TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Z okazji Dnia Kobiet rabat 30% na wszystkie tytuły wydawnictwa Feminoteki!

Z okazji Dnia Kobiet ogłaszamy rabat 30% na wszystkie tytuły wydawnictwa Feminoteki!

Wpisz hasło Feminoteka8m i korzystaj!

Promocja obejmuje wszystkie tytuły wydane przez nas i trwa od dziś do 12 marca 2017.

Są to:

Ognistoruda Fryderyka

Księżniczka w papierowej torbie

Teoria King Konga

Fritzi i ja

O polityce ciała i pożądania w kulturze audiowizualnej

Granice Nałkowskiej

Szkoła moralności rozumowej. Wybór międzywojennej publicystyki społecznej i literackiej

O wszystkich książkach możesz przeczytać tu: http://feminoteka.pl/dla-malych-i-duzych-czytelniczek-i-czytelnikow-przeglad-po-naszych-ksiazkach/

Wszystkie tytuły możecie zakupić online lub stacjonarnie u nas w Feminotece w godzinach 11:00-19:00.

 

 

Dla małych i dużych czytelniczek i czytelników – przegląd po naszych książkach!

Fundacja Feminoteka to też wydawnictwo. Wydajemy zarówno publikacje naukowe jak i książki dla dzieci.

Poniżej prezentujemy nasze tytuły.

Dla małych i dużych czytelniczek i czytelników:

15995789_10208517947409698_96456020_nOgnistoruda FryderykaFryderyka jest historią o odważnej dziewczynce, która ma ognistorude włosy.

Dzieci wyśmiewają się z Fryderyki z powodu jej koloru włosów i to powoduje, że dziewczynka jest smutna. Ale ponieważ Fryderyka ma czarodziejskie włosy, to wkrótce zaczynają się dziać niesamowite rzeczy…

Jest to niezwykła historia dla dzieci tym, że każda dziewczynka (i chłopcy też) są równi i że każdy kolor włosów jest fajny.Ognistoruda Fryderyka wpisuje się w nurt edukacji antydyskyminacyjnej i promuje równościowe podejście. Myślą przewodnią jest historii jest, że żadna cecha nie może powodować, żeby gorzej traktować drugą osobę. A wszystko to opisane w dowcipny i mądry sposób.

Fryderykę możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00) 

Księżniczka w papierowej torbie: Czy księżniczki w bajkach dla dzieci zawsze muszą być bierne i czekać na królewicza na białym koniu, który wybawi je z opresji? Poznaj odważną, inteligentną i niezwykłą księżniczkę Elżbietę, która wyrusza w ślad za strasznym smokiem, by uwolnić księcia Ronalda. Księżniczka miała poślubić księcia Ronalda, gdy groźny smok zaatakował zamek i porwał księcia.

Książka dla dzieci “Księżniczka w papierowej torbie” napisana przez Roberta Munsch’a z ilustracjami Michael’a Martchenko została wydana po raz pierwszy w Kanadzie w latach 80. i natychmiast zyskała uznanie nie tylko dzieci i dorosłych, ale i krytyki feministycznej. Przełamuje powielany w wielu bajkach o księżniczkach stereotyp biernej dziewczynki, czekającej na swojego księcia. Książka wznawiana jest do dziś w wielu krajach. Po raz pierwszy w Polsce. Fantastyczna opowieść dla dziewczynek (i nie tylko) od lat czterech.

Księżniczkę możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00).

 

Coś dla starszych czytelniczek/ów:

15992099_10208517945329646_1636521275_oTeoria King Konga: Lektura świeża jak źródło, odważna, bezpruderyjna, poruszajca. Czytelnik/czytelniczka ma wrażenie, że wreszcie ktoś mówi o znanych sprawach zupełnie nowym językiem lub też, że otwarcie mówi o tym, o czym dotąd milczano, bo słowa więzły w gardle. Gwałt, prostytucja, pornografia, inność, wykluczenie – trudno mówić o tych problemach, zwłaszcza gdy ktoś, zna je „od środka”. Ale kto inny powie o tym otwarcie nie skrywając niczego w słowach, które odtwarzają stereotypy lub neutralizują krzywdę? Nie jest to jednak książka o krzywdzie, lecz o gniewie i buncie. Jedno i drugie wzmacnia pewność i akceptację siebie takiej, jaką się jest. Autorka pisze w imieniu kobiet „brzydkich, starych, schłopiałych, oziębłych, niedorżniętych, pasztetowych, histeryczek, steranych. W imieniu wszystkich tych, które nie kwalifikują się na rynek super lasek”. Nie chce ich zmienić, nie chce pocieszyć, nie chce, by stały się bardziej „kobiece”, bardziej sexy, chce powiedzieć, że bycie sobą to najbardziej interesujące przedsięwzięcie, jakie można sobie wyobrazić. -prof. dr hab. Magdalena Środa.

Teorię King Konga możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00).

