TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY

Телефон для жінок, які зазнають насильства

CZYNNY PONIEDZIAŁEK-PIĄTEK
OD 11.00 DO 19.00

Активний з понеділка по п’ятницю з 14:00 до 19:00

Szukaj
Close this search box.

Gender w podręcznikach. Skrót raportu

Gender w podręcznikach. Skrót raportu

Celem projektu badawczego „Gender w podręcznikach” była rekonstrukcja i krytyczna analiza zawartości polskich podręczników oraz treści podstaw programowych pod kątem prezentowanych i promowanych w nich wzorców i idei dotyczących kobiecości, męskości oraz relacji miedzy dziewczynkami/kobietami i chłopcami/mężczyznami. Rzetelna, oparta o wyniki badań przeprowadzonych na dużej próbie diagnoza pozwala wskazać zarówno pozytywne praktyki, jak i obszary, w których potrzebne są zmiany w kierunku równościowej i antydyskryminacyjnej edukacji szkolnej.

Projekt realizowany był od 01.10.2013, a jego zwieńczeniem jest publikacja raportu i konferencja 10.09.2015 r. Projekt został zrealizowany przez interdyscyplinarny zespół, który tworzą badaczki i badacze oraz ekspertki i eksperci reprezentujący różne dziedziny nauki, ośrodki naukowe i edukacyjne w Polsce. Do projektu zaproszeni zostali również nauczyciele i nauczycielki, a także studentki i studenci (ok. 100 osób).

Gender w podręcznikach. Skrót raportu (wersja pdf)

Publikacja to skrót trzytomowego raportu Gender w podręcznikach. Projekt badawczy. Raport. Tom 1-3, dostępny w pliku pdf

Francuskie ministerki sprzeciwiają się molestowaniu seksualnemu w polityce

Siedemnaście kobiet, które obejmowały stanowiska ministerialne we Francji nie zgadza się na dalsze milczenie na temat molestowania seksualnego w polityce.

Źródło tekstu i zdjęcia: BBC News, Le Journal du Dimanche

Dix-sept-anciennes-ministres-de-gauche-et-de-droite-s-engagent-dans-le-JDD

Wszystkie 17 sygnatariuszek oświadczenia to obecne lub byłe ministerki. Wśród nich jest także Christine Lagarde, dyrektorka Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz wcześniejsza ministerka finansów we Francji.

W poniedziałek 9 maja, Denis Baupin, wiceprzewodniczący Zgromadzenia Narodowego (niższa izba francuskiego parlamentu) ustąpił ze stanowiska po przedstawieniu mu zarzutów molestowania seksualnego. Baupin zaprzecza tym zarzutom, jednak podał się do dymisji.

Oświadczenie kobiet zostało opublikowane 15. maja na łamach Le Journal du Dimanche. (Oryginalna treść w języku francuskim: tutaj)

Zawarto w nim następujące kluczowe kwestie:

  • „Wszystkie kobiety, które reprezentują środowiska zawodowe wcześniej dostępne jedynie mężczyznom, tak jak i my mają obowiązek zwalczać seksizm.”
  • „Niezależnie od tego, kim jest dana kobiet, jaki jest jej status, czy jest pracowniczką, studentką, bezdomną, żoną niepracującą czy polityczką – nie masz prawa mówić o niej A poza wielkim biustem, to, kto to? Nie masz prawa powiedzieć jej, tym ohydnym tonem Masz za długą spódnicę, trzeba ją skrócić lub Nosisz stringi?
  • „Kobiety mają prawo do pracy, do chodzenia po mieście, korzystania z transportu bez wysłuchiwania uprzedmiatawiających komentarzy i unikania cudzych rąk. Nie powinnyśmy musieć ciągle o tym przypominać. Nie powinnyśmy musieć pisać takiego oświadczenia.”

W oświadczeniu kobiety postulują także, by zaostrzyć prawo przeciwko molestowaniu seksualnemu, jak również ustalić osobne miejsca na komisariatach policji, gdzie można zgłosić tego typu naruszenia.

Molestowania seksualnego doświadczyły także niektóre z sygnatariuszek. Fleur Pellerin, która była ministerką kultury w rządzie Francois Hollande od 2014 roku do lutego br., mówi, że zanim została powołana do sprawowania urzędu, rzadziej padała ofiarą molestowania. Została na przykład zapytana przez dziennikarza, czy dostała pracę, bo „jest piękną kobietą”.

„Czują się uprawnieni do obśmiewania i, łagodnie mówiąc, niechcianych zachowań, takich jak poklepywanie kobiety po pośladkach” mówi inna sygnatariuszka, była ministerka do spraw praw kobiet Yvette Roudy w La Chaine Info. „Niektóre z kobiet nie dotyka to tak mocno, ale inne bardzo i zaczynają mówić o tym głośno. To czas, by kobiety mówiły i uświadamiały, że to nie są żadne komplementy tylko faktycznie są one traktowane jak szmaty.”

Denis Baupin napastował jedną z członkiń Partii Zielonych i wysyłał jednoznaczne wiadomości do innych koleżanek, o czym poinformowały francuskie media inne osoby z tego ugrupowania w zeszłym tygodniu. France Inter podało informację, że kobiety zdecydowały się wystąpić przeciwko panu Baupin, po tym jak w marcu wsparł znaczącą kampanię sprzeciwiającą się przemocy wobec kobiet. Jedna z oskarżających go kobiet, przewodnicząca Zielonych Sandrine Rousseau powiedziała, że w korytarzu złapał ją za piersi i próbował całować. Jego prawnik twierdzi, że Denis Baupin mógłby pozwać kobiety za bezpodstawne oskarżenia.

Emmanuelle Cosse, żony pana Baupin, która sprawuje urząd ministry kancelarii w rządzie Hollande, nie było wśród sygnatariuszek.

Temat poszanowania prywatności, płci i molestowania seksualnego pojawił się w opinii publicznej we Francji wcześniej – w maju 2011 roku, kiedy były szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Dominique Strauss-Kahn został aresztowany w Nowym  Jorku pod zarzutem zgwałcenia pokojówki. Zarzuty zostały oddalone. W marcu 2012 roku wokół tej postaci zaistniał kolejny poważny skandal, gdy francuska policja wszczęła śledztwo dotyczące domniemanego zaangażowania w organizację podejrzaną o wynajmowanie prostytutek. Został później oczyszczony z zarzutu stręczycielstwa.

Tłumaczenie: Natalia Skoczylas

Marsz Równości w Trójmieście już 21 maja!

„Jesteśmy rodziną”

 

21 maja o godz. 15:00, Targ Węglowy.

Idziemy pod hasłem: Jesteśmy rodziną. Organizatorem jest Stowarzyszenie na Rzecz Osób LGBT Tolerado.

 

16

 

Marsz jest częścią Trójmiejskich Dni Równości trwających przez 10 dni od 14 do 24 maja. W programie żywa biblioteka, wystawy, pokazy filmów, koncerty, a także międzynarodowa debata o polityce równości z udziałem m.inwiceprezydenta Gdańska Piotra Kowalczuka i burmistrzyni Bergen Marte Mjøs Persen.

 

Zapraszamy na Dni Równości. Zapraszamy na Marsz Równości 21 maja!

www.marsz3miasto.plwww.facebook.com/toleradostowarzyszenie

 

W pierwszym Trójmiejskim Marszu Równości, który odbył się 30 maja 2015 r. wzięło udział ponad 2 tys. osób (zgodnie z danymi policji). Był to największy tego typu marsz zorganizowany w Polsce poza Warszawą. Na czele marszu szli m.in. prezydent Słupska Robert Biedroń, ówczesna wicemarszałkini Sejmu Wanda Nowicka oraz ambasador Szwecji Steffan Herrstrom wraz z małżonką. W Dniach Równości wziął udział m.in. wiceprezydent Piotr Kowalczuk jako gość w dyskusji dotyczącej tęczowych rodzin w Polsce i w Europie.

Tak samo jak w zeszłym roku, tak w i tym hasło marszu to: Jesteśmy rodziną. Powtarzamy je, bo jest ono szczególnie ważne, gdy nowa władza powtarza, że rodzinę tworzy tylko kobieta i mężczyzna. Jesteśmy rodziną, bo kochamy najbliższe nam osoby, z którymi dzielimy życie. Mówimy o nich: mój chłopak, moja partnerka, a po latach mój mąż, moja żona. Jesteśmy rodziną, bo mamy dzieci, które razem wychowujemy. Jesteśmy rodziną, bo mamy matki, ojców, babcie, dziadków, braci, siostry, bliskich przyjaciół.

Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej w art. 18. stanowi, że rodzina znajduje się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Dlatego każdy z nas powinien mieć prawo do ochrony swojego partnera i partnerki poprzez zawarcie związku partnerskiego. Dlatego nasze dzieci powinny mieć zagwarantowane bezpieczeństwo, a to może odbyć się tylko poprzez uznanie praw rodzicielskich tych osób, które są ojcami lub matkami swoich dzieci, ale obecnie są dla nich według prawa osobami obcymi.

II Trójmiejski Marsz Równości ma o tym przypomnieć. Ma przypomnieć o tym, że walczyliśmy o wolność i demokrację, o bycie członkiem Unii Europejskiej, o poszanowanie godności każdego człowieka – także tego, który nie jest akurat przy władzy.

 

Kontakt: Rzeczniczka medialna – Marta Abramowicz 603 371 950, [email protected]

Fotografka pokazuje, co miały na sobie studentki, gdy zostały zgwałcone

Fotografka pokazuje, co miały na sobie studentki, gdy zostały zgwałcone

Autorka: Priscilla Frank

Źródło tekstu i zdjęć: Huffington Post

Fotografka Katherine Cambareri swoimi pracami  chce zwrócić uwagę na to, z jaką łatwością ludzie potrafią obwiniać osoby pokrzywdzone przestępstwem. Na te obraźliwe pytania, które stały się tak zwyczajne, że aż przezroczyste.

5720e6471900002d0056c5b2

Gdy kobieta doświadcza przemocy seksualnej jej samostanowienie, jej ciało, jej autonomia zostają naruszone. Jednak w dalszym ciągu, raz za razem, wszyscy, którzy powinni być tego świadomi, przyjaciele, rodzina, władze uczelni, reagują na ten ohydny czyn łączący przemoc fizyczną i psychiczną w znany sposób, pytając: „A co miałaś na sobie?”

