TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Christine Blasey Ford, wierzymy Ci

Wczoraj, 27 września 2018, przed komisją sądownictwa Senatu USA odbyło się przesłuchanie kandydata na sędziego Sądu Najwyższego Bretta Kavanaugh oraz profesorki Christine Blasey Ford – kobiety, która ponad 30 lat temu doświadczyła przemocy seksualnej z jego strony i zdecydowała się o tym opowiedzieć. Świadectwo Christine Ford, zarówno jak Anity Hill w 1991 roku, to przełomowy moment w rozmowie na temat przemocy seksualnej.

Uwaga! Tekst zawiera odniesienia do przemocy seksualnej!

Zgromadzenie trwało 9 godzin [kliknij tutaj, by przeczytać relację Guardiana] i rozpoczęło się od oświadczenia Christine Ford, która stwierdziła, że jest przerażona, ale uważa, że ma obywatelski obowiązek, by zabrać głos w tej sytuacji. Powiedziała, że w latach 80’, kiedy oboje z Kavanaugh byli w liceum, podczas imprezy zaatakował ją, próbował rozebrać i zatkał dłonią usta, usiłował zgwałcić. W trakcie czterech godzin przesłuchania, pytań ze strony senatorek i senatorów oraz prokuratorki zatrudnionej przez Partię Republikańską, profesorka opowiedziała szczegółowo o samym zdarzeniu i o tym, jak wielkie miało ono wpływ na jej całe życie. Stwierdziła, że jest przekonana w 100%, że człowiekiem, który ją skrzywdził jest Brett Kavanaugh, bo bardzo dobrze to pamięta. Po czterech godzinach głos zabrał sędzia Kavanaugh, który zaprzeczył zeznaniom Christine Ford.

Przesłuchanie Christine Blasey Ford i Bretta Kavanaugh gorzko, lecz dokładnie odwzorowuje to, co dzieje się na salach sądowych, posterunkach policji na całym świecie. Podczas podanego w amerykański sposób, jako wielkie szoł, przesłuchanie, oglądane i komentowane na żywo, pozwoliło zobaczyć chyba wszystkie stereotypy dotyczące gwałtu lub usiłowania gwałtu, a także słowa, reakcje, z jakimi spotykają się osoby, które decydują się ujawnić doświadczenie przemocy seksualnej. Właśnie tak to zazwyczaj wygląda, tylko mniej osób to widzi i słyszy. Było i obwinianie ofiary, i próby zdyskredytowania jej świadectwa, ponieważ nie zgłosiła sprawy wcześniej, i to, że była na imprezie. Pojawiła się też typowa narracja z drugiej strony – domniemany sprawca to mąż, sędzia, nauczyciel i dobry uczeń, więc „niemożliwe”, by dopuścił się takiego czynu.

W oczy bardzo rzuca się sposób zachowania Ford i Kavanaugh, także pod kątem społecznych oczekiwań, co do zachowania kobiet i mężczyzn. Profesorka jest uprzejma i precyzyjna, a sędzia agresywny i zaczepny. Kavanaugh na przesłuchaniu to uosobienie „toksycznej męskości” oraz przywileju. Wielokrotnie podkreślany jest jego status i osiągnięcia.

Nieustannie w ciągu tych dziewięciu godzin przesłuchania, a także w wielu debatach medialnych, pojawia się pytanie, dlaczego nie zgłosiła tego wcześniej? Czy teraz szuka swojego momentu sławy? Powiedzmy to kolejny (pewnie nie ostatni) raz jasno i wyraźnie:  kobiety, które zgłaszają, że doświadczyły przemocy seksualnej ze strony konkretnej osoby (tzw. „callout”) niczego na tym nie zyskują, a wręcz narażają się na poważne konsekwencje. Negatywne skutki pojawiają się w różnych obszarach: towarzyskim, zawodowym i rodzinnym. Także w tym przypadku i to na ogromną skalę. Prof. Ford otrzymuje groźby, w tym życzenia śmierci i, dla własnego bezpieczeństwa, była zmuszona przenieść się razem z rodziną w inne miejsce. Jest nękana wirtualnie, a jej historia jest przedmiotem publicznych żartów. Obcy ludzie czują się upoważnieni do wydawania okrutnych sądów i dyskredytowania jej wiarygodności.

Przesłuchania w sprawie pokazują też, w jaki sposób media traktują problem przemocy seksualnej i przemocy ze względu na płeć. Wystarczy spojrzeć na wpływowe polskie medium – dla TVN24 cała sprawa to „kłopoty nominata Trumpa”.

 

Tekst: Natalia Skoczylas

Obrazek wyróżniający: LINK

USA: Zbuntowani elektorzy. Siedem kobiet z głosami elektorskimi!

Autor tekstu: Michał Żakowski
Źródło obrazu: Wikipedia

usa

 19 grudnia Kolegium Elektorów dokonało formalnego wyboru prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zgodnie z przewidywaniami, wybrany został Donald Trump. Ze względu na rekordowo dużą liczbę zbuntowanych elektorów, ostatecznie głosy w wyborach na prezydenta przypadły 7 osobom, z których większość nie prowadziła kampanii wyborczej.

Zbuntowany elektor (faithless elector) to zjawisko znane w amerykańskiej polityce, aczkolwiek w ostatnich dekadach odnotowywano jedynie pojedyncze przypadki osób głosujących na innego kandydata niż ten, wobec którego zostali zaprzysiężeni.

W Ameryce wyboru prezydenta dokonuje formalnie Kolegium Elektorów. Jego członkowie wybierani są w dniu wyborów. Wyborcy oddają głosy na kandydata z konkretnej partii, która zgłasza również elektorów. Co do zasady, elektorzy zgłoszeni przez daną partię powinni oddać głos na zgłoszoną przez nią parę kandydatów na prezydenta i wiceprezyzdenta. Zasady oddawania głosu elektorskiego zależą od stanu. Jedyne zastrzeżenie dotyczy dnia głosowania – wszystkie stany oraz Dystrykt Kolumbii (ze stolicą, Waszyngtonem) głosują tego samego dnia. Wyniki głosowania elektorskiego nie odbiegają na ogół znacząco od przewidywań z dnia wyborów powszechnych, kiedy było wiadomo, które stany przypadły któremu kandydatowi (ze względu na powszechną zasadę winner takes all, osoba, która wygrała w danym stanie choćby jedną setną procenta, zgarnia wszystkie przypadające tam głosy elektorskie).