Fritzi i ja: Męska opowieść o trzech latach z córką. Poruszająca. Jochen został z Fritzi, żeby jej mama mogła podjąć pracę. W ciąży kończyła studia i chciała zacząć karierę zawodową. Jochen już od dwóch lat pracował i zależało mu na równości w związku, więc został w domu. Nieraz spotykał się z zarzutem, że to tylko zamiana ról, a nie równouprawnienie. Wiedział, że to nieprawda, bo równouprawnienie nie polega na równie częstym zmienianiu pieluch, ale na tym, że mamy równe prawo wyboru, czy zajmować się dzieckiem, czy robić karierę. Gdyby Jochen nie zrezygnował z pracy, mama Fritzi – jak wiele kobiet – zostałaby w domu. Nie z wyboru, z braku wyjścia. – Hanna Samson w felietonie w Wysokich Obcasach.

Fritzi i ja możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00).

15966892_10208517943329596_1414310446_oO polityce ciała i pożądania w kulturze audiowizualnej: Książka opiera się na tekstach referatów wygłoszonych podczas konferencji „O polityce ciała i pożądania w kulturze audiowizualnej / körper- und begehrenspolitik in der audiovisuellen kultur”, która odbyła się w Łodzi i Lipsku jako część Międzynarodowego Festiwalu Filmu Queer „a million different loves!?”. Chcieliśmy wspólnie, jako mieszkańcy i mieszkanki byłego bloku wschodniego, zastanowić się nad znaczeniem i funkcjonowaniem queer w tak różnych, jak się okazało, kontekstach.

O polityce… możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00).

Granice Nałkowskiej: Autorki i Autorzy tomu Granice Nałkowskiej nie poprzestali na roztrząsaniu jednego utworu, lecz podążali drogą wyznaczoną przez metaforę tytułową, uzupełniając w ten sposób słownik użytecznych pojęć krytyki feministycznej, do której praca ta przynależy. Metafora granicy jest w moim przekonaniu nie mniej poręczna niż metafory „własnego pokoju”, „wariatki na strychu”, „Innej”, „siostry Szekspira” czy imaginarium macierzyńskie. Co ciekawe, graniczność, bycie na granicy dobrze przystają do doświadczeń pisarskich Zofii Nałkowskiej i następujących po niej autorek, a także do wyrażanego wielokrotnie przez kobiety poczucia społecznego, politycznego i egzystencjalnego (nie)przynależenia przy jednoczesnym odczuciu ciasnoty, braku ruchu, nieznośnej zależności od norm. […]  Z recenzji prof. Ingi Iwasiów

Granice Nałkowskiej możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00).

Szkoła moralności rozumowej. Wybór międzywojennej publicystyki społecznej i literackiej: Tytuł antologii międzywojennych tekstów Ireny Krzywickiej wskazuje z jednej strony na wypowiedź stanowiącą punkt ciężkości niniejszego wyboru – recenzję z książki Bertranda Russella, z drugiej zaś – na koncepcję „moralności rozumowej”. Na koncepcję tę składa się projekt „życia świadomego” oraz język jego wykładu, czyli „artystyczna proza intelektualna”. Na niniejszą publikację składają się wybrane felietony,reportaże sądowe, szkice literackie  i recenzje literackie i teatralne publikowane na łamach różnych pism w latach 1924-1939 poświęcone aktualnym zjawiskom społecznym. Język tych różnorodnych wypowiedzi prasowych Krzywickiej jest nasycony ideologią lewicową, co przejawia się w obecności leksyki i frazeologii reformatorskiej i rewolucyjnej, ukształtowanej w obrębie publicystki okresu oświecenia i na przełomie wieku XIX i XX. Korzystała więc Krzywicka z metaforyki wojskowej, prawniczej, medycznej, przyrodniczej, by zagrzewać do „walki” z każdym rodzajem „przesądu”, przeciwstawiała „pasję reformatorską” – zgodzie na status quo, „porządek” – „chaosowi”, „organizację” – „rozprzężeniu”, widzenie „niesprawiedliwości” – ślepocie na „krzywdę”, wrażliwość – nieczułości itd.

Szkoła moralności rozumowej…możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00).

„Ognistoruda Fryderyka” Christine Nöstlinger | Nowa książka wydawnictwa Feminoteki!

dff-okladka

Z dumą zawiadamiamy o nowej książce wydanej przez Feminotekę!

Christine Nöstlinger, austriacka pisarka, od lat 70. publikuje książki dla dzieci i ma na swoim koncie ponad 100 tytułów! Ognistoruda Fryderyka to jej pierwsza książka (1970). Autorka urodziła się w Wiedniu w 1936 roku. Studiowała grafikę użytkową, ale od 1970 całkowicie poświęciła się pisaniu. Od tego czasu ukazało się ponad sto książek jej autorstwa przeznaczonych dla dzieci i młodzieży, które zostały przetłumaczone na wiele języków, także na polski. Jej twórczość została wyróżniona m.in. Medalem im. Hansa Christiana AndersenaLiteracką Nagrodą im. Astrid Lindgren oraz Austriacką Literacką Nagrodą Dzieci i Młodzieży. Jest jedną z najbardziej znanych niemieckojęzycznych autorek piszących dla młodych czytelników i czytelniczek.

Fryderyka jest historią o odważnej dziewczynce, która ma ognistorude włosy. 

Dzieci wyśmiewają się z Fryderyki z powodu jej koloru włosów, co bardzo smuci dziewczynkę. Ale ponieważ Fryderyka ma czarodziejskie włosy, to wkrótce zaczynają się dziać niesamowite rzeczy…

Jest to niezwykła historia dla dzieci tym, że każda dziewczynka (i chłopcy też) są równi i że każdy kolor włosów jest fajny.

Ognistoruda Fryderyka wpisuje się w nurt edukacji antydyskyminacyjnej i promuje równościowe podejście. Myślą przewodnią jest historii jest, że żadna cecha nie może powodować, żeby gorzej traktować drugą osobę. A wszystko to opisane w dowcipny i mądry sposób.

Książka doskonała dla małych i dużych, a szczególnie dla dzieci w wieku 4-9 lat.

 

Kup Ognistorudą Fryderykę w księgarni Feminoteki!

Ognistoruda Fryderyka

Autorka: Christine Nöstlinger

Tłumaczenie: Aleksandra Magryta

Ilustracje: Stefanie Reich

Wydawnictwo Feminoteki, 2017

fryderyka2

fryderyka1

„Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką” – recenzja

Myśląc o przyroście demograficznym, cały czas skupiamy się na rozrodczości kobiet. Mówimy o rozwiązaniach wspierających kobiety w wypełnianiu funkcji matek. Cały czas nie jest dla nas oczywistością, że wychowanie dziecka powinno być procesem, w którym na równi uczestniczą dwie osoby.

Opowieść Jochena Königa o wychowywaniu jego córki pokazuje zmagania ojca wychowującego dziecko w środowisku, w którym wykonywanie takich zadań postrzegane jest jako zadanie kobiece. Stąd też to Jochen staje się w oczach Fritzi mamą, co prowadzi zresztą do zabawnych nieporozumień w miejscach publicznych.

Książkę czyta się lekko a historia autentycznie wciąga, więc nie ma sensu streszczać historii tego rodzicielstwa. Jest to niewątpliwie świadectwo tego, że osoby prowadzące „wyzwolony” tryb życia gotowe są do podejmowania odpowiedzialnych decyzji w najbardziej ekstremalnych sytuacjach. Wiadomość o nagłym, nieplanowanym rodzicielstwie nigdy nie jest łatwa do przyjęcia. Autor nie próbuje się tłumaczyć czy usprawiedliwiać – przekazuje informację o „wpadce” na samym początku, przechodząc od razu do opowiadania o tym, w jaki sposób oboje – wraz z kobietą, która w książce przedstawiona jest jedynie mianem „mamy Fritzi – starają się dostosować do zastanej sytuacji. Nie udaje, że od początku byli uradowani – zgłaszają się na konsultacje z psychologiem, które musi odbyć każda osoba rozważająca usunięcie niechcianej ciąży. W istocie jednak rozmowa pomaga Jochenowi poradzić sobie z sytuacją. W końcu postanawiają, że Jochen jest w stanie podjąć się urlopu wychowawczego. Wiedząc, że będą w stanie poradzić sobie z sytuacją, decydują się przeżyć kolejne miesiące w sposób umożliwiający, z jednej strony, przygotowanie się do podjęcia nowego wyzwania, z drugiej – starają się wykorzystać ostatnie miesiące życia bez dziecka u boku.

Ten fragment wspomnień jest istotny o tyle, że pokazuje rolę instytucji państwowych we wspieraniu rodzicielstwa. Takich par jak ta stworzona przez Jochena i mamę Fritzi jest dzisiaj mnóstwo. Sytuacje niechcianej ciąży będą się zdarzać. Jeżeli celem państwa ma być zachęcenie do urodzenia, musi dać możliwość wyboru – traktując przy tym swoich obywateli jako dorosłych ludzi, z prawem do podjęcia  w obrębie własnego sumienia decyzji o zakończeniu tej sytuacji.

Zmagania Jochena z wychowaniem niemowlaka pokazują, że zajmowania się dzieckiem można się nauczyć – a nic nie jest skuteczniejszym motywatorem niż konieczność przewinięcia pieluchy czy przygotowania mleka w tym właśnie momencie. Czy mama Fritzi byłaby od razu gotowa do tego rodzaju wyzwań? Wątpliwe. Wydaje się, że umiejętność zajmowania się dzieckiem w pierwszej kolejności wynika ze szczerej miłości i umiejętności zaadaptowania swojego stylu życia do nowej sytuacji – płeć jest tutaj kwestią drugorzędną. To kolejna ważna refleksja, do której skłania lektura tej książki.

Wreszcie, jest to swego rodzaju dzienniczek wychowania dziecka w rodzinie nowego typu. Urodzenie Fritzi zmusiło jej rodziców do współpracy, nie oznacza to jednak, że automatycznie zacieśnieniu uległy relacje pomiędzy nimi. Oboje jednak potrafili oddzielić swoje życie uczuciowe od swoich zobowiązań względem dziecka. Nowe formy życia rodzinnego nie muszą być zagrożeniem ani dla rozrodczości, ani dla dobra dzieci. Osobiście z niecierpliwością czekam na polskie tłumaczenie kolejnej części wspomnień o wychowaniu Fritzi, a w dłuższej perspektywie – na refleksje samej Fritzi.

***

autor recenzji – Michał Żakowski

Teoria King Konga już jest!!!!

Już jest, już!!! Od dziś Teoria King Konga  już dostępna w naszej księgarni!