W swoim projekcie dyplomowym na Arcadia University, fotografka Katherine Cambareri zdecydowała się stawić czoła łatwości, z jaką ludzie potrafią obwiniać osoby pokrzywdzone przestępstwem. „Latem przeczytałam książkę „Missoula” Jona Krakauera, która naprawdę mnie wkurzyła tym, jak niesprawiedliwie są prowadzone sprawy związane z przemocą seksualną” – tłumaczy artystka. „Ta książka otworzyła mi oczy na obwinianie ofiar, na pytania, które są im zadawane, na przykład czy piły alkohol lub co miały na sobie podczas zdarzenia.

5720e6462200002900254aa8

Takie pytania służą bardziej ochronie sprawcy niż poszkodowanej” – kontynuuje. „Uważam, że to idiotyczne, że osoby, które doświadczyły napaści, są obwiniane zanim w ogóle zdołają przedstawić swoja wersję zdarzeń. Chciałam zrobić coś, by udowodnić, jak niepotrzebne są te wszystkie pytania”.

By stworzyć swój cykl zdjęć Cambareri za pośrednictwem Facebooka odnalazła osoby, które przeżyły napaść seksualną i zwróciła się do nich z prośbą, by odważnie podzieliły się informacjami o sytuacjach, w których doświadczyły agresji seksualnej. Na prośbę odpowiedziały jedynie kobiety – studentki koledżu, zawężając w ten sposób zakres projektu. Następnie Cambareri poprosiła kobiety o możliwość zrobienia zdjęć ubraniom, które miały na sobie podczas zdarzenia przemocy seksualnej.

5720e646160000e40031cd4e

Na liście sfotografowanych ubrań znalazły się na przykład: biały T-shirt z dekoltem w V, szare spodnie dresowe, białe conversy czy kwiecista koszulka na ramiączkach. Nieco upiornie umieszczone na czarnym tle, lekko pogniecione ciuchy, cicho krzyczą o niesprawiedliwości będącej doświadczeniem około 23% studentek na amerykańskich uniwersytetach, którą nie tylko muszą to znosić, ale czasami są też z niej rozliczane.

„Społeczeństwo zakłada, że osoby pokrzywdzone w czasie napaści o charakterze seksualnym miały na sobie wyzywające ubrania” – mówi fotografka. Jednak jej zdjęcia pokazują, że to nie tylko błędne założenie, ale krzywdzące lekceważenie faktu, że winnym jest zawsze sprawca a nigdy ofiara czynu.

5720e6461900002d0056c5b0

W całym procesie tworzenia projektu, autorka najbardziej obawiała się, czy nie prosi o zbyt wiele, powracając do bolesnych doświadczeń kobiet. Ale okazało się, że projekt spotkał się z pozytywnym oddźwiękiem,  a osoby, które zgodziły się ją bezinteresownie wesprzeć, uczyniły projekt bezcennym.

„Czuję jakby z każdą z osób, które wzięły udział w projekcie, łączyła mnie wyjątkowa więź, ponieważ aby to zrobić, musiały zaufać mi i ujawnić, że doświadczyły przemocy seksualnej” tłumaczyła Cambareri w wywiadzie dla Break the Cycle. „Zaufały mi, że wykorzystam ich ubrania w dobry sposób. Każda kobieta, która wzięła udział była w jakimś stopniu moją znajomą, co pokazuje ogromną skalę zjawiska. To sprawiło, że uświadomiłam sobie, jak wiele jeszcze musimy zrobić w obszarze prewencji, by przestać kierować się stereotypami i wspierać krzywdzące przekonania na temat przemocy seksualnej“.

5720e6471900002d0056c5b1

Cambareri ma nadzieję kontynuować swój projekt po ukończeniu studiów i stara się włączyć do niego również mężczyzn. Póki co, pragnie, by jej praca była widoczna, przyswojona i zrozumiana, nawet jeśli to trudne.

„Naprawdę chciałabym, by ludzie czuli się niekomfortowo patrząc na te zdjęcia” – dodaje. „Chcę, by pomyśleli chwilę o obwinianiu ofiar oraz o tym, że pytanie, Co miałaś na sobie? nie jest uzasadnione, bo osoby pokrzywdzone nie proszą, by ktoś je skrzywdził. Przemoc seksualna ma miejsce, gdy jedna osoba decyduje się napaść na drugą i jest to jedyny powód.”

„Mam nadzieję, że oglądający będą w stanie zamienić się miejscami i wyobrazić sobie samych siebie w ubraniach, które sfotografowałam” podsumowuje fotografka. „To ważne, by ludzie zdobyli się na spojrzenie z innej perspektywy i skończyli ze stereotypami.”

5720e646160000e40031cd515720e646160000e40031cd505720e646160000e40031cd4f5720e6472200003600254aaa5720e6472200002900254aa9

 

Tłumaczenie: Natalia Skoczylas

 

Marta Mazurek została pełnomocniczką Poznania ds. przeciwdziałania wykluczeniom

marta mazurek

To oficjalny wynik konkursu ogłoszonego przez prezydenta Poznania. Marta Mazurek obejmie to stanowisko od lipca tego roku. Dla Feminoteki to podwójna radość, ponieważ Marta współpracuje z nami  od kilku lat, a w ostatnim roku koordynowała prace grupy „Gender w podręcznikach”, partnera projektu Feminoteki „Kobiety i mężczyźni, dziewczęta i chłopcy RAZEM przeciwko stereotypom płciowym”. To dzięki m.in. jej wysiłkom ukazała się niezwykła trzytomowa publikacja „Gender w podręcznikach. Projekt badawczy. Raport” – wynik pracy niemal 100 osobowego interdyscyplinarnego zespołu badaczek i badaczy.

Dziś specjalnie dla Feminoteki Marta Mazurek mówi o swoich planach.

Jak przekonałaś komisję konkursową do swojej kandydatury?

Marta Mazurek: Może lepiej postawić pytanie: w jaki sposób starałam się przekonać? Przede wszystkim, tym, że od bardzo dawana pracę akademicką łączyłam z angażowaniem się w działania na rzecz równouprawnienia kobiet i równości: od samego początku uczestniczę we wspaniałej akcji „One Billion Rising/Nazywam się Miliard”, angażuję się w działania Kongresu Kobiet w Wielkopolsce, miałam szczęście ściśle współpracować z Feminoteką i poznańskimi organizacjami: Fundacją Rozwoju „Motylarnia” oraz Grupą Stonewall. W trakcie długoletniej pracy akademickiej zdobyłam doświadczenie w pracy organizacyjnej, które wzmocniłam i zwiększyłam m.in. przy koordynacyjnej w projekcie „Gender w podręcznikach”. Wystartowałam więc w tym konkursie z wiarą w siebie dzięki, z jednej strony moim kompetencjom, nazwijmy to – akademickim, ale z drugiej strony – i to jest bardzo ważne – dzięki doświadczeniu nabytemu w działaniach z NGOsami, a także dzięki szkoleniom i warsztatom organizowanym przez Stowarzyszenie Kongres Kobiet.

Jakie masz plany jako pełnomocniczka?

Moje plany wyznacza zakres obowiązków przypisanych temu stanowisku – one są precyzyjnie opisane. Będą to działania na kilku płaszczyznach: wypracowywanie strategii działań antydyskryminacyjnych na drodze konsultacji i debat – duży potencjał upatruję w organizacjach i stowarzyszeniach już działających, ponieważ one mają największe doświadczenie, są najbliżej grup i osób zainteresowanych, mają wypracowane metody i wiedzę, a także znają bariery i przeszkody.  Kolejne działania to działania interwencyjne – jako pełnomocniczka prezydenta miasta będę reagować, gdy dojdzie do aktów dyskryminacji. I wreszcie – działalność edukacyjna – promowanie idei równości, otwartości i solidarności społecznej, czyli praca wspomagająca te działania i idee, które już promuje prezydent Poznania.

Przede mną spore wyzwanie, ale mam też dużo energii i wiary w to, że moje miasto – Poznań – będzie stawało się coraz jaśniejszym punktem na mapie nie tylko Polski, ale także poza jej granicami.

Marto! Bardzo się cieszymy,  trzymamy kciuki i powodzenia!

Zespół Feminoteki

Marta Mazurek – z wykształcenia anglistka, literaturoznawczyni oraz tłumaczka języka angielskiego. Pracuje w Zakładzie Badań Porównawczych nad Kulturą w Instytucie Językoznawstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, jest członkinią Interdyscyplinarnego Centrum Badań Płci Kulturowej i Tożsamości UAM. W promowanie działań na rzecz równości i przeciwdziałania wykluczeniom jednostek i grup społecznych zaangażowana jest od wielu lat. Współpracuje z organizacjami pozarządowymi i stowarzyszeniami działającymi na rzecz przeciwdziałania wykluczeniom i równouprawnienia: Fundacją Feminoteka – Warszawa, Grupą Stonewall – Poznań, Fundacją Rozwoju „Motylarnia”- Poznań oraz Kongresem Kobiet.

Córki Obamy uczą go o równości

55c113ef14000077002e1effŹródło tekstu i obrazu: The Huffington Post

W sobotę prezydent Barack Obama opowiedział o tym jak jego dzieci pomogły mu zrozumieć różnicę między ustanowieniem związków partnerskich, a małżeństw jednopłciowych.

Od 2012 roku, prezydent (za namową wice-prezydenta Joe Bidena) wpiera związki partnerskie. Jednak, jak sam przyznaje, początkowo uważał, że nazwa (związki partnerskie lub małżeństwa jednopłciowe) nie ma znaczenia, jak długo związkom tej samej płci gwarantowane są te same prawa jak osobom heteroseksualnym. Jego córki, Sasha i Malia, wyjaśniły mu na czym polega różnica.

Muszę wyznać, że dzieci wywarły duży wpływ na zrozumienie przeze mnie problemu. Wyjaśniły mi coś, co powinienem zrozumieć wcześniej – nie chodzi jedynie o równe prawa, ale także o stygmatyzację. Jeśli nazywamy coś inaczej, to tak, jakby było to mniej warte.

Dodał także, że nie widział jeszcze tak szybko działającego ruchu (w kontekście zmian społecznych) jak ruch na rzecz równości małżeństw. Pochwalił także aktywistów ruchu za umiejętność przekonywania do swoich racji oraz prowadzenia debaty na ten temat w ramach dyskursu o wartościach rodzinnych.