Nie był to pierwszy przypadek, kiedy głosy zbuntowanych elektorów otrzymali kandydaci niestartujący w wyborach. Tegoroczne wybory są jednak absolutnie wyjątkowe pod względem liczby kandydatów, którzy otrzymali głos, jak również ich zróżnicowania płciowego i etnicznego. Tegoroczne wybory są również wyjątkowe ze względu na fakt, że zbuntowani elektorzy znaleźli się zarówno po stronie republikanów, jak i demokratów. Hillary Clinton, pierwsza kobieta, która otrzymała nominacje prezydencką jednej z dwóch głównych partii, zdobyła ostatecznie 227 głosów elektorskich. Trzech zbuntowanych demokratów oddało głos na Colina Powella, sekretarza stanu w administracji George’a W. Busha, republikanina od lat krytycznego wobec swojej partii i wspierającego Baracka Obamę. Każdy z trzech elektorów podjął inną decyzję w głosowaniu na wiceprezydenta, wszyscy jednak oddali w tym miejscu głos na kobietę.  Jeden głos otrzymała Susan Collins, republikańska senatorka, zwolenniczka legalizacji małżeństw jednopłciowych, w przeszłości głosująca przeciwko zaostrzeniu prawa dotyczącego aborcji. Kolejny głos otrzymała Maria Cantwell, senatorka Partii Demokratycznej, zaangażowana w promowanie praw reprodukcyjnych. Trzeci głos przypadł Elizabeth Warren, postrzegana jako jedna z najbardziej postępowych osób w amerykańskiej polityce. Warren otrzymała również głos na wiceprezydenta od elektora głosującego na Berniego Sandersa, głównego rywala Hillary Clinton, postrzeganego jako kandydat stojący konsekwentnie w obronie pozycji równościowych, w tym feministycznych. We wszystkich głosowaniach dotyczących aborcji, w których uczestniczył, prezentował postawę pro-choice, jest zwolennikiem wprowadzenia obowiązkowych urlopów pracowniczych i opiekuńczych, ponadto już jako burmistrz w latach 80. otwarcie wspierał lokalną społeczność LGBT, sprzeciwiał się również, przyjętej przez Billa Clintona, ustawie o ochronie małżeństwa, na mocy której legalizacja małżeństw homoseksualnych była przez pewien czas niemożliwa. Jest to pierwsza osoba pochodzenia żydowskiego, która otrzymała głos elektorski w wyborach na prezydenta.

Jako przejaw uznania dla sukcesu ruchu sprzeciwiającego się budowie rurociągu w Dakocie można odczytać głos elektorski oddany na duet Faith Spotted Eagle i Winona LaDuke. Faith Spotted Eagle jest liderką tych protestów, pochodzącą z plemienia Dakota. Jest to pierwsza rdzenna Amerykanka, która otrzymała głos elektorski w wyborach prezydenckich. Winona LaDuke również jest rdzenną Amerykanką, ponadto ma po matce pochodzenie żydowskie. Jest związana z Partią Zielonych, w ostatnim czasie była zaangażowana w protesty przeciwko budowie rurociągu. Ponadto głos jako kandydatka na wiceprezydentkę otrzymała Carly Fiorina, uczestnicząca w republikańskich prawyborach, przeciwniczka Donalda Trumpa, której poglądy nie sposób jednak określić mianem feministycznych. Przedstawia siebie jako przeciwniczkę aborcji, jest przeciwniczką polityki antydyskryminacyjnej i małżeństw jednopłciowych, aczkolwiek deklaruje poparcie dla związków partnerskich i współpracuje z konserwatywnymi organizacjami LGBT, jest przeciwniczką obowiązkowych urlopów macierzyńskich. Jednocześnie finansuje programy mające udzielać wsparcia kobietom w biznesie – wpisując się w ten sposób w model określany mianem korporacyjnego feminizmu, dostrzeganego również w otoczeniu Hillary Clinton.

Nie znamy decyzji dwóch elektorów republikańskich, oddających głos na ultrarynkowego Rona Paula i Johna Kasicha, kandydata w tegorocznych prawyborach. Możliwe, że obaj lub jeden z nich również oddał głos wiceprezydencki na kobietę.

Zbuntowani elektorzy

Historycznie rozkład głosów elektorskich na wielu kandydatów był zjawiskiem powszechnym w początkowym okresie istnienia Stanów Zjednoczonych. Od drugiej połowy XIX w. była to już sytuacja rzadsza, zaczął się wówczas kształtować podział sceny politycznej na republikanów (wówczas reprezentujących wartości bardziej postępowe) i demokratów (wówczas bardziej konserwatywnych).

W XX w. podział dwupartyjny umocnił się na dobre, choć dochodziło w nim do wyłomów niewpływających na stanowisko prezydenta, którym zawsze był republikanin albo demokrata. W 1912 r., gdy 88 głosów elektorskich zdobył były prezydent Theodore Roosevelt, kandydujący z ramienia założonej przez siebie Partii Postępowej, w 1924 r., gdy 13 głosów elektorskich zdobył Robert La Follette, założyciel Partii Postępowej (niemającej jednak nic wspólnego z tą założoną przez Roosevelta), w 1948 r. 39 głosów elektorskich otrzymał Strom Thurmond, lider frakcji demokratów zbuntowanej przeciwko polityce równouprawnienia Afroamerykanów. W 1956 r. pojedynczy głos zbuntowanego elektora otrzymał sędzia z Alabamy, Walter Burgwyn Jones, nieuczestniczący w wyborach powszechnych. Cztery lata później aż 15 głosów elektorskich otrzymał, również niestartujący w wyborach, Harry Byrd, lider konserwatywnego skrzydła Partii Demokratycznej. W 1968 r. miał miejsce ostatni, jak dotąd, znaczący sukces lidera trzeciej partii. George Wallace, kandydat rasistowskiej Amerykańskiej Partii Niezależnych, otrzymał 46 głosów elektorskich. W 1972 r. jeden ze zbuntowanych elektorów oddał głos na kandydata Partii Libertariańskiej, Johna Hospersa. Wtedy też, wraz z nim, po raz pierwszy głos elektorski otrzymała kandydatka na urząd wiceprezydentki, Theodora Nathan. W 1976 r. jeden głos elektorski otrzymał Ronald Reagan, wówczas przegrany w republikańskich prawyborach. W 1988 r. jedna z elektorek demokratycznych oddała głos prezydencki na kandydata wiceprezydenckiego, Lloyda Millarda Bentsena, w geście protestu przeciwko zasadzie „zwycięzca bierze wszystko”, faworyzującej kandydatów, którzy zwyciężyli w danym stanie choćby minimalną liczbą głosów. W 2004 r. jeden z demokratycznych elektorów zagłosował na demokratycznego kandydata na wiceprezydenta, Johna Edwardsa. Prawdopodobnie był to efekt pomyłki, ponieważ jednak głosowanie było utajnione a osoba głosująca nie przyznała się do tego, nie znamy dokładnych powodów takiej decyzji.

