TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

LESBIJSKA INSPIRA I Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz

wokół-manifesty5_bartosiewicz

Agnieszka Małgowska: Wiemy, że obcujesz z kulturą powszechną i poszukujesz wątków lesbijskich oraz kobiecych
w światowej kulturze, widzimy Cię na każdym niemal lesbijskim wydarzeniu. I piszesz o kulturze na swoim blogu  ArtaktywnieInteresuje mnie spojrzenie na kwestię lesbijską osoby, która zanurzona jest w kulturze.

Monika Rak: A my spotykamy się raz w tygodniu na wspólnym pisaniu w Stole Powszechnym. Wiem, że też tłumaczysz teksty niehetronormatywne z języka angielskiego. Nie tylko więc oceniasz kulturę, także ją tworzysz. Czy z tego powodu jesteś bardziej wyrozumiała dla innych twórczyń/twórców, które/których opisujesz jako krytyczka?

Anna Bartosiewicz: Jest we mnie dużo krytykantki. Mam stosunkowo niewielką tolerancję na to, co inni tworzą. Może dlatego, że szukam silnych wrażeń estetycznych. To jest dla mnie bardzo ważny aspekt twórczości, a z drugiej strony istotne też są dla mnie wątki społeczne czy polityczne, zwłaszcza te, które dotykają nas tu i teraz, w konkretnej sytuacji i miejscu.

AM: Co znaczą dla Ciebie silne wrażenia estetyczne?

AB: Jestem niewolnicą słowa i jeżeli ograniczymy się do sfery pisania, to szukam tekstów, które są naszprycowane poetyckim językiem, nafaszerowane metaforami, wielopłaszczyznowe. Natomiast jeśli chodzi o wydarzenia kulturalne, to wydaje mi się, że te lesbijskie są ważne, ponieważ stanowią pewien punkt zaczepienia dla dziewczyn niehetero. Stwarzają przestrzeń, w której możemy poczuć się dobrze i komfortowo. W moim idealnym świecie wszystkie dziewczyny niehetero byłyby wyautowane i żyłyby, nie zastanawiając się nad tym, co inni myślą na ich temat.

AM: Myślę o polskiej lesbijskiej przestrzeni kultury jako o tymczasowym inkubatorze, któremu trzeba się przyglądać, a potem krytykować, inaczej “nic nie rośnie”, a ciekawi mnie, co wykiełkuje. Ale zaryzykuję i zapytam, gdybyś chciała użyć swych narzędzi krytycznych, to co byś powiedziała o polskiej kulturze lesbijskiej?

AB: Kultura lesbijska w Polsce wydaje mi się dość szczątkowa. Dobrym przykładem jest poezja lesbijska. W dalszym ciągu trudno jest wymienić dziewczyny, które tworzą otwarcie poezję lesbijską albo w których twórczości można znaleźć wątki lesbijskie. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku zespołów muzycznych, w których występują same dziewczyny, takich jak Same Sukia wcześniej Zdrada Pałki czy Mass KotkiCzęsto są to pojedyncze przypadki, wysepki rozrzucone w różnych częściach Polski. Nasza kultura lesbijska przypomina trochę kulturę obwoźną. Artystki lesbijskie przemieszczają się z miejsca na miejsce, ale trudno jest im zakorzenić się w świadomości zbiorowej. Przegapiłyśmy w Polsce moment, jaki zdarzył się  na zachodzie, czas, kiedy kultura lesbijska rozwinęła się na tyle, że w księgarniach pojawiły się półki z działami gay & lesbian. W Polsce jedynym miejscem, w którym widziałam takie półki, był Massolit w Krakowie – paradoksalnie – księgarnia anglojęzyczna.

AM: Przegapiłyśmy? Być może jest to dopiero przyszłość, bo nie było warunków, by tak się stało? Czy może jednak jesteśmy odpowiedzialne/ odpowiedzialni za to? Ale kto?

AB: Osobiście wierzę w ogromną moc wyjścia z szafy. Z różnych względów polskie dziewczyny niechętnie się ujawniają w pracy czy w mediach. A jednak, żeby lesbijska twórczość mogła się ugruntować, potrzebne są „bohaterki”, czyli dziewczyny, które będziemy potrafiły wymienić bez zastanowienia, które staną się widoczne i pozostaną sobą. Wiele dziewczyn żyje w przeświadczeniu, że jeżeli się ujawnią, to stanie im się krzywda. Robią rachunek zysków i strat, a potem wychodzą z założenia, że lepiej pozostać w szafie. Tymczasem nasze życie prywatne funkcjonuje równolegle z publicznym i jedno determinuje drugie. Ponieważ w Polsce brakuje dziewczyn jawnie niehetero, trudno jest wyjść ze sztuką niehetero: literaturą, filmem, teatrem czy muzyką do szerszego grona odbiorców.

MR: Uważasz, że żeby ujawnianie się miało znaczenie, musi pojawić się w mainstreamie? To jest ta jawność?

AB: W każdej sferze, mainstream jest tutaj jedną z możliwych alternatyw. Nie każdy chce funkcjonować w głównym nurcie. Nie każdy ma potrzebę, żeby być pisarzem czy pisarką i sprzedawać książki w dużych nakładach. Jednocześnie myślę, że potrzebujemy pracy wręcz terapeutycznej, żeby dziewczyny miały większą akceptację dla samych siebie. Dobry przykład stanowią tęczowe rodziny. Znam kobiety, które mają dzieci, świadomie zdecydowały się na ich urodzenie będąc w związku jednopłciowym, ale nie nazywają tego wprost w przedszkolu czy na wywiadówce. Gdyby funkcjonowały w sposób nieskrępowany w głównym obiegu, pociągnęłyby za sobą, jak magnez, inne dziewczyny. Podobnie, gdyby artystki niehetero nie ukrywały się ze swoją twórczością, prawdopodobnie ich reprezentacja wzmocniłaby się, miałaby razem większą siłę przebicia, a w rezultacie innym kobietom łatwiej byłoby dotrzeć do tęczowych prac. To wszystko się zazębia.

AM: Mówisz, że potrzebują bohaterek, ale te bohaterki są, tylko mało kto o nich nie wie. Problem nie leży w tym, że się nie autujemy, raczej nas nie chcą zobaczyć takimi, jakimi jesteśmy. Najpierw trzeba dziewczyn wysłuchać. Nie muszą się ujawniać, by opowiedzieć, co je blokuje, jaką mają ekspresję. Jak to się stanie, wtedy może będziemy wszystkie mogły coś z tym zrobić.

AB: Powinnyśmy stworzyć przestrzeń dla wszystkich dziewczyn tak, żebyśmy usłyszały, czego się boją i dlaczego się boją. Zdecydowanie należy poszerzyć strefę komfortu kobiet nieheteronormatywnych.

Większość dziewczyn niehetero, które poznałam w ciągu ostatnich dwudziestu lat, tylko częściowo się ujawniła: na studiach, w gronie najbliższych osób, w pracy, w wybranym środowisku. Ich coming out kończy się, kiedy trzeba pójść na wywiadówkę czy do korporacji, w której na jednym piętrze pracuje 100 osób. Tymczasem wyjście z szafy jest procesem trwającym całe życie. Nie da się powiedzieć: jestem ujawniona, koniec i kropka, bo kiedyś powiedziałam komuś o sobie i jest już po wszystkim. Albo jesteśmy otwarte albo nie. To wnioski z moich osobistych doświadczeń. Dziewczyny, które ukrywają swoją orientację, zatajają ważny wycinek swojego życia. Zazwyczaj robią to świadomie. Podczas rozmów z kolegami w pracy naumyślnie nie mówią wszystkiego na swój temat. Ktoś powie: pojechałam z mężem na urlop, ale one tylko pojechały, a ta druga strona z jakiegoś powodu nie drąży tematu. W ten sposób powstaje blokada, która przenosi się później na inne sfery, na przykład na strefę artystycznej ekspresji. Dlatego wiele lesbijek tworzy do szuflady albo pod pseudonimem.

MR: Zatem Twoim zdaniem nieautowanie sprawia, że mają problem także z artystyczną ekspresją?

AB: To nie jest jedyna przyczyna, ale bardzo ważny czynnik. Często szukałam artefaktów kultury lesbijskiej, literatury czy filmów, poza granicami naszego kraju, a to dlatego, że nie mogłam ich znaleźć w Polsce. Wydaje mi się, że wyautowanej artystce niehetero łatwiej jest zaistnieć w mainstreamie z twórczością lesbijską niż tym dziewczynom, które nie podpisują się pod swoimi pracami.

AM: Tak, tylko myślę o innym procesie. Z naszego doświadczenia wynika, że można pokazać swoją twórczość pod pseudonimem, oswoić się z sytuacją i być może w końcu się wyautować. Gdyby była możliwa systematyczna obecność sztuki lesbijskiej w przestrzeni publicznej, sytuacja zmieniłaby się.

MR:  Coming out nie jest warunkiem tworzenia, wiele artystek/artystów hetero tworzy po pseudonimami. Ale jest za to presja, by autować się za wszelką cenę. Ale skoro postulujesz coming out, to –  jak myślisz – co dawałoby dziewczynom odwagę, by się autować? Ty ją miałaś. My dajemy Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*. A co Ty byś im zaproponowała?

AB: Świetnie, że dajecie taką przestrzeń i aktywizujecie dziewczyny. Mogą po prostu wymienić się swoimi doświadczeniami, powiedzieć, co myślą i zostać usłyszane. Przykładowo, hasło wywoławcze pierwszego spotkania Sistrum w Stole Powszechnym – Jak wygląda lesbijka* – wydawało mi się proste, a jednak jeden kamyczek pociągnął za sobą lawinę dyskusji. Widać, że istnieje duża potrzeba rozmowy.

A tak przy okazji stereotypów, o których rozmawiałyśmy po performansach. Często, gdy wyjeżdżam za granicę, odwiedzam kluby LBGT+, żeby poznać różnice, które pomagają przełamywać stereotypy. W zeszłym roku ciekawym doświadczeniem była dla mnie Parada Równości w Atenach, gdzie prawie w ogóle nie widziałam kobiet z krótkimi włosami. Niemal wszystkie miały bujne, rozpuszczone włosy do pasa. [śmiech]

A wracając do działań wspierających autowanie: ważne są inicjatywy lokalne w małych miejscowościach. To mogłyby być zajęcia w szkołach. Odczuwam gigantyczny brak oswajania dzieci ze społecznością LGBTQ+. Nasza perspektywa powinna zostać uwzględniona w podstawie programowej na każdym etapie edukacji. Można zacząć od zorganizowania zajęć w prywatnych, bardziej postępowych szkołach i przedszkolach, edukować dzieciaki przez zabawę, gry zespołowe, interaktywne plansze, bajki itd. Warto też aktywizować dziewczyny w firmach, korporacjach, chociażby tworząc w nich przedstawicielstwa osób LGBT+, bo jednak więcej możemy zdziałać w grupie.

AM: A Ty, jako dziennikarka w redakcjach, w których pracujesz, co możesz zrobić? Poza blogiem, który jest Twoją własnością i możesz publikować, co chcesz. Nie chcemy, żebyś poczuła się rozliczana, jesteśmy tylko ciekawe.

AB: Rozumiem. Na co dzień pracuję w serwisie, który nie zajmuje się tematyką społeczną, w związku z czym moje artykuły nie są związane z prawami mniejszości psychoseksualnych. Natomiast zdarza mi się świadomie wybierać na bloga tematy, które mają potencjał emancypacyjny i są ważne dla osób nieheteronormatywnych.

AM:  Wiem, że pisałaś do Czasu Kultury. Czy tam udało się coś nieheteronormatywnego przemycić? Nota bene, najbliższy numer Czasu Kultury będzie bardzo lgbtowski.

AB: Pisuję o sztuce najnowszej na czaskultury.pl i nie pomijam w swoich tekstach wątków nieheteronormatywnych, natomiast nie pisałam nigdy o konkretnej wystawie LGBT+. Być może wynika to stąd, że piszemy o tym, co dzieje się w Polsce, gdzie rzadko organizowane są wystawy o tematyce LGBT+. Taką inicjatywą była np. Ars Homo Erotica, po której Piotr Piotrowski musiał pożegnać się ze stanowiskiem dyrektora w Muzeum Narodowym w Warszawie.

MR: A Ty chcesz pisać o wydarzeniach, które są w instytucjonalnych przestrzeniach?

AB: Piszę o różnych inicjatywach. Gdy czuję, że coś jest świetne, mam dużą potrzebę, żeby to opisać, ale też staram się nie wywierać na siebie presji, żeby pisać o wszystkim, tak aby zachować przyjemność z pisania. Nie chcę robić czegoś z poczucia obowiązku. To, o czym piszę na bloga, stanowi mój subiektywny wybór. Kieruję się głównie jakością prac, które opisuję oraz wrażeniami estetycznymi. Jednocześnie nie omijam tematu LGBT+, pisałam o gejowskich spektaklach, granych w Teatrze Druga Strefa czy w Teatrze Polonia.

AM:  Mówisz o swobodzie osoby, która przyjemność czyni warunkiem działania. Czasem potrzebny jest wysiłek, który nie koniecznie wiąże się z przyjemnością. Jeśli dużo dziewczyn ma taką perspektywę, to trudno oczekiwać szybkich zmian.

MR: A gdyby była taka możliwość, że byłyby pieniądze, że mogłabyś pisać na podsyłane tematy na temat sztuk plastycznych, to wtedy zmieniłaby się perspektywa? Byłabyś gotowa zrobić np cykl portretów lesbjskich artystek

AB: Gdybym dostała takie zlecenie, na pewno bym się ucieszyła. Przez pół roku pisałam dla portalu W stronę kobiet. Codziennie poruszałam tematy związane z kulturą lesbijską i wydarzeniami, które interesują dziewczyny niehetero. Kiedy mam możliwość, żeby złapać więcej oddechu i wygospodarować trochę wolnego czasu, nadal staram się robić rzeczy pożyteczne dla osób LGBT+. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy mają poczucie misji. Jeżeli pytacie, czy ja je mam – odpowiem, że tak.

AM: A nie brakuje Ci pisma dla kobiet nieheteronormatywnych?

AB: W trakcie studiów miesiąc w miesiąc robiłam gruntowną prasówkę i poświęcałam wiele godzin na czytanie pism o kulturze. Brakowało mi wówczas prasy lesbijskiej. W tej chwili czytam głównie artykuły w internecie, więc jeżeli czegoś mi brakuje, to internetowego magazynu tworzonego przez dziewczyny niehetero dla dziewczyn niehetero.

MR: Gdy pytam dziewczyn, jakie to miałoby być pismo, słyszę – popowe z plotkami, ciekawostkami itd…

AB: Widziałabym prędzej pismo w stylu Dwutygodnika albo Szumu. Zresztą, gdyby to było pismo internetowe, można byłoby włączyć do niego videoarty, shorty oraz inne formy wizualne. Interesują mnie też pisma ciekawe graficznie, np. ziny. Łatwiej jest je tworzyć, ponieważ robi się je z nieco innej perspektywy – mniej roszczeniowej, a za to bardziej altruistycznej i bezkompromisowej, czyli nie “dajcie”, ale “mam coś do powiedzenia – i to powiem”.

MR: Myślę sobie też, że zin jest formą bardzo lesbijską. Jak w literaturze  obsadzona w Polsce jest poezja, to graficznie znakiem undergroundowym stał się zin.

AB: Polecam toaletę na queerowej farmie Kopacze Diggers . Została wyposażona w bogatą kolekcję lesbijskich zinów.

AM: A nie chciałoby Ci się zrobić jakiejś krótkiej relacji z tej toalety? [śmiech]. Zdjęcia i jakiś opis. To jest dopiero nisza.

MR: Queerowa farma mogłaby mieć duże zyski, bo dziewczyny jeździłyby oglądać toalety.

AB: A lokatorzy mogliby pobierać opłaty za wejście do toalety. [śmiech]

MR: Z nadzieją na taką wycieczkę chcemy podziękować Ci za rozmowę. I do zobaczenia na lesbijskich, i nie tylko, wydarzeniach kulturalnych.

——————————————

* LESBIJSKIE POSTSCRIPTUM Z GWIAZDKĄ

AB: Kiedy mówię o sobie, wolę używać określenia niehetero, definicja lesbijki jest zbyt wąska, zakłada lesbijski wariant życia osób hetero wraz z powielaniem schematów z ich związków. Czasem używam w stosunku do siebie skrótu myślowego i mówię o sobie, że jestem lesbijką, ale myślę, że lesbijka nie jest homoseksualnym odpowiednikiem kobiety hetero. To określenie jest ważne, ponieważ działa jak taran w życiu codziennym i trzeba go używać, żeby wywalczyć sobie jakiekolwiek prawa: do adopcji, dziedziczenia, małżeństw, związków partnerskich. W kontekście zaspokajania codziennych potrzeb rzeczywiście zdaje egzamin, ale jeżeli zagłębimy się w temacie, to wyraz lesbijka jest niebezpieczny, ponieważ mimo wszystko wymusza na kobiecie zamknięcie się w określonej ramie. Określenie to może być dyskryminujące dla kobiet transgender, które wchodzą w relacje z innymi kobietami. Istotniejsze od tego, jak się nazwiesz, jest to, jak się czujesz i jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość: z kim oraz na jakich zasadach.

