TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Kłopoty z lesbijką* KONGRESU KOBIET 2018. Relacje.

 

Podczas X Ogólnopolskiego Kongresu Kobiet było Centrum LGBTQ+. Jeden z trzech paneli został zorganizowany przez Stowarzyszenie Sistrum oraz Lesbijską Inspirę i nosił tytuł Kłopoty z lesbijką? Rzut oka na kulturę lesbijek* w Polsce. Gościniami były: Agnieszka Małgowska (Stowarzyszenie Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*), Izabela Morska (naukowczyni, pisarka), Magdalena Wielgołaska (Lesbijska Inspira), Anka Zet (performerka, działaczka LGBTQ+), Zuch Dziewuchy (vlogerki). Rozmowę moderowała Marta Zdanowska, rejestrowała Monika Rak.

Większość uczestniczek zdecydowała podzielić się refleksjami i wrażeniami z tego wydarzenia. Niektóre panelistki spisywały je na gorąco, inne potrzebowały czasu, stąd różny ton wypowiedzi i odległa od daty Kongresu data publikacji.
.

Miało być Centrum Lesbijek. Agnieszka Małgowska. Lesbijka.

Miało być Centrum Lesbijek. Padło wprawdzie tylko mgliste zapewnienie, ale naiwnie myślałam, że jednak uda się „przepchnąć” słowo lesbijka w nazwie Centrum. Nie udało się. Nadal nawet słowo lesbijka jest jak zbuk. Organizatorki nie zdecydowały się na taką nazwę, choć – warto zaznaczyć – wszystkie tegoroczne panele dotyczyły lesbijek*, szerzej kobiet nieheteronormatywnych. Prócz naszego były jeszcze:

Nie/widzialne lesbijki – Manifest prof. Ewy Graczyk oraz dyskusja moderowana z udziałem publiczności oraz Niewidzialne dla społeczeństwa – wykluczenie i dyskryminacja kobiet nieheteronormatywnych w Polsce.

Autorki i uczestniczki tych dwóch wydarzeń z uporem – też pewnie za sprawą tytułów spotkań – podkreślały niewidoczność lesbijek*, a coming out podsuwały jako najlepszą strategię widzialności. Rządziło mainstreamowe widzenie naukowczyń, prawniczek, pisarek, które dobrze odnalazły się w głównym nurcie. Taki głos dominuje od lat w postrzeganiu sytuacji kobiet nieheteronormatywnych i ta perspektywa uznana jest za jedynie właściwą.

Niepokoi mnie to, bo przecież siłą jest różność definicji, choćby samych lesbijskich* tożsamości skrytych pod gwiazdką. Nawet podczas kongresowych paneli padło wiele określeń, jak: lesbijka, lesbijka z gwiazdką, lesbijka w cudzysłowie, lesbijka bez cudzysłowu, lesbijka z wyboru , lesbijka z offu, lesbijka mainstreamowa czy lesbijka normalna etc. To już daje do myślenia, tymczasem ta terminologiczna różnorodność nie wybrzmiała. Zniknęła. Jak litera L w nazwie Centrum.

Została nazwa Centrum LGBTQIA z zeszłego 2017 roku, kiedy Kongres Kobiet postanowił  podjąć tęczową tematykę. Już wtedy wzbudził wątpliwość fakt, że lesbijki * nie zostały potraktowane jako grupa, której warto poświęcić uwagę oddzielnie. Znowu zostały tylko częścią społeczności LGBTQ+, choć Anka Zet przez lata walczyła o miejsce dla lesbijek na Kongresie Kobiet, choć nadal wydaje się, że bliżej kobietom kongresowym do kobiet niehetronormatywnych niż całej tęczowej społeczności. Z niezgody na kolejną próbę unifikowania nieheteronormatywnych problemów zrodziła się propozycja, by w kolejnym roku powstało Centrum Lesbijek*. Zainicjowała to Agnieszka Frankowska, usiłowało dokończyć Stowarzyszenie Sistrum, które gotowe było koordynować całość tego projektu. Planowane były panele, pokaz filmu dokumentalnego, wystawa polskiej sztuki lesbijskiej*. Zostało to w sferze planów.

Dzięki pomocy życzliwych lobbystek jedyne, co się udało, to przygotować panel. Ale już pierwsze uwagi na radzie programowej KK były zaskakujące, mam wrażenie, że odruchowo korygujące w sposób protekcjonalny i profilaktyczny. Okazało się, że do takiego panelu powinnyśmy zaprosić gościnie z zagranicy. To było uderzające. Nie przypominam sobie zresztą na innych panelach kongresowych gościń z zagranicy. Jeśli już to nie jest to powszechne. Dlaczego więc lesbijki* z Europy mają nas legitymizować? Nie umiem odpowiedzieć sobie wiarygodnie na to pytania. Być może „nieodpowiednie” lesbijki* proponowałyśmy w naszym panelu? Zapewne dla owej jakościowej równowagi pojawił się panel z uznanymi przez główny nurt kobietami, uprawnionymi, by mówić o lesbijkach*.

Nie było zresztą żadnego spotkania z osobami opiekującymi się Centrum, podczas którego można byłoby cokolwiek przedyskutować. Nie było nawet próby kontaktu, dlatego – moim zdaniem – Centrum było nieprzemyślane, przypadkowe, ograniczone jedynie do paneli, choć możliwa byłaby bardziej różnorodna forma. Znowu zabrakło czasu i woli do prawdziwej debaty.

Przeniosło się to na atmosferę Centrum. Przede wszystkim dotkliwe było wrażenie chaosu organizacyjnego. I ostre dyscyplinowanie czasowe, które – zaznaczmy – dotyczyło dwóch pierwszych paneli, które trwały teoretycznie 60 minut, de facto pewnie o kwadrans mniej. Natomiast ostatni, prowadzony przez Monikę Płatek, trwał półtorej godziny. W spokoju i skupieniu każda/każdy uczestniczka/nik miała/ł możliwość wypowiedzenia się. Czy nie lepiej tak ustawić harmonogram, by nie było tak rażącej różnicy? Tempo i chaos rodził zupełny brak komfortu i niezgodę na taką formę udziału w kongresowym wydarzeniu.

Mimo dwuletniej tradycji Centrum LGBTQIA daje się we znaki 10 lat prób znalezienia wspólnego języka Kongresu Kobiet i lesbijek*, głównie za sprawą Anki Zet. Nadal Kongres Kobiet nie przyznaje się do 7 lat lekceważenia lesbijek*, wybiela się, nadal niektóre lesbijki* traktowane są jak wichrzycielki i nadal powinny być grzeczne, reprezentować grupy, które osiągnęły sukces przycięty według neoliberalnego wzorca, nadal mają się dostosować. Jak długo to jeszcze potrwa?

A wydaje się, że znaczną część problemów, o których piszę, dałoby się zniwelować przy odrobinie dobrej woli. Dla świętego spokoju i jedności można byłoby też potraktować je jako zwykłe obiektywne trudności. Ale niestety – jak zawsze – takie niby niegroźne drobiazgi, zebrane w większy zbiór nie dają się zlekceważyć, bo dziwnie przypominają patriarchalne strategie dyskryminacji, które znamy z herstorii pomijania niewygodnych jednostek czy grup przez drobne utrudnienia, lekceważenie etc. Dopóki takie kryteria będą rządzić, nie zgramy się z Kongresem Kobiet. I nie czuję z tego powodu satysfakcji.
.

Mieszanka wedlowska z kukułką. Monika Rak. Lesbijka bez cudzysłowu.

Mam mieszane uczucia uczestnicząc corocznie w Kongresie Kobiet. Może dlatego, że Kongres jest jak mieszanka wedlowska: w kolorowym papierku na liberalną nutę. Tak, żeby wszystkie/wszyscy były/byli zadowolone/zadowoleni. Panele przeplatane handlem, jakieś warsztaty o urodzie i dyskryminacji, koncert. Po prostu duża impreza. A jak zdarzy się w tej mieszance kukułka z innej paczki, taka chociażby Anka Zet, to zawsze można zmienić regulamin Kongresu, aby ograniczyć na przyszłość taką „nieszczęśliwą pomyłkę”.

A w tym wszystkim my – lesbijki*, które chcą mieć własny panel, a nawet Centrum Lesbijskie. Niestety, już poza nami, nazwa zostaje ugładzona, a literka L wrzucona do szeregu LGBTQ, w którym co prawda widnieje na pierwszym miejscu, ale z pewnością nie jest równorzędnie traktowana.

