecydowanej większości sprawców nigdy nie spotka żadna kara.

Powszechność przemocy seksualnej wobec kobiet oraz bezkarność mężczyzn, którzy ją stosują, to punkt wyjścia dla rozumienia kampanii #metoo.

Brak zaufania do kobiet, które mówią o przemocy, to punkt drugi. Doświadczenia kobiet, które przetrwały przemoc i ją ujawniły, są nagminnie podważane („bez przesady”, „to była zabawa”), a wiarygodność ich wypowiedzi kwestionowana („ma traumy”, „koloryzuje”, „szuka zemsty”). W zachowaniu lub wyglądzie kobiet szuka się źródła, a zarazem usprawiedliwienia dla przemocy, której sprawcami są mężczyźni („sprowokowałaś”, „zachęcałaś”, „nie protestowałaś”). Tych ostatnich zaś wyjątkowo często się tłumaczy lub broni („nie chciał”, „żartował”, „taki jest”).

Trzecim punktem odniesienia dla #metoo jest prawie całkowicie bezużyteczny wymiar sprawiedliwości. Statystyki nie pozostawiają wątpliwości. W przypadkach przemocy seksualnej postępowania prokuratorskie nad wyraz często są umarzane, a jeśli dochodzi do procesów, to wyroki zapadają niskie, w zawieszeniu lub nie ma ich wcale. Normy i praktyki bagatelizujące przemoc mężczyzn, a zarazem krzywdę kobiet, są integralną częścią kultury stosowania prawa. Nic dziwnego, że większość kobiet, które przeszły przez przemoc, nie widzi żadnego sensu, aby zgłaszać ją na policję lub gdziekolwiek indziej. Państwo stoi po stronie sprawców, którzy często mają też pieniądze i znajomości, by w zgodzie z literą prawa bronić swoich interesów.

Trzy punkty, które wymieniam, to faktograficzne ABC na temat przemocy seksualnej, wyznaczające krańce społecznego pola, w którym żyjemy i w którym rozgrywa się kampania #metoo: oddolne i spontaniczne działanie milionów kobiet na całym świecie, polegające na używaniu w mediach społecznościowych hashtagu #metoo (#jateż) dla dzielenia się swoimi doświadczeniami przemocy seksualnej. #Metoo zostało użyte w postach milionów kobiet i dziewczyn, w ponad 80 krajach na całym świecie, dobitnie wskazując na przerażająco masową skalę przemocy seksualnej i jednocześnie budując szeroką falę wzajemnego zrozumienia i wsparcia między samymi kobietami.

Akcja #metoo jest pod wieloma względami wyjątkowa i niezwykle poruszająca. Po raz pierwszy kobiety na własnych zasadach masowo nazwały swoje doświadczenia. Robiły to, co chciały i w sposób, który uznały za najlepszy. Oczywistym novum, ale też kwestią przełomową, było zaufanie dla ich słów. Ceniona w Polsce amerykańska feministka Ann Snitow napisała: „po pierwsze i ponad wszystko inne: dla feministki takiej jak ja, po czterdziestu pięciu latach aktywizmu, #metoo jest po prostu cudowne: „ufamy kobietom!” (…) co za zmiana. Gdy nam się wierzy, gdy to, co mówimy posuwa rzeczy do przodu. Tak, jest to wspaniałe”.

#Metoo wydarzyło się także w Polsce. Po przeszło pół roku od rozpoczęcia akcji, zaczynamy etap ocen i podsumowań. Na łamach „Gazety Wyborczej” otworzył go tekst Elżbiety Korolczuk „Siostra, mój najgorszy wróg?” [w wydaniu internetowym tekst jest opublikowany pod tytułem „Zaprośmy do rozmowy o #MeToo kobiety, które do tej pory w niej nie uczestniczyły: pracownice supermarketów, rolniczki, emerytki” – przyp. red.], do którego chcę się odnieść.

Korolczuk za zwrotny moment polskiego #metoo uznaje list „Papierowi feminiści”. To tekst pięciu kobiet opublikowany w „Codzienniku Feministycznym”, w którym opisały one przemoc seksualną i fizyczną oraz z imienia i nazwiska wskazały na jej sprawców – znanych publicystów. Według socjolożki, część wątpliwości zgłaszanych wobec przebiegu #metoo w Polsce, ogniskujących się wokół oceny „Papierowych feministów”, była niesprawiedliwie odbierana jako obrona sprawców przemocy lub „zamykanie ust ofiarom”. Kontrowersyjne wątki, o których mowa, dotyczyły przede wszystkim wskazywania sprawców przemocy seksualnej z imienia i nazwiska w mediach społecznościowych i wynikającego z tego ryzyka społecznego potępienia mężczyzn z naruszeniem zasady domniemania niewinności.

Wreszcie, Korolczuk traktuje spory w środowisku feministycznym wokół wymienionych kwestii jako konflikt personalny, który odciąga naszą uwagę i zarazem blokuje o wiele potrzebniejsze działania. Stąd propozycja, aby przenieść dyskusję z internetu na spotkania osobiste: zamiast zajmować się „jednostkowymi zdarzeniami”, powinniśmy wspólnie szukać długofalowych i instytucjonalnych mechanizmów walki z przemocą.

Jeśli chodzi o wskazanie momentu przełomowego w polskim #metoo – pełna zgoda. Gest Sary Czyż, Dominiki Dymińskiej, Patrycji Wieczorkiewicz oraz Agnieszki Ziółkowskiej stanowił przełom przynajmniej z kilku powodów.

Kobiety oskarżyły konkretnych mężczyzn o przemoc i, poza jednym oskarżeniem o gwałt, sprawcy przyznali się do winy: zachowań seksistowskich, poniżających i napastliwych. Przypomnę, że w relacji kobiet chodziło o „obłapianie”, „rzucanie się na koleżanki bez żadnego ostrzeżenia”, „wymuszanie pocałunków”, „macanie ukradkiem”, „rozwalenie ręki”, „przywalenie głową w nos”. Następnie, w efekcie decyzji swoich pracodawców („Gazety Wyborczej” i „Krytyki Politycznej”), sprawcy przemocy zostali odsunięci od dotychczasowych stanowisk – do naruszeń dochodziło w środowisku osób, które współpracowały ze sobą.

Odwaga dziewczyn doprowadziła więc do rzeczy w warunkach polskich całkowicie wyjątkowej – sprawcy przemocy seksualnej ponieśli konsekwencje swoich czynów. To radykalne przesunięcie i precedens, z którym, jak się okazało, nie jest łatwo skonfrontować się ani samym sprawcom, ani ich środowiskom.

List dziewczyn zrobił coś jeszcze. Jestem przekonana, że uratował przed przemocą inne kobiety. Na jednego sprawcę przemocy przypada najczęściej więcej niż jedna ofiara.

Zobaczmy więc to wyraźnie – wystarczyło dwóch „papierowych feministów”, by skrzywdzić przynajmniej osiem kobiet (artykuł „Papierowi feminiści” sygnują cztery nieanonimowe autorki, które współpracowały z kolejnymi czterema kobietami). Ujawnienie przemocy daje szanse na jej zatrzymanie. I nie dlatego, że akcje typu #metoo zmieniają sprawców (raczej w to wątpię). Dzieje się tak, ponieważ inne kobiety dostają ostrzeżenie, a tym samym szansę na zapewnienie samym sobie bezpieczeństwa.

To coś, co kobiety robią do wieków. Od wczesnego dzieciństwa, poprzez każdy etap edukacji i pracy, przekazujemy sobie informacje, pomagamy sobie nawzajem, mówimy, kogo unikać. I chociażby z tej perspektywy – wzmocnienia bezpieczeństwa innych kobiet – myślę o autorkach tekstu „Papierowi feminiści” z podziwem i głęboką wdzięcznością.

Co ciekawe, w ramach amerykańskiego #metoo w sieci zaczął krążyć udostępniony dokument z imionami i nazwiskami mężczyzn z branży medialnej, na których warto uważać. Konkretne historie nadużyć, nieanonimowi sprawcy. Czy w rzeczywistości, w której żyjemy (powszechność przemocy, bezkarność sprawców, nieefektywne instytucje), nie jest to sensowne narzędzie? Czy takie listy nie powinny powstać w odniesieniu do wszystkich zakładów pracy? Szkół i uniwersytetów? Instytucji kultury? Polskiego parlamentu? Listy obleśnych kolesi niepotrafiących utrzymać rąk przy sobie, z której mogłaby skorzystać każda z nas. Czy jeśli szerokie udostępnienie tych informacji mogłoby zmniejszyć liczbę nadużyć wobec kobiet, nie warto tego zrobić? I czy możemy użyć do tego internetu?

W tym miejscu dochodzimy do pytań postawionych przez Korolczuk. Wbrew pozorom nie brzmią one tak prosto. Nie chodzi o to, czy kobiety mogą pisać o przemocy seksualnej w internecie. Tak postawione pytanie jest absurdalne, choć oczywiście nie bez znaczenia jest, że pojawia się akurat w odniesieniu do kobiet i przemocy seksualnej.

Poradźmy sobie więc z nim szybko. Po pierwsze, kobiety mogą robić to, co chcą (brzmi dość oczywiście, ale wciąż oczywistością nie jest). Po drugie, jest XXI wiek, korzystamy z internetu, który przekształca praktyki oraz stosunki społeczne i owszem tak, kobiety też mogą z niego korzystać!

Sedno sporu jest gdzie indziej. Moim zdaniem chodzi o to, czy kobiety powinny mówić o przemocy seksualnej w internecie, jeśli w efekcie sprawcy tej przemocy poniosą konsekwencje swoich działań. Ważne jest, że chodzi o implikacje, które nie są przewidziane prawem, a w rozumieniu samych sprawców (oraz części opinii publicznej) mogą okazać się niewspółmierne lub niesprawiedliwe. Mówiąc inaczej, dyskusja na temat, jak zatrzymać przemoc seksualną wobec kobiet, doszła do momentu, w którym pytamy, czy kobiety powinny karać mężczyzn za przemoc, której się dopuścili, w sposób, nad którym mężczyźni nie będą mieć kontroli. To moim zdaniem sedno tej rozmowy. Centralną sprawą jest przesunięcie władzy z rąk mężczyzn w ręce kobiet, które może dokonać się przez media społecznościowe.

Moja odpowiedź w odniesieniu do tego punktu jest jedna.

Przemoc mężczyzn wobec kobiet i bezkarność sprawców trwają o wiele za długo. Wobec bezradności systemowej jedyną sensowną kontrą jest indywidualna i zbiorowa sprawczość kobiet. Gdy dochodzi do przemocy bezwzględnym priorytetem jest zaś jej zatrzymanie. Jeśli droga do tego momentu wiedzie przez naznaczenie sprawców w internecie, a konkretne kobiety są gotowe zdecydować się na taki krok, to mają do tego pełne i oczywiste prawo. To prawo do decydowania o sobie i samoobrony.

I jeszcze jedno. Najskuteczniejszym rozwiązaniem problemu przemocy jest powstrzymanie się od jej stosowania. Jeśli więc strach przed karą – w subiektywnym odczuciu dotkliwą, bolesną i, na skutek wykorzystania mediów społecznościowych, nieprzewidywalną – powstrzyma jakiegokolwiek mężczyznę od przemocy, jestem na „tak”. Jestem za zmianą, której częścią jest obawa mężczyzn przed konsekwencjami przemocowych działań (sic!) – również przed społecznym ostracyzmem i zwykłą ludzką niechęcią.

Czy oczekuję zbyt wiele? Moim zdaniem nie. Czy więc mamy szanse na taki obrót spraw?

#Metoo było dla mnie momentem nadziei, w którym pomyślałam, że zmiana jest możliwa. Niestety nie trwało to długo. I tu dochodzimy do drugiego kluczowego pytania – jakie zachowania w odpowiedzi na głosy kobiet mówiące o przemocy seksualnej uznajemy za właściwe.

W przypadku „Papierowych feministów” naprzeciwko realnych i nieanonimowych kobiet, które ujawniły przemoc, stanęli komentatorzy i komentatorki, z często niebagatelnym kapitałem i rozpoznawalnością medialną, podsuwający kolejne wątpliwości i znaki zapytania.

Czy nie lepiej było pójść na policję, poprosić dziennikarza o śledztwo, skoordynować tej akcji z kimś innym? Czy nie słuszniej bardziej ważyć słowa, opublikować to w innym medium, napisać o tym, a nie o tamtym? Czy nie można tego było zrobić bardziej „profesjonalnie”? Czy nie warto było przeprowadzić tego tak jak w Szwecji? Albo w Hollywood?

Podnoszenie tego typu pytań w ciągu zaledwie kilkunastu czy kilkudziesięciu godzin po tak dramatycznym wyznaniu kobiet to według mnie patriarchat w czystej postaci. Formułowanie pytań retorycznych, jak również rad i rekomendacji, to odsunięcie się od kobiet i ich publiczne pouczanie z poziomu eksperckiego fotela. To zajęcie pozycji chłodnego dystansu i intelektualnej wyższości. Pozycji, która, jak pokazało #metoo, połączyła „narodowych”, liberalnych i lewicowych publicystów. W Polsce mężczyznom o skrajnie różnych politycznych sympatiach równie łatwo naucza się o tym, jak kobiety „powinny” informować o własnych doświadczeniach.

Na podawaniu w wątpliwość decyzji autorek „Papierowych feministów” o tym, jak mówić o własnym doświadczeniu oraz samych doświadczeń, się nie skończyło.

Kilka dni po publikacji „Papierowych feministów” kilkadziesiąt osób tzw. ludzi kultury, w tym m.in. osób ze środowisk, do których należeli sprawcy, postanowiło stanąć w obronie „podstawowych wartości demokratycznego społeczeństwa”. Autorzy i autorki listu poczuli się w obowiązku pouczyć o fundamentalnej zasadzie „domniemania niewinności” oraz konstytucyjnym „prawie do obrony”. Zamiast krzywdy kobiet i ich sprawczego głosu, na pierwszy plan wysunięto części składowe systemu, który w żaden sposób nie chroni kobiet przed przemocą seksualną. I sugerując, że ujawnienie przemocy w internecie odbiera oskarżonym „prawo do sprawiedliwego procesu”, zaczęto robić coś wyjątkowo szkodliwego – odwracać pozycję ofiar i sprawców, tworząc obraz, w którym wszyscy są ofiarami tej samej sytuacji. Elity z kapitałem i pomysłem, by zdefiniować „standardy proceduralne i etyczne”, wysłały jasny sygnał nie tylko do autorek „Papierowych feministów”, ale do kobiet w ogóle.

W tym miejscu całkowicie różnię się od oceny Korolczuk. Zgadzam się bowiem z poglądem, że jeśli jedyną reakcją intelektualnego salonu, w którym miała miejsce przemoc, napastowanie seksualne i poniżanie kobiet, jest list otwarty w obronie liberalnej demokracji lub rozważania o feministycznych debatach zza oceanu i sprzed dekad, to jest to nie tylko erudycyjna ściema, ucieczka od konfrontacji z tematem, ale przede wszystkim przesłanianie cierpienia konkretnych kobiet.

I nie jest to kwestia personalna czy osobista „wymiana ciosów”. To dotknięcie sprawy fundamentalnej i stricte merytorycznej. To pytanie o to, pod jakimi warunkami kobiety ujawniające przemoc seksualną mogą liczyć na empatię i troskę, zwłaszcza ze strony tych, którzy nadają ton publicznej debacie.

Wartości mają sens tylko w działaniu. Zaufanie do kobiet, które mówią o przemocy, to nie sprawa subiektywnego wyboru, lecz kwestia polityczna. Trzymając stronę kobiet, stajemy po stronie tych, którym społeczeństwo odmawia bezpieczeństwa, a zarazem wiarygodności. Kiedy więc pięć dziewczyn, które przetrwały przemoc, zabiera głos, jedynie słuszną postawą z perspektywy walki z przemocą jest solidarność, wynikająca z adekwatnego rozpoznania układu społecznych sił i systemu nierówności, w którym żyjemy.

Zaufanie do kobiet to też postulat czysto praktyczny. Oczywistych pomysłów, które formułuje Korolczuk, nie da się bowiem zrealizować, podważając słowa kobiet. Nie zbudujemy długofalowych strategii przeciwdziałających przemocy, reagując na głosy kobiet ich pouczaniem i recenzowaniem.

I na koniec jeszcze jedno. Debacie #metoo towarzyszy całkowita bezradność mężczyzn, w tym również tych przynależących do lewicowych i liberalnych środowisk. Chcę to krótko zaznaczyć – specjaliści od nierówności społecznych i odmiany słowa „kapitał” przez wszystkie przypadki, odnotowując wagę praw kobiet jako narzędzia w „zwycięstwie nad PiS-em”, po ujawnieniu sprawcy przemocy we własnych środowiskach nie zrobili z tym faktem NIC. To kubeł zimnej wody. Lewicowy i liberalny salonik nie był w stanie zająć się własną hipokryzją. „Papierowi feminiści” mają swoich indolentnych kumpli – bezsilnych i bezczynnych wobec przemocy seksualnej, której dopuszczają się koledzy. To zła wiadomość.

Jedyna nadzieja w kobietach. I w tym, że nasza cierpliwość zdaje się właśnie kończyć. Walka z przemocą trwa. A my możemy zrobić z #metoo wszystko, na co się zdecydujemy.

Tekst pochodzi z profilu autorki na Facebooku i został opublikowany za jej zgodą.

Dr Marta Rawłuszko – socjolożka, badaczka społeczna, feministka, współzałożycielka Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej (TEA), lesbijka, autorka rozdziału o kobietach nieheteroseksualnych w najnowszym raporcie Kampanii Przeciw Homofobii, założycielka Funduszu Feministycznego. Pochodzi z Bydgoszczy.