TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Nie jesteśmy szalone – jesteśmy cykliczne. O tym jak zaprzyjaźnić się z miesiączką. Z Dobrawą Borkałą rozmawia Magda Wielgołaska.

Ksiezycowa mandala (1)

Magda Wielgołaska: Na stronie promującej zbiórkę funduszy na projekt, który współtworzysz z Samią – LUNARIUM – Księżycowy Workbook LUNA, umieściłyście cytat Eriki Irusty: “Nie jestem szalona – jestem cykliczna”. To proste zdanie mną wstrząsnęło. Pomyślałam sobie o tym, ile wysiłku kobiety muszą wkładać w to, żeby odzyskać prawdziwe znaczenie czasu miesiączki, jak również tego czasu przed i po niej, żeby same ją mogły zrozumieć i opowiedzieć o tym innym osobom. Powiedz, proszę, jak było w Twoim przypadku? Jak zaczęła się Twoja praca z tematem naturalnych, kobiecych cykli? W tym pytaniu chciałabym sięgnąć również do tego, jak temat menstruacji i kobiecej cykliczności funkcjonował w Twojej rodzinie i otoczeniu, i jak wyglądał Twój proces docierania do momentu, w którym jesteś teraz?

Dobrawa Borkała: Dzisiaj, przed naszą rozmową, spędziłam trochę czasu z moją mamą, rozmawiając o30715063_10155312317271881_8026179057332781056_n moim dzieciństwie, wieku nastoletnim i o menstruacji, która była tematem między nami zawsze obecnym. Wychowywałam się jako jedyna córka samodzielnej matki. W związku z tym nie było między nami żadnych tematów tabu. Byłyśmy bardzo blisko, zwłaszcza w okresie mojego wczesnego dzieciństwa. Dzisiaj mama przypomniała mi, że zawsze bardzo chciałam być dorosła i że marzyłam o tym, żeby szybciej dojrzeć. Podobno już w wieku przedszkolnym zakładałam sobie podpaski, mając nadzieję, że ten okres i ta dojrzałość do mnie przyjdzie. [śmiech] Zupełnie zapomniałam, że tak było. I faktycznie moje samodzielne życie przyszło dość szybko, w wieku piętnastu lat wyprowadziłam się z domu. Temat miesiączki był obecny w moim życiu również z tego względu, że moja mama ma dwie siostry i wszystkie trzy dość silnie i intensywnie reagują na okres. Wtedy to nie było jeszcze nazywane PMSem, ale napięcie, które odczuwały przed i wybuchowość wobec swoich dzieci i innych osób przebywających w otoczeniu była zauważana. Tak więc zawsze mieliśmy sygnał i w związku z tym dystans, kiedy padało hasło: mama ma okres. Wtedy nie brałam tak bardzo do siebie różnych jej zachowań. Dla mnie to był zawsze bardzo naturalny temat.

MW: A jak było, kiedy Twój okres już przyszedł?

DB: W tym czasie, kiedy zaczęłam miesiączkować, wokół mojej rodziny pojawiło się więcej mężczyzn, także w życiu mojej mamy i nie czułam się komfortowo. Miałam poczucie wstydu i nie do końca miałam poczucie przestrzeni na przeżywanie tej zmiany w moim ciele. Chociaż z mamą miałyśmy rytuał: zabrała mnie do fryzjera i miałam w końcu wyprostowane włosy, co było zawsze moim marzeniem. Na poziomie relacji z moją mamą było to ładne wydarzenie, mimo braku mojego oswojenia z miesiączką. Niedawno również przypomniałam sobie, że – nie wiem ile miesięcy po, ale niewiele po tej pierwszej miesiączce –  zaczęły się u mnie problemy z odżywianiem. Miałam bardzo głęboki epizod anorektyczny i tak naprawdę niedługo po wejściu w czas dojrzewania przestałam miesiączkować na jakiś czas. Nie umiałam objąć tej upragnionej kobiecości, która przyszła w swojej pełni. Miałam chęć skontrolowania sytuacji poprzez ograniczenie jedzenia. Przeżyłam awersję do swojego ciała i to poczucie towarzyszyło mi przez wiele lat młodości. Całkiem niedawno przypomniałam sobie o tym czasie i zaczęłam o tym myśleć. Na dziś jest to dla mnie temat może nie domknięty, ale w miarę przerobiony.

MW: Myślę, że to, co mówisz, jest bardzo ważne, w tego typu doświadczeniu może się przejrzeć wiele kobiet. Najpierw wyczekiwana dorosłość, a kiedy już się pojawia, następuje kompletne odrzucenie własnego ciała.

