TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Prace nad ustawą ratyfikującą konwencję ws. przemocy odłożone

299Posiedzenie komisji, które w czwartek miały rozpatrzyć poprawki do projektu ustawy ratyfikującej konwencję o zapobieganiu przemocy wobec kobiet, zostało odwołane. Według szefowej komisji sprawiedliwości Stanisławy Prządki stało się tak z powodu nieobecności przedstawiciela rządu.

Oznacza to, że uchwalanie ustawy się opóźni. Gdyby komisje spraw zagranicznych oraz sprawiedliwości i praw człowieka zaopiniowały w czwartek poprawki zgłoszone podczas drugiego czytania, w piątek mogłoby się odbyć głosowanie nad ustawą.

Jak powiedziała PAP przewodnicząca komisji sprawiedliwości Stanisława Prządka (SLD), posiedzenie zostało odwołane ze względu na nieobecność wiceministra spraw zagranicznych Artura Nowaka-Fara, który pracuje przy ratyfikacji tej konwencji od początku. „Podjęliśmy decyzję z przewodniczącym komisji spraw zagranicznych, że bez ministra nie będziemy pracować. Wprawdzie do zaopiniowania są tylko dwie poprawki, prawie tożsame, ale pan minister powinien być obecny, ponieważ może być dyskusja, mogą być do niego pytania i powinien w tym procesie legislacyjnym uczestniczyć do końca” – podkreśliła Prządka.

Wyraziła nadzieję, że w najbliższych dniach uda się wyznaczyć termin posiedzenia, na którym dojdzie do rozpatrzenia poprawek, i wówczas możliwe będzie głosowanie nad projektem.

Szef komisji spraw zagranicznych Robert Tyszkiewicz (PO) powiedział PAP, że komisje zamierzają zająć się poprawkami do projektu na najbliższym posiedzeniu Sejmu.

Tymczasem źródła zbliżone do kierownictwa Platformy powiedziały PAP, że w partii „nie ma ciśnienia” na to, aby jak najszybciej głosować nad konwencją, a wręcz są głosy, iż tego tematu nie powinno się „eksploatować” w kampanii samorządowej. PAP dowiedziała się, że PSL porozumiał się PO, żeby tę sprawę na razie odłożyć. „Wybory samorządowe to nie jest dobry moment, aby rozmawiać o tej sprawie, jestem przeciwny eksploatowaniu tej sprawy. To nie jest kampania o ideologii, tylko +o chodnikach+ czy o funduszach unijnych” – powiedział PAP polityk Platformy.

Także politycy PSL mówią, że kampania wyborcza to nie jest najlepszy okres, żeby dyskutować na tematy budzące tak duże emocje. „To nie jest dobry czas, żeby fundować Polakom kolejny spór o sprawy światopoglądowe, żeby radykalna lewica konfrontowała się w radykalną prawicą. To jest czas, żeby rozmawiać o realnych problemach, które istnieją w samorządzie, w Polsce lokalnej, a nie o sprawach ideologicznych. Dzisiaj na rękę wszystkim formacjom politycznym, które rzeczowo i merytorycznie myślą o wyborach samorządowych jest to, żeby tego rodzaju sprawę odłożyć na czas po wyborach” – powiedział PAP rzecznik PSL Krzysztof Kosiński.

Jarosław Górczyński z komisji spraw zagranicznych dodał, że PSL stoi niezmiennie na stanowisku, że dzisiaj nie ma potrzeby wprowadzania konwencji, ponieważ kobieta w polskim społeczeństwie i w naszej tradycji „od wieków zajmuje godne miejsce”.

„Nie musimy mieć tutaj narzucanych uregulowań unijnych, bo polska konstytucja zabezpiecza równe prawa mężczyzn i kobiet. Jesteśmy przeciwko przemocy wobec kobiet, ale musimy pewne kwestie rozgraniczyć. W tej konwencji tak trochę tylnymi drzwiami jest wprowadzany zapis o równości mężczyzn i kobiet pod kątem np. roli, jaką zajmują w danym momencie w społeczeństwie. To jest zapis budzący wiele kontrowersji. Myślę, że jeszcze jest czas na duża poważną dyskusję i jeszcze w tym momencie nie nadszedł ten czas. Nie uważamy, żeby pośpiech był w tym momencie wskazanym, trzeba poznać argumenty różnych stron” – powiedział.

Polska podpisała Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej w grudniu 2012 r. W kwietniu br. Rada Ministrów podjęła uchwałę ws. przedłożenia jej do ratyfikacji i przyjęła projekt odpowiedniej ustawy. Podczas drugiego czytania w Sejmie, które miało miejsce 25 września, zgłoszono poprawki, co spowodowało, że projekt został ponownie skierowany do komisji.

Konwencja budzi wiele kontrowersji. O jej ratyfikowanie od dawna apelują organizacje kobiece, broniące praw człowieka oraz pomagające ofiarom przemocy. Konwencję krytykuje natomiast m.in. prezydium Episkopatu Polski oraz organizacje prawicowe. Kościół jest przeciwny przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, to nie może zaakceptować redefiniowania pojęcia płci, małżeństwa, rodziny – co zdaniem hierarchów zakłada konwencja. Biskupi nie zgadzają się również, aby w zapisach były sformułowania, że m.in. religia jest źródłem przemocy wobec kobiet. Hierarchowie obawiają się, że konwencja wprowadzi „ideologię gender”.

Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji; oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Piotrowska: Przesunięcie głosowania nad konwencją to cyniczna polityczna gra kosztem kobiet

Nie będzie zaplanowanego na piątek głosowania ws. konwencji o przeciwdziałaniu przemocy. Wg Joanny Piotrowskiej z Feminoteki dwuletnie oczekiwanie na przyjęcie dokumentu to efekt „cynicznej politycznej gry”. – Osoby, które cierpią z powodu przemocy, są politycznymi zakładnikami – mówiła w TOK FM Agata Chełstowska z Instytutu Spraw Publicznych.

Na październik przesunięto głosowanie nad ratyfikacją Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Dokument, który przyjęto w Stambule ponad trzy lata temu, wzbudza w Polsce ogromne kontrowersje. Poinformowała o tym na Facebooku Wanda Nowicka.
Jak dowiedzieliśmy się wczoraj, dzięki sejmowej debacie, konwencja to zagrożenie dla konstytucji, chrześcijaństwa i godzi „w polską rodzinę i polską kobietę”. – Ja sobie nie życzę, żeby ktokolwiek mnie wyzwalał z mojej tradycji i z mojej kultury, i z historii mojego narodu. To, co tutaj proponujecie w tej konwencji, to jest dla nas wszystkich policzek – mówiła posłanka Renata Wróbel.

Polityczny cynizm

Dla Joanny Piotrowskiej z Feminoteki trwające już od dwóch lat oczekiwanie na ratyfikacje dokumentu to efekt „cynicznej politycznej gry kosztem kobiet”. – Nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy w te bzdury wypowiadane w parlamencie przez konserwatystów. To tylko pokaz siły. Element wojny między Kościołem i neutralnym światopoglądowo państwem – mówiła w TOK FM w programie „Połączenie”.

– Osoby, które naprawdę cierpią z powodu przemocy, są politycznymi zakładnikami – wtórowała Agata Chełstowska z Instytutu Spraw Publicznych.

Ratyfikacji konwencji nie przyspieszyły nawet deklaracje i obietnice Donalda Tuska. Były premier zapewniał, że jego rząd doprowadzi do przyjęcia dokumentu. Nie dość, że ratyfikacji nie ma, to widać też podział w koalicji. A bez tego może być trudno o zdobycie sejmowej większości.

– Jestem zaskoczona, że posłowie PSL są przeciwko ratyfikacji. PO powinna przywołać koalicjanta do porządku – mówiła Piotrowska.

Można działać bez ratyfikacji

Według Piotrowskiej o dobrych intencjach rządzących mogłoby świadczyć wprowadzanie konkretnych rozwiązań zapisanych w konwencji, bez ratyfikacji całego dokumentu. A jest w czym wybierać, bo dokument Rady Europy zawiera rozwiązania, które sprawdziły się w różnych krajach i mogą przyczynić się do zmniejszenia zjawiska przemocy wobec kobiet, przeciwdziałać przemocy w rodzinie”.

– Mamy tam m.in. zapisy zobowiązujące do organizacji co roku kampanii edukacyjnej dotyczącej przemocy wobec kobiet. A w Polsce ostatnią rządową kampanię mieliśmy w… 2005 r.! Są zapisy o uruchomieniu całodobowej infolinii dla osób doświadczających przemocy – wymieniała Joanna Piotrowska.

Źródło: TOK FM

Sejm odrzucił ratyfikowanie antyprzemocowej konwencji

Głosami posłów i posłanek  PiS, PSL i SP Sejm odrzucił  w środę wieczorem projekt ustawy ratyfikacyjnej Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.  Zdaniem posłów z tych ugrupowań konwencja godzi w tradycję i religię chrześcijańską. Podczas debaty zgłoszono poprawki, projekt został ponownie skierowany do komisji. 

Beata Bublewicz z PO uznała konwencję za krok w kierunku respektowania praw człowieka. Podkreśliła, że jest to pierwszy dokument odnoszący się kompleksowo do problematyki przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, a powodem jego powstania było zauważenie faktu, że zjawisko przemocy jest związane z płcią. Wskazała, że według statystyk codziennie w Europie z powodu przemocy ze względu na płeć umiera siedem kobiet. Dodała, że większości aktów przemocy dokonują mężczyźni z najbliższego otoczenia ofiar.

Także Robert Biedroń (Twój Ruch) podkreślał, że przemoc ma płeć i nieprzypadkowo ofiarami przemocy są w większości kobiety, a sprawcami – w większości mężczyźni. – Jeśli państwo rzeczywiście uważacie się za chrześcijan, to dzisiaj waszym obowiązkiem jest zrobić wszystko, by przemoc wyeliminować – dodał, zwracając się do posłów PiS, którzy krytykowali zapisy konwencji, wskazując m.in., że godzi ona w tradycję i religię chrześcijańską.

Tymczasem konserwatywni parlamentarzyści z uporem twierdzą, że Konwencja uderza w polską tradycję i rodzinę. Jest niezgodna z polskim prawem i konstytucją.

Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania prof. Małgorzata Fuszara przekonywała, że w konwencji jest wiele zapisów niezwykle istotnych dla ofiar przemocy, niektóre z nich już wprowadzono w związku z planowaną ratyfikacją, np. zmianę trybu ścigania gwałtu – z wnioskowego na urzędowy oraz zmiany w sposobie przesłuchiwania ofiar. Wskazała, że konwencja wprowadzi też do naszego porządku prawnego pojęcie przemocy ekonomicznej.

Podkreślała, że nieprzypadkowo konwencja wskazuje na związek przemocy z płcią, ponieważ ze wszystkich badań wynika, iż ponad 90 proc. dorosłych ofiar przemocy to kobiety. Odnosząc się do zarzutów posłów, zaznaczyła, że konwencja nie definiuje inaczej rodziny, małżeństwa ani związków partnerskich. Podkreśliła, że konwencja mówi o wykorzenieniu stereotypów opartych na niższości kobiety wobec mężczyzny. Jej zdaniem nie odnosi się to do naszego kraju, bo z naszej tradycji takie przekonanie nie wynika. – Walczycie z czymś, czego w ogóle w tej konwencji nie ma – mówiła Fuszara.

Na podstawie: Gazety Wyborczej, TVN 24

Marszałkini Ewa Kopacz zdjęła z porządku obrad Konwencję antyprzemocową

Ewa Kopacz

Ewa Kopacz Marszałek Sejmu (jeszcze) Ewa Kopacz wycofała z dzisiejszego porządku obrad sprawozdanie komisji sprawiedliwości nt. rządowego projektu ustawy o ratyfikacji konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. To jedna z jej ostatnich decyzji na tym stanowisku, jest bowiem kandydatką PO i PSL na nowego premiera – pisze Agnieszka Kublik w „Gazecie Wyborczej”.

(…) Wieczorem we wtorek na stronie internetowej Sejmu to sprawozdanie widniało jeszcze jako pierwszy punkt dzisiejszych obrad. Kopacz wycofała je wczoraj na wniosek klubu PiS. W uzasadnieniu PiS napisał: „Konwencja wymusza zmiany, które ingerują w instytucję małżeństwa, rodziny czy wychowanie dzieci, zaburzając tym samym ich dotychczasowe funkcjonowanie oparte na akceptowanej społecznie tradycji i wyznaniu. Projekt budzi dużo zastrzeżeń natury prawnej i legislacyjnej, dlatego powinien być dogłębnie przeanalizowany i przedyskutowany na bardzo wielu płaszczyznach”.

 

Na posiedzeniu prezydium Sejmu tylko Nowicka była przeciwko. Kopacz tłumaczyła, że jest taki obyczaj, że jak klub się zwraca z takim wnioskiem, to ona się przychyla (…)

 

Cały tekst: Wyborcza.pl, 10.09.2014. | Fot. Jakub Kamiński / PAP

Barack Obama w jednym filmie z Jamesem Bondem. Mówią zgodnie: „Mamy problem z przemocą wobec kobiet”

Jeśli ona się nie zgadza, to jest to gwałt – przypominają aktorzy i politycy. W krótkim filmie przygotowanym przez Biały Dom m.in. prezydent Barack Obama i odtwórca roli Jamesa Bonda Daniel Craig mówią: – Stop przemocy wobec kobiet.

– Mamy duży problem i potrzebujemy waszej pomocy – tymi słowami zaczyna się spot opublikowany przez Biały Dom. Trwający minutę film obejrzało już ponad milion osób

Obok prezydenta Baracka Obamy i wiceprezydenta Josepha Bidena możemy w nim zobaczyć aktorów m.in. Daniela Craiga i Benicio Del Toro. Wszyscy mężczyźni opowiadają w nim o przemocy seksualnej wobec kobiet, która dotyka ich sióstr, córek, dziewczyn, żon, przyjaciółek. I występuje wszędzie „na uniwersyteckich kampusach, w barach, na przyjęciach, nawet w liceach”.

Chcą to powstrzymać, bo – jak głosi hasło tej kampanii: „jedna to za wiele” („1 is 2 many”). Tym samym prezydent i artyści namawiają do zgłaszania wszystkich przypadków, gdy kobietom dzieje się krzywda, odpowiednim służbom i do stawania w ich obronie.

Nie ma wyjątków, nie ma wymówek

Ze statystyk opublikowanych przez Biały Dom wynika, że ofiarą napaści na tle seksualnym pada aż co piąta młoda kobieta w czasie nauki w college’u. Do uprawiania seksu jest zmuszana jedna na dziewięć nastolatek. Co dziesiąta jest krzywdzona przez kogoś, z kim się spotyka.

Benicio Del Toro: – Ta kampania powstała po do, by dotrzeć do ludzi i uświadomić im, że mamy do czynienia z epidemią przemocy seksualnej. Każdy, kto jest jej sprawcą, będzie potępiony, bez względu na to, kim jest. Zachęcamy każdego, kto jest świadkiem przemocy, do mówienia o tym głośno. Do zrobienia z tym właściwej rzeczy, do bycia bohaterem. W końcu chodzi o ochronę tych, które kochamy. Naszych matek, sióstr, córek, żon i dziewczyn – podkreśla aktor.

A Daniel Craig dodaje: – To zaszczyt być częścią tego ważnego, kluczowego projektu. Jego przesłanie jest proste – na nas wszystkich ciąży odpowiedzialność. Nie ma wyjątków, nie ma żadnych wymówek.

W Polsce też mamy ten problem

Nie tylko Amerykanie mają problem z przemocą wobec kobiet. Jak wynika z danych policyjnych tylko w 2012 r. w Polsce aż 76,9 tys. osób padło ofiarą przemocy – ponad 50 tys. to kobiety, a blisko 20 tys. to dzieci. 31 tys. sprawców było pod wpływem alkoholu.

29 kwietnia Rada Ministrów zgodziła się na ratyfikację Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Teraz wniosek ratyfikacyjny będzie musiał zatwierdzić Sejm. To nie będzie jednak łatwa droga, bo konserwatyści uważają, że to „atak na rodzinę”.

– To jest ważny moment. Dla nas postęp w tych kwestiach, ochrona kobiety – każdego członka rodziny, ale wiadomo, że ciągle kobieta jest ofiarą przemocy w przygniatającej liczbie przypadków – jest bardzo ważny – powiedział we wtorek Donal Tusk po posiedzeniu rządu.

O ratyfikowanie konwencji od dawna apelowały organizacje kobiece broniące praw człowieka oraz pomagające ofiarom przemocy. Konwencję krytykowało natomiast m.in. prezydium Episkopatu Polski. Według biskupów dokument w definicji płci pomija naturalne różnice biologiczne pomiędzy kobietą i mężczyzną, niepokój hierarchów wzbudził też – jak ocenili – „obowiązek edukacji i promowania m.in. niestereotypowych ról płci, a więc homoseksualizmu i transseksualizmu”.

Cały tekst: Gazeta Wyborcza

 

Piotrowska: Niech premier Tusk nie mówi, że przejmuje się problemem przemocy wobec kobiet, bo tak nie jest

– Większość decydentów ma usta pełne frazesów, mówiąc o przemocy w rodzinie; nikt nie ośmieli się powiedzieć, że to jest błahy temat, ale za tym nie idą konkretne działania. Gdyby rządowi, Tuskowi zależało naprawdę, to te działania byłyby już podjęte, a nie czekalibyśmy tylko na to, jak się zakończą kolejne przepychanki w sprawie konwencji – mówiła w „Post Factum” Joanna Piotrowska z Fundacji Feminoteka. Rada Ministrów podjęła uchwałę w sprawie ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

29 kwietnia Rada Ministrów podjęła uchwałę w sprawie przedłożenia do ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Rząd skierował do Sejmu projekt ustawy o ratyfikacji Konwencji. W Sejmie rząd reprezentować będzie Minister Spraw Zagranicznych we współpracy z Pełnomocnikiem ds Równego Traktowania, Ministrem Pracy oraz Ministrem Sprawiedliwości

– Przyjęliśmy projekt ustawy, który kończy rządowy etap pracy nad ratyfikacją konwencji przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie. Nie muszę państwa przekonywać, że kwestia przemocy w rodzinie jest od początku mojego premierowania jedną z absolutnie kluczowych rzeczy, którymi się zajęliśmy – mówił dziś Donald Tusk na konferencji prasowej. Tłumaczył również, że rząd chciał oddzielić „uzbrojenie państwa i obywateli w dodatkowe narzędzia, które ułatwią obronę przeciw przemocy” od dyskusji ideologicznych. Jak powiedział, „radykalne prawe i lewe skrzydła” mogłyby zdominować dyskusję w Sejmie.Joanna Piotrowska uważa jednak, że premier nie przykłada wielkiej wagi do tego problemu. – Przykładem jest chociażby opóźnienie prac Rady Ministrów. Proces ratyfikacyjny miał się skończyć w lutym – stwierdziła.

Gadka szmatka o przemocy

Piotrowska zauważyła, że wiele zapisów wcale nie wymaga ratyfikowania konwencji. – Obawiam się o to, że będziemy znowu dyskutować, gdy to trafi do Sejmu, natomiast tam jest cała masa przepisów w ogóle niekontrowersyjnych, które Polska mogłaby już wypełniać – powiedziała i wymieniła wśród nich m.in. całodobowy telefon dla ofiar przemocy, szkolenia dla służb uwzględniające kwestię przemocy ze względu na płeć i otwarcie chociaż jednego ośrodka dla ofiar gwałtów. Gdyby rządowi i Donaldowi Tuskowi naprawdę zależało, to te działania byłyby już podjęte, a nie czekalibyśmy tylko na to, jak się zakończą kolejne przepychanki w sprawie konwencji – dodała. – W konwencji nie ma takiej gadki szmatki, że przemoc jest zła i musimy zwalczyć. Tam są konkrety – musi być kampania edukacyjna, muszą być odpowiednie środki finansowe, musi być całodobowy telefon ogólnokrajowy – punktowała.

– Rząd zasłania się tym, że realizowany jest program antyprzemocowy z funduszy norweskich. Ale to powinny być środki przeznaczone na realizowanie tej ustawy i muszą je dostać też samorządy. Przy rozszerzeniu Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie przerzucono część odpowiedzialności za wypełnianie zapisów na samorządy, ale za tym nie poszły żadne pieniądze – mówiła Piotrowska i dodała: – Niech mi więc premier Tusk nie mówi, że przejmuje się problemem przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie, bo tak nie jest.

Gdzie w Polsce jest skrajnie lewe skrzydło?

– Ratyfikacja jest wyrazem pewnej woli, żeby jeszcze więcej działać w danym kraju. To formalne zobowiązanie się, że będziemy coś robić. My mamy podpisanych mnóstwo konwencji, ale co z tego, skoro nie są realizowane? Co formalnie ten rząd zrobił? Po co był czas na konsultacje z Kościołem? – pytała prezeska Feminoteki.

Piotrowska przypomniała, że istnieje Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która również została oddzielona od „dyskusji ideologicznych”, i nie działa. – Bardzo mnie martwi sformułowanie o skrajnych skrzydłach. Nie wiem, jakie skrajnie lewe skrzydło widzi w Polsce premier. Jeśli chodzi o przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet, to zapisy w Konwencji są po prostu cywilizowanymi zapisami, zmieniającymi podejście do przemocy wobec kobiet – stwierdziła i dodała, że sama konwencja powstała dlatego, że wiele krajów – a w tym Polska – nie mają takich zapisów. – Ratyfikacja konwencji pokazuje, że kraje wpisują się w pewną zmianę cywilizacyjną, jeśli chodzi o przemoc wobec kobiet. Kodeks karny nie wystarcza, bo tam nie ma nawet zapisów dotyczących przemocy domowej. Jest jedynie zapis dotyczący znęcania – mówiła.

Ten straszny gender

Działaczka tłumaczyła też, czym są stereotypy płciowe, które wśród prawicowych komentatorów i polityków wzbudziły tyle kontrowersji. – Stereotypem jest też to, że kiedy kobieta idzie na policję i mówi, że została zgwałcona, to bardzo często słyszy: „Po co tam lazłaś, sama sobie zasłużyłaś”. Jak idzie do ginekologa, to matka zgwałconej dziewczyny usłyszy – to jest przypadek autentyczny – że źle wychowała swoją córkę i dlatego została zgwałcona. W tym przypadku to był gwałt zbiorowy na 17-latce. Jeden sprawca dostał tysiąc złotych grzywny, a drugi dwa lata w zawieszeniu. O czym my w ogóle rozmawiamy? – oburzała się. – To są te stereotypy, które powodują, że jak rozmawiamy o gwałtach i przemocy wobec kobiet, to wciąż pojawiają się komentarze, które przerzucają winę i odpowiedzialność na ofiary – dodała.

Piotrowska stwierdziła, że jest już zmęczona mówieniem o tym, że stereotypy płciowe nie prowadzą do tego, że osoby heteroseksualne staną się homoseksualne albo transseksualne. – Chodzi o przełamywanie stereotypowych ról płciowych rozumianych jako kulturowe role płciowe, słynny gender. Chodzi o to, żeby nie powielać tego, że dziewczynki mają być grzeczne, miłe i uległe, a chłopiec jak ciągnie dziewczynkę za włosy albo klepie ją po pupie, to dziewczynka ma się tym nie przejmować, bo to są końskie zaloty – tłumaczyła dalej.

Żenujący poziom edukacji

– Idą wybory, więc wszyscy będą ostrożni, zwłaszcza w tak „kontrowersyjnej” sprawie, jaką jest przeciwdziałanie przemocy. Tak potrzebna i oczywista kwestia jest utaplana w jakimś sosie, jest konsultowana z episkopatem i są wytaczane absurdalne działa, którym daje się przestrzeń, żeby zostały wyartykułowane – stwierdziła. Działaczka uważa, że poziom edukacji jest żenujący, a Polska radykalnie cofa się w tej kwestii. Ucinanie dyskusji o edukacji seksualnej jest jej zdaniem hipokryzją i „cyniczną grą kosztem ludzi, którzy cierpią przez brak edukacji seksualnej i zapisów antyprzemocowych. – Niszczy się życie zarówno ofiarom przemocy, jak i sprawcom – dodała.

Krąg przemocy i bezradności

Głos w sprawie ratyfikacji konwencji wystosował też Kongres Kobiet.

Rząd kieruje do Parlamentu dokument o ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. To bardzo ważny dokument i bardzo ważny moment w historii naszego kraju. Wzywamy posłanki i posłów do jak najszybszej ratyfikacji konwencji, która ma w poważnym stopniu przyczynić się do ustawowego zapobiegania przemocy wobec najsłabszych: kobiet i dzieci.Konwencja – wbrew temu, co sądzą niektóre konserwatywne środowiska opiniotwórcze – nie zaciera różnic biologicznych między płciami, nie rozbija rodzin, nie niszczy społeczeństwa. Przeciwnie: zapobieganie i zwalczanie przemocy domowej rodzinę wzmacnia, a nie osłabia. Wzmacnia również i cywilizuje społeczeństwo. Przemoc zawsze jest patologią i nie może być ustaloną tradycją normą.Konwencja oparta jest na uzasadnionym przekonaniu, że istnieje wyraźna korelacja przemocy z nierównym traktowaniem oraz że promowanie równości pomiędzy kobietami i mężczyznami, walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze.

Przerwijmy krąg przemocy i bezradności. Ratyfikujmy konwencję jak najszybciej!

Źródło: Gazeta.pl

Przeczytaj także: E. Siedlecka :Rząd chce zapobiegać przemocy, ale boi się o „tradycyjną” rodzinę

 

Rada Ministrów podjęła uchwałę w sprawie przedłożenia do ratyfikacji Konwencji RE o przemocy

Z dwumiesięcznym poślizgiem (rząd obiecywał zająć się Konwencją w lutym), ale jednak,  Rada Ministrów podjęła uchwałę w sprawie przedłożenia do ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Rząd skierował do Sejmu projekt ustawy o ratyfikacji Konwencji. W Sejmie rząd reprezentować będzie Minister Spraw Zagranicznych we współpracy z Pełnomocnikiem ds Równego Traktowania, Ministrem Pracy oraz Ministrem Sprawiedliwości.

Teraz czeka ją dalsza droga – przez Sejm, Senat, prezydenta. Rada Ministrow miała dwumiesięczny poślizg – jak będzie z kolejnymi etapami? Czy brak ratyfikacji konwencji wciąż będzie powstrzymywał rząd od zdecydowanych działań antyprzemocowych?