Tegoroczne wybory miały być specyficzne, i tak też można określić ich wyniki. Są one odzwierciedleniem nastrojów niechętnych Trumpowi i Clinton w obrębie partii, z ramienia których kandydowali. Bernie Sanders mógł otrzymać więcej głosów, jednak w innych stanach głosy oddawane przez elektorów na Sandersa były unieważniane.  Niewykluczone, że – podobnie jak w przypadku Reagana – osoba, która otrzymała pojedynczy głos elektorski, za parę lat weźmie udział w wyborach jako jeden z głównych kandydatów. Poza Hillary Clinton, kobiety, które otrzymały głos, wzięły w tych wyborach udział symboliczny, niemniej faktem jest ich aktywna działalność na innych polach, za którą zostały w ten sposób symbolicznie nagrodzone. Traktowanie głosu elektorskiego w ten sposób każe stawiać pytania o rolę tej instytucji. Jest to również przejaw kontestacyjnych nastrojów w obu partiach, rodzący pytanie o rolę kobiet jako liderek ruchu progresywnego.

 

 

Korekta: Klaudia Głowacz

Amerykańskie piłkarki grożą bojkotem Igrzysk Olimpijskich

Źródło: New York Times

Piłkarki nożne ze Stanów Zjednoczonych zagroziły, że zbojkotują tegoroczne Igrzyska Olimpijskie jeśli ich federacja nie zrówna im płac z męską reprezentacją USA w tej dyscyplinie. Wcześniej reprezentantki Stanów złożyły skargę do Komisji do Spraw Równego Zatrudnienia (Equal Employment Opportunity Commision). Jednak, mimo prac komisji, piłkarki nie wykluczają możliwości zbojkotowania Igrzysk. „Jeśli nie nastąpi żadna zmiana, będziemy do tego zmuszone” – powiedziała kapitan reprezentacji Becky Sauerbrunn. Wyjaśniła także, że strajk nie jest wywołany jedynie nierównością płac, ale także przez inne formy dyskryminacji takie jak np. przyznawanie im gorszych boisk niż mężczyznom (choć męska reprezentacja odnosi zdecydowanie mniejsze sukcesy). Przyznaje również, że rozważały protest już dwa lata temu, przed Algarve Cup, jednak wtedy nie były ze sobą wystarczająco solidarne.

 

Tłumaczenie: Maria Plucińska

18 lat dla administratora strony „Revenge Porn”

2745E12F00000578-3025196-image-a-40_1428116144154

Źródła: DailyMailviralwoman.com

W lutym Kevin Bollaert (28l.) został skazany za prowadzenie strony, która gromadziła intymne zdjęcia kobiet bez ich zgody. Strona działała od grudnia 2012 roku do września 2013. W tym czasie znalazło się tam ponad 10 tysięcy zdjęć wraz z danymi osobowymi (łącznie z adresem zamieszkania). Każdy mógł tam anonimowo zamieścić dowolne zdjęcie, a osoba, która chciała by zostało ono usunięte musiała za to zapłacić od 250 do 350 dolarów.

Emily Rose-Weber, adwokat Bollaerta próbowała bronić klienta, tłumacząc, że pozwalanie na umieszczanie zdjęć innych osób jest „złe, ale nie jest przestępstwem”. Nie zgodził się z tym prokurator (argumentując, że Bollaert terroryzował kobiety i osiągał korzyści z prowadzonej strony), ofiary oraz sędzia, wymierzając karę 18 lat pozbawienia wolności.

Sam Bollaert przyznał, że to, co robił było złe i żałuje.

Tłumaczenie: Maria Plucińska

„Zapytaj muzułmankę”

Mona Haydar, muzułmanka z Cambridge w stanie Massachusetts, usiadła przed miejscową biblioteką, ustawiając obok siebie stolik z kawą i donutami oraz tabliczkę z napisem „Zapytaj muzułmankę”. Jak twierdzi – chciała zrobić coś szalonego.

 

ask-a-muslim-2-2bc310a6ae2f66ec8e6727d3b4ce4cba2596c320-s800-c85

Pomysł podsunął jej mąż, Sebastian, zainspirowany występem w programie This American Life zorganizował podobne przedsięwzięcie pod nazwą „Zapytaj Irakijczyka”. Po kilku dniach Mona podzieliła się na Facebooku swoimi wrażeniami. Napisała między innymi aby muzułmanie i muzułmanki „nie załamywali się, jest bowiem na tym świecie dużo miłości i warto o niej pamiętać, ilekroć spotykają się z niechęcią otoczenia”.

Jakie były reakcje ludzi? Większość nie mówiła oczywiście zbyt wiele. Mona obawiała się negatywnych reakcji, tymczasem dużo osób zatrzymywało się aby podziękować Monie za to, co robi i aby przeprosić za islamofobiczne nastroje w amerykańskim społeczeństwie. Szczególnie ciepło zapamiętała homoseksualną parę. Od osób żyjących od 22 lat w szczęśliwym związku Mona i Sebastian otrzymali, jak twierdzą, wiele cennych porad przydatnych dla ich wspólnego życia. Rozbawia ją również wspomnienie mężczyzny, który po rozmowie z nią zdecydował się przyjąć islam.

Wkrótce Mona zamierza zorganizować podobną akcję.

***

opr. i tłum. Michał Żakowski
na podst. materiału NPR
źródło ilustracji – jw.

Ekspertki ONZ o prawach kobiet w USA: „To szokujące”

 images (2)Trzy zagraniczne ekspertki, wśród nich Polka – prof. Eleonora Zielińska, jako przedstawicielki ONZ, sprawdziły stan wdrażania polityki równości płci w Stanach Zjednoczonych. Wnioski są szokujące. Wynika z nich, że USA pozostaje znacząco w tyle, jeśli chodzi o respektowanie praw kobiet.

Delegacja specjalistek z Polski, Wielkiej Brytanii oraz Kostaryki z zakresu praw człowieka spędziła 10 dni grudnia podróżując po Stanach Zjednoczonych, by przygotować raport na temat przestrzegania praw kobiet na świecie. Trzy ekspertki, które przewodniczą grupie roboczej ONZ zajmującej się badaniem zjawiska dyskryminacji kobiet, odwiedziły Alabamę, Texas oraz Oregon, gdzie oceniały zakres działania państwowych polityk i postaw społecznych wobec problem, zarówno w szkołach, opiece medycznej jak i w więzieniach.

Delegatki były skonsternowane brakiem praktycznego zastosowania polityki równości płci w USA. Uznały, że Stany poważnie się ociągają z wdrażaniem międzynarodowych standardów praw człowieka na wielu polach, między innymi jeśli chodzi o różnice w wynagrodzeniu (23%), urlop macierzyński, osiągalna finansowo opiekę nad dzieckiem oraz traktowanie migrantek przebywających w aresztach.

Według słów ekspertek podczas piątkowej rozmowy z dziennikarzami, najbardziej wymownym punktem podróży była wizyta w klinice aborcyjnej w Alabamie i doświadczenie wrogości społecznej wobec tematyki praw reprodukcyjnych kobiet.

