TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Kobieta bez przestrzeni

Dlaczego w polskiej polityce jest więcej mężczyzn, niż kobiet? Jak to się dzieje, że w zarządach i radach nadzorczych spółek zasiadają głównie mężczyźni? Z jakiej przyczyny ponad 80 proc. tytułów profesorskich należy do mężczyzn? – choć kobiety stanowią 51,6 proc. obywateli naszego kraju. Czy to efekt stereotypowo pojmowanych i narzucanych kobietom ról społeczno-kulturowych czy samoograniczania ambicji przez same kobiety? Jak codzienność, w której kobiety funkcjonują (system, prawo, kultura, wychowanie, edukacja) wpływa na wybory życiowe kobiet? Na te i inne pytania szukają odpowiedzi autorzy filmu „Kobieta bez przestrzeni”.

Nie są to wydumane problemy. Liczby są bezwzględne. Polskie parlamentarzystki to wciąż poniżej 30% posłów. Tylko 30% kadry zarządzającej polskich przedsiębiorstw stanowią kobiety (za badaniami Mercer).W roli ekspertów do programów telewizyjnych zapraszanych jest znacznie więcej mężczyzn niż kobiet, np. Wiadomości TVP1 – 22,3 proc. kobiet, Panorama TVP2 – 27,4 proc (monitoring Feminoteki). W polskiej nauce jest jeszcze gorzej. Według raportu Unii Europejskiej „She Figures”, tylko 18 proc. osób z tytułem profesora to kobiety….

Czy wobec tych i wielu innych przykładów braku równowagi płci w polskim życiu publicznym nasze

społeczeństwo jest odbiorcą głównie męskiego punktu widzenia?

Film dokumentalny „Kobieta bez przestrzeni” w reżyserii Grzegorza Karbowskiego analizuje środowiska polskiej polityki, biznesu, kinematografii, teatru, nauki, reklamy i mediów, zachęcając widzów do krytycznego spojrzenia na obecność kobiet w przestrzeni publicznej. Wiele ciekawych przykładów niedostatecznego ich udziału przywołują rozmówczynie i rozmówcy filmu. Polityczki, tj. Małgorzata Fuszara, Olga Krzyżanowska czy Joanna Mucha zastanawiają się m.in. czy mężczyzna może skutecznie reprezentować kobiety w Sejmie. Henryka Bochniarz wskazuje na korzyści z udziału kobiet w strukturach zarządzania każdej firmy – optymalne decyzje, lepsze wyniki finansowe. Kobiety kina – Katarzyna Figura, Agnieszka Odorowicz i Malgorzata Szumowska przyznają, że polski film, pojmowany jako całość, przedstawia męski obraz świata, a plan filmowy to poligon, gdzie obowiązują mało kobiece reguły gry. Jak podkreśla psycholog Wojciech Eichelberger, kobiety rzadko chcą uczestniczyć w grze, do której same reguł nie ustanowiły…. Według socjologa prof. Radosława Markowskiego poszerzenie przestrzeni dla aktywności kobiet powinno wyprzedzić rozwiązania prawne. Wszyscy rozmówcy uznają, że stereotypy i tendencje do uprzedmiotowienia i infantylizacji kobiet obserwujemy w bardzo wielu środowiskach – nie tylko w modzie czy przemyśle kosmetycznym.

Film pokazuje, że brak znaczącej reprezentacji kobiet w różnych przestrzeniach aktywności państwa przysparza strat nam wszystkim, także nastawionym antyfeministycznie mężczyznom. Jak wskazują doświadczenia dojrzałych społeczeństw Unii Europejskiej , zrównoważony udział obu płci w życiu publicznym ma pozytywny wpływ na relacje społeczne, sytuację ekonomiczną i sprawność funkcjonowania państwa.

Dokument „Kobieta bez przestrzeni” jest realizowany przez Video Studio Gdańsk i Stowarzyszenia Waga w ramach programu „Obywatele dla Demokracji”, finansowanego z Funduszy EOG. Pokazy filmu połączone z debatami odbędą się w 12 miastach w Polsce. Przewidziana jest także emisja telewizyjna filmu i dystrybucja

DVD.

Więcej informacji na www.videostudio.com.pl/kobieta.html oraz

https://www.facebook.com/kobietabezprzestrzeni?fref=ts

Potwierdzone terminy projekcji filmu „Kobieta bez przestrzeni”:

08.09.2015 Gdańsk
24.09.2015 Chełmża
26.09.2015 Świętochłowice
02.10.2015 Szydłowiec
07.10.2015 Hrubieszów
09.10.2015 Zgierz
12.10.2015 Ciechanowiec
15.10.2015 Toruń

20.10.2015 Warszawa

24.10.2015 Ustka

29.10.2015 Lublin

***

logo batory

 

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG

Patrzę na: islam

Patrzę na: islam to projekt, którego celem jest przeciwdziałanie mowie nienawiści oraz przełamanie stereotypu postrzegania osób wyznających islam jako ludzi zagrażających ładowi społecznemu, który to obraz dominuje w obecnym dyskursie publicznym. Przegląd jest próbą ukazania, za pomocą filmu, wieloaspektowości islamu, różnic międzykulturowych, bogactwa kultury ale przede wszystkim ukazania muzułmanów i muzułmanek jako jednostek z ich lękami, marzeniami, problemami i sukcesami.

Prorok, film otwarcia najważniejszego festiwalu animacji na świecie w Annecy, otworzy również przegląd Patrzę na: islam w warszawskim kinie Muranów (19 września, godz. 11.00). Pełnometrażowa animacja (nie tylko dla dzieci) według kultowego dzieła pochodzącego z Libanu amerykańskiego poety Kahlila Gibrana została wyreżyserowana przez Rogera Allersa, twórcę Króla Lwa. Jako producentka i głos jednej z głównych bohaterek, Kamili, udzieliła się Salma Hayek. Na uwagę zasługują przepiękne interludia ilustrujące zagadnienia poruszane przez tytułowego Proroka (Liam Neeson), stworzone przez gwiazdy światowej animacji, m.in. Polaka Michała Sochę, Joanna Sfara (autora komiksu Kot Rabina), Paula i Gaëtana Brizzich(Zaczarowana, Tarzan, Dzwonnik z Notre Dame) oraz muzyka skomponowana przez Gabriela Yareda (Angielski pacjent) w wykonaniu m.in. Damiena Rice’a i Yo Yo Ma. Film zostanie wyświetlony w wersji z lektorem. Polecany dla dzieci powyżej 7 roku życia. Po pokazie zapraszamy na warsztaty dla dzieci w foyer kina.

Proroka będzie można obejrzeć również w Białymstoku – Kino Forum, 27 września (niedziela), godz. 11.00, Lublinie – Centrum Kultury Lublin, 3 października (sobota), godz. 11.00) i Łomży – Miejski Dom Kultury – Dom Środowisk Twórczych, 11 października (niedziela), godz. 11.00).
Kolejnym filmem będzie Sztuka i rewolucja, reżyseria Marco Wilms. Film dokumentuje okres dwóch i pół roku historii Egiptu – począwszy od rozpoczętej w 2011 r. arabskiej wiosny, poprzez upadek Muhammada Mursiego i Bractwa Muzułmańskiego w 2013 r., aż do upadku Hosniego Mubaraka. W tym czasie młodzi ludzie wykorzystując sztukę w inny niż dotychczas sposób, walczą o „normalną” rzeczywistość. Tu można obejrzeć galerię prac z egipskich ulic. Na warszawski pokaz zapraszamy do klubokawiarni państwomiasto (ul. Andersa 29) we wtorek 22 września o godz. 20.00.

W Warszawie pokaz filmu poprzedzi debata na temat „Czy muzułmanie są współczesnymi Żydami? Postrzeganie muzułmanów i muzułmanek przez społeczeństwo polskie” (państwomiasto, 22 września – wtorek, godz. 18.30).

W Białymstoku (Kino Forum, 27 września – niedziela, godz. 19.00), Lublinie (Centrum Kultury Lublin, 4 października – niedziela, godz. 19.00) i Łomży (Miejski Dom Kultury – Dom Środowisk Twórczych, 11 października – niedziela, godz. 18.00) bezpośrednio po filmie Sztuka i rewolucja odbędą się debaty na temat „Wspólne wartości. Czy możliwe jest społeczeństwo wielokulturowe?”.

unnamed (2)W środę 23 września o godz 19.00 zapraszamy do kina Muranów na film otwarcia,Pieśni bez ojczyzny w reżyserii Ayata Najafiego. Pieśni bez ojczyzny to dokument brata (Ayata Najafiego) o siostrze, kompozytorce Sarze Najafi, która, pomimo panującego w Iranie zakazu występów solowych kobiet, usiłuje zorganizować koncert z udziałem artystek irańskich i francuskich. Film jest przejmującym zapisem walki kobiet o godność, wolność i prawo do swobodnego wyrażania się.

Reżyser filmu, Ayat Najafi będzie gościem pokazów i debat pod tytułem „Kobieta w islamie” w Warszawie (Kino Muranów, 23 września – środa, pokaz filmu o godz. 19.00, debata o godz. 20.40) i Białymstoku (Kino Forum, 24 września – czwartek, pokaz filmu o godz. 18.00, debata o godz. 19.40).

Po przeniesieniu pokazów do Białegostoku, w piątek 25 września o godz. 18.00 zaprezentowany zostanie film Przestrzeń miłości, w reżyserii Jamshida Mahmoudiego. Na przedmieściach Teheranu funkcjonują małe fabryki, zatrudniając nielegalnie afgańskich uchodźców. Mieszkają oni wraz ze swoimi rodzinami w starych kontenerach, pobliskich szałasach lub slumsach. Pomimo tych nieprzyjaznych warunków, pomiędzy dwójką młodych mieszkańców tego miejsca rodzi się uczucie. Bezpośrednio po projekcji filmu odbędzie się spotkanie z gośćmi na temat „Uchodźcy u bram. Kwestia przymusowej migracji a islamofobia”.

W Białymstoku odbędzie się śniadanie filmowe w klubokawiarni Zmiana Klimatu, podczas którego będzie można spróbować przysmaków z krajów muzułmańskich oraz obejrzeć zestaw filmów krótkometrażowych:
Messi z Bagdadu, reż. Sahim Omar Kalifa
Parvaneh, reż. Talkhon Hamzavi
Dzień w Raju, reż. Assal Ghawami
Dziecko, reż. Ali Asgari
Simorgh, reż. Meghdad Asadi Lari

Serię filmów krótkometrażowych zaprezentujemy również w Lublinie (Klubokawiarnia Kawka, sobota, 3 października) i Łomży (Herbaciarnia Pikoteria, sobota, 10 października).

zczegółowe informacje na temat przeglądu, dokładny program wszystkich pokazów i wydarzeń dostępny na stronie patrzena.pl oraz na profilu na Facebookuwww.facebook.com/PatrzeNaIslam

Wstęp na wszystkie wydarzenia w ramach festiwalu – wolny!

Projekt będzie pierwszym tego typu wydarzeniem w Polsce.

Projekt jest finansowany z programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.

Organizatorem przeglądu jest fundacja Przestrzeń Wspólna | przestrzenwspolna.pl

Patroni medialni:

MaleMenKino4lomza.plGazeta Wyborcza BiałystokGazeta Wyborcza Lublin,Polskie Radio BiałystokPolskie Radio LublinTVP Białystok\

***

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG

Zbrodnia doskonała. Wywiad z Urszulą Antoniak

Magda Wielgołaska: Twój film Strefa Nagości wszedł niedawno do polskich kin. 
Mówi się,  że jest to jeden z najlepszych lesbijskich filmów jakie do tej pory powstały. 
Czy to faktycznie jest film lesbijski?


Urszula Antoniak: Czy to jest film lesbijski? Dla niektórych tak, dla innych nie jest. Czy dla mnie 
samej to jest film lesbijski? Bohaterki mają po piętnaście lat, więc uważałabym z taką łatką, bo w 
tym wieku młody człowiek jeszcze odkrywa i uczy się siebie i zupełnie nie wiadomo w jaką 
stronę to wszystko pójdzie. Można podejrzewać, ale to jest jeszcze cały czas taki proces 
eksperymentowania z samym sobą. Ja generalnie unikam świata łatek i szufladek. Sama jestem 
biseksualna i żyję w Amsterdamie, w związku z tym takie szufladkowanie nie działa na mnie tak jak 
mogłoby działać, gdybym mieszała w Polsce. 
Jeśli ktoś identyfikuje się jako lesbijka i odnajduje się w moim filmie, to bardzo mnie to cieszy. 
Natomiast martwi mnie podejście niektórych recenzentów, mężczyzn, którzy oczekiwali od 
tego filmu, żeby to był film o seksie lesbijskim. Chodziło mi zupełnie o coś innego niż to co na 
przykład można było zobaczyć w Życiu Adeli. Chciałam właśnie uchwycić ten ulotny erotyzm, który 
jest pomiędzy tymi dwiema młodymi dziewczynami.

M.W.: Z jakim jeszcze odbiorem Strefy Nagości spotkałaś się w Polsce?

U.A.: Już wcześniej wysłałam jednemu z polskich krytyków swój film i dostałam odpowiedź zwrotną 
taką, że jego zdaniem ten film nie daje widzowi spełnienia. Kiedy przeczytałam recenzję napisaną 
właśnie przez tego krytyka, znalazłam tam na zakończeniu takie zdanie, że porwałam się na za 
wysokie progi.
Jestem od dwudziestu lat w Holandii i nikt mi nigdy nie powiedział, że coś jest dla mnie za 
wysoko. Nie ma czegoś takiego w komunikacji między ludźmi, że ktoś ci powie: 
"Nie próbuj, bo to jest dla ciebie nieosiągalne". Ludzie tak tam nie myślą. Mówienie czegoś takiego to 
jest tak, jakby ktoś ci powiedział: nie miej aspiracji. Przecież aspiracja polega właśnie na tym, 
że rzucasz się na coś co jest powyżej ciebie. Czy to się uda, czy nie uda - to nie jest istotne. 
Niektóre filmy są dla mnie najważniejsze dlatego właśnie, że widać w nich to, że ktoś  rzucił się na 
głęboką wodę, że stworzył coś zupełnie poza schematami. Ja właśnie chcę zobaczyć ten proces, 
który przeszedł twórca. 
Nie jest dla mnie ważne czy doszedł do celu czy nie, ale to jak było po drodze. Czytając takie 
recenzje uświadamiam sobie, że gdybym została w Polsce, to nie zrobiłabym takiego 
filmu jak Nic osobistego, nie byłabym w Locarno, nie byłabym w Cannes z Code Blue. 
Gdybym miała taki niewspierający przekaz na temat tego co robię, to w Polsce nie mogłabym się 
rozwijać. 
Mam wrażenie, że problem z polskimi filmami jest taki, że ich twórcy są właśnie zanurzeni 
w takiej niewspierającej rzeczywistości ugruntowanej w zbiorowej strefie komfortu i ich filmy 
są czasami wyprane z aspiracji. Jest bardzo mało filmów, które się wybijają, które są śmiałe.
Poza tym w Polsce padły takie stwierdzenia pod kątem Strefy nagości, że nie wzbudza erotyzmu, 
że nie podnieca. Myślę, że może być film erotyczny, a może być film o erotyzmie. 
Może być właśnie taki film o erotyzmie, który jest zupełnie mózgowy i nie prowadzący do reakcji w 
ciele. Możesz się zastanawiać nad erotyzmem, jego dynamiką, ale wcale nie musisz się faktycznie 
podniecać.
Jeśli to jest w zamiarze film o erotyzmie, film o uwodzeniu - to uwodzenie jest takim procesem, 
który zachodzi przede wszystkim w mózgu. Z jednej strony mamy uczucia, a z drugiej strony 
mamy właśnie mózg -  erotyzm jest gdzieś pomiędzy. Wacha się pomiędzy tymi dwiema 
przestrzeniami. Zastanawiamy się: „Czy spojrzała na mnie czy nie spojrzała, czy spojrzy jeszcze raz 
albo jak 
zareaguje kiedy będę jej się bardziej przyglądać”. Najgorzej na mnie wpływają takie recenzje, 
które doszukują się tego co ktoś chciał zobaczyć, a tego w filmie nie ma i powstaje jakiś zarzut, 
który ja odbieram jako brak szacunku do mnie jako twórczyni filmu. 
Idź na film i zobacz to co w nim jest, to co on Ci oferuje.  
Nie projektuj na niego swoich oczekiwań.

M.W: Współczesny odbiorca to konsument traktujący film i wiążące się z nim emocje 
jak produkt? Nie jest w stanie poczuć wielowarstwowości w przekazie? Nie wchodzi 
w sensualność?

U.A.: Sensualność, to jest właśnie to co mnie najbardziej w filmie fascynuje. Staram się być w 
moich filmach sensualna. W każdym filmie chcę przełamać taką barierę przyzwyczajenia do schematu, 
że ludzie idą do kina i chcą dostać emocje jako produkt. Chcą wzruszyć się, popłakać, wyjść.  
Uwielbiam taki sposób robienia filmów, że odbiorca czuje teksturę, smak, zapach, ale też przeżywa 
takie emocje, które rozbudzają w nim pytania i procesy, które wyniesie poza salę kinową. 
Code Blue był dla mnie filmem takim właśnie mocno sensualnym, bo dotyczył kwestii śmierci. 
Śmierć jest sensualna. Jest często przeżyciem ubranym w takie rzeczy jak smród, bród, lepkość. 
Kiedy ludzie myślą o tym, że coś jest sensualne, to przychodzą im do głowy najczęściej jakieś włosy 
powiewające na wietrze albo przejrzysta bluzka. 
To też, ale jest całe spektrum zupełnie nieestetycznych odczuć, na których doświadczenie 
warto sobie pozwolić, żeby przeżywać życie całościowo, takim jakim jest, a nie 
poszukiwać tylko tych wysoce estetycznych elementów wyrwanych z kontekstu. 
Znam dwie takie reżyserki, które robią świetne kino pod kątem właśnie takiego 
prawdziwego odczuwania. Pierwsza to jest Lucrecia Martel , a drugą jest Claire Denis. 
Ich filmy są zbudowane właśnie w taki sposób, że niemal czujesz zapach i teksturę i to 
niekoniecznie daje ci uczucia. Dla mnie odczucia i uczucia to są dwie różne rzeczy.

M.W.:Twój film ma nietypową narrację. Czy od początku planowałaś nakręcić film bez słów?

U.A.: W tym filmie miały być dialogi, ale mieliśmy stanowczo za mało czasu, 
żeby nad nimi pracować. Kiedy dostałam już materiał i zaczął się proces montażowy, 
to co teraz można zobaczyć na ekranie, to są te sceny, które dla mnie były najbardziej autentyczne. 
Z tych właśnie najbardziej prawdziwych dla mnie kawałków ułożył się film.
Początkowo miałam zupełnie inny zamysł, chciałam wprowadzić ze swoimi aktorkami trochę 
improwizacji, rozluźnić je na tyle, żeby zobaczyć jak one swobodnie ze sobą rozmawiają. 
Planowałam wpuścić do tego filmu więcej powietrza. 

M.W.:Nawet jeśli film stwarza taką atmosferę, że wszystko dzieje się na wciągniętym i 
zatrzymanym oddechu, to w zasadzie taki stan oddaje właśnie atmosferę zakochania. 
Twój film oddaję to uczucie zakochania także poprzez niechronologiczny układ scen. 
Naturalny upływ czasu nie dotyczy zakochanych?

U.A.: Dla zakochanych czas się zatrzymuje. Kiedy ja przywołuję sobie wspomnienia związane ze 
stanem zakochania, to jest tak, że człowiek funkcjonuje wtedy w takim bezczasie. 
W tym samym momencie kogoś kocham i jednocześnie wybiegam myślą w przód. 
Analizuję, wracam i porównuję to z tym co już przeżyłam wcześniej. 
Dodatkowo włączam jeszcze myślenie życzeniowe, że fajnie byłoby gdyby... . 
Moim zdaniem taki sposób narracji to jest nowoczesny realizm – tak bym to nazwała. 
Gdybym tutaj ustawiła kamerę i nagrywała to jak my sobie rozmawiamy, to dla mnie coś takiego 
nie 
jest realizmem. To jest rejestracja pewnej sytuacji, ale to nie ma nic wspólnego z realizmem. 
Realizm dla mnie to jest obraz tego co się dzieje w naszych umysłach. 
W każdym danym momencie każda z nas funkcjonuje w kilku różnych pasmach. 
Te pasma to jest czas teraźniejszy, to są nasze wspomnienia, to jest 
nasze wybieganie myślą naprzód, to jest też to co w życiu przeczytałyśmy, to co wiemy, 
to co nam się odłożyło w zwojach mózgowych, to są nasze sny, to jest rzeczywistość 
naszych uczuć, czyli to czy jesteśmy w związku, czy jesteśmy samotne. 
To wszystko dzieje się i przenika jednocześnie i to jest dla mnie 
prawdziwy realizm – próba uchwycenia tych procesów. 
To jest realizm umysłu i my w taki właśnie sposób funkcjonujemy.
Realizm, który jest wprowadzany na potrzeby filmu ma najczęściej taką budowę, 
że bohater ma pewne motywacje i według swoich motywacji działa. 
Ja się wtedy pytam... jakie motywacje?! Jestem przekonana, że często ludzie 
działają instynktownie i impulsywnie i bardzo często nie wiedzą czemu coś robią, a ich działanie 
to jest właśnie wynikowa tych przeróżnych rzeczywistości, które przeżywamy 
w danym momencie na bazie naszych doświadczeń. Splot tych wszystkich rzeczy, 
które w nas się dzieją skutkuje czasami imperatywem, który 
popycha nas do działań, których być może wcale w danym momencie nie kontrolujemy, 
albo nie zdajemy sobie sprawy z tego co nami kierowało. 
Czasami próbujemy coś analizować, ale bywa, że nie potrafimy dojść do tego, dlaczego zachowaliśmy się 
tak, a nie inaczej. 

M.W.: To bardzo ciekawe co mówisz o tej wielopasmowości. Oglądając Strefę Nagości 
miałam odczucie, że widz wchodzi w jakiegoś rodzaju grę. Mamy dwie bohaterki, których 
historie próbujemy podejrzeć, ale każdy widz wchodzi do tego jeszcze ze swoim własnym 
doświadczeniem. Widz staje się kawałkiem spektaklu. Uczestniczy.

U.A.: To o czym mówisz, to jest najlepszy widz jaki się może zdarzyć. Standardowy widz jest 
wkurwiony. Jest zły na to, że nie dostaje historii, że nie rozumie, a przecież powinien.
Mam wrażenie, że kiedy ludzie przychodzą do kina to najczęściej chcą mieć taką narrację, 
żeby mogli wszystko rozumieć i podążać za historią. Widz chce wszystko rozumieć. 
Jest taki rodzaj typowej hollywoodzkiej narracji trzyaktowej. 
Dostajemy wprowadzenie, poznajemy bohatera. Lubimy go albo nie lubimy. 
Najczęściej lubimy, więc za nim idziemy. 
Kiedy już za nim idziemy to zdarza mu się szereg logicznie następujących po sobie zdarzeń.
Rozumiemy jego reakcje, bo już wcześniej poznaliśmy jego motywacje. 
Wiem o co chodzi – odhaczam, dobra – idę dalej. Oczywiście 
istnieje jakiś konkretny cel, w kierunku którego bohater podąża. 
Osiąga ten cel albo nie. Na końcu jest jakaś wielka epifania albo tragedia. 
Ok. Zrozumiałam wszystko i idę do domu.
Kiedy pojawia się taka narracja, która w zasadzie jest brakiem narracji, 
ale można ją porównać do pewnego rodzaju struktury muzycznej, to standardowy widz 
bardzo często nie przyjmuje czegoś 
takiego do siebie. Ja biorę obrazy i traktuję je jako pewne motywy muzyczne 
i zaczynam nimi żonglować i robić z nich muzykę. Niektóre efekty są celowo wzmacniane, 
niektóre osłabiane, niektóre łączą się z innymi motywami, powracają, zapętlają się. 
Wtedy widz zaczyna się zastanawiać za czym podążać? 
W takich konstrukcjach 
nie ma możliwości podążania i potrzeba podążania może ustąpić 
potrzebie oddania się temu co się dzieje na ekranie. 
Kiedy słuchasz muzyki, to czy starasz się rozumieć związki przyczynowo skutkowe?

M.W.: Współczesna kultura i mass media upraszczają i spłycają poziom, na którym 
przeżywamy różnego rodzaju treści?

U.A.: Oczywiście. Dla mnie to jest bardzo, bardzo smutne. 
Jest przecież coś takiego jak prawda i dochodzenie do prawdy. 
Prawda to nie jest informacja, którą wezmę z internetu, łyknę,  
wykorzystam w danym momencie i zapomnę. 
Dochodzenie do prawdy jest procesem. Mam poczucie, że w wielu osobach 
i tym samym w wielu widzach nie ma chęci do poniesienia wysiłku, 
żeby do czegoś dojść. Tu nawet nie chodzi o to, żeby coś dogłębnie zrozumieć, 
tylko otworzyć się na innego typu narrację, na innego typu doświadczenia.

M.W.: Nie bez powodu filmy, książki i te twory kultury, które stawiają 
na wchodzenie w procesy, cały czas są w niszy. Kiedy coś skłania 
cię do myślenia i otwiera chociaż trochę, to czujesz, 
że będziesz musiała wejść gdzieś głębiej w siebie, a później prawdopodobnie 
jeszcze głębiej. Rozwój to jest machina, którą ciężko zatrzymać kiedy już 
się rozpędzi, a  przy tym wymaga dużego zaangażowania. 
To odstrasza już na samym początku. 

U.A.: Tak, to wszystko jest teraz niesamowicie poddane konsumpcji. 
Jakiś czas temu prowadziłam wykład w jednej z warszawskich szkół wyższych. 
Przestraszyłam się. Podawałam nazwiska i tytuły książek, które moim 
zdaniem są podstawowe dla ludzi studiujących kulturoznawstwo. Roland Barthes, Georges Bataille itd 
Widziałam, że niektórzy po prostu nie wiedzieli o czym mówię. To mnie 
uderzyło, że ludzie przychodzą i chcą dostać proste komunikaty. 
Bardzo chciałam porozmawiać o tych książkach i zachęcić 
chociażby do przeczytania Fragmentów dyskursu miłosnego, 
bo to jest piękna i wartościowa książka. Spotkałam się na tym wydarzeniu nie 
z osobami, z którymi mogłabym wejść w dialog, a które potrafiły 
artykułować zarzuty wobec mojej pracy. Na przykład ktoś wstał i powiedział, 
że mój film wcale nie jest nowatorski. Zaskoczyło mnie takie nastawienie. 
Na szczęście nie chciałam robić nowatorskiego filmu, takich powstało już wiele, 
większości zapewne osoby obecne na tym wykładzie nie widziały.

M.W.: Jaki w takim razie chciałaś zrobić film?

U.A.: Chciałam zrobić taki film, który opowiadałby o uwodzeniu jako o zbrodni doskonałej. 
Coś w formie podobnej do thrillera. Kiedy ktoś zaczyna uwodzić drugą osobę, to w swojej 
głowie planuje zbrodnię doskonałą. Cały czas kombinuje. Zastanawia się nad każdym swoim 
ruchem i posunięciem. Planuje, wycofuje się z działań, które są nieefektywne. 
Próbuje przewidzieć konsekwencje kolejnych ruchów. 
Cały czas jest kombinatoryka. Pomyślałam sobie, że ciekawie byłoby prześledzić co się 
dzieje w umyśle piętnastolatki, która jest zafiksowana na punkcie innej dziewczyny. 
Nie chodzi jej o to, żeby mieć seks, tylko o to żeby doprowadzić tę drugą do takiego momentu 
kiedy będzie już gotowa na wszystko. Nawet w  skrypcie miałam to napisane, że wtedy jej powie, 
że nie 
może z nią tego zrobić, bo za bardzo ją szanuje. Czyli doprowadzi ją do momentu gotowości i 
ją odrzuci, żeby ją tak naprawdę poniżyć. To o co tak naprawdę chodzi w uwodzeniu, 
to jest to żeby ta druga osoba była sama gotowa do tego, żeby nam się oddać. 
To co jest na przykład w Niebezpiecznych związkach, to nie jest uwodzenie. 
To jest gonitwa. To jest polowanie na biedną kobietę, która zostaje zagoniona 
w sytuację bez wyjścia. 
Natomiast uwieść kogoś takiego jak arabska dziewczyna, kogoś niedostępnego, 
nieosiągalnego to jest zupełnie inna historia.

M.W.: Czemu wybrałaś tak młode postacie i do tego z tak różnych kultur?

U.A.: To, że one są z tak różnych kultur, to po prostu musiało tak być. 
To jest dla mnie film o uwodzeniu się dwóch kultur. Kultury zachodniej, 
która nie ma już żadnych ograniczeń poza kilkoma tabu, które się ostały jak 
pedofilia i kazirodztwo, a tak poza tym to wszystko jest możliwe i na 
wyciągnięcie ręki. Z drugiej strony jest kultura arabska, gdzie cały czas funkcjonuje 
dużo zakazów, nakazów. Jest taka teoria i to Bataille chyba powiedział, że
 właśnie te zakazy to jest coś co w ogóle umożliwia erotykę. 
Gdyby nie było zakazów, nie byłoby tego napięcia, prób obchodzenia tych zakazów, gry 
wokół nich. Bardzo mnie interesowało jak te dwie kultury mogą się uwodzić występując 
pod postacią dwóch młodych dziewczyn. 
Jedna z nich jest zupełnie wyzwolona, a ta druga żyje w świecie ostrych norm. 
Bardzo chciałam sprawdzić z czego można zbudować napięcie. Czy to 
jest tak, że kultura zachodnia uwodzi kulturę arabską, czy może wręcz odwrotnie. 

M.W.: Bohaterka ukształtowana przez kulturę przesyconą zakazami i nakazami 
 jest pokazana w filmie bardzo boginistycznie. Niektóre ujęcia są wręcz maryjne.

U.A.: Tak, ona rzeczywiście jest taką boginią. Jest w filmie takie jedno frontalne ujęcie, 
które wprost nawiązuje do tego motywu. Ta postać faktycznie jest przedstawiona jako 
bogini kobiecości. Ona jest tą kobiecością tak naprawdę. 
Ta druga dziewczyna faktycznie w realu jest takim tom-boyem, daleko 
jej do takiej schematycznej kobiecości, mimo że uważam, że jest piękna, ma fantastycznie 
androgeniczną twarz. Ta Arabka jest takim pięknem, którego nie możesz zrozumieć, nie możesz 
nim zawładnąć, bo w momencie kiedy nią zawładniesz, to piękno zniknie. 

M.W.: W filmie dużą rolę grają również przestrzenie w jakich obie dziewczyny 
funkcjonują – podkreślają przepaść kulturową pomiędzy nimi?

U.A.: Tak, dom Holenderki jest pełen marmurów, bibelotów, jest wyrazem setek lat 
kolonializmu i nagromadzenia kulturowego. Z drugiej strony muzułmanie 
mieszkają bardzo skromnie. Przed kręceniem filmu poszliśmy w gości do takiego domu. 
Chciałam zobaczyć jak kobiety tam żyją, jakie mają kosmetyki i taką przestrzeń osobistą. 
Nie miały nic. Nie ma perfum, nie ma kremików na dzień i na noc, fluidów. 
Jest jeden krem i jeden szampon dla całej rodziny. 
Jeżeli były jakieś bibeloty to takie jak zabawki dodawane do zestawów dla dzieci 
w McDonaldzie, ale mam takie odczucie, że dla nich to są tylko rzeczy.

M.W.: Dla współczesnego człowieka, zanurzonego w świecie konsumpcji, to przypomina 
życie pustelnicze.

U.A.: Taka kobieta odcięta od konsumpcji jest zanurzona w innych przestrzeniach. 
Ona jest w rodzinie, ona jest w jedzeniu. Tam nie ma albumów ze zdjęciami, oni 
bardzo często nie robią sobie zdjęć. Ten brak przywiązania do materialnego świata to 
jest coś co mnie bardzo urzeka i coś co udało mi się pokazać w filmie Nic osobistego. 
Po co rzeczy? Jakie rzeczy? Masz to co nosisz na plecach i idziesz w świat.

M.W.: Czym różni się odbiór Twojego filmu w Polsce i Holandii?

U.A.: Różnice w percepcji są bardzo duże. W Holandii to jest film polityczny. 
Erotyzm i dwie uwodzące się, młode dziewczyny -  to już mają ogarnięte. 
To nikogo tam nie szokuje, ale to że jedna z tych dziewczyn jest Arabką... 
to jest na serio wielka sprawa. W Holandii jest ogromnie silne lobby muzułmańskie, 
które szczególnie zwraca uwagę na to jak muzułmanie są przedstawiani w przekazie 
medialnym. Mój film nie wchodzi w wymogi dyskursu, który teraz jest 
prowadzony w Holandii. To co dla mnie jest w Holandii niesamowicie ciekawe, 
to, że ta mniejszość religijna ma tak ogromną siłę, między innymi dlatego, że muzułmanie 
są bardziej wyraziści niż Holendrzy. Są jacyś. Holendrzy przy bardzo rozbudowanej 
poprawności politycznej zatracili wszystko co mogłoby ich odróżniać od innych.
 Zatracili jakąś tożsamość narodu. Kiedy chcesz mieć holenderskie obywatelstwo 
i idziesz na kursy integracyjne to dostajesz taką dawkę tego czym są wartości 
holenderskie. To są bardzo ważne rzeczy i postawy, ale tak naprawdę takie rzeczy 
jak liberalizm, równouprawnienie kobiet to nie jest holenderski wynalazek. Nie ma 
czegoś co mogłoby ich wyróżniać. Natomiast imigranci przywożą ze sobą swoje 
tożsamości narodowe, które sprawiają, że są wyraźni.

M.W.: Mieszkasz w Holandii już 20 lat, masz tamtejsze obywatelstwo. 
Jak definiujesz swoją tożsamość? Nazywasz siebie Polką, czy Holenderką?

U.A.: Ja się czuję przede wszystkim emigrantką, bo tak też się na mnie patrzy. 
Ogromna część tego kim się czujesz to jest to jak jesteś postrzegana. 
Ja się mogę czuć Holenderką, tylko że Holendrzy nie czują, że ja nią jestem. 
Ja się definiuję jako emigrantka. To jest bardzo ciekawe co się dzieje w głowie 
emigranta. To jest naprawdę ciekawy proces myślowy, bo ja mówię na co dzień po 
holendersku, myślę i piszę po angielsku, rozmawiam z moją mamą po polsku, ale 
w moich snach moja mama mówi do mnie po angielsku. Ciekawe jest też to jaką 
tożsamość przypisują mi tamtejsze media. 
Kiedy wróciłam z Locarno mówiono o mnie: holenderska reżyserka pochodzenia 
polskiego, a ostatnio kiedy w Holandii jest taki trudny czas dla kina artystycznego, 
to mówią: ta Polka, która mieszka w Holandii. W takiej sytuacji czuję, 
że Holandia uwiodła mnie tym, że pozwoliła mi uwierzyć, że kiedy spełnię wszystkie wymogi, 
które stawia - to będę przyjęta jak u siebie. Skończyłam tam przecież szkołę, 
mam obywatelstwo, znam język, ale nigdy w oczach Holendrów nie będę tak 
naprawdę jedną z nich. Oczywiście są takie osoby jak moi znajomi. Kiedy 
wrastasz w jakąś grupę, to po 10 latach dla nich nie ma znaczenia kim jesteś, 
bo i tak jesteś jedną z nich, ale społecznie nadal jesteś obca. 

M.W.: Obie pochodzimy z Częstochowy. Młodość, którą tam spędziłaś 
miała jakiś wpływ na twoją karierę, na twój sposób postrzegania świata?

U.A.: W Częstochowie miałam takie jedno doświadczenie, które być może 
uczyniło mnie pisarką. Jako siedemnastolatka poszłam się wyspowiadać na 
Jasną Górę. Poszłam do konfesjonału i opowiedziałam historię zupełnie zmyśloną. 
Powiedziałam księdzu historię, w której doprowadziłam do czyjejś śmierci. 
Nie dostałam rozgrzeszenia. Kiedy teraz patrzę w tył i myślę o tym obcym facecie 
schowanym za kratką - zastanawiam się czy on sobie zdaje sprawę jaki może 
mieć wpływ na ludzkie życie, kiedy odmówi komuś absolucji. 
To co wtedy zrobiłam, to chwilę później poszłam do drugiego konfesjonału i opowiedziałam 
tę samą historię, ale opowiedziałam ją troszkę inaczej. Opowiedziałam to w taki 
sposób, że moja funkcja w doprowadzeniu do śmierci była bardziej bierna 
niż aktywna i dostałam rozgrzeszenie. Odkryłam wtedy jak potężną siłą jest 
narracja. Wszystko jest zależne od słów jakich użyję, od tego jak ja coś przedstawię. 
Moje słowa mogą kształtować rzeczywistość. Częstochowa to też ten obezwładniający 
katolicyzm, trochę jakby przerośnięty i nabrzmiały. Nie da się, dorastając w tym mieście, 
jakoś uciec przed tą kwestią. Kwestia grzechu to jest coś niesamowicie ciekawego, 
bo to jest właściwie sposób, w jaki sama sobie opowiadasz pewne historie i zdarzenia. 
Tak naprawdę tutaj jest ogromna moc sprawcza, bo najpierw sami musimy przez swoje 
filtry przepuścić swoje działania i nazwać coś grzechem, a coś bardzo podobnego już nie 
będzie podpadało pod taką kategorię.  W tym procesie spowiadania się, ja wybieram sposób 
przekazu, a ta jednoosobowa komisja schowana za kratką decyduje w tym momencie 
o moim życiu wiecznym. Dostanę rozgrzeszenie czy nie. O to chodzi w pisaniu. To jest 
kwestia tego jak przedstawisz daną historię i jak zareagują na nią odbiorcy.

M.W.: Gdybyś była zupełnie zanurzona w katolicyzmie, a historia 
przez ciebie przytoczona byłaby prawdziwa, to takie zdarzenie mogłoby 
cię zniszczyć.

U.A.: Gdybym była zanurzona, to przede wszystkim powiedziałabym prawdę, a gdybym 
nie dostała rozgrzeszenia, to chyba bym się pocięła. Nie wiem czy pamiętasz, że w tej 
kaplicy maryjnej na Jasnej Górze jest taki Chrystus - taki life size Jesus. Kiedy chodziłam 
tam modlić się jako czternastolatka i patrzyłam na tego niesamowitego faceta, na jego 
napięte ścięgna i piękne ciało, bardzo efektownie podświetlone, to miałam jakieś 
quasi-erotyczne marzenia. Ta figura jest prawie żywa. To wszystko było właśnie takie 
mocno sensualne. 

M.W.: Ciekawe zderzenie strefy sacrum i profanum. To dobra metafora 
takiej wypaczonej polskiej seksualności i nałożonych na nią tabu. Musimy 
powściągać swoje żądze modląc się i tłumacząc przed nagim facetem wiszącym 
na krzyżu. 

U.A.: Teraz właśnie przygotowuję nowy film: Polski Żigolo. To jestfilm o Polsce widzianej 
od lat siedemdziesiątych do czasów współczesnych, widzianych przez pryzmat bohatera 
– mężczyzny, który zawsze był żigolakiem. Zawsze nosił w sobie taką uaktywnioną 
wewnętrzną kobietę, która chciała zaspakajać inne kobiety. Jego wewnętrzna kobieta 
wiedziała czego te kobiety chcą. To będzie film o polskiej, męskiej seksualności. 
Główny bohater  jest rozpięty pomiędzy figurami Matki Polki i Maryją Panną. 
Nie zdajemy sobie czasami sprawy jak te dwie figury kształtują również naszą seksualność. 
Wyobraź sobie takiego nastolatka, który modli się przed obrazem najświętszej 
Marii Panny. Przecież kobieta na tym obrazie to jest czternastolatka karmiąca piersią.

M.W.: Widzisz wyraźną różnicę pomiędzy kształtem seksualnej świadomości 
Holendrów i Polaków?

U.A.: Mam takie odczucie, że w Holandii panuje przekonanie, że prawdziwie seksualna 
kobieta, piękna i pociągająca, to jest świadoma siebie kobieta po trzydziestce. 
W Polsce dzieje się coś zupełnie innego. Kult maryjny doprowadza moim zdaniem do tego, 
że pociągające są młodsze kobiety, że faceci zafiksowują się na niewinności. 
Mężczyźni czują się dobrze mając przy sobie dziewczynę, która jest bardzo młoda. 
To jest dla nich esencja kobiecości. Myślę sobie, że to absolutnie nie jest 
kobiecość... to jest dziewczęcość, jeszcze nie w pełni ukształtowana kobiecość. 

M.W.: Świadoma, spełniona, samostanowiąca o sobie kobieta - to może 
być dla wielu mężczyzn wyzwanie godzące w sedno patriarchalnej 
hierarchiczności, w której nie ma miejsca na partnerstwo. Mam poczucie, 
że to się już teraz zmienia, ale to całkiem ciekawe, że właśnie takie kobiety 
jak te trzydziestoletnie Holenderki, które opisujesz, to w naszym kraju główne 
przedstawicielki grupy zwanej... singlami. Nie ma dla nich odpowiednich 
partnerów?

U.A.: Mam wrażenie, że współczesnemu facetowi ciężko się w tym odnaleźć. 
Mężczyźni nie potrafią znaleźć w tym modelu definicji męskości. Wcześniej facet 
zarabiał, utrzymywał dom, był głową rodziny i żywicielem, ojcem, patriarchą, autorytetem. 
Teraz tego nie ma i mamy taki moment przełomowy, kiedy mężczyźni próbują się odnaleźć 
w nowych okolicznościach. Taki moment, w którym mogą jakby oswoić i dopuścić do głosu 
swoją wewnętrzną kobietę, która przez wieki była tłumiona. Dla mnie właśnie żigolak, 

to jest ktoś taki, kto nosi w sobie kobietę i ona jest w nim bardzo aktywna. 
Ta wewnętrzna kobieta jest trochę jak struna w instrumencie i ta struna rezonuje w 
momencie kiedy spotyka inne kobiety. Przygotowując się do Polskiego Żigolaka czytałam 
książkę Żelazny Jan Roberta Bly'a. To jest właśnie książka, która pokazuje takiemu 
schematycznemu facetowi jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości  i jak porozumieć się 
z taką świadomą siebie, trzydziestoparoletnią kobietą. Taka kobieta dużo potrafi dać 
i mężczyźni też mają dużo do zaoferowania. Sama miałam cudownego męża, który był 
fantastycznym człowiekiem, miłością mojego życia i partnerem. Był takim człowiekiem – 
jak to Indianie mówią tak zwanym two-souls person. Dzisiaj partnerstwo jest konieczne. 
Wierzę, że mężczyźni już zaczynają to rozumieć, a jeśli nie, to prędzej czy 
później będą musieli zrozumieć i przejść zmiany.
------
Urszula Antoniak -  Reżyserka i scenarzystka filmowa. Emigrantka. 
Od dwudziestu lat mieszka w 
Holandii. Urodziła się w Częstochowie. Jest absolwentką Wydziału Radia i Telewizji 
im. Krzysztofa 
Kieślowskiego Uniwersytetu Śląskiego i holenderskiej akademii filmowej 
Nederlandse Film en Televisie Academie (NFTA) w Amsterdamie. 
Wielokrotnie nagradzana za swoją twórczość.

Filmografia: 

/ 1993: Vaarwel (film krótkometrażowy)

/ 2004: Bijlmer Odyssey (film TV)

/ 2006: Nederlands voor beginners film TV)

/ 2009: Nic Osobistego

/ 2011: Code Blue

/ 2014: Strefa Nagości.

Magda Wielgołaska – działaczka feministyczna i lesbijska na stałe

związana ze Stowarzyszeniem na rzecz Osób LGBT -Tolerado. Wolontariuszka Feminoteki.

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Zbiórka funduszy na film dokumentalny L.POETKI

Damski Tandem Twórczy zbiera środki na produkcję filmu dokumentalnego o nieheteronormatywnych poetkach – A.E.Frank (Agnieszce Eunice Frankowskiej), Agnieszce Annie Grzelczak oraz Ilonie Ewie Urban.

11393253_383174231893070_7672608447641827217_n

Jak piszą inicjatorki zbiórki – „[bohaterki filmu] Pochodzą z Warszawy i Poznania. Różnie definiują swoją seksualność. Angażują się w życie społeczne lub przyglądają się mu z boku. Uprawiają różne zawody. Ciekawi nas w nich właśnie ta różnorodność, to niewpisywanie się w powszechne wyobrażenie poety/poetki ze szkolnej lektury.”

Zbiórka potrwa do ósmego sierpnia. Do produkcji filmu potrzebne jest łącznie 6 160 złotych. Każda zainteresowana osoba może wesprzeć twórczynie za pośrednictwem strony Polak Potrafi.

 

źródło ilustracji: fanpage L.Poetki na Facebooku

 

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

logo batory

Recenzja filmu pt. „Strefa nagości”

„Strefa nagości” to film w reżyserii Urszuli Antoniak. Film przejmujący, jakże inny w swoim przekazie, podczas którego trwania nie pada ani jedno słowo.

Malowany jest obrazem i dźwiękiem. Jest to opowieść, dyskurs o miłości, trudnej i innej. Wielowarstwowej, skomplikowanej jak palimpsest. Historia odwieczna, a jednocześnie inna, wnosząca coś nowego, intrygująca. Różniąca się od kina serwowanego na co dzień.

Przekaz wydaje się banalny: dwie młode dziewczyny, pochodzące ze skrajnie różnych środowisk – Europejka i Arabka, zamieszkujące Holandię. Rozpoczynają między sobą grę, w której trudno powiedzieć, kto jest ofiarą, a kto myśliwym. Piękna Fama (w tej roli Kleopatra Wschodniego Amsterdamu – Imaan Hammam), w muzułmańskiej chustce, emanuje niewinnością, ukrywa pod nią samą siebie i włosy – jej największy skarb. Tajemnica, jaką jest, rozpala wyobraźnię wyrafinowanej holenderskiej nastolatki Naomi (Sammy Boonstra) z bogatej dzielnicy.  Nie widzimy ich otoczenia, rodzin – wszystko wyciszono, aby skupić się na ich przeżyciach i rozterkach miłosnych.

pobraneDziecięce okrucieństwo i wrażliwość, imaginarium i rzeczywistość, mieszają się ze sobą i uzupełniają nawzajem. Dyskurs miłosny między bohaterkami odbywa się bez słów,  jedynie w spojrzeniach i gestach. Basen, tu rozpoczyna się podróż, sama woda odgrywa niebanalną rolę w całej opowieści – tworzy obraz. To ona jest zaczynem, kroplą, która porusza skałę, delikatną seksualność widoczną pod kroplami. Przepiękne zdjęcia Piotra Sobocińskiego pozwalają historii brzmieć w pełnych barwach. Każdy akt tego dramatu przerywany jest podtytułami, którymi są cytaty z „Fragmentów dyskursu miłosnego” Rolanda Barthesa, będące intelektualnym dopełnieniem dzieła. Niezwykle istotną rolę pełni także muzyka w wykonaniu Ethana Rose, która spaja cały film.

Gorąco polecam „Strefę nagości”, film trwający niewiele dłużej niż godzinę, a jednak przejmujący, pełen różnych wrażeń, znaczeń, uwodzący pięknym obrazem zdjęć oraz sposobem ujęcia tematu. To oryginalny film, na który warto wybrać się do kina.

Tekst napisała Izabela Pazoła– wolontariuszka Feminoteki

 

logo batory

 

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Jesteśmy wszyscy tak bardzo różni i tak podobni jednocześnie… – recenzja najnowszego filmu Urszuli Antoniak „Strefa nagości”.

strefa nagosciCzy czasami pod prysznicem zdarza Wam się zagapić na kroplę wody i śledzić to jak powoli spływa po ciele… albo zapatrzyć się w czyjąś twarz i odgadnąć emocje, które przeszywają na wskroś? Albo po prostu zasłuchać się w szum miasta i wyławiać z niego różne dźwięki? Kiedy człowiek skupi się na takim małym wycinku rzeczywistości, to zachwyt zapiera dech w piersiach i chciałoby się krzyczeć: „Ludzie! Czy wy też to słyszycie i widzicie? To jest piękne!”… piękne i ulotne i tak ciężko to złapać i zamknąć w coś innego niż wspomnienie. 

Wczoraj na premierze filmu Urszuli Antoniak siedziałam wgnieciona w fotel.

Udało się!

Film „Strefa nagości” to żywy organizm tętniący właśnie takimi ulotnymi mgnieniami. W obrazie i dźwiękach udało się zamknąć historię afektu, historię uczucia, marzenia. 

Światło, gesty i spojrzenia grają w tym filmie główną rolę.

Nie pada ani jedno słowo, ale obfitość symboli i emocji pięknie opowiada historię, w której widz ma również bardzo dużo miejsca na swoją interpretacje wydarzeń. Film zachęca do wejścia w grę. Czy to co dzieje się na ekranie, to po prostu nieco niechronologicznie opowiedziana historia dwóch zauroczonych sobą nastolatek? Czy to próba uchwycenia anatomii burzy uczuć? Czy to co widzimy to po prostu świat wyobraźni którejś, albo obu bohaterek, które tknięte jednym impulsem, jednym zaciekawionym spojrzeniem wpuszczają nas do swojej strefy: „a co by było gdyby?”… co jest prawdziwe, a co nie?

Dwie wspaniałe kreacje aktorskie młodziutkich Imaan Hammam i Sammy Boonstra z pewnością zrobią na widzach ogromne wrażenie.

Dwie dziewczyny z zupełnie odległych dla siebie światów zaczyna łączyć fascynacja. Jedna z nich jest muzułmanką skrywającą swoją kobiecość pod hidżabem, druga pochodzi ze świata współczesnego – mieszka w wielkim domu, którego ściany obstawione są niezliczonymi książkami, które w moim odczuciu pełnią tutaj rolę niemych strażników i są symbolem społecznych nakazów i zakazów, które mamy zakodowane w sobie od wieków. Młode dziewczyny funkcjonują w świecie zasiedziałych norm, a jedynym miejscem, gdzie są wyzbyte wszystkich społecznych nakładek, gdzie ciało to po prostu ciało, a kobieta jest kobietą to właśnie strefa nagości, w której się spotykają.

Reżyseria i scenariusz: Urszula Antoniak

Gatunek: Dramat

Produkcja: Holadnia, Polska.

Premiera: 12 czerwca 2015 (Polska), 19 września 2014 (świat)

Magda Wielgołaska – działaczka feministyczna i lesbijska na stałe związana z trójmiejską organizacja działającą na rzecz osób LGBT – Tolerado. Wolontariuszka Feminoteki.

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

TORUŃ | 28.05 | Pokaz filmu „Solidarność według kobiet”

solidarnośćwgkobietPOKAZ FILMU „SOLIDARNOŚĆ WEGŁUG KOBIET”

W ramach cyklu „Płeć w kulturze”

 

Wydział Humanistyczny UMK, Instytut Filozofii UMK oraz CSW „Znaki czasu” w Toruniu zapraszają na kolejne spotkanie w ramach cyklu „Płeć w kulturze”.  Tym razem zaprezentujemy film dokumentalny Marty Dzido i Piotra Śliwowskiego „Solidarność według kobiet”, po którym zapraszamy na debatę z udziałem twórców filmu oraz działaczkami toruńskiej Solidarności: Krystyną Kutą, Dorotą Zawacką-Wakarecy oraz Marią Anną Karwowską, spotkanie poprowadzi Maria Wincławska (Wydział Politologii i Stosunków Międzynarodowych UMK).

czwartek, 28 maj 2015, godz. 17.00

Kino Centrum, Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki Czasu”, ul. Wały Gen. Sikorskiego 13, 87-100 Toruń

WSTĘP WOLNY

 

Matronat: Studia podyplomowe z zakresu gender IF UMK

www.studiagender.umk.pl

 

 

Pełnometrażowy film dokumentalny „Solidarność według kobiet” opowiada historię kilkunastu odważnych Polek, których mądrość, determinacja i zaangażowanie w opozycję lat 80. wpłynęły na zmianę realiów politycznych w Polsce. Tym, co spaja dwie płaszczyzny filmu, jest postać współreżyserki i narratorki – Marty Dzido. Urodzona w 1981 roku symboliczna córka Solidarności próbuje odzyskać dla kobiet miejsce w narracji historycznej.

Twórcy filmu:

MARTA DZIDO (scenarzystka, reżyserka)

Pisarka, dokumentalistka, montażystka. Autorka powieści „Ślad po mamie”,”Małż”, „Matrioszka”. Tłumaczona na wietnamski, węgierski, niemiecki. Stypendystka programów: Homines Urbani, Młoda Polska, Wyszehradzkich Rezydencji Literackich oraz Ministra Kultury. Absolwentka PWSFTviT w Łodzi. Autorka zdjęć do filmu dokumentalnego „Podziemne państwo kobiet”. Razem z Piotrem Śliwowskim zrealizowała filmy dokumentalne: „Paktofonika- hip hopowa podróż do przeszłości” oraz „Downtown – miasto Downów”, nagrodzony the Hollywood Eagle Documentary Award i specjalną nagrodą Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

PIOTR ŚLIWOWSKI (reżyser, producent)

Dokumentalista, producent. Studiował stosowane nauki społeczne na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 2005 – 2012 jako reporter, autor audycji i wydawca programów na żywo współtworzył TVP Kultura. Od 2007 pod szyldem Emotikonfilm realizuje różne formy filmowe. Jako więzień 433 brał udział w projekcie Artura Żmijewskiego „Powtórzenie” (Biennale, Wenecja, 2005). Razem z Martą Dzido zrealizował nastepujące filmy dokumentalne: „Paktofonika- hip hopowa podróż do przeszłości” oraz „Downtown – miasto Downów”. Był także pomysłodawcą i autorem cyklu dokumentalnego „Kultura niezależna w PRL”.

Uczestniczki panelu:

KRYSTYNA KUTA (pseudonim Anna Czartek)

członkini Solidarności Walczącej, figurantka SOR „Klub”,  SOR „Sprzątaczka”

członkini Unii Wolności, poetka

Studiowała filologię polską na UMK w Toruniu (nie ukończyła z powodów rodzinnych i politycznych). Działaczka opozycyjna od roku 1978. Współpracowała ze środowiskiem KOR, organizowała grupy samokształceniowe, kolportaż ‘bibuły’ (pierwszą książką, którą przywiozła było „Państwo Polskie państwo podziemne” Władysława Bartoszewskiego), akcje zbierania podpisów pod petycją rozwiązania ZMS. Jako pracownica Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego (a potem: Zarządu Regionalnego) NSZZ „Solidarność” w Toruniu utworzyła i redagowała legalny periodyk związkowy pt. „Sprawy”. Od kwietnia do lipca 1984 r. osadzona w areszcie śledczym w Toruniu (a potem w Grudziądzu), zwolniona wskutek abolicji z okazji 40-lecia PRL). Współredagowała toruński podziemny periodyk „Nadwiślanin”. Publikowała wiersze, m. in. W „Tygodniku Mazowsze” oraz dwóch zbiorach wydanych podziemnie w latach 1984 i 1985. W 2000 roku przyznano jej odznakę Zasłużony Działacz Kultury, a w rok później – Srebrny Krzyż Zasługi. Pracowała w internacie Zespołu Szkół Przemysłu Spożywczego w Toruniu, dzisiaj na własny rachunek. Ma dwoje pełnoletnich dzieci, wciąż pisze wiersze…

Więcej informacji pod adresem: http://w.icm.edu.pl/t/kuta.htm

 DOROTA ZAWACKA-WAKARECY

członkini „Solidarności”, działaczka społeczna, prezes Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej Archiwum i Muzeum Pomorskie Armii Krajowej oraz Wojskowej Służby Polek w Toruniu, chemiczka

Ukończyła studia na Wydziale Chemii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie pracowała do 1990 roku. W 1980 wstąpiła do „Solidarności”, po wprowadzeniu stanu wojennego działała w niejawnych strukturach związku, zajmowała się m.in. dystrybucją wydawnictw niezależnych. Od 1982 członek TKZ, w latach 1983 i 1984-1989 skarbnik; do 1989 łączniczka RKW, prowadziła punkt kontaktowy oraz hurtowy kolportaż podziemnej prasy i ulotek w miejscu pracy. W latach 1983-1984 dostarczała wodór do balonów z nadajnikami pierwszego Radia „S” Toruń oraz materiały chemiczne do wyrzutni ulotek.

Od 1990 związana z Fundacją Archiwum i Muzeum Pomorskie Armii Krajowej oraz Wojskowej Służby Polek. Współpracowała z generał Elżbietą Zawacką przez ok. 25 lat przy opracowywaniu akt Wydziału Łączności Zagranicznej Komendy Głównej ZWZ i AK. Realizuje projekty historyczne, m.in. konferencje popularnonaukowe i prelekcje wśród młodzieży, inicjowała fundowanie obelisków, tablic i pomników poświęconych uczestnikom II wojny światowej. Organizuje także zjazdy kombatantów. W 2009 została powołana w skład rady Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku pierwszej kadencji. W 1998 roku została dyrektorką Zespołu Szkół Muzycznych im. Karola Szymanowskiego w Toruniu, do 2004 roku uczyła chemii.

MARIA ANNA KARWOWSKA

ekspert Zarządu Regionu NSZZ  „Solidarności”, działaczka w strukturach „Podziemnej Solidarności”, prawniczka i ekonomistka

Doktoryzowała się z prawa, pracowała wiele lat na Wydziale Nauk Ekonomicznych UMK (WEiZ) i przez wiele lat pełniła funkcję kierownika Zakładu Finansów. Wykształciła wiele pokoleń ekonomistów.  W okresie działania Solidarności w latach 1980 i 1981 współtworzyła koncepcje wprowadzania elementów gospodarki wolnorynkowej do gospodarki centralnie zarządzanej. Uczestniczyła w I i II Zjeździe NSZZ „Solidarności”. Była autorką gospodarczych ocen publikowanych w podziemnej gazetce „Wolne Słowo”. Współpracowała z „Radiem Solidarność”, z  Punktem Pomocy Charytatywnej, przez krótki okres była szefem Regionalnej Komisji Wykonawczej NSZZ „Solidarność”. Odznaczenia przyznane przez: Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Rzeczpospolitej Polskiej – 2001, Zasłużony Działacz Kultury, Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego – 2011, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Marszałka Województwa Kujawsko Pomorskiego – 2011,w uznaniu zasług  na rzecz walki o niepodległość Rzeczpospolitej Polskiej i prawa człowieka.

Prowadzenie:

MARIA WINCŁAWSKA

adiunkt w Katedrze Systemu Politycznego RP na Wydziale Politologii i Stosunków Międzynarodowych UMK. Studiowała politologię i socjologię na UMK oraz w University College London.  Przez dwa lata była Associate Research Assistant w The University of Queensland (Australia).  Brała udział w ponad 20 konferencjach i sympozjach naukowych, w tym w kilku międzynarodowych Londyn, Durban (RPA), Barcelona, Ołomuniec, Lizbona, Getteborg, Reyjkjavik, Madryt, jest członkiem zespołu badawczego „Party Members and Activists” działającego przy International Sociological Association, założycielką sekcji „Partie i systemy partyjne” przy Polskim Towarzystwie Nauk Politycznych.  Jest autorką prac z zakresu socjologii polityki i partii politycznych oraz women studies. Jest członkiem zarządu Instytutu Badań Polityczno-Prawnych.  W tej chwili jej główne zainteresowania badawcze koncentrują się na wokół roli i funkcjonowaniu partii politycznych oraz systemów partyjnych w państwach demokratycznych, w tym przede wszystkim w Polsce i w krajach anglosaskich.

 

Płeć w kulturze – cykl pokazów i debat organizowany przez Instytut Filozofii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Kino Centrum CSW.

 

Trailer filmu można zobaczyć tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=gM42QiNq8kw

Matronat | „Strefa nagości” reż. Urszula Antoniak

strefa nagościFeminoteka objęła matronatem film „Strefa nagości” reż. Urszula Antoniak (premiera 12 czerwca 2015)

W filmie grają dwie debiutantki: Imaan Hamman i Sammy Boonstra. Imaan Hamman w Holandii nazywana jest Kleopatrą ze Wschodu, dlatego, że to we Wschodnim Amsterdamie została zauważona przez agencję modelek. W czasie zdjęć do „Strefy nagości” Imaan miała 15 lat, od tego czasu zrobiła niewiarygodną karierę jako supermodelka. Pojawiła się na okładce American Vogue, a jej zdjęcia ukazały się także we francuskich i włoskich wydaniach tego magazynu.  Sammy Boonstra miała 15 lat, kiedy wystąpiła w „Strefie nagości”. Swoją rolę w filmie widziała jako przygodę i nie ma planów, żeby stać się aktorką.

https://www.facebook.com/events/551221871683680/

„Strefa nagości” reż. Urszula Antoniak, Polska, Holandia 2014, 73 min.
„Strefa nagości” to zmysłowa opowieść o zauroczeniu i uwodzeniu. Dwie piętnastoletnie dziewczyny, Europejka i Arabka, rozpoczynają erotyczną grę, w której trudno powiedzieć, kto jest uwodzicielem, a kto ofiarą. Piękna Arabka w muzułmańskiej chustce emanuje niewinnością. Tajemnica, jaką skrywa, rozpala wyobraźnię wyrafinowanej holenderskiej nastolatki z bogatej dzielnicy. Dziecięce okrucieństwo i sensualność, sny i rzeczywistość mieszają się ze sobą i uzupełniają nawzajem. Dyskurs miłosny między bohaterkami odbywa się bez słów,  a tylko w spojrzeniach i gestach.
Reżyserka Urszula Antoniak zdradza skąd pojawił się pomysł na film:
„„Strefa nagości” zaczęła się od jednego obrazu. Byłam w żeńskim klubie fitness w Amsterdamie. W strefie nagości z prysznicami, saunami, ujrzałam grupę Europejek, kobiet i dziewcząt, wszystkich nagich, a wśród nich trzy Arabki, również nagie, lecz z chustami na głowach. Europejki były tylko pozornie spokojne i beztroskie. Czuły na sobie wzrok innych, miały poczucie wstydu. Arabki natomiast stały, śmiały się i rozmawiały ze sobą, jakby koncepcja zawstydzenia w ogóle nie dotyczyła ich nagich ciał, tak naturalnych i pełnych wdzięku. Ich włosy, które w kulturze arabskiej mają znaczenie erotyczne, były zakryte. Ten obraz był jak piktogram różnic kulturowych, różnic pomiędzy dwoma wersjami erotyzmu.” 

 

Słowa też gwałcą – kampania Feminoteki przeciwko „kulturze gwałtu”

85% kobiet w Polsce doświadczyło molestowania w przestrzeni publicznej. Średnia wieku pierwszego doświadczenia molestowania to 12 lat – wynika z badania przeprowadzonego przez Hollaback! Polska w 2012 roku.
Spot ma pokazać, że także słowa składają się na to, co nazywane jest „kulturą gwałtu”, która sprawia, że przemoc seksualna jest trywializowana i lekceważona, a kobiety boją się i wstydzą o niej mówić.

Każda z występujących w spocie kobiet wypowiada słowa, które usłyszała pod swoim adresem. Słowa, które uprzedmiotawiają, wykluczają, przekraczają granice intymności, ranią. To, co nazywane jest „kulturą gwałtu i pokazuje, że to zjawisko jest powszechne także w Polsce. I zaczyna się od najmłodszych lat, gdy dziewczynki, skarżąc się na przekraczanie ich granic, słyszą, że to „końskie zaloty”, gdy mówi się nam, że nie mamy poczucia humoru, gdy nie śmiejemy się z seksistowskich dowcipów, czy dowcipów o gwałtach..

Spot zrealizowany przy współpracy ze studiem DYNKS. Gorąco dziękujemy wszystkim kobietom, które miały dowagę wziąć w nim udział.
UWAGA! Spot zawiera wulgaryzmy.

Fundacja Feminoteka od 2009 roku prowadzi telefon interwencyjny oraz bezpłatne porady psychologiczne i prawne dla kobiet doświadczających przemocy, w tym przemocy seksualnej.

 


Spot zrealizowany w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG oraz w ramach Programu PL14 „Przeciwdziałanie przemocy w rodzinie i przemocy ze względu na płeć”, współfinansowanego z Funduszy Norweskich. Operatorem Programu było Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.
to nie twoja wina

Rusza festiwal DOCS AGAINST GRAVITY FILM FESTIVAL

DOCS AGAINST GRAVITY (dawniej PLANETE+ DOC) zaprasza na festiwal filmów dokumentalnych, który rusza już 8 maja! 

Festiwal ma matronat Feminoteki.

WARSZAWSKI_NET (1)

Tegoroczna, 12. już edycja największego w Polsce festiwalu filmów dokumentalnych przyniesie wiele zmian – nowa będzie nazwa, plakat i strona internetowa. DOCS AGAINST GRAVITY FILM FESTIVAL (wcześniej PLANETE+ DOC FILM FESTIVAL) pozostaje jednak wydarzeniem, które kształtuje opinie, otwiera szerzej oczy i inspiruje do głębszej refleksji nad kondycją świata.

To jeden z największych i najważniejszych festiwali filmów dokumentalnych w Europie, organizowany co roku w maju w Warszawie i (od 2012 roku) we Wrocławiu, a w jeden z weekendów festiwalu (w ramach projektu „weekend z festiwalem PLANETE+ DOC”) również w ponad 20 miastach w Polsce.

DOCS AGAINST GRAVITY FILM FESTIVAL to wydarzenie, które kształtuje opinie i inspiruje do głębszej refleksji nad kondycją świata. Festiwal jest imprezą opiniotwórczą gromadzącą świadomą swoich wyborów aktualną i przyszłą elitę intelektualną naszego kraju, najważniejszych filmowców polskich i ludzi świata sztuki i mediów.

W 2009 roku festiwal zdobył prestiżową Nagrodę Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej jako „najważniejsze międzynarodowe wydarzenie filmowe” w Polsce oraz „Wdechę” Gazety Wyborczej dla „najciekawszego wydarzenia kulturalnego stolicy” w 2008 roku. W 2013 roku został ponownie nominowany do Nagrody PISF jako „najważniejsze międzynarodowe wydarzenie filmowe” w Polsce. Gośćmi festiwalu byli m.in. Werner Herzog, Michel Gondry, Siergiej Dworcewoj, Jorgen Leth, Raymond Depardon, Jane Goodall, Garri Kasparow, Charlotte Rampling i Siergiej Łoźnica. To tu rozpoczął swą światową karierę film „Królik po berlińsku” Bartka Konopki, a polskie premiery miały tak głośne tytuły, jak „Scena zbrodni”, „Walc z Baszirem”, „Spotkania na krańcach świata”, „Yes-Meni naprawiają świat” czy „Cremaster”. Jesteśmy jedynym w Polsce festiwalem, który organizuje konkurs dla filmów o tematyce ekologicznej (nagroda Green Warsaw Award) i przyznaje nagrodę filmową Amnesty International dla najlepszego filmu opowiadającego o prawach człowieka.

Więcej o festiwalu na stronie: http://docsag.pl/

JILL GODMILOW: PORTRETY KOBIECOŚCI

Już 25 – 27 kwietnia w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej odbywa się retrospektywa amerykańskiej legendy niezależnego kina dokumentalnego Jill Godmilow. Po premierze eksperymentalnego dokumentu o „Solidarności”, „Daleko od Polski” (1984), wyświetlone zostaną „Antonia: portret kobiety”(nominowana do Oscara), „Czego uczy Farocki”, „Roy Cohn/Jack Smith” oraz „Czekając na księżyc”.

2Jill Godmilow została nominowana do Oscara za film dokumentalny „Antonia: Portret kobiety” (1974) o Antonii Brico – pierwszej kobiecie-dyrygentce w historii, wygrała festiwal filmowy w Sundance filmem fabularnym „Czekając na księżyc” (1987) o związku Gertudy Stein i Alice B. Toklas. Jest wybitną teoretyczką gatunku non-fiction, obecnie profesorką wydziału Filmu, Telewizji i Teatru University of Notre Dame.

Antonia…, opowieść o trudnym przetrwaniu w zmaskulinizowanym świecie muzyki symfonicznej oraz o odwadze pierwszej w historii dyrygentki w sprzeciwianiu się szowinistycznym stereotypom, otwiera cykl spotkań z twórczością Jill Godmilow.

 

Kolejnym wyświetlanym dokumentem jest niecodzienny dokument o SolidarnościDaleko od Polski. Będzie to premiera filmu w Polsce, po trzydziestu latach odkąd, w dalekim od Polski Nowym Jorku, został on nakręcony. Film skupia się na postaci Anny Walentynowicz, podejmuje refleksję nad odpowiedzialnością twórczyni w procesie przedstawienia rzeczywistości oraz nad znaczeniem emocji, ciepła i tworzenia więzi międzyludzkich jako inicjacji przemian politycznych.

1

W filmie Czekając na księżyc Jill Godmilow demontuje stereotypowy podział ról w rodzinie w zależności od płci, z kolei w Roy Cohn/Jack Smithkładzie nacisk na sztuczność dyskursu narzucanego osobom LGBT w przestrzeni publicznej.

Projekcje filmów poprzedzą spotkanie z reżyserką, która po raz pierwszy od trzydziestu lat, odwiedza Polskę.

 

 

 

 

 

Linki:

http://www.dwutygodnik.com/artykul/5315-jill-godmilow-blisko-blizej.html

http://artmuseum.pl/pl/wydarzenia/retrospektywa-jill-godmilow-3

Gertruda Stein czyta poemat o Picasso: https://www.youtube.com/watch?t=75&v=FJEIAGULmPQ

Anna Walentynowicz: „Nie da się tego opowiedzieć, to trzeba po prostu przeżyć” https://www.youtube.com/watch?v=kbRlUfmdiNg

http://culture.pl/pl/tag/jill-godmilow

O „Czułych guziczkach” Gertrudy Stein: http://zientek.blog.pl/2014/02/15/czule-guziczki-gertrudy-stein-o-mistrzyni-modernizmu-i-jej-zwiazku-z-alicja-b-toklas/

 

Opracowała Aleksandra Gocławska – wolontariuszka Feminoteki.

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

 

 

Wywiad z Gunhild Westhagen Magnor, reżyserką filmu „Optymistki” | Matronat Feminoteki

Wesołe jest życie norweskich staruszek!

Niedługo na ekrany naszych kin trafi dokument Optymistki” o niezwykłej żeńskiej drużynie siatkarskiej z Norwegii. Pomimo odbywanych co tydzień treningów, kobiety od trzydziestu lat nie zagrały żadnego meczu. Teraz to jest jednak ich cel! Dopracowują ostateczną strategię meczową składającą się z dużej dawki śmiechu, poczucia jedności i wyszydełkowanych kwiatów.

W oczekiwaniu na polską premierę reżyserka Gunhild Westhagen Magnor zgodziła się opowiedzieć Feminotece o swojej pracy, karierze a także starości.

F: Zazwyczaj kiedy myślimy o starości mamy przed oczami obraz naszych babć siedzących w bujanych fotelach i robiących na drutach bożonarodzeniowe swetry. „Optymistki” to ciepły, podnoszący duchu film o nieprzeciętnych seniorkach z miasteczka Hamar. Kim są Optymistki?

GWM: Wróćmy do roku 1973 r. Wśród pań regularnie spotykających się na brydża w mieście Hamar pojawił się pomysł, aby poza mózgiem zacząć trenować również ciało. Kobiety postanowiły spróbować piłki siatkowej. Co ciekawsze, były już daleko po pięćdziesiątce i nigdy wcześniej nie trenowały sportów drużynowych. Ochrzciły się Optymistkami. Żadna z nich nie miała pojęcia, jak się właściwie gra w siatkówkę a pozytywna nazwa miała je motywować do dalszych działań. Goro i Lillemor dwie główne bohaterki filmu były z Optymistkami od początku.

Goro (lat 98) jest szczególną osobą – ze swoją siłą, chęcią życia i fioletowymi tenisówkami jest uosobieniem całej filozofii drużyny. Kiedy złamała 3 palce, po prostu obwiązała je bandażem i grała dalej. Kiedy samotność puka do jej drzwi ona wyznacza sobie nowe cele i dąży do ich realizacji. Jak mówi: „Wiem, że jestem najgorszą siatkarką w drużynie, ale wszyscy chcą bym nadal grała pewnie ze względu na mój wiek”.

optymistki1
(źródło: materiały prasowe dystrybutora)

Optymistki trenują co poniedziałek i tak już od ponad 40 lat. Kobiety mają zajęcie i czują, że gdzieś przynależą. Doceniają ćwiczenia fizyczne, ale siatkówka nie jest dla nich wartością nadrzędną. To raczej poczucie wspólnoty, troski o pozostałe i atmosfera sprawiają, że nadal trenują. Było dla mnie niezwykle wzbogacającym doświadczeniem poznać je wszystkie. Naprawdę dobrze się z nimi bawiłam. W czasie kręcenia filmu byłam w ciąży, co dodatkowo pozwoliło mi spojrzeć na moje życie z innej perspektywy.

(źródło: materiały prasowe dystrybutora)
(źródło: materiały prasowe dystrybutora)

F: Skąd pomysł na dokument?

GMW: Wiesz, jak to jest. Kiedy kończysz 30 lat zaczynasz się zastanawiać nad swoim wiekiem. Wiele z osób odbiera starzenie się jako zniewagę i prowokację. Starość równa się niemocy i utraconym szansom. Żyjąc w epoce zdominowanej przez kult młodości obawiamy się „wypaść z obiegu”. W powszechnej opinii panuje mniemanie, że wraz z zaprzestaniem pracy zawodowej kończy się życie. Starszy człowiek zamyka się w domu, przestaje doceniać smak jedzenia, rozwijać się intelektualnie, poznawać nowe rzeczy, śmiać się czy kochać. Po prostu egzystuje i czeka na koniec. Byłam szczęśliwa kiedy moja 72-letnia mama któregoś dnia oznajmiła mi, że przyłączyła się do żeńskiej drużyny siatkarskiej zwanej „Optymistkami”. Był to dla niej nowy start. Zafascynowana historiami opowiadanymi przez moją mamę o poszczególnych zawodniczkach postanowiłam je bliżej poznać…

F: Jak wyglądało Wasze pierwsze spotkanie?

GMW: Gdy po raz pierwszy poznałam Optymistki byłam pod wielkim wrażeniem. Dziewczyny z drużyny zaskoczyły mnie. Moje stereotypowe przekonania o osobach starszych nie pasowały do tego co zobaczyłam na boisku. Te kobiety nie były wcale delikatne i żałosne. Patrząc na nie uświadomiłam sobie jak bardzo są żywiołowe i z jaką zachłannością korzystają z życia. Przebywając z nimi poczułam, że bez względu na swój wiek emanują wyjątkową siłą i głęboko zakorzenionym poczuciem własnej wartości. Chciałam przejąć od nich wiedzę o pozytywnym starzeniu się, wcielić ją w życie i pozbyć się wszystkich moich obaw. Poczułam, że muszę przedstawić światu tą drużynę. Filmem chciałam także zainspirować innych do podjęcia wyzwań, które mogą wzbogacić ich dotychczasowe życie.

(źródło: materiały prasowe dystrybutora)
(źródło: materiały prasowe dystrybutora)

F: Jak wygląda starość w Norwegii? Oglądając Twój dokument odniosłam wrażenie, że jest to raj dla ludzi starszych. W Polsce nadal mierzymy się z obrazem pasywnych, wycofanych emerytów zajmujących się wnukami…

GMW: W gruncie rzeczy nasze kraje nie różnią się za bardzo. Niestety myślę, że przedstawianie starości jako czegoś przygnębiającego jest powszechne – przynajmniej na Zachodzie. Szkoda, że ciągle nie szanujemy i nie doceniamy osób starszych.

F: Właśnie. W naszej medialnej rzeczywistości kobieta po 40 staje się niewidzialna. Nie ma jej na okładkach modowych magazynów, w telewizyjnych programach czy na wybiegach. Jesteśmy owładnięci żądzą wiecznej młodości i perfekcyjności. Boimy się zestarzeć. Dlaczego zdecydowałaś się zrealizować film o dojrzałych kobietach?

GMW: Zastanawia mnie obraz osób starszy funkcjonujący w świadomości społecznej. Reklamy kremów przeciwzmarszczkowych, peelingów chemicznych i botoksu atakują nas z każdej strony. Na całym świecie przeprowadza się setki tysięcy badań laboratoryjnych w celu wynalezienia cudownego antidotum na starość, na opóźnienie oznak postępującego czasu. Innymi aspektami bycia osobą starszą poruszanymi w mediach jest słabość krajowej opieki geriatrycznej, wszechobecne choroby i samotność. Wszystko to tworzy przekaz informujący nas, że wraz z przejściem na emeryturę kończy się nasze życie. Nie jest to oczywiście pełen obraz osób starszych.

(źródło: materiały prasowe dystrybutora)
(źródło: materiały prasowe dystrybutora)

F: W filmie udało ci się stworzyć intymny i wielowymiarowy portret każdej z siatkarek – Goro jest nieśmiała i niepewna swoich umiejętności, Lillemor słynie z sarkastycznego poczucia humoru, Birgit wydaje się być świetną organizatorką… W jaki sposób zdobyłaś zaufanie seniorek? Czy czujesz się częścią drużyny?

GMW: Towarzyszyłam dziewczynom ponad rok. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy wspominałam, że chcę nakręcić o nich film. Chyba nie do końca były świadome konsekwencji. Wydawały się zainteresowane inicjatywą, ale jednocześnie dodawały: „tylko mnie nie kręć!” Musiałam spędzić naprawdę dużo czasu zdobywając ich zaufanie i oswajając je z obecnością kamery tak by czuły się przed obiektywem naturalnie.

W związku z tym, że większość ujęć kręciłam sama bez obecności dużej ekipy filmowej szybko stałam się częścią drużyny. Myślę, że wszystkie w pewnym momencie prawie zapomniałyśmy o projekcie filmowy. Dzisiaj, kiedy film odniósł sukces na międzynarodowych festiwalach Optymistki nadal nie mogą uwierzyć w swoją popularność. Nadal razem podróżujemy, pokazujemy nasz dokument, odbieramy nagrody… To była i jest naprawdę cudowna podróż dla mnie jak i reszty drużyny.

(źródło: www.skoftelandfilm.no)
(źródło: www.skoftelandfilm.no)

F: Którą z Optymistek darzysz szczególną sympatią?

GMW: Podczas realizacji filmu bardzo zżyłam się z Goro (98). Od pierwszego dnia wiedziałam, że będzie ona centralną postacią w dokumencie – jest bowiem najstarszą i najdłuższą stażem Optymistką. Z czasem zauważyłam jej nieprawdopodobnie pozytywną energię. Było to niezwykle inspirujące i utwierdziło mnie w przekonaniu, że to właśnie Goro powinna zostać główną bohaterką mojego dokumentu.

optymistki6
(źródło: materiały prasowe dystrybutora)

F: W porównaniu z innymi filmami o tematyce sportowej „Optymistki” nie powielają klasycznego schematu a la „Rocky”. Odniosłam wrażenie, że celem Twojego filmu nie było pokazanie jak zawodniczki przygotowują się do ważnego meczu. Jakie jest prawdziwe przesłanie „Optymistek”?

GMW: Rzeczywiste przesłanie filmu zostało podsumowane pojawiającym się na końcu filmu cytatem… Wiesz, wierzę w moc pozytywnych historii. Na co dzień jesteśmy otoczeni przez dramatyczne, przygnębiające i przerażające wiadomości. Czuję, że za wiele tego dookoła nas. Wiem, że nie każda historia może być opowiedziana od pozytywnej strony, ale myślę, że to właśnie optymizm często motywuje do zmiany.

F: Czego według Ciebie możemy nauczyć się od zawodniczek?

GMW: Nie czuję się upoważniona dodawania takich odpowiedzi. Zachęcam każdego widza do indywidualnej refleksji.

F: Wraz z popularnością filmu „Optymistki” Twoja kariera nabrała tempa. Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Czego będą dotyczyły Twoje następne filmy?

GMW: Mam już w głowie kilka pomysłów. W związku z tym, że w trakcie realizacji filmu zostałam mamą dwójki dzieci zamierzam na jakiś czas odłożyć na bok projekty filmowe.

F: Dziękuje za rozmowę.

/KU/

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

KONKURS! Optymistki (Norwegia, 2013) | w kinach od 24.04 | Matronat Feminoteki

optymistki plakat„Optymistki” reż. Gunhild Westhagen Magnor, Norwegia 2013, 90 min.

Pomimo odbywanych co tydzień treningów, zawodniczki z drużyny siatkarskiej OPTYMISTKI (66-98 l.) nie rozegrały żadnego meczu od 30 lat. Teraz jednak chcą to zrobić. Lecz przeciwko komu? Krążą pogłoski, że za szwedzką granicą istnieje drużyna przystojnych gentlemanów. Meczową strategią drużyny jest śmiech.

„Optymistki” jest poruszającym, humorystycznym i wciągającym filmem dokumentalnym opowiadającym historię niezwykłej drużyny pochodzącej z miasteczka Hamar, w skład której wchodzą panie pomiędzy 66 a 98 rokiem życia. Pomimo cotygodniowych treningów odbywających się od 40 lat, drużyna nie rozegrała żadnego spotkania już od 30 lat. Teraz jednak decydują się, chcą w końcu z kimś zagrać. Kto miałby to być? Może znalazłaby się drużyna przystojnych gentlemanów z sąsiedniej wioski Brumunddal? A może będą musiały wybrać się aż do Szwecji aby znaleźć godnego przeciwnika?
Goro, lat 98, jest Królową drużyny. Jej silna wola, radość, jaką czerpie z życia i para różowych Converse’ów, to wszystko elementy, które czynią z niej ucieleśnienie życiowej filozofii drużyny. Poza tym Goro zmaga się też z dolegliwościami podeszłego wieku. Samotność i tęsknota często pukają do jej drzwi. W tych chwilach nadrzędnym jest wywalczenie swojej drogi wśród wyzwań oraz ustalenie sobie nowych celów.
Film pokazuje ją i jej drużynę w życiu codziennym i na boisku – od chwili, kiedy decydują się na rozegranie ostatniego meczu, podczas przygotowań, aż do momentu spotkania na parkiecie z przeciwnikiem. Szybko strategia drużyny wychodzi na jaw – śmiech, trening, duch zespołu, haftowanie kwiatów i być może kilku przystojnych Szwedów?
FESTIWALE:  
2013 Norweski Międzynarodowy Festiwal Filmowy Haugesund: The Ray of Sunshine
2014 Nagroda Kanon za Najlepszy Montaż
2014 Międzynarodowy Filmfest Emden-Norderney: Nagroda The AOK
2014 Panorama Nordisk: Audience Award
2014 Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych w Meksyku DOCSDF: Nagroda Publiczności dla Najlepszego Pełnometrażowego Filmu Dokumentalnego
2014 Międzynarodowy Festiwal Filmowy Göteborg
UWAGA! Mamy dla was 30 podwójnych zaproszeń na pokaz „Optymistek” w warszawskim kinie Wisła  (Pl. WIlsona 2 ) 22 kwietnia, sala A, godz. 20.00.
Wystarczy napisać na mail [email protected] swoje zgłoszenie z nazwiskiem,  w temacie OPTYMISTKI WISŁA

 

6. LGBT Film Festiwal | 17-23.04 | Matronat

lgbt film festiwalMiędzy 17. a 23. kwietnia w kilku miastach polski odbędzie się kolejna edycja festiwalu filmowego poświęconego tematyce LGBT.

Dwa bloki filmów krótkometrażowych, spotkania z twórcami i kilkanaście filmów pełnometrażowych – to wszystko zapewnią wam organizatorzy największego w Polsce święta kina LGBT. Szósta edycja festiwalu odbędzie się w dniach 17-23 kwietnia bieżącego roku w siedmiu miastach polskich (w tym roku do listy dołączył Lublin, natomiast niestety nie trafił na nią Wrocław). Oprócz pokazów odbędzie się również głosowanie publiczności na najlepszy film krótko- i pełnometrażowy.

Wśród pokazywanych filmów znajdą się, między innymi: „PPPasolini” (poświęcony zamordowanemu w 1975 roku poecie, pisarzowi, reżyserowi i aktorowi Pierowi Paolo Pasoliniemu), „The Summer House” („idealna” rodzina musi stawić czoła homoseksualizmowi ojca), „Fire in the Blood” (o działaniach rządów, które ograniczyły dostęp do tanich leków na AIDS), czy „Children 404” (dotyczący rosyjskiej ustawie o „homopropagandzie”).

Posiadacze i posiadaczki biletów na LGBT Film Festival otrzymają także niespodziankę na COXY STAR WARS – imprezę taneczną w duchu międzygalaktycznym, która odbędzie się 11 kwietnia w Nowej Jerozolimie.

Repertuar w poszczególnych miastach znajdziecie na stronach kin oraz na stronie wydarzenia.

Warszawa, Kinoteka – www.kinoteka.pl
Poznań, Malta – Charlie Monroe – www.kinomalta.pl
Łódź, Kino Przytulne – www.kinoprzytulne.pl
Katowice, Kino Kosmos – www.csf.katowice.pl
Gdańsk, Klub Żak – www.klubzak.com.pl
Kraków, Kino Mikro – www.kinomikro.pl
Lublin, Centrum Kultury – www.ck.lublin.pl

WARSZAWA | 17-19.04 | Festiwal Filmowy „Film i Medycyna”

A3_RGBW Warszawie ( kino Wisła) w dniach 17-19.04.2015 roku będzie miał miejsce Festiwal Filmowy „Film i Medycyna”, na którym zostaną pokazane, często po raz pierwszy w Polsce, filmy podejmujące tematy kobiet i współczesnej medycyny.

Program Festiwalu jest skierowany do szerokiego grona odbiorczyń i odbiorców, zarówno do osób związanych zawodowo ze służbą zdrowia, jak również do publiczności, którą ciekawią nowości medyczne lub wyprawy lekarzy na krańce świata.
Filmy podejmują różne tematy, ale wszystkie są przedstawione są w sposób ciekawy i przystępny. Oko kamery, które przedstawia misję medycyny w krajach ubogich,jest w stanie, dzięki pracy lekarzy, dotrzeć do miejsc niedostępnych na ogół zwykłym podróżnikom: do domów w Tybecie, do chat Nigru czy pod strzechy Kamerunu.

Szczególnie polecamy:
savingZachować twarz
Film opowiada historię Zakii, 39-letniej kobietą, której twarz mąż oblał kwasem, kiedy zażądała rozwodu. Jest jedną z wielu pakistańskich ofiar takiego bestialstwa.Poziom miejscowej opieki medycznej nie pozwala im na operacje plastyczne i pozostają ze skazą i fizyczną,i psychiczną na całe życie, tym bardziej że islamski wymiar sprawiedliwości jest dla sprawców takich czynów niezmiernie pobłażliwy.Film przedstawia historię chirurga plastycznego, dr Mohammada Jawady, który porzucił dochodową pracę w londyńskiej klinice,aby pomóc takim kobietom w swoim rodzinnym kraju zarówno od strony medycznej, jak również poprzez opiekę prawną
Ciało Amazonki FrancjaCiało Amazonki
W 2000 roku Annick przechodzi chorobę nowotworową i związaną z nią utratą piersi. Decyduje się pozostać asymetryczna, ale wciąż widzi raniące spojrzenia innych. Wraz z grupą Amazonek decydują się przygotować wystawę fotograficzną, odkrywając wszystkim skrywane tabu związane z operacją, a do projektu zapraszają renomowaną agencję fotograficzną. Film ukazuje zderzenie społecznie pojmowanego ideału kobiety z wizją kobiet, które po wygranej walce z nowotworem nie tracą swojego kobiecego piękna.
femmes (1)Kobiety, prawdziwe kobiety
Obrzezanie kobiet w Afryce jest praktykowane nawet dzisiaj i ocenia się, że dotyczy ono prawie 100 milionów przypadków. Bardzo często wykonywana w sposób prymitywny „operacja” powoduje cierpienie, a nieraz także prowadzi do zgonu. Francuski urolog Pierre Foldes, który jest głównym bohaterem tego dokumentu, opracował zabieg, który pozwala na całkowite odtworzenie łechtaczki. Film opisuje losy kobiet we Francji i w Burkina Faso, które walczyły o prawo, aby z takiej operacji skorzystać, i które z takiej operacji skorzystały.Część z nich wstydzi się jednak przyznać, że poddały się tego typu pomocy lekarskiej.
Nieodłączna chęć życia FrancjaNiezłomna chęć trwania
Odwiecznym marzeniem ludzi jest nieśmiertelność. W dzisiejszych czasach długość życia nie przestaje się zwiększać.
Jakie są najnowsze odkrycia i hipotezy dotyczące długowieczności ?
Film podąża śladami dobiegającej sześćdziesięciu lat kobiety, która spotyka się z lekarzami i biologami,
przemierzając nowoczesne laboratoria szuka odpowiedzi na te pytania.
Śledzi z naukową skrupulatnością i swoistym poczuciem humoru proces zmian molekularnych związanych z procesem starzenia się.

Pełny program na

www.FestiwalMedeon.pl
FB https://www.facebook.com/events/1551637145098403/

Ostatnie pożegnanie z Bette Davies | recenzja filmu „W hołdzie Bette Davies” | 15. Tydzień Kina Hiszpańskiego

W hołdzie Bette Davies

W hołdzie Bette Davies / El último adiós de Bette Davis

Reżyseria: Pedro González Bermúdez

Hiszpania, 2014

 

Film dokumentalny „W hołdzie Bette Davies” opowiada, w przybliżeniu, ostatni tydzień jej życia. Trzy dni poprzedzające jej śmierć Davies spędziła w amerykańskim szpitalu w Paryżu, wcześniej natomiast pojawiła się na Międzynarodowym Festiwalu Filmowy w San Sebastián (1989 rok), aby odebrać nagrodę Donostii. Wokół festiwalu właśnie koncentruje się cała narracja dokumentu.

Reżyser filmu, Pedro González Bermúdez, postarał się, aby jego dzieło było obrazem rzetelnym. Zebrał całą ekipę ludzi, którzy pracowali przy tym, aby Davies czuła się na festiwalu dobrze. Po pierwsze dlatego, że była już starszą, schorowaną panią, a po drugie – ponieważ była gwiazdą z prawdziwego zdarzenia, uwielbianą przez Hiszpanów. Wymagań nie miała wiele, jednak wszystko musiało działać jak w zegarku, gdyż, jeżeli cokolwiek poszłoby nie tak, gwiazda odmówiłaby dalszej współpracy. Dlatego też, na przykład, na jej przyjazd kazano opróżnić hotel, tak żeby nikt nie zauważył jak Davies zawożona jest do swojego pokoju na wózku inwalidzkim, bo w swoim stanie mogła przejść jedynie kilka kroków. Nad tym aby czuła się dobrze pracował cały sztab ludzi, a praca do łatwych nie należała. Szybko bowiem okazało się, że to nie Bette Davies przyjeżdża na festiwal odebrać nagrodę, ale cały festiwal zorganizowany jest dlatego, że przyjeżdża Bette Davies. To odwrócenie ról uświadomiło wszystkim, którzy mieli okazję ją spotkać, że mają do czynienia z artystką wielkiego formatu, niezależną kobietą, która sama reżyseruję rzeczywistość wokół siebie. A, że reżyserowała film kostiumowy osadzony w realiach lat 40., w którym sama grała główną rolę, ani przez sekundę nie mogła znaleźć się na drugim planie. Dlatego nawet, gdy siedziała zamknięta w hotelowym pokoju, całe miasto zastanawiało się co w tej chwili robi.

Słuchając wypowiedzi burmistrza miasta, organizatorów festiwalu, kierowcy Davies, jej makijażystki, dziennikarzy, fotografów i osobistej asystentki dowiadujemy się, że była postacią niezwykle silną i charyzmatyczną, o nieco złośliwym, ironicznym poczuciu humor, co, nie oszukujmy się, żadnym wielkim odkryciem nie jest. Ciekawiej byłoby, gdyby twórcy filmu skoncentrowali się bardziej na tym, na ile postać Davies przyczyniła się do walki o kobiecą emancypację. Niewątpliwie mogła ona być i poniekąd była ikoną raczkującego feminizmu – całą swoją postawą mówiła patriarchatowi nie. Świadczą o tym takie fakty jak to, że pozwała studio filmowe, dla którego pracowała, ponieważ zaczęto przydzielać jej role w produkcjach drugiego sortu. W latach 40. była najlepiej zarabiającą kobietą w Stanach Zjednoczonych, jako pierwsza kobieta w historii została przewodniczącą Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, czy odebrała nagrodę Donostii. Ponadto paliła papierosy, co w filmie zauważono i skomentowano stwierdzeniem, że dla niej była to „deklaracja kobiecej wolności”. Przy tym wszystkim nie należy jednak zapominać, że była gwiazdą, która „promieniała, gdy znajdywała się w świetle kamer” i niewątpliwie z chęcią wchodziła w rolę osoby ważniejszej, niż ktokolwiek w jej otoczeniu, co z założeniami współczesnego feminizmu już nieco się rozmija. Autorzy filmu skoncentrowali się jednak głównie na Davies, jako celebrytce, nie pozwalając sobie na odrobinę krytyki, co sprawiło, że „W hołdzie Bette Davies” jest obrazem jednowymiarowym.

Od strony formalnej film niestety rozczarowuje. Reżyser zdecydował się stworzenie klasycznego dokumentu – przeplatają się w nim materiały archiwalne z wypowiedziami osób biorących udział w organizacji festiwalu w San Sebastian. Filmowi nie można zarzucić nudy, jednak taka forma nieco zawodzi w czasach, gdy twórczość dokumentalna została doskonale rozwinięta przez reżyserów takich jak Michael Glawogger (reżyser „Śmierci człowieka pracy”), czy Erik Gandini i Johan Söderberg („Nadprodukcja. Terror konsumpcji”) już dekadę temu. Ponadto dosyć banalnym rozwiązaniem wydaje się wplecenie w akcję ujęć przedstawiających wydarzenia opisane w filmie przy pomocy tekturowych makiet, mających prawdopodobnie symbolizować kruchość ludzkiej egzystencji.

Ciekawym spostrzeżeniem i poniekąd posumowaniem tego, kim była Bette Davies, padającym na końcu filmu jest natomiast stwierdzenie jednego z organizatorów festiwalu, że sam już nie pamięta, czy wydarzenia, w których brał udział były rzeczywiste, czy powtarza wciąż tę samą bajkę. Bajkę o odległych czasach, które dawno minęły i nigdy nie wrócą. Czy równie dobrze, mogły się one w ogóle nie wydarzyć? Ta myśl, zupełnie sprzeczna z postawą życiową Davies, która reżyserowała całe swoje życie i była świadoma wszystkiego co dzieje się z nią i wokół niej, sugeruje, że być może najważniejsze w życiu to mieć nad sobą kontrolę i być pewnym tego, kim się jest. Może to jest właśnie klucz do robienia rzeczy wielkich? O to można by spytać samą Davies, jednak, jak sugeruje oryginalny tytuł filmu „Ostatnie pożegnanie z Bette Davies”, nasza szansa na to bezpowrotnie minęła.

Recenzję napisała Bibi Żbikowska

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

Otwarta rana | recenzja filmu „Kwiaty” | 15. Tydzień Kina Hiszpańskiego

kwiaty loreakKwiaty / Loreak

Reżyseria: Jon Garaño, Jose Mari Goenaga

Hiszpania, 2014

 

Każdy lubi dostawać kwiaty – tak się powszechnie uważa. Powszechnie uważa się również, że dawanie kwiatów to dawanie ciepła, miłości, dobra. Czy rzeczywiście tak jest? A może to tylko zwykły akt performatywny mający nas samych przedstawić w jakimś, upragnionym przez siebie świetle? Albo jest tylko pretekstem do tego, żeby przerzucać odpowiedzialność za swoje porażki życiowe na innych? To niektóre z pytań postawionych w filmie „Kwiaty” Jose Mari Goenagi i Jona Garaño.

Jedna z głównych bohaterek obrazu – Ane (Nagore Aramburu) w pierwszych minutach filmu dowiaduje się od lekarza, że ma menopauzę. Myśl o przekwitaniu w tak młodym wieku przeraża ją, tym bardziej, że nie sprawia wrażenie osoby szczęśliwej. Ma monotonną pracę w biurowym zapleczu na budowie, a jej mąż zdaje się nie być nią specjalnie zainteresowany. Tym bardziej cieszy się, gdy pewnego dnia kurier przynosi jej do domu bukiet kwiatów. Nie ma na nim bilecika, więc Ane nie wie od kogo ten prezent. W kolejny czwartek znów dostaje bukiet, potem kolejny i kolejny. Ane odżywa marząc o tym, kim może być jej „tajemniczy wielbiciel”.

Druga bohaterka filmu – Lourdes (Itziar Ituño) jest żoną Beñata (Josean Bengoetxea) – kolegi z pracy Ane. Ich małżeństwo wydaje się być względnie szczęśliwie, o ile tylko pominiemy fakt, że matka Beñata jest tym typem świekry, który lubi wtrącać się we wszystko, co zrobi jej synowa. Losy trójki kobiet połączą się w dość niespodziewany sposób, gdy Beñat zginie w wypadku samochodowym.
Jedna z głównych bohaterek obrazu – Ane (Nagore Aramburu) w pierwszych minutach filmu dowiaduje się od lekarza, że ma menopauzę. Myśl o przekwitaniu w tak młodym wieku przeraża ją, tym bardziej, że nie sprawia wrażenie osoby szczęśliwej. Ma monotonną pracę w biurowym zapleczu na budowie, a jej mąż zdaje się nie być nią specjalnie zainteresowany. Tym bardziej cieszy się, gdy pewnego dnia kurier przynosi jej do domu bukiet kwiatów. Nie ma na nim bilecika, więc Ane nie wie od kogo ten prezent. W kolejny czwartek znów dostaje bukiet, potem kolejny i kolejny. Ane odżywa marząc o tym, kim może być jej „tajemniczy wielbiciel”.Każdy lubi dostawać kwiaty – tak się powszechnie uważa. Powszechnie uważa się również, że dawanie kwiatów to dawanie ciepła, miłości, dobra. Czy rzeczywiście tak jest? A może to tylko zwykły akt performatywny mający nas samych przedstawić w jakimś, upragnionym przez siebie świetle? Albo jest tylko pretekstem do tego, żeby przerzucać odpowiedzialność za swoje porażki życiowe na innych? To niektóre z pytań postawionych w filmie „Kwiaty” Jose Mari Goenagi i Jona Garaño.

Po śmierci mężczyzny, jego matka Tere (Itziar Aizpuru) przywozi na miejsce wypadku kwiaty, bo twierdzi, że ludzie nie umierają, dopóki się o nich pamięta. Ane zaczyna je tam zostawiać, bo orientuje się, że jej tajemniczym wielbicielem był właśnie Beñat i zaczyna żyć marzeniami o wielkiej, niespełnionej miłości, zamiast naprawić relacje z mężem. Lourdes odcina się od rodziny i kwiatów nie zostawia wcale. Gdy jednak dowiaduje się, że w miejscu katastrofy ktoś wciąż je przynosi, zaczyna podejrzewać, że mąż miał kochankę i staje się zazdrosna.

Motyw zazdrości jest w filmie przedstawiony w ciekawy sposób – pozwalają sobie na nie osoby, które właściwie nie mają ku niej podstaw. Po pierwsze – mąż Ane, który nad żonę woli telewizor nie może znieść myśli o tajemniczym wielbicielu. Po drugie – Lourdes, która po śmierci Beñata spotyka nową miłość, ale nie może przestać być zazdrosna o domniemaną kochankę zmarłego męża.

W warstwie formalnej film uzupełnia się z przekazem w bardzo subtelny, ale sugestywny sposób. Minimalistyczne zdjęcia, sterylne kadry i oszczędna, tajemnicza narracja przywodzą nieco na myśl thriller, na który może jest w „Kwiatach” miejsce, ale tylko w umysłach bohaterów. Intryga, którą śledzimy jest mianowicie wytworem wyobraźni bohaterek, co doskonale pokazuje jak łatwo nam przestać oceniać rzeczywistość na podstawie czynów, a zacząć na podstawie wymyślonych przez siebie sytuacji. To pierwsze założenie obrazu dopełnia drugie – że, jako ludzie, bardzo chętnie i łatwo popadamy w pułapkę mitomanii, stając się dzięki wydarzeniom, które nie miały miejsca kimś innym, niż w rzeczywistości jesteśmy – atrakcyjniejszym, kochającym, lub wręcz przeciwnie – zranionym, zasługującym na litość całego otoczenia.

Film otwiera ujęcie pięknego bukietu różowych lilii i ujęcia arcydzieł sztuki kwiaciarskiej będą nam już towarzyszyć do jego końca. Żywe kolory i wysmakowane, ascetyczne kadry być może mają być tylko efektem artystycznym. Ale może właśnie przypomnieniem – jak słodka jest pokusa, żeby poddać się swoim słabościom.

Ciekawa jest scena, w której Ane rozmawia z kolegą o pielęgnacji bukietów, które dostaje. Kolega mówi jej, że końcówki łodyżek trzeba podcinać. Są one otwartą raną, więc kwiaty będą dobrze chłonąć przez nie wodę i stać dłużej. A gdy tylko się zagoją, trzeba je będzie podciąć ponownie. Takimi kwiatami o otwartych ranach są właśnie bohaterki filmu przeżywające wyimaginowane wydarzenia, tylko dlatego, że boją się zacząć żyć naprawdę. Powraca więc znany motyw księżniczki, która czeka na rycerzu na białym koniu, motyw kobiety tak zapętlonej w miłości do syna, że pielęgnuje go nawet, gdy ten już jest martwy i w końcu motyw kobiety, która z początku zobojętniała na śmierć męża, zaczyna rozgrzebywać przeszłość dlatego, że nie potrafi cieszyć się swoim obecnym związkiem. A wszystkie one muszą wyzwolić się od swojego wyobrażenia o Beñacie.

Plusem filmu jest wprowadzenie motywu menopauzy w dość subtelny sposób i poprzez grę wizualno-znaczeniową – kwitnące kwiaty dla przekwitającej kobiety. Minusem – ukazanie Beñata jako uwikłanego w intrygi kobiece nieszczęśliwego mężczyznę, który jedyne, co może w życiu zrobić, aby zostać usłyszanym to umrzeć, co wzmacnia nieco stereotyp o tym, że emocjonalność jest sferą zarezerwowaną dla kobiet. Tak, czy inaczej, film jest wyważoną i ciekawą estetycznie lekcją pokory w kwestii przeżywania tego, co nie miało miejsca i tego, jak łatwo zapomnieć o ludziach, którzy naprawdę nas otaczają.

Recenzję napisała Bibi Żbikowska

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

„Złota klatka” reż. Diego Quemada-Diez | Recenzja

złota klatka_ plakatZłota klatka

Reżyseria: Diego Quemada-Diez

W rolach głównych: Brandon Lopez, Rodolfo Dominguez, Karen Martinez, Carlos Chajon

Hiszpania, Meksyk, Gwatemala, 2013

Polska premiera: 20 marca 2015 r.

 

Ameryka Łacińska nie należy do regionów znajdujących się w centrum naszych zainteresowań.  Tymczasem, dzieje się tam jedna z największych humanitarnych tragedii – porównywalna, a w zasadzie przewyższająca rozmiarami tragedię związaną z destabilizacją Bliskiego Wschodu i ekspansją Państwa Islamskiego. Dziesiątki czy setki tysięcy osób pozbawionych perspektyw (nie sposób dokładnie oszacować skali tego zjawiska) traci życie starając się dotrzeć do kraju postrzeganego jako oaza wolności i dobrobytu. Ich sytuację bezwzględnie wykorzystują handlarze ludźmi, wymuszający okupy od członków ich rodzin, zmuszający młode kobiety do prostytucji, a mężczyzn – do ciężkiej pracy fizycznej. Czasami, kiedy uznają porwanych ludzi za bezużytecznych – zwyczajnie ich mordują. Jednocześnie imigranci muszą uważać na meksykańską policję – która zresztą funkcjonuje w swoistej patologicznej symbiozie ze światkiem przestępczym. Na końcu łańcucha pozostają coyotes – przemytnicy, u których grupa tych którym się najbardziej na tej drodze poszczęściło powierza swoje ostatnie oszczędności w zamian za zobowiązanie do przerzucenia przez pilnie strzeżoną granicę – niekoniecznie z gwarancją sukcesu, i niekoniecznie w najbardziej bezpiecznym miejscu. Przekroczenie granicy otwiera nowy rozdział dramatu, który rzadko kończy się prawdziwym happy endem. Świat pozostaje ślepy na tę tragedię, w Polsce o skali problemu wiedzą może czytelnicy reportaży Artura Domosławskiego i nieliczna grupa znawców regionu.

 

Od niedawna szansę na “dotknięcie” problemu mają polscy widzowie – 20 marca do polskich kin wszedł film “Złota klatka”, ukazujący historię trojga (a własciwie czworga – ale skład zmienia się w trakcie podróży) nastolatków podejmujących próbę przejścia przez szlak przy którym bledną przygody pionierów Dzikiego Zachodu. Reżyser, Diego Quemada, dołożył starań aby obraz odwzorowywał w sposób wręcz ascetyczny rzeczywistość trudów tej podróży. W sposób dyskretny nakreśla istnienie problemów społecznych trapiących społeczeństwa Ameryki Łacińskiej. Sara, jedyna dziewczyna z grupy, ukrywa swoją kobiecość pod czapką bejsbolową, skrywającą ostrzyżone “na chłopięco” włosy i grubo obwiniętym wokól klatki piersiowej bandażem – zdaje sobie sprawę, że jako kobieta jest o wiele bardziej narazona na doświadczanie przemocy niz jej koledzy.Konflikt między Juanem i Chaukiem można odczytywać w kontekście poczucia zagrożenia, jakie poczuł Juan kiedy międy jego dziewczyną a nowoprzybyłym chłopcem zaczęły rozwijac się przyjazne relacje. Konflikt ten nie jest jednak pozbawiony poczucia rasistowskiej wyższości białego chłopca nad Indianinem.

 

Świat przedstawiony w filmie jednocześnie fascynuje (pięknem przyrody, zupełnie odmienną od tej znanej nam architekturą, widokiem linii kolejowych ciągnących się wzdłuż lasów tropikalnych) oraz przeraża (swoją bewzwzględnością, utratą kontroli jednostki nad własnym losem, totalnym uzależnieniem od łaski i niełaski lokalnych watażków – oraz generalnym przekonaniu jakiego nie sposób nie odnieść po obejrzeniu filmu – że w tym świecie w ogóle nie warto nikomu ufać).

 

Jakkolwiek by to nie brzmiało – jedną z najważniejszych zalet filmu, poza przekonującym aktorstwem w wykonaniu młodych debiutantów, jest brak happy endu. Kiedy pojawia się najbardziej tragiczny moment, nie widać nadciągającej kawalerii Stanów Zjednoczonych. Amerykańskie siły obronne pojawiają się za to wtedy, kiedy mamy nadzieję, że nic złego już się nie wydarzy – i brutalnie niszczą nasze złudzenia. Pod tym względem jest to zdrowa odtrutka dla osób, które obejrzały zbyt dużo hollywoodzkich produkcji. Ten brutalny realizm sprawia, że aspekt edukacyjny filmu należy ocenić wysoko – również w kontekście debaty nad kontrolą imigracji która w Europie zmierza w tym samym kierunku jak w Stanach Zjednoczonych.

 

Recenzję napisał Michał Żakowski, student polityki społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje przy projekcie HejtStop, zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Projekt: Polska. Wolontariusz Fundacji Feminoteka.

 

 

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

„Była sobie dziewczynka” reż. M.Monheim | Recenzja

byla sobie dziewczynka

Była sobie dziewczynka

reż. M.Monheim,

Niemcy 2014, 105 min.

Premiera 27.03.2015

 

Nikt nie mówił, że dojrzewanie jest przyjemnością – zwariowani rodzice, denerwujący młodszy brat, pryszcze i zidiociali rówieśnicy. Czy może być coś gorszego w życiu? Dla niespełna 16-letniej klasowej dziwaczki Charleen jest to nieudana próba samobójcza. Zbuntowana dziewczyna nie mogąc dłużej dźwigać problemów całego świata na własnych nastoletnich ramionach, w przypływie melancholii, postanawia odebrać sobie życie. Do wanny wypełnionej wodą wrzuca suszarkę….

Porażka Charleen pociąga za sobą ciąg niespodziewanych zdarzeń. Na swojej drodze spotyka niewidzianego od lat ojca, zrzędliwą pracownicę pomocy społecznej, zwariowanego terapeutę samemu wymagającego leczenia psychiatrycznego oraz Linusa – szkolnego nieudacznika. Przed oczami zafascynowanej śmiercią nastolatki, praktykantki w zakładzie pogrzebowym, fanki Kurta Cobaina i Jima Hendriksa pojawia się nowy świat. Świat uczuć, w którym jest miejsce dla wielowymiarowej miłości: tej szalonej młodzieńczej, rodzicielskiej, siostrzanej, przyjacielskiej, ale i homoseksualnej.

Sam reżyser komentuje swoje dzieło w następujący sposób: „Moje życie stało się bardziej intensywne, pojawiło się w nim więcej miłości i świadomości odkąd uznałem śmierć za jego część. Właśnie to próbuje przekazać nam Charleen, że śmiertelność jest powodem, przez który cud nadania życia jest tak wspaniały. Dostrzeganie piękna skrywającego się w koncepcji skończoności daje mi nadzieję, a właśnie to chciałem uczynić moim filmem, sprawić radość i dać nadzieję innym.”

„Była sobie dziewczynka” to ciepły rodzinny film, który mierzy się z „poważnymi” tematami z humorem i nadzieją. Stanowi zabawny i poruszający apel o radości życia, nawet jeśli czasem wszystko układa się nie po naszej myśli!

Warto wybrać się na niego z dojrzewającymi dziećmi lub rodzeństwem.

/KU/

Film został dotychczas pokazany i uhonorowany na kilku międzynarodowych festiwalach:

2014 – Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Rio de Janerio
2014 – Międzynarodowy Festiwal Filmowy Hof, Nominacja do nagrody: Nowy Niemiecki Talent Filmowy – Mark Monheim
2014 – Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Gijón, Nagroda za Najlepszy film pełnometrażowy w sekcji „Enfants Terribles”
2014 – Nagroda Bavarian Films, Najlepsza początkująca aktorka – Jasna Fritzi Bauer

 

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

superfemka 1 procent

 

 

10. Festiwal Filmów Afrykańskich | 21-26 kwietnia | Matronat

Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław, Gdańsk, Białystok, Konin, Szczecin

AFRYKAŃSKIE WIZJE PRZYSZŁOŚCI

Jubileuszowa 10. edycja Festiwalu Filmów Afrykańskich AfryKamera odbędzie się w terminie 21-26 kwietnia w największych miastach Polski. W tym roku będzie wyjątkowo i uroczyście, a swoje dziesiąte urodziny będziemy świętować wraz ze znakomitymi gośćmi, w rytmie muzyki angolskiej legendy BONGA oraz otoczeni kulturą jednego z największych i najważniejszych kulturowo krajów afrykańskich – Etiopii. W programie znakomite filmy nagradzane na najważniejszych festiwalach filmowych na świecie, spotkania z reżyserami, warsztaty kulinarne i ceramiczne, wystawy i slajdowiska.

afrykamera plakat

Zapraszamy w dniach 21-26 kwietnia do KINOTEKI w Warszawie oraz do Krakowa, Poznania, Wrocławia, Białegostoku, Gdańska, Szczecina, Konina.

Szczególnie zwracamy uwagę na bogaty program filmowy:

Festiwal otworzy nominowany do OSCARA dokument „VIRUNGA” reż. Orlando van Einsiedel opowiadający o parku narodowym będącym ostatnią ostoją goryli górskich, a zarazem świadkiem brutalnej wojny domowej. Film wyprodukował Leonadro Dicaprio. W sekcji dokumentów na uwagę zasługuje film „FALE” reż. Ahmed Nour, portretujący przemiany spowodowane Arabską Wiosną. Obraz łączy w artystyczny sposób zdjęcia dokumentalne, materiały archiwalne oraz animacje. Reżyser opowiada swoją historię i historię swojego pokolenia, narodzonego w początkach władzy Mubaraka we wczesnych latach 80. XX wieku, oraz historię zapomnianego Suezu, miasta położonego w Kanale Sueskim, w którym wybuchła rewolucja. Na uwagę zasługuje zabawny kenijski dokument „KOZA ZA GŁOS”. Bohaterami są uczniowie jednej ze szkół, którzy

konkurują ze sobą o pozycje prezydenta szkoły. Pozycja ta dla każdego z kandydujących ma ogromne znaczenie osobiste. Margaret chce zostać pierwszą w historii szkoły kobietą na tym stanowisku i walczy o równe prawa kobiet i mężczyzn. Harry, który pochodzi z biednej rodziny, zwycięstwem chce uwodnić sobie i bliskim, że w przyszłości będzie potrafił o nich zadbać. Główną konkurencją jest Sam, najbardziej popularny chłopak w szkole o naturalnych zdolnościach przywódczych i rozbrajającym uśmiechu.

 

afry1

Festiwal to jednak przede wszystkim fabuły, często wybitne i zawsze nietuzinkowe. W Polsce można będzie zobaczyć zdobywcę Złotego Yennenga z FESPACO 2015 (najważniejszy festiwal afrykański odbywający się co dwa lata w Burkina Faso) – „FIEVRES” („Gorączka”) Hicham Ayoucha, niezwykle mocny marokańsko-francuski dramat psychologiczny biorący na swoje barki problem konfliktu pokoleń środowisk imigranckich w Europie. Premierę polską na naszym festiwalu będzie miał zbierający entuzjastyczne recenzje debiut reżyserski Kenijczyka Jima Chuchu HISTORIE NASZEGO ŻYCIA”. Film zajął 2 miejsce w plebiscycie publiczności w sekcji Nagroda Publiczności Panorama – Film Fabularny 2015 na MFF w Berlinie. Film został zakazany w Kenii z racji „promocji zachowań homoseksualnych”. W oparciu o niezliczone anonimowe wywiady, twórcy stworzyli pięć scenariuszy filmów krótkometrażowych, które oferują wgląd w obecną sytuację i problemy młodych ludzi należących do grup marginalizowanych w kenijskim społeczeństwie. Polecamy także kontrowersyjny film noire „NIEPOSZLAKOWANA OPINIA” w reż. Jahmil X.T. Qubeki, który premierę miał podczasMFF w Londynie w 2013 roku. Romans nauczyciela i uczennicy nakręca spiralę obsesji seksualnych i przemocy. Trzymający w napięciu thriller ze znakomitym aktorstwem i muzyką. Nie można przegapić tunezyjskiego filmu „BASTARDO” reż. Néjib Belkadhi, który premierowo pokazywany był podczas MFF w Toronto. Film to magiczno-realistyczna przypowieść o władzy w duchu Emira Kusturicy.

afry2W programie znajdą się również dokumenty muzyczne, wśród których na szczególną uwagę zasługę obrazHajooj Kuka „BITY ANTONOVA” tętniący życiem film o mieszkańcach gór Nubii na pograniczu Sudanu i Sudanu Południowego, którzy pomimo statusu uchodźców i permanentnego stanu wojny domowej, zagłuszają odgłosy bomb zrzucanych przez tytułowego Antonova jedną nieustającą i pełną radości muzyczną imprezą. Opiniotwórczy Variety nazwał film „wybitnym dokumentem”. Film miał premierę światowa na MFF w Toronto.

Specjalnie z okazji okrągłej rocznicy chcemy z jednej stron spojrzeć ku początkom festiwalu, a z drugiej rzucić nas daleko w przyszłość i zainspirować się buzującym na kontynencie – i nie tylko – ruchem afrofuturystycznym. W związku z tym zamierzamy przedstawić wycinki futurystycznych wizji z Afryki i zaprosimy wszystkich do szalonej podróży w przyszłość, w tym m.in. niskobudżetowym sci-fi rodem z Etiopii „Beti i Amare” Andy Siege’a o tajemniczym kosmicznym rozbitku, który ląduje na abysińskiej wsi w trakcie najazdu wojsk Musoliniego na ten kraj w 1936 roku. Z kolei dokument „MZANSI – BRZMIENI PRZYSZŁOŚCI” próbuje ukazać futurystyczne oblicze muzyki afrykańskiej. Dodatkowo pokazany zostanie specjalny zestaw krótkometrażowych filmów sci-fi, zarówno w kinach jak i za pośrednictwem portalu Kinoplex.pl.

Podczas festiwalu będzie można obejrzeć wyjątkowa wystawę rysunków „Africa 2081 A.D.” przedstawiających największe miasta Afryki w futurystycznej odsłonie. Serię stworzył duet artystyczny: VIGILISM – artysta z Nigerii mieszający na stałe w Brooklynie oraz WALE OYEJIDE   – projektant  mody, producent i artysta. Dodatkowo w ramach szczególnego projektu w Etiopii zamierzamy przedstawić niepowtarzalną kolekcję rysunków dzieci z całej Etiopii, które pokazują ich wizję przyszłości Afryki. Przyszłość kontynentu zamierzamy też szukać w literaturze z kontynentu, gdzie w ramach specjalnego spotkania z książką chcemy przedstawić perły afrykańskiego sci-fi i fantasy, kontynentu wciąż bogatego w legendy, symbolikę i nieopowiedziane opowieści: Lauren Beukes (RPA), Nnedi Okorafor (Nigeria / USA), Tsitsi Dangarembga (Zimbabwe, także gość festiwalu), Richard Oduor (Kenia). 

 

Na zaproszenie festiwalu AfryKamera przyjedzie legenda muzyki angolskiej – BONGA, który w Warszawie zagra jedyny koncert w Polsce. Odbędzie się on 20 kwietnia o godz. 19:00 w Studiu Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego o godz. 19:00. Bilety w cenie 90 zł, do kupienia w serwisach eventim.pl  i ebilet.pl.

W tym roku, po Senegalu i Nigerii, chcemy opowiedzieć o Etiopii – państwie uważanym za kolebkę ludzkości. To kraj położony we Wschodniej Afryce, który jako jedyny w Afryce nie został skolonizowany. Etiopczycy nigdy nie pozwolili podbić się innej armii. Fakt ten znajduje odzwierciedlenie w kulturze Etiopii, którą charakteryzuje niezwykła odrębność i niezależność.  Etiopskie społeczeństwo tworzy ponad 80 grup etnicznych, dlatego kultura tego kraju jest mozaiką pełną aspektów duchowych, etnicznych i historycznych, które nie moją swego porównania w skali całego kontynentu.  Niektóre z tych kulturowych fenomenów  będziemy starali się przybliżyć podczas festiwalu – chcemy stworzyć możliwość by nasi goście mieli okazję zagrać w najstarszą grę planszową na świecie – gebetę czy też nauczyć się parzyć kawę zgodnie z etiopską tradycją.

Zaplanowaliśmy warsztaty kuchni etiopskiej, warsztaty etiopskiej ceramiki, pokazy multimedialne o architekturze tego kraju.

Najlepszemu filmowi Festiwalu zostanie przyznana Nagroda Jury ZŁOTA ZEBRA oraz Nagroda Publiczności ZŁOTA GAZELA wraz z nagrodami pieniężnymi.

W ramach pokazów filmowych planowane są prelekcje wprowadzające, spotkania autorskie z reżyserami i aktorami oraz organizowane równolegle spotkania tematyczne nawiązujące do tematyki prezentowanych filmów.

Więcej informacji: https://www.facebook.com/afrykamera