Łódzka Hala Expo z zewnątrz wygląda imponująco. W środku czekało nas zaskoczenie. Hala przedzielona przepierzeniami bez sufitu. Blaszane ściany odbijające dźwięk. Równoczesne panele. I zakaz od organizatorek spontanicznego reagowania na wystąpienia – zakaz klaskania. Przyciszanie i tak źle działającego w takich ekstremalnych warunkach nagłośnienia. Jak mamy się porozumieć, kiedy same podcinamy sobie skrzydła przez techniczne niemożności? Jak mamy mówić o tożsamości, która zawsze pochodzi ze sfery intymnej, przekrzykując się albo będąc uciszane? Nagrywałam panele, żeby zapisać w końcu tę historyczną chwilę, kiedy lesbijki* oficjalnie mówią swoim głosem na Kongresie Kobiet. I co z tego wyszło? Cisną mi się na usta nieparlamentarne słowa.

Panel o lesbijskiej* kulturze tłumnie odwiedziły mieszkanki Elbląga, co sprawiło mi ogromną radość. Tak bardzo cieszą mnie jawnie heteroseksualne sojuszniczki spoza centrum, które są zainteresowane lesbijskim* życiem. O takim zainteresowaniu, między innymi mówiła w swoim Manifeście prof. Ewy Graczyk. Pojęcie kobiety za bardzo heteroseksualnej, czyli odciętej od lesbijskiego kontinuum, bojącej się bycia posądzoną o chociażby sympatię do kobiet i walka o odzyskanie tej relacji, to jedna z kluczowych myśli Ewy Graczyk.

Moje wnioski? Lesbijki* spoza Kongresu Kobiet – bo przecież Kongres Kobiet organizują też lesbijki*, choć jakoś głośno o tym nie mówią – nie pasuje do wedlowskiej mieszanki. Można je tu wpuścić, żeby pokazać, że jesteśmy otwarte, ale nie mają swojego miejsca na stałe. Sama Przewodnicząca trzeciego panelu zapowiedziała, że Kongres Kobiet w przyszłym roku zajmie się sprawami innych tęczowych liter np. aseksualistek i interseksualistek. Odczytałam to, oby mylnie, że zajmowanie się lesbijkami* miało być doraźną pomocą medyczną. Teraz czas już na inne grupy.

Siostry-lesbijki* są we wszystkich kobiecych organizacjach od lat. Walczymy o prawa wszystkich kobiet, a kiedy mówimy otwarcie, że chcemy mówić także o sobie, to traktowane jesteśmy jako zło konieczne. A przecież naszym organizacją przyświecają hasła, jak: równość, tolerancja, akceptacja i już mniej modne – siostrzeństwo.

Znowu za mało się staram. Magdalena Wielgołaska. Lesbijka z offu.

Z radością przyjęłam wiadomość, że na X Kongresie Kobiet po raz pierwszy pojawią się panele stricte lesbijskie*. Ucieszyła mnie ogromnie liczba osób uczestniczących w panelach, interakcje, rozmowy w kuluarach, jednak mój tekst nie będzie niestety hymnem pochwalnym na cześć KK.

Jako panelistka wzięłam udział w panelu dotyczącym kultury lesbijskiej*, którego pierwsza część tytułu brzmiała: Kłopoty z lesbijką*. Szybko przekonałam się, że kłopoty z lesbijkami* mają również organizatorki Kongresu. Nie piszę tutaj o homofobii i braku akceptacji dla tożsamości psychoseksualnej, lecz o braku zrozumienia pewnej odmiennej perspektywy uczestniczenia społecznego. Od razu muszę zaznaczyć, że jestem lesbijką z offu. Moja relacja z mainstreamem jest trudna. Wiem, że to tuba, która może nagłośnić wiele istotnych kwestii, jednak koszty i przeformowanie pierwotnego komunikatu są dla mnie tak duże, że nie godzę się, aby z doświadczeń nieheteronormatywnych Polek zrobić taki produkt, który dobrze się sprzeda.

Czy ten produkt nadal będzie żywym odzwierciedleniem tego, jak naprawdę tutaj żyjemy? Rok temu, po pamiętnym wywiadzie w Replice, który rozpoczął dyskusję trwającą do dzisiaj, usłyszałyśmy, że jesteśmy – my, nieheteronormatywne Polki – leniwe, mało zdolne, mało ambitne i że za słabo się sprzedajemy. Musimy coś zrobić z reklamą, jakoś inaczej ustawić się do zdjęcia. Podobne słowa padały na Kongresie Kobiet, że musimy się bardziej postarać, pracować ciężej, pomyśleć o lepszej strategii, bo na pewno coś robimy źle.

Kiedy mówiłyśmy, że pracujemy już na 300% i nadal słyszymy, że lesbijki* są po prostu nieciekawe i nudne, powtarzała się neoliberalna mantra – prawdopodobnie oparta na dobrych intencjach, jednak pokazująca, że ciężko pochylić się nad odmiennością i zrozumieć perspektywę osób będących reprezentantkami mniejszości.

W trakcie KK zastanawiano się, co lesbijki* mogą zrobić, żeby zwiększyć swoją widzialność. Słuchając tych „porad” miałam wrażenie, że ktoś przykuwa mnie do ściany w kamieniołomie i rzuca na ramiona ciężar dwudziestokilowego kilofa, żebym sobie mogła do końca życia walić nim w skalną ścianę.

Profesor Ewa Graczyk ciekawie przedstawiała swoje wnioski odnośnie obecnej sytuacji kobiet nieheteronormatywnych. Spodobało mi się, kiedy powiedziała, że lesbijki* stanowią wyrwę w systemie. To przez nie system się nie domyka – nie mieszczą się w normach społecznych, przez to też nie są poważnie traktowane, ale jednak są – istnieją i co teraz z nimi/nami zrobić? Tak właśnie to czuję i myślę, że również dla KK lesbijki* były kłopotliwe. Nie wiem, czy same już zrobiłyśmy wszystko, nie wiem, co możemy zrobić w kwestii swojej widzialności – w taki sposób, który niekoniecznie będzie wymagał wizyty w Dzień Dobry TVN. Wierzę, że są inne drogi, jednak coraz boleśniej dociera do mnie, że być może zrobiłyśmy już wszystko, co mogłyśmy, a ruch jest po tej drugiej stronie. Po stronie, po której są wszystkie osoby nie będące nieheteronormatywnymi kobietami. Co musi się stać, żebyście zauważyły/li, że istniejemy? Co musi się stać, żeby traktowano nas poważnie również na takich wydarzeniach jak KK? Jesteśmy dorosłymi kobietami tworzącymi środowisko i kulturę lesbijską*, wiele z nas angażuje się w tę pracę od lat. Odrzucanie przez nas neoliberalnych biznesplanów jest traktowane jako brak dojrzałości. Nie mam w sobie zgody na takie traktowanie.

A teraz uciekam do wyrabiania normy i walenia w szklany sufit, bo kilof zdążył mi ostygnąć, kiedy zajęłam się pisaniem tych kilku zdań – oby tylko nikt nie zauważył, że przestałam nim machać i nie powiedziała/ł, że znowu za mało się staram.
.

Promujmy siebie, mamy do tego prawo. Anka ZET. Lesbijka z wyboru.

Drugi raz oficjalnie kobiety nieheteronormatywne zostały zaproszone do udziału w wydarzeniach na Kongresie Kobiet. Jako zwolenniczka widzialności kobiet cieszę się, że decydentki z Kongresu Kobiet utrzymały zeszłoroczną premierę udzielania przestrzeni dla nieheteroseksualnych. Przyjechały na różne panele kobiety chcące się podzielić wiedzą, umiejętnościami i doświadczeniem, i tłum kobiet, zainteresowanych uczestnictwem. Jako pedagożkę ucieszył mnie fakt, że spotkałam licealistki, które oczekiwały bezpiecznej dla nich szkoły.

Jako kobiety mamy deficyty we własnej wysokiej samoocenie, pewności, że mamy prawo do wszystkich emocji, również negatywnych. Jako lesbijki ubolewamy nad niedosytem przestrzeni publicznej otwartej dla naszej aktywności.

W tegorocznym KK przeszkadzały mi naciski, że nie wolno było uczestniczkom klaskać. Nie przekonał mnie argument, że w sąsiedztwie będzie słychać oklaski i mogą one przeszkadzać innym uczestniczkom. Uważam, że kobiety są tak często ograniczane, iż my nie powinnyśmy same siebie ograniczać. Cieszę się, że jest chęć w kobietach na to, żeby stać się odważnymi, silnymi, pewnymi siebie pełnymi uczestniczkami życia w społeczeństwie i głosować na kobiety. Wszystkie chcemy żyć tak dobrze, jak ugościli się w świecie mężczyźni.

Wielkim zaskoczeniem dla mnie było to, że na większości identyfikatorów (obowiązkowych na KK dla uczestniczek i panelistek) były tylko imiona. Pożyczyłam mazak i kilka razy informowałam kobiety, że mogą dopisać sobie nazwiska i organizacje, jakie reprezentują. Kobiety, pamiętajmy, że silny uścisk dłoni, głośne i wyraźne wypowiedzenie imienia, nazwiska to elementarne podstawy autoprezentacji, których macie prawo wymagać od innych. Promujmy siebie, mamy do tego prawo. Jak jesteśmy na Kongresie Kobiet, podkreślajmy to, nie dołączajmy mężczyzn na siłę.
.

Byłyśmy pozytywnie zaskoczone widząc, ile osób przyszło na nasz panel dyskusyjny. Zuch Dziewuchy. Lesbijki normalne.

Bardzo się cieszymy, że mogłyśmy wziąć udział w tegorocznym Kongresie Kobiet. Byłyśmy pozytywnie zaskoczone widząc, ile osób przyszło na nasz panel dyskusyjny i z jak dużym zainteresowaniem słuchali tego, co mamy do powiedzenia. Jesteśmy wdzięczne, że miałyśmy możliwość spotkania tylu wspaniałych i mądrych kobiet na panelu lesbijskim i nie tylko.

Obecność Izabeli Morskiej czy Anki Zet dodatkowo wzbogaciła całe spotkanie. Nie wspominając już o niezastąpionych członkiniach Stowarzyszenia Sistrum.

Niestety mamy trochę zastrzeżeń w kwestii technicznej. Wielokrotnie bardziej skupiałyśmy się na niedziałających mikrofonach niż na treściach, jakie miałyśmy do przekazania. Biorąc pod uwagę fakt, że sporo osób musiało stać, wielkość sali również pozostawiła wiele do życzenia.

Jednak poza tymi niedociągnięciami uważamy całe przedsięwzięcie za bardzo udane. Warto było przyjechać do Łodzi chociażby po to, aby poznać tak niezwykłą i jednocześnie zwyczajną kobietę, jak pani Halina z Elbląga. Nasze spostrzeżenia dotyczące środowiska LGBT w Polsce, ludzi i podejścia do życia niesamowicie się pokrywały, przez co rozmowa trwała w nieskończoność.

Biorąc udział w innych panelach dyskusyjnych zaskoczyły nas i nieco zirytowały wypowiedzi niektórych uczestniczek. Między innymi sugestia, że my, lesbijki, powinnyśmy więcej działać. Jedna z pań zasugerowała, że skoro nas nie widać, to widocznie za mało robimy. Zanim wysnuje się tego typu – bezpodstawną opinię – warto najpierw zorientować się nieco bardziej w temacie i zgłębić kulturę lesbijską. Zadziwiający jest fakt, że oczekuje się od nas działania na 300%,podczas gdy to, co robimy, na dobrą sprawę nie jest doceniane (a wymaga od nas dużego nakładu czasu, pracy i zaangażowania). Przykry jest fakt, że mówi to kobieta do kobiety. Szkoda, że nawet na takim stricte kobiecym evencie wyraźnie widać podziały. Uważamy, że szczególnie na takich właśnie wydarzeniach powinno się czuć wszechobecne wsparcie i solidarność jajników.

Jeśli w przyszłości czas nam na to pozwoli, z przyjemnością ponownie weźmiemy udział w Kongresie Kobiet. A to nasza videorelacja!

——————————-

Agnieszka Małgowska & Monika Rak (Damski Tandem Twórczy)
lesbijka, feministka, artaktywistka, reżyserka, trenerka teatralna.  Współtwórczyni  1/2 Damskiego Tandemu Twórczego i projektów:  Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych) / A Kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną / Portret lesbijek we wnętrzu (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen (spektakl) Fotel w skarpetkach (spektakl), 33 Sztuka (spektakl), Czarodziejski flet (spektakl), Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopera) /L.Poetki (film dokumentalny)/ Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie).

Magdalena Wielgołaska
aktywistka, lesbijka, feministka,  współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / członkini Partii Zieloni/ prowadzi stronę Strefa Les* na FB/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka!/ współzałożycielka i działaczka projektu Lesbijska Inspira / współzałżycielka Stowarzyszeniem Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

Anna Zawadzka (pseudonim: Anka Zet)
pedagożka, dziennikarka, wydawczyni, producentka filmowa, działaczka na rzecz środowisk LGBT, performerka. Publikowała w „Życiu Warszawy” , w tygodniku NIE, na portalach Homiki.pl i Femioteka.pl.  Założycielka wydawnictwa Anka Zet Studio (Agata Engel-Bernatowicz , Aleksandra Kamińska Coming out. Ujawnienie orientacji psychoseksualnej – zaproszenie do dialogu, Kiedy kobieta kocha kobietę – Album relacji  Alicji Długołęckiej i Agaty Engel-Bernatowicz). Producentka  dokumentów: Aleksandry Polisiewicz: Marsz Równości idzie dalej oraz własnego Ich ten sam świat. Aktywistka Porozumienia Lesbijek (LBT) i Porozumienia Kobiet 8 Marca. Założycielka i prezeska Fundacji Anka Zet Studio w 2006 r. Konsekwentnie upominała się o obecność tematyki kobiet nieheteronormatywnych na wszystkich Kongresach Kobiet. Niezłomnie wchodziła z własnym nagłośnieniem, gwarantując sobie w ten sposób wolność wypowiedzi. Doczekała się i jest z tego powodu dumna i szczęśliwa. Po raz kolejny zasiada w panelu na Kongresie Kobiet.

Zuch Dziewuchy  (Natalia R. & Natalia S. “Majkel”)
powadzą kanał lifestyle’owy poświęcony lesbijkom.
Natalia R.
– lesbijka, podróżniczka, aktywistka, wieloletnia fotografka, specjalistka ds.grafiki, vlogerka,  współzałożycielka kanału Zuch Dziewuchy.
Natalia S. “Majkel” – lesbijka, podróżniczka, wieloletnia tancerka i choreografka, barmanka, absolwentka AWFiS w Gdańsku, vlogerka, współzałożycielka kanału Zuch Dziewuchy.



LESBIJSKA INSPIRA. Inne teksty.
I.  Manifest
1.  Manifest. Instant. 
2.  Rozmowa. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
.
II. Rozmowy wokół manifestu.
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota.
2.  Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.  Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus.
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdaleną Próchnik|
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10.  Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normalna rodzina. Rozmowa z Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze politycznaRozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla

III.  EL*C. Wieden 2017.

III.  EL*C. Wieden 2017. 
1.  Magdalena WielgołaskaOdzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.

BONUS
Komiks. Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

—————————————–

Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

 

Relacja z seminarium badawczego pt.: #Czarnyprotest. Społeczeństwo obywatelskie nowego typu?

#czarny protestRelacja z seminarium badawczego pt.: #Czarnyprotest. Społeczeństwo obywatelskie nowego typu?

Autorka: Izabela Pazoła

2 marca bieżącego roku w siedzibie Krytyki Politycznej odbyło się seminarium badawcze pt.: #Czarnyprotest. Społeczeństwo obywatelskie nowego typu? Autorki badania tj. Katarzyna Murawska, Katarzyna Milczewska oraz Zofia Włodarczyk starały się jak najszerzej aczkolwiek z pewnym dystansem opisać zjawisko #czarnegoprotestu.  Jako badaczki społeczne, którym bliskie są jakościowe narzędzia analizowania zjawisk społecznych – wykorzystały je, aby przeanalizować całe zjawisko i na postawie zebranego materiału zastanowić się nad kwestiami: – dlaczego uznajemy #czarnyprotest za sukces, – jakie były czynniki tego sukcesu i jakie mogą być dalsze losy tego zrywu, – czy 3.10 jest symptomem głębszej zmiany?

Recenzentami ich pracy badawczej zostali: dr Elżbieta Korolczuk oraz dr Mikołaj Rakusa-Suszczewski.

Badawcze trio przeprowadziło w listopadzie i grudniu 2017 roku 20 wywiadów pogłębionych z kobietami i mężczyznami, którzy byli (współ)organizatorami/kami różnych demonstracji, protestów, pikiet, które odbywały się 3 października 2016 roku. Wśród respondentów znalazło się 18 kobiet i 2 mężczyzn. Na podstawie zebranego materiału  badaczki postanowiły  zastanowić się nad trzema kwestiami, o których wspominano powyżej. Dogłębnie zanalizowały kwestie i udzieliły odpowiedzi.