IMG_20151019_120642

Prof. dr hab. Magdalena Środa pisze o książce: ,,Lektura świeża jak źródło, odważna, bezpruderyjna, poruszajca. Czytelnik/czytelniczka ma wrażenie, że wreszcie ktoś mówi o znanych sprawach zupełnie nowym językiem lub też, że otwarcie mówi o tym, o czym dotąd milczano, bo słowa więzły w gardle. Gwałt, prostytucja, pornografia, inność, wykluczenie – trudno mówić o tych problemach, zwłaszcza gdy ktoś,  zna je „od środka”. Ale kto inny powie o tym otwarcie nie skrywając niczego w słowach, które odtwarzają stereotypy lub neutralizują krzywdę? Nie jest to jednak książka o krzywdzie, lecz o gniewie i buncie. Jedno i drugie wzmacnia pewność i akceptację siebie takiej, jaką się jest. Autorka pisze w imieniu kobiet „brzydkich, starych, schłopiałych, oziębłych, niedorżniętych, pasztetowych, histeryczek, steranych. W imieniu wszystkich tych, które nie kwalifikują się
na rynek super lasek”. Nie chce ich zmienić, nie chce pocieszyć, nie chce, by stały się bardziej „kobiece”, bardziej sexy, chce powiedzieć, że bycie sobą to najbardziej interesujące przedsięwzięcie, jakie można sobie wyobrazić.”

Książkę możesz zamówić tu: www.feminoteka.pl/ksiegarnia

Kim jest Fritzi???

A to było tak: pewnego chłodnego dnia (przełom lutego i marca 2014 roku) pracując w zaciszu Feminoteki, usłyszałam język niemiecki. A ponieważ jestem germanistką, to ciekawość wzięła górę i poszłam zobaczyć, któż to do nas przybył zza zachodniej granicy. Moim oczom ukazała się dziewczynka. Mała dziewczynka. Na oko trzyletnia. Uśmiechnięta i śmiała. Pokazała mi grę, w którą akurat grała.

Ku mojemu równie dużemu zaskoczeniu, pojawiła się na korytarzu moja ulubiona profesorka z germanistyki  na Uniwersytecie Warszawskim – Bożena Chołuj;  w towarzystwie niewiele starszego ode mnie mężczyzny, z którym to prowadziła konwersację po niemiecku. Okazało się, że to Jochen, a odważna dziewczynka to jego córka. Fritzi.

Tak oto zaczęła się moja przygoda z Fritzi.

frizi okładka

Czytając (najpierw w wersji niemieckiej) „Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką”, oczami wyobraźni widziałam Fritzi, która skacze dziko po kałuży. Wyobrażałam sobie też reakcję Jochen’a na uwagę przechodnia, że skoro Fritzi tak odważnie skacze po kałuży to musi być chłopcem.

Podczas wędrówek Jochen’a z małą Fritzi przez Berlin-Friedrichshain przenosiłam się razem z nimi do tej kultowej dzielnicy Berlina i przypominałam sobie mniej lub bardziej znane uliczki i lokale. Krok po kroku, strona po stronie, zwiedzałam z nimi Berlin. I mimo że Berlin znam dobrze, to Fritzi i Jochen „oprowadzili” mnie po zapomnianych uliczkach i przypomnieli jakże swojską atmosferę stolicy Niemiec.

A skąd jest ta Fritzi? I dlaczego Jochen a nie mama? To nie jest tak, że Fritzi nie ma mamy. Ma. A czasem nawet dwie.

Mamą Fritzi jest zarówno jej biologiczna mama, jak i chwilami tato Fritzi.  Tak, tak, nic mi się nie pomyliło. Tato Fritzi, czyli Jochen, jest czasem mamą.  Jochen po prostu mieszka z córką i wychowuje ją, a mama mieszka w innej dzielnicy Berlina. I to do Jochena mała Fritzi woła wybiegając ze żłobka: „Moja mama”.

Po południu odbieram Fritzi ze żłobka. Biegnie do mnie rozpromieniona radością. „Moja mama przyszła”, krzyczy na cały żłobek. Mama Charlotty, która właśnie przyszła po córkę, poprawia ją. To przecież nie jest twoja mama. Fritzi zatrzymuje się na chwilę speszona. Smutna i z pytającym spojrzeniem podchodzi do mnie.

Moja mama? – pyta mnie.

Oczywiście, że jestem twoją mamą, odpowiadam. Albo tatą, jak wolisz.

Fritzi ulżyło.

Czytając o załamaniu Jochen’a i poszukiwaniu przez niego pomocy terapeutycznej w Berlinie, porównywałam polską służbę zdrowia i myślałam nawet nie jest u nas tak źle”.  A to jak sobie oboje  (Fritzi i Jochen i Jochen i Fritzi) radzili, było budujące.

„Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką” chwilami bawiła mnie prawie do łez, chwilami poruszała. Na pewno jest bardzo ciekawym obrazem rodzicielstwa i feminizmu z perspektywy niemieckiej.

Lektura zdecydowanie obowiązkowa!

Książka dostępna w księgarni Feminoteki.

Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką

Autor: Jochen König

Fundacja Feminoteka, Warszawa 2015

Tekst: Aleksandra Magryta – redaktorka i opiekunka merytoryczna  „Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką”

Przeczytaj fragment „Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką” Jochena Königa

frizi okładka„Związek chrześcijańskich ugrupowań nawołuje co roku do marszu milczenia przeciwko przerywaniu ciąży. Demonstranci spotykają się na Alexanderplatz. Podążamy na kontrdemonstrację, sto metrów dalej. Już rok temu mama Fritzi i ja tu byliśmy. W tym roku przychodzimy jako rodzina. W drodze z metra na miejsce zbiórki mamy wrażenie, że wielu przypisuje nas do nie tej demonstracji. Jako rodzinę. My jesteśmy szczęśliwi, że zdecydowaliśmy się na dziecko. Na Fritzi. Mogliśmy się zdecydować na Fritzi całkowicie świadomie, nie zostaliśmy zmuszeni przez regulację prawną do urodzenia tego dziecka. Jesteśmy szczęśliwi, że mieliśmy wybór i że mogliśmy w spokoju zastanowić się, jak Fritzi może wpasować się w nasze życie. Po drugiej stronie, wśród przeciwników przerywania ciąży idzie matka z dzieckiem, niewiele starszym od Fritzi. Dziecko ma tabliczkę na szyi. Widnieje na niej: „Dziękuję, mamo, że mnie nie usunęłaś”. Jestem wściekły na tę matkę, która wyraźnie oczekuje wdzięczności od dziecka i każe mu nosić tę potworną tabliczkę. Jestem wściekły na ludzi po drugiej stronie, ponieważ uzurpują sobie prawo decydowania za inne kobiety, co jest słuszne, a co nie. Nie zawsze kobiety mają możliwość, wspólnie z partnerem zastanowić się, jak dziecko pasować będzie do wspólnego życia. Czasem decyzja o aborcji jest po prostu lepsza. I nikt nie potrafi tego ocenić poza kobietą, której to dotyczy. Chętnie wyjaśnię kiedyś Fritzi, dlaczego się na nią zdecydowaliśmy. Mam nadzieję, że będę jej wtedy potrafił wytłumaczyć, że taka decyzja o posiadaniu dziecka nie może zostać objaśniona jednym zdaniem zawieszonym na szyi. I że nigdy nie ma tylko argumentów za usunięciem ciąży lub przeciw usunięciu ciąży, lecz w każdym przypadku argumenty są po obu stronach. Mam też nadzieję, że będę potrafił wytłumaczyć Fritzi, że w ogóle nie zmienia to faktu, że bezgranicznie ją kocham i że zdecydowanie się na nią było najlepszą decyzją mojego życia.”

Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką

Autor: Jochen König

Fundacja Feminoteka, Warszawa 2015

 

Kup książkę.

 

Wydałyśmy nową książkę! ,,Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką” Jochen König | Feminoteka 2015

Fundacja Feminoteka właśnie wydała książkę o rodzicielstwie i feminizmie ,,Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką” Jochena Königa.

 

Już jest nasza najnowsza publikacja! Jest to książka o ojcu, który to decyduje się zamieszkać z dzieckiem i wychowywać je od momentu urodzenia. Napisana lekkim językiem, poruszająca, chwilami radosna.

frizi okładka

Bożena Chołuj, germanistka i femnistka o ksiażce: „Jochen König nie pisze podręcznika ani poradnika o tym, jak należy się zachować, kiedy partnerka niespodziewanie zajdzie w ciążę i zgrana do tej pory para nie będzie z tego szczególnie zadowolona. On po prostu dzieli się swoimi doświadczeniami po tym, jak oboje nie decydują się na usunięcie ciąży, chociaż według niemieckich przepisów mają do tego prawo, którego nie mieliby w Polsce ze względu na najbardziej restrykcyjne w tym względzie regulacje prawne w Unii Europejskiej.”

,,Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką” jest dostępna tylko w księgarni Feminoteki.

Przeczytaj fragment.

 

Przeczytaj recenzję.

 

Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką

Autor: Jochen König

Fundacja Feminoteka, Warszawa 2015

 

 

„O lękach ojca, że nie będzie dobrą matką – recenzja książki „Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką” Jochena Königa.

fritzi

Fritzi i ja. Czyli o lękach ojca, że nie będzie dobrą matką

Autor: Jochen König

Fundacja Feminoteka, Warszawa 2015

Książka do zakupu w naszej księgarni.

Więcej o książce znajdziesz tu.

 

 

Jochen König w wieku dwudziestu lat przyjechał do Berlina z niewielkiego niemieckiego miasta. Tutaj studiował, pracował, bawił się. Siedem lat później jego dziewczyna zaszła w ciążę, ale była ambiwaletnie nastawiona do rodzicielstwa. On – wręcz przeciwnie. Jego partnerka zdecydowała się w związku z tym urodzić dziecko, nad którym on przejął całkowitą opiekę. Nawet dla alternatywnego Berlina taki wybór okazał się kontrowersyjny. Doświadczenia pierwszych miesięcy i lat samodzielnego ojcostwa Jochen opisał w książce, która jest nie tylko studium alternatywnego modelu rodzicielstwa, ale również – a może nawet przede wszystkim historią o tym, jak cholernie ciężko jest w pojedynkę zajmować się dzieckiem. Chyba niezależnie od tego, czy jest się kobietą, czy mężczyzną.