DB: Dlatego też zdecydowałam się o tym wspomnieć w tej rozmowie. Wydaje mi się, że to jest częsta reakcja wśród nastolatek, że nie wiedzą do końca jak zareagować, jak się dalej rozwijać i jak się odnaleźć. Ciało zmienia się bardzo szybko i intensywnie, i te zmiany czasami zupełnie nie odpowiadają wymogom społecznym na temat form, które “powinnyśmy” mieć i tego jak “powinnyśmy” wyglądać. Wydaje mi się, że zaburzenia odżywiania są dosyć częste właśnie z tego powodu. Jest to odpowiedź na społeczne, dosyć abstrakcyjne punkty odniesienia. Również niedawno sobie przypomniałam, że mając trzynaście lat namalowałam ogromny obraz, chyba największy w moim życiu – oprócz murali, które w więzieniu z osadzonymi tam kobietami malowałam prowadząc artterapię. Ten obraz przedstawiał mnie pomiędzy pełnią a nowiem księżyca – rozwartą. Różne rzeczy do mnie teraz wracają w związku z tym tematem. Obserwowanie księżyca towarzyszyło mi od początku moich poszukiwań i chęci rozwoju duchowego. To były takie moje samodzielne poszukiwania. Zawsze interesowało mnie, jak ciało dostrzega czas. Postrzeganie w rytmie okołodobowym jest w miarę wbudowane w nasze komórki, natomiast w rytmie zewnętrznym wiele zależy od otoczenia i punktów odniesienia, do których się dostrajamy i które pozwalają nam ten upływ czasu ocenić, wiele zależy również od naszej pamięci. Cykl księżyca jest bardzo zbliżony w długości do naszych kobiecych cykli. Zaczęłam to zauważać, kiedy miałam mniej więcej piętnaście lat, że jest pełnia i mam okres, jest nów i mam okres, i jak to się zmienia. Wtedy były to bardziej punktowe obserwacje niż pogłębiona, świadoma praca. Po prostu zauważałam zmiany zachodzące w księżycu i mój okres, jako że jest bardzo bolesny i zmienia dynamikę mojego funkcjonowania – trudno było od tego uciec i nie zgłębiać go. Powiem szczerze, że sama jestem czasami zaskoczona moimi intuicjami, które miałam jako mała dziewczynka i dopiero później zrozumiałam głębsze poziomy różnych moich decyzji, takich jak ta, kiedy w wieku dziesięciu lat po prostu przestałam jeść mięso z dnia na dzień – bez żadnych przesłanek. Spędzałam wtedy kilka miesięcy w roku u rodziny na wsi, gdzie była kultura jedzenia mięsa, gdzie były kury i świnki. Dużo też w tamtym czasie czytałam, szczególnie literatury przeznaczonej dla dorosłych i wydaje mi się, że w tych książkach mogło być dużo inspiracji.

MW: Jak dzisiaj, jako dorosła kobieta widzisz miesiączkę? Po co nam jest ten okres w sensie psychicznym i duchowym?

DB: Mam przede wszystkim odczucie, że jest to proces czyszczenia organizmu. W kontekście psychiki czyszczenie ze wszystkich napięć, ale też fizyczne oczyszczanie z toksyn, które się zgromadziły. Toksyn, które wyprodukowałyśmy stresując się nadmiernie i nie równoważąc tego na bieżąco. W zależności od tego, jak dany miesiąc przebiegał, tak PMS trochę to odzwierciedla. Jeśli więc na przykład wiemy, że było więcej napięć, to powstaje przestrzeń na to, żeby wszystko się wyładowało. Dużą rolę oczywiście odgrywają skoki i falowanie hormonów, które bardzo silnie oddziaływują na nasz organizm w sensie psychofizycznym.

To również czas, który dobrze przeznaczyć na pobycie samej ze sobą, zwolnić tempo, zostawić – na ile to możliwe – zobowiązania, zadania i zadbać o przestrzeń, w której będziemy mogły pobyć w spokoju. Szczególnie, jeśli intensywnie działamy w ciągu miesiąca albo jesteśmy matkami. Miesiączka to czas dla mnie i staram się tak zorganizować swoje działania, żeby w tych dniach nie podejmować ważnych przedsięwzięć. Nasze ciało w trakcie menstruacji jest bardzo wrażliwe i odbiera bodźce z zewnątrz z większą siłą. To również czas, kiedy przepływ między lewą a prawą półkulą jest mocniejszy, mamy więc większe połączenie z intuicją, możemy otworzyć się na ciekawe wglądy, zadać sobie pytania dotyczące działań, które podejmiemy w rozpoczynającym się cyklu. W dawnych kulturach Ameryki Północnej, ale też bliskowschodniej istniały takie miejsca jak Czerwone Namioty, Moon lodge, w których kobiety przeżywały kolektywnie swoją miesiączkę. Odchodziły w tym czasie od swoich codziennych zobowiązań, dawały sobie czas na regenerację w towarzystwie innych kobiet, często również celebrowały ten moment. Dobrze wiedziały i czuły, że to czas, w którym pozwolenie sobie na odpoczynek przyczyni się do wzrostu sił witalnych w następnych tygodniach cyklu.

MW: Mam poczucie, że o tym aspekcie czyszczenia, odpoczynku, regeneracji mało mówimy na co dzień. Częściej pojawia się kontekst cierpienia, jako kary za grzech pierwotny Ewy. [śmiech] A tymczasem to jest bardzo potrzebny czas. Tylko czy w naszym zabieganym świecie jest w ogóle przestrzeń na to, żeby w pełni wykorzystać potencjał menstruacji?

 DB: Mam takie doświadczenie, że w zależn3ości od tego jaką przestrzeń dla siebie sama przygotuję, to sam okres może być przyjemnym procesem lub mniej przyjemnym. Zauważyłam, że jeśli mam taki moment, w którym mogę sobie pozwolić na większe odcięcie i celebrowanie siebie, to wtedy ten PMS jest łagodniejszy – mimo że wciąż jest dosyć intensywny i też czasami tracę cierpliwość do siebie samej, chociaż wiem, że to minie i staram się o tym pamiętać. Jeśli mogę sobie trochę więcej łagodności okazać i nie wymagać od siebie cały czas super efektywności, rozdrażnienie maleje. Kiedy sobie przygotowuję taką przestrzeń, kiedy mogę się przyglądać temu, co chciałabym i jak chciałabym robić, co nie zawsze jest możliwe, to naprawdę mam wrażenie, że czerpię z tego czasu przed okresem i z samego okresu. Wtedy ten czas przynosi mi dużo rozluźnienia, mimo tego, że dzieje się to przy dużym bólu i napięciu, ale też czasami mam takie wrażenie, że żeby coś się uwolniło, najpierw konieczna jest pewnego rodzaju dezintegracja. To, o co pytasz, to jest sprawa nad którą się zastanawiam – jak w takiej dużej przestrzeni społecznej, nie odbierając kobietom równości międzypłciowej – dać przestrzeń na przeżywanie całego cyklu, w całej jego dynamice? To jest dosyć trudne. Mieszkałam przez wiele lat we Francji i tam ruch feministyczny trochę wypiera otwarte mówienie o okresie i konsekwencjach fizjologicznych i emocjonalnych. Istnieje obawa, że zostanie to wykorzystane jako argument przeciw kobietom. Myślę, że należy przełamać schematy i nie patrzeć na kobiecą menstruację jako na coś niewygodnego, ale jak na zjawisko, które po prostu jest. Jest po coś, czemuś służy i warto byłoby zrobić dla niego miejsce. Gdyby dać przestrzeń i zrozumieć jak kobieca energia faluje, łatwo zauważymy, że w pewnych momentach cyklu faktycznie bywamy osłabione, jednak w innych możemy uzyskiwać niezwykłą efektywność. Zmiana całego systemu pracy jaki znamy, sprzyjająca tym naturalnym fazom, mogłaby przynieść korzyść całemu społeczeństwu.

MW: Świat, w którym żyjemy, jest przystosowany do cykli mężczyzn?

DB: Tak, w dużej mierze. Żyjemy w świecie, gdzie cykle są okołodobowe, chociaż różnie to obecnie wygląda, są przeciążone aktywnością i przestymulowane. Istnieją teorie, że właśnie całe nasze społeczeństwo jest na poziomie diety, godzin pracy i wymiaru czasu, w jakim działamy, przystosowane do organizmów męskich, które nie menstruują. Chociaż oczywiście mężczyźni też swoje cykle przechodzą. Pozwolenie sobie na łagodność i wyrozumiałość wobec siebie, nie tylko kobietom, bardzo by sprzyjało. To nie jest postulat tylko dla kobiet i dla naszych różnych momentów w cyklu, ale także ogólnie dla człowieka jako takiego, bo ta dynamika zmienia się w każdym i fajnie byłoby po prostu siebie poznawać i umieć postępować ze sobą z większym szacunkiem.

MW: Wyobrażam sobie taki świat idealny, w którym każda osoba działa w zgodzie ze sobą i zna swoje cykle, jednak póki co kwestia menstruacji jest czymś wstydliwym. Dziewczyny wstydzą się chociażby tego, że ktoś zobaczy, że kupują podpaski.

DB: Jest też taki komunikat dotyczący okresu, który w dużej mierze płynie z reklam, aby niwelować jakiekolwiek oznaki tego, że okres się ma. Trzeba zrobić wszystko, żeby krew była ukryta. Mamy społecznie zakodowany ogromny wstyd przed krwią menstruacyjną. Dzisiaj rozmawiałam też z moją mamą o jej pierwszym okresie, w czasach kiedy nie było podpasek. Opowiadała mi, jak to było, kiedy używano waty albo ligniny i że to było dla niej bardzo krępujące, że czuła się nie tylko niehigienicznie, ale też pozbawiona godności. Cały czas się bała, że ta krew wyjdzie na jaw, a nie było na to zupełnie przyzwolenia. Teraz, pomimo nadal istniejącego tabu, mamy ten komfort, że są i kubeczki menstruacyjne, i tampony, i podpaski, i jeszcze inne rozwiązania, z których możemy coś dla siebie wybrać.

Kubeczek menstruacyjny jest czymś stosunkowo nowym. Jest przede wszystkim ekologiczny. Nie produkujemy śmieci, które nie są biodegradowalne. Kubeczek daje nam okazję do zobaczenia w ogóle tej menstruacyjnej krwi takiej jaka jest i ile jej jest. Moim zdaniem jest to ogromny krok, którego kobieta doświadcza indywidualnie, sama ze sobą i jest to swego rodzaju przełamanie tabu miesięcznej krwi. Zauważ, że w reklamach podpasek nie pokazuje się krwi tylko niebieski płyn. W tym roku wypuszczono pierwszą reklamę, chyba w Anglii, gdzie w końcu zamiast koloru niebieskiego pojawił się czerwony. Jeśli powoli w naszej kulturze będziemy znosić to tabu, wstyd na poziomie indywidualnym również będzie malał.

MW: Mądrość przodkiń mówi też o tym, że powinnyśmy móc stworzyć sobie takie warunki, żeby nie korzystać z rzeczy blokujących swobodny przepływ krwi.

DB: Mamy taką intencję w projekcie Lunarium, żeby w przyszłości pomyśleć o ubraniach zaprojektowanych specjalnie na okres, w których można pozwolić temu okresowi przepływać, ale też tak, żeby te produkty były do wyprania, do wielokrotnego użytku. Coś takiego, co pozwoliłoby również komfortowo funkcjonować w czasie okresu. To miałby być taki ubiór, który wspiera i towarzyszy w każdym okresie.

MW: Bardzo mi się ten pomysł podoba. Mam nadzieję, że kiedyś zostanie zrealizowany. Wróćmy jeszcze do księżyca. Jak widzisz połączenia pomiędzy księżycem, a kobiecym cyklem menstruacyjnym?

DB: Mam takie dwa tropy myślowe. Po pierwsze – chociaż to są dane naukowe jeszcze nie do końca potwierdzone – istnieje tutaj polemika pomiędzy archeologami, ale jest coś takiego jak odnalezione w Afryce kości Szango. Podejrzewa się, że były zalążkiem matematyki i kalendarza. Prawdopodobnie wykorzystywano je właśnie do liczenia upływu czasu w oparciu o fazy księżyca i markowały one również czas kobiecej menstruacji. Tę umiejętność liczenia można w takim wypadku przypisać kobietom, które obserwują własny cykl, ale też istotne jest, że pomiar czasu był prowadzony na podstawie właśnie księżyca. Idea miesiąca wywodzi się od faz księżyca. To było najłatwiejsze do obserwowania, oprócz cyklu słońca – zjawisko naturalne pomagające obserwować jak mija czas. Tak więc księżyc zawsze miał bardzo mocne połączenie z cyklicznością. Przypuszcza się, że w plemionach łowieckich, mężczyźni wychodzili na polowania w czasie pełni, prowadzeni światłem księżyca, w tym czasie kobiety przeżywały swoją menstruację, a po powrocie mężczyzn – w okolicach nowiu był czas na owulację. Co pozwalało spełniać sprawnie reprodukcyjną funkcję w plemieniu. Światło księżyca miało bardzo duży wpływ na organizację pracy organizmu i nadal ma. Bardzo często kobiece okresy się synchronizują, to jest dość łatwo zauważyć w różnych grupach: w firmach, w większości wsi – miesiączki wystepują w podobnym czasie, co też jest bardzo fajne, że można wtedy siebie wspierać i rozumieć w takim stanie. I też warto, żeby coraz więcej osób nie doświadczających menstruacji, czyli głównie mężczyzn – rozumiało, co kobiety przechodzą. Wracając do połączenia z księżycem, część kobiet nie do końca widzi tę swoją korelację z księżycem, okres występuje w innych momentach niż pełnia, ale to po prostu oznacza, że ta osoba ma trochę inny przebieg cyklu – księżyc pozwala mierzyć czas i orientować się w jakim momencie cyklu osobistego jesteśmy, jest punktem odniesienia, kiedy przechodzi przez różne fazy, a później już chodzi o to, żeby te kolejne fazy odnaleźć w sobie, nazywając nowiem swój okres, a pełnią czas owulacji. Wydaje mi się, że to jest bardziej intuicyjne, żeby obserwować fazy księżyca niż używać gregoriańskiego kalendarza, który mamy jako terminarz do wszystkich spotkań. Liczenie dni cyklu, za pomocą kalendarza księżycowego, pozwala skupić się na wnętrzu. Fazy, przez które przechodzi księżyc – wzrastanie, a potem chowanie się – to też droga, którą przechodzimy my. Menstruacja, jeśli ją wykorzystamy jako moment skupienia się na sobie i wejścia trochę do wewnątrz, przyjrzenia się temu, co się wydarzyło w ciągu tego miesiąca: o co zadbałyśmy, o co nie zadbałyśmy, może nam podpowiedzieć, co dla siebie zrobić, żeby było nam łatwiej funkcjonować. W różnych obszarach – fizycznym, zawodowym, emocjonalnym. Drugim aspektem jest to, jak sam księżyc wpływa na ludzi – takie podejście astrologiczne jest ciekawe, można w nim zobaczyć interesujące rzeczy, ale do tego każdy ma już indywidualne podejście.

MW: Mówisz o liczeniu z pomocą księżyca tego, w jakim momencie cyklu jesteśmy. Dla osoby nieznającej cykli księżyca, może być to trudne – jednak razem z Samią przygotowałyście narzędzie, które pozwala prowadzić taki księżycowy kalendarz.

DB: Tak, ja w naszym projekcie zajmuję się kwestią kalendarzową i pomiaru czasu, też tym, jak na poziomie poznawczym w naszym ciele tworzy się percepcja czasu. My, jako ludzie, mówimy o swoim zegarze biologicznym, ale tak naprawdę nie mamy wbudowanego kalendarza ani zegara, oprócz rozpoznawania pewnych interwałów czasowych albo dostrajania się do światła w rytmie okołodobowym – w związku z tym musimy sobie trochę pomagać. Moonmandala jest właśnie zaproszeniem do takiej większej uważności, która na początku jest uzewnętrzniona, w oparciu o moonmandalę, która przedstawia wszystkie fazy księżyca i mieści w sobie przestrzeń na opisywanie na niej – w zależności od fazy księżyca – swojego moment okresu czy cyklu. Więcej o moonmandali dowiecie się na naszej stronie.

MW: Jak pracować z moonmandalą? Co możemy na niej zapisywać, oznaczać? Jak Twoim zdaniem robić to w sposób, który przyniesie nam jak najwięcej korzyści z księżycowych obserwacji?

DB: Można na niej zapisywać, jak się w danym dniu czuję, jakich emocji doświadczam, jakie są w ciele symptomy. Można również szkicować, rysować. Celem jest to, żeby nauczyć się, w których momentach naszego cyklu, jakie reakcje zazwyczaj się pojawiają. Bez oczekiwania, że za każdym razem będą takie same, ale tak żeby móc później bardziej ten swój świat wewnętrzny na to przygotować. Jeśli wiesz, że zazwyczaj pięć dni przed okresem wszystko cię wkurza i nie umiesz się spokojnie komunikować, to jak już się zauważy taką rytmikę, można trochę dopasować to, co się będzie wtedy robiło albo czego będzie się od siebie wymagało do danego momentu cyklu. Można notować wszystkie aspekty, które wydają nam się ważne. Dla każdej osoby będzie to co innego. Chodzi o zapisywanie fizycznych, emocjonalnych, ale też myślowych tropów. Można zapisywać wszystko, również daty, pogodę, w jakim otoczeniu akurat przebywamy.

MW: Żeby móc zaobserwować rytmikę, o której mówisz, potrzebna jest długofalowa praca z księżycem.

DB: Tak, dlatego chcemy też stworzyć woorkbook.

MW: Zaczęłam niedawno wypełniać swoją pierwszą moonmandalę i bardzo podoba mi się dowolność, na jaką ona pozwala. To może być dziennik, jak i wyzwanie artystyczne, tak jak mówisz. Zwłaszcza, że jest to forma krótkiej wypowiedzi, jeśli chodzi o ilość miejsca na zapiski na moonmandali przy każdej z faz księżyca.

DB: Tak, to są ograniczone miejsca na notatki, jednak w samym workbooku, będą też miejsca na pogłębienie tych obserwacji, na przykład na wypisanie przy poszczególnych fazach księżyca tego, co się zauważyło we własnym ciele w danej fazie księżyca. Chodzi właśnie o rozpoznanie w sobie, kiedy mamy własny czas pełni i nowiu, kiedy mamy więcej energii, a kiedy zaczynamy się chować do środka.

MW: To wchodzenie do środka jest dla mnie bardzo istotną kwestią. Wchodząc do środka spotykamy swoją wewnętrzną Dziką Kobietę, tutaj chciałabym odejść od standardowego znaczenia słowa “dzika”, które bardzo negatywnie jest kojarzone. Chodzi mi o taki nasz stan, który jest pełnią nas samych w odcięciu od wszystkich narzucanych nam schematów. Cieszy mnie, że coraz więcej kobiet dociera do swojej wewnętrznej mocy i mądrości, że zaczynamy wychodzić z myślenia unormowanego patriarchalnymi schematami, jednak cały czas jest to bardzo trudne doświadczenie. Nie jest to też nic nowego, że Dzika Kobieta nie ma łatwo, ciągnie się to przez wieki historii ludzkości, wystarczy wspomnieć procesy czarownic.

DB: Długo się zastanawiałam nad postacią czarIMG_5883ownicy. Co reprezentowała i dlaczego spotykała się z tak olbrzymim okrucieństwem. Nie mogłam tego pojąć. To mnie przeraziło i do teraz szukam sposobu na to, jak o tym myśleć. Pewne jest, że istnieje strach przed siłą, która wyzwala się z dojrzałości kobiecej, z pełni kobiecej. Od dawna w zachodniej kulturze ta siła była wyjątkowo mocno zwalczana, wyciszana, ujarzmiana. W wielu innych kulturach wygląda czy wyglądało to zupełnie inaczej. Przykładowo w buddyzmie tybetańskim – mam taką piękną książkę, która sprawiła mi dużą przyjemność  Women of wisdom”, gdzie jest opisane, jak te kobiece postacie są celebrowane, jak wchodzi się z nimi w duchową relację. Mówię tutaj o poziomie archetypicznym. W rzeczywistości to co mogą mnisi, a co mogą mniszki, kto jakie pełni role jest obszarem do wyrównania.

Jednak czas polowania na czarownice jest w naszej kobiecej historii szczególnie znaczący. Faktem jest, że owe polowania miały miejsce, kiedy zaczęły powstawać pierwsze uniwersytety w Europie. Dotychczas to kobiety były znachorkami, zielarkami, przyjmowały porody, wiedziały, których roślin użyć przy konkretnych chorobach. Nie była to wiedza zdobyta z książek, tylko przekazywana ustnie z pokolenia na pokolenie. Myślę, że to również był powód, dla którego skazywano kobiety na śmierć. Miały ogromną wiedzę, która mogła stanowić zagrożenie, ponieważ często nie wynikała z rozumowego pojmowania rzeczywistości, a z intuicji, przeczuć i trwała dzięki przekazowi od innych “wtajemniczonych”. Do dzisiaj nie znamy w 100% działania niektórych roślin leczniczych, jednak wiele badań potwierdza, co ludzie wiedzieli w średniowieczu czy wcześniej. Wiedźma to w końcu ta, która wie. A skąd wie? W dużym stopniu z przeczuć, które wypływają z jej źródła.

MW: Myślę, że w naszej kulturze ogromną rolę odegrał kościół katolicki i tendencja do tego, żeby myślenie i seksualność każdej osoby dopasowane były do zbioru zasad, które często są wbrew naturze człowieka, a szczególnie kobiety. Kiedy istnieje lista zasad, których nieprzestrzeganie grozi wiecznym potępieniem, za pomocą narzędzia, jakim jest strach – kobiety są wyrwane z tego naturalnego cyklu. Nie ma miejsca na refleksję i krytyczne myślenie, to są czynności zakazane. Mam wrażenie, że to zrobiło nam ogromną krzywdę, której skutki jeszcze długo będziemy odczuwać jako społeczeństwo. Dlatego tak ważne, dla mnie osobiście, jest powracanie do siebie, szczególnie poprzez relację z czymś, co nam tak intymnie towarzyszy jak miesiączka.

DB: Dla systemów, które chcą narzucać swoje idee czy podporządkowywać sobie ludzi, ten archetyp dzikiej kobiety, którą cechuje głównie emanacja wolności – jest nie do zaakceptowania. Ja widzę Dziką Kobietę jako wysłanniczkę Matki Ziemi, jako orędowniczkę relacji z naturą, którą wszyscy jesteśmy i którą mamy w sobie, ale w imię kultury staramy się ją w jakiś sposób podporządkować. To oczywiście nie jest przypisane tylko fizjologii kobiecej. Pierwiastek kobiecy i męski jest we wszystkich organizmach, we wszystkich ludziach i raczej chodzi o to, żeby nauczyć się je równoważyć i łączyć. Ja przyłapałam się ostatnio na tym, że boję się używać słowa “kobieca”, bo mam wrażenie, że to od razu jest przypisywane kobiecie, takiej jaką kreuje mainstream, użycie tego słowa w stosunku do mężczyzny jest odbierane jako obraźliwe. Osobiście ze swoją dziką kobietą dopiero się łączę, nie jestem połączona na stałe. To są tylko momenty. Mam wrażenie, że to jest bardziej zakres odczuwania, a nie opisywania. To jest coś, co mieszka w trzewiach, przebudza się i pojawia w odpowiedzi na różne bodźce, również można to zaobserwować badając swój cykl menstruacyjny. Jeśli nauczymy się słuchać tego wewnętrznego głosu, to z czasem będzie nas bardzo dobrze prowadził.

Dodatkowo zwróćmy uwagę, jakie wzorce, archetypy kobiecości proponuje nam nasza zachodnia kultura i kościół katolicki. Mamy Dziewicę, niewinną kobiecość, trochę jeszcze naiwną, dopiero wkraczającą w dojrzałość. Mamy również Matkę, opiekunkę, kobietę, która głównie obdarowuje świat. Jest jeszcze Ladacznica – ona trochę kieruje naszą uwagę w stronę wspomnianej Dzikiej Kobiety, ale jednak ma wydźwięk niezbyt pozytywny. Jej seksualność jest przedstawiana jako coś niebezpiecznego. Tak więc obraz Dzikuski jest, ale niepełny. Ciężko jest znaleźć w naszej kulturze czwarty ważny dla kobiet archetyp: Wiedźmy, Baby Jagi, Kobiety Dojrzałej, która obrośnięta w życiowe doświadczenia może być nauczycielką, przewodniczką. Ją również przedstawia się jako groźną postać, myślę że dlatego, żeby zniechęcić do spotkania z nią. A spotkanie z taką Wiedźmą daje nam ogromny wgląd w siebie, ściąga maski i sprawia, że stajemy się autentyczne i jesteśmy połączone ze źródłem. W naszym cyklu menstruacyjnym przechodzimy przez wszystkie cztery archetypy, również jako kobiety, z punktu widzenia biologicznego doświadczamy tych czterech jakości.

MW: Myślę, że trudność bycia Dziką Kobietą polega na tym, że we współczesnym społeczeństwie nie ma na to przestrzeni. Inność jest skazana na banicję.

DB: Dlatego bardzo ważne jest dla mnie, żeby się łączyć w grupy kobiece, w Kobiece Kręgi, w organizacje kobiece i wspierać, tak żeby móc zaakceptować w sobie różne stany i różne podszepty intuicji. Co do samego słowa “dzika”, faktycznie jest ono traktowane bardzo pejoratywnie. Ostatnio przypomniały mi się słowa piosenki z Pocahontas: “Nie jestem głupią dzikuską”. A to jest bardzo ważna i piękna część nas i może być też bardzo piękną częścią kultury. Kultury bardziej ugruntowanej w swoim ciele i w akceptacji tego, co nasze ciało sobą wyraża.

Ciężar bycia Dziką Kobietą jest związany również ze wspomnianymi wcześniej czterema archetypami kobiecości. Nasze społeczeństwo, wyznaczając nam rolę, pozbawia możliwości pełnienia kilku ról jednocześnie. Taka sytuacja spotyka na przykład Matkę Polkę, która po wejściu w rolę Matki może tylko tęsknić za dzikością, za namiętnością, za seksualnym aspektem swojej kobiecości. Nie wypada być wtedy seksi. Niekoniecznie seksi dla całego świata, ale chociażby dla siebie i swojego partnera czy partnerki. Bardzo często pojawia się problem połączenia Matki i Dzikiej Kobiety. Chciałabym, żeby kobiety przekazywały sobie taką wiedzę. Często nie wiemy, co się w nas zmieni po porodzie, jakie wyzwania będą czekały, na te z nas, które urodzą. Dobrze, żeby mogły na nowo odnaleźć się jako kobieta i zintegrować w sobie różne cząstki. Piękną okazją do takiej głębszej wymiany są właśnie Kobiece Kręgi, których na szczęście jest coraz więcej! Czuję, że ta Dzika Kobieta woła nas teraz najbardziej, przez wieki była wyparta i zignorowana. To piękne móc ją odkrywać w sobie i obserwować ją też wśród innych kobiet.

MW: Porozmawiajmy w takim razie o powrocie do swojego ciała. Jak możemy się z nim skomunikować? Jak każda i każdy z nas może rozpocząć budowanie relacji z własnym ciałem?

DB: Dla mnie bardzo dobrym narzędziem jest oddech, który jest nieustannie praktykowany. Oddychamy cały czas i jest zawsze z nami. Łatwo jest nim operować i jak już nauczymy się zmieniać swoje schematy oddechowe, to ta skuteczność jest fenomenalna. Oddech faktycznie jest bezpośrednio połączony z naszym układem nerwowym, więc może wpływać na to jak reagujemy – czy bardziej się pobudzamy, czy relaksujemy. To, co dla mnie jest fascynujące i ostatnio odkrywam, to jak oddech zależy od momentu w cyklu i od poziomu hormonów. Tych badań jeszcze nie jest dużo i są głównie przeprowadzane wśród astmatyczek i astmatyków – osób nie stosujących żadnej hormonalnej terapii. Obserwacja oddechu w odniesieniu do naszego cyklu menstruacyjnego może być fajnym narzędziem i sposobem pomagania sobie. Na moonmandali możemy zapisywać, w których sferach ciała oddychamy, czy to jest oddech płytki czy głębszy. Niestety kobiety bardzo często nie oddychają głęboko, przeponowo. Oddychają dosyć płytko, co też nie pozwala przepracować emocji. Brzuch w wielu kulturach jest złożem energetycznym, energii chi, prany, ale też odpowiada za cały nasz metabolizm i również za trawienie emocji. Przez wszechobecne wciąganie brzucha, a wcześniej gorsety, oddech stał się bardzo ograniczony i płytki. W związku z tym, że oddycha się niepełnymi płucami, tlen nie jest dostarczany efektywnie do wszystkich komórek i w związku z tym maleje forma fizyczna, co jest odczuwalne przez zmęczenie, nadmierne stresowe reakcje. Przy płytkości oddechu, czy przy dużej hiperwentylacji łatwiej o ataki paniki, czy inne lękowe reakcje wobec sytuacji, które nas spotykają. Powiem Ci szczerze, że moje życie całkowicie się zmieniło, od kiedy zaczęłam pracować z oddechem. Według badań, o których wspomniałam, ten oddech jest dużo głębszy, kiedy osiągamy ten pik progesteronu i estrogenu, czyli od siódmego do dwudziestego pierwszego dnia cyklu, a dużo płytszy w czasie owulacji, zdarzają się wręcz takie zadyszki.

MW: Czyli pierwszym krokiem do odzyskania kontaktu z ciałem może być nauczenie się oddychania przeponą?

DB: Tak, wydaje mi się, że to jest podstawa. Oddychanie przeponowo i przez nos, kiedy oddychamy przez nos jakość powietrza jest lepsza, jest filtrowane, ogrzewane, dodatkowo to są rejony połączone ze sferami odpowiedzialnymi za pamięć. Poza oddechem pomocne są obserwacje tego wszystkiego, co się dzieje z ciałem, jak możemy o nie po prostu zadbać. Pierwszym krokiem jest podejść do swojego ciała jako do sprzymierzeńca, takiego wehikułu, dzięki któremu się żyje i doświadcza świata. Powolutku możemy się nauczyć, jakie nasze ciało ma potrzeby. To jest poza oddechem taki punkt startu. Moja droga była taka, że przez lata oczekiwałam od siebie wydajności i wysokiej efektywności: jak najmniej spać, jak najwięcej pracować, jak najlepiej wyglądać, jak najlepszy mieć metabolizm. To działo się na zasadzie zewnętrznych oczekiwań, bez zauważania, w jakim ciele żyję i dzięki czemu ono żyje, co ono może i czego potrzebuje. To jest kwestia zmiany myślenia, które bardzo pomaga w tym, żeby z ciałem się połączyć. Na naszej grupie na FB Kobiece Lunarium, powoli staramy się dzielić tym jak ze sobą pracować, chociaż nic nie zastąpi własnej praktyki, sam na sam ze swoim ciałem. Część osób będących na naszej grupie jest też na grupie Dobre Ciało, gdzie prowadząca stronę pracuje z mięśniami dna miednicy i to jest jedna ze skuteczniejszych form pracy z ciałem w perspektywie miesiączki. Praca z miednicą, z otwieraniem bioder jest świetnym sposobem na rozluźnienie różnych napięć, które przed czy w czasie wokół miesiączki mogą się kumulować. Nasz planowany Workbook LUNA jest również odpowiedzią na potrzebę wejścia w kontakt z ciałem. Chciałybyśmy, żeby ułatwiał kobietom nawiązanie tego połączenia.

MW: Zdecydowałyście się na akcję crowdfundingową, żeby zrealizować swoje plany.

Ksiezycowa mandala (2)
DB: Tak, nie wiedziałyśmy jednak, że będzie to tak duże wyzwanie. Samo zainteresowanie jest ogromne. Mamy bardzo duży odzew w związku z tą relacją pomiędzy kobiecą menstruacją a księżycem. Dużo kobiet zaczęło zauważać tę relację. Jednak skłonienie do wsparcia finansowego produktu, który jeszcze nie istnieje, którego nie można namacalnie zobaczyć, jest trudne. Dzielimy się na naszej stronie internetowej fragmentami workbooka, z których można korzystać już teraz.  Również na grupie na FB staramy się dzielić różnymi wątkami i naszą wiedzą, ale fajnie byłoby stworzyć ten workbook jako fizycznie istniejącą rzecz, żeby więcej osób mogło zacząć przygodę z regularnym badaniem swojego cyklu. Stąd mamy taki apel i prośbę, żeby wspierać naszą kampanię jako projekt, który sam w sobie wspiera kobiety i nie tylko, w tym, żeby poprawić jakość swojego życia, poczucie własnej wartości, poprzez rozpoznanie naturalnych zjawisk cyklicznie pojawiających się w ciele. Samodzielne wydanie książki nie jest najtańsze, a też nie chcemy robić rzeczy byle jakich, bo jednak przeznaczane są na to drzewa, które poświęcają swoje życie. Staramy się zaprojektować jak najlepeszy produkt. Czuję odpowiedzialność za wytwarzane rzeczy w tym świecie, który jest już przeładowany przedmiotami. Wiem, że kwota, którą zbieramy robi wrażenie ogromnej dla wielu kobiet. Ale zależy nam na tym, żeby ten workbook mógł trafić do jak największej liczby osób. Fundusze zostaną przeznaczone na wydanie workbooka. Zależy nam na podzieleniu się swoim doświadczeniem i złamaniu schematów narzuconych miesiączkowaniu. Workbook LUNA to zaproszenie do większej samoobserwacji. Zależy nam na tym, żeby jak najwięcej osób zobaczyło, jak badanie swojego cyklu zmienia życie.

MW: Myślę, że taki pamiętnik obserwacji własnego ciała w odniesieniu do faz księżyca, jaki proponujecie, byłby pięknym prezentem dla nastolatek wchodzących w czas dojrzewania. Jak niesamowicie mogłaby się rozwijać świadomość takiej osoby, która od początku wyrabia w sobie nawyk obserwacji ciała i uczy się komunikacji z nim.

DB: To jest jedna z naszych intencji, żeby przygotować nie tylko woorkbooki, ale też książeczki albo komiksy dla dziewczynek, które dopiero wchodzą w ten cykl, tak żeby mogły się w nim odnaleźć. Kontaktują się z nami również kobiety, które mają córki w wieku nastoletnim. Mówią, że pomimo dobrych relacji, jakie mają z córkami – wstyd nie znika. Więc staramy się tworzyć takie narzędzia, które nie będą bezpośrednią rozmową, a wprowadzą w temat. Nawet jeśli się ma najlepszą relację i bardzo otwartą, bez tematów tabu z rodzicami, to myślę, że to jest taka zmiana, którą potrzebujemy jako nastolatki oswoić same ze sobą, a dopiero później możemy z nią wyjść do dorosłych. Wydaje mi się, że to jest bardzo indywidualne, głębokie przeżycie, w którym musimy się odnaleźć wobec siebie, w tej nowej sytuacji.

MW: Zniesienie tabu, jakie ciąży na menstruacji, byłoby bardzo pomocne, mogłoby doprowadzić do ogromnych zmian.

DB: Mamy realny wpływ na to, co robimy oddolnie. Wydaje mi się, że warto działać tam, gdzie się potrafi i gdzie można znaleźć odzew i to już jest ważne. Cudownie by było, gdyby to miało miejsce również na szerszej, społecznej płaszczyźnie. Na całym świecie można spotkać kobiety zajmujące się tym tematem, ja w pewnym momencie znalazlam Erikę Irustę, którą cytowałaś na początku, a która nosi miano pedagożki menstruacyjnej i robi ogromną pracę u podstaw. Mam nadzieję, że takich pedagożek będzie coraz więcej i że część z nas odkryje taką umiejętność w sobie. Jeśli większość kobiet, przechodzących menstruację, otworzy się na ten temat i zechce go poznać z innej strony niż ta powiązana wyłącznie z poczuciem wstydu i cierpienia, wtedy może nastąpić realna zmiana. Patrzę na całe społeczeństwo i myślę, że mężczyźni również muszą się otworzyć na ten temat, ponieważ oni bardzo często czują się zagubieni wobec różnych, naturalnych stanów kobiet. To jest ważna sprawa dla nas wszystkich, bez wyjątku. Niezależnie od tego czy menstruujemy czy nie.

MW: Bardzo dziękuję za rozmowę i zapraszam wszystkie osoby, które chciałyby się przyczynić do zmiany myślenia o miesiączce, do wsparcia projektu.

TUTAJ znajdziesz swoją moonmandalę

———————————————-

Projekt Lunarium tworzą:

30726809_10155312459556881_1266245492317093888_n

Dobrawa – artystka/ psycholożka / autorka alfabetu oddechowego, za pomocą którego dokumentuje tradycje i techniki oddechowe / rozwija Symfonie Oddechową / inicjuje projekty, które pomagają jej pogłębiać doznawanie, jak i postrzeganie rzeczywistości / obserwuje jak rytm oddechu oraz cykle księżyca oddziałują na wewnętrzne odczuwanie czasu oraz emocji / uwielbia pływać w oceanie i obserwować podwodne formy życia.

 

 

30712593_10155776914691633_8117042238690689024_n

Samia – kobieta / córka / kochanka / mama / podróżniczka – podróżuje głównie po świecie wewnętrznym / cykl menstruacyjny jest dla niej okazją do doświadczania w sobie różnych kobiecych aspektów / prowadzi niezależne badania nt. doświadczenia pierwszej miesiączki (ankieta, którą można wypełnić) / kocha ocean, rośliny i wulkany / obecnie najwięcej uczy się bezpośrednio od Natury / o Księżycu, kobiecości, ziołach i różnych fascynacjach pisze tu: www.mamaloona.pl

 

—————————————————

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni / założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka! / współzałożycielka Stowarzyszenia Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

 

Udostępnij

Ostatnie wpisy

Nie obwiniaj! Wspieraj

Dlaczego się tak ubrałaś? Dlaczego wracałaś sama? Dlaczego piłaś alkohol? Dlaczego nikomu nie powiedziałaś? Czemu się nie broniłaś? Chcesz mu zniszczyć życie? Te pytania to