Na seminarium, po przeanalizowaniu przez nie raz jeszcze całego badania, głos zabrali recenzenci pracy. Jako pierwsza oceniała dr Elżbieta Korolczuk. W jej ocenie opinii pojawiło się pytanie, na ile emocje stały się historią pewnej narracji, ponieważ silne przeżywanie emocji buduje tożsamość grupy, i pozwala na jej rozwój. Zadała też pytanie: jaki był charakter emocji przeżywanych gdyż oscylował on między wściekłością a solidarnością, czy można mówić o stylu przeżywanych emocji? Według  dr Korolczuk w materiale zaistniało wiele tropów, ale jednocześnie brakuje uporządkowania, które pozwoliłoby usystematyzować temat. Czy można mówić o stylu przeżywania emocji, ucieleśnionym obywatelstwie? Czy jest to przyczyna czy skutek? Co sprawiło? Czy może jest to specyficzna konfiguracja protestu? Postawiła 3 pytania do badania:

  1. Czy pojawiły się na #czarnymproteście organizacje kobiece, NGO-sy – w materiale, wspomniano bowiem tylko o Manifie?
  2. NO LOGO – jak kwestia polityczność a partyjność wpłynęła na #czarnyprotest?
  3. Przyszłość #czarnegoprotestu. ACTA a #czarnyprotest, czy będą długofalowe efekty, jeśli tak, kiedy będą i jak się objawią?

Drugim recenzentem pracy badawczej był dr Mikołaj Rakusa-Suszczewski, który stwierdził, ze badanie utrzymane jest co prawda w luźniej konwencji ale jednak o charakterze dokumentalnym. Nie jest niepowtarzalne, ale wykorzystano narzędzia używane do analizy ruchów społecznych. Sam sposób prowadzenia i opinie wynikłe z analizy badania określił jako bardzo asekuracyjne i grzeczne. Pytanie zadane przez dr Rakusę-Suszczewskigo brzmiało:

– jaka jest w tym proteście rola mężczyzn, Kościoła; czy polityka NO LOGO i mobilizacja na tej zasadzie ma sens, czy był to dobry wybór strategiczny?

Dr Mikołaj Rakusa-Suszczewski zauważył też problem wartości, zastanawiając jaki motyw popycha ludzi do protestu. Oceniając materiał stwierdził, że przyczyna #czarnegoprotestu jest oczywista i została postawiona, to imaginarium mniej lub bardziej indywidualnych przekonań związanych z kwestią aborcji. Zwrócił też uwagę na kwestię etyczną: problem moralny a dobro podstawowe, osądził, że jest to problem nierozstrzygalny pragmatycznie. Brakowało mu w tekście pytania o moralny aspekt aborcji, kształt prawa. Według niego #czarnyprotest to odosobnione wydarzenie, a nie ciągłość, nie uważa, że przekształci się w ruch społecznych. Podsumowując ocenił badanie jako ograniczone, ale stawiające doniosłe pytania odnośnie społecznego podłoża #czarnegoprotestu. Docenił „urzekający” styl badania, ankiety.

Następnie autorki odpowiedziały na pytania recenzentów. Kontrując pytania dr Korolczuk, stwierdziły, że:

  1. Na ile organizacje – rozmówczynie badania nie mówiły, część traktowała NGO-sy jak partie, i dlatego zakaz na protestach w niektórych miastach nie było, a w niektórych wspomagały.
  2. NO LOGO – nie, nie dokonały się podziały, ścieranie się, taka magma.
  3. Długofalowe efekty – nie ma na to odpowiedzi, trudno określić przyszłość. Nie wiemy, może być nadzieja.

Odpowiadając na pytanie dr Rakusy-Suszczewskigo, dlaczego nie poszły  w tematykę moralności potwierdziły, że same nie  układały pytań ankietowych, otrzymały gotowy zestaw, bez możliwości ingerencji.

W kolejnej części padły pytania z sali: czy nie był przesadzony optymizm autorek badania? Autorki stwierdziły, że taki optymizm wyrażali rozmówcy, #czarnyprotest to pierwszy krok, będą kolejne.

Podsumowując tekst badawczy pokazuje, że w ruchu społecznym dzieje się wiele ciekawych rzeczy. Zaskoczeniem okazał się dystans badaczek, ale tekst broni się sprawnym aparatem badawczym i metodologią. Co przedstawiało badanie według recenzentów? Jest to kwestia sporna. Doktor Rakusa- Suszczewski, stwierdził, że „ 3.10” oraz, że są to migotliwe protesty o afektywno-reaktywnym charakterze, dr Korolczuk, że #czarne protesty. Plusem jest pierwsza od tak dawna aktywność społeczna. Przyczyną sukcesu według uczestników seminarium – komitet „Ratujmy kobiety” Wg dr Korolczuk jest to sukces, odkurzenie i nadanie sznytu na nowo islandzkiemu protestowi.

Fotorelacja z warsztatów dla migrantek i uchodźczyń Draw the line!

Już po pierwszych warsztatach dla migrantek i uchodźczyń Draw the Line/ Wyznacz granicę! Wzięło w niej udział 8 kobiet różnej narodowości. Rozmawiałyśmy o stereotypach przyczyniających się do dyskryminacji i o tym, jak można bezpiecznie bronić swojego zdania i swoich granic. To pierwszy z cyklu warsztat, podczas których zajmujemy się problemem przemocy seksualnej i molestowania. 

Poniżej prezentujemy fotorelację autorstwa Pameli Zapata.
DSC_0483 (2) DSC_0510 (2) DSC_0539 (2) DSC_0560 (2)DSC_0561 (2) DSC_0566 (2) DSC_0608 (2) DSC_0686 (2) DSC_0713 (2) DSC_0744 (2) DSC_0762 (2)

Akademia Feministyczna: Patriarchat i kapitalizm. Kto nam to zrobił? | Relacja

Autorka relacji: Kinga Letkiewicz

engels-5

Dziesiątego stycznia w siedzibie Fundacji Feminoteka odbyło się kolejne wydarzenie w ramach Akademii Feministycznej: Patriarchat i kapitalizm. Kto nam to zrobił?. Spotkanie poprowadziły Maja Szmidt i Anna Dzierzgowska. Wydarzenie zgromadziło liczną grupę bardzo zaangażowanych uczestniczek i uczestników.

Punktem wyjściowym do wykładu był tekst Fryderyka Engelsa Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa, a zwłaszcza rozdział drugi, mówiący o zmianie struktury i modeli rodziny w przestrzeni historycznej. Jak przyznały prowadzące, mimo że tekstowi Engelsa można zarzucić pewną dozę konserwatyzmu i założenie istnienia jedynie heteronormy, to musimy pamiętać, że każdy z nas jest wytworem swoich czasów i kultury. Po kilku tysiącach lat patriarchatu, Engels dostrzegł brak kobiet oraz ich praw w przestrzeni publicznej, i przełamał sposób myślenia uznawany w jego czasach za jedyną, niepodważalną formę.

Już na samym początku spotkania prowadzące spytały publiczność z czym kojarzy im się patriarchat. Po początkowej ciszy i pojedynczych wypowiedziach takich jak: podporządkowanie – porządek społeczny, władza – relacja władzy, już śmielej zaczęły padać skojarzenia: wyzysk, kapitał, nierówność, agresja, dominacja, maskulinizm, własność, władza, ojcostwo. Nietrudno zauważyć, że patriarchat kojarzy się głównie z opresją, ale uczestnicy i uczestniczki spotkania nie zapomnieli/miały także o jego związkach z kapitalizmem.

Anna i Maja zaakcentowały podział na patriarchat i turbopatriarchat, czyli spotęgowaną postać patriarchatu. Mimo że zaczątkiem dyskusji był tekst Engelsa, udostępniony uczestniczkom i uczestnikom wydarzenia do wcześniejszego zapoznania się, prowadzące prezentowały oblicza patriarchatu i turbopatriarchatu na podstawie materiałów wizualnych. Pozornie niezwiązane z feminizmem zdjęcia, ryciny i obrazy, bardzo wiele mówią o pozycji i roli społecznej kobiety oraz wyobrażeniu o niej. Zobaczyliśmy/łyśmy obrazy przedstawiające wyidealizowany obraz burżuazyjnego świata, skontrastowany ze zdjęciami przedstawiającymi brutalną rzeczywistość dzieci pracujących w fabrykach. Wyświetlone zostały akty przedstawiające uległą, bierną, idealną kobietę prezentowaną jako obiekt. Zobaczyłyśmy/liśmy także całkiem współczesne, bo pochodzące z XX i XXI wieku reklamy uprzedmiotawiające kobiety. Na samym końcu prowadzące pokazały zdjęcie przedstawiające grupę polskich polityków. To z pozoru niewinne zdjęcie, dokumentacja spotkania politycznego, pokazało rolę, nawet współcześnie przypisywaną kobietom w polityce – odsuwane są na bok, w cień, posiadają mniejszą moc sprawczą.