„Dzień powszedni. Odwiedza mnie koleżanka. „Tak tu wspaniale u Ciebie, spokojnie” – zachwyca się. „No właśnie”- śmieję się. „To jest mój problem, że tak tu spokojnie, nic się nie dzieje.” […] Wieczorem Fritzi zasypia o 19, potem już nie wychodzę z domu.”

Jochen cieszy się opieką nad Frtizi, ale z utęsknieniem czeka na weekend czy popołudnie, kiedy matka Fritzi się nią zajmuje. Wtedy próbuje maksymalnie wykorzystać czas – nie do końca wiedząc, czy lepiej odespać zarwane noce, czy zarwać kolejną, spotykając się ze znajomymi, chodząc na randki i przygotowując się do zajęć na uniwersytecie. Bez komentarza przytacza wypowiedzi znajomych matek, które narzekają, że odkąd urodziło się dziecko, nie miały nawet jednego wolnego popołudnia dla siebie. Pyta je wtedy, czy ich partner nie przejmuje czasem opieki, ale te pytania pozostają często bez odpowiedzi.

Najlepszą agentką demaskowania teatru płci okazuje się być sama Frtizi, dla której macierzyństwo wiąże się z funkcją, jaką spełnia w jej życiu Jochen. Jej koleżanki odprowadzają do przedszkola mamy, one też szykują im posiłki i kładą do snu – a więc naturalne jest, że dziewczynka zwraca się do Jochena per ‘mamo’. Dorosłych jednak nawet pomalowane paznokcie Jochena nie dają rady zmylić – tata to tata, czyli ten co ma siusiaka.

Pisana z socjologiczną wrażliwością i poczuciem humoru dokumentacja doświadczeń ojca, który obawia się, że będzie złą matką, to nie tylko lektura dla tych osób, które lubią genderowe transgresje. Jest tam też spora dawka wiedzy o tym, jaką rolę instytucje miasta i państwa mogą przyjmować w projekcie rodzicielstwa. Z polskiej perspektywy na przykład historie o finansowym wsparciu dla niepracującego zawodowo rodzica, który dzięki socjalowi może wyjechać z dzieckiem na urlop na Majorkę brzmią jak z innego świata – i dobrze, bo mogą dzięki temu stać się punktem wyjścia do dyskusji o kolektywnym budżecie i faktycznej trosce rządów o rodziny oraz samodzielnych rodziców. Nawet jeśli budżetom polskich miast daleko do zadłużonego po uszy Berlina, który wciąż ładuje pieniądze w prorodzinne projekty, to nie zaszkodzi zerknąć na zachodnie rozwiązania.

To, co może być trudne do przełknięcia, to… płeć autora książki. Bo czy nie było dotychczas kobiet, które opowiadały o trudach samodzielnego rodzicielstwa? Te historie są jednak na tyle kanoniczne, że nie zwracają uwagi. Ale mężczyzna, który podejmuje się takiego projektu, ma szansę na znacznie większą uwagę mediów i czytelników. Oby zachwyt nad rodzynkiem nie zaszkodził samemu autorowi i społecznemu oddźwiękowi, jaki jego pierwsza, i podobno nie ostatnia, książka może wywołać.

Katarzyna Czerwonogóra

Inga Iwasiów: Recenzja wydawnicza tomu „Granice Nałkowskiej”

Granice Nalkowskiej (1)

Prof. dr hab. Inga Iwasiów

Instytut Polonistyki i Kulturoznawstwa

Uniwersytet Szczeciński

RECENZJA WYDAWNICZA TOMU GRANICE NAŁKOWSKIEJ

Pod red. Agaty Zawiszewskiej

Recenzowana monografia w pewien sposób nawiązuje do sprawdzonej formuły książek wydawanych w Uniwersytecie Szczecińskim w cyklu Rozbiory: pretekstu do pracy twórczej dostarczyła tym razem powieść Zofii Nałkowskiej, pozornie dokładnie „przeczytana” przez historyków literatury, na co zwraca uwagę autor jednego z artykułów Piotr Krupiński, wyrażając samopoczucie badaczy/badaczek kanonicznych dzieł, zanurzonych w rezerwuarze cudzych odczytań. Obawy te okazały się niepotrzebne, gdyż jedną z obwiedzionych krytycznym namysłem granic są ograniczenia języka teorii, stawiające Zofię Nałkowską zarazem w centrum i jednak na ściśle wyznaczonym terytorium literaturoznawczej i literackiej tradycji.

Autorki i autorzy nie poprzestali tym razem na roztrząsaniu jednego utworu, lecz podążali drogą wyznaczoną przez metaforę, uzupełniając w ten sposób słownik użytecznych pojęć krytyki feministycznej, do której praca ta przynależy. Metafora granicy jest w moim przekonaniu nie mniej poręczna niż np. metafory „własnego pokoju”, „wariatki na strychu”, „Innej”, „siostry Szekspira” czy imaginarium macierzyńskie. Co ciekawe, graniczność, bycie na granicy dobrze przystają do doświadczeń pisarskich Zofii Nałkowskiej i następujących po niej autorek, a także do wyrażanego wielokrotnie przez kobiety poczucia społecznego, politycznego i egzystencjalnego (nie)przynależenia przy jednoczesnym odczuciu ciasnoty, braku ruchu, nieznośnej zależności od norm. Zarówno tradycyjny język historii literatury, jak i nowe koncepty filozoficzne, na przykład nomadologia Rosi Braidotti mogą być wyrażone przy pomocy pojęcia graniczności.

Autorki i autorzy tomu poszukują tego pojęcia u źródła, w tak zatytułowanej powieści, zwracając zwłaszcza uwagę na limity jej recepcji, ograniczenia stylów lektury, ale też próbując nowych narzędzi do ponowionej pracy rozbioru. Wykraczają jednak poza Granicę, sondując na różne sposoby tematy, poetyki, światopogląd, biografię Zofii Nałkowskiej i dzieje jej wchodzenia-wychodzenia poza główny nurt literatury polskiej.

Tom ten ma więc znaczenie wykraczające poza historycznoliterackie porządki i przymiarki do nowej lektury starego, kanonicznego przecież tekstu. Ewa Graczyk w artykule Nie tylko słowa w kapitalny sposób wyznacza możliwe korzyści, jakie możemy odnieść, postępując za autorkami i autorami tomu. Graczyk pyta raz jeszcze, jak to się dzieje, że studia nad twórczością kobiet nie skutkują istotnymi przesunięciami w kanonie literackim, zwłaszcza w obrazie polskiego modernizmu. Wychodzi od paraleli Nałkowska-Gombrowicz, którą rozważała także wcześniej, by dać nową wykładnię dziwnego splotu przesuwających się granic w świecie literackim i społecznym. Graczyk pisze:

Pisarki w swoich tekstach znajdywały się na obszarze sprzecznych dążeń, podwójnych wymagań: czego innego chciały od nich czytelniczki, czego innego „wyrobieni czytelnicy”, krytycy reprezentujący wielką instytucję męskich homospołecznych więzi, do której właśnie wchodziły. Amorficzny kształt powieści realistycznej w jakiejś części umożliwiał twórczyniom łączenie tych sprzecznych dążeń; to w powieściach dokonywały one nieustannego zderzania czasów, trybów i modalności; to w powieściach koegzystowały ze sobą ich fantazmaty i diagnozy; czas przyszły z ciągłym powrotem traum i urazów; wymiar „realistyczny” przenikały wątki utopijne, baśniowe czy teologiczne. Pisarki używały metafor i sekwencji narracyjnych do wyrażania swych nieakceptowanych kulturowo pożądań, wypowiadały poprzez różnego rodzaju tropy literackie swoją wolę bycia sobą, eksplorowały własną nieświadomości; wpisywały w swoje utwory sceny tworzenia, plan refleksji metatekstualnej. Dziewiętnastowieczne landary powieściowe mieściły to wszystko, ale i pochłaniały prawie bez śladu, to znaczy czyniły skomplikowane działania autorskich kobiecych podmiotów czymś niewidzialnym z punktu widzenia dominującej perspektywy męskocentrycznej. Zresztą nie tylko z tej perspektywy – odzyskanie aspektu subwersywnego tego rodzaju pisarstwa jest zadaniem trudnym i budzącym wiele sporów także z perspektywy dzisiejszej krytyki feministycznej.

Istotnie, czytanie Nałkowskiej może ułatwić nam namysł nad czytaniem „w podwójnym standardzie”, który tak dookreśla Ewa Graczyk: „kobiece ja w literaturze zawsze jest o krok od konwencji niewiarygodnego narratora, że wlecze ze sobą w głąb tekstu drugorzędność, nieważność społecznej i egzystencjalnej sytuacji kobiety”. Artykuł podważa także utarte klasyfikacje powieści kobiet jako psychologicznej, czyli gorszej, „dla kobiet”, uwikłanej w potrzeby wiernego, kobiecego audytorium. Badaczka pyta – jak wygląda wobec tej klasyfikacji przenikliwość (lub jej brak) psychologiczna narracji Gombrowicza? Próba Graczyk stanowi w moim przekonaniu faktyczną wskazówkę w sprawie tego, jak można przesunąć pole literaturoznawczej gry, nie biadając nad nieoczywistą wartością pisarstwa kobiecego.

Choć Granica zajmuje większość autorek/autorów tomu, pojawiają się w nim także znakomicie uzupełniające obraz wycieczki w stronę innych tekstów, wycinków twórczości. Anna Godzińska odtwarza pojęcie Nowej Kobiety, zadając pytanie, co może oznaczać dla Nałkowskiej zdanie „chcieć całego życia”. Porządkuje horyzont, który współkonstruują wczesne powieści i wystąpienia pisarki, dalekie od politycznego zaangażowania, mimo udziału w Zjeździe Kobiet w 1907 roku.

Joanna Krajewska, posiłkując się teorią Gilbert i Gubar, krytycznie nicującą model Lęku przed wpływem Harolda Blooma, czyta w tej podwójnej klamrze teoretycznej wybory artystyczne autorki Niecierpliwych. Biografia Nałkowskiej pokazuje ją jako osobę wchodzącą w liczne literackie przyjaźnie, zwłaszcza z mężczyznami i wobec tego pozornie podatną na wpływy. Krajewska pokazuje jednak dochodzenie Nałkowskiej do formuły „prawdziwie własnego tekstu”, pisanego poza przywołującym do porządku wzrokiem krytyków. Krajewska konkluduje: „syntezą kobiecości i ‘cudzego’ są w jej przypadku próby poszukiwania prawdziwej siebie”.