To wszystko pozostaje niejednoznaczne, a lesbijka może pociągnąć za sobą pewien hejt. Od razu nasuwa się pytanie, kto jest, a kto nie jest prawdziwą lesbijką? Jeśli dziewczyna miała chłopaka czy można nazwać ją prawdziwą lesbijką, czy trzeba ją nazywać osobą biseksualną? A może ona nie lubi tak o sobie mówić, bo nie czuje się biseksualna? Tymczasem dziewczyna niehetero przestaje być odbiciem heteryckich wzorców, które niekoniecznie są dobre, sprawiedliwe i feministyczne. Wiele dziewczyn kalkuje wzorce z heteronormatywnego świata we własnych związkach damsko-damskich, a to bywa krzywdzące. Słowo lesbijka nie jest wystarczająco pojemne, żeby pomieścić wszystkie dziewczyny niehetero. Wyklucza doświadczenia, które też są ważne i nas konstytuują. To taka refleksja na koniec.

AM: Bardzo ważna refleksja. Tylko to, o czym mówisz, z jednej strony daje możliwości, z drugiej blokuje. Podejrzewam, że jakaś część dziewczyn z lęku przed zarzutem ekskluzywności słowa lesbijka milczy, np. artystycznie. Geje nie mają jakoś z tym problemu. A kobiety nieheteronormatywne ciągle zmagają się z wątpliwościami. Zróbmy coś, co jest nawet ograniczające, ale ze świadomością gwiazdki przy słowie lesbijka. W tej gwiazdce mieści się tyle tożsamości, orientacji… gwiazdka otwiera przestrzeń dla wszystkich.

MR: Niech sobie będzie ta lesbijka oldschoolowa, ale nie obrażajmy jej ciągle, nie mówmy, że zawężająca i wykluczająca…

AB: Podoba mi się słowo oldschoolowa. [śmiech] Definicja jest potrzebna na tym etapie, na jakim się znajdujemy. Dopóki nie jesteśmy widoczne, nasze partnerki pozostają anonimowe, a my musimy odpowiadać na elementarne pytania na temat swoich związków czy preferencji. Na tym etapie w pełni się z Wami zgadzam, ale z szerszej perspektywy uważam, że ta definicja jest zbyt kanciasta.

Korekta: Maja Korzeniewska

———————————————-

Anna Bartosiewicz (ur. 1984) – dziennikarka, krytyczka sztuki, autorka bloga Artaktywnie. Prywatnie amatorka azjatyckiej wege kuchni i wypraw rowerowych.

Damski Tandem Twórczy.  (Agnieszka Małgowska & Monika Rak)
Działa od 2009 roku. Współtworzy_ł projekty: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014-2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2016) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów, od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (opery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, watki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Stowarzyszenie Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (od 2017).

Agnieszka Małgowska – lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Monika Rak – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

———————-—————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka.
,
I.   Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa IOd lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry.
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej.

.
II. Rozmowy wokół manifestu

1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo

4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12. Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką.Rozmowa ocenzurowana

13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość.Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studiesRozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką .
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak

.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

V.  EL*C. Wieden 2017.
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 

 .

 ———–———————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

LESBIJSKA INSPIRA I Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską

Agnieszka Frankowska: Dostałaś ode mnie listę pytań, które przygotowałam do wywiadu, w kontekście Manifestu Lesbijskiej Inspiry.  Zareagowałaś wówczas na to tak, że te pytania są dla Ciebie przekombinowane, wydumane… Chodzi o formę, tak?

Maria Kowalska: Tak, nie są wprost. Raczej na wyrost i dla mnie mocno przeintelektualizowane. Jestem zwolenniczką jasnych komunikatów, pytań i odpowiedzi. Czasem komplikowanie sobie relacji i życia zaczyna się od komplikowania języka, którym operujemy.

AF: Szczególnie jedno z pytań wytrąciło Cię mocno z równowagi, jeśli mogę tak powiedzieć. Zacytuję: Czy droga do głównego nurtu, którą przeszli geje, jest również drogą, którą powinny podążać lesbijki?

MK: Masz rację, wzburzyło mnie takie ujęcie tematu. Nie lubię porównywania „innych dróg”. Jaką drogę przeszedł gej? Skąd ja mam jako lesbijka to wiedzieć? Mam zupełnie inną drogę walki o siebie samą codziennie niż gej, czy nawet inna kobieta nieheteronormatywna, jak i ta hetero. Taka droga jest w dużym stopniu uzależniona od samoświadomości, samoakceptacji, środowiska… Ja miałam 12-13 lat, gdy już wiedziałam, co jest grane i w którą stronę ta moja seksualność idzie. Może przez jakiś czas będąc nastolatką, jeszcze powątpiewałam i zmuszałam się do „chodzenia” z chłopakiem, bo mnie o to prosili, ale do niczego nigdy między nami nie dochodziło. To dało mi ogromną samoświadomość mojej seksualności i bardzo szybko – niemalże jak trampolina – wybiło mnie z tego okropnego stereotypu, że skoro jestem dziewczynką to MUSZĘ mieć chłopaka, bo on się we mnie zakochał i nie mogę go ranić. Nauczyłam się szybko mówić NIE, JA TEGO NIE PRAGNĘ, nie było to łatwe, bo było mi ich żal, jak i pewnego rodzaju zawód, jaki sprawiałam mamie, całe szczęście wywęszyła szybko pismo nosem i chyba szybciej zrozumiała, kim jestem niż ja sama. Zupełnie inaczej to wygląda, jeśli ktoś się odkrywa, gdy, dajmy na to, ma 27 lat, chodzi tu o konstytucję jego tożsamości, czy seksualnej, czy płciowej. Dlatego drogi dochodzenia do siebie, do własnej emancypacji są różne i nie należy ich porównywać. Taki zabieg rodzi wiele nieporozumień, a zapewne nie prowadzi do zrozumienia. Każdy przecież czuje inaczej, każdemu co innego sprawia przyjemność i każdemu co innego daje szczęście na danym etapie życia.

AF: Jakie widzisz zagrożenia na drodze do autonomii literki L? Czy uważasz, że droga do emancypacji samych lesbijek ma wpływ na to, w jakim momencie znajduje się teraz całe środowisko LGBT+?

MK: Z perspektywy gejowskiej/męskiej bardzo często padają zarzuty, że lesbijki spoczywają na laurach, że działają niekonsekwentnie i mało robią wymiernych rzeczy. Nie bierze się w tej perspektywie pod uwagę podwójnego wykluczenia, któremu poddawana jest lesbijka, jako kobieta nieheteronormatywna. A to przecież totalny atom. Nie możemy tu liczyć na to, że literka G zrozumie, w czym jest problem. Jeśli ktoś nas/lesbijki na początku drogi krytykuje, to podcina nam tym samym skrzydła. Skutkuje to wycofaniem się lesbijek z widocznych aktywności. Ja nie uważam, że leżę na kanapie i nic nie robię i nie daję sobie narzucić takiej narracji. Jestem osobą bardzo aktywną. Działam, walczę o siebie, jako lesbijkę i jako kobietę w codziennym życiu, zdominowanym przez homofobię i seksizm. To jest absorbująca praca, bo trzeba niestety walczyć o to każdego dnia, by zadbać o stabilizację w związku, czy równowagę ekonomiczną. W naszym kraju wymaga to ode mnie o wiele więcej wysiłku. Żeby czuć, że żyję w pełni, żeby być zadowoloną z siebie prywatnie w związku oraz zawodowo, muszę o wiele bardziej się na tym skupić i poświęcić o wiele więcej czasu niż osoby heteroOsiągnięcie i utrzymanie dobrostanu dla lesbijki jest bardzo trudne w Polsce.

Warto w każdym razie mówić głośno o udziale lesbijek w emancypacji całego środowiska LGBT+. Zanim zaatakujemy i ocenimy to, rozmawiajmy, ale będąc na równej pozycji. Ja nie mam ochoty rozmawiać z ludźmi – i to nieważne z kim –  którzy nie szanują mojej tożsamości, mojej autonomii. Inaczej nasze światy nigdy się nie spotkają i zbitek liter LGBT+ będzie tylko sztuczną rzeczywistością, stworzoną na potrzeby zewnętrznego świata. Przy braku wewnętrznej solidarności zawsze będziemy względem siebie w opozycji i nic nie zdziałamy we wspólnej sprawie. Jednym tchem mówimy LGBT+, jesteśmy na jednej tęczy, dodajemy plusy. Stajemy się coraz bardziej różnorodni i pozornie otwarci na tę różnorodność. Dla mnie ta nasza wewnętrzna sytuacja staje się przez to coraz bardziej zagmatwana. Sami generujemy problemy wewnątrz  naszego środowiska. Paradoksalnie my jako lesbijki/kobiety jesteśmy pierwsze, w tym sensie, że literka L jest pierwsza, ale to tylko pozory pierwszeństwa. Niestety nie ma między nami nawet równości w tym układzie.

Czuję w swym DNA, że kobiety od zawsze starały się godzić wszystkich i jak ta „klasyczna matrona” dajemy po równo i zaszczepiamy miłość, ucząc empatii. Staramy się wszystkim – za przeproszeniem – zrobić dobrze, a i tak nas niewdzięczni kopną w dupę. Tak właśnie czują się matki, gdy ich zbuntowane dziecko odkrywa świat. Są porzucone, niedocenione, olane w potrzebie. Brak wsparcia nas lesbijek przez gejów, jest zdradą, brakiem lojalności, brakiem empatii. Całe szczęście mam kilku kumpli gejów, którzy są mega spoko i rozumiemy się wzajemnie i wiemy, jak jest nam ciężko w tym kraju… Traktujemy się na równi, bez zazdrości, bez wywyższania się i z braterską miłością. TAK POWINNO BYĆ W NASZYM ŚRODOWISKU, bym na serio czuła, że jednym tchem mogę powiedzieć LGBT+ i nie będzie mi się odbijać to czkawką. Teraz niestety rzygam tęczą.

AF: Nie da się ukryć braku „zgody'” w społeczności LGBTQ+. Czujesz potrzebę solidarności?

MK: Mam ogromną potrzebę solidarności. A brakuje tej solidarności wśród osób LGBT+ i bardzo mnie to irytuje. Często prywatne kwestie biorą tu górę. Ktoś się z kimś nie dogaduje i od razu rzutuje to na wspólne działania, na wspólną rzecz. Ciągle psioczymy, jedni na drugich, ciągle napadamy na siebie wzajemnie i podbijamy stereotypy. Potwierdzamy stereotyp agresywnych lesb, czy kłótliwych ciot.

Wszyscy na tym tracimy. Podobno jesteśmy mniejszością, mówię podobno, bo ja się nie uważam za mniejszość, a mimo to nie potrafimy działać razem. Bardzo często lesbijki, przez własne zadry w sercu, nie znoszą kobiet biseksualnych. Jest to dla mnie bardzo przykre. Ja jestem lesbijką, ale drażni mnie ta czysta nienawiść do kogoś, tylko i wyłącznie dlatego, że się różni ode mnie. Skoro my się wzajemnie wykluczamy, to nie możemy oczekiwać, że inni, w tym geje, będą nas wkluczać i akceptować. Zacznijmy od siebie, skupmy się na literze L i zróbmy porządek w lesbijskich szeregach. Zacznijmy się solidaryzować ze sobą, my lesbijki, a wtedy staniemy się wiarygodne. Staniemy się jedną siłą. Musimy się trzymać razem.

AF: Czym jest dla Ciebie stereotyp lesbijki i czy doświadczasz go na co dzień?

MK: Tak, doświadczam i jest to dla mnie bardzo bolesne doświadczenie. Stereotyp jest zawsze krzywdzący. Zaczynając od wyglądu. Osobie, która wygląda dość twardo, czyli męskiej lesbijce, od razu przypisuje się pewne cechy, co może być bardzo ograniczające i oczywiście fałszywe. Jak kto się czuje w swojej stylizacji, to jego sprawa i nie powinnyśmy włączać tu powierzchownej oceny. Dopiero bliższe poznanie takiej lesbijki może dać nam pogląd, jaką jest osobą, to oczywiste. Wewnętrznie taka twarda lesba może być bardzo delikatna. Niektórzy ludzie mają też to do siebie, że lubią się zmieniać. Na przestrzeni lat, a czasem miesięcy stajemy się raz bardziej męscy, raz bardziej kobiecy i sztywne określenia tożsamościowe do nas nie pasują. To zmienność również należy szanować i przyjmować ją w sobie, czy w innych. To bywa ciągłym procesem i może nigdy i nigdzie nie będziemy dobrze pasować, a nasze wybory tożsamościowe będą wyborami politycznymi, na potrzebę chwili. Ważne, żebyśmy były sobą i nie ulegały presji stereotypu. Przede wszystkim bądźmy sobą! Jeśli ktoś wygląda bardzo radykalnie, czasami słyszy się, że prowokuje swym wyglądem i szkodzi środowisku. Już przez to, że lesbijka nosi się tak, a nie inaczej bywa do niej przyczepiana łatka agresywnej lesby i to przez inne lesbijki, które nie życzą sobie, by taka osoba je reprezentowała. Dla mnie ważne, żeby reprezentowały nas osoby, które dążą do solidarności, dla których ważna jest nasza sprawa, a nie poklask i ego. Wygląd wówczas nie ma absolutnie żadnego znaczenia i nie powinien mieć. Ważne, by taka osoba była prawdziwa i spójna. By w jej sercu była chęć walki o dobro, a nie po prostu chęć walki dla samej walki poprzez nienawiść. To, że ktoś chce wyglądać agresywniej i tak się dobrze czuje, może być właśnie wynikiem złych doświadczeń. Przestańmy wśród siebie szukać kozłów ofiarnych i skończmy z tą wewnętrzną homofobią, bo wiele możemy na tym stracić. To jest pułapka, w którą same się pakujemy. Prawda zawsze się obroni i niczego nie udawajmy, bo to nam akceptacji większości nie zapewni. To jest błędne koło. Różnimy się między sobą jako środowisko i to jest właśnie doskonałe. Pięknie się uzupełniamy. Bukiet, składający się z samych róż, może wydawać się kiczowaty, oklepany… My LGBT+ jesteśmy właśnie jak radosny i kolorowy bukiet kwiatów i nie zaprzepaśćmy wartości, która wynikają z tej odmienności. Nie wbijajmy się w czyjeś wyobrażenia, bądźmy prawdziwe i szczere ze sobą. Taki mój apel: nie poddawajmy się ograniczeniom narzucanym nam z zewnątrz, ale i z wewnątrz. Idźmy w prawdę. Dajmy sobie szansę, bo tylko wtedy osiągniemy efekt, na którym nam zależy, czyli pełnię życia lesbijskiego! Walczmy rozsądnie o normalne dobre życie. na które zasługujemy. Rozmawiajmy ze sobą, nie wykluczajmy się i jednoczmy się przy literze L.

AF: Poznałyśmy się jakieś siedem lat temu na Wyspie Kobiet. Wyjaśnię czytającym, że Wyspa Kobiet to była poznańska inicjatywa. Bezpieczna przestrzeń społeczna, kulturalna i edukacyjna, w której spotykały się lesbijki. Co Cię wtedy przyciągnęło do Wyspy Kobiet? Co Ci ta przestrzeń dała?