Podczas spotkania zastanawialiśmy/łyśmy się, dlaczego pojawienie się  kapitalizmu jest nierozerwalnie związane z walką przeciw kobietom. Zanalizowaliśmy/łyśmy wpływ jaki na pozycję kobiety miał podział życia na sferę publiczną i prywatną.

Zorganizowane przez Maję Szmidt i Annę Dzierzgowską spotkanie było niezmiernie ciekawe. Prowadzące w przejrzysty i interesujący sposób przedstawiły swoje spojrzenie na patriarchat i sytuację kobiet. Podobnie jak organizatorki, mam nadzieję, że to spotkanie stanie się zaczątkiem większego projektu, na który z niecierpliwością czekam.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

Feminoteka na seminarium feministycznym w Poczdamie. Relacja cz. 1

Przedstawicielki Fundacji Feminoteka na zaproszenie stowarzyszenia HochDrei biorą udział w międzynarodowym seminarium „Kobiety-feminizm-polityka”. W spotkaniu biorą udział przedstawicielki organizacji polskich, niemieckich i hiszpańskich, a także przedstawicielka lewicowej partii w samorządzie kraju związkowego Brandenburgii.

 

Logo fundacji AWO
Fundacja AWO

Byłyśmy w siedzibie Fundacji AWO, która realizuje projekt „Integracja zamiast wykluczenia – Warsztat  odzieżowy”. Projekt ma na celu pomoc kobietom, które zostały ukarane grzywnami za wykroczenia. Ich sytuacja jest trudna, ponieważ te wykroczenia były najczęściej wynikiem ich złej sytuacji ekonomicznej, trudności życiowych, statusu migranckiego, niepełnosprawności intelektualnej, etc. 60% spośród kobiet po prostu nie miała pieniędzy na bilety komunikacji miejskiej i jeździła „na gapę”. Na skutek niezapłacenia kary grzywny, kobiety mogą trafić nawet do więzienia. Fundacja stara się zamienić im karę grzywny na prace społeczne. Takie prace są właśnie realizowane w warsztacie odzieżowym. Do organizacji przynoszone są używane ubrania przez mieszkańców i mieszkanki, część odzieży dostarczana jest również przez Oxfam. Kobiety mają za zadanie posegregować odzież, zreperować, wycenić ją według ustalonych wspólnie reguł, uprasować i, w razie potrzeby, uprać oraz wyprasować. Widziałyśmy profesjonale żelazka, deski do prasowania, pralki oraz maszyny do szycia. Na tych maszynach szyte są również zabawki, torebki, patchworkowe poduszki – na różne zamówienia od przedszkoli czy od lokalnej wspólnoty.

Second Hemd
Second Hemd

Ubrania trafiają do dwóch sklepów, które prowadzone są przez organizację. 1/3 wydatków pokrywana jest z ich działalności a także z dotacji prywatnych. Sklepy nazywają się Second Hemd. Jest to gra słów – Hemd oznacza koszulę, a second oznacza druga. Można zatem powiedzieć, że to druga koszula albo drugie życie koszuli. Pozostałe koszty są finansowane przez miasto.  ,,Integracja zamiast wykluczenia – warsztat odzieżowy” to jedyna tego typu inicjatywa w Niemczech. Oczywiście jest wiele miejsc, gdzie można odpracować karę grzywny, ale tylko ta inicjatywa jest skierowana wyłącznie d kobiet i prowadzona tylko przez kobiety. Dodatkowo oferuje im także wsparcie prawne i doradczo-psychologiczne. To szczególnie istotne, bo wiele spośród kobiet, które tam trafia, nie miała wcześniej doświadczenia pracy zawodowej w ogóle. Poza tym, kobiety widzą, że ich praca jest potrzebna, że są w stanie wyjść z domów i współpracować z innymi. Praca pełni także funkcję grupy podnoszenia świadomości – kobiety rozmawiają o swoich problemach, pomagają sobie. Konflikty rozwiązują podczas spotkania całej społeczności, które odbywają się we czwartki raz w miesiącu. Pozostałe problemy rozwiązywane są na bieżąco. Z problemem związanym z tym, że nie wszystkie mówią po niemiecku poradzono sobie tak, że część informacji jest zapisanych przy pomocy piktogramów. Pracownice wspierają się też komunikacyjnie.

 

Bora
Bora

Kolejną organizacją, jaką odwiedziłyśmy była poradnia dla kobiet BORA. Jest to stowarzyszenie, założone w 1989. Bora udziela kobietom doświadczającym przemocy porad w kilku językach, w tym w języku polskim. Porady odbywają się osobiście lub pod telefonem 030 927 47 07.  Organizacja prowadzi też Dom dla Kobiet, zrzesza domy tymczasowe i Wspólnotę Mieszkaniową. Wg statystyk w 2014 Bora udzieliła pomocy ponad 3300  kobietom, w tym ponad 200 kobiet i dzieci skorzystało z prowadzonych przez nie domów.

Ulotka Bory
Ulotka Bory

Bora jest częścią sieci BIG Hotline, gdzie dzwoniąc pod numer 030 – 611 03 00 można uzyskać wsparcie od przedstawicielek organizacji pomocowych. Dzwoniące kobiety mogą uzyskać porady i informację na temat dostępności miejsc w schroniskach. Rozmowy mogą się odbywać z tłumaczeniem na ojczysty język dzwoniącej.

Przed nami jeszcze dwa dni pełne rozmów o feminizmie, dobrych praktykach przeciwdziałania przemocy ze względu na płeć, a także wizyta u Zimtzicken, czyli u Cynamonowych Kóz – miejscem spotkań dla dziewczyn.

 

Autorki: Jola Gawęda, Aleksandra Magryta i Ewa Rutkowska

tematy do poruszenia na seminarium
tematy do poruszenia na seminarium

 

Akademia Feministyczna 29.03.2016r: „O działaniu instytucji państwowych w sprawach uchodźczyń i uchodźców” | relacja

940929_10156809926650226_8561889801114200555_n

Autor: Michał Żakowski

Kolejne spotkanie poświęcone tematyce uchodźczej, zorganizowane w ramach Akademii Feministycznej, dotyczyło działań instytucji państwowych wobec osób ze statusem uchodźcy lub inną formą ochrony. Zagadnienie omówione zostało w kontekście działań integracyjnych. Opowiadał o tym Dominik Wach, politolog specjalizujący się w tematyce migracyjnej i bliskowschodniej, zajmujący się od 8 lat integracją uchodźców.

Panelista zwrócił uwagę na problem związany ze zbyt krótkim okresem trwania programów integracyjnych, jak również problemami z komunikacją pomiędzy urzędem wojewódzkim – przyznającym decyzje o nadaniu
ochrony – a instytucjami odpowiedzialnymi za realizację Indywidualnego Programu Integracji (IPI) na poziomie powiatu (powiatowe centrum pomocy rodzinie, a w przypadku Warszawy – Warszawskie Centrum Pomocy Rodzinie). Powoduje to drastyczne skutki – o udział w programie integracyjnym można bowiem ubiegać się maksymalnie 60 dni po uzyskaniu statusu uchodźcy lub innej formy ochrony, w przeciwnym wypadku traci prawo do udziału w programie. Od 2012 r. w Polsce przeprowadzono ponad 4,5 tys. indywidualnych programów integracji, 62% z nich w województwie mazowieckim (głównie w Warszawie).
Podstawowym problemem związanym z realizacją indywidualnego programu integracji jest czas jego trwania. Pierwszy rok pobytu osoby, która szuka schronienia po traumatycznych przeżyciach, polega na dojściu do siebie, ustabilizowaniu sytuacji w nowym miejscu. Tymczasem struktura programu nakazuje mu natychmiastowe wejście na rynek pracy i nauczenie się języka polskiego. W praktyce oznacza to często pracę poniżej kwalifikacji, zaś rok czasu na nauczenie się języka polskiego jest dla niektórych cudzoziemców zbyt krótkim okresem (lepiej sobie z tym radzą osoby posługujące się którymś z języków słowiańskich). Oferta zajęć językowych jest zbyt uboga, często są to kursy przygotowywane nieprofesjonalnie, organizowane ze zbyt małą intensywnością.

Cudzoziemiec uczestniczący w indywidualnym programie integracji może liczyć na wsparcie w wysokości od 606 do 1335 zł na osobę w celu pokrycia wydatków związanych z utrzymaniem i pokryciem kosztów nauki języka polskiego. Wysokość wsparcia uzależniona jest od indywidualnej sytuacji (w Warszawie w IPI uczestniczyła
np. uchodźczyni z Afganistanu, dysponująca dostępem do środków finansowych jej bogatego męża – w jej wypadku ustalono, że w ramach IPI nie będzie otrzymywać żadnych środków finansowych), zmniejsza się również
w późniejszym okresie trwania programu.

Pracownicy ośrodków w większych miastach, w których realizowana jest większość indywidualnych programów integracji, są przygotowani do obsługiwania osób posługujących się określonymi językami. W przypadku zgłoszenia się cudzoziemca, który posługuje się mniej popularnym językiem, urzędnicy korzystają ze wsparcia organizacji pozarządowych. W działaniach integracyjnych urzędnicy zorientowani są na wspieranie, ale nie wyręczanie odbiorców pomocy. Niestety, rok czasu to za mało, aby rozwiązać wszystkie problemy i wdrożyć cudzoziemca
w mechanizmy obowiązujące w polskim prawie.

Wzajemne zobowiązania mogą również być negocjowane elastycznie, w okresie trwania programu.
Jeżeli cudzoziemiec znajdzie pracę w miejscu, w którym posługuje się językiem polskim, mniej rygorystycznie przestrzegany jest wymóg nauki języka polskiego. Bezwzględnie jest natomiast przestrzegana konieczność spotkania minimum 2 razy w miesiącu. Jego długość i forma uzależniona jest od potrzeb konkretnej osoby. Spotkania stanowią, z jednej strony, okazję do zbadania w jaki sposób przebiega aklimatyzacja cudzoziemca w polskiej rzeczywistości,
z drugiej zaś są metoda kontrolowania, czy dana osoba nie wyjechała poza granice Polski.

Po zakończeniu programów integracyjnych osoby ze statusem uchodźcy lub inną formą ochrony mogą liczyć
na wsparcie ze strony ośrodków pomocy społecznej.
Ich pracownicy nie zawsze jednak są przygotowani
do pracy z cudzoziemcami.

Problemy z realizowaniem działań integracyjnych, niskie świadczenia, trudność w zdobyciu pracy czy otwarta dyskryminacja na rynku mieszkaniowym sprawiają, że wiele osób uczestniczących w programach integracyjnych wyjeżdżają do innych państw Unii Europejskiej.

W przeszłości w Warszawie działania integracyjne były uzupełniane za pośrednictwem, finansowanego ze środków Unii Europejskiej, programu „Integracja dla Samodzielności”. Był on skierowany do wychowanków pieczy zastępczej, osób niepełnosprawnych oraz cudzoziemców ze statusem uchodźcy lub inną formą ochrony.
W jego ramach udzielane było kompleksowe wsparcie w zakresie poszukiwania pracy i zdobywania kwalifikacji, jak również poszukiwania mieszkania.  Obecnie podobne działania realizowane są w ramach programu
„Witamy w Warszawie”.

W ramach systemu integracji uchodźców i uchodźczyń organizowane są również programy skierowane
do konkretnych grup.
Przykładem są warsztaty skierowane do uchodźczyń, organizowane w formie całotygodniowych wyjazdów. Poza zdobywaniem konkretnych umiejętności, przeznaczają ten czas na umacnianie poczucia własnej wartości. Prowadzone są również kursy zawodowe, mające pomóc w znalezieniu pracy w zawodach, w których zatrudniani są uchodźcy (np. tynkarz, spawacz, operator dźwigu).

Ogromnym zagrożeniem dla sukcesu integracji są przedłużające się procedury i pobyt w ośrodku dla uchodźców, podczas którego cudzoziemcy nabierają syndromu wyuczonej bezradności. Polska polityka integracyjna pozostaje ślepa na realne potrzeby, nie wykazuje elastyczności. Dopóki cudzoziemców jest niewielu,
nie stwarza to wielkich problemów. Polski system powinien jednak uczyć się skutecznej integracji, a najlepszą grupą na której może być ona przećwiczona mogą być grupy cudzoziemców relokowane w ramach unijnych
programów – tę drogę polski rząd jednak zamknął.

 

Jaki jest gender polskiej edukacji? Relacja ze spotkania w Feminotece

Jaki jest gender polskiej edukacji?

Relacja ze spotkania organizowanego w ramach projektu “Kobiety i mężczyźni, chłopcy i dziewczęta RAZEM przeciw stereotypom płciowym”

30 maja odbyło się w siedzibie Feminoteki spotkanie poświęcone tematyce sterotypów płciowych w podręcznikach szkolnych oraz programach i praktyce nauczania. Spotkanie poprowadziła Agnieszka Sosińska z Feminoteki, a do udziału w dyskusji została zaproszona Anna Dzierzgowska, nauczycielka historii w warszawskim Wielokulturowym Liceum Humanistycznym im. Jacka Kuronia i Marta Mazurek, anglistka, kierowniczka zespołu gender studies na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

 

Dyskusja dotyczyła przede wszystkim realizowanego przez zespół, na którego czele stoją: Marta Mazurek, Iwona Chmura-Rutkowska (Wydział Studiów Edukacyjnych UAM), Maciej Duda (Interdyscyplinarne Centrum  Badań Płci Kulturowej i Tożsamości UAM) oraz Aleksandra Sołtysiak-Łuczak (prezeska Stowarzyszenia Kobiet Konsola). Celem projektu, realizowanego od października 2013 r. do końca września 2015 roku, jest analiza podręczników szkolnych do wszystkich przedmiotów (z wyłączeniem religii, pozostającej poza nadzorem Ministerstwa Edukacji Narodowej) na wszystkich szczeblach nauczania pod kątem wystepujących w nich stereotypów płicowych.

 

Podręcznik jest w koncepcji inicjatorek i inicjatorów projektu narzędziem słuzacym nie tylko przekazywaniu wiedzy na temat wybranych tematów, ale – czego często nie dostrzegamy – narzędziem utrwalania i powielania wzorców dotyczącch naszego postrzegania świata, w tym m.in. zagadnień związanych z równouprawnieniem płci. Podręcznik jest przy tym – jak zauważyła podczas spotkania Anna Dzierzgowska, odnosząc się do podręczników historycznych – narzędzie dające złudne poczucie, że całą potrzebną wiedzę da się zamknąc w jednej książce, często opartej na przestarzałych z punktu widzenia metodologii danej nauki informacjach. W naukach humanistycznych sam sposób narracji decyduje o tym, jakie treści zostają uwzględnione, a jakie pominięte – przykładowo, w podręcznikach historycznych główną osią narracji jest Naród, traktowany jako byt samoistny, w narracji o polskiej historii nie ma zatem miejsca na powazną refleksję o problemach społecznych i wewnętrznym zróżnicowaniu (wyjątek stanowi tematyka mniejszości narodowych, która uzyskała trwałe miejsce w narracji o polskiej historii).

 

W narracji tej nie ma w zasadzie miejsca na kwestie związane z kobietami. Marta Mazurek wyjaśniła, w jaki sposób wpływa to na kreowanie androcentrycznej normy. Podczas prowadzonych przez nią zajęć z historii Wielkiej Brytanii poświęciła – obok “tradycyjnych” wątków politycznych i militarnych – uwagę kwestii emancypacji kobiet i biografiom ważnych dla brytyjskiej historii kobiet. Po egzaminie otrzymała skargę od studenta, który zarzucał jej niwelowanie znaczenia wojny stuletniej (która jednakże była częścią kursu i pytanie poświęcone temu konfliktowi znalazło się na egzaminie) i faworyzowanie kobiet. Podobne głosy pojawiły się po zakończeniu innego kursu, poświęconego historii literatury amerykańskiej. Wśród omawianych autorów i autorek znajdowało się 40% kobiet i 60% mężczyzn – w ocenie niektórych studentów, świadczyło to o nadmiernym faworyzowaniu literatury tworzonej przez kobiety.

 

Podręczniki do nauk humanistycznych nie dostrzegają obecności kobiet. Przykładem nie do końca może uświadomionego niedostrzegania kobiecych dokonań jest przykład podręcznika do plastyki, w którym na jednej stronie znajduje się wizerunek mężczyzny z własnoręcznie wyplecionym koszem, podpisany jego imieniem i nazwiskiem, na drugiej stronie natomiast grupa kobiet przygotowujących wycinanki,  opisana jako “warsztat tkacki”.

 

Niewidoczne są również orientacje inne niż heteroseksualna. W podręcznikach pojawiło się łącznie 7 wzmianek, w ym 4 o homoseksualnych mężczyznach i trzy odniesienia do homoseksualności bez wskazania na płec. Zupełnie niedostrzegalna jest obecność homoseksualnych kobiet, podobnie zresztą jak nie zwraca się uwagi na relacje pomiędzy kobietami – w programach nauczania nacisk kładziony jest na aseksualne relacje między mężczyznami i przesiąknięte seksualnym kontekstem relacje między mężczyznami i kobietami. Dodatkowo, w podręcznikach występuje nadreprezentacja mężczyzn wśród klasy wyższej, oraz nadreprezentacja kobiet wśród osób z klasy, którą możemy określić jako niższą średnią.

 

Anna Dzierzgowska odniosła się do tematu perspektywy przeciwdziałania stereotypom, dostrzegalnej i uznawanej przez instytucje odpowiedzialne za rozdysponowanie środków na badania naukowe. Zaznaczyła, że jest to perspektywa potrzebna, ale jej w związku z jej uznaniem przez główny nurt, należy szukać propozycji nowych perspektyw, uzupełniających ten nurt badań. Wysunęła propozycję perspektywy przywileju – opowiadania o nierównościach przez pryzmat tego, kto na nich korzysta. Do przeciwdziałania nierównościom nie wystarczy bowiem sama świadomość funkcjonowania stereotypów na tle płciowym, religijnym, rasowym, narodowościowym itp., ale przede wszystkim świadomość tego, kto na tych nierównościach korzysta. Ważne jest uświadamianie tego również osobom z grup, które “wygrywają” na istnieniu nierówności.

 

Androcentryzm widoczny jest również w naukach przyrodniczych – przykładem jest przedstawienie ewolucji człowieka, w zasadzie zawsze przedstawiające ewolucję reprezentanta płci męskiej.  Udało się natomiast w ostatnich latach doprowadzić do ograniczenia treści seksistowskich w podręcznikach dla pierwszych klas szkoły podstawowej. Dzięki konsultacjom społecznym udało się uniknąć w nim treści pojawiających się wcześniej w innych podręcznikach – jak chociażby powiązania wizerunku kobiet z pracami domowymi. Cały czas jednak w przeciwdziałaniu stereotypom zbyt często aktywność ministerstwa edukacji narodowej sprowadza się do dyskutowania o popełnionych błędach – przykładem są filmy poświęcone perspektywom zawodowym, w których chłopcy i dziewczynki pojawiali się w stereotypowo przypisanych im rolach, czy materiał instruktażowy o nowej maturze, w którym w roli ekspertów wystąpili wyłącznie mężczyźni.

 

Obecność kobiet w podręcznikach szkolnych to tylko jeden z aspektów problemu. Ważne jest również przyjęcie określonego sposobu narracji uwzględniającego doświadczenia jak największej części społeczeństwa. W ramach narracji o polskich władcach znajduje się miejsce dla królowej Jadwigi, natomiast w obrębie narracji o odkryciach naukowych – na temat Marii Skłodowskiej-Curie. Doświadczenia tych kobiet nie oddają jednak doświadczeń większości kobiet. Dlatego, obok wyczulenia na zagadnienia genderowe, ważne jest uwzględnienie w programach nauczania perspektywy wszystkich klas społeczno-ekonomicznych.

 

W ramach prowadzonego projektu powstanie 5 raportów. Dwa z nich poświęcone będą metodologii badań i aspektom teoretycznym, kolejne trzy będą dotyczyć analizy treści podręczników do poszczególnyhch grup przedmiotów. Wyniki badań zostaną zaprezentowane i omówione we wrześniu, podczas konferencji w Kancelarii Prezeski Rady Ministrów.

 

Michał Żakowski

 

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Kobiety jako dobro wspólne kapitalizmu | Relacja ze spotkania w ramach Akademii Feministycznej

czarowniceSilvia Federici – autorka książki “Kaliban i czarownica” – to przedstawicielka nurtu feminizmu związanego z autonomizmem – ruchem wyrosłym z operaizmu (od wł. operaio – robotnik), nurtu lewicy krytycznego wobec związków zawodowych i partii politycznych, nawołującego do oddolnego zrzeszania robotników w ramach nieformalnych struktur. Znana jest również z zaangażowania w międzynarodową kampanię “Wages for Housework” – której głównym przesłaniem był postulat dostrzeżenia nieodpłatnej pracy domowej kobiet oraz należytego jej wynagrodzenia w formie materialnej.

 

W swojej najbardziej znanej książce (niewydanej dotąd w języku polskim – dostępnej natomiast w wersji angielskiej) podejmuje problem rozwoju kapitalizmu i wpływu przemian społecznych w tzw. epoce przejściowej (pomiędzy “klasycznym” feudalizmem, a wytworzeniem “klasycznego” kapitalizmu) na położenie kobiet. Jak możemy wywnioskować ze średniowiecznych ilustracji, w epoce feudalizmu wśród chłopów podział pracy w polu rozłożony był po równo między mężczyzn i kobiety. Już w epoce kapitalizmu widać było jednak wyraźne rozróżnienie między sferą produkcji – zdominowaną przez mężczyzn – i reprodukcji, na którą składały się nieodpłatne zadania wykonywane przez siedzące cały dzień w domu kobiety. Jak do tego doszło?

 

Federici nie daje na to pytanie komplementarnej odpowiedzi. Pomaga nam jednak odnaleźć tropy które mogą nas przybliżyć do zrozumienia tego procesu. W okresie średniowiecza mieliśmy do czynienia ze wzrostem świadomości klasy chłopskiej – czego wyrazem były chłopskie bunty – których antyfeudalny wymiar najsilniej zaznaczył się w okresie wojny chłopskiej, które objęły szereg państw niemieckich w latach 1524-1526. Silna mobilizacja chłopów zagrażała interesom wyższych klas. Najskuteczniejsza metodą na ich osłabienie było sprowokowanie podziału, który odciągnie uwagę chłopów od konfliktów między interesami poszczególnych stanów. Drogą do tego celu miało być umocnienie podziałów między płciami – do czego prowadziło spopularyzowanie legend o czarownicach i zaangażowanie Inkwizycji w tropienie czarownic oraz ich pokazowe egzekucje.

 

Obraz czarownicy, spopularyzowany choćby w dziele “Młot na czarownice”, odwoływał się do tradycyjnych ludowych strachów. Czarownice posiadły tajemnicze moce, co było możliwe dzięki konszachtom z diabłem. Ich nienawiść do dzieci i niezależność dodatkowo uderzały we wspólnotowe wartości. Bardzo ważnym elementem wizerunku czarownicy było też swobodne podejście do dysponowania swoim ciałem – co miało służyć jako swoisty anty-wzorzec i wezwanie do szczególnego kontrolowania kobiecej seksualności.

 

calibanNie bez powodu polowania na czarownice nasiliły się u schyłku średniowiecza, a ich szczyt przypadł na XVI wiek – dobę rozkwitu kontr-reformacji. Nie bez przyczyny najwięcej procesów o czary miało miejsce na obszarze Świętego Cesarstwa Rzymskiego – obszaru najsilniej targanego działaniami skierowanymi bądź przeciw katolikom (tam gdzie rządzili protestanci), bądź przeciw protestantom (tam gdzie władze sprawowali katolicy). W dobie społecznych niepokojów, w których warstwy chłopskie znajdowały się na uboczu rozgrywek elit, ważne było zbudowanie konstruktu wspólnego wroga. Polowania na czarownice stanowiły idealne narzędzie odciągnięcia uwagi ludu od jego najbardziej istotnych problemów, wynikających z systemowego ekonomicznego upośledzenia.

 

Jedną z najbardziej istotnych tez Federici jest założenie, iż w okresie przemian modelu ekonomicznego najmocniejszej kontroli poddawana jest sfera kobiecej seksualności. Polowania na czarownice zbiegły się nie tylko z okresem kontr-reformacji, ale również – a w ujęciu Federici: przede wszystkim – z okresem przejściowym między feudalizmem, cechującym się zanikiem poszczególnych jego elementów, a wykształcaniem norm kapitalistycznych. Jak zauważyła jedna z prelegentek, obraz czarownicy pokrywa się z obrazem jaki środowiska antyfeministyczne kreują wobec feministek. Czarownice nienawidziły dzieci i je zabijały – feministki popierają zabijanie nienarodzonych dzieci. Czarownice swobodnie dysponowały swoimi ciałami, dążyły do samodzielności. Jednocześnie, w wyobraźni człowieka epoki kontr-reformacji nie mieściła się wizja kobiety działającej samodzielnie – dlatego czarownice oskarżane były o współżycie z diabłem. Dzisiaj. kiedy wizje piekła nie oddziałują tak silnie na masową wyobraźnię, przeciwnicy feminizmu zaadaptowali zwrot “femi-nazistki” – zestawiając w ten sposób feminizm z jednym z najbardziej zbrodniczych systemów w historii.

Samo polowanie na czarownice nie jest też rozdziałem zamkniętym. Przykładowo, w Ghanie istnieją ośrodki dla kobiet oskarżanych o czary. Mają one służyć ich ochronie przed samosądem lokalnej społeczności. Trafiają do niego z reguły starsze kobiety, za którymi podążają jednak młodsze – powiązane z nimi rodzinnie, rezygnujące z edukacji czy pracy na rzecz opieki nad kobietą oskarżaną o kontakty z nieczystymi mocami. Do jakiego stopnia zjawisko to stanowi element ludowej tradycji, a do jakiego stopnia można go uznać za zjawisko związane z przechodzeniem od gospodarki kolonialnej do nieznanej jeszcze formy relacji gospodarczych?

Przy okazji lektury tez Federici, nasuwa się również nieuchronnie pytanie o polską ustawę antyaborcyjną. Została ona uchwalona w okresie przejścia od gospodarki centralnie sterowanej do gospodarki rynkowej. Kwestie praw reprodukcyjnych kobiet do dziś stanowią wątek mocno obecny w polskiej debacie publicznej. Czy w ocenie tego problemu nie należałoby uwzględnić uwarunkowań ekonomicznych – jednocześnie obalając popularny argument mówiący o tym, że sfera praw reprodukcyjnych i “poważne” sprawy ekonomiczne to zupełnie odrębne dziedziny – i mówienie o pierwszych jest jedynie “tematem zastępczym”? Czy nie powinniśmy problemu transformacji ustrojowej, zagadnień ekonomicznych i tzw.spraw światopoglądowych traktować łącznie?
Z takimi pytaniami, miejmy nadzieję, zmierzymy się w debacie publicznej po publikacji polskiego tłumaczenia książki “Kaliban i czarownica”. Jak pokazało spotkanie w siedzibie Fundacji Feminoteka – jest o czym dyskutować, i niewątpliwie jest to perspektywa odmienna od tego co do tej pory spotykaliśmy w polskim dyskursie publicznym.

Relację napisał Michał Żakowski, student polityki społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje przy projekcie HejtStop, zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Projekt: Polska. Wolontariusz Fundacji Feminoteka.

Zapraszamy do obejrzenia filmu nagranego w trakcie spotkania

 banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Ściganie gwałtu. Nowe prawo, stare problemy? Relacja ze spotkania w ramach Akademii Praw Kobiet

nicnieusprawiedliwiadressdNa początku 2014 r. weszła w życie nowelizacja Kodeksu Karnego, w myśl której gwałt ścigany jest z urzędu – a nie, jak wcześniej, na wniosek ofiary.

Poza zmianą trybu ścigania przestępstwa, ustanowione zostały również nowe procedury przyjmowania zawiadomień o gwałcie – jednostka prowadząca postępowanie zobowiązana jest przesłuchać ofiarę w specjalnym pomieszczeniu, a samo przesłuchanie ma być nagrywane. Dzięki temu możliwe jest ograniczenie konieczności ponownego przesłuchiwania ofiary, a zarazem ograniczanie traumy wywołanej koniecznością przywoływania przykrych doświadczeń. Dzięki temu możliwe jest również ograniczenie kontaktu ofiary ze sprawcą czynu. W czasie samego przesłuchania ofiara ma mieć zapewnione wsparcie psychologa, którym – w miarę możliwości – ma być osoba tej samej płci.

Artur Pietryka, adwokat w Okręgowej Izbie Adwokackiej w Warszawie, związany z Helsińską Fundacją Praw Człowieka przeprowadził – na zlecenie Pełnomocniczki Rządu ds. Równego Traktowania, Małgorzaty Fuszary – badania akt spraw dotyczących gwałtów, w celu weryfikacji wdrażania nowelizacji. W środę, 4 marca 2015 r., przedstawił wyniki swoich badań podczas spotkania z cyklu “Akademia Praw Kobiet” w siedzibie Fundacji Feminoteka.

Mecenas zwrócił uwagę na długi tryb uchwalania samej nowelizacji. Przyjęta przez Sejm (po uzględnieniu poprawek Senatu) w czerwcu 2013 r., została ratyfikowana przez Prezydenta miesiąc później. Proces przyjmowania nowelizacji trwał rok, w tym czasie dyskutowane były trzy projekty nowelizacji. Vacatio legis trwało pół roku. Jak wykazał w swoim raporcie mecenas Pietryka, proces wdrażania tych postanowień w życie jeszcze nie zakończył.

Jednym z głównych problemów jest brak przygotowania policjantów (którym często prokuratury zlecają prowadzenie postępowań) do prowadzenia przesłuchań. Nie wiedzą, jakie informacje należy zdobyć aby uniknąć konieczności powtórzenia przesłuchania. Nie wszystkie prokuratury (a tym bardziej posterunki policji) dysponują również niezbędną infrastrukturą – specjalnymi pomieszczeniami, wykorzystywanymi w przypadku przesłuchania ofiar gwałtów (ale również w innych rodzajach spraw – np. dotyczących przestępczości nieletnich). Policjantom brakuje również wiedzy o zmianach w przepisach – zdarzają się protokoły przesłuchań, do których dołączany jest wniosek ofiary o ściganie przestępstwa. Informacja o wnioskowym trybie ścigania znajduje się również w formularzach Niebieskiej Karty. Wytyczne Prokuratora Generalnego dotyczące ścigania gwałtów, uwzględniające przepisy nowelizacji, wydane zostały dopiero w kwietniu 2014 roku. W przypadku tej nowelizacji niewątpliwie została zaniechana konieczność właściwego przeszkolenia osób odpowiedzialnych za prowadzenie postępowań.

Od momentu wejścia w życie nowelizacji, 25% wniesionych spraw zakończyło się umorzeniem lub odmową wszczęcia postępowania. W badanych sprawach wykazane zostały następujące przyczyny odmowy:

  • wezwana na przesłuchanie (po złożeniu zawiadomienia przez inną osobę), ofiara nie potwierdziła popełnienia czynu przez sprawcę
  • wycofanie zeznań przez ofiarę lub brak dowodów zaistnienia przestępstwa
  • brak znamion czynu zabronionego

W przypadku umorzeń, wskazane zostały następujące przesłanki:

  • brak danych wskazujących na zaistnienie czynu zabronionego
  • ustalenie, że czynu nie popełniono
  • brak znamion czynu zabronionego
  • różnice w zeznaniach osoby składającej zawiadomienie w charakterze poszkodowanej
  • uznanie, że przedmiot zawiadomienia stanowi “wymysł” ofiary

Zdarzają się również naciski na to, aby ofiary przestępstw seksualnych wystosowywały cywilne pozwy o naruszeni nietykalności cielesnej. Tłumaczone jest to “brakiem interesu społecznego” w ściganiu sprawców tego rodzaju przestępstw w ramach przepisów Kodeksu karnego.

Interesujące są dwa rodzaje interpretacji przestępstw seksualnych w sprawach które były umarzane. W jednej sprawie prowadzący postępowanie uznał, że złapanie za pośladek mieści się w ramach “norm kulturowych i zasad współżycia społecznego”. W innej sprawie odniesiono się do wyroku Sądu Najwyższego z 1974 r., uznano, iż nie stanowi podstępu nakłanianie do picia alkoholu dorosłej kobiety, nawet jeżeli celem jest doprowadzenie jej do stosunku płciowego. Sprawy w których ofiara gwałtu znajdowała się pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających częściej kończą się brakiem ukarania sprawcy – przyczynia się do tego brak zainteresowania ze strony ofiary, która skłonna jest do obarczania siebie winą za zaistniałą sytuację. W związku z tym, powoływanie się na tego typu wyroki – dodatkowo zdejmujące ciężar winy ze sprawcy i przenoszące go na ofiarę (która “ma świadomość wpływu alkoholu na organizm”) należy ocenić jako szczególnie naganną praktykę, od której należy odejść.

W ściganiu przestępstwa gwałtu mamy do czynienia z dwoma rodzajami problemów – wynikających z niewłaściwej świadomości prawnej osób prowadzących postępowania oraz wynikających z niewłaściwego przygotowania infrastrukturalnego jednostek prowadzących postępowania dotyczące gwałtów. Warto zapoznać się z przygotowanym przez Artura Pietrykę raportem, w którym szczegółowo został zarysowany obraz sytuacji oraz rekomendacje dotyczące usprawnienia procedur.

 

autor relacji: Michał Żakowski

Student polityki społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje przy projekcie HejtStop, zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Projekt: Polska. Wolontariusz Fundacji Feminoteka

loga

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent