TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

A ja bym jej powiedziała: Kaśka, dlaczego to napisałaś?

Wszystko niby jest w porządku, krótko, dowcipnie, z dystansem. Garść bon motów czasem śmiesznych, czasem banalnych, ale generalnie zabawnych, przy niektórych naprawdę parskałam ze śmiechu. Podoba mi się, jak żartuje ze swojej tuszy, prób schudnięcia, rzucenia palenia i innych ludzkich niedoskonałości, jak pisze o portalach społecznościowych, reklamach i jeszcze kilku innych problemach. Podobało mi się także, że audiobooka, na który się zdecydowałam, czyta sama autorka, bo lubię jej głos i do niej samej mam ciepłe bardzo uczucia, bo lubię jej twórczość muzyczną.

Książka Katarzyny Nosowskiej „A ja żem jej powiedziała” można przyrównać do zbioru felietonów do jakiegoś kobiecego periodyku. Dobre na wolną chwilę w pogodny dzień lub na jedno nudne deszczowe popołudnie. I nie ma w tym nic złego, bo felietony te są naprawdę fajne.

Oprócz jednego.

Zaczyna się od zdania: „A ja żem jej powiedziała, Kaśka, jeśli twoja najlepsza przyjaciółka mówi do twojego chłopaka, masz przerąbane, ona jest taka trudna, to możesz mieć pewność, że w pojedynczym namiocie, z braku miejsca spaliby na jeźdźca.” I dalej jest o relacjach damsko-męskich, kobietach podrywających żonatych facetów i o zdradzie ze strony przyjaciół. Fragment kończy pointa „Moi koledzy z zespołu mówią, że jak suka nie da, to pies nie weźmie. Nie wolno przyjaźnić się z suką”. To jedno zdanie zmroziło mnie i odebrało przyjemność z lektury.

Bo to powiedzenie stare jak świat i jak patriarchat, ponieważ służy przerzuceniu całej winy i odpowiedzialności na kobietę, tak jakby mężczyzny przy tym nie było, nie miał z tym nic wspólnego, stał z boku i w ogóle nic. Wszystko to na.. Użycie tego wyświechtanego frazesu służy jedynie usprawiedliwieniu mężczyzn i ich zachowań – w sytuacji zdrady czy przemocy seksualnej. Wtedy słyszałam to zdanie najczęściej i zawsze mnie zatykało. Bo jest tak niesprawiedliwe wobec kobiet, że aż boli.

Rozumiem, że zdrada, zwłaszcza ze strony przyjaciółki, może boleć piekielnie, ale po Nosowskiej, którą cenię za znakomite teksty piosenek, wrażliwe i niebanalne, nie spodziewałam się, że da się złapać na lep taniego, patriarchalnego wytrycha. Wielka szkoda. Gdybym była z artystką na ty, to bym jej powiedziała „Kaśka, dlaczego to napisałaś?”.

Tekst: Joanna Piotrowska

Katarzyna Nosowska

„A ja żem jej powiedziała…”

Wydawnictwo Wielka Litera

K. Pollitt: „Pro. Odzyskajmy prawo do aborcji”. Recenzja.

Nie tak dawno, bo dosłownie około dwóch tygodni temu, nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej, ukazała się książka Kathy Pollitt „Pro. Odzyskajmy prawo do aborcji”. Książka została wydana w oryginale w roku 2014, jest więc pozycją całkiem świeżą, co niewątpliwie jest pierwszą z jej zalet.

Opisuje, przede wszystkim, sytuację społeczno-prawną dotyczącą aborcji w USA, gdzie zabieg ten wciąż pozostaje legalny (dokonuje się tam około miliona aborcji rocznie). Legalny, jednak de facto niełatwy do przeprowadzenia w zależności od tego, w którym miejscu kraju przyszło nam żyć i zajść w ciążę. Dodatkowe regulacje prawne w poszczególnych stanach, a konkretniej w tych bardziej konserwatywnych, mają utrudnić, lub uniemożliwić przeprowadzenie zabiegu. Sytuacja w USA zmienia się na gorsze z każdym dniem. Zwolennicy prawa wyboru trochę spoczęli na laurach, podczas gdy miłośnicy postawy pro life tworzą silną i prężnie działającą siatkę ruchów oddolnych. Głównym przesłaniem „Pro. Odzyskajmy prawo do aborcji” jest to, by nie zaprzestawać walki o prawo do aborcji, bo odpuszczenie choćby na chwilę, może być fatalne w skutkach.