MK: Tak, to prawda i bardzo dobrze wspominam ten czas. To była dla mnie bardzo ważna przestrzeń, w której spotykałam się z kobietami takimi jak ja. To był dla mnie czas intensywnej walki o siebie i dochodzenia do tego, kim jestem, jaka jest moja tożsamość, czego chcę od życia. W tym czasie nie działo się zbyt wiele dla lesbijek, mam na myśli tutaj również internet. Portali, stron dla lesbijek było niewiele. Trzeba było się trochę namęczyć, by znaleźć lesbijskie treści. Wejście w lesbijski świat było utrudnione i można było mieć wrażenie, że się jest samotną wyspą, a nie częścią społeczności. Społeczności, która ma własną kulturę, własne kody oraz podobne potrzeby. Nagle na Wyspie Kobiet miałam okazję porozmawiać z osobami, które były takie jak ja, które tworzyły lub chciały tworzyć relacje z kobietami. Nawet wcześniej się znałyśmy, czy mijałyśmy, ale bez pojęcia o sobie… Nie wiedziałyśmy, że wszystkie jesteśmy lesbijkami i to nas w znaczący sposób łączy. Miałam wtedy potrzebę wspólnoty i realizowałam ją właśnie na i dzięki Wyspie Kobiet. Na Wyspie następowała wymiana naszych doświadczeń. Przede wszystkim wszystko odbywało się to w zwykły sposób. Były to spotkania międzypokoleniowe. Dowiadywałam się, jak wyglądało życie lesbijek kiedyś, jak wygląda teraz i dzięki temu również czułam się dobrze w swojej skórze. Mogłam zauważyć i docenić lesbijską ciągłość, która dawała mi poczucie bezpieczeństwa, ale też poczucie mocy i wspomnianej już wspólnotowości. Może zabrzmi to górnolotnie, ale to miejsce, osoby tam spotykane dawały mi ogromne wsparcie, takie jakie dostaje się od bliskich, od rodziny. Na Wyspie spotykałam starsze Siostry, które mnie słuchały, które obserwowałam i które stanowiły dla mnie wzór do naśladowania, wskazywały drogę. To dzięki tym relacjom uświadamiałam sobie, że można inaczej, że można wyjść z heteronormy. W spotkaniach na Wyspie Kobiet odpowiadała mi również cykliczność. To nie były jednorazowe wydarzenia. Mogłam spokojnie i z wyprzedzeniem zaplanować uczestnictwo, wybrać coś dla siebie oraz przekazać informację dalej. To był taki krąg lesbijek, gdzie każda od siebie coś czerpała i tak tworzyłyśmy własną historię tu i teraz. Osobiście bardzo dużo dały mi te spotkania na Wyspie Kobiet. To właśnie tu otworzyłam się na naszą różnorodność. Wcześniej moje myślenie o lesbijskości było bardzo hermetyczne i obarczone homofobicznymi stereotypami. Doświadczenie siebie w tej przestrzeni było bardzo otwierające i rozwijające. Można było przyjść zapukać do tych lesbijskich drzwi i zostać przyjętą przez siostry lesbijki [śmiech]. To było niesamowite i ważne doświadczenie dla mnie.

Gdyby nie moja osobista, bardzo traumatyczna historia w tamtym momencie, z którą musiałam sama się zmierzyć. A mówię tutaj o dwóch latach walki z rakiem piersi, na skutek którego umarła moja mama, to pewnie zaangażowałabym się w tworzenie dalszego ciągu Wyspy Kobiet i działałybyśmy dalej. Niestety los bywa okrutny.

AF: Tak, niestety Wyspa Kobiet po przeszło roku intensywnego działania zatonęła, mówiąc obrazowo. Byłam główną przewodniczką po tej Wyspie. Ja się wypaliłam, musiałam się zająć również innymi sprawami. Niestety nie znalazłam wtedy osób, które byłyby gotowe zająć się ciągiem dalszym. Ale później odkryłam, że prowadzisz coś takiego jak lesbijski krąg w mediach społecznościowych. Mam tu na myśli grupę facebookową.

MK: Tak, jestem inicjatorką tej grupy. Ponad rok temu, razem z trzema koleżankami, do których zwróciłam się o wsparcie w tym działaniu, zostałyśmy adminkami tej grupy. Grupa ciągle istnieje. Nazywamy się LesBoss. Jesteśmy taką wyspą kobiet nieheteronormatywnych na facebooku. To, co się zdarzyło, dzięki tobie, Agnieszko – dzięki Wyspie Kobiet, bardzo na mnie wpłynęło i właśnie dlatego też powstała LesBoss. LesBoss pisana przez dwa „S”. Chcemy skupiać kobiety szefowe, które są szefowymi dla siebie samych. Mają swoje pasje i chcą się nimi dzielić. Chcemy, żeby to było miejsce dla kobiet dojrzałych, silnych i takich, które wiedzą czego chcą – wiedzą co dla nich dobre. Mam taką ambicję, żeby był to klub lesbijek, które sobą coś reprezentują i mogą być dla siebie wzajemnie wsparciem oraz inspiracją do działania, również do wspólnego działania. U podstaw członkostwa leży oczywiście lesbijstwo. Każda z adminek odpowiada tu za inną działkę. Ja za społeczno-polityczną. Chciałabym, żeby na grupie były poruszane ważne tematy, żeby toczyły się dyskusje, które wpływają pozytywnie na naszą społecznościową samoświadomość, jako społeczności. A co za tym idzie na wybory polityczne, tak by Polska była wreszcie miejscem dla lesbijek, żeby nie trzeba było stąd uciekać, by żyć w pełni.

AF: A bywa na LesBoss gorąco? Jak sobie radzicie z trudnymi tematami?

MK: Na LesBoss nie unikamy trudnych tematów. Czarny protest to również nasza sprawa. To, że jesteśmy lesbijkami, nie wyklucza nas z rodzicielstwa, a tym samym z koszmaru kobiet, jakim jest obecne prawo aborcyjne. Bardzo dużo było i jest kontrowersji wokół tego tematu. Zdarzały się tu wypowiedzi prowokacyjne, które dzieliły grupę i powodowały, że z pozycji adminki musiałam parę osób usunąć za obraźliwe i dyskryminujące głosy. Bardzo dużo czasu zajmowało moderowanie grupy wokół tego tematu i niestety dużo osób wówczas odpadło z grupy. Po tym doświadczeniu zdecydowałyśmy, że grupa stanie się grupą zamkniętą – elitarną. W tej chwili przyjęte członkinie mogą zapraszać inne lesbijki, co jest weryfikowane przez administratorki. Dzięki temu miejsce to jest bardziej bezpieczne i występuje mniejsze ryzyko, że ktoś się tu pod kogoś podszywa…

Do  grupy przyjmujemy wszystkie osoby, które identyfikują się jako kobiety nieheteronormatywne. Odnosimy się do siebie z szacunkiem i akceptujemy swoją odmienność . Zapraszamy również kobiety transseksualne, które nie mieszczą się w heteronormie pod względem orientacji psychoseksualnej. Grupa jest po to, żeby się wspierać, żeby afirmować swoją seksualność, swoją tożsamość. A przede wszystkim dzielimy się zainteresowaniami i rozmawiamy.

AF: O ile dobrze pamiętam, przez czas jakiś grupa była zawieszona?

MK: Niestety, przyznaję, był moment zwątpienia. Obecnie grupa została reaktywowana, drugą adminką tej grupy jest moja dziewczyna i zaczynamy prężnie działać. Znowu przy okazji LesBoss zauważyłam, jak bardzo naszemu środowisku szkodzi brak solidarności. Straciłam w pewnym momencie moc i nie miałam siły odpierać nienawistnych ataków, kierowanych pod adresem osób odbiegających od stereotypu lesbijki. Oczywiście dla mnie było jasne, że ten stereotyp jest zły i nie należy go podtrzymywać, a tym bardziej powielać. Ważne było i jest dla mnie to, żeby nasze postawy nikogo nie wykluczały, nikogo nie raniły. LesBoss jest schronieniem dla kobiet nieheteronormatywnych L, B oraz T. Jeżeli czujesz się Kobietą i szanujesz je, to jesteś z nami.

Dzięki tej grupie znowu bardziej dojrzałam. W pewnym momencie LesBoss jednak została zawieszona, bo tak jak wspomniałam, wypaliłam sie, a nie miałam pomocy już od nikogo, kto by to dalej poprowadził, kto by moderował, przypilnował, czy wszystko jest w porzadku. Tu mam podobne doświadczenie, jak ty z Wyspą Kobiet. Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej, że teraz głównym celem grupy będzie wymiana, a nie, jak to się mówi kolokwialnie, gównoburza. Dla mnie to wirtualne miejsce jest dobrym miejscem, by później realizować nasze cele w realu. Przy okazji grupy LesBoss zrobiłam krok w przód – krok w tył, ale się nie poddaję [śmiech]. To jest jak cha-cha, więc nie schodzę z parkietu. Tańczymy dalej. Ufam, że warto.

Nadal funkcjonuję w duchu lesbijskiej jedności, mimo przytoczonych negatywnych doświadczeń. Jeśli trzeba to pójdę na barykady, by egzekwować nasze prawa według jasnych zasad. I obiecuję, że będę w tym konsekwentna.

AF: Ostatnie moje pytanie dotyczy twojej drogi zawodowej. Dla kogo teraz pracujesz?

MK: Chętnie odpowiem. Moja droga zawodowa jest bardzo ciekawa, tak myślę. Zaczęło się bardzo szybko, bo zarabiałam już jako szesnastolatka. Pracowałam w szklarni przy pomidorach, w sklepach, w wypożyczalni kaset video, w kinie, za barem… Zahaczyłam również o dziennikarstwo. Marzy mi się pismo lesbijskie. Myślę, że jedno by mogło powstać. Chociaż jedno [śmiech]. By pokazywać w tym piśmie lesbijską solidarność. Przedstawiać lesbijki, których życiowa droga może być wzorem i inspiracją. Reklamować się, że LESTEŚMY, nie wstydzić się siebie i nie bać się prawdy o sobie. Wiem, że się tu powtarzam, ale to bardzo istotne wątki i dobrze, żeby wybrzmiały. Róbmy swoje, konfrontujmy się z rzeczywistością. Nie uciekajmy! Zadawajmy pytania, bo to podstawa efektywnej komunikacji.

A teraz jestem złotą rączką przede wszystkim dla kobiet [śmiech]. Już na samym początku studiów musiałam majsterkować we własnym mieszkaniu. Samodzielność w moim przypadku nastąpiła zbyt szybko przez to, że zostałam sierotą z mieszkaniem w spadku. Straciłam rodziców i musiałam radzić sobie sama. Pierwsza skrzynka z narzędziami, pierwsze prace elektryczne, stolarskie, hydrauliczne. Od tego się wszystko zaczęło. Od tej potrzeby samodzielności, którą życie na mnie wymusiło. Zaczęłam również radzić sobie sama w tej dziedzinie ze względu na skromne finanse. Później zaczęłam takie drobne prace naprawcze świadczyć najbliższej rodzinie: babci, cioci, przyjaciółce. Krąg odbiorców moich usług się powiększał. To wszystko sprawiło, że zostałam z doskoku, bo to jeszcze nie jest działalność gospodarcza, kobietą Złotą Rączką dla kobiet. To jest moja pasja i moja praca. Z tego obecnie żyję, wykonując w między czasie inne prace, które również są moją pasją jak fotografia oraz rysunek, ponieważ bardzo kręci mnie sztuka tatuażu i zamierzam się w tym rozwinąć.

Działam w obrębie Poznania. Staram się ze wszystkich sił wspierać te wszystkie kobiety, które potrzebują w tym zakresie wsparcia. Jestem dla nich pogotowiem w tym względzie. Uwielbiam ten moment, kiedy moja klientka się śmieje, kiedy wreszcie może odetchnąć z ulgą, bo coś zaczyna działać, tak jak należy.

AF: Rozumiem, że wśród swoich klientek masz lesbijki?

MK: Oczywiście. Swoje usługi złotorączkowe kieruję też do lesbijek. Jakkolwiek to brzmi. [śmiech]. Reklamując się nie ukrywam tego faktu. Muszę przyznać, że jest tu bardzo pozytywny odzew. Słyszę: całe szczęście przyszłaś gdyż... I tu najczęściej pada: miałam dwóch fachowców przed tobą, którzy powiedzieli, że tego się nie da zrobić; albo się da, ale trzeba dużo więcej zapłacić, by się dało. A ja przychodzę i widzę, że ktoś tu chciał Panią nieźle naciągnąć na dodatkowe koszty, żerując na jej nieświadomości i bezradności. Z reguły kobiety poddają się męskiej narracji w tym przypadku, bo przecież mężczyzna/fachowiec się zna. Niestety następny punkt w scenariuszu to, że fachowca, któremu Pani zapłaciła, nie może się go doczekać przez kolejny miesiąc, bo zaginął w drodze do sklepu. Takie sytuacje też się zdarzają. Oczywiście kobiety fachowczynie też mogą tak się zachować, ale ja takich nie znam. Często też przy okazji mojej pracy słyszę, jak bardzo kobiety są narażone ze strony fachowców na seksistowskie teksty. Kobieta, która jest sama w domu, autentycznie się boi. Zaprasza do siebie mężczyznę, który przeważnie jest silniejszy od niej i słyszy wulgarne komentarze pod jej adresem. Jednak widzę, że do mnie klientki mają zaufanie i w trakcie, gdy ja naprawiam zlew, to one ze spokojem szydełkują, czytają książkę, pracują, czy odpoczywają. Zdarza się tak, że wyjeżdżają i zostawiają mi klucze. Dlatego ogłaszam się wśród lesbijek, bo wiem, że je jeszcze bardziej dotykają seksistowskie teksty, typu: Pani ma tu tak ciepło, że mogłaby sobie biegać nago po mieszkaniu. Nagminne naruszanie sfery intymności. My kobiety dobrze to rozumiemy.

Zachęcam również kobiety, żeby radziły sobie samodzielnie w tej dziedzinie. Czasami takie prace są bardzo proste i nie wymagają narzędzi. Pokazuję, jak coś zrobić samej. Podrzucam linki z filmikami. I taka klientka sama działa i też jest mi wdzięczna. I też dzięki takiej postawie jestem polecana. Bardzo bym chciała, by w tej branży była jak największa konkurencja. Dla mnie rewelacja i oby było nas/kobiet złotych rączek,  jak najwięcej. Pracy dla nas nie zabraknie [śmiech]. Nawet kobiety, które mają mężów, synów nie mają często komu powierzyć naprawy kranu. Po prostu nie ma szans, by któryś z nich zadziałał, ruszył palcem. Ja nigdy nie miałam takiego ograniczenia w głowie, że czegoś nie mogę w tej sferze majsterkowania. Wokół mnie nie było mężczyzn, którzy wiedzieliby lepiej, jak coś zrobić. Nikt mi nie powiedział: Kochanie zostaw to prawdziwemu mężczyźnie.

Wychodzę z założenia, że ja mogę nie chcieć czegoś robić, bo jestem kobietą, lesbijką, ale jak chcę coś zrobić, to robię. Postawiłam na siebie i to jaka jestem. Lubię nieść pomoc, działać solidarnie i w tym się spełniam.

AF: Dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki za Twoje działania na każdej płaszczyźnie, o której rozmawiałyśmy. I niech lesbijska solidarność wreszcie się w nas obudzi!

Korekta: Maja Korzeniewska

———————-

Maria Kowalska – Marina, Maria, dla przyjaciół Mara, a nawet Marian / kobieta wielu imion jak i wielu pasji / dumna lesbijka / administratorka facebookowej grupy LesBoss / żyje i działa na terenie Poznania / kobieta Złota Rączka dla kobiet.

Agnieszka Frankowska – urodzona 8 marca; lesbijka / feministka / aktywistka / spółdzielczyni / poetka / osoba z niepełnosprawnością / przez lata zaangażowana w działania poznańskiego Stowarzyszeniu Kobiet Konsola / współorganizatorka pierwszego Marszu Równości w Poznaniu (2004) oraz jego kolejnych edycji / założycielka poznańskiej Wyspy Kobiet (2011 – 2013) / obecnie członkini Partii Razem / współinicjatorka projektu Lesbijska Inspira

——————————————–

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.   Manifest
1.   Manifest. Instant. 
2.   Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej 
.
II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   
Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
V.  EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 

VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komantarz Beaty Sosnowskiej

                                                                                                             ——————————-

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!
.
Kontakt: [email protected]

 

 

 

 

 

 

 

Kultura Lesbijska* w Polsce, czyli przyszłość lesbijki z gwiazdką.

unnamed

Rozmawiają: Maja Korzeniewska, Agnieszka Małgowska, Monika Rak, Magdalena Wielgołaska.

Agnieszka Małgowska: W końcu zdecydowałyśmy się założyć stowarzyszenie. Nie było już wyjścia (śmiech). My, jako Damski Tandem Twórczy, czyli ja i Monika Rak, długo się przed tym broniłyśmy, ale ostatnio zdarzyło się trochę ważnych lesbijskich* rzeczy, które nas zmobilizowały.

Monika Rak: Z pewnością Lesbijska Inspira, którą współtworzymy. Dlatego o Sistrum mówimy w ramach tego projektu. Dla nas był to przełom, po 8 latach artaktywizmu przelała się czara. Odsyłamy oczywiście do Lesbijska Inspira. Manifest. Sistrum podpisuje się pod tym manifestem.