„Szykanowano nas. Dwóch mężczyzn, uznających siebie za reprezentację społeczności, czekało na nas, by nas obrazić” – powiedziała Frances Raday, delegatka z Wielkiej Brytanii. Mężczyźni wielokrotnie krzyczeli w ich kierunku: „Mordujecie dzieci!”, gdy tylko pojawiały się w okolicy kliniki, nawet kiedy Raday zwracała im uwagę, że nie są już w wieku, w którym zachodzi się w ciążę.

„To rodzaj terroryzmu,” dodała prof. Eleonora Zielińska, delegatka z  Polski. „Dla nas to było szokujące.”

W większości europejskich państw, wyjaśnia, aborcja jest wykonywana przez lekarzy pierwszego kontaktu, w publicznych szpitalach oferujących kompleksową opiekę medyczną, więc przeciwnicy nie czekają pod budynkiem na kobiety, by im ubliżać.

Podczas wizyty, ekspertki odkryły zjawisko „brakujących praw”, porównując sytuację kobiet w innych częściach pobraneświata. Na przykład, Stany są jednym z trzech państw na świecie, które nie gwarantują kobietom płatnego urlopu macierzyńskiego. Organizacja Narodów Zjednoczonych informuje, że zazwyczaj państwa zapewniają przynajmniej 14 tygodni płatnego urlopu rodzicielskiego. Niektóre państwa idą dalej – prawo na Islandii gwarantuje pięć miesięcy płatnego urlopu dla każdego z rodziców oraz dodatkowe dwa miesiące do podziału.

„Poziom braku poczucia bezpieczeństwa w miejscu pracy w przypadku ciąży, porodu oraz połogu jest negatywnie zaskakujący” – mówi Raday. – „To nie do pomyślenia, zwłaszcza w jednym z najbogatszych społeczeństw na świecie.”

Poważne wątpliwości delegatek wzbudził także temat przemocy wobec kobiet, szczególnie w kontekście przemocy z użyciem broni palnej. Prawdopodobieństwo zamordowania kobiety przy użyciu broni palnej w Stanach Zjednoczonych jest 11 razy większe niż w innych państwach generujących tak wysoki dochód narodowy, a większość z tych zabójstw jest dokonanych przez partnera kobiety. Mimo, że członkowie administracji Obamy mówili wiele o walce z przemocą wobec kobiet, ich wysiłki zostały ukrócone przez niezdolność Kongresu do przeforsowania nowych restrykcji federalnych dotyczących dostępu do broni.

„Biorąc pod uwagę skalę przemocy domowej, niektóre ze stanów wdrożyły kontrolną politykę dotyczącą broni, poprzez odmowę prawa posiadania broni palnej sprawcom” – mówi Raday. „Ale to powinna być jednolita polityka narodowa, a nie tylko poszczególnych stanów.”

Inne rekomendacje ekspertek dotyczą przeprowadzenia reformy finansowej, która umożliwiłaby dostęp do stanowisk większej liczby kobiet, ponieważ jednostki organizacyjne odpowiedzialne za pozyskiwania funduszy dla kandydatów/ek politycznych są zdominowane przez mężczyzn. Sugerują również podwyższenie minimalnego wynagrodzenia, ponieważ istniejąca dysproporcja istotnie wpływa na sytuację materialną kobiet oraz wprowadzenie federalnego prawa, które zatrzymałoby potok kolejnych restrykcji ograniczających dostępność legalnego przeprowadzenia aborcji i zamykanie klinik na południu USA.

„Wolność religijna nie usprawiedliwia dyskryminacji kobiet, ani ograniczania ich praw do możliwie najlepszej opieki medycznej” – mówi Raday.

Być może największym zaskoczeniem dla delegatek była konstatacja, że spotkane kobiety zdają się nie wiedzieć, co tracą w sytuacji, gdy ich prawa nie są przestrzegane.

„Wiele osób w USA naprawdę wierzy, że prawa kobiet są tam znacząco bardziej respektowane niż wszędzie indziej na świecie” – mówi brytyjska ekspertka. – „Mówią: Udowodnij to! Jak to inni ludzie mają płatny urlop macierzyński?”

Specjalistki ONZ podsumowały swoją wizytę podczas spotkania z Białym Domem i wieloma rządowymi agencjami, włącznie z Departamentem Pracy, Departamentem Sprawiedliwości oraz Departamentem Zdrowia i Usług Publicznych, podczas którego przedłożyły powyższe rekomendacje. Ekspertki planują przedstawić pełny raport Radzie Praw Czlowieka przy ONZ w czerwcu 2016.

Źródło: Huffington Post

Tłumaczenie: Natalia Skoczylas

Nauka o seksualności w przedszkolach

przedskzoleKto z was był kiedyś zakochany? – pyta Anniek Pheifer grupkę holenderskich uczniów podstawówki.

Jest wiosenny poranek w Utrechcie, a szkolna sala gimnastyczna podstawówki imienia świętego Jana de Doper jest wypełniona balonikami w kształcie serc i chorągiewkami. Pheifer i Pepijn Gunneweg prowadzą holenderski program telewizyjny dla dzieci i śpiewają piosenkę o zauroczeniu:

Dzieci śmieją się w odpowiedzi. Las rąk – małych i większych. Tak zaczyna się tydzień „Wiosennej gorączki” w podstawówkach w całej Holandii – tydzień dedykowanych lekcji o seksualności… dla czterolatków.

Oczywiście nie chodzi tylko o czterolatków. Ośmiolatki uczą się o postrzeganiu samych siebie i o stereotypach związanych z płcią. Jedenastolatki rozmawiają o orientacji seksualnej i antykoncepcji. Ale w Holandii plan edukacyjny zwany „kompleksową nauką o seksualności” uczniowie rozpoczynają już w wieku 4 lat:

http://www.unfpa.org/comprehensive-sexuality-education

przedskzoleNa zajęciach w przedszkolu nigdy nie pada bezpośrednie nawiązanie do seksu. Termin, którego używa się do określenia programu to „nauka o seksualności”, nie „nauka o seksie”. To dlatego, że cel jest szerszy – wyjaśnia Ineke van der Vlugt, ekspertka w dziedzinie edukacji seksualnej młodych w holenderskim instytucie Rutgers WPF. Chodzi o to, żeby otwarcie rozmawiać o miłości i relacjach.

Zgodnie z prawem, wszyscy uczniowie podstawówki w Holandii muszą odebrać jakąś formę edukacji seksualnej. System pozwala na elastyczność w sposobie, w jaki jest ona nauczana, musi on jednak dotykać pewnych kwestii kluczowych, takich jak różnorodność orientacji seksualnych oraz asertywność w sprawach seksu. Oznacza to propagowanie szacunku dla wszystkich preferencji seksualnych oraz pomoc uczniom w wykształcaniu mechanizmów obronnych, które ochronią ich przed molestowaniem, zastraszaniem i wykorzystywaniem seksualnym. Zasada podstawowa jest prosta: rozwój seksualności to zwyczajny proces, którego doświadczają wszyscy młodzi ludzie, dlatego mają oni prawo do bezpośredniej, godnej zaufania wiedzy na ten temat.