Klaudia Ziewiec porusza temat samobójstwa w twórczości Nałkowskiej. To niezwykle ciekawy temat. Autorka pokazuje śmierć samobójczą jako odmianę śmierci w ogóle, traktowanej przez pisarkę jako jeden z epizodów codzienności, wyzuty z metafizyki. Co jednak ciekawe – śmierć najczęściej „przydarza się” biednym, „ludziom spod podłogi”. Ziewiec, w bliskim tekstom, wnikliwym czytaniu, pokazuje śmierć samobójczą jako przypadek nie utraty, lecz odzyskania siebie, jako gest samostanowienia. W tym miejscu wchodzi w dialog z tekstami Piotra Krupińskiego i Agaty Zawiszewskiej.

W całym tomie przeplatanie się interpretacji, czasem ich współbrzmienie, kiedy indziej wariantywność akordów, stanowi specjalną jakość. Agata Zawiszewska, wykorzystując teorię Agambena, przeprowadza unikatowe w polskim literaturoznawstwie studium literacko-społeczne. Służące są w jej lekturze „nagim życiem” nie tylko w sensie symbolicznym – jako nieprzynależne, wydane na pastwę – lecz ściśle prawnym. Pokazuje, jak na sytuację niezamężnych matek musiały wpływać regulacje dotyczące małżeństwa i macierzyństwa. Justyna Bogutówna jest, powiada Zawiszewska, kimś, komu zabrania się nawet śmierci lub kary, które mogłyby uczynić z niej podmiot. „Nagie życie” kobiece (jak się to ma do „całego życia”? – można zobaczyć tu i ten dialog międzytekstowy) pozostaje wyparte z widzialnego porządku. Porównajmy tę konstatację z wnikliwymi uwagami Klaudii Ziewiec i z mapą lekturową Ewy Graczyk: Nałkowska nie pochyla się nad nędzą kobiecą, Nałkowska schodzi głębiej, unikając łatwej diagnozy.

To schodzenie głębiej, do szczurzego życia, zajmuje Piotra Krupińskiego. Jego sojusznikami są psychoanalitycy, a kategorią szczególną okazuje się ambiwalencja wstrętu i empatii. Narratorka Granicy patrzy bowiem pod podłogę, lokując się jednak nad nią. Wstręt, powiada Krupiński, może prowadzić ku granicy normalności, ku obłędowi. Szczególna predylekcja bohaterek do obserwowania, a nawet indukowania abjektywnych zjawisk i wrażeń przesuwa kolejną granicę – realizmu i głębinowej psychologii.

Trzy teksty tomu, Marty Tomczok, Magdaleny Marszałek oraz Rachel F. Brenner, dotyczą obrazu Holocaustu, czyli granicy Medalionów. Znów wypada orzec, iż ten uznany za kanoniczny tekst wciąż daje się wpisywać w nowe porządki lekturowe. Zwłaszcza, jeśli – jak w tym przypadku – badacze dysponują szerokim kontekstem porównawczym.

W tomie znalazły się także ponowione lektury diarystyki – Danuta Dąbrowska czyta Dzienniki jako świadectwo przemian osobowości pisarki. Lena Magnone porównuje diariusz Nałkowskiej i Anais Nin.

W tomie nie zabrakło analiz językoznawczych, przekładoznawczych oraz metodycznych. Nie omawiam ich po kolei, uznając wszystkie za warte opublikowania w monografii. Wszystkie wymagają uważnej pracy redakcyjnej, choć autorki/autorzy większości przygotowali staranne wydruki.

Całość monografii uznaję za wyjątkowo udaną. Istotnie wysondowane zostały granice Nałkowskiej i to w wielu sensach. Po pierwsze powieść Granica zyskała nowe ujęcie, wykorzystujące krytykę feministyczną i sąsiednie dyskursy. Sama krytyka feministyczna zyskuje z tą książką wyjątkową egzemplifikację, przegląda się w pytaniach zadawanych tekstowi i narzędziom służącym do jego poznania. Powieść, ten uwikłany w oczekiwania odbiorczyń i fachowców (z tym genderowym rozróżnieniem) gatunek, została tu niejako pokrojona na warstwy, niczym pod okiem pisarki, mającej talent do mozaikowego i palimpsestowego widzenia świata.

Nie bez znaczenie jest zagospodarowanie kategorii granic/granicy. Sama czynność podchodzenia pod tekst, konfrontowania go z narzędziami będącymi w naszej dyspozycji i z historiami, które układają się w porządek następstw, przekroczeń, wpływów – wydaje się najlepszą formułą książki literaturoznawczej. Szukając granic Nałkowskiej, jesteśmy tu poza sztywnym ujęciem paradygmatycznym, między granicami interpretacyjnymi.

Tom, w moim przekonaniu, może stać się ważnym podręcznikiem akademickim i obowiązkową lekturą miłośniczek/miłośników literatury.

 

Książka dostępna w księgarni Feminoteki

“Granice Nałkowskiej”
pod red. Agaty Zawiszewskiej
Wydawnictwo Feminoteki, Warszawa 2014