Pollitt, choć świadoma faktu, że jej książkę przeczytają głównie osoby o zbliżonych do niej poglądach, postawiła sobie jeden cel: przypomnienie, że usunięcie zarodka to nie morderstwo, a aborcja jest jednym z praw człowieka. Zrobiła to w sposób niezwykle jasny, przejrzysty i błyskotliwy. Po kolei obaliła wszystkie argumenty przeciwników, łącznie z tymi wywodzącymi się prosto z religii katolickiej (choćby zwracając uwagę na fakt, że zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie nie ma ani słowa o aborcji). Obnażyła wszystkie absurdy toku myślenia przeciwników aborcji. Dlaczego kobieta nie może zabić swojego dziecka, a może kupić broń na każdym rogu i zabić wchodzącego do jej domu złodzieja? I dlaczego przy zakupie broni nikt nie pyta potencjalnego kupca o powody, dla których chce ją nabyć, a o powody do przeprowadzenia aborcji pytamy? Jesteście za tym, aby kobiety miały prawo do aborcji, jeżeli do ciąży doszło w wyniku gwałtu? Według niektórych „kobieta może zabić swoje dziecko, jeżeli została zmuszona do stosunku, ale nie wówczas, gdy odbyła go z własnej woli”. Czy to oznacza, że najlepiej byłoby gdyby każdy stosunek seksualny był wynikiem gwałtu? Ale przecież nawet wtedy kobieta może zostać obarczona winą za niego (bo przecież miałyśmy na sobie za krótką spódniczkę).

Rozważania, czy płód jest osobą są dla Pollitt równie niejasne. „Warto zauważyć, że około połowy zapłodnionych jajeczek nie zagnieżdża się – są usuwane z ciała wraz z miesiączką. Jeśli zapłodnione jajeczka są osobami, to Bogu za bardzo a nich nie zależy.” Rzekomym „obrońcom kobiet” wytyka: jeżeli rzeczywiście dbaliby o ich dobro, zezwoliliby na aborcję, ponieważ z punktu widzenia medycznego „zabieg przerwania ciąży jest dwanaście do czternastu razy bezpieczniejszy od swojej alternatywy, czyli donoszenia ciąży i urodzenia dziecka”.

Pollitt uważa, że w powszechnym myśleniu ciąża jest karą za seks. Brzmi dziwnie? Na dowód tego, że tak jest, wystarczy przejść się do apteki po test ciążowy i zobaczyć minę farmaceutki (gdy ja ostatnio to robiłam, był to zgorzkniały, obrzydliwy uśmiech mówiący: „o! wpadła! Będzie miała za swoje!”). Dalej myślicie, że to wyolbrzymienie? To czemu od mężczyzn nie wymaga się, żeby byli cnotliwi? To czemu ich nie obarcza się winą za ciążę? Czemu wskazane jest, by oni uprawiali jak najwięcej seksu, a kobiety jak najmniej? Czemu nie wmawia im się, że tacierzyństwo to najlepsza rzecz, jaka mogła im się w życiu przytrafić? Jeżeli od kobiet wymaga się, by przez całe życie dbały o siebie tak, jakby lada dzień miały zajść w ciążę (prawie na każdej wizycie u ginekologa pada hasło „kwas foliowy”), to czemu nie wymaga się od mężczyzn, by odkładali na potencjalne alimenty? Dlaczego wciąż panuje tak widoczna nierówność? Dlaczego mężczyzn nie pociąga się do równej odpowiedzialności za ciążę i wychowanie dziecka, co kobiet?

W książce znajdziecie też wiele ciekawostek dotyczących samej sytuacji w USA. Jako przykład podać można choćby istnienie takich programów telewizyjnych, jak „Teenage Mom” i „16 and pregnant”, których jedynym celem jest żerowanie na fatalnej sytuacji młodych matek. Albo przypomnieć historię przedwyborczą, w której jedna z kandydatek na stanowisko wicegubernatora zażądała od kontrkandydatki podpisania oświadczenia, że nigdy nie poddała się aborcji (oczywiście wygrała ta, która je podpisała). Albo wspomnieć o istnieniu andersenowskiego w swoim okrucieństwie i groteskowości terminu „dzieci śnieżynki” (czyli zamrożonych, zapłodnionych embrionów innych kobiet).

Pollitt w ostatnim rozdziale książki opisuje także sytuację na naszym podwórku, podając Polskę jako przykład kraju, w którym dokonuje się tzw. „ruchu wstecz” (tzn. aborcja była tu legalna od 1956 roku, do roku 1993, w którym zaostrzono prawo do tego stopnia, że pozwala na nią tylko w konkretnych warunkach, jak np. ciąża z gwałtu, czy zagrożenie życia kobiety). Z krótkiego rozdziału wynika, że autorka przyłożyła się do pracy domowej i dobrze poznała sytuację polskich kobiet (wspomina zarówno historię Alicji Tysiąc, jak i kwestię „klauzuli sumienia”, czy dronu z pigułkami wczesnoporonnymi wysłanego przez granicę niemiecko-polską do Słubic). Pollit pisze jednak także, że „Polska jest częścią nowoczesnej, zintegrowanej Europy, a nie udzielnym katolickim księstwem” i same Polki „poruszają niebo i ziemię, aby uniknąć konieczności wychowywania niechcianego dziecka”. Czy w rzeczywistości jednak tak jest? Czy wizja przyszłości Polek faktycznie jest tak różowa?

Prawo do aborcji to prawo do godnego życia dla kobiet. To wyraz szacunku do nich. To wyraz równości. To brak, ciągnącej się od zarania dziejów, dyskryminacji ze względu na płeć. To uznanie kobiet za jednostki samodzielne i myślące na tyle, by mogły decydować o własnym ciele i życiu. To jedno z praw człowieka. Równie ważne, co wszelkie inne prawa. Ta kwestia zawsze była i zawsze będzie ważna. A wszystkim, które/rzy chcieliby/ałyby przyłączyć się do walki o nie, polecam zacząć od przeczytania książki Kathy Pollit.

***

autorka recenzji – Bibi Żbikowska

Pro. Odzyskajmy prawo do aborcji
Katha Pollitt 
WYDAWNICTWO KRYTYKI POLITYCZNEJ

K. Harrison – “Tysiąc drzewek pomarańczowych”. Recenzja

Książka Kathryn Harrison opowiada o dwóch kobietach z odmiennych środowisk. Marie Louise de Bourbon, czyli María Luisa, pierwsza żona króla Hiszpanii, Karola II Habsburga, cierpi z tęsknoty za swoją ojczyzną i ze wstrętu wobec walorów fizycznych jej męża. Jej położenia nie poprawia fakt, że nie jest w stanie wydać z siebie nastepcy tronu. Wątek Maríi Luisy to historia o losie kobiety uwikłanej w dynastyczne rozgrywki, w której wartość kobiety wyznacza to, za kogo wyjdzie i ilu potomków jest w stanie zaoferować swojemu męzowi, a w przypadku małżonki króla – całemu państwu. Niewywiązanie się z tej powinności przynosi dramatyczne konsekwencje. W przypadku królowej bezpłodność jest bowiem zbrodnią zasługującą na gniew ludu, który uspokoić może jedynie smierć osoby tak jawnie działającej przeciwko jego interesowi.

Drugi wątek to wspomnienia Francisci de Luarca, pochodzacej z podupadłej rodziny kupieckiej. Jej dramat wynikał, dla odmiany, z autentycznego pożadania erotycznego i spłodzenia potomka. Problem polega na tym, że swoje uczucia ulokowała w miejscowym księdzu. W jej wspomnieniach przewijają się obrazy z życia młodej dziewczyny żądnej zdobywania wiedzy, nie potrafiącej jednak zapanować nad uczuciami wobec swojego nauczyciela. W tle przewija się inkwizycja, która stoi ponad ludzkimi sprawami. Z jej opisów czuć jednak poczucie strachu i bezbronności zwykłych ludzi, z których każdy może trafić w ręce “kapturów”.

Autorka dużo miejsca poświęca obyczajom. Niestety, trochę więcej uwagi poświęca obyczajom dworskim, w mniejszym stopniu pisząc o folklorze hiszpańskiej wsi. W narracji nie widac szczególnych emocji, XVII-wieczna Hiszpania pokazywana jest nam w sposób spokojny, a ocena poszczególnch zwyczajów (również tak specyficznych, jak zatrudnianie osoby jedzącej baraninę przy umierającym człowieku – rytuał ten miał sprawić, że jej grzechy zostaną “wyjedzone”) pozostaje do oceny czytelnika/czki.

“Tysiąc drzewek pomarańczowych” to pozycja dla wszystkich miłośników/czek powieści historycznych i obyczajowych. Na uwagę zasługuje bogaty język, świetnie oddany przez tłumacza. Warto zanurzyć się wraz z autorką w świat dworskich intryg i zmagań wiejskiej dziewczyny z nieakceptowanymi społecznie uczuciami.

autorka – Kathryn Harrison

tytuł – “Tysiąc drzewek pomarańczowych”

tytuł oryg. – “A Thousand Orange Trees” (tytuł brytyjski), “Poison” (tytuł amerykański)

tłumaczenie – Mariusz Ferek

Wydawnictwo Marginesy, 2015

***

autor recenzji – Michał Żakowski, wolontariusz Feminoteki

logo batory

 

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

„Mat i świat” – recenzja autorstwa Magdy Wielgołaskiej

mis_okladka2

Nowa książka Agnieszki Suchowierskiej przynosi na twarz dużo uśmiechu, a momentami wzrusza do łez. Obserwujemy świat oczami małego pluszaka, o imieniu Mat.

Mat urodził się w chińskiej fabryce. Jest świetnym obserwatorem i z ogromną ciekawością rejestruje otaczającą go rzeczywistość. Miś odbywa podróż z chińskiej fabryki do luksusowego sklepu, dalej do bogatego holenderskiego domu, z którego szybko zostaje zabrany do … polskiego lumpeksu, gdzie zostaje sprzedany na wagę. To nie koniec przygód misiaka. Trafia dalej do Egiptu, gdzie poznaje czym jest bieda i skromne życie. Miś Mat ogląda świat przede wszystkim przez filtry podziałów społecznych. Piękna historia, która pokazuje, że nie trzeba mieć wiele, żeby mieć najwięcej… do pełni szczęścia wystarczy czasem jedynie otwarte, dobre serce.

To piękna książka uwrażliwiająca na różnorodność.

Ciekawe przygody misia Mata oglądamy przez pryzmat pięknych ilustracji Tomasza Kaczkowskiego.

Agnieszka Suchowierska – współautorka (razem z psychologiem Wojciechem Eichelbergerem) dwóch książek – bajek dla dorosłych Królewicz Śnieżek. Baśniowe stereotypy płcioraz Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki. Pisze także bajki terapeutyczne.

Tomasz Kaczkowski – ilustrator i wokalista z Łodzi. W zimnofalowym zespole Wieże Fabryk śpiewa o katastrofach i niepokoju, a po koncertach rysuje. Ma psa Kiwi.

***

Recenzję napisała Magda Wielgołaska działaczka lesbijska i feministyczna, na stałe związana ze Stowarzyszeniem na rzecz Osób LGBT Tolerado, wolontariuszka Feminoteki.

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Kwiat Pustyni nie ustaje w walce

Waris Dirie we współpracy z Joanną Jasik, swoją pochodzącą z Gdańska przyjaciółką i najbliższą współpracownicą, wydała kolejną książkę pod tytułem Safa. Nie okaleczajcie mnie. Przyjaciółka polskiego pochodzenia to nie wszystko, co łączy byłą top modelkę z naszym krajem. Waris Dirie od kilku lat mieszka w Gdańsku i jak pisze w swojej nowej książce „Decyzja by osiedlić się tu, w Polsce, z dala od zgiełku środkowoeuropejskich metropolii, była bardzo słuszna. Ta myśl dopadła mnie nie pierwszy raz”.

Waris Dirie jako pierwsza publicznie i bardzo odważnie zaczęła mówić o obrzezaniu kobiet (z ang. FGM – female genital mutilation). Odważnie, ponieważ sama w wieku pięciu lat została brutalnie obrzezana i w społeczności, z której pochodzi, ten temat oraz jakikolwiek inny dotyczący kobiecej seksualności jest ogromnym tabu. Historia jej trudnego życia w rodzinie somalijskich nomadów, a potem zmagań z życiem w londyńskiej dżungli i początków walki z FGM, została opisana w światowym bestsellerze Kwiat Pustyni oraz zekranizowana w filmie o tym samym tytule.

