TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Fundacja Herstory rekrutuje! „Solidarnie na rzecz równych praw – szkoła aktywistycznego rozwoju”

Fundacja Herstory rekrutuje do rocznego działania o nazwie “Solidarnie na rzecz równych praw – szkoła aktywistycznego rozwoju”. Jego celem jest wsparcie lubelskich aktywistek w obszarze praw człowieka – w szczególności praw kobiet. Założeniem jest włączenie do aktywizmu równościowego osób, które nie mają jeszcze doświadczenia w tym zakresie.

Rekrutacja skierowana jest do kobiet i osób trans.

Wypełnij ankietę zgłoszeniową, deadline zgłoszeń to 31/03/2018. Ze wszystkimi zgłoszonymi osobami organizatorki skontaktują się 01/04/2018.

Link do ankiety rekrutacyjnej: https://goo.gl/forms/wnvu8yeEGj6xCAyA3

herstory_rekrutacja

Szkoła aktywistycznego rozwoju jest dla Ciebie, jeśli:

– Interesujesz się prawami człowieka i prawami kobiet.

– Chcesz wziąć udział w warsztatach, spotkaniach i wydarzeniach, które wzmocnią Cię w pracy aktywistycznej i dodadzą ci pewności siebie.

– Myślisz o działaniach społecznych, ale nie wiesz od czego zacząć.

– Chcesz dołączyć do grona innych aktywistek, wymienić się wiedzą, zawrzeć nowe znajomości i tworzyć siostrzeńską grupę działającą wspólnie na rzecz kobiet.

– Chcesz mieć szansę współorganizowania takich wydarzeń, jak Manifa, Marsz Odzyskać Noc oraz koncerty, spotkania czy protesty na rzecz praw kobiet i osób LGBTQ.

– Chcesz przeżyć ciekawe wspólnotowe i rozwojowe procesy grupowe oparte na aktywnych metodach pracy grupowej.

Twój poziom doświadczenia aktywistycznego czy edukacyjnego w zakresie praw kobiet czy praw człowieka nie jest tu kluczowy. Ważne jest jaką masz chęć do działania i swojego rozwoju!

 

Jak to będzie wyglądać?

Przez 12 miesięcy odbędzie się 5 warsztatów grupowych oraz 7 spotkań eksperckich. Będziesz mieć wpływ na wybór tematów oraz możliwość sugestii osoby eksperckiej. Będziemy się też spotykać na cyklicznych spotkaniach integracyjnych, na których zadbamy o dobre relacje oraz pozostawimy przestrzeń na rozmowy o pomysłach na działania oraz bieżące ważne tematy w zakresie aktywizmu na rzecz kobiet. Jeśli już masz pomysł na jakieś działanie to super – nasza grupa może być pomocna w jego realizacji!

 

Zaplanowane dla Ciebie warsztaty to:

  1. WenDo – samoobrona i asertywność dla kobiet (I grupa 28-29/04/2018, II grupa 16-17/06/2018)
  2. Warsztaty z consensusu i prowadzenia komunikacji i decyzyjności grupowej (lipiec 2018)
  3. Warsztaty Design Thinking (październik 2018)
  4. Warsztaty przeciwdziałania wypaleniu aktywistycznemu (styczeń 2019)

Spotkania eksperckie odbędą się między kwietniem 2018 a marcem 2019 i będą wynikiem rozmów i potrzeb osób z grupy uczestniczącej w projekcie.

 

Skrócone warunki uczestnictwa:

  1. Wiek 18+ bez górnego limitu.
  2. Podpisanie zobowiązania udziału w przewidzianych działaniach
  3. Rekrutacja jest skierowana dla kobiet oraz osób transseksualnych (FTM, MTF)

 

Organizatorki zastrzegają sobie prawo do nie odpowiadania na zgłoszenia osób, które stosują przemoc, mowę nienawiści, są dyskryminujące i wykluczające na poziomie płci, orientacji seksualnej, religii lub wyznaniowości, etniczności, wieku czy statusu ekonomicznego.

 

Kontakt:

[email protected]

Magda Łuczyn: tel. 517 825 515

Lena Bielska: tel. 605 080 777

@FundacjaHerStory (WYDARZENIE NA FACEBOOK)

 

Udział w projekcie jest bezpłatny dla osób uczestniczących. Działanie realizuje Fundacja HerStory dzięki wsparciu finansowemu ze środków Fundacji im. S. Batorego.

Głównodowodząca armią feministek polskich – Paulina Kuczalska-Reinschmit

Lepszego prezentu z okazji 100-lecia praw wyborczych kobiet w Polsce nie mogłam sobie wymarzyć. Właśnie dotarła do mnie obszerna – ponad 750 stronicowa – publikacja „Ster pod redakcją Pauliny Kuczalskiej-Reinschmit Lwów 1895-1897 (z antologią i bibliografią zawartości)” Agaty Zawiszewskiej –  szczecińskiej naukowczyni, historyczki literatury i … niezmordowanej tropicielki.

Dzięki uporowi Zawiszewwskiej i jej tytanicznej pracy nareszcie możemy poznać, czy też raczej odzyskać dla historii kobiet, postać Pauliny Kuczalskiej-Reinschmit w sposób, na jaki sobie w pełni zasłużyła ta wybitna działaczka „na rzecz równych praw bez różnicy płci”, nazywana przez ówczesne środowisko ruchu kobiecego „hetmanką” czy „głównodowodzącą armią feministek polskich”. W swoich czasach podziwiana za wkład w zdobycie m.in. praw wyborczych kobiet w Polsce, dziś niemal całkowicie zapomniana Kuczalska nareszcie zostaje nam przywrócona w sposób dokładny i metodyczny, i klarowny.

Oprócz opisu dzieciństwa i młodości Kuczalskiej-Reinschit – najpełniejszego, z jakim do tej pory się spotkałam, a jednocześnie obalającego wiele narosłych wokół słynnej feministki mitów, związanych z jej małżeństwem i macierzyństwem, znajdziemy tu pierwsze teksty pisane przez  nią na łamach takich pism jak „Echo”, „Świt” prowadzony przez Marię Konopnicką czy „Przegląd Tygodniowy”, by w końcu zaprowadzić nas do lwowskiego „Steru” już samodzielnie przez Kuczalską redagowanego. Jest to jednocześnie obraz rozwoju myśli emancypacyjnej i feministycznej hetmanki ruchu kobiecego, obraz kobiety, która podjęła świadomą decyzję, by żyć na rzecz innych kobiet.

Niezwykle cenne w publikacji Zawiszewskiej jest zebranie w niej wszystkich tekstów zamieszczonych w lwowskim „Sterze”, który Kuczalska wydawała od 1895 do 1897 roku zanim przeprowadziła się do Warszawy. Nareszcie mamy okazję poznać jak różnorodną tematykę Kuczalska poruszała w swoim periodyku, jak wiele spraw – od szkolnictwa i edukacji przez gospodarstwo kobiece po literaturę – było dla niej istotnych z punktu widzenia równouprawnienia kobiet.

To także ważny głos dzisiaj – 100 lat później – gdy znów kobiety w Polsce muszą bronić swoich już zdobytych praw i walczyć zaciekle o nowe. Jestem przekonana, że ta książka będzie wielką inspiracją i doda nam sił w tej, wciąż, niełatwej walce.

Za nieoceniony wkład w odzyskanie tej historii bardzo dziękuję autorce, a ponieważ publikacja dotyczy tylko „Steru” wydawanego we Lwowie, z utęsknieniem czekam na konieczny ciąg dalszy tej pasjonującej lektury od momentu, gdy „hetmanka” przeniosła się do Warszawy, gdzie jej działalność została uwieńczona między innymi  uzyskaniem przez kobiet praw wyborczych, nad którym, jestem pewna, Agata Zawiszewska już pracuje.

Tekst: Joanna Piotrowska

Książka do kupienia w księgarni Uniwersytetu Szczecińskiego 

Nagroda dla książek sensacyjnych wolnych od przemocy seksualnej wobec kobiet

Nagroda „Staunch Book” została powołana po to, by uhonorować powieści sensacyjne, w których „żadna kobieta nie jest bita, prześladowana, wykorzystywana seksualnie, gwałcona lub mordowana”.

Nagroda została utworzona przez autorkę i scenarzystkę Bridget Lawless. Zgłoszenia można wysyłać do 15 lipca, krótka lista nominowanych zostanie ogłoszona w październiku, a laureat/ka zostanie ogłoszona 25 listopada w  Międzynarodowym Dniu Przeciwdziałania Przemocy wobec Kobiet. Lawless, pomysłodawczyni i fundatorka nagrody pieniężnnej w wysokości 2 tysięcy funtów, dołączy do jury;  zasiądzie w nim także Doon Mackichan, aktorka i pisarka, autorka dokumentu BBC Radio 4 na temat przemocy wobec kobiet w telewizji (Body Count Rising).

„Czas na coś bardziej oryginalnego” – pisze Lawless na stronie internetowej Staunch Book Prize. „Ponieważ przemoc wobec kobiet w literaturze osiąga niedorzeczne maksimum, nagroda ma zachęcić pisarzy książek sensacyjnych do trzymania nas w napięciu bez uciekania się do starych klisz – w szczególności przedstawiania postaci kobiecych, które są napastowane seksualnie (nawet jeśli są  „niezbędne do spisku”) lub zlikwidowane (nawet jeśli w genialny sposób).”

Lawless postanowiła ufundować nagrodę po obejrzeniu zbyt wielu filmów przedstawiających gwałt jako element fabuły podczas zeszłorocznych Baftas. Choć Lawless ma prawo do głosowania na filmy podczas konkursu, ale w tym roku wstrzymała się, tłumacząc na łamach Guardiana, że nie miała pewności, czy filmy te były wolne od oskarżeń o wykorzystywanie seksualne aktorek, które przetoczyły się przez Hollywood w związku z oskarżeniami wobec producenta Harveya Weinsteina.

„Pomyślałam, że mogę zrobić jedną małą rzecz i że zacznę od książek. (…) Jest zbyt wiele książek, w których kobiety są gwałcone lub mordowane tylko po to, by śledczy lub główny bohater mógł pochwalić się swoimi umiejętnościami. Chodzi mi o pisarzy wymyślających historie, które nie muszą opierać się na przemocy seksualnej. Czy nie ma innych historii?” – pyta fundatorka nagrody.

Nagroda promować będzie powieści sensacyjne (thrillery) – kryminalne, psychologiczne, komedie i inne publikowane tradycyjnie, samodzielnie i jeszcze nie opublikowane, w których żadna kobieta nie jest „bita, prześladowana, wyzyskiwana seksualnie, gwałcona lub mordowana.

„Z pewnością nie tylko ja mam coraz bardziej dość fikcyjnych obrazów przemocy wobec kobiet, które dzieją się w książkach, filmach i telewizji. Takie przedstawienia kobiet normalizują to, co dzieje się z kobietami w prawdziwym świecie. Ale wiem, że są pisarze tworzący ekscytującą i skomplikowaną historię, nie wykorzystując kobiet „- pisze Lawless  na stronie internetowej nagrody.

Lawless przyznaje, że nie wszystkie powieści sensacyjne pokazujące zbrodnie przeciwko kobietom są nieuzasadnione lub wyzyskujące. „Oczywiście są dobre thrillery, które zajmują się tym tematem, ale nie dla nich jest ta nagroda” – powiedziała. „To, w jaki sposób postrzegamy kobiety przedstawiane i traktowane w powieściach, rozprzestrzenia się na cały świat. Ta bitwa jest daleka od wygranej, ale zdecydowanie nadciąga zmiana. Ludzie mają tego dość. Oto moja alternatywa. „

Źródło: The Guardian i strona Staunch Book Prize

LESBIJSKA INSPIRA I Kto ma prawo do słowa “lesbijka”?

wokoł manifestu 8

MAMY DOŚĆ emocjonalnego dystansu wobec jawnych i niejawnych nadużyć wobec praw równościowych.
Na emocje każdej/ każdego z nas musi być miejsce.
[Fragment Manifestu Lesbijskiej Inspiry]

Magda Wielgołaska: Pierwszy raz zaczęłyśmy rozmowę o Twojej perspektywie na kobiecą nieheteronormatywność kilka miesięcy temu. Wtedy nie byłaś jeszcze gotowa na udzielenie wywiadu. Co się zmieniło? Dlaczego właśnie teraz chcesz się podzielić swoim doświadczeniem z innymi?

Magda: Zdecydowałam się na rozmowę z Tobą dlatego, że chcę w jakiś sposób pozbyć się rzeczy, które mnie męczą. Doszłam do takiego etapu, że chyba jestem na to gotowa. Nie chcę tej rozmowy potraktować jak kosza na śmieci, ale myślę, że pozwoli mi ona opowiedzieć o paru ważnych dla mnie sprawach i uporządkować je.

MW: Co masz na myśli?

M: Myślę o takim długotrwałym procesie dochodzenia do siebie samej. Mam poczucie, że dość długo błądziłam we mgle. Dosyć późno zaczęłam dotykać tematu swojej tożsamości psychoseksualnej, późno zaczęłam się tym interesować. Wydaje mi się to teraz dosyć śmieszne, bo gdyby ktoś mnie zapytał pod koniec liceum czy na początku studiów – kto mi się podoba, od razu wiedziałabym, co odpowiedzieć – że podobają mi się kobiety. Dopiero, kiedy zaczęłam wchodzić i angażować się w relacje z mężczyznami, ta sfera mojego życia stała się istotna i zaczęłam ją badać. Te relacje damsko-męskie nie wychodziły mi tak, jak oczekiwałam. Dużo czasu zajęło mi odpowiedzenie sobie samej na pytanie dlaczego tak jest. To był dla mnie pierwszy etap. Miałam taki moment, kiedy wyoutowałam się jako osoba zainteresowana kobietami, a później weszłam w długi związek z facetem. To był bardzo niedobry związek. Miałam ogromny problem tożsamościowy. Nie potrafiłam wtedy myśleć o sobie albo mówić jako o osobie biseksualnej. Czułam jeszcze mocniej, że jestem kobietą, która woli kobiety. Mój ówczesny partner doskonale o tym wiedział i w jakiś sposób był z tego dumny, że jest z kobietą, która właściwie nie jest zainteresowana mężczyznami. Ja ogromnie się męczyłam. Męczyłam się po pierwsze dlatego, że ta relacja była destruktywna i emocjonalnie bardzo skomplikowana, a po drugie nie potrafiłam sama sobie wyjaśnić, co się we mnie dzieje i czemu mam taki problem, że jestem w takim miejscu w życiu, w jakim jestem. Wielokrotnie imputowano mi, że mam problem z zaakceptowaniem tego, że jestem biseksualna. Bardzo chciałam się wtedy tak określić, bo czułam, że nie mogę dać ukochanemu tego, co bym chciała. Ale to nie byłaby prawda o mnie. W pewnym momencie zaczęłam nawet żartem nazywać to “nieheteroseksualnym związkiem”. Przynajmniej jedna osoba była w nim niehetero.

Doszłam w końcu do wniosku, że musi być coś pomiędzy byciem les i byciem bi. I stało się dla mnie bardzo ważne, żeby to coś pomiędzy znaleźć. Przez większą część mojego życia otaczałam się głównie mężczyznami. Dlatego przyznanie się przed sobą samą do swojej tożsamości było trudne. Unikałam kobiet. Ale ciągle szukałam odpowiedzi na pytanie kim jestem. Szukałam na forach lesbijskich, byłam na nich aktywna. Tam spotkałam się z bardzo negatywną reakcją. Z protekcjonalnym i lekceważącym stosunkiem do takich osób jak ja. Słyszałam, że próbuję siebie sama oszukiwać, że w zasadzie dla tych dziewczyn wszystko jest jasne. Próbowałam się też jakoś dopasować do tego obrazu, który tam dostawałam. Chciałam się poczuć normalna.

MW: Normalna według norm określanych przez lesbijki aktywne na forach?

M: Tak. Czułam silną presję. Poczucie, że to środowisko jest paradoksalnie bardzo zamknięte na inność. Na nienormatywność. Nie tyle na heteronormatywność, co w ogóle na nienormatywność inną niż ukute przekonania na temat tego, kto może, a kto nie może określać siebie jako lesbijka. Albo jesteś normatywna w ten sposób albo w inny, ale musimy ci znaleźć nazwę, która sprawi, że będziesz rozkodowana, tak żeby można było cię wsadzić do odpowiedniej szufladki.

MW: Myślę, że jest w nas taki odruch pierwotny. Nazywanie to oswajanie. Daje poczucie bezpieczeństwa. Jeśli coś nie ma etykietki, to nie wiemy, czy nam zagraża czy nie. Niekoniecznie chcemy z tym nienazwanym eksperymentować, doświadczać tego. Kiedy na to coś uda nam się nalepić odpowiednią etykietę, czujemy spokój. To z jednej strony mechanizm obronny: to jest lesbijka, to jest muzułmanin, a sąsiad spod trójki jest kibicem Legii, a z drugiej strony coś, co ogranicza. Dlatego cieszę się, że opowiadasz o swoim doświadczeniu, bo bez zrozumienia mechanizmu szufladkowania nie zwalczymy stereotypów i nie poznamy osoby, jej potrzeb, motywacji. Jednak trudno mi zaakceptować, że wśród lesbijek są tak silne mechanizmy wykluczania.

M: Cały czas szukałam, nie rozumiałam, czemu spotykam się z takim odrzuceniem. Chciałam znaleźć jakąś etykietkę, która byłaby do przyjęcia dla tych innych i dla mnie. Jedna sprawa to nazywanie innych, którzy są na około nas. Druga, przeciwnie – to pytanie, jak ci inni nas postrzegają, nie jesteśmy od tego wolni. Dla lesbijek to może być taka strategia obronna. Na przykład osoby heteroseksualne często uważają, że lesbijka to kobieta, która “nie spotkała odpowiedniego mężczyzny”. Więc kiedy dziewczyna określająca się jako lesbijka ma doświadczenia z facetami, to robi innym lesbijkom zły PR, potwierdza ten stereotyp. Trzeba wtedy bronić jednej wersji definicji słowa lesbijka. Czyli lesbijka to jest kobieta, która jest zainteresowana wyłącznie kobietami, nigdy nie spała z facetem i nawet na faceta nie spojrzała. Istnieje jakiś abstrakcyjny twór – twierdza, którą ja nazywam wieżą z kości słoniowej. Trzeba spełnić bardzo ścisłe kryteria, żeby dostąpić zaszczytu zamieszkania w niej. Inaczej możemy dopuścić dywersantów, ludzi, którym się “coś wydaje”, ale nie należy tego traktować poważnie. Twoje życie i wybory są więc poddawane jakiemuś testowi – przez lesbijki, które – w swojej ocenie – te kryteria spełniają.

Ja nie spełniałam – tak mi się wydawało. Oprócz jakichś tam relacji romantycznych, zawsze lepiej dogadywałam się z mężczyznami, miałam wspólny język, podobne poglądy. Dlatego właśnie w relacjach z facetami próbowałam siebie odnaleźć. Byłam poza tym takim dobrym kumplem i czułam się w tej roli bezpiecznie. Kiedy zaczęłam odkrywać, że coś nie gra, to musiałam wyjść z tego swojego bezpiecznego miejsca do kobiet, których się boję. Kiedy powiedziałam o sobie swojej mamie, to pierwszą jej reakcją było pełne niedowierzania: “Przecież ty nie lubisz kobiet!”. Dokładnie ten paradoks, z którego zdawałam sobie sprawę. Więc to był dla mnie bardzo trudny moment – opuszczenie strefy komfortu.

MW: Możesz opowiedzieć, dlaczego nie lubiłaś kobiet?

M: To się działo na poziomie podświadomości. Myślę, że długo nie akceptowałam siebie jako kobiety. Do momentu, w którym odkryłam, że lubię kobiety.

MW: Czyli ta niechęć do kobiet i kobiecości była takim wyparciem swojej nieheteronormatywnej tożsamości?

M: Ciężko mi to tak jednoznacznie stwierdzić, ale głównie nie akceptowałam swojej cielesności. Kiedy zorientowałam się, że podobają mi się inne kobiece ciała, to zaczęła znikać niechęć do mojej fizyczności, pojawiła się radość. Myślę, że podświadomie nie akceptowałam oczekiwania, że powinnam się podobać mężczyznom, chociaż tego chciałam, jak większość heterodziewczyn. Nie mogłam pogodzić się z wymogiem, żeby starać się dla mężczyzn, żeby dbać o siebie tak, żeby im się podobać. Miałam też kłopot z zaakceptowaniem faktu, że inne dziewczyny to robią. Ubierałam się raczej w stylu przezroczystym, nie-kobiecym. Poza tym miałam też doświadczenia negatywne z kobietami, jakieś zawiedzione przyjaźnie, które z perspektywy czasu okazały się nieszczęśliwymi zakochaniami. Byłam strasznie emocjonalnie roztrzęsiona. A później, kiedy zaczęłam szukać dla siebie miejsca i określenia, to również spotkałam się z odrzuceniem. Więc to bardzo podważyło moją pewność siebie i to, czego właściwie chcę. Uwierzyłam, że jest we mnie jakieś wyparcie, powróciła niewiara w to, że jestem w stanie zbudować coś z kobietą. Nie miałam jeszcze takiej prawdziwej związkowej relacji z kobietą – nie mam argumentu, kiedy prawdziwe lesbijki prowadzą analizę przypadku, bo może mi się tylko wydawało – sama zaczęłam bagatelizować tę kwestię. Był moment, gdy zaczęłam się sama sabotować – może jednak byłoby mi łatwiej z facetem, skoro kobiety są tak negatywnie nastawione. Dziś wiem, że gdybym miała teraz albo w przyszłości wchodzić w relację z kimś, to zdecydowanie w grę wchodziłyby tylko kobiety. Nie wyobrażam sobie teraz, że choćby platonicznie, zakochuję się w mężczyźnie, a działo się tak, gdy jeszcze nie byłam świadoma swoich autentycznych potrzeb. Miałam moment w życiu, kiedy byłam na rozdrożu i zaangażowałam się w relację z wyjątkowym facetem, ale teraz wiem, że już nie powtórzyłabym tego.

MW: Przyznam szczerze, że po naszych wcześniejszych rozmowach byłam przekonana, że będziemy mówić o biseksualności. Jednak widzę, że rozmawiamy raczej o “wpychaniu” w biseksualność. Widzę tu dyskryminację podwójną. Po pierwsze odmawiano Ci prawa do określania siebie słowem lesbijka, skoro nie spełniasz pewnych wymagań, a z drugiej strony to jest dyskryminowanie dziewczyn/kobiet, które świadomie określają siebie jako biseksualne. Sama też konsekwentnie unikasz słowa lesbijka, chociaż mówisz, że jeśli relacja i zaangażowanie to tylko z kobietą.

M: To jest chyba tak, że powoli dojrzewam do tego, żeby móc używać tego słowa w stosunku do siebie. Byłam pouczana, że nie mogę siebie określać tym słowem. Prawdziwa lesbijka przecież brzydzi się myślą o dotknięciu faceta. Mnie to nie kręci, ale się tego nie brzydzę, nawet przez jakiś czas byłam ciekawa. Faktycznie w kontakcie z dziewczynami, na tych lesbijskich forach – poczułam, że odebrano mi prawo do używania słowa lesbijka i że powinnam siebie określać inaczej. Na takim forum przeczytałam kiedyś komentarz, że skoro jestem w stanie zainteresować się facetem, ale nie chcę niczego więcej, to znaczy, że mam zaburzenia, że coś jest ze mną nie tak. Jakaś psychoza. W końcu w potocznym wyobrażeniu osoby homo też są zaburzone, więc skąd w nas taka łatwość do stawiania podobnej diagnozy?

MW: To się działo w przestrzeni wirtualnej, a czy miałaś jakiś kontakt z lesbijkami w realnym świecie?

M: Tak, co ciekawe, część tych lesbijek, które poznałam w realu, miało podobne doświadczenia, choć niekoniecznie na forum. Dziwiły się tylko, że tak na poważnie wzięłam do siebie to co przeczytałam. A gdzie miałam szukać odpowiedzi? Brakuje nam tej wspólnej – naprawdę wspólnej – przestrzeni. Przestrzeni w której każdy i każda może poczuć się bezpiecznie.

MW: To niesamowite i trochę przerażające. Temat tożsamości psychoseksualnej jest delikatny. Znaczna część kobiet nieheteronormatywnych szuka odpowiedzi na swoje pytania w internecie. To, o czym mówimy, dzieje się na jednym portalu lesbijskim. Nowa osoba wchodzi na takie forum z ogromną ciekawością, jest w procesie poznawania siebie i nagle dostaje cios prosto w serce. Tak jak Ty opowiadasz – to ma realne przełożenie na życie.

M: Tak, wydaje mi się, że ja i nie tylko ja, dotyczy to może i innych kobiet – jesteśmy bardzo podatne na sugestie, że coś robimy źle. Co ciekawe, nie miałam problemów w odniesieniu do mojej tożsamości w rodzinie, ani wśród znajomych. To jest bardzo otwarte i humanistyczne środowisko. Okazanie homofobii byłoby w bardzo złym tonie. W zasadzie, dyskryminacja ze względu na orientację, choć specyficzna, spotkała mnie w życiu tylko ze strony lesbijek. Czy to nie jest zadziwiające? Na poziomie deklaratywnym byłam znacznie dalej niż na poziomie emocjonalnym – mogłam o tej kwestii swobodnie rozmawiać, ale nie wchodziłam w wewnętrzny proces. Myślę, że to jest odwrotność tego, co przechodzi wiele osób. W pewnym momencie przestałam jednak nazywać siebie lesbijką. Bałam się. Używałam raczej skali Kinsey’a albo innych wybiegów. Bez problemu mogłam też powiedzieć, że zdecydowanie wolę kobiety. Jednak słowo lesbijka nigdy nie padało. Ostatnio ktoś zapytał: “Ale ty jesteś lesbijką?”. Mimo, że kontekst był oczywisty, zawahałam się. Po prostu nie wiedziałam, czy mogę powiedzieć “tak”. Nie dałam sobie takiego prawa, bo byłam z facetami i w dodatku nie odrzucam tych doświadczeń, choć części z perspektywy czasu żałuję. One są fragmentami mojej historii życia. Prościej jest mi powiedzieć, że jestem osobą homoseksualną. Mogę też zastosować manewr, że jestem biromantyczna, czyli mogę obdarzyć uczuciem osoby reprezentujące obie płcie, co jakoś usprawiedliwia moje wcześniejsze relacje z facetami. Nie chcę ciągle się szarpać, walczyć z czyimiś wyobrażeniami.

MW: Uderzające jest dla mnie słowo walka. Czy to znaczy, że czujesz, że przegrałaś walkę o możliwość korzystania z określania lesbijka?! Przecież to my same decydujemy, jak chcemy siebie nazwać. Nazywam siebie lesbijką, mimo że miałam w życiu więcej relacji z facetami niż z kobietami. Co więcej, uważam siebie za stuprocentową lesbijkę. Samo lesbijstwo jest dla mnie czymś więcej niż to z kim sypiam. To wybór sposobu komunikowania się w związku – komunikacja odrzucająca patriarchalne wdruki, w której nie ma konkurowania i dominacji, gdzie ważne są emocje i słabości. Lesbijstwo to dla mnie celebracja kobiecości i mimo moich wcześniejszych doświadczeń – nikt nie może mi odebrać tego, że uważam się za lesbijkę i tak siebie opisuję. I w dodatku nie wiem, co będzie dalej. Nie jestem w stanie podpisać zaświadczenia, że za dziesięć lat nie będę mieć męża i dzieci. To jest tak indywidualne i osobiste, że jakoś bardzo smutne wydaje mi się, że ktoś jest tak radykalny i oceniający, że blokuje innym dostęp do nazwania swojej tożsamości. “Nienazwane nie istnieje” – dlatego tak bardzo szukamy w sobie określeń na to kim i gdzie jesteśmy. Odbieranie prawa do określania siebie, w jakiś konkretny sposób, to dla mnie przemoc.

M: Jakoś sobie z tym poradziłam. Zidentyfikowałam źródło moich problemów z facetami. Wiem, że mnie nie interesują i wiem dlaczego. Wiem czego chcę i nie mam z tym więcej problemu. Ale długo było tak, że w odniesieniu do komunikatów, które dostawałam od tych prawdziwych lesbijek miałam w sobie lęk, że może w którymś momencie spodoba mi się jakiś facet. Wręcz taki obsesyjny lęk. To był rodzaj projekcji komunikatów od tych dziewczyn, że w każdej chwili może mi się zmienić. Teraz tego nie mam. Odcięłam to grubą kreską. Dzisiaj już wiem, że nie ma znaczenia, czy ktoś mi pozwala czy nie określać się w dany sposób.

MW: Obserwuję taki trend, w którym coraz więcej kobiet nieheteronormatywnych unika słowa lesbijka. W moim odczuciu to jest niebezpieczne i jest przeszkodą w tworzeniu czegoś takiego jak społeczność lesbijska. Kiedy zamiast słowa lesbijka pojawia się tysiąc innych określeń, ciężko nam się zjednoczyć i stworzyć miejsce, w którym się spotkamy i poznamy. Bardzo spodobało mi się to, że na Europejskiej Lesbijskiej* Konferencji w Wiedniu stawiano na to nacisk, na potrzebę konsolidacji sił, a gwiazdka postawiona przy słowie lesbijka była odniesieniem do wszelkich odcieni kobiecej nieheteronormatywności. Ta gwiazda to nie nowość, pojawiała się już wcześniej na przykład w polskiej Strefie Les*, jednak na wiedeńskiej konferencji bardzo głęboko weszłyśmy w temat, uświadomiłyśmy sobie, co ta gwiazdka właściwie oznacza i dlaczego jest taka ważna, dlatego też gwiazdkę mamy w nazwie naszego nowego, lesbijskiego stowarzyszenia: Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*. Jeśli mamy się zjednoczyć, to musimy mieć coś co zapobiegnie rozproszeniu. Słowo lesbijka jest dla mnie właśnie czymś takim. Jest dla mnie bardzo ważne kulturotwórczo. Nie odmawiam nikomu możliwości wykuwania i stosowania innych określeń, jednak widzę tutaj taki silny patriarchalny schemat wymierzony w kobiety. Jeśli mówimy o wydarzeniu dla kobiet nieheteronormatywnych, to wymaga się od nas, żeby wymienić w opisie albo nazwie kobiety bi, queer, panseksualne, poliamoryczne, trans… lista robi się kosmicznie długa, jeśli zaczniemy się troszczyć o wszystkich. A taka mnogość sprawia, że rozmywają się ważne kwestie. Od nas, kobiet, wymaga się, żeby o wszystkich pamiętać. W końcu zajęte opiekowaniem się całym światem zapominamy o sobie. Lesbijka z gwiazdką jest dla mnie symbolem, który nie pozwala na rozmycie kwestii kobiet nieheteronormatywnych.

Kiedy mówisz o lesbijkach z wieży z kości słoniowej mam poczucie, że one odmawiając dostępu do słowa lesbijka sabotują – prawdopodobnie nieświadomie – konsolidowanie i poszerzanie środowiska, w którym mogłybyśmy wspólnie zrobić wiele dobrego.

M: Rzeczywiście może mieć to znaczenie. Pewnie jest więcej takich dziewczyn jak ja, które usłyszały, że nie są lesbijkami, bo żeby nimi być, najlepiej, żeby nawet nie przyjaźniły się z facetami. Dla mnie to jest absurdalne. Jeśli dziewczyna hetero w jakichś okolicznościach: na imprezie, po pijaku, dla zabawy pocałuje się z drugą dziewczyną, to jest to w porządku. Jeśli w takich samych okolicznościach lesbijka pocałuje się z facetem, to od razu wiadomo, że ona nie jest homo, tylko bi. Mam takie poczucie, że kobiecie homoseksualnej dużo łatwiej coś odebrać. Prawo do czegoś. To dla mnie kompletna dysproporcja. Jest takie ładne określenie jak “bi-curious”, którego raczej używa się dla osób hetero, które są ciekawe, jak byłoby z osobą tej samej płci, ale raczej nie powtórzyłyby takiego doświadczenia. Osoby hetero mają do tego prawo. A lesbijki to blokują. Prawdziwa lesbijka musi od początku wiedzieć, kim jest  – od urodzenia.

MW: No i znowu sytuacja, w której seksualność kobieca jest represjonowana i to przez inne kobiety.

M: To jest bardzo silne przeniesienie schematów. Zaczęłam się przyjaźnić z lesbijkami stosunkowo późno. Kiedy przeprowadziłam się do Poznania, to nagle pojawiło się wokół mnie dużo lesbijek, co było dla mnie fantastycznym, wyzwalającym doświadczeniem. Wtedy też otworzyłam się na kobiety, bo zobaczyłam, że są takie kobiety, z którymi mogę się porozumieć i wszystko między nami dobrze działa. Zobaczyłam, że nie jestem sama w swoich doświadczeniach, że te dziewczyny też spotykały się z podobnymi próbami odebrania praw do słowa lesbijka. Wszelkie ich wcześniejsze kontakty z facetami były traktowane, również przez osoby bliskie, jako zaprzeczenie tego, że są lesbijkami.

Dla niektórych dziewczyn to jest naturalny element szukania siebie, a dla innych jest to traumatyczne. Z jednej strony mówi się, że walczymy ze stereotypizowaniem osób bi, a z drugiej strony staje się to takim biczem na kobiety, które mają inne doświadczenia niż czysto lesbijskie, tak zwane Gold Star. Co też jest właśnie nie fair wobec osób bi. Nagle się okazuje, że to jest taka grupa, do której wrzuca się wszystkich. Ponadto, jak facet lubi innych facetów, to od razu wiadomo, że jest gejem. A jak dziewczyna – zwłaszcza postrzegana jako atrakcyjna – powie, że lubi kobiety to zapewne pierwsze pytanie, które usłyszy będzie brzmiało: “jesteś bi?”. Bo przecież “wszystkie kobiety są bi”, co za bzdura!.

Jest też duży spór pod tytułem: płynność – niepłynność. Zasugerowanie, że orientacja jest płynna od razu stwarza zagrożenie, że inni będą nam imputować, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zostać hetero.

MW: Faktycznie, nigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób, że to radykalizowanie lesbijskie i nie tylko, może być sposobem obrony przed głosami mówiącymi o możliwości wyleczenia z homoseksualności.

M: Dokładnie o tym mówię. Jeśli lesbijka może wejść w relację z facetem i na przykład zostać w niej do końca życia, to może oznaczać, że ktoś może wysunąć taki argument przeciwko innym lesbijkom – “Zobacz, ona mówiła tak samo, a teraz jest z facetem”. Ta ona staje się zagrożeniem dla naszej prawdziwej lesbijskiej tożsamości. Wydaje się, że już teraz nie jesteśmy traktowane poważnie, a jeśli dopuścić akceptację płynności, to kto w ogóle będzie nas traktował serio?! Rozumiem taki system obronny, jednak myślę, że strach przed taką argumentacją robi bardzo dużo złego i sprawia, że środowisko LGBT+ dopuszcza wewnętrzną dyskryminację jako formę zabezpieczenia tożsamości.

Na szczęście, jak mówiłam, w pewnym momencie udało mi się spotkać dziewczyny, z którymi zbudowałam poczucie przynależności. Dobrze dogaduję się też z facetami hetero, ale to z lesbijkami najwięcej mnie łączy. Mamy podobne doświadczenia i kłopoty dnia codziennego.

MW: Trochę czuję się zagubiona, więc dopytam. Czy Ty chciałabyś się nazwać lesbijką?

M: Przechodzę teraz fazę przejściową. Oswajam się na nowo z tym słowem, w jakiś sposób je odzyskuję dla siebie. Pozbywam się tych negatywnych doświadczeń zakazu korzystania z niego. To nie jest walka na śmierć i życie o to słowo. Tak jak rozmawiałyśmy – rzeczy mogą się zmieniać. Nie jest to coś, co spędza mi sen z powiek albo coś, co jest najważniejsze, ale jest ważne. Jeśli jesteś w danym momencie szczęśliwa i dobrze się ze sobą czujesz, to w zasadzie co więcej potrzeba? Grunt, żeby znaleźć określenie, z jakim czujesz się swobodnie. Rozumiem też sens walki o słowo lesbijka w kontekście tworzenia wspólnoty albo kultury.

MW: A z jakim słowem czujesz się dzisiaj komfortowo?

M: Lubię słowo lesba, bo ono jest łatwiejsze do przełknięcia. Oczywiście brzmi inaczej, kiedy sama lesbijka go używa, tak jak geje używają słowa pedał w sposób, który nie ma na celu obrażenia kogokolwiek. Niemniej, to rodzaj wycofania się. Kiedy zetknęłam się ze Stowarzyszeniem Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*, to bardzo spodobała mi się ta gwiazdka. To był dla mnie taki moment oddechu: “O Boże, to w ogóle da się jakąś gwiazdkę postawić, jakieś zastrzeżenie małym druczkiem?”. Jakoś wcześniej chyba powracało to założenie, z którym się nigdy nie zgadzałam, że definicja jest obiektywna, oparta na jakichś solidnych, z góry narzuconych podstawach. Tak jakbyśmy to my nie miały prawa głosu. A to przecież pojęcie ze sfery relacji międzyludzkich, nie tylko seksualnych, a więc poniekąd socjologiczne. A w socjologii, o ile mi wiadomo, pojęcia prawie nigdy nie są jednoznaczne. Są funkcjonalne. Określanie się jako bi pełni funkcję sygnału, że jestem potencjalnie zainteresowana kobietami i mężczyznami. A ja w ogóle nie jestem zainteresowana mężczyznami, więc po co mam taki sygnał wysyłać?
Myślę, że w zasadzie mogę teraz szczerze powiedzieć o sobie, że jestem biromantyczną, ale lesbijką.

MW: Dziękuję Ci za tę rozmowę i podzielenie się doświadczeniem. Cieszę się, że taki głos wybrzmiał i nie ukrywam, że chętnie przeprowadziłabym rozmowę z prawdziwą lesbijką, żeby poznać perspektywę takiej osoby.

M: Również dziękuję i mam nadzieję, że ta rozmowa trafi do dziewczyn, które zmagają się z tym, czego ja doświadczyłam, a także właśnie do tych prawdziwych lesbijek. Chciałabym, żebyśmy wszystkie były na siebie bardziej uważne i żebyśmy się wzajemnie wspierały i dawały sobie możliwość bycia sobą bez oceniania. Wszystkie mamy prawo do słowa lesbijka i każda z nas zdecyduje sama, czy go używać czy nie.

Korekta: Maja Korzeniewska

                                                                          ———————————————

Magda Próchnik  (ur.1992) – wilk w owczej skórze/ ścisłowiec w przebraniu humanisty/ studentka/ filozofka/ filolożka klasyczna / miłośniczka kultury greckiej/ hobbystka nauk ścisłych.

Magdalena Wielgołaska – aktywistka / lesbijka / feministka / współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado / działaczka na rzecz poszerzania wiedzy na temat leczniczego działania konopi / zaangażowana w Kręgi Kobiece i odzyskiwanie wewnętrznej, kobiecej Mocy / wartościami i zawodowo związana z Partią Zieloni/ założycielka strony Strefa Les*/ współpracowniczka projektu A kultura LGBTQ+ nie poczeka!/ współzałżycielka Stowarzyszeniem Sistrum – Przestrzeń Kultury Lesbijskiej*.

———————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.   Manifest
1.    Manifest. Instant
2.   RozmowaOd lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.   Rozmowa II. Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
 .

II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11 Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12. Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana

13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16. Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.  Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmawa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20. Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmieRozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26. Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką

27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi

.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką

2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
 .
V.  EL*C. Wieden 2017
1.  Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka MałgowskaPeformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu. 
.
.
         ————————————-————
Aktualne wiadomości na temat projektu Lesbijska Inspira znajdziesz na:
Feminoteka
Kobiety kobietom
Strefa Les*
Kobieta Nieheteronormatywna
A kultura LGBTQ+ nie poczeka!

„SIOSTRY” – projekcja filmu i dyskusja | 16 marca (piątek)

16 marca o godz 17.00 Stowarzyszenie Aktywne Kobiety zaprasza na projekcję dokumentalnego filmu Siostry wraz ze spotkaniem z twórczyniami projektu. Centrum Wielokulturowe w Warszawie – ul. Jagiellońska 54.
SIOSTRY to dokument o niezwykłej sile kobiet na całym świecie. To historia życia trzech afgańskich sióstr – Gaisu, Zohry i Parastu – ich marzeniach i walce o wolność.

Poprzez historię trzech sióstr odkrywamy ciemną i jasną stronę życia kobiet w Afganistanie. Tradycyjna mentalność zabrania im pracować, kształcić się, wychodzić z domu bez męża lub krewnego, korzystać z rozrywek, a nawet chodzić do lekarza. Jednakże mają one swoje strategie oporu i walczą o niezależność.

Przeżyją Państwo niezwykłą podróż wgłąb kobiecego świata Afganek oglądanego okiem Polek, działaczek ze Stowarzyszenia Aktywne Kobiety. W 2016 roku wyruszyły one do Afganistanu, by w imię solidarności wesprzeć swoje siostry. Film pokazuje, jak dzięki naszemu wsparciu kobiety budują swoją niezależność, jak wzmacniają swój głos, jak zyskują dostęp do edukacji, władzy i wiedzy, a tym samym kształtują swoją nową rolę w społeczeństwie.

Czas trwania filmu: 42 minuty
Po filmie zapraszamy do dyskusji z udziałem reżyserki Justyny Tafel i producentki Moniki Sobańskiej, którą poprowadzi Natalia Gebert z Inicjatywy Dom Otwarty.

Wydarzeniu towarzyszyć będzie inauguracja zbiórki charytatywnej kosmetyków i środków czystości dla uchodźczyń prowadzonej przez Dom Otwarty.

Więcej o filmie i jego bohaterkach przeczytają Państwo na stronie: http://aktywnekobiety.org.pl/film-dokumentalny-siostry/

Wstęp wolny!

__________________________________________________

Realizatorem filmu i projektu jest Stowarzyszenie Aktywne Kobiety z Sosnowca, organizacja pozarządowa typu non-profit. Od 12 lat zajmuje się wzmacnianiem głosu kobiet w Polsce i na świecie, edukacją liderek, aktywizacją kobiet do udziału w życiu publicznym i przeciwdziałaniem dyskryminacji kobiet w różnych dziedzinach życia. Ma na swoim koncie kilkadziesiąt projektów edukacyjnych i społecznych, w tym społeczne kampanie medialne, akcje publiczne, festiwale i przeglądy filmów o tematyce kobiecej. Stowarzyszenie Aktywne Kobiety tworzą aktywistki, działaczki społeczne, trenerki edukacji kobiet, ekspertki równouprawnienia kobiet, polityczki, socjolożki.

Współfinansowanie: Komisja Europejska – film został zrealizowany w ramach międzynarodowego projektu „Młode kobiety na rzecz zmiany społecznej” Erasmus +.

USA: #ThatsHarrasment – #ToJestMolestowanie – kampania

W Stanach Zjednoczonych trwa kampania #ThatsHarrasment (#ToJestMolestowanie). To seria spotów, która  pokazuje przykłady molestowania seksualnego kobiet w miejscach pracy. Bohaterami przygtowanych w ramach kampanii filmów wideo są szef, polityk, lekarz, współpracownik, fotograf, aktor. Scenariusz oparty został na prawdziwych wydarzeniach.

David Schwimmer, aktor i producent serii spotów realizowanych wspólnie z reżyserką Sigal Aviv na rzecz kampanii #Thats Harrasment, od ponad dwudziestu lat działa na rzecz dzieci i dorosłych, którzy doświadczyli przemocy seksualnej. Związany z Fundacją ds. Gwałtów (The Rape Foundation) walczy, by problem seksizmu i przemocy seksualnej stał się jedynie fikcją z koszmarów fabularnych. Wspierając ruch #MeToo zaproponował stworzenie hasztagu #ThatsHarassment oraz podjął produkcji spotów realizowanych na rzecz kampanii.

Nagrania filmowe oparte są na doświadczeniach znanych kobietom ze współczesnej rzeczywistości. Filmy video stanowią część kampanii społecznej amerykańskich organizacji pozarządowych – The Ad Council, the Rape, Abuse & Incest National Network (RAINN) oraz the National Women’s Law Center (NWLC).

Istotnym walorem filmów jest ich przekaz informacyjny – uświadamianie kobiet, iż mogły paść ofiarą molestowania. Posłuszne swoim przełożonym, przestraszone w obawie o własne losy kobiety, często nie mają świadomości gdzie leży granica bezpieczeństwa ich seksualności. Mężczyznom łatwo ją przekraczać, kobietom znacznie trudniej bronić.

Każdy ze spotów filmowych #Thet’s Harassment kończą się planszą z numerem telefonu i adresem strony, pod którymi poszkodowane mogą uzyskać pomoc. Spoty emitowane są m.in. na Amazon Primie, CBS, CW, Fox Networks, Freeform, Hulu, Showtime i Starz. Plakaty kampanii pojawiły się na nowojorskich taksówkach.

Filmy w j. angielskim, można obejrzeć na youtube

Źródło Kampaniespoleczne.pl

 

Warszawa: Warsztaty równościowe dla ngos

Pro Humanum – Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego zaprasza warsztaty „Równe traktowanie w działaniach warszawskich NGO”

Celem warsztatu  jest zwiększanie świadomości i podniesienie wiedzy w zakresie przeciwdziałania dyskryminacji, jej skutków oraz sytuacji grup i osób narażonych na dyskryminację.  Warsztat, prowadzony będzie w formie  interaktywnej co ma sprzyjać zdobywaniu wiedzy i kompetencji poprzez doświadczanie.

Do udziału w warsztatach zaproszone są osoby pracujące i współpracujące z NGO, realizującymi zadania publiczne.

Osobom z niepełnosprawnością zapewniona jest dostępność po wcześniejszym umówieniu telefonicznym.

Rekrutacja 

W celu zgłoszenia udziału w szkoleniu proszę wypełnić załączony formularz i postępować zgodnie z instrukcją.

Dwudniowe warsztaty równościowe rozpoczną się w marcu 2018 roku, wszystkie daty podane są w formularzu.

Zakres tematyczny szkoleń:
• zjawisko dyskryminacji: stereotypy, uprzedzenia, mechanizmy powstawania, przejawy i
konsekwencje dyskryminacji;
• identyfikacja własnych stereotypów i uprzedzeń;
• postrzeganie samego siebie (tożsamość pierwotna, wtórna, grupowa);
•grupy dyskryminowane (przesłanki dyskryminacji, dyskryminacja wielokrotna);
• rodzaje dyskryminacji (dyskryminacja bezpośrednia, dyskryminacja pośrednia, dyskryminacja
przez asocjację, molestowanie, molestowanie seksualne, zachęcanie do dyskryminacji,
zakaz działań odwetowych);
• identyfikowanie i sposoby reagowania na dyskryminację: z pozycji osoby dyskryminowanej
(doświadczającej dyskryminacji lub przemocy motywowanej uprzedzeniami), świadka
dyskryminacji oraz osoby dyskryminującej;
• przepisy prawa zakazujące dyskryminacji (prawo krajowe, prawo wspólnotowe, prawo
międzynarodowe);
•jak działać i pracować w NGO stosując perspektywę równościową;
•jak konstruować projekty, programy, działania z zachowaniem równości i eliminować dyskryminację.
Ponadto, jednym z punktów szkoleń będą spotkania w ramach tzw. „Żywych bibliotek”.

W czasie warsztatów odbędą się także projekcja filmu oraz dyskusję, ćwiczenia i gry symulacyjne.
Każdego dnia szkoleniowego przewidzianych jest  minimum 7 godzin interaktywnych zajęć, opartych na kreatywnych metodach nauczania, wzmacniających komunikację i pozwalających w przyszłości zastosować zdobytą wiedzę w praktyce, a także zdobyć trwałe kompetencje społeczne.

Kontakt telefoniczny  tel. +48 515 566 226 i /lub e-mail: rekrutacja.prohumanum@gmail.com

„Przetrwałam. Doświadczenia kobiet więzionych w czasach nazizmu i stalinizmu” – recenzja książki

14969303810724_DS10253„Przetrwałam. Doświadczenia kobiet więzionych w czasach nazizmu

 i stalinizmu”

Wybór i opracowanie: Maria Buko, Katarzyna Madoń-Mitzner, Magda Szymańska

Dom Spotkań z Historią

 Recenzuje: Iza Pazoła

Choć literatura wspomnieniowa cieszy się w Polsce obecnie dużą popularnością, to zdecydowanie mniej jest wśród niej relacji kobiet. Przez wiele lat po wojnie kobiety bardzo rzadko decydowały się na opowiedzenie swojej historii. Pochłaniało je odbudowywanie życia, troska o rodzinę i setki przyziemnych spraw. Każda z opowieści kobiet, to inna opowieść. Nie brak także opisów stosunków rodzinnych oraz niezrozumienia rozłączonych przez wojnę bliskich – jedna z kobiet wspomina, że jej ojciec nie dopuszczał myśli, że wywózka do ZSRR była męczeństwem, bo liczył się tylko jego pobyt w KL Auschwitz.

Sama książka „Przetrwałam…” jest pokłosiem projektu „Kobiety wobec totalitaryzmu”, który Ośrodek KARTA realizował w 2003 r. W ramach podjętych wówczas działań, nagrano wiele relacji historii mówionej z więźniarkami niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych, sowieckich łagrów oraz stalinowskich więzień. Wśród miejsc osadzenia najczęściej pojawiały się KL Ravensbrück, Oświęcim, Workuta oraz Fordon. Uzupełnieniem tej książki są także relacje wybrane z Archiwum Wschodniego, projektu ISFLDP (2005/2006) oraz zapisy z Archiwum Historii Mówionej Domu Spotkań z Historią i Ośrodka KARTA. Z tego bogactwa świadectw panie: Maria Buko, Katarzyna Madoń-Mitzner, Magda Szymańska  wybrały 15 historii. Chronologia relacji zaczyna się w czasach nazizmu, a kończy na więzieniach stalinowskich.

Są to opowieści niezwykłych kobiet, które miały siłę, żeby przetrwać mimo wszystko albo raczej wbrew wszystkiemu wkoło. Znalazły też w sobie odwagę, by o tym opowiedzieć, czasami po raz pierwszy w życiu, gdyż wcześniej tego nigdy nie robiły, pragnęły żyć, jakby ten trudny czas w ogóle się nie wydarzył. Każda z relacji to inna opowieść. Nawet te bohaterki opowieści, które przebywały w jednym miejscu odosobnienia, w zupełnie odmienny sposób konstruują swoją narrację. Ich opowieści mają wybitnie wymiar jednostkowy, osobisty, skupiają się na detalu, a nie ogólnym tle wydarzeń. Opowiedziane są z perspektywy „ja”. Jest to bardzo dalekie od lektury jakiejkolwiek monografii opisującej relacje z obozów zagłady, do cna szczere. Bohaterki publikacji nie stronią bowiem od opisów strasznych, a także do tej pory pomijanych milczeniem w większości publikacji (jak np. zagrożenie gwałtami już po odzyskaniu wolności).

To historia 15 kobiet – przetrzymywanych w więzieniach, zesłanych do nazistowskich obozów i w głąb ZSRR. To kilkanaście pokiereszowanych i pociętych przez los  życiorysów kobiet pochodzących z różnych światów i środowisk. Są wśród nich dziewczyny z bogatych domów, które przed wojną były wolne od wszelkich trosk. W takich domach praca była rzeczą, której nie wypadało robić kobiecie. Jak wielki przeżyły więc wstrząs, gdy znalazły się w obozach koncentracyjnych czy sowieckich łagrach, a mimo wszystko udało się im przeżyć. Czy to za sprawą szczęścia, czy pomocy innych. Mamy również w książce relacje  pochodzące od kobiet z biednych, z wielodzietnych rodzin, które nie odebrały starannego wykształcenia.  Wszystkie jednak łączy staromodny patriotyzm. Bóg, honor i ojczyzna to nie były dla tych kobiet puste słowa. Niezależnie od tego, czy dorastały w dużych szlacheckich majątkach czy niewielkich suterenach, wszystkie wyniosły z domu miłość do ojczyzny. Każda z nich pozostała wierna swoim ideałom, choć wspominały, że nieraz było to bardzo trudne, zwłaszcza w obozach koncentracyjnych – gdzie ludzie za kawałek chleba zdolni byli zabić.

Relacje bohaterek książki to opis doświadczeń granicznych. Przez działalność konspiracyjną, czasem przez okrutny ślepy los lub zwykły przypadek, zostały wyrwane z rodzinnych domów. Były bite, poniżane głodzone, przetrzymywane w nieludzkich warunkach w więzieniach i obozach, zsyłane na roboty do Rzeszy lub do łagrów na daleką Syberię albo do Kazachstanu. Były brudne, upokarzane, chorowały z braku witamin lub jedzenia. Poddawane były eksperymentalnym operacjom w obozach jak  przysłowiowe króliki (KL Ravensbrück). Wysyłane do najcięższych prac ponad siły, traktowane tak, jakby ich życie nie stanowiło żadnej wartości – mimo wszystko się nie poddawały się, nie traciły godności. Dbały o wygląd na tyle, na ile pozwalały im warunki. Kręciły loki na bibułki, malowały usta, starały się, aby ich pasiaki nie wyglądały jak łachmany. W ten sposób próbowały pokazać, że nie utraciły człowieczeństwa, że wciąż są ludźmi, i kobietami. Recytowały poezję, uczyły się języków, słuchały wykładów innych więźniarek o sztuce, astronomii (KL Ravensbrück). Pomagały sobie nawzajem, zdając sobie sprawę, że życie każdej z nich jest w rękach kolejnej, bo bez solidarności nie byłyby w stanie przeżyć. Siostrzeństwo nie jest więc czymś wymyślonym teraz, było obecne w jeszcze trudniejszych czasach.

Po powrocie z obozów do domów, bliscy ich nie poznawali. Wracały wychudzone, schorowane, zamknięte w sobie. Niektóre rzucały się w wir życia, próbując nadrobić stracone lata, inne starały się zapomnieć. Do części przeżycia obozowe wracały w nocy, powodując nocne koszmary i bezsenność. Część bohaterek założyła rodziny i skupiła się na wychowaniu dzieci. Inne nie były w stanie wyrzucić z pamięci obrazów, które widziały w więzieniach i na zesłaniu…

Czy zagoiła się ich pamięć o tamtych traumatycznych wydarzeniach? Odpowiedź na to oraz wiele innych pytań znajdziemy w książce. To uniwersalne historie o tym, jak okrutnie i trwale „wielka historia” potrafi zaburzyć indywidualne losy, powodując traumę całych rodzin. Książka ta jest też paradoksalnie manifestem kobiecej siły. Każda z bohaterek daje świadectwo niezwykłego hartu ducha i woli przetrwania. Publikacja ilustrowana jest nieprezentowanymi dotąd fotografiami przedstawiającymi więźniarki obozów koncentracyjnych i łagrów. Książce towarzyszy płyta, która umożliwia kontakt z materiałem źródłowym, można posłuchać fragmentów relacji audio w oryginalnej wersji i zobaczyć relacje nagrane na wideo.

To książka-ostrzeżenie. Czytajmy ją, by docenić naszą wolność. By ją szanować, by dziękować za to, że zasypiamy w ciepłych łóżkach w pachnącej pościeli, a na naszych stołach codziennie goszczą ciepłe posiłki. Za to, że mamy wybór, że same decydujemy o swoim życiu.

Ta książka to manifest siły psychicznej kobiet w szczególności. Nie są to opowieści jedynie o czasie spędzonym w obozie, o czasie opresji. To pełne, zamknięte historie – od urodzenia, wychowania, domu, szkoły aż po czas traumy obozowej i czas po nim.

LESBIJSKA INSPIRA I Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota

wokół-manifesty1_myslak+sota

Monika Rak: Poznałyśmy się bliżej podczas manifestacji w obronie wolnych sądów w lipcu 2017 roku. Przychodziłyście same albo z córką. Wszystkie zgodnym chórem krzyczałyście: wolność-równość-demokracja i machałyście tęczowymi flagami.  A mówi się o nas – lesbijkach, że leżymy na kanapie, że się nie angażujemy…  

Małgorzata Myślak: To krzywdzące uogólnienie, ja staram się angażować, nie bezpośrednio w działania LGBTQ, ale nie ukrywam, kim jestem. Nie muszę o tym mówić na okrągło, jednak zapytana odpowiadam zgodnie z prawdą. Bierzemy udział z Magdą w badaniach związanych z tęczowymi rodzinami, z parami jednopłciowymi wychowującymi dzieci. Warto to robić, aby badania były rzetelne. Ale nie zawsze nas chciano. Zgłaszałyśmy się do pism, które szukały osób LGBT, ale nie dostawałyśmy odpowiedzi. Kilka razy były też u nas dziennikarki, które albo chciały albo przeprowadzały wywiady, ale w końcu te wywiady się nie ukazywały. Dziennikarki miały problem z tym, że nie mamy odpowiedniego statusu społecznego. Magda sprząta w biurach, a ja jestem z Domu Dziecka, żyję ze świadczenia pielęgnacyjnego, obie wychowujemy córkę. To chyba była dla nich słaba historia.

MR: Słaba? Wasz głos jest wyjątkowo ważny, takich głosów  właśnie brak. A przy okazji, jak się z tym czujesz, że ktoś tak Cię traktuje?

MM: Jest to po prostu dyskryminacja ze względu na status ekonomiczny. To nie moja wina, że tak mi się ułożyło w życiu. Robię, co mogę i tyle. Ja się tego nie wstydzę. To nie ja mam problem. Choć oczywiście boli mnie to, że ludzie postrzegają mnie przez pryzmat Domu Dziecka, osoby żyjącej na koszt państwa.

MR: Społeczność tęczowa z hasłami równościowymi na ustach miewa z tym problem. Klasowość ma się dobrze. Zawsze przypominam tę historię z dziewczynami, które pokazały swoje zdjęcia w jakiejś facebookowej akcji. Na fotach widać było, że żyją w skromnych warunkach. Hejt się polał. To było po prostu ohydne.

MM: Pamiętam, to było wtedy rzeczywiście paskudne. Jestem zdania, że powinniśmy ukazywać prawdę, nawet jeśli nie jest różowa. Mamy selekcjonować osoby biorące udział w tego typu akcjach i ukazywać tylko te o odpowiedniej ilości cyfr na koncie?

MS:  A ja nie chcę, by lesbijki pokazywano na tle odrapanych ścian, w kolejce do pośredniaka, nie chcę, żeby myślano stereotypowo, że lesbijka jest brzydka, bez wykształcenia i bez kasy, bo to potwierdza schemat, że geje to osoby dobrze wyglądające, wykształcone, z pozycją. To nas stawia w gorszym świetle. Dlaczego nie możemy pokazać tego samego?

MM: Ale nie wszyscy geje są tacy, jak mówisz, znamy przecież innych chłopaków. Mamy znajomego, który ma studia wyższe, ale pracuje jako ochroniarz, nie wygląda jak model. Tacy geje też są, dlaczego ich pomijać? Dlaczego mamy pokazywać, że jest inaczej, lepiej niż jest? Prawda jest, jaka jest.

MR: Właśnie, to nie dotyczy tylko lesbijek, także gejów, osób trans, które nie pasują do wyretuszowanego obrazka. Nasza społeczność jest tak samo różnorodna klasowo,  jak całe społeczeństwo.

MS: Jednak brak mi lesbijek, które coś osiągnęły. Wczoraj zastanawiałyśmy z Małgosią, dlaczego jest tyle miejsc dla gejów, a nie ma dla nas. Ja uważam, że za bardzo się zamykamy w domach. Jak dziewczyna znajdzie partnerkę to koniec. Dlatego uważam, że lesbijki mało się angażują. Wystarczy przypomnieć sobie początki prasy – Filo, Inaczej – wszystkie były gejowskie, dla lesbijek dwie kartki. Teraz też, w Replice większość tekstów jest o gejach, bilety rozdawane są na filmy o gejach. Dlaczego oni to potrafią, a my nie? Dlaczego lesbijki nie chcą się ujawniać? Trzeba pokazywać sukces, ale dziewczyny o tym nie mówią. To by nas zachęcało. Nie wiem, dlaczego tak jest. Nie wierzę, że nie ma wśród nas kilku osób, które mogłyby stworzyć na przykład klub lesbijski.

MR: Magda, poruszyłaś temat coming outu. Jest w społeczności presja autowania, zwłaszcza wobec lesbijek. Czy to jest rzeczywiście takie ważne? Czy musimy się autować?

MS: Ja jestem za autowaniem. Myślę, że gdyby było więcej znanych wyautowanych lesbijek – aktorek, dziennikarek, polityczek, to może do tego naszego zakołtunionego społeczeństwa dotarłoby, że fajne kobiety to nie tylko heteryczki, poddane mężczyznom. Trzeba zwalczyć stereotyp nieatrakacyjnej lesbijki. Czasem aż mnie kusi, żeby autować znane osoby na siłę, bo robią złą robotę.

MM: Na pewno nie może być presji autowania. Dziewczyny mogą być niegotowe, żeby nawet mówić o tym bliskim. Powinny to robić osoby, które chcą i mają potrzebę. Choć oczywiście dobrze jest, gdy publicznie, w mediach pisze się i mówi o lesbijkach, jest to nam potrzebne. Nie oceniam, jeśli ktoś tego nie robi. Czasem ludzie nie mają siły się buntować. Ja nie mogę inaczej, nie mogłabym sobie spojrzeć w twarz. Jak uświadomiłam sobie, że jestem lesbijką, to bardzo szybko się wyautowałam, bo mnie to dusiło. Nie umiałam udawać, ale rozumiem, że inne dziewczyny mają inny proces. To po prostu jest skomplikowane i zależy od sytuacji i osoby.

MR: Wydaje mi się, że jest wiele powodów braku takich autów. “Lesbijskość” lesbijki jest często poddawana w wątpliwość, gdy ta się autuje. To dodatkowe utrudnienie. Nazywa się to okresem przejściowym albo brakiem odpowiedniego partnera, żeby nie mówić dosadniej, albo wynikiem traumatycznego doświadczenia. Zwłaszcza te, tzw. lesbijki „kobiece”, nie wydają się wiarygodne. Mało, że musisz się wyspowiadać, to jeszcze masz to uzasadnić.

MM: Coś w tym jest, że zawsze ludzie mają powód, by kwestionować fakt, że lesbijka jest lesbijką. Ja bym dodała jeszcze jedną przyczynę – dziecko. Pytają mnie czasem, jak to możliwe, że jestem lesbijką, skoro mam dziecko, wypytują o byłego męża. Ludziom w głowie się nie mieści matka-lesbijka. Trudno jest myśleć inaczej niż im wmówiono. Dużo pracy przed nami.

MR: Mnóstwo. Oby było więcej takich matek-lesbijek jak Ty. Od razu będzie lepiej. Robisz pracę u podstaw, choć tego nie doceniasz. Muszę Ci przypomnieć, Małgosiu, co powiedziałaś, kiedy zapytałam cię, czy zgodzisz się na rozmowę. Powiedziałaś, że chyba się nie nadajesz, bo jesteś szarą matką-polką-lesbijką. To mnie uderzyło. A kto ma mówić jak nie Ty i Magda. Interesuje mnie Wasza nieaktywistyczna, nienaukowa perspektywa na problem lesbijstwa. Czy widzicie więc jakieś charakterystyczne cechy lesbijek, odróżniające je od pozostałych liter akronimu LGBTQ+? Czy czegoś innego potrzebujecie?

MM: Jest chyba tak, że lesbijki lubią dom, ale to zamykanie się w czterech ścianach nie zawsze oznacza separację czy ucieczkę. Czasem to konieczność, na przykład dla tych dziewczyn, które mają dzieci. Ja jestem matką, wiem, jakie są tego codzienne konsekwencje. Widzę czasem na FB, że są jakieś imprezy, dyskusje, spotkania, chciałabym na nie pójść, ale nie mam z kim zostawić dziecka. Mogłabym wziąć córkę ze sobą, ale to bez sensu, nie ma tam miejsca dla dzieciaków. Nikt tego nie przewiduje. No chyba, że na grupach dla rodziców LGBTQ. Tak było podczas spotkań grupy tęczowych rodzin YESteśMY. Tam były same dziewczyny, ale wtedy tematy krążą wokół dzieci, to oczywiście wsparcie, ale nie szeroki rozwój.

MS: Właśnie, mnie to nie odpowiada, takie zawężenie tematu do dzieci. Ja potrzebowałabym miejsca, gdzie spotykają się lesbijki, gdzie można pobyć, czasem zobaczyć film, gdzie byłaby biblioteka z branżowymi książkami i prasą ze świata.

MR: Taki lesbijski dom kultury. Mnie też się marzy, ale to nie lada wyzwanie, zwłaszcza finansowe.

MM: Wyobrażam sobie, ile przy organizacji takiego stałego miejsca dla lesbijek byłoby problemów. Skoro miałyśmy problem z lokalem na spotkania YESteśMY. Organizatorki grupy szukały dla nas stałego miejsca. Różne organizacje lgbtowskie wówczas się na nas wypięły. Dopiero Feminoteka udostępniła nam przestrzeń. Bardzo mnie to dziwi, że nikt nas nie chciał, przecież – z tego co wiem – nic więcej prócz sali nie potrzebowałyśmy.

MR: Wiecie, że takie miejsce tylko dla lesbijek „grozi” separatyzmem? Teraz sporo się o tym mówi. Co myślicie o tym, żebyśmy zajęły się same sobą?

MS: Jestem za. To jest nam potrzebne. Dlatego powtarzam, że brakuje miejsca tylko lesbijskiego. Lubię przebywać wśród kobiet. Dla mnie bycie lesbijką to najfajniejsza rzecz na świecie, nie ma nic lepszego. Wiem to od szkoły podstawowej.

MM: To jasne, że każda litera LGBTQ+ potrzebuje utorowania drogi tylko dla siebie, potrzebują tego nie tylko lesbijki, także osoby trans, biseksualne, aseksualne. Każda grupa potrzebuje czego innego, niektóre są dyskryminowane wewnątrz środowiska. Widzę w stosunku do siebie potrójną dyskryminację: ze względu na płeć, orientację i status materialny. Ale jednak uważam, że powinniśmy się trzymać razem. Taki wspólny przekaz ma szansę przebić się przez powszechne stereotypy. Dla przykładu, przypominam sobie, kiedy usłyszałam pierwszy raz słowo lesbijka. Było to w momencie, kiedy chciałam sobie zrobić kolczyk w jednym uchu, wtedy koleżanka powiedziała mi, żebym za nic w świecie nie przebijała prawego ucha, bo tak robią lesbijki. Takie ludzie mają wyobrażenia.

MR: Ja zaś usłyszałam kiedyś od mojej znajomej, która odkrywała w sobie „zamiłowanie” do swojej płci, że właśnie kupiła sobie szerokie spodnie, bo lesbijki noszą szerokie spodnie. Chyba trzeba stworzyć słownik absurdalnych znaków rozpoznawczych lesbijki wymyślonych przez heteryków_czki. To może być zadziwiająca lektura.

MM: Jeszcze wrócę do różnic między lesbijkami a resztą społeczności. Ja cały czas twierdzę, że to w jakiej sytuacji są lesbijki, wynika z tego, jaka jest pozycja kobiet. Ciągle coś takiego przynosi moja córka ze szkoły. Podłapuje uwagi nauczycielek, że jest chłopięco ubrana, że interesują ją samochody. Tłumaczę jej, że nie ma zabawek dla chłopców czy dziewczynek, są zabawki dla dzieci, nie ma ubrań damskich czy męskich, są ciuchy dla ludzi. Jest XXI wiek, a wciąż takie głupoty wkładają uczniom do głowy, wizerunek kobiety nadal kojarzony jest ze szminką i odkurzaczem. To mnie wkurza, zawsze byłam z narzuconą normą na bakier, już od podstawówki. Byłam osobą, która się nie dopasowywała – nietypowy wygląd, nietypowy światopogląd. Często dostaję za to po tyłku, ale tak już jest. Pamiętam, jak moja matka była wzywana do szkoły, bo chodziłam w krawacie. Znowu, jak byłam w Domu Dziecka, to mój wygląd był tak odstający, że podczas uroczystości zamykano mnie w pokoju, bo nie pasowałam do wizerunku ślicznej, uroczej sierotki. Tak jest do dziś, nie pasuję do świata jako feministka, lesbijka, matka wychowująca dziecko poza obowiązujaca normą.

MR: Małgosiu, dużo w Tobie buntu. Skąd ta niezgoda – chciałoby się powiedzieć – totalna?

MM: Miałam niełatwe dzieciństwo, byłam dyskryminowana, traktowana jako przykład “patologii” na wielu płaszczyznach. Ale ja nie czuję się winna, nie mam się czego wstydzić. Że jestem z Domu Dziecka? Że jestem niewierząca? Że jestem lesbijką? Że siedzę w domu i zajmuje się dzieckiem? Gdybym przejmowała się wszystkim, co zarzucają mi ludzie, chyba bym zwariowała. Musiałam walczyć o siebie. Po prostu nie potrafiłam inaczej. Zawsze stawałam okoniem. Jak byłam przez jakiś czas w ośrodku katolickim, kazali mi iść do kościoła, bo musiałam być pod opieką i z całą grupą, to stałam ostentacyjnie, nie siadałam, nie klękałam, chciałam pokazać, że nie chcę tu być, że ich wierzenia nie są moje. Buntuję się wobec każdej próby wciśnięcia mnie w ramy.

MR: Rozumiem, że z tego wynika też aktywność obywatelska. Ale dziewczyny, muszę zapytać: po co chodzicie na te demonstracje?

MM: To nadal sprawa buntu. Ja chodzę na różne demonstracje, w obronie sądów, uczestniczyłam w Czarnym Proteście, obowiązkowo jestem na Paradzie Równości. Mam wewnętrzną potrzebę wolności, nie lubię zakazów, zawsze, gdy jestem przymuszana do czegoś, sprzeciwiam się temu. To proste.

MS: A mnie szlag trafia, gdy inni narzucają mi swoją wolę. Dla mnie udział w tych demonstracjach, w obronie sądów, to kwestia demokracji, nie można jej nam odbierać. Każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie w przestrzeni publicznej, nawet skrajna prawica. Będę zawsze tego broniła. Walczę o równość dla wszystkich. Bo jeśli my, lesbijki, geje idziemy na Paradę Równości i żądamy tolerancji, to dlaczego mamy nie akceptować na przykład osoby religijnej, broniącej życia poczętego, choć drażnią mnie ”krwawe” banery pro-liferów w przestrzeni publicznej. A widzę, że wciąż któraś ze stron o tym zapomina. 

MM: Dla mnie to nie jest kwestia demokracji, nie utożsamiam z tym pojęciem. Jestem anarchistką. Ten system tak naprawdę krzywdzi nas wszystkich, oparty jest na wyzysku ekonomicznym, ale tej resztki wolności trzeba bronić, trzeba stawiać opór, choćby to było skazane na przegraną.

MR: Niesamowite, że tak się znacząco światopoglądowo różnicie. Choć widzę, że łączy Was buntownicza natura.

MM: To prawda. Czasem “drzemy koty”, gdy mamy bardzo odmienne zdanie na jakiś temat. Zaciekle dyskutujemy, ale się szanujemy i akceptujemy swoje różnice, a to chyba w związku jest najważniejsze.

MS: Tak, dajemy radę. Można żyć mimo takich różnic. Nasz związek jest w miarę możliwości partnerski, ale rzeczywiście cenimy sobie wolność. To nas trzyma.

MR: I na koniec rozmowy pytanie: czy macie jakieś lesbijskie marzenie?

MM: Ale pytanie. Chciałabym, żeby powstała organizacja tylko dla lesbijek, żeby było bezpieczne publiczne miejsce, w którym zawsze możemy się spotkać.

MS: Ja chciałabym żyć w lesbijskim odpowiedniku San Francisco.

MR: Bardzo Wam dziękuję, że zgodziłyście się na rozmowę. Życzę nam wszystkim, żebyśmy w najbliższej przyszłości spotkały się w jakimś San Francisco nad Wisłą.

Korekta: Maja Korzeniewska

—————————————–

Małgorzata Myślak (ur. 1991) – szara matka polka / lesbijka / feministka/ anarchistka / miłośniczka zwierząt / nałogowa spacerowiczka / aktualnie słuchaczka w LO dla dorosłych / marzy o tym, by zostać chirurgiem weterynaryjnym małych ssaków.

Magdalena Sota (ur. 1971) – marzy o podróży ”do gwiazd”, interesuje się medycyną, lotnictwem. Jej pasją są góry, bo w nich jest wszystko co kocha – wolność.

Monika Rak. (2/2 Damskiego Tandemu Twórczego)
lesbijka / feministka / artaktywistka / aktorka / dramatopisarka / filmowczyni / graficzka.

Współtwórczyni projektów: Kobieta Nieheteronormatywna (cykl debat i audycji radiowych, 2014- 2016) / O’LESS Festiwal (2012-2014) / DKF Kino lesbijskie z nutą poliamoryczną (cykl spotkań, 2012-2015) / A kultura LGBTQ+ nie poczeka (projekt archiwistyczny, od 2017) / O teatrze lesbijskim w Polsce (cykl teatrologiczny, od 2012) / Lesbijska Inspira (cykl wywiadów od 2017) / Portret lesbijek we wnętrzu, Niesubordynowane czytanie sztuki Jolanty Janiczak (czytanie dramatów) / Orlando.Pułapka? Sen, Fotel w skarpetkach, 33 Sztuka, RetroSeksualni. Drag King Show (spektakle) / Czarodziejski flet, Gertruda Stein & Alice B. Toklas & Wiele Wiele Kobiet (nanoopery) / L.Poetki (film dokumentalny) / Teatr Dialogu (warsztat i akcja miejska) / Wywrotowa komórka lesbijska, Epizody, wątki, sugestie lesbijskie w kinie polskim (wykłady) / Sistrum. Przestrzeń Kultury Lesbijskiej* (stowarzyszenie, 2017).

————————————

LESBIJSKA INSPIRA
To niezależna inicjatywa, której e-przestrzeni udziela siostrzana Feminoteka
,
I.  Manifest
1.  Manifest. Instant
2.  Rozmowa I. Od lesbijskiej konspiry do lesbijskiej inspiry
3.  Rozmowa II. 
Minął rok. To, o czym mówiłyśmy w prywatnych rozmowach, stało się częścią debaty publicznej
.
II. Rozmowy wokół manifestu
1.   Mamy wewnętrzną potrzebę wolności. Rozmowa z Małgorzatą Myślak i Magdaleną Sota
2.   Coming out – nie chcę i nie muszę. Rozmowa z Anonimową Lesbijką 
3.   Z miłości i gniewu rodzi się odwaga. Rozmowa z Angeliną Caligo
4.   Moja droga do siebie samej. Rozmowa z Marią Kowalską
5.   Potrzebne są niehetero bohaterki. Rozmowa z Anną Bartosiewicz
6.   Chcemy więcej! Rozmowa z Anną i Zandrą Ra Ninus
7.   Lesbijki, pora na prokreację! Rozmowa z Anną Adamczyk
8.   Kto ma prawo do słowa “lesbijka”? Rozmowa z Magdą Próchniak
9.   Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną lesbijką w Lublinie. Rozmowa z Małgorzatą Szatkowską
10. Trzeba stawiać opór. Rozmowa z Magdaleną Tchórz
11.  Dziewczyna i dziewczyna – normala rodzina. Rozmowa z  Zuch Dziewuchami
12.  Niepytana nie mówiłam, że jestem lesbijką. Rozmowa ocenzurowana
13.  Co Ty tutaj robisz? O poczuciu wyobcowania i przynależenia. Rozmowa z Nicole G.
14.  Mam na imię Kasia i to jest moja tożsamość. Rozmowa z Katarzyną Gauzą.
15.  Tęczowe aktywistki na Ukrainie są wyłącznie feministkami. Rozmowa z Katją Semchuk
16.  Oryginalnie nieheteroseksualna. Rozmowa z Agnieszką Marcinkiewicz
17.   Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmowa z Klaudią Lewandowską
18.  Dziś określam siebie jako osobę panseksualną. Rozmowa z Alex Knapik
19.  Perspektywa lesbian studies. Rozmowa z dr Martą Olasik
20.
Mogę tylko powiedzieć: przykro mi bardzo, jestem wyjątkowa. Rozmowa z Voyk
21.  Tożsamość jest zawsze polityczna. Rozmowa z Elżbietą Korolczuk
22. Jesteśmy nie do ruszenia. Rozmowa z matką i córką. MB & Shailla
23. Wchodzę w krótkie erotyczne relacje poliamoryczne. Rozmowa z Retni
24. Aktywizm jest moim uzależnieniem. O niepełnosprawnościach, nieheteronormatywności i feminizmie. Rozmowa z Anetą Bilnicką
25. Wolę nie zostawiać niedomówień. Rozmowa z Adą Smętek
26.Do tej pory myślałam, że LGBTQ to nie ja. Rozmowa z Anonimową Lesbijką
27. Ciągle zajmujemy się sobą i żądamy od innych akceptacji. Rozmowa z Anną Marią Szymkowiak
.
III. Głos z zagranicy
1Węgry. Brakowało nam środowiska kobiet niehetero – stworzyłyśmy je. Rozmowa z Anną Szlávi
2. Czechy. Lesba* na wychodźstwie. Rozmowa z Frídką Belinfantová
.
IV. Męskoosobowo
1. To co polityczne jest wspólne. Rozmowa z Tomaszem Gromadką
2. Przyszło nowe pokolenie kobiet nieheteronormatywnych. Rozmowa z Marcinem Szczepkowskim
,
V.  EL*C. Wieden 2017

1.   Magdalena Wielgołaska. Odzyskiwanie lesbijskiej tożsamości – wreszcie pomyślmy o sobie, Siostry.
2.  Monika Rak. Siła filmu dokumentalnego, czyli lesbijki do kamer!
3.  Magdalena Świder. Wokół tożsamości.
4.  Agnieszka Małgowska. Peformansy, czyli witamy w Lesbolandii.
5.  Joanna Semeniuk. Jeśli nie zrozumiemy naszej przeszłości, nie zrozumiemy siebie.
6.  Agnieszka Frankowska. PL, czyli Polskie Lesbijki w Wiedniu.
.
VI. EL*C. Kijów 2019.
1.  Monika Rak. L*Geniusza na Ukrainie.
2. Magdalena Wielgołaska. Lesbianizacja przestrzeni.
.
BONUS
Komiks.
Superprocenta. Graficzny komentarz Beaty Sosnowskiej

Warsztaty dla migrantek! Trainings for migrants!

[REKRUTACJA ZAKOŃCZONA/RECRUITMENT CLOSED]

***english below

Jeżeli jesteś migrantką lub w pracy zawodowej lub aktywistycznej współpracujesz z migrantkami i interesuje Cię tematyka przeciwdziałania przemocy seksualnej, a zwłaszcza molestowania w pracy czy na ulicy, to jest oferta dla Ciebie.

Zapraszamy kobiety, które chcą przeszkolić się z zakresu przeciwdziałania przemocy seksualnej, dowiedzieć się czym są stereotypy płciowe, zapoznać się z zagadnieniem granic osobistych oraz odbyć trening asertywności , a także zdobyć wiedzę o psychologicznych i prawnych aspektach przemocy.

Nasz projekt jest finansowany z programu EU Daphne i nazywa się „Draw the line / Wyznacz granicę”. Jego głównym celem jest podniesienie świadomości na temat przemocy seksualnej, a zwłaszcza molestowania seksualnego. Odbiorczyniami są migrantki i uchodźczynie, które pozostają narażone na przemoc seksualną i molestowanie w przestrzeni publicznej, na przykład w miejscu pracy, na uczelni, w sklepie czy autobusie, ze względu na płeć, ale także pochodzenie.
Projekt realizujemy w partnerstwie z pięcioma krajami Unii Europejskiej – Austria, Wielka Brytania, Hiszpania, Grecja i Bułgaria. Uważamy, że istnieje potrzeba wzmocnienia kobiet przybywających do krajów, w których mieszkamy, wsparcia ich i pokazania, że są tutaj na równych prawach ze wszystkimi obywatelkami i obywatelami.

Zapraszamy do udziału w 3 bezpłatnych szkoleniach. Każde z nich będzie trwało ok. 6 godzin (zapewniamy tłumaczenie). Po trzech zjazdach szkoleniowych osoby uczestniczące przeprowadzą warsztaty zaliczeniowe, za które dostaną wynagrodzenie oraz certyfikat. Jako przeszkolone liderki będą przekazywać wiedzę w swoich społecznościach: zaproszą kobiety ze swojego otoczenia lub porozumiewające się w tym samym języku, przeszkolą je pod okiem i ze wsparciem superwizorki z wcześniej zdobytej wiedzy, z poszanowaniem i zrozumieniem różnic kulturowych.

Pierwsze warsztaty planowane są na 3 lutego, 17 lutego oraz 3 marca 2018 roku.

Aby zapisać się na szkolenie lub dopytać  o szczegóły zapraszamy do kontaktu z koordynatorką  projektu Natalią Skoczylas poprzez e-mail: [email protected]

Rekrutacja trwa do 20 stycznia 2018r.

If you are a migrant or in your work/activism you cooperate with migrant women and are interested in the subject of combating sexual violence, especially harassment at work or on the street, this is an offer for you.

We’d like to meet women who want to learn how to combat sexual violence, find out what gender stereotypes are, get familiar with personal boundaries, do assertiveness training, and learn about the psychological and legal aspects of violence.

Our project is financed by EU Daphne Programme and is called „Draw the line / Wyznacz Granicę” Its main purpose is to raise awareness about sexual violence, especially sexual harassment. Recipients are migrants and refugees who are exposed to sexual violence and harassment in public spaces, such as the workplace, the university, the store or the bus, for reasons of gender or origin.

The project is being implemented in partnership with five European Union countries – Austria, Great Britain, Spain, Greece and Bulgaria. We think there is a need to strengthen women arriving in the countries in which we live, support them and show that they are here on equal terms with all citizens.

We invite you to participate in 3 trainings which will be free of expense. Each training lasts about 6 hours (translation included). After the three training sessions, the participants will conduct a final workshop for which they will receive remuneration and certificate. As trained leaders they will share knowledge in their communities: they will invite women from their environment or speak in the same language, train them under the supervision and support of our trainer, with respect and understanding of cultural differences.

Planned date of first workshop session: 3rd February, 17th February and 3rd March 2018.

To sign up for training or to ask for details, please contact the project coordinator Natalia Skoczylas via e-mail: [email protected]

Recruitment ends on 20th January 2018.

Projekt bez tytułu

Jak nie wychować syna na gwałciciela? | Matka Skaut

doscmilczenia

Sprawcami przemocy seksualnej wobec kobiet są mężczyźni. Więc może zamiast pouczać dziewczyny co do odpowiedniej, nieprowokującej długości spódniczki, to ktoś by się zajął edukacją chłopców, żeby nie wyrastali na gwałcicieli?

W ostatnich tygodniach ogromną medialną karierę zrobiła okropna historia, która przydarzyła się polskiemu małżeństwu na wakacjach we Włoszech. Zostali oni zaatakowani podczas nocnego spaceru po plaży w Rimini przez czterech mężczyzn (nielegalnych imigrantów). Mąż został dotkliwie pobity, żona została wielokrotnie zgwałcona. Historię gorliwie podchwyciły media, no bo to przecież idealny przykład do czego prowadzi wpuszczanie imigrantów do kraju. Czytałam to wszystko i gotowało się we mnie. Dlaczego? Bo tak naprawdę to media mają głęboko gdzieś dramat tej kobiety. Oni się interesują, bo po pierwsze – imigranci, po drugie – wystarczająco brutalna historia, żeby się wszyscy mogli oburzać. I w tym medialnym szumie kompletne ginie taka sprawa, że gwałty na Polkach zupełnie tak nie wyglądają. Że gwałtów na Polkach dokonują Polacy w Polsce. I przytłaczająca większość tych Polaków nie uważa się za gwałcicieli, a tego, co zrobili, nie nazwaliby nigdy gwałtem. I taka jest szara, statystyczna, bardzo smutna prawda o gwałtach na Polkach. No ale kto by się tym interesował, kto by o tym w mediach pisał? Przecież nikt by tego nie chciał czytać.

W Polsce oficjalnie, każdego roku dochodzi do zgłoszenia około 1 300 zgwałceń[1]. Niestety w żaden sposób nie odzwierciedla to realnej liczby tego typu przestępstw w Polsce (ale za to jest świetną podstawą do opowiadania, jaki to raj dla kobiet mamy w Polsce w porównaniu z tą okropną Szwecją[2]). Gwałty należą do tych przestępstw, których prawdziwa liczba nijak ma się do liczb z policyjnych statystyk (podobnie jest np. z pedofilią, a zupełnie inaczej np. z kradzieżą samochodu). W wypadku takich przestępstw dużo więcej są nam w stanie powiedzieć badania wiktymizacyjne[3]. Polskie, szeroko zakrojone badania na ten temat zostały przeprowadzone przez Beatę Gruszczyńską[4] i wynika z nich, że 90% kobiet nie zgłasza gwałtu na policję. Czyli realna liczba gwałtów w Polsce wynosi około 13 000 zdarzeń rocznie. Czyli 35 gwałtów dziennie. W 80% przypadków ofiara zna osobiście gwałciciela, a do samego zdarzenia dochodzi w domu lub mieszkaniu ofiary. Tak. Szok i niedowierzanie. Nie w krzakach i nie na plaży w Rimini. A sprawcy to nie nielegalni imigranci tylko: wujkowie, konkubentowie matki, koledzy z klasy, współlokatorzy, sąsiedzi, ojcowie, a najczęściej mężowie ofiar. Tak, kolejny szok. Kobieta poślubiając mężczyznę nie podpisuje z nim jednocześnie umowy o dożywotnie użyczenie mu swojej cipki. Jeśli ona nie chce seksu, a on ją zmusi, to też jest gwałt.

To może teraz z mojej strony kilka prawdziwych przykładów przemocy seksualnej wobec kobiet, z którymi zetknęłam się jako psycholog i jako studentka prawa[5]:

  1. Studentka jedzie ze swoim nowym chłopakiem i jego znajomymi na wspólny wypad na narty. Któregoś wieczoru, podczas wspólnej wieczornej imprezy, dziewczyna upija się do nieprzytomności. Rano nie może sobie przypomnieć nic z tego, co się wydarzyło podczas imprezy. Po bólu, który odczuwa w kroczu, orientuje się, że jej chłopak uprawiał z nią seks. Dziewczyna była dziewicą. Byli ze sobą od niedawana i jeszcze nie dyskutowali na temat współżycia.
  2. Uczennica gimnazjum podkochuje się w swoim nauczycielu. Podczas rozmów z nim jest zalotna i stara się mu przypodobać. Podaje mu swój numer telefonu, wymieniają kilka nieznaczących SMS-ów (on napisał pierwszy). Podczas wycieczki szkolnej nauczyciel w nocy zakrada się do jej pokoju, kładzie się na niej i próbuje zdjąć jej bieliznę. Dziewczyna ratuje się ucieczką. Sprawa zostaje zgłoszona na policję przez czujną nauczycielkę, która zauważa dziwne zachowanie dziewczyny i siniaki na nadgarstkach po szarpaninie z nauczycielem. Policjanci, a następnie prokurator podczas przesłuchań sugerują, że najwyraźniej sama chciała, jeśli dała nauczycielowi swój numer telefonu.
  3. Grupa nastolatków urządza sobie imprezę w plenerze. W trakcie zabawy trzech chłopaków zabiera dla wygłupu telefon komórkowy gimnazjalistce. Dziewczyna jest wystraszona, że oni jej go nie oddadzą, boi się wracać do domu bez telefonu (boi się, że rodzice będą na nią wściekli). Jeden z chłopaków stwierdza, że jeśli ona chce odzyskać telefon, to niech im wszystkim zrobi loda. Dziewczyna się godzi. Cała sprawa wychodzi na jaw podczas przesłuchania na prokuraturze. Przesłuchanie było prowadzone, ponieważ rodzice dziewczyny zgłosili kradzież telefonu komórkowego córki. Kwestia „robienia loda” pojawia się dopiero podczas przesłuchania dziewczyny i wydaje się być dla niej sprawą tylko dlatego, że ona wywiązała się z umowy, a oni jej i tak nie oddali telefonu.
  4. Studentka mieszka w wynajętym mieszkaniu ze studentem. Poznali się dopiero gdy zamieszkali razem, każde ma osobny pokój. Po kilku tygodniach wspólnego mieszkania zbliżają się do siebie i podczas wspólnego siedzenia u niego w pokoju zaczynają się całować. On próbuje ściągać jej ubrania. Ona stawia opór. On stwierdza, że „no przecież ci się podoba” i poza tym to on już jest podniecony. Przewraca ją na łóżko, przyciska ciężarem swojego ciała i odbywa z nią stosunek. Ona się nie broni ani nie wyrywa, choć tego nie chce. Na pytanie dlaczego się nie broniła, odpowiada, że przecież sama chciała się z nim całować.

I z tego powodu ten medialny szum wobec sprawy z Rimini tak mnie oburza. Bo ta historia nijak się ma do tego, co naprawdę dzieje się w Polsce. Bo podtrzymuje i karmi iluzję, że gwałt to jest jak ktoś na kobietę wyskoczy z krzaków, gdy wraca do domu nocą przez park. A jest to iluzja, która sprawia, że faceci, którzy sami dopuścili się gwałtu, czują się niewinni, bo oni by się nigdy nie zachowali jak te zwierzęta. Bo jestem pewna, że żaden z „bohaterów” powyższych historii nie uważa, że jest gwałcicielem.

Uważam, że nic się nie zmieni w kwestii gwałtów w Polsce tak długo, jak długo będziemy pouczać tylko kobiety. Mogła tam nie iść. Mogła z nim nie gadać. Mogła się tak nie ubierać. Zwalanie odpowiedzialności na kobiety jest niedorzeczne, bo skąd my mamy wiedzieć, co dla którego faceta jest podniecające i wyzwoli w nim przemożną chęć gwałtu? A może jednego jarają długie włosy? A innego szczupłe nadgarstki? A innego to jak kobieta zakłada nogę na nogę gdy siada? To jest podobny poziom absurdu, jak gdybyśmy zwracali ludziom uwagę, by nie oddychali tak dynamicznie, bo zachęcają swoim zachowaniem do morderstwa. To nie kobiety wymagają doedukowania, jak jeszcze lepiej chronić się przed gwałtem. To chłopców i mężczyzn trzeba edukować jak nie stać się gwałcicielem.

Pierwszą sprawą jest edukowanie na temat wpływu podniecenia seksualnego na nasze zachowania. Świetne badanie na ten temat przeprowadził Dan Ariely[6]. Poprosił on grupę młodych mężczyzn o wypełnienie ankiety na temat różnych zachowań seksualnych. Mężczyźni odpowiadali na te pytania dwa razy – raz w „normalnych” warunkach, a drugi raz w stanie podniecenia seksualnego (podczas masturbacji) (Ariely bardzo zabawnie opowiada, jak wyglądała rekrutacja do tego badania). Mężczyźni odpowiadając na pytania mieli do wyboru skalę od 0 („nie”), poprzez 50 („możliwe”), do 100 („tak”). Oto średnie wyniki z kilku pytań:

Niepodniecony Podniecony
Czy możesz sobie wyobrazić, że pociąga cię 12-latka? 23 46
Czy próbowałbyś nadal uprawiać seks, gdyby dziewczyna powiedziała „nie”? 20 45
Czy podałbyś kobiecie narkotyk, żeby zwiększyć szansę na uprawianie z nią seksu? 5 26
Czy zachęcałbyś dziewczynę do picia, żeby zwiększyć szansę na uprawianie z nią seksu? 46 63

A to są wyniki inteligentnych, wykształconych młodych mężczyzn z dobrej uczelni w USA. I o czym to świadczy? Bynajmniej nie o tym, że wszyscy faceci to zwierzęta. Raczej o tym, że zupełnie nie doceniamy wpływu, jaki ma na nas podniecenie seksualne. Dlatego powinno się z nastoletnimi chłopcami o tym rozmawiać. O tym, że teraz, gdy siedzimy przy herbatce i rozmawiamy, to jest dla nich oczywiste, że nigdy nie zrobiliby tego czy owego. Ale to nie znaczy, że wiedzą, co by zrobili, gdy będą pod wpływem silnego podniecenia.

Drugą sprawą jest uczenie o różnicach w dojrzewaniu seksualnym dziewcząt i chłopców. Dziewczynki, które dopiero zaczęły dojrzewać, mają skłonność do zachowywania się zalotnie wobec mężczyzn. Najczęściej łączy się to z przeżywaniem głębokiej, platonicznej miłości wobec jakiegoś starszego od niej faceta (nauczyciela, wychowawcy na koloniach, drużynowego, trenera, wikarego czy starszego brata przyjaciółki). Na tym etapie ważne jest dla dziewczyny, by być adorowaną i dostrzeganą przez płeć przeciwną. Ale nie oznacza to bynajmniej, że jest już gotowa na jakiekolwiek kontakty seksualne. U dziewcząt gotowość do seksu rozwija się stopniowo przez kilka lat. „Chłopaki otrzymują w pakiecie wszystko naraz: napięcie seksualne (najczęściej bardzo silne), sprawność genitalną (narządy płciowe gotowe do akcji) oraz gratyfikację seksualną (wysokiej jakości przyjemność).”[7] U dziewcząt najpierw dojrzewa układ rozrodczy (pojawia się miesiączka), a gotowość anatomiczna i biochemiczna pochwy, która umożliwia odbycie stosunku, pojawia się dużo później. A dopiero na samym końcu pojawiają się reakcje seksualne, czyli odpowiedź ciała na dane bodźce. Dziewczyny muszą się „nauczyć” podniecenia i swojego ciała, i następuje to przez stopniowo pojawiające się doświadczenia seksualne[7] (na początku interesują je tylko pocałunki, później pieszczoty szyi i piersi, dopiero w następnej kolejności dotykanie genitaliów czy w końcu penetracja). Jak widać z powyższego, to, że dziewczyna ma piersi i miesiączkę, i przymila się do dorosłego mężczyzny, to naprawdę nie znaczy, że pragnie, żeby on ją przeleciał. Jej zachowania nie są zaproszeniem do seksu. Ona właśnie dojrzewa, uczy się, jak być kobietą. Uczy się o flircie, zainteresowaniu, adoracji. I każdy facet powinien o tym wiedzieć.

Dorośli mężczyźni powinni wiedzieć, że w takiej sytuacji cała odpowiedzialność spoczywa na nich. Że to jest ich sprawa, żeby trzymali łapy przy sobie, a penisa w majtkach, bo nawet jeśli ta dziewczyna sugeruje, że coś by chciała, to ona tak naprawdę nie wie, o czym mówi. Pełnym niezrozumieniem tej kwestii wykazał się na przykład złotousty abp Michalik w swoim słynnym cytacie: „Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga”[8].

Tymczasem nastoletni chłopcy powinni wiedzieć, że może ich spotkać przykra (dla nich) niespodzianka. Bo jeśli dziewczyna im się podoba i okazuje się, że to uczucie jest wzajemne, i nawet uda się doprowadzić do jakiejś intymnej sytuacji, to ona może chcieć czegoś zupełnie innego niż on. On, namiętnie się z nią całując, już ma w głowie wyobrażenie nadchodzącej penetracji. Tymczasem jej mogą wystarczyć same namiętne pocałunki i gładzenie po plecach. I gdy jego ręka zawędruje na jej pierś albo w okolice majtek, to dziewczyna może przerażona uciec. I to nie oznacza, że było jej niemiło. Albo że nie podoba jej się ten chłopak. To było po prostu zbyt wiele dla niej. Ona nie jest jeszcze na to gotowa. Nastolatkowie, którzy nie zdają sobie z tego sprawy, mogą czuć się „oszukani” przez dziewczynę i próbować na nią naciskać. Tymczasem powinni: po pierwsze, spodziewać się, że coś takiego może nastąpić, a po drugie, wiedzieć, co zrobić z podnieceniem, które czują (podpowiedź – naciskanie wystraszonej dziewczyny i przekonywanie jej, że będzie jej się podobało, to nie jest dobre rozwiązanie). Chłopcy powinni wiedzieć, że (wbrew temu, co czują) nierealizowane podniecenie seksualne ich nie zabije i penis ani jądra im od tego nie odpadną. A jeżeli naprawdę czują, że muszą dokończyć to, co się zaczęło, to mogą to zrobić sami w zaciszu toalety. I to nie będzie „obleśne” ani „zboczone”. To będzie wzięcie odpowiedzialności za swoje podniecenie zamiast uznawania, że jak dziewczyna mnie podnieciła, to teraz mogę z nią zrobić, co chcę.

Mam też jedną prośbę do wszystkich rodziców, którzy wychowują córki. Przestańcie uczyć swoje córki techniki: „mówię <<nie>> – myślę <<tak>>”, jako sposobu na flirt. Nie uczcie swoich córek, że to jest takie urocze i kobiece, że zawsze trzeba się „trochę poopierać”, bo inaczej wyjdzie, że „jestem łatwa”. Bardzo mnie martwi, że to naprawdę kobiety swoim zachowaniem uczą facetów, że kobiecego zdania nie należy traktować poważnie. Uczą ich, że kobieta to sama nie wie, czego chce, póki jej mężczyzna nie pokaże. Że to facet ma za kobietę wiedzieć, czego ona potrzebuje. Przykład? Piosenka Honoraty Skarbek (11 milionów wyświetleń na YouTube[9]) i jej „uroczy” refren:

Nie powiem jak masz kochać mnie,
Lecz chcę to czuć, być pewna, że wiesz
Czego potrzebuję dziś.
Chcę, żebyś zaskakiwał mnie.
Nie powiem jak, masz mi to dać,
Lecz chcę to czuć, być pewna, że wiesz
I nie zastanawiaj się.
Chcę żebyś zaskakiwał mnie.

To nie jest urocze. To jest co najmniej żenujące i śmieszne (jak dziewczyna głównego bohatera w „Chłopaki nie płaczą” – „trochę zwariowana, ekscentryczna, nieprzewidywalna”[10]), a w ostrzejszych przypadkach to wręcz schizofreniczne. Zastanówcie się, czy Wy, kobiety, miałybyście ochotę na bycie w związku z kimś, kto mówi „nie”, gdy myśli „tak”? Kto nie wysili się, żeby samemu dojść do tego, czego chce czy potrzebuje w danym momencie, ale wymaga od drugiej strony, by to odgadła (no i jeszcze się obraża, jeśli ktoś nie odgadnie dobrze)? Nie uczcie tego swoich córek. Nie róbcie tak same. Takie zachowanie pomaga w budowaniu wizji świata, w której „nie” z ust kobiety oznacza coś innego niż „nie” z ust mężczyzny.

W Polsce podejście do ofiar gwałtu jest niestety nadal średniowieczne. Na jakiekolwiek współczucie mogą liczyć co najwyżej kobiety, na które rzeczywiście ktoś wyskoczył z krzaków (albo takie, jak kobieta z Rimini. W jej wypadku nikt się nie dopytywał, jak była ubrana). Ale wszystkie ofiary gwałtów małżeńskich, gwałtów na randkach, odurzone tabletką gwałtu czy seksownie ubrane nie mogą liczyć na litość opinii publicznej, sąsiadów, znajomych, policji czy prokuratury. Same się prosiły. Bo przecież w małżeństwie nie ma czegoś takiego jak gwałt, bo kobieta po prostu ma wypełniać „małżeński obowiązek”. No a (jak wiemy dzięki naszemu złotoustemu wicepremierowi[11]) prostytutki nie da się zgwałcić. W tym samym roku, gdy Lepper wypowiedział swoją „złotą myśl”, moi koledzy z studiów prawniczych na UJ (czyli kwiat młodzieży polskiej), podczas zajęć z prawa karnego, całkiem serio zastanawiali się czy da się zgwałcić kobietę uzależnioną od seksu. I to wszystko nie są jakieś odosobnione twierdzenia tylko poglądy sporej części społeczeństwa.

Badania [12] pracowników prokuratury i policji wykazały, że oni sami nie za bardzo wierzą, że istnieje coś takiego jak gwałt. „Prawie 38% prokuratorów i prawie 45% policjantów było zdania, że kobieta nie ma prawa przerwać niechcianego kontaktu i w tym wypadku nie ma mowy o gwałcie. Natomiast <<wymuszenia stosunku za pomocą presji innej niż fizyczna>>, np. przez […] podanie środków farmakologicznych nie uważa za gwałt aż […] 29,7% prokuratorów, 39,3% policjantów. […] Z kolei doprowadzenia do obcowania płciowego wbrew woli osoby poszkodowanej przy użyciu przemocy lub groźby jej użycia, za zgwałcenie nie uważa: […] 18,9% prokuratorów i 32,6% policjantów. Wyniki te oznaczają, że dla pewnej grupy funkcjonariuszy (około 20% prokuratorów i blisko 40% policjantów) przestępstwo zgwałcenia w ogóle nie istnieje, nie ma bowiem zachowań, które skłonni byliby za zgwałcenie uznać(podkreślenia moje).

To, co sędziowie myślą na temat tego, czy gwałt to poważne przestępstwo czy nie, można wnioskować na podstawie wyroków, które wydają. „Średnia długość wyroków za gwałt ze szczególnym okrucieństwem we Francji i USA wynosi 8,8 lat; w Wielkiej Brytanii – 7,1; w Polsce 3,3. Natomiast wyroki za gwałt w zawieszeniu wynosiły we Francji, USA 10%, Wielkiej Brytanii 4%, a w Polsce 33%!”[13]. No i żeby była jasność, w polskim kodeksie karnym przestępstwo zgwałcenia jest zagrożone karą od 2 do 12 lat więzienia.

Sam fakt, że zgwałcenie od momentu pojawienia się w polskim kodeksie karnym z 1932 (artykuł 204)  było przestępstwem ściganym na wniosek[14], daje do myślenia. Dopiero 13 czerwca 2013 roku posłowie uznali, że powinno być to przestępstwo ścigane z urzędu, tak jak inne poważne przestępstwa. I nie zrobili tego z dobroci serca, ale przymuszeni przez wymagania ratyfikowanej przez Polskę konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Wcześniej można by odnieść wrażenie, że polski ustawodawca prezentował następujący tok myślenia: „a, bo z tymi kobietami to nie wiadomo. Teraz mówi, że to gwałt, a potem jej się odwidzi i niepotrzebnie chłopakowi życie zmarnujemy”. Podczas moich praktyk studenckich w prokuraturze, żadna sytuacja nie zelektryzowała tak pracownic biurowych, jak to, że ofiara gwałtu miała przyjść zeznawać. I jeśli myślicie, że panie sekretarki płonęły oburzeniem, to jesteście w błędzie. Te kobiety darły łacha z tej dziewczyny tak bardzo, że w końcu nie wytrzymałam i zapytałam o co chodzi. I dostałam odpowiedź, że te wszystkie sprawy o gwałt to jest jedna wielka lipa. Bo one wszystkie same chciały, tylko potem się obrażają na faceta, bo im piwa nie kupił i lecą na policję ze skargą, że gwałt był. I to tyle na temat kobiecej solidarności.

Taką mamy smutną rzeczywistość w Polsce. I tylko edukowanie ludzi na ten temat może coś zmienić. Im częściej będziemy rozmawiali na temat tego, jak naprawdę wyglądają gwałty w Polsce, tym lepiej. Im więcej chłopcy i dziewczęta będą wiedzieli na temat podniecenia seksualnego i respektowania granic innych osób, tym mniejsza szansa, że ktoś zostanie skrzywdzony. Seks to wspaniałe, piękne doświadczenie. Zadbajmy o to, by nasze córki i synowie też mieli kiedyś szansę się o tym przekonać.

Na koniec skrócony zestaw rad dla chłopaka, który nie chce zostać gwałcicielem:

– „nie znaczy nie” – „nie” padające z ust kobiety znaczy dokładnie to samo co „nie” padające z ust mężczyzny. Jeżeli dziewczyna mówi, że nie chce być dotykana, łaskotana, przytulana, całowana to znaczy, że nie chce;

– ciągnięcie za włosy, bicie i szczypanie nie są sposobem na okazanie koleżance z klasy, że Ci się podoba;

– uprawianie seksu z osobą, która jest nieprzytomna z powodu upicia lub jest pod wpływem innych środków psychotropowych jest gwałtem;

– jeżeli dziewczyna się do Ciebie uśmiecha, miło rozmawia i flirtuje, to nie znaczy, że automatycznie masz prawo do odbycia z nią stosunku;

– jeżeli dziewczyna się z Tobą całuje lub pieści to nie znaczy, że automatycznie masz prawo do odbycia z nią stosunku;

– jeżeli kobieta jest ubrana w strój, który eksponuje jej wdzięki, to nie znaczy, że automatycznie masz prawo do odbycia z nią stosunku;

– to, że kobieta jest Twoją żoną, nie znaczy, że ma obowiązek uprawiać z Tobą seks zawsze, gdy tego chcesz i w taki sposób, jak chcesz;

– penis nie jest jednostką decyzyjną Twojego ciała. Jesteś w stanie skontrolować swoje podniecenie. To, że jesteś podniecony nie daje Ci prawa do wymuszania seksu na osobie, która Cię podnieciła.

 

Pozdrawiam,

Matka Skaut.

 

P.s. Napisanie tego tekstu wymagało ode mnie bardzo dużo pracy (czytania, poszukiwania źródeł). Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, uważasz, że niesie ze sobą istotną treść, proszę, udostępnij go na fb, żeby inni mieli szansę go przeczytać. Będzie to dla mnie najlepsza nagroda za pracę, którą w to włożyłam.

 

tekst: Magda Januszewska autorka bloga matkaskaut.pl

źródło: http://www.matkaskaut.pl/jak-nie-wychowac-syna-na-gwalciciela/

 

Przypisy:

[1] W języku prawników mówi się „zgwałcenie”. „Gwałt” oznacza „przemoc”. Stąd wzięłam statystyki:

http://statystyka.policja.pl/st/przestepstwa-ogolem/przestepstwa-kryminalne/zgwalcenie/122293,Zgwalcenie.html

[2] Tutaj przykład artykułu w tym stylu:

http://forum.gazeta.pl/forum/w,212,149212398,149212398,6000_gwaltow_w_Szwecji_vs_1400_gwaltow_w_Polsce.html

[3] Badania wiktymizacyjne zajmują się przestępstwem, ale od strony ofiary. Badania tego typu pozwalają urealnić policyjne statystyki przestępczości. Policja w swoich statystykach opiera się tylko na przestępstwach, które uda jej się ujawnić albo ktoś im zgłosi. Badania wiktymizacyjne pozwalają dotrzeć do ofiar przestępstwa, które nie zgłosiły się na policję. Np. jako studentka brałam udział w badaniach wiktymizacyjnych dotyczących molestowania seksualnego na uczelni – duża ankieta na ten temat została wysłana do każdej studentki uniwersytetu, aby ocenić rozmiar problemu.

[4] Beata Gruszczyńska, Przemoc wobec kobiet w Polsce. Aspekty prawnokryminologiczne

[5] Wszystkie historie są prawdziwe, pozmieniałam niektóre szczegóły, by uniemożliwić rozpoznanie osoby.

[6] Dan Ariely, Potęga irracjonalności, rozdział „Wpływ podniecenia seksualnego”

[7] Bianca-Beata Kotoro, Wiesław Sokoluk 100% mnie czyli książka o miłości, seksie i zagłuszaczach. Niezbędnik młodego człowieka – to jest książka napisana jako podręcznik do wychowania do życia w rodzinie. Niestety, w naszym kraju, nie było opcji, żeby stało się podręcznikiem.

[8] http://www.tvn24.pl/…

[9] https://www.youtube.com/watch?v=M93nWdvlSrc

[10] https://www.youtube.com/watch?v=_SaWMGJQXpQ

[11] https://www.youtube.com/watch?v=nCgXGdHuaGI najbardziej w tym filmiku przerażają mnie dwie rzeczy. Pierwsza, że Lepper nie poniósł żadnej odpowiedzialności za swoje słowa. Druga, to ci wszyscy faceci, którzy się śmieją po tekście Leppera.

[12] A. Dominiczak, Służby publiczne w służbie popędów, w: „Prawo i płeć” 2000, nr 1 . Cytuję za: Joanna Piotrowska, Alina Synakiewicz, Dość milczenia. Przemoc seksualna wobec kobiet i problem gwałtu w Polsce. Możecie mi zarzucić, że nie są to aktualne dane. Nie są. Ale są to jedyne dane, które istnieją na ten temat w Polsce.

[13] J. Piotrowska, Przemoc ma płeć. Wymazywanie kobiet z programów antyprzemocowych,

http://www.feminoteka.pl/readarticle.php?article_id=840. Cytuję za: Joanna Piotrowska, Alina Synakiewicz, Dość milczenia. Przemoc seksualna wobec kobiet i problem gwałtu w Polsce.

[14] Przy przestępstwach ściganych na wniosek, aby policja lub prokuratura zaczęły działać, potrzebny jest wniosek pokrzywdzonego. To znaczy, że nawet gdyby policja dowiedziała się z jakiegoś innego źródła (np. od samego sprawcy) o zgwałceniu, to nie mogą rozpocząć sprawy, jeśli kobieta sama tego nie zgłosi.

 

Bezpłatne warsztaty WenDo dla mieszkanek Warszawy

wendo (7)Miło nam ogłosić, że dzięki dofinansowaniu z Miasta st. Warszawy odbędą się trzy bezpłatne warsztaty WenDo – samoobrona i asertywność dla dorosłych mieszkanek Warszawy. Warsztat przewidziany jest przede wszystkim dla kobiet, które doświadczyły lub doświadczają jakiegokolwiek rodzaju przemocy (psychicznej, fizycznej, seksualnej, ekonomicznej).

Warsztat jest BEZPŁATNY. Ale bardzo prosimy o poważne potraktowanie zgłoszenia. Zależy nam bowiem na tym, by jak największa grupa mogła skorzystać z tej oferty. Zgłoszeń zazwyczaj jest dużo, ale na sam warsztat przychodzi mniej kobiet. Nie mamy wtedy już możliwości zawiadomienia kobiet będących na liście rezerwowej! 

Warsztat prowadzić będą certyfikowane trenerki WenDo: Jolanta Gawęda lub Joanna Piotrowska

Terminy warsztatów (sobota i niedziela):

4-5.11 – rekrutacja zakończona

11-12.11 – rekrutacja zakończona

25-26.11 – rekrutacja zakończona

Wszystkie warsztaty trwają w godz. 10.00-16.00 (dwa dni po 6 godzin) i odbywać się będą w siedzibie fundacji Feminoteka przy ul Mokotowskiej 29a.

Zgłoszenia – wypełniony formularz prosimy przesłać pod adres [email protected]. W tytule maila prosimy podać wybrany termin warsztatów.

 

Podczas WenDo uczymy:

– jak poczuć swoją siłę i podnieść poczucie wartości,

– ochrony własnych granic fizycznych i psychicznych (zabawy, psychodramy),

– najprostszych technik samoobrony (ciosy, kopnięcia, uwolnienia),

– pracy z głosem, ciałem i postawą (zabawy, ćwiczenia),

– pracy z ciałem i postawą,

– komunikacji bez przemocy,

– jak rozpoznać zagrażające sytuacje i jak reagować,

– jak uniknąć przemocy psychicznej jak i fizycznej.

Czym jest WenDo?

WenDo to metoda przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i dziewcząt. Uczy jak w każdej sytuacji: w miejscu publicznym, na ulicy, w pracy, w domu – przestać czuć się bezradną i bezbronną. Uczy także, jak reagować na przemoc. Wzmacnia poczucie pewności siebie i poczucie własnej wartości. Pomaga rozwiązywać konflikty, przełamać stereotypy i obawy, poczucie winy i wstyd.

WenDo wielkie znaczenie przywiązuje do asertywności. Wyraża się to przekonaniem, że nikt nie ma prawa naruszać naszych granic.

Aby trenować WenDo nie potrzeba siły ani nadzwyczajnej sprawności.  Są skuteczne dla kobiet w każdym wieku, bez względu na to, jaką mają siłę.

WenDo nie jest:
Sztuką walki. Podczas zajęć nie uczymy, jak się bić, lecz jak nie dopuścić do agresji, a w razie zagrożenia, jak się skutecznie bronić.

WenDo nie jest terapią. Podczas zajęć uczymy asertywności, ochronywłasnych granic. Pracujemy z doświadczeniami przemocy i rozmawiamy o nich, jednak nie prowadzimy terapii. Radzimy, jeśli uczestniczka tego potrzebuje, gdzie taką pomoc można otrzymać.

Warsztat odbywa się w ramach projektu „To nie Twoja wina! Stop przemocy wobec kobiet” współfinansowany przez M.st. Warszawy. 

Warsztaty WenDo i debata równościowa w Twojej miejscowości? Konkurs Feminoteki!

 

inspiringwomenkolorFundacja Feminoteka, w ramach projektu „Inspiring Women”, ogłasza konkurs na zorganizowanie w swojej miejscowości warsztatów WenDo – samoobrona i asertywność dla dziewcząt oraz debaty równościowej dla rodziców i nauczycieli/nauczycielek oraz mieszkańców i mieszkanek.

Konkurs jest skierowany do szkół ponadpodstawowych, organizacji i instytucji z miejscowości poniżej 50 tysięcy mieszkańców, którym zależy na promowaniu edukacji równościowej. Zgłoszenia prosimy przesyłać do 15 października 2017 na adres mailowy [email protected].

Wyniki konkursu zostaną ogłoszone 20.10.2017 roku.

W konkursie mogą wziąć udział: szkoły, organizacje pozarządowe, urzędy gmin czy miast lub tez inne instytucje, grupy nieformalne które będą mogły spełnić warunki konkursu. Priorytetowo będą traktowane te miejscowości, w których WenDo jeszcze nigdy nie odbyło się.

Formularz zgłoszeniowy do pobrania poniżej

Zgłoszenie do projektu

Co oferujemy:

1)      Przeprowadzenie bezpłatnego warsztatu WenDo (12h, 2 dni po 6h, dla dziewcząt w wieku 13-18 lat) oraz debaty równościowej (4h) na terenie Waszej miejscowości przez certyfikowane trenerki WenDo i równościowe.

2)      Materiały szkoleniowe.

 

Czego oczekujemy:

  • Zrekrutowania grupy na warsztaty – minimum 10 a maksimum 16 dziewcząt w wieku 13-18 lat, które wezmą udział w warsztacie WenDo,
  • oraz grupy rodziców lub nauczycieli/ nauczycielek, mieszkanek/ mieszkańców którzy wezmą udział w debacie równościowej (minimum 15 osób)

2)      Zapewnienia sali, w której odbędą się warsztaty i debata.

3)      Promocji projektu wg przygotowanych przez fundację Feminoteka materiałów.

Terminy warsztatów zostaną ustalone indywidualnie. Muszą się odbyć do maja 2018 r.

 

UWAGA!

W każdej wybranej przez nas miejscowości na podstawie zgłoszenia przeprowadzimy JEDNĄ debatę równościową i JEDEN dwudniowy warsztat WenDo.

 

Czym jest WenDo:

WenDo to metoda przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i dziewcząt. Uczy jak w każdej sytuacji: w miejscu publicznym, na ulicy, w pracy, w domu, w szkole – przestać czuć się bezradną i bezbronną. Uczy także, jak reagować na przemoc. Wzmacnia poczucie pewności siebie i poczucie własnej wartości. Pomaga rozwiązywać konflikty, przełamać stereotypy i obawy, poczucie winy i wstyd.

WenDo wielkie znaczenie przywiązuje do asertywności. Wyraża się to przekonaniem, że nikt nie ma prawa naruszać naszych granic. Poznając swoje własne granice, uczymy się także szanować granice innych ludzi. WenDo jako sztuka samoobrony psychicznej pokazuje, jak ważna jest umiejętność rozwiązywania konfliktów, a przede wszystkim podtrzymywanie komunikacji, niezrywanie kontaktu. Jest to ważny aspekt WenDo jako profilaktyki przemocy.

Aby trenować WenDo nie potrzeba siły ani nadzwyczajnej sprawności. Każda kobieta może nauczyć się skutecznie bronić. WenDo uczymy się dziewczynek od 7. roku życia oraz kobiety starsze i niepełnosprawne. Podczas WenDo nauczysz się najprostszych, ale zarazem najbardziej skutecznych technik, które nie wymagają miesięcy żmudnych ćwiczeń. Nauczysz się jak wykorzystywać własne słabe strony na swoją korzyść.

WenDo nie jest:

Sztuką walki. Podczas zajęć nie uczymy, jak się bić, lecz jak nie dopuścić do agresji, a w razie zagrożenia, jak się skutecznie bronić. Wykorzystywane techniki nie wymagają żmudnych ćwiczeń ani sprawności. Są skuteczne dla kobiet w każdym wieku, bez względu na to, jaką mają siłę.

WenDo nie jest terapią. Podczas zajęć uczymy asertywności, obrony własnych granic. Pracujemy z doświadczeniami przemocy i rozmawiamy o nich, jednak nie prowadzimy terapii. Radzimy, jeśli uczestniczka tego potrzebuje, gdzie taką pomoc można otrzymać.

Podczas WenDo uczymy:

– jak poczuć swoją siłę i podnieść poczucie wartości,

– ochrony własnych granic fizycznych i psychicznych (zabawy, psychodramy),

– najprostszych technik samoobrony (ciosy, kopnięcia, uwolnienia),

– pracy z głosem, ciałem i postawą (zabawy, ćwiczenia),

– komunikacji bez przemocy,

– jak rozpoznać zagrażające sytuacje i jak reagować,

– jak uniknąć przemocy psychicznej jak i fizycznej.

 

Projekt jest finansowany przez C&A Foundation

Rekrutacja na bezpłatne szkolenia dla migrantek trwa do 20 sierpnia

English below

(fot. Pamela Zapata)

 

Jeżeli jesteś migrantką, mieszkasz lub dopiero co przyjechałaś do Polski i interesuje Cię tematyka przeciwdziałania przemocy seksualnej, a zwłaszcza molestowania w pracy czy na ulicy, to jest oferta dla Ciebie.

Zapraszamy kobiety, które chcą przeszkolić się z zakresu przeciwdziałania przemocy seksualnej, dowiedzieć się czym są stereotypy płciowe, zapoznać się z zagadnieniem granic osobistych oraz odbyć trening asertywności , a także zdobyć wiedzę o psychologicznych i prawnych aspektach przemocy.

Nasz projekt jest finansowany z programu EU Daphne i nazywa się „Draw the line / Wyznacz granicę”. Jego głównym celem jest podniesienie świadomości na temat przemocy seksualnej, a zwłaszcza molestowania seksualnego. Odbiorczyniami są migrantki i uchodźczynie, które pozostają narażone na przemoc seksualną i molestowanie w przestrzeni publicznej, na przykład w miejscu pracy, na uczelni, w sklepie czy autobusie, ze względu na płeć, ale także pochodzenie.
Projekt realizujemy w partnerstwie z pięcioma krajami Unii Europejskiej – Austria, Wielka Brytania, Hiszpania, Grecja i Bułgaria. Uważamy, że istnieje potrzeba wzmocnienia kobiet przybywających do krajów, w których mieszkamy, wsparcia ich i pokazania, że są tutaj na równych prawach ze wszystkimi obywatelkami i obywatelami.

Zapraszamy do udziału w 3 bezpłatnych szkoleniach. Każde z nich będzie trwało ok. 6 godzin (zapewniamy tłumaczenie). Po trzech zjazdach szkoleniowych osoby uczestniczące przeprowadzą warsztaty zaliczeniowe, za które dostaną wynagrodzenie oraz certyfikat. Jako przeszkolone liderki będą przekazywać wiedzę w swoich społecznościach: zaproszą kobiety ze swojego otoczenia lub porozumiewające się w tym samym języku, przeszkolą je pod okiem i ze wsparciem superwizorki z wcześniej zdobytej wiedzy, z poszanowaniem i zrozumieniem różnic kulturowych.

Pierwsze warsztaty planowane są na 23 września 2017r.

Uwaga! Terminy mogą ulec zmianie!

Aby zapisać się na szkolenie lub dopytać  o szczegóły zapraszamy do kontaktu z koordynatorką  projektu Natalią Skoczylas poprzez e-mail: [email protected]

Rekrutacja trwa do 20 sierpnia.

 

If you are a migrant, you live or plan to live in Poland and are interested in the subject of combating sexual violence, especially harassment at work or on the street, this is an offer for you.

We’d like to meet women who want to learn how to combat sexual violence, find out what gender stereotypes are, get familiar with personal boundaries, do assertiveness training, and learn about the psychological and legal aspects of violence.

Our project is financed by EU Daphne Programme and is called „Draw the line / Wyznacz Granicę” Its main purpose is to raise awareness about sexual violence, especially sexual harassment. Recipients are migrants and refugees who are exposed to sexual violence and harassment in public spaces, such as the workplace, the university, the store or the bus, for reasons of gender or origin.

The project is being implemented in partnership with five European Union countries – Austria, Great Britain, Spain, Greece and Bulgaria. We think there is a need to strengthen women arriving in the countries in which we live, support them and show that they are here on equal terms with all citizens.

We invite you to participate in 3 trainings which will be free of expense. Each training lasts about 6 hours (translation included). After the three training sessions, the participants will conduct a final workshop for which they will receive remuneration and certificate. As trained leaders they will share knowledge in their communities: they will invite women from their environment or speak in the same language, train them under the supervision and support of our trainer, with respect and understanding of cultural differences.

Planned date of first workshop session: 23rd September 2017.

Attention! Date may be changed!

To sign up for training or to ask for details, please contact the project coordinator Natalia Skoczylas via e-mail: [email protected]

Recruitment ends on 20th August.

Tablica magnetyczna ero.edu | Edukacja seksualna

eroedu (6)

Edukacja seksualna w naszym kraju nadal stanowi temat dość egzotyczny i nie do końca ogólnodostępny. Jedną z przyczyn tego zjawiska jest niewystarczająca ilość pomocy naukowych, które swoim wyglądem zachęcałyby do nauki i nie stygmatyzowałyby podstawowych procesów, jakie zachodzą w naszych ciałach. To właśnie te czynniki przyczyniły się do podjęcia próby rozwiązania problemu, jakim jest niedostateczna ilość pomocy naukowych w tym obszarze. Próbę tę podjęła Dominika Spytek, studentka Wzornictwa UP.

– Po licznych konsultacjach z grupami edukatorów seksualnych w całej eroedu (5)Polsce, postanowiłam wykonać interaktywną tablicę magnetyczną, za pomocą której wiedza przekazywana byłaby w sposób przyjazny, a czasem nawet zabawny. Najważniejszym założeniem było jednak stworzenie alternatywy dla suchych i płaskich rysunków informacyjnych zamieszczanych w książkach o podobnej tematyce.

 

Michalina Wisłocka i jej legendarna „Sztuka kochania”, a konkretniej słowa: „(…) dzieci uczą się o jajeczkowaniu, plemnikach i ciąży, i nawet eroedu (4)mają dobre stopnie, a równocześnie w ogóle nie próbują przymierzyć tej wiedzy do siebie. Traktują naukę o człowieku i rozmnażaniu nieomalże jak naukę o kraterach na Księżycu, która nie ma nic wspólnego z ich dniem powszednim.” stanowiły podstawę do stworzenia projektu interaktywnej tablicy magnetycznej.

 

ero.edu, bo tak nazwany został projekt, zawiera podstawowe informacje z zakresu edukacji seksualnej. Dzięki jego elementom nie eroedu (3)tylko poznasz nazwy, ale również zobaczysz na własne oczy, jak kształtują się i zachodzą procesy wewnątrz Twojego ciała. Zestaw składa się z dwóch rozkładanych tablic i ponumerowanych magnesów. Dołączona jest także instrukcja opisująca wszystkie interaktywne częsci zestawu oraz procesy, z jakimi się one wiążą.

 

– Obecnie projekt wysyłany jest na konkursy, był także eksponowany na wystawie Wzornictwa UP „blisko, bliżej” organizowanej w ramach krakowskiego festiwalu Wydział Sztuki W Mieście 5.0 w Cricotece. Z nadzieją wyczekuję jednak momentu, w którym na horyzoncie pojawi się eroedu (2)możliwość wdrożenia go do produkcji, wtedy zestaw ten mógłby spokojnie znajdować się w każdym otwartym na rozmowy domu.

 

Wszystkich zainteresowanych odsyłamy do portfolio autorki:

 https://www.behane.net/charlierokoko

 

 

eroedu (1)

 

 

Zwiedzanie Gdańska szlakami kobiet | Spacery Metropolitanka Stare i Główne Miasto

metropolitanka_banerGdański Instytut Kultury Miejskiej zaprasza na spacery w ramach herstorycznego projektu Metropolitanka. Przedstawione zostaną historie (nie)zwykłych kobiet, znanych i nieznanych bohaterek Starego i Głównego Miasta oraz działaczek z czasów Wolnego Miasta Gdańska.

 

Gdańskie  prekursorki i działaczki, kobiety silne i odważne. Poznacie historie: pierwszej reformatorki damskiego ubioru Clary Stryowskiej-Baedeker, współtwórczyni polskiego teatru amatorskiego w Gdańsku Tekli Glinieckiej, pilotki i sędziny żużlowej Ireny Nadolnej-Szatyłowskiej. Przedstawimy też powieściopisarkę Jadwigę Łuszczewską, autorkę „Panienki z okienka”, listonoszkę Mariannę Selonkę oraz wiele innych kobiet, dzięki którym odkryjecie historię Gdańska na nowo.

 

 

Zapisy w Instytucie Kultury Miejskiej, ul. Długi Targ 39/40, pon-pt, godz. 10.00 – 18.00; sob-niedz, godz. 12.00 – 16.00 lub e-mail: kontakt@ikm.gda.pl, tel. 58 301 2016

 

Zwiedzanie jest bezpłatne.

 

 

TERMINY SPACERÓW:

 

D – trasa szlakiem DZIAŁACZEK POLONIJNYCH WOLNEGO MIASTA GDAŃSKA

P – trasa szlakiem PREKURSOREK

 

czerwiec

24.06 (sobota) 16.00 TRASA D

lipiec

01.07 (sobota) 16.00 TRASA P

08.07 (sobota) 16.00 TRASA D

15.07 (sobota) 16.00 TRASA P

22.07 (sobota) 16.00 TRASA D

29.07 (sobota) 16.00 TRASA P

sierpień

05.08 (sobota) 16.00 TRASA D

12.08 (sobota) 16.00 TRASA P

19.08 (sobota) 16.00  TRASA D

26.08 (sobota) 16.00 TRASA P

wrzesień

02.09 (sobota) 16.00 TRASA D

09.09 (sobota) 16.00 TRASA P

16.09 (sobota) 16.00 TRASA D

23.09 (sobota) 16.00 TRASA P

30.09 (sobota) 16.00 TRASA D

 

Miejsce zbiórki: ul. Długi Targ 39/40, na wysokości Instytutu Kultury Miejskiej

Organizator: Instytut Kultury Miejskiej

Więcej o projekcie: www.ikm.gda.pl/metropolitanka, www.metropolitanka.ikm.gda.pl

#spacerymetropolitanka

Stocznia Gdańska szlakami kobiet – wakacyjne spacery Metropolitanka

metropolitanka_banerNa czym polegała praca suwnicowej? Jaką  rolę odgrywały kobiety w strajkach? Czy bycie robotnicą było powodem do dumy? Jak wyglądało wsparcie socjalne osób pracujących w Stoczni i życie kulturalne zakładu?

Na te i inne pytania poznacie odpowiedź w ramach projektu Metropolitanka, który pokazuje Stocznię Gdańską oczami suwnicowych, inżynierek, sprzątaczek i pracownic administracyjnych. Dowiemy się, jak praca w Stoczni wpłynęła na ich życie. Poznamy bliżej historie: niepokornej suwnicowej, animatorki kultury, działaczek Solidarności oraz codzienność strajku w Sierpniu 1980.

Podczas zwiedzania usłyszymy wiele anegdot i ciekawostek, np.o stoczniowym ogrodnictwie, z którego pochodziły tulipany i goździki rozdawane w zakładzie na Dzień Kobiet. Dowiemy się, gdzie znajdowały się: Willa Dyrektora, Modelarnia i hala 46A z muralem „Tatusiu! Pracuj bezpiecznie”, w której na suwnicach  pracowała Anna Walentynowicz.

 

Zwiedzanie jest bezpłatne

 

Zapisy w Instytucie Kultury Miejskiej, ul. Długi Targ 39/40, pon-pt, godz. 10.00 – 18.00; sob-niedz, godz. 12.00 – 16.00 lub e-mail: kontakt@ikm.gda.pl, tel. 58 301 2016

 

 

TERMINY SPACERÓW:

25.06 (niedziela) 16.00

28.06 (środa) 18.00

30.06 (piątek) 18.00

02.07 (niedziela) 16.00

05.07 (środa) 18.00

07.07 (piątek) 18.00

09.07 (niedziela) 16.00

12.07 (środa) 18.00

14.07  (piątek) 18.00

16.07 (niedziela) 16.00

19.07 (środa) 18.00

21.07 (piątek) 18.00

23.07 (niedziela) 16.00

26.07 (środa) 18.00

28.07 (piątek) 18.00

30.07 (niedziela) 16.00

02.08 (środa) 17.00

04.08 (piątek) 17.00

06.08 (niedziela) 16.00

09.08 (środa) 17.00

11.08 (piątek) 17.00

13.08 (niedziela) 16.00

16.08 (środa) 17.00

18.08 (piątek) 17.00

20.08 (niedziela) 16.00

23.08 (środa) 17.00

25.08 (piątek) 17.00

27.08 (niedziela) 16.00

30.08 (środa) 17.00

01.09 (piątek) 17.00

03.09 (niedziela) 16.00

06.09 (środa) 17.00

08.09 (piątek) 17.00

10.09 (niedziela) 16.00

11.09 (poniedziałek) 15.00

13.09 (środa) 17.00

15.09 (piątek) 17.00

17.09 (niedziela) 16.00

20.09 (środa) 17.00

22.09 (piątek) 17.00

24.09 (niedziela) 16.00

27.09 (środa) 17.00

29.09 (piątek) 17.00

 

Więcej o projekcie: www.ikm.gda.pl/metropolitanka, www.metropolitanka.ikm.gda.pl

#spacerymetropolitanka

 

Organizator: Instytut Kultury Miejskiej

 

Stocznię Gdańską można też zwiedzać indywidualnie przy użyciu aplikacji, audioprzewodnika, a także poznać jej historię ze słuchowiskami i książką – materiały znajdują się na stronie: www.stocznia-jest-kobieta.org

Szkolenia dla migrantek! Trainings for migrant women!

English below

 

Jeżeli jesteś migrantką, mieszkasz lub dopiero co przyjechałaś do Polski i interesuje Cię tematyka przeciwdziałania przemocy seksualnej, a zwłaszcza molestowania w pracy czy na ulicy, to jest oferta dla Ciebie.

DSC_0510 (2)

(fot. Pamela Zapata)

Zapraszamy kobiety, które chcą przeszkolić się z zakresu przeciwdziałania przemocy seksualnej, dowiedzieć się czym są stereotypy płciowe, zapoznać się z zagadnieniem granic osobistych oraz odbyć trening asertywności , a także zdobyć wiedzę o psychologicznych i prawnych aspektach przemocy.

Nasz projekt jest finansowany z programu EU Daphne i nazywa się „Draw the line / Wyznacz granicę”. Jego głównym celem jest podniesienie świadomości na temat przemocy seksualnej, a zwłaszcza molestowania seksualnego. Odbiorczyniami są migrantki i uchodźczynie, które pozostają narażone na przemoc seksualną i molestowanie w przestrzeni publicznej, na przykład w miejscu pracy, na uczelni, w sklepie czy autobusie, ze względu na płeć, ale także pochodzenie.
Projekt realizujemy w partnerstwie z pięcioma krajami Unii Europejskiej – Austria, Wielka Brytania, Hiszpania, Grecja i Bułgaria. Uważamy, że istnieje potrzeba wzmocnienia kobiet przybywających do krajów, w których mieszkamy, wsparcia ich i pokazania, że są tutaj na równych prawach ze wszystkimi obywatelkami i obywatelami.

Zapraszamy do udziału w 3 bezpłatnych szkoleniach. Każde z nich będzie trwało ok. 6 godzin (zapewniamy tłumaczenie). Po trzech zjazdach szkoleniowych osoby uczestniczące przeprowadzą warsztaty zaliczeniowe, za które dostaną wynagrodzenie oraz certyfikat. Jako przeszkolone liderki będą przekazywać wiedzę w swoich społecznościach: zaproszą kobiety ze swojego otoczenia lub porozumiewające się w tym samym języku, przeszkolą je pod okiem i ze wsparciem superwizorki z wcześniej zdobytej wiedzy, z poszanowaniem i zrozumieniem różnic kulturowych.

Planowane daty warsztatów to: 2 września, 23 września oraz 14 października 2017r.

Uwaga! Terminy mogą ulec zmianie!

Aby zapisać się na szkolenie lub dopytać  o szczegóły zapraszamy do kontaktu z koordynatorką  projektu Natalią Skoczylas poprzez e-mail: [email protected]

Rekrutacja trwa do 10 sierpnia.

 

If you are a migrant, you live or plan to live in Poland and are interested in the subject of combating sexual violence, especially harassment at work or on the street, this is an offer for you.

We’d like to meet women who want to learn how to combat sexual violence, find out what gender stereotypes are, get familiar with personal boundaries, do assertiveness training, and learn about the psychological and legal aspects of violence.

Our project is financed by EU Daphne Programme and is called „Draw the line / Wyznacz Granicę” Its main purpose is to raise awareness about sexual violence, especially sexual harassment. Recipients are migrants and refugees who are exposed to sexual violence and harassment in public spaces, such as the workplace, the university, the store or the bus, for reasons of gender or origin.

The project is being implemented in partnership with five European Union countries – Austria, Great Britain, Spain, Greece and Bulgaria. We think there is a need to strengthen women arriving in the countries in which we live, support them and show that they are here on equal terms with all citizens.

We invite you to participate in 3 trainings which will be free of expense. Each training lasts about 6 hours (translation included). After the three training sessions, the participants will conduct a final workshop for which they will receive remuneration and certificate. As trained leaders they will share knowledge in their communities: they will invite women from their environment or speak in the same language, train them under the supervision and support of our trainer, with respect and understanding of cultural differences.

Planned date of workshop’s sessions: 2nd September, 23rd September and 14th October 2017.

Attention! Date may be changed!

To sign up for training or to ask for details, please contact the project coordinator Natalia Skoczylas via e-mail: [email protected]

Recruitment ends on 10th August.

girls.js: Warsztaty programowania dla dziewcząt i kobiet

girlsjs_avatar

Warsztaty girls.js organizowane są przez nieformalną grupę osób związanych z branżą IT od ubiegłego roku. Można się na nich nauczyć podstaw JavaScriptu, który jest aktualnie jednym najpopularniejszych i najbardziej potrzebnych języków programowania.

 

9-10 czerwca 2017 r. w Google Campus Warsaw (ul. Ząbkowska 27/31) odbędzie się druga edycja zajęć. Są one całkowicie bezpłatne, a ich celem jest ułatwienie kobietom startu w zawodach technologicznych oraz informatycznych. W polskiej branży IT dominują mężczyźni – aż 89% programistów to mężczyźni.

 

Girls.js to inicjatywa nieformalnej grupy osób związanych z branżą IT. Organizatorzy i organizatorki starają się starają się, aby z możliwości nauki mogły skorzystać dziewczyny aktywne w swoich środowiskach – wolontariuszki, społeczniczki, aktywistki, osoby, które dobrze spożytkują pozyskane umiejętności (np. do samodzielnego stworzenia swojej strony www). Te uczestniczki, które po warsztatach chcą uczyć się dalej, mogą kontynuować rozwijanie umiejętności podczas konsultacji follow-up w Warsztacie Warszawskim przy pl. Konstytucji 4.

 

Przedsięwzięcie jest finansowane przez partnerów, którymi w tej edycji są firmy GFT Poland Sp. z o.o. (Al. Jerozolimskie 56c) oraz Stepstone Services (ul. Domaniewska 50). Organizatorki szukają też kolejnych firm chętnych do współpracy, aby móc w ramach zajęć zaoferować uczestniczkom jak najwięcej udogodnień (np. podręczniki czy oprogramowanie). Organizatorzy i organizatorki pracują nad girls.js  całkowicie społecznie.

 

W tej chwili trwa nabór na czerwcowe zajęcia, podczas których zostanie przeszkolonych 21 osób. Nabór trwa do 14 maja.

 

Wszystkie informacje na temat inicjatywy girls.js, link do FB oraz do filmu z pierwszej edycji znajdziecie na stronie: http://www.girlsjs.pl/

 

Warszawa 29-30.04 | Warsztaty WenDo! Silna, bezpieczna, asertywna

wendo
logo: Marta Zabłocka/życie-na-kreskę

Fundacja Feminoteka i Fundacja Inna Przestrzeń zapraszają na warsztaty asertywności i samoobrony WenDo.

Czym jest WenDo?

WenDo to metoda przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i dziewcząt. Uczy jak w każdej sytuacji: w miejscu publicznym, na ulicy, w pracy, w domu – przestać czuć się bezradną i bezbronną. Uczy także, jak reagować na przemoc. Wzmacnia poczucie pewności siebie i poczucie własnej wartości. Pomaga rozwiązywać konflikty, przełamać stereotypy i obawy, poczucie winy i wstyd.

Warsztaty odbędą się 29-30 kwietnia w godzinach 11-17 (2 x 6 godzin, obowiązkowe uczestnictwo w oba dni warsztatowe)
Koszt: 100 zł. od osoby (50 zł. przedpłata na konto, 50 zł. gotówka w 1 dniu warsztatu)
Trenerki : Jolanta Gawęda i Olesya Malyugina
Zgłoszenia na mail [email protected], w mailu zostanie podany numer konta do wpłat.
Warsztaty będą prowadzone w jęz. polskim, ale mówimy również w jęz. rosyjskim.

***

WenDo wielkie znaczenie przywiązuje do asertywności. Wyraża się to przekonaniem, że nikt nie ma prawa naruszać naszych granic. Poznając swoje własne granice, uczymy się także szanować granice innych ludzi. WenDo jako sztuka samoobrony psychicznej pokazuje, jak ważna jest umiejętność rozwiązywania konfliktów, a przede wszystkim podtrzymywanie komunikacji, niezrywanie kontaktu. Jest to ważny aspekt WenDo jako profilaktyki przemocy. WenDo jest po prostu sposobem na to, jak nie stać się ofiarą.

Aby trenować WenDo nie potrzeba siły ani nadzwyczajnej sprawności. Każda kobieta może nauczyć się skutecznie bronić. W warsztatach WenDo biora udział dziewczynki od 7. roku życia oraz kobiety starsze czy z niepełnosprawnością fizyczną.

Podczas WenDo nauczysz się najprostszch, ale zarazem najbardziej skutecznych technik, które nie wymagają miesięcy żmudnych ćwiczeń. Trenerki WenDo pokazują najsłabsze miejsca w ciele napastnika, uczą umiejętnej obrony poprzez zaatakowanie właśnie tych miejsc. Uczą jak wykorzystywać własne słabe strony na swoją korzyść.

WenDo nie jest:
Sztuką walki. Podczas zajęć nie uczymy, jak się bić, lecz jak nie dopuścić do agresji, a w razie zagrożenia, jak się skutecznie bronić.

Wykorzystywane techniki nie wymagają żmudnych ćwiczeń ani sprawności. Są skuteczne dla kobiet w każdym wieku, bez względu na to, jaką mają siłę.

WenDo nie jest terapią. Podczas zajęć uczymy asertywności, obrony własnych granic. Pracujemy z doświadczeniami przemocy i rozmawiamy o nich, jednak nie prowadzimy terapii. Radzimy, jeśli uczestniczka tego potrzebuje, gdzie taką pomoc można otrzymać.

Podczas WenDo uczymy:

– jak poczuć swoją siłę i podnieść poczucie wartości,

– ochrony własnych granic fizycznych i psychicznych (zabawy, psychodramy),

– najprostszych technik samoobrony (ciosy, kopnięcia, uwolnienia),

– pracy z głosem, ciałem i postawą (zabawy, ćwiczenia),

– pracy z ciałem i postawą

– komunikacji bez przemocy,

– jak rozpoznać zagrażające sytuacje i jak reagować,

– jak uniknąć przemocy psychicznej jak i fizycznej.

 

Wydarzenie na Facebooku: https://www.facebook.com/events/508367349553049/