TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

„Szwedzka Teoria Miłości” Erika Gandiniego od 10 lutego w kinach!

Fundacja Feminoteka poleca film Erika Gandiniego „Szwedzka Teoria Miłości”. Od 10 lutego w kinach!

0001

Tytuł filmu: The Swedish Theory of Love
Kraj: Szwecja
Rok: 2015
Czas trwania: 76 min
Premiera: 10 lutego 2017

Szwedki są dziś największą grupą wśród klientek banków nasienia, zaś jeden na czterech Szwedów umiera samotnie. Erik Gandini w Szwedzkiej teorii miłości portretuje kraj, który od początku lat 70. realizuje wizję wolnych, równych ludzi, pozbawionych więzów zależności ekonomicznej. Wydaje się, że państwo zapewnia Szwedom wszystko oprócz… umiejętności by- cia z innymi ludźmi. Gandini, autor filmu Wideokracja Nagroda Millennium w Konkursie Głównym 7. edycji festiwalu Millennium Docs Against Gravity), zastanawia się, czy ceną za wolność nie jest samotność. Jeśli Szwecja nie jest krainą powszechnego szczęścia, to gdzie go szukać? Jeden z bohaterów filmu odnajduje spełnienie w kulturze Etiopii, pracując tam jako lekarz. A grupa młodych ludzi doświadcza bliskości, żyjąc w komunie. Gandini prosi o wskazówki samego profesora Zygmunta Baumana. – To niepra- wda, że szczęście oznacza życie wolne od problemów – odpowiada polski socjolog, zmarły w styczniu br. Szwedzka teoria miłości zdobyła Nagrodę Publiczności Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych podczas 13. edycji festiwalu Millennium Docs Against Gravity. Film na ekranach wybranych kin w całej Polsce już 10 lutego.

 

Forest_STLsmall

ForestCU_STL

Selfinsemination_STLsmall

„Matka Polka Feministka” | Recenzja książki Joanny Mielewczyk

Autorka recenzji: Joanna Czubaj

niw„Feminizm kończy się tam, gdzie trzeba wnieść pralkę na szóste piętro”, mówią ci, którzy feminizmu nie lubią. I o ile każda feministka dzielnie odpowie, że tę pralkę sama wniesie, to problem pojawia się dalej. Bo feminizm nie kojarzy się z praniem, ani ze sprzątaniem, zmywaniem, wycieraniem nosów. Więc czy da się być Matką Polką i na dodatek jeszcze feministką?

„Matka Polka Feministka” – tak brzmiał tytuł audycji Joanny Mielewczyk, której przez cztery lata można było słuchać w radiowej Trójce. Jej książka o tym samym tytule to kontynuacja relacjonowanych tam wcześniej historii, ale ich znajomość nie jest konieczna, aby po nią sięgnąć. Mamy więc matki-feministki, ale też ojców-feministów, mamy całe rodziny i samotnych-samodzielnych rodziców. A nawet rodziców bez dzieci.

Autorka zabiera nas w świat zupełnie obcy dla tych, co dzieci nie mają lub dla których rodzicielstwo to najbardziej naturalna rzecz na świecie. Bo tutaj nic nie jest łatwe. Są to historie niezwykle trudne do opowiedzenia i do odbioru, a ich autentyczność jedynie to wzmaga. Opowieści o trudnościach z zajściem w ciążę, o chorobie dziecka, o wychowywaniu w pojedynkę, o oczekiwaniach i zderzaniu się z rzeczywistością. I z każdej promieniuje cała gama emocji tak silnych, że choćby się chciało całość przeczytać w jeden wieczór, to psychicznie może być z tym bardzo ciężko.

Jest to bardzo dobra książka, która przybliża przeciętnemu człowiekowi rodzicielstwo dalekie od tradycyjnego, ale jest też strzałem w dziesiątkę dla każdej feministki i każdego feministy. Przytoczone historie to świetny sposób na zrewidowanie własnych poglądów i odczuć w kwestiach określanych ogólnie jako światopoglądowe. Joanna Mielewczyk próbuje nam powiedzieć, że nic nie jest takie proste, ale jednocześnie nigdy nie narzuca żadnego zdania. Pozwala swoim bohaterom mówić za siebie. Ona tylko przemyka gdzieś w tle, dając im głos. Nie dobiera ich także tendencyjnie – wręcz przeciwnie – są to takie tematy, które zmuszają do namysłu. Tam gdzie jest chore dziecko, nie jest trudno współczuć, rozumieć. Ale potem jest ciąża groźna dla życia, o którą się jednak walczyło. Jest długo wyczekiwane rodzicielstwo za pomocą in vitro. Jest przerwanie ciąży, którego się do dziś głęboko żałuje. Są problemy tak bardzo z zewnątrz niezrozumiałe: że się nie urodziło siłami natury. Że się nie ma pokarmu. Że to oznacza, że jest się złą matką.

Nie brakuje tu również panów – pojawiają się istotne pytania o ojcostwo i jego miejsce w naszym społeczeństwie. Niektórzy stanęli na wysokości zadania, inni wciąż próbują się w tej kwestii odnaleźć. Z książki jednak wypływa smutny wniosek: o ile na szczeblu rodzinnym wszystko układa się dobrze lub zmierza w tym kierunku, w szerszej perspektywie dla ojców miejsca brak. Na salach porodowych są traktowani jak wrogowie, w publicznych toaletach wciąż brak stanowisk do przewijania dzieci, a o ojcostwie wciąż mówi się, że jest „niemęskie”.

Przyznam się bez bicia, płakałam dwa razy. Tej książki nie powinno się czytać analitycznie, tylko czuć. Wysłuchać tym, którym dano głos.

 

„To zwyczajna rozmowa o rodzicielstwie. O blaskach i cieniach. O radościach i smutkach. O codzienności.”„Matka Polka Feministka” Joanna Mielewczyk.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

 

Dla małych i dużych czytelniczek i czytelników – przegląd po naszych książkach!

Fundacja Feminoteka to też wydawnictwo. Wydajemy zarówno publikacje naukowe jak i książki dla dzieci.

Poniżej prezentujemy nasze tytuły.

Dla małych i dużych czytelniczek i czytelników:

15995789_10208517947409698_96456020_nOgnistoruda FryderykaFryderyka jest historią o odważnej dziewczynce, która ma ognistorude włosy.

Dzieci wyśmiewają się z Fryderyki z powodu jej koloru włosów i to powoduje, że dziewczynka jest smutna. Ale ponieważ Fryderyka ma czarodziejskie włosy, to wkrótce zaczynają się dziać niesamowite rzeczy…

Jest to niezwykła historia dla dzieci tym, że każda dziewczynka (i chłopcy też) są równi i że każdy kolor włosów jest fajny.Ognistoruda Fryderyka wpisuje się w nurt edukacji antydyskyminacyjnej i promuje równościowe podejście. Myślą przewodnią jest historii jest, że żadna cecha nie może powodować, żeby gorzej traktować drugą osobę. A wszystko to opisane w dowcipny i mądry sposób.

Fryderykę możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00) 

Księżniczka w papierowej torbie: Czy księżniczki w bajkach dla dzieci zawsze muszą być bierne i czekać na królewicza na białym koniu, który wybawi je z opresji? Poznaj odważną, inteligentną i niezwykłą księżniczkę Elżbietę, która wyrusza w ślad za strasznym smokiem, by uwolnić księcia Ronalda. Księżniczka miała poślubić księcia Ronalda, gdy groźny smok zaatakował zamek i porwał księcia.

Książka dla dzieci “Księżniczka w papierowej torbie” napisana przez Roberta Munsch’a z ilustracjami Michael’a Martchenko została wydana po raz pierwszy w Kanadzie w latach 80. i natychmiast zyskała uznanie nie tylko dzieci i dorosłych, ale i krytyki feministycznej. Przełamuje powielany w wielu bajkach o księżniczkach stereotyp biernej dziewczynki, czekającej na swojego księcia. Książka wznawiana jest do dziś w wielu krajach. Po raz pierwszy w Polsce. Fantastyczna opowieść dla dziewczynek (i nie tylko) od lat czterech.

Księżniczkę możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00).

 

Coś dla starszych czytelniczek/ów:

15992099_10208517945329646_1636521275_oTeoria King Konga: Lektura świeża jak źródło, odważna, bezpruderyjna, poruszajca. Czytelnik/czytelniczka ma wrażenie, że wreszcie ktoś mówi o znanych sprawach zupełnie nowym językiem lub też, że otwarcie mówi o tym, o czym dotąd milczano, bo słowa więzły w gardle. Gwałt, prostytucja, pornografia, inność, wykluczenie – trudno mówić o tych problemach, zwłaszcza gdy ktoś, zna je „od środka”. Ale kto inny powie o tym otwarcie nie skrywając niczego w słowach, które odtwarzają stereotypy lub neutralizują krzywdę? Nie jest to jednak książka o krzywdzie, lecz o gniewie i buncie. Jedno i drugie wzmacnia pewność i akceptację siebie takiej, jaką się jest. Autorka pisze w imieniu kobiet „brzydkich, starych, schłopiałych, oziębłych, niedorżniętych, pasztetowych, histeryczek, steranych. W imieniu wszystkich tych, które nie kwalifikują się na rynek super lasek”. Nie chce ich zmienić, nie chce pocieszyć, nie chce, by stały się bardziej „kobiece”, bardziej sexy, chce powiedzieć, że bycie sobą to najbardziej interesujące przedsięwzięcie, jakie można sobie wyobrazić. -prof. dr hab. Magdalena Środa.

Teorię King Konga możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00).

Fritzi i ja: Męska opowieść o trzech latach z córką. Poruszająca. Jochen został z Fritzi, żeby jej mama mogła podjąć pracę. W ciąży kończyła studia i chciała zacząć karierę zawodową. Jochen już od dwóch lat pracował i zależało mu na równości w związku, więc został w domu. Nieraz spotykał się z zarzutem, że to tylko zamiana ról, a nie równouprawnienie. Wiedział, że to nieprawda, bo równouprawnienie nie polega na równie częstym zmienianiu pieluch, ale na tym, że mamy równe prawo wyboru, czy zajmować się dzieckiem, czy robić karierę. Gdyby Jochen nie zrezygnował z pracy, mama Fritzi – jak wiele kobiet – zostałaby w domu. Nie z wyboru, z braku wyjścia. – Hanna Samson w felietonie w Wysokich Obcasach.

Fritzi i ja możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00).

15966892_10208517943329596_1414310446_oO polityce ciała i pożądania w kulturze audiowizualnej: Książka opiera się na tekstach referatów wygłoszonych podczas konferencji „O polityce ciała i pożądania w kulturze audiowizualnej / körper- und begehrenspolitik in der audiovisuellen kultur”, która odbyła się w Łodzi i Lipsku jako część Międzynarodowego Festiwalu Filmu Queer „a million different loves!?”. Chcieliśmy wspólnie, jako mieszkańcy i mieszkanki byłego bloku wschodniego, zastanowić się nad znaczeniem i funkcjonowaniem queer w tak różnych, jak się okazało, kontekstach.

O polityce… możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00).

Granice Nałkowskiej: Autorki i Autorzy tomu Granice Nałkowskiej nie poprzestali na roztrząsaniu jednego utworu, lecz podążali drogą wyznaczoną przez metaforę tytułową, uzupełniając w ten sposób słownik użytecznych pojęć krytyki feministycznej, do której praca ta przynależy. Metafora granicy jest w moim przekonaniu nie mniej poręczna niż metafory „własnego pokoju”, „wariatki na strychu”, „Innej”, „siostry Szekspira” czy imaginarium macierzyńskie. Co ciekawe, graniczność, bycie na granicy dobrze przystają do doświadczeń pisarskich Zofii Nałkowskiej i następujących po niej autorek, a także do wyrażanego wielokrotnie przez kobiety poczucia społecznego, politycznego i egzystencjalnego (nie)przynależenia przy jednoczesnym odczuciu ciasnoty, braku ruchu, nieznośnej zależności od norm. […]  Z recenzji prof. Ingi Iwasiów

Granice Nałkowskiej możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00).

Szkoła moralności rozumowej. Wybór międzywojennej publicystyki społecznej i literackiej: Tytuł antologii międzywojennych tekstów Ireny Krzywickiej wskazuje z jednej strony na wypowiedź stanowiącą punkt ciężkości niniejszego wyboru – recenzję z książki Bertranda Russella, z drugiej zaś – na koncepcję „moralności rozumowej”. Na koncepcję tę składa się projekt „życia świadomego” oraz język jego wykładu, czyli „artystyczna proza intelektualna”. Na niniejszą publikację składają się wybrane felietony,reportaże sądowe, szkice literackie  i recenzje literackie i teatralne publikowane na łamach różnych pism w latach 1924-1939 poświęcone aktualnym zjawiskom społecznym. Język tych różnorodnych wypowiedzi prasowych Krzywickiej jest nasycony ideologią lewicową, co przejawia się w obecności leksyki i frazeologii reformatorskiej i rewolucyjnej, ukształtowanej w obrębie publicystki okresu oświecenia i na przełomie wieku XIX i XX. Korzystała więc Krzywicka z metaforyki wojskowej, prawniczej, medycznej, przyrodniczej, by zagrzewać do „walki” z każdym rodzajem „przesądu”, przeciwstawiała „pasję reformatorską” – zgodzie na status quo, „porządek” – „chaosowi”, „organizację” – „rozprzężeniu”, widzenie „niesprawiedliwości” – ślepocie na „krzywdę”, wrażliwość – nieczułości itd.

Szkoła moralności rozumowej…możecie kupić online lub stacjonarnie (codziennie w naszej siedzibie od 11:00 do 19:00).

Dziewczyny rapują – bo tak!

gr okładkaLubicie rap? To świetnie się składa! Płyta Girls Rap to propozycja wprost spod (gramofonowej) igły – a rapują same dziewczyny. Bez kompromisów, ale i na luzie, wywrotowo, feministycznie. Bo tak.

 

W grudniu 2016 roku do muzycznego uniwersum dołączyła płyta pod wdzięcznym tytułem Girls Rap. Wbrew pozorom, w stu procentach po polsku. Wydawnictwo jest efektem współpracy Akademii Praktykowania Kultury – projektu Stowarzyszenia Praktyktyków Kultury oraz Warsztatów Hip-Hop. Jednak najważniejsze są one. Ajzis, Gaga, Giga, Nietaka i Szelma. Raperki i autorki tekstów. Wśród nich są zarówno weteranki studia i sceny, jak i te  które po mikrofon sięgnęły po raz pierwszy. Które hip hop mają we krwi, i te, w których żyłach płynie punk, metal, jazz. Na płycie znalazło się pięć utworów. Dziewczyny wzięły na tapetę emocje: dumę, lęk, euforię, gniew (wkurw) i szczęście. Każdy kawałek dotyczy jednej z nich i stąd też bierze swój tytuł. W swoich tekstach raperki rozprawiają się z mizoginią i tym, czemu mówią stanowcze nie, zaglądają w głąb siebie, opowiadają o drobnych urokach świata zewnętrznego albo radzą nam, że jak się bawić to do upadłego. Bywają zupełnie na serio, ale nierzadko puszczają do słuchacza przysłowiowe oko. Zatem miłośniczki i miłośnicy rapu, klikajcie, słuchajcie, delektujcie się.

Izabela Wojnowska

 

UTWORY:

Duma

https://youtu.be/ZYQr99dKQhI

Lęk

https://youtu.be/a5PZjb3FB9Y

Szczęście

https://youtu.be/pRO7WiUeiSI

Wkurw

https://youtu.be/Utnagd7f8SA

Euforia

https://youtu.be/Nv7gr9lgbcM

 

www.warsztatyhiphop.pl
www.facebook.com/praktycy
www.facebook.com/warsztatyhiphop
www.instagram.com/warsztatyhiphop.pl

————————————————————————————————–
Album jest efektem cyklu warsztatów raperskich „Girls Rap”. Warsztaty poprowadził Mateusz „Skajs” Wilkoń, a także: Lena Rogowska, Asia Tomiak, Piotrek „DJ Anusz” Anuszewski, Piotrek „Pejot” Jurek, Konrad „DJ tabakkake” Górski i Mateusz „Elmo” Jechna.

Projekt zrealizowany przez warszawskie Stowarzyszenie Praktyków Kultury, sfinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Miasta Stołecznego Warszawy.

Warszawa | wystawa Diany Grabowskiej – Poniżej Pasa | matronat Feminoteki

1pDiana Grabowska, Poniżej Pasa

Galeria Promocyjna, Rynek Starego Miasta 2, Warszawa

sobota: 14.01, godzina 12-16

 

Projekt Diany Grabowskiej dotyczy problemu dyskryminacji ze względu na płeć. Jest to akcja społeczna (happening), w której biorą udział osoby chcące podzielić się swoimi doświadczeniami związanymi z tym problemem. Zarówno kobiety jak i mężczyźni. Uczestnicy udostępniają swoje majtki, na których wspólnie wykonujemy wybrane hasła w formie ornamentu, przykłady: „Ładna A mądra…”, „To jest Madzia. Madzia sprząta za darmo”, „Musisz sobie znaleźć bogatego męża”, „Z ambitnymi kobietami są zawsze problemy”, „Za dużo pieniędzy jak na dziewczynę”.

Dla chętnych do aktywnego udziału w warsztatach: należy zabrać ze sobą majtki oraz wymyślić temat ornamentu. Warsztaty będą dokumentowane zdjęciami (anonimowymi), które zawisną na ścianach galerii.

„Poniżej pasa” w Galerii Promocyjnej odbywa się w ramach wystawy „Changing room” (trwa do 29.01)  więcej informacji o wystawie: https://www.facebook.com/events/201199337009550/
zapisy: [email protected]

Fb:https://www.facebook.com/events/366593823711492/?notif_t=plan_user_associated&notif_id=1484051508284623

10p

 

Diana Grabowska

Studiowała na Wydziale Rzeźby ASP w Warszawiew latach 2009–2015.Stypendia: półroczne artystyczne m.st. Warszawy (2012); Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego za wybitne osiągnięcia(2013); Rektora ASP w Warszawie dla najlepszych studentów za osiągnięcia artystyczne (2014). Dziedziny działalności artystycznej: rzeźba, rysunek, wideo. Współpraca z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie przy projekcie indywidualnym (2012) i warsztatach(2014). Nagroda Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego dla najlepszych studentów(2015), Nagroda Coming Out Najlepsze Dyplomy ASP (2015), Nagroda Entry (2015).

9p 8p 7p 6p 5p 4p 2p 3p

„Tancerka” – pokochać ból… | Recenzja filmu

Autorka recenzji: Izabela Pazoła

plakat B2.cdr

„Tancerka” – pokochać ból… 

Film to portret Loïe Fuller (1862-1928), zapomnianej współcześnie tancerki, która na stałe zapisała się w historii tańca, i która wprowadziła do niego nowe elementy. Jej przedstawienia stanowiły dopracowany show. Dzięki światłu, lustrom, tworzyła prawdziwe arcydzieła. Ulubienica artystów francuskiej Belle Epoque. Regularnie występowała na scenie słynnego kabaretu Folies Bergères u schyłku XIX w. Od innych tancerek Fuller odróżniała się tym, że jej występy były kolorowym widowiskiem, precyzyjnie przez nią zaplanowanym z wykorzystaniem wielokolorowego oświetlenia elektrycznego, nieskończonej ilości jedwabnych tkanin i bambusowych prętów, które przymocowywała sobie do ramion. Dzięki takim zabiegom mogła zmieniać się na scenie w efektowne motyle czy egzotyczne kwiaty, co inspirowało paryską bohemę: malarzy, poetów, rzeźbiarzy, choreografów i filmowców, m.in. Toulouse-Lautreca, Rodina, Stéphane’a Mallarmé oraz braci Lumière. Stworzyła nowy gatunek – taniec serpentynowy.

To portret kobiety walczącej z różnymi przeciwnościami losu, a przede wszystkim z bólem, nieznośnym wręcz paraliżującym, mimo to na scenie dającej z siebie wszystko, dążącej bezustannie do perfekcji. Loïe Fuller – Amerykanka, jedna z tych kobiet, które w początkach XX wieku zrewolucjonizowały sztukę tańca.

Dopiero spotkanie z młodziutką, niezwykle uzdolnioną Isadorą Duncan doprowadziło do upadku gwiazdy… choć fakty przedstawione z filmie nie do końca mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Rywalizacja Duncan i Fuller ma w filmie charakter nie tylko erotyczny, czy romantyczny. Kontrastują tu zarówno charaktery postaci, jak i style tańca. Neurotyczna Loïe tańczy (w tej roli Soko, francuska piosenkarka), ukrywając swoje ciało w fałdach materiału i refleksach światła; taniec wyniosłej Isadory (Lily-Rose Melody Depp) jest zaś cielesny cielesnością antycznych posągów. Młoda Depp ze swoją filigranową buzią rozpieszczonej porcelanowej laleczki doskonale pasuje do roli kusicielki, znakomicie przeciwstawia się surowości Soko. Reżyserka celowo opowiada o tej relacji w niedopowiedzeniach, starając się chwycić aurę nienazywalnego uczucia.

Jest to debiut fabularny Stéphanie Di Giusto. Moc debiutu francuskiej reżyserki tkwi w niedopowiedzeniach. Na niespełna dwugodzinny seans przypada wielogodzinna rekonstrukcja fabuły w umyśle widza. Relacje między postaciami nakreślone są niemal imresjonistycznie. Bez większego trudu można je zrozumieć. Podobnie rzecz ma się z fabułą między kolejnymi punktami zwrotnymi akcji.

Film zaciekawia na poziomie wizualnym, zachwyca wysublimowaną oszczędnością kadrów. Niczym paryscy moderniści Di Giusto bawi się oświetleniem, wykorzystuje nowatorskie osiągnięcia przełomu XVIII i XIX wieku oraz dostrzega estetyczną wartość w różnicach faktur, ciężkościach, konfrontowaniu wnętrz i otwartych przestrzeni. Ogromne wrażenie robi również taniec głównej bohaterki. Bez problemu można wczuć się w widownię tamtych czasów i zrozumieć, dlaczego Fuller nie schodziła z afiszy Folies Bergère.

Najbardziej interesującym elementem filmu są zdjęcia Benoîta Debiego. Wszystkie emocje, począwszy od wielkiej wrażliwości, przez pasję, determinację, aż po wyniszczającą zazdrość, które wypływają z ekranu, mają swoje źródło właśnie w kadrach belgijskiego twórcy. Dopełnione odpowiednią grą świateł i solidną, muzyczną oprawą, tworzą wizualny raj dla oka, w którym można się zatracić.

„Tancerka” to film o kobiecie, która tak naprawdę tancerką nie była. To film o artystce, która właściwie z niczego zrobiła intrygującą sztukę, zachwycającą ludzi na całym świecie pomimo upływu lat. To film o bólu. To jeden z tych zwykłych-niezwykłych obrazów, które oprócz tego, że mówią o sztuce, same w sobie są magnetycznym doświadczeniem artystycznym.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

Warszawa 13 – 19 stycznia: Przegląd filmów Kino według Marii Janion | KONKURS!

kino-wg-m-janion-front-page-001Warszawskie kino Muranów zaprasza na Przegląd filmów KINO WEDŁUG MARII JANION, dedykowany Profesor z okazji Jubileuszu 90. urodzin (24 grudnia 2016).

Na program przeglądu złoży się dziesięć filmów fabularnych – proponowana lista, zaakceptowana przez Profesor, obejmuje następujące tytuły (pełny program tutaj):

Nosferatu – symfonia grozy, reż. F. W. Murnau;

Nosferatu wampir, reż. Werner Herzog;

Pasja, reż. Stanisław Różewicz;

Gorączka, reż. Agnieszka Holland;

Zagadka Kaspera Hausera, reż. Werner Herzog;

Blaszany bębenek, reż. Volker Schloendorff;

Król Edyp, reż. Pier Paolo Pasolini; 

Danton, reż. Andrzej Wajda; 

Miłość Adeli H., reż. Francois Truffaut; 

Zmierzch bogów, reż. Luchino Visconti.

Planowany jest również pokaz dwóch filmów dokumentalnych z udziałem Marii Janion: Obłoki Marii Janion, reż. Krzysztof Bukowski oraz Bunt Janion, reż. Agnieszka Arnold.

Mamy dla was podwójne zaproszenie na każdy z seansów!

Aby zdobyć zaproszenie, wpisz w komentarzu tytuł filmu na który chcesz się wybrać, oraz krótko odpowiedz na pytanie: Skąd w moim życiu Maria Janion?

Komentarze zbieramy do północy 10.01, z osobami które otrzymają bilety skontaktujemy się 11.o1.

Komentarze są zatwierdzane ręcznie, więc nie denerwujcie się, jeśli nie ukażą się od razu.

„Ognistoruda Fryderyka” Christine Nöstlinger | Nowa książka wydawnictwa Feminoteki!

dff-okladka

Z dumą zawiadamiamy o nowej książce wydanej przez Feminotekę!

Christine Nöstlinger, austriacka pisarka, od lat 70. publikuje książki dla dzieci i ma na swoim koncie ponad 100 tytułów! Ognistoruda Fryderyka to jej pierwsza książka (1970). Autorka urodziła się w Wiedniu w 1936 roku. Studiowała grafikę użytkową, ale od 1970 całkowicie poświęciła się pisaniu. Od tego czasu ukazało się ponad sto książek jej autorstwa przeznaczonych dla dzieci i młodzieży, które zostały przetłumaczone na wiele języków, także na polski. Jej twórczość została wyróżniona m.in. Medalem im. Hansa Christiana AndersenaLiteracką Nagrodą im. Astrid Lindgren oraz Austriacką Literacką Nagrodą Dzieci i Młodzieży. Jest jedną z najbardziej znanych niemieckojęzycznych autorek piszących dla młodych czytelników i czytelniczek.

Fryderyka jest historią o odważnej dziewczynce, która ma ognistorude włosy. 

Dzieci wyśmiewają się z Fryderyki z powodu jej koloru włosów, co bardzo smuci dziewczynkę. Ale ponieważ Fryderyka ma czarodziejskie włosy, to wkrótce zaczynają się dziać niesamowite rzeczy…

Jest to niezwykła historia dla dzieci tym, że każda dziewczynka (i chłopcy też) są równi i że każdy kolor włosów jest fajny.

Ognistoruda Fryderyka wpisuje się w nurt edukacji antydyskyminacyjnej i promuje równościowe podejście. Myślą przewodnią jest historii jest, że żadna cecha nie może powodować, żeby gorzej traktować drugą osobę. A wszystko to opisane w dowcipny i mądry sposób.

Książka doskonała dla małych i dużych, a szczególnie dla dzieci w wieku 4-9 lat.

 

Kup Ognistorudą Fryderykę w księgarni Feminoteki!

Ognistoruda Fryderyka

Autorka: Christine Nöstlinger

Tłumaczenie: Aleksandra Magryta

Ilustracje: Stefanie Reich

Wydawnictwo Feminoteki, 2017

fryderyka2

fryderyka1

Kino według Marii Janion | 13-19 stycznia

Kino-wg-M-Janion-front-page-001Przegląd filmów KINO WEDŁUG MARII JANION, dedykowany Profesor z okazji Jubileuszu 90. urodzin (24 grudnia 2016), odbędzie się w Gdańsku w klubie ŻAK w dniach 2-8 stycznia 2017 roku oraz w Warszawie w kinie MURANÓW w dniach 13-19 stycznia 2017 roku.

Na program przeglądu złoży się dziesięć filmów fabularnych – proponowana lista, zaakceptowana przez Profesor, obejmuje następujące tytuły:

Nosferatu – symfonia grozy, reż. F. W. Murnau; Nosferatu wampir, reż. Werner Herzog; Pasja, reż. Stanisław Różewicz; Gorączka, reż. Agnieszka Holland; Zagadka Kaspera Hausera, reż. Werner Herzog; Blaszany bębenek, reż. Volker Schloendorff; Król Edyp, reż. Pier Paolo Pasolini; Danton, reż. Andrzej Wajda; Miłość Adeli H., reż. Francois Truffaut; Zmierzch bogów, reż. Luchino Visconti.

Planowany jest również pokaz dwóch filmów dokumentalnych z udziałem Marii Janion: Obłoki Marii Janion, reż. Krzysztof Bukowski oraz Bunt Janion, reż. Agnieszka Arnold.

„Kino jest sztuką demokratyczną w najwyższym stopniu” – mówiła Profesor, wyprowadzając jego rodowód z romantycznej kultury popularnej, i zgodnie z tym przeświadczeniem analizowała filmy nie tylko na seminariach akademickich (głównie na Uniwersytecie Gdańskim), ale też w wykładach i dyskusjach otwartych dla szerszej publiczności, współpracując między innymi z Dyskusyjnym Klubem Filmowym „Hybrydy” w Warszawie czy z Festiwalem Nowe Horyzonty. Program przeglądu w niewielkim tylko stopniu oddaje zakres filmowych zainteresowań Marii Janion, ilustruje jednak najważniejsze tematy podejmowane przez Profesor:  dwoistość ludzkiej natury, demoniczną stronę bytu, nieprzeniknioną tajemnicę egzystencji,hipnotyczny powab zła (zwłaszcza faszyzmu), dialektykę rewolucji, tragiczną ironię losu.

Przeglądowi filmowemu towarzyszyć będzie debata „Kino i fantazmaty” z udziałem, Tadeusza Sobolewskiego („Gazeta Wyborcza”),  prof. Małgorzaty Szpakowskiej (Instytut Kultury Polskiej UW)oraz pomysłodawcy projektu, prof. Zbigniewa Majchrowskiego z Uniwersytetu Gdańskiego.

W otwartej dyskusji wezmą udział gdańscy i warszawscy wychowankowie Profesor Marii Janion.

Zostanie wydany katalog z tekstami Profesor o prezentowanych filmach oraz tekstami o jej rozumienia kina.

Organizatorami projektu są: Urząd Miejski w Gdańsku, klub ŻAK w Gdańsku, Uniwersytet Gdański, Polska Akademia Nauk (Instytut Badań Literackich), Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, Gutek Film we współpracy z Goethe – Institut w Warszawie oraz Ambasadą Francji.

Szczegółowy program

 

Madonna wygłasza bezwzględnie szczerą przemowę na rozdaniu nagród podczas imprezy Billboard

Źródło tekstu i zdjęcia: NY Times – Women in The World

Madonna wygłasza bezwzględnie szczerą przemowę na rozdaniu nagród podczas imprezy Billboard

 

 

 Gdy Madonna weszła na scenę, by przyjąć nagrodę Kobiety Roku na imprezie Billboard „Kobiety w Muzyce”, rozpoczęła swoją przemowę od słów: „Stoję przed wami, jako popychadło. Och, mam na myśli, jako artystka estradowa.”

Przeszła do wygłaszania miażdżącej i wnikliwej analizy mizoginii i ageizmu, których doświadczyła w ciągu swoich 34 lat pracy w branży.

„Moją prawdziwą muzą był David Bowie” – powiedziała podczas rozważania na temat początków swojej kariery. „On ucieleśniał męskiego i żeńskiego ducha, i to mi po prostu odpowiadało. Spowodował, że zaczęłam myśleć, że nie ma żadnych zasad. Ale myliłam się. Nie ma żadnych zasad jeśli jesteś chłopcem. Zasady istnieją jeśli jesteś dziewczyną.”

„Jeżeli jesteś dziewczyną, musisz grać w grę. Wolno ci być ładną, i słodką, i sexy. Ale nie postępuj zbyt mądrze. Nie miej własnego zdania, to wykracza poza ramy statusu quo. Wolno Ci być uprzedmiatawianą przez mężczyzn i ubierać się jak dziwka, ale nie wolno Ci być właścicielką swojego dziwkarstwa. I nie, powtarzam, nie dziel się swoimi fantazjami seksualnymi ze światem. Bądź taką, jaką mężczyźni chcą żebyś była; ale co ważniejsze, przebywając wśród mężczyzn bądź taką, z jaką kobiety czują się komfortowo. I wreszcie, nie starzej się. Bo starzeć się to grzech. Będziesz krytykowana i szkalowana, i już na pewno nie będziesz grana w radiu.”

Chociaż sztuka Madonny bywała nierozumiana i wyśmiewana na przestrzeni lat, na rozdaniu nagród ona sama powiedziała, że nie uczyniła nic bardziej kontrowersyjnego niż to, że wciąż „się trzyma”.

„Nie ma Michaela (Jacksona)” – kontynuowała – „Nie ma Tupaca, nie ma Prince’a. Nie ma Whitney. Nie ma Amy Winehouse. Nie ma Davida Bowie’go. Ale ja wciąż stoję. Jestem jedną z tych szczęśliwców i każdego dnia dziękuję Bogu.”

 

Tłumaczenie: Zofia Kasprzyk
Korekta: Klaudia Głowacz

Film o legendarnej pionierce tańca nowoczesnego Loïe Fuller

Fundacja Feminoteka poleca nominowany do Złotej Kamery w Cannes film o legendarnej pionierce tańca nowoczesnego Loïe Fuller!

 

plakat B2.cdr

PODSTAWOWE INFORMACJE 

Tytuł oryginalny: La danseuse
Produkcja: Francja, Belgia, Czechy
Premiera:
2016
Czas trwania:
108 min
Reżyseria: Stéphanie Di Giusto
Scenariusz: Stéphanie Di Giusto, Sarah Thibau
Zdjęcia: Benoît Debie Montaż: Géraldine Mangenot
Scenografia: Carlos Conti, Lise Péault
Kostiumy: Anaïs Romand Producenci: Alain Attal, Artemio Benki, Jean-Pierre Dardenne, Luc Dardenne, Vincent Maraval, Delphine Tomson
Obsada: Soko Loïe Fuller Gaspard Ulliel Louis Mélanie Thierry Gabrielle Lily-Rose Depp Isadora Duncan François Damiens marszand Louis-Do de Lencquesaing Armand Amanda Plummer Lily Denis Ménochet Ruben

 


SYNOPSIS

Kiedy Marie-Louise Fuller przyszła na świat na amerykańskiej prowincji, absolutnie nic nie wskazywało na to, że ta dziewczynka w przyszłości zostanie gwiazdą Opery Paryskiej i europejskich kabaretów czasu Belle Epoque.
Ukryta za metrami jedwabiu, z ramionami przedłużonymi o długie drewniane drążki, Loïe co wieczór elektryzowała publiczność tańcem, który nazwano serpentynowym.

Fuller szybko stała się ikoną epoki, symbolem pokolenia. Jej zawoalowane ruchy sceniczne, okraszone grą świateł, miały przemożny wpływ na sztuki plastyczne i nie tylko. Do stóp tancerki padali bracia Lumière, Toulouse-Lautrec, Auguste Rodin.

Wysiłek fizyczny grożący niejedną kontuzją, permanentny blask świateł szkodliwych dla oczu – nic nie było w stanie powstrzymać tancerki w bezustannym dążeniu do perfekcji.
Dopiero spotkanie z młodziutką, niezwykle uzdolnioną Isadorą Duncan doprowadziło do upadku legendy…

Trailer filmu:

OŚWIADCZENIE REŻYSERKI

Wszystko zaczęło się, kiedy wpadły mi w ręce czarno-białe fotografie z tancerką ukrytą za wirującymi woalkami, z podpisem na odwrocie „Loïe Fuller. Ikona Belle Epoque”. Bardzo byłam ciekaw historii kobiety skrytej za połaciami tkanin. Zafascynowało mnie, że zrobiła wielką karierę, pozostając w zasadzie w ukryciu. Uderzyło mnie, że choć swoim „serpentynowym tańcem” Fuller dosłownie zrewolucjonizowała sztukę sceniczną schyłku XIX wieku, dziś już nikt lub prawie nikt tej pionierki nie pamięta.

Walka tej dziewczyny, wychowanej w gospodarstwie rolnym amerykańskiego Środkowego Zachodu, o uznanie artystyczne zdała mi się szczególnie inspirująca. Ona nie była atrakcyjna fizycznie, jej uroda daleko odbiegała od kanonu obowiązującego w tamtych  czasach. Fuller miała mocną budowę wiejskiej dziewczyny, czuła się jak więźniarka we własnym ciele. Mimo to instynktownie wynalazła ruchy, które rozsławiły ją na cały świat. Na scenie na nowo odkryła swoje ciało, wyzwoliła się, w pewnym sensie – ponownie narodziła.

Zależało mi, aby w filmie uchwycić tę wewnętrzną walkę, pokazać jak Fuller ucieka w sztukę, na scenie pozbywa się zahamowań, przekuwa swój niepokój w energię, w eksplozję życia. W tej postaci jest nietuzinkowa mieszanka wytrzymałości, siły woli i kruchości.

 

Kobiety wygumkowane z historii – recenzja książki „Kobiety Solidarności” Marty Dzido

Kobiety wygumkowane z historii – recenzja książki „Kobiety Solidarności” Marty Dzido

Autorka recenzji: Izabela Pazoła
Źródło obrazka: Świat Książki

 

90090139 kobiety solidarnosci.indd

Historia jest pisana przez zwycięzców– twierdził Churchill, i to stwierdzenie nic a nic nie straciło na aktualności. Na początku, zanim powstała książka był film, który autorka, Marta Dzido, nakręciła wspólnie z Piotrem Śliwowskim. Podczas montażu dokumentu zebrano jednak tyle materiałów, że narodził się pomysł na książkę, która obecnie doskonale uzupełnia się z filmem tworząc ciekawą kreację roli, jaką w początku istnienia „Solidarności” pełniły kobiety.

Kiedy w sierpniową sobotę 1980 roku zadowoleni z podwyżki płac robotnicy zakończyli strajk i chcieli wyjść ze Stoczni Gdańskiej, to kobiety: Alina Pienkowska i Anna Walentynowicz zamknęły bramy, tym samym rozpoczynając strajk solidarnościowy. To one odważyły się przeszkodzić, to kobiety walczyły za Polskę – nie przestały, mimo szykan i wielu kłód rzucanych im pod nogi w czasach aresztowań i internowań.

Było ich w ruchu tyle samo, co i mężczyzn, 50%. Jednakże z biegiem czasu, to mężczyźni stawali się ojcami sukcesu „Solidarności”, pełnili funkcje przywódcze, a one niknęły w ich cieniu. W roku 1981 na I Zjeździe Solidarności kobiety stanowiły już tylko 7% delegatów[1]. Rolę kobiet umniejszano, a je same wręcz spychano w publiczną niepamięć. Dlaczego? Czyż nie walczyły o prawa pracownicze tak samo jak mężczyźni? Co spowodowało, że zapomniano o nich, wręcz starannie wygumkowano…? A jeśli już wspomniano, czy pokazywano – to jako te, które dzielnie wspomagały bohaterskich działaczy „Solidarności” robiąc im kanapki. To, że na równi z nimi strajkowały, a potem były internowane, siedziały w więzieniu – to nie znaczyło nic w obliczu historii, którą przecież piszą zwycięzcy. Części z nich w wyniku tej walki odebrano dzieci, przekazując je do domów dziecka, część w wyniku ciężkich warunków poroniła ciąże. To o nich jest ta książka, o kobietach walczących mimo wszystko i na przekór.

Marta Dzido przedstawia te, do których udało się jej dotrzeć w trakcie zbierania materiałów do filmu. Część z nich nadal jest aktywna i działa społecznie (Barbara Labuda, Henryka Krzywonos-Strycharska, Jadwiga Staniszkis), część natomiast w wyniku szykan, jakich doznała w trakcie stanu wojennego a także tuż po nim – zdecydowała się na emigrację i już nigdy nie wróciła na stałe do Polski (Ewa Ossowska).

Jedną z najważniejszych bohaterek książki jest Ewa Ossowska, która choć w pewnym momencie stała się sekretarką przywódcy strajku, Lecha Wałęsy, to dziś jest przez wielu zapomniana nawet z imienia. Kobiety bowiem – w narracjach swoich kolegów – wydają się jedynie tłem dla walecznych mężczyzn, żonami wiernie czekającymi na internowanych. Nie mają prawa do bycia bohaterkami, zapomina się o nich, wymazując je z powszechnej pamięci.

Książka „Kobiety Solidarności” została rzetelnie napisana przez autorkę, skrupulatnie opisując zryw solidarnościowy z 1980 roku widziany z perspektywy kobiet. Dzido szczegółowo opisała wiele faktów z tamtego okresu i dotarła do mnóstwa kobiet, które zostały wymazane z kart historii, a brały czynny i aktywny udział w dziejących się wtedy wydarzeniach przywracając na nowo pamięć o nich wszystkich. Solidarność jest kobietą i nic nie jest już w stanie tego zmienić.


[1] Marta Dzido, „Kobiety Solidarności”, Warszawa: Świat Książki 2016, s. 88.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

7/12 Akademia Feministyczna: Czytanie Mocy Przeciwko Przemocy

Czytanie mocy przeciwko przemocy

 

Serdecznie zapraszamy

na spotkanie w ramach

16 Dni Przeciwko Przemocy ze Względu na Płeć

„Czytanie mocy przeciwko przemocy”

– feministyczne fantastyczne wiersze z antologii poezji kobiet „Warkoczami” (i nie tylko).

Mocne nocne czytanie, tupanie na nie, wierszami, warkoczami. Warkoczemy niestrudzenie. Jesteśmy przeciw (przemocy, niemocy, niemocie). Wyszłyśmy naprzeciw (pomocy i mocy). Wyjdź, przyjdź i Ty. I czytaj, tutaj.

Uczestniczki Wspólnego Pokoju przy Staromiejskim Domu Kultury, poetki antologii „Warkoczami”

L.Poetki, czyli o kobiecej perspektywie w kinie, o roli poezji w komunikowaniu tożsamości nieheteronormatywnej | Wywiad z Moniką Rak

L.Poetki, czyli o kobiecej perspektywie w kinie, o roli poezji w komunikowaniu tożsamości nieheteronormatywnej z Moniką Rak, 1/2 Damskiego Tandemu Twórczego, realizatorką dokumentu rozmawia Magda Wielgołaska

l poetki 4

 

Magda Wielgołaska: Na początek pytanie: dlaczego jesteś sama? Właściwie zawsze w sprawach kultury lesbijskiej i nie tylko lesbijskiej mówicie dwugłosem z Agnieszką Małgowską. Tworzycie przecież Damski Tandem Twórczy.

Monika Rak: I nic się nie zmieniło, działamy jako Damski Tandem Twórczy. Ale od jakiegoś czasu widzimy, że każda z nas koncentruje się na innych projektach. Agnieszkę wciąga coraz bardziej archiwizowanie polskiej kultury nieheteronormatywnej, zaangażowała się szczególnie w projekt „A kultura LGBTQ+ nie poczeka”, pisze o teatrze lesbijskim. Ja mam wreszcie możliwość robienia filmów – a tego zawsze chciałam. Tu wkładam najwięcej energii. W każdym projekcie współpracujemy ze sobą, ale każda chce opowiadać o swej aktywności osobno. To nas rozwija.  Jedno zostaje jak dawniej, razem mówimy o teatrze, bo to nas połączyło i nadal łączy. Zwłaszcza, że pracujemy nad spektaklem o Gertudzie Stein i Alicji B. Toklas. Ja jako aktorka, Agnieszka jako reżyserka.

l poetki 1

Magda Wielgołaska: Wszystko jasne. Przejdźmy do tematu naszej rozmowy. Zatem mamy XXI wiek i mogłoby się wydawać, że skoro w sztuce i kulturze mamy tak ogromną różnorodność, to nic nie może nas zaskoczyć, a tymczasem okazuje się, że cały czas zaskakuje twórczość kobiet nieheteronormatywnych i promowanie kobiecej perspektywy w myśleniu, sztuce, bo wciąż dominuje męskie spojrzenie na świat, które wydaje się uniwersalną wypowiedzią człowieka. Twój film dokumentalny oddaje głos kobietom, szczególnej grupie – kobietom nieheteronormatywnym –  i to ich oczami obserwujemy polską rzeczywistość. Zrobiłaś film o kobietach nieheteronormatywnych i pewnie przede wszystkim dla kobiet, lesbijek, biseksualistek, heteroseksualistek. Dlaczego to takie ważne dla Ciebie i jak wygląda praca wyłącznie w kobiecej energii?

Monika Rak: Powinnam zacząć od opowiedzenia o czymś takim jak projekt Doris, który częściowo był dla mnie inspiracją i zachętą do zrealizowania stuprocentowo kobiecego filmu dokumentalnego. Doris to szwedzki projekt dziewczyn, które zajmują się kinem zawodowo. Są reżyserkami, producentkami, operatorkami. Stworzyły w Szwecji projekt, który produkuje filmy. Zasada jest taka, że w ekipie musi być przewaga kobiet. Wszystkie ważne funkcje muszą być obsadzone przez kobiety. Twórczyniom projektu zależy na tym, żeby uczyć  dziewczyny filmowego fachu, dawać im szansę realizacji pomysłów, w efekcie zmierzają do tego, by kobiety były brane wreszcie pod uwagę przy tzw. dużych produkcjach, w których rządzą mężczyźni, co sprawia, że w kinie przeważa męska perspektywa. Choć coraz więcej kobiecych bohaterek, to nadal większość tych opowieści realizują panowie. Niby coś się zmienia, ale mam poczucie, że to bardziej wynik mody. Temat kobiecy jest nośny, są na takie filmy pieniądze, więc reżyserzy nie odpuszczają. Podejrzewam tu jakiś „przekręt”. Cieszą mnie więc najbardziej filmy robione przez kobiety, bo wierzę, że one robią to z prawdziwej potrzeby odszukiwania zapomnianych postaci kobiet, które stają się nowymi wzorcami i których tak brakuje. Wiem, co mówię, bo wychowałam się na męskim kinie. Kiedy sobie uświadomiłam, że jestem kobietą, feministką, lesbijką, to widziałam duży dysonans pomiędzy tym, co oglądam w kinie, a tym, co chciałabym oglądać. Robienie kina tylko kobiecego, zaangażowanego feministycznie, wciąż jest traktowane jako pewnego rodzaju „przegięcie”, ale ja chcę takiego „przegięcia”, bo jeśli panowie mają przestrzeń na robienie swojego kina i czują się w tym dobrze, i mają warunki do tego, żeby czuć się dobrze, i mówią, że to jest opis całego świata i człowieka, to ja się na to nie zgadzam. Pełną perspektywę uzyskamy, kiedy zaczniemy patrzeć też oczami kobiet, ale zaznaczam – również tych, które nie są patriarchalnie sformatowane. Ja nie chcę wchodzić z mężczyznami na wojenną ścieżkę, pragnę zobaczyć, jak będzie wyglądała rzeczywistość, kiedy zostanie opisana także przez różne kobiety.

Dlatego moją ambicją w L.Poetkach było to, żeby wszystko zostało stworzone przez kobiety, najlepiej nieheteronormatywne. Miałam na przykład bardzo sympatycznego młodego kompozytora, który chciał napisać muzykę do filmu. Widziałam, że ma zapał i potencjał, a to jest coś, co sobie bardzo cenię. Ale jednak postawiłam na babki. To trudna decyzja, bo akurat znalezienie kompozytorki muzyki filmowej to wyzwanie nie lada. To wyjątkowa rzadkość. I nie udało się mi takiej dziewczyny spotkać. Ostatecznie musiałam skorzystać z muzyki, która już jest napisana i ma setki lat. Lekko ją przetworzyłam. Niestety nie jest to muzyka, o jakiej marzyłam. Miało być współcześnie, ambientowo. Ale zl poetki 2ałożenie było dla mnie ważniejsze. Gdyby twórczyń filmowych było więcej, byłoby inaczej. Nie żałuję decyzji, to tylko konsekwencja mego założenia i status quo. Dodatkowo byłam taka krańcowa w swym wyborze, bo film o poezji lesbijskiej to delikatny temat, i chciałam stworzyć bohaterkom poczucie bezpieczeństwa. Poza tym ja się z dziewczynami dobrze czuję, mam poczucie równowagi i to jest dla mnie ważne przy pracy grupowej. Czuję się równoprawną uczestniczką procesu twórczego. W męskim gronie bywa z tym różnie. Zwykle zmuszona jestem udowodnić, że mam prawo robić, co robię, tłumaczyć się, a ja nie mam na to ani ochoty ani czasu. Mam natomiast czas na działanie, które dla mnie jest skuteczniejszą formą walki o swoje miejsce w świecie.

M.W.: Mówisz otwarcie, że jesteś lesbijką i zrobiłaś film o lesbijkach. W dodatku lesbijkach, które tworzą poezję. Dlaczego akurat ten temat i takie bohaterki? Dlaczego tak chcesz mówić do widzów?

M.R.: Powstawały już wcześniej dokumenty o nieheteronormatywnych Polkach, ale one mówiły głównie o aktywizmie albo doświadczeniu, który łączy aktywizm z prywatnym życiem. Nie było w nich zoomu na bohaterkę. Ja wybrałam trzy bohaterki i tak się złożyło, że one razem budują mi jedną postać: lesbijkę-poetkę. Dla mnie dokument jest wtedy ważny, kiedy dotyczy konkretnej osoby. Nie czuję potrzeby, żeby robić film o zbiorowościach. Kiedy skupiam się na szczególe, to jakoś lepiej mi się pracuje. Świat poszerza się o perspektywę danej osoby, w której możemy się przeglądać. W L.Poetkach skupiłam się na trzech twórczyniach – Agnieszce Eunice Frankowskiej, Agnieszce Annie Grzelczak, Ilonie Ewie Urban i mówiąc krótko – to one „zrobiły” ten film. Zbudowała się między nami nić zaufania. Myślę też, że gdybym nie była lesbijką i gdybym nie znała swoich trzech bohaterek filmu z różnych kulturotwórczych działań – np. O’LESS Festiwal, Kobieta Nieheteronormatywna, cykl organizowany w Feminotece – które robiłyśmy wcześniej jako Damski Tandem Twórczy – to nie uzyskałabym tej bliskości z moimi bohaterkami. To, co łączyło nas wcześniej jako kobiety nieheteronormatywne sprawiło, że bohaterki otworzyły przede mną swój świat. Nie spodziewałam się, że niektóre z nich opowiedzą tak intymne rzeczy i zgodzą się na to, żeby to było w filmie. Powiem szczerze, że było to dla mnie pewnym przekroczeniem.

M.W.: Myślisz, że sama poezja jest dobrym kluczem do wniknięcia do świata niewidocznego społecznym okiem – świata Polki Nieheteronormatywnej?

M.R.:  Analizując razem z Agnieszką Małgowską i Pauliną Szkudlarek literaturę kobiecą, miałyśmy takie przemyślenie, że poezja jest dla lesbijek sposobem porozumiewania się ze sobą i światem. To nie jest prosta forma komunikacji, ale paradoksalnie szalenie popularna. Wystarczy wejść na portal Kobiety Kobietom, w zakładkę Literatura, by zobaczyć, ile kobiet nieheteronormatywnch pisze wiersze. Te wiersze są różne – formalnie, stylistycznie. Skąd taka popularność? Może stąd, że poezja potrafi w swej krótkiej formie skomasować bardzo mocny przekaz, myśl, doświadczenie. Wiersz jest emocjonalny i potrafi dotknąć sedna. W pewnym sensie wiersz stał się wehikułem, którym dziewczyną chcą przenosić ważne treści. Dla mnie samej robienie filmu o poetkach początkowo było abstrakcyjne. Później przyszło mi do głowy, że skoro te dziewczyny znam i wszystkie je łączy to, że są poetkami, to zacznijmy od tego wspólnego mianownika – poezji.

l poetki

M.W.: Czyli trochę jest tak, jakby tematyka lesbijska w Polsce potrzebowała pretekstu, żeby móc wybrzmieć i w tym wypadku poezja przemyca go pomiędzy wierszami.

M.R:  Poezji nie traktuję jako pretekst. To bardziej artystyczny pryzmat, dzięki któremu można inaczej niż talkshawowo opowiedzieć o polskich lesbijkach. To prawda, że poezja nie jest centrum tego filmu. Trudno bowiem jest mówić o samej poezji w filmie. Ja mogę tylko zachęcić wszystkie/wszystkich, do tego, żeby sięgnęli/siegnęły po te wiersze, przeczytali/przeczytały je, bo to będzie ich intymne spotkanie z bohaterkami filmu, ich doświadczeniem i z samymi sobą. To nie jest historia o wierszach, ale o tym, jak ważny jest sam proces twórczy dla bohaterek. Poezja jest dla mnie czymś bardzo intymnym… jak modlitwa. Mówienie otwarcie, że jest się lesbijką też jest w jakiś sposób intymnym wyzwaniem. Widzę tutaj silne połączenie między tożsamością i procesem twórczym. To takie moje subtelności interpretacyjne, a na podstawowym poziomie film powstał, żeby uświadomić światu, że poetki nieheteronormatywne istnieją, żeby pokazać, gdzie żyją, jak żyją, kim są, jakie mają doświadczenia i jakie zmiany zachodzą w nich dzięki procesowi pisania.

M.W.: Mówiłaś już wcześniej, że film budują doświadczenia trzech kobiet, które tak naprawdę tworzą jedną bohaterkę. Kim ona jest?

M.R.: Początkowo sama nie wiedziałam, że buduję właśnie taką historię. Dostałam tę informację od tak zwanych widzek beta, które zobaczyły ten film jako pierwsze. Pokazałam im pierwszą wersję montażową, którą potem również dzięki nim przemontowałam. Dziewczyny oglądające pierwszą wersję powiedziały mi, że zobaczyły historię jednej kobiety, która przechodzi proces dojrzewania na wielu poziomach. Było to dla mnie zaskoczenie, ale pozytywne. Kolejność historii pokazanych w filmie wybrałam intuicyjnie. Nie budowałam w zamyśle takiej konstrukcji dodatkowej. Po prostu czułam, że kolejność ma być taka właśnie, a nie inna. Czułam tempo, w jakim moje bohaterki rozwijają swoje historie. Kiedy mówię o dojrzewaniu czy rozwoju, to chodzi mi o pewien typ otwierania się na świat, pewien typ doświadczania i potem dzielenie się tym doświadczeniem. Te opowieści ułożyły się tak, że zbudowały historię jednej poetki-lesbijki żyjącej w Polsce w 2015-2016 roku. To mnie zdziwiło, ale myślę sobie, że często tak bywa, że masz myśl przewodnią dzieła – trafia to do odbiorczyń, one to czytają, ale okazuje się, że znajdują w Twoim zamyśle coś jeszcze, co jednak mocno Cię zaskakuje. To jest właśnie to, co uwielbiam w widzach. Czytają rzeczy, które intuicyjnie może wiemy i czujemy, ale do końca same sobie tego nie powiedziałyśmy. Poza tym, tak jak mówiłam wcześniej, to głównie bohaterki tworzą film. W dokumencie nie możesz do końca zawładnąć historią. Ona czasem przejmuje kontrolę.

M.W.: Rzecz, która mocno mnie uderzyła w Twoim dokumentu to temat kościoła i religii. Czy w Polsce nie da się uciec od tego tematu? Spodziewałaś się, że to będzie ważny element filmu?

M.R.: Wiedziałam, że się pojawi. Przecież znamy bohaterki, Agnieszka Małgowska drobiazgowo analizowała ich wiersze, które odsłaniały religijne wątki, ale nie spodziewałam się, że religia będzie spoiwem trzech historii. Wszystkie poetki miały „romans” z kościołem katolickim. Różnie on przebiegł i różnie się skończył. Montując film, zobaczyłam, że ta kwestia dla trzech bohaterek jest tak istotna i jakoś formująca ich osobiste doświadczenia, nie mogłam jej pominąć. Nie dało się oddzielić tego tematu od orientacji seksualnej bohaterek, które żyją przecież w katolickim kraju, który politycy niemal wszystkich opcji nadal traktują jako przedmurze chrześcijaństwa.

l poetki 3

M.W.: Myślę, że zderzenie z systemem, jakim jest kościół, w wielu wypadkach jest jednym z etapów tworzenia się osobistej świadomości tożsamościowej. Kościół formuje pewną myśl na temat tego, jakie powinnyśmy być. Kiedy do tej myśli, schematu nie pasujemy, zaczynamy się sobie bardziej przyglądać. Docieramy do tego kim jesteśmy przez czasem bolesne porównania.

M.R.:  Absolutnie. Kościół jest tak monolityczny, że albo wsiąkasz w ten monolit, wzmacniasz go i tworzysz albo odbijasz się od niego i jesteś po drugiej stronie. Trudno być pomiędzy, bo to zwykle nas rozrywa wewnętrznie. Myślę, że to jest częsty problem wśród osób tęczowych, że próbują być sobą i jednocześnie wpisać się w schemat, nie chcą odstawać. Próbują być właśnie pomiędzy. To powoduje często ogromne cierpienie. Poetki dokonały konkretnych wyborów w związku z kościołem i dzielą się tym w filmie.

M.W.: Jestem bardzo ciekawa odbioru tego filmu. We mnie samej poruszył kilka czułych strun i bardzo czekam na to, co będzie działo się już po warszawskiej premierze.

M.R.: Ja też jestem bardzo ciekawa, jak odbiorą ten film kobiety nieheteronormatywne i osoby niezwiązane ze środowiskiem LGBTQ. Jestem ciekawa, czy zainteresuje ich nasz świat, czy wzbogaci doświadczenie tych widzów, którzy są z zewnątrz? Bardzo ciekawa jestem dyskusji po projekcji filmu. Bardzo lubię te rozmowy po pokazach, kiedy widzowie dzielą się refleksjami i wrażeniami. Takie doświadczenie miałam właśnie po pierwszym zamkniętym pokazie filmu, kiedy kobiety oglądające tę filmową opowieść odnajdują w niej okruch siebie, przepływają przez nie emocje wzbudzone podobieństwem doświadczeń z bohaterkami. Robisz coś, co wzbudza emocje. To jest dla mnie fantastyczne doświadczenie. Kiedy słucham opowieści widzek, to jest to dla mnie nagroda za moją pracę. Bohaterka daje swoją historię i emocje, ja to jakoś próbuję złapać, najlepiej jak potrafię i to pracuje dalej, wychodzi poza nasz świat. Może zachęci inne dziewczyny do tego, żeby dzieliły się swymi opowieściami, żeby zaczęły pisać i kręcić filmy, żeby uwierzyły, że mogą to robić. Tu faktycznie trzeba dużo pracy i samozaparcia, ale da się. To znaczy, że same możemy zapisywać swoją historię z naszej perspektywy.

M.W.: Jak proces robienia tego filmu pracuje w Tobie? Co on zmienia?

M.R.: L.Poetki sprawiły, że wreszcie mam coś materialnego, bo my jako Damski Tandem Twórczy robimy głównie spektakle teatralne, organizujemy dużo działań artaktywistycznych, ale są to działania tu i teraz. Nie mogę wziąć spektaklu teatralnego i komuś dać. Nawet gdy go zarejestruję to tylko substytut. Film to co innego, jest zamkniętym dziełem, które w dopracowanej postaci na płycie DVD mogę dać innej artystce w ramach prezentu i podziękowania za jej wkład w moje artystyczne życie. Jeśli ktoś mnie wzbogacił swoją sztuką i tym, co robi, dał mi powera, to chciałabym się odwdzięczyć i dać tę energię z powrotem, i ten film jest dla mnie też takim prezentem dla nich. Miałam ogromną przyjemność wręczyć ten film Barbarze Hammer, którą spotkałyśmy dzięki wydarzeniu zorganizowanemu przez Krystynę Mazur i Suzie Andreis w Centrum Sztuki Współczesnej. Dla mnie to jest szalenie przyjemne i ważne, że mogłyśmy z nią porozmawiać i ofiarować L.Poetki. Barbara Hammer to reżyserka, która tworzy offowe kino lesbijskie w Stanach Zjednoczonych od lat 70-tych i wydawała mi się postacią niemal mityczną, a nagle mogłam ją poznać, porozmawiać, ona pokazała nam swoje filmy, ja jej – nasz. Okazało się, że amerykańska artystka opowiada historię, która zaskakująco przypomina moją – łączy nas jeden cel, by kobiety nieheteronormatywne mogły tworzyć i chciały to robić. I choć dzieli nas ocean czasu i doświadczenia, uświadomiłam sobie znowu, że walka kobiet o głos trwa i polega na nieustającej pracy i tworzeniu, na sile i determinacji, czasem kompletnie absurdalnej – bo pod prąd i dla małego grona odbiorczyń. Najważniejszy jednak jest zapis naszej perspektywy, bo to po nas zostaje. Bez względu na to, czy to, co tworzymy, zostanie uznane, docenione, najważniejsze, żeby zostało zapisywane. I jest szansa, że jeśli będziemy to konsekwentnie robiły, to z czasem powstanie archiwum herstorii, archiwum nieheteronormatywnej kultury kobiet. Już nie będzie można jej pominąć i nie zauważyć. Ona po prostu materialnie będzie istnieć. To jest potrzebne nam samym i tym kobietom, lesbijkom, które przyjdą po nas. Zwłaszcza, że przyszło nam żyć w przeklętych „ciekawych czasach” i nic nie wróży radosnej przyszłości.

M.W.: Jak to nie? Przecież wkrótce premiera L.Poetek.  Zapraszamy wszystkich 26.11.2016 do Dzikiej Strony Wisły. A teraz dziękuję za rozmowę.

 

Korekta: Klaudia Głowacz

 

 

 

 

29. 11 Rasmee Wayrana, pierwsza dama tajskiego soulu, na jedynym koncercie w Polsce!

 Fundacja Feminoteka poleca jedyny koncert w Polsce damy tajskiego soulu Rasmee Wayrana!

29 listopada, w ramach cyklu Radio Azja, na scenie TR Warszawa wystąpi Rasmee Wayrana, najpopularniejsza obecnie w Tajlandii wokalista z pogranicza world music, bluesa i jazzu. Będzie to wyjątkowa okazja, aby zanurzyć się w melancholijnych, przepełnionych słońcem kompozycjach przywodzących na myśl portugalskie fado i posłuchać artystki, której głęboki, aksamitny głos, charyzma i ekspresja sceniczna kojarzyć się mogą z samą Niną Simone.

Zapowiedź koncertu: https://youtu.be/jOih94xbblM

Strona wydarzenia: https://www.facebook.com/events/316594152046606/

KONCERT RADIO AZJA: RASMEE WAYRANA

29 LISTOPADA, WTOREK, GODZINA 20:00, TR WARSZAWA (MARSZAŁKOWSKA 8)

koncert
Źródło zdjęcia: http://www.rasmeewayrana.com/

Rasmee Wayrana pochodzi z Isan, północno-wschodniej części Tajlandii, gdzie zyskała popularność wykonując tradycyjną muzykę molam. Karierę muzyczną zaczęła już jako dziecko u boku ojca, założyciela regionalnego zespołu Jariang Band. Po przeprowadzce do Chiang Mai, klimatycznego miasta słynącego z doskonałej kawy, rzemiosła artystycznego i sztuki, Rasmee odkryła barwną scenę muzyczną, na której królowały jazz, funk i R&B. Połączenie tych gatunków z tradycyjnym molam dało w rezultacie styl określany przez artystkę jako Isan Soul, będący pełną emocji energetyczną mieszanką opartą na charyzmatycznym wokalu i gitarowych brzmieniach.

Jej debiutancki album „Isan Soul” oraz piosenka „Maya” zostały w tym roku wyróżnione prestiżowymi nagrodami Kom Chad Luek Music Award. Sama artystka otrzymała tytuł najlepszej wokalistki.

TAJSKI FREESTYLE

Molam do którego odwołuje się Rasmee, tradycyjna forma muzyczna z rejonu Isan oraz z Laosu, ma bardzo szlachetne korzenie. Był to rodzaj muzyczno-słownej improwizacji opartej na lokalnej poezji, której towarzyszył dźwięk khene – dużej bambusowej fletni. Improwizacja często przybierała kształt spontanicznych dialogów między mężczyzną a kobietą, co może kojarzyć się z dzisiejszym freestylem. Współczesny molam ma ustaloną strukturę, a bambusowa fletnia zastąpiona została gitarą. Być może właśnie dzięki tej zmianie niedoceniany do tej pory gatunek odzyskuje popularność na rodzimym gruncie i zaczyna przyciągać uwagę słuchaczy z całego świata.

Warto posłuchać, jak Rasmee Wayrana z ogromnym wyczuciem i pasją łączy znany sobie od dzieciństwa molam ze współczesnym, wielokulturowym brzmieniem Chiang Mai.

Rasmee Wayrana wystąpi wraz z zespołem w składzie:

  • Satukan Thyatira – gitara akustyczna
  • Attasit Kongmongkol  – instrumenty perkusyjne
  • Tontrakul Kaewyong – khene, vord (tradycyjne fletnie tajskie)

Bilety w cenie 30 zł dostępne są na piecsmakow.pl, ebilet.pl, w salonach Empik oraz w kasie TR Warszawa.

 

Anna Mamińska
+ 48 504 301 284

Radio Azja

10 Festiwal Filmowy Pięć Smaków / 10th Five Flavours Film Festival
16 – 23 XI 2016, Warsaw, Poland
www.piecsmakow.pl

 Fundacja Sztuki Arteria / Arteria Art Foundation

Śledź nas na Facebooku
Follow us on Twitter
Find us on Instagram

30.11 Rozmowa o architekturze przyjaznej kobietom – Chutnik, Happach, Ullmann

Rozmowa o architekturze przyjaznej kobietom – Chutnik, Happach, Ullmann

Gdzie? Austriackie Forum Kultury
Kiedy? 30.11, 18.00

Link do wydarzenia: https://www.facebook.com/events/2029376073955384/

 

Rozmowa z udziałemarchitektura przyjazna kobietą

prof. FRANCISKI ULLMANN i MARLENY HAPPACH

Prowadzenie: SYLWIA CHUTNIK

 

Prof. Franziska Ullmann to jedna ze współorganizatorek projektu „Frauen-Werk-Stadt“, który w latach 90. był słynnym na całą Europę przykładem budownictwa przyjaznego kobietom.

Z wiedeńską architektką oraz Marleną Happach, dyrektorką Biura Architektury i Planowania Przestrzennego m. st. Warszawy, o współczesnej architekturze w Polsce i Austrii z punktu widzenia kobiet rozmawiać będzie Sylwia Chutnik – pisarka, dziennikarka, kulturoznawczyni, aktywistka i przewodniczka miejska.

Wstęp wolny

Po polsku i po niemiecku z tłumaczeniem na polski

 

Matronat: Fundacja Feminoteka

17.12 Feministyczny Kiermasz Rękodzieła

12285800_10205033952229806_737021263_nFeministyczny Kiermasz Rękodzieła

Gdzie? Fundacja Feminoteka, ul. Mokotowska 29A

Kiedy? 17 grudnia (sobota), 11 – 17

Zapraszamy artystki i rzemieślniczki, projektantki i twórczynie szeroko rozumianego rzemiosła artystycznego i użytkowego, ze szczególnym uwzględnieniem wrażliwego podejścia do zrównoważonego rozwoju (ekologia, różnorodność, recykling i upcykling).

Zależy nam na kiermaszu o charakterze feministycznym, na promowaniu twórczości kobiet i o kobietach, na sile jaką daje dzielenie się kreatywnością i energią .

Ze względu na ograniczoną przestrzeń wystawienniczą przewidujemy bloki: biżuteria, odzież, artykuły spożywcze, artykuły papiernicze, ozdoby i inne. Zależy nam na jak największej różnorodności 🙂

Czekamy na Wasze zgłoszenia!

Koszt udziału w kiermaszu – 20 zł. Liczba miejsc – 12.

Termin składania zgłoszeń do 30.11.2016 r. Osoby zainteresowane wystawieniem swoich wyrobów prosimy o1486573_10156451213385226_4078111717847981797_n
kontakt mailowy: [email protected]

 

Promujmy swoje wyroby!

Wspierajmy sztukę i rękodzieło kobiet!

 

Komiks taty z trafnym przesłaniem na temat „zgody”

Autor komiksu: Lunarbaboon
Autorka tekstu: Caroline Bologna
Źródło tekstu i obrazu: The Huffington Post

 

Komiks taty, z trafnym przesłaniem na temat „zgody”

Ten komiks porusza trudny, ale bardzo istotny temat.

Ilustrator Chris Grady stworzył nazwę „Lunarbaboon” dla swojej internetowej serii komiksów, w której dokumentuje codzienne życie ze swoją partnerką Danielle i ich dwójką dzieci: 6-letnim Mojsze i roczną Matyldą.

Jego najnowszy komiks, zatytułowany: „Twoje” porusza trudny, ale bardzo istotny temat, o którym rodzice rozmawiają ze swoimi dziećmi, czyli: „zgoda”.

wieksze
Tłumaczenie (od lewej): – Cześć moja słodka dziewczynko! / – Daj tatusiowi buziaka! / – Nie! / – Doskonale! Udało Ci się! / – Kto jest szefową swojego ciała?

 

Grady powiedział The Huffington Post, że inspiracją do tego komiksu była Danielle. „Ona zawsze mówi dwójce naszych dzieci, że to one są szefami własnych ciał i że nikt bez ich pozwolenia nie może ich dotykać, całować, przytulać”- wyjaśnił.

„Więc, rzecz jasna, kiedy Danielle poszła raz pocałować moją 1,5 roczną córkę i została mocno odepchnięta, z głośnym „Nie”, wszyscy byliśmy bardzo dumni”- dodał.

Tata twierdzi, że „Twoje”, chociaż napisane w lekkim tonie, podkreśla, jak ważna jest dyskusja o zgodzie.

„Mam nadzieję, że komiks przypomina rodzicom, że nigdy nie jest zbyt wcześnie, aby nasze dzieci dowiedziały się, że nikt (rodzice, znajomi, Donald Trump) nie ma prawa ich dotknąć”- powiedział Gary- „Każdy jest szefem swojego ciała”.

Słuchajcie, słuchajcie!
Tłumaczenie:  Zofia Kasprzyk

Korekta: Klaudia Głowacz

 

 

Relacja z Trzecich Dni Antywięziennych organizowanych przez Anarchistyczny Czarny Krzyż

Relacja z Trzecich Dni Antywięziennych organizowanych przez Anarchistyczny Czarny Krzyż

Autorka tekstu i zdjęć: Dorota Zoltaniecka

3775

W ostatni weekend października, Anarchistyczny Czarny Krzyż zorganizował po raz trzeci Dni Antywięzienne na warszawskiej Syrenie. Spotkania dotyczyły problematyki więziennej, między innymi hierarchii, prawa czy systemu penitencjarnego jako takiego. Oprócz tego odbyły się benefitowe koncerty i festiwal filmów więziennych.

W niedzielę, ostatni dzień Dni Antywięziennych, efekty swojej pracy prezentowała Katja – artystka współprowadziła w ośrodkach dla kobiet i mężczyzn warsztaty na temat feminizmu, w formie dyskusji poprzedzonej wykładem. Ze względu na długość nagranej dyskusji, to co mogliśmy zobaczyć podczas prezentacji było jedynie krótkim fragmentem materiału, z którego jednak można wyciągnąć pewne wnioski. Pomysł równości płciowej w środowiskach więziennych do złudzenia przypomina ten statystyczny, spoza środowisk lewicowo-wolnościowych. Zarówno osadzeni, jak i figura systemu – pedagog nadzorująca warsztaty, o kobietach wypowiadają się tak samo. Głęboko zinternalizowany seksizm, nie pozwalający na dostrzeganie problemów, które przez patriarchat nie zostały nazwane problemami, składa się na wizję świata, w której kobiety pilnują się nawzajem żeby pozostać w wyznaczonych przez społeczeństwo ryzach. Komenderowanie osadzonymi zostało przedstawione jako oznaka równości płci, z zupełnym pominięciem kwestii hierarchii systemowej. Takie zrozumienie feminizmu nie tylko omija jego element męski, ale w tej formie opinii wygłaszanej przez figurę aparatu władzy, nadaje fałszywy ton oficjalnemu podejściu. Rozmowa w placówce dla kobiet przebiegła zgoła inaczej. Głos przewodni opowiadał się za współmiernym podziałem pracy między płciami i  zdyskredytowaniem krzywdzących stereotypów. Na głos przewodni składały się opinie nie więcej niż dwóch wypowiadających się więźniarek.

3775

Podczas trwania Dni można było również oglądać prace zrobione podczas warsztatów plastycznych w kobiecym areszcie śledczym. Ich efektem były komiksy i ilustracje codziennego życia w zakładzie. Autorka projektu, Beata Sosnowska, mówi:

„Komiks znajduje się na marginesie sztuki. Może z tego powodu jest tak wygodnym narzędziem do opowiadania niewygodnych, trudnych, nie dających łatwych odpowiedzi historii. Nie onieśmiela swoją formą tych, które chcą opowiedzieć o sobie używając jego języka. Komiks daje wolność. Zdecydowałam się na przeprowadzenie warsztatów komiksowych z więźniarkami, głównie ze względu na własną bezradność wobec tematu winy i kary, jej zasadności. Nigdy nie stałam za kratą korytarza więziennego, nie doświadczałam dwudziestoczterogodzinnego zamknięcia w celi. Byłam z zewnątrz. Poprosiłam dziewczyny, żeby w formie rysunków, mniej lub bardziej nawiązujących do formuły komiksu, opowiedziały o swoim więziennym życiu, o czym marzą, jakie mają plany na przyszłość. Z warsztatu na warsztat okazywało się, że jego temat staje się coraz mniej istotny. Ważny stawał się fakt, że w nieestetyczną rzeczywistość więzienia przemycone zostały kolory, brokat, wstążki, śmiech i godność. Pochylone nad kartką i pochłonięte tym, co rysują, więźniarki odzyskiwały swoją intymną przestrzeń.”

 

Korekta: Klaudia Głowacz

„7 sposobów na bolesne miesiączki, czyli jak przemienić ból w przyjemność” | Recenzja książki

Recenzja książki „7 sposobów na bolesne miesiączki, czyli jak przemienić ból w przyjemność”
Autorki książki: Natalia Miłuńska, Voca Ilnicka
Autorka recenzji: Martyna Wilk

 

sposob_na_bolesne_miesiaczkiOstatnie, o czym jest ta książka, to miesiączkowanie.

„7 sposobów na bolesne miesiączki, czyli jak przemienić ból w przyjemność” miało rozkodować jedno z kluczowych tabu współczesnej polskiej kultury – fakt, że kobiety miesiączkują i cierpią z tego powodu. I owszem, książka uczy, jak sprawić, by ból związany z krwawieniem zniknął.

Nie uciekając ani od problemów zdrowotnych powodujących bolesne miesiączkowanie, ani od znaczenia diety dla zdrowia kobiety i jej samopoczucia w trakcie menstruacji, autorki książki zabierają czytelnika w świat, który musi wydać się obcy wychowanemu w naszej kulturze paradoksu człowiekowi: hedonistycznemu w stosunku do świata, lecz pełnemu wyuczonego wstydu do intymności względem samego siebie. Ale narracja książki sprawia, że to, co niezrozumiałe, bo nieznane, okazuje się instynktownie bliskie – nie na poziomie myśli i przekonań, lecz emocji. I to emocje właśnie okazują się bardziej logiczne niż doświadczenie przekazywane w surowej wiedzy.

Książka uwypukla prostą tezę: kobiety w polskiej kulturze cierpią fizycznie i psychicznie podczas menstruacji, bo względem innych powinny zachowywać się tak, jakby miesiączka nie istniała, a same przed sobą mają udawać, że krwawienie jest nieistotne. Autorki z łatwością pokazują kuriozalność tej rzeczywistości – robią to, stawiając naszą tradycję na tle przekonań i obyczajów innych kultur, dla których krwawienie kobiety jest wielkim, otwarcie wyrażanym szczęściem nie tylko dla niej samej, lecz także dla całej społeczności.

Jak zatem zamienić polską opowieść o pieluszkach noszonych przez mamę raz w miesiącu w święto czerwonego namiotu? Dlaczego PRL nauczył kobiety wsłuchiwać się w swoje ciało? Czemu uciekamy przed bólem, zamiast zrozumieć, że to właśnie on podpowiada, jak wyzdrowieć? Dlaczego warto uczyć się chodzić po schodach tak, by czuć swoje stopy? Jak zrozumieć, że kobieta nadaje się do wszystkiego w życiu prywatnym i społecznym właśnie dzięki temu, że jest w cyklu? Czemu odzyskujemy sprawczość wtedy, gdy przestajemy kontrolować? Jak zamienić ból miesiączkowy w niezawodne narzędzie samopoznania? Dlaczego czułość i dzikość są tym samym? Jak kobieca mądrość rozbija opozycję między kulturą a naturą? Kto boi się kobiecej niestałości, zamiast z jej cyklicznej zmienności czerpać wiedzę o człowieku i świecie? Kto komu wmawia, że uczuciowość jest brakiem logiki? Kto powtarza, że ból miesiączkowy to wymysł przewrażliwionych kobiet, dlatego mają obowiązek go znosić? Jak długo można udawać, że ciało jest mniej ważne niż rozum? Ile razy trzeba przeżyć swoją pierwszą miesiączkę, by wreszcie przeżyć ją z radością? „7 sposobów…” odpowiada nie tylko na te pytania.

Wielką zaletą książki są przedstawione w niej rzeczywiste i intymne doświadczenia bardzo wielu kobiet, a także refleksje autorek wynikające z ich wieloletniej pracy z kobietami, przede wszystkim nad zrozumieniem swojej cielesności i seksualności. Nieocenionym atutem publikacji jest także jej kobiecy sznyt: naturalnie i skutecznie łączy pragmatyczną wiedzę medyczną z tym, co mistyczne. Czy jednak znajdzie zrozumienie w kulturze, która tak często wstydzi się cielesności wyrażonej pięknym, bo taktownym, językiem i wrażliwości nieprzysłoniętej cynizmem?

 

 


Korekta: Klaudia Głowacz