Natomiast w jej najnowszej książce możemy poznać historię Safy, dziewczynki z biednej rodziny w Dżibuti, która zagrała małą Waris Dirie w scenie obrzezania w filmie Kwiat Pustyni. Dzięki umowie jaką Fundacja autorki podpisała z jej rodziną, Safa jest chroniona przed tym grożącym śmiercią rytuałem. Jednak jak się potem okazuje, presja tej nieludzkiej tradycji jest tak silna, że rodzina poważnie zastanawia się nad obrzezaniem córki, mimo wielu materialnych korzyści, które płyną z tej umowy. Waris Dirie robi wszystko by uratować dziewczynkę.

Z książki dowiadujemy się także, jak trudna i mozolna jest walka z FGM. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) 150 milionów kobiet padło ofiarą FGM. Co roku, kolejne 3 miliony dziewczynek dzieli ich los. Nawet w Europie liczba okaleczonych lub zagrożonych dziewczynek i kobiet wynosi 500 tysięcy[1]. Waris Dirie mówi głośno o tym problemie od lat, udziela wywiadów, była ambasadorką ONZ, spotyka się z przedstawicielami rządów. Politycy mimo swoich możliwości wydają się wyjątkowo obojętni na ten problem, o czym możemy przeczytać już na początku książki, gdy autorka spotyka się z członkami Komisji Europejskiej oraz wiceprzewodniczącą Viviane Reding. Na tej ostatniej Waris nie zostawia suchej nitki, gdy widzi jej podejście do problemu.

Warto przeczytać tę książkę, bo to swego rodzaju kolejna część Kwiatu Pustyni. Oprócz wzruszającej historii małej Safy, jej lektura dostarcza nam informacji o działalności Fundacji oraz realiach życia w Dżibuti. Warto także dla samej Waris Dirie, bo to po prostu niesamowita kobieta. Mimo, że sama przeżyła wielką tragedię oraz widziała cierpienia innych, nie poddaje się. Walczy jak lwica o swoją sprawę i mimo upływu lat nadal posiada energię wulkanu. Wierzy w to, że wszyscy, bez względu na płeć, rasę czy religię możemy żyć w lepszym świecie. W Fundacji Kwiat Pustyni przeradza marzenia w czyny – edukuje cały świat o jednej z najokrutniejszych form przemocy wobec kobiet oraz tworzy centra medyczne, gdzie okaleczone kobiety mogą przejść rekonstrukcję narządów płciowych, pod okiem najlepszych chirurgów oraz psychologów.

[1] http://ocalmalykwiatpustyni.com/pl/czym-jest-fgm.html

***

Książka do nabycia w Księgarni Feminoteki.

Autorką recenzji jest Agata Skowrońska – wolontariuszka Feminoteki

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Kim jest ślimak Sam? – recenzja książki

Czy słyszeliście kiedyś od kogoś taki argument, że homoseksualność, poliamoria, albo androgeniczność są sprzeczne z naturą? Nic bardziej mylnego!

W świecie zwierząt występują przeróżne formy relacji i orientacji. Pięknie opowiada o tym książka pt.: Kim jest ślimak Sam?

Spotykamy tutaj małego ślimaczka, który zaczyna swoją przygodę ze szkołą. Bardzo szybko orientuje się, że w przeciwieństwie do kolegów i koleżanek, nie jest w stanie określić się ani jako chłopiec, ani jako dziewczynka. Po prostu jeszcze nie wie kim jest. Mały ślimaczek spotyka się ze wspierającym zrozumieniem ze strony szkolnej pedagożki, która daje mu specjalną pracę domową. Ślimaczek odwiedza wskazanych przez pedagożkę mieszkańców lasu. Zaskoczony odkrywa różnorodność i bogactwo form relacji jakie go otaczają. Ta książka to piękna wędrówka dla małych i dużych czytelników. Ślimak Sam zaczyna rozumieć, że inność jest ogromną wartością, a dochodzenie do tego kim naprawdę się jest, to wspaniała przygoda i długi proces, z którym nie należy się spieszyć.

Autorki i autor:

Maria M. Pawłowska – biolożka, doktoryzowała się na Uniwersytecie w Cambridge

Jakub Szamałek – pisarz, scenarzysta gier komputerowych

Katarzyna Bogucka – ilustratorka, pisarka, projektantka tworząca dla dzieci

Książka do nabycia w Księgarni Feminoteki

***

Recenzję napisała Magda Wielgołaska – działaczka lesbijska i feministyczna, na stałe związana ze Stowarzyszeniem na rzecz Osób LGBT Tolerado, wolontariuszka Feminoteki.

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.