Prezydent pytany był o społeczność LGTB podczas swojej wizyty w Wielkiej Brytanii, po tym jak Brytyjczycy ostrzegali osoby homo-, bi- i transseksualne przed podróżowaniem po Karolinie Północnej, gdzie niedawno uchwalono dyskryminujące prawo (osoby transseksualne mają obowiązek w publicznych łazienkach korzystać z toalet przeznaczonych dla ich płci biologicznej w momencie urodzenia – przyp. red.). Obama powiedział, że prawo to powinno zostać zmienione, jednak najprawdopodobniej będzie mu do tego potrzebna pomoc Kongresu.

Tłumaczenie: Maria Plucińska

Recenzja książki „Zakazane ciało. Historia męskiej obsesji” Diane Ducret

13046153_10206798982549363_417849286_nZastanawiałyście/-liście się może kiedykolwiek czy w pochwie ukryte są zęby? Raczej nie. Najnowsza książka Diane Ducret przedstawia tę i inne kuriozalne teorie na temat waginy. Wskazuje o tyle precyzyjnie, o ile wystarczają źródła, kto tego rodzaju głupotę wymyślił, bądź propagował, różne wariacje demonicznych mitów związanych z kobiecymi genitaliami, gdzie i jak długo w nie wierzono oraz jakie pociągały za sobą konsekwencje. Antykoncepcja? Kto za tym stoi? Jak długo oraz w jaki sposób dziewczęta i kobiety dawały sobie radę bez podpasek, tamponów i kubeczka menstruacyjnego? Rewolucja przy pomocy cipek? (Zdarzyła się). Tych pytań prawdopodobnie również sobie nie zadajecie, ale odpowiedzi na nie są również interesujące.

Pomimo lekkiego tonu, którego używa autorka, po lekturze książki nasuwa się bardzo prosty, a gorzki wniosek – nieznajomość kobiecych narządów szkodziła (kobietom) i szkodzi nadal. Jest to specyficzna kronika ignorancji kobiecych problemów, kobiecej anatomii, kobiecych potrzeb, bazująca przede wszystkim (lecz nie wyłącznie) na historiach pochodzących z obszarów objętych wpływami zachodnioeuropejskimi, ze szczególnym uwzględnieniem Francji, co tłumaczyć można pochodzeniem autorki (bo przecież problemy waginalne w średniowieczu na pewno nie dotykały jedynie tego kraju). Autorka analizuje w przeważającej mierze teksty, napisane przez mężczyzn, dotykające problematyki kobiecych narządów i kobiecej seksualności, stąd też podtytuł „historia męskiej obsesji”.

1192-1362-large

Ale! Zamiast załamywać ręce nad tymi „mądrościami”, można przyjrzeć się ciekawemu zjawisku. Myślom w trudach wydobytych z odmętów męskiego umysłu, zapewne tak genialnym z punktu widzenia autorów, że aż przelewanych na papier. Swoistym dowodom potęgi ludzkiej imaginacji, rozpowszechniania własnych teorii opartych chyba na koszmarach sennych, bo przecież nie na badaniach (kto by TAM zaglądał) w sposób skuteczny i szeroki. Czyli wszystko to, co można obserwować i dziś, i jutro, i dawno temu. Lektura dotyczy jednak rysu historycznego, zatem można się odprężyć przy lekturze i zaśmiewać się na głos, bo dziś już, na szczęście, o waginach wiemy wszystko.

 Jest to książka z kategorii „pożytecznych” zarówno dla tych osób, które są miłośniczkami/miłośnikami wagin jak i dla tych, którzy/które wolą operować „broszkami” niż  wypowiedzieć głośno słowo na „w”.

Autorka: HSA

#WhenIWas – kobiety opowiadają o przejawach seksizmu, z którymi się spotkały

esp_thunderclap_2Źródło: The Huffington Post
Źródło obrazu: Twitter – EverydaySexism

We wtorek @EverydaySexism (konto prowadzone przez feministkę Laurę Bates) zaproponował kobietom nowy hashtag – #WhenIWas. Kobiety tweetowały na temat zaczepek (które przytrafiały im się nawet w wieku 9 lat!), komentarzy czy dowcipów, które słyszały od rodziny, przyjaciół, a nawet nauczycieli, a także o molestowaniu i gwałtach.

Autorka pomysłu skomentowała wpisy #WhenIWas w wywiadzie, który udzieliła „The Huffington Post”: Często się nam mówi, żebyśmy nie robiły szumu z zaczepek na ulicy czy delikatnego seksizmu w mediach, ale jak pokazują te historie, działa tu efekt domina. Jeśli pozwalamy, by te codzienne drobnostki stawały się normą, to jednocześnie pozwalamy na gorsze zachowania.

Poniżej wybrane historie:

@ohmytasha Kiedy miałam 13 lat mój nauczyciel powiedział, że nie muszę uczyć się geometrii, bo mam już wystarczająco dobre kształty.

@KeenNina Kiedy miałam 13 lat powiedziano nam, że mamy nosić golfy niezależnie od pogody, ponieważ nasze biusty rozpraszają nauczycieli.

@AmandaTracy Kiedy miałam 15 lat i poskarżyłam się na seksizm ze strony kolegów, usłyszałam, że jestem zbyt pyskata na to, by mnie lubili.

@rachelisrae Kiedy miałam 13 lat i chłopcy robili uwagi na temat mojego biustu i próbowali go dotykać; dowiedziałam się, że „chłopcy tak mają”. 

@Sadhbhzilla Kiedy miałam 14 lat ksiądz stwierdził, że gwałt jest niemożliwy, ponieważ „aby wysłać list, skrzynka musi być otwarta”.

@detricotage Kiedy miałam 16 lat nie wiedziałam jak mam powiedzieć chłopcu, żeby przestał mnie obmacywać. Nie wiedziałam co mam zrobić.

@mentalexotica Kiedy miałam 8 lat mój nauczyciel pływania powiedział mi, że może mi pomóc, trzymając mnie między nogami.

@EllesieBean Kiedy miałam 16 lat chłopak w hotelu naćpał mnie i próbował zgwałcić. Policjant uznał, że byłam już wystarczająco duża, by wiedzieć lepiej.

@girlinterested Kiedy miałam 13 lat molestował mnie właściciel sklepu. W sądzie zeznał, że nie widzi w tym nic złego, bo byłam gruba i brzydka, więc i tak by mnie nikt nie chciał.

@POTSiePrincess_ Kiedy miałam 5 lat byłam molestowana przez bliską osobę (aż do 8. roku życia). Wciąż próbuję sobie z tym poradzić.

@carouseIdoll Kiedy miałam 10 lat zostałam wysłana do dyrektora za noszenie spodenek, które rozpraszały chłopców. DZIESIĘĆ.

@AKluvsSeahawks Kiedy miałam 18 lat zerwałam z przemocowym chłopakiem. Nasz kościół poprosił mnie, bym więcej nie przychodziła, bo przeszkadza to jemu i jego rodzinie.

@sarahkerr81 W liceum byłam wyszydzana przez kolegów ze względu na płeć. Kiedy poskarżyłam się dyrektorowi, kazał mi pokazać lojalność wobec szkoły: gdybym poszła do sądu – drużyna hokejowa by przegrała.

Wpisując w wyszukiwarce tweetera #WhenIWas możecie znaleźć tysiące podobnych wpisów.

Tłumaczenie: Maria Plucińska

Zgłoś swój Ośrodek Pomocy Społecznej!

Jeszcze tylko przez 10 dni prowadzimy rekrutację Ośrodków Pomocy Społecznej do udziału w bezpłatnych warsztatach „Winny jest sprawca. Stereotypy płciowe jako źródło przemocy”.

Warsztaty będą przeprowadzone w miejscowościach zgłoszonych instytucji pomocowych. Oferta warsztatów dotyczy miejscowości do 20 tysięcy mieszkańców.

Więcej informacji oraz formularz zgłoszeniowy: TUTAJ

 

Projekt realizowany we współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie

Druck

 

 

Ovarian psycos: feministyczna brygada z Los Angeles

Brygada feministyczna z Los Angeles kręci się po mieście nocą na rowerach. Składająca się z Latynosek grupa, przemierza miejskie ulice, by upomnieć się o sprawiedliwość społeczną i odzyskać swoje prawa.

ovarian_psycos_mouvement_feministe_de_femmes_latinas_a_los_angeles
Źródło: http://www.marieclaire.fr

Same o sobie mówią chórem: Mamy jajniki tak wielkie, że nie potrzebujemy jaj. Jedną noc w miesiącu, Latynoski z Los Angeles wprowadzają w życie swe feministyczne ideały, organizując Luna Rides. Po zmroku, te bezpośrednie spadkobierczynie ruchów feministycznych i chicanos z lat 60. i 70., zawiązują bandany i wsiadają na rowery w mieście zdominowanym przez białych mężczyzn. Nie straszne im nawet tzw. no go zone wschodniego Los Angeles, obszaru owianego niechlubną sławą przemocy wobec kobiet. Wspólnota daje im siłę do przeprowadzania walki o  swoje ideały z determinacją i siłą.

Kim są Ovarian Psycos?

Ovarian Psycos są czymś więcej niż tylko grupą oburzonych Latynosek. Ovarian Psycos to prawdziwa społeczność, która powstała by wspierać samoafirmację kobiet, w odpowiedzi na rzeczywiste i specyficzne problemy kobiet. Darzą się wspólnym wsparciem i zaufaniem, pomagają sobie wzajemnie i dzielą się siłą, wystarczającą, by stawić czoło nocy i upomnieć się o swoje prawa. Razem przeciwstawiają się niesprawiedliwości, obojętności wobec gwałtów, wszechobecnej w ich dzielnicach przemocy  i kobietobójstwa.

Odwaga dziewczyn odcisnęła się też na innych umysłach. Ich drapieżność zachęciła do utworzenia podobnych manifestacji na rowerach, w sześciu innych miastach Ameryki Północnej: w Chicago, Atlancie, Nowym Jorku, Oakland i Toronto.

Ovas, jak same mówią o sobie, stały się ostatnio tematem filmu dokumentalnego zrealizowanego przez Kate Trumbull-LaValle i Joannę Sokolowski. Możemy zobaczyć na nim założycielkę ruchu Ovarian Psycos, Xelę de la X: samotną matkę, poszukującą równowagi pomiędzy życiem aktywistki, i wychowywaniem dziewięcioletniej córki. Kobiety, która otworzyła wielu drzwi do walecznego świata, który tworzy z siłą i nadzieją.