– Część społeczeństwa niepokoi się, że seksualizacja przekazu medialnego może wywrzeć negatywny wpływ na dzieci – zauważyła der Vlugt. – Chcemy pokazać, że seksualność ma związek również z szacunkiem, intymnością i bezpieczeństwem.

Więcej niż zapobieganie

Holenderskie podejście do nauki o seksualności przyciągnęło uwagę na poziomie międzynarodowym, głównie dlatego, że Holandia szczyci się jednym z najlepszych wyników jeśli chodzi o zdrowie seksualne nastolatków. Średni wiek inicjacji seksualnej w Holandii nie jest niższy, niż w innych krajach europejskich ani w Stanach, zgodnie z raportem WHO:

http://www.euro.who.int/__data/assets/pdf_file/0003/163857/Social-determinants-of-health-and-well-being-among-young-people.pdf

Z badań wynika, że spośród osób młodych w wieku od 12 do 25 lat większość określa swoje pierwsze doświadczenia seksualne jako pożądane i satysfakcjonujące:

http://www.whijournal.com/article/S1049-3867%2811%2900008-9/abstract

Dla porównania: 66 procent seksualnie aktywnych amerykańskich nastolatków żałuje, że nie zaczekała dłużej z rozpoczęciem współżycia, jak wynika z raportu Narodowej Kampanii Na Rzecz Zapobiegania Nastoletnim Ciążom:

https://thenationalcampaign.org/sites/default/files/resource-primary-download/wov_2004.pdf

Jak wynika z badań Rutgers WPF, dziewięcioro z dziesięciorga holenderskich nastolatek i nastolatków zastosowały antykoncepcję przy pierwszym stosunku:

http://www.rutgers.nl/sites/rutgersnl/files/PDF-Onderzoek/Factsheet_Seksonderje25ste_ENG.pdf

Dane WHO potwierdzają z kolei, że holenderska młodzież znajduje się w grupie osób najczęściej używających tabletki antykoncepcyjnej, jeśli współżyją. Według World Bank, odsetek nastoletnich ciąż w Holandii jest jednym z najniższych na świecie, pięcioktornie niższy niż w Stanach Zjednoczonych. Statystyki zakażeń wirusem HIV oraz chorobami wenerycznymi są również niskie:

http://data.worldbank.org/indicator/SP.ADO.TFRT

Wiele czynników mogło złożyć się na takie statystyki. Jednym z nich jest łatwy dostęp do antykoncepcji. Prezerwatywy, na przykład, są dostępne w automatach, a pigułkę antykoncepcyjną kupić może każdy poniżej 21 roku życia. Ale rozwija się także coraz bardziej korpus badań, które stawiają bezpośrednio na kompleksową naukę o seksualności. Najnowsze badania Uniwersytetu w Georgetown wykazały, że rozpoczynanie nauki o seksualności w szkole podstawowej pomaga w uniknięciu niechcianych ciąż, śmierci przy porodzie, zagrażających zdrowiu aborcji oraz rozprzestrzeniania się chorób przenoszonych drogą płciową:

http://irh.org/wp-content/uploads/2014/05/Investing_in_VYAs_SRH_2014.pdf

 

Zwolennicy modelu holenderskiego argumentują, że ich podejście wychodzi poza ochronę przed niebezpieczeństwami. Ich rodzaj edukacji jest wyrazem szerszej refleksji nad prawami młodych ludzi, nad odpowiedzialnością i wzajemnym szacunkiem – wartościami, które wielu ekspertów w dziedzinie medycyny określa jako podstawy zdrowia seksualnego. Według danych raportu ONZ z 2008 roku kompleksowy program nauczania o seksualności, jeśli wdrażany jest skutecznie, pozwala młodym ludziom „odkrywać swój system wartości i swoje postawy, ćwiczyć podejmowanie decyzji oraz inne życiowe umiejętności, których będą potrzebowali, żeby świadomie decydować o kształcie swojego życia seksualnego”.

http://unesdoc.unesco.org/images/0018/001832/183281e.pdf

Uczniowie, którzy ukończyli program kompleksowej nauki o seksualności w Holandii wykazują się również większą asertywnością oraz zdolnością komunikacji, według raportu niezależnej agencji sondaży zdrowotnych Rescon, która przeprowadziła badanie wśród uczestników holenderskiego programu. – Musimy pomóc młodym zorientować się wśród wyborów, przed którymi stają, tak, żeby mogli obronić się w każdej sytuacji, nie tylko związanej z życiem seksualnym – powiedział Robert van der Gaag, który odpowiada za promocję zdrowego trybu życia w jednej z lokalnych przychodni w środkowej Holandii.

Motylki w brzuchu

W szkole im. Św. Jana de Doper, grupa przedszkolaków siedzi w kółku. Ich nauczycielka, Marian Jochems, przeżuca strony książeczki obrazkowej z rysunkami przytulających się zwierząt. – Dlaczego one się przytulają? – pyta dzieci. – Bo się lubią – odpowiada jedna z dziewczynek. Jochems prosi przedszkolaki, żeby pomyślały o kimś, kogo najbardziej lubią. Kilkoro dzieci wymienia mamę lub tatę. Jedna dziewczynka swoją młodszą siostrę. Jeszcze kilkoro mówi o szkolnych kolegach i koleżankach. – Jakie to uczucie, kiedy ktoś was przytula? – pyta Jochems. – To takie ciepło w środku – odpowiada jeden z chłopców. – Jakbym miał w brzuchu motylki – dodaje.

przedskzoleTego typu lekcje mają za zadanie sprawić, żeby dzieci myślały i mówiły o tych rodzajach intymności, które są dobre i tych, które dobre nie są. Inne z wczesnych lekcji koncentrują się na świadomości ciała. Na przykład: uczniowie i uczennice rysują ciała chłopców i dziewczynek, opowiadają historie o wspólnych kąpielach z przyjaciółmi i mówią, kto lubi się razem kąpać, a kto nie. W wieku siedmiu lat, oczekuje się od uczniów i uczennic umiejętności nazywania części ciała, łącznie z genitaliami. Uczą się także o różnych typach rodzin, co to znaczy być dobrym przyjacielem oraz że dziecko rozwija się w macicy matki.

Plan lekcji zaprojektowanej dla holenderskich przedszkolaków i pierwszoklasistów (dzięki uprzejmości Rutgers WPF): http://www.pbs.org/newshour/wp-content/uploads/2015/05/Rutgers_Springfever_lesson_3_being_naked.pdf

– Ludzie bardzo często myślą, że natychmiast zaczynami rozmawiać o współżyciu seksualnym [z przedszkolakami] – mówi van der Vlugt. – Ale seksualność to dużo więcej niż seks. To również postrzeganie samych siebie, rozwój własnej tożsamości, role płciowe, nauka wyrażania swoich pragnień i określania granic.

