TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Czy mnie się wydaje, czy tu jest bardzo gorąco? Nie bój się menopauzy | fragment

Czy mnie się wydaje, czy tu jest bardzo gorąco? Nie bój się menopauzy
Autorki: Charo Izquierdo, Laura Ruiz de Galarreta
Przekład z języka hiszpańskiego: Katarzyna Górska

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Marginesy prezentujemy fragment wstępu do książki –  przewodniczki po menopauzie:

W badaniach poziomu szczęśliwości mówi się o szczęściu hedonistycznym, które jest uczuciem krótkotrwałym, kapryśnym; szczęściu subiektywnym, niezależnym od codziennych wydarzeń, lecz od tego, jak dana osoba ocenia własne życie; i w końcu o szczęściu eudajmonistycznym, w przypadku którego szczęśliwość uznaje się za pełnię związaną nie z przyjemnością, lecz z poczuciem sensu, wyznaczaniem sobie celów, misją, dla której warto żyć.

Klucz do szczęścia? Poznasz go podczas czytania naszej książki. Chcemy, by dzięki niej menopauza przestała być słowem wypowiadanym szeptem albo w ogóle pomijanym i żebyś zrozumiała, iż nic złego się z tobą nie dzieje, że nie postarzejesz się w ciągu jednej nocy, że nie jesteś histeryczką, nawet jeśli niektórzy cię o to oskarżają, pogardzając twoją dojrzałością.

Chcemy też, żebyś wiedziała, jakie są objawy menopauzy i z czego wynikają, bo tylko w ten sposób będziesz mogła zrozumieć samą siebie i pomóc w tym innym. Bądź świadoma, że czeka cię nowe życie, które, owszem, czasem może być wyzwaniem, ale za to otworzy przed tobą bramy do niepowtarzalnego okresu dojrzałości i bogactwa przeżyć.

Chcemy również, byś zrozumiała, że musisz zadbać o siebie i o to, co jesz, oraz że hasło „jesteśmy tym, co jemy” wcale nie jest pustym frazesem, a nawet więcej – będziemy tym, co zjedliśmy; że wysiłek fizyczny, w każdej postaci, to gwarantowany klucz do sukcesu pod warunkiem, iż stanie się on częścią twojej codziennej rutyny; że twoje ciało się zmienia, i to bardzo, między innymi dlatego, że zmieniają się proporcje i rozmieszczenie tłuszczu i mięśni. Niedawno pewna nasza znajoma – do tego lekarka, bardzo skrupulatna – wyznała, że od wielu lat waży się na wadze wskazującej nie tylko liczbę kilogramów, ale również skład ciała, i że chociaż jej waga się nie zmienia – dwa kilogramy więcej, dwa mniej – to jej mięśnie ustąpiły miejsca tłuszczykowi. Podobnie jest w naszym i twoim przypadku. Czyżbyś nie miała chudych nóg, płaskich pośladków i wałeczków na brzuchu? To właśnie ten przemieszczający się z miejsca na miejsce tłuszcz.

Na pewno powiesz, że masz już dosyć słuchania, jakie życie jest piękne; zobaczysz jednak, że i ty doczekasz się w końcu swojej chwili chwały. Dbanie o siebie to gest czułości wobec nas samych – możemy kochać innych dopiero wtedy, kiedy kochamy same siebie, zadbać o innych, dopiero kiedy dbamy o siebie. Teraz, kiedy twoje dzieci są już dorosłe, będzie ci łatwiej. Zwłaszcza jeśli przeszłaś na emeryturę, ale jesteś osobą aktywną i lubisz być zajęta, mieć obowiązki, nawet gdy nie wiąże się to z pracą zarobkową. Jeśli nie masz dzieci lub rodziny, też powinno być ci łatwiej wygospodarować czas dla siebie, na ćwiczenia, podróże, przyjemności życia – nie tylko te wielkie, ale i te, które długo wydają się nam bez znaczenia, a które zaczynamy doceniać z wiekiem.

Tak to wygląda. Menopauza. Powtórz razem z nami, ale niech nie brzmi to szyderczo, staroświecko czy wstydliwie. Bo jest to coś, co spotka cię na pewno, co czeka tuż za rogiem. Jesteś kobietą. Koniec kropka. Nie unikniesz tego, więc lepiej nie myśl o tym jak o kryzysie, tylko szansie, nawet jeśli brzmi to jak slogan z kursu zarządzania biznesem. Tak naprawdę jest to slogan z lekcji życia.

W chwili, w której przestaniesz się buntować i trochę odpuścisz, nie będzie to już uciążliwym ciężarem, tylko częścią egzystencji, która pomoże ci wyzbyć się strachu i niepokoju i poczuć się lepiej.

Nas same spotkała – czy też spotyka – większość rzeczy, o których ci opowiemy. Podobnie jak nasze przyjaciółki, znajome, wszystkie kobiety w wieku „przekwitania”, które mają wrażenie, że „już dawno zwiędły”. Nie jesteśmy lekarkami. Jesteśmy dwiema dziennikarkami, które pragną się uczyć, dociekać i przekazywać swoją wiedzę innym. Radą służyli nam najwięksi specjaliści, sekundujący powstaniu tej wypełniającej rynkową niszę książki. Nie będzie to rozprawa naukowa dla neofitów. To, co trzymasz w rękach, to świadectwo wielu kobiet, i to właśnie na podstawie ich doświadczeń, a także dzięki pomocy ekspertów, powstała książka skierowana do tych z was, które pewnego dnia wstały z łóżka zlane potem; tych, które wstydzą się wyciągnąć na spotkaniu wachlarz dla ochłodzenia rozpalonej twarzy; tych, które miewają palpitacje serca w najmniej spodziewanych momentach; tych, które uwielbiają swoich partnerów, ale podejrzewają, że libido opuściło je na zawsze; tych, które się zakochały, ale nie potrafią osiągnąć zadowolenia z pożycia intymnego; tych, które kiedyś miały figury do pozazdroszczenia i nagle musiały zmienić rozmiar ubrań na większy…

Zostało ci pewnie jeszcze wiele lat życia. W połowie 2015 roku na świecie żyło ponad 53 stulatków. W gronie tym było tylko 2 mężczyzn, co oznacza, że pozostałe 51 osób to kobiety. W Hiszpanii oczekiwana długość życia wynosi dla nas 85,7 roku, a dla nich 80,2. W społeczeństwach rozwiniętych oczekiwana długość życia dla mężczyzny w wieku 80 lat wynosi 7 lat, podczas gdy dla kobiety w tym samym wieku – 11. Halo, mówimy o 10 procentach życia. Musimy o nie walczyć!

Dlatego właśnie wejście w okres przekwitania czy menopauzy nie powinno cię niepokoić. Nasza znajoma, której opowiedziałyśmy o tej książce, wyznała nam, że kiedyś spotkała doktora Fustera na lotnisku w Nowym Jorku. Była godzina piąta po południu czasu lokalnego. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Nasza znajoma widziała doktora na konferencji, w której brała tego dnia udział, a ponieważ nie należała do nieśmiałych, pozdrowiła go, jakby znali się od dawna, i zapytała: „Co słychać, Valentin? Jedzie pan na Gwiazdkę do domu?”. Doktor podobno spojrzał na nią zdziwiony i odpowiedział: „Nie. Lecę do Madrytu na wykład. A wieczorem wracam do Nowego Jorku”. Ups! Nasza znajoma do dziś nie może w to uwierzyć. Mówimy o mężczyźnie, który miał wtedy 71 lat. Ale to jeszcze nie koniec opowieści. Kardiolog zdradził jej, co jest kluczem do sukcesu – godzina ćwiczeń dziennie. On sam był żywym przykładem skuteczności tej metody. Zapamiętajmy to sobie.

Profesor Pedro Nueno, który nie ma wątpliwości, że coraz więcej osób będzie dożywało stu lat, mówi o potrzebie „zagospodarowania trzeciego wieku”, uważa, że ograniczanie swojej aktywności do wychodzenia na spacery z siatką na zakupy nie przynosi żadnych korzyści ani z punktu widzenia jednostki, ani społeczeństwa.

Nie będziemy się teraz w to zagłębiać, ale sama policz. Jeżeli właśnie przechodzisz lub już przeszłaś menopauzę, na pewno jesteś w przedziale wiekowym 45–55 lat. Możliwe, że została ci jeszcze połowa życia. Dobrze przeczytałaś. Powiedz to głośno. Powtórz. Wyryj to sobie w pamięci i zacznij liczyć dni inaczej. Jesteś na początku nowego życia.

Nie trzeba się bać menopauzy. Powinno się raczej – znając i kontrolując jej efekty – powitać ją i ugościć. Nam pomogło w tym własne doświadczenie, a także zbieranie informacji i pisanie tej książki. Ty również możesz się tego nauczyć.

***

Książkę Czy mnie się wydaje, czy tu jest bardzo gorąco? Nie bój się menopauzy kupicie na stronie wydawnictwa Marginesy (https://goo.gl/tS5ZEx) i wielu księgarniach stacjonarnych i internetowych.

Nie jesteśmy szalone – jesteśmy cykliczne. O tym jak zaprzyjaźnić się z miesiączką. Z Dobrawą Borkałą rozmawia Magda Wielgołaska.

Ksiezycowa mandala (1)

Magda Wielgołaska: Na stronie promującej zbiórkę funduszy na projekt, który współtworzysz z Samią – LUNARIUM – Księżycowy Workbook LUNA, umieściłyście cytat Eriki Irusty: “Nie jestem szalona – jestem cykliczna”. To proste zdanie mną wstrząsnęło. Pomyślałam sobie o tym, ile wysiłku kobiety muszą wkładać w to, żeby odzyskać prawdziwe znaczenie czasu miesiączki, jak również tego czasu przed i po niej, żeby same ją mogły zrozumieć i opowiedzieć o tym innym osobom. Powiedz, proszę, jak było w Twoim przypadku? Jak zaczęła się Twoja praca z tematem naturalnych, kobiecych cykli? W tym pytaniu chciałabym sięgnąć również do tego, jak temat menstruacji i kobiecej cykliczności funkcjonował w Twojej rodzinie i otoczeniu, i jak wyglądał Twój proces docierania do momentu, w którym jesteś teraz?

Dobrawa Borkała: Dzisiaj, przed naszą rozmową, spędziłam trochę czasu z moją mamą, rozmawiając o30715063_10155312317271881_8026179057332781056_n moim dzieciństwie, wieku nastoletnim i o menstruacji, która była tematem między nami zawsze obecnym. Wychowywałam się jako jedyna córka samodzielnej matki. W związku z tym nie było między nami żadnych tematów tabu. Byłyśmy bardzo blisko, zwłaszcza w okresie mojego wczesnego dzieciństwa. Dzisiaj mama przypomniała mi, że zawsze bardzo chciałam być dorosła i że marzyłam o tym, żeby szybciej dojrzeć. Podobno już w wieku przedszkolnym zakładałam sobie podpaski, mając nadzieję, że ten okres i ta dojrzałość do mnie przyjdzie. [śmiech] Zupełnie zapomniałam, że tak było. I faktycznie moje samodzielne życie przyszło dość szybko, w wieku piętnastu lat wyprowadziłam się z domu. Temat miesiączki był obecny w moim życiu również z tego względu, że moja mama ma dwie siostry i wszystkie trzy dość silnie i intensywnie reagują na okres. Wtedy to nie było jeszcze nazywane PMSem, ale napięcie, które odczuwały przed i wybuchowość wobec swoich dzieci i innych osób przebywających w otoczeniu była zauważana. Tak więc zawsze mieliśmy sygnał i w związku z tym dystans, kiedy padało hasło: mama ma okres. Wtedy nie brałam tak bardzo do siebie różnych jej zachowań. Dla mnie to był zawsze bardzo naturalny temat.

MW: A jak było, kiedy Twój okres już przyszedł?

DB: W tym czasie, kiedy zaczęłam miesiączkować, wokół mojej rodziny pojawiło się więcej mężczyzn, także w życiu mojej mamy i nie czułam się komfortowo. Miałam poczucie wstydu i nie do końca miałam poczucie przestrzeni na przeżywanie tej zmiany w moim ciele. Chociaż z mamą miałyśmy rytuał: zabrała mnie do fryzjera i miałam w końcu wyprostowane włosy, co było zawsze moim marzeniem. Na poziomie relacji z moją mamą było to ładne wydarzenie, mimo braku mojego oswojenia z miesiączką. Niedawno również przypomniałam sobie, że – nie wiem ile miesięcy po, ale niewiele po tej pierwszej miesiączce –  zaczęły się u mnie problemy z odżywianiem. Miałam bardzo głęboki epizod anorektyczny i tak naprawdę niedługo po wejściu w czas dojrzewania przestałam miesiączkować na jakiś czas. Nie umiałam objąć tej upragnionej kobiecości, która przyszła w swojej pełni. Miałam chęć skontrolowania sytuacji poprzez ograniczenie jedzenia. Przeżyłam awersję do swojego ciała i to poczucie towarzyszyło mi przez wiele lat młodości. Całkiem niedawno przypomniałam sobie o tym czasie i zaczęłam o tym myśleć. Na dziś jest to dla mnie temat może nie domknięty, ale w miarę przerobiony.

MW: Myślę, że to, co mówisz, jest bardzo ważne, w tego typu doświadczeniu może się przejrzeć wiele kobiet. Najpierw wyczekiwana dorosłość, a kiedy już się pojawia, następuje kompletne odrzucenie własnego ciała.

DB: Dlatego też zdecydowałam się o tym wspomnieć w tej rozmowie. Wydaje mi się, że to jest częsta reakcja wśród nastolatek, że nie wiedzą do końca jak zareagować, jak się dalej rozwijać i jak się odnaleźć. Ciało zmienia się bardzo szybko i intensywnie, i te zmiany czasami zupełnie nie odpowiadają wymogom społecznym na temat form, które “powinnyśmy” mieć i tego jak “powinnyśmy” wyglądać. Wydaje mi się, że zaburzenia odżywiania są dosyć częste właśnie z tego powodu. Jest to odpowiedź na społeczne, dosyć abstrakcyjne punkty odniesienia. Również niedawno sobie przypomniałam, że mając trzynaście lat namalowałam ogromny obraz, chyba największy w moim życiu – oprócz murali, które w więzieniu z osadzonymi tam kobietami malowałam prowadząc artterapię. Ten obraz przedstawiał mnie pomiędzy pełnią a nowiem księżyca – rozwartą. Różne rzeczy do mnie teraz wracają w związku z tym tematem. Obserwowanie księżyca towarzyszyło mi od początku moich poszukiwań i chęci rozwoju duchowego. To były takie moje samodzielne poszukiwania. Zawsze interesowało mnie, jak ciało dostrzega czas. Postrzeganie w rytmie okołodobowym jest w miarę wbudowane w nasze komórki, natomiast w rytmie zewnętrznym wiele zależy od otoczenia i punktów odniesienia, do których się dostrajamy i które pozwalają nam ten upływ czasu ocenić, wiele zależy również od naszej pamięci. Cykl księżyca jest bardzo zbliżony w długości do naszych kobiecych cykli. Zaczęłam to zauważać, kiedy miałam mniej więcej piętnaście lat, że jest pełnia i mam okres, jest nów i mam okres, i jak to się zmienia. Wtedy były to bardziej punktowe obserwacje niż pogłębiona, świadoma praca. Po prostu zauważałam zmiany zachodzące w księżycu i mój okres, jako że jest bardzo bolesny i zmienia dynamikę mojego funkcjonowania – trudno było od tego uciec i nie zgłębiać go. Powiem szczerze, że sama jestem czasami zaskoczona moimi intuicjami, które miałam jako mała dziewczynka i dopiero później zrozumiałam głębsze poziomy różnych moich decyzji, takich jak ta, kiedy w wieku dziesięciu lat po prostu przestałam jeść mięso z dnia na dzień – bez żadnych przesłanek. Spędzałam wtedy kilka miesięcy w roku u rodziny na wsi, gdzie była kultura jedzenia mięsa, gdzie były kury i świnki. Dużo też w tamtym czasie czytałam, szczególnie literatury przeznaczonej dla dorosłych i wydaje mi się, że w tych książkach mogło być dużo inspiracji.

MW: Jak dzisiaj, jako dorosła kobieta widzisz miesiączkę? Po co nam jest ten okres w sensie psychicznym i duchowym?

DB: Mam przede wszystkim odczucie, że jest to proces czyszczenia organizmu. W kontekście psychiki czyszczenie ze wszystkich napięć, ale też fizyczne oczyszczanie z toksyn, które się zgromadziły. Toksyn, które wyprodukowałyśmy stresując się nadmiernie i nie równoważąc tego na bieżąco. W zależności od tego, jak dany miesiąc przebiegał, tak PMS trochę to odzwierciedla. Jeśli więc na przykład wiemy, że było więcej napięć, to powstaje przestrzeń na to, żeby wszystko się wyładowało. Dużą rolę oczywiście odgrywają skoki i falowanie hormonów, które bardzo silnie oddziaływują na nasz organizm w sensie psychofizycznym.

To również czas, który dobrze przeznaczyć na pobycie samej ze sobą, zwolnić tempo, zostawić – na ile to możliwe – zobowiązania, zadania i zadbać o przestrzeń, w której będziemy mogły pobyć w spokoju. Szczególnie, jeśli intensywnie działamy w ciągu miesiąca albo jesteśmy matkami. Miesiączka to czas dla mnie i staram się tak zorganizować swoje działania, żeby w tych dniach nie podejmować ważnych przedsięwzięć. Nasze ciało w trakcie menstruacji jest bardzo wrażliwe i odbiera bodźce z zewnątrz z większą siłą. To również czas, kiedy przepływ między lewą a prawą półkulą jest mocniejszy, mamy więc większe połączenie z intuicją, możemy otworzyć się na ciekawe wglądy, zadać sobie pytania dotyczące działań, które podejmiemy w rozpoczynającym się cyklu. W dawnych kulturach Ameryki Północnej, ale też bliskowschodniej istniały takie miejsca jak Czerwone Namioty, Moon lodge, w których kobiety przeżywały kolektywnie swoją miesiączkę. Odchodziły w tym czasie od swoich codziennych zobowiązań, dawały sobie czas na regenerację w towarzystwie innych kobiet, często również celebrowały ten moment. Dobrze wiedziały i czuły, że to czas, w którym pozwolenie sobie na odpoczynek przyczyni się do wzrostu sił witalnych w następnych tygodniach cyklu.

MW: Mam poczucie, że o tym aspekcie czyszczenia, odpoczynku, regeneracji mało mówimy na co dzień. Częściej pojawia się kontekst cierpienia, jako kary za grzech pierwotny Ewy. [śmiech] A tymczasem to jest bardzo potrzebny czas. Tylko czy w naszym zabieganym świecie jest w ogóle przestrzeń na to, żeby w pełni wykorzystać potencjał menstruacji?

 DB: Mam takie doświadczenie, że w zależn3ości od tego jaką przestrzeń dla siebie sama przygotuję, to sam okres może być przyjemnym procesem lub mniej przyjemnym. Zauważyłam, że jeśli mam taki moment, w którym mogę sobie pozwolić na większe odcięcie i celebrowanie siebie, to wtedy ten PMS jest łagodniejszy – mimo że wciąż jest dosyć intensywny i też czasami tracę cierpliwość do siebie samej, chociaż wiem, że to minie i staram się o tym pamiętać. Jeśli mogę sobie trochę więcej łagodności okazać i nie wymagać od siebie cały czas super efektywności, rozdrażnienie maleje. Kiedy sobie przygotowuję taką przestrzeń, kiedy mogę się przyglądać temu, co chciałabym i jak chciałabym robić, co nie zawsze jest możliwe, to naprawdę mam wrażenie, że czerpię z tego czasu przed okresem i z samego okresu. Wtedy ten czas przynosi mi dużo rozluźnienia, mimo tego, że dzieje się to przy dużym bólu i napięciu, ale też czasami mam takie wrażenie, że żeby coś się uwolniło, najpierw konieczna jest pewnego rodzaju dezintegracja. To, o co pytasz, to jest sprawa nad którą się zastanawiam – jak w takiej dużej przestrzeni społecznej, nie odbierając kobietom równości międzypłciowej – dać przestrzeń na przeżywanie całego cyklu, w całej jego dynamice? To jest dosyć trudne. Mieszkałam przez wiele lat we Francji i tam ruch feministyczny trochę wypiera otwarte mówienie o okresie i konsekwencjach fizjologicznych i emocjonalnych. Istnieje obawa, że zostanie to wykorzystane jako argument przeciw kobietom. Myślę, że należy przełamać schematy i nie patrzeć na kobiecą menstruację jako na coś niewygodnego, ale jak na zjawisko, które po prostu jest. Jest po coś, czemuś służy i warto byłoby zrobić dla niego miejsce. Gdyby dać przestrzeń i zrozumieć jak kobieca energia faluje, łatwo zauważymy, że w pewnych momentach cyklu faktycznie bywamy osłabione, jednak w innych możemy uzyskiwać niezwykłą efektywność. Zmiana całego systemu pracy jaki znamy, sprzyjająca tym naturalnym fazom, mogłaby przynieść korzyść całemu społeczeństwu.

MW: Świat, w którym żyjemy, jest przystosowany do cykli mężczyzn?

DB: Tak, w dużej mierze. Żyjemy w świecie, gdzie cykle są okołodobowe, chociaż różnie to obecnie wygląda, są przeciążone aktywnością i przestymulowane. Istnieją teorie, że właśnie całe nasze społeczeństwo jest na poziomie diety, godzin pracy i wymiaru czasu, w jakim działamy, przystosowane do organizmów męskich, które nie menstruują. Chociaż oczywiście mężczyźni też swoje cykle przechodzą. Pozwolenie sobie na łagodność i wyrozumiałość wobec siebie, nie tylko kobietom, bardzo by sprzyjało. To nie jest postulat tylko dla kobiet i dla naszych różnych momentów w cyklu, ale także ogólnie dla człowieka jako takiego, bo ta dynamika zmienia się w każdym i fajnie byłoby po prostu siebie poznawać i umieć postępować ze sobą z większym szacunkiem.

MW: Wyobrażam sobie taki świat idealny, w którym każda osoba działa w zgodzie ze sobą i zna swoje cykle, jednak póki co kwestia menstruacji jest czymś wstydliwym. Dziewczyny wstydzą się chociażby tego, że ktoś zobaczy, że kupują podpaski.

DB: Jest też taki komunikat dotyczący okresu, który w dużej mierze płynie z reklam, aby niwelować jakiekolwiek oznaki tego, że okres się ma. Trzeba zrobić wszystko, żeby krew była ukryta. Mamy społecznie zakodowany ogromny wstyd przed krwią menstruacyjną. Dzisiaj rozmawiałam też z moją mamą o jej pierwszym okresie, w czasach kiedy nie było podpasek. Opowiadała mi, jak to było, kiedy używano waty albo ligniny i że to było dla niej bardzo krępujące, że czuła się nie tylko niehigienicznie, ale też pozbawiona godności. Cały czas się bała, że ta krew wyjdzie na jaw, a nie było na to zupełnie przyzwolenia. Teraz, pomimo nadal istniejącego tabu, mamy ten komfort, że są i kubeczki menstruacyjne, i tampony, i podpaski, i jeszcze inne rozwiązania, z których możemy coś dla siebie wybrać.

Kubeczek menstruacyjny jest czymś stosunkowo nowym. Jest przede wszystkim ekologiczny. Nie produkujemy śmieci, które nie są biodegradowalne. Kubeczek daje nam okazję do zobaczenia w ogóle tej menstruacyjnej krwi takiej jaka jest i ile jej jest. Moim zdaniem jest to ogromny krok, którego kobieta doświadcza indywidualnie, sama ze sobą i jest to swego rodzaju przełamanie tabu miesięcznej krwi. Zauważ, że w reklamach podpasek nie pokazuje się krwi tylko niebieski płyn. W tym roku wypuszczono pierwszą reklamę, chyba w Anglii, gdzie w końcu zamiast koloru niebieskiego pojawił się czerwony. Jeśli powoli w naszej kulturze będziemy znosić to tabu, wstyd na poziomie indywidualnym również będzie malał.

MW: Mądrość przodkiń mówi też o tym, że powinnyśmy móc stworzyć sobie takie warunki, żeby nie korzystać z rzeczy blokujących swobodny przepływ krwi.

DB: Mamy taką intencję w projekcie Lunarium, żeby w przyszłości pomyśleć o ubraniach zaprojektowanych specjalnie na okres, w których można pozwolić temu okresowi przepływać, ale też tak, żeby te produkty były do wyprania, do wielokrotnego użytku. Coś takiego, co pozwoliłoby również komfortowo funkcjonować w czasie okresu. To miałby być taki ubiór, który wspiera i towarzyszy w każdym okresie.

MW: Bardzo mi się ten pomysł podoba. Mam nadzieję, że kiedyś zostanie zrealizowany. Wróćmy jeszcze do księżyca. Jak widzisz połączenia pomiędzy księżycem, a kobiecym cyklem menstruacyjnym?

DB: Mam takie dwa tropy myślowe. Po pierwsze – chociaż to są dane naukowe jeszcze nie do końca potwierdzone – istnieje tutaj polemika pomiędzy archeologami, ale jest coś takiego jak odnalezione w Afryce kości Szango. Podejrzewa się, że były zalążkiem matematyki i kalendarza. Prawdopodobnie wykorzystywano je właśnie do liczenia upływu czasu w oparciu o fazy księżyca i markowały one również czas kobiecej menstruacji. Tę umiejętność liczenia można w takim wypadku przypisać kobietom, które obserwują własny cykl, ale też istotne jest, że pomiar czasu był prowadzony na podstawie właśnie księżyca. Idea miesiąca wywodzi się od faz księżyca. To było najłatwiejsze do obserwowania, oprócz cyklu słońca – zjawisko naturalne pomagające obserwować jak mija czas. Tak więc księżyc zawsze miał bardzo mocne połączenie z cyklicznością. Przypuszcza się, że w plemionach łowieckich, mężczyźni wychodzili na polowania w czasie pełni, prowadzeni światłem księżyca, w tym czasie kobiety przeżywały swoją menstruację, a po powrocie mężczyzn – w okolicach nowiu był czas na owulację. Co pozwalało spełniać sprawnie reprodukcyjną funkcję w plemieniu. Światło księżyca miało bardzo duży wpływ na organizację pracy organizmu i nadal ma. Bardzo często kobiece okresy się synchronizują, to jest dość łatwo zauważyć w różnych grupach: w firmach, w większości wsi – miesiączki wystepują w podobnym czasie, co też jest bardzo fajne, że można wtedy siebie wspierać i rozumieć w takim stanie. I też warto, żeby coraz więcej osób nie doświadczających menstruacji, czyli głównie mężczyzn – rozumiało, co kobiety przechodzą. Wracając do połączenia z księżycem, część kobiet nie do końca widzi tę swoją korelację z księżycem, okres występuje w innych momentach niż pełnia, ale to po prostu oznacza, że ta osoba ma trochę inny przebieg cyklu – księżyc pozwala mierzyć czas i orientować się w jakim momencie cyklu osobistego jesteśmy, jest punktem odniesienia, kiedy przechodzi przez różne fazy, a później już chodzi o to, żeby te kolejne fazy odnaleźć w sobie, nazywając nowiem swój okres, a pełnią czas owulacji. Wydaje mi się, że to jest bardziej intuicyjne, żeby obserwować fazy księżyca niż używać gregoriańskiego kalendarza, który mamy jako terminarz do wszystkich spotkań. Liczenie dni cyklu, za pomocą kalendarza księżycowego, pozwala skupić się na wnętrzu. Fazy, przez które przechodzi księżyc – wzrastanie, a potem chowanie się – to też droga, którą przechodzimy my. Menstruacja, jeśli ją wykorzystamy jako moment skupienia się na sobie i wejścia trochę do wewnątrz, przyjrzenia się temu, co się wydarzyło w ciągu tego miesiąca: o co zadbałyśmy, o co nie zadbałyśmy, może nam podpowiedzieć, co dla siebie zrobić, żeby było nam łatwiej funkcjonować. W różnych obszarach – fizycznym, zawodowym, emocjonalnym. Drugim aspektem jest to, jak sam księżyc wpływa na ludzi – takie podejście astrologiczne jest ciekawe, można w nim zobaczyć interesujące rzeczy, ale do tego każdy ma już indywidualne podejście.

MW: Mówisz o liczeniu z pomocą księżyca tego, w jakim momencie cyklu jesteśmy. Dla osoby nieznającej cykli księżyca, może być to trudne – jednak razem z Samią przygotowałyście narzędzie, które pozwala prowadzić taki księżycowy kalendarz.

DB: Tak, ja w naszym projekcie zajmuję się kwestią kalendarzową i pomiaru czasu, też tym, jak na poziomie poznawczym w naszym ciele tworzy się percepcja czasu. My, jako ludzie, mówimy o swoim zegarze biologicznym, ale tak naprawdę nie mamy wbudowanego kalendarza ani zegara, oprócz rozpoznawania pewnych interwałów czasowych albo dostrajania się do światła w rytmie okołodobowym – w związku z tym musimy sobie trochę pomagać. Moonmandala jest właśnie zaproszeniem do takiej większej uważności, która na początku jest uzewnętrzniona, w oparciu o moonmandalę, która przedstawia wszystkie fazy księżyca i mieści w sobie przestrzeń na opisywanie na niej – w zależności od fazy księżyca – swojego moment okresu czy cyklu. Więcej o moonmandali dowiecie się na naszej stronie.

MW: Jak pracować z moonmandalą? Co możemy na niej zapisywać, oznaczać? Jak Twoim zdaniem robić to w sposób, który przyniesie nam jak najwięcej korzyści z księżycowych obserwacji?

DB: Można na niej zapisywać, jak się w danym dniu czuję, jakich emocji doświadczam, jakie są w ciele symptomy. Można również szkicować, rysować. Celem jest to, żeby nauczyć się, w których momentach naszego cyklu, jakie reakcje zazwyczaj się pojawiają. Bez oczekiwania, że za każdym razem będą takie same, ale tak żeby móc później bardziej ten swój świat wewnętrzny na to przygotować. Jeśli wiesz, że zazwyczaj pięć dni przed okresem wszystko cię wkurza i nie umiesz się spokojnie komunikować, to jak już się zauważy taką rytmikę, można trochę dopasować to, co się będzie wtedy robiło albo czego będzie się od siebie wymagało do danego momentu cyklu. Można notować wszystkie aspekty, które wydają nam się ważne. Dla każdej osoby będzie to co innego. Chodzi o zapisywanie fizycznych, emocjonalnych, ale też myślowych tropów. Można zapisywać wszystko, również daty, pogodę, w jakim otoczeniu akurat przebywamy.

MW: Żeby móc zaobserwować rytmikę, o której mówisz, potrzebna jest długofalowa praca z księżycem.

DB: Tak, dlatego chcemy też stworzyć woorkbook.

MW: Zaczęłam niedawno wypełniać swoją pierwszą moonmandalę i bardzo podoba mi się dowolność, na jaką ona pozwala. To może być dziennik, jak i wyzwanie artystyczne, tak jak mówisz. Zwłaszcza, że jest to forma krótkiej wypowiedzi, jeśli chodzi o ilość miejsca na zapiski na moonmandali przy każdej z faz księżyca.

DB: Tak, to są ograniczone miejsca na notatki, jednak w samym workbooku, będą też miejsca na pogłębienie tych obserwacji, na przykład na wypisanie przy poszczególnych fazach księżyca tego, co się zauważyło we własnym ciele w danej fazie księżyca. Chodzi właśnie o rozpoznanie w sobie, kiedy mamy własny czas pełni i nowiu, kiedy mamy więcej energii, a kiedy zaczynamy się chować do środka.

MW: To wchodzenie do środka jest dla mnie bardzo istotną kwestią. Wchodząc do środka spotykamy swoją wewnętrzną Dziką Kobietę, tutaj chciałabym odejść od standardowego znaczenia słowa “dzika”, które bardzo negatywnie jest kojarzone. Chodzi mi o taki nasz stan, który jest pełnią nas samych w odcięciu od wszystkich narzucanych nam schematów. Cieszy mnie, że coraz więcej kobiet dociera do swojej wewnętrznej mocy i mądrości, że zaczynamy wychodzić z myślenia unormowanego patriarchalnymi schematami, jednak cały czas jest to bardzo trudne doświadczenie. Nie jest to też nic nowego, że Dzika Kobieta nie ma łatwo, ciągnie się to przez wieki historii ludzkości, wystarczy wspomnieć procesy czarownic.

DB: Długo się zastanawiałam nad postacią czarIMG_5883ownicy. Co reprezentowała i dlaczego spotykała się z tak olbrzymim okrucieństwem. Nie mogłam tego pojąć. To mnie przeraziło i do teraz szukam sposobu na to, jak o tym myśleć. Pewne jest, że istnieje strach przed siłą, która wyzwala się z dojrzałości kobiecej, z pełni kobiecej. Od dawna w zachodniej kulturze ta siła była wyjątkowo mocno zwalczana, wyciszana, ujarzmiana. W wielu innych kulturach wygląda czy wyglądało to zupełnie inaczej. Przykładowo w buddyzmie tybetańskim – mam taką piękną książkę, która sprawiła mi dużą przyjemność  Women of wisdom”, gdzie jest opisane, jak te kobiece postacie są celebrowane, jak wchodzi się z nimi w duchową relację. Mówię tutaj o poziomie archetypicznym. W rzeczywistości to co mogą mnisi, a co mogą mniszki, kto jakie pełni role jest obszarem do wyrównania.

Jednak czas polowania na czarownice jest w naszej kobiecej historii szczególnie znaczący. Faktem jest, że owe polowania miały miejsce, kiedy zaczęły powstawać pierwsze uniwersytety w Europie. Dotychczas to kobiety były znachorkami, zielarkami, przyjmowały porody, wiedziały, których roślin użyć przy konkretnych chorobach. Nie była to wiedza zdobyta z książek, tylko przekazywana ustnie z pokolenia na pokolenie. Myślę, że to również był powód, dla którego skazywano kobiety na śmierć. Miały ogromną wiedzę, która mogła stanowić zagrożenie, ponieważ często nie wynikała z rozumowego pojmowania rzeczywistości, a z intuicji, przeczuć i trwała dzięki przekazowi od innych “wtajemniczonych”. Do dzisiaj nie znamy w 100% działania niektórych roślin leczniczych, jednak wiele badań potwierdza, co ludzie wiedzieli w średniowieczu czy wcześniej. Wiedźma to w końcu ta, która wie. A skąd wie? W dużym stopniu z przeczuć, które wypływają z jej źródła.

MW: Myślę, że w naszej kulturze ogromną rolę odegrał kościół katolicki i tendencja do tego, żeby myślenie i seksualność każdej osoby dopasowane były do zbioru zasad, które często są wbrew naturze człowieka, a szczególnie kobiety. Kiedy istnieje lista zasad, których nieprzestrzeganie grozi wiecznym potępieniem, za pomocą narzędzia, jakim jest strach – kobiety są wyrwane z tego naturalnego cyklu. Nie ma miejsca na refleksję i krytyczne myślenie, to są czynności zakazane. Mam wrażenie, że to zrobiło nam ogromną krzywdę, której skutki jeszcze długo będziemy odczuwać jako społeczeństwo. Dlatego tak ważne, dla mnie osobiście, jest powracanie do siebie, szczególnie poprzez relację z czymś, co nam tak intymnie towarzyszy jak miesiączka.

DB: Dla systemów, które chcą narzucać swoje idee czy podporządkowywać sobie ludzi, ten archetyp dzikiej kobiety, którą cechuje głównie emanacja wolności – jest nie do zaakceptowania. Ja widzę Dziką Kobietę jako wysłanniczkę Matki Ziemi, jako orędowniczkę relacji z naturą, którą wszyscy jesteśmy i którą mamy w sobie, ale w imię kultury staramy się ją w jakiś sposób podporządkować. To oczywiście nie jest przypisane tylko fizjologii kobiecej. Pierwiastek kobiecy i męski jest we wszystkich organizmach, we wszystkich ludziach i raczej chodzi o to, żeby nauczyć się je równoważyć i łączyć. Ja przyłapałam się ostatnio na tym, że boję się używać słowa “kobieca”, bo mam wrażenie, że to od razu jest przypisywane kobiecie, takiej jaką kreuje mainstream, użycie tego słowa w stosunku do mężczyzny jest odbierane jako obraźliwe. Osobiście ze swoją dziką kobietą dopiero się łączę, nie jestem połączona na stałe. To są tylko momenty. Mam wrażenie, że to jest bardziej zakres odczuwania, a nie opisywania. To jest coś, co mieszka w trzewiach, przebudza się i pojawia w odpowiedzi na różne bodźce, również można to zaobserwować badając swój cykl menstruacyjny. Jeśli nauczymy się słuchać tego wewnętrznego głosu, to z czasem będzie nas bardzo dobrze prowadził.

Dodatkowo zwróćmy uwagę, jakie wzorce, archetypy kobiecości proponuje nam nasza zachodnia kultura i kościół katolicki. Mamy Dziewicę, niewinną kobiecość, trochę jeszcze naiwną, dopiero wkraczającą w dojrzałość. Mamy również Matkę, opiekunkę, kobietę, która głównie obdarowuje świat. Jest jeszcze Ladacznica – ona trochę kieruje naszą uwagę w stronę wspomnianej Dzikiej Kobiety, ale jednak ma wydźwięk niezbyt pozytywny. Jej seksualność jest przedstawiana jako coś niebezpiecznego. Tak więc obraz Dzikuski jest, ale niepełny. Ciężko jest znaleźć w naszej kulturze czwarty ważny dla kobiet archetyp: Wiedźmy, Baby Jagi, Kobiety Dojrzałej, która obrośnięta w życiowe doświadczenia może być nauczycielką, przewodniczką. Ją również przedstawia się jako groźną postać, myślę że dlatego, żeby zniechęcić do spotkania z nią. A spotkanie z taką Wiedźmą daje nam ogromny wgląd w siebie, ściąga maski i sprawia, że stajemy się autentyczne i jesteśmy połączone ze źródłem. W naszym cyklu menstruacyjnym przechodzimy przez wszystkie cztery archetypy, również jako kobiety, z punktu widzenia biologicznego doświadczamy tych czterech jakości.

MW: Myślę, że trudność bycia Dziką Kobietą polega na tym, że we współczesnym społeczeństwie nie ma na to przestrzeni. Inność jest skazana na banicję.

DB: Dlatego bardzo ważne jest dla mnie, żeby się łączyć w grupy kobiece, w Kobiece Kręgi, w organizacje kobiece i wspierać, tak żeby móc zaakceptować w sobie różne stany i różne podszepty intuicji. Co do samego słowa “dzika”, faktycznie jest ono traktowane bardzo pejoratywnie. Ostatnio przypomniały mi się słowa piosenki z Pocahontas: “Nie jestem głupią dzikuską”. A to jest bardzo ważna i piękna część nas i może być też bardzo piękną częścią kultury. Kultury bardziej ugruntowanej w swoim ciele i w akceptacji tego, co nasze ciało sobą wyraża.

Ciężar bycia Dziką Kobietą jest związany również ze wspomnianymi wcześniej czterema archetypami kobiecości. Nasze społeczeństwo, wyznaczając nam rolę, pozbawia możliwości pełnienia kilku ról jednocześnie. Taka sytuacja spotyka na przykład Matkę Polkę, która po wejściu w rolę Matki może tylko tęsknić za dzikością, za namiętnością, za seksualnym aspektem swojej kobiecości. Nie wypada być wtedy seksi. Niekoniecznie seksi dla całego świata, ale chociażby dla siebie i swojego partnera czy partnerki. Bardzo często pojawia się problem połączenia Matki i Dzikiej Kobiety. Chciałabym, żeby kobiety przekazywały sobie taką wiedzę. Często nie wiemy, co się w nas zmieni po porodzie, jakie wyzwania będą czekały, na te z nas, które urodzą. Dobrze, żeby mogły na nowo odnaleźć się jako kobieta i zintegrować w sobie różne cząstki. Piękną okazją do takiej głębszej wymiany są właśnie Kobiece Kręgi, których na szczęście jest coraz więcej! Czuję, że ta Dzika Kobieta woła nas teraz najbardziej, przez wieki była wyparta i zignorowana. To piękne móc ją odkrywać w sobie i obserwować ją też wśród innych kobiet.

MW: Porozmawiajmy w takim razie o powrocie do swojego ciała. Jak możemy się z nim skomunikować? Jak każda i każdy z nas może rozpocząć budowanie relacji z własnym ciałem?

DB: Dla mnie bardzo dobrym narzędziem jest oddech, który jest nieustannie praktykowany. Oddychamy cały czas i jest zawsze z nami. Łatwo jest nim operować i jak już nauczymy się zmieniać swoje schematy oddechowe, to ta skuteczność jest fenomenalna. Oddech faktycznie jest bezpośrednio połączony z naszym układem nerwowym, więc może wpływać na to jak reagujemy – czy bardziej się pobudzamy, czy relaksujemy. To, co dla mnie jest fascynujące i ostatnio odkrywam, to jak oddech zależy od momentu w cyklu i od poziomu hormonów. Tych badań jeszcze nie jest dużo i są głównie przeprowadzane wśród astmatyczek i astmatyków – osób nie stosujących żadnej hormonalnej terapii. Obserwacja oddechu w odniesieniu do naszego cyklu menstruacyjnego może być fajnym narzędziem i sposobem pomagania sobie. Na moonmandali możemy zapisywać, w których sferach ciała oddychamy, czy to jest oddech płytki czy głębszy. Niestety kobiety bardzo często nie oddychają głęboko, przeponowo. Oddychają dosyć płytko, co też nie pozwala przepracować emocji. Brzuch w wielu kulturach jest złożem energetycznym, energii chi, prany, ale też odpowiada za cały nasz metabolizm i również za trawienie emocji. Przez wszechobecne wciąganie brzucha, a wcześniej gorsety, oddech stał się bardzo ograniczony i płytki. W związku z tym, że oddycha się niepełnymi płucami, tlen nie jest dostarczany efektywnie do wszystkich komórek i w związku z tym maleje forma fizyczna, co jest odczuwalne przez zmęczenie, nadmierne stresowe reakcje. Przy płytkości oddechu, czy przy dużej hiperwentylacji łatwiej o ataki paniki, czy inne lękowe reakcje wobec sytuacji, które nas spotykają. Powiem Ci szczerze, że moje życie całkowicie się zmieniło, od kiedy zaczęłam pracować z oddechem. Według badań, o których wspomniałam, ten oddech jest dużo głębszy, kiedy osiągamy ten pik progesteronu i estrogenu, czyli od siódmego do dwudziestego pierwszego dnia cyklu, a dużo płytszy w czasie owulacji, zdarzają się wręcz takie zadyszki.

MW: Czyli pierwszym krokiem do odzyskania kontaktu z ciałem może być nauczenie się oddychania przeponą?

DB: Tak, wydaje mi się, że to jest podstawa. Oddychanie przeponowo i przez nos, kiedy oddychamy przez nos jakość powietrza jest lepsza, jest filtrowane, ogrzewane, dodatkowo to są rejony połączone ze sferami odpowiedzialnymi za pamięć. Poza oddechem pomocne są obserwacje tego wszystkiego, co się dzieje z ciałem, jak możemy o nie po prostu zadbać. Pierwszym krokiem jest podejść do swojego ciała jako do sprzymierzeńca, takiego wehikułu, dzięki któremu się żyje i doświadcza świata. Powolutku możemy się nauczyć, jakie nasze ciało ma potrzeby. To jest poza oddechem taki punkt startu. Moja droga była taka, że przez lata oczekiwałam od siebie wydajności i wysokiej efektywności: jak najmniej spać, jak najwięcej pracować, jak najlepiej wyglądać, jak najlepszy mieć metabolizm. To działo się na zasadzie zewnętrznych oczekiwań, bez zauważania, w jakim ciele żyję i dzięki czemu ono żyje, co ono może i czego potrzebuje. To jest kwestia zmiany myślenia, które bardzo pomaga w tym, żeby z ciałem się połączyć. Na naszej grupie na FB Kobiece Lunarium, powoli staramy się dzielić tym jak ze sobą pracować, chociaż nic nie zastąpi własnej praktyki, sam na sam ze swoim ciałem. Część osób będących na naszej grupie jest też na grupie Dobre Ciało, gdzie prowadząca stronę pracuje z mięśniami dna miednicy i to jest jedna ze skuteczniejszych form pracy z ciałem w perspektywie miesiączki. Praca z miednicą, z otwieraniem bioder jest świetnym sposobem na rozluźnienie różnych napięć, które przed czy w czasie wokół miesiączki mogą się kumulować. Nasz planowany Workbook LUNA jest również odpowiedzią na potrzebę wejścia w kontakt z ciałem. Chciałybyśmy, żeby ułatwiał kobietom nawiązanie tego połączenia.

MW: Zdecydowałyście się na akcję crowdfundingową, żeby zrealizować swoje plany.

Ksiezycowa mandala (2)
DB: Tak, nie wiedziałyśmy jednak, że będzie to tak duże wyzwanie. Samo zainteresowanie jest ogromne. Mamy bardzo duży odzew w związku z tą relacją pomiędzy kobiecą menstruacją a księżycem. Dużo kobiet zaczęło zauważać tę relację. Jednak skłonienie do wsparcia finansowego produktu, który jeszcze nie istnieje, którego nie można namacalnie zobaczyć, jest trudne. Dzielimy się na naszej stronie internetowej fragmentami workbooka, z których można korzystać już teraz.  Również na grupie na FB staramy się dzielić różnymi wątkami i naszą wiedzą, ale fajnie byłoby stworzyć ten workbook jako fizycznie istniejącą rzecz, żeby więcej osób mogło zacząć przygodę z regularnym badaniem swojego cyklu. Stąd mamy taki apel i prośbę, żeby wspierać naszą kampanię jako projekt, który sam w sobie wspiera kobiety i nie tylko, w tym, żeby poprawić jakość swojego życia, poczucie własnej wartości, poprzez rozpoznanie naturalnych zjawisk cyklicznie pojawiających się w ciele. Samodzielne wydanie książki nie jest najtańsze, a też nie chcemy robić rzeczy byle jakich, bo jednak przeznaczane są na to drzewa, które poświęcają swoje życie. Staramy się zaprojektować jak najlepeszy produkt. Czuję odpowiedzialność za wytwarzane rzeczy w tym świecie, który jest już przeładowany przedmiotami. Wiem, że kwota, którą zbieramy robi wrażenie ogromnej dla wielu kobiet. Ale zależy nam na tym, żeby ten workbook mógł trafić do jak największej liczby osób. Fundusze zostaną przeznaczone na wydanie workbooka. Zależy nam na podzieleniu się swoim doświadczeniem i złamaniu schematów narzuconych miesiączkowaniu. Workbook LUNA to zaproszenie do większej samoobserwacji. Zależy nam na tym, żeby jak najwięcej osób zobaczyło, jak badanie swojego cyklu zmienia życie.

MW: Myślę, że taki pamiętnik obserwacji własnego ciała w odniesieniu do faz księżyca, jaki proponujecie, byłby pięknym prezentem dla nastolatek wchodzących w czas dojrzewania. Jak niesamowicie mogłaby się rozwijać świadomość takiej osoby, która od początku wyrabia w sobie nawyk obserwacji ciała i uczy się komunikacji z nim.

DB: To jest jedna z naszych intencji, żeby przygotować nie tylko woorkbooki, ale też książeczki albo komiksy dla dziewczynek, które dopiero wchodzą w ten cykl, tak żeby mogły się w nim odnaleźć. Kontaktują się z nami również kobiety, które mają córki w wieku nastoletnim. Mówią, że pomimo dobrych relacji, jakie mają z córkami – wstyd nie znika. Więc staramy się tworzyć takie narzędzia, które nie będą bezpośrednią rozmową, a wprowadzą w temat. Nawet jeśli się ma najlepszą relację i bardzo otwartą, bez tematów tabu z rodzicami, to myślę, że to jest taka zmiana, którą potrzebujemy jako nastolatki oswoić same ze sobą, a dopiero później możemy z nią wyjść do dorosłych. Wydaje mi się, że to jest bardzo indywidualne, głębokie przeżycie, w którym musimy się odnaleźć wobec siebie, w tej nowej sytuacji.

MW: Zniesienie tabu, jakie ciąży na menstruacji, byłoby bardzo pomocne, mogłoby doprowadzić do ogromnych zmian.

DB: Mamy realny wpływ na to, co robimy oddolnie. Wydaje mi się, że warto działać tam, gdzie się potrafi i gdzie można znaleźć odzew i to już jest ważne. Cudownie by było, gdyby to miało miejsce również na szerszej, społecznej płaszczyźnie. Na całym świecie można spotkać kobiety zajmujące się tym tematem, ja w pewnym momencie znalazlam Erikę Irustę, którą cytowałaś na początku, a która nosi miano pedagożki menstruacyjnej i robi ogromną pracę u podstaw. Mam nadzieję, że takich pedagożek będzie coraz więcej i że część z nas odkryje taką umiejętność w sobie. Jeśli większość kobiet, przechodzących menstruację, otworzy się na ten temat i zechce go poznać z innej strony niż ta powiązana wyłącznie z poczuciem wstydu i cierpienia, wtedy może nastąpić realna zmiana. Patrzę na całe społeczeństwo i myślę, że mężczyźni również muszą się otworzyć na ten temat, ponieważ oni bardzo często czują się zagubieni wobec różnych, naturalnych stanów kobiet. To jest ważna sprawa dla nas wszystkich, bez wyjątku. Niezależnie od tego czy menstruujemy czy nie.

MW: Bardzo dziękuję za rozmowę i zapraszam wszystkie osoby, które chciałyby się przyczynić do zmiany myślenia o miesiączce, do wsparcia projektu.

TUTAJ znajdziesz swoją moonmandalę

———————————————-

Projekt Lunarium tworzą:

30726809_10155312459556881_1266245492317093888_n

Dobrawa – artystka/ psycholożka / autorka alfabetu oddechowego, za pomocą którego dokumentuje tradycje i techniki oddechowe / rozwija Symfonie Oddechową / inicjuje projekty, które pomagają jej pogłębiać doznawanie, jak i postrzeganie rzeczywistości / obserwuje jak rytm oddechu oraz cykle księżyca oddziałują na wewnętrzne odczuwanie czasu oraz emocji / uwielbia pływać w oceanie i obserwować podwodne formy życia.

 

 

30712593_10155776914691633_8117042238690689024_n

Samia – kobieta / córka / kochanka / mama / podróżniczka – podróżuje głównie po świecie wewnętrznym / cykl menstruacyjny jest dla niej okazją do doświadczania w sobie różnych kobiecych aspektów / prowadzi niezależne badania nt. doświadczenia pierwszej miesiączki (ankieta, którą można wypełnić) / kocha ocean, rośliny i wulkany / obecnie najwięcej uczy się bezpośrednio od Natury / o Księżycu, kobiecości, ziołach i różnych fascynacjach pisze tu: www.mamaloona.pl

 

—————————————————

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni / założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka! / współzałożycielka Stowarzyszenia Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

 

Tablica magnetyczna ero.edu | Edukacja seksualna

eroedu (6)

Edukacja seksualna w naszym kraju nadal stanowi temat dość egzotyczny i nie do końca ogólnodostępny. Jedną z przyczyn tego zjawiska jest niewystarczająca ilość pomocy naukowych, które swoim wyglądem zachęcałyby do nauki i nie stygmatyzowałyby podstawowych procesów, jakie zachodzą w naszych ciałach. To właśnie te czynniki przyczyniły się do podjęcia próby rozwiązania problemu, jakim jest niedostateczna ilość pomocy naukowych w tym obszarze. Próbę tę podjęła Dominika Spytek, studentka Wzornictwa UP.

– Po licznych konsultacjach z grupami edukatorów seksualnych w całej eroedu (5)Polsce, postanowiłam wykonać interaktywną tablicę magnetyczną, za pomocą której wiedza przekazywana byłaby w sposób przyjazny, a czasem nawet zabawny. Najważniejszym założeniem było jednak stworzenie alternatywy dla suchych i płaskich rysunków informacyjnych zamieszczanych w książkach o podobnej tematyce.

 

Michalina Wisłocka i jej legendarna „Sztuka kochania”, a konkretniej słowa: „(…) dzieci uczą się o jajeczkowaniu, plemnikach i ciąży, i nawet eroedu (4)mają dobre stopnie, a równocześnie w ogóle nie próbują przymierzyć tej wiedzy do siebie. Traktują naukę o człowieku i rozmnażaniu nieomalże jak naukę o kraterach na Księżycu, która nie ma nic wspólnego z ich dniem powszednim.” stanowiły podstawę do stworzenia projektu interaktywnej tablicy magnetycznej.

 

ero.edu, bo tak nazwany został projekt, zawiera podstawowe informacje z zakresu edukacji seksualnej. Dzięki jego elementom nie eroedu (3)tylko poznasz nazwy, ale również zobaczysz na własne oczy, jak kształtują się i zachodzą procesy wewnątrz Twojego ciała. Zestaw składa się z dwóch rozkładanych tablic i ponumerowanych magnesów. Dołączona jest także instrukcja opisująca wszystkie interaktywne częsci zestawu oraz procesy, z jakimi się one wiążą.

 

– Obecnie projekt wysyłany jest na konkursy, był także eksponowany na wystawie Wzornictwa UP „blisko, bliżej” organizowanej w ramach krakowskiego festiwalu Wydział Sztuki W Mieście 5.0 w Cricotece. Z nadzieją wyczekuję jednak momentu, w którym na horyzoncie pojawi się eroedu (2)możliwość wdrożenia go do produkcji, wtedy zestaw ten mógłby spokojnie znajdować się w każdym otwartym na rozmowy domu.

 

Wszystkich zainteresowanych odsyłamy do portfolio autorki:

 https://www.behane.net/charlierokoko

 

 

eroedu (1)

 

 

„Nakarm mnie” | recenzja książki Julity Strzebeckiej.

okladka nakarm mnie

Nakarm mnie

Autorka: Julita Strzebecka

Wydawnictwo Replika, 2017

Recenzuje: Izabela Pazoła

 

To debiutancka książka autorki, opowiadająca o zmaganiu się ze ludzką słabością – objadaniem, dodajmy chorobliwym prowadzącym do megaotyłości.. Trudno jest samej podjąć decyzję i rozpocząć nierówną walkę o swoje zdrowie nie mając żadnego wsparcia. To czeka Joannę. Główną bohaterkę poznajemy już jako osobę otyłą, przyczyną był rozwód. Doprowadził ją on do niepohamowanego obżarstwa by zatopić smutki w cukrze i zapomnieć o tym co było, a czego już nie ma.. Obecnie waży ponad 140 kg. Dzięki kilku zbiegom okoliczności uświadamia sobie, że nie może dalej tak żyć. Postanawia zawalczyć. Spotyka na swej drodze Wiktora, lekarza bariatrę, który nie jest tym za kogo się podaje i głównej bohaterce oprócz walki z nadwagą przyjdzie walczyć i o swoje życie..
Lekarz początkowo ukrywa swoje preferencje, należy on do specyficznej grupy społecznej zwanej feedersami a po polsku wypasaczami, tuczycielami, dokarmiaczami. Traktują oni kobiety jak przedmioty – nośniki fetyszu, jakim jest tłuszcz. Manipulują nimi, czynią z nich kaleki, a wszystko po to, żeby zaspokoić własne potrzeby.  Relacja między wypasaczem (feeder) a dokarmianą (feedee) przypomina relację hodowcy zwierząt rzeźnych ze swoimi podopiecznymi. Tuczona kobieta jest atrakcyjna o tyle, o ile stale przybiera na wadze, stając się zlepkiem tłuszczu i mięsa – tak najczęściej widzi ją oprawca.. Choć dokarmiacze z reguły zapewniają o swoich uczuciach, trosce i potrzebie bezustannej opieki nad swoją otyłą wybranką, to trudno uznać tę relacje za miłość. Moment, w którym dokarmiana traci na wadze, oznacza często koniec relacji z dokarmiaczem, taka kobieta zostaje wtedy zostawiona sama sobie i może odczuwać objawy jak osoba uzależniona po odstawieniu uzależniacza.

Istnienie feedersów czyli osób, szukających ofiar, które następnie stają się dla nich ludzkim materiałem do tuczenia poruszyła mnie. Do tej pory nie byłam świadoma istnienia takiego stanu rzeczy, a także działań, które się z nim wiążą, czyli uzależniania swojej feedee od siebie, manipulowania emocjami i psychiką oraz wykorzystywania jej niskiego poczucia własnej wartości, by wzbudzić poczucie winy, a tym samym zmusić ją do jedzenia.    Debiutancka powieść Julity Strzebeckiej niewątpliwie szokuje i zmusza do wielu smutnych refleksji. Książka porusza bardzo ważny i wciąż mało znany temat dotyczący pewnej grupy społecznej zwanej feedersami, którzy ekscytują się w chorobliwym dokarmianiu kobiet. Zmuszanie kobiet, obezwładnianie ich psychiczne, uporczywa niby troska i ciągłe dokarmianie swoich wybranek to codzienność feedersów, której nikt o zdrowych zmysłach nie jest w stanie zrozumieć.

Książka ostrzega przede wszystkim przed tym, że otyłość to choroba, która jeśli jest zaniedbana może doprowadzić do wielu tragedii, a nawet i śmierci. Warto o tym pamiętać i przestrzegać wszelkich zdrowych i normalnych zasad nie tylko żywienia, ale i ogólnie życia.

Prawie połowa Brytyjek nie wie gdzie ma pochwę!

Prawie połowa Brytyjek nie wie gdzie ma pochwę!

Źródło tekstu i zdjęcia: New York Times – Women in the World

Jak wskazuje organizacja charytatywna The Eve Appeal, prawie połowa Brytyjek nie potrafi wskazać i nazwać swoich narządów płciowych. Badanie przeprowadzone na tysiącu kobiet pokazało, że tylko połowa z nich potrafiła zlokalizować pochwę na medycznych wykresach żeńskich narządów rozrodczych, a mniej niż jedna trzecia prawidłowo oznaczyła sześć innych organów. Badane miały też problem z wymienieniem 5 typowych kobiecych chorób nowotworowych – raka szyjki macicy, jajników, macicy, pochwy, sromu – co siódma z nich nie była w stanie wskazać ani jednej. Najsłabszą znajomością kobiecej anatomii wykazały się panie w wieku powyżej 65 lat.

Co ciekawe, kiedy badane poproszono o nazwanie męskich narządów, aż 70 proc. z badanych prawidłowo wskazała penisa, napletek i jądra.

Działaczka organizacji charytatywnej The Eve Appeal, Tracie Miles wspomina: „Wiedza o ciele jest niezbędna od momentu, kiedy dziewczęta wkraczają w proces dojrzewania, poprzez ich pierwsze doświadczenia seksualne, macierzyństwo, aż do menopauzy. Brak podstawowej wiedzy i rozmów na temat anatomii jest bardzo niepokojąca. Jak możemy oczekiwać, że kobieta zwróci uwagę na nieoczekiwane zmiany w fizjonomii swojej pochwy lub sromu albo wykryje u siebie raka, jeśli nie jest świadoma swojego ciała?”

 

 

Tłumaczenie i opracowanie: Karolina Ufa

Korekta: Klaudia Głowacz

PRO: Odzyskajmy prawo do aborcji. Premiera książki. KATHA POLLITT. AGNIESZKA GRAFF

We wtorek 13 października o godz. 19.00 przy ul. Foksal 16, (II piętro) w Warszawie odbędzie się spotkanie z autorką książki, amerykańską feministką i dziennikarką Kathą Pollitt.

Rozmawiać z nią będzie Agnieszka Graff, która o książce pisze tak:
Aborcja nie jest złem. Nie jest też dobrem w sensie metafizycznym. To dobro publiczne – zabieg medyczny, który musi być legalny i dostępny, dlatego po prostu, że bywa potrzebny. Sęk w tym, że jest potrzebny wyłącznie kobietom, a żyjemy w świecie rządzonym głównie przez mężczyzn. Zakaz aborcji upokarza kobiety, zagraża ich życiu i zdrowiu. Odbiera nam godność, poczucie, że mamy prawo o sobie decydować. Katha Pollitt pisze o aborcji błyskotliwie i z ogniem, a przy tym konkretnie, politycznie i życiowo, przywołując masę faktów i dziesiątki kobiecych opowieści. Pisze wprost jak jest i jak było dawniej, a przy okazji obala całą masę mitów i kłamstw. Co ciekawe, nie omija centralnej tezy przeciwników prawa do aborcji, tej o człowieczeństwie płodu, ale brawurowo rozprawia się z ich argumentacją. Ta książka jest potrzebna w Stanach, gdzie prawo kobiety do wyboru znajduje się pod obstrzałem. W Polsce, gdzie od niemal ćwierć wieku nie mamy go wcale, „PRO” jest jak haust świeżego powietrza. Rewelacyjna książka.
pobrane3 Więcej o ksiażce:
Odkąd w 1993 roku praktycznie zdelegalizowano w Polsce zabieg przerywania ciąży, słowo „aborcja” coraz częściej wypowiada się z wrogością, choć przecież poddała się jej co czwarta, a może nawet co trzecia, Polka. Nawet ci, którzy popierają prawo kobiet do aborcji, często zastrzegają, że „aborcja jest złem”, „bolesną decyzją”, czyniąc z procedury medycznej coś trudnego i przerażającego. Aborcja przestaje być tym samym częścią zwykłego, codziennego życia, czymś całkowicie normalnym i potrzebnym, a staje się sprawą wstydliwą i ukrywaną. A prawo do przerywania ciąży bywa coraz częściej odbierane nawet w tych przypadkach, na które pozwala restrykcyjna polska ustawa.

W swojej książce Katha Pollitt pokazuje, że aborcja jest od zawsze popularnym i zwyczajnym elementem życia kobiet. Elementem, który powinien być akceptowany jako moralne prawo, mające pozytywne społeczne skutki. W Pro Pollitt rozprawia się z pojmowaniem płodu jako osoby ludzkiej na wczesnym etapie, wskazuje na pierwszeństwo życia i zdrowia kobiety, tłumaczy, dlaczego przerwanie ciąży może nieść dobre skutki zarówno dla samych kobiet, jak i ich rodzin i całego społeczeństwa. Już czas – twierdzi Pollitt – byśmy odzyskali prawo do życia kobiet i matek. Nasze wydanie książki zawiera dodatkowy rozdział poświęcony sytuacji w Polsce.
Wstęp wolny, spotkanie będzie prowadzone w języku angielskim

Katha Pollitt – poetka, eseistka, felietonistka The Nation, autorka książki Virginity or Death!. Jest laureatką wielu nagród, między innymi National Book Critics Award za jej debiutancki zbiór poezji Antarctic Traveler oraz dwukrotnie National Magazine Awards za eseje i teksty krytyczne. Mieszka w Nowym Yorku.

Książkę matronatetm objęły Enter the Room, Zadra, Feminoteka.

Bilety są dostępne na stronie www.krytykapolityczna.pl

Artykuł opublikowany przez Marlenę Kondrat, wolontariuszkę Fundacji „Feminoteka”

logo batory

 

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Cztery kobiety, które połączyło piękno łysienia

Cztery łyse kobiety wchodzą do baru. Ten bar to brooklyński Sycamore w Ditmas Park. Chcemy określić, ile to już razy któraś z nas została pomylona z inną z naszej czwórki, oraz porównać notatki na temat tego, jak wygląda życie kobiety z łysieniem całkowitym (alopecia universalis) w Nowym Jorku.

Nigdy nie spotkałam żadnego z moich trzech sobowtórów, a mimo to, w pewnym sensie, już je znam. W 2011 roku, po osiemnastu latach bycia łysą, przestałam zakrywać głowę chustą. Od tego czasu zaczepiają mnie obce osoby – witają się, pytają o psa, przypominają, że znamy się z przyjęcia, twierdzą, że to ja byłam na wczorajszej jodze.

W 2012 roku Megan Sanders, wówczas trzydziestoletnia kierowniczka pracowni kostiumów, szła na spotkanie w Chelsea, kiedy przywitał się z nią operator windy. Był jednak przekonany, że wita się z Rachel – i tego imienia użył.

Megan zdawała sobie sprawę z istnienia Rachel (Fleit) – już wcześniej je mylono. Zdarzało się, ze ktoś gonił Megan na ulicy, wykrzykując imię jej sobowtóra. Kobieta uświadomiła sobie, że właśnie trafiła na miejsce pracy Rachel (dyrektorki ds. projektowania dla marki Honor). Dwadzieścia minut później operator windy przerwał spotkanie Megan, aby dać jej kartę należąca do Rachel.

Żaden mężczyzna, wyobrażając sobie dziewczynę w swoim typie, nie wyobraża sobie łysej kobiety – Rachel Fleit.

Według trzydziestoczteroletniej Rachel (będącej inspiracją dla stworzenia postaci łysej bohaterki filmu Josha Radnora „SzczescieDziekujeProszeWiecej” z 2010 roku i pracującej nad własnym scenariuszem opowiadającym o dziewczynie dorastającej z łysieniem) nie można obwiniać ludzi za to, że nie odróżniają łysych kobiet o podobnym wzroście, w podobnym wieku i tej samej rasy; zwłaszcza że nawet łysa koleżanka Rachel wysłała jej ostatnio zdjęcie łysej kobiety (rzekomo kolejnego sobowtóra) czekającej na metro.

„To byłam ja” mówi Rachel. „Czekałam na dwójkę albo trójkę przy Atlantic Avenue”.

Żadna z naszej czwórki nie chce nazywać tego stanu, na który nie ma niezawodnego środka, a który dotyka jedną na dwieście tysięcy osób, chorobą. „Choroba” wydaje się zbyt dosadnym określeniem problemu niezagrażającego życiu ani nawet zdrowiu.

„Nienawidzę, kiedy ludzie mówią, że >>cierpię<< na łysienie” mówi Rachel. Potwierdzamy. „Nie lubię, kiedy łysienie nazywa się chorobą albo zaburzeniem”.

„Zawsze nazywam to >>stanem tracenia włosów<<” dodaję.

„A ja nazywam to >>sytuacją<<” mówi Rachel i wszystkie wybuchamy śmiechem.

„Zawsze mam wątpliwości, kiedy ludzie pytają >>Ale czekaj, co to jest?<<” mówi trzydziestoletnia specjalistka ds. kreowania marki, Brittany Myers. „Mówię, że >>To sprawa autoimmunologiczna<<, bo nie chcę mówić, że to >>zaburzenie<< czy >>choroba<<”.

Ojciec Rachel, immunolog, powiedział córce, kiedy była dzieckiem, że jej ciało atakuje swoje własne mieszki włosowe. Od tej pory – ze względu na wyjątkowo aktywny system immunologiczny – Rachel określała się mianem Superczłowieka.

Tutaj, przy czteroosobowym stoliku, gdzie reszta świata to „owłosieni”, my – Superludzie – dyskutujemy o tym, co nas łączy. Prysznic trwający 30 sekund. Poirytowanie z powodu potu spływającego z łysej głowy podczas robienia skłonów. Złość spowodowana aż nazbyt dobrze znanym, niewybrednym pytaniem: „Czyli nie masz włosów nigdzie?”.

„Każdy ma słabe punkty, nasze są bardziej widoczne i oczywiste” – Megan Sanders.

I to, jak bardzo doceniamy fakt, że żyjemy właśnie w Nowym Jorku, gdzie łysa kobieta rzadko jest wydarzeniem dnia. Nasza wspólna obserwacja dotyczy tez podroży – poza Nowym Jorkiem ludzie wychodzą z założenia, że chorujemy na raka.

W mieście najczęściej słyszymy „Ładna fryzura” i „Dajesz, dziewczyno!”, ale padło też pytanie „Czy jesteś sławna?” (skierowane do Brittany przez starszego mężczyzna) i, moje ulubione, „Musisz słuchać muzyki, o której nigdy nie słyszałem” (podczas flirtu z Megan).

W podobny sposób krępuje nas towarzystwo dzieci, które patrzą na nasze łyse głowy z dużo mniejszym wyczuciem niż dorośli. Dla mnie i Rachel, jako że obie straciłyśmy włosy w dzieciństwie, przywołuje to wspomnienia lat spędzonych na ukrywaniu łysienia przed rówieśnikami. „Codziennie musiałam walczyć z jakimś dzieckiem, które pytało mnie, czy noszę perukę” mówi Rachel. „Mówiłam, że nie”. Przyznaje, że z jej peruką łączyła ją skomplikowana relacja „współuzależnienia”. Przez cały pierwszy rok studiów Rachel spała w peruce – myśl o wyznaniu współlokatorce prawdy zbyt ją stresowała.

Megan i Brittany, które straciły włosy w wieku 25 lat, opowiadają o tych trudnych przeżyciach. Brittany, jak mówi, początkowo uważała, że skoro jest łysa, piękno nie stanowi części jej życia i musi tę myśl zaakceptować.

Pewnego wieczoru zapomniała o spakowaniu bandany do torby sportowej. „Musiałabym wyjść na siłownię bez okrycia głowy. Zwyczajnie nie mogłam tego zrobić, siedziałam załamana w szatni”.

Przychodzi jednak moment, kiedy poczucie wolności związane z chodzeniem „topless”, jak to nazywa Rachel, bierze górę nad nieśmiałością i obsesją na punkcie tego, jak zareagują inni.

W tym samym tygodniu, w którym ukazała się moja pierwsza książka, schowałam chusty. Nie mogłam dłużej ukrywać łysej głowy, skoro w książce odkryłam swoje wnętrze. To wydawało się głupie. Ten nieplanowany ekshibicjonizm, spowodowany wieloletnim łysieniem, prawdopodobnie ułatwił mi podjęcie decyzji o rozpoczęciu kariery literackiej. Teraz dzielenie się swoimi odczuciami to moja praca.

„Dzień, w którym zdecydowałam, że jestem gotowa odpuścić i zgolić głowę, był najbardziej inspirującym dniem mojego życia” mówi Megan. Jako że straciła ona zbyt dużo włosów, aby móc dłużej ukrywać łysienie, przyjaciółka pomogła jej przy goleniu, „a następnie namalowała mój portret”.

Ta chwila nadeszła dla Rachel podczas przygotowań teatralnych w college’u. „Moi znajomi ujawniali się jako homoseksualiści, a ja – jako łysa”.

„Mówię, że >>To sprawa autoimmunologiczna<<, bo nie chcę mówić, że to >>zaburzenie<< czy >>choroba<<” – Brittany Myers.

Brittany, uprawiająca wspinaczkę i bieganie, przekonała się, że nie może jednocześnie nosić peruki i robić tego, co kocha. Musiała podjąć świadomą decyzję – nie miała zamiaru pozwolić, aby łysienie ją ograniczało.

Mimo wewnętrznych przemian zmierzających w kierunku podjęcia decyzji o odkryciu swoich łysych głów, nadal żyjemy w kręgu kulturowym, w obrębie którego włosy są kojarzone z kobiecością. Łysa kobieta zagraża powszechnie przyjętemu kanonowi piękna. Wszystkie w rożnym stopniu odczuwamy nacisk ze strony rodziny, która chce, abyśmy nosiły peruki i makijaż.

Na wniosku o paszport nie było możliwości zaznaczania „łysa”, dlatego Rachel wybrała „blond”.

Niektórzy – nieproszeni – zapuszczają swoje włosy, aby zrobić z nich perukę dla Megan. My same nie uważamy, że brak włosów to problem, ale świat zewnętrzny – wręcz przeciwnie, co może być zarówno zabawne, jak i obraźliwe.

„Żaden mężczyzna, wyobrażając sobie dziewczynę w swoim typie, nie wyobraża sobie łysej kobiety”.

„Pewnie nie wyobrażają sobie tego, bo nikt tego sobie nie wyobraża”.

„No tak, to przekracza najdziksze marzenia” prowokuje Rachel i wszystkie wybuchamy śmiechem.

Sekretem naszego klubu, klubu łysych dziewczyn, jest to, że bycie łysą może stanowić ogromny atut. Łyse głowy mogą być swego rodzaju marką, natychmiast zyskujemy na rozpoznawalności i wiarygodności. „Każdy ma słabe punkty” mówi Megan „nasze są bardziej widoczne i oczywiste”.

Naszą bezbronność widać jak na dłoni (a raczej na głowie), dlatego wygląd często pomaga nam budować więzi z tymi, których słabości nie są tak łatwo dostrzegalne. Odkryłyśmy, ze łysienie nie musi zagrażać naszej tożsamości – może stać się jej nieodłączną częścią.

Zanim się rozchodzimy, zadaję pytanie za milion dolarów: Gdybyś miała taką możliwość, chciałabyś znowu mieć włosy?

Padają różne odpowiedzi: „Myślę, że moje podejście jeszcze na tyle się nie zmieniło”; „Wolałabym mieć niż nie mieć”; „Chcę w końcu dotrzeć do momentu mojego życia, kiedy wreszcie nie odczuwam tego w taki sposób”; „Gdyby moje włosy jutro odrosły, musiałabym poważnie, na nowo przemyśleć, kim jestem. Odnalazłam w tym piękno, tak jak inne kobiety kojarzą piękno z długimi i pięknymi włosami. Żyję z tą częścią mnie i nie chcę tego stracić”.

Sytuacja, która przyśniła mi się niedawno i która była przeciwieństwem dawnego koszmaru o wypadaniu włosów, uświadomiła mi, jak brzmi moja własna odpowiedź na to pytanie. W tym śnie z przerażeniem i obrzydzeniem odkryłam grube, lśniące włosy na mojej głowie.

 

Helen Phillips jest pisarką z Brooklynu. Jej powieść „The Beutiful Bureaucrat” będzie opublikowana w sierpniu przez Henrego Holta.

 

***

oryg. – http://www.nytimes.com/2015/07/30/fashion/alopecia-four-women-bond-over-the-beauty-in-their-baldness.html?smid=fb-nytimes&smtyp=cur&_r=3
tłum. – Agnieszka Wojtczyk, wolontariuszka Feminoteki

ilustracja – The New York Times

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG

Kobieta przebiegła maraton bez tamponu: „Miesiączka to coś naturalnego!”

kiran-ghandi-3-435Kiran Gandhi, perkusistka, która grała z M.I.A. i Thievery Corporation, podjęła decyzję by przebiec London Marathon bez tamponu. Gandhi pozwoliła krwi swobodnie płynąć, aby zwrócić uwagę na problem kobiet, które nie mają dostępu do produktów higieny intymnej w celu zachęcenia ich, by przestały wstydzić się swojego okresu.

„Biegłam maraton, a krew cały czas spływała mi po nogach” – napisała na swojej stronie internetowej 26-letnia kobieta o maratonie, który odbył się w kwietniu.

Gandhi, absolwentka Harvard Business School napisała, że dostała okres w noc poprzedzającą maraton i pomyślała, że tampon może jej przeszkadzać podczas biegu. To nie był jednak jedyny powód, dla którego zdecydowała się na ten ruch.

„Pozwoliłam krwi spływać mi po nogach podczas biegu w geście solidarności z moimi siostrami, które nie mają dostępu do tamponów i tych, które, pomimo skurczy i bólów udają, że okres nie istnieje.”

Dodała: „Pobiegłam tak, żeby powiedzieć: owszem, istnieje i musimy sobie z nim radzić każdego dnia.”

kiran-ghandi-2-435Ubrana w koszulkę apelującą o walkę z rakiem piersi, 26-latka przebiegła trasę w 4 godziny 49 minut i 11 sekund. Powiedziała Cosmopolitanowi, że biegła mimo bólu i stresów spowodowanych samym maratonem (do którego przygotowywała się przez rok), lecz już po wszystkim poczuła w sobie siłę.

„To było tak, jak bym mówiła wszystkim, Tak! P*** się!”, powiedziała. „Poczułam się dzięki temu bardzo silna. Naprawdę.”

Po maratonie pozowała do zdjęć z rodziną i przyjaciółmi w spodniach do biegania poplamionych krwią.

Gandhi powiedziała PEOPLE, że zdecydowała się pobiec maraton bez tamponu, żeby zwrócić uwagę na stopień piętnowania menstruacji, na przykład poprzez dotyczący jej język. Na swojej stronie napisała, „biegnąc maraton można walczyć z seksizmem”.

kiran-ghandi-1-435„Jeżeli jest droga, żeby walczyć z opresją to jest nią pobiegnięcie maratonu w wybrany przez siebie sposób”, napisała. „Gdzie stygmatyzacja kobiecego okresu jest irrelewantna, a my same możemy pisać zasady od nowa”.

tłumaczyła: Bibi Żbikowska

http://www.people.com/article/kiran-ghandi-runs-marathon-without-tampon-bleeds-freely

 

 

 

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

WARSZAWA | 17-19.04 | Festiwal Filmowy „Film i Medycyna”

A3_RGBW Warszawie ( kino Wisła) w dniach 17-19.04.2015 roku będzie miał miejsce Festiwal Filmowy „Film i Medycyna”, na którym zostaną pokazane, często po raz pierwszy w Polsce, filmy podejmujące tematy kobiet i współczesnej medycyny.

Program Festiwalu jest skierowany do szerokiego grona odbiorczyń i odbiorców, zarówno do osób związanych zawodowo ze służbą zdrowia, jak również do publiczności, którą ciekawią nowości medyczne lub wyprawy lekarzy na krańce świata.
Filmy podejmują różne tematy, ale wszystkie są przedstawione są w sposób ciekawy i przystępny. Oko kamery, które przedstawia misję medycyny w krajach ubogich,jest w stanie, dzięki pracy lekarzy, dotrzeć do miejsc niedostępnych na ogół zwykłym podróżnikom: do domów w Tybecie, do chat Nigru czy pod strzechy Kamerunu.

Szczególnie polecamy:
savingZachować twarz
Film opowiada historię Zakii, 39-letniej kobietą, której twarz mąż oblał kwasem, kiedy zażądała rozwodu. Jest jedną z wielu pakistańskich ofiar takiego bestialstwa.Poziom miejscowej opieki medycznej nie pozwala im na operacje plastyczne i pozostają ze skazą i fizyczną,i psychiczną na całe życie, tym bardziej że islamski wymiar sprawiedliwości jest dla sprawców takich czynów niezmiernie pobłażliwy.Film przedstawia historię chirurga plastycznego, dr Mohammada Jawady, który porzucił dochodową pracę w londyńskiej klinice,aby pomóc takim kobietom w swoim rodzinnym kraju zarówno od strony medycznej, jak również poprzez opiekę prawną
Ciało Amazonki FrancjaCiało Amazonki
W 2000 roku Annick przechodzi chorobę nowotworową i związaną z nią utratą piersi. Decyduje się pozostać asymetryczna, ale wciąż widzi raniące spojrzenia innych. Wraz z grupą Amazonek decydują się przygotować wystawę fotograficzną, odkrywając wszystkim skrywane tabu związane z operacją, a do projektu zapraszają renomowaną agencję fotograficzną. Film ukazuje zderzenie społecznie pojmowanego ideału kobiety z wizją kobiet, które po wygranej walce z nowotworem nie tracą swojego kobiecego piękna.
femmes (1)Kobiety, prawdziwe kobiety
Obrzezanie kobiet w Afryce jest praktykowane nawet dzisiaj i ocenia się, że dotyczy ono prawie 100 milionów przypadków. Bardzo często wykonywana w sposób prymitywny „operacja” powoduje cierpienie, a nieraz także prowadzi do zgonu. Francuski urolog Pierre Foldes, który jest głównym bohaterem tego dokumentu, opracował zabieg, który pozwala na całkowite odtworzenie łechtaczki. Film opisuje losy kobiet we Francji i w Burkina Faso, które walczyły o prawo, aby z takiej operacji skorzystać, i które z takiej operacji skorzystały.Część z nich wstydzi się jednak przyznać, że poddały się tego typu pomocy lekarskiej.
Nieodłączna chęć życia FrancjaNiezłomna chęć trwania
Odwiecznym marzeniem ludzi jest nieśmiertelność. W dzisiejszych czasach długość życia nie przestaje się zwiększać.
Jakie są najnowsze odkrycia i hipotezy dotyczące długowieczności ?
Film podąża śladami dobiegającej sześćdziesięciu lat kobiety, która spotyka się z lekarzami i biologami,
przemierzając nowoczesne laboratoria szuka odpowiedzi na te pytania.
Śledzi z naukową skrupulatnością i swoistym poczuciem humoru proces zmian molekularnych związanych z procesem starzenia się.

Pełny program na

www.FestiwalMedeon.pl
FB https://www.facebook.com/events/1551637145098403/

WARSZAWA | 25.03 | Cykl warsztatów jogi dla kobiet „Tam, gdzie mieszka spokój”

warsztaty Feminoteka2

Tam, gdzie mieszka spokój

Zapraszam do projektu skierowanego głównie do kobiet doświadczających przemocy w związku lub tych, które wyszły z takich związków (dotyczy związków zarówno małżeńskich jak i partnerskich i szeroko rozumianej przemocy – fizycznej, psychicznej, ekonomicznej), zapraszamy też wszystkie kobiety zainteresowane zajęciami

Co uzyskasz?

  • Spotkanie w grupie kobiet, które doświadczały przemocy w związku (w tym prowadząca),
  • pracę w grupie, ze skupieniem na sobie,
  • odszukanie pozytywów w życiu,
  • sensu w działaniu,
  • wzmocnienie i rozciągnięcie ciała,
  • umiejętność korzystania z oddechu w chwilach zagrożenia,
  • umiejętność relaksowania się,
  • umiejętność wyciszania się poprzez wizualizacje

Wyciszenie, skupienie, relaks na wielu poziomach
Znajdziesz chwilę własnego błogiego spokoju

Jak wyglądają zajęcia?
PRACA Z CIAŁEM – ćwiczenia jogi – ćwiczenia są dostosowane do poziomu w grupie, zatem każda z Was będzie mogła poćwiczyć bez względu na stopień zaawansowania i wcześniejszego kontaktu z joga
PRACA Z ODDECHEM – ćwiczenia oddechowe pomagające opanować strach, opanować umysł, uspokoić się
PRACA W RELAKSIE Z WIZUALIZACJAMI – relaksacja przy wyciszającej muzyce, pomoże w wyciszeniu

Całość spięta jednym tematem wiodącym, tematyka będzie dobierana w zależności od zapotrzebowania grupy – na pierwsze spotkanie proponuje temat – UWAŻNOŚĆ CZYLI BYCIE TU I TERAZ
zabierzcie ze sobą kocyk, poduszkę do siedzenia

czas trwania 1 h
zajęcia są bezpłatne 

Kiedy?
Od 25 marca – cykl 5 spotkań w każdą środę o godz. 11:15 w siedzibie Feminoteki (Mokotowska 29A, Warszawa)

wydarzenie na Facebooku https://www.facebook.com/events/390177684497231/

Basia Poniatowska
telefon 783 226 221
www.facebook/com/barponia

Kilka słów o prowadzącej

Jestem trenerką jogi i instruktorką relaksacji. Jestem też twórczynią autorskiego programu radzenia ze stresem metodą relaksacji połączonej z ćwiczeniami typu joga i wizualizacją.

Ukończyłam Podyplomowe Studia relaksacji i jogi na warszawskim AWF. Moja wieloletnia praktyka jogi pogłębiana była licznymi warsztatami rozwojowymi, pogłębianiem wiedzy z zakresu relaksu, technik wyciszenia, pracy z oddechem, nauką tańca afrykańskiego i tańca brzucha. Moją wiedzę pogłębiam stale na warsztatach, kursach. Uczestniczyłam w Międzynarodowym sympozjum Świadomości Ciała, które odbyło się w 2014 roku we Wrocławiu. Joga stała się moją droga życia.
Moja wieloletnia praktyka jogi pogłębiana była licznymi warsztatami rozwojowymi, wiedzą z zakresu relaksu, technik wyciszenia, pracy z oddechem, nauką tańca afrykańskiego i tańca brzucha. Joga stała się moją drogą życia. Prowadzę sesje relaksacyjne i zajęcia jogi.
Stworzyłam autorski program radzenia sobie ze stresem metodą relaksacji połączonej z ćwiczeniami typu joga i wizualizacja. Realizuję autorskie warsztaty dla kobiet Teraz-Ja!, łącząc taniec afrykański, elementy jogi, relaks z procesem coachingowym. Łączy w swojej praktyce doświadczenia wyniesionego z tańców afrykańskich.
Prowadzę sesje relaksacyjne i zajęcia jogi. Łączę w swojej praktyce doświadczenia wyniesionego z praktyki jogi, technik relaksacyjnych, pracy ze świadomością ciała związanej z ruchem.
Największą satysfakcję mam z indywidualnego prowadzenia osób z problemami z kręgosłupem, ponieważ ćwiczenia jogi wpływają na całe ciało poprawiając znacznie postawę a także wspomagają w rehabilitacji osób z dysfunkcjami.
Jestem w drodze do pełnego szczęścia. Liczne przeszkody, które daje mi życie powodują kolejny rozwój. Moj naturalny optymizm potrzebuje przekazać innym i zarazić nim. Moją pasją jest joga i relaksacja i dawanie jej innym. Pragnę by moje doświadczenie w tej materii przekazywać innym i sprawiać im radość. lubię wywoływać uśmiech i błogość na twarzach po zmęczonym dniu. lubię rozwiązywać ludzkie problemy, dawać szczęście.

 

banernorweskie_batoryRozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Indyjskie kobiety

Ponad 90% nastolatek żyjących w Indiach jest niedożywionych. Efektem takiego stanu rzeczy jest wszechobecna anemia. Równie tragicznie przedstawia się obraz zdrowia indyjskich matek. Według najnowszych badań przeprowadzonych przez „National Academy of Sciences” stan ich zdrowia jest znacznie gorszy niż chociażby kobiet, zamieszkujących najbiedniejsze kraje świata jak Somalia czy Zimbabwe. 

 

Analiza spisu ludności, przeprowadzona przez Diane Coffey z Princeton University, ujawniła, iż 42% indyjskich matek cierpi na niedowagę, gdzie w Afryce Subsaharyjskiej ta liczba to „zaledwie” 16,5%. Dalsze badania wykazały, iż kobieta w zaawansowanej ciąży mieszkająca w Indiach waży mniej niż kobieta z Czarnej Afryki na początku swojej ciąży. Należy pamiętać, iż Czarna Afryka to najbiedniejszy region świata. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest dyskryminacja kobiet w rożnych dziedzinach życia od edukacji poprzez pracę do pozycji w domu. „W Indiach świeżo poślubiona kobieta spada na najniższy poziom domowej hierarchii (…). Od kobiet natomiast, które zaszły w ciążę oczekuje się, ze będą „siedziały cicho”, ciężko pracowały i mało jadły” – podaje D. Coffey.

Cały artykuł dostępny w New York Times, 3 marca 2015.

Informację przygotowała i opracowała Karolina Domeracka – wolontariuszka Feminoteki.

Relacja powstała w ramach programu wolontariackiego Feminoteki

superfemka 1 procent

Etycznie o klauzuli sumienia. Olga Plesińska

Etycznie o klauzuli sumienia.

Klauzula sumienia jest od jakiegoś czasu jednym z ważniejszych tematów w polskich mediach. Można by pomyśleć, że temat każde kolejne słowo nie wnosi do dyskusji nic nowego. Jest wprost przeciwnie. Przypadek pacjentki profesora Chazana wywołał debatę, która od wielu lat „wisiała w powietrzu”. Sprawił, że temat który był zwykle ograniczony do feministycznych, czy szerzej- wolnościowych mediów, trafił do komercyjnych stacji i gazet. Ze względu na swoją drastyczność, przypadek ten spowodował uwolnienie masy krytycznej, zmusił opinię publiczną do zajęcia stanowiska. Niestety fakt, że już w listopadzie 2013 roku Komisja Bioetyczna PAN wydała oświadczenie, do którego nadal nikt się nie stosuje, burzy tą optymistyczną wizję.  Warto przypomnieć jego treść oraz treść teorii, rekomendacji i aktów prawnych działających na korzyść pacjentek w podobnych okolicznościach. W nadziei na to, że może w końcu zrobi się w Polsce bardziej „ludzko”.

Co mówi prawo

Europejska Konwencja Praw Człowieka w art. 9 ust.2 zakłada- w kwestii ekspresji światopoglądu, w tym przekonań religijnych, co następuje: „Wolność uzewnętrzniania wyznania lub przekonań może podlegać jedynie takim ograniczeniom, które są przewidziane przez ustawę i konieczne w społeczeństwie demokratycznym z uwagi na interesy bezpieczeństwa publicznego, ochronę porządku publicznego, zdrowia i moralności lub ochronę praw i wolności innych osób”. 1

Zapis ten oraz wynikające z niego ograniczenia wolności postępowania zgodnie z indywidualnie wyznawanymi wartościami są wyjątkowo istotne w kontekście stosowania przez lekarzy tak zwanej klauzuli sumienia. Przez klauzulę sumienia,w polskim prawie, rozumieć należy to, iż ” lekarz może powstrzymać się od wykonania świadczeń zdrowotnych niezgodnych z jego sumieniem, z zastrzeżeniem art. 30(sytuacji, w której zwłoka zagraża życiu lub zdrowiu pacjenta), z tym, że ma obowiązek wskazać realne możliwości uzyskania tego świadczenia u innego lekarza lub w podmiocie leczniczym oraz uzasadnić i odnotować ten fakt w dokumentacji medycznej. Lekarz wykonujący swój zawód na podstawie stosunku pracy lub w ramach służby ma ponadto obowiązek uprzedniego powiadomienia na piśmie przełożonego.”2

Według standardów wyznaczanych przez konwencję ograniczeniom podlega takie uzewnętrznianie przekonań religijnych i/lub światopoglądowych, które- mówiąc ogólnie- ogranicza prawa i wolności innych osób. W przypadku powoływania się na konflikt sumienia jako uzasadnienia dla odmowy wykonania określonych świadczeń medycznych- przede wszystkim wykonania zabiegu aborcji w okolicznościach, w których jest ona prawnie dopuszczana, wypisania środków wczesnoporonnych, wykonania badań prenatalnych- można mówić co najmniej o utrudnieniu dostępu do świadczeń, naruszeniu autonomii oraz ograniczeniu prawa do zdrowia.

Problem nie jest znaczący do czasu, gdy lekarz bezzwłocznie kieruje pacjentkę do kolegi po fachu, którego sumienie rządzi się innymi zasadami, przy założeniu, że proporcja lekarzy odmawiających do pacjentek w potrzebie jest taka, że dostęp do świadczeń jest zapewniony. Jednak wystarczy wyobrazić sobie sytuację, w której z jakiegoś powodu 99% lekarzy ginekologów to katolicy pragnący korzystać z klauzuli sumienia, zaś 99% pacjentek w sytuacji dylematu, czy donosić uszkodzony płód, decyduje się na usunięcie ciąży. 3 Prawo w tych okolicznościach pozwala zarówno na aborcję, jak i na powołanie się na art. 39 i odmowę wykonania zabiegu, jednocześnie gwarantując obywatelom państwa dostęp do opieki medycznej. Realizacja świadczenia byłaby w takiej sytuacji znacznie utrudniona, z dużym prawdopodobieństwem wręcz niemożliwa. Pojawia się wobec tego pytanie jak uzasadnić wybór określonego postępowania.

Zapytać również należy, czy w samej ustawie O zawodach lekarza i lekarza dentysty nie ma możliwości podważenia prawa do powołania się na klauzulę w przypadkach analogicznych do przypadku pacjentki prof. Chazana. Otóż Art. 30 Ustawy mówi: „Lekarz ma obowiązek udzielać pomocy lekarskiej w każdym przypadku, gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia, oraz w innych przypadkach niecierpiących zwłoki”. Czy za taki przypadek można uznać sytuację, w której zwłoka oznacza brak możliwości legalnego przerwania ciąży, zaś donoszenie ciąży prowadzi do ciężkiego rozstroju zdrowia psychicznego ciężarnej kobiety? Prawdopodobnie jest to śmiała interpretacja, jednak czy niemożliwa?

 

Opinia Komitetu Bioetyki przy Prezydium PAN

Komitet Bioetyki przy PAN w swoim oświadczeniu wydał opinię w pełni zgodną z przytoczoną powyżej interpretacją Deklaracji Praw Człowieka,mianowicie: „Współczesne społeczeństwa demokratyczne uznają, że nie istnieje jeden powszechnie uznawany głos sumienia; że nie ma jednego, „właściwego” systemu przekonańmoralnych czy religijnych. Każdy ma prawo żyćwedług własnej wizji tego, co jest dobre i słuszne, o ile nie narusza to bezpieczeństwa publicznego, porządku, zdrowia lub moralności publicznej albo podstawowych praw i wolności innych osób. Ład demokratyczny opiera sięzatem na zasadzie szacunku dla pluralizmu wartości i światopoglądów, i gwarantuje każdemu prawo do wolności sumienia i wyznania. Prawo to zapisane jest we wszystkich międzynarodowych i europejskich dokumentach ochrony prawa człowieka. Na jego straży stoi także art. 53 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej”. Komitet dodatkowo wyraża opinię, ze państwo nie może wprowadzać rozwiązań prawych faworyzujących jeden system wartości, a tym samym zmuszać innych obywateli do działania niezgodnego z ich sumieniem.4

Prawa człowieka, prawa pacjenta, prawa lekarza.

Z praw człowieka wynikają zarówno prawa pacjenta jak i prawa lekarza. Wolność światopoglądowa dotyczy osób w obu tych rolach, podobnie zresztą wygląda sytuacja negatywnych konsekwencji: w przypadku pacjenta (tu raczej pacjentki) konsekwencje mogą być związane z uszczerbkiem na zdrowiu fizycznym i psychicznym, w przypadku lekarza konsekwencją mogą być negatywne doznania psychiczne związane z naruszeniem norm wynikających z wiary/ głębokich przekonań moralnych.

Zdaniem Lazari- Pawłowskiej etyka zawodowa lekarza, jak również związana z nią rola społeczna, oparta normatywnie o kodeks etyki lekarskiej jest etyką skupioną na dobru pozaosobistym, jest zbiorem norm stojących na straży tego właśnie dobra. „Z faktu przyjęcia zasady nakazującej zabieganie o cudze dobro, jako pewnego kryterium wyznaczania działania moralnego, nie wynika zgodny charakter poszczególnych etyk zawodowych. Od niektórych grup zawodowych, na przykład lekarzy, wymaga się maksymalnego dbania o cudze dobro, od innych natomiast, aby oprócz własnych interesów mieli na uwadze także pomyślność innych”5.

Nie jest ona odosobniona w poglądzie, że od osób wykonujących zawód lekarza mamy prawo wymagać „więcej”. Z podobnych założeń wychodzi australijski bioetyk Savulescu twierdząc, że osoba decydująca się na pełnienie tak odpowiedzialnej funkcji jak zawód lekarza powinna mieć świadomość tego, jakiego rodzaju czynności, dozwolone prawnie, mogą być od niej wymagane. Na tej podstawie powinien przyszły lekarz podejmować decyzję o tym, czy chce i czuje się na siłach wchodzić w tą rolę. Aborcja w pewnych ustawowo określanych okolicznościach jest w Polsce legalna.

Zarzutem, który często się pojawia w tym kontekście jest dość oklepany argument z nazistowskich praktyk, lekarz ma prawo odmówić wykonania niemoralnej czynności medycznej. Również argument z tak zwanej równi pochyłej, zakładający, że pozwolenie na usuwanie uszkodzonych płodów lub ciąż będących wynikiem czynności zakazanej, otwiera furtkę dla nadużyć.

Nie należy jednak zapominać, że o wolności światopoglądowej mówimy w systemach demokratycznych, otwartych. W systemie zamkniętym, gdzie cała rzeczywistość jest zdominowana przez jeden, odgórnie nadany system wartości, zapis o autonomii przejawiającej się w wolności sumienia był by bezsensowny, bo niemożliwy do zrealizowania. Ma on rację bytu tylko w rzeczywistości, która zakładając świeckość i pluralizm światopoglądowy, przyjmując Konwencję Praw Człowieka6, stara się zapewnić pokojowe współistnienie wielu równoważnych stanowisk, przy zachowaniu podstawowych zasad, pozwalających każdemu członkowi społeczeństwa na realizowanie swoich wartości tak długo, jak nie szkodzi to dobru innych i/lub wspólnemu dobru.

Możliwość odmowy wykonania świadczenia zgodnego z prawem ( wcale nie liberalnym), w imię wartości wyznawanych przez przedstawicieli i przedstawicielki jednego tylko wyznania, może nosić znamiona dokładnie takiego samego działania, jakie zarzuca przeciwnikom klauzuli sumienia.

 

Czy można nie skierować?

Abstrahując od tego, czy w ogóle zasadne jest, by lekarze mieli możliwość powoływania się na klauzulę sumienia, należy zwrócić uwagę na jej ustawowe sformułowanie. Lekarz, powołując się na klauzulę sumienia ma obowiązek spełnić wszystkie jej wymogi. Art. 39 Ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, regulujący postępowanie w wypadkach konfliktu sumienia, który przytoczyłam w pierwszym akapicie, składa się z dwóch części: części dającej lekarzowi pewien przywilej- możliwość odmowy wykonania świadczenia, oraz fragmentu, który nakłada na lekarza pewien obowiązek- konieczność wskazania miejsca, w którym świadczenie zostanie udzielone. Chcąc skorzystać z przywileju odmowy, trzeba wziąć na siebie obowiązek wskazania. Części te nie funkcjonują rozdzielnie. Brak jednak określonych procedur, które pozwalały by na pociągnięcie do odpowiedzialności lekarzy traktujących ten artykuł połowicznie stwierdzając, że wskazanie osoby, która udzieli świadczenia za nich również jest niezgodna z ich sumieniem ( na marginesie warto zadać pytanie, czy można uznać działanie innych osób za niezgodne z własnym sumieniem)7. Doprecyzowania wymaga sformułowanie wskazać realne możliwości uzyskania świadczenia występujące w przytoczonym Art. 39. Nie wiadomo bowiem co dokładnie lekarz powinien zrobić, jak dalece w jego gestii leży zapewnienie pacjentce otrzymania świadczenia- czy wystarczy wskazać lekarza, o którym krąży pogłoska, iż wykonuje legalną aborcję, czy należy z tym lekarzem się skontaktować i zapewnić pacjentce miejsce w oczekiwanym przez nią terminie. Doprecyzowanie tej kwestii mogło by rozjaśnić całą procedurę i zakończyć bezkarność lekarzy, która niestety jest powszechnym zjawiskiem (miejmy nadzieję, ze budujące zakończenie sprawy prof. Chazana stanie się początkiem zmian, niemniej przejrzystość wymogów może te zmiany ułatwić).

 

Postulaty…

Wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawach przeciwko Polsce odzwierciedlają skalę problemu nieprzestrzegania praw reprodukcyjnych w naszym kraju. Jednym z czynników umożliwiających te nadużycia są braki systemowe i proceduralne w praktycznym zastosowaniu prawa. Ważnym krokiem na drodze do poprawy tej sytuacji jest uzupełnienie tego braku, poprzez doprecyzowanie ustawowych definicji określonych obowiązków i wprowadzenie zewnętrznych komisji etycznych czuwających nad ich respektowaniem. Warto zdać sobie sprawę z tego, ze dopóki dochodzi do łamania praw człowieka w ramach obecnego systemu prawnego, ciężko postulować jego liberalizację. Jak również z tego, że ryzyko nadużyć dotyczy nas wszystkich w równym stopniu. Klauzula sumienia nie dotyczy tylko aborcji.

Miejmy nadzieję, że na fali masy krytycznej przetaczającej się przez Polskę uda się wyegzekwować choć ten jeden postulat.

/Olga Plesińska/

 

Źródła:

  1. Europejska Konwencja Praw Człowieka, online: online: http://www.echr.coe.int/Documents/Convention_POL.pdf

  2. Ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty, online: http://cd.pl/ifn

  3. Ustawa O Planowaniu Rodziny online: http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19930170078

  4. M. Olech, Ija Lazari- Pawłowska w obronie etyk zawodowych, SSF, nr 5 2005, online: www.ssf.apsl.edu.pl/baza/wydawn/ssf05/olech.pdf

  5. J. Savulescu, Conscientious objection in medicine, British Medical Jurnal, vol.332, No.7536 (Feb.4,2006)

  6. I. Kowalska, K. Chludzińska, Etyczne problemy praw reprodukcyjnych w Polsce w oparciu o orzecznictwo Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu ( dzięki uprzejmości Autorek)


1Europejska Konwencja Praw Człowieka

2Ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty z 5 grudnia 1996 roku.

3W nawiązaniu do Savulescu, str. 296

4Stanowisko Komitetu Bioetyki przy Prezydium PAN

nr 4/2013 z dnia 12 listopada 2013 roku w sprawie tzw. klauzuli sumienia: tu/110-stanowiska-komitetu-bioetyki-przy-prezydium-pan-nr-4-2013-z-dnia-12-listopada-2013-roku-w-sprawie-tzw-klauzuli-sumienia

5Za: M.Olech, Ija Lazari- Pawłowska w obronie etyk zawodowych,str. 69

6 Europejska Konwencja Praw Człowieka, art. 18 o granicach stosowania ograniczeń praw:Ograniczenia praw i wolności, na które zezwala niniejsza Konwencja, nie będą stosowane w innych celach, niż te, dla których je wprowadzono. „

7 I. Kowalska, K. Chludzińska, Etyczne problemy praw reprodukcyjnych w Polsce w oparciu o orzecznictwo Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu

 

WARSZAWA: Poświęć godzinę dla walki o prawo kobiet do legalnej aborcji – zapraszamy na happening!

28 wrzesnia

28 września to Międzynarodowy Dzień Działań na rzecz Bezpiecznej i Legalnej Aborcji. Koalicja organizacji działających w obszarze praw człowieka i popierających prawo do bezpiecznej i legalnej aborcji oraz aktywistów i aktywistek pro-choice organizuje happening pod hasłem: „Kobiety cierpią w milczeniu” na Placu Zamkowym w Warszawie w niedzielę, 28 września. Akcja rozpocznie się o godzinie 16 i potrwa ok. godzinę.

Zapraszamy Was do przyjścia i wysłuchania historii kobiet, które doświadczyły negatywnych skutków obowiązującego w Polsce restrykcyjnego prawa aborcyjnego. Chcemy w symboliczny sposób pokazać, że kobiety są w swoim doświadczeniu samotne i anonimowe, nie opowiadają swoich historii aborcyjnych publicznie z odsłoniętą twarzą, wstydzą się i boją.

Podczas akcji otrzymacie także poradniki prawne – instrukcje postępowania w przypadku odmowy aborcji oraz antykoncepcji oraz ulotkę z podstawowymi informacjami o tym, czym jest bezpieczna i legalna aborcja oraz faktami na temat przerywania ciąży w Polsce.

Osoby chcące wziąć aktywny udział w akcji, a nie tylko przysłuchiwać się historiom, prosimy o przysłanie wiadomości na adres [email protected]

Akcja ma charakter happeningu. Nie przewidujemy żadnych przemówień osób publicznych, polityków i polityczek ani działaczek. Chcemy aby wybrzmiały historie prawdziwych kobiet, ich emocje i cierpienie.

Dziękujemy!

Koalicja na rzecz Wyboru:
Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny
Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego
Koalicja KARAT
Helsińska Fundacja Praw Człowieka
Fundacja Feminoteka 
Stowarzyszenie Pro Femina
Stowarzyszenie Inicjatyw Kobiecych

Twoja żona ma raka lub jest bezpłodna? Weź sobie drugą żonę – nowe zasady małżeństwa w Arabii Saudyjskiej

Saudyjskie władze wprowadzają nowe regulacje dotyczące małżeństwa. Poszerzają one zakres przywilejów dla mężczyzn i ograniczają podstawowe prawa i godność kobiet.

 

king-abdullahGazeta Wyborcza dotarła do dokumentów na temat zmian w przepisach ożenku. Dotyczy on małżeństw z cudzoziemkami i ponownego ożenku w przypadku choroby pierwszej żony.

Gazeta Wyborcza dotarła do dokumentów na temat zmian w przepisach ożenku. Dotyczy on małżeństw z cudzoziemkami i ponownego ożenku w przypadku choroby pierwszej żony.

Ponowne zawarcie małżeństwa jest możliwe, gdy mężczyzna załączy zaświadczenie z państwowego szpitala dowodzące, że jego żona cierpi na ciężką chorobę taką jak nowotwór, paraliż czy bezpłodność.  Jest to kolejne ograniczenie podstawowych praw kobiet.

Więcej o nowych przepisach na portalu Gazety Wyborczej.

Kościół rzymskokatolicki nie poprze projektu ustawy o leczeniu niepłodności

Episkopat zajmie krytyczne stanowisko wobec projektu ustawy o leczeniu niepłodności, skierowanego do konsultacji społecznych przez resort zdrowia – informuje Katolicka Agencja Informacyjna. Na temat projektu ustawy ma się niebawem wypowiedzieć  Zespół Ekspertów Konferencji Episkopatu ds. Bioetycznych, któremu przewodniczy abp Henryk Hoser.

 

KAI informuje, że projekt ustawy o leczeniu niepłodności nie ma na celu leczenia bezpłodności w Polsce, lecz ,,lecz ma dokonać legalizacji przez państwo i poddać jego kontroli olbrzymi „przemysł in vitro”, jaki dziś działa w szarej strefie”.

Ekspert Episkopatu wymienia cały szereg zagrożeń jakie to ma rzekomo nieść za sobą ustawa. Jednym z ,,niebezpiecznych elementów” projektu ustawy jest możliwość korzystania z in vitro przez kobiety samotne.

Lęk w ekspercie budzi też ,,zrównanie zarodka z pozycją komórki, tkanki czy organu”. Dodatkowo ,,jest traktowany jako rzecz wyjęta z obrotu, ale również pozbawiona jakichkolwiek stosunków osobistych, w tym opieki wynikającej z relacji filialnych”.
Ekspertyzę wieńczy konstatacja, że „w perspektywie nauczania Kościoła katolickiego, nie ma możliwości poparcia tego projektu w procedurze legislacyjnej”, nawet w związku z sytuacją opisaną w art. 73 encykliki „Evangelium vitae”. Zgodnie z tym nauczaniem „parlamentarzysta, którego osobisty absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim ludziom, postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej”

Więcej na serwisie Katolickiej Agencji Prasowej.

WARSZAWA: Kto potrzebuje żłobków? Debata o polityce rodzinnej w Warszawie

obserwatoruym_rownosci_plci_logoWraz z zaproszonymi gośćmi spróbujemy również znaleźć odpowiedzi na pytanie, co mogą robić miasta i gminy, by matki i ojcowie mogli w równym stopniu godzić role zawodowe i rodzinne. Do udziału w dyskusji zapraszamy wszystkich zainteresowanych.

W panelu wezmą udział:
– dr Patrycja Dołowy – fotografka, wiceprezeska Fundacji MaMa

Ilona Gosk – dyrektor Biura Polityki Społecznej Kancelarii Prezydenta RP
– Tomasz Pactwa – dyrektor Biura Pomocy i Projektów Społecznych Urzędu m.st. Warszawy
– dr Dorota Szelewa – politolożka, ekspertka w dziedzinie polityki rodzinnej, współzałożycielka i prezeska Międzynarodowego Centrum Badań i Analiz (ICRA)
Zaproszenie zostało wystosowane również do Tomasza Wardacha – specjalisty w Departamencie Polityki Rodzinnej w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej.

29 maja, godz. 13:00 / Stacja Muranów, ul. gen. Andersa 13, Warszawa

 

Polityka rodzinna jest na sztandarach każdej partii politycznej w Polsce. O grożącej nam katastrofie demograficznej niemal codziennie w panicznym tonie informują media. Jednocześnie Polska niezmiennie plasuje się na szarym końcu wśród krajów Unii Europejskiej jeśli chodzi o nakłady finansowe na opiekę w żłobkach i rozwiązania sprzyjające dzietności.

W ubiegłym tygodniu warszawski Urząd Miasta podjął decyzję o zmniejszeniu liczby miejsc w publicznych żłobkach dla dzieci w wieku od 5 do 12 miesięcy. Urząd tłumaczy, że stało się tak, ponieważ wprowadzenie rocznego urlopu rodzicielskiego znacznie zmniejszyło zainteresowanie rodziców posyłaniem niemowląt do żłobków. Można jednak zapytać, czy polityka państwa powinna zmierzać do ograniczania dostępnych form wsparcia dla rodzin z małymi dziećmi.
Badania pokazują bowiem, że największą cenę za brak szeroko zakrojonej i hojnie finansowanej polityki rodzinnej płacą kobiety – obciążone nierównym podziałem obowiązków związanych z opieką nad dziećmi, a przez to mierzące się z większymi trudnościami na rynku pracy.
Instytut Spraw Publicznych zaprasza na debatę Kto potrzebuje żłobków?, w trakcie której pragniemy porozmawiać o głównych bolączkach polskiej polityki rodzinnej.

http://rownoscplci.pl/aktualnosci,1,120.html

https://www.facebook.com/events/701846653211128/?source=1

 

 

kto_potrzebuje_zlobkow

WARSZAWA. Słuszne stosunki. Poradnictwo seksuologiczne w PRL

plecprzyjemnoscprzemoc

Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego oraz Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UW zapraszają na promocję książki Agnieszki Kościańskiej „Płeć, przyjemność i przemoc. Kształtowanie wiedzy eksperckiej o seksualności w Polsce”, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, 2014.

Porozmawiamy o wizji seksualności i płci, jaka wyłaniała się z popularnych w Polsce Ludowej poradników, takich jak „Sztuka kochania” Michaliny Wisłockiej: Co seksuolodzy pisali o przyjemności, masturbacji, orgazmie, homoseksualizmie? Jak odnosili się do przemian obyczajowych, np. do emancypacji kobiet? Jak interpretowali gwałt? I w końcu zastanowimy się: jak podejście do seksualności zmieniło się w czasie transformacji ustrojowej?
Prowadzenie: Lidia Ostałowska
Panelistki: Agnieszka Kościańska, Agnieszka Weseli/Furja

Lidia Ostałowska – dziennikarka „Gazety Wyborczej”, autorka reportaży społecznych i książek reporterskich o grupach dyskryminowanych: mniejszościach narodowych i etnicznych, kobietach, środowiskach pozbawionych szans.

dr Agnieszka Kościańska – wicedyrektorka Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka książek Płeć, przyjemność i przemoc oraz Potęga ciszy; (współ)redaktorka tomów: Antropologia seksualności, Gender. Perspektywa antropologiczna (t. 1 i 2, z R.E. Hryciuk), Kobiety i religie (z K. Leszczyńską). Zajmuje się antropologicznymi badaniami płci i seksualności. Na lata 2010–2012 otrzymała grant europejski Marie Curie International Outgoing Fellowship (instytucje goszczące: Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Harvarda).

Agnieszka Weseli/Furja – historyczka seksualności. Prowadziła pionierskie badania nt. domu publicznego i homoseksualizmu w KL Auschwitz-Birkenau, a także nt. prostytucji, pornografii, wychowania seksualnego, obecności kobiet nieheteronormatywnych i osób trans w społeczeństwie i kulturze Polski, przemian norm i modeli seksualności (od poł. XIX do współczesności). Miłośniczka historii krytycznej. Edukatorka seksualna. Feministka, aktywartystka kłirowa.

https://www.facebook.com/events/321644271315967/

 

Spotkanie odbywa się w ramach projektu „Pracownia Koszykowa” realizowanego przez Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna i finansowanego ze środków Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Projekt realizujemy we współpracy z Instytutem Etnologii i Antropologii Kulturowej UW. Lokal przy ul. Koszykowej 24 jest wykorzystywany na cele kulturalne dzięki pomocy Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy.

 

KSIĄŻKA DOSTĘPNA W KSIĘGARNI FEMINOTEKI

 

Upokarzanie i łamanie prawa zamiast opieki ginekologicznej

Jedna z 17-latek usłyszała, że „omdlenia i krwotoki są normalne, a ona przesadza, bo chce się tylko seksić i dlatego przyszła po tabletki”. Co to w ogóle znaczy?! – Małgorzata Kot z Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton” komentuje wyniki ankiety badającej zachowanie ginekologów wobec młodych kobiet.

ginekolog

[…] Złapałyśmy się za głowę. Wyłania się smutny obraz rzeczywistości za drzwiami lekarskich gabinetów. Już przed badaniem wiedziałyśmy, że problem istnieje. Na naszym forum internetowym, w telefonie zaufania wiele pytań dotyczy tych spraw.

[…] Skierujemy nasz raport do Ministerstwa Zdrowia, Naczelnej Izby Lekarskiej i Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Edukacja o kontakcie z pacjentkami jest niezbędna w programach kształcenia przyszłych ginekologów i ginekolożek. Chcemy też zwiększyć świadomość społeczną na temat tej sfery zdrowia.

W Polsce mamy wysoki wskaźnik nastoletnich ciąż, wysoki odsetek zakażeń HIV wśród osób w wieku 15-24 lata. Młodzi ludzie czerpią wiedzę o seksualności z internetu, pornografii. Leczą się u dr. Google’a. Edukacja seksualna jest niezbędna, by zapobiegać tym zjawiskom. Potrzebna jest również zmiana prawa.

więcej / źródło: wywiad Justyny Sucheckiej z Małgorzatą Kot, „Polka u ginekologa: Czułam się jak zgwałcona„, „Gazeta Wyborcza”, 06.05.2014; grafika: 31.media.tumblr.com

Piecha przeprasza urażonych za „niewłaściwe słowa” o zabiegu Angeliny Jolie

Pragnę oświadczyć, że swoją wczorajszą wypowiedź uważam za dalece niefortunną. Pospiesznie wypowiedziane sądy, choć zbudowane na mojej lekarskiej wiedzy, były ubrane w niewłaściwe słowa. Przepraszam wszystkich, których forma mojej wypowiedzi uraziła i dotknęła – powiedział dziś Bolesław Piecha. Wczoraj stwierdził, że prewencyjna mastektomia Angeliny Jolie była celebryckim eventem.

Wczoraj na antenie TOK FM senator PiS powiedział: Jeżeli chodzi o piersi i przypadek Angeliny Jolie, to mamy do czynienia z pewnym dziwnym miksem: pewnie pani Jolie nie wygląda mniej sexy, ponieważ wszczepiła sobie implanty – kontynuował Piecha. – I tak by to zrobiła, bo o tym wiemy, a przy okazji usunęła gruczoł piersiowy. To bardzo zły kierunek, bo my walczymy o profilaktykę i mammografię. To po co profilaktyka i mammografia? Ciurkiem na szybko badać antygen rakowy, obcinać – za przeproszeniem – piersi, wstawiać implanty i sprawa załatwiona – ironizował były przewodniczący sejmowej komisji zdrowia.

– A co, jakby się dowiedziała, że ten antygen może wskazywać na duże ryzyko jajnika? Wytnie sobie jajniki? A gdybyśmy myśleli o raku szyjki macicy, to co? Nie lepiej urodzić jedno dziecko i wyciąć sobie macicę? Nie dajmy się zwariować – podsumował polityk PiS.

 

Źródło: „Piecha w TOK FM: „Działanie Jolie to event. Pewnie nie wygląda mniej sexy, ponieważ wszczepiła sobie implanty”.”TokFm.pl, 14.05.2013.
Źródło: Piecha przeprasza za wypowiedź o Jolie. „Pospiesznie wypowiedziane sądy…”, TokFm.pl, 15.05.2013.

Grafika: www.wprost.pl