Magda Wielgołaska: To prawda. Rok 2017 był dla mnie rokiem lesbijek*. W polskim środowisku LGBT+ rozgorzały dyskusje na temat widoczności/niewidoczości działań kobiet nieheteronormatywnych, w Austrii odbyła się pierwsza Międzynarodowa Lesbijska* Konferencja EL*C, ulicami Wiednia przeszedł lesbijski* marsz, a w nas samych zrodziła się potrzeba sformalizowania działań i zaopiekowania się literką “L”, ze skrótu LGBTQ+. Po wielu burzliwych rozmowach, po odzewie, jaki dostałyśmy po publikacji cyklu Lesbijska Inspira, postanowiłyśmy założyć stowarzyszenie i lesteśmy! Stowarzyszenie Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* powstało 7 listopada, a 4 grudnia 2017 roku zostało formalnie zarejestrowane.

Maja Korzeniewska: A teraz dostajemy wiele pytań: co planujemy i czym się kierujemy? Już za chwilę pierwsze wydarzenie w Stole Powszechnym w Warszawie, rozpoczynające cykl spotkań Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*. Zapraszamy na spotkania, będziemy mogły_li się zobaczyć, oswoić. Pół roku z lesbijską* sztuką. Gromadzimy się wokół Stołu Powszechnego i przyglądamy się sobie, tematom, sytuacjom, ale też zbieramy wiedzę o wspólnych potrzebach, opinie i pomysły.

sistrum GWIAZDKA

MR: Jednak zacznijmy od pytania: dla kogo jest przestrzeń, o której mówimy? Na pewno bohaterką naszych działań będzie lesbijka… z gwiazdką.
Ta gwiazdka to zaproszenie, uwzględnienie szerszego spektrum kobiecości nieheteronormatywnej. Ale w centrum jest  LESBIJKA* – hasło wywoławcze.

MK: Tak jakoś wychodzi, że to “L” jest dla wielu niewidzialne, nieme…, a jak spojrzeć na akronim LGBTQQIAP2+ to przecież “L” jest pierwsze… to bardzo ciekawe, że pierwsze a znika.

MW:
Chcemy zaakcentować LESBIJKĘ*. Oczywiście narażając się na oskarżenia o separatyzm. Już nieraz podnosiły się głosy na temat lesbijskiego* separatyzmu, które są dla mnie osobiście zadziwiające. Wystarczy spojrzeć, na przykład na działania organizacji, która takiego separatyzmu dokonała wcześniej, żeby zająć się kwestią literki “T”, jak jest to ważne i potrzebne.

MK: Tak, tak wiem, powinnyśmy być otwarte, inkluzywne, o wszystkich dbać i wspierać… ale wbrew tym patriarchalnym powinnościom będziemy się zajmować sobą, przyglądać się sobie, swoim doświadczeniom, twórczości, spierać się i wspierać siostrzano. Zapraszamy wszystkie i wszystkich ciekawe_ych kultury lesbijskiej*, tematów “L” do poznawania tego fascynującego świata. Przestrzeń naszych działań nie jest zamknięta i niedostępna. Możesz być lesbijką*, heteryczką czy heterykiem, gejem, osobą bi, trans, queer i jak tylko się identyfikujesz czy jak nie chcesz się identyfikować – jeśli w jakiś sposób chcesz się odnieść do sfery reprezentowanej przez literkę “L”, to Sistrum jest przestrzenią, w której możesz to zrobić.

Oczywiście nakłada się na “L” feministyczny problem niewidzialności kobiet w przestrzeni publicznej, ale w społeczności LGBTQQIAP2+ nie powinno mieć to miejsca, tej otwartej, równościowej, domagającej się swojego miejsca w społeczeństwie. Zatem przyjrzyjmy się wszyscy “L”, to bardzo ciekawy świat.

MW: Użyłaś słowa “siostrzano”. Samo siostrzeństwo jest dla nas kluczem do opowieści o naszym Stowarzyszeniu. Również sama nazwa nawiązuje do siostrzeństwa. “Sistrum” kojarzy się ze słowem sister – siostra. Tak właśnie chcemy budować naszą lesbijską* społeczność w Polsce – poprzez wspieranie się, wymianę doświadczeń, wspólny rozwój i przede wszystkim dawanie przestrzeni na ten rozwój.

Ale to nie wszystko. Historycznie “sistrum” to instrument muzyczny kojarzony z kultem starożytnych bogiń, natomiast współcześnie widzimy w nim symbol siostrzeństwa właśnie, kobiecej mocy, solidarności pomiędzy kobietami.
Sistrum to po prostu… grzechotka. Mała grzechotka może niewiele zdziałać, ale kiedy grzechotek są dziesiątki albo tysiące – moc rośnie. Tą lesbijską* grzechotką będziemy robić hałas.

sistrum.SOS

MR: Wiemy, że siostrzeństwo – zanim jeszcze dobrze osadziło się w kulturze – już jest deprecjonowane. My jednak Siostrzeństwo obok Skuteczności i Otwartości uczyniłyśmy wartościami, którymi chcemy się kierować współpracując ze sobą i z każdą osobą, która do nas dołączy.

MW: Wiemy też doskonale, jak trudno jest tworzyć grupę i w niej współpracować. Każda z nas ma inny temperament, spojrzenie na świat, baaardzo często się ze sobą nie zgadzamy (śmiech). Każda nowa osoba to kolejny charakter. To nas cieszy, pobudza i rozwija, ale też naraża na trudne sytuacje. A siostrzane podejście do siebie nawzajem pozwala przechodzić przez kryzysy. Zależy nam na kończeniu projektów i ciągłości działania.

 sistrum.WOORMK: Ale to nie jedyne wartości, które chcemy promować przez działania Stowarzyszenia. Wnoszenie wkładu. Odpowiedzialność. Odwaga. Refleksja. widzimy jako kluczowe cechy naszej aktywności.

AM: Ale punktem wyjścia dla Sistrum są działania artystyczne. Chcemy tworzyć i zachęcać do tworzenia kultury lesbijskiej*, którą rozumiemy jako historię_herstorię, dlatego interesuje nas archiwizowanie i sztukę, dlatego stawiamy na artystki. Ciekawią nas wszelkie formy twórczości, te oczywiste i nieoczywiste. Jej przejawy w przestrzeni publicznej i prywatnej.

Ja osobiście widzę siłę w sztuce lesbijskiej*. To wehikuł, dzięki któremu można opowiedzieć o świecie wielowymiarowo, uwzględniając jego złożoność. Sztuka pozwala nie bezpośrednio mówić o swoim doświadczeniu, zobaczyć różne perspektywy. Niezależnie, jak coś oceniamy, wartość ma sama opowieść. Ważny jest fakt, że kobiety nieheteroseksualne chcą coś zrobić, ważne jest to, dlaczego coś zrobiły i do czego zmierzają. Dzieło jest ostatnim etapem długiego procesu, nas interesuje właśnie ten proces.

MR: Zależy nam na przełamaniu pewnego rodzaju myślenia o tworzeniu, kojarzonego z “profesjonalizmem”. Dla jasności, nie mam nic przeciwko byciu profesjonalną_nym, jednak zanim człowiek dojdzie do pozycji ekspertki_a, ma prawo eksperymentować, może a nawet musi się mylić, poznać siebie i materię, z którą pracuje, swoich odbiorców i odbiorczynie. W tworzeniu, najciekawszą dla mnie formą jest praca studyjna, która pozwala w bezpiecznej atmosferze poszukiwać – taka ma być Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

MW: Tymczasem w naszej społeczności, choć to raczej tendencja powszechna, skupiamy się na ocenianiu siebie przez pryzmat narzędzi dostarczanych przez kulturę mainstreamową. Oceniamy coś jako złe, nie nadające się, niewystarczające albo dobre, godne uwagi.

MR: Moje ulubione kategoryczne zdanie: sztuka jest dobra albo zła. Nie jest to takie proste. Na pewno nie w patriarchalnym świecie, na pewno nie, jeśli dotyczy sztuki kobiet, w szczególności kobiet nieheteronormatywnych.

MW: Sistrum to odrzuca. Chcemy dać miejsce na rozwijanie umiejętności. Po prostu się przyglądamy i chcemy się dzielić wrażeniami. Lesbijski* Off w końcu ma swoją przestrzeń. Gromadzimy się wokół kultury i tak szukamy naszego języka.

AM: Ważne jest, żeby lesbijki* się wypowiadały. Ale równie istotne jest, by aktywność lesbijska* miała uczciwy oddźwięk. Potrzebny jest ferment wokół lesbijskiej* twórczości. To szansa, by kultura lesbijska* się rozwijała, a nie była przez hejt blokowana i umniejszana. Potrzebne jest jej rzetelne opisywanie, analizowanie i nie tylko w społecznym kontekście. To pogłębia lesbijską* aktywność.

Jak dotąd lesbijska* sztuka jest incydentalna i rozproszona. Być może to jej stałe cechy. Ale to tylko hipoteza. Co by się stało, gdyby miała systematyczne wsparcia finansowe? Czy dałoby to lesbijskiej* sztuce możliwość rozwoju? Myślimy, że tak. Będziemy starały się o dotacje, wierzymy, że ciągłość i systematyczność może wiele zmienić.

MR: W Przestrzeni Kultury Lesbijskiej* nie odwracamy się ani od  kultury wysokiej ani popularnej. To miejsce spotkania artystek uznanych, zajmujących się sztuką od lat i tych, które dopiero zaczynają lub chciałyby się po raz pierwszy wypowiedzieć, korzystając z narzędzi sztuki. Mieszanie…. to nasz cel.(śmiech). Mieszanie i eksperyment.

Mamy już  bank pomysłów artystycznych do zrealizowania – projektów wydawniczych, wystawienniczych, teatralnych, filmowych etc, ale na wszelkie inicjatywy jesteśmy otwarte. Będziemy wspierać wszelkie lesbijskie* inicjatywy. Zasada jest prosta – tworzymy projekt, którego finałem jest dzieło.

25395960_298811660629067_5789279408484134762_nMK: Dzieła, wokół których będziemy organizować spotkania, otwierając pole do szerszej dyskusji. Mamy nadzieję ożywiać społeczność. Celem/misją naszego Stowarzyszenia jest Wytwarzanie. Animowanie. Rozpowszechnianie. Archiwizowanie kultury lesbijskiej*.

Pierwsze litery tych czterech słów tworzą słowo: WARA. Dość mocne hasło, ale takie właśnie ma być. Wara od naszych ciał, wara od naszej twórczości, wara od naszej opowieści o osobistych doświadczeniach ludziom, którzy chcą je modelować i opowiadać naszą lesstorię za nas.

AM: Nie ma co ukrywać, nie możemy być ciągle miłe i nie możemy troszczyć się o cały świat, nie możemy się poświęcać dla dobrej atmosfery w społeczności, kiedy nasze własne potrzeby są spychane na dalszy plan. Trzeba mówić własnym głosem to, co chcemy i musimy powiedzieć. Poza tym sztuka ma wręcz obowiązek wierzgać. Lesbijska* również. Nie chcemy zapominać o prowokacyjnej roli sztuki.

MW: WARA o tym przypomina. Bo ma jeszcze jeden aspekt. Naszym celem nie jest eksponowanie seksualności, jako głównego wyznacznika lesbijskości*, ale wara to także część waginy. To kontra wobec fallocentrycznego świata, w jakim żyjemy. WARA wyszła na wierzch sama i wcale nie mamy zamiaru jej chować ze wstydem. Ona jest i my mówimy stanowcze NIE, wszystkim formom ograniczania opowieści o perspektywie, jaką mają lesbijki*.

AM: Jesteśmy bowiem przekonane, że kultura lesbijska* może wnieść do uniwersalnej kultury nowe treści. Może ją zasilać i przekształcać, tak jak od jakiegoś czasu robi to kobieca kultura i perspektywa feministyczna. Zapraszamy do współpracy. Piszcie na adres: [email protected],pl.

MW: Z Lesbijskimi* Pozdrowieniami (LP!). Do zobaczenia w realu i w sieci.  Zaglądajcie  na facebooka projektu. 

————————————-

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka! 

Maja Korzeniewska – społecznica / kulturoznawczyni (UŁ) /filmoznawczyni / koordynatorka / imagistyczka projektów społeczno-kulturowych / barmanka /opiekunka Pimka-aktywisty.

Damski Tandem Twórczy. 
Działa od 2009, stworzył cykle: literacki: Żywe radio, performatywny: Maryjan i Krystina, filmowy: Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną / czytanie dramatu Portret lesbijek we wnętrzu / spektakle: Orlando. Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele wiele Kobiet / dokument L.Poetki  / O’LESS Festiwal (2012-2014) / cykl debat i audycji Kobieta Nieheteronormatywna / projekt archiwistyczny A kultura LGBTQ+ nie poczeka.

Agnieszka Małgowska – lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Monika Rak – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

————————————-

LESBIJSKA INSPIRA. Inne teksty.
I.   Manifest.Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry,

II. Rozmowy wokół manifestu
1. Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota.
2. Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3
Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską 
5. Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6. Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus.
7. Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8. Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9. Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie.
 Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11. Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12. Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13. Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15. Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
 ,
III.  EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2. Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4. Agnieszka Małgowska
Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.

————————————-————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

Kontakt: [email protected]

 

 

LESBIJSKA INSPIRA I Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo

 

Lesbijska Inspira. Rozmowa 3

Agnieszka Małgowska: Jesteś młodą osobą. Masz 20 lat. A już jesteś  artystycznie aktywna i chętna do działania na rzecz lesbijek. Brakuje głosu takich osób jak Ty.

Angelina Caligo: Kiedy zorientowałam się, że jestem lesbijką i wszystko sobie poukładałam w głowie, doszłam do wniosku, że chciałabym jakoś pomóc środowisku, ale głównie kobietom homoseksualnym. Dlaczego? Bo jesteśmy spychane na margines. Chciałam pomagać tak, jak umiem, a że umiem pisać, to postanowiłam zadziałać – pisząc. Zaczęłam szukać dla siebie miejsca. Próbowałam dostać się, między innymi do Repliki. Miałam kilka pomysłów na teksty dla młodych lesbijek. Miał to być cykl felietonów, w których chciałam opowiedzieć o doświadczeniach licealistek czy studentek, dawać poczucie bezpieczeństwa, zachęcać do rozwoju. Wszystko w lekkiej formie. Tego nie ma w Polsce. Dostałam odpowiedź, że nie potrzebują tego typu tekstów.

AM: Nie pierwsza taka sytuacja. I co zrobiłaś?

AC: Wtedy postanowiłam radzić sobie sama. Na początek zebrałam wiersze, które pisałam od 15 roku życia i wydałam tomik wierszy Kobieciara. Niestety, znowu ani Replika, ani portal Queer.pl nie byli tym zainteresowani. Prócz drobnych notek nic. Trudno też było dobić się do portalu Kobiety Kobietom. Po jakimś czasie z moją partnerką, która też jest pisarką, napisaliśmy powieść Na jej rozkazy. Tu znowu były kłopoty z portalem Queer.pl , który patronował powieści. Nie doczekałam się promocji, ani obiecanego wydawnictwu wywiadu. A przecież wielokrotnie pisałam do nich, proponowałam, że może napiszemy artykuł o nas, bardziej prywatnie. Zero odpowiedzi.

Nie poddałam się i mimo tych doświadczeń nadal poszukiwałam sposobu, żeby się zaangażować we wspólną lesbijską sprawę. Ostatnio pojawiło się Stowarzyszenie SISTRUM. Przemówiły do mnie hasła: Wytwarzamy. Animujemy. Rozpowszechniamy. Archiwizujemy. A o to właśnie chodzi w myśleniu o wspieraniu lesbijskiej społeczności. Pomyślałam, że wreszcie mogłabym się do czegoś przydać. I już mam propozycję współpracy.

AM: Będziemy działać. A przy okazji chętnie porozmawiamy z Wami, autorkami, o powieści i wszystkim wokoło w oddzielnym wywiadzie do AAAKulturalnika, w ramach projektu A Kultura LGBTQ+ nie poczeka.

AC: Jasne, nie ma sprawy. Ale nie chcę ominąć tematu mojego związku z Anną. To właśnie spotkanie z Anną ostatecznie uświadomiło mi, że jestem lesbijką. Do tej pory zawsze mi się wydawało, że albo coś ze mną nie tak, albo coś nie tak z chłopakiem. Spotkałyśmy się, gdy miałam 17 lat, podczas konkursu literackiego. Poprosiłam ją o recenzję mojego tekstu. Zjechała go. I zaczęło się.

Przez dłuższy czas utwierdzałyśmy się w naszym uczuciu, w naszej więzi, zanim zdecydowałyśmy się na ostateczny krok. Wymyślałyśmy scenariusze na przyszłość. Ale w pewnym momencie przestałam wytrzymywać to oddalenie i tkwienie w beznadziejnych związkach. Żeby być razem, musiałyśmy z wieloma rzeczami się uporać. Rozstać się z partnerami. Obie byłyśmy w związkach.

Potem musiałyśmy się ujawnić. Przygotowałam się do tego, czytałam różne blogi, cokolwiek wpadło mi w ręce na temat lesbijek, szczególnie o tym, że trzeba się wyautować, by być szczęśliwą. Ufając temu zdecydowałam się ten krok. Anna zrobiła to samo – chciałam być fair.

AM: A kiedy zdecydowałaś się na coming out? Jeszcze przed pełnoletnością?

AC: Jakoś niedługo po moich 18 urodzinach. Usiadłam przed mamą i powiedziałam, że jestem lesbijką. To był bolesny moment. Naprawdę rozumiem, dlaczego dziewczyny mówią, że boją się tej chwili – autowania się przed rodzicami. Do tej pory byłaś córką, może niedoskonałą, ale “córką w normie”, a tu nagle jakbyś nią nigdy nie była. Powstaje mur. Przygotowywałam się, jak mówiłam, ale wiele rzeczy może zaskoczyć. Ja na przykład podczas pierwszej rozmowy usłyszałam od mamy coś, czego się nie spodziewałam, że teraz nie mogę mieć dzieci, nie mogę ich wychowywać, bo to będzie niekatolickie, nienormalne, nieludzkie. Choć powiedziałam mamie o sobie coś, co jest prawdą, co jest faktem, czego się nie da zmienić, zostało to podważone. Od coming outu w moim przypadku minęły już 3 lata, a ja jeszcze czuję ten mur.

AM: I nie wiadomo czy zniknie… A co działo się potem?

AC: Na początku było odcięcie emocjonalne, ale kiedy postanowiłam wyjechać na jakiś czas, tylko na wakacje, zaczęły się telefony od mamy, z szantażami, pewnie pod presją babci. Moi dziadkowie do dziś nie chcą słyszeć o Ani. Podczas tego wyjazdu, pewnej nocy w ogóle nie spałyśmy, bo ktoś dzwonił do drzwi przez godzinę. Nic nie mogłyśmy z tym zrobić. Potem rodzice poszli do psychologa, który powiedział, że to wina ojca, że jestem lesbijką. Swoja drogą, co to był za psycholog? To był najcięższy okres, połowy z tych rzeczy, które się wtedy zdarzyły, nawet nie pamiętam. Wypieram je. To był koszmar. Oczywiście miałam też wyrzuty sumienia, zwłaszcza wobec ojca, bo przedtem łączyły nas dobre relacje.

A my jeszcze piszemy “takie” książki. Ludzi razi czy wręcz odrzuca nasza seksualność, seksualność bliskich sobie kobiet. Przyznajemy się do takich fascynacji jak BDSM, piszemy o nich i publikujemy to w sieci. Chociaż robimy to pod pseudonimami, nadal słyszymy, że powinnyśmy zmienić tematykę.

AM:  Dużo jednocześnie przekraczacie.  Ponadto jeszcze spora różnica wieku między Wami – 10 lat. Ty, swą poważną tożsamościową decyzję podjęłaś  jako nastolatka. Niektórzy mogą myśleć o uwiedzeniu, nadużyciu.

AC: Tak było, w pewnym sensie. Słyszałyśmy od  znajomych mojej partnerki, że nasza relacja to nic poważnego, że jestem dziewczyną do łóżka i tyle. Dla nas to był szok. Ta cała sytuacja. Ja do dziś czasem się zastanawiam, czy to się naprawdę zdarzyło.

AM: A w szkole miałaś problemy?

AC: Miałam, choć mniejsze niż się spodziewałam. Oczywiście część znajomych się ode mnie odwróciła. Był też problem ze studniówką. Do tej pory żałuję, że nie zaprosiłam mojej partnerki na to wydarzenie. Moja wychowawczyni nie chciała o tym słyszeć. Omijała mnie, nie chciała mi dać kartki, na którą wpisywaliśmy osoby towarzyszące. Oczywiście moja mama też naciskała, żebym tego nie robiła. Więc w końcu w ogóle nie poszłam. Wolałam się z tym nie zmagać, a skupić na maturze, chciałam ją zdać jak najlepiej, dostać się na studia, które sobie upatrzyłam. Ale żałuję, że nie poszłam.

AM: Nie ma co się dziwić. To była trudna sytuacja. A Ty jesteś i tak odważna. To mnie zawsze zaskakuje i cieszy u młodych ludzi. Sama chciałabym być taka w twoim wieku.

AC: Ja zawsze miałam pod górkę, ale jestem też ambitna. Nie chciałam się poddać, musiałam działać. Z tego zmagania rodziła się odwaga. Ale jednak uczucie do Ani bardzo mnie zmieniło, przeniosło moją odwagę z netu do rzeczywistości. Otworzyłam się. Jeszcze trzy lata temu nie przyszłabym na spotkanie z Tobą. Przedtem byłam odważna tylko jako pisarka, nie miałam problemów z publikowaniem w Internecie swych tekstów, z udziałem w konkursach. Ale bardzo czasem mnie złości, że mimo wszystko nie ma pełnej jawności, że nie chcą nas widzieć, mimo że jesteśmy, że społeczeństwo nas odrzuca, że moja partnerka musi udawać moją siostrę, żeby móc ze mną być w szpitalu. Myślę, że w moim przypadku z miłości i gniewu rodzi się odwaga, by działać i coś zmieniać.

AM: Jednak mimo takich doświadczeń, rozumiem, że jesteś zadowolona, że się wyautowałaś. Uważasz, że to jest jedyne rozwiązanie?

AC: To rozwiązanie było dobre dla mnie. Ale wiele lesbijek, które znam, w różnym wieku ma problem z autowaniem. Mało, że jest im niełatwo, to wokoło słyszą, że powinny coś z tym zrobić. Mówią: jesteś lesbijką, to powiedz o tym! Widzę, że kobiety są wrażliwe, wiem, jakie to było trudne. W sumie moją partnerkę trochę przymusiłam do decyzji, czułam, że jak nie teraz to nigdy, więc też wywierałam presję, ale widziałam, jakie to dla niej było podłe doświadczenie. Nie każdy ma siłę to przejść. Kobiety boją się, nie czują się gotowe, nawet nie chcą wchodzić na portale LGBTQ+, bo tam same opisy coming outów, wychwalające zalety procesu, a przy okazji dramatyczne relacje wyautowania z wyrzuceniem z domu, zerwaniem relacji etc.  Czy młode osoby, nie ustawione w życiu, mogą się na to zdecydować? Niektóre dziewczyny nie wyobrażają sobie zerwania z domem. To może nie tylko odrzucać od coming outu, to też odrzuca od społeczności, która epatuje swą jawnością. Po co z nimi przebywać, jak będzie się namawianą albo szkalowaną za brak odwagi. Czy to nie pogłębia frustracji?

AM: Co więc można zaoferować takim młodym dziewczynom, które się boją, by je zachęcić do jawnego życia?

AC: Uważam, że młode lesbijki powinny przede wszystkim zadbać o swój rozwój osobisty. Skoro wiemy już, że jesteśmy lesbijkami, to powinnyśmy zastanowić się, co chcemy robić w życiu, by budować w sobie poczucie bezpieczeństwa, by bycie lesbijką nie było problemem. Uważam, że trzeba skupiać się na sobie. Uczyć się siebie samej i nowych rzeczy. Świadomie tworzyć przyszłość i swoją niezależność. Wszystko jedno jak, ale trzeba siebie budować. Najlepiej samodzielnie.

AM: Nie każdej z nas trafia się miłość, która daje poczucia bezpieczeństwa i czyni aktywnymi osobami, jak to zdarzyło się Tobie. Częściej jest tak, że spotykają się dwie dziewczyny i na swojej maleńkiej wysepce zamykają się aż do chwili, gdy się wszystko rozpada. We dwie zawsze raźniej, a w przypadku autowania twoja partnerka jest twoim wsparciem. Trudno zrobić to w pojedynkę: sama kontra cały świat.

AC: Potrzebna jest nam wspólna przestrzeń. Zaznaczam, że mówię o młodych lesbijkach, które przy okazji książki zgłaszają się do mnie niemal w każdej sprawie. Widzę, jak tego brakuje. To nie muszą koniecznie być knajpy. Przydałby się prosty magazyn, taka lesbijska kolorowa gazeta, jak się ubrać na randkę z dziewczyną, porady sercowe etc. Warto byłoby zainicjować taki projekt. Myślę ostatnio nad formułą takiego pisma, żeby dziewczyny naprawdę to czytały, czuły, że mają swoją kulturę.

AM: Jak rozumiesz kulturę lesbijską?

AC: Mnie interesuje popkultura. Myślę bardzo prosto o lesbijskich czasopismach, książkach, filmach. Myślę o kulturze, która jest odskocznią. Bez tych wszystkich lesbodramatów, grozy autowania. Chcę, żeby było lekko. To ma być jak poduszka bezpieczeństwa. Takie oswojenie świata lesbijskiego poza ścisłym gronem, w którym dobrze się czujemy. To wprowadzenie, by mówić o trudniejszych tematach.

AM: Musi być jednak obieg kultury. A tymczasem o to jest trudno. Mimo wieloletnich starań, aktywności lesbijek. Warto by to jakoś usprawnić.

AC: Właśnie. Jest jakiś mur w tej sprawie. Kiedy przeczytałam rozmowę Lesbijskiej Inspiry to poczułam ulgę, że nie mam urojeń. To niemożliwe przecież, że nas nie ma, przecież jesteśmy. Musi być coś, co nas blokuje. Może być tak, że nakładają nam tę czapkę-niewidkę. Jest mur. Tylko pytanie, jak go rozbić, skoro jest niewidzialny? Powszechne deklaracje społeczności zaprzeczają celowej wewnętrznej dyskryminacji, więc jak sobie z tym poradzić? Gdy coś jest widzialne, oczywiste, jawne, to można znaleźć sposób, by to pokonać. Ja na razie nie wiem, co z tym zrobić. Szukam odpowiedzi. W tej chwili jedynym rozwiązaniem wydaje mi się kultura. W niej widzę moc i w polskiej historii. To dzięki niej przetrwaliśmy zabory.

AM: To Ci dopiero przykład. Zwłaszcza, że teraz niełatwy politycznie czas…

AC: Niestety, ale jak inaczej, trzeba się do czegoś odwoływać. To nasza wspólna historia. To, co mnie jeszcze uderzyło w waszej rozmowie, to informacja, że temat lesbijski jest nieatrakcyjny. Ja tego doświadczam, wysyłając książki do wydawnictw. Ale widzę, że to nie tylko problem z heteroświatem czy wewnątrz tęczowego środowiska. Czasem nawet to problem dla samych lesbijek. Może ta wewnętrzna różnorodność zakłóca komunikację. Znam bardzo różne homoseksualistki. Katoliczki ortodoksyjne, które zabraniają innym dostępu do wiedzy religijnej, bo niektóre nie są do końca wierzące. Znam takie, które decydują się na samotne życie, bo w Polsce nie można spokojnie żyć w jednopłciowym związku. Znam lesbijki, które są tak zachowawcze, że nie uznają mnie za lesbijkę, bo wyglądam zbyt kobieco… ich zdaniem prawdziwe lesbijki to tylko lesbijki-tomboye.

AM: Rozumiem, że z twoich obserwacji wynika, że wewnątrz lesbijskiego świata jest dużo animozji, że wzajemnie się wykluczamy, kwestionujemy. Tworzymy małe grupki, ale nie ma wspólnego frontu.

AC: Nie ma, ale nie wiem, czy to przyczyna czy skutek tego niewidzialnego muru, za którym jesteśmy. Jestem za szukaniem wspólnego języka między lesbijkami, za wypracowaniem najszerszego kręgu odbiorców/odbiorczyń. Dobrze byłoby zrobić projekt, który gromadzi, jak najwięcej różnych lesbijek.

AM: Czy mam rozumieć, że interesują Cię separatystyczne lesbijskie działania, grupy?

AC: To jest rozwiązanie na jakiś czas. Jeśli ta grupa się zbuduje, będzie przekonująca, wzbudzi zainteresowanie, jest szansa na nowe fuzje. Wiele nadziei na współpracę, na przykład z gejami, padło. Szukam czegoś nowego. Jak na razie mam przede wszystkim refleksje, które nie przynoszą rozwiązań.

AM: Nie muszą. Dobrze, że szukamy, stawiamy sobie pytania. Może wspólnie na nie odpowiemy, działając. A teraz, bardzo dziękuję za rozmowę.

Korekta: Maja Korzeniewska

———————————-

Angelina Caligo (ur.1998) – przemądrzała życiowo gówniara, trochę pisarka, odrobinę felietonistka. Studiuje umiejętności miękkie. Autorka Kobieciary i współautorka Na jej rozkazy. Redaktorka na pół etatu, freelancerka w pociągu, łowca literackich talentów – całe życie. Z doskoku bloguje na Gorszym Sorcie i dba o prawa tęczowych kobiet, także w środowisku pisarskim. Opiekuje się domem i swoją kobietą, nie mówiąc już o mini zoo. Miłośniczka drogich lalek i egzotycznych zwierząt. (autobiogram)

Agnieszka Małgowska (1/2 Damskiego Tandemu Twórczego)
lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarystka

Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

Agnieszka Małgowska –  lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Monika Rak  – lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

———————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

I.   Manifest
1.   Manifest. Instant. 
2.   Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa IIMinął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolnościRozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.  Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   
Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
V. EL*C. Wieden 2017

1.  Magdalena WielgołaskaOdzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4
.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 
.
VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

 ———————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

LESBIJSKA INSPIRA I Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką 

unnamed

“MAMY DOŚĆ presji autowania. Chcemy autować się wtedy, kiedy czujemy się bezpieczne i kiedy czujemy,
że to jest nam potrzebne. Ale możemy też się nie autować. Nawet kiedy wypowiadamy się anonimowo,
nasz głos ma wagę, bo poparty jest naszym doświadczeniem.”
                                                                                                                       [Fragment Manifestu Lesbijskiej Inspiry]

__________________________

Magda Wielgołaska: Zgodziłaś się ze mną porozmawiać pod warunkiem, że będzie to rozmowa anonimowa. Dlaczego nie chcesz podpisać się swoim imieniem i nazwiskiem?

Anonimowa Lesbijka: Nie jestem wyautowana. Prowadzę podwójne życie i dobrze mi z tym. Mam też dość nacisku na dokonywanie coming outów. Ostatnio poczułam, że ta presja jest naprawdę coraz większa. Przeczytałam wasz Manifest i ten punkt dotyczący coming outu przyniósł głębsze refleksje. Bardzo chciałabym się nimi podzielić, z nadzieją, że być może kogoś moje przemyślenia zwolnią z poczucia winy.

MW: Z poczucia winy?

AL: Tak, z takiego poczucia winy, które ciągnęło się za mną samą przez wiele lat. Zwłaszcza kiedy byłam młodsza. Niedawno skończyłam 40 lat i dotarło do mnie, że to poczucie winy jest sztucznym tworem. Nasz świat bardzo często bazuje na polaryzacjach. Są oni i my. Dobrzy – źli,  prawica – lewica, wierzący – niewierzący, czarni – biali, biedni – bogaci, kobiety – mężczyźni. No i w końcu są hetero i homo. Kiedy mówimy o coming oucie czuję presję, że ktoś każe mi wybierać jedną ze stron. Albo jesteś z nami albo przeciwko nam. Nie zgadzam się na to. Jestem kobietą, która wiele razy odebrała od życia lekcje i wie, co się dzieje, kiedy nie zadbasz o swoje potrzeby. Znam może niewiele lesbijek, ale trochę mam takich relacji i znam historie tych osób o doświadczaniu coming outu – i w większości przypadków mam poczucie, że te coming outy, do których były zachęcane – były na nich w jakiś sposób wymuszone. Coming out, to jest coś, co jest kreślone przed nami jako konieczność, jeżeli chcesz być “prawdziwą lesbijką”. Natomiast ja uważam, że my w większości nie jesteśmy na to gotowe. Często, w związku z brakiem przygotowania, ujawnianie prawdy o swojej tożsamości przebiega dramatycznie. W rodzinach następują rozłamy, kończą się przyjaźnie. Teraz rysuję tutaj taki czarny obraz, jednak mam poczucie, że środowisko osób LGBT bardzo mocno chce wszystko kolorować. Wszystko musi być różowe i pozytywne. Twój osobisty dramat utraty rodziny i przyjaciół po coming oucie również.

MW: Rozwiń tę myśl, co to znaczy, że nie jesteśmy gotowe i co to znaczy “być gotową/gotowym”?

AL: Po pierwsze, to nie poddawanie się szalonemu pędowi. Żyjemy w czasach, kiedy wszystko musi nastąpić szybko: kariera, relacja, rozwój osobisty. Idziesz na jeden warsztat weekendowy, inwestując tysiąc złotych i wychodzisz jako nowy człowiek, rozliczony ze swoją przeszłością. Bzdura. Trochę tak samo dzieje się w moim odczuciu w kwestii komunikacji w relacjach. Nie myślimy o tym, jakie będą konsekwencje.

Mam takie odczucie, że presję autowania wytwarzają dla naszej społeczności głównie osoby z dużych organizacji, mieszkające w dużych miastach, gdzie życie pędzi. Często są to osoby wykształcone.

Czy te osoby zastanawiają się, co dzieje się z ludźmi z małych miejscowości? Ja sama nie wyoutowałam się przed rodziną, ponieważ te więzi, które z nimi mam, są dla mnie zbyt cenne. Mam trochę takie podwójne życie, ale jestem w nim świadomie – nie duszę się, nie boję i nie mam wyrzutów sumienia. Moja rodzina nie zniosłaby informacji o moim lesbijstwie i tutaj staram się mieć dla nich zrozumienie.

MW: Mówiąc o gotowości do coming outu bierzesz pod uwagę nie tylko swoją gotowość, ale również ludzi, którzy Ciebie otaczają?

AL: Dokładnie. Nie jesteśmy sami na świecie. W moim odczuciu powinniśmy myśleć również o tej sieci powiązań, w której uczestniczymy z innymi ludźmi. Moja mama jest dobrą kobietą, jednak bardzo prostą, wierzącą. Jej światopogląd jest inny od mojego, a ja nie staram się jej przekonywać do tego w co wierzę i uważam za słuszne. Informacja o mojej tożsamości byłaby dla niej ciosem – być może takim, który zostawiłby ranę na całe życie. Myślę, że czasami jesteśmy tak skoncentrowani na sobie i tym, co jest dla nas najważniejsze, że zapominamy o tym, jak złożone są nasze relacje. Uważam, że coming out to powinien być proces, w którym powoli i długo przygotowujemy również swoich bliskich do zmiany, która będzie istotna. Jeśli środowisko LGBTQ+ ma ciśnienie na coming outy, to może niech położy nacisk raczej na przygotowanie ludzi. Wielokrotnie słyszę, że musimy się outować, bo to jest zaczyn pracy u podstaw. Ktoś ma przyjaciółkę, sąsiadkę, koleżankę z pracy lesbijkę i zaczyna zmieniać podejście. Zgadzam się, ale według mnie sensowna praca u podstaw zaczyna się jeszcze przed coming outem, kiedy rozpoznaję, jacy ludzie mnie otaczają, co oni myślą, co czują, jaki mają poziom wiedzy, jak się komunikujemy, jaki mają aparat poznawczy. To są wszystko bardzo złożone kwestie, kiedy tego nie widzimy, to możemy komuś zniszczyć życie. Ok, wyoutuję się i będę w pełni sobą, ale w czyimś sercu i sposobie odbierania świata będzie masakra. Jeśli przewiduję albo wiem, że tak się stanie – to wolę się nie outować.

MW: Czy w takiej sytuacji nie poświęcasz siebie? Masz zrozumienie dla innych i dokonujesz wyboru, żeby ich świat pozostał niezachwiany, tym samym odbierasz sobie możliwość umocowania siebie w swoim świecie.

AL: Nie wartościuję tego tak, że oni są ważniejsi ode mnie i ich światopoglądy, potrzeby, sposób myślenia górują nad moim. Biorę pewną odpowiedzialność. Jestem jedyną osobą wykształconą w moim domu, podróżuję po świecie, czytam książki. Nie mam się za niewiadomo kogo, jednak mam bardziej poszerzoną świadomość siebie i świata niż moja małomiasteczkowa rodzina, i wiem, ile mnie wysiłku kosztowało dotarcie do miejsca, w którym jestem i przełamanie wszystkich schematów i wierzeń, którymi byłam wykarmiona od małego. To wszystko, co otwierało moją głowę, następowało etapami i czasami było trudne i bolesne. To był bardzo długi proces. Weszłam na pewien poziom wiedzy o świecie i o sobie, i nie mogę nagle z tego poziomu zakomunikować czegoś, co w ogóle nie pasuje do poziomu moich rodziców, którzy ze względu na różne okoliczności, nie weszli na ścieżkę edukacji i rozwoju osobistego, duchowego. Oni tego po prostu nie zrozumieją, to przekroczy ich możliwości odbierania świata, to by było zwyczajnie nieuczciwie. Mam poczucie, że im bardziej człowiek jest świadomy, tym większą nosi odpowiedzialność, również albo zwłaszcza za te mniej świadome osoby. Znając reguły gry, których te osoby nie widzą, a poruszają się według nich – możemy w jakiś sposób albo dobrze te reguły wykorzystać albo źle. To jest ogromna odpowiedzialność, bo rozumienie schematów, w jakich działają ludzie, może doprowadzić do manipulacji.

MW: Przypomina mi się tutaj szkolne: “Bij się z kimś swojego rozmiaru”.

AL: Właśnie tak. Kiedy szanse są wyrównane, kiedy mamy podobne doświadczenia, podobne wykształcenie nasza rozmowa ma sens, możemy się spodziewać, że wyciągniemy jakieś wspólne wnioski, podzielimy się refleksją. W innym wypadku osoba może się poczuć zaatakowana, poniżona, co może prowadzić do agresji, nienawiści, chęci zemsty za zadany ból. Sytuacja coming outu jest bardzo złożona i ja nie wiem, czy zdajemy sobie sprawę, jako środowisko, co do tych aspektów, na które trzeba zwrócić uwagę.

MW: Nigdy nie patrzyłam na coming out z takiej perspektywy. Sama jestem wyoutowana i faktycznie poniesionym kosztem jest zerwanie wielu relacji, a także turbulencje dotyczące relacji z rodzicami, które teraz jakoś wracają na dobry tor, jednak cały czas myślę, że wolę ponieść wysoki koszt, ale w zamian móc być naprawdę sobą. Coming out w pewien sposób weryfikuje relacje. Masz rację, nie wszyscy są gotowi, dla niektórych to jest szok, dla innych cios. Ale w pewnym momencie otaczają mnie ludzie, którzy akceptują mnie taką, jaką jestem i to takich ludzi chcę mieć w swoim życiu.

AL: Ostatnio bardzo modne jest takie myślenie, że nie zawsze się opłaca, ale warto. Myślę, że w przypadku coming outów, potrzebna jest pewna zdrowa kalkulacja w odcięciu od emocji. Czy mi się to opłaca? Czy opłaca się rodzinie? Czy warto? Może się okazać, że i się nie opłaca i nie warto. Oczywiście ludzie są różni i niektórzy wybiorą taką drogę, w której nie będzie się opłacało, odetną się od rodziny albo ona od nich, znajdą sobie nowych bliskich ludzi i w ostatecznym rozrachunku będą mogli/ły powiedzieć, że było warto. To też jest ok, jeśli świadomie w coś takiego wchodzimy. Natomiast ja bym chciała powiedzieć jasno i wyraźnie, że osoby, które się nie outują i które mają podwójne życie – nie robią niczego złego i nie powinny mieć wyrzutów sumienia. Skończmy z myśleniem, że takie osoby, jak ja, żyją w kłamstwie. Prawd jest tyle, ile jest ludzi. Nie ma jednej prawdy i jednego kłamstwa. Moja prawda może być dla ciebie niespójna z Twoją, nie znaczy to, że żyję w kłamstwie, tylko inaczej niż Ty. Każdy i każda z nas decyduje o sobie. Ja nie mam wyrzutów sumienia z racji tego, że prowadzę podwójne życie. Nikogo nie krzywdzę. To jest mój sposób na życie i jest mi z tym dobrze. Natomiast obserwuję męczarnie moich nieheteronormatywnych znajomych, którzy bardziej przeżywają to, o czym rozmawiamy: presję outowania. Również jako niewyoutowana osoba jestem pełnoprawną członkinią naszej społeczności. Po prostu nie potrzebuję coming outu. Nie oznacza to, że się boję, że nie mam jaj – po prostu patrzę na to szerzej. Moi bliscy nie są na to gotowi, a ja nie mam środków, narzędzi, energii na to, żeby z nimi przeprowadzać proces, w wyniku którego dokonają w swoich umysłach poważnych przekroczeń i zmienią skostniały światopogląd.

MW: Nie ma w Tobie żadnego zgrzytu w związku z tym, że Twoi bliscy nie wiedzą, kim tak naprawdę jesteś?

AL: Bycie lesbijką nie jest dla mnie najważniejszą określającą mnie cechą. To jest jedna z moich cech. Ważniejsze jest dla mnie to, żeby ludzie wiedzieli, jakie mam podejście do kwestii, np. ekologii, zdrowia, zdrowego odżywiania się, niejedzenia mięsa. To i tak niekiedy są przełomowe rzeczy i kontrowersyjne dla mojej rodziny – zwłaszcza mój weganizm. Moja mama nie jest w stanie tego pojąć, ale to jest inny temat niż taki, który jakoś naruszyłby zasady społecznego ładu, w które ona wierzy i ma wdrukowane w głowie. Myślę, że każdy/każda z nas, posiadając wachlarz cech, wybiera te, które są dla niej/niego najważniejsze i w imię których chce dokonywać rewolucji, zmian, chce się rozwijać. Nie czuję się źle z tym, że nie mogę pojechać z moją partnerką do rodziców na święta. To są dla mnie zupełnie dwa oddzielne światy. Teraz akurat nie jestem w relacji, więc już zupełnie nie dotyczy mnie coś takiego. Nie planuję również mieć dzieci, więc wiesz… może gdybym musiała się zmierzyć z tematem, to pewnie bym to zrobiła, ale na ten moment nie ma we mnie żadnego wewnętrznego pragnienia. Akceptuję rzeczy i ludzi, jakimi są.

MW: Nawet wiedząc, że Twoja rodzina mogłaby nie zaakceptować Ciebie taką, jaką jesteś?

AL: To jest taka paradoksalna sytuacja. Wiele osób niehetero chciałoby, żeby rodzice i inni bliscy akceptowali ich/je, jakimi są. Ale czy my sami i same akceptujemy naszych rodziców i innych bliskich takimi jakimi są? Czy akceptujemy ojca pisowca, matkę prostą dewotkę, brata po zawodówce, dla którego sensem życia jest paczka kolegów, z którymi ogląda mecze i wyrwanie jakiejś laski, która urodzi mu trójkę dzieci? Akceptacja dotyczy wszystkich. Środowisko LGBT tak bardzo o nią zabiega i o niej uczy, ale czy ktoś uczy zaakceptować to skąd się wywodzimy i jacy są najbliżsi nam ludzie? Ja nie dokonuję coming outu również dlatego, że akceptuję moją rodzinę.

MW: Mówisz, że bycie lesbijką to jest jedna z wielu Twoich cech? To jest ważna cecha?

AL: Tak, ważna. Czuję się częścią społeczności, a może bardziej wspólnoty doświadczeń. Jednak cały czas brakuje mi takich głosów spoza głównego nurtu. Cały czas ten przekaz wydaje mi się taki jednolity, ciężko mi się zidentyfikować. Początkowo zastanawiałam się czy się do ciebie odezwać, ale tak bardzo chciałabym tutaj przeczytać głosy większej liczby dziewczyn, które są gdzieś również poza nawiasem tej naszej tęczowej społeczności. Chciałabym im powiedzieć, że razem możemy ten nawias przesunąć, objąć nim również siebie, bo nie musimy spełniać jakichś warunków, żeby być częścią tej społeczności. Mamy prawo do naszych, może niemodnych, przemyśleń i pomysłów na życie.

MW: Podoba mi się bardzo Twój apel, w zasadzie właśnie zrobiłaś moją robotę (śmiech), bo bardzo gorąco chciałabym zaprosić wszystkie kobiety nieheteronormatywne do tego, żeby dzieliły się z nami swoją perspektywą. Ta perspektywa może być różna. Możemy się ze sobą nie zgadzać, jednak szalenie ciekawe jest to, jak lesbijki odbierają polską rzeczywistość. W Lesbijskiej Inspirze w świadomy sposób odchodzimy od presji autowania się właśnie po to, żeby więcej takich osób jak ty, mogło się z nami i z innymi podzielić swoimi historiami, które są równie ważne jak te, które podpisane są imieniem i nazwiskiem. Dziękuję za rozmowę.

AL: Dzięki Magda, jakoś mi tak lekko po tym, co powiedziałam. Chyba sama sobie udzieliłam ostatecznego rozgrzeszenia ze swojego niewyoutowania.

————————————-————

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka! 

Korekta: Maja Korzeniewska

———————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

I.   Ma
nifest
1.Manifest.Instant. 
2.   Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.   Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
.
II. Rozmowy wokół manifestu
1.    Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.    Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3
.    Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12. Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15. Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
25.. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26..Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
V.  EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 

VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

————————————-————

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:

Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

Kontakt: [email protected]

LESBIJSKA INSPIRA I Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota

wokół-manifesty1_myslak+sota

Monika Rak: Poznałyśmy się bliżej podczas manifestacji w obronie wolnych sądów w lipcu 2017 roku. Przychodziłyście same albo z córką. Wszystkie zgodnym chórem krzyczałyście: wolność-równość-demokracja i machałyście tęczowymi flagami.  A mówi się o nas – lesbijkach, że leżymy na kanapie, że się nie angażujemy…  

Małgorzata Myślak: To krzywdzące uogólnienie, ja staram się angażować, nie bezpośrednio w działania LGBTQ, ale nie ukrywam, kim jestem. Nie muszę o tym mówić na okrągło, jednak zapytana odpowiadam zgodnie z prawdą. Bierzemy udział z Magdą w badaniach związanych z tęczowymi rodzinami, z parami jednopłciowymi wychowującymi dzieci. Warto to robić, aby badania były rzetelne. Ale nie zawsze nas chciano. Zgłaszałyśmy się do pism, które szukały osób LGBT, ale nie dostawałyśmy odpowiedzi. Kilka razy były też u nas dziennikarki, które albo chciały albo przeprowadzały wywiady, ale w końcu te wywiady się nie ukazywały. Dziennikarki miały problem z tym, że nie mamy odpowiedniego statusu społecznego. Magda sprząta w biurach, a ja jestem z Domu Dziecka, żyję ze świadczenia pielęgnacyjnego, obie wychowujemy córkę. To chyba była dla nich słaba historia.

MR: Słaba? Wasz głos jest wyjątkowo ważny, takich głosów  właśnie brak. A przy okazji, jak się z tym czujesz, że ktoś tak Cię traktuje?

MM: Jest to po prostu dyskryminacja ze względu na status ekonomiczny. To nie moja wina, że tak mi się ułożyło w życiu. Robię, co mogę i tyle. Ja się tego nie wstydzę. To nie ja mam problem. Choć oczywiście boli mnie to, że ludzie postrzegają mnie przez pryzmat Domu Dziecka, osoby żyjącej na koszt państwa.

MR: Społeczność tęczowa z hasłami równościowymi na ustach miewa z tym problem. Klasowość ma się dobrze. Zawsze przypominam tę historię z dziewczynami, które pokazały swoje zdjęcia w jakiejś facebookowej akcji. Na fotach widać było, że żyją w skromnych warunkach. Hejt się polał. To było po prostu ohydne.

MM: Pamiętam, to było wtedy rzeczywiście paskudne. Jestem zdania, że powinniśmy ukazywać prawdę, nawet jeśli nie jest różowa. Mamy selekcjonować osoby biorące udział w tego typu akcjach i ukazywać tylko te o odpowiedniej ilości cyfr na koncie?

MS:  A ja nie chcę, by lesbijki pokazywano na tle odrapanych ścian, w kolejce do pośredniaka, nie chcę, żeby myślano stereotypowo, że lesbijka jest brzydka, bez wykształcenia i bez kasy, bo to potwierdza schemat, że geje to osoby dobrze wyglądające, wykształcone, z pozycją. To nas stawia w gorszym świetle. Dlaczego nie możemy pokazać tego samego?

MM: Ale nie wszyscy geje są tacy, jak mówisz, znamy przecież innych chłopaków. Mamy znajomego, który ma studia wyższe, ale pracuje jako ochroniarz, nie wygląda jak model. Tacy geje też są, dlaczego ich pomijać? Dlaczego mamy pokazywać, że jest inaczej, lepiej niż jest? Prawda jest, jaka jest.

MR: Właśnie, to nie dotyczy tylko lesbijek, także gejów, osób trans, które nie pasują do wyretuszowanego obrazka. Nasza społeczność jest tak samo różnorodna klasowo,  jak całe społeczeństwo.

MS: Jednak brak mi lesbijek, które coś osiągnęły. Wczoraj zastanawiałyśmy z Małgosią, dlaczego jest tyle miejsc dla gejów, a nie ma dla nas. Ja uważam, że za bardzo się zamykamy w domach. Jak dziewczyna znajdzie partnerkę to koniec. Dlatego uważam, że lesbijki mało się angażują. Wystarczy przypomnieć sobie początki prasy – Filo, Inaczej – wszystkie były gejowskie, dla lesbijek dwie kartki. Teraz też, w Replice większość tekstów jest o gejach, bilety rozdawane są na filmy o gejach. Dlaczego oni to potrafią, a my nie? Dlaczego lesbijki nie chcą się ujawniać? Trzeba pokazywać sukces, ale dziewczyny o tym nie mówią. To by nas zachęcało. Nie wiem, dlaczego tak jest. Nie wierzę, że nie ma wśród nas kilku osób, które mogłyby stworzyć na przykład klub lesbijski.

MR: Magda, poruszyłaś temat coming outu. Jest w społeczności presja autowania, zwłaszcza wobec lesbijek. Czy to jest rzeczywiście takie ważne? Czy musimy się autować?

MS: Ja jestem za autowaniem. Myślę, że gdyby było więcej znanych wyautowanych lesbijek – aktorek, dziennikarek, polityczek, to może do tego naszego zakołtunionego społeczeństwa dotarłoby, że fajne kobiety to nie tylko heteryczki, poddane mężczyznom. Trzeba zwalczyć stereotyp nieatrakacyjnej lesbijki. Czasem aż mnie kusi, żeby autować znane osoby na siłę, bo robią złą robotę.

MM: Na pewno nie może być presji autowania. Dziewczyny mogą być niegotowe, żeby nawet mówić o tym bliskim. Powinny to robić osoby, które chcą i mają potrzebę. Choć oczywiście dobrze jest, gdy publicznie, w mediach pisze się i mówi o lesbijkach, jest to nam potrzebne. Nie oceniam, jeśli ktoś tego nie robi. Czasem ludzie nie mają siły się buntować. Ja nie mogę inaczej, nie mogłabym sobie spojrzeć w twarz. Jak uświadomiłam sobie, że jestem lesbijką, to bardzo szybko się wyautowałam, bo mnie to dusiło. Nie umiałam udawać, ale rozumiem, że inne dziewczyny mają inny proces. To po prostu jest skomplikowane i zależy od sytuacji i osoby.

MR: Wydaje mi się, że jest wiele powodów braku takich autów. “Lesbijskość” lesbijki jest często poddawana w wątpliwość, gdy ta się autuje. To dodatkowe utrudnienie. Nazywa się to okresem przejściowym albo brakiem odpowiedniego partnera, żeby nie mówić dosadniej, albo wynikiem traumatycznego doświadczenia. Zwłaszcza te, tzw. lesbijki „kobiece”, nie wydają się wiarygodne. Mało, że musisz się wyspowiadać, to jeszcze masz to uzasadnić.

MM: Coś w tym jest, że zawsze ludzie mają powód, by kwestionować fakt, że lesbijka jest lesbijką. Ja bym dodała jeszcze jedną przyczynę – dziecko. Pytają mnie czasem, jak to możliwe, że jestem lesbijką, skoro mam dziecko, wypytują o byłego męża. Ludziom w głowie się nie mieści matka-lesbijka. Trudno jest myśleć inaczej niż im wmówiono. Dużo pracy przed nami.

MR: Mnóstwo. Oby było więcej takich matek-lesbijek jak Ty. Od razu będzie lepiej. Robisz pracę u podstaw, choć tego nie doceniasz. Muszę Ci przypomnieć, Małgosiu, co powiedziałaś, kiedy zapytałam cię, czy zgodzisz się na rozmowę. Powiedziałaś, że chyba się nie nadajesz, bo jesteś szarą matką-polką-lesbijką. To mnie uderzyło. A kto ma mówić jak nie Ty i Magda. Interesuje mnie Wasza nieaktywistyczna, nienaukowa perspektywa na problem lesbijstwa. Czy widzicie więc jakieś charakterystyczne cechy lesbijek, odróżniające je od pozostałych liter akronimu LGBTQ+? Czy czegoś innego potrzebujecie?

MM: Jest chyba tak, że lesbijki lubią dom, ale to zamykanie się w czterech ścianach nie zawsze oznacza separację czy ucieczkę. Czasem to konieczność, na przykład dla tych dziewczyn, które mają dzieci. Ja jestem matką, wiem, jakie są tego codzienne konsekwencje. Widzę czasem na FB, że są jakieś imprezy, dyskusje, spotkania, chciałabym na nie pójść, ale nie mam z kim zostawić dziecka. Mogłabym wziąć córkę ze sobą, ale to bez sensu, nie ma tam miejsca dla dzieciaków. Nikt tego nie przewiduje. No chyba, że na grupach dla rodziców LGBTQ. Tak było podczas spotkań grupy tęczowych rodzin YESteśMY. Tam były same dziewczyny, ale wtedy tematy krążą wokół dzieci, to oczywiście wsparcie, ale nie szeroki rozwój.

MS: Właśnie, mnie to nie odpowiada, takie zawężenie tematu do dzieci. Ja potrzebowałabym miejsca, gdzie spotykają się lesbijki, gdzie można pobyć, czasem zobaczyć film, gdzie byłaby biblioteka z branżowymi książkami i prasą ze świata.

MR: Taki lesbijski dom kultury. Mnie też się marzy, ale to nie lada wyzwanie, zwłaszcza finansowe.

MM: Wyobrażam sobie, ile przy organizacji takiego stałego miejsca dla lesbijek byłoby problemów. Skoro miałyśmy problem z lokalem na spotkania YESteśMY. Organizatorki grupy szukały dla nas stałego miejsca. Różne organizacje lgbtowskie wówczas się na nas wypięły. Dopiero Feminoteka udostępniła nam przestrzeń. Bardzo mnie to dziwi, że nikt nas nie chciał, przecież – z tego co wiem – nic więcej prócz sali nie potrzebowałyśmy.

MR: Wiecie, że takie miejsce tylko dla lesbijek „grozi” separatyzmem? Teraz sporo się o tym mówi. Co myślicie o tym, żebyśmy zajęły się same sobą?

MS: Jestem za. To jest nam potrzebne. Dlatego powtarzam, że brakuje miejsca tylko lesbijskiego. Lubię przebywać wśród kobiet. Dla mnie bycie lesbijką to najfajniejsza rzecz na świecie, nie ma nic lepszego. Wiem to od szkoły podstawowej.

MM: To jasne, że każda litera LGBTQ+ potrzebuje utorowania drogi tylko dla siebie, potrzebują tego nie tylko lesbijki, także osoby trans, biseksualne, aseksualne. Każda grupa potrzebuje czego innego, niektóre są dyskryminowane wewnątrz środowiska. Widzę w stosunku do siebie potrójną dyskryminację: ze względu na płeć, orientację i status materialny. Ale jednak uważam, że powinniśmy się trzymać razem. Taki wspólny przekaz ma szansę przebić się przez powszechne stereotypy. Dla przykładu, przypominam sobie, kiedy usłyszałam pierwszy raz słowo lesbijka. Było to w momencie, kiedy chciałam sobie zrobić kolczyk w jednym uchu, wtedy koleżanka powiedziała mi, żebym za nic w świecie nie przebijała prawego ucha, bo tak robią lesbijki. Takie ludzie mają wyobrażenia.

MR: Ja zaś usłyszałam kiedyś od mojej znajomej, która odkrywała w sobie „zamiłowanie” do swojej płci, że właśnie kupiła sobie szerokie spodnie, bo lesbijki noszą szerokie spodnie. Chyba trzeba stworzyć słownik absurdalnych znaków rozpoznawczych lesbijki wymyślonych przez heteryków_czki. To może być zadziwiająca lektura.

MM: Jeszcze wrócę do różnic między lesbijkami a resztą społeczności. Ja cały czas twierdzę, że to w jakiej sytuacji są lesbijki, wynika z tego, jaka jest pozycja kobiet. Ciągle coś takiego przynosi moja córka ze szkoły. Podłapuje uwagi nauczycielek, że jest chłopięco ubrana, że interesują ją samochody. Tłumaczę jej, że nie ma zabawek dla chłopców czy dziewczynek, są zabawki dla dzieci, nie ma ubrań damskich czy męskich, są ciuchy dla ludzi. Jest XXI wiek, a wciąż takie głupoty wkładają uczniom do głowy, wizerunek kobiety nadal kojarzony jest ze szminką i odkurzaczem. To mnie wkurza, zawsze byłam z narzuconą normą na bakier, już od podstawówki. Byłam osobą, która się nie dopasowywała – nietypowy wygląd, nietypowy światopogląd. Często dostaję za to po tyłku, ale tak już jest. Pamiętam, jak moja matka była wzywana do szkoły, bo chodziłam w krawacie. Znowu, jak byłam w Domu Dziecka, to mój wygląd był tak odstający, że podczas uroczystości zamykano mnie w pokoju, bo nie pasowałam do wizerunku ślicznej, uroczej sierotki. Tak jest do dziś, nie pasuję do świata jako feministka, lesbijka, matka wychowująca dziecko poza obowiązujaca normą.

MR: Małgosiu, dużo w Tobie buntu. Skąd ta niezgoda – chciałoby się powiedzieć – totalna?

MM: Miałam niełatwe dzieciństwo, byłam dyskryminowana, traktowana jako przykład “patologii” na wielu płaszczyznach. Ale ja nie czuję się winna, nie mam się czego wstydzić. Że jestem z Domu Dziecka? Że jestem niewierząca? Że jestem lesbijką? Że siedzę w domu i zajmuje się dzieckiem? Gdybym przejmowała się wszystkim, co zarzucają mi ludzie, chyba bym zwariowała. Musiałam walczyć o siebie. Po prostu nie potrafiłam inaczej. Zawsze stawałam okoniem. Jak byłam przez jakiś czas w ośrodku katolickim, kazali mi iść do kościoła, bo musiałam być pod opieką i z całą grupą, to stałam ostentacyjnie, nie siadałam, nie klękałam, chciałam pokazać, że nie chcę tu być, że ich wierzenia nie są moje. Buntuję się wobec każdej próby wciśnięcia mnie w ramy.

MR: Rozumiem, że z tego wynika też aktywność obywatelska. Ale dziewczyny, muszę zapytać: po co chodzicie na te demonstracje?

MM: To nadal sprawa buntu. Ja chodzę na różne demonstracje, w obronie sądów, uczestniczyłam w Czarnym Proteście, obowiązkowo jestem na Paradzie Równości. Mam wewnętrzną potrzebę wolności, nie lubię zakazów, zawsze, gdy jestem przymuszana do czegoś, sprzeciwiam się temu. To proste.

MS: A mnie szlag trafia, gdy inni narzucają mi swoją wolę. Dla mnie udział w tych demonstracjach, w obronie sądów, to kwestia demokracji, nie można jej nam odbierać. Każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie w przestrzeni publicznej, nawet skrajna prawica. Będę zawsze tego broniła. Walczę o równość dla wszystkich. Bo jeśli my, lesbijki, geje idziemy na Paradę Równości i żądamy tolerancji, to dlaczego mamy nie akceptować na przykład osoby religijnej, broniącej życia poczętego, choć drażnią mnie ”krwawe” banery pro-liferów w przestrzeni publicznej. A widzę, że wciąż któraś ze stron o tym zapomina. 

MM: Dla mnie to nie jest kwestia demokracji, nie utożsamiam z tym pojęciem. Jestem anarchistką. Ten system tak naprawdę krzywdzi nas wszystkich, oparty jest na wyzysku ekonomicznym, ale tej resztki wolności trzeba bronić, trzeba stawiać opór, choćby to było skazane na przegraną.

MR: Niesamowite, że tak się znacząco światopoglądowo różnicie. Choć widzę, że łączy Was buntownicza natura.

MM: To prawda. Czasem “drzemy koty”, gdy mamy bardzo odmienne zdanie na jakiś temat. Zaciekle dyskutujemy, ale się szanujemy i akceptujemy swoje różnice, a to chyba w związku jest najważniejsze.

MS: Tak, dajemy radę. Można żyć mimo takich różnic. Nasz związek jest w miarę możliwości partnerski, ale rzeczywiście cenimy sobie wolność. To nas trzyma.

MR: I na koniec rozmowy pytanie: czy macie jakieś lesbijskie marzenie?

MM: Ale pytanie. Chciałabym, żeby powstała organizacja tylko dla lesbijek, żeby było bezpieczne publiczne miejsce, w którym zawsze możemy się spotkać.

MS: Ja chciałabym żyć w lesbijskim odpowiedniku San Francisco.

MR: Bardzo Wam dziękuję, że zgodziłyście się na rozmowę. Życzę nam wszystkim, żebyśmy w najbliższej przyszłości spotkały się w jakimś San Francisco nad Wisłą.

Korekta: Maja Korzeniewska

—————————————–

Małgorzata Myślak (ur. 1991) – szara matka polka / lesbijka / feministka/ anarchistka / miłośniczka zwierząt / nałogowa spacerowiczka / aktualnie słuchaczka w LO dla dorosłych / marzy o tym, by zostać chirurgiem weterynaryjnym małych ssaków.

Magdalena Sota (ur. 1971) – marzy o podróży ”do gwiazd”, interesuje się medycyną, lotnictwem. Jej pasją są góry, bo w nich jest wszystko co kocha – wolność.

Monika Rak. (2/2 Damskiego Tandemu Twórczego)
lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

————————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.  Manifest
1.  Manifest. Instant
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. 
Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
.
II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką 
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.   Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmowa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20.
Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
,
V.  EL*C. Wieden 2017

1.   Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.
.
VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.
.
BONUS
Komiks.
Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

EL*C. Wiedeń 2017 | Agnieszka Małgowska. Peformensy, czyli witamy w Lesbolandii.

ELC. Performany

W Wiedniu podczas EL*C spotkało się kilka Polek: m.in. Agnieszka Frankowska / Agnieszka Małgowska / Izabela Morska / Monika  Rak / Joanna Semeniuk / Magdalena Świder / Magdalena Wielgołaska / Anna Zawadzka / Ewa Dziedzic. To dla wielu z nas była niespodzianka. Większość polskich uczestniczek opisze swoje wrażenia, doświadczenia. Ciekawe jesteśmy, w których punktach się posprzeczamy, w których miniemy, w których będziemy mówić wspólnym głosem. Sukcesywnie będziemy publikować te wypowiedzi w cyklu Lesbijska Inspira.


GŁOS CZWARTY. Agnieszka Małgowska. Peformensy, czyli witamy w Lesbolandii.

Od kilku lat wraz z Moniką Rak prowadzimy rozmowy w ramach cyklu O teatrze lesbijskim w Polsceomawiając każde polskie wydarzenie teatralne/performatywne, które choćby podejrzewamy o lesbijski* wątek. Niestety w Polsce nie mamy okazji oglądać performatywnych propozycji lesbijskich* artystek z Europy czy świata. Jedyną taką okazję miałyśmy podczas lubelskich teatralnych XX Konfrontacji w 2015 roku. Dlatego podróż do Wiednia na Europejską Konferencję Lesbijek * dawała szansę zobaczenia kilku zdarzeń performatywnych, tworzonych przez kobiety nieheteronormatywne. Program kulturalny EL*C proponował całkiem różnorodne – przede wszystkim formalnie – projekty. Widziałam więc monodramy, akcje happeningowe, recital, czytania tekstów i slam poetycki.

Jednak od początku niepokoił mnie fakt, że organizatorki skumulowały performensy w jedno piątkowe popołudnie, w układzie symultanicznym wraz z pokazami filmów. To sprawiło, że nie wszystko mogłam zobaczyć. To wprawdzie pewna właściwość dużych zdarzeń, ale zwyczajnie szkoda, że z tego powodu umknęły mi np. czytania dramatów. Znacznie bardziej problematyczna była dla mnie nonszalancja w wyborze miejsca prezentacji performensów. Co zobaczyłam? Niewielkie, małoobsadowe, otwarte formy ekspresji artystycznej, które w dużej przechodniej sali, niezaaranżowanej na potrzeby artystyczne, nie przebijają się do publiczności, która w większości jest przypadkowa, przepływowa. Widzki wpadają na chwilę, orientują się i znikają. Ale jak można zainteresować się performensem, w którym gubią się przekazy, nie buduje się klimat, bo wszystko „pożera” nieodpowiednia przestrzeń.

Od dawna obserwuję, że lessztuka wrzucana jest bezrefleksyjnie w każde – nawet najbardziej niedogodne – wnętrze, przez co wydaje się niedopracowana, przypadkowa. Być może ta przypadkowość jest cechą offowej lesbijskiej* twórczości, ale chciałabym zobaczyć też inny rodzaj prezentacji – po prostu skupiający na sobie uwagę, w pewnym sensie celebrujący swój proces przez osadzenie w specjalnie wybranych przestrzeniach. Bardzo mi tego brakuje, jednak mnie nie zniechęca.

unnamed

Moją performatywną wędrówkę na EL*C zaczęłam najbardziej zamkniętą artystycznie propozycją – klasycznym interaktywnym monodramem Welcame to LesbiaLand  (Witamy w Lesbolandii). Włoska artystka Paoli Cavallin rozpostarła przed nami futurystyczną wizję państwa lesbijek*. Mamy 2050 rok. Włochy są kontrolowane przez skorumpowany i seksistowski reżim. Watykan uznał homoseksualizm za nielegalny. Grupa włoskich uchodźczyń lesbijskich osiedliła się na małej wyspie Lesvos zarządzanej przez europejski rząd lesbijski. Widzki konferencji są nowymi uchodźczyniami, które przewodniczka Clara testuje, upewniając się, czy są „prawdziwymi” lesbijkami*, a potem oprowadza po wyspie, stworzonej na wzór wspólnot lesbijskich*. Oglądamy dzieła sztuki, w tym oczywiście posąg Safony, poznajemy architekturę – domy w kształcie piersi. Clara dzieli się też szczegółami ze swego życia, mówi o dylematach związkowych, o przerzucanym na siebie wzajemnie macierzyństwie, o rozstaniu etc. Historia opowiedziana jest w stylistyce comedii dell’arte, stąd wyraziste środki wyrazu, dowcipne teksty, wzmocnione temperamentem scenicznym aktorki. W mojej pamięci na zawsze zostanie scena walki z wojskami watykańskimi, w której najlepszą bronią z patriarchatem okazała się tarcza z namalowaną waginą. Nie zapomnę też konsternacji bohaterki, kiedy po drugiej stronie barykady nagle stanęły zakonnice. Tarcza traci swój obronny charakter, staje się erotyczną zachętą.

Jakże inny stylistycznie i energetycznie był koncert Fields of Tenison (Pola napięć) Marii i Gudrun Salamon. Artystki, Marię – skrzypaczkę i kompozytorkę oraz Gudrun – wokalistkę i autorkę tekstów, łączy nie tylko wspólne tworzenie sztuki, ale też długoletni związek. To kolejny przykład twórczego lesbijskiego* tandemu. Ich projekt Fields of Tenison –  jak podpowiada tytuł – to sieć napięć związanych z tożsamością, orientacją seksualną performerek w relacjach ze światem, ukrytych pod postacią waniliowej scenicznej opowieści, wyrażonej w postaci krótkich utworów muzycznych.

Lesbian Cruising by Klitters, fot Monika Rak

Ale w programie kulturalnym EL*C pojawiły się też stricte happeningowe działania. Pierwszym takim działaniem było Lesbian Cruising by Klitters, akcja zorganizowana na parkingu Brotfabrik, skrojona na wzór gejowskich, klubowych gier erotycznych. Zaczynała się w toaletach. Na drzwiach kabin wisiały kartki z prowokującymi do seksu grupowego pytaniami, na które swobodnie można było odpowiadać, korzystając z chwili intymnego odosobnienia. Już po pierwszym dniu  kartki były zapisane. Ale sama akcja, która miała zgromadzić performerki na parkingu, spaliła na panewce. Nawet zachęcające hasło, widniejące na betonie przed jedną z hal, nie sprowokowało dziewczyn. Wyzwanie podjęła zaledwie jedna para, gotową na performatywne publiczne pocałunki i kilka obserwatorek. Pomysł nie wywołał więc oddźwięku.

unnamedZnaczenie większe zainteresowanie wzbudziła otwarta formuła wydarzenia Wild Combinations Alice Frick with open mic poetry, gender fluid, clothing swap speed meeting dj set. W tym spontanicznym slamie poetyckim wzięły udział standuperki, wytrawne slamerki i osoby bez artystycznego doświadczenia. Wyszedł z tego kampowy kolaż wielojęzykowy, wielostylistyczny, w którym zmieszały się różne gatunki sceniczne. Zabrzmiały: piosenka ludowa, manifesty poetyckie, wiersze, wśród nich utwór Moulin Rouge A. E Frankowskiej, wyrecytowany po polsku. W tym performensie silne świadectwo dały czarnoskóre lesbijki*. W ich poezji przebijały buntownicze nuty walki z rasizmem, seksizmem, zmagania się z wykluczeniem krzyżowym. Ich wypowiedzi, również mocno politycznie zaangażowane, nadawały ton slamowi. Ten performens skwitowałabym po prostu: Girls power!

Jednak najbardziej spektakularnym performensem EL*C był Marsz lesbijek*. Głośny, energetyczny pochód ulicami Wiednia, w którym wzięło udział ok. 500 kobiet, niosących banery przygotowane podczas warsztatu Creative protest workshop (Warsztat twórczego protestowania), banary ogłaszające światu: Lesbians are eveywere, musiał zrobić wrażenie. Poprzedził go taneczny performance One billion Rising, który był lesbijskim* wsparciem międzynarodowej akcji przeciwko przemocy wobec kobiet. Spontaniczności przemarszu nie tonował kordon policji, ubrany w stroje bojowe, jak to bywa w Polsce. Towarzyszyło nam zaledwie kilkoro policjantów i policjantek na starcie marszu i na jego zakończeniu pod Katedrą Świętego Stefana. Nigdy nie czułam się tak bezpiecznie, maszerując ulicami z lesbijskimi* symbolami. Szłyśmy zatem przez miasto, budząc zainteresowanie turystów. Telefony przechodniów nie przestawały robić fotek. A my czułyśmy, że tym ekspresyjnym przemarszem lesbijki* – powtarzając za Ewą Graczyk – zrobiły desant na patriarchalną agorę.

Marsz Lesbijek, fot. Monika Rak

Propozycje artystek obejrzane podczas EL*C utwierdziły mnie w pewnym postanowieniu. Bo oto od jakiegoś czasu marzy mi się kolejna edycja O’LESS Festiwalu, tym razem poświęcona lesbijskiej* performatywności. Chyba nie da się tego uniknąć. I nie tylko dlatego że polskie artaktywności nie ustępują projektom europejskich artystek, także dlatego że lesbijskie* performensy przenoszą nas – choć na chwilę – do Lesbolandii. To jest jak zaklinanie rzeczywistości. Tego nam trzeba.

Korekta: Maja Korzeniewska

—————————————

Agnieszka Małgowska (½ Damski Tandem Twórczy)
lesbijka / feministka / artaktywistka / reżyserka / trenerka teatralna / scenarzystka.
Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

—————————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie. 

EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni. 

———————————————

I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmieRozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

————————————-——-

EL*C. Wiedeń 2017 | Magdalena Świder. Wokół tożsamości.

FEMINOTEKA-pażdziernik3

W Wiedniu podczas EL*C spotkało się kilka Polek: m.in. Agnieszka Frankowska / Agnieszka Małgowska / Izabela Morska / Monika  Rak / Joanna Semeniuk / Magdalena Świder / Magdalena Wielgołaska / Anna Zawadzka / Ewa Dziedzic. To dla wielu z nas była niespodzianka. Większość polskich uczestniczek opisze swoje wrażenia, doświadczenia. Ciekawe jesteśmy, w których punktach się posprzeczamy, w których miniemy, w których będziemy mówić wspólnym głosem. Sukcesywnie będziemy publikować te wypowiedzi w cyklu Lesbijska Inspira.
(fot.Panelistki sesji o sytuacji lesbijek w miejscu pracy)

GŁOS TRZECI. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.

Na rzecz środowiska LGBTQ działam od sześciu lat. Pracuję na co dzień w najbardziej chyba rozpoznawalnej organizacji – Kampanii Przeciw Homofobii. Byłam na wielu konferencjach, warsztatach, seminariach, jeździłam po całej Europie, rozmawiając o sytuacji osób nieheteronormatywnych. Jednak na European Lesbian* Conference byłam pierwszy raz. Pierwszy raz spędzałam kilka dni wśród tylu kobiet na raz w jednym miejscu, pierwszy raz byłam na wydarzeniu dedykowanym tylko lesbijkom. To, co mnie uderzyło przede wszystkim, to niesamowita wszechobecna kobieca energia. Obecność kobiet w różnym wieku, z różnych krajów (nie tylko europejskich), pochodzących z różnych środowisk, świadomych siebie, znających swoje prawa, dawała mi dużo siły i pewności siebie, oraz poczucie wspólnoty pomimo barier językowych, geograficznych czy ideologicznych. I to było piękne. I choćby z tego powodu było to dla mnie ogromne przeżycie.

Panelistki sesji o sytuacji lesbijek w miejscu pracy.Na konferencję udałam się z ramienia fundacji ProDiversity, działającej na rzecz osób LGBTQ w zatrudnieniu. Miałam wygłosić prezentację o lesbijkach na rynku pracy w Polsce. Długo się jednak zastanawiałam, czy jestem najodpowiedniejszą osobą do tego zadania. Nie jestem lesbijką. Jestem gdzieś między kategoriami, jestem queer. Czy mogę mówić zatem o doświadczeniach lesbijek, do lesbijek, nie będąc lesbijką? Pojawiło się przede mną bardzo ważne pytanie, na ile moje niedopasowanie względem tego, kim jestem, jest barierą w pracy na rzecz kobiet kochających kobiety? Kwestia tożsamości właśnie wydaje mi się być tu kluczowa.

Na konferencji szybko zobaczyłam, że nie muszę czuć się wyobcowana, bo to, co uwspólniało nasze doświadczenia, to bycie osobą nieheteronormatywną i bycie kobietą. Skupienie się na dyskryminacji krzyżowej, przyjrzenie się sytuacji osób cierpiących z powodu bycia poza heteronormą i bycia kobietą w społeczeństwie, omówienie doświadczenia seksizmu i mizoginii w samym ruchu LGBTQIA, było bardzo cenne. Budowanie tożsamości jest czynnikiem chroniącym przed dyskryminacją i przemocą, wzmacniającym i bardzo potrzebnym, więc ja jako aktywistka LGBTQ muszę być świadoma problemów związanych z podwójnym wykluczeniem, brać je pod uwagę w mojej pracy i starać się je zawsze uwzględniać – taką lekcję wyciągnęłam.

Dużą lekcją był też dla mnie pokaz filmu L.Poetki. Pracując na co dzień w KPH zajmuję się przestępstwami z nienawiści, działam rzeczniczo, pracuję z różnymi instytucjami (np. Policją), pracuję, żeby osiągnąć zmianę na poziomie systemowym. Taka praca jest trudna, żmudna, efektów szybko nie widać. Dlatego tak bardzo zaskoczyło mnie to, jaki piorunujący efekt wywarł na mnie ten film. Doświadczyłam sztuki jako formy dotykającej coś bardzo głęboko, ale przede wszystkim ogromnie wartościowej przez swój walor edukacyjny – mogłam zobaczyć i poczuć, jak wygląda codzienność lesbijek w Polsce. Mogłam wyjść z myślenia o problemie podwójnego wykluczenia, które znam z badań i poznać historie konkretnych, żywych kobiet. Film ten jako forma sztuki oddziałująca na emocje, która pokazuje indywidualne historie, buduje poczucie tożsamości, bardzo do mnie trafił. Zobaczyłam, jak ważne jest uwzględnianie różnych form aktywizmu – łączenie pracy rzeczniczej na poziomie systemowym, z pracą budującą kulturę LGBTQ (niekoniecznie razem!), dokumentującą historię ruchu. Zobaczyłam, że nie można wartościować działań, one muszą iść ze sobą w parze.

Zrozumiałam też, że nie trzeba wiele, żeby wspierać inicjatywy budujące kulturę lesbijską. Nie trzeba rezygnować z obranego kierunku, zmieniać strategii działania. Nie trzeba dużego wysiłku, żeby uwzględnić wielogłos. Wystarczy postarać się, żeby różne formy były współobecne. Bo może właśnie niewidoczność kultury lesbijskiej wynika z naszej (mam na myśli aktywistów_ki LGBTQ pracujących_e w mainstreamie) nieuważności, z zapatrzenia się jedynie na swoje poletko.

Owocem naszego spotkania na konferencji w Wiedniu, a jednocześnie przykładem uwzględniania wielogłosu będzie projekcja filmu „L.Poetki” na konferencji ILGA-Europe w Warszawie, tu w Polsce, początkiem listopada. Wystarczyło spotkać się poza granicami kraju, w sprzyjających warunkach, żeby małym kosztem móc się nawzajem wesprzeć i wzmocnić głos polskich lesbijek. Wszystkie osoby uczestniczące w konferencji ILGI zachęcam gorąco do przyjścia na pokaz filmu „L.Poetki”. Nie pożałujecie. A aktywistom i aktywistkom LGBTQIA życzę uważności na indywidualne potrzeby każdej grupy.

Korekta: Maja Korzeniewska

—————————————-

Magdalena Świder – absolwentka Warsaw International Studies in Psychology Uniwersytetu Warszawskiego, członkini zarządu Kampanii Przeciw Homofobii, trenerka, w swojej pracy koncentruje się na działaniach edukacyjnych mających na celu przeciwdziałanie przemocy wobec osób LGBTQ.

  —————————————–

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka

EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka FrankowskaPL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.

EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni. 

———————————————

I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik

9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami

12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
.
BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

 

LESBIJSKA INSPIRA| Beata Sosnowska. Superprocenta.

Publikując Manifest Lesbijskiej Inspiry, zaprosiłyśmy kobiety nieheteronormatywne, aby wypowiadały się w sprawach dla nich ważnych.

Zaprosiłyśmy do dialogu. I oto pierwszy głos. Od razu niekonwencjonalnie. To głos niewerbalny. Autorką jest Beata Sosnowska, która ożywiła swoją bohaterkę Superprocentę, by odnieść się do tematu niewidoczności lesbijek* w Polsce.

Beata Sosnowska Procenta

Beata Sosnowska Procenta (2)

Beata Sosnowska Procenta (3)

Beata Sosnowska – artystka multimedialna, poetka, rysowniczka komiksowa, realizatorka filmów eksperymentalnych, graficzka. Autorka multimedialnego tomiku „W cieniu szumiących wind”, który powstawał w latach 2002-2007 przy współudziale 30 trójmiejskich artystów i realizatorów multimedialnych. Projekt był prezentowany w całości lub we fragmentach na następujących imprezach: Festiwal Polskiej Sztuki Wideo „Retransmisja” (Gdańsk 2004), Sopot Film Festiwal (Sopot 2005), Festiwal Sztuki Internetowej „Wyobraźnia ekranu” (Toruń 2005), Międzynarodowe Biennale Sztuki Multimedialnej WRO (Wrocław 2005), Euro Shorts Films (Warszawa 2006), podczas ogólnopolskiej konferencji naukowej „Terapia i Twórczość” organizowanej przez Nadbałtyckie Centrum Kultury (Gdańsk 2006), w CSW Łaźnia na festiwalu “In Out II” (Gdańsk 2007), w TVP Kultura (Warszawa 2008), na „Transvisualiach” Międzynarodowym Festiwalu Form Multimedialnych (Gdynia 2009) oraz na Manifestacjach Poetyckich w nowej siedzibie Krytyki Politycznej (Warszawa 2009). Jedna z realizacji „Ból trzeba przeboleć” zaistniała jako performens. W performensie wzięli udział trójmiejscy tancerze – Magdalena Jędra i Filip Szatarski. Kontynuacją projektu jest strona internetowa www.windyproject.pl

W latach 2005-2007 autorka i współrealizatorka filmów dokumentalnych i eksperymentalnych: „2137” (Festiwal Kina Offowego „Wydmy” 2005, TVP 2 program „Po godzinach” 2006, panel „Pokolenie JP II”, HA!Art 2006), „Koniec patriarchatu” (festiwal „The One Minutes” 2006), „…raz jeszcze” (festiwal filmów offowych Lemoniada,2007), „Modelarnia story” (Modelarnia 2007). Jest też autorką komiksów o tematyce lesbijskiej oraz społecznej. Jako członkini dziewczyńskiego kolektywu komiksowego Dream Team (www.comicdreamteam.com) wzięła udział w wystawach i w warsztatach prowadzonych i organizowanych przez kolektyw. Publikowała swoje ilustracje m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, Trzech Kolorach, Furii, Zielone Miasto. Współpracuje z organizacjami pozarządowymi i feministycznymi.

PORTFOLIO. Beata Sosnowska 

————————————————–

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
.
I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej

II. Rozmowy wokół manifestu
1.  Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota.
2.  Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo

4.  Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.  Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz

6.  Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus.
7.  
Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk.
8.  Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik|

9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni

24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmieRozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką

27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
3. Niemcy. Lesbijski projekt mieszkalny. Rozmowa z Yagner Anderson

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim

V. EL*C. Wieden 2017
1.  Magdalena WielgołaskaOdzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2. Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3. Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4
Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii. 
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.

VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

———————————————–