Oznacza to, że przedszkolaki także uczą się, jak mówić, kiedy nie chcą być dotykane. Celem jest, aby do jedenastego roku życia dzieci czuły się dość swobodnie, żeby brać udział w dyskusjach dotyczących reprodukcji, bezpiecznego seksu i wykorzystywania seksualnego.

Lets not talk about sex

W Stanach Zjednoczonych nauka o seksualności różni się znacznie w zależności od stanu. Mniej niż połowa stanów wymaga od szkół wprowadzenia nauki o seksualności – według badań Guttmacher Institute, globalnej organizacji non-profit, zajmującej się zdrowiem seksualnym i reprodukcyjnym.

http://www.guttmacher.org/statecenter/spibs/spib_SE.pdf

W zeszłym miesiącu Kongres rozszerzył zakres programu PREP („Personal Responsibility Education Program” – Program Odpowiedzialności Osobistej), który dostarcza w Stanach funduszy dla kompleksowej edukacji seksualnej nastolatków i nastolatek. Jednocześnie podniesiono finansowanie programów promujących seskualną abstynencję do śluby do 75 milionów dolarów rocznie. Deb Hauser, prezes organizacji non-profit Advocates for Youth (Rzecznicy Młodych), zajmującej się edukacją seksualną, mówi, że edukacja w Stanach skupia się przesadnie na unikaniu ryzyka zajścia w ciążę lub zarażenia się chorobami przenoszonymi drogą płciową w trakcie współżycia heteroseksualnego.

Czworo z dziesięciu badanych pokolenia „Millenials” (Amerykanie urodzeni w latach 1980-2000) stwierdza, że edukacja seksualna, którą otrzymali nie okazała się pomocna, według badań przeprowadzonych przez Public Religion Research Institute (Instytut Badań Religii):

http://publicreligion.org/site/wp-content/uploads/2015/03/PRRI-Millennials-Web-FINAL.pdf

– Nie potrafiliśmy zrozumieć, że zdrowie seksualne to dużo więcej, niż proste zapobieganie chorobom i niechcianym ciążom – mówi Hauser. Ten wąski zakres zainteresowań, zauważa badaczka, pozbawia młodych ludzi umiejętności radzenia sobie ze swoimi uczuciami oraz podejmowania decyzji o współżyciu seksualnym.

Nie każdy się z tym zgadza. Kompleksowy program edukacji seksualnej nie jest przestrzegany w większej części kraju. Na przykład w Utah wymaga się, żeby abstynencja stała się głównym punktem przesłania dla uczniów. Zabrania się tam wspominania o tym, jak dokładnie wygląda współżycie oraz poparcia dla osób LGBT, antykoncepcji i seksu pozamałżeńskiego. Bill Wright, członek samorządu w stanie Utah, próbował bardziej ograniczyć edukację seksualną. W 2012 roku zaproponował ustawę wymagającą, aby lekcje dotyczyły wyłącznie propagacji abstynencji oraz żeby edukacja seksualna nie była obowiązkowa. Ustawa przeszła ale została zawetowana przez gubernatora stanu.

Nauka o seksualności nie jest „istotną częścią programu nauczania” – twierdzi Wright. To coś, co odbiera zubaża charakter naszych szkół i uczniów.

Stan Utah nie jest bynajmniej osamotniony. Połowa amerykańskich stanów wymaga propagowania abstynencji. – Stworzyliśmy pokolenia ludzi, którzy nie czują się dobrze ze swoją seksualnością – mówi dr David Satcher, były główny doradca ds. chirurgii w Stanach Zjednoczonych. Dotyczy to, jak twierdzi, zarówno rodziców jak i uczniów.

W innych częściach kraju tendencje zbliżają się do podejścia holenderskiego. Dwie z największych organizacji szkolnych — Chicago Public Schools i Florida’s Broward County — niedawno zarządziły obowiązkową edukację seksualną dla uczniów szkół podstawowych. Chicago Public Schools wymaga co najmniej 300 minut edukacji seksualnej dla uczniów od przedszkola do czwartej klasy i dwa razy tyle od piątej do dwunastej klasy. Do jesieni 2015 roku szkoły Broward County wprowadzą edukację seksualną przynajmniej raz do roku w każdej klasie, a ich program będze zawierał pozycje takie jak wizerunek własnego ciała, sexting (wysyłanie wiadomości o treści bezpośrednio seksualnej) oraz social media.

W Holandii szkoły nastawione są także na edukacje rodziców. Prowadzone są spotkania z rodzicami, aby uczyć ich, jak rozmawiać z dziećmi o seksie. Eksperci do spraw zdrowia zalecają, żeby rodzice wzorowali się na dzieciach i prowadzili z nimi nieustanne rozmowy, a nie jednorazowe i ogólnikowe rozmowy o „kwiatkach i bocianach”. Na przykład – zalecają specjaliści – jeśli przyłapiesz dziecko na masturbacji, nie go ani nie karć. Porozmawiaj z nim o tym, gdzie można to robić. – Mówimy o seksie w czasie kolacji – powiedział jeden z ojców w trakcie spotkania w ramach „Wiosennej Gorączki”. Inny powiedział, że niedawno odpowiadał na pytania dotyczące homoseksualizmu, które zadał mu jego sześcioletni syn przy kąpieli.

Zakochane lekcje

Sabine Hasselaar uczy jedenastolatki. Na ostatnich zajęciach Hasselaar przedstawiła uczniom i uczennicom kilka hipotetycznych sytuacji: całujesz kogoś, a on albo ona całuje cię z języczkiem ty tego nie chcesz. Dziewczyna zaczyna tańczyć blisko chłopaka na imprezie, prowokując u niego wzwód. Twój znajomy chwali się zdjęciami pornograficznymi, których ty nie chcesz oglądać.

Grupa omawia każdy ze scenariuszy. – Każdy ma prawo ustanawiać swoje własne granice i nikt nie może tych granic przekraczać – mówi Hasselaar.

W trakcie tygodnia „Wiosennej Gorączki” można wrzucać pytania do anonimowego Pudła. Nauczyciele odpowiadają na pytania uczniów w trakcie lekcji. – Nie ma tematów tabu – zapewnia Hasselaar. Na przykład jedna z uczennic napisała: „Wydaje mi się, że jestem lesbijką. Co robić?” Hasselaar odniosła się do tej kwestii w trakcie lekcji. – To normalne, że niektóre dziewczęta wolą inne dziewczęta niż chłopców. To uczucia, na które nie masz wpływu, tak jak nie masz wpływu na to, że kogoś kochasz. Jedyna różnica to to, że ten ktoś jest tej samej płci co ty – odpowiedziała nauczycielka.