Źródłohttp://www.marieclaire.fr

Autorka:  Katia Fache

Tłumaczenie: Ewa Świtlak

link do teaserahttps://vimeo.com/158100366

Korekta: Anna Hoss

Tak tylko, żeby się pośmiać — Felieton Estery Prugar

Autorka: Estera Prugar

 

Piję kawę, przeglądam Facebooka, z radością obserwując, że zjednoczenie przeciwko temu, co dzieje się w kraju — nie słabnie. Co więcej, coraz to nowe osoby, odważnie wypowiadają się przeciwko aktualnej sytuacji politycznej. W smutnym obrazie naszej rzeczywistości, ten element jest jednym z najbardziej pozytywnych. Uśmiecham się i wtedy widzę jeden z ,,tych” memów:

,,Feministyczna logika: 1. Wszyscy mężczyźni to świnie; 2. Kobiety są równe mężczyznom.” i uroczy komentarz publikującego ,,Ubawiłem się”. A było tak przyjemnie…

Post zdążył zebrać już ,,lajka”. Przez moment zastanawiałam się czy warto, jednak potem

http://www.minorityinterests.co.uk/wp-content/uploads/2014/03/Its-just-a-joke.png
Źródło: http://www.minorityinterests.co.uk

napisałam prośbę o nazwisko feministki, która wygłosiła pierwsze stwierdzenie. Trochę trwało, ale doczekałam się odpowiedzi — cytatu brak, ale jest za to głaszczące po główce ,,nie denerwuj się” oraz ,,mnie to bardziej bawi niż razi”. Faktycznie, trudno powiedzieć, co jest bardziej zabawne: stereotypy, ich bezmyślne podtrzymywanie i rozpowszechnianie, naśmiewanie się z ludzi i idei, o których nie ma się pojęcia, czy publiczne obnoszenie się ze swoją ignorancją… A może to, że nie opublikował tego ,,głupkowaty” nastolatek, ale dorosły mężczyzna? Zaryzykuję i postawię na to ostatnie.

O ile próby tłumaczenia młodzieży szkolnej, że Internet i jego złudna anonimowość nie dają nikomu prawa do bezkarnego obrażania, wyśmiewania i wyszydzania innych, nie są łatwe, i często trafiają na mur, to jakich słów i sposobów użyć, aby tę — wydawałoby się oczywistą prawdę — przetłumaczyć starszym? Jak wymagać od dzieci i nastolatków zrozumienia tego, że nie ma czynów bez konsekwencji, a dyskryminacji bez krzywdy, skoro otaczający ich dorośli ignorują te fakty z niezwykłą nonszalancją i beztroską? Czy naprawdę żyjemy w społeczeństwie, w którym nikt nie widzi nic złego w opluciu lub skopaniu przypadkowo spotkanego człowieka? Czy nie zareagowalibyśmy, gdyby obcy zaczął wyzywać nas w autobusie? Jeśli tak, to jest gorzej niż mogłoby się wydawać; ale jeśli nie, to z jakiego powodu na porządku dziennym jest ,,plucie”, ,,kopanie” i wyzywanie ludzi na portalach społecznościowych?

Zaraz znajdzie się ktoś, kto będzie przekonywał, że to przecież tylko żarty, że trzeba mieć trochę dystansu, że wiadomo, jakie są stereotypy, więc po co zaraz robić aferę. Powraca element humorystyczny — takie tam, dowcipy, których nie rozumieją feministki, kiedy próbują walczyć z mniejszymi i większymi nieprawdami. Na szczęście nie są osamotnione, przecież brakiem poczucia humoru wykazują się także: homoseksualiści, żydzi, uchodźcy, wegetarianie, oraz wiele innych kobiet i mężczyzn, którym nie jest do śmiechu, gdy są obrażani lub stają się synonimami drwin i wyzwisk.

Powszechnie wiadomo, że najtrudniej śmiać się z siebie, ale jakoś nie przypominam sobie żadnego ze znanych mi śmieszków w sytuacji, w której opowiadał dowcip na temat Biblii, Jezusa, ,,prawdziwych mężczyzn”, nacjonalistów, szowinistów. Zamiast nich mamy w języku polskim dział obelg ku czci mniejszości: ,,Ty pedale”, ,,Ty żydzie” – klasyki Internetu i nie tylko. Tak, jakby do ludzi kompletnie nie docierało, że nazwanie kogoś homoseksualistą nie jest obelgą, podobnie jak przypisywanie mu innej narodowości. Oczywiście, zwłaszcza w obecnej sytuacji, wyostrzyły się także żarty na temat kościoła katolickiego i kleru, ale jakoś nie widziałam wpisów ,,Ty katoliku!” , ,,Jesteś, jak ksiądz!”, a nawet,,Ty polityku konserwatywny!”. Przecież zdecydowanie lepiej brzmi wtrącenie ,,Gadasz jak feministka” lub ,,To było zorganizowane przez feministki i żydów z (tutaj wstawiamy nazwę medium)”.

Jakiś czas temu głośna była sprawa samobójstwa nastolatka, który nie wytrzymał nękania. W mediach i na portalach społecznościowych pełno było oburzonych, którzy nie mogli uwierzyć w tę tragedię i przekrzykiwali się szukając winnych. Pojawia się coraz więcej akcji i organizacji walczących z tą plagą nienawiści. Są programy edukacyjne, kampanie społeczne, a nawet aplikacje ułatwiające rejestrację zjawiska hejtu w Internecie. Ale mimo tylu zaangażowanych ludzi, tak wielu starań, nieskończonych dyskusji, tłumaczeń, a także ciężkiej pracy tych, którym zależy na poprawie kondycji tego społeczeństwa — na koniec zawsze znajdzie się ktoś, kto ze szczerym rechotem, ku uciesze gawiedzi, rzuci jakimś żarcikiem – broń Boże nie po to, by bawić się czyimś kosztem. Tak tylko, żeby się pośmiać.

 

Korekta: Anna Hoss

Dlaczego masowa przemoc seksualna, do której dochodziło w trakcie wojny o niepodległość Bangladeszu jest bez przerwy ignorowana?

Dlaczego masowa przemoc seksualna, do której dochodziło w trakcie wojny o niepodległość Bangladeszu jest bez przerwy ignorowana?

 

Autorka: Anushay Hossain jest bengalską dziennikarką zamieszkałą w Waszyngtonie

Źródło: New York Times

 

„To była część planu, który systemowo miał osłabić i złamać społeczeństwo bengalskie”

Jedno z moich pierwszych wspomnień związanych z wojną o niepodległość Bangladeszu z 1971 roku to historia, którą opowiedziała mi mama: o ciałach porzucanych na ulicach stolicy Dhaka przez żołnierzy pakistańskich. Powiedziała, że trzeba było chodzić w określone rejony miasta i przeszukiwać masowe groby, żeby odnaleźć ciała zamordowanych bliskich oraz mężczyzn, którzy „znikali” po łapankach pakistańskiej armii. „Pomimo niekończących się zabójstw i tortur, mieliśmy poczucie, że nadal można coś z tym zrobić” — zwykła opowiadać moja mama. „Każdy wiedział, że niepodległość to tylko kwestia czasu” — dodaje zawsze.

Ale opowieści, które najbardziej pobudzały moją wyobraźnię to te, w których kobiety łapały za broń i szły walczyć ramię w ramię z mężczyznami. Mimo że rola kobiet jako wojowniczek jest powszechnie komentowana i doceniana, historie prawie 400 tysięcy Bengalek, kobiet i dziewcząt, gwałconych i torturowanych w tzw. obozach gwałtu,
oraz losy wojennych dzieci poczętych w wyniku gwałtu, pozostają nieznane na świecie. Kiedy dorastałam, właśnie tych głosów brakowało w narracji, w myśl której wychowywano pokolenie powojenne.

„W ludobójstwie, którego w 1971 dokonali Pakistańczycy, bengalskie kobiety odegrały wielką rolę” — mówi dr Nusrat Rabbee, która przetrwała wojnę, i której ojciec, intelektualista dr Fazle Rabbee, został na wojnie zamordowany. Badaczka przetłumaczyła na angielski książkę Ami Birangony Bolchi (The War Heroine Speaks), autorstwa
dr Nilimy Ibrahim. W trakcie tłumaczenia zrozumiała, że „kobiety walczyły jako żołnierze, ale były również porywane, torturowane i gwałcone w pakistańskich obozach koncentracyjnych oraz w obozach gwałtu, które armia Pakistanu zakładała w każdym mieście i miasteczku. Było to częścią planu systemowego osłabiania i niszczenia społeczeństwa bengalskiego — podobnie jak zamiar
wymordowania bengalskich intelektualistów. Wiele z setek tysięcy kobiet i dziewcząt było potem zabijanych lub odrzucanych przez własne rodziny; ich dzieci, narodzone
z gwałtu, były im odbierane i oddawane do adopcji dla cudzoziemców. Większość zgwałconych kobiet umierało
z zaniedbania, nigdy nie opowiedziawszy, co się stało.

 

Dr Rabbee zaznacza, że pomimo określania gwałtu przez środowiska naukowe jako oficjalną strategię wojenną
w walkach o niepodległość Bangladeszu w 1971 r., zarówno Bangladesz, jak i media międzynarodowe muszą odpowiednio uwypuklić proceder gwałtu i przemocy ze względu na płeć. Należy zmierzyć się z przemocą wobec kobiet, uznać ją za taktykę wojenną i kolejną formę ludobójstwa, oraz wymierzyć kary winnym.

„Historia ludobójstwa popełnionego w 1971 roku przez Pakistańczyków w Bangladeszu została wymazana ze światowych archiwów Holokaustu” — mówi dr Rabbee. „To bardzo ważne — musimy zrozumieć, że chodzi tu o jeden z najwcześniejszych i najohydniejszych przypadków ludobójstw, w których kobiety stały się celem systematycznych gwałtów, tortur i egzekucji”.

Według ustaleń Women Under Siege Project (ang. „kobiety pod ostrzałem”) — projektu, który prowadzi amerykańskie Kobiece Centrum Mediów (Women’s Media Center), założone przez Glorię Steinem i zajmujące się badaniem, w jaki sposób gwałt i przemoc seksualna używane są jako broń i metoda zabójstwa w konfliktach zbrojnych — kobiety i dziewczęta w wieku od ośmiu do siedemdziesięciu pięciu lat były porywane i przetrzymywane w pakistańskich barakach wojennych, gdzie poddawano je masowym gwałtom, a często nawet mordowano. Women Under Siege przytacza również wywiady z kobietami, które przetrwały prześladowania, i które opisują, jak młode dziewczęta „przykuwano do drzew zielonego banana i wielokrotnie, zbiorowo gwałcono”. Kilka tygodni później przywiązywano je do tego samego drzewa, żeby je zaszlachtować.

Kiedy Bangladesz odzyskał niepodległość, Sheikh Mujibur Rahman, Ojciec Narodu, nadał weterankom, które przetrwały gwałty tytuły „Birangonas”, co po bengalsku oznacza „bohaterki wojenne”. W ten sposób pragnął wyrazić szacunek dla zgwałconych oraz ponownie włączyć je do społeczeństwa, z którego zostały wykluczone. Niestety, gest ten okazał się fiaskiem. Po tym, jak Pakistańczycy znęcali się nad Bengalkami, okaleczali je i zapładniali wbrew woli, weteranki, które przeżyły gwałt zostały odrzucone przez społeczeństwo niepodległe. Wyraz „Birangona” stał się synonimem kobiety „pozbawionej honoru”, znieważonej, innymi słowy — żywego łupu wojennego.

Po wojnie w Bośni na całym świecie gwałt zaczęto określać mianem zbrodni wojennej. Mimo że Bangladesz ostatecznie utworzył trybunały wojenne w 2011 roku, czterdzieści lat po odzyskaniu niepodległości, pięć lat później wyroki oraz procesy bohaterek wojennych w dalszym ciągu są potępiane przez społeczność międzynarodową. Nadzieja na to, że trybunały oddadzą wreszcie sprawiedliwość zgwałconym weterankom, z których wiele nadal żyje, wydaje się pozbawiona sensu.

Pomimo tego w 2015 roku status czterdziestu jeden Biragonas został oficjalnie uznany przez państwo — bengalski rząd nadał im status Bojowniczek o Wolność, to znaczy przyznał im te same przywileje co Bojownikom płci męskiej: miesięczną rentę, opiekę zdrowotną i miejsca zarezerwowane dla ich dzieci i wnuków w publicznych instytucjach edukacyjnych.

Na poziomie międzynarodowym jednak historie bengalskich Biragonas nie otrzymały wystarczającej uwagi. I choć ludobójstwo i bestialskie zbrodnie są obecnie nagłaśniane i szeroko dyskutowane, współcześni eksperci w dalszym ciągu zastanawiają się, dlaczego Stany Zjednoczone nie interweniowały w sprawie bengalskiego ludobójstwa. Międzynarodowe media w dalszym ciągu umniejszają znaczenie zbrodni bengalskich i odmawiają porównania ich ze zbrodniami popełnionymi w Rwandzie, Bośni czy nawet w Armenii. Dlaczego?

To szokujące, że mimo ogromnej ilości świadectw oraz zgromadzonych dowodów, nie umieszczamy okrutnej wojny o niepodległość Bangladeszu na tym samym poziomie, co inne najbardziej krwawe zbrodnie w historii. Mówiąc ściślej: dlaczego większa część świata, poza kręgami naukowymi i politycznymi, nie zdaje sobie sprawy z faktu, że przemoc seksualna była stosowana na skalę masową, jako broń, w tamtej wojnie, w wyniku której wschodni Pakistan oddzielił się od Pakistanu zachodniego?

W wigilię czterdziestych piątych urodzin Bangladeszu, czyli 26 marca, na całym świecie należy oddać hołd bengalskim Biragonas. Musimy uhonorować ich doświadczenie i być z nich tak samo dumne i dumni, jak ze wszystkich naszych Bojowników o Wolność. Wszyscy, oni i one, w równym stopniu przypłacili wolność Bangladeszu swoim życiem.

Szczególnie bengalskie feministki są zobowiązane, aby chronić pamięć o bengalskiej wojnie o niepodległość przed plagą historycznej amnezji, zwłaszcza teraz, kiedy weteranki nadal żyją. Przysłowie mówi: gdy umiera Biragona, jej historia umiera razem z nią. W jaki sposób prężny, bengalski ruch feministyczny miałby dalej się rozwijać, jeśli nie będziemy pamiętać i szanować niewysłowionego poświęcenia kobiet, które swoim cierpieniem przypłaciły narodziny naszego kraju?

 

Tłumaczenie: Ola Gocławska

 

Korekta: Klaudia Głowacz

Podsumowanie projektu: „Szlakiem głosu. Historia mówiona jako zwalczania dyskryminacji”

Podsumowanie projektu: „Szlakiem głosu. Historia mówiona jako zwalczania dyskryminacji”

W dniach 16-17 kwietnia, Stowarzyszenie Arteria wraz z Instytutem Kultury Miejskiej w Gdańsku, organizują szereg wydarzeń podsumowujących projekt „Szlakiem głosu. Historia mówiona jako zwalczania dyskryminacji”.

Stowarzyszenie Arteria wraz z Partnerem Instytutem Kultury Miejskiej w ramach projektu „Szlakiem głosu. Historia mówiona jako zwalczania dyskryminacji” zbierało historie codzienności osób z różnych grup mniejszościowych mieszkających w Gdańsku. Osoby, z którymi rozmawialiśmy, opowiadały nam swoją historię życia w Gdańsku, wspominały o miejscach subiektywnie istotnych i związanych z nimi emocjami, mówiły o symbolicznych wydarzeniach i znaczących osobach, o aktywizmie lub jego braku. Rozmawialiśmy o wszystkim, co ważne dla własnego rozumienia tożsamości i co składa się w wielogłos opowieści o różnorodności społecznej i kulturowej Pomorza.

Wywiady te złożyły się w 6 tras spacerów skupionych wokół doświadczeń kobiet żyjących w więcej niż jednej kulturze, osób LGBT, aktywistów i aktywistek ze społeczności muzułmańskiej i żydowskiej, osób studiujących i pracujących przybyłych do Gdańska z Chin oraz tożsamości lokalnej Kociewiaków i Kociewiaczek.

Serdecznie zapraszamy na wydarzenia podsumowujące pracę w projekcie i podążenie z nami szlakiem głosu opowieści zebranych w rozmowach.

KONFERENCJA WIEŃCZĄCA PROJEKT

16.04.2016 (sobota) w godzinach 11:00 – 14:00 w sieni Instytutu Kultury Miejskiej, ul. Długi Targ 39/40

Premiera bezpłatnej publikacji pt. Szlakiem Głosu mniejszości gdańskich. Spacery, trasy, opowieści oraz rozmowa z osobami współtworzącymi trasy.

Panel dyskusyjny z ekspertami i ekspertkami: „Historia mówiona jako metoda zwalczania dyskryminacji wobec grup mniejszościowych”

SPACERY

16.04.2016 (sobota) g. 15:00,

„Patrząc na Gdańsk oczami kobiet z różnych kultur”

Niniejsza trasa opiera się na wywiadach z mieszkankami Gdańska, które doświadczyły życia w więcej niż jednej kulturze. Naszymi rozmówczyniami były kobiety o korzeniach ukraińskich, białoruskich, wileńskich, nigeryjskich i kolumbijskich. Podczas spaceru będziemy opowiadać o specyfice doświadczenia miasta przez kobiety z różnych kultur. Jakie bariery napotykają na początku pobytu? Z jakimi stereotypami muszą walczyć? Jak budują wspólnoty? Jak różnią się role społeczno-kulturowe kobiet w ich kulturach i w Polsce? Czy można w ogóle patrzeć na miasto z perspektywy płci?

17.04.2016 (niedziela) g.12:00,

Gdańsk mniejszości chińskiej – miasto przygód czy przygotowań do dalszej podróży?”

Spacer opiera się na rozmowach z osobami, które przyjechały do Gdańska z różnych regionów Chin i studiują tu lub pracują. Zastanowimy się czy dla naszych rozmówców i rozmówczyń Gdańsk jest przystankiem w drodze rozwoju zawodowego i osobistego czy miastem zakorzenienia i drugim domem. Opowiemy o ich motywacjach przyjazdu do Gdańska, codzienności, szukaniu miejsc, które pozwalają celebrować swoją tożsamość. Zaprosimy do przyjrzenia się różnicom kulturowym jakie osoby, z którymi rozmawialiśmy dostrzegają między swoimi miastami a Gdańskiem.

17.04.2016 (niedziela) g.15:00,

Ryk tęczowego lwa. Odzyskiwanie przestrzeni miejskiej przez społeczności nieheteronormatywne w Gdańsku”

Zapraszamy na spacer szlakiem osób, inicjatyw i organizacji działających na rzecz społeczności homoseksualnych, biseksualnych i transpłciowych na Pomorzu. Nie tylko przyjrzymy się współczesności: działaniom organizacji, pierwszym wiecom i marszom w przestrzeni miasta, ale odkryjemy również ślady historii obecności osób LGBT w Gdańsku sprzed dwudziestego wieku. Opowiemy historię pierwszego czasopisma gejowskiego, „Filo”, dramatycznych wydarzeń akcji Hiacynt, przypomnimy o pojawiających się i znikających klubach i przyjaznych miejscach spotkań, a także o odzyskiwaniu przestrzeni miejskich poprzez działania na polu kultury i sztuki, aktywizm i walkę z dyskryminacją i wykluczeniem.

ZAPISY:

mailowo: [email protected] z podaniem wybranego spaceru i kontaktu,

osobiście: Instytut Kultury Miejskiej, 10.00-18.00, w weekendy 12.00 – 16.00

Na spacery zapraszamy osoby dorosłe.

Udział we wszystkich wydarzeniach jest BEZPŁATNY

KONTAKT:

[email protected],

facebook: Szlakiem Glosu

strona www: szlakiemglosu.org

Organizatorka: Stowarzyszenie Arteria, http://art-eria.pl/.

Partnerzy: Instytut Kultury Miejskiej (Polska) | Oslo and Akershus University College (Norwegia)

Projekt „Historia mówiona jako metoda zwalczania dyskryminacji” realizowany jest w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.

Feministyczny kiermasz ciast zakończył się groźbami gwałtu i śmierci

Źródło: The Guardian

Autorka:  Madeline Price – wiceprezeska Biura ds. Płci Kulturowej i Seksualności na Uniwersytecie Queensland

 

Wszystko zaczęło się od tego, że studenci płci męskiej musieli zapłacić jednego dolara australijskiego za ciastko… A skończyło na smutnej świadomości, jak bardzo w dalszym ciągu potrzebujemy feminizmu w XXI wieku.

3
 „Założenie było takie, żeby każde ciasto kosztowało ułamek dolara australijskiego odpowiedni do tego, co zarobiłaby kupująca w porównaniu do mężczyzny”. Zdjęcie: Food and Drink/REX

Gdyby ktoś mi powiedział tydzień temu, że zwyczajny kiermasz ciast, mający zwiększać świadomość studentów co do różnicy płac między mężczyznami i kobietami w Australii, wywoła tak wielkie oburzenie i zakończy się groźbami morderstwa organizatorek; że będzie opisywany w mediach w całej Australii, w Stanach i w Wielkiej Brytanii,
i że stanie się kiermaszem ciast o największym zasięgu w historii kampusu, powiedziałabym, że chyba zwariowali. Nikogo nie obchodzi kiermasz ciast.

Najwyraźniej byłabym w błędzie.

Ów niesławny Kiermasz Nierówności Płac miał być wydarzeniem towarzyszącym serii dyskusji panelowych, warsztatów oraz targów, które odbyły się w ramach obchodów Tygodnia Feministycznego na kampusie Uniwersytetu Queensland. Wcześniej organizowaliśmy już kiermasze ciast, tym razem jednak chcieliśmy dodatkowo nadać wydarzeniu walor edukacyjny. Uczyć studentów o nierówności płac za pomocą cukrowych specjałów ― czemu nie?

Założenie było takie, żeby każde ciastko kosztowało kupującą taki odsetek jednego dolara australijskiego, jaki statystycznie zarobiłaby w porównaniu do mężczyzny (lub, jeśli kupujący określał się jako mężczyzna, żeby zapłacił całego dolara). Na przykład: kobieta rasy innej niż biała, zatrudniona legalnie, zapłaciłaby za ciastko 55 centów.

Robiono to już wcześniej na kampusach uniwersyteckich, podobne akcje organizowały kolektywy kobiece na całym świecie: w Stanach biali studenci płacili więcej, niż czarni, w Wielkiej Brytanii studenci w zależności od rasy lub płci otrzymywali taki kawałek ciastka, jaki procent standardowej pensji zapłacono by im w rzeczywistości. To nie był nowy pomysł.

Jednak ten konkretny kiermasz ciast stał się początkiem czegoś, czego w żaden sposób nie można było przewidzieć: uruchomił spiralę nienawiści, wiodącą w najgłębsze mroki nierówności płci, to jest w świat cyberprzemocy oraz doświadczeń poniżania, z którymi kobiety muszą zmagać się na codzień.

Zasięg wydarzenia w efekcie znacznie wybiegł poza dyskusję o nierówności płac w Australii. Atak cybernienawiści
w związku z Kiermaszem Nierówności Płac wydobył z cienia setki innych problemów związanych z nierównością płci: od przemocy seksualnej i gróźb, mających zastraszać kobiety, po refleksję nad tym, jak bardzo wciąż potrzebujemy feminizmu w XXI wieku. Ten kiermasz ciast spełnił, a nawet przekroczył, swoje pierwotne zadanie.

Studenci, którzy wcześniej sprzeciwiali się idei feminizmu przychodzili na nasz kiermasz ciast, wyjaśniając,
że „nie wierzyli, że feminizm nadal jest potrzebny, dopóki nie przeczytali hejterskich komentarzy na fejsbuku”.

chile 1
Post na fejsbuku nawołujący do przemocy wobec kobiet: „Kobiety godne są tych samych praw… ych i lewych sierpowych”. Zdjęcie: Facebook

 

Tego typu komentarze (których autorami byli, jak zwykle, „internetowi wojownicy”, czyli tacy, którzy kochają ukrywać się za ekranem i atakować ludzi aktywnie zmieniających świat) zawierały groźby przemocy wobec uczestników i wobec organizatorek kiermaszu ciast. Wśród postów mogliśmy przeczytać np.:

  • „Cieszę się, że robicie takie wydarzenie. Teraz nie będę musiał przekopywać się przez bandy pasztetów w klubie, bo wszystkie brzydule poszły na tydzień feministyczny”
  • „Zabić wszystkie kobiety”
  • „Wlałbym dziewusze, która na kiermaszu ciast puściłaby do mnie oko”
  • „Samice to pieprzone gówno, powinny być zabijane jako dzieci”.
  • „Chcę zgwałcić te feministyczne kurwy razem z ich pieprzonymi wyrobami cukierniczymi”

Te komentarze umieszczone zostały na stronie publicznego wydarzenia, w postach na temat Tygodnia Feministycznego. Były także przesyłane na adresy e-mailowe organizatorek, ich osobiste konta fejsbukowe a także,
w jednym z przypadków, pozostawione jako wiadomość na poczcie głosowej jednej z nich. Hejterskimi wiadomościami zasypano także członkinie Kolektywu Kobiet działającego przy Uniwersytecie Queensland
(UQ Union Women’s Collective) oraz pracowników uczelni, którzy wyrazili poparcie dla wydarzenia.

Nieszkodliwy kiermasz ciast wywołał falę jadu, gróźb i uwłaczających komentarzy w internecie ze strony ludzi, którzy poczuli się zagrożeni w obliczu dyskusji o równości i feminizmie; dyskusji, którą ― teraz stało się to oczywiste ― musimy prowadzić w przestrzeni publicznej.

Co do internetowych wojowników ― wiadomo, nigdy nie materializują się oni w osobistym starciu. Sam kiermasz ciast okazał się więc wydarzeniem przepełnionym pozytywną energią oraz miejscem dyskusji o nierówności płac,
o zachowaniach on-line oraz, przede wszystkim, o globalnym zasięgu nierówności płci. Rozmowy te odbywały się
w atmosferze wzajemnego wsparcia i entuzjazmu.

Mimo, iż tym razem internetowi wojownicy pozostali ukryci za monitorami, zagrożenie dla bezpieczeństwa i życia kobiet, uciszanie kobiecych głosów w przestrzeni publicznej oraz nierówność płac na całym świecie pozostają bardzo realnymi problemami, które wpływają na życie kobiet i innych wykluczonych grup społecznych na całym świecie, każdego dnia. Hejterskie komentarze jeszcze dobitniej wydobyły tego typu problemy na światło dzienne.

Cała sprawa zaczęła się od kwestii banalnej: grupa studentów nie chciała zapłacić jednego dolara za ciastko.
I choć kiermasz ciast już się zakończył, debata o prawdziwej równości dopiero się rozpoczyna.

 

Tłumaczenie: Ola Gocławska

 

Korekta: Klaudia Głowacz

7 rzeczy, które feministki koloru chcą powiedzieć białym feministkom

Źródło: Bustle

Autorka: Gina M. Florio – pisarka i podróżująca instruktorka jogi

 

[tłumaczenie zostało zedytowane 17.04.2016r.]

Definicje:

White feminism/Biały Feminizm – feminizm, który rażąco pozostawia niezauważonymi troski i problemy women
of color/kobiet koloru.

Women of color/Kolorowe kobiety – kobiety należące do grupy rasowej innej niż biała.

 

7 rzeczy, które kolorowe feministki chcą powiedzieć białym feministkom

Gorzką prawdą jest, że białe feministki są uprzywilejowane w sposób, z którym kolorowe feministki nie mogą się utożsamiać i nie jest to ich wina.  Tak, niektóre białe feministki nie zdają sobie sprawy z własnego przywileju i jest to złe. Jednak nasze społeczeństwo również jest winne udając, że stosunki rasowe w USA są bardziej zaawansowane niż w rzeczywistości.

Jako osoba rasy mieszanej nie mogę patrzeć na białe kobiety występujące jako rzeczniczki teorii feministycznych, które tworzyły kolorowe kobiety. Na bardziej osobistym poziomie, byłam świadkinią sytuacji, w których pracowite nie-białe kobiety z mojej rodziny zderzały się z systemowymi uprzedzeniami, których większość białych kobiet nigdy nie zrozumie, takich jak: słabej jakości opieka zdrowotna czy nisko płatne prace, które nie dają nadziei na awans.

Wiem, że nie mogę w pojedynkę rozwiązać wszystkich konfliktów w środowisku feministycznym, ale mogę przekazać te siedem rzeczy, które feministka koloru chciałaby powiedzieć białym kobietom.

  1. 1. Historia feminizmu naznaczona jest rasizmem.

Niektóre z najbardziej znanych amerykańskich feministek niestety były rasistkami. Na początku XX wieku, Elizabeth Cady Stanton, liderka amerykańskiego ruchu sufrażystek, była oburzona faktem, że białe kobiety nie mają prawa głosu, podczas gdy „zwyrodniałym czarnym mężczyznom” dano możliwość ustawienia się w kolejce do urn. Inna sufrażystka, Frances Willard, odmówiła wsparcia protestu na rzecz zaprzestania kary linczu na południu, bo uważała, że czarni mężczyźni byli pijanym zagrożeniem i wszyscy odpowiadali za gwałcenie białych kobiet.

Ponadto, białe kobiety organizujące marsze równości w Waszyngtonie bezczelnie zażądały by czarne sufrażystki  szły na końcu ich parad. W rezultacie, niektóre czarne kobiety zdecydowały się nie iść na marsz w ogóle, odmawiając udziału w kolejnej formie segregacji.

  1. Biały feminizm jest faktem.

Biały Feminizm marginalizuje kolorowe kobiety. Biały Feminizm nie daje kolorowym feministkom przestrzeni do dyskusji o tym jak rasowa nierówność jest związana z nierównością płci. Stale przypomina nam, że standardem urody w naszej kulturze pozostaje szczupła biała blondynka.

Biały Feminizm jest obecny w środowisku akademickim, w Hollywood, w naszym rządzie, a także w Internecie. Poza wykluczaniem z feminizmu kolorowych kobiet, wyklucza również nieheteroseksualne oraz niepełnosprawne kobiety.

 

  1. Wszystkie jesteśmy odpowiedzialne za budowanie bardziej otwartego feminizmu.

Łatwo oskarżać kobiety takie jak Miley Cyrus i Lena Dunham o promowanie Białego Feminizmu w mediach, ale wskazywanie palcami nie ułatwi postępu ruchu feministycznego. Dużo lepszym sposobem w jaki feministki mogą spędzać czas jest wspólnie dążenie do zwalczenia dyskryminacji wewnątrz ruchu.

Często uprzywilejowane kobiety nawet nie zdają sobie sprawy, że wyłączają inne marginalizowane grupy.
To nie jest usprawiedliwienie dla ich zachowania, ale to jest szansa dla kolorowych kobiet, żeby uczciwie powiedzieć uprzywilejowanym feministkom, jak ich brak samoświadomości wpływa na inne kobiety. Pomagając sobie nawzajem zrozumieć, że kobiety różnych ras, orientacji seksualnych i statusów socjoekonomicznych doświadczają nierówności płci na inne sposoby, wszystkie możemy stać się bardziej zintegrowane.

 

  1. Niektóre kolorowe kobiety nie czują się komfortowo nazywane feministkami.

Ze względu na napięcia między nimi a Białym Feminizmem nie powinno nikogo zaskoczyć, że wiele kobiet koloru niechętnie identyfikuje się jako feministki. To nie znaczy, że nie lobbujemy na rzecz równych praw; po prostu nie możemy ignorować wspomnianego już rasizmu w historii ruchu. Co ważniejsze, jesteśmy hiper-świadome szkodliwego dyskursu, który powstał w głównym nurcie feminizmu i słusznie martwi nas fakt, że brak naszych praw obywatelskich jest w dużej mierze wciąż ignorowany.

Nic w tym nowego. W 1980 roku – gdy blada blondynka Gloria Steinem została twarzą głównego nurtu feminizmu – kobiety koloru tworzyły wówczas ruchy womanist i mujerista, w odpowiedzi na pominięcie ich obecnościw feminizmie. W swojej książce Search Of Our Mothers’ Garden, Alice Walker zdefiniowała „womanist” jako czarną feministkę lub kolorową feministkę. Następnie termin mujerista (które powstało od hiszpańskiego słowa oznaczającego kobietę – mujer) został przyjęty przez  latynoskie kobiety jako „zajęcie ich przestrzeni wśród białych feministek”.

Oba te ruchy do dziś mają swoje zwolenniczki. Jednakże wiele kolorowych feministek nie identyfikuje się również z tymi grupami przez co czują, że w ogóle nie mają swojego miejsca  w ruchu feministycznym.

 

  1. Nasza walka jest inna niż wasza.

Sytuacja heteroseksualnej, białej amerykańskiej kobiety z klasy średniej jest inna niż sytuacja niewykształconej, homoseksualnej amerykanki koloru. Podczas gdy pierwsza walczy o równą płacę i płatny urlop macierzyński, druga bardziej skupia się na zatrzymaniu skupionej na rasie brutalności policji, pozyskiwanie funduszy na miejskie szkoły publiczne i wypracowanie bardziej kompleksowych programów leczenia HIV.
W eseju „For Salonie”, Brittney Cooper, profesora Women’s and Gender Studies oraz Africana Studies na Uniwesytecie Rutger’a, stawia to takiej w perspektywie. Zwraca uwagę, że feministki skupiają się na równości, podczas gdy kolorowe feministki  (zwłaszcza czarne feministki) walczą
z niesprawiedliwością. Pisze: „Jeden rodzaj feminizmu skupia się na prawach, które pomogą kobietom w pełni zintegrować się z istniejącym systemem amerykańskim. Drugi rozpoznaje podstawowe błędy w tym systemie i chce jego kompletnej przemiany.”

Dopóki wszystkie nie zrozumiemy tej różnicy i nie znajdziemy wspólnej drogi by połączyć oba te cele wiele kolorowych kobiet nie będzie chciało identyfikować się jako feministki.

 

  1. Chcemy być usłyszane

Tak jak napisała Ijeoma Oluo w prowokacyjnym tekście dla Ravishly, kiedy kolorowe kobiety mówią szczerze o rasie i feminizmie, jesteśmy albo pomijane albo mówi się nam, że „nasze skargi prowadzą do podziałów” i że powinnyśmy skupić się na „prawdziwym wrogu”. Innymi słowy, nie powinnyśmy mówić o tym, jak nierówności rasowe i nierówności płciowe są ze sobą powiązane. Przykładowo, gdy Nicki Minaj wykorzystała Twittera jako platformę do zwrócenia uwagi na brak reprezentacji czarnych kobiet w nominacjach VMA 2015, Miley Cyrus powiedziała The New York Times, że „to nie było zbyt uprzejme z jej strony”.

Jednak  bardziej niepokojące od  niedoreprezentowania kobiet koloru w mediach, jest fakt, że czarne i latynoskie kobiety są nieproporcjonalnie biedne i otrzymują bardzo mało pomocy publicznej oraz to, że czarne kobiety są trzy razy bardziej narażone na śmierć w czasie porodu niż białe kobiety.

Narzucanie kolorowym kobietom milczenia o tym jak nierówność rasowa wpływa na ich życie będzie utrzymywać podziały w ruchu feministycznym.

  1. Nie chcemy żeby za nas mówić

Zdecydowana większość pisarek, działaczek i celebrytek reprezentujących feminizm to białe uprzywilejowane kobiety. Pomyśl o słynnym przemówieniu Patrici Arquette na ubiegłorocznej ceremonii Oscarów albo o Emmie Watson jako ambasadorce kampanii He For She. Nie jest tak, że te kobiety nie robią dobrych rzeczy, ale kolorowe kobiety nie mogą dłużej ignorować faktu, że nie są równo reprezentowane w naszym społeczeństwie i w ruchu feministycznym.

W pamiętnej debacie o białości feminizmu pomiędzy Rebeccą Traister i Judith Shulevitz, dwóch  redaktorek New Republic, Traister zwróciła uwagę jak ironicznym jest fakt, że obie uczestniczki to białe, wykształcone kobiety z Nowego Jorku.

Niezależnie od ich dobrych intencji, białe feministki nie powinny być jedynymi feministki mówiącymi o kolorowych kobietach. Zasługujemy na platformę, z której możemy dyskutować o tym jak nasza rasa wpływa na nasz feminizm i zasługujemy na włączenie do głównego nurtu ruchu feminizmu. Kropka.

 

Tłumaczenie: Julia Maciocha

Korekta: Klaudia Głowacz

Demonstracja ODZYSKAĆ WYBÓR Warszawa

Za nami sobotnia demonstracja Porozumienia Odzyskać Wybór, którego członkinią jest także fundacja Feminoteka. Tłumy oburzonych kobiet i mężczyzn protestowało przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej oraz tzw. „kompromisowi”. Demonstracje odbywały się nie tylko przed Sejmem w Warszawie, ale także w wielu innych miastach, m. in. w Poznaniu, we Wrocławiu, w Bydgoszczy, w Kielcach i w Słupsku. Okazując solidarność z kobietami w Polsce manifestowano również w wielu miastach za granicą, m. in. w Paryżu, Bukareszcie, Londynie, Dublinie, Berlinie, Brukseli, Pradze oraz w Tokio.

Podczas warszawskiej demonstracji przemawiały/li reprezentantki/ci wielu organizacji działających w obszarze szeroko pojętych praw człowieka oraz przedstawicielki grupy Dziewuchy Dziewuchom, powstałej spontaniczne na Facebooku w odpowiedzi  na poparcie polityczne dla projektu ustawy zakazującej aborcji.

Ze strony Feminoteki, głos zabrała Natalia Skoczylas, która reprezentowała kobiety między 20. a 40. rokiem życia w międzypokoleniowym bloku demonstracji.

 

Treść przemówienia:

Koleżanki, znajome i nieznajome dziewczyny i kobiety, widziane przez polityków i polityczki, po pierwsze i przede wszystkim, jako „kobiety w wieku reprodukcyjnym” i podludzie bez prawa do stanowienia o swoim życiu. Nie gódźmy się na to ani minuty dłużej.

W kraju, w którym aborcja nie jest legalna, umawiamy się w nieznanych miejscach z nieznanymi osobami. W brudnych motelach, w obcych miasteczkach, bez żadnych gwarancji i w wielkiej konspiracji. W poczuciu robienia czegoś złego.

W kraju, w którym aborcja jest penalizowana, możemy uzyskać nadzwyczajne złagodzenie kary za dokonanie jej na sobie. Tylko, kiedy, bo chyba nie wtedy, gdy wyjmiemy z szafy wieszaki, by dłubać nimi w sobie aż przestaniemy być w ciąży. Chyba nie wtedy.

W kraju, w którym aborcja nie jest legalna, nie mówimy mamie, żeby się nie martwiła. Albo, żeby nie było rodzinnego wstydu. Bo okazuje się, że to bardziej sprawa innych niż nasza.

W kraju, w którym o aborcji można tylko szeptać, bierzemy dodatkowe zlecenia, by spłacić kilka tysięcy, które kosztuje nas zabieg. O ile możemy pracować i mieszkamy w mieście. Lub zapożyczamy się u rodziny i znajomych i kłamiemy, bo to nie tylko wstyd, ale udział w przestępstwie. Nie chcemy narażać ich na tę odpowiedzialność. Decydujemy, by nie stawali za nas przed sądem.

W kraju, w którym aborcja nie jest opcją, zaczynają nam mimo wszystko przychodzić do głowy wcześniej widziane na filmach pomysły o skakaniu ze stołów, podnoszeniu ciężarów, wsadzaniu sobie rurek i zjadaniu cytryn. Bo może coś w tym jest, a inaczej nie ma rady.

W kraju, w którym aborcja nie jest legalna, prosimy o wykonanie zabiegu znajomych lekarzy internistów, stomatologów oraz weterynarzy. Albo nieznajomych. Czas goni.

W kraju, w którym aborcja jest penalizowana ryzykujemy życiem i wolnością.

W kraju, w którym aborcja jest penalizowana zostanie matką to przymus.

W kraju, w którym aborcja jest przestępstwem prędzej czy później będzie to moja sprawa.

NIE GODZĘ SIĘ NA TO!

 

12936649_10156905965530226_6832454031673587920_n

Akademia Feministyczna 29.03: O działaniu instytucji państwowych w sprawach uchodźczyń i uchodźców

940929_10156809926650226_8561889801114200555_n

 

Zapraszamy na trzecie spotkanie z cyklu Akademii Feministycznej poświęconego tematowi uchodźczyń!

29. marca o godzinie 18.00

w siedzibie Fundacji

ul. Mokotowska 29a

(wejście od ul. Marszałkowskiej)

Tym razem będziemy rozmawiać o roli instytucji państwowych w integracji i zapewnieniu wsparcia uchodźczyniom i uchodźcom w Polsce. O tym jak działają i jak mogą działać. Czy są programy skierowane do uchodźczyń/ców? Gdzie mogą się zgłosić po pomoc? Jakiego rodzaju wsparcie otrzymują?

Problematykę przybliży Dominik Wach – politolog specjalizujący się w tematyce migracyjnej i bliskowschodniej, od 8 lat zajmujący się zawodowo integracją uchodźców. Były obserwator praw człowieka na Zachodnim Brzegu Jordanu.

SERDECZNIE ZAPRASZAMY!

Gender w podręcznikach. Projekt badawczy. Raport

okladka na wwwGender w podręcznikach. Projekt badawczy. Raport

Iwona Chmura-Rutkowska, Maciej Duda, Marta Mazurek i Aleksandra Sołtysiak-Łuczak (redakcja)

Fundacja Feminoteka, Warszawa 2015

Raport „Gender w podręcznikach” to wynik pracy niemal 100 osobowego interdyscyplinarnego zespółu badaczek i badaczy. W efekcie analizą objęto 227 czyli 25% podręczników dopuszczonych przez MEN w 2013 roku do użytku szkolnego i przeznaczonych do kształcenia ogólnego w zakresie 28 przedmiotów, na wszystkich poziomach w różnych typach szkół. Analizie jakościowej poddana została również treść nowej podstawy programowej oraz dokumenty prawne dotyczące problematyki stereotypów i uprzedzeń związanych z płcią w edukacji szkolnej.

„Autorki i autorzy analiz (…) wyposażeni w dobrze skonstruowane i wspólne dla wszystkich narzędzia badawcze, ale także w wyćwiczoną w praktyce lekturowej indywidualną wrażliwość i spostrzegawczość, udowodnili, iż świat przedstawiony w szkolnych podręcznikach dalece odbiega od wielu innych rzeczywistości, w jakich faktycznie funkcjonują polskie dzieci i młodzież – rodzinnych, rówieśniczych, wirtualnych, medialnych. Jeśli nawet stan ten jeszcze długo nie ulegnie zmianie, to zadaniem nauczycielek i nauczycieli jest, by ów podręcznikowy matrix umiejętnie odczarowywać. I temu przede wszystkim ma służyć Gender w podręcznikach.”

Z recenzji prof.dr.hab Ewy Kraskowskiej

„Gronu autorskiemu  udało się osiągnąć zamierzony cel, otrzymaliśmy rzetelną, popartą wynikami badań na dużej próbie badawczej, diagnozę stanu polskiej edukacji w aspekcie równości płci. Udokumentowano sposoby i mechanizmy reprodukcji nierówności i dyskryminacji ze względu na płeć, odkrywając to co niewidoczne i najczęściej nieuświadamiane (…) Raport jest konkretem, ekspertyzą, która może i powinna być — dla państwa właśnie, dla MEN, argumentem na rzecz zmiany, a zarazem pomocnym narzędziem tej zmiany, dzięki przedstawionym rekomendacjom.”

Z recenzji dr hab. prof. nadzw. Elżbiety Górnikowskiej-Zwolak

Gender w podręcznikach. Raport Tom 1

Gender w podręcznikach. Raport Tom 2

Gender w podręcznikach. Raport Tom 3

Publikacja dostępna również na stronie projektu Gender w Podręcznikach – TUTAJ

Publikacja wydana dzięki projektowi „Kobiety i męzczyźni, chłopcy i dziewczęta RAZEM przeciwko stereotypom płciowym” realizowany w ramach programu „Obywatele dla Demokracji” finansowanego z funduszy EOG

banernorweskie_batory

Dwie argentyńskie turystki zamordowane w Ekwadorze. Internet kipi od seksistowskich komentarzy

Autorka: Ola Gocławska

María José Coni miała dwadzieścia dwa lata, Marina Menegazzo ― 21. Marzyły o tym, żeby wyjechać z rodzinnej Mendozy i przemierzyć z plecakami Amerykę Łacińską.

„Zagonione: pomóż nam w poszukiwaniach. Ostatni raz widziane 22 lutego” 1 zdjęcie: BBC Mundo.

22 lutego ogłoszono zaginięcie dziewcząt. Tego samego dnia przyjaciele Mariny Menegazzo, i Maríi José Coni, rozpoczęły kampanię w mediach społecznościowych, prosząc o pomoc w poszukiwaniach. Sześć dni później, prezydent Ekwadoru Rafael Correa wsparł na twitterze apel Belén Menegazzo, siostry Mariny:

(Tweet Belén Menegazzo): Moja siostra i jej przyjaciółka zaginęły w ostatni poniedziałek, 22, w Montañicie w Ekwadorze. Proszę udostępniajcie!

(Tweet prezydenta): Bądź silna Belén! Nasza policja zajmuje się sprawą. Wyrazy wsparcia dla twoich rodziców i rodziców Marii José. Cały Ekwador jest z Wami. Źródło

24 godziny później, minister spraw wewnętrznych Ekwadoru, José Serrano, potwierdził na twitterze informację, że ciała kobiet odnaleziono ze znamionami obrażeń głowy. 29 lutego, Serrano poprowadził konferencję prasową, w której ujawnił szczegóły zbrodni oraz aresztowania dwóch podejrzanych: Alberto Segundo Mina Ponce przyznał sie do zabójstwa Maríi José Coni, zaś Aurelio Eduardo Rodríguez do zamordowania Mariny Menegazzo. Zgodnie z zeznaniami podejrzanych, próbowali oni wykorzystać seksualnie Marinę i Marię, a gdy te zaczęły protestować, zostały śmiertelnie ranione przez napastników.

W wyniku protestu rodzin i mediów argentyńskich wobec niejasności w dochodzeniu, prezydent Ekwadoru zezwolił na wysłanie na miejsce zdarzenia śledczych argentyńskich.  Zarówno w Argentynie, jak i w całej Ameryce Łacińskiej, śmierć dziewcząt stała się kroplą, która przepełniła czarę goryczy i uruchomiła ożywioną debatę.

 

#Yoviajosola

Niedługo po ujawnieniu okoliczności zabójstwa, argentyński portal Infobae nakręcił serię wywiadów, w których zniechęcano do podróży po Ekwadorze, szczególnie kobiety. W odpowiedzi na to w mediach społecznościowych powstała seria komentarzy pod hashtagiem #Montañitanotienelaculpa („Montañita nie jest winna”), takich jak tweet Stefanii Garcíi, w którym użytkowniczka pisze: „Kto idzie do domu z nieznajomymi, szczególnie, jeśli wyglądają tak, jak tamci? #Montañita #Montañitaniejestwinna”:

Na fali tego typu komentarzy, środowiska aktywistek i aktywistów równościowych, rozpoczęły kampanię przeciwko obwinianiu kobiet-podróżniczek za przemoc, której doświadczają, szczególnie w krajach Ameryki Łacińskiej. Znakiem ich protestu jest hashtag #Yoviajosola („podróżuję sama”).

„22 lutego w ekwadorskiej miejscowości Montañita zaginęły dwie podróżniczki. Kilka dni później znaleziono ciała. Jedna z nich miała ślady uderzeń w głowę, druga rany kłute” – czytamy w filmiku udostępnionym w sieci m.in. przez meksykański kolektyw artystyczny Las hijas de violencia („Córki przemocy”), czy niezależny portal informacyjny Plumas atómicas („Pióra atomowe”). „Morderstwo wywołało głosy oburzenia w mediach społecznościowych, takie jak list otwarty „Wczoraj mnie zabili”, Paragwajki Guadalupe Acosta”.

„Wczoraj mnie zabili” – pisze Acosta. „Nie zgodziłam się, żeby mnie dotykali, więc rozbili mi czaszkę. Ugodzili mnie nożem i pozwolili, żebym się wykrwawiła. Ale gorsze od śmierci okazało się upokorzenie, które przyszło potem. (…) Jak byłaś ubrana? Dlaczego byłaś sama? Czemu kobieta podróżowała sama? (…) Być kobietą – to nie powinno nas w żaden sposób ograniczać”.

W swoich komentarzach internauci i internautki podkreślają, że żadna z zamordowanych dziewczyn nie podróżowała sama – jedna towarzyszyła drugiej. Zamiast kwestionować miejsce albo sposób przemieszczania się, musimy kwestionować masowe zabójstwa kobiet.

W 2015 roku na portalu International Women’s Travel Center opublikowano listę najbardziej niebezpiecznych krajów dla kobiet-turystek:

http://www.internationalwomenstravelcenter.com/479/

„Nikt nie spyta gdzie jest ten, który odebrał mi prawo do marzeń”

Wiele latynoamerykańskich dziennikarek wyraziło solidarność z Marią José, Mariną oraz ich rodzinami. Felietonistka Catalina Ruiz Navarro w kolumbijskim dzienniku El Espectador ostro skrytykowała reakcję niektórych mediów na zabójstwo podróżniczek:

„Pytali – pisze Ruiz – czy aby nie wybrały się na imprezę w Montañicie, tym zagłębiu zepsucia. Czy przypadkiem nie lubiły tańczyć? Bez wątpienia to one sprowokowały morderstwo. Co więcej, chęć poznania świata jest sama w sobie zachętą dla morderców!”

Jak pisze Vanessa Veselka, podróżniczka i pisarka, w eseju Green Screen: The Lack of Female Road Narratives and Why it Matters, kreowanie atmosfery strachu, która miałaby odstraszyć kobiecą ciekawość świata, odkrywczość i chęć pokonywania własnych granic, wiążą się także z przedstawianiem kobiet-indywidualistek w różnego typu tekstach kultury jako potencjalnych ofiar.

– W trakcie moich podróży – pisze Veselka – spotkałam się z tysiącami reakcji na to, co robię z moim życiem, ale prawie żadna z nich nie dopuszczała możliwości odkrywania, zachwytu, powołania. Fatum – tak. Powołanie – w żadnym wypadku. Miałam albo „dużo szczęścia, że jestem żywa”, albo byłam tak bezdennie głupia, że „zasługiwałam na śmierć.”

Opowieści o współczesnych Odyseuszach-odkrywcach i cierpliwych, skazanych na czekanie Penelopach otwierają specyficzny „horyzont oczekiwań”: przemoc wobec kobiet staje się prawdopodobna lub wręcz przewidywalna. Realna przemoc nakręca spiralę komentarzy i obojętność wobec zbrodni. Jedynym sposobem, aby przerwać błędne koło jest sprzeciw.

Autorka: Ola Gocławska

Źródła:

BBC

International Women’s Travel Center

Cuarto Poder Salta

The American Reader

Global Voices

Salon

Korekta: Anna Hoss