TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Jackson Katz – Paradoks macho | recenzja książki

 

indeks

Jackson Katz – „Paradoks macho”

Wydawnictwo Czarna Owca, Fundacja Feminoteka

Warszawa, 2012

 

Te same cechy. które niektórzy przypisują mężczyznom typu macho czy mężczyznom hipermęskim, cechy takie jak “twardość” czy gotowość do użycia przemocy, dają się interpretować jako wyraz słabości i tchórzostwa.  Mówiąc prościej, mężczyzna który bije żonę lub dziewczynę, nie dowodzi tym samym, że jest “prawdziwym mężcyzną” zdolnym do kontroli i godnym szacunku: dowodzi raczej, że ma poważny problem i potrzebuje natychmiastowej pomocy

Jackson Katz – wstęp do książki “Paradoks macho”

 

 

 

Wszyscy tworzymy “kulturę gwałtu”. I wszyscy możemy z nią zerwać.

            Opisywana książka może być traktowana jako dobry punkt wyjścia do wszelkich dyskusji na temat przemocy wobec kobiet oraz odpowiedzialności mężczyzn za przeciwdziałanie temu zjawisku  Napisana prostym stylem (choć można mieć zastrzeżenia odnośnie – być może zbyt częstego – powtarzania niektórych szczególnie istotnych dla zrozumienia istoty problemu stwierdzeń), pomaga zrozumieć perspektywę której w dyskusji o  przemocy wobec kobiet brakuje. Jej zrozumienie jest szczególnie istotne dla mężczyzn. Często bowiem słyszymy, że dana osoba nie popiera przemocy, co uwalnia ją od odpowiedzialności za podejmowanie jakichkolwiek działań na rzecz ograniczania skalitego zjawiska. Jackson Katz proponuje (i na poparcie tej tezy rozwija przez prawie 500 stron bardzo przekonujące argumenty) bowiem takie oto, może mało komfortowe dla niektórych, ale jednocześnie oddające istotę problemu założenie: źródłem przemocy wobec kobiet są mężczyźni, i to na mężczyznach ciąży główna odpowiedzialność za poprawę bezpieczeństwa kobiet.

 

Oczywiście, przyjęcie takiej perspektywy wywołuje u wielu panów reakcje defensywne. W końcu oni sami nie krzywdzą kobiet, więc jakim prawem mają ponosić kolektywną odpowiedzialność? Otóż – faktem jest, że wielu mężczyzn nie stosuje przemocy wobec kobiet. Można nawet powiedzieć, że większość mężczyzn nie stosuje przemocy fizycznej, w tym seksualnej. Nie jest to, oczywiście, jakąś szczególną zasługą – ale stanowi to pewien wyznacznik postawy godnej człowieka. Mimo to, większość przemocy jakiej doświadczają kobiety (ale równiez mężczyźni) pochodzi ze strony mężczyzn. Nie są to aspołeczne jednostki pokroju Hannibala Lectera (chociaż raz na milion przypadków trafi się pewnie i psychopata) – sprawcami przemocy sa tzw. “nasi chłopcy”. Zwykli, niewyróżniający się mężczyźni, często działający razem z podobnymi sobie chłopakami. Fali gwałtów na amerykańskich kampusach, gwałtów na amerykańskim Woodstocku z 1999 roku, serię aktów przemocy wobec kobiet podczas Dnia Portorykańskiego w nowojorskim Central Parku w 2000 roku, itp. wydarzeń nie możemy wytłumaczyć pojawieniem się na niewielkiej przestrzeni wyjątkowo dużej liczby zdegenerowanych jednostek. Te wydarzenia, podobnie jak wiele innych incydentów dziejących się każdego dnia, stanowią element kultury gwałtu – pojęcia, bez którego zrozumienia nie będziemy w stanie rozmawiać o skutecznych metodach ograniczania zjawiska przemocy wobec kobiet.

 

Na te pojęcie składają się – warto sobie to zapamiętać, i również pod tym kątem czytać książkę – zarówno normy wpajane nam w procesie wychowania, jak również elementy obecne w popkulturze. W tym kontekście możemy bez przesady założyć, że nie ma mężczyzny, który (niekoniecznie ze złej woli) nie uczestniczyłby w budowaniu tej “kultury”. Jackson Katz podaje cztery przykłady zjawisk sprzyjających budowaniu kultury obwiniania kobiet winą za doznawaną przemoc. Pierwszy przypadek – atmosfera wokół sprawy Kobe Bryanta, oskarżonego o gwałt na dziewiętnastoletniej studentce. W mediach pojawiła się fala zarzutów wobec ofiary. Analizowana była jej wiarygodność – zarówno jako osoby o pełni zmysłów, jak również osoby której “prowadzenie się” “uprawnia” ją do oskarżeń o gwałt. Nie mówiło się nic o skłonności koszykarza do agresywnych zachowań. Kibice Los Angeles Lakers na każdym meczu wyrażali wyrazy euforii wobec swojego ulubieńca, wysyłając jednoznaczny sygnał: “nie interesuje nas ofiara, wolimy wierzyć naszemu człowiekowi”. W tym czasie dziewczyna, która oskarżyła Bryanta o gwałt usunęła się całkowicie z jakichkolwiek aktywności, regularnie dostawała pogróżki śmierci. Podobną atmosferę, deprecjonującą znaczenie zarzucanych czynów, dawało się odczuć ostatnio, przy okazji sprawy Billa Cosby’ego. Również na polskim podwórku wielu osobom łatwiej było uwierzyć w to, iż kilkadziesiąt urzędniczek olsztyńskiego magistratu opowiada bzdury, niż w to, że były prezydent miasta jest osobą stosującą wobec podwładnych przemoc seksualną. Istnieje, oczywiście, jeszcze mniej optymistyczny wariant – w którym molestowanie seksualne i gwałt zwyczajnie nie są przez ludzi postrzegane jako przestępstwa dyskwalifikujące człowieka pełniącego odpowiedzialną społecznie funkcje.

Kolejnym zjawiskiem, które Katz wziął na ruszt, jest popularność Eminema. Raper, popularny również na naszym podwórku, w jednej z piosenek – Kim (tak samo na imię ma jego żona) – zawarł brutalny opis kłótni ze swoją partnerką, zakończona poderżnięciem jej gardła. W innych utworach w równie plastyczny sposób opisuje akty przemocy wobec kobiet, gejów i lesbijek. Co więcej – wytwórnia Eminema nie tylko nie starała się ograniczać tego rodzaju zapędów, ale wręcz zachęcała rapera do eksploatowania tego rodzaju treści – licząc cynicznie na łatwy zysk. Nie przeszkodziło to w budowie wizerunku Eminema jako “buntownika”. Jak słusznie zauważa Katz, “męska przemoc wobec kobiet nie ma w sobie nic buntowniczego” – a z jakichś względów seksizm i homofobia uznane zostały przez wytwórnię za bardziej akceptowalne niż rasizm czy antysemityzm – mimo, że twórczość odwołująca się do tego typu emocji byłaby tak samo wątpliwa moralanie i miałaby taki sam potencjał “buntowniczości”. Czy na polskim rynku muzycznym spotykamy się z tego rodzaju zjawiskami? Przyznaję, że nie śledzę rynku hip-hopu – w pamięci pozostaje mi “przebój” “Suczki” zespołu Ascetoholix, którego przesłaniem jest niewątpliwie zdjęcie z mężczyzn odpowiedzialności za kontakty seksualne z niepełnoletnimi dziewczynami. Niewątpliwie, polskie środowisko hip-hopowe nie jest wolne od problemu seksizmu i homofobii, co więcej – na naszym gruncie został zaskakująco łatwo przyswojony przez środowiska nacjonalistyczne. Nie jest to, z całą pewnością, jedyne środowisko muzyczne obciążone tym problemem – podobne tendencje można dostrzec w szeroko pojętej muzyce rockowej, a zapewne również i w muzyce tanecznej (któregokolwiek z jej nurtów nie mielibyśmy na myśli).

Kolejne opisywane zjawisko to udział kobiet w walkach WWE (World Wrestling Entertainment) – w licznych scenariuszach (pokazy WWE to bardziej show, rodzaj widowiska okraszonego przemocą, niż sport w klasycznym rozumieniu tego słowa) kobietom przypada rola ofiary molestowania seksualnego, a nawet symulowanego gwałtu. Tysiące mężczyzn oglądają sceny seksualnej dominacji, wtapiając się w świat w którym przemoc seksualna stanowi jedynie niewinną rozrywkę. Jak łatwo jest wyjść z roli rozentuzjazmowanego obserwatora tego rodzaju scen do roli osoby traktującej przejawy przemocy seksualnej z należytą odpowiedzialnością?

Jakiś czas temu został opublikowany tekst poświęcony doświadczeniom dziewcząt grających w gry RPG. Regularnie ich postacie doświadczały gwałtu. Tekst spotkał się z raczej pobłażliwym odbiorem. Czy jednak możemy bagatelizować te zjawisko, twierdząc iż przecież nie są to rzeczywiste czyny? Czy kobieta doświadczająca na każdej sesji tego samego rodzaju – niechby nawet werbalnej przemocy – nie ma prawa czuć się źle, zwłaszcza jeśli – jak wiedzą czytelnicy książki Katza – strach przed przemocą na tle seksualnym determinuje życie wielu kobiet? Czy możemy mówić, że nie ponosimy odpowiedzialności za budowanie kultury gwałtu, jeżeli bagatelizujemy tego rodzaju problemy?

Wreszcie – audycje radiowe Howarda Sterna i Toma Leykisa. Pierwszy wsławił się np. “satyryczną” audycją, w której skrytykował sprawców masakry w Columbine za to, że nie zgwałcili paru studentek przed ich zamordowaniem. Do swojego programu telewizyjnego zapraszał młode dziewczyny, które na antenie rozbierały się “do rosołu”, a zebrane “jury” (do którego specjalnie dobierani byli panowie o niskim poziomie kultury osobistej) komentowało ich wdzięki. Jego programy cieszą się na tyle duża popularnością, że jedna z największych satelitarnych sieci radiowych wykupiła prawa do ich nadawania za 500 milionów dolarów. Inny gospodarz programów radiowych, Tom Leykis, “zasłynął” podaniem do wiadomości publicznej tożsamości ofiary gwałtu dokonanego przez Kobe Bryanta. O znanym prezenterze, oskarżonym o molestowanie seksualne, powiedział “ma siedemdziesiąt lat i molestuje dwudziestolatki – mój bohater!”. Udziela ponadto licznych “porad miłosnych”, sprowadzających się do tego aby szybko nakłonić partnerkę do seksu i nie przywiązywać się do niej emocjonalnie. Swoją reputację opiera na wysokiej słuchalności, przedstawiając siebie jako głos mężczyzn i oskarżając kobiety o to, że są “brzydkie albo po trzydziestce”, mężczyzn natomiast – o to że pozwolili kobietom wejść sobie na głowę.

W Polsce pamiętamy audycję Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego, “żartujących” sobie z gwałcenia Ukrainek. Spora część opinii publicznej – również tej nastawionej liberalnie – broniła prawa do głoszenia tego typu opinii, argumentując iż jest to zgodne z przyjętą w programie konwencją. Wielu osobom ciężko jest zrozumieć, jak wielką krzywdę wyrządza lekkomyślne rzucanie dowcipami o przemocy seksualnej. Nie wiem, czy w polskim głównym nurcie mediów znajdują się osoby głoszące tak mocno mizoginiczne poglądy jak Stern czy Leykis, nie zdziwiłbym się jednak gdyby dało się znaleźć tego pokroju “idoli” ludzi młodych.

 

Lektura tego rodzaju przemyśleń pozwala zrozumieć, dlaczego mężczyźni powinni angażować się w działania przeciwko przemocy wobec kobiet – i dlaczego nie ma wśród nas osoby, która kiedykolwiek nie dołożyłaby swojego kamyka do budowania “kultury gwałtu”. Perspektywa proponowana przez Katza jest o tyle ożywcza, że zdejmuje odpowiedzialność z innych – czy to z kobiet, czy np. z przedstawicieli innych kultur, jakoby bardziej skłonnych do przemocy wobec kobiet. W Stanach Zjednoczonych młode dziewczyny straszone są perspektywa doznania przemocy ze strony obcego mężczyzny, należącego do mniejszości etnicznej – podczas gdy większość aktów przemocy białe kobiety doznają od bliskich sobie, białych mężczyzn. W Europie zwraca się uwagę na powiązania między islamem a rosnącą przemocą wobec kobiet – mimo, że nie istnieją dowody na to, jakoby obecność muzułmanów szczególnie mocno – w skali makro – zwiększała skalę przemocy seksualnej czy przemocy domowej. Przemoc jest wpisana w każdą kulturę, również w kulturę w której wychowują się polscy mężczyźni. Książka Jacksona Katza to lektura której poznanie i zrozumienie stanowi niezbędny krok do zrozumienia naszej, męskiej, odpowiedzialności za problem przemocy wobec kobiet – jak również do zrozumienia samego zjawiska.

 

Autor recenzji – Michał Żakowski

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Czy w ogóle może istnieć feminista? – wywiad z Głosami Przeciw Przemocy

O fajnych  facetach feministach, o Sieci Mężczyzn (realizowanej we wspólnym projekcie Feminoteki ,,Kobiety i mężczyźni, chłopcy i dziewczęta RAZEM przeciw stereotypom płciowym”), o filmach i modelach męskości. Z Głosami Przeciw Przemocy rozmawia Magda Wielgołaska, wolontariuszka Feminoteki.

Magda: Żyjemy w kraju, w którym ciągle jeszcze postrach budzi takie słowo jak: feministka. Słowo, które cały czas jest traktowane mocno stereotypowo i bardzo ciężko jest odmitologizować jego znaczenie, a tu nagle pojawia się nowe pojęcie: feminista. Kto to taki ten feminista, czy w ogóle istnieje i czy wy sami określacie siebie takim mianem?

Sergio: Można zadać to pytanie inaczej, czy w ogóle może istnieć feminista? Jackson Katz, amerykański edukator antyprzemocowy, autor książki „Paradoks Macho” twierdzi, że feminizm jest ruchem kobiecym i mężczyźni mogą sympatyzować z nimi, czy też współdziałać, ale nie możemy przejąć tego ruchu i traktować go paternalistycznie, czyli w taki sposób, że teraz my przychodzimy i my, jako rycerze, będziemy feministami i to taki nasz akt odwagi. Ja sam siebie nazywam działaczem antyseksistowskim, żeby podkreślić, że problemem jest seksizm wśród mężczyzn, a nie kwestia tego, że na przykład brakuje mężczyzn w ruchu feministycznym. To jest kwestia podejścia do tego czy mamy prawo do przejmowania ruchu, albo zajmowania takiego widocznego miejsca w tym ruchu.

OBR_Glosy_w_czapkach

Łukasz: Też mam kłopot ze słowem „feminista”. Jest trochę tak, jak mówił Sergio, że jak facet powie, że jest feministą, to od razu jest wielka sprawa. Zaczynają się wywiady,  są zapraszania do telewizji i tak dalej, a  przecież to kobiety już wcześniej działały przez bardzo długi czas, ale  to się staje niewidoczne. Kobiety wykonały jakąś mrówczą pracę i oczywiście ona jest doceniana, ale gdy pojawia się kilku facetów, którzy będą robić to samo, nazywają siebie feministami działającymi na rzecz kobiet, to  nagle w społeczeństwie robi się wielki szum. Tutaj widzę zagrożenie związane ze słowem „feminista” i z takim łatwym przejęciem dorobku i tego co robiły do tej pory organizacje kobiece i feministyczne. A jakbym miał powiedzieć komuś, albo kogoś zdiagnozować czy jest feministą, to chodzi generalnie o działanie na rzecz kobiet i na rzecz równości ogólnie – można powiedzieć, że to jest feminizm.

Krzysztof: Ja się czuję feministą. Nie mam takiej perspektywy, że mężczyźni mogą przejąć ten ruch i że stanowią dla niego jakieś zagrożenie. Ja się czuję feministą i uważam, że tutaj chodzi przede wszystkim o konkretne wartości, których na co dzień brakuje w życiu społecznym i medialnym. Chciałbym, żeby te wartości feministyczne przestały być stygmatyzowane, to jest taka pierwsza myśl, która mi towarzyszy, a druga to taka, że to jest element tej samej opresji, w której żyję jako osoba homoseksulana, jako gej. Myślę, że to są elementy tej samej układanki, te same wartości i ta sama sprawa, więc tak – ja się czuję feministą.

Kuba: Jeżeli feminista nie oznacza rycerstwa, to ja się poczuwam jak najbardziej do określenia siebie feministą. To zależy oczywiście od tego, co rozumiemy przez to wszystko, bo ja się poczuwam do poglądów, które być może są właśnie poglądami feministycznymi, ale „feminista” nie jest dla mnie jednoznacznym określeniem, bo mamy też różne odłamy i rodzaje feminizmu.

Stworzyliście grupę Głosy Przeciw Przemocy. Wasza strona na facebooku cieszy się bardzo dużym powodzeniem i to jest trochę to o czym już mówiliście, że pojawia się grupa facetów i jest wielkie WOW! Jak odbieracie taki szybki sukces i popularność waszej akcji?

Sergio: Tak, to jest właśnie to, o czym mówiliśmy wcześniej, że jest w Polsce kilkadziesiąt dużych organizacji kobiecych, natomiast kiedy nagle pojawia się organizacja męska, która mówi, że nie podoba im się przemoc wobec kobiet, to od razu robi się duże zamieszanie. Jest to takie wyjście z normy. Z jednej strony jesteśmy zdrajcami, tak? No bo nie solidaryzujemy się z facetami, których »złe żony« zabierają im dzieci i składają doniesienia na policję – oczywiście zawsze nieprawdziwe, a z drugiej strony społecznie jesteśmy odbierani jakbyśmy dokonali jakiegoś niesamowitego przewrotu, chociaż tak naprawdę nie mamy takiego dorobku wielkiego jak duże, czy mniejsze organizacje kobiece, które istnieją w Polsce od jakichś dwudziestu lat i ciężko pracują.

Powiedzcie mi skąd się wzięły Głosy Przeciw Przemocy, co było inspiracją do tego żebyście zaczęli razem działać? Znam podobne incjatywy. Podobne działania mają miejsce na przykład w Serbii, gdzie grupy edukatorów pracują z młodymi chłopcami nad odczarowaniem mitu faceta postępującego według kodeksu macho. Czym jest Wasz projekt i z czego się urodził?

998530_262283883910047_1286199571_n

 

Łukasz: Serbski projekt poznaliśmy, kiedy Głosy już istniały, a korzenie naszej grupy są takie, że ja myślałem o tym, że brakuje działaczy facetów, którzy działaliby antyprzemocowo, antyseksistowsko i  w Feminotece rozmawiałem z Aśką Piotrowską i ona właśnie powiedziała, że to byłoby fajne, gdyby powstała taka grupa. Okazało się, że równolegle taki pomysł miał też Sergio.

Sergio: Tak, to wszystko zbiegło się z tym, że do Polski przyjechał ze Szwecji Tomas Wetterberg, przedstawiciel organizacji mężczyzn działających na rzecz równości. Opowiadał o tym, jak jakieś dwadzieścia lat temu organizacja mężczyzn powstawała w Szwecji i oni zauważyli takie dwa zjawiska. To było za czasów wojny w Jugosławii, czyli pojawiła się cała kwestia zbrodni wojennych dokonywanych również na kobietach. Te dwa zjawiska to były gwałty wojenne, a druga to  fala turystyki seksualnej, która szła ze Szwecji do Azji Południowe. Mężczyźni stwierdzili, że trzeba coś z tym zrobić. Wystosowali apel w szwedzkiej prasie i okazało się, że bardzo wielu mężczyzn było zainteresowanych tym, żeby się przyłączyć. Opowiadał też, że oni właśnie pracują z młodzieżą i robią zajęcia na temat niewidocznych i domyślnych męskich wzorców. Na przykład to, że jeśli cię pobiją w szatni, to absolutnie nie możesz pokazać, że to ciebie w ogóle dotknęło i nikomu o tym nie mówić. Trzeba przecież być twardzielem i się nie popłakać, a najlepiej to znaleźć kogoś słabszego, żeby się nad nim poznęcać i w taki sposób odzyskać swoje poczucie własnej wartości. Więc to też była dla mnie taka inspiracja, właśnie fakt, że takie rzeczy się dzieją w Szwecji. Taką dużą inspiracją dla mnie była też trylogia Stiega Larssona, który też pokazał takie inne wzorce społeczne, niż takie nasze historyczne jak na przykład »Potop«.

Łukasz: Powiem szczerze, że to nie była moja inspiracja (śmiech). Ani te książki, ani też wizyta tego Szweda. Dopiero później się o tym dowiedziałem, ale robiłem coś wspólnie z Feminoteką i Aśka wspomniała mi o tym, że jest taki koleś jak Sergio właśnie i że on jest zainteresowany działaniami mężczyzn przeciwko stereotypom, że jest zaangażowany i zrobiliśmy otwarte spotkanie. Przyszło dosyć dużo facetów, około trzydziestu osób, ale teraz zostało nas siedmiu czy ośmiu.

