Firma zadzwoniła do mnie z informacją, że zrywają umowę, bo… jestem w ciąży – pisze Beata Sadowska.
Kilka dni temu do mojej managerki dzwoni agencja obsługująca międzynarodową firmę logistyczną, dla której w połowie czerwca miałam prowadzić uroczysty wieczór i z którą zawarłyśmy umowę w połowie marca. Dzwoni z informacją, że zrywają umowę, bo… jestem w ciąży – pisze w NaTemat.pl Beata Sadowska.
(…) Każda firma, z którą podpisuję umowę, może zrezygnować z moich usług. Nie pisnęłabym słowa, gdyby argumentacja brzmiała: bo prezes zmienił zdanie, bo znaleźliśmy lepszą prowadzącą, bo zmieniła się koncepcja. Takie rzeczy się zdarzają, choć – przyznaję – nigdy po podpisaniu papierów. Na etapie sprawdzania dostępności i przetargów – czasami. I to jest standard, przeciwko któremu nikt rozsądny się nie buntuje.
Ale podkładać się argumentem, że „jestem w ciąży”?! Argumentem, który w zasadzie powinien brzmieć „bo przeczytaliśmy w 'Na żywo’, że pani Beata jest w ciąży”?! W XXI wieku? W środku Europy? W kraju, który chce być nowoczesny, partnerski, bez szklanych sufitów i dyskryminacji? W Stanach za taką argumentację byłby proces. U nas żałość, że żyjemy w średniowieczu.
(…) Po takich reakcjach szefów firm trudno się dziwić, że dziewczyny boją się o pracę albo powrót do pracy po urlopie macierzyńskim. Niby nie wolno ich zwolnić, ale zawsze można się wytłumaczyć „redukcją etatów”.
A my dziwimy się, że przyrost naturalny w Polsce jest jednym z najniższych na kontynencie: na 222 państwa świata zajmujemy 209 miejsce. Dziwimy się, że nasze społeczeństwo dramatycznie się starzeje (…)
Źródło: NaTemat.pl, Beata Sadowska: Łubu dubu, nie chcę do takiego klubu! | Grafika: Teleshow.pl