Tak naprawdę większość pytań w ogóle nie dotyczy seksu. – Pytają głównie o miłość. Dostaję mnóstwo pytań takich jak „Co mam zrobić, jeśli ktoś mi się podoba?” albo „Jak poprosić kogoś, żeby się ze mną umówił/umówiła?”. Traktuję takie pytania tak samo poważnie jak pytania dotyczące seksualności – zapewnia Hasselaar.

– Oczywiście chcemy, żeby nasze dzieci były bezpieczne i żeby znały zagrożenia związane z seksem, ale chcemy również, żeby znały pozytywne i przyjemne strony zaangażowania w zdrowy i satysfakcjonujący związek – mówi van der Vlugt:

To dlatego nauczyciele rozmawiają o różnicach – kiedy kogoś lubimy, a kiedy nam się podoba. Zawsze jest lekcja o randkach, w trakcie której nauczyciele i nauczycielki mówią o tym, jak się rozstawać, żeby nie ranić drugiej osoby. – Proszę, nie róbcie tego przez esemesy – mówią na przykład. Po ukończeniu szkoły podstawowej, uczniowie prawdopodobnie będą otrzymywali dalsze lekcje według szeroko stosowanego programu nauczania zwanego Long Live Love („Niech Żyje Miłość”):

http://www.langlevedeliefde.nl/extra-module/long-live-love

– W Stanach Zjednoczonych dorośli patrzą na młodych jak na wulkany hormonów. W Holandii mocno wierzy się w to, że ludzie mogą się kochać i być w związkach – mówi Amy Schalet, amerykańska socjolożka wychowana w Holandii, obecnie badające kulturowe nastawienie do seksualności nastolatków, skupione na tych dwóch krajach (http://www.amyschalet.com/not-under-my-roof-parents-teens-and-the-culture-of-sex/)

– Jeśli postrzegasz miłość i relacje jako kotwicę dla współżycia seksualnego, wtedy dużo łatwiej rozmawiać o tym z dzieckiem – mówi Schalet. – Nawet z bardzo małym – dodaje.

 

Tłumaczenie i opracowanie: Aleksandra Gocławska

Zdjęcia autorstwa Saskii de Melker

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Gratulacje, Loretto Lynch!

lynch-605x376

 

Po pięciomiesięcznym opóźnieniu amerykański senat ostatecznie zatwierdził Lorettę Lynch na Prokuratora Generalnego USA. To pierwsza czarnoskóra kobieta na tym stanowisku. Senat podjął decyzję większością głosów 56-43.

Lynch została nominowana przez prezydenta Obamę w listopadzie zeszłego roku, ale frakcja republikańska nie pozwalała na przegłosowanie jej nominacji. Senat osiągnął kompromis na początku tego tygodnia, a w czwartek(23 kwietnia) odbyło się głosowanie.

Lynch zajmuje się walką z handlem ludźmi i prostytucją. Ratuje kobiety zmuszane do prostytucji, pomaga wyśledzić i doprowadzić do skazania handlarzy oraz połączyć matki z dziećmi, które utraciły przez porwanie. Ofiarami handlu ludźmi w celach seksualnych pada milion trzysta dziewięćdziesiąt tysięcy kobiet i dzieci rocznie.

Lynch zastąpi Erica Holdera, który ogłosił swoją rezygnację we wrześniu ubiegłego roku. Suma czasu jaki oczekiwała na zatwierdzenie odpowiada łącznej sumie czasu oczekiwania ostatnich siedmiu kandydatów.

 

Opracowała: Julia Maciocha
Źródła i zdjęcia: http://www.bustle.com/articles/78476-loretta-lynch-confirmed-as-attorney-general-after-a-mind-numbingly-long-wait?utm_source=smartgirls&utm_medium=partnership&utm_campaign=fbpost oraz http://feminist.org/blog/index.php/2015/04/23/breaking-the-senate-just-confirmed-loretta-lynch-for-attorney-general-after-a-five-month-delay/

 

superfemka 1 procent

Niezauważony gwałt?!

beach11n-1-web

Policja z Florydy aresztowała dwóch studentów pod zarzutem brutalnego gwałtu na 19-latce. Gwałt miał miejsce na Panama City Beach w czasie przerwy wiosennej. Najbardziej szokujący w całej sprawie jest fakt, iż gwałtowi przyglądały się setki osób korzystających z wiosennych wakacji i wypoczywających na plaży. Nikt, zupełnie nikt, nie zareagował pomimo tego, iż ofiara krzyczała i wzywała pomocy.

O całej sytuacji policja dowiedziała się przypadkiem z nagrania monitoringu. Przypadkiem, ponieważ nagranie odtwarzane było w związku z zupełnie inną sprawą. Policjanci podkreślają szczególną brutalność sprawców i niesamowitą wręcz znieczulicę świadków. Zgwałcona dziewczyna nie pamięta całej sytuacji. Policjanci sądzą, iż została odurzona narkotykami. (KD)

Źródło: www.independent.co.uk
Zdjęcie: www.independent.co.uk

 

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w Fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Dlaczego mężczyznom tak trudno zobaczyć mizoginię

#YesAllWomen

Mężczyźni są zaskoczeni przez #YesAllWomen (#TakWszystkieKobiety), gdyż nie dostrzegają kobiecych doświadczeń.

Tekst: Amanda Hess

W zeszłym miesiącu  matka Elliota Rodgera zaalarmowała policję o materiałach wideo opublikowanych przez jej syna na You Tube, wyrażających  niechęć wobec kobiet, które nie uprawiają z nim seksu. Artykułował zazdrość wobec mężczyzn, którzy z tymi kobietami seks uprawiają i zapowiadał, że zaradzi tej „niesprawiedliwości” poprzez pokaz własnej „siły i mocy”. Policjanci przyjechali do mieszkania Rodgera, ale opuścili miejsce interwencji z przekonaniem, że chłopak był „bardzo uprzejmym, miłym i wspaniałym człowiekiem”. Potem, w piątkową noc, Rodger zabił sześcioro ludzi i siebie, zostawiając manifest,  w którym wyłożył swą zajadłą nienawiść wobec kobiet w bardziej dosadnych słowach, a szeryf hrabstwa nazwał go „szaleńcem”.

Kolejne niemiłe przebudzenie nastąpiło w mediach społecznościowych, gdy wiadomość o ataku Rodgera rozeszła się po całym świecie. Kobiety zaczęły dzielić się na Twitterze swoimi codziennymi doświadczeniami dotyczącymi mężczyzn (oznaczając swoje wpisy tagiem #YesAllWomen), którzy zredukowali je do podbojów seksualnych i wygrażali im za odmowę podporządkowania. Część mężczyzn włączyło się w debatę i wyrażało swoje zaskoczenie opowieściami mnożącymi się szybciej niż byli w stanie czytać. Jak niektórzy mężczyźni mogą uchodzić publicznie za uprzejmych, miłych, a nawet „wspaniałych”, gdy niedostrzegalnie dla innych mężczyzn, wspierają seksizm? I jak to zjawisko może być tak oczywiste dla tak wielu kobiet, a kompletnie niewidoczne dla większości znanych im mężczyzn? Niektóre uczestniczki debaty #YesAllWomen sugerowały, że mężczyźni po prostu nie zwracają uwagi na mizoginię. Inne twierdziły, że mężczyźni celowo ją ignorują. Ten wybuch męskiego zszokowania może mieć aspekt performatywny – mężczyzna wyrażający brak świadomości seksizmu pośrednio zrzuca z siebie odpowiedzialność za jego podtrzymywanie.

Ale jest jeszcze inna, nawet bardziej groźna, bo ukryta, przeszkoda, która powstrzymuje męskich świadków przed zwalczaniem przemocy wobec kobiet. Dla  mężczyzn mizoginia jest przezroczysta, niewidoczna i to nie tylko dlatego, że większość mężczyzn jest nieświadoma problemu lub nieczuła na jego konsekwencje. Mężczyźni, którzy uprzedmiotawiają i grożą kobietom, często ukrywają swoje działania przed innymi mężczyznami, pilnując, by dopuszczać się molestowania wtedy, kiedy innych mężczyzn nie ma w pobliżu.

W noc po morderstwach, uczestniczyłam w ogrodowym przyjęciu w Nowym Jorku i rozmawiałam z przyjaciółką. Między nami stanął pijany mężczyzna. „Myślałem sobie dokładnie to samo”, powiedział. Ponieważ dyskutowałyśmy o nierównościach płac między dziennikarzami i dziennikarkami, powiedziałyśmy mu, że to mało prawdopodobne, ale uprzejmie znosiłyśmy jego obecność, gdy przejął naszą konwersację. Nalegał, by mnie objąć i gadał zbyt długo o obsesji, jaką ma na punkcie włosów koleżanki. Uciekłam do środka, a przyjaciółka dołączyła do mnie kilka minut później. Mężczyzna poprosił ją o jej numer telefonu, koleżanka odmówiła informując go, że jest zamężna, a tak w ogóle to jej mąż jest na tym przyjęciu. „Dlaczego to powiedziałam? Przecież nie byłabym nim zainteresowana, nawet gdybym nie miała męża”, powiedziała mi. „Twój stan cywilny to zdaje się szósty z najpoważniejszych powodów, dla których nie byłaś nim zainteresowana”, odpowiedziałam. Zgodziłyśmy się z tym, że powiedziała to, ponieważ agresywni mężczyźni wolą wycofać się z terenu innego mężczyzny niż zaakceptować autonomiczną odmowę kobiety.

Na tydzień przed morderstwami, gdy biegałam w Palm Springs w Kalifornii, miałam podobne doświadczenia. Był wczesny, weekendowy ranek, a ulice, które poprzedniego wieczora były pełne pieszych, teraz świeciły pustkami. Gdy zatrzymałam się przed sklepem, by się rozciągnąć, mężczyzna siedzący na przystanku autobusowym po drugiej stronie ulicy, zaczął wykrzykiwać wulgarne komentarze na temat mojego ciała. Facet się zamknął kiedy w drzwiach sklepu pojawił się mój chłopak.

Oto formy męskiej agresji widoczne tylko dla kobiet. Ale nawet gdy mężczyźni są przeciwni molestowaniu i rozumieją jego zasady, nie zawsze są w stanie dostrzec subtelność jego mechanizmów. Cztery lata przed morderstwami wybrałam się z przyjacielem do baru w Waszyngtonie. Do młodej kobiety, która też siedziała przy barze, dosiadł się starszy mężczyzna. Był agresywny, napruty i siedział zbyt blisko, ale ona uśmiechała się uprzejmie, słuchając jego bełkotu i,  sącząc drinka, śmiała się cicho z jego żartów. „Dlaczego ona mu schlebia?” zapytał mnie przyjaciel. „Ty nigdy byś tego nie zrobiła”. Byłam zbyt zawstydzona, by odpowiedzieć: „Bo ten facet wygląda groźnie” i „Robię to cały czas”.

Kobiety, które miały takie doświadczenie wiedzą, że próba udobruchania tych mężczyzn jest racjonalną decyzją, formą samoobrony, by ochronić się przed gniewem agresora. Ale dla mężczyzn przyglądających się takim sytuacjom, to często wygląda na ciepłą akceptację, a to z kolei w oczach opinii publicznej pomaga zrzucić winę ze sprawcy molestowania na ofiarę, której nie udało się zareagować  z męską brawurą, tak łatwo rozpoznawalną dla mężczyzn. Dwa tygodnie przed morderstwami Louis C.K. – który w swoich wypowiedziach  zawsze zauważał powszechność przemocy mężczyzn wobec kobiet – pokazał jak to działa. Przedstawił to w epizodzie Louie, gdzie wspomina jak obserwował mężczyznę i kobietę na randce. „On chce ją pocałować, a ona robi tę niesamowitą rzecz, której kobiety jakoś się uczą – obejmuje go bardzo serdecznie. Mężczyźni myślą, że to wyraz uczucia, ale tak naprawdę to manewr bokserski”. Kobiety „są lepsze w odmawianiu niż my”, mówi C.K. „Mają umiejętność takiego odmawiania mężczyznom, by ci nie chcieli ich potem zabić”.

Gdy Elliot Rodger wreszcie nie wytrzymał, pojechał do siedziby siostrzeństwa w Santa Barbara. To była częścią jego planu – chodziło o to, by dać „kobiecej rasie jedną, ostatnią szansę na zapewnienie mi rozkoszy, na którą zasługuję” i zabił dwie kobiety przebywające w środku. Zanim zaatakował  siedzibę siostrzeństwa, zadźgał trzech mężczyzn w swoim mieszkaniu; gdy opuścił budynek siostrzeństwa, zabił kolejnego mężczyznę, który wchodził do pobliskiego sklepu. W sumie ranił jeszcze 13 osób. Rodger nienawidził wszystkich kobiet, które nie zapewniły mu seksu, ale czuł także niechęć wobec mężczyzn, którzy, jego zdaniem, stali na drodze jego podbojów, choć ci byli tego nieświadomi. (Wielu mężczyzn zostaje zamordowanych z z rąk byłych chłopaków, mężów i członków rodziny kobiet, które są im bliskie.) Niektórzy mężczyźni używają bilansu zabitych, by twierdzić, że morderstwa popełnione przez Rodgera nie były motywowane mizoginią, ale to nic innego niż kolejny dowód na to, jak mizoginia działa w społeczeństwie, które przeczy nienawiści do kobiet, póki nie zostanie ona wyrażona w najbardziej oczywistych formach.

Amanda Hess, Why It’s so Hard for Men to See Misogyny, Slate.com, 27.05.2014; tłumaczenie: Anna Dryjańska; grafika: www.cchsvoice.org