TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 17:00

Nostalgia za PRL-em – recenzja „Sztuki kochania. Historii Michaliny Wisłockiej”

sztuka_kochaniaSztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej

Reżyseria: Maria Sadowska

Polska, 2017

Recenzja: Izabela Pazoła

 

„Sztuka kochania” Michaliny Wisłockiej, to książka, opublikowana w latach 70-tych ubiegłego wieku, która obecnie doczekała się nowego wydania, które związane jest bezpośrednio z premierą filmu opowiadającego o autorce głośnego bestsellera. Historia poświęcona autorce książki, w rolę której, wcieliła się Magdalena Boczarska, doczekała się wielu pochlebnych recenzji. Czy słusznie? Przyjrzyjmy się temu z bliska..
Odpowiedź na to pytanie nie jest zasadniczo prosta, bo o ile rola Magdaleny Boczarskiej słusznie została przez media i krytyków zauważona, o tyle sam film nie zrobił na mnie jakiegoś większego wrażenia. To nie tyle biografia, co komedia o lekkim zabawieniu erotycznym. Po obejrzeniu filmu stwierdzam, że „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” w gruncie rzeczy składa się z kilku ciekawych scen, których siłą jest obecność Boczarskiej i czasami Lubosa (jako jej ukochanego)a reszta… Hmm, to budowanie klimatu czasów dawnych, nostalgia za PRL-em. A i to nie jest udane do końca, bo film „Sztuka kochania…” sam do końca nie wie, czym jest i czym chce być.

To historia o staraniach związanych z wydaniem książki. Publikacji, na którą  polscy decydenci polityczni nie chcieli się zgodzić. Z drugiej strony to próba sportretowania Michaliny Wisłockiej i jako kobiety, i jako naukowca. Wszystko to okraszone nostalgicznym obrazem Polski od II wojny światowej aż po rok 1978.

Przeszłość Wisłockiej poznajemy w wielu retrospektywach, które układają się w chaotyczną linię fabularną. Reżyserka przedstawia te okruchy dość wyrywkowo, bazując na wydarzeniach, które mają być dla życia głównej postaci przełomowe. Są to m.in.: życie w trójkącie, narodziny dzieci, próba połączenia studiów z życiem rodzinnym, poznanie miłości swego życia na wakacjach w Lubniewicach. Czasami przejścia z jednego punktu do drugiego są płynne, a czasami zdarzają się również błędy techniczne. Szczególnie widoczne jest to na początku filmu. Widać, że kilka scen było ratowanych dodanymi postsynchronami – bohaterowie ustami „mówią” co innego, niby nic, a wprowadza dysonans.

Krzysztof Rak, scenarzysta produkcji, próbował w filmie zmieścić wiele i efekt niestety nie zadowala mnie do końca. Ostatecznie film porusza zbyt dużo wątków i dotyka ich wyrywkowo a czasami pewne fakty zostają wręcz przemilczane, jak na przykład dość  kontrowersyjny stosunek Wisłockiej do gwałtów. Również kwestia rodzicielstwa i decyzje jakie podjęła, nie zostały wyjaśnione do końca, pokazane w szerszym kontekście. Jasnym punktem filmu jest częściowo jego muzyka, w tym piosenka śpiewana przez Anię Rusowicz, która jest jakby skórą zdjętą z matki zarówno artystycznie jak i wizualnie.. W  części dialogów czuć też ducha PRL-u, uchwycono absurdy, które towarzyszyły temu okresowi. Zauważalne jest m.in podczas scen z cenzorem (dobrze zagranym przez Artura Barcisia) czy negocjacji z urzędnikami partyjnymi decydującymi o losie książki „Sztuka kochania” (świetny duet Wojciecha Mecwaldowskiego i Arkadiusza Jakubika).

            Czarnym koniem tego filmu jest dla mnie rola, jaką  zagrał  Eryk Lubos. Jest po prostu niesamowity w przekornym jak dla niego emploi amanta z uzdrowiska, który niepostrzeżenie dla widza przeistacza się w miłość życia Wisłockiej. To właśnie Jurek pokazuje Michalinie, co oznacza miłość, dzięki niemu również Michalina przeżywa pierwszy prawdziwy orgazm. Romans z Jurkiem otwiera bohaterce oczy na miłość, seks oraz powiązaną z nimi intymność. Jurek jako pierwszy namawia Wisłocką do napisania książki.

Maria Sadowska, która ponownie stanęła za kamerą, lubi opowieści o silnych kobietach, czego dała wyraz chociażby w swoim poprzednim filmie – „Dzień Kobiet”, jakże odmiennym… Tym razem zdecydowała się na podróż do kolorowych, ale trochę zacofanych lat PRL-u.  To film kobiety o kobiecie, laurka. Czy warto – tą decyzję należy podjąć już samodzielnie.

Udostępnij

Ostatnie wpisy