Myślicie, że w Polsce jest właśnie teraz przestrzeń na to, żeby mężczyźni chcieli się angażować i outować jako działacze na rzecz równouprawnienia kobiet, żeby chcieli się przyłączać do waszej akcji?

IMG_20150301_134617-660x495

Sergio: Mnie się wydaje, że bardzo fajna i przyszłościowa jest akcja Sieci Mężczyzn. Moje przekonanie było takie, że damy ogłoszenie na stronie Feminoteki i jak zbierzemy no, może dziesięć osób to będzie wow, to będzie sukces, jeżeli uda nam się pokryć wszystkie regiony: północ, południe, wschód i zachód Polski, a mnie zadziwiło, że naprawdę zgłosiło się… ile? Z sześdziesiąt – siedemdziesiąt osób?

Łukasz: No realnie sześćdziesiąt osób.

Sergio: Tak i to były osoby, które już gdzieś działają i siedzą sobie w różnych środowiskach lokalnych i brakowało tylko czegoś takiego, żeby powiedzieć: „Zróbmy coś razem!”

Wydaje mi się, że ważne jest takie odpowiadanie na ten dominujący dyskurs, który dla mnie jest uosabiany w postaci Rafała Ziemkiewicza rzucającego na tweeterze, że „kto nie wykorzystał pijanej kobiety niech rzuci kamieniem”. W przestrzeni społecznej to jest teraz takie zupełnie oczywiste, że opowiada się kawały na temat gwałtów i oczywiście wszyscy powinni się śmiać, a kiedy ktoś się nie śmieje i protestuje jest niezrozumiany. Dlatego właśnie wydaje mi się, że bardzo ważne jest, by dotrzeć do młodych mężczyzn, gdzie jest duża szansa na to, żeby pokazać, że są inne wzorce. Kultura masowa nam pokazuje te wzorce z amerykańskiego kina akcji, gdzie po prostu facet strzela z pędzącego samochodu, zabija dwadzieścia osób, w międzyczasie ginie jego dziewczyna, ale pod koniec filmu jest happy end, ponieważ znajduje sobie nową kobietę i to wszystko w ciągu stu dwudziestu minut filmu. Wydaje mi się, że warto byłoby pokazać przede wszystkim to, że da się wypracować inne modele męskości i że w takim innym modelu męskości da się mówić o własnych emocjach i to o takich emocjach, które są w tradycyjnym modelu męskości wstydliwe. Mówię tu na przykład o słabości, o depresji i o tym, że to wcale nie jest choroba kobieca, mówię tu też o tym, że nie trzeba być zawsze „brać się w garsć”, że mężczyzna ma prawo się bać wielu rzeczy i nie musi być cały czas ukryty za maską twardziela.

Czyli chcecie odczarować mit faceta twardziela, ale czy macie już zaplanowane jakieś konkretne działania na rzecz takich zmian? Jak chcecie to wprowadzać w Polską rzeczywistość?

Łukasz : Jesteśmy grupą nieformalną i to wszystko co robimy, robimy trochę po godzinach. Na razie to, co jest takie stałe, to jest właśnie projekt z Feminoteką, ta Sieć Mężczyzn, oprócz tego jesteśmy partnerem w projekcie z fundacją »Phan Bde”  – projekt nazywa się „Scena dla twardziela”, Będzie tworzony spektakl w oparciu o teatr-forum, taki teatr społeczny, zaangażowany i tam pracować nad stereotypami dotyczącymi męskości i kobiecości. Oprócz tego mamy bardzo dużo różnych pomysłów i powoli staramy się wdrażać w życie. Mamy też na przykład plan na przegląd filmów, takie męskie kino, ale takie trochę przewrotne.

Kuba: Chcemy pokazywać filmy, które będą dekonstruowały ten klasyczny model męskości.

Sergio: Kiedy oglądamy sobie dzisiaj na przykład „Ojca chrzestnego”, wystarczy nabrać odrobinę dystansu, żeby się zorientować, że to jest jakaś straszna karykatura męskości na takim poziomie mocno samobójczym. Taki obraz mężczyzny, który musi zabijać innych mężczyzn i uczestniczyć w walce zbrojnej w podziemiu przestępczym żeby być uznanym przez innych mężczyzn.

Łukasz: Chodzi nam o to, żeby te filmy były pretekstem do dyskusji. Mamy tego „Ojca chrzestnego” i może faceci sobie pomyślą: „O kurde, fajnie. Już dawno nie widziałem. Pójdę sobie na Ojca chrzestnego”, a tu nagle dyskusja o tym, że takie wzorce wcale nie są fajne i nie ma się czym jarać. Tak więc w najbliższej przyszłości chcemy rozpocząć projekt filmowy. Mamy też pomysł na stworzenie broszury z tekstami antyseksistowskimi, na nowo definiującymi męskość. Mamy jeszcze jeden projekt z Pełnomocniczką Rządu do spraw równego traktowania – zapoczątkowaliśmy go na 16 Dni Działań Przeciwko Przemocy wobec Kobiet. Grzesiu Wrona, prawnik,  wypisuje różne case’y dotyczące przemocy, chcemy stworzyć stronę internetową, na której będą opisane różne rodzaje przemocy i różne case studies w ramach odmian przemocy no i żeby tam były praktyczne informacje: gdzie można się zgłaszać, jakiej pomocy szukać, jak reagować, jakie się ma prawa itd.

Przed Wami bardzo duża przestrzeń do działania i na pewno bardzo wiele pracy na polu zwalczania stereotypów dotyczących męskości. Jak czujecie się stojąc na początku tej drogi?

Krzysztof: Co do tej przestrzeni, to ja sam przyszedłem tutaj głównie dlatego, żeby zobaczyć, czy ta przestrzeń w ogóle istnieje. Co w ogóle tutaj można zrobić? Wiedziałem, że coś trzeba zrobić, ale było jeszcze pytanie: co da się zrobić? Obalanie patriarchatu to super sprawa i w ogóle, ale od czego zacząć?! (śmiech)

Łukasz: Trzeba młotki kupić (śmiech).

Sergio: Mnie się podoba taka idea – jeśli używamy takiego określenia jak „obalanie patriarchatu” to, żeby to robić od dołu, a nie od góry. Zdarza się takie podejście: „Wow, zróbmy kampanię telewizyjną. Zrobimy fajny spot, znajdziemy sponsorów, którzy nam dadzą pół miliona złotych i będziemy to puszczać przez pół roku”, a wydaje mi się, że strasznie ważne jest to, żeby wykorzystać ludzi z różnych miejscowości i środowisk , kobiety i mężczyzn, którzy jakoś się nie zgadzają na ten obowiązujący model społeczny i mają w sobie to przekonanie, że coś jest nie tak.

Interesuje mnie, jak inni mężczyźni, których znacie, reagują na wasze poglądy i działania. Czy zostało wam chociaż raz zarzucone, że wyłamujecie się z tak zwanej męskiej solidarności? Czy raczej odczuwacie wsparcie ze strony mężczyzn, którzy może czują respekt w związku z tym, że w końcu ktoś się wyłamuje i mówi wyraźne STOP i to w jakiś sposób budzi ich do działania w tych wszystkich przestrzeniach, o których rozmawiamy.

Łukasz: Ja sam się nie spotkałem z jakimś hejtem w naszą stronę, że plujemy w swoje gniazdo czy coś w tym stylu – zupełnie nie. Natomiast wsparcie jak najbardziej tak. Od facetów też, ale najbardziej od kobiet jednak i od dziewczyn działających w środowisku feministycznym – mamy bardzo duże wsparcie i bardzo nas dopingują, więc to daje dużo fajnej energii do działania i może my nie jesteśmy też jacyś super ustrukturyzowani i zorganizowani, ale mam poczucie, że krok po kroczku wypracowujemy naszą formułę na to, jak będziemy działać i cały czas się to krystalizuje i właśnie dzięki temu wsparciu, które mamy ze środowiska i spoza środowiska – to nam się chce po prostu to wszystko robić.

Wywiad przeprowadziła Magda Wielgołaska – działaczka feministyczna i lesbijska na stałe związana z trójmiejską organizacją Tolerado, wolontariuszka Feminoteki.

banernorweskie_batory

 

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent