TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Relacja ze spotkania z Elżbietą Korolczuk w ramach Akademii Feministycznej

niebezpieczne_zwiazkiGościnią Akademii Feministycznej, która odbyła się 27 maja w siedzibie Fundacji Feminoteka, była socjolożka Elżbieta Korolczuk. Spotkanie dotyczyło tematyki poruszonej w nowo wydanej książce pod redakcją Renaty E. Hryciuk i Elżbiety Korolczuk „Niebezpieczne związki. Macierzyństwo, ojcostwo i polityka”. Autorka rozpoczęła spotkanie krótką prezentacją książki i tematu. Zwróciła też uwagę, że niełatwo było opublikować tę książkę i odbyło się to dzięki pomocy udzielonej przez Heinrich Boell Stiftung i Uniwersytet w Goeteborgu.

Zainteresowania autorki skupiają się na ruchach społecznych, zwłaszcza rodzicielskich związanych z np. z in vitro. Jak zauważyła, często traktuje się rodzicielstwo jako przeżycie indywidualne. Tymczasem państwo odgrywa rolę w życiu rodzica i to nie bezinteresownie. Następnie uczestnicy poznali motywy doboru tytułu książki i opisywanych w niej zjawisk. Nie przypadkowo w tytule książki pojawia się macierzyństwo i ojcostwo. Oczekiwania wobec matek i ojców są zupełnie inne, co widać min. w medialnym dyskursie o matkach nadużywających alkoholu, który równocześnie nie wspomina o ojcach, którzy nierzadko piją więcej. Pojęcie rodzicielstwa, przeciwstawione rodzinie, daje przestrzeń do zwrócenia uwagi na indywidualne potrzeby. Dodatkowo dyskurs ‘kryzysu rodziny’ zawłaszczony jest przez konserwatystów. Pojęcia użyte przez autorkę są szersze, ponieważ można matkować i ojcować, nie będąc rodzicem.

W książce znajdziemy min. opis procesów upolityczniania ojcostwa i macierzyństwa, sposób traktowania tematu w mediach i politykach społecznych oraz analizę tego, co Elżbieta Korolczuk nazywa wpływami globalnymi, czyli neoliberalizmu, prywatyzacji i aktorów takich jak kościół, czy instytucje państwa. Odpowiedź na pytanie co możemy zrobić jako osoby chcące zmian równościowych, znajdziemy w rozdziale poświęconym strategiom ruchów oddolnych takich jak alimenciary, rodzice walczący o 6-latki, in vitro, ruchy ojcowskie. Elżbieta Korolczuk zwróciła uwagę, że ruchy rodzicielskie są obecnie polem bitwy, co widać na przykładzie kwestii in vitro. Spór toczy się o to, kto jest obywatelem – zarodki czy ludzie niepłodni. Obywatelstwo jest według autorki także jest kwestią polityczną. Możemy odzyskać obywatelstwo dzięki upolitycznieniu rodzicielstwa, ponieważ zwraca ono uwagę na wartości niematerialne. Opieka może być uznana za pracę, wartość w sensie ekonomicznym i społecznym. Pułapką tej strategii jest łatwość przerobienia postulatów rodzicielskich na modłę nacjonalistyczną i zmarginalizowania innych postulatów, takich jak prawo do aborcji i in vitro. Socjolożka poruszyła też problem iluzji wspólnoty kobiet. Duże zróżnicowanie materialne i kulturowe, sprawia, że porozumienie nie jest oczywiste. Przykładem jest tocząca się dyskusja o dobrym i złym macierzyństwie, u której podstaw leży fundamentalne pytanie: jakiego typu wizje jednostki mamy. W szerszej perspektywie jest to pytanie o to, czy wolność indywidualna jest tym o co walczymy, czy też w chcemy rozwiązań systemowych wpływających na naszą wolność w sferze prywatnej.

11329836_10155700453035226_4230738109420911047_nDużą część spotkania zajęła dyskusja z publicznością. Tematy, które zostały poruszone to, między innymi, rodzicielstwo w środowisku LGBT, migracje Polaków i Polek na tle światopoglądowym oraz planowanie macierzyństwa w młodym wieku. Osoby zgromadzone na widowni, jak i autorka książki zwracały uwagę zachodzące na siebie zjawiska takie jak aktualne trendy w mediach idealizujące macierzyństwo, kwestię braku rzetelnej edukacji seksualnej w szkołach i możliwości na rynku pracy. Wszystko to ma wpływ na decyzje kobiet dotyczące odsunięcie w czasie macierzyństwa, pomimo wczesnych deklaracji chęci posiadania dzieci.

Kolejnym ważnym w dyskusji tematem było ojcostwo. Socjolożka zwróciła uwagę na badania opisujące przeważającą w społeczeństwie opinię, że ojcowie to duże dzieci (Mellody, Titkow), która jest multiplikowana przez przemysł reklamowy. Innym aspektem rozmowy była kwestia krótkich urlopów ojcowskich, a także brak mechanizmów zachęcających mężczyzn do brania urlopów wychowawczych. Ojcowie aktywnie uczestniczący w wychowaniu dzieci muszą zmagać się z dyskryminacja systemową, a nierzadko też w miejscu pracy. Przykładem dyskryminacji systemowej przytoczonym przez jedną z uczestniczek spotkania jest fakt, że mężczyzna nie może wziąć urlopu wychowawczego, jeśli kobieta nie jest zatrudniona.

Pod koniec spotkania pojawiło się kontrowersyjne pytanie o agresję w ruchach rodzicielskich. Elżbieta Korolczuk wyjaśniła, że ruchy rodzicielskie nie są z gruntu agresywne, a ich strategie są początkowo koncyliacyjne. Jednakże ignorowanie ich postulatów powoduje narastającą frustrację. Przykładem takiego ruchu jest walka o fundusz alimentacyjny. Pod obywatelskim projektem ustawy zebrano 350 tys. podpisów, odbyły się liczne protesty, ale projekt przepadł w sejmie. Ruchy rodzicielskie są ignorowane przez polityków, a prawica zawłaszczyła kwestie rodzicielstwa. Tymczasem wynikający z braku woli politycznej niedobór w kwestii instytucji opieki wyklucza matki z życia politycznego i zawodowego. Podsumowaniem debaty, a także całego spotkania jest stwierdzenie, że to co rodzinne zostaje w domu jest poglądem reprodukującym patriarchat.

 

Relację przygotowała Aleksandra Kołeczek

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Nowo wybrana prezydentka Barcelony nawołuje do bardziej „sfeminizowanej” demokracji

adaColau, która już niedługo stanie się pierwszą kobietą na stanowisku prezydentki Barcelony, mówi, że świadomość fałszywej demokracji-zakładniczki stała się podstawą głęboko zakorzenionego aktywizmu.

Ada Colau, prezydentka-elektka w Barcelonie.

Ada Colau, która w sobotę zostanie zaprzysiężona jako prezydentka Barcelony (pierwsza kobieta w historii miasta na tym stanowisku), jest znana z zaangażowania społecznego, walki na rzecz bezdomnych i poszkodowanych przez hipoteki, z udziału w protestach, zaangażowania w działalność ruchów 15-M i Indignados oraz z rozsławionego wystąpienia w sejmie, w którym wprost zwróciła się do przedstawiciela hiszpańskich banków, nazywając go przestępcą. Polityczka udzieliła swojego najszerszego dotychczas wywiadu dotyczącego potrzeby większej „feminizacji” demokracji.

Możemy sfeminizować politykę – wyjaśnia Colau w wywiadzie dla Amy Goodman, gospodyni amerykańskiego postępowego programu informacyjnego Democracy Now!. – Możemy to osiągnąć – przekonuje – nie tylko przez umieszczanie większej ilości kobiet na stanowiskach władzy, ale również propagując pewne wartości oraz udowadniając, że współpraca jest bardziej efektywna i przyjemniejsza niż współzawodnictwo.

Colau opowiada o liście 30 zadań do osiągnięcia w trakcie pierwszych miesięcy urzędowania. Koncentrują się ona na tworzeniu miejsc pracy, zagwarantowaniu podstawowych praw obywatelom i zwalczaniu korupcji.

W pierwszym tygodniu zaprosi barcelońskich przedstawicieli banków do rozmów na temat metod wstrzymania eksmisji. Zadeklarowała, że na wszystkie banki, które nie zezwolą na to, żeby posesje przez nie opuszczone były użytkowane przez miasto zostaną nałożone sankcje.

– Mamy demokrację formalną, ale jest to to w rzeczywistości demokracja-zakładniczka – mówi Colau. – Czujemy, że tak naprawdę decyzji nie podejmują parlamentarzyści. Ta świadomość pozwoliła na zbudowanie głęboko zakorzenionej mobilizacji politycznej, nie tylko w Barcelonie, ale i na południu Europy w ogóle. Główni gracze to nie ja, ani nie Podemos, ale ludzie, obywatele, którzy zdecydowali się przejąć z powrotem swoje instytucje i je zdemokratyzować. To ludzie są prawdziwymi graczami a my – narzędziami w ich rękach.

Jednym z pierwszych zadań aktywistki będzie obniżenie pensji poselskich ze 140 tysięcy do 28 tysięcy euro dla prezydentów i prezydentek, oraz eliminacja przywilejów takich jak samochody służbowe. – Koniec tych przywilejów to przesłanie dla polityków, koniec politycznej klasy oderwanej od ludzi – powiedziała.

Projekt demokracji-kobiety jest to więc metafora szeroko zakrojonych zmian politycznych, odrzucenie liberalnego indywidualizmu, rywalizacji oraz kapitalistycznego materializmu na rzecz solidarności. Feminizm Ady Colau to feminizm solidarny, biorący pod uwagę szeroko zakrojone podziały, które należy przekroczyć w celu umacniania siostrzeństwa – podziały takie jak dyskryminacja klasowa, ze względu na płeć, orientację czy rasę. Opieka i wspólnota przestają być wartościami „kobiecymi” czy „domowymi” aby stać się częścią misji politycznej.

adaTuż po ogłoszeniu wyników Ada Colau zamieszcza na twitterze zdjęcia dzieci, którymi opiekują się dorośli z komentarzem: „Chcecie zobaczyć Politykę przez wielkie P? Zdjęcie z kulisów wczorajszej kampanii: nie ma zwycięstwa bez opieki”.

Na zdjęciu w tle profilu „Ada Colau Barcelona en Comú” na twitterze widnieje smok, który mówi: „Dość mamy księżniczek, chcemy prezydentek” (Fartes de princesses, volem alcaldesses). –Naprawdę jesteś taka twarda, na jaką wyglądasz? – pyta Albert Om w programie „El Convidat”, w którym celebryci zapraszają dziennikarza do swoich domów. – Twarda? Ja? Co ty gadasz! – śmieje się aktywistka. – Silna tak, a to nie to samo, co twarda. Ada Colau pokazuje, że zaangażowanie społeczne i polityczne nie musi stać na przeszkodzie miłości oraz budowaniu rodziny – wręcz przeciwnie, to właśnie rodzinne bezpieczeństwo i akceptacja stają się modelem według którego powinno funkcjonować państwo, a warunki finansowe zapewniające bezpieczeństwo rodzinom każdego typu stanowią niezbywalne prawo obywateli i obywatelek.

Źródła: http://www.theguardian.com/world/2015/jun/07/barcelona-mayor-ada-colau-feminised-democracy
http://www.democracynow.org/2015/6/5/from_occupying_banks_to_city_hall
http://www.ccma.cat/tv3/alacarta/el-convidat/ada-colau/video/5263531/

Zdjęcia: Matthias Oesterle/Demotix/Corbis/Twitter

Tłumaczenie i opracowanie: Aleksandra Gocławska

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

 

 

HeForShe: czy mężczyźni na Islandii wyznaczają nową drogę?

7e9e4a1f-dde5-48ec-8944-da6adfa8e2d9-620x372Jeden na dwudziestu mężczyzn na Islandii bierze udział w kampanii ONZ „HeForShe”. Taka sama liczba w Wielkiej Brytanii oznaczałaby 1,5 miliona mężczyzn, tymczasem w rzeczywistości wynosi ona niecałe 35 tys. Co jest potrzebne, żeby to zmienić?

Pytanie, które chcę tutaj zadać, jest proste: dlaczego mężczyzn na Islandii obchodzi równość? Moim zdaniem sednem sprawy jest to, że propagowanie i ochrona równości płci wymagają więcej niż tylko działań rządu. Potrzeba także zmian nastawienia i zachowań oraz zniszczenia szkodliwych stereotypów dotyczących naszych przekonań, co to znaczy być mężczyzną lub kobietą. Dotychczas w tej walce brały udział kobiety. Ale żebyśmy wszyscy mieli prawdziwą szansę, mężczyźni nie mogą siedzieć cicho. My, mężczyźni, jesteśmy częścią problemu, ale także rozwiązania.

Podczas otwarcia kampanii #HeForShe w kwaterze głównej ONZ w Nowym Jorku Emma Watson, Ambasadorka Dobrej Woli UN Women, poszerzyła „formalne zaproszenie” do wzięcia udziału w rozmowie na temat równości płci dla mężczyzn. To zaproszenie zostało przyjęte na Islandii i odbiło się tam szerokim echem.

Sprawiło mi wielką przyjemność odebranie nagrody od UN Women w zeszłym tygodniu w imieniu wszystkich Islandczyków, kobiet i mężczyzn, za najbardziej zmobilizowany #HeForShe kraj na świecie. Prawie 8,6 tys. zapisanych i zobowiązanych do podjęcia działań na rzecz równości płci mężczyzn może nie brzmi jak wiele. Jeśli jednak brać pod uwagę populację Islandii, okazuje się, że 1 na 20 mężczyzn w całym kraju staje w obronie równouprawnienia kobiet. W Wielkiej Brytanii byłoby to ponad 1,5 miliona mężczyzn. Obecnie zapisało się 34 331 Brytyjczyków.

To właśnie sprowadza mnie do głównego pytania: dlaczego mężczyzn na Islandii obchodzi równość płci?

W 1980 roku jako pierwsi na świecie wybraliśmy kobietę na prezydenta kraju, prawie 40 lat temu uchwaliliśmy przepisy na temat równości płci, a w tym roku świętowaliśmy setną rocznicę przyznania kobietom praw wyborczych. Islandia plasuje się na pierwszym miejscu pod względem wskaźnika parytetu płci Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum). W Islandii kobiety stanowią 40% w parlamencie oraz 44% w lokalnych samorządach. Udział kobiet na rynku pracy – niemal 80% – jest jednym z najwyższych na świecie, niemal na równi z mężczyznami.

Również mężczyźni odczuwają pozytywne efekty równości płci, czego przykładem jest urlop ojcowski. Pomaga to w zmianie podejścia społeczeństwa do opieki rodzicielskiej, podniesieniu wskaźników zatrudnienia, wyrównaniu różnicy płac oraz stworzeniu silniejszych więzi rodzinnych.

Powiedzmy sobie szczerze: jeszcze wiele przed nami. Zarówno na Islandii, jak i na całym świecie. Wszędzie wkoło zauważamy stereotypy dotyczące ról mężczyzn i kobiet. Mimo to nasz wynik w kwestii równości płci świadczy o nas i o naszym sukcesie. Wierzę, że mężczyźni na Islandii coraz bardziej zdają sobie sprawę z tego, że równość płci jest kwestią praw człowieka. Ta świadomość jest wynikiem coraz częstszych konfrontacji z katastrofalnymi skutkami nierówności płci.

Przykładowo, w ciągu ostatnich dziesięciu lat wiele mówiło się o przemocy wobec kobiet oraz innych formach wyrządzania krzywdy takich jak prześladowania, przymusowe małżeństwa i okaleczanie żeńskich narządów płciowych. Te okrucieństwa nie tylko nie pozwalają na ignorowanie stereotypów płciowych, ale wyraźnie podkreślają związane z nimi niebezpieczeństwa. Nieustannie sygnalizujemy te problemy na arenie międzynarodowej. W styczniu tego roku w siedzibie ONZ w Nowym Jorku zorganizowaliśmy wraz z Republiką Surinamu konferencję „Barbershop”, której głównym tematem była rozmowa na temat równości płci między mężczyznami i kobietami.

Jest nas już setki tysięcy, ale wciąż potrzebujemy więcej. Potrzebujemy, aby mężczyźni mówili, słuchali i uczyli się. Nierówność płci nie może być tym, co po sobie pozostawimy.

Gunnar Bragi Sveinsson – islandzki polityk.

 

Źródło: TheGuardian

Tłumaczenie: Joanna Czubaj

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Afgańskie gry z gender – recenzja ,,Chłopczyc z Kabulu”

Afganistan stoi dziś na rozdrożu. Równocześnie z zakończeniem w 2014 r. misji ISAF (ang. International Security Assistance Force, ISAF), zmniejszyło się zagraniczne wsparcie ekonomiczne i polityczne. Kraj opuściły międzynarodowe siły. Wraz z malejącym zainteresowaniem mediów świat powoli zapomina o Afgankach…

1

Sytuacja Afganek jest nadal trudna. Długotrwała wojna, zubożenie, wszechobecna korupcja, nieskuteczne prawo i systematyczne wykluczanie afgańskich kobiet ze społecznego, ekonomicznego i publicznego życia stopniowo pogarsza ich położenie. Mimo że Afganistan ratyfikował Konwencję ONZ w sprawie eliminacji wszelkich form dyskryminacji kobiet (CEDAW) oraz ma zobowiązania wynikające z rezolucji Rady Bezpieczeństwa, to ich realizacja przebiegała do tej pory różnie. Afganistan wciąż pozostaje na końcu oenzetowskiego rankingu dotyczącego równości płci.

O położeniu Afganek przypomina nam szwedzka dziennikarka Jenny Nordberg w reportażu „Chłopczyce
z Kabulu. Za kulisami buntu obyczajowego w Afganistanie
”.
O skali dyskryminacji, ucisku i uprzedmiotowieniu opowiada jednak z innej perspektywy, nie poprzez przytaczanie kolejnych porażających statystyk, ale poprzez historie kilku Afganek – polityczki, studentki, pielęgniarki, uczennicy – byłych i obecnych bacza pusz.

Bacza pusz to tajemnicza i wielowiekowa tradycja opierająca się na arbitralnym nadaniu dziecku (dziewczynce) nowej płci kulturowej. Prościej mówiąc polega ono na tym, że dziewczynki przebiera się za chłopców i każe im zachowywać się tak, jakby nimi były.

W społeczeństwie afgańskim brak męskiego potomka uważa się za porażkę i hańbę. Brak syna narusza dobre imię zarówno żony, męża jak i całego rodu. Ten brak męskiego potomka upoważnia otoczenie do nieustających szykan. Dzięki przybranej tożsamości córki rodziny mogą zachować jedyne dostępne wszystkim dobro, a jest nim honor. Nałożenie na córkę roli bacza pusz pozwala utrzymać obecny status społeczny, zaś sam bacza pusz może wkroczyć do świata męskich przywilejów.

W wielowątkowym reportażu autorka analizuje zjawisko bacza pusz na kilku poziomach – społecznym, historycznym a także psychologicznym. W subiektywne wspomnienia i intymne historie bohaterek zręcznie wplata naukowe wyjaśnienia dotyczące lokalnych tradycji jak również zachodnie teorii gender.

W efekcie  w ręce czytelników i czytelniczek trafia książka o sile patriarchatu i o cenie, jakie płacą kobiety w drodze ku lepszemu życiu.

Książka ma matronat Feminoteki i jest dostępna w księgarni Feminoteki.

Autorka: KU – wolontariuszka Feminoteki.

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Nauka o seksualności w przedszkolach

przedskzoleKto z was był kiedyś zakochany? – pyta Anniek Pheifer grupkę holenderskich uczniów podstawówki.

Jest wiosenny poranek w Utrechcie, a szkolna sala gimnastyczna podstawówki imienia świętego Jana de Doper jest wypełniona balonikami w kształcie serc i chorągiewkami. Pheifer i Pepijn Gunneweg prowadzą holenderski program telewizyjny dla dzieci i śpiewają piosenkę o zauroczeniu:

Dzieci śmieją się w odpowiedzi. Las rąk – małych i większych. Tak zaczyna się tydzień „Wiosennej gorączki” w podstawówkach w całej Holandii – tydzień dedykowanych lekcji o seksualności… dla czterolatków.

Oczywiście nie chodzi tylko o czterolatków. Ośmiolatki uczą się o postrzeganiu samych siebie i o stereotypach związanych z płcią. Jedenastolatki rozmawiają o orientacji seksualnej i antykoncepcji. Ale w Holandii plan edukacyjny zwany „kompleksową nauką o seksualności” uczniowie rozpoczynają już w wieku 4 lat:

http://www.unfpa.org/comprehensive-sexuality-education

przedskzoleNa zajęciach w przedszkolu nigdy nie pada bezpośrednie nawiązanie do seksu. Termin, którego używa się do określenia programu to „nauka o seksualności”, nie „nauka o seksie”. To dlatego, że cel jest szerszy – wyjaśnia Ineke van der Vlugt, ekspertka w dziedzinie edukacji seksualnej młodych w holenderskim instytucie Rutgers WPF. Chodzi o to, żeby otwarcie rozmawiać o miłości i relacjach.

Zgodnie z prawem, wszyscy uczniowie podstawówki w Holandii muszą odebrać jakąś formę edukacji seksualnej. System pozwala na elastyczność w sposobie, w jaki jest ona nauczana, musi on jednak dotykać pewnych kwestii kluczowych, takich jak różnorodność orientacji seksualnych oraz asertywność w sprawach seksu. Oznacza to propagowanie szacunku dla wszystkich preferencji seksualnych oraz pomoc uczniom w wykształcaniu mechanizmów obronnych, które ochronią ich przed molestowaniem, zastraszaniem i wykorzystywaniem seksualnym. Zasada podstawowa jest prosta: rozwój seksualności to zwyczajny proces, którego doświadczają wszyscy młodzi ludzie, dlatego mają oni prawo do bezpośredniej, godnej zaufania wiedzy na ten temat.

– Część społeczeństwa niepokoi się, że seksualizacja przekazu medialnego może wywrzeć negatywny wpływ na dzieci – zauważyła der Vlugt. – Chcemy pokazać, że seksualność ma związek również z szacunkiem, intymnością i bezpieczeństwem.

Więcej niż zapobieganie

Holenderskie podejście do nauki o seksualności przyciągnęło uwagę na poziomie międzynarodowym, głównie dlatego, że Holandia szczyci się jednym z najlepszych wyników jeśli chodzi o zdrowie seksualne nastolatków. Średni wiek inicjacji seksualnej w Holandii nie jest niższy, niż w innych krajach europejskich ani w Stanach, zgodnie z raportem WHO:

http://www.euro.who.int/__data/assets/pdf_file/0003/163857/Social-determinants-of-health-and-well-being-among-young-people.pdf

Z badań wynika, że spośród osób młodych w wieku od 12 do 25 lat większość określa swoje pierwsze doświadczenia seksualne jako pożądane i satysfakcjonujące:

http://www.whijournal.com/article/S1049-3867%2811%2900008-9/abstract

Dla porównania: 66 procent seksualnie aktywnych amerykańskich nastolatków żałuje, że nie zaczekała dłużej z rozpoczęciem współżycia, jak wynika z raportu Narodowej Kampanii Na Rzecz Zapobiegania Nastoletnim Ciążom:

https://thenationalcampaign.org/sites/default/files/resource-primary-download/wov_2004.pdf

Jak wynika z badań Rutgers WPF, dziewięcioro z dziesięciorga holenderskich nastolatek i nastolatków zastosowały antykoncepcję przy pierwszym stosunku:

http://www.rutgers.nl/sites/rutgersnl/files/PDF-Onderzoek/Factsheet_Seksonderje25ste_ENG.pdf

Dane WHO potwierdzają z kolei, że holenderska młodzież znajduje się w grupie osób najczęściej używających tabletki antykoncepcyjnej, jeśli współżyją. Według World Bank, odsetek nastoletnich ciąż w Holandii jest jednym z najniższych na świecie, pięcioktornie niższy niż w Stanach Zjednoczonych. Statystyki zakażeń wirusem HIV oraz chorobami wenerycznymi są również niskie:

http://data.worldbank.org/indicator/SP.ADO.TFRT

Wiele czynników mogło złożyć się na takie statystyki. Jednym z nich jest łatwy dostęp do antykoncepcji. Prezerwatywy, na przykład, są dostępne w automatach, a pigułkę antykoncepcyjną kupić może każdy poniżej 21 roku życia. Ale rozwija się także coraz bardziej korpus badań, które stawiają bezpośrednio na kompleksową naukę o seksualności. Najnowsze badania Uniwersytetu w Georgetown wykazały, że rozpoczynanie nauki o seksualności w szkole podstawowej pomaga w uniknięciu niechcianych ciąż, śmierci przy porodzie, zagrażających zdrowiu aborcji oraz rozprzestrzeniania się chorób przenoszonych drogą płciową:

http://irh.org/wp-content/uploads/2014/05/Investing_in_VYAs_SRH_2014.pdf

 

Zwolennicy modelu holenderskiego argumentują, że ich podejście wychodzi poza ochronę przed niebezpieczeństwami. Ich rodzaj edukacji jest wyrazem szerszej refleksji nad prawami młodych ludzi, nad odpowiedzialnością i wzajemnym szacunkiem – wartościami, które wielu ekspertów w dziedzinie medycyny określa jako podstawy zdrowia seksualnego. Według danych raportu ONZ z 2008 roku kompleksowy program nauczania o seksualności, jeśli wdrażany jest skutecznie, pozwala młodym ludziom „odkrywać swój system wartości i swoje postawy, ćwiczyć podejmowanie decyzji oraz inne życiowe umiejętności, których będą potrzebowali, żeby świadomie decydować o kształcie swojego życia seksualnego”.

http://unesdoc.unesco.org/images/0018/001832/183281e.pdf

Uczniowie, którzy ukończyli program kompleksowej nauki o seksualności w Holandii wykazują się również większą asertywnością oraz zdolnością komunikacji, według raportu niezależnej agencji sondaży zdrowotnych Rescon, która przeprowadziła badanie wśród uczestników holenderskiego programu. – Musimy pomóc młodym zorientować się wśród wyborów, przed którymi stają, tak, żeby mogli obronić się w każdej sytuacji, nie tylko związanej z życiem seksualnym – powiedział Robert van der Gaag, który odpowiada za promocję zdrowego trybu życia w jednej z lokalnych przychodni w środkowej Holandii.

Motylki w brzuchu

W szkole im. Św. Jana de Doper, grupa przedszkolaków siedzi w kółku. Ich nauczycielka, Marian Jochems, przeżuca strony książeczki obrazkowej z rysunkami przytulających się zwierząt. – Dlaczego one się przytulają? – pyta dzieci. – Bo się lubią – odpowiada jedna z dziewczynek. Jochems prosi przedszkolaki, żeby pomyślały o kimś, kogo najbardziej lubią. Kilkoro dzieci wymienia mamę lub tatę. Jedna dziewczynka swoją młodszą siostrę. Jeszcze kilkoro mówi o szkolnych kolegach i koleżankach. – Jakie to uczucie, kiedy ktoś was przytula? – pyta Jochems. – To takie ciepło w środku – odpowiada jeden z chłopców. – Jakbym miał w brzuchu motylki – dodaje.

przedskzoleTego typu lekcje mają za zadanie sprawić, żeby dzieci myślały i mówiły o tych rodzajach intymności, które są dobre i tych, które dobre nie są. Inne z wczesnych lekcji koncentrują się na świadomości ciała. Na przykład: uczniowie i uczennice rysują ciała chłopców i dziewczynek, opowiadają historie o wspólnych kąpielach z przyjaciółmi i mówią, kto lubi się razem kąpać, a kto nie. W wieku siedmiu lat, oczekuje się od uczniów i uczennic umiejętności nazywania części ciała, łącznie z genitaliami. Uczą się także o różnych typach rodzin, co to znaczy być dobrym przyjacielem oraz że dziecko rozwija się w macicy matki.

Plan lekcji zaprojektowanej dla holenderskich przedszkolaków i pierwszoklasistów (dzięki uprzejmości Rutgers WPF): http://www.pbs.org/newshour/wp-content/uploads/2015/05/Rutgers_Springfever_lesson_3_being_naked.pdf

– Ludzie bardzo często myślą, że natychmiast zaczynami rozmawiać o współżyciu seksualnym [z przedszkolakami] – mówi van der Vlugt. – Ale seksualność to dużo więcej niż seks. To również postrzeganie samych siebie, rozwój własnej tożsamości, role płciowe, nauka wyrażania swoich pragnień i określania granic.

Oznacza to, że przedszkolaki także uczą się, jak mówić, kiedy nie chcą być dotykane. Celem jest, aby do jedenastego roku życia dzieci czuły się dość swobodnie, żeby brać udział w dyskusjach dotyczących reprodukcji, bezpiecznego seksu i wykorzystywania seksualnego.

Lets not talk about sex

W Stanach Zjednoczonych nauka o seksualności różni się znacznie w zależności od stanu. Mniej niż połowa stanów wymaga od szkół wprowadzenia nauki o seksualności – według badań Guttmacher Institute, globalnej organizacji non-profit, zajmującej się zdrowiem seksualnym i reprodukcyjnym.

http://www.guttmacher.org/statecenter/spibs/spib_SE.pdf

W zeszłym miesiącu Kongres rozszerzył zakres programu PREP („Personal Responsibility Education Program” – Program Odpowiedzialności Osobistej), który dostarcza w Stanach funduszy dla kompleksowej edukacji seksualnej nastolatków i nastolatek. Jednocześnie podniesiono finansowanie programów promujących seskualną abstynencję do śluby do 75 milionów dolarów rocznie. Deb Hauser, prezes organizacji non-profit Advocates for Youth (Rzecznicy Młodych), zajmującej się edukacją seksualną, mówi, że edukacja w Stanach skupia się przesadnie na unikaniu ryzyka zajścia w ciążę lub zarażenia się chorobami przenoszonymi drogą płciową w trakcie współżycia heteroseksualnego.

Czworo z dziesięciu badanych pokolenia „Millenials” (Amerykanie urodzeni w latach 1980-2000) stwierdza, że edukacja seksualna, którą otrzymali nie okazała się pomocna, według badań przeprowadzonych przez Public Religion Research Institute (Instytut Badań Religii):

http://publicreligion.org/site/wp-content/uploads/2015/03/PRRI-Millennials-Web-FINAL.pdf

– Nie potrafiliśmy zrozumieć, że zdrowie seksualne to dużo więcej, niż proste zapobieganie chorobom i niechcianym ciążom – mówi Hauser. Ten wąski zakres zainteresowań, zauważa badaczka, pozbawia młodych ludzi umiejętności radzenia sobie ze swoimi uczuciami oraz podejmowania decyzji o współżyciu seksualnym.

Nie każdy się z tym zgadza. Kompleksowy program edukacji seksualnej nie jest przestrzegany w większej części kraju. Na przykład w Utah wymaga się, żeby abstynencja stała się głównym punktem przesłania dla uczniów. Zabrania się tam wspominania o tym, jak dokładnie wygląda współżycie oraz poparcia dla osób LGBT, antykoncepcji i seksu pozamałżeńskiego. Bill Wright, członek samorządu w stanie Utah, próbował bardziej ograniczyć edukację seksualną. W 2012 roku zaproponował ustawę wymagającą, aby lekcje dotyczyły wyłącznie propagacji abstynencji oraz żeby edukacja seksualna nie była obowiązkowa. Ustawa przeszła ale została zawetowana przez gubernatora stanu.

Nauka o seksualności nie jest „istotną częścią programu nauczania” – twierdzi Wright. To coś, co odbiera zubaża charakter naszych szkół i uczniów.

Stan Utah nie jest bynajmniej osamotniony. Połowa amerykańskich stanów wymaga propagowania abstynencji. – Stworzyliśmy pokolenia ludzi, którzy nie czują się dobrze ze swoją seksualnością – mówi dr David Satcher, były główny doradca ds. chirurgii w Stanach Zjednoczonych. Dotyczy to, jak twierdzi, zarówno rodziców jak i uczniów.

W innych częściach kraju tendencje zbliżają się do podejścia holenderskiego. Dwie z największych organizacji szkolnych — Chicago Public Schools i Florida’s Broward County — niedawno zarządziły obowiązkową edukację seksualną dla uczniów szkół podstawowych. Chicago Public Schools wymaga co najmniej 300 minut edukacji seksualnej dla uczniów od przedszkola do czwartej klasy i dwa razy tyle od piątej do dwunastej klasy. Do jesieni 2015 roku szkoły Broward County wprowadzą edukację seksualną przynajmniej raz do roku w każdej klasie, a ich program będze zawierał pozycje takie jak wizerunek własnego ciała, sexting (wysyłanie wiadomości o treści bezpośrednio seksualnej) oraz social media.

W Holandii szkoły nastawione są także na edukacje rodziców. Prowadzone są spotkania z rodzicami, aby uczyć ich, jak rozmawiać z dziećmi o seksie. Eksperci do spraw zdrowia zalecają, żeby rodzice wzorowali się na dzieciach i prowadzili z nimi nieustanne rozmowy, a nie jednorazowe i ogólnikowe rozmowy o „kwiatkach i bocianach”. Na przykład – zalecają specjaliści – jeśli przyłapiesz dziecko na masturbacji, nie go ani nie karć. Porozmawiaj z nim o tym, gdzie można to robić. – Mówimy o seksie w czasie kolacji – powiedział jeden z ojców w trakcie spotkania w ramach „Wiosennej Gorączki”. Inny powiedział, że niedawno odpowiadał na pytania dotyczące homoseksualizmu, które zadał mu jego sześcioletni syn przy kąpieli.

Zakochane lekcje

Sabine Hasselaar uczy jedenastolatki. Na ostatnich zajęciach Hasselaar przedstawiła uczniom i uczennicom kilka hipotetycznych sytuacji: całujesz kogoś, a on albo ona całuje cię z języczkiem ty tego nie chcesz. Dziewczyna zaczyna tańczyć blisko chłopaka na imprezie, prowokując u niego wzwód. Twój znajomy chwali się zdjęciami pornograficznymi, których ty nie chcesz oglądać.

Grupa omawia każdy ze scenariuszy. – Każdy ma prawo ustanawiać swoje własne granice i nikt nie może tych granic przekraczać – mówi Hasselaar.

W trakcie tygodnia „Wiosennej Gorączki” można wrzucać pytania do anonimowego Pudła. Nauczyciele odpowiadają na pytania uczniów w trakcie lekcji. – Nie ma tematów tabu – zapewnia Hasselaar. Na przykład jedna z uczennic napisała: „Wydaje mi się, że jestem lesbijką. Co robić?” Hasselaar odniosła się do tej kwestii w trakcie lekcji. – To normalne, że niektóre dziewczęta wolą inne dziewczęta niż chłopców. To uczucia, na które nie masz wpływu, tak jak nie masz wpływu na to, że kogoś kochasz. Jedyna różnica to to, że ten ktoś jest tej samej płci co ty – odpowiedziała nauczycielka.

Tak naprawdę większość pytań w ogóle nie dotyczy seksu. – Pytają głównie o miłość. Dostaję mnóstwo pytań takich jak „Co mam zrobić, jeśli ktoś mi się podoba?” albo „Jak poprosić kogoś, żeby się ze mną umówił/umówiła?”. Traktuję takie pytania tak samo poważnie jak pytania dotyczące seksualności – zapewnia Hasselaar.

– Oczywiście chcemy, żeby nasze dzieci były bezpieczne i żeby znały zagrożenia związane z seksem, ale chcemy również, żeby znały pozytywne i przyjemne strony zaangażowania w zdrowy i satysfakcjonujący związek – mówi van der Vlugt:

To dlatego nauczyciele rozmawiają o różnicach – kiedy kogoś lubimy, a kiedy nam się podoba. Zawsze jest lekcja o randkach, w trakcie której nauczyciele i nauczycielki mówią o tym, jak się rozstawać, żeby nie ranić drugiej osoby. – Proszę, nie róbcie tego przez esemesy – mówią na przykład. Po ukończeniu szkoły podstawowej, uczniowie prawdopodobnie będą otrzymywali dalsze lekcje według szeroko stosowanego programu nauczania zwanego Long Live Love („Niech Żyje Miłość”):

http://www.langlevedeliefde.nl/extra-module/long-live-love

– W Stanach Zjednoczonych dorośli patrzą na młodych jak na wulkany hormonów. W Holandii mocno wierzy się w to, że ludzie mogą się kochać i być w związkach – mówi Amy Schalet, amerykańska socjolożka wychowana w Holandii, obecnie badające kulturowe nastawienie do seksualności nastolatków, skupione na tych dwóch krajach (http://www.amyschalet.com/not-under-my-roof-parents-teens-and-the-culture-of-sex/)

– Jeśli postrzegasz miłość i relacje jako kotwicę dla współżycia seksualnego, wtedy dużo łatwiej rozmawiać o tym z dzieckiem – mówi Schalet. – Nawet z bardzo małym – dodaje.

 

Tłumaczenie i opracowanie: Aleksandra Gocławska

Zdjęcia autorstwa Saskii de Melker

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Wielka Brytania: Tabletki „dzień po” dostępne dla dziewczyn poniżej 16. roku życia

ca41dc5a-2b9e-4bbd-a7da-067b1bf71fb1.jpg_resized_Pigułki „dzień po” od dwóch lat są dostępne bez recepty i ograniczeń wiekowych w Stanach Zjednoczonych. Teraz Europa rusza tym samym szlakiem. Lek antykoncepcyjny ellaOne, który może powstrzymać zapłodnienie do pięciu dni po odbyciu stosunku płciowego bez zabezpieczenia, będzie teraz dostępny w aptekach dla wszystkich dziewcząt w wieku rozrodczym – po raz pierwszy w Europie również dla dziewcząt poniżej 16. roku życia.


Zakup tabletki w najbliższej aptece nie będzie jednak banalnie prosty. W Wielkiej Brytanii, która ma jeden z najwyższych wskaźników ciąż wśród nastolatek w Europie, każda dziewczyna poniżej 16. roku życia będzie musiała porozmawiać o swojej aktywności seksualnej z farmaceutą.

Według „The Guardian”, farmaceuta będzie musiał zapytać, czy jest ona gotowa powiedzieć rodzicom, że odbyła stosunek bez zabezpieczenia. Jeśli odpowie, że nie, zapyta, czy chciałaby, żeby powiedział im o tym ktoś inny. Farmaceuta będzie musiał zadać wiele pytań, które pozwolą mu ustalić czy nastolatka rozumie, co się z nią stało i jakie są konsekwencje przyjęcia pigułki.

Źródło: ViralWomen

Tłumaczenie: Julia Maciocha

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Żołnierze sił pokojowych ONZ oferowali kobietom żywność i lekarstwa w zamian za seks

Żołnierze sił pokojowych ONZ oferowali ponad 225 haitańskim kobietom jedzenie i lekarstwa w zamian za stosunki seksualne, wynika z raportu wewnętrznego uzyskanego przez Associated Press.

Urząd Nadzoru Wewnętrznego (OIOS) analizował operacje pokojowe Organizacji Narodów Zjednoczonych, która posiada około 125 tysięcy żołnierzy w wielu najbardziej niespokojnych częściach świata. Raport, który ma zostać upubliczniony w tym miesiącu, ukazuje tragiczne informacje: około jedna trzecia nadużyć seksualnych dotyczy nieletnich kobiet.

Podczas całorocznego dochodzenia, śledczy z OIOS przeprowadzili wywiady z 231 kobietami na Haiti, które przyznały, że były zmuszane do stosunków seksualnych z żołnierzami pokojowych sił ONZ, w zamian za podstawowe potrzeby. Dla kobiet wiejskich przy panującym głodzie i braku schronienia, środki pielęgnacji dla dzieci, leki i artykuły gospodarstwa domowego były często artykułami pierwszej potrzeby.” 

ONZ stanowczo zakazuje wymiany pieniędzy, zatrudnienia, towarów lub usług na seksi zabrania jakichkolwiek  stosunków seksualnych między pracownikami ONZ i osobami otrzymującymi pomoc. Jednak raport dowodzi, że tylko siedem ofiar, z którymi przeprowadzano wywiad, wiedziało o polityce ONZ zakazującej wykorzystywania seksualnego i nadużyć„.

Źródło: IbTimes

Tłumaczenie: Julia Maciocha

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

 

Moskiewskie kobiety upominają się o prawa ofiar przemocy domowej

1b4c0697-87fd-4919-bf42-918eb2fb56ae-2060x1236Anna Zhavnerovich udała się na komisariat policji. Tydzień wcześniej złożyła zawiadomienie – jej chłopak pobił ją do nieprzytomności. Chciała się upewnić, że został aresztowany. Podczas wizyty usłyszała pytania o to, dlaczego nie ma dzieci i czy wzięła ślub. Poczuła również, że policjanci chcą ją obciążyć winą za pobicie. Parę tygodni później otrzymała informację o zakończeniu dochodzenia. Odbyło się to bez przeprowadzenia przesłuchania jej byłego partnera. Kiedy próbowała przeprowadzić własne dochodzenie przy pomocy wynajętego prawnika, policjanci stwierdzili, że zgubili akta sprawy. Zhavnerovich, dziennikarka poczytnego portalu internetowego, postanowiła opisać swoje przeżycia. Jej publikacja spotkała się z olbrzymim odzewem. Można wręcz mówić o przełamaniu tabu, funckjonującego w Rosji od paru dekad.

Sprawa Zhavnerovich otworzyła oczy na powszechność doświadczenia przemocy domowej. Kojarzyła się ona dotąd z rodzinami z niższych sfer, z problemem alkoholowym. W jej przypadku mamy do czynienia z przemocą wśród przedstawicieli młodej generacji, postrzeganych jako osoby wykształcone i inteligentne. Po publikacji Zhavnerovich zgłosiło się do niej wiele kobiet z podobnym problemem, pochodzących z tych samych środowisk.

Pojawienie się tego problemu w debacie publicznej jest szczególnie istotne z uwagi na fakt, iż przemoc domowa nadal nie jest traktowana w Rosji jako przestępstwo ujęte w prawie karnym. Począwszy od początku lat 90., ponad 50. razy deputowani Dumy odrzucali projekty ustaw dotyczących przemocy domowej. Zwolennicy zmiany prawa mają jednak nadzieję, że wreszcie nastąpi długo oczekiwany przełom w myśleniu o tym problemie.

Jedną z osób działających na rzecz zmiany prawa jest Marina Pisklakova, przewodnicząca ANNA – organizacji z siedzibą w Moskwie, działającej na rzecz ofiar przemocy domowej. Jak podkreśla, o ile przemoc wobec kobiet jest zjawiskiem globalnym, o tyle brak jakichkolwiek rozwiązań prawnych jest specyfiką państwa rosyjskiego. Jak podkreśla, samo uchwalenie ustawy dotyczącej przemocy domowej będzie stanowić sygnał, że w kraju, gdzie nadal popularne jest powiedzenie “jak bije to znaczy, że kocha” nie ma społecznego przyzwolenia na przemoc wobec kobiet. Pomysł wprowadzenia takiej ustawy popiera prezydent, Władimir Putin, przeciwni są natomiast patriarchowie Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego i rzecznik praw dziecka. Są oni przekonani, że projekt ustawy godzi w tradycyjne wartości i model rodziny. Rzecznik praw dziecka jest również zaangażowany w kampanię przeciwko ratyfikacji przez Rosję Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

Źródło: Guardian

Tłumaczenie: Michał Żakowski

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Behnaz Shafiei – pierwsza motocyklistka w konserwatywnym Iranie

imagesKobiety w Iranie nie mogą legalnie jeździć na motorach. Behnaz Shafiei chce to zmienić. W kraju, w którym religijni przywódcy sprzeciwiają się obecności kobiet podczas męskich wydarzeń sportowych, ruch Shafiel jest szczególnie znaczący.

“Nie potrafię sobie wyobrazić przeżycia choćby dwóch dni bez jazdy na motorze” – opowiada Shafiei podczas jazdy po przedmieściach Teheranu – “nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, w której straciłabym motor. Czasami myślę o tym, jak radzili sobie ludzie w czasach, kiedy nie było motocykli. Czy w ogóle możliwe jest życie bez motocykla?”.

Szlaki kobiecego motocyklingu przecierała Brytyjka, Theresa Wallach. Jak mówiła w 1977 roku: “Kiedy tylko zobaczyłam motor, od razu zrozumiałam, że to coś dla mnie. Był to dla mnie ten sam rodzaj uczucia, jakie dotyka niektórych ludzi przy słuchaniu muzyki lub oglądaniu dzieł sztuki”.

Misja Shafiei, jako pionierki motocyklingu w kraju, w którym jest to dziedzina zakazana dla wszystkich kobiet, wymaga szczególnej odwagi.

 

Źródło: ViralWomen

Tłumaczenie: Michał Żakowski

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Andy Murray określił siebie mianem feministy w odpowiedzi na seksistowską krytykę wobec jego nowej trenerki

Andy Murray in action against Ivan DodigAndy Murray, aktualnie najlepszy brytyjski tenisista, określił siebie mianem feministy. Odniósł się w ten sposób do “bezpardonowej” krytyki, skierowanej w kierunku jego nowej trenerki.

Zatrudnianie przez czołowych tenisistów kobiety w roli trenerki nie należy do częstych zjawisk. Murray, podejmując współpracę z Amelie Mauresmo (w przeszłości pierwsza rakieta kobiecego tenisa, zwyciężczyni Australian Open i Wimbledonu), spodziewał się kąśliwych uwag. Jednak stwierdził, zaszokowała go skala krytyki.

W felietonie dla “L’Equipe”, napisanym przed półfinałowym spotkaniem French Open przeciwko Novakovi Djokovicovi, Murray potępił hipokryzję widoczną w świecie tenisa. Napisał: “Nie spodziewałem się, że wobec Amelie może być skierowana taka fala krytycyzmu. Była obwiniana dosłownie za k a ż d y m razem kiedy przegrałem – nie spotkało to dotąd a n i j e d n e g o z moich męskich trenerów.

Następnie Murray w ciepłych słowach odniósł się do pracy Mauresmo, wyrażając żal, że w męskim tenisie zbyt mało kobiet pełni funkcje trenerek. Skierował do wszystkich osób zaangażowanych w profesjonalnym świecie tenisa o “większą otwartość umysłu”. Odniósł się również do tego, czy jest feministą: “jeżeli feminizm oznacza walkę o to, aby kobieta była traktowana w taki sam sposób jak mężczyzna, w takim przypadku prawdopodobnie jestem feministą”.

Wcześniej, w jednym z wywiadów, Murray stwierdził, iż “jestem zwolennikiem tego, żeby wszyscy byli równi. Jeżeli taka postawa oznacza również bycie feministą, w takim razie jestem nim. Praca z Amelie wiele mi w tym temacie uświadomiła. Zacząłem dostrzegać nierówności [na tle płci] i zależy mi na tym, aby one zniknęły”.

 

Źródło: Independent

Tłumaczenie: Michał Żakowski

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Ojciec przebiera córkę za wspaniałe kobiety.

Marc Bushelle rozpoczął Projekt: Czarnoskóre Bohaterki, by przedstawić swojej córce historię i życie tych wspaniałych kobiet w przyjemny i łatwo dostępny sposób, ale także, by zbudować w niej poczucie własnej wartości.

Chciałem, żeby była w stanie zobaczyć siebie jako przyszłą bohaterkę” tata Lily napisał na portalu BoredPanda.
Aby to zrobić Bushelle ustylizował Lily na jedne z najbardziej inspirujących czarnoskórych kobiet w historii. Projekt ewoluuje, a Lily wciąż przybiera nowe wcielenia.

 

Lily4

Lily jako Nina Simone

 

Lily5

 

Lily jako Shirley Chisholm 

Lily7

 

 

Lily jako Queen Latifah

Lily9

 

 

 

Lily jako Malala Yousafzai

Lily10

 

Lily jako Matka Teresa 

 

Źródło: MyModernMet

Tłumaczenie: Julia Maciocha

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

 

 

Dlaczego naukowczynie powodują problemy w laboratoriach?

tim_hunt_5b794652afTim Hunt, angielski biochemik i laureat Nagrody Nobla, niedawno tłumaczył podczas konferencji naukowej, dlaczego wspiera pomysł laboratoriów jednej płci.

Opowiem wam o moich kłopotach z kobietami. Trzy rzeczy dzieją się, gdy są w laboratorium. Zakochujesz się w nich, one zakochują się w tobie, a kiedy je krytykujesz, płaczą.

Hunt przepraszał później, mówiąc, że jego komentarz miał być lekki”, ale także uczciwy”.

Pozytywnym wnioskiem podzieliła się na Twitterze jedna z doktorek habilitowanych „Z każdą uwagą Tima Hunta, jedna z naukowczyń zaczyna interesować się feminizmem. Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego jest nas tak wiele?

Źródło: feministing.com

Tłumaczenie: Julia Maciocha

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

 

W jaki sposób “premia dla żony”, którą wypłaca mi mój mąż sprawia, że jestem lepszą mamą

To okropne, że muszę zacząć ten artykuł od wyjaśnienia, że moja córka jest najpiękniejszym darem i największą radością jaką dostałam od życia.

Tekst: Polly Phillips

Niestety ogromna fala krytyki, która spadła na mnie po opublikowaniu artykułu, w którym dumnie ogłaszam, że mój mąż płaci mi „premie dla żony” za to, że zostaję w domu i opiekuję się naszą córką, spowodowała, że takie wyjaśnienie było konieczne.

Teraz opowiem wam, czemu mimo przeogromnej miłości jaką czuję do mojej córki, nadal potrzebuję finansowej motywacji do opiekowania się nią. I wierzę, że czyni mnie to lepszym rodzicem.

q

Świadomość, że z końcem roku czeka mnie materialne wynagrodzenie daje mi poczucie bezpieczeństwa i spokoju, szczególnie w momentach, gdy rozhisteryzowany brzdąc nagle, nie wiadomo dlaczego, postanawia ubrać się w swoje śniadanie, zamiast je zjeść.

I podczas gdy oglądanie, jak moja córka się rozwija, jest cudowne, to codzienna harówka może naprawdę dać ci w kość, bo przecież cały dzień spędzasz na spełnianiu jej kaprysów i zachcianek, za które jej ubogie słownictwo nie pozwala nawet powiedzieć „dobra robota mamo” albo „dzięki”.

Może obraz mojej osoby jako kogoś, która spodziewa się wszędzie nagrody nie jest zbyt uroczy, ale myślę, że nie tylko ja jestem w takiej sytuacji. Przecież wszyscy lubimy być nagradzani i chwaleniu, gdy zrobimy coś dobrze, prawda?

Moja córka była bardzo wyczekiwanym dzieckiem, po urodzeniu martwych bliźniaków bardzo długo musieliśmy się o nią starać.

w

Mimo tragedii, która towarzyszyła nam cały czas, gdy czekaliśmy na naszą córeczkę, dopiero w momencie, gdy przywieźliśmy ją do domu, zdałam sobie sprawę, jak słabo jestem przygotowana do tego, co mnie czeka, zresztą jak wiele innych kobiet w początkach swojego macierzyństwa.

Bardzo często matki mówią o tym, jak potrafiły godzinami wpatrywać się w swoje nowonarodzone maleństwo – ja do nich nie należałam.

Gdy tylko doszłam do siebie (podczas porodu straciłam prawie 9,5 litra krwi, co sprawiło, że poważnie zaczęliśmy zastanawiać się nad „bonusem dla żony”), z tego wszystkiego prawie chodziłam po ścianach.

Dni spędzałam według grafika karmienia i spania, i największym moim wyzwaniem było to, ile tur prania uda mi się wstawić, podczas gdy moją córka spała – jeśli w ogóle spała.

Jak większość ludzi, wiem, co to znaczy wykonywać nudną pracę, miałam takie w przeszłości, ale nawet w najnudniejszym biurze coś się dzieje, są rozmowy, kontakty z ludźmi. Spędzając dni z moją córką w domu czułam się bardzo samotna.

Mąż Polly rozumie, że jego żona potrzebuje dodatkowej motywacji

Jednak oboje z mężem stwierdziliśmy, że moja uwaga jest bardzo potrzebna naszej malutkiej córce i na szczęście byliśmy w tak komfortowej sytuacji, że mogliśmy sobie na to pozwolić.

Bardzo wcześnie straciłam moją mamę, więc tym bardziej wiedziałam, jak ważne jest to, aby została w domu, mimo że czasem prawie nie dawałam rady. Nie oczekuję, że komuś będzie mnie żal – sama podejmowałam decyzje w swoim życiu i zawsze byłam szczęśliwa, że mogę to robić samodzielnie. Uważam po prostu, że jestem bardziej szczera niż większość ludzi, bo przyznaję się, że nie zawsze cieszę się z roli, którą sobie wybrałam

Zanim zostałam matką, byłam całkiem dobrą brokerką ubezpieczeniową i pewnie dlatego brakowało mi tej zaciętej rywalizacji oraz stymulacji, jaką daje rozmowa z dorosłymi (od pogawędek przy kawie do spotkań zarządu). Nie mam zamiaru kłamać; tęskniłam także za pieniędzmi.
Sporo zarabiałam i korzystałam z wolności, jaką to daje –  wyjeżdżałam na drogie wakacje i robiłam częste wypady na zakupy. Gdy rzuciłam pracę, aby przeprowadzić się za granicę, gdzie mój mąż dostał awans, a potem poświęcić się trudom starania się o dziecko, mój mąż jasno powiedział mi, że jego konto należy teraz także do mnie i śmiało mogę korzystać z niego jak tylko mi się podoba.

Nie miałam żadnego problemu z tym, aby korzystać ze wspólnego konta, jednak dziwnie bym się czuła, gdybym miała z niego opłacać kolejną parę butów czy torebkę, co w ogóle mi nie przeszkadzało, gdy miałam swoje pieniądze.

Mimo, że wiedziałam, że mój mąż nie miałby nic przeciwko, abym sprawiała sobie takie przyjemności, to jednak opłacanie moich małych szaleństw z konta, którego głównym przeznaczeniem były zakupy dla naszej rodziny, wydawało mi się zbyt nieodpowiedzialne.
Pewnego dnia, żona jednego z kolegów mojego męża, zapytała mnie, co dostaję jako „dodatkowe wynagrodzenie” i wyznała, że duża część jej kolekcji torebek, to prezenty od męża, które dostaje na koniec każdego roku finansowego. To właśnie wtedy zaczęłam myśleć o pieniężnym wynagrodzeniu dla siebie.
Pomyślałam sobie, że dzięki mojej pracy w domu odciążam mojego męża, który może bardziej skupić się na swojej karierze, więc bezpośrednio przyczyniam się do jego wyników. I gdy jego szef przyznaje mu coroczną premię za dobrze wykonaną pracę, czy ja również nie powinnam takiej dostać za swój wysiłek? Reszta naszych dochodów była dzielona po równo, więc dlaczego nie mogłoby być tak z premią?

Mojemu mężowi od razu spodobał się ten pomysł i stwierdził nawet, że cieszy się, że istnieje jakiś nieprotekcjonalny sposób docenienia tego, jak trudne jest zostanie w domu, aby poświecić się dzieciom, podczas gdy twój współmałżonek codziennie wychodzi do pracy. To on zaproponował, abyśmy przeznaczyli po 20% z jego rocznej premii dla każdego z nas, a resztę zatrzymali w banku.
Pomimo, że zostałam oskarżona przez niektórych o zdradę mojej płci i cofnięcie feminizmu do lat 50tych, to głęboko wierzę w to, że równe współdzielenie korzyści, które daje jego kariera, pokazuje jak bardzo mój mąż ceni mnie jako matkę i docenia poświęcenie, którego dokonuję zostając w domu z dzieckiem.
Oddając  mi części swojej premii, mój mąż nie traktuje mnie protekcjonalnie i nie wypłaca mi nagrody za bycie „dobrą żonką”, tylko dokonuje zwykłego podziału dochodów.

Ponieważ mój bonus zależy od wysokości jego premii, nie widzę, jak można postrzegać to jako patriarchalne ocenianie mojej – często wątpliwej – jakości pracy w domu. Ani ja ani on nie mamy wpływu na wysokość jego rocznej premii – jest ona zależna od pracodawcy i sytuacji na rynku.
f

Może to było naiwne z mojej strony, ale byłam zszokowana ilością zjadliwej krytyki naszego rozwiązania.

Oprócz wielu uwłaczających uwag na temat mojego wyglądu, ludzie oskarżali mnie także o bycie zwykłą naciągarą.

Według mnie istnieje również inny ważny temat oprócz “bonusu dla żony”. Jako ktoś, kto miał na tyle szczęścia, aby móc zrezygnować z pracy, aby zająć się dzieckiem, jestem jednak finansowo zależna od mojego męża, bez względu na to czy mam prawo do współdzielenia jego premii. Z kolei, jeśli wróciłabym do pracy i zatrudniła kogoś do opieki nad moją córką, jestem pewna, że znalazłaby się taka grupa osób, której by to się nie spodobało, bo przecież nie powinnam zostawać matką, skoro potem mam zamiar płacić komuś za opiekę nad dzieckiem.

Macierzyństwo nauczyło mnie, że obojętnie, jak będziesz wychowywać swoje dzieci, zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie powie ci, że robisz to źle. Jestem zawiedziona ogromem ludzi, którzy wyciągnęli pochopne wnioski z mojej historii nazywając mnie materialistką albo egoistką, tylko na podstawie tego, w jaki sposób wydaję swoje pieniądze.

Jednak jestem przekonana, że daję swojej córce przykład kobiety, która jest kochana i doceniana przez swojego męża, i która mimo porzucenia pracy dla opieki nad dzieckiem, stara się stworzyć trochę finansowej niezależności dla siebie zanim wróci do pracy.

Oczywiście nie uważam, że jestem wyjątkowa i warta więcej niż każda inna żona – ale naprawdę uważam, że każdy/a, kto przedkłada potrzeby partnera/-ki nad swoje, zasługuje na wsparcie i uznanie dla roli, którą pełni.

Według mnie, właśnie to jest ważne w dobrym związku, a także w dobrym rodzicielstwie…

Źródło: uk.lifestyle.yahoo.com

Tłumaczenie: Agata Skowrońska – wolontariuszka Feminoteki.

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

 

Edukacja genderowa, edukacja seksualna. W rocznicę katastrofy – relacja z konferencji

Sprzeciw wobec „genderu” i „seksualizacji dzieci” stał się w ostatnim roku przewodnim motywem środowisk narodowo-katolickickich, obliczonym na ochronę tradycyjnych wartości i modelu rodziny. Jednym z głównych wątków tej dyskusji jest sprzeciw wobec wprowadzania do szkół  edukacji seksualnej. Tematyce edukacji genderowej i edukacji seksualnej poświęcona była konferencja, zorganizowana przez koło naukowe Queer UW.

W zakresie jakości nauczania o seksualności człowieka nastąpił w przeciągu ostatniego ćwierćwiecza znaczący regres. Zaprezentowała to w swoim referacie dr hab. Agnieszka Kościańska. Wiedza o seksualności człowieka pojawiła się w polskich szkołach w latach 70., w ramach wiedzy przekazywanej w szkołach średnich podczas biologii i lekcji wychowawczych, a w szkołach podstawowych – w ramach przedmiotu „biologia i higiena”. Na początku lat 80. status przedmiotu obowiązkowego od V klasy szkoły podstawowej zyskał przedmiot o nazwie „przysposobienie do życia w rodzinie socjalistycznej”. Mimo naznaczonej ideologicznie nazwy, nauczyciele dysponowali materiałami dydaktycznymi charakteryzującymi się wysoką jakością merytoryczną. Pod tym względem szczególną uwagę przykuwa wydany w 1987 roku podręcznik „Przysposobienie do życia w rodzinie” autorstwa Wiesława Sokoluka, Dagmary Andziak i Marii Trawińskiej. Niektóre informacje uległy od tego czasu zdezaktualizowaniu – przykładem może być chociażby traktowanie homoseksualizmu (zgodnie z popularnym jeszcze wówczas spojrzeniem) jako odchylenie od normy, niezdolnego do generowania związków o podobnej jakości. Warto jednak podkreślić przy tym, iż opis orientacji homoseksualnej cechował się sporym zrozumieniem, autorzy kładli nacisk na potrzebę akceptacji dla osób homoseksualnych, a opis tego zjawiska wolny był od uprzedzeń, pojawiających się we współczesnych polskich podręcznikach.

Dla osoby analizującej dzisiaj ten podręcznik interesujący jest również używany w nim język. W opisach ciąży używa się określenia „płód’, dzisiaj mówi się coraz częściej o „człowieku”. Masturbacja nie jest demonizowana, opisuje się ją jako dopuszczalny, ale niepełny (bo odbywający się bez udziału drugiej osoby) akt seksualny.

Ten podręcznik spotkał się jednak z negatywnym oddźwiękiem środowisk konserwatywnych. Spora część krytyki skupiała się na zaprezentowanych w podręczniku obrazkach, ukazujących najbardziej popularne pozycje seksualne i metody pieszczot. Kontrowersje budził także opis aborcji – oskarżano autorów o zachęcanie do niej, mimo zawartego w książce stwierdzenia, że wywołuje ona negatywne skutki dla zdrowia kobiety. Najbardziej zagorzali krytycy określali go jako „podręcznik masturbacji i defloracji”, pojawiały się zarzuty o demoralizację, zachęcanie do seksu, antychrześcijańskość i sprzeczność z zapisami Konstytucji PRL.

Lata 90. to czas, w którym zaczęto odchodzić od powszechnej i laickiej edukacji seksualnej. Przykładem nowego myślenia o edukacji na temat ludzkiej seksualności jest, wydany w 1998 roku, podręcznik „Zanim wybierzesz”. Homoseksualizm i masturbacja zostały tam opisane jako zjawiska niebezpiecznie, typowe było również łączenie informacji na temat seksualności człowieka z interesem polskiego narodu. Partnerski opis relacji między kobietą i mężczyzną, typowy jeszcze dla lat 80., był wypierany przez opis romantycznej relacji między księciem i księżniczką. Ten trend utrzymuje się do dzisiaj, o czym świadczą choćby słynne już cytaty z podręczników o ciele kobiety jako „glebie”, i mężczyźnie jako „siewcy”.

Dzisiejsza edukacja seksualna – na co zwróciła uwagę dr Maria Pawłowska – demonizuje nie tylko nietypowe zachowania seksualne, ale również każdą, inną od powszechnej, formę orientacji seksualnej. Większość podręczników łączy tematykę tożsamości płciowej z orientacją seksualną. Tożsamość płciową łączy się również z wypełnianiem „właściwych” dla danej płci ról. Kwestia tożsamości seksualnej osadzona jest zatem silnie w patriarchalnym kontekście. Problem obrazu transseksualności jest szczególnie istotny ze względu na wysoki wskaźnik samobójstw wśród transpłciowej młodzieży z mniejszych ośrodków. Podręczniki powielają i umacniają uprzedzenia, dodatkowo utożsamiając „nietypową” orientację seksualną czy tożsamość płciową z zaburzeniami w „normalnym funkcjonowaniu rodziny”. Brak rzetelnej podstaw merytorycznej stanowi – obok silnego nacechowania ideologicznego to największy problem współczesnych polskich podręcznik do edukacji seksualnej.

Przykłady katolickich inicjatyw dotyczących wiedzy o ludzkiej seksualności przedstawiła dr Marta Zimniak-Hałajko. Opowiedziała o programie „Archipelag skarbów” oraz „Młodzież na rozdrożu”. Pierwsza inicjatywa ma formę rozrywkową, są to warsztaty, podczas których zadaniem młodzieży jest dotarcie do „największego skarbu”, tj. małżeństwa. Po drodze mają możliwość zadowolenia się mniejszymi skarbami, utożsamianymi ze związkami pozamałżeńskimi. Podczas przygód muszą zmagać się z tygrysami, z którymi mogą sobie poradzić tylko wtedy, jeżeli odmówią sobie sięgania po alkohol, narkotyki czy seks pozamałżeński.

Dość groteskowo przedstawia się gra poświęcona chorobom wenerycznym – polega ona na rzucaniu w kobiety kulkami, symbolizującymi spermę. „Młodzież na rozdrożu” to bardziej tradycyjny program, obejmujący 30-godzinny cykl zajęć. Programy ten cechuje dualizm w postrzeganiu seksualności – w promowanej przez autorów wizji, małżeństwo łączy się z piękną i dozgonną miłością, natomiast seks pozamałżeński – ze stoczeniem się na samo dno. W programach tych pojawia się wątek prezerwatywy – choć ich autorzy nie uczą, jak ją zakładać, to nie mają nic przeciwko instruowaniu o najczęściej popełnianych przy jej zakładaniu błędach.

W programach edukacji seksualnej widać pewną konwergencję – autorzy konserwatywnych programów, deklarując przywiązanie do tradycyjnych wartości, uwzględniają podobny zakres tematyczny jak autorzy laickich programów. Stwarza to podstawy do dyskusji między oboma środowiskami.

Druga część konferencji poświęcona była przede wszystkim aspektom genderowym w polskiej edukacji. Dużo uwagi poświęcono projektowi „Gender w podręcznikach”, któremu poświęcone było ubiegłotygodniowe spotkanie w siedzibie Feminoteki. Łukasz Pakuła zaprezentował stosowane podejście dotyczące kobiet, mężczyzn i homoseksualności w podręcznikach do języka angielskiego. Opowiadał o badaniach poświęconych zarówno analizie podręczników, jak również sposobowi przeprowadzania zajęć w szkołach.

Konkluzja z badań jest taka, że w podręcznikach powszechne jest reprodukowanie tradycyjnych ról płciowych, a osoby homoseksualne są zasadniczo niewidoczne. Czasami homoseksualizm wspominany jest w kontekście AIDS. W podręcznikach nie występują w ogóle jakiekolwiek nietradycyjne formy rodzin, wliczając w to coraz częściej występujące w Polsce rodziny patchworkowe. Nauczyciele tematykę nietypowych ról płciowych czy orientacji homoseksualnej pomijają, mimo wzrastającego (przynajmniej w Wielkopolsce, gdzie badania były prowadzone) zainteresowania uczniów tą tematyką.

Dosyć pesymistyczny wniosek, w kontekście potencjalnych zmian, przyniosło wystąpienie Katarzyny Banach, dotyczące obrazu płci w polskich i hiszpańskich podręcznikach do edukacji wczesnoszkolnej. Lata rządów lewicy, prowadzącej politykę dążącą do niwelowania nierówności między płciami, nie przyniosły jakościowej zmiany w treści podręczników. Hiszpańskie dzieci nadal otrzymują w podręcznikach tradycyjny obraz relacji między kobietą i mężczyzną.

Ciekawym przypadkiem, który opisała Emilia Borza, jest wdrożenie edukacji genderowej i seksualnej na Tajwanie. Jest to kraj, który do 1987 r. utrzymywał charakter autorytarny, z silnymi wpływami konfucjańskiego konserwatyzmu, akcentującego pierwszorzędny charakter zobowiązań wobec rodziny. W 2001 r. do realizowanych tam programów edukacji seksualnej wprowadzone zostały wątki z zakresu gender studies, a sama edukacja seksualna pojawiła się w przedszkolach. Nie obyło się bez protestów ze strony niewielkich, ale silnie zmobilizowanych struktur Kościoła Katolickiego. W 2014 r. głośnym echem odbiła się akcja tajwańskich studentów, zakładających przez miesiąc sukienki w proteście przeciwko dyskryminacji osób transpłciowych. Tak wysoki poziom otwartości możliwy jest dzięki liberalnemu nastawieniu tajwańskiego rządu oraz ugodowej postawie tamtejszego buddyzmu.

W jaki sposób wprowadzać edukację seksualną do polskich szkół i na jakie przeszkody możemy napotkać? Temu poświęcone były dwie ostatnie sesje. Niewątpliwie problemem pozostaje antygenderowe nastawienie, doskonale nam znany, a opisany przez Olgę Wadowską-Wróbel. Chaos pojęciowy, brak rzetelnej dyskusji prowadzi do tego, że zwykli ludzie nie rozumieją pojęcia gender, a często wręcz się go boją. Są środowiska, dla których mówienie o innych niż tradycyjny model rodziny grozi wręcz zachwianiem ich ideologicznych podstaw. Mowa przede wszystkim  o środowiskach nacjonalistycznych, o czym opowiedziała Bogna Kociołowicz-Wiśniewska. Heteroseksualna rodzina postrzegana jest jako podstawa narodowej wspólnoty. Kobiety działające w Ruchu Narodowym i pokrewnych środowiskach, posiadają silną potrzebę odcięcia się od feminizmu, akcentującego uniwersalność kobiecych doświadczeń. Ułatwia to postrzeganie pozycji kobiet w „narodowym” kontekście, np. w ocenie kontaktów seksualnych zawiązywanych m.in. na wyjazdach w ramach programu Erasmus – kobiety sypiające z cudzoziemcami są potępiane, podczas gdy w przypadku mężczyzn mówi się raczej o „podbojach”. Ciało kobiety postrzegane jest jako element „substancji narodowej”, podczas gdy mężczyzna postrzegany jest jako ten, który ma prawo dokonywać symbolicznych „podbojów” w imię narodowego dobra.

Na przyczynach, dla których wprowadzenie edukacji genderowej do szkół jest trudne, skupił się dr Krzysztof Wąż. Potwierdził, że kluczowe znaczenie miały tutaj lata 90., a szczególnie symptomatyczne było uchwalenie ustawy antyaborcyjnej, określanej jako „kompromis” – co powoduje niechęć wielu osób do poruszania tej tematyki. Podobne „kompromisy”, a w istocie ustępstwa wobec stanowiska Kościoła, pojawiają się w wielu innych aspektach. Wprowadzenie rzetelnego podręcznika do edukacji seksualnej jest praktycznie niemożliwe – w sytuacji, kiedy podręczniki oceniane są głównie przez osoby związane ze środowiskami katolickimi, żaden wydawca nie podejmie ryzyka wydania innej książki. Ze strony rodziców i nauczycieli istnieje wola zmiany tej sytuacji, nie mają oni jednak odpowiedniej siły przebicia.

Podczas konferencji zaprezentowana została również książka Michaela Kimmela „Społeczeństwo genderowe”, która wkrótce zostanie wydana po polsku. Celem książki jest obalenie stereotypu mówiącego, iż nierówności między kobietami i mężczyznami są skutkiem różnicy genderowej. Odwołując się do antropologii, psychologii, socjologii wykazuje, że większość różnic wynika z nierówności. Niwelowanie nierówności w zakresie płci kulturowej prowadzi do zmniejszania różnicy między płciami. Niewątpliwie będzie to wartościowy materiał wprowadzający do zagadnień Genderowych. Miejmy nadzieję, że doczekamy momentu kiedy będą z niego korzystać uczniowie i uczennice szkół średnich.

Tekst: Michał Żakowski, wolontariusz Feminoteki

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG. 

Jesteśmy wszyscy tak bardzo różni i tak podobni jednocześnie… – recenzja najnowszego filmu Urszuli Antoniak „Strefa nagości”.

strefa nagosciCzy czasami pod prysznicem zdarza Wam się zagapić na kroplę wody i śledzić to jak powoli spływa po ciele… albo zapatrzyć się w czyjąś twarz i odgadnąć emocje, które przeszywają na wskroś? Albo po prostu zasłuchać się w szum miasta i wyławiać z niego różne dźwięki? Kiedy człowiek skupi się na takim małym wycinku rzeczywistości, to zachwyt zapiera dech w piersiach i chciałoby się krzyczeć: „Ludzie! Czy wy też to słyszycie i widzicie? To jest piękne!”… piękne i ulotne i tak ciężko to złapać i zamknąć w coś innego niż wspomnienie. 

Wczoraj na premierze filmu Urszuli Antoniak siedziałam wgnieciona w fotel.

Udało się!

Film „Strefa nagości” to żywy organizm tętniący właśnie takimi ulotnymi mgnieniami. W obrazie i dźwiękach udało się zamknąć historię afektu, historię uczucia, marzenia. 

Światło, gesty i spojrzenia grają w tym filmie główną rolę.

Nie pada ani jedno słowo, ale obfitość symboli i emocji pięknie opowiada historię, w której widz ma również bardzo dużo miejsca na swoją interpretacje wydarzeń. Film zachęca do wejścia w grę. Czy to co dzieje się na ekranie, to po prostu nieco niechronologicznie opowiedziana historia dwóch zauroczonych sobą nastolatek? Czy to próba uchwycenia anatomii burzy uczuć? Czy to co widzimy to po prostu świat wyobraźni którejś, albo obu bohaterek, które tknięte jednym impulsem, jednym zaciekawionym spojrzeniem wpuszczają nas do swojej strefy: „a co by było gdyby?”… co jest prawdziwe, a co nie?

Dwie wspaniałe kreacje aktorskie młodziutkich Imaan Hammam i Sammy Boonstra z pewnością zrobią na widzach ogromne wrażenie.

Dwie dziewczyny z zupełnie odległych dla siebie światów zaczyna łączyć fascynacja. Jedna z nich jest muzułmanką skrywającą swoją kobiecość pod hidżabem, druga pochodzi ze świata współczesnego – mieszka w wielkim domu, którego ściany obstawione są niezliczonymi książkami, które w moim odczuciu pełnią tutaj rolę niemych strażników i są symbolem społecznych nakazów i zakazów, które mamy zakodowane w sobie od wieków. Młode dziewczyny funkcjonują w świecie zasiedziałych norm, a jedynym miejscem, gdzie są wyzbyte wszystkich społecznych nakładek, gdzie ciało to po prostu ciało, a kobieta jest kobietą to właśnie strefa nagości, w której się spotykają.

Reżyseria i scenariusz: Urszula Antoniak

Gatunek: Dramat

Produkcja: Holadnia, Polska.

Premiera: 12 czerwca 2015 (Polska), 19 września 2014 (świat)

Magda Wielgołaska – działaczka feministyczna i lesbijska na stałe związana z trójmiejską organizacja działającą na rzecz osób LGBT – Tolerado. Wolontariuszka Feminoteki.

banernorweskie_batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Odpowiedź na Przytrzymaj puszkę coli własnymi piersiami

 Aimee Fletcher, której rok temu zdiagnozowano raka piersi, ma własną odpowiedź na kampanię  #HoldACokeWithYourBoobsChallenge (Przytrzymaj puszkę coli własnymi piersiami)

Kampania, była szeroko krytykowana za próbę przedstawienia raka piersi jako czegoś seksownego. Setki kobiet udostępniało w mediach społecznościowych swoje zdjęcia z butelkami i puszkami włożonymi pomiędzy piersi.
Aimee Fletcher usłyszała o akcji w dniu pogrzebu bliskiej przyjaciółki, która umarła z powodu raka piersi i postanowiła zamieścić również własne zdjęcie, na którym trzyma butelkę pomiędzy bliznami po mastektomii, pytając „Czy ja nie mogę wyglądać pięknie?”.
Rak piersi nie jest fajny i seksowny.

CGq9oeZWwAA0Em5

Blog, na którym Aimee dokumentuje swoje doświadczenia z rakiem

 

Źródło: Independent

Tłumaczenie: Julia Maciocha

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Osoby transseksualne tworzą własne okładki Vanity Fair!

Po ukazaniu się najnowszej okładki Vanity Fair, na której znalazła się Caitlyn Jenner, Laverne Cox napisała wzruszający post na swoim blogu, wyrażając silne poparcie dla decyzji Caitlyn. Ten post wywołał falę na popularnym portalu Tumblr, gdzie osoby transseksualne publikują własne „okładki Vanity Fair”, modyfikując nagłówek „Nazywaj mnie ….”

Autorki szablonu namawiają do korzystania z niego i udostępnianie własnych zdjęć, by  „pokazać światu niezliczone twarze społeczności trans.” Akcja ma na celu zwrócenie uwagi na osoby transseksualne, które nie wpisują się w cisseksualne standardy.

Uczestnicy oprócz dodania zdjęcia opisują swoje historie i dzielą się przemyśleniami na temat dzisiejszego postrzegania piękna.

Wpis jednej z autorek.

 

#MyVanityFairCover

tumblr_npel7e4Of61s1nnibo1_500 grid-cell-13701-1433445708-2 grid-cell-13701-1433445709-7 tumblr_npeh4ret4v1s088k0o1_500

Źródło: BuzzFeed

Tłumaczenie: Julia Maciocha

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

Ośmiolatek przetrwał 2 lata znęcania żeby przekazać włosy dla chorych dzieci.

Christian McPhilamy z Melbourne na Florydzie przez ponad dwa lata był prześladowany ze względu na to, że „wyglądał jak dziewczyna”. A on zapuszczał włosy, by przekazać je na rzecz fundacji przygotowującej peruki dla dzieci, które straciły własne włosy.

Teraz, w wieku 10 lat, Christian wreszcie osiągnął swój cel i przekazał cztery 10-calowe pukle włosów na szczytny cel.

11109274_1019332711411616_7210683791017141837_n

 

„Musiał znosić bardzo dużo krytyki, a nawet zastraszania, przez cały ten czas” napisała na Facebooku mama chłopca. „Od swoich rówieśników nazywających go dziewczyną, przez trenerów i przyjaciół rodziny mówiących mu, że powinien je ściąć, a nawet oferujących mu za to pieniądze.”

11259534_1019332798078274_8668888409411787897_n

 

 

11203688_1019332684744952_3628185472577335376_n

 

 

„Christian ma tak wielkie serce, że nie mam słów, aby opisać, jak dumna z niego jestem. Przez cały ten czas trzymał głowę wysoko i nigdy nie myślał  o poddaniu się”

Tylko 1 na 50  darowizn dla Fundacji pochodzi od chłopców, co czyni darowiznę Christiana jeszcze bardziej wyjątkową. Fundacja Children With Hair Loss dostarcza peruki dla dzieci, które tracą włosy z powodu różnych przypadłości medycznych. Więcej informacji można znaleźć na ich stronie internetowej.

Źródło: distractify.com

Tłumaczenie: Julia Maciocha

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.

 

 

 

Aborcja. Co sądzą mieszkańcy 23 krajów?

Badanie zostało przeprowadzone przez Internet. Trwało dwa tygodnie i zakończyło się 8 maja. Wyniki krajów oznaczonych gwiazdką nie mogą być uznawane za reprezentatywne, ze względu na ograniczony dostęp obywateli do sieci.

 

1. Tyle procent osób uważa, że aborcja powinna być dozwolona „gdy tylko kobieta zdecyduje, że chce jej dokonać”.

enhanced-buzz-wide-18916-1433427784-7

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2. Tyle procent badanych uważa, że aborcja nie powinna być dozwolona POD ŻADNYM POZOREM.

enhanced-buzz-wide-27736-1433427939-9

 

 

 

 

 

3. Wśród osób, które popierają aborcję bez ograniczeń na zielono zaznaczono tych, którzy znają kogoś, kto dokonał aborcji, a na niebiesko te osoby, które nie miały styczności z kobietą, która usunęła ciążę. W co najmniej 10 z badanych krajów, osoby, które znają kogoś, kto dokonał aborcji są bardziej chętne do wspierania aborcji bez ograniczeń.

W Rosji *, dla przykładu, osoby znające kogoś, kto dokonał aborcji prawie trzy razy bardziej wspierały aborcję bez ograniczeń, a w Irlandii, Polsce i Australii prawie dwukrotnie.

enhanced-buzz-wide-16544-1433429012-7

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

4. Kobiety zostały zapytane czy same dokonały lub znają kogoś kto dokonał aborcji, natomiast mężczyźni o to, czy znają kogoś, kto dokonał aborcji.

enhanced-buzz-wide-12365-1433428956-9

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Źródło: BuzzFeed

Tłumaczenie: Julia Maciocha